Dzisiaj
Podziękowania i Słowo wstępne książki prof.
Marii Anny Jarochowskiej
zatytułowanej "Diaspora-
Narodziny polskiej emigracji do Kanady 1940-1960"
Podziękowania
Praca nad Diasporą przypominała
zbieranie kawałków potłuczonego witraża i układanie z nich
poszczególnych fragmentów całości. Trudne wyszukiwanie i
zbieranie życiorysów polskich kombatantów i dipisów,
rozrzuconych po całej Kanadzie, zostało mi ułatwione dzięki
pomocy wielu przychylnych mi polskich imigrantów lub ich
dzieci zainteresowanych powstaniem książki o powojennej
emigracji do Kanady. Zaciekawienie tematem, skwapliwe i
bardzo życzliwe odpowiedzi na moje pytania, stanowiły nie
tylko ogromną zachętę do pracy, ale także zawierały cenne
informacje, korekty nieścisłości, słowa zachęty, czasami
pochwałę za podjęcie tematu, a czasami pytanie, ”a po co
komu potrzebne to roztrząsanie przebrzmiałej przeszłości?”.
Pomoc w gromadzeniu dokumentacji była szczególnie cenna,
gdyż pozwalała na uzupełnienie braków w wydanych już
wspomnieniach i życiorysach, albo kierowała mnie na nowe
tro-py. Te ustne informacje mogłam konfrontować z tymi,
które były opublikowane, i w rezultacie uzyskać nowe
spojrzenie na istniejącą w Kanadzie mozaikę polskich
społeczności. Z przyczyn, które wiele razy poruszam w
tekście, niektórzy członkowie Polonii podawali mi również
nie zawsze prawdziwe dane, czasami jak w krzywym lustrze
wyolbrzymiając pewne aspekty wydarzeń. Bez zaplecza moich
starych i nowych Przyjaciół, nie tylko Polaków, ale także
Kanadyjczyków, opracowanie Diaspory nie byłoby
możliwe. Na pewno też nie mogłabym wydobyć na światło
dzienne tego, co z owej imigracji uczyniło niezwykłe
zjawisko w Kanadzie.
Nie zawsze z moimi Przyjaciółmi byliśmy
tego samego zdania, ale niejednokrotnie zdarzało się, że
nasze opozycyjne stanowiska pomagały mi lepiej zrozumieć
postępowanie polskich imigrantów powojennych,
odzwierciedlone w ich różnorodnym podejściu do budowania
nowego życia w Nowym Kraju oraz do udziału w gospodarczej i
społecznej transformacji kanadyjskiej. Uparte zachowywanie
polskości przez większość Polaków tej fali imigracyjnej
bywało w Kanadzie czasem krytykowane, a czasem chwalone.
Losy Polaków w Kanadzie układały się różnie nie tylko w
skali czasu, ale także w przestrzeni geograficznej tego
olbrzymiego kraju i bywało, że życie imigrantów nawet w
sąsiadujących ze sobą prowincjach było całkowicie odmienne.
Doktorowi Kazimierzowi Patalasowi,
długoletniemu działaczowi Polonii w Winnipegu i redaktorowi
znakomitego opracowania życiorysów kombatantów z tego
regionu Przez boje, przez znoje,
przez trud, zawsze życzliwemu Przyjacielowi z
Winnipegu, dziękuję serdecznie za długie godziny poświęcone
mojej Diasporze, za cierpliwe poprawki oraz
nieskończoną liczbę rozmów na tematy związane z tekstem
Diaspory. Jego życzliwość wobec moich pytań oraz próśb o
„jeszcze jeden” dokument dotyczący spraw kombatantów w
Manitobie, jest dla mnie dowodem naszego wspólnego
zainteresowania sprawami imigracji polskiej w Kanadzie.
Dzięki jego krytycznym uwagom
powstał rozdział O krzywdzie -
casus kontraktów rolnych z podtekstem polityki imigracyjnej.
Pani Halinie Babińskiej, synowej Wacława
Babińskiego - ostatniego polskiego posła pełnomocnego
Rzeczpospolitej Polskiej reprezentowanej przez rząd polski w
Londynie - jak najserdeczniej dziękuję za rozmowy i
udostępnienie mi fragmentów dziennika Wacława Babińskiego.
Dzięki nim w Diasporze zostały uwypuklone sprawy
bezpaństwowości Polaków oraz stosunków istniejących pomiędzy
grupą polskich „londyńczyków” a rządem federalnym Kanady.
Pomoc pani Haliny Babińskiej i Jej dobra wola były
nieocenione przy pisaniu rozdziału O wierności - casus
skarbów wawelskich w Kanadzie, z tym że za ujęcie
całości tego rozdziału odpowiadam tylko ja. Dziękuję Jej
również za użyczenie mi fragmentów
innych dokumentów
dotyczących tułaczego życia Polaków, z których korzystałam
przy różnych okazjach. Podobnie przydatna była pomoc
życzliwych mi imigrantów polskich przy opracowywaniu
rozdziału O wykształceniu - casus
„wypożyczonych” fachowców polskich. Bardzo serdecznie
dziękuję pani Mary Wiseman za odszukanie tekstu referatu Jej
ojca, inż. Eryka Kosko, wygłoszonego w roku 1967 na
Uniwersytecie w Ottawie. Długoletniej znajomości z
generałową Wandą Stachiewiczową zawdzięczam pogłębienie
mojej wiedzy na temat polonijnego środowiska montrealskiego,
zrozumienie specyficznego charakteru części grupy
imigrantów-intelektualistów w Montrealu oraz przyczyn
powołania do życia przez kanadyjskich profesorów
uniwersyteckich Polskiego Insty-tutu Naukowego i Biblioteki
Polskiej w Montrealu. Dzięki zdolności obserwacji Wandy
Stachiewiczowej oraz dzięki rozmowom z wielu jej
współpracownicami, wolontariuszkami w Bibliotece Polskiej,
lepiej zrozumiałam złożoność procesów przekształcania się
emigranta-bezpaństwowca w lojalnego obywatela Kanady.
Jestem także zobowiązana życzliwym mi
polskim imigrantom, którzy nie wahali się zwrócić mi uwagę
na pewne błędy lub nieścisłości. Dziękuję prof. Juliuszowi
Łukasiewiczowi za jego krytyczne spojrzenie na moje wstępne
opracowanie rozdziału o polskich fachowcach wojennych w
Kanadzie. Wszystkie komentarze, zarówno krytyczne jak i
akceptujące moją pracę, były zawsze przeze mnie starannie
analizowane i dopiero po stwierdzeniu ich zasadności
wprowadzane do końcowego tekstu. Pomagały mi w tej ocenie
otrzymanych informacji moje podróże po Kanadzie, które
pozwoliły mi poznać niemal wszystkie prowincje tego
wielkiego kraju oraz różne środowiska polonijne.
Przez wiele lat moich kontaktów z
Biblioteką Polską w Montrealu nie tylko pomnożyłam moje
znajomości w Polonii montrealskiej, ale także nazbierałam
sporo obserwacji dotyczących polskiej imigracji w tym
mieście. Z dokumentacji zebranej w ten sposób wiele razy
korzystałam przy pisaniu Diaspory. Panu Stefanowi
Władysiukowi dziękuję za wieloletnią pomoc w dostarczaniu mi
książek, cierpliwym wyszukiwaniu i przysyłaniu mi publikacji
nieraz niezbędnych do kontynuowania mojej pracy.
W końcu lat dziewięćdziesiątych
zamieszkałam pod Vancouverem w Brytyjskiej Kolumbii. Po
przyjeździe uderzyła mnie różnica pomiędzy Polonią ze
wschodniej Kanady a tą, którą znalazłam na zachodzie kraju.
Znajomości wśród imigrantów, którzy przybyli do Kanady w
ostatnich dekadach XX wieku, oraz spotkania z Polonią
vancouverską uzmysłowiły mi różnice między powojenną
imigracją kombatantów i dipisów a falą Polaków
przybywających do Kanady w latach poprzedzających dojście
Polski do pełnej niepodległości. Dzięki tym spotkaniom oraz,
mniej częstym, okazjom rozmów z indywidualnymi
przedstawicielami innych grup polskich imigrantów w
Vancouverze, lepiej pojęłam życie Polaków w Brytyjskiej
Kolumbii w czasach
rozpoczynania wielkiej transformacji gospodarczej i
społecznej w Kanadzie.
Jestem bardzo wdzięczna panu Kasprowi
Pawlikowskiemu z Montrealu, obecnie mieszkającemu w Polsce,
za niesłychaną życzliwość wobec mnie i mojej pracy oraz za
wideo z życia Piotra Czartoryskiego. Panu Krzysztofowi
Czartoryskiemu, syno-wi Piotra, dziękuję za wywiad dotyczący
życia Jego ojca Piotra od momentu przybycia rodziny
Czartoryskich do Kanady. Wywiad ten rozszerzył moje
zrozumienie skomplikowanego procesu przygotowań do ustawy o
wielokulturowości kraju. Mojej wy-próbowanej i wieloletniej
przyjaciółce, pani Wandzie Parka-siewicz z Poznania,
serdecznie dziękuję za liczne rozmowy telefoniczne na tematy
związane z imigracją. Jej chłodna logika była mi często
wielką pomocą w rozwikłaniu niejednego splotu zagadnień,
które dopiero w dyskusji z Nią układały się w jasną i
logiczną całość. Dziękuję Jej także za wielokrotne
poszukiwania w słownikach językowych, encyklopediach i
innych pomocach naukowych określeń i wyrażeń potrzebnych mi
w trakcie pisania.
Mam ogromny dług wdzięczności wobec pana
Andrzeja Jana i pani Ireny Wróblewskich za pomoc, zachętę do
pracy i wiarę w moje siły, często mnie samą zawodzącą, oraz
za bardzo konkretną pomoc w ciągu lat naszej znajomości.
Profesor Andrzej Wróblewski, były rektor Akademii Sztuk
Pięknych w Warsza-wie, wykonał bezpłatnie okładkę do mojej
poprzedniej publikacji o imigrantkach polskich w Kanadzie (Poza
gniazdem). Okładka ta wzbudziła podziw nie tylko wśród
wielu Polaków w Kanadzie, ale także oczarowała moich
polskich czytelników w Kraju swoją skondensowaną zdolnością
przekazu wizualnego. Profesor Wróblewski jest także moją
wielką podporą w niezliczonych zmaganiach z komputerem. Z
nieledwie anielską cierpliwością rozwiązywał złośliwości
tego narzędzia tortur pisarskich XXI wieku i uczył, jak
unikać nieporozumień z komputerem. Dla Diaspory
zaprojektował okładkę, która jest wizualnym
odzwierciedleniem niewiedzy polskich imigrantów o kraju, do
którego wyruszali i nadziei, z jaką o nim myśleli. Ponadto
zajął się także przygotowaniem całego tekstu do druku. Pani
Irenie Wróblewskiej winna jestem ogromną wdzięczność za
rozmowy wiążące się z konstrukcją tekstu Diaspory
oraz za życzliwą korektę redaktorską Diaspory, jak
również za korekty redakcyjne moich artykułów ukazujących
się w ”Strumieniu”. Dzięki tak hojnie i życzliwie
ofiarowanej mi bezinteresownej pomocy, mój tekst
zyskał nowych protektorów troskliwie czuwających nad
pojawieniem się Diaspory na kanadyjskiej scenie
polskich imigrantów.
Wreszcie pragnę podziękować pani Danielle
Legendre, mojej oddanej przyjaciółce z Montrealu, za
zainteresowanie moją pracą, za wiarę we mnie i za chęć
znalezienia wydawcy. Nieoceniona dobra wola i gotowość
pomocy mojej kuzynki Ireny Jarochowskiej była dla mnie
stałym oparciem. Jej cierpliwość, zainteresowanie oraz
trzeźwy umysł stwarzały wokół mnie strefę bezpieczeństwa, w
którą się chroniłam napotykając różne trudności.
Za wszystkie usterki, błędy i niedopatrzenia
tylko ja odpowiadam.
Słowo wstępne
Każda imigracja jest
skomplikowanym zjawiskiem społecznym mającym różne odmiany. W
Diasporze została omówiona tylko jedna
z nich, oparta na założeniu istnienia czterech
niezależnych od siebie i nie zawsze zgodnych ze sobą czynników
społecznych - rządu kraju przyjmującego, społeczeństwa
przyjmującego, imigrantów i
rządu kraju, z którego imigranci się wywodzą.
Każdy z tych czynników działa we
własnym interesie i przez to wpływa na współżycie
społeczeństwa przyjmującego z grupą obcokrajowców sprowadzonych
do kraju przez rząd do wyraźnie określonych celów.
Takim celem może być doludnienie kraju, sprowadzenie
specjalistów potrzebnych rządowi w jego polityce, lub nawet
udzielenie azylu bezdomnym uciekinierom. Rząd państwa
przyjmującego emigrantów zawsze określa ich liczebność. Owi
obcokrajowcy, którzy z różnych przyczyn chcą zamieszkać w innym
kraju niż ich rodzinny, na ogół nie posiadają o nim dostatecznej
wiedzy. Z kolei społeczeństwo Nowego Kraju miewa różne
zdania co do przyjęcia przybyszów, nie zawsze zgodne z polityką
rządową, i wyraża swoje przekonania w bezpośrednim z nimi
kontakcie. Wreszcie rząd Starego Kraju albo może obojętnie
patrzeć na emigrację swoich obywateli, albo czynić im rozmaite
utrudnienia. Podczas imigracji Polaków do Kanady po drugiej
wojnie światowej wszystkie cztery
czynniki wymienione powyżej
brały udział w przenosinach Polaków z Europy do Kanady. Ich
działania miały nieraz różne cele i zakresy. Służyły czasami sprzecznym celom, zależnym od postaw emocjonalnych
lub racjonalnych wewnątrz Kanady lub na arenie międzynarodowej.
Imigracja Polaków do
Kanady, podobnie jak i do innych krajów, została po drugiej
wojnie światowej dwukrotnie wymuszona: pierwszy raz przez reżym
komunistyczny wprowadzony w Polsce w 1945 roku i znienawidzony
przez Polaków, którzy znaleźli się na wolnym Zachodzie, i po raz
drugi - przez postawę społeczeństw krajów zachodniej
Europy, kiedy niechciani w Europie polscy bezpaństwowcy
musieli szukać nowego miejsca osiedlenia się. Odmowa powrotu do
kraju rodzinnego spowodowała, że wielu z
nich pozostało mimo wszystko w Anglii. Jednak
większość znalazła się w masie 12 milionów Europejczyków
pochodzących przede wszystkim ze wschodniej lub środkowej
Europy, którzy zostali sprowadzeni w czasie wojny do
hitlerowskich Niemiec i uwolnieni przez aliantów. Po uwolnieniu
stali się bardzo ruchliwi i zaczęli wędrować po całym
terytorium niemieckim,
podkreślając przy tym, że nie
zamierzają powrócić do krajów rodzinnych. Ci bezdomni ludzie,
pozostający w ciągłym ruchu, przeszkadzali aliantom w utrzymaniu
porządku w pobitych i zniszczonych Niemczech. W pojęciu
alianckiej administracji wojskowej, mogli nawet powodować
niebezpieczne sytuacje, bo niejeden przymusowy robotnik lub były
więzień obozu koncentracyjnego mógł chcieć się zemścić za
doznane krzywdy. Trzeba więc było szybko zlikwidować ten
problem, umieszczając bezdomnych w alianckich obozach
przejściowych, z których następnie próbowano ich repatriować do
rodzinnych krajów znajdujących się w gestii Stalina. Jednakże po
paru bardzo nieudanych próbach takiej przymusowej repatriacji,
alianci zrezygnowali z tego pomysłu i zaczęli traktować obozy
przejściowe jako wstęp do emigracji.
Liczba obozów
przejściowych rosła bardzo szybko, a załatwianie spraw
związanych z emigracją przebiegało wolno, więc wkrótce obozy te
zaczęły być ciężarem finansowym dla krajów wolnego Zachodu,
które je utrzymywały. Utworzono zatem najpierw organizację UNRRA
(United Nations Refugees Relief Association) opiekującą się
bezdomnymi, ale bezradną wobec powolnej emigracji. Po jej
rozwiązaniu powstała IRO (Inter-national Refugees Organization)
o szerszym zakresie działania, odpowiedzialna także za
likwidowanie obozów przejściowych. Najważniejszą sprawą było
zapewnienie przyszłym imigrantom w nowych krajach dachu nad
głową oraz pracy, bo żaden rząd nie chciał ich mieć na swoim
utrzymaniu.
W Stanach
Zjednoczonych i w Kanadzie pojawiły się wtedy półcharytatywne
organizacje, które miały powiązania z chrześ-cijańskimi
kościołami propagującymi na kontynencie amerykańskim
przyjmowanie bezdomnych Europejczyków. Organizacje te przyjęły
rolę pośredników w wyszukiwaniu miejsc zatrudnienia i w ten
sposób przyspieszały likwidację obozów przejściowych.
Emigracja Polaków
do Kanady zaczęła przebiegać kilkoma drogami odpowiadającymi
potrzebom Dominium. Urzędnicy kanadyjscy przede wszystkim
poszukiwali inżynierów i techników w dziedzinie przemysłu - ich
wizy były załatwiane najszybciej. Robotnicy rolni, o których
farmerzy głośno zabiegali, znaleźli się w programie kontraktów
rolnych działających wśród zdemobilizowanych kombatantów. Niemal
równocześnie realizowano bardzo szeroko zakrojony program
osadnictwa Polaków na farmach, który obejmował także cywilów
polskich z rodzinami. Na koniec, dzięki współpracy księży i
pastorów, rozszerzył się program sponsorowania imigrantów przez
indywidualnych pracodawców, którzy za swoją pomoc w
rozładowywaniu obozów przejściowych oczekiwali pracy Polaków na
swoich farmach lub w domu (ta kategoria dotyczyła też miast i
odnosiła się przede wszystkim do kobiet i sierot). We wszystkich
akcjach, w których brali udział pośrednicy, istniał splot
interesów trzech stron: rządu federalnego, pracodawców oraz
imigrantów. Koszty sprowadzenia pracowników do indywidualnych
pracodawców ponosił rząd federalny, ale imigranci musieli je
odpracowywać u swoich pracodawców. Jeżeli z jakichś powodów
wcześniej przerywali u nich pracę, mieli obowiązek zwrócić
rządowi nieodpracowaną część koszów swojej podróży do Kanady.
Pracodawca miał natomiast podwójną korzyść, bo z jednej strony
zyskiwał potrzebnego mu pracownika, a z drugiej przeważnie
płacił mu pensję w mocno
zaniżonym wymiarze - od 40 do 45 dolarów miesięcznie.
Wreszcie na
przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych rząd kanadyjski
zlikwidował wszystkie programy i zezwolił na imigrację Polaków
bez żadnych zobowiązań. Po przybyciu do Kanady mogli szukać
pracy na rynku lokalnym, podczas gdy rząd płacił im za
mieszkanie aż do momentu podjęcia pierwszej stałej pracy. Poza
tym od 1945 roku odbywała się imigracja oparta na zasadzie
łączenia rodzin, co wyłączało udział rządu federalnego i
pozwalało imigrantowi bez przeszkód poszukiwać pracy na rynku
kanadyjskim.
Ta różnorodność sposobów
sprowadzania imigrantów często określała jakość ich życia w
pierwszych latach pobytu w Kanadzie i nie zawsze była miłym
wspomnieniem. Kiedy zaczęłam pracować nad tekstem Diaspory,
starałam się więc znaleźć najlepszą metodę przedstawienia
narodzin polskiej powojennej imigracji do Kanady. Okazało się
wtedy, że to, w jaki sposób sprowadzano imigrantów, odgrywało
ważną rolę w początkach ich osiedlania się w Dominium
Kanadyjskim i dlatego najsłuszniejszą
w moim pojęciu drogą przedstawiania narodzin polskiej
diaspory powojennej są opisy wydarzeń zaczerpniętych z
życiorysów, biogramów i innych dokumentów dotyczących
powojen-nych imigrantów oraz porównywanie ich z faktami
historycznymi odzwierciedlającymi ówczesną rzeczywistość. Wydaje
mi się, że jest to sposób najpewniejszy, obiektywnie i dość
dobrze przedstawiający niezwykle skomplikowane zjawisko polskiej
powojennej imigracji do Kanady.
Dla zrozumienia
środowiska Dominium Kanadyjskiego, takie-go jakim ono było w
latach napływu Polaków, trzeba było przedstawić na wstępie
szkicowy obraz Kanady w latach wielkiego kryzysu poprzedzającego
drugą wojnę światową, ukazać zmiany narzucone gospodarce i
społeczeństwu kanadyjskiemu podczas wojny oraz w czasie
realizacji ambitnych planów premiera Williama Mackenzie Kinga
podyktowanych Kanadzie powojennej. Z tego powodu Rozdział 1
Diaspory poświęcony jest Scenie kanadyjskiej.
Całość tekstu została
podzielona na dwie części. Pierwsza, pod tytułem Na obcej
ziemi, ukazuje Polaków, do których nie dotarł jeszcze fakt,
że Kanada ma być ich Nowym Krajem. Wprost przeciwnie, uważali
się wtedy za wiernych synów Polski, Kanadę zaś traktowali jako
kraj życzliwy im, ale obcy. Tak więc motywem ich działań były
nadal decyzje rządu polskiego w Londynie, wprawdzie
zdelegalizowanego w skali stosunków między-narodowych, ale
realnie istniejącego w pojęciu wszystkich Pola-ków-imigrantów.
Ta postawa Polaków znalazła odbicie w Rozdziałach 3 i 4, podczas
gdy Rozdziały 2 i 5 pokazują Kanadę jako kraj azylu wojennego i
tymczasowego zatrudnienia robotników sprowadzonych czasowo na
kontraktową pracę.
W drugiej części tekstu
pod tytułem W Nowym Kraju, która
obejmuje trzy rozdziały, Kanada jest podzielona na
regiony, w których przyjmowanie nowych imigrantów odbywało się w
różny sposób. Polacy są tu ludźmi, którzy już zrozumieli
nieodwracalność zmian w ich politycznej i życiowej sytuacji i
spojrzeli na Dominium Kanadyjskie jako na ich Nowy Kraj. Stąd
swoje wysiłki kierowali przede wszystkim na przeżycie pierwszych
ciężkich lat i na powolne dojście do czegoś w rodzaju
stabilizacji w kraju, który sami sobie wybrali.
W drugiej części
Diaspory znajdują się krótkie opisy życia imigrantów i ich
sposobów urządzania się w Kanadzie. Przedstawione są też próby
łagodzenia tęsknoty za Polską przez tworzenie polonijnych
namiastek rodzimej kultury, małych polskich społeczności w
postaci polskich parafii, a także urządzania polskich imprez
kulturalnych i tworzenia polskich organizacji. Życie codzienne
imigrantów przebiegało wówczas w bardzo różnych warunkach i
środowiskach - od życzliwych, a nawet pomocnych, aż po trudne i
dyskryminujące.
Tak jak w życiu, tekst
nie ma zakończenia. Jest natomiast krótkie Podsumowanie,
w którym z wielości poruszanych zagadnień wybrałam asymilację do
Kanady jako najważniejszy problem wszystkich imigrantów.
Dalszy ciąg nastąpi.. |