Rozdział 3 : O wykształceniu - casus „wypożyczonych” fachowców
polskich
Pod koniec XIX i na
początku XX wieku rząd federalny Domi- nium Kanadyjskiego prowadził
intensywną kampanię zaludniania swoich zachodnich terytoriów. Agenci
rządu oraz dwóch wiel- kich transkontynentalnych kompanii kolejowych
CPR (Canadian Pacific Railway) i CNR (Canadian National Railway)
szukali po całej Europie ubogich i bezrolnych wieśniaków gotowych
emigrować do Kanady. Najczęściej werbowano naiwnych albo
niepiśmiennych, bo ci byli najłatwowierniejsi. Chodziło o szyb-kie
zasiedlenie trzech powstających właśnie prowincji prerio-wych -
Manitoby, Saskatchewanu i Alberty - i czynniki rządowe nie wahały
się przedstawiać prerii kanadyjskich jako ziemi o „odżywczym
klimacie”, mlekiem i miodem płynącej. Dla bied-nych
bezrolnych mieszkańców Galicji wschodniej, z terenów zaboru
austriackiego, podobnie jak dla innych uciemiężonych narodów
środkowej i wschodniej Europy, taka oferta była nie do odrzucenia,
więc tłumy ubogich wieśniaków wyruszyły za morze. W Kanadzie
dowożono ich na prerie, wyznaczano im działki, dostarczano
podstawowych narzędzi i tak przygotowa-nych do trzebienia buszu
pozostawiano samym sobie.
Ludność Dominium
Kanadyjskiego początkowo z ciekawością przyglądała się
przyjeżdżającym imigrantom, niewielu jednak zajęło się pomocą w ich
adaptacji do Nowego Kraju. Z powodu kożuchów, w których wielu z nich
przyjechało, nadano im nazwę „sheepskin people” i krytykowano ich,
że po długiej podróży byli brudni i brzydko pachnieli. Mówili też
niezrozumiałymi językami i łatwo się irytowali, więc kiedy zaczęło
ich przybywać coraz więcej, kanadyjscy farmerzy i mieszkańcy osiedli
zaniepokoili się i zaczęli na nich patrzeć z niechęcią - zrodziła
się dyskry-minacja imigrantów jako protest przeciwko polityce
rządowej. Dość szybko słowo Pollack stało się obelżywe i przez
większą część XX wieku stereotyp „złego Polaka” był symbolem
kseno-fobii społeczeństwa kanadyjskiego wobec polskich imigrantów.
Kiedy więc nadeszła
druga wojna światowa i Wielka Brytania naciskała rząd kanadyjski,
aby jak najszybciej przyjął polskich specjalistów przemysłu
lotniczego do budowy samolotów wojskowych, było zrozumiałe, że wielu
Kanadyjczyków bardzo się zaniepokoiło tym, kogo im Brytania narzuca.
Ponieważ jednak ani w Europie ani w USA tego rodzaju fachowcy nie
byli osiągalni, więc umowa między Polską i Kanadą została podpi-sana
i duża grupa polskich specjalistów wojskowych została „wypożyczona”
Kanadzie na czas wojny. Ze względu na wojnę i natychmiastowe
włączanie do pracy każdego przybyłego inży-niera Polaka, wiadomość o
przybyciu grupy wykształconych Polaków rzadko tylko wydostawała się
poza mury fabryk i ka-nadyjska opinia publiczna w większości nic o
nich nie wiedziała.
Zasadniczym celem
niniejszych rozważań o polskich specja- listach wojskowych jest
zatem próba pokazania procesu, który w Dominium Kanadyjskim
spowodował zmianę opinii o Polakach, których od pewnego momentu
zaczęto uważać za „doskonałych fachowców i dobrych obywateli”.
Następnym celem, omawia- nym też w pozostałych rozdziałach
Diaspory, jest zbadanie jak w praktyce wyglądał ów proces zmiany
opinii o Polakach w lokal-nych środowiskach kanadyjskich.
Jak wiadomo, ani
Wielka Brytania ani Kanada nie były przy- gotowane do wojny z
potężnie uzbrojonymi Niemcami. Kiedy więc Hitler zaatakował Polskę,
rząd brytyjski - nagle obudzony z wygodnego letargu - zaczął z
ogromnym pośpiechem nadrabiać braki w wyposażeniu w sprzęt wojenny.
Przerażenie Brytyjczy-ków jeszcze się spotęgowało, gdy w czerwcu
1941 roku lotnic-two niemieckie rozpoczęło masowe bombardowanie
Anglii. Churchill, parę dni wcześniej mianowany premierem, wiedząc,
że zakłady produkujące angielskie samoloty bojowe były głównym celem
bombardowań hitlerowskich, zażądał od rządu kana-dyjskiego
zorganizowania produkcji samolotów bojowych i szko-leniowych w
Kanadzie. Orientował się wprawdzie, że Kanada nie ma kadry fachowców
w tym zakresie, ale prawdopodobnie wie-dział też o istnieniu dużej
grupy doskonale wykształconych i znanych w Europie polskich
specjalistów przemysłu lotniczego, ukrywających się przed gestapo we
Francji. Toteż kiedy
gen. Sikorski zaproponował Kanadzie „wypożyczenie” ich na czas wojny,
Churchill natychmiast zaczął naciskać na jak najszybsze zawarcie
odpowiedniej umowy polsko-kanadyjskiej.
Tymczasem wielu Kanadyjczykom po
prostu nie mieściło się w głowach, że oprócz polskich analfabetów -
osadników i robot-ników - wśród Polaków może istnieć cała plejada
inżynierów w tak wyspecjalizowanych dziedzinach jak projektowanie i
budowa samolotów wojskowych. Opinia ta była tak ugruntowana, że
tylko naciski rządu brytyjskiego oraz fakt, że cała produkcja
sprzętu wojennego była podporządkowana kierownictwu angiel-skiemu,
doprowadziły do pospiesznego zawarcia polsko-kana-dyjskiej umowy o
ich „wypożyczeniu” Kanadzie. Dziś, z per-spektywy czasu, można
przyznać, że otwarcie Kanady dla całej powojennej imigracji polskiej
było w dużej mierze zasługą tej właśnie grupy polskich fachowców w
dziedzinie przemysłu wojennego, sprowadzonych do Kanady podczas
wojny. To oni
także spowodowali,
że po
wojnie włączanie
polskich wykształ-conych imigrantów
do procesów
przemian gospodarczych
i spo-łecznych
w Dominium
w latach
1945-1960
miało silne rządowe poparcie. Trzeba wreszcie dodać, że
historia ich działalności w Kanadzie jest bardzo słabo znana wśród
polskich emigrantów.
W latach 1940-1941,
pomimo wytężonej produkcji samolotów bojowych w Anglii, Luftwaffe
miała przewagę w powietrzu i Anglicy z niepokojem myśleli o dalszej
obronie kraju. Produkcja samolotów w Kanadzie miała być właściwie
jedynym brytyjskim przemysłem lotniczym istniejącym poza terenami
systematycznie bombardowanymi przez Luftwaffe, pod warunkiem, że
będzie miała odpowiednio wykształconych fachowców. Stąd z jednej
strony naciski rządu brytyjskiego na rząd kanadyjski były ogromne, a
z drugiej wywiady brytyjski, polski i kanadyjski we Francji dwoiły
się i troiły, aby jak najszybciej zacząć sprowadzać do Kanady
polskich fachowców.
W chaosie, który
nastąpił po upadku Francji, każdy Polak, wojskowy lub w cywilu,
który nie zdążył uciec do Anglii na statkach ewakuujących wojsko
brytyjskie, musiał ukrywać się we Francji przed gestapo, albo na
własną rękę próbować się przedo-stać do innych wolnych krajów.
Niewielka grupka inżynierów zdążyła wykupić bilety na
transatlantyckie statki i wysiadła dopiero w Brazylii, a nawet w
Japonii.
We Francji
działała angielska siatka „M19” dobrze zorganizo-wana i
specjalizująca się w pomocy i przemycaniu ludzi ukry-wających się
przed hitlerowskimi okupantami. „M19”miało zorganizowaną „underground
railway”- „kolej podziemną”, czyli łańcuch bezpiecznych mieszkań
przeznaczonych dla tych, którzy się ukrywali. Sięgał on od Belgii aż
do Pirenejów, ale musiał działać bardzo ostrożnie, ponieważ w kraju
było mnóstwo szpie-gów pracujących tak dla Hitlera, jak i dla
aliantów. Przebrani po cywilnemu, Polacy i Anglicy mieli swoje
osobne siatki wywia-dowcze. Kręciło się sporo członków francuskiej
partyzantki macquis i Polaków, którzy po ucieczce z niemieckich
obozów ukrywali się we Francji. Wywiady angielski i polski pracowały
intensywnie. Wśród polskich cywilów znajdowała się paro-tysięczna
grupa polskich fachowców wojskowych.
Wiedział o nich gen. Sikorski i
niepokoił się o ich bezpieczeństwo.
Wiedział także o brytyjskich planach zorganizowania
produkcji płatowców w Kanadzie, więc przez pełnomocnego konsula
Polski w Kana-dzie przesłał Kanadyjczykom wiadomość o polskich
inżynierach ukrywających się na terenie Francji i tym sposobem
spowodował pospieszne negocjacje polsko-kanadyjskie. Nad umową
kana-dyjsko-polską czuwał także rząd brytyjski. Churchill zgodził
się na wysłanie z Anglii do Kanady grupy inżynierów polskich już
pracujących w angielskim przemyśle lotniczym. Dla Kanadyj-czyków,
którzy znali Polaków tylko jako przedwojennych osad-ników i
niewykwalifikowanych robotników, grupa specjalistów przybyłych z
Anglii stanowiła także gwarancję fachowości Polaków sprowadzanych z
Francji.
|