Przed przyjazdem
polskich inżynierów
Historia polskich
inżynierów i techników - uciekinierów z Francji - zaczęła się w 1939
roku, kiedy razem z wojskiem wyszli z Polski i znaleźli się we
Francji. Tam, jako cywile, musieli sobie sami szukać pracy
zarobkowej. Gdy w 1940 roku nadeszła szybka i nieoczekiwana klęska
Francji, zaczęli się ukrywać przed gestapo, które znało ich
nazwiska i poszukiwało ich. Po licznych ucieczkach do Anglii i po
znacznie rzadszych okazjach opusz-czenia Francji na statkach
transoceanicznych, grupa Polaków ukrywających się we Francji liczyła
około 7 500 osób
i tę grupę gen.
Sikorski „wypożyczył” rządowi kanadyjskiemu aż do końca wojny.
Kanada zobowiązała się
do zapewnienia im powrotu do Polski po zakończeniu działań
wojennych. Zaraz po podpisaniu umowy, rząd premiera Mackenzie Kinga
przyznał polskim inżynierom i technikom lotniczym wstępnych dwieście
wiz do Kanady i około stu wiz dla członków ich rodzin.
W ustalaniu szczegółów negocjacji, obok polskiego konsula w Ottawie
Wik-tora Podoskiego, pomagało Stowarzyszenie Techników Polskich w
Zjednoczonym Królestwie, a dobra wola Churchilla wyraziła się zgodą
na skierowanie do Kanady kilkunastu inżynierów polskich pracujących
już w brytyjskich fabrykach lotniczych. Mieli oni ułatwić
wciągnięcie się do pracy Polaków z Francji, którzy nie znali ani
angielskiego języka ani angielskiej orga-nizacji pracy.
W ten sposób idea
wykradzenia polskich fachowców spod okupacji niemieckiej we Francji
zaczęła się urzeczywistniać. Musiało to być jedno z bardziej
fascynujących przedsięwzięć wywiadowczych na tym terytorium z uwagi
na skalę oraz ryzyko zaangażowanych wywiadów polskiego, brytyjskiego
i kana-dyjskiego. Od sukcesu tej akcji zależała produkcja samolotów
wojskowych w Kanadzie, a co za tym idzie obrona Anglii przed
nalotami niemieckimi i, w dalszej perspektywie, losy wojny i całej
Europy. W zasadzie mieli to być inżynierowie i technicy przemysłu
lotniczego, ale w pośpiechu dołączano do nich czasem specjalistów z
innych dziedzin przemysłu wojennego, co rząd kanadyjski przyjmował
bez zastrzeżeń. Tak więc na przykład w transportach odpływających z
Portugalii znaleźli się trzej przedwojenni profesorowie politechnik
polskich, którzy z powodu podeszłego wieku nie nadawali się do pracy
w fabrykach zbrojeniowych, ale mimo to zostali przyjęci do Kanady
bez żadnych obiekcji.
Wprawdzie fabryki przemysłu
lotniczego w bombardowanej Anglii pracowały pełną parą, ale naloty
hitlerowskie poważnie to utrudniały. Dla bezpieczeństwa, produkcja
samolotów opierała się na małych i rozproszonych po kraju zakładach,
produ-kujących zazwyczaj tylko jeden z elementów samolotu.
Monto-wanie całości odbywało się dopiero w bezpieczniejszych
fabry-kach, mniej dostępnych bombardowaniom. Dzięki takiej
or-ganizacji produkcja samolotów ponosiła mniejsze straty podczas
bombardowań i miała mniejsze przestoje, ale była znacznie wolniejsza
aniżeli w dużych zakładach, gdzie mogła odbywać się w jednym miejscu
i bez przerw. W Kanadzie istniały wprost idealne warunki do takiej
właśnie produkcji skupionej w dużych zakładach, z których gotowe
samoloty odlatywały wprost do Anglii. Jak pisał inż. Jerzy
Płoszajski, „Wkład kanadyjskiego przemysłu
lotniczego do wysiłku wojennego aliantów
w latach 1939-1945 był
olbrzymi. Kanada stała się arsenałem
poważnie zasilającym samolotami bojowymi
i szkolnymi Królewskie Siły Powietrzne”.
Trzeba tylko było sprowadzić specjalistów, aby arsenał ten
rozbudował się i zaczął w pełni funkcjonować. Obie strony -
kanadyjska i polska - podpisując umowę o „wypoży-czeniu” polskich
inżynierów wierzyły niezachwianie, że koniec zwycięskiej wojny
przyniesie Polsce pełną wolność i że fa-chowcy przemysłowi powrócą
do Polski.
Każda ze stron oceniała zawartą umowę
ze swego punktu widzenia. Polacy w Londynie w zapraszaniu fachowców
do Kanady widzieli przede wszystkim ratunek dla nich przed
wię-zieniem i prawdopodobną śmiercia z rąk gestapo oraz
zwię-kszenie roli Polski jako alianta angielskiego. Nie chcieli
jednak całkowicie z nich zrezygnować i dlatego zgadzali się tylko na
ich „wypożyczenie”. Kanadyjczycy natomiast zobaczyli w Polakach
pierwszą bardzo wysoko wykwalifikowaną kadrę fachowców, jakich
Kanada nie posiadała. Wiadomo było, że Mackenzie King lepiej
rozumiał i czuł się wśród Amerykanów niż wśród Anglików,
więc idea sprowadzania imigrantów z cenzusami z Europy
kontynentalnej łatwo trafiła mu do przekonania, chociaż zapewne
przed wojną jeszcze nic nie wiedział o Polakach fachowcach. Jako
bardzo ostrożny polityk polegał także na opinii Anglików. Andrzej M.
Garlicki, wybitny działacz polonijny z Kanady, wielokrotnie
odznaczony przez Kanadę i sam inżynier mechanik, który przybył do
Kanady jako kombatant w latach pięćdziesiątych, uważał, że klauzula
„wypożyczenia” polskich fachowców lotniczych dawała Kanadzie
pewność, że z chwilą zakończenia wojny wykształceni Polacy wyjadą, a
więc „tym samym odpadał problem
powojennej konkurencji (Polaków - MAJ) na
kanadyjskim rynku pracy”.
Z kolei Kanadyjczycy zakładali, że pracujący obok Polaków młodzi
Kanadyjczycy przez czas wojny wyszkolą się i będą zdolni ich
zastąpić. Jak wiadomo, pod koniec wojny wszystkie te plany uległy
poważ-nym zmianom. Decyzją prezydenta F.D. Roosevelta i W.
Chur-chilla, Polska znalazła się w „sferze wpływów” Stalina i rząd
kanadyjski nie tylko nie „oddał” „wypożyczonych” polskich fachowców,
ale chętnie przyjmował kolejnych inżynierów i tech-ników, którzy
imigrowali do Kanady.
Eryk Kosko, jeden z „wypożyczonych”
inżynierów lotniczych, podczas Drugiej Konferencji Słowian, która
się odbyła w roku 1967 na Uniwersytecie w Ottawie, wygłosił referat
na temat udziału polskich inżynierów w rozwoju Kanady, w którym
za-cytował fragment listu wydającego opinię o polskich fachowcach
przemysłu wojennego. Opinia ta została wyrażona w liście sekretarza
generalnego Instytutu Inżynierii w Kanadzie, L. Austina Wrighta,
będącym odpowiedzią na list A. L. Joliffégo, dyrektora Oddziału
Imigracji w Departamencie Górnictwa i Zasobów Górniczych: „Nasze
doświadczenie z polskimi inżynie- rami było doskonałe. Kilku ich
pracodawców powiedziało mi, że ci ludzie są dla nas wyjątkowo cenni.
Od żadnego z ich pracodawców nie usłyszałem jednego słowa skargi na
nich. A sprawą szczególnie ważną dla nas podczas wojny była ich
wysoka specjalizacja w działach inżynierii, o których my wiemy mniej
niż nasi bracia w Europie. Odnosi się to szczególnie do działów
mechaniki, elektryki i lotnictwa. Można być pewnym, że w tych
dziedzinach Polacy mają doskonałe kwalifikacje. Przed wojną odnosili
prawdziwe sukcesy na polu przemysłu, w wielu wypadkach większe niż
Niemcy, którzy uważali się zawsze za największych fachowców w tej
dziedzinie. Sądzę, że mieliśmy szczęście, sprowadzając ich do
Kanady, ponieważ są także dobrymi obywatelami i dzięki nim będziemy
mogli poszerzyć wiedzę dotyczącą naszego zawodu.”
Kanadyjczycy są
na ogół bardzo powściągliwi w wyrażaniu swoich
pochwał wobec imigrantów, tym bardziej więc zaskakuje ton tego
listu, pełnego przymiotników w rodzaju: excellent,
particularly valuable, extre-mely well
qualified, używanych w odniesieniu do naszych „wypożyczonych”
fachowców, zarówno inżynierów jak i techników.
W dalszym ciągu swego
referatu Eryk Kosko podawał przy-kłady polskich inżynierów, którzy
już po wojnie brali udział w różnych pracach w dziedzinie wiedzy
politechnicznej, zasto-sowanych do potrzeb rozwijającej się
gospodarki kanadyjskiej. Sam autor, po zakończeniu pracy w zakładach
lotniczych w Montrealu i Toronto, przeszedł do Canadian Research
Council in Canada (Kanadyjskiego Ośrodka Badawczego), najwyższej
insty-tucji naukowej przy rządzie federalnym, i jako Senior Research
Officer pracował tam aż do emerytury.
Zanim inżynierowie z
Francji zdołali przyjechać do Kanady, Anglicy zaproponowali
stanowisko głównego inżyniera konstru-ktora w Kanadzie polskiemu
inżynierowi Wsiewołodowi Jaki-miukowi, który pracował w firmie
De Havilland w Anglii. Miał wielkie zalety - przed
wojną na zachodzie Europy był uznanym autorytetem w dziedzinie
budowy samolotów, mówił płynnie po angielsku i znał angielską
organizację pracy w fabrykach samolo-tów. Kierownictwo firmy De
Havilland miało już wówczas swój oddział w Kanadzie i
zgodziło się, aby inż. Jakimiuk wybrał sobie z zespołu grupę Polaków
i razem z nimi przeniósł się do Toronto. I tak wiosną 1941 roku inż.
Jakimiuk wraz z ośmioma wybranymi specjalistami przyjechał do
Kanady. Byli to inżynie-rowie: Wacław Czerwiński, przedwojenny
konstruktor lotniczy; Kazimierz Korsak, także konstruktor płatowców;
Kazimierz Księski, były polski dyrektor techniczny wytwórni
silników; Mieczysław Kurman, były dyrektor wytwórni silników;
Wiesław Stępniewski, były koordynator w wytwórni płatowców;
techno-log Ignacy Fryc, były pracownik biura produkcji; technolog
Jerzy Snawadzki, były kierownik montażu i technolog Edward Olszówka,
były konstruktor przyrządów lotniczych. Grupa ta miała stanowić
pomost między inżynierami brytyjskimi i Polaka-mi z Francji, wśród
których wielu nie znało języka angielskiego
|