Środa, 2010-06-23
Londyńskie metro stanie na dwa dni przez
strajk
48-godzinny strajk około tysiąca pracowników dozoru technicznego trzech
linii londyńskiego metra rozpocznie się o 19.00 czasu lokalnego, ponieważ
sędzia nie zgodził się wydać zakazu, o który wnosił pracodawca - Tube Lines.
Pracodawca argumentował w sądzie w Londynie (High Court), że głosowanie w
sprawie akcji strajkowej było przeprowadzone nieprawidłowo, a zatem strajk
jest nielegalny. Sędzia nie podzielił tego stanowiska.
- Jest to duże zwycięstwo nie tylko dla członków związku RMT (organizatora
strajku), ale wszystkich grup pracowniczych występujących przeciwko cięciom
zatrudnienia i pogorszeniu warunków pracy - oświadczył sekretarz generalny
RMT Bob Crow.
- Nie otrzymaliśmy od Tube Lines zapewnień w sprawie (utrzymania) miejsc
pracy, o które zabiegaliśmy - dodał.
Tube Lines jest spółką działającą na zasadach PPP (partnerstwa sektora
publicznego z prywatnym), podwykonawcą operatora londyńskiego metra -
Transport for London (TfL). Tube Lines i TfL spierali się ostatnio o warunki
umowy, co skończyło się przejęciem Tube Lines przez TfL dużym nakładem
środków.
Techniczne nieprawidłowości w głosowaniu były powodem wydania sądowego
zakazu strajku pracownikom pokładowym BA (dawne British Airways) w grudniu
ub.r. Wymusiło to ponowne przeprowadzenie głosowania i spowodowało
przesunięcie strajku na maj.
(PAP)
Niemiecka minister radziła Polakom - wywołała burzę
Komentując wybory prezydenckie w Polsce wiceszefowa MSZ Niemiec Cornelia
Pieper postąpiła bardziej niż lekkomyślnie - ocenił niemiecki dziennik "Die
Welt".
W komentarzu gazeta nazywa Pieper, która jest również koordynatorką rządu ds.
współpracy z Polską, "słonicą w składzie porcelany". "Do mocnych i pięknych
stron integracji europejskiej należy surowy dyplomatyczny obyczaj
niemieszania się w sprawy innych europejskich państw. Wzajemnej krytyki nie
wyrażano publicznie - nie licząc kilku niechlubnych wyjątków. To stworzyło
znaczny kapitał zaufania" - pisze "Welt".
Zdaniem gazety Cornelia Pieper, ostrzegając, że w drugiej turze wyborów
prezydenckich Polska decyduje o swej dalszej drodze w UE, zachowała się
tymczasem tak, "jakby Europa była jedną areną wyborczą, w której wszystkim
wolno się mieszać".
"Ma wszelkie prawo życzyć dobrze liberalnemu konserwatyście Bronisławowi
Komorowskiemu. Jednak jako pełnomocnik rządu ds. Polski - którym na całe
nieszczęście jest - nie ma prawa niemal grożąc palcem wyrażać tego życzenia
publicznie, co w tym wypadku oznacza zajęcie stanowiska przez rząd. Narusza
przez to dyplomatyczne obyczaje i szkodzi swemu krajowi" - ocenił dziennik.
Jak dodaje, właśnie Pieper powinna wiedzieć, jaki historyczny ciężar
spoczywa na stosunkach polsko-niemieckich oraz że pouczenia z Niemiec są
ostatnią rzeczą, której może potrzebować Polska.
Według "Welta" swoją wypowiedzią pani wiceminister dostarczyła Jarosławowi
Kaczyńskiemu tematu kampanii wyborczej.
Gazeta zarzuca też Pieper, że nie dostrzega rzeczywistego stanu rzeczy.
"Ten, kto uważa, że musi upominać dosyć wyrobioną już Polskę, nie dostrzega
tego, że kraj ten nie jest już chwiejnym nowicjuszem w UE, o którego
przyszłość muszą się martwić z ojcowską i matczyną troską doświadczeni
starzy członkowie Unii. Polska jest silnym, pewnym siebie krajem, który
uporządkował swoją gospodarkę i sferę socjalną lepiej niż my Niemcy. Od
dawna zamierza też przyjąć ważna rolę pomostu między zachodnia Europą a
Rosją. Ta Polska nie potrzebuje niemieckiego maternalizmu. (Szef MSZ) Guido
Westerwelle nie może milczeć w tej sprawie" - podkreśla "Welt".
W poniedziałek w Berlinie na spotkaniu z grupą dziennikarzy Pieper
powiedziała, że Polska zadecyduje w drugiej turze wyborów prezydenckich o
swej dalszej drodze w UE.
"Albo Polska opowie się za powrotem na polityczne ubocze, albo pozostanie
motorem reform i będzie kroczyć drogą do strefy euro" - oceniła polityk. Jej
zdaniem dopiero teraz kampania wyborcza w Polsce rozpocznie się na dobre.
Pieper przyznała też, że nie jest przekonana, iż kandydat PiS Jarosław
Kaczyński prowadziłby jako prezydent proeuropejski kurs, jak zapowiadał w
kampanii wyborczej.
W odrębnym artykule "Die Welt" pisze, że wypowiedź Pieper to jedna ze spraw,
która rodzi pytanie o profesjonalizm niemieckiej polityki zagranicznej,
prowadzonej przez liberała Guido Westerwelle.
Gazeta przypomina też o niedawnym zgrzycie w stosunkach Niemiec z Izraelem;
w sobotę minister do spraw pomocy rozwojowej Dirk Niebel, również liberał,
nie został wpuszczony przez Izrael do Strefy Gazy. Zirytowany zarzucił
władzom izraelskim "poważny błąd z punktu widzenia polityki zagranicznej".
(PAP)
Izrael umieścił na orbicie nowego satelitę
We wtorek wieczorem Izrael wystrzelił wojskowego satelitę szpiegowskiego "Ofek
9" - poinformowały tamtejsze media. "Ofek 9" dołączy do dwóch innych
izraelskich satelitów szpiegowskich typu "Ofek" umieszczonych wcześniej na
orbicie.
"Ofek 9" został wystrzelony z bazy lotniczej Palmachim na południe od Tel
Avivu; godzinę później ministerstwo obrony Izraela poinformowało, że
osiągnął już właściwą orbitę.
Według izraelskich mediów, "Ofek 9" wyposażony jest w kamery o wysokiej
rozdzielczości, które pozwolą lepiej monitorować program nuklearny Iranu.
Izrael, jak większość państw Zachodu uważa, że prowadzone w Iranie prace nad
wzbogacaniem uranu mają w założeniu pozwolić Teheranowi na wyprodukowanie
broni nuklearnej.
Izrael jest powszechnie uważany za jedyne państwo na Bliskim Wschodzie,
które posiada broń nuklearną - pisze Reuters. Dziennik "Le Figaro"
przypomina, że prezydent Iranu Mahmud Ahmadineżad wzywał wielokrotnie do "starcia"
Izraela z mapy świata.
Według agencji AP, izraelskie satelity szpiegowskie obserwują również Syrię.
(PAP)
Wtorek, 2010-06-22
Niebieska mozzarella mogła trafić do sklepów
całej Europy
Niebieska mozzarella, o której jest głośno we Włoszech, odkąd jej transport
znaleziono w Turynie, jest prawdopodobnie w sprzedaży w wielu krajach Europy
- informują media. Ser produkowano w Niemczech na eksport do Słowenii,
Francji, Rosji i na Białoruś. Ser, wysyłany do popularnych sieci tanich
supermarketów, ma osobliwe właściwości: w chwili otwarcia opakowania i
kontaktu z powietrzem staje się intensywnie niebieski.
Po tym, gdy w sobotę w Turynie karabinierzy skonfiskowali jego pierwszą
partię - 70 tysięcy opakowań - ser znaleziono także w innych regionach Włoch.
Łącznie skonfiskowano już ponad tonę tego produktu.
Według ekspertów ser, nazwany przez media "mozzarellą smurfów", został
skażony bakterią o nazwie Pseudomonas, występującą w wilgoci; na przykład w
wazonach na kwiaty, w których długo nie zmienia się wody. Z pierwszych
ustaleń specjalistów wynika, że bakteria nie jest zasadniczo szkodliwa. Ale
kto chciałby zjeść niebieską mozzarellę? - podkreśla się w mediach.
Włoskie ministerstwo zdrowia zaapelowało do firm dystrybucyjnych, aby
wycofały ze sprzedaży niemiecką mozzarellę. Jednocześnie specjalne komórki
karabinierów wraz z przedstawicielami włoskiego odpowiednika Sanepidu
kontrolują próbki sera, wyprodukowanego w jednej z fabryk w Bawarii.
Klientów prosi się zaś o ostrożne czytanie etykiet z informacjami o miejscu
produkcji.
Sprawą niebieskiej mozzarelli zajęła się Komisja Europejska, która wyśle
inspekcję do zakładu, w którym ser jest produkowany.
Włoscy rolnicy i producenci żywności wyrażają zaś oburzenie tym, że ten
rodzimy produkt, niezbędny składnik narodowej kuchni sprowadzany jest przez
tanie supermarkety z zagranicy. To tylko fatalnej jakości podróbka
prawdziwej włoskiej mozzarelli - oświadczyło stowarzyszenie rolników
indywidualnych Coldiretti.
(PAP)
W rok po śmierci Jacksona jego majątek dużo większy
Majątek Michaela Jacksona zwiększył się o ponad miliard dolarów po śmierci
gwiazdora 25 czerwca zeszłego roku - mówią szacunki, o których pisze portal
BBC News.
Sprzedaż płyt Jacksona przyniosła przez ostatni rok około 383 mln dolarów, a
film "This Is It", z przygotowań do koncertów w Londynie, do których nigdy
nie doszło - prawie 400 mln.
Zyski przyniósł też kontrakt płytowy, podpisany z wytwórnią Sony Music po
śmierci Jacksona przez osobę zarządzającą jego majątkiem. Na mocy umowy
opiewającej na 200 mln dolarów wytwórnia ma wydać 10 albumów zmarłego króla
popu w ciągu siedmiu lat. Do tej pory kontrakt zaowocował zyskiem w
wysokości 31 mln dolarów.
Dochody z tournee Jacksona, którego nie zdążył zrealizować, przyniosły około
6,5 mln dolarów, ponieważ fani zachowali bilety na pamiątkę i nie ubiegali
się o zwrot kosztów. Dalsze 50 mln dolarów przyniosła wytwórnia muzyczna
Mijac, która była własnością artysty. Obecnie jej wartość szacuje się na 150
mln dolarów.
Z udziałów gwiazdora w Sony/ATV pochodzi około 80 mln dolarów rocznie. Inne
zyski płynęły ze sprzedaży DVD, praw autorskich, opłat za utwory ściągane
przez internet oraz używanych jako dzwonki w telefonach komórkowych.
(PAP)
Zważyli coś, co miało w ogóle nie mieć masy
Naukowcy zważyli neutrino - jedną z najlżejszych i najbardziej tajemniczych
cząstek we wszechświecie. Do pomiarów użyli jednak nie superczułej wagi, a
dużej liczby galaktyk z różnych rejonów wszechświata.
Neutrino jest tak małe, że przez wiele lat naukowcy sądzili, iż cząstka ta w
ogóle nie ma masy. Niewielkie rozmiary sprawiają, że neutrina z ogromnymi
prędkościami swobodnie poruszają się we wszechświecie, bardzo rzadko
uderzając w atomy. Przez ciało człowieka przenika około 50 bilionów neutrin
na sekundę.
Teraz naukowcy z londyńskiego uniwersytetu UCL wyliczyli, że neutrino waży
mniej niż jedna miliardowa masy atomu wodoru. W języku fizyków to niecałe
0,28 elektronowolta.
Do badań posłużyła trójwymiarowa mapa wszechświata, ukazująca rozkład
galaktyk. To ich masy i rozmieszczenie w przestrzeni pozwoliły ocenić jak
dużo, czy raczej jak mało, waży pojedyncze neutrino.
(IAR)
Pniedziałek,
2010-06-21
Na wolności żyje już tylko 50 ssaków tego
gatunku
Wzmożono wysiłki na rzecz ocalenia jawajskich nosorożców, jednego z
najbardziej zagrożonych gatunków na świecie. Rozpoczęto już budowę
ogrodzenia pod napięciem wokół ich rezerwatu w indonezyjskim parku narodowym
Ujung Kulon.
Na wolności żyje już tylko około 50 nosorożców i obrońcy przyrody biorą pod
uwagę relokację kilku z tych pięciotonowych ssaków, aby zwiększyć szanse na
rozmnożenie populacji.
Susza i bliskie położenie aktywnego wulkanu w gęstej puszczy Ujung Kulon
budzą obawy, że w razie kataklizmu może zginąć naraz niemal cała populacja
jawajskiego nosorożca. Z takich nosorożców poza tym miejscem zostały już
tylko cztery w Wietnamie.
- Jeśli nie podejmie się radykalnych działań, nosorożce te wyginą na
wolności w ciągu 10-20 lat - ostrzega Międzynarodowa Fundacja na rzecz
Nosorożców.
Nosorożec jawajski, niegdyś jeden z najbardziej rozpowszechnionych
nosorożców Azji, jest obecnie najbardziej zagrożonym z pięciu gatunków
nosorożca.
Gatunek ten bardzo poważnie ucierpiał, kiedy po wybuchu wulkanu Krakatau w
1883 roku wysoka na 40 metrów tsunami zatopiła ponad setkę wsi i wdarła się
na teren Ujung Kulon.
Obecnie nosorożcom zagrażają kłusownicy, niszczenie siedlisk zwierząt przez
człowieka i rywalizacja z innymi gatunkami o pokarm. Róg nosorożca, ceniony
jako składnik specyfików tradycyjnej medycyny chińskiej, może przynieść zysk
w wysokości kilkudziesięciu tysięcy dolarów.
Przedłużająca się pora sucha w zachodniej Indonezji spowodowała wysychanie
części zbiorników wody; brakuje również świeżej trawy i innego pokarmu.
Przy tak małej populacji śmierć choćby jednego zwierzęcia ma znaczenie -
mówi Adhi Rachmat Haryadi, przedstawiciel organizacji WWF w parku narodowym
Ujung Kulon, położonym około 160 km na południowy zachód od Dżakarty.
Niedawno w parku znaleziono dwa szkielety nosorożców, które, jak się wydaje,
zmarły z naturalnych przyczyn, ale dochodzenie w tej sprawie jeszcze trwa.
Trzeci nosorożec - w Wietnamie - padł w kwietniu ofiarą kłusowników.
Gdy w końcu roku będzie gotowy 12-kilometrowy płot elektryczny wokół
rezerwatu, zapędzi się tam kilka nosorożców - powiedział szef parku Agus
Priambudi.
Dodał, że obrońcy przyrody ściśle współpracują z indonezyjskim rządem,
starając się znaleźć tereny, na które można byłoby przenieść część populacji
- na Jawie, która jest najgęściej zaludnioną wyspą na świecie, lub innej z
indonezyjskich wysp.
W przeszłości Indonezyjczykom udało się z powodzeniem wdrożyć ochronę
nosorożców. Do lat 60. w Ujung Kulon było tylko 20 sztuk tych zwierząt. Z
pomocą WWF udało się zwiększyć ich liczbę do 50 w latach 90. Od tego czasu
populacja utrzymuje się na mniej więcej tym samym poziomie. Park Narodowy
Ujung Kulon znajduje się na liście światowego dziedzictwa UNESCO.
(PAP)
Deszcz żab spadł na wschód od Budapesztu
Deszcz żab spadł w miejscowości Rakoczifalva, 100 km na wschód od Budapesztu
- podały lokalne węgierskie media.
- Bardzo się przestraszyłam, gdy zobaczyłam, że w mój parasol zaczęły
uderzać spadające z nieba żaby - powiedziała mieszkanka Rakoczifalvy, która
doświadczyła tego nietypowego fenomenu. - Nie lubię tych stworzeń, więc czym
prędzej schroniłam się pod wiatą przystanku autobusowego. Nigdy wcześniej
nie widziałam czegoś podobnego - dodała. Dwie inne osoby potwierdziły, że
również były świadkami tego zjawiska. Jeden z mieszkańców poinformował, że w
sobotę po południu na obrzeżach miejscowości widział "bardzo wiele" tych
zwierząt.
Według ekspertów za fenomen spadających z nieba zwierząt mogą odpowiadać
trąby wodne, czyli tworzące się na skutek silnego wiatru małe trąby
powietrzne przechodzące nad zbiornikami wodnymi. Są one w stanie wznieść na
dużą wysokość niewielkie przedmioty, rośliny lub zwierzęta, np. żaby, pająki
lub ryby, które podczas burzy opadają na ziemię.
Sądzi się też, że zwierzęta mogą być przenoszone przez formujące się gęste i
rozbudowane pionowo chmury deszczowe cumulonimbus, w których występują silne
prądy wznoszące. Nad Węgrami w ostatnich tygodniach przeszły liczne silne
burze.
(PAP)
30 milionów ludzi dotkniętych powodzią
Wielodniowe opady w południowych Chinach doprowadziły do powodzi i osunięć
ziemi. Według najnowszych danych zginęły 132 osoby, 86 osób pozostaje
zaginione. Od początku maja powodzie dotknęły 22 prowincje, ich negatywne
skutki dotkliwie odczuwa 30 milionów ludzi.
(REUTERS)
Gdzie i jak głosowali Polacy
USA na jednym, Rosja na drugim biegunie, tak kształtuje się frekwencja
wyborcza Polonusów - informuje Polska - The Times.
Z 33 455 głosów oddanych w USA, aż 23 276 było oddanych na Jarosława
Kaczyńskiego. 8 423 osoby poparły Bronisława Komorowskiego, a 784 Grzegorza
Napieralskiego. Niezależnie od wyników dużym sukcesem jest jednak rekordowa
frekwencja.
Spośród 600 osób głosujących w Rosji 40 miało szansę głosować już w sobotę o
godzinie 23.00. Tyle bowiem osób zarejestrowało się do wyborów w Irkucku na
Syberii. Większość z nich to osoby duchowne.
W sumie w Rosji były tylko cztery placówki konsularne, w których można było
oddać głos.
Większą popularnością niż ostatnio cieszyły się wybory w Belgii. Dla
porównania w 2007 r. kartę wyborczą do urny wrzuciło tam 5 600 osób. Teraz -
ok 8 000.
(Polska)
Niedziela,
2010-06-20
Polacy za granicą też wybierali prezydenta
Jarosław Kaczyński zdecydowanie wygrał wybory prezydenckie wśród
amerykańskiej Polonii. W głosowaniu na terenie Stanów Zjednoczonych padł
rekord frekwencji.
W całych Stanach Zjednoczonych Jarosław Kaczyński uzyskał prawie 70% głosów.
Na drugim miejscu był Bronisław Komorowski - 25%. Na Grzegorza
Napieralskiego głosowało 2,5% wyborców. Poparcie dla pozostałych kandydatów
nie przekroczyło 1%.
W Chicago Jarosław Kaczyński "zmiażdżył" rywali zdobywając prawie 80% głosów.
Bronisław Komorowski uzyskał pięć razy mniejsze poparcie (16,4%). W Nowym
Jorku prezes Prawa i Sprawiedliwości zdobył 2/3 wszystkich głosów, marszałek
sejmu 1/3. Bronisław Komorowski wygrał jedynie w okręgu waszyngtońskim,
obejmującym poza stolicą USA także Florydę. Tu jednak głosowało zaledwie 940
osób.
Na Alasce w głosowaniu wzięło udział 35 Polaków. 20 z nich poparło
Bronisława Komorowskiego, 12 - Jarosława Kaczyńskiego.
W Stanach Zjednoczonych w głosowaniu wzięło udział 33,5 tys. osób, czyli
ponad trzykrotnie więcej, niż wyborach prezydenckich sprzed 5 lat. Najwięcej
Polaków głosowało w Chicago - prawie 17 tysięcy oraz w Nowym Jorku - ponad
13 i pół tysiąca.
W Londynie głosowało prawie 20 tys. Polaków
W siedmiu obwodowych komisjach brytyjskiej metropolii głosowało łącznie
18-20 tys. Polaków. Pierwsze wyniki spodziewane są ok. północy.
Przedwyborcze sondaże radia PRL wskazywały na ponad 50-procentową przewagę
Bronisława Komorowskiego.
Przed ambasadą RP rozdawano ulotki Kornela Morawieckiego, a przed pomnikiem
gen. Władysława Sikorskiego rozpostarto transparenty: "Powódź kłamstw" oraz
"PO co nam to? Bajki Donka, Kultura Palikota, Dowcipy Bronka".
O rozdawaniu ulotek została zawiadomiona policja, ale wyjaśniła, że nie
mogła niczego zrobić, ponieważ incydent nie wydarzył się na terenie ambasady,
lecz na chodniku przed wejściem, który jest miejscem publicznym, gdzie
ulotki rozdawać wolno. Także miejsce pod pomnikiem gen. Sikorskiego (na
wprost ambasady Chin) jest publiczne i wolno tam protestować.
Mimo to ulotki zostały rozdającemu odebrane i podarte. Oprócz ulotek
wyborczych rozdawano również ulotki komercyjne m. in. reklamujące usługi
ubezpieczeniowe.
Na terenie ambasady do głosowania zarejestrowało się 3 965 osób, a w
konsulacie RP nieopodal - ok. 1 tys. mniej. Stosunkowo wcześnie rano w
ambasadzie głosowała wdowa po ostatnim prezydencie RP na uchodźstwie
Karolina Kaczorowska.
Najwięcej głosujących oddało głos w domu parafialnym przy parafii NMP w
dzielnicy Ealing w zachodnim Londynie - ok. 4 tys.
W siedzibie Polskiego Ośrodka Społeczno-Kulturalnego głosowało 2,5-3 tys.
osób. Zbliżona liczba wyborców, głosowała przy Devonia Road w płn. Londynie,
gdzie mieści się najstarsza polska parafia na Wyspach oraz w Klubie Orła
Białego w dzielnicy Balham w płd. Londynie.
W domu parafialnym przy parafii św. Jana Ewangelisty, w dzielnicy Putney,
głosowało ok. 900 osób. Tamtejsza komisja obwodowa ukonstytuowała się po raz
pierwszy. Najwcześniej zagłosowali miłośnicy joggingu i babcie, które
przychodzą na pierwszą poranną mszę św.
Jak dowiaduje się PAP, niewielka liczba osób pojawiła się na listach
wyborczych dwukrotnie, co mogło zostać spowodowane tym, że zarejestrowały
się dwukrotnie np. faksem i z pomocą internetu. Komisja zamierza zwrócić
uwagę na tę lukę w systemie. Przed lokalem wyborczym zbierano datki na pomoc
dla powodzian do puszek.
W Klubie Orła Białego głosowanie można było połączyć z zakupem w polskim
sklepie i wizytą w barze lub restauracji. Największy ruch komisja odnotowała
w godzinach 10.00-14.00.
Kilkaset osób przyszło z zaświadczeniami z Polski. Wśród wyborców przeważali
ludzie młodzi. W dziewięcioosobowej komisji było siedem kobiet i dwóch
mężczyzn.
Wyborcy pytani przez PAP, jak głosowali, odpowiadali, że "za dokończeniem
reform" i "polityczną stabilizacją", bądź też "za tym, by w Polsce zapobiec
sytuacji, w której jedna partia ma monopol władzy w państwie". Niektórzy,
zwłaszcza wyborcy Jarosława Kaczyńskiego, krytykowali media za stronniczość.
Przewaga Komorowskiego w Wielkiej Brytanii
W siedmiu obwodach wyborczych w Szkocji, dwóch w Londynie i jednym w
zachodniej Anglii wygrał Bronisław Komorowski przed Jarosławem Kaczyńskim i
Grzegorzem Napieralskim - wynika z nieoficjalnych danych.
We wszystkim obwodach kandydat PO miał ponad 50-procentową przewagę.
W dwóch komisjach w Edynburgu oraz po jednej w Glasgow, Motherwell,
Inverness, Aberdeen i Belfaście głosowało łącznie 5157 wyborców - ok. 1 tys.
mniej niż się zarejestrowało.
Bronisław Komorowski uzyskał 2785 głosów a Jarosław Kaczyński 1029. Trzeci
był Grzegorz Napieralski - 618 głosów.
Wyniki ze środkowej i północnej Anglii będą znane dopiero we wczesnych
godzinach rannych. 17 komisji wyborczych rozrzuconych było w promieniu
500-600 mil. Wstępne wyniki sugerują, że także tam zwyciężył Komorowski.
Komorowski najlepszy w Berlinie
Bronisław Komorowski uzyskał największe poparcie w wyborach prezydenckich
wśród Polaków, którzy oddali swój głos w dwóch obwodowych komisjach w
Berlinie. Głosowało na niego łącznie 2281 osób.
Jarosława Kaczyńskiego poparło 891 wyborców, a Grzegorza Napieralskiego -
180.
Na Andrzeja Olechowskiego głosowały w Berlinie 93 osoby, a 70 wyborców
poparło Janusza Korwina-Mikke. Waldemar Pawlak uzyskał 21 głosów. 30 osób
głosowało na Marka Jurka.
W obwodowych komisjach wyborczych w ambasadzie RP w Berlinie oraz w
Instytucie Polskim oddano w niedzielę blisko 3600 ważnych głosów. Duża
przewaga Komorowskiego w Moskwie
Polacy głosujący Moskwie poparli w większości kandydata Platformy
Obywatelskiej Bronisława Komorowskiego. Według nieoficjalnych danych
uzyskanych w punkcie wyborczym w polskiej ambasadzie w rosyjskiej stolicy,
swe głosy oddało nieco ponad 400 wyborców. Bronisław Komorowski uzyskał
prawie 66-procentowe poparcie. Na Jarosława Kaczyńskiego głosowało 14%, a na
Grzegorza Napieralskiego - ponad 10% wyborców.
W Moskwie oddawali swe głosy między innymi polscy dyplomaci, biznesmeni i
duchowni. Mieli taką możliwość w ambasadzie w Moskwie oraz w konsulatach w
Sankt Petersburgu, Irkucku i Kaliningradzie.
Kaczyński triumfuje we Włoszech
Pierwszą turę wyborów prezydenckich w Rzymie wygrał Jarosław Kaczyński.
Lider Prawa i Sprawiedliwości otrzymał ponad połowę głosów oddanych przez
Polaków stale mieszkających w stolicy Włoch bądź bawiących tam przejazdem.
W Rzymie głosowały 2142 osoby. Ponad połowa z nich, dokładnie 1153, czyli
54%, poparła kandydaturę Jarosława Kaczyńskiego.
Na drugim miejscu, z wynikiem 757 głosów, a więc uzyskując 35%, uplasował
się Bronisław Komorowski.
Grzegorz Napieralski dostał 62 głosy (3%), Andrzej Olechowski - 28 (1,3%), a
Waldemar Pawlak - 6.
W Neapolu w komisji wyborczej, w siedzibie organizacji polonijnej, głosy
oddało 120 osób. 46% z nich głosowało na Jarosława Kaczyńskiego a 43% na
Bronisława Komorowskiego.
Nieznane są jeszcze wyniki z Mediolanu.
Dużą część rzymskiego elektoratu stanowią polscy duchowni pracujący w Rzymie
oraz w domach generalnych licznych zakonów męskich i żeńskich.
We Włoszech mieszka blisko sto tysięcy Polaków, z czego jedna piąta w
stolicy kraju. Zainteresowanie z ich strony wyborami w kraju jest
tradycyjnie już niewielkie. Naprawdę wysoka frekwencja była jedynie w roku
1989.
Litwa za Komorowskim
Bronisław Komorowski wygrał w wyborach prezydenckich w Wilnie; głosowało na
niego 195 Polaków. Na Jarosława Kaczyńskiego - 138. Trzecie miejsce uzyskał
Grzegorz Napieralski - 41 głosów.
20 osób swój głos oddało na Janusza Korwin-Mikkego. Pozostali kandydaci
uzyskali mniej niż dziesięć głosów.
W siedzibie wydziału konsularnego ambasady polskiej w Wilnie, który był
jedynym lokalem wyborczym na Litwie, głosowało 414 osób.
Jak poinformował kierownik wydziału konsularnego, pierwszy radca ambasady
Stanisław Kargul, wybory przebiegały spokojnie.
Na Litwie udział w polskich wyborach udział wzięli obywatele polscy, którzy
mieszkają tu, bądź pracują, a także turyści.
Polacy będący obywatelami Litwy nie mają prawa w polskich wyborach, gdyż
zgodnie z litewskim ustawodawstwem nie mogą mieć podwójnego obywatelstwa.
Na Białorusi więcej głosów na Komorowskiego
Bronisław Komorowski przed Jarosławem Kaczyńskim - takie są wyniki
głosowania na Białorusi. Polacy przebywający w tym kraju mogli głosować w
trzech okręgach wyborczych: w Mińsku, Brześciu i Grodnie.
Łącznie głosowało 271 osób. W Mińsku 54 na 110 głosów otrzymał Bronisław
Komorowski, a 37 Jarosław Kaczyński. W Grodnie - na 105 głosów, 51 oddano na
Jarosława Kaczyńskiego, a 43 na Bronisława Komorowskiego. W Brześciu 23 z 56
głosów oddano na Bronisława Komorowskiego, a 18 na Jarosława Kaczyńskiego.
Łącznie Bronisław Komorowski otrzymał na Białorusi 120 głosów, a Jarosław
Kaczyński - 106.
Głosowanie na Białorusi przebiegało bez zakłóceń. Protokoły zostały już
przesłane do Warszawy.
Polacy w Bułgarii głosowali na Komorowskiego
Polacy w Bułgarii głosujący w wyborach prezydenckich w większości poparli
Bronisława Komorowskiego. Na drugim miejscu znalazł się Jarosław Kaczyński,
na trzecim - Grzegorz Napieralski.
Przebywający w Bułgarii obywatele polscy mogli głosować w konsulacie w Sofii
oraz w polskim domu wypoczynkowym w kurorcie Święty Konstantyn niedaleko
Warny.
W Sofii Komorowskiego poparło 111 z 201 głosujących, w Świętym Konstantynie
głosowało na niego 161 z 264 osób, które wzięły udział w wyborach.
Na Kaczyńskiego w Sofii oddano 41 głosów, a w Świętym Konstantynie 62. Na
Grzegorza Napieralskiego głosowało 14 osób w Sofii i 21 w Świętym
Konstantynie.
(PAP)
Ponad 130 ofiar powodzi w Chinach
Bilans ofiar śmiertelnych powodzi, która w ubiegłym tygodniu nawiedziła
południe Chin, wzrósł do 132 - poinformowały chińskie media. 86 osób uznaje
się za zaginione, a ok. 1,4 mln trzeba było ewakuować. Poprzedni bilans
mówił o ok. 90 ofiarach śmiertelnych.
Służby meteorologiczne ostrzegły jednocześnie przed kolejnymi ulewnymi
deszczami. Katastrofa dotknęła w sumie 5,5 mln ludzi, pozbawiając ich
majątku, dachu nad głową czy też powodując obrażenia.
Poziom wody przekroczył bezpieczny poziom w kilkudziesięciu rzekach,
włącznie z Rzeką Perłową płynącą przez ważne centra chińskiej produkcji
przemysłowej. Ulewy spowodowały uszkodzenia zbiorników wodnych, lawiny
błotne, przerwy w dostawach prądu i zniszczenia autostrad.
Pora deszczowa rozpoczynająca się w Chinach w maju nastąpiła w tym roku po
najgorszej od stulecia suszy, która dotknęła południowe regiony kraju, a
zwłaszcza Yunnan, Guizhou i Guangxi.
(PAP)
Sobota, 22010-06-19
Zakończyło się Forum Ekonomiczne w Petersburgu
Przywódcy Rosji, Niemiec i Francji uzgodnili, że będą się częściej spotykać
we troje, aby m.in. omawiać problemy reformowania światowego systemu
finansowego - poinformował w Petersburgu prezydent Francji Nicolas Sarkozy.
Francuski lider mówił o tym po spotkaniu z rosyjskim prezydentem Dmitrijem
Miedwiediewem w Petersburgu, gdzie obaj uczestniczyli w zakończonym w tym
dniu 14. Międzynarodowym Forum Ekonomicznym. Francja była jego gościem
honorowym.
W obecności Sarkozy'ego i Miedwiediewa przedstawiciele koncernów z dwóch
krajów podpisali pakiet porozumień o współpracy w sferze energetycznej,
aerokosmicznej i transportowej.
Jedna z umów - zawarta przez Roskosmos i Arianespace - dotyczy dostaw
dodatkowych 10 rosyjskich rakiet nośnych Sojuz ST dla kosmodromu Kuru w
Gujanie Francuskiej. Wcześniej strona francuska zakupiła 14 takich rakiet.
Wystrzelenie pierwszej planowane jest na koniec 2010 roku.
W petersburskim forum uczestniczyło 4 tys. polityków, politologów,
ekonomistów, biznesmenów i przedstawicieli rządów z około 100 krajów. Przez
trzy dni dyskutowali m.in. o wpływie kryzysu na światowy system finansowy,
problemach strefy euro, sytuacji na światowych rynkach energetycznych i
modernizacji gospodarki Rosji.
Polskę miał reprezentować wicepremier i minister gospodarki Waldemar Pawlak,
jednak w ostatniej chwili odwołał przyjazd do miasta nad Newą.
(PAP)
Domniemany agent Mosadu miał kilka tożsamości
Poszukiwany w Niemczech domniemany agent izraelskiego Mosadu, który został
zatrzymany w Warszawie na początku czerwca, posługiwał się kilkoma
tożsamościami - informuje niemiecki tygodnik "Der Spiegel".
Przebywał on w Niemczech jako Alexander Verin. Analiza jego podróży, pobytów
w hotelach i płatności, dokonywanych kartami kredytowymi wykazała, że
posługiwał się także nazwiskiem Uri Brodsky - napisał "Spiegel".
Mężczyzna z paszportem wystawionym na nazwisko Uri Brodsky został zatrzymany
4 czerwca na Okęciu w Warszawie na podstawie Europejskiego Nakazu
Aresztowania. Niemiecka prokuratura zwróciła się do Polski o wydanie
Izraelczyka, który podejrzany jest o poświadczenie nieprawdy i pomoc w
sfałszowaniu dokumentów niemieckich.
Brodsky miał brać udział w przygotowaniach do zamachu na lidera radykalnego
palestyńskiego ugrupowania Hamas w styczniu tego roku w Dubaju. Jak pisze
"Spiegel", pomógł on w zdobyciu niemieckiego paszportu jednemu z
późniejszych zamachowców, także domniemanemu agentowi izraelskich służb. To
Brodsky miał zlecić adwokatowi z Kolonii złożenie wniosku o paszport.
- W Berlinie panuje spore oburzenie z powodu tego, że izraelskie służby
specjalne powołały się w uzasadnieniu wniosku o przyznanie niemieckiego
paszportu na rzekome prześladowania ze strony nazistów w III Rzeszy -
ujawnia "Spiegel".
Według mediów mężczyzna, któremu wydano niemiecki paszport na nazwisko
Michael Bodenheimer, twierdził, że jego rodzice uciekli z III Rzeszy przed
prześladowaniami Żydów. "Spiegel" pisze, że rząd federalny nie wstrzyma ze
względów politycznych dochodzenia przeciwko Izraelczykowi, pomimo nacisków
ze strony izraelskich władz.
- W zaangażowanych w sprawę ministerstwach panuje zgodna opinia, że
postępowanie odbywać się musi na podstawie czysto prawnych kryteriów -
cytuje "Spiegel" anonimowego członka rządu w Berlinie. Rozmówca tygodnika
dodaje, że ustawowo możliwe wstrzymanie postępowania ze względu na ważny
interes publiczny nie wchodzi w grę.
Izraelski minister handlu Benjamin Ben-Eliezer powiedział "Spieglowi", że "zobowiązaniem
Izraela jest chronić zatrzymanego przed wydaniem". - Ale nawet jeśli dojdzie
do procesu w Niemczech, nie może to zaszkodzić dobrym stosunkom naszych
państw - dodał. Trzy dni temu polska prokuratura wysłała do Sądu Okręgowego
w Warszawie wniosek o przekazanie Brodsky'ego do Niemiec.
(PAP)
Księżniczka poślubiła chłopaka z ludu
Następczyni szwedzkiego tronu, księżniczka Wiktoria poślubiła, w
protestanckiej katedrze Storkyrkan w Sztokholmie, chłopaka z ludu Daniela
Westlinga. Na uroczystość przybyły rodziny królewskie z całego świata.
Młodzi podczas przysięgi małżeńskiej byli bardzo wzruszeni, uważni
dostrzegli łzy w oczach księżniczki Wiktorii, zaś Danielowi Westlingowi w
czasie zakładania wybrance ślubnej obrączki drżały ręce. Księżniczka ubrana
była w jedwabną, białą suknię z odkrytymi ramionami z 5-metrowym trenem,
Daniel Westling - w tradycyjny frak z muszką.
Król Szwecji Karol XVI Gustaw poprowadził pannę młodą do ołtarza tylko do
połowy świątyni, w drugiej części księżniczka szła po błękitnym dywanie
razem z Danielem Westlingiem. W ten sposób rodzina królewska wybrnęła z
niewygodnej sytuacji: wcześniej przedstawiciele luterańskiego Kościoła
Szwedzkiego zwracali uwagę, że "prowadzenie córki przez ojca do ołtarza jest
sprzeczne ze szwedzką tradycją równouprawnienia".
Na ślub do Sztokholmu przyjechały rodziny królewskie z całego świata,
republiki reprezentowali politycy oraz dyplomaci. Polskę reprezentował
ambasador RP w Sztokholmie.
Nowożeńcy, rodzina królewska oraz goście będą świętować wieczorem w salach
Pałacu Królewskiego w Sztokholmie. Wcześniej młoda para konnym orszakiem
przejechała przez miasto, wzbudzając radość zgromadzonych Szwedów i turystów.
Na wesele Wiktoria i Daniel przepłynęli łodzią wiosłową.
Daniel otrzymał tytuł księcia oraz własny herb. Młodzi zamieszkają w
specjalnie wyremontowanym dla nich pałacu w popularnym parku Haga pod
Sztokholmem. Para poznała się w klubie fitness, gdzie Daniel był osobistym
trenerem Wiktorii. Daniel jako chłopak z ludu, pochodzący z małej
miejscowości Ockelbo, nie od razu został zaakceptowany przez rodzinę
królewską.
(PAP)
Piątek,
2010-06-18
Borówki spowalniają rozwój marskości
wątroby
Borówka amerykańska spowalnia rozwój marskości wątroby oraz związane z nim
zmiany w strukturze i pracy tego narządu - wynika z chińskich badań, które
publikuje pismo "World Journal of Gastroenterology".
Marskość charakteryzuje się postępującym włóknieniem miąższu wątroby, co
polega na zastępowaniu komórek wątroby (hepatocytów) włóknami tkanki łącznej.
Zakłóca to prawidłową strukturę narządu i upośledza jego funkcje
metaboliczne. Marskość może być spowodowana działaniem toksyn (także
alkoholu), zaburzeniami metabolizmu oraz infekcjami wirusowymi, w tym
wirusem zapalenia wątroby typu B lub C.
Uszkodzenie wątroby z powodu marskości jest nieodwracalne, ale można je
znacznie spowolnić lub zahamować, stosując odpowiednie leczenie.
Konwencjonalne leki stosowane w tym celu mają różne działania niepożądane.
Dlatego naukowcy coraz częściej szukają naturalnych składników, które
wywierałyby ochronny wpływ na hepatocyty. Z dotychczasowych badań wynika np.,
że taki efekt może mieć kurkumina obecna w popularnej przyprawie kuchennej -
curry, a także kawa.
Najnowsza praca naukowców z Collegium Medycznego w Guiyang (Chiny) wskazuje,
że teraz listę tę można wydłużyć o borówkę amerykańską (inaczej: borówkę
wysoką) znaną z wysokiej zawartości związków o działaniu przeciwutleniającym.
Jest to o tyle ważne, że wolne rodniki tlenowe - cząsteczki silnie
utleniające, a przez to uszkadzające składniki komórek - w istotny sposób
przyczyniają się do rozwoju marskości.
Eksperymenty prowadzono na 45 szczurach, które podzielono na pięć grup. Poza
grupą kontrolną, u wszystkich gryzoni z pozostałych czterech grup
eksperymentalnie wywołano marskość wątroby.
Potem jednej grupie zwierząt podano skoncentrowany sok z borówek, drugiej -
kapsułki z mieszanką ziół stosowanych w tradycyjnej medycynie chińskiej,
które już wcześniej okazały się skutecznie zapobiegać włóknieniu wątroby, a
trzeciej - sok z borówek i kapsułki z ziołami. Czwarta grupa z wywołaną
eksperymentalnie marskością nie dostawała żadnych dodatkowych preparatów.
Okazało się, że ekstrakt z borówek równie skutecznie chronił wątrobę
zwierząt przed włóknieniem, co chińskie zioła.
U zwierząt, które go otrzymywały poziom kwasu hialuronowego - wskaźnika
włóknienia wątroby oraz enzymu o nazwie aminotransferaza alaninowa - którego
stężenie wzrasta w chorobach uszkadzających wątrobę, był wyraźnie niższy niż
u szczurów, którym nie podawano żadnego preparatu. Wzrastał natomiast poziom
enzymu o nazwie dysmutaza nadtlenkowa, której zadaniem jest neutralizacja
wolnych rodników tlenowych.
Poza tym, w wątrobach zwierząt spożywających wyciąg z borówek, podobnie jak
u szczurów otrzymujących chińskie zioła, proces włóknienia był znacznie
mniej nasilony.
Zdaniem naukowców, wskazuje to, że borówki amerykańskie chronią hepatocyty
przed uszkodzeniem poprzez łagodzenie procesów zapalnych oraz hamowanie
procesów utleniania tłuszczów. Zwiększone spożycie tych owoców może być
dobrym sposobem prewencji schorzeń wątroby - podsumowują badacze.
(PAP)
Rząd USA chce udostępnienia
rosyjskich archiwów
Biały Dom nalega na wznowienie prac amerykańsko-rosyjskiej komisji mieszanej
ds. zaginionych amerykańskich jeńców wojennych. Strona amerykańska
przypuszcza, że dokumenty na ich temat mogą znajdować się w archiwach w
Rosji.
Jak podają media w USA, administracja prezydenta Baracka Obamy liczy, że
udostępnienie Polsce materiałów o zbrodni katyńskiej z archiwów KGB jest
pozytywnym sygnałem nowej rosyjskiej polityki, która rokuje nadzieję na
udostępnienie również dokumentów o jeńcach amerykańskich.
Chodzi głównie o żołnierzy amerykańskich, wziętych od niewoli w czasie wojny
koreańskiej (1950-1953), z których część mogła być wywieziona do ZSRR.
Działalność komisji mieszanej została zawieszona w 2004 roku przez
ówczesnego prezydenta Rosji Władimira Putina.
Ze strony USA w skład komisji, utworzonej w 1992 roku, wchodzi kilku
prominentnych senatorów-weteranów wojen, m.in. były demokratyczny kandydat
na prezydenta John Kerry.
Jak pisze "Washington Times", działacze w USA zaangażowani w poszukiwania
zaginionych jeńców podejrzewają, że niektórzy z tych żołnierzy mogli zostać
zamordowani w ZSRR. Tłumaczyłoby to opór strony rosyjskiej w udostępnieniu
archiwów.
Sprawa zaginionych jeńców wypłynie prawdopodobnie podczas wizyty w
Waszyngtonie rosyjskiego prezydenta Dmitrija Miedwiediewa w przyszłym
tygodniu. 24 czerwca Miedwiediew spotka się z Obamą.
Rzecznik Białego Domu Mike Hammer, powiedział, że Obama "chce zbadać sposoby
ożywienia prac komisji" w rozmowach z rosyjskim prezydentem.
Tomasz Zalewski (PAP)
"Jelcyn zlecił fałszerstwo dokumentów katyńskich"
Rosyjscy komuniści ogłosili, że chcą odtajnienia materiałów śledztwa
katyńskiego. Ich zdaniem dokumenty obarczające winą za masakrę Józefa
Stalina i jego zauszników są sfałszowane. Deputowany rosyjskiej Dumy Wiktor
Iljuchin stwierdził, że sfałszowano je na polecenie Borysa Jelcyna - donosi
RMF FM.
Zdaniem komunistycznych deputowanych sprawa katyńska powinna trafić do sądu,
by możliwa była rehabilitacja funkcjonariuszy NKWD.
Jak donosi RMF FM, dowodami na to, że fałszerstw dokonano za czasów Jelcyna
mają być rzekomo niezależne ekspertyzy, które dowiodły, że np. pismo Berii z
5 marca 1940 r. zostało napisane na kilku różnych maszynach do pisania.
Fałszowaniem dokumentów katyńskich miał zajmować się zespół powołany przez
Jelcyna i koronnym dowodem na to mają być zeznania uczestnika tych
fałszerstw.
Trudno jednak wierzyć teoriom Wiktoria Iljuchina, bowiem świadek ten
istnieje tylko w opowieściach komunistycznego deputowanego i nikt go dotąd
nie widział.
Rosja nie wznowi śledztwa ws. Katynia?
Rosyjskie media podały w piątek także informację, iż główny prokurator
wojskowy Rosji Siergiej Fridinski nie widzi podstaw do wznowienia śledztwa w
sprawie zbrodni katyńskiej.
Według Fridinskiego, śledztwo to nie może być kontynuowane, ponieważ
zbrodnia z 1940 r. uległa przedawnieniu. Ponadto oświadczył, że
rozstrzelanych Polaków nie można uznać za ofiary represji politycznych,
ponieważ zbrodnia katyńska nie była dokonana w imieniu państwa. Fridinski
oznajmił też, że w aktach śledztwa wskazano konkretne osoby, których
przestępcze działania doprowadziły do śmierci tych ludzi.
Odnosząc się do tych słów, pełnomocnik prawny rodzin ofiar katyńskich
Ireneusz Kamiński powiedział, iż mord NKWD na 22 tys. obywateli polskich w
Katyniu, Charkowie i Kalininie w 1940 r. ma charakter ludobójstwa, zbrodni
wojennej i przeciwko ludzkości i jako taki nie może ulec przedawnieniu.
- Ta kwalifikacja prawna jest kuriozalna - komentuje mecenas Kamiński, który
reprezentuje rodziny ofiar zbrodni katyńskiej przed Europejskim Trybunałem
Praw Człowieka w Strasburgu. Kamiński podkreśla, że interpretacja zbrodni
katyńskiej w świetle reguł prawa międzynarodowego jasno wskazuje, że jest to
zbrodnia, która nie ulega przedawnieniu.
- Nie rozumiem władz Rosji. Co innego słyszymy od prezydenta Miedwiediewa,
co innego słyszymy od przedstawicieli Głównej Prokuratury Wojskowej - mówił.
- Jeśli zamordowanie na podstawie decyzji najwyższych władz państwowych 22
tys. ludzi nie jest zbrodnią wojenną, nie jest zbrodnią przeciwko ludzkości,
nie jest zbrodnią państwową - no to czym jest? - pytał retorycznie mecenas.
Jak tłumaczył, w każdym przypadku - zbrodni wojennej, zbrodni przeciwko
ludzkości i zbrodni ludobójstwa - nie istnieje nic takiego jak przedawnienie.
- Z tym łączy się szereg obowiązków: ściganie żyjących sprawców zbrodni oraz
obowiązek wyjaśnienia wszystkich jej okoliczności łącznie z ujawnieniem ich
- powiedział prawnik.
Według niego, w interesie Rosji jest odtajnienie całej dokumentacji
zgromadzonej w śledztwie katyńskim przez rosyjskich prokuratorów w latach
1990-2004 (chodzi o 116 ze 183 tomów akt śledztwa; pozostałe 67 tomów akt
jest jawnych) oraz rehabilitacja prawie 22 tys. ofiar mordu NKWD z 1940 r.
- W przeciwnym razie Trybunał w Strasburgu będzie musiał wydać wyrok
ustosunkowując się do naszej argumentacji sformułowanej na podstawie
obiektywnych reguł prawa międzynarodowego, a jest rzeczą bardzo mało
prawdopodobną, że Trybunał uzna zbrodnię katyńską za "jakąś zbrodnię, nie
państwową, prywatną" - ocenił.
Jak mówił, kluczowe orzeczenie strasburskich sędziów może zapaść już w
najbliższym czasie. - Ta sprawa zbrodni katyńskiej ma wysoki priorytet. To
nie będą lata, to będą tygodnie, to będzie kilka miesięcy - powiedział.
Kwalifikację prawną zbrodni katyńskiej jako zbrodni ludobójstwa nadał
prokurator IPN zgodnie z konwencją ONZ z 9 grudnia 1948 r., której art. 2
definiuje ludobójstwo jako czyn "dokonany w zamiarze zniszczenia w całości
lub części grup narodowych, etnicznych, rasowych lub religijnych".
W świetle prawa międzynarodowego, to właśnie ta konwencja ONZ (pełna nazwa -
Konwencja w sprawie Zapobiegania i Karania Zbrodni Ludobójstwa) definitywnie
rozstrzyga o tym, czy dane wydarzenie jest (albo nie jest) ludobójstwem, i
to niezależnie od prawodawstwa poszczególnych krajów, m.in. tych, na których
terenie mogło dojść lub dochodziło do ludobójstwa.
(PAP)
Znaleziono sposób na zwalczenie plagi komarów
Włosi masowo kupują domki dla nietoperzy, które wieszają na tarasach i w
ogrodach. Obecność tych ssaków , jak się okazało, to najskuteczniejsza broń
w walce z plagą komarów. Nietoperz zjada ich w ciągu nocy około 2 tysięcy.
W jednej z sieci supermarketów sprzedano w ciągu miesiąca ponad 12 tysięcy
domków dla nietoperzy w cenie 27 euro i wciąż składane są u producenta
zamówienia na kolejne ich dostawy.
W wielu punktach sprzedaży ludzie dosłownie polują na drewniane domki o
wymiarach 35 centymetrów szerokości i 60 cm wysokości, w których nietoperze
mogą w spokoju zwisać sobie głową w dół. Ich obecność gwarantuje zwycięstwo
w walce z dotkliwymi komarami. To sposób znacznie skuteczniejszy od
wszelkich środków chemicznych i dymów, odstraszających owady.
Pomysł sprzedaży domków i jednocześnie ochrony ginącego gatunku narodził się
przed trzema laty jako rezultat współpracy między siecią supermarketów a
Muzeum Historii Naturalnej przy uniwersytecie we Florencji. Ta kampania
ekologiczna, zainaugurowana w trzech regionach Włoch, błyskawicznie
rozszerzyła się na cały kraj. Obecnie domki sprzedawane są w 160 punktach.
Według pracowników sklepów sprzedających tę niezwykłą rzecz, popularność
domków jest ogromna, niektórzy klienci pytają nawet, czy taki domek można
zawiesić nad łóżkiem w sypialni.
Ekolodzy zwracają uwagę na to, że kupując dziuplę pomaga się nie tylko sobie
ratując się przed komarami, ale przede wszystkim nietoperzom, które mają
coraz więcej kłopotów ze znalezieniem schronienia dla siebie.
(PAP)
Czwartek, 2010-06-17
Sąd podtrzymał decyzję Putina ws. fabryki
nad Bajkałem
Rosyjski Sąd Najwyższy podtrzymał decyzję premiera Władimira Putina
zezwalającą na ponowne otwarcie kombinatu celulozowo-papierniczego nad
Bajkałem - poinformowała ekologiczna organizacja Greenpeace.
Sąd odrzucił skargę Greenpeace i innych organizacji ekologicznych na
styczniową decyzję Putina, według których była ona nielegalna, a jej
skutkiem mogą być nieodwracalne szkody w największym na świeci zbiorniku
słodkiej wody - poinformował jeden z aktywistów Andriej Margulow.
Uważa on, że wyrok sądu jest "niesprawiedliwy". "Jest zrozumiałe, że
rząd Putina nie może przegrać w sądzie" - zaznaczył Margulow.
Michaił Krejndlin, rosyjski prawnik Greenpeace i ekspert w sprawach
obszarów chronionych, powiedział radiu "Echo Moskwy", że organizacja
zamierza ponownie się odwoływać.
Wcześniej w tym tygodniu informował on, że kombinat, zamknięty w
październiku 2008 roku, częściowo uruchomiono 21 maja.
Obrońcy środowiska twierdzą, że fabryka będzie mogła w dalszym ciągu
odprowadzać ścieki do jeziora Bajkał i składować oraz spalać odpady na
brzegu. W jeziorze żyje 1500 gatunków zwierząt i roślin.
Bajkalski Kombinat Celulozowo-Papierniczy kontrolowany jest przez
zaprzyjaźnionego z Kremlem oligarchę Olega Deripaskę. Rząd ma 49 procent
akcji kombinatu.
W ubiegłym miesiącu prezydent Dmitrij Miedwiediew skrytykował rząd za
zepchnięcie ochrony środowiska na margines zadań gabinetu i zapowiedział,
że przywróci należną jej rangę. Na początku czerwca prezydent powiedział,
że sprawa ponownego otwarcia kombinatu nad Bajkałem nie jest jeszcze
przesądzona.
Bajkał jest wpisany na listę światowego dziedzictwa przyrody UNESCO.
(PAP)
W Szwecji powstaną reaktory atomowe
Szwedzki jednoizbowy parlament Riksdag zezwolił na budowę nowych
reaktorów atomowych, co oznacza zniesienie wprowadzonego 30 lat temu
drogą referendum zakazu inwestowania w energetykę jądrową.
Za ustawą opowiedziało się 174 posłów, przeciw było 170, a dwóch
wstrzymało się od głosu.
Na mocy uchwalonej ustawy nowe reaktory jądrowe będą mogły powstawać
tylko dla zastępowania dziesięciu obecnie istniejących. Nie określono
jednak ich maksymalnej mocy, dzięki czemu produkcja energii nuklearnej
może zostać zwiększona.
Jednocześnie zaostrzono przepisy dotyczące bezpieczeństwa tak, aby za
skutki ewentualnych awarii w całości odpowiadał właściciel siłowni. W
przypadku budowy nowych reaktorów firmy nie będą mogły też liczyć na
dotacje z budżetu państwa.
Nowe regulacje mają obowiązywać od 1 stycznia 2011 roku.
Nowa ustawa budzi w Szwecji ogromne kontrowersje. Międzynarodowa
organizacja ekologiczna Greenpeace po raz kolejny protestowała przed
gmachem parlamentu. Przeciwna energii atomowej czerwono-zielona opozycja
(Socjaldemokracja, Partia Lewicy oraz Zieloni) zapowiada powrót do
starych przepisów, jeśli wygra jesienne wybory parlamentarne.
Podczas gorącej debaty, która trwała niemal cały dzień, koalicyjni
posłowie wielokrotnie powoływali się na polskie plany budowy elektrowni
atomowej, uzasadniając w ten sposób konieczność inwestowania w
energetykę jądrową w Szwecji.
Obecnie około 45% wytwarzanego w Szwecji prądu pochodzi z elektrowni
atomowych.
Daniel Zyśk (PAP)
Naukowcy: gotujcie ziemniaki zanim zrobicie z nich baterie
Tania bateria, której źródłem energii są gotowane ziemniaki może
rozpowszechnić się w krajach najbiedniejszych. Takiego zdania są
wynalazcy z Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie.
Bateria ma cynkowe i miedziane elektrody. Między nimi znajduje się
plaster ziemniaka. Naukowcy odkryli, że ugotowanie bulwy zwiększa ilość
otrzymywanej elektryczności nawet dziesięciokrotnie, w porównaniu z
surowymi ziemniakami.
Kartoflane baterie są 50 razy tańsze od tradycyjnych, dostępnych w
sklepach. Działają przez kilka dni, a nawet kilka tygodni. Według
izraelskich i amerykańskich naukowców takie ogniwa mogą przydać się w
tych rejonach świata, gdzie infrastruktura elektryczna nie istnieje.
Ziemniaki są uprawiane w 130 krajach w różnych strefach klimatycznych,
są więc dostępne przez cały rok.
(IAR)
Korea Płd. i Stany Zjednoczone zacieśniają współpracę
Wysocy rangą dyplomaci obu państw spotkali się w Seulu. Porozumienie
dotyczy między innymi sprawy zatopienia południowokoreańskiego okrętu
wojennego w marcu tego roku, niedaleko granicy z Koreą Północną.
(APTN)
Polak odnowił kościół na ślub księżniczki
Polski konserwator Lech Chwilczyński, znany z prac w katedrze na Wawelu,
uczestniczył w renowacji sztokholmskiej katedry Storkyrkan, w której w
sobotę następczyni szwedzkiego tronu księżniczka Wiktoria weźmie ślub z
"człowiekiem z ludu" Danielem Westlingiem.
Lech Chwilczyński mówił skromnie, że jego rolą w Storkyrkan było głównie
"oczyszczenie i odkurzenie" zabytkowych powierzchni. - Rzeczywiście
pracy było dużo, tak dokładnie kościół nie był sprzątany od lat -
powiedział.
Najtrudniejszym zdaniem dla konserwatora było przywrócenie dawnej
świetności poczerniałym od upływu czasu srebrnym elementom ołtarza oraz
odnowienie pozłacanej rzeźby świętego Jerzego walczącego ze smokiem.
Zakres prac, jakie zostały przeprowadzone w katedrze, obejmował też
poprawienie wyglądu malowideł i fresków, polerowanie posadzki,
sklepienia oraz kamiennych tablic. Zadbano też o stolarkę, w tym o tron
królewski. Usunięto kilogramy kurzu i sadzy.
Nieprzypadkowo Szwedzi poprosili o pomoc polskiego konserwatora.
Chwilczyński ma spore doświadczenie w odświeżaniu najcenniejszych
zabytków Krakowa, katedry na Wawelu oraz kościoła Mariackiego. W
Sztokholmie liczyła się nie tylko precyzja, ale też szybkie tempo prac.
- W ciągu trzech miesięcy udało nam się sprawić, że wnętrze kościoła
nareszcie lśni. Wszystko po to, aby 19 czerwca ślub księżniczki Wiktorii
miał wyjątkową oprawę - mówi konserwator Urban Ullenius, który
nadzorował renowację Storkyrkan.
Oprócz Chwilczyńskiego we wnętrzach katedry pracowało pięciu innych
specjalistów.
W sobotę na ślub szwedzkiej następczyni tronu księżniczki Wiktorii z
Danielem Westlingiem do sztokholmskiej katedry zjadą rodziny królewskie
z całego świata.
Storkyrkan, to najważniejsza świątynia na Starym Mieście w Sztokholmie.
Sąsiaduje z Pałacem Królewskim oraz budynkiem Muzeum Noblowskiego. To
właśnie w Storkyrkan odbywają się koronacje szwedzkich królów, tu ślub
wziął ojciec Wiktorii, Karol XVI Gustaw. Historia Storkyrkan sięga XIII
wieku, obecny kształt kościoła pochodzi z XVIII wieku.
Daniel Zyśk (PAP)