zapisz
Się Na Naszą listę |
Proszę
kliknąć na ten link aby dotrzeć do formularza gdzie można zapisać się
na listę dystrybucyjną i w przyszłości otrzymywać biuletyn bezpośrednio od nas.
Aby zapisać się szybko bez wypełniania formularza, proszę wysłać
E-mail bez
żadnego tekstu poprzez kliknięcie tego
linku.
| |
Przyłącz się |
Jeśli masz jakieś informacje
dotyczące polskich wydarzeń i chciałbyś albo chciałabyś podzielić się nimi z
naszymi czytelnikami, to prześlij je do
nas. Mile
widziane są wywiady, felietony, zdjęcia i poezja. Proszę informować
nas o wszystkich
wydarzeniach polonijnych. | |
Promuj polonię |
Każdy z nas może się przyczynić do promowania Polonii w
Winnipegu w bardzo prosty sposób. Mój apel jest aby dodać dwie
linie do waszej stopki (signature) aby zacząć promować Polonijne
wydarzenia w Winnipegu kiedykolwiek wysyłamy maila.
Tutaj są instrukcje jak dodać stopkę używając Outlook Express.
Kliknij Tools-->Options -->
Signatures
Zaznacz poprzez kliknięcie Checkbox
gdzie pisze
Add signature to all outgoing messages
W pole gdzie jest napisane Edit Signature proszę wpisać.
albo
Po tym kliknij Apply
I to wszystko. Od tej pory będziemy promować polskie wydarzanie w
Winnipegu automatycznie kiedy wyślemy maila do kogoś. Wszystkie programy
mailowe mają taką opcję tzw. signature i sposób jej dodania
będzie bardzo podobny do tego co opisałem dla Outlook Express | |
|
Polonijny
Biuletyn Informacyjny w Winnipegu |
Przez boje, przez znoje, przez
trud-kombatanckie losy
Kazimierz Patalas
INDEX
WŁADYSŁAW OLEJNICZAK
|
|
Władysław Olejniczak
WSPOMNIENIA
Spisane
w październiku 1986 i maju 1989 roku
|
|
|
Urodziłem się w 1917-tym roku w powiecie
kościańskim, w okolicach Czempina, w województwie poznańskim. Służbę
wojskową rozpocząłem wcześnie, bo mając 18 lat, zgłosiłem się jako ochotnik
do 68-go pułku piechoty, II-giego batalionu wyszkolenia Korpusu Ochrony
Pogranicza (KOP). Wysłano mnie na 5-
cio miesięczną szkołę podoficerską. Po skończeniu tej szkoły w stopniu
kaprala otrzymałem przydział do Jarocina do szkolenia rekrutów. Wkrótce
wysłano mnie do podoficerskiej szkoły zawodowej do Pleszewa, do 70-tego
pułku piechoty na 5-cio miesięczny kurs. Po jego skończeniu otrzymałem awans
na podoficera zawodowego, nadterminowego.
W 1938 -ym roku czuło się, że wojna wisi w powietrzu. Wiosną 1939-go
przydzielono mnie do specjalnego batalionu. Wysłano nas w Karpaty, do
Delatyna pow. Nadwórna. Dyscyplina została zaostrzona. Np.. nie wolno było
wychodzić pojedynczo do miasta. W maju odkomenderowano nas do Nowego Miasta
nad Wartą i na prawym brzegu rzeki budowaliśmy umocnienia polowe. 1-go
sierpnia wróciliśmy do garnizonu, do Jarocina. Dostałem przydział do
kompanii ciężkich karabinów maszynowych. 22-go sierpnia dowódca garnizonu
zapowiedział tajną mobilizację. Przekazano nam specjalne książeczki
czynności z dokładnymi instrukcjami. Przydzielono mnie do taborów
składających się z 9-ciu wozów. Wieczorem kompania była skompletowana.
Wydano ostrą amunicję. Ruszyliśmy do Nowego Miasta, gdzie poprzednio
budowałem schrony. Rozpoczęła się wojna. Zaczęliśmy się wycofywać po linii
Pyzdry, Zagórów, Konin, Koło. To ostatnie było już zbombardowane w
pierwszych dniach wojny. Przeszliśmy jeszcze przez zbombardowany most w
kierunku Iłowa. Błyskawicznie atakujące niemieckie oddziały wyprzedziły nas
i
otoczyły. 17-go września otrzymałem pierwszy chrzest bojowy. Byliśmy pod
ogniem przez 5 godzin i straciliśmy 5 wozów taborowych. 18-go września w
nocy przeszliśmy brodem rzek“ Bzur“ w kierunku Puszczy Kampinoskiej. Aby się
tam dostać musieliśmy się przedrzeć przez linię niemiecką. Okopaliśmy się na
skraju Puszczy. Pobudowaliśmy schrony. Utrzymaliśmy się na tej linii przez 1
dzień. Parlamentariusze niemieccy zażądali naszego wycofania, jednak nasz
dowódca postanowił bronić linii. Przez 3 godziny artyleria niemiecka
ostrzeliwała nas systematycznie, ale byliśmy dobrze okopani i nie
ponieśliśmy wielkich strat. Po artyleryjskim przygotowaniu ruszyły czołgi i
piechota niemiecka. Bezpośrednim ogniem z działka ppanc. zniszczyliśmy dwa
czołgi niemieckie. W nocy przyszedł rozkaz wycofania, a 23 września dostałem
się do niewoli w grupie 18-tu żołnierzy. Zarządzenie dowództwa polecało, aby
iść do niewoli w
średniej wielkości grupach. Odebrali nam broń i odprowadzili na tyły. Dali
nam porcję ryżu. Traktowano nas zgodnie z konwencją. Zawieźli nas do
Sochaczewa, gdzie było większe zgrupowanie i dalej, na duży stadion do
Żyrardowa. Dostaliśmy po dwa bochenki chleba, załadowali do wagonów
towarowych i przez dwa dni wieźli do Ostrowa Wielkopolskiego. Tam
wysortowali ludzi z Pomorza i Śląska, resztę powieźli do Krotoszyna i
stamtąd już do Niemiec pod holenderska
granicę. Dostałem się do "Stalag"u 6C. Jedna kompania przypadała na 1 barak.
Przeprowadzano dezynfekcję. Wyżywienie było raczej słabe. Sporządzono
ewidencje według zawodów i zależnie od tego wysyłano do pracy. Zgłosiłem się
do pracy do gospodarza. Przekazano mnie do tzw.. "Kommando", na które
składało się 60 jeńców. W niedzielę nakazali ćwiczenia, musztrę i śpiew do
marszu. Śpiewaliśmy oczywiście polskie piosenki wojskowe. Codziennie
rozprowadzali nas do poszczególnych gospodarstw, rozrzuconych po 6 -ciu
wioskach.
Warunki pracy na gospodarstwie były znośne i dobrze nas karmili. Miałem
wtedy 22 lata. Po zakończeniu kampanii francuskiej przysłano na nasze
miejsce jeńców francuskich, a nas przesunięto na inne gospodarstwa. Na tym
gospodarstwie poznałem młodą, 15-to letnią dziewczynę ze Śląska, która
później została moją żoną.
Do końca wojny pozostałem w tym samym gospodarstwie. Moja przyszła żona
została przeniesiona do innego gospodarstwa odległego o 18 km. Nasze
spotkania zostały w ten sposób utrudnione, ale pozostawała jeszcze poczta.
Nadszedł oczekiwany przez wszystkich koniec wojny. Oswobodzili nas Anglicy.
Zmieniły się role. Niemcy musieli spać w piwnicy gospodarstwa, a nas Anglicy
traktowali jako sprzymierzeńców. Rozpoczęła się organizacja obozów byłych
jeńców wojennych. Anglicy dali mi motocykl z oficjalnymi dokumentami oraz
benzyną. Wykorzystałem go na dojazd do gospodarstwa, w którym pracowała
moja, już wtedy, narzeczona. Zgłosiłem się do pomocy w amerykańskim szpitalu
polowym. Postanowiliśmy z Nelli wziąć ślub 3- go czerwca. Potem zabrano nas,
już razem, do obozu byłych jeńców wojennych w Fallengoster.
Nie miałem problemów z podjęciem decyzji, że do Polski nie wracamy. Na
terenie Niemiec zawiązało się Stowarzyszenie Polskich Kombatantów, do
którego od początku wstąpiłem. W obozie zawiązała się kompania gimnazjalna i
mnie mianowano jej szefem. Wszyscy chętni do kontynuowania wykształcenia
mogli korzystać z oferowanych kursów. Początkowo myśleliśmy, aby pozostać w
jednym z krajów na zachodzie Europy. Kanada nie przyjmowała jeszcze w tym
czasie małżeństw. W 1947-ym roku odebrano mi polskie obywatelstwo.
Dopiero w 1949-ym roku zdecydowałem się pojechać sam do Kanady. Żona Nelli
oraz dzieci, które urodziły się w międzyczasie, pozostały w Niemczech.
Sprowadziłem ich do Kanady po jedenastu miesiącach.
Przyjęto mnie do Kanady na kontrakt do prac na farmie. Pracowałem przy
obróbce buraków w Portage La Prairie, potem przy żniwach na kombajnie. Po
sezonie żniwnym zabrakło pracy i dostałem zwolnienie z kontraktu.
Przeniosłem się więc do miasta i dostałem pracę w Canadian National (CN).
Pracowałem przy zmianie torów kolejowych. Płacono już wtedy 1 dolara na
godzinę. Na zimę
ściągnęliśmy do Winnipegu. Następnie pracowałem znów w CN przy cięciu lodu
na jeziorze, używanego do chłodzenia wagonów. Z pracą nie było łatwo.
Pracowałem krótko w garbarni, potem w Winnipeg Electric Company, Gas
Department. Po trzech miesiącach musiałem z tej pracy zrezygnować, bo miałem
uczulenie na gaz. Przez następny rok byłem zatrudniony w Vulcan Iron, aż do
likwidacji tego przedsiębiorstwa. Wreszcie dostałem pracę w firmie
sprzedającej samochody General Motor, przy Main Street. Pozostawałem w tej
samej firmie przez prawie 33 lata, do emerytury. Szybko opanowałem technikę
malowania samochodów. Zdobyłem sobie uznanie a także i niezłe zarobki,
dochodzące w ostatnich latach do 13 dolarów na godzinę.
Żona po przyjeździe do Kanady pracowała w firmie produkującej kapelusze,
potem w firmie Keleki. Pierwszy dom kupiliśmy w 1954-tym roku, potem
zbudowaliśmy nowy dom w 1967- ym roku.
Wykształciliśmy dzieci, najstarszy Dionizy jest inżynierem mechanikiem i
pracuje w Montrealu w Air Canada. Córka wyszła zamąż i mieszka na wyspie
Vancouver, a najmłodszy syn skończył studia w biologii morza. Trudności z
otrzymaniem pracy spowodowały, że się przekwalifikował i pracuje obecnie w
sprzedaży domów w Vancouver. Z racji pracy syna w Air Canada korzystamy z
wolnych biletów lotniczych i odwiedzamy często dzieci.
Do Stowarzyszenia Polskich Kombatantów wstąpiłem w 1965- tym roku ( nie
licząc pierwszych, wstępnych kontaktów w Niemczech). Przez 10 lat wybierano
mnie do Komisji Rewizyjnej a przez 7 lat byłem jej przewodniczącym. Przez
dwie kadencje pełniłem funkcję prezesa Koła Nr 13. Również moja żona przez
wiele lat pracowała w Kole Pań im. Emilii Plater.
Odwiedzałem trzykrotnie Polskę. Zauważyłem w czasie ostatniego pobytu w
1986-ym roku panujące powszechnie przygnębienie.
Jestem już siedem lat na emeryturze. Pozwala mi to na większe zaangażowanie
w prace społeczną w SPK.
|
|
INDEX
|