Wszystkie sytuacje i zdarzenia są autentyczne. Zmieniono jedynie,
spolszczono imiona i nazwy osób występujących w
opowiadaniu.
Wiatr z południa ciepłym oddechem
otulał uśpione miasto. Było tak ciepło, że nawet leniwym latarniom
nie chciało się świecić. Przez uchylone okno, słychać było wieczorne
szepty ptaków i ciche przekomarzanie innego robactwa. Spokój… I
cisza….Zanim palec zsunął mu się na przycisk z napisem “off””
zdążył pomyśleć, że pięknie byłoby kiedyś obejrzeć film, o czymś
naprawdę normalnym. Wziętym prosto ze scenariusza, które napisze
życie. Nie wydumanym. Nie wymyślonym. To była jego ostatnia myśl. ..
“Off”… Wszystko ucichło. Tchnięty oddechem Morfeusza, za sprawką
tego przechery i birbanta – Bachusa , jego mózg przestał
funkcjonować. Zapadł w próżnie. W nicość..
.Cisza…Cisza…Cisza..I tylko to jego cholerne chrapanie! Jak Batory
na Atlantyku pod pełną parą!
Ostry
dźwięk telefonu wdarł się w ciszę, niczym krzyk ptaka, wołającego o
pomoc, nim ostre kły kota- bandyty zacisną się na jego krtani.
Anastazy otworzył oczy. Za oknem noc, ciemna jak sumienie faszysty.
To
Grześ dzwonił, że właśnie instytucja, gdzie kierownikował Kierownik
Anastazy została zdemolowana przez miłośników Kultury, Wiedzy i
Sztuki. Bo właśnie w takiej instytucji Kierownik był kierownikiem.
I, ze Dyrektor Jan wydał dyspozycje aby natychmiast usunąć skutki
tej miłości do wiedzy a zwłaszcza oświaty, bo nie będzie dobrze, gdy
otoczenie i Świat, oraz miasto dowie się, jakim silnym uczuciem
obywatele, zwłaszcza młodzi, darzą instytucje tego typu. A poza tym
Dyrektor Jan także jedzie na miejsce zbrodni aby wziąć sprawę w
swoje i policji ręce.
Anastazy zjawił się dokładnie w tym samym momencie co cała Wielka
Dyrekcja. Zaczęto usuwać skutki. Powybijane szyby z pomieszczeń
księgozbiorów, zdemolowane do spodu biura dyrekcji i sekretariaty.
Po komputerach, faksach i innych urządzeniach pozostało jedynie
wspomnienie. Wszystko wyglądało jak z filmu o bombardowaniu
Sarajewa przez przyjazne samoloty amerykańskie, zaprowadzające ład i
porządek w rejonach wyznaczonych.
Wszyscy ruszyli do sprzątania. Grześ, Basia- także wyrwana ze snu-
i Anastazy.
“Telewizja jedzie”- mruknął Dyrektor Jan lekko zdziwiony, bo pora
była raczej późna.
W
oczach Anastazego rozbłysła iskierka nadziei, że właśnie teraz…że
tu...że to jest ten moment.
“O! To
będę gwiazdą Telewizji”” zażartował.
“Tak.
I to będzie twój ostatni dzień pracy w tej instytucji”- z szerokim
uśmiechem zripostował Dyrektor Jan. “Żadnych wywiadów, żadnych
informacji... nic nie wiecie”- padł rozkaz.
Zdziwił się Anastazy. Wszak żył w kraju gdzie wolność słowa, myśli
... a także przemieszczania się…Podzielił się swoimi wątpliwościami
z Basią. Basia jednakże nie podzielała wątpliwości swojego
kierownika.
“To
kwestia, czy chcesz głosić prawdę, skorzystać z prawa do
“przemieszczania się” i być zgodny ze swoim sumieniem... czy też
doczekać emerytury... dziadowskiej, jak wszystko dookoła, ale zawsze
– emerytury." -rozświetliła mu świetlaną przyszłość. A Basia
wiedziała co mówi, bowiem żyła w tym kraju już od urodzenia.
Pracowali w pocie czoła i nadgodzin. Wreszcie sukces został
osiągnięty. Jak zawsze! Z wyjątkiem pustych okiennych oczodołów
wszystko wyglądało cacy. Okiennice szybko zabito dechami. Przyjedzie
jutro firma i szybko wstawi nowe. Jutro. Teraz nie ma się co
martwić. Jutro będzie nowy dzień, a nowy dzień stwarza nowe szanse!
Odbiło mu się nie strawionym do końca alkoholem “. Pić… wody
jakiejś-to była teraz jego główna myśl.
Wrócił
Anastazy do domu. Wsunął się pod ciepłą kołderkę. Przytulił do
lepszej części ciała, swojej kochanej od lat żony. Za oknem ptaki
rozpoczęły od nowa swoje dyskusje…robactwo zaczynało kłócić się
miedzy sobą. Zdążył pomyśleć jeszcze, jak dobrze byłoby kiedyś…w
przyszłości… może się uda…bardziej…godniej...gdzie…jak…Równy,
miarowy oddech wypełnił pomieszczenie.
Za
oknem wstawał świt...
Artur C.