Copyright ©
Polonijny Link Winnipegu
Kopiowanie w całości jest dozwolone
bez zgody redakcji pod warunkiem nie dokonywania zmian w
dokumencie.
14 października 2010 | <<< Nr 148 >>> |
W tym numerze | ||||||||||||||
|
||||||||||||||
Od Redakcji | ||||||||||||||
Do Redakcji | ||||||||||||||
Wydarzenia warte odnotowania | ||||||||||||||
Podcast o bohaterstwie polskich lotników z Dywizjonu 303 | ||||||||||||||
Humor | ||||||||||||||
Wiadomości z Polski | ||||||||||||||
Porady Agnieszki | ||||||||||||||
Ciekawostki - Ci mieli szczęście | ||||||||||||||
Strona Polonijna w Toronto | ||||||||||||||
Upadek światowego systemu monetarnego cz 22 | ||||||||||||||
Felieton Jacka Ostrowskiego | ||||||||||||||
Manitoba - Październik w fotografii | ||||||||||||||
"Medusa"- książka Jacka Ostrowskiego | ||||||||||||||
Polki w świecie- Aneta Prasał-Wiśniewska | ||||||||||||||
Kalendarz Wydarzeń | ||||||||||||||
Ogłoszenia | ||||||||||||||
Polsat Centre | ||||||||||||||
Kącik Nieruchomości | ||||||||||||||
|
||||||||||||||
Od Redakcji |
Tworzenie się nowego porządku świata.
Temat o podobnym tytule jest dyskutowany
obszernie na forach internetowych i w
alternatywnych mediach, jednak to nie jest
ten sam temat o którym ja chcę pisać. Jeśli
usłyszymy o nowym porządku świata, zazwyczaj
kojarzy się to z przejmowaniem kontroli nad
światem prze małą grupkę ludzi pochodzącej z
kręgów elitarnych, tzw. oligarchów.
Więc w następnych tygodniach, miesiącach,
kto wie może latach będę poruszał
następujące tematy.
3. UFO. Dziś już Watykan potwierdza
istnienie cywilizacji pozaziemskich, ONZ
wybrało swojego ambasadora do pierwszego
kontaktu z przybyszami z poza ziemi i kilku
wysokiej rangi wojskowych Amerykańskich
zeznało że podczas ich służby, UFO rozbroiło
pociski atomowe bez fizycznego kontaktu z
nimi.
4. Zbliżenie się nauki i wartości
spirytualnych do punktu gdzie obydwie
zaczynają się potwierdzać nawzajem. Tzw.
Teoria Stringów, potrzebuj dziś 11
przestrzeni do opisania wszystkich
zależności w naszym wszechświecie a
mechanika kwantowa stwierdza że eksperyment
jest tylko obserwowalny ponieważ istnieje
obserwator. Ten sam eksperyment może mieć
inne wyniki w zależności od tego kto go
przeprowadza i jakie ma oczekiwania od tego
eksperymentu. To znaczy że zjawiska i prawa
są odkrywane tak jak to przewidują badacze.
Krótko mówiąc nasze myślenie (świadomość) ma
wpływ na eksperyment.
6. Naukowo potwierdzone korekcje odnośnie
korzeni naszego pochodzenia, naszej
prawdziwej historii jak też nowe odkrycia,
które mają rewolucyjny charakter jeśli
weźmiemy pod uwagę że zadają one kłam temu co
uczy się dzisiaj w szkołach.
Wyżej wymienione tematy będę rozwijał i
starał poprzeć wiarygodnymi źródłami i
publikacjami aby pokazać że społeczeństwo
nasze jest obecnie na zakręcie do lepszej
przyszłości. Przyszłości w której pogoń za
pieniądzem będzie wyeliminowana,
niewolnictwo jakie obecnie serwuje nam
system finansowy zostanie zniesione, a
ludzkość zacznie współpracować w celu
wspólnych osiągnięć i stanie się
społeczeństwem intergalaktycznym. Bogdan Fiedur |
Do Redakcji |
Z okazji 100. rocznicy powstania Głosu Polek, gazety wychodzącej przy Związku Polek w Ameryce, w dniach 22, 23, 24 października, serdecznie zapraszamy na trzydniową “celebrację kobiet”. Wszystkie imprezy tego niecodziennego przedsięwzięcia odbywać się będą w sali-galerii mieszczącej się w budynku głównej siedziby Związku Polek w Ameryce, pod adresem: 6643 N. Northwest Hwy., Lower Level, Chicago, Illinois, 60631. Oto szczegółowy plan imprezy: Piątek, 22 października Godziny 17:30 – 21:00; otwarcie wystawy sztuki zatytułowanej “Po prostu kobieta”(malarstwo, rzeźba, fotografika), około godziny 19:00 wyświetlenie film dokumentalnego Agnieszki Ziemackiej-Masters poświeconego twórczości Magdaleny Abakanowicz, zatytułowanego “Agora”. Wystawa zorganizowana została przez grupę arystów ArtPo zrzeszoną przy ZPwA. Sobota, 23 października Godziny 12:00 – 15:00 – forum kobiet przedstawi dyskusję panelową na temat “Rola kobiety we współczesnym świecie”. Całość przygotowana i prowadzona przez Krystynę Łukawską. Uczestniczkami panelu dyskusyjnego będą: Anna Barauskas-Makowska, Anna Dominov, Barbara Hansdorfer, Barbara Maksymiuk, Maria Piergies, Lidia Rozmus, Ewa Uszpolewicz.Godzina 16:00 – 17:15 “W podróży: Kraków – Chicago – Kamakura”, spotkanie z Lidią Rozmus i jej twórczością (haiku, sumi-e, haiga i haibun). Godzina 19:00 – “Maria Konopnicka – niezwykła kobieta i poetka”wieczór poetycki w reżyserii Elżbiety Kochanowskiej-Michalik, a poświęcony członkini honorowej Związku Polek w Ameryce – Marii Konopnickiej. Wystąpią: Julitta Mroczkowska, Stanisław Wojciech Malec, Elżbieta Kochanowska-Michalik, przy fortepianie Jadwiga Niesiołowska. Wstęp na wieczór poetycki – $10. Niedziela, 24 pażdziernika Godzina 12:00 – “Kobieta w roli matki. Czy macierzyństwo oznacza rezygnację z siebie?” Spotkanie prowadzi psycholog Krystyna Łukawska.Godzina 13:15 – 14:45 – Centrum odchudzania i kontroli wagi – spotkanie z Katarzyną Pasternicki z VitalidexGodzina 15:00 – “Samorealizacja w życiu kobiety – dyskusja o nas samych” – Spotkanie będzie prowadzone przez psychologów, Grażynę Nawakowski i Martę PereyraGodzina 16:15 – Spotkanie ze stomatologiem Dr Agnieszką HorvathPo więcej informacji proszę dzwonić do Lidii Rozmus; tel 847-549-9205.
Polsat Center - Wysyłka paczek
|
|||||
WSPÓŁCZESNA ARCHITEKTURA WARSZAWY
18 – 24 Października 2010 – Metro Hall Rotunda
Z okazji 20-tej rocznicy podpisania Porozumienia o przyjaźni między miastami – Toronto i Warszawą w dniach 18 – 24 października w Metro Hall Rotunda w Toronto zostanie zaprezentowana wystawa „Współczesna Architektura Warszawy” prezentującą nowoczesne obiekty architektoniczne w stolicy Polski. Ekspozycja przedstawia fotografie 20 różnych budynków nagrodzonych w konkursach, głównie w konkursie „Życie w Architekturze” organizowanym przez władze miasta Warszawy i redakcję magazynu „Architektura – Murator”. Prezentowane obiekty nie pozostawiają żadnego widza obojętnym. Niektóre wywołują podziw, a inne stają się elementem w dyskusji. Wiodącym motywem wystawy są, intrygujące graficznie, zdjęcia szczegółu prezentowanego obiektu. Ponadto na planszach zamieszczone są zdjęcia całego obiektu i charakterystyczne rysunki konstrukcyjne oraz informacje konstrukcyjne. Wystawa była prezentowana w wielu miastach Europy tj. Budapeszcie, Rydze, Berlinie, Monachium, Warszawie, a także w Stanach Zjednoczonych w Chicago. Prezentacja w Toronto została zorganizowana przez Konsulat Generalny RP w Toronto przy współpracy z Towarzystwem Przyjaźni Toronto - Warszawa.
Czas i miejsce wystawy:
18 – 24 października 2010 r.
Metro Hall Rotunda
55 John Street, Toronto
Godziny otwarcia:
· poniedziałek-piątek – 7.30-21.30 · sobota-niedziela - 8.00-18.00
Uroczyste otwarcie wystawy:
19 października 2010 r. (wtorek)
godz. 19.00
Konsulat Generalny RP w Toronto:
Jedną z funkcji polskiej placówki konsularnej jest promowanie kultury polskiej oraz budowanie pozytywnego wizerunku Polski poza granicami kraju poprzez organizowanie projektów na terenie okręgu konsularnego. Informacje o aktualnie organizowanych wydarzeniach przez KG RP w Toronto można znaleźć na stronie http://www.torontokg.polemb.net/ zakładka: Wydarzenia.
Towarzystwo Przyjaźni Toronto – Warszawa: Porozumienie o przyjaźni między miastami Toronto i Warszawą zostało podpisane 24 września 1990 roku. Umowa dotyczy współpracy w zakresie handlu, przemysłu, nauki, kultury i zarządzania. Towarzystwo działa na rzecz rozwoju wzajemnych relacji pomiędzy Toronto i Warszawą poprzez organizację i wpieranie projektów w obu miastach bliźniaczych. http://torontowarsaw.com/index.html
Forum Edukacyjne dla Małych i Średnich Przedsiębiorstw
Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości
zaprasza na Forum Edukacyjne
Janina Fialkowska is one of
Canada’s most talented pianists playing today. A brilliant
technician, she specializes in the music of Polish conductor
Chopin.
“He was the man who understood the keyboard perhaps better than any other. Chopin, I love his music. I feel that I understand his music,” says Ms. Fialkowska. “I think the Chopin thing was from the beginning. From the very beginning. I think when your name ends with S-K-A or S-K-I, you hardly have a choice really.” To get a special group discount on tickets in any section of the Centennial Concert Hall to Fialkowska Plays Chopin on Oct. 29 or Oct. 30 – or if you have any questions – please contact Sarah at 949-3967, or respond to this email. To see Janina Fialkowska play Chopin’s Nocturne in B major, see the following video: http://www.youtube.com/watch?v=jo2gyIuBaMQ To see the Janina Fialkowska interviews in which she speaks about her history in piano and her Polish heritage, check out the following links: Part 1: http://www.youtube.com/watch?v=mbKKm1rHrA8&feature=related
Sarah Lund,
Group Sales Associate
p.
(204) 949-3967
f. (204) 956-4271
|
Wydarzenia warte odonotwania | ||||||||||||
|
Podcast o bohaterstwie polskich lotników z Dywizjonu 303 | ||
|
Wiadomości z Polski | ||||
|
PORADY AGNIESZKI | ||
|
Humor |
|
S P O N S O R |
Ciekawostki | ||
|
Strona Polonijna w Toronto | ||
|
Upadek światowego systemu monetarnego cz. 22 |
Dolar spadł do najniższego poziomu od 15 lat
w stosunku do japońskiego jena.
Rozmowy na
temat skandalu hipotecznego w USA
|
S P O N S O R |
Felieton Jacka Ostrowskiego
Kończ posłanko
Sobecka , wstydu
oszczędź. |
Manitoba- Październik w fotografii |
Fot. Bogdan Fiedur |
"Medusa"- książka Jacka Ostrowskiego |
"MEDUSA" to książka autorstwa
Jacka Ostrowskiego, którą we
fragmentach publikować będziemy na
stronach polishwinnipeg.com
- Szefie ktoś
nadlatuje –
krzyknął pilot
do Hendersona.
- Kto nadlatuje? – był wściekły, że odrywają go od obserwacji uciekinierów. Wreszcie ich miał, a to było najgorsze polowanie w jego życiu, nigdy nie przypuszczał, że może komuś tak sprzyjać szczęście, to było nieprawdopodobne. Jednak teraz wszystko się odwróciło, usiekinierzy zagonieni pod wielką granitową ścianę stali zastraszeni, skazani na jego łaskę, czy niełaskę. Przechylił się w kierunku przedniej szyby i Inie wierzył temu, co widział. W szybkim tempie nadlatywały dwa helikoptery bojowe, a ich szyk i ostrzegawcza seria z karabinu maszynowego nie wróżyły nic dobrego. - Spytaj się, kto to i żeby się stąd wynosili – ryknął do pilota. - Oni każą nam się wynosić – po chwili lotnik przekazał odpowiedź dowódcy zbliżających się maszyn. - Kto nimi dowodzi? – pułkownik już prawie zapomniał o zbiegach, ktoś bowiem chyba wchodził mu w szkodę, ktoś pewnie chciał zebrać laury za jego ciężką robotę. - Generał Albin! – usłyszał odpowiedź, która wszystko tłumaczyła. Cały czas, jak cień wlókł się za nim, podpatrywał jego osiągnięcia, jego pościg, jego pomysły i teraz chce wszystko zgarnąć dla siebie, łobuz! - Powiedz mu, żeby się wynosił – wydarł się nie kryjąc wściekłości . – my nie odpuszczamy! - Ok! Wrócił do obserwacji uciekinierów i aby przyspieszyć operację postanowił wysłać desant, żeby ująć i przetransportować na pokład swoją zdobycz. - Przygotować się – rozkazał załodze – macie ująć tych facetów, a resztę..- tu chwilę zawahał się – a resztę zlikwidować. - Pułkowniku! – krzyknął pilot – musimy uciekać, oni nas strącają do wody! - Kto? – Henderson podsunął się do pilota – Kto? Przecież nikogo nie widać? - Są nad nami i próbują płozami uderzyć w nasze wirniki - lotnik wskazał palcem w górę. Tuż nad nimi wisiał helikopter i wolno schodził w dół. - Ewakuacja! – ryknął do mikrofonu – Wycofujemy się i to już. Silniki zawyły na najwyższych obrotach i maszyny w pośpiechu zaczęły uciekać na boki przed prześladowcami. Przebrnęliśmy może trzydzieści metrów, kiedy zmroził nas odgłos serii z karabinu maszynowego. Wszyscy odruchowo przywarli do ziemi, a właściwie do skały, ale nie usłyszeliśmy odgłosu padających kul . Spojrzeliśmy w górę i osłupieliśmy ze zdziwienia. Nad naszymi wrogami zawisły dwa następne helikoptery i wolno schodząc w dół próbowały zniszczyć ekipę Hendersona brutalnie spychając jego maszyny do wody. Pułkownik nie miał wyjścia i musiał czmychać przed nacierającym przeciwnikiem. Kto to był? Następny wróg, czy przyjaciel? Raczej ten pierwszy, przyjaciół nie mieliśmy. - Szybciej – ponaglałem – już niedaleko, błagam wytrzymajcie, jeszcze tylko dziesięć metrów! Nagle stanęliśmy wszyscy przed szarą pionową skałą i co dalej? Patrzyli się na mnie, ja ich tu przyprowadziłem, zaufali mi, mojemu przeczuciu, mojej misji. Dwa nowe potężne helikoptery wisiały nad Czarnym Stawem i byliśmy obserwowani. - No! – Dieter patrzył na mnie błagalnym wzrokiem – wymyśl coś, nie chcę wrócić na tę cholerną wyspę, już wole zginąć. Skup się! - Nic nie czuję! – jęknąłem – Nic, kompletnie nic, wiem , że to tu, wiem że coś muszę zrobić, ale nie wiem co? - Spokojnie! – John widział panikę w moich oczach – Skoro coś nas tu przywiodło to nie po to, byśmy zginęli, musi być jakieś rozwiązanie. - Tak, ale nie wiem jakie! - Niemiec podszedł do skały i zaczął ją opukiwać. - Lita skała - stwierdził po chwili. – Nie do sforsowania, a może to nie tu, może dalej? - Nie! To tu na pewno – krzyknąłem do niego – Coś źle robimy, to musi być coś inaczej. - Ale jak? - Posłuchajcie! – ryknął ktoś przez megafon – Weźcie kobiety i dziecko w środek, a sami chwyćcie się za ręce. Spieszcie się, długo nie mogę was bronić. - Kto to ? – Zszokowani spojrzeliśmy po sobie – Kto nam pomaga i dlaczego? Kim jest tajemniczy wybawiciel ? - Szybciej! – krzyczał nieznajomy – Macie mało czasu, uciekajcie! - Dobra! – zwróciłem się do moich towarzyszy – Dziewczyny do środka i ty Bartek także! Zbiliśmy się w ciasną grupę i tak, jak kazał głos z megafonu chwyciliśmy się za ręce. - Cholera! –jęczał pułkownik – jakim prawem zgarnął mi moją zdobycz? - Połącz mnie szybko z Centralą – ryknął do swojego adiutanta – ale natychmiast. Cały czas krążył nad Morskim Okiem obserwując z dala przeciwnika. - Jest połączenie – podkomendny podał mu telefon. - Tu Henderson – krzyczał w słuchawkę – miałem już ich, ale wtrącił się Albin i musiałem odpuścić. - Co? Nie słyszycie? Mówię, że Albin, generał Albin! – dosłownie darł się. - Jak to? Albin jest na emeryturze? To co on tu robi? – zatkało go z wrażenia – Czyli mogę odebrać moją zdobycz siłą? - Rozkaz! – krzyknął z zapałem i natychmiast skończył rozmowę. Ale teraz mu dokopię, zobaczy , kto tu lepszy! - Przygotujcie rakiety powietrze – powietrze – rozkazał – namierzcie tamtych i zniszczcie cel. - Mamy zniszczyć maszyny generała? – upewniał się pilot. - To nie generał, to ktoś się pod niego podszywa – Henderson udał źle poinformowanego, przecież dobrze wiedział , że tam w powietrzu jest Albin i że teraz dokopie legendzie sił specjalnych, taki miły akcent na zakończenie służby. - Jesteśmy gotowi, cel namierzony – zameldował lotnik. - Odpalać! – syknął przez zęby pułkownik. Odrzut startujących rakiet wstrząsnął maszyną, ale to nie zrobiło żadnego wrażenia, wszyscy w skupieniu obserwowali małe wrzecionowate pojemniki niosące śmierć załogom tamtych helikopterów. Tamci za późno zobaczyli zagrożenie, próby uników nie przyniosły rezultatu, dwie potężne eksplozje wstrząsnęły okolicą i dwie kule ognia pochłonęły wody Czarnego Stawu.. - Yes, yes, yes ! – dowódca nie krył radości – lecimy teraz po nasze owieczki. Nie minęły dwie minuty, a był nad Czarnym Stawem, ale tak jak po zestrzelonych maszynach tak i po uciekinierach nie było żadnego śladu. Przepadl,i jak kamień w wodzie. - Co jest? – dziwił się – nie mogli uciec, bo nie ma takiej możliwości. Czyżby zginęli razem z tamtymi? Nie widzieliśmy żeby wysadzano jakiś desant, co tu się wydarzyło? Rozejrzał się po okolicy szukając jakiś świadków, ale wszystkie te wydarzenia przegoniły turystów bardzo skutecznie, bo nawet Morskie Oko opuszczano w panice. - Cholera, wracamy – jęknął załamany – wszystko na nic , te karkołomne pościgi, te nieprzespane noce, cała ta gigantyczna akcja została spieprzona i to właściwie przez Albina. Gdyby nie jego chęć wykazania się, to teraz wiózłbym zbiegów , a za kilka dni leżałbym na Hawajach w otoczeniu miłych hostess i popijał zimne egzotyczne trunki. Teraz zamiast tego czeka mnie dochodzenie, pisanie kilometrowych raportów i mnóstwo kretyńskich pytań, a emerytura wisi na włosku. Diabli nadali taką robotę i jedyna pociecha w tym, że dokopałem temu dupkowi, generałowi. Jak tylko chwyciliśmy się za ręce poczułem niesamowite odrętwienie, taką dziwną słabość, po czym nagle uderzył we mnie jakiś impuls jakby elektryczny, coś błysnęło i straciłem przytomność. Ocknąłem się nie wiem po jakim czasie, ale na pewno w tym samym momencie, co reszta towarzystwa. Leżeliśmy na posadzce olbrzymiej kamiennej groty rzęsiście oświetlonej jakimś dziwnym niebieskawym światłem. Nie było widać nigdzie źródła tego oświetlenia, ale wszędzie było jego pełno…. ciekawe. - Co to do diabła? – szepnął John – Gdzie my jesteśmy, może to już na drugim świecie? - Nie ! – Dieter pokręcił głową – jesteśmy za tą skałą, tylko ciekawe jakim cudem tu znaleźliśmy się, to jest naprawdę ciekawe. - Tato, ja się boję – Bartek przywarł do mnie - Ja chcę do domu. - Spokojnie – pogłaskałem go po główce – My z mamą jesteśmy z tobą i nic ci się nie stanie, zresztą chciałeś zobaczyć tych rycerzy. - Przestań głupoty opowiadać dzieciakowi – Magda ochrzaniła mnie – chodź synu do mnie - i pociągnęła go do siebie. Staliśmy pośrodku sali i z niepokojem rozglądaliśmy się wokoło. Nagle część skały wygładziła się i powstał tam olbrzymi ekran, na którym pokazała się kompletnie nieznana nam twarz bardzo starego człowieka. - Witajcie ! – krystaliczny głos rozszedł się po grocie. – Nazywam się Nemendos i nie żyję już ponad 32 000 lat. Spojrzeliśmy ze strachem po sobie. - Wiem, że to was zaskoczyło, ale już za chwilę będziecie wiedzieć wszystko , a właściwie prawie wszystko. – głos kontynuował. 32000 lat temu ludzie zamieszkiwali Syriusza w gwiazdozbiorze Oriona. Była to planeta większa od Ziemi, ale bardzo podobna i co najważniejsze stworzyliśmy tam wspaniałą cywilizację i nie ukrywam dużo wspanialszą niż tu na Ziemi. Nie było u nas wojen, nie było głodu, i może to wydawać się nieprawdopodobne, ale ludzie byli sobie życzliwi. Nasza wysoka kultura, nasza technika pozwalały nam na podróże w kosmos, na poznawanie innych równie frapujących światów. Tak było przez tysiące lat, aż nadszedł dzień zagłady. Wykryliśmy zmierzający w naszym kierunku planetoid o średnicy dziesięciu kilometrów, który leciał z zupełnie innego gwiazdozbioru i dzięki temu mieliśmy mnóstwo czasu na przygotowanie do stawienia czoła katastrofie. Nie mogliśmy go zawrócić, nie mogliśmy zmienić jego toru , a jedyne co mogliśmy , to … uciec. Nie było to proste, przecież nie można z dnia na dzień wyprowadzić miliarda ludzi z jednej planety na inną . Trzeba było najpierw znaleźć odpowiednią do zasiedlenia , później trzeba przeprowadzić ewakuację, jednym słowem gigantyczna operacja. Całą naszą cywilizacją zarządzała Rada Trzech, to ona podejmowała wszystkie najważniejsze dla świata decyzje, jej zarządzenia były nie do podważenia i nikt nie miał prawa się sprzeciwić. Rada wiedziała, że wielka migracja może zakłócić wszystko, gatunek może przetrwać, ale cywilizacja zginie i dlatego postanowiła zabezpieczyć się na przyszłość. Trafnie przewidziała , wszystko upadło, legło w gruzy. Zanim nastąpił wielki exodus, na ziemi umieszczono w zakamuflowanych kryjówkach najnowocześniejsze statki międzygalaktyczne, skomasowano w kilku miejscach całą wiedzę ludzkości i mało tego, przygotowano najgenialniejszy plan odnowy. - Co my mamy z tym wspólnego? – szepnąłem sam do siebie. - Wy jesteście elementem tego planu – głos prawie czytał mi w myślach – Na ziemię wysłano kilkanaście bardzo tajemniczych pojemników. Te pojemniki to było coś, co nawet wtedy prawie przerastało naszą myśl techniczną, to było genialne. Pojemniki te zostały umieszczone w miejscach, w których spodziewano się największego rozwoju ludzkości, czyli w późniejszych Chinach, Egipcie, Meksyku, oraz w miejscach najbardziej ekstremalnych, na Month Everest, na Antarktydzie, czy w lodach bieguna północnego. Ciekawi was, co było w kapsułach i wcale się nie dziwię. Otóż ….wy tam byliście, tak wy trzej byliście w tych kapsułach. - Bzdura!- wyrwało się Dieterowi. - Nie – starzec pokręcił głową – wy, a właściwie wasze DNA pochodzi bezpośrednio z Syriusza, czy tego chcecie, czy nie, Mało tego powiem wam, że to jest DNA Rady Trzech. Aby jednak wszystko zrozumieć to musicie wysłuchać wszystkiego po kolei. Każda z tych kapsuł była wykonana z niespotykanego na ziemi metalu, co zabezpieczało je przed przypadkowym otwarciem, czy też zniszczeniem. Składała się z dwóch części, pierwsza zawierała kwintesencję ludzkiego organizmu, druga zaś wypełniona była gazem. Nie był to jednak zwykły gaz , to był największy wynalazek i to do dnia dzisiejszego. To był inteligentny gaz, on wiedział kogo zaatakować, a jak już siedział w człowieku to przejmował nad nim kontrolę , to tak jak niektóre dzisiejsze wirusy komputerowe , ale im jeszcze daleko do niego. Bo kiedy dany człowiek był już nieprzydatny, to gaz jak wirus przechodził na następnego i tak skacząc po ludziach jak po kamieniach wystających z potoku docierał zawsze do tego, co chciał. Jednym słowem pierwsza część pojemnika dbała o to, by druga została wykorzystana zgodnie z przeznaczeniem, czyli, by zawartość znalazła się w organizmach wybranych niemowląt. Raz na jakiś czas jeden z pojemników był otwierany i DNA było wszczepiane trójce nieznanych dzieci. - Nie byliśmy pierwsi – szepnął John do mnie. - Nie – starzec podchwycił myśl mojego kolegi - i módlcie się byście byli ostatni. - Czemu? - Już tłumaczę dalej – kontynuował – w momencie , kiedy wybrańcy dorastali z jednej z kryjówek wylatywały dwie sondy. Jedna leciała na Syriusza, by sprawdzić możliwości ponownej kolonizacji naszej ojczyzny, druga zaś przejmowała pieczę nad młodzieńcami. Tak jak wy, byli prowadzeni przez różne krainy, żeby w końcu tu wylądować. Wszyscy oni tu dotarli, ale ……. i tu zostali. - Jak zostali? – przerażenie mnie ogarnęło. - Tak, bo zawsze, jak do tej pory sonda przysyłała złe wiadomości, życie na Syriuszu było niemożliwe! - Tak ci słynni rycerze drzemiący w górach, to prawda? – spytałem. - Tak, prawda, śpią snem wiecznym w sali obok i wielu , wielu innych naprawdę dzielnych ludzi. - Czemu zginęli? - Musieli, ponieważ ich DNA nie mogło zmieszać się tu na ziemi z DNA tych, co zostają, mogło dojść do zachwiania równowagi, a tego nie przewidywał program. Niestety musieli zginąć, cel uświęca środki, a celem Rady był powrót na Syriusza, stworzenie od nowa wysokorozwiniętej Cywilizacji. Tu na Ziemi sytuacja wymknęła się spod kontroli, ludzkość poszła na ślepy tor, zmierza ku nicości. - Czemu DNA Rady, nie było lepszego? – ironizował Dieter. - To nie tak, na Syriuszu, aby uniknąć bzdurnych czy tez nietrafnych decyzji rozdzielono podejmowanie jakichkolwiek działań na trzy osoby i tylko wspólne zamienione w jeden głos ogłoszenie decyzji miało moc wiążącą. Chyba zauważyliście, jaką macie siłę trzymając się razem, to jest właśnie siła Rady Trzech. - Co z nami będzie? – wydusiłem z trwogą. - Czekamy na powrót sondy , oby wreszcie były dobre wiadomości. - Opowiedz o nas, jak my powstaliśmy – spytał John. - Wasza historia zaczęła się w roku bodajże 2845 przed naszą erą, jak to nazywacie. Budowano akurat Wielką piramidę w Egipcie. Głównym architektem był niejaki Saspah, jak na tamte czasy geniusz budownictwa. - Inne nazwisko i o innej dacie mówili na Discovery! – przerwała Helga. - A co oni wiedzą – zaśmiał się starzec – ja byłem tego świadkiem, moje oczy były wszędzie, moje satelity okrążały ziemię tak, jak teraz wasze , tylko były dużo lepsze. - A co z nimi? – wtrącił Dieter. - Musiałem je przenieść gdzie indziej, ale dajcie mi skończyć. Kiedy budowa piramidy miała się ku końcowi jeden z robotników przyniósł Saspahowi długi pojemnik pokryty dziwnymi znakami. Architekt będąc bogobojnym poddanym zaniósł znalezisko do pałacu Faraona, który widząc w tym palec boski kazał umieścić to coś w murze przy samej iglicy budowli. Tak przeleżało wasze DNA dobrych kilka tysięcy lat, aż do roku 1928. Jeden Amerykanin o nazwisku Jordan wdrapał się na piramidę i w pewnym momencie oparł się o jeden z głazów. Kamień był obluzowany w wyniku erozji i wypadł z łoskotem. Zdumionemu Jankesowi ukazała się wielka wyrwa w murze, a w niej tajemniczy cylinder. Z wrażenia sam o mało nie poleciał na dół w ślad za kamieniem. Wytargał znalezisko z budowli i chwaląc się wszystkim swoim skarbem udał się do hotelu. Długi język nie popłaca i nie minęła noc, jak kapsuła zmieniła właściciela i następnego dnia rano pocztą dyplomatyczną leciała do Waszyngtonu. W Waszyngtonie nie bardzo wiedziano, co zrobić ze znaleziskiem, a ponieważ kształtem przypominało pocisk więc wysłano je do naukowców wojskowych w celu przebadania. Dzięki biurokracji przechodziło z rąk do rąk, aż do lat siedemdziesiątych. Wtedy pojemnik trafił do rąk doktora Ripleya. Udało mu się zwolnić zaczepy drugiej części kapsuły, a otwierając ją nie zauważył syku gazu , który uwalniając się z wielo wiekowej niewoli przeniknął szybko do umysłu naukowca. Przebijał się przez korę mózgową, by zarażać swoimi ideami wciąż nowe połacie mózgu, a wystarczyło mu dziesięć minut by opanować swoją ofiarę, Doktor Ripley stał się bezwiednie narzędziem w rękach wytworu genialnej myśli swoich dalekich przodków i tak jak wielu przed nim, został ochroniarzem i wiernym sługą pozostałej części znaleziska. Teraz wszystko poszło szybko, znaleziono odpowiednie dzieci, wszczepiono DNA i przypuszczalnie nic by się nie wydarzyło gdyby nie jeden szpicel, który dokopał się do dokumentacji całego zdarzenia. Od tej pory eksperyment doktora Ripleya był pilnie śledzony, a dzieciom zaczęło zagrażać niebezpieczeństwo. Wtedy znów zadziałał geniusz wynalazku przodków, albowiem inteligentny gaz zaatakował jednego z młodych generałów, niejakiego Albina i jego sekretarkę, a późniejszą żonę. Od tej pory ci dwoje przejęli opiekę nad wami, a przy ich wpływach było to bardzo dobre posunięcie. Szpicel jednak nie odpuszczał, a wasza tajemnica stała się jego obsesją. Kiedy zaczęto klonować owce wpadł na szatański plan, porwał kilku wybitnych naukowców i przy ich pomocy stworzył wasze klony. Ponieważ jednak były to dopiero początki klonowania to udało im się tylko wyhodować ludzi – warzywa, ale łudząco podobnych do oryginałów. Resztę historii chyba znacie? - Ale dlaczego nas przetrzymywano na wyspie? – spytałem. - To proste, nie wiedziano dokładnie, jaki jest sens eksperymentu, tego nie wiedział ani Ripley , ani też Albin. Przypuszczano, że stworzono jakiś supermanów, super wojowników, czy coś w tym rodzaju. Oni macali, nie wiedzieli z której strony ugryźć ten problem i całe szczęście. - Kto nas uratował tuż przed wejściem do tej groty? - To był Albin! - Co będzie z nami , jeśli sonda przyśle złe wieści? – spytał John. - Przecież wam mówiłem, zginiecie! – głos starca nabrał jakieś dziwnej siły. – Nic na to nie poradzę, ja jestem tylko komputerem, maszyną pozbawioną możliwości wyboru. - Jak było z innymi? – wyksztusiłem. - Różnie, jesteście już 14 trójką, żeby opowiedzieć o wszystkich musiałbym opowiedzieć całą historię. Ci rycerze o których pytaliście byli tuż przed wami. Ciężko było mi z nimi rozmawiać, dzieliła nas przepaść, wolałem już starożytnych Greków, z nimi rozmowa to przyjemność. Rzymianie to była banda, szkoda o nich gadać, a kiedy przyszła tu trójka z Biskupina to błagałem duchy przodków o złe wiadomości z Syriusza. Wy jesteście najlepsi, ale nie wiem co będzie. - Jak wszczepiono DNA w Biskupinie? – Dieter nie dowierzał. - To jest proste wbrew temu, co myślicie. W drugiej część kapsuły jest owszem DNA, ale jest także odpowiednie urządzenie, które wprowadzone do organizmu samo dokonuje zabiegu , a później ulega bez śladowemu rozpadowi. - Czyli nawet małpa może sobie to wszczepić? – zaśmiał się John. - Nawet, ale nic z tego nie będzie, krzyżówka taka jest niemożliwa. Nie wierzcie w ewolucję i to , że pochodzicie od małpy. Mogę wam powiedzieć, że jak tu wylądowaliśmy to musieliśmy stoczyć wojnę z tzw. neanderlandczykami i innymi stworami człekopodobnymi. Nie mieli żadnych szans, ale walczyli dzielnie , wielu z nas poległo zanim opanowaliśmy planetę. - A jeśli będą dobre wiadomości? – spytałem. - To wtedy czeka was jeszcze bardzo dużo pracy, nawet nie wiecie ile tu ukryliśmy naszych skarbów. Takich miejsc, jak to jest kilkanaście, a w nich mnóstwo owoców naszej myśli twórczej. Niektóre te miejsca są w takich punktach Ziemi, że strach pomyśleć, a cóż dopiero tam dotrzeć. No niemniej nie róbcie sobie nadziei , jeszcze na ziemi jest pięć kapsuł. Rada była mądra i skoro tyle zaplanowała to myślę, że ostatniej trójce dopiero się uda. |
Polki w świecie-
Aneta Prasał-Wiśniewska |
Współpraca
Polishwinnipeg.com z czasopismem Kwartalnik „Polki w Świecie” ma na celu promocję Polek działających na świecie, Polek mieszkających z dala od ojczyzny. Magazyn ten kreuje nowy wizerunek Polki-emigrantki, wyzwolonej z dotychczasowych stereotypów. Kwartalnik „POLKI w świecie” ma także za zadanie uświadomić Polakom mieszkającym nad Wisłą rangę osiągnięć, jakimi dzisiaj legitymują się Polki żyjące i działające poza Polską. Czasopismo w formie drukowanej jest dostępne w całej Polsce i USA. Redaktor naczelna magazynu Anna Barauskas-Makowska zainteresowała się naszym Polonijnym Biuletynem Informacyjnym w Winnipegu, odnalazła kontakt z naszą redakcją proponując współpracę.
Nasza
współpraca polega na publikowaniu wywiadów
z kwartalnika „Polki
w Świecie”
w polishwinnipeg.com a
wywiady z kobietami, które ukazały się w naszym biuletynie zostaną
opublikowane w kwartalniku ”Polki
w Świecie”. Aneta Prasał-Wiśniewska |
Chciała być archeologiem. Została kuratorem sztuki. Albo raczej jej koordynatorem, bo jak przyznaje Aneta Prasał-Wiśniewska, wyprodukowanie wystawy to prawie tak, jak prowadzenie domu. Od kiedy została koordynatorką Roku Polskiego w Wielkiej Brytanii, pracuje nawet w taksówkach.
AUTOR: Aleksandra Kaniewska
Kuratorka na walizkach Biznes kulturalny
w na stacjach metra zapraszają na retrospektywę filmów Wojciecha Hasa. A to jeszcze nie koniec. W Oksfordzie już w grudniu otwarcie mocno oczekiwanej przez Brytyjczyków wystawy Pawła Althamera. Będzie jeszcze seria koncertów z okazji Roku Chopinowskiego, Zimerman, Nigel Kennedy, premiery symfoniczne i teatralne oraz pokazy mody. Polska jest wreszcie na ustach wszystkich. Ale już nie tylko w kontekście wiecznie zapracowanych budowlańców, księgowych czy pielęgniarek, ale polskich obrazów, designu, architektury i muzyki. Kobiecy power W zespole „Polska Year!” w warszawskim Instytucie Adama Mickiewicza pracują same kobiety. Zgodnie dzielą się obowiązkami. – Atmosfera u nas jest świetna. Poza tym tak się złożyło, że każda z dziewczyn jest w czymś lepsza ode mnie, więc się uzupełniamy – śmieje się Wiśniewska. Nie wyobrażają sobie, żeby któraś mogła odejść. Co zrobiłyby bez najlepiej w zespole władającej angielskim Natalii, która ma przy okazji genialną intuicję do ludzi? Albo bez Ani, która ma dar do zjednywania sympatii ludzi, a poza tym jest świetną networkerką? Czy bez Iwony panującej nad szalonym tempem pracy biura i kilkumilionowym budżetem? Z kolei to Kasia ma najlepsze kontakty z polskimi dziennikarzami, Basia zna brytyjskie środowisko jak własną kieszeń, a Dorota jest niezastąpioną ekspertką od teatru. Do zespołu „Polska Year!” dołączyła niedawno druga Kasia, najmłodsza z grupy, która już teraz marzy, żeby w przyszłości poprowadzić projekt jak „Polska Year”. Dziewczyny dogadują się prawie bez słów. I to tej kobiecej energii, współpracy i opiekuńczości Aneta Prasał-Wiśniewska przypisuje większą część sukcesu ich projektu. Zwłaszcza, że – jak tłumaczy – praca kuratora wymaga podobnych umiejętności, jak prowadzenie domu. A kobiety mają do tego naturalne predyspozycje. – To my między śniadaniem a pracą musimy pobiec zrobić zakupy na kolejne dni, zaszczepić dziecko, pójść na wywiadówkę i dać samochód do naprawy. Moja obecna praca to taka właśnie koordynacja i opieka – nad artystami, dziennikarzami, katalogiem, czy gośćmi przyjeżdżającymi do nas z Wielkiej Brytanii. Żeby czuli się ważni, docenieni, zaopiekowani – wylicza. Tak naprawdę wcale nie marzyła o tym, żeby zostać kuratorem. Miała być archeologiem. Fascynował ją Egipt, ten z książek i baśni. Sztuka przepleciona z historią. Ale archeologia była zbyt oddalona od rzeczywistości. Kiedy pytam o szkolne inspiracje artystyczne, długo się zastanawia. – My się wtedy zajmowaliśmy polityką, nie sztuką – mówi po chwili. Maturę zdawała w 1986 roku, w warszawskim liceum im. Lelewela. – To były czasy pogrzebu Grześka Przemyka, zabójstwa księdza Popiełuszki. 13-Ego każdego miesiąca ubieraliśmy się na czarno, czytaliśmy Bursę, Wojaczka i Paryską Kulturę, a o Powstaniu Warszawskim i Katyniu uczyliśmy się na wykładach „Latającego uniwersytetu". Dojrzewało się szybciej – mówi z przekonaniem. Etos pracy i odpowiedzialność, której wtedy ich uczono, wspomina do dzisiaj. – Pewnie dlatego, jak już coś robię, to najlepiej, jak umiem, całą sobą – dodaje. - Pamiętajcie państwo, historyk sztuki to nie jest zawód – usłyszała dwadzieścia lat temu podczas egzaminu na warszawską uczelnię. Dzisiaj twierdzi, że nie mogłaby się bardziej z tym zgodzić. – Praca kuratora wystaw to zajęcie wszechstronne. To kurator jest odpowiedzialny za wszystkie etapy: od pomysłu, przez organizację, opiekę nad artystami, katalogami, aż do otwarcia i rozliczenia wystawy, rozesłania zdjęć, podziękowań. Wszystkim się wydaje, że to praca koncepcyjna i artystyczna, ale to przede wszystkim zadanie dla dobrego koordynatora – tłumaczy. Warsztatu nauczyła się pracując z najlepszymi. Miała zresztą szczęście. Zaraz po studiach znalazła się w dziale oświatowym warszawskiej „Zachęty". To tam wypatrzyła ją Anda Rottenberg, osławiona kurator i wieloletnia dyrektor galerii. Początki lat 90. to czasy wielkich przemian, tak w polityce, gospodarce, jak i kulturze. Polscy kuratorzy wspominają szaloną energię tworzenia. W „Zachęcie" produkowano kilkanaście wystaw rocznie, wszystkie na wysokim poziomie. Razem z Rottenberg, Aneta pracowała wtedy nad jedną z największych ekspozycji polskiej sztuki za granicą. „Sztuka Polska po 45 roku", otwarta w 1997 roku w Budapeszcie, pokazywała prace najważniejszych polskich artystów: Althamera, Bałki, Abakanowicz, Opałki czy Kozyry. – To był mój chrzest bojowy – opowiada i wspomina przeprawy z węgierskimi członkami ekipy montażowej, którym nie w głowie było słuchanie poleceń młodej kuratorki. Pod koniec projektu pomyślała, że po tym doświadczeniu jest już w stanie zrobić każdą wystawę. Węgry były też ważne z powodów osobistych – poznany w Budapeszcie dyrektor Instytutu Kultury Polskiej został kilka lat później jej mężem. Mama w samolocie W 2001 roku Aneta wygrała konkurs na projekt polskiego pawilonu na Biennale w Wenecji. Zapamięta tę datę, jako dzień cudów. Zaraz po ogłoszeniu wyników głosowania jury, dowiedziała się, że jest w ciąży. Mieli z mężem okazję, żeby świętować podwójnie. A potem wszystko potoczyło się szybko: ciąża upłynęła niepostrzeżenie, między życiem w Warszawie, a samolotami do Wenecji, gdzie polski pawilon z pracami Leona Tarasewicza zbierał same pochwały. Już w lipcu, po zamknięciu projektu Biennale i w ósmym miesiącu ciąży, wyjechała na Węgry, do męża, który został tam mianowany ambasadorem. Cztery lata w Budapeszcie upłynęły pod znakiem wychowania dzieci (tam urodziła drugą córeczkę) i działalności charytatywnej. – Dziś myślę, że to była świetna szkoła promocji Polski za granicą. Zrozumiałam, że nie każdy musi się znać na sztuce współczesnej i dostrzegać geniusz Sasnala i Althamera. Że istnieje też jakiś świat poza środowiskiem kuratorów i krytyków sztuki – wylicza.
Od powrotu z Węgier, Aneta Prasał-Wiśniewska żyje głównie projektem „Polska Year!”. Jak podsumowuje, to trzy lata z walizką pod ręką. Mnóstwo wyrzeczeń i domowej logistyki. Ktoś przecież musi zawieźć córki na basen, balet, odrobić z nimi lekcje, ugotować ich ulubione potrawy. Nie zawsze się udaje. W tym tygodniu będzie musiała polecieć do Londynu dwa razy w ciągu zaledwie tygodnia. – Dzisiaj moja córka ma imieniny, a ja nie mogę zjeść z nią śniadania, ani dać prezentu – wylicza. I zaraz dodaje: – Ale wiem, że lepsza mama to mama mniej obecna, ale spełniona, niż ta, która siedzi na miejscu, ale jest sfrustrowana i nieszczęśliwa. Moja rodzina to rozumie i bardzo mnie wspiera. Co będzie, kiedy skończy się kilkuletnia praca nad Rokiem Polski na Wyspach, minie adrenalina ciągłych przygotowań, lotów i premier? Nie ma jeszcze planu. – Na pewno przyjdzie pora na nadrobienie czasu z rodziną, jakiegoś odpoczynku – zastanawia się głośno. Czy po tak intensywnym projekcie kulturalnym, oglądanie wystaw może być jeszcze dla kuratora przyjemnością? – pytam na koniec. – Oczywiście. Chociaż czasem, kiedy trafiam do galerii prywatnie, zdarza mi się myśleć: „Świetna wystawa. Ale dobrze, że to nie ja musiałam ją zrobić” – śmieje się koordynatorka. Żegnamy się, a ona pędzi na kolejne londyńskie spotkanie. Wciąż jest wielu Brytyjczyków, których trzeba zarazić polską kulturą. ■ |
|
|
|
|
Translate this page - Note, this is automated translation meant to give you sense about this document.
|
Polsat Centre
Człowiek Roku 2008
|
Irena Dudek
zaprasza na zakupy do Polsat Centre
Moje motto:
duży wybór, ceny dostępne dla każdego,
miła obsługa.
Polsat Centre217 Selkirk Ave
Winnipeg, MB R2W 2L5,
tel. (204) 582-2884 |
|
|
|
|