Victor Księżopolski (Clagary) -
Słowiański Kociołek
Robert
Wallace, autor opracowania pt.
„Rise of Russia” (“Powstawanie
Rosji”) opublikowanego w
nowojorskim Time-Live Books w
1967 roku, pisze „…To
understand modern Russia, it is
necesssary to know something
about the long history of the
Russian people: todays Russian
leaders are a product of that
history, of the Russian
experience and Russian
tradition...”-
“…Aby
zrozumieć współczesną Rosję,
koniecznym jest wiedzieć coś
niecoś o długiej historii
rosyjskiego narodu: dzisiejsi
rosyjscy liderzy są produktem
tej historii, rosyjskich
doświadczeń i rosyjskiej
tradycji…”. Autor dodaje
przy tym, że będąc w Sowieckim
Sojuzie w czasie WWII usłyszał
od Aleksego Tołstoja, dalekiego
krewnego Lwa Tołstoja, że aby
można było zrozumieć Kreml
Stalina należałoby najpierw
zrozumieć Kreml Iwana Groźnego i
Piotra Wielkiego. A aby tych
zrozumieć, należałoby sięgnąć
nawet głębiej do rosyjskiej
historii zaczynając od IX wieku
i czasów legendarnego
Warega-Rusa Ruryka.
„Jeśli tylko język i wymowa nie
mają wpływu na określenie czasu,
w jakim coś ma miejsce,
komentarze na temat Rosji
mogłyby z łatwością być
zaakceptowane współcześnie jakby
były z przed tygodnia” – pisze
autor. Niektóre z nich to:
-
„państwo i forma rządu są
wyraźnie formą tyranii”,
-
„można mieć wątpliwości, co jest
bardziej dominujące,
okrucieństwo czy brak
powściągliwości”,
-
„jeśli chodzi o prawdę w
słowach, Rosjanin przywiązuje w
większości niewielką do tego
wagę, bo może zyskać, jeśli
skłamie lub nie dotrzyma
obietnic. I można stwierdzić z
pewnością, że niezależnie od
pozycji społecznej, Rosjanin ani
nie wierzy w to, co jego rodak
mu mówi, ani sam nie mówi
niczego wartościowego, aby być
wiarygodnym” - to komentarze
dokonane przez Sir Gilesa
Fletchera, angielskiego
ambasadora do dworu Fiedora,
syna Iwana Groźnego w latach
1588-1590.
„…As
for the truth of his word, the
Russe for the most part maketh
small regard of it, so he may
gain by a lie and breach of
promise. And it may be said
truly that from the great to the
small, the Russe neither
believeth anything that another
man speaketh, nor speaketh
himself anything worthy to be
believed...”
“…Rosja,
ze wszystkich chrześcijańskich
krajów, znacznie się od nas
różni…” stwierdził Sir
Fletcher na koniec w swym
raporcie, podsumowując swoje
opinie.
Wg.
Roberta Wallace’a najstarsze
zapisy dotyczące historii Rosji
sięgają XII wieku. Wg. niego,
kraj ten wydobył się ze
średniowiecznych mroków dopiero
250 lat temu. - „Rosja nigdy nie
była częścią Imperium
Rzymskiego, nigdy nie uznała
doczesnego i duchowego
autorytetu rzymskiego papieża,
Renesans i Reformacja przeszły
obok niej, zaś dokonania w nauce
były jedynie słabym odbiciem
gwałtownego rozwoju nauki na
Zachodzie. Obecna Rosja jest
rezultatem swej historii i jako
taka jest rzeczywiście
najbardziej niezwykłym członkiem
Europejskiej rodziny, jeżeli
wogóle do Europy należy” –
mówi autor. Wg najstarszych
dokumentów zebranych przez
autora tego opracowania wynika,
że pierwsze ślady istnienia
osadnictwa na ogromnych
obszarach miedzy Wisłą a Uralem
sięgają początków IX wieku n.e.,
choć już w VII wieku, dzięki
rozgałęzionej sieci naturalnych
dróg wodnych, istniały szlaki
handlowe łączące Skandynawię,
Grecję i Persję biegnące poprzez
dzisiejsze rosyjskie terytorium
i wykorzystywane przez
Skandynawskich wojowników,
głównie Waregów, do handlu, ale
też do łupiestwa i rozbojów.
Rosjanie wywodzą się ze Słowian,
których osadnictwo być może
zaczęło się dużo wcześniej niż o
tym mówią podania i miało
miejsce na terenach położonych
na północny wschód od Karpat. Wg.
wczesnych i mglistych podań na
ich temat, ci pokojowo żyjący
ludzie zostali około 500-ego
roku przepędzeni z ich siedlisk,
przez nieznanych najeźdźców.
Największa z nich grupa
osiedliła się na terenie
dzisiejszej Rosji, dzieląc się w
przyszłości na trzy osobne grupy
i tworząc współczesnych Rosjan
(tzw. Great Russians),
dzisiejszych Ukraińców (tzw. „Little
Russians”) i dzisiejszych
Białorusinów (tzw. „White
Russians”) – prawdopodobnie dla
ich jasnych włosów i cery. Duża
część Słowian przeniosła się też
na zachód dzieląc się na
plemiona Polan, Czechów,
Słowaków i Wenedów, a inna na
południe tworząc populacje
Bułgarów, Serbów, Kroatów,
Słoweńców i Macedończyków.
Od
momentu osiedlenia się na
terenach dzisiejszej Rosji –
pisze autor, - Słowianie szybko
zaczęli zagarniać sąsiednie
tereny na północ i wschód od
Kijowa aż do Moskwy i Nowogrodu,
spychając na północ
zamieszkujących te tereny
Litwinów i Finów. Zaczęli
również podróże rzekami na
południe, rozszerzając swoje
tereny aż po Morze Czarne i
tworząc swoją własną prymitywną
cywilizację określaną w tamtych
czasach przez Greków, jako tylko
trochę wyższą niż barbarzyńska.
Dzieje wczesnej Rosji są bardzo
niestabilne. Starożytna Ruś
przechodziła wielokrotne
kataklizmy najazdów i walk o
przetrwanie. Można prawie w
nieskończoność wymieniać
agresorów, wobec których jedyną
drogą prowadzącą do zwycięstwa
było cofanie się przed atakami,
aby wygrać czas na obronę. Jak
wiemy, Napoleon miał okazję
przekonać się o tym w XIX wieku.
Scytowie, Sarmaci, Hunowie,
Awarowie, Kazarowie,
Pieczyngowie i Mongołowie
próbowali bezskutecznie
zawładnąć słowiańską własnością.
Wg. podań Pierwszej Kroniki Rusi
Kijowskiej z 1113 roku,
niemożliwej jednak do
zweryfikowania, w 862 roku
Waregowie (Wariagowie lub
Wariagi wg. słowiańskiego
nazewnictwa) – skandynawskie
rozbójnicze plemię podobne do
Wikingów, plemienia plądrującego
w X i XI wieku tereny
dzisiejszej Anglii i Polski, a
głównie ich szczep zwany Rusami,
zawładnęło terenami słowiańskich
plemion w rejonie Nowogrodu
tworząc pierwszy znany ośrodek
władzy na tych ziemiach. W tym
samym czasie inni
Waregowie-Rusowie, Askold i Dir
zrobili to samo na południu
obejmując władzę w Kijowie. W
879 roku Wareg Oleg zawładnął
obiema prowincjami ustanawiając
kontrolę nad szlakiem handlowym
ze Skandynawii po
Konstantynopol. Wg. nie zawsze
akceptowanych przez dzisiejszych
rosyjskich historyków podań,
Słowianie zasymilowali się z
Waregami, którzy osiedlali się
na zajętych terenach, tworząc w
ten sposób państwo Rusów,
późniejszych Rosjan, ze stolicą
w Kijowie. Dopiero słowiański
władca Włodzimierz, który
pogański kraj, wyznający, jak my
w tamtych czasach, boga Peruna,
ochrzcił wg. bizantyjskiego
obrządku, umocnił panowanie
Słowian na tych ziemiach.
Państwo to, o powierzchni
miliona kilometrów kwadratowych
i czterech lub pięciu milionach
mieszkańców zostało nazwane
później Rusią Kijowską stanowiąc
zalążek Wielkiej Rosji. Tyle na
temat wczesnej historii państwa
Rusów w oparciu o fragment
publikacji Roberta Wallece’a.
By
zrozumieć dzisiejszych władców
państw leżących na wschód od
Polski, należy spojrzeć w
historie ich powstawania i
zobaczyć jak tworzyło się
mocarstwo żyjące przez wieki
własnym rytmem i wg. własnych
potrzeb, z dala od zachodnich
cywilizacyjnych nurtów.
Mocarstwo - zlepek różnych
podbitych plemion i
samodzielnych państwowości,
mające we krwi domieszkę
skandynawskiej rozbójniczej
krwi, nieznające zachodnich
honorowych rycerskich kanonów,
oparte na podstępie i intrydze,
budujące swą siłę na wyzysku
prymitywnych poddanych,
wyizolowane przez wieki od
światowego postępu
cywilizacyjnego - niestety nie
było w stanie przekazać
konstruktywnych wartości
następnym pokoleniom.
Dziś, w
2011 roku, mamy Rosję Putina czy
Miedwiediewa lub Białoruś
Łukaszenki. Może tu warto się
zastanowić, czy po 34 latach od
czasu wydania publikacji Roberta
Wallece’a nastąpiły jakieś
gwałtowne zmiany w mentalności
naszych sąsiadów przytoczone we
wstępie za autorem. Wydaje się,
że na podstawie sposobów
rządzenia czy reakcji na
nieposłuszeństwo poddanych lub
uzależnionych sąsiadów zasady
postępowania nie odbiegły wiele
od czasów Iwana Groźnego i
wcześniejszych władców. Zastygły
w nich, podkreślone w
spostrzeżeniach Sir. Milesa
Fletchera, niezbędne do
przetrwania lub podboju,
średniowieczne instynkty i
umiejętny sposób wychodzenia z
problemów cudzym kosztem. Upadek
systemu komunistycznego, jeszcze
jednej formy terroru z czasów
Iwana Groźnego użytej
współcześnie, nie zmienił
mentalności obecnych rosyjskich
decydentów, a jedyną odmianą
stała się, oparta chyba o
doświadczenia Piotra Wielkiego,
rekonstrukcja zdemolowanego
przez komunizm kraju, dla
tworzenia od nowa sztucznego
wizerunku silnej państwowości na
wzór i podobieństwo Zachodu.
Tylko nieznajomość historii
wschodnich Słowian nie pozwoliła
i dalej uniemożliwia
współczesnym europejskim
decydentom dokonywanie
prawidłowej interpretacji
zachowań tych władców i
podejmowanych przez nich
decyzji. Bo gdyby tylko
zechcieli w swoim czasie ją
poznać, na pewno zrozumieliby,
jakim obłudnym, wyrachowanym,
okrutnym i pozbawionym skrupułów
aliantem jest Stalin, na pewno
Napoleon zdobyłby Rosję, gdyby
znał taktykę ucieczki
przeciwnika, by wygrać czas, na
pewno polscy wodzowie, znając
raport Sir Milesa Fletchera, nie
wierzyliby bezgranicznie w
podpisane z Rosją pokojowe
traktaty, a państwa zachodnie
nie dopuściłyby do pozbawionych
skrupułów sowieckich zakusów, by
zamienić Europę w komunistyczny
obóz koncentracyjny i uniknęliby
grozy konfrontacji nuklearnej z
nieobliczalnym, prymitywnym i
fałszywym aliantem, prowadzać
stanowczą, jednolitą i
pozbawioną ustępstw politykę.
Wydarzenia, jakie w ostatnim
stuleciu były udziałem naszych
wschodnich słowiańskich braci z
Rosji, Białorusi i Ukrainy
wyraźnie świadczą, jakie
spustoszenie zrobiło
średniowiecze w ich umysłach i
jaka barierę należy pokonać by
ich myślenie prawidłowo
interpretować. Niestety reakcje
polskich władz na te wydarzenia,
świadczą dobitnie o kompletnej
ignorancji faktów z historii
naszych wschodnich sąsiadów.
Chyba jedynie nieżyjący
Prezydent i niektórzy członkowie
jego ekipy byli tymi, którzy
historię tę znali i tym samym
współczesne oblicze wschodnich
sąsiadów nie stwarzało im
żadnych tajemnic, a ich
postępowanie było dla nich jasne
i przejrzyste. Tylko oni zapewne
nie mieliby skrupułów, by dziś
głośno powiedzieć swoim
wschodnim słowiańskim sąsiadom o
wpływie tych średniowiecznych
obciążeń na ich postępowanie i
stosunek do Polski.
Dziś
naszym sąsiadom wolno Polskę
obrażać, strofować jej władze
lub po prostu okłamywać, bo
swoim niezdecydowaniem w
polityce, brakiem właściwej
ostrej reakcji na krzywdy czy
brakiem respektowanego wizerunku
sama sobie na to zasłużyła. Dziś
Polska, poprzez wyjątkowo
nieudolną politykę, nie ma
żadnych sojusznikowi na świecie
i nikt murem za nią nie stanie,
gdy zajdzie taka konieczność,
chyba, że raczej za murem
stworzonym przez nią samą. Dziś
Polska jest jedynym krajem w tej
części świata, który ciągle
czegoś się domaga, o coś ma
pretensje, coś chce zmieniać i
robi to tak często i w taki
sposób, że nikt już nie chce jej
traktować poważnie. Możnaby to
uznać, za typowe polskie
pieniactwo pozostałe nam we krwi
ze szlacheckich czasów. Gdzie
ostre słowa za niedotrzymywanie
traktatów, za najazdy, za
wojenne morderstwa, za kłamstwa,
za ubliżanie czy lekceważenie?
Ostatnie wydarzenia pokazały, że
nawet, jeśli jest możliwość
poprawienia wizerunku lub
zarobienia na respekt, to
posunięcia polskich polityków,
tylko głębiej tę Polskę
pogrążają w nicości. I może
zabraknąć państw w Europie,
które chciałyby mieć coś
wspólnego z tym krajem, jeśli
jej minister spraw zagranicznych
jeździ już dziś do Hiszpanii po
rady – jak podała TV Polonia,
jaką drogę, ma Polska przyjąć w
swej polityce międzynarodowej.
Wstyd.
Sprawa
katastrofy pokazała jak nisko
upadliśmy w swojej abnegacji
historycznych faktów i jakich u
siebie mamy farbowanych
polityków. Potwierdził to cały
świat w swych zgodnych z
rosyjskim raportem MAK opiniach
na ten temat, eksponując przy
tym publicznie za MAK-iem
domniemane pijaństwo wojskowych
dowódców, jako jedną z przyczyn
katastrofy. Nikt tak za bardzo
nie ujął się w Polsce za
oczernianym wojskowym kolegą i
nie zareagowano we właściwy
sposób na ubliżanie naszej
Ojczyźnie. Chyba i naszym wodzom
to rosyjskie średniowiecze
spustoszyło szare komórki. Bo
jak inaczej takie reakcje
tłumaczyć? Może putinowskim
polsko-rosyjskim „zbliżeniem”
czy rosyjskim „chamską
serdecznością” Ławrowa?.
Gdybyśmy zaś przyjrzeli się
naszym wschodnim braciom
Słowianom z Białorusi, to
mogłoby się okazać, że poprzez
bezsensowne wtykanie swoich
pięciu groszy w rozgrywki w
skłóconych Związkach Polaków,
czy podburzanie UE do sankcji
wobec dyktatora na pewno nie
przysparzające nam przyjaźni
białoruskiego wodza, jeszcze raz
strzeliliśmy sobie w stopę,
krytykując i strasząc
słowiańskiego prezydenta w jego
słowiańskim państwie. Na pewno
przyjaźni władcy nam to nie
przyniosło, a wręcz zniszczyło
możliwości bliskiej współpracy.
No, bo cóż szkodziło zrozumieć,
że ten prosty człowiek zakochany
w rządzeniu, reformujący i
odświeżający powolutku swoje
postkomunistyczne gospodarstwo
po prostu się wkurzył na swych
poddanych za brak respektu i
wdzięczności dla jego starań by
kraj wyglądał dostatnio. W końcu
przecież, wg. relacji osób
odwiedzających ten kraj, odnowił
w miastach zniszczone domy,
wyreperował ulice, zezwolił na
prywatny handel, zaopatrzył w
żywność sklepy, dal ludziom
podwyżki i zwiększył emerytury,
a tu takie podziękowanie. Nie
lepiej było raczej klepać po
plecach naszego brata
Słowianina, gratulując mu
sukcesów i życząc długich lata
wodzostwa, zamiast krytykować i
sankcjonować obce państwo lub
mącić i podburzać jego bardzo
„polski”, lecz wciąż
zakompleksiały naród. Toż te
represje wobec „opozycji” to
typowa książkowa reakcja
zawiedzionego prostego człowieka
w myśl zasady:, „Jeśli wy tak do
swojego „baćki”, który tyle
dobrego dla was robi, to ja wam
pokażę”. I pokazał. I tu zamiast
sankcji i narzucania zasad
chorej demokracji, odrobina
zrozumienia i współczucia dla
czasem zagubionego miedzy dwoma
pretendentami do wpływów byłaby
na pewno lepszą drogą do
pozyskania przyjaźni sąsiedniego
państwa i złagodzenia frustracji
jego wodza.
Niestety, prymitywne
średniowiecze ma dalej ogromny
wpływ na rozwój
międzysłowiańskich stosunków.
Metody stosowane przez Iwana
Groźnego, jak traktować
nieposłusznych, wciąż mają
swoich zwolenników, a jedynie
mądrość Piotra I Wielkiego,
jedyny pozytywny akcent w
rosyjskiej historii,
wykorzystuje się dziś do
przynoszących sukcesy manewrów
politycznych, tuszujących
zgrabnie pozostałe we krwi
średniowieczne nawyki. Szkoda,
że tak jak nasi rosyjscy
sąsiedzi nie bierzemy przykładów
z jasnych fragmentów naszej
historii zapominając, kto to był
Kazimierz Wielki i jak doszedł
do potęgi państwa polskiego. Na
pewno nie przez kłótnie z
sąsiadami i gnębienie słabszych,
ani nie przez łatwowierność i
nadstawianie drugiego policzka
do bicia, by jednać sobie
silniejszych a na pewno przez
pokaz siły, zdecydowania i
konsekwencji w decyzjach. Mogę
się mylić, lecz obudźcie się
panowie tam na górze w tej
Polsce, póki nie jest za późno,
bo nocnik już czeka na wasze
ręce i ktoś was kiedyś rozliczy.
Na razie mamy słowiański
kociokwik.
Wiktor
Księżopolski - Calgary 15
stycznia 2011
Z ostatniej
chwili:
Marcin Dubienecki, pełnomocnik
rodzin Kaczyńskich, podaje w TVP
24 na podstawie pełnego odczytu
z czarnych skrzynek: „…hipoteza
zamachu na Prezydenta RP jest
dziś bardziej prawdopodobna niż
kiedykolwiek przedtem!...” Od
siebie dodam, że arogancja
Lawrowa, Miedwiediewa i Anodiny
na to wskazuje, bo kłamstwo
pokrywa się naogół chamstwem i
agresją, co potwierdzałoby
zakorzenienie się
średniowiecznych zasad oszustwa
i prostackich nawyków w
rosyjskiej mentalności. Polsko,
obudź się !!!. W.K.
|