Copyright ©
Polonijny Link Winnipegu
Kopiowanie w całości jest dozwolone
bez zgody redakcji pod warunkiem nie dokonywania zmian w
dokumencie.
20 styczeń 2011 | <<< Nr 162 >>> |
Od Redakcji | |
Książka
J.T.
Grossa
„Złote Żniwa”
wywoła falę reakcji w
środowiskach polonijnych jak też
w polskich mediach. Nie
zaprzeczając możliwym faktom,
książka ta prezentuje Polaków
jako naród, który pastwił się
nad społeczeństwem żydowskim a
następnie pożywiał się resztkami
pozostawionymi po niemieckim
okupancie. Norman Filkenstein
autor książki "Holocaust
Industry", pisze o trendach w
środowiskach żydowskich, których
celem jest zarabianie na
Holocaust. W dzisiejszym wydaniu znajdą państwo kilka reakcji na tą książkę, które zostały bezpośrednio przesłane do naszej redakcji. Poniżej dyskusja na ten temat z Normanem Filkensteinem and Israelem W Charny przeprowadzona przez Russia Today.
Poniżej petycja, która w świetle obecnych wydarzeń może nabrać dodatkowego wyrazu.
|
Do Redakcji |
Seven Gates of
Jerusalem Friday, February 4, 2011 • 8:00 p.mCentennial Concert Hall
Pre-Concert Discussion •
7:10 p.m For our closing gala concert, Kelly-Marie Murphy returns with a newly commissioned work, Murmuration, written specially for NMF’s 20th anniversary celebration. Kati Agócs then takes us on a magical journey with her piece …like treasure hidden in a field. For the last work of our Festival, we bring you another epic event: Krzysztof Penderecki’s Symphony No. 7: Seven Gates of Jerusalem, scored for four soloists, narrator, choir and orchestra. This monumental work, commissioned to honour the third millennium of Jerusalem, has been hailed as one of Penderecki’s greatest musical achievements. It all happens here as we celebrate NMF’s first 20 years! Artists:Winnipeg Symphony Orchestra;
Alexander Mickelthwate, conductor Program: Kelly-Marie Murphy (CAN):
Murmuration (world premiere)*
Warszawa, 17 stycznia 2011 r. INFORMACJA PRASOWA Artur Orzech nowym prowadzącym „Kulturalni PL” w TVP Polonia
Artur Orzech w styczniu br. został nowym prowadzącym program „Kulturalni PL”. Program jest emitowany w soboty o godz. 16.00 i powtórkowo w niedziele o godz. 04.30 w TVP Polonia.
„Kulturalni PL” to program informujący o wydarzeniach kulturalnych, artystycznych i społecznych z życia Polaków i Polonii. Zaprasza do udziału w imprezach rozrywkowych i sportowych, rekomenduje spektakle, wystawy i koncerty z udziałem polskich artystów. W tym interaktywnym programie kulturalnym prowadzący w lekkiej formie rozmawia z gośćmi i widzami na tematy interesujące wszystkich. Goście to odkrywcy, naukowcy, artyści, intelektualiści, ludzie „z pierwszych stron gazet”, a także najbardziej znane gwiazdy polskiej sceny muzycznej.
Artur Orzech o sobie: - Urodziłem się (choć jak wszyscy nie miałem na to specjalnego wpływu) w Jeleniej Górze, w lutym 1964 roku. Z tego co nie pamiętam (ale mi mówiono) było zimno. Pewnie nie był to powód do zmiany miejsca zamieszkania, jednak tak potoczyły się moje losy, że po kilku kolejnych przeprowadzkach znalazłem się w Warszawie. Tutaj skończyłem świadomie wybrane IV L.O. im. A. Mickiewicza, w klasie o profilu ogólnym, z rozszerzonym językiem angielskim, co wówczas było nowością. Jako olimpijczyk, startujący w olimpiadzie języków: rosyjskiego i angielskiego, by się rozwijać, równie świadomie wybrałem nowy język: w roku 1984 rozpocząłem studia na iranistyce UW i z pasją oddałem się literaturze perskiej. Po roku nauki rozpocząłem też pracę tłumacza. Lata 1987-1988 łączą się z wyjazdem na stypendium naukowe do Afganistanu. Poznałem smak życia w kraju objętym wojną domową. Nie chciałbym tego powtórzyć, choć uroczą, szpakowatą czuprynę zawdzięczam głównie temu okresowi. W 1989 roku skończyłem z wyróżnieniem studia, zostałem asystentem w Katedrze iranistyki i turkologii UW i niebawem miałem zostać doktorem. Na drodze stanęła praca w mediach, najpierw w radiu później telewizji. Coś za coś. Doktor nauk humanistycznych, filolog, głupawo wyglądałby jako konferansjer festiwalowy.
jolanta + zbigniew sokalski
CLEAR ENERGY GLASS STUDIO
zapraszaja do studia na
6 godz. workshop
cel:
kreowanie
malego witrazu do domu.
zapewniona radosna atmosfera
tworczosci..
$95.00 materials, tools included Sunday, Jan 30th 2011 10:30 - 4:30 pm
125 Adelaide street/William corner @ CRE8ERY ART COMPLEX
tel. jordan: 944.0809 tel. jolanta: 334.0352
|
||||||||
Wydarzenia warte odonotwania | ||||||
|
Wiadomości z Polski | |||||||
|
A Christmas Opus - Koncert kolęd | |||
|
25. Lat Polskiego Towarzystwa Muzealnego ‘OGNIWO’” | |||
|
Słowiański Kociołek | ||
|
Tworzenie się nowego porządku świata cz 14. Index | ||||||||
|
Krzysztof Penderecki w Winnipeg !
Od dwudziestu
lat Winnipeg
Symphony
Orchestra może
się poszczycić
jednym z
najlepszych,
porównywalnym z
Warszawska
Jesienią
festiwalem
muzyki
współczesnej, na
który
przyjeżdżają
najbardziej
znani
kompozytorzy i
wykonawcy tego
rodzaju muzyki z
całego świata.
Tegoroczny New
Music Festival
będzie dla nas
Polaków
wyjątkowym
festiwalem.
Będziemy gościć
wybitnego,
światowej sławy
muzyka i
kompozytora
Krzysztofa
Pendereckiego,
który został
zaproszony przez
organizatorów
NMF w
charakterze
honorowego
gościa
festiwalu.
Krzysztof
Penderecki jest
nam znany nie
tylko z wielu
koncertów i
festiwali w
Polsce i na
całym świecie
ale także z
Polish Arts
Festiwals, które
w swoim
programie
zaprezentowały
muzykę tego
wielkiego
kompozytora.
Muzyka
Krzysztofa
Pendereckiego
spotkała się z
ogromnym
zainteresowaniem
nie tylko
Polaków ale
Kanadyjczyków.
Serdecznie
zapraszam
Państwa i
waszych
przyjaciół na
udział w
Festiwalu, który
odbędzie się w
Centennial Hall
od 28 stycznia
do 4 lutego
2011.
Zdzislaw
Prochownik,
|
Beatyfikacja
|
Humor |
Pokaz lotniczy w Manitobie |
|
||
S P O N S O R |
Kolejna prowokacja Janusza Grossa przeciw
Polsce i Polakom |
Jan A Pecold
|
O Metodach Manipulacji Prawdą |
Jan Czekajewski, USA
Członek
Polskiego Instytutu Naukowego w
Nowym Jorku (PIASA)
O Metodach
Manipulacji Prawdą
Komentarz na temat ostatniej ksiązki J.T. Grossa
Po moim krótkim artykule, opublikowanym miedzy innymi na portalu Polskiej Agencji Prasowej, „Polonia dla Polonii”, ( http://polonia.pap.pl ), kwestionującym, nie tyle fakty ile intencje, wielkiej kampanii popularyzującej książkę Jana T. Grossa, „Złote Żniwa”, otrzymałem kilka krytycznych komentarzy, z których wynika, że moi krytycy nie zrozumieli o co mi właściwie chodziło. Niektórzy wręcz porównują moje podejście do uogólniania przez Jana T. Grossa marginalnych wypadków udziału Polaków w rozgrabianiu żydowskiego mienia, do metod stosowanych przez PRL-owską propagandę komunistyczną, w których na zarzut, że w Polsce jest bieda, dziennikarze PRL pisali, że w USA linczują murzynów. W moim jednak wypadku zarzut jest wadliwy, gdyż ja pisząc o przestępczych rabinach i polskich chłopach, trzymałem się tego samego tematu, a nawet tytułu książki Grossa, „Złote Żniwa”.
Przez wzmiankę o rabinach żydowskich w Nowym Jorku handlującym nerkami nędzarzy z Mołdawii i Brazylii, chciałem metodą kontrastu, zwrócić uwagę na sposób manipulacji prawdą używany przez autora ksiązki „Zlote Żniwa” i „Sąsiedzi” i popierające go kola w Polsce zgrupowane wokół wydawnictwa „Znak”, „Tygodnika Powszechnego” i „Gazety Wyborczej”. Rzeczywiście przestępstwa rabinów w Nowym Jorku i chłopów w Treblince, nie maja na pozór wiele wspólnego, a jednak… są częścią zachowania się marginesu społecznego i moralnego w pewnych sytuacjach. Kontrast wykształcenia miedzy prymitywnymi polskimi chłopami i wykształconymi amerykańskimi rabinami udowadnia, że każda grupa społeczna, wykształcona czy nie, a także różnego wyznania religijnego, może się dopuścić przestępstwa powodowanego chciwością.
Mnie jednak nie chodzi o rozważanie ludzkich tendencji do robienia zła czy dobra, ale o metodę kłamstwa polegającą na uwypuklania jednych faktów a przemilczania innych, albo powodowanie konfuzji przez odpowiadanie na zarzut, innym zarzutem , niezwiązanym z tematyką. Rzeczywiście to nie ja, ani nawet J.T. Gross, jesteśmy twórcami tej metody. Ja tylko próbuję ją ujawnić, natomiast Jan T. Gross ją używa do własnych, propagandowych celów. Ja nie będąc autorem książek o Polakach czy Żydach w czasie wojny, ani nie żyjąc od 40 lat w Polsce, nie mam żadnego interesu aby manipulować faktami, czy demonizować taką czy inną grupę etniczną czy społeczną. W Ameryce jest powiedzenie, które w przekładzie polskim brzmi: „Nie mąć mi w głowie faktami” ( Do not confuse me with facts), natomiast w Polsce jeszcze starsze przysłowie, że ktoś “ Robi z igły widły”. J.T. Gross i otoczenie bez naświetlenia całej sytuacji w jakiej znajdowali się Polacy i Żydzi w czasie wojny i po wojnie, jest winny manipulacji prawdą wśród pokolenia Polaków, który tej wojny na własne oczy nie widziało i nie wyobraża sobie zachowania człowieka ( każdego człowieka) w ekstremalnych sytuacjach. Nawet sam Jan T. Gross tej wojny nie widział i nie odczuł, gdyż urodził się po wojnie. Niestety ta sama metoda demonizacji, używana kiedyś przez hitlerowców, która odnosiła sukcesy w okresie niemieckiej okupacji, teraz, odnosi sukces wśród młodej, idealistycznie nastawionej, części społeczeństwa polskiego, które bije się w piersi za nie popełnione winy ich chłopskich ojców i dziadów. Młodzi Polacy są jak „fotelowi komandosi”, którzy walczą z wrogiem siedząc w fotelach przed telewizorem z butelką piwa w ręku. Powracając do metody manipulacji faktami przez J.T. Grossa, to była ona stosowana jeszcze przed powstaniem PRL. Była ona używana przez hitlerowskich Niemców, przedstawiając wszystkich Żydów jako bankierów siedzących na workach złota z głowami sępów i hien. Niemcom chodziło wtedy o znieczulenie własnego społeczeństwa, a także Polaków, na straszliwą zbrodnię jaką Niemcy, Żydom gotowali. I znowu nasuwa mi się przysłowie polskie, „Przyganiał kocioł garnkowi, że jest usmolony”. Jaki rzeczywiście cel ma cala heca wokół książek J.T. Grossa, której celem, jak mi się wydaje, jest demonizowanie i znieczulanie polskiego społeczeństwa? Może warto się nad tym zastanowić?
Jan Czekajewski, USA
|
Handel
Złotymi Zębami w Obozie w Sachsenhausen
pod Berlinem |
Iwo Cyprian Pogonowski
Handel złotymi zębami w obozie w Sachsenhausen przypomniała mi książka Tomasza Grossa „Złote żniwa,” która jest antypolską propagandą i trzecią z kolei jego publikacją bardzo korzystną dla żydowskiego ruchu roszczeniowego, obecnie wielokrotnie kompromitowanego przez samych Żydów takich jak profesorowie Norman Finkelstein, autor książki „Przedsiębiorstwo Holokaust” i Noam Chomsky, „wróg Izraela numer jeden,” którzy nazywają działaczy żydowskiego ruchu roszczeniowego złodziejami i oszustami („crooks” etc.). Warto wspomnieć, raport Reuters Agency z Buenos Aires w Argentynie z piątku, 19go kwietnia 1996 roku (14:50:17 PDT) o Światowym Związku Żydów (The World Jewish Congress). Raport ten donosi, że Rabin Israel Singer, Główny Sekretarz organizacji World Jewish Congress publicznie stwierdził że: „Ponad trzy miliony Żydów poniosło śmierć w Polsce i Polacy nie będą spadkobiercami polskich Żydów. Nigdy na to nie pozwolimy. (...) Oni będą słyszeć od nas w nieskończoność. Jeżeli Polska nie uczyni zadość żydowskim żądaniom to będzie „atakowana publicznie i upokarzana” na forum międzynarodowym. Książka Tomasza Grossa „Sąsiedzi” nadal jest często omawiana w kontrolowanej przez Żydów prasie w USA. Ostatnio 6go stycznia, 2011 w „The Wall Street Journal” przy okazji omawiania książki Daniela Barmana pod tytułem „The Death Marches: The Final Phase of Nazi Genocide.” („Marsze Śmierci: Ostatnia Faza Ludobójstwa Dokonywanego Przez Nazistów.”). Tak, więc na pewno urośnie fortuna dorobkiewicza i sociologa Grossa, którą to fortunę buduje na jego oszczerczych książkach zniesławiających Polaków dla dobra żydowskiego złodziejskiego ruchu roszczeniowego. Ja w czasie wojny byłem więźniem w obozie koncentracyjnym w Sachsenhausen pod Berlinem od 10go sierpnia 1940 roku aż do tak zwanego „marszu śmierci w Brandenburgii,” w czasie którego, z 38000 maszerujących więźniów. Niemcy zastrzelili wówczas około 6000 ludzi. Pamiętam, że wówczas wśród więźniów nie widziałem nikogo oznaczonego gwiazdą Dawida. Stało się tak, ponieważ Niemcy wywieźli z Sachsenhausen na wschód wszystkich Żydów z wyjątkiem małej grupy, która stanowiła permanentne Krematorium Komando, do którego Niemcy przydzielali wyłącznie Żydów. Handel złotymi zębami w obozie w Sachsenhausen zaczynał się w krematorium, gdzie przydzieleni do pracy Żydzi wyrywali obcęgami ze zwłok więźniów złote zęby, które następnie sprzedawali strażnikom i zbrodniczej kryminalnej mafii obozowej, zorganizowanej przez hierarchię kryminalistów niemieckich obozowych prominentów oznaczonych zielonymi winklami. Byli to tak zwani po niemiecku „Beruf Verbrechers.” Mafia ta była bardzo niebezpieczna. Pamiętam jak znajomy mój Leonard Krasnodębski popadła w konflikt z tymi zbrodniarzami i został zamordowany przez nich przez powieszenie go na haku od lampy w jednym z pomieszczeń izby chorych. Antypolska książka Tomasza Grossa „Złote żniwa” omawiana była w dniu piątego stycznia, 2011 kiedy Tomasz Gross wraz z małżonką wystąpili w telekonferencji organizowanej przez TVP. Wówczas redaktor prowadzący Tomasz Lis nie krył oburzenia i zadawał dociekliwe pytania autorom książki ” Złote żniwa.” W książce tej padają słowa, obrzydliwych i nieuzasadnionych oskarżeń, obarczających cały naród Polski, za zbrodnie dokonane na narodzie Żydowskim. Tomasz Gross znany jest z poprzednich kłamliwych publikacji, w których to zarzuca narodowi polskiemu, współpracę z Niemcami jak też mordowanie Żydów i masowe grabienie mienia żydowskiego w czasie i po Drugiej Wojny Światowej.Autorzy tej książki w bezwstydny sposób, „wrzucają do jednego worka” wszystkich Polaków ukazując naród polski jako złodziei, hieny cmentarne, dzikie zwierzęta bez sumienia, oraz zaciekłych antysemitów. Redaktor Lis podczas programu, zadawał pytania państwu Grossom, skąd wzięły się w ich książce, dane o setkach tysięcy pomordowanych Żydów i ograbionych przez naród polski?
Zapytani Grossowie zredukowali tą liczbę do „być może, prawdopodobnie” kilkunastu tysięcy ofiar. Tomasz Gross udzielając odpowiedzi jąkał się, szukał słów i jak zwykle kłamał będąc na służbie żydowskiego ruchu roszczeniowego i posługiwał się wprawą nabraną komponowaniem przez niego Upiornej Dekady i horą fantazją potrzebną mu do opisu Jedwabnego. Nota bene za pomocą książki tej zmienił ustalony na Zachodzie obraz Polaków jako ofiar Hitlera i uczynił w oczach Zachodu z Polaków narodem, który bezlitośnie mordował Żydów.
W książce „Strach” Gross poszedł jeszcze dalej i przypisał polskim katolikom udział w dobijaniu Żydów ocalałych z holokaustu. Natomiast „Złote Żniwa” są przykładem jak Żyd Gross wraz z jego żoną Polką wspólnie eksploatują stosunki ekonomiczne polsko-żydowskie po wojnie – mianowicie Gross oskarża Polaków o to, że regularnie bogacili się za pomocą przywłaszczania sobie majątku pożydowskiego.
Przypominam sobie znajomego im dobrze niemieckiego Żyda, Paula, który zdaje mi się, że miał na nazwisko Kaufman. Jego koledzy byli członkami Krematorium Komando. Na człowieku tym Niemcy dokonali zbrodniczej operacji, niby eksperymentalnej i wycięli mu część kości goleniowej, co spowodowało mu paraliż stopy tak, że kulał i musiał zgłaszać się na badania dla ciągłości eksperymentu już po masowej wywózce Żydów z Sachsenhausen.
Pewnego dnia Paul powiedział mi, że wydaje mu się, że jest ostatnim Żydem pozostałym jeszcze w Sachsenchausen. Ponieważ w obozie w Sachsenchausen w ogóle nie tatuowano więźniom numerów na rękach, więc zaproponowałem Paulowi, żeby przyszył sobie oznaczenia i numer zmarłego Polaka i w ten sposób pozbył się gwiazdy Dawida i unikną transportu jako Żyd. Niestety Paul bał się tortur na wypadek gdyby wykryto w nim Żyda zwłaszcza że nie znał polskiego języka. Z tego powodu nie uniknął transportu na wschód do Treblini lub Oświęcimia.
Makabryczny handel złotymi zębami w obozie w Sachsenhausen, który zaczynał się w krematorium, gdzie pracujący Żydzi wyrywali obcęgami ze zwłok więźniów złote zęby, jest na pewno znacznie bardziej szokujący niż fantastyczne i zmyślone opisy w „Złotych Żniwach” autorstwa małżeństwa Grosów, którzy zarabiają na służbie żydowskiego ruchu roszczeniowego,
|
Prof.dr hab. Robert Jerzy Nowak vs Rabin
Friedman |
|
Wiersze lokalnych poetów - Marek Ring |
Do przyjaciół
Portret
|
Upadek światowego systemu monetarnego cz. 36 |
Chiny wątpią w dolara |
Ciekawostki | ||
|
|
S P O N S O R |
Manitoba- Styczeń w fotografii |
Fot. Bogdan i Alicja Fiedur |
"Koniec?"- książka Jacka Ostrowskiego - Część VI |
Książka „Koniec?” powstała
trzydzieści lat temu, kiedy Polska
znajdowała się za żelazną
kurtyną i w każdej chwili groził nam
wybuch wojny o globalnym
zasięgu. Teraz wprowadziłem tylko
poprawki kosmetyczne ( inne daty ).
Czarnoskóry prezydent USA był w
wersji oryginalnej, pomyliłem się
tylko o kilka lat. J Powieść „Koniec?” zapoczątkował moją przygodę z pisaniem. Jednym słowem zacząłem od końca. Jacek Ostrowski
-
Wyjmij
mu
knebel
! –
poleciłem.
Sierżant raptownie zerwał mu taśmę z ust. Jeniec syknął z bólu. Pomasował twarz ręką i spojrzał na mnie wyczekująco. - Kto cię przysłał i po co ? – spytałem, wbijając w niego wzrok. - Nikt nas nie przysłał - oświadczył kategorycznie - Chcieliśmy zwinąć trochę pieniędzy i wiać. - Słuchaj no! Nie masz do czynienia z idiotami, bajeczkami karm innych, ale nie nas ! Wstałem i zacząłem krążyć po pokoju. - Naprawdę ! To nie są bajeczki - zaklinał się - Nikt nas nie nasłał. Mówił to tak przekonywująco, że chyba sam w to uwierzył, ale nie my. Thomson stał nad nim jak sęp nad ofiarą i czekał na rozwój sytuacji. Nie znał polskiego i nie wiedział, o czym rozmawiamy. -Powiedział ? - spytał zaciekawiony. Pokręciłem przecząco głową. - To może bym mu trochę odświeżył pamięć? - Nie ! Nie lubię tych metod - skrzywiłem się z niesmakiem. Mam lepszy sposób, który często pomaga. - Wyjąłem z kabury ukrytej pod marynarką pistolet i położyłem go niedwuznacznie na ławie. Kątem oka obserwowałem uważnie reakcje więźnia - przybladł nieznacznie, kurczowo zacisnął dłonie. Z kieszeni wyjąłem tłumik. - Słuchaj, przyjacielu - znów zwróciłem się do niego. - ja i mój kolega jesteśmy ludźmi poważnymi i na żartach nie bardzo się znamy. Domyślam się, że jesteś dowcipny, lecz my na to, żeby ciebie podziwiać czasu nie mamy. Nam się po prostu spieszy. Zadałem ci pytanie i prosiłbym o wyczerpującą odpowiedź. - Cedziłem słowa, jednocześnie wziąłem broń w ręce i zacząłem się nią bawić. Z dużą uwagą rozpocząłem montować tłumik do pistoletu. - Ja mówię prawdę ! - zaklinał się, wpatrując się jednocześnie jak zahipnotyzowany w to, co robię. - Tak ? - uśmiechnąłem się szeroko. - Tak ! Tak! – podchwycił, biorąc mój uśmiech za dobrą monetę. - To świetnie ! - skierowałem broń na niego. - Co pan chce zrobić ? - krzyknął przerażony. - Zastrzelić zwykłego bandziora - odparłem spokojnie. – Gdyby chodziło o coś innego, o coś, co mogłoby nas zainteresować, to może bym was zaoszczędził, ale zwykłych rzezimieszków nie warto zostawiać przy życiu. Patrzył na mnie szeroko otwartymi oczyma, sparaliżowany ze strachu , a ja tymczasem wycelowałem w jego głowę , w tę tępą głowę, wolno przesunąłem palec w kierunku cyngla. - Powiem ! Powiem ! - krzyknął w błagalnym geście wyciągając związane ręce. - Wszystko powiem ! Wolno opuściłem rewolwer. - Późno nabierasz rozumu - powiedziałem z wyrzutem. - Chociaż lepiej późno niż wcale. Teraz mów: - Kto cię przysłał ? - Doktor Jaskólski! – wyszeptał. - Kto to ten Jaskólski?? –zdziwiłem się. Pierwszy raz usłyszałem to nazwisko. - To jest lekarz! - Lekarz? Co mieliście wynieść z tego mieszkania? Tylko nie kręć! - ostrzegłem go. - Polecił nam porwać rannego! Co ? rannego? – z wrażenie usiadłem. - Tak ! – przytaknął. – Mieliśmy znieść go na dół i zawieźć na umówione miejsce. - Napisz adres – powiedziałem, podając mu notes i długopis. Mimo związanych rąk skwapliwie zanotował. Przerażony obrotem sprawy, pragnął za wszelką cenę ratować skórę i wolał nas nie drażnić. Wyczuł, że weszli w grę, której nie rozumieją i lepiej się z tego wycofać. - Wiesz w jakim celu doktor zamierzał porwać rannego ? — spytałem przyglądając mu się badawczo. Od tej odpowiedzi zależało ich życie, ponieważ gdyby wiedział, to musiałby zginąć. - Nie ! - kategorycznie zaprzeczył. – Pytaliśmy, ale wykręcił się od odpowiedzi. Oświadczył, że płaci za konkretną robotę, a nie za ciekawość. Wstałem z fotela i zbliżyłem się do niego. Widziałem paniczny strach w oczach. - Jestem słowny – rzekłem. – Czuję, że powiedziałeś prawdę i odzyskasz wolność , ale pod jednym warunkiem. - Jaki to warunek ? - spytał zaniepokojony. - Natychmiast po opuszczeniu tego mieszkania udacie się na dworzec i pierwszym pociągiem wyjedziecie z miasta, macie się tu nie pokazywać przez dwa tygodnie. Później możecie już wrócić. Pamiętaj jednak, że jeśli coś wykręcicie, to zginiecie. - Słowo !- wykrzyknął zadowolony.. - Słowo? – zadrwiłem. - Co warte słowo oprycha? Zamiast przysięgać pamiętaj o mojej pukawce, która odezwie się, jeśli zobaczę któregoś z was na ulicy. - Rozwiąż ich - rozkazałem Thomsonowi - i niech idą do wszystkich diabłów ! Sierżant z ociąganiem uwolnił jeńca i wypchnął go do przedpokoju, a następnie poszedł do łazienki, by z drugim uczynić to samo. W chwilę potem obydwaj nieproszeni goście opuścili mieszkanie. Ledwo zamknęły się drzwi, Magda znalazła się w pokoju. - Nie jest dobrze ! – oznajmiłem. - Nasza misja nie jest już tajemnicą - oni przyszli po Gotfryda. - Po Gotfryda ? - zdziwił się Thomson. - A po co był im potrzebny ? - Im nie - odparłem - ale temu, co ich wynajął. Zamierzał go porwać, żeby wydusić informacje na nasz temat. - Nic bym nie pisnął - stwierdził grafolog. - Powiedziałbyś wszystko - odparłem – ten, który zaplanował całą akcję, jest lekarzem i przypuszczam, że ma dostęp do takich środków, które przywróciłyby pamięć każdemu z nas. - Jest lekarzem ? - zainteresowała się Magda - a jak się nazywa? - Jaskólski ! - To przecież mój kolega z kliniki - szepnęła i aż usiadła z wrażenia. -Z kliniki? - powtórzyłem w zamyśleniu. Cały czas głowiłem się nad tym, skąd osoby postronne dowiedziały się o nas. Teraz wiedziałem już prawie wszystko. Gotfryd w gorączce coś wypaplał. -Słuchaj - zwróciłem się do Magdy. - Czy on był w szpitalu kiedy operowaliście tę felerną nogę ? - Nie ! Ale ta pielęgniarka, co przyszła po dyspozycje, jest podobno jego kochanką. Przygotowywała pacjenta do operacji i o ile wiem, zna świetnie angielski. - Cholera! Ciągle jakieś problemy. Podszedłem do okna. Wyciągnąłem z kieszeni papierosy i zapaliłem. Głęboko się zaciągnąłem. Zamiast szukać uranu musiałem pilnie wyeliminować tego Jaskólskiego. Zostawienie go w spokoju mogłoby nas narazić na dodatkowe niespodzianki i zagrozić misji. Sięgnąłem po kartkę z adresem i podałem go Magdzie. - Daleko to stąd ? – spytałem. Rzuciła okiem na papier, chwilę się zastanawiała i przecząco pokiwała głową. - To jest domek jednorodzinny, czy kamienica ? - chciałem dowiedzieć się czegoś więcej. - Nie jestem pewna - zawahała się - przypuszczalnie domek. - Musimy zająć się panem doktorem, bo czas działa na naszą niekorzyść. - Schowałem kartkę z adresem do kieszeni. Podszedłem do łóżka Gotfryda. - Czemu, chłopie, nie śpisz ? - spytałem. - Nie mogę ! – odparł. - Przez własną głupotę narobiłem wam tyle kłopotu, bo gdyby nie ten wypadek, teraz byście siedzieli w bazie i gwizdali na wszystko. - Nie martw się — pocieszałem go. - Zabrakło uranu i musimy tu siedzieć by go zdobyć. - Niech pan nie kłamie. - przerwał mi - Taki głupi nie jestem, a prócz tego usłyszałem co nieco przez drzwi. Delikatnie przysiadłem w rogu łóżka i z uwagą spojrzałem na jego wymizerowaną twarz, policzki zapadłe, zaostrzone rysy i oczy błyszczące jak dwa płonące węgliki. Jakże łatwo można było wyczytać cierpienie z tej twarzy, ale nie cierpienie fizyczne, lecz psychiczne. - Niepotrzebnie się dręczysz – poklepałem go po ramieniu - i wierz mi ,że nie staram się cię pocieszać. Dzięki twojej przygodzie z piorunochronem odnalazłem bliską memu sercu osobę. Nasze rachunki są wyrównane. Jesteśmy kwita i dodam jeszcze, że do tego incydentu z liną uziemiającą w pewien sposób i ja się po trochu przyczyniłem. -Pan się do tego przyczynił ? - spytał zdziwiony. - Kiedyś się dowiesz - uśmiechnąłem się tajemniczo i wstałem z posłania - Teraz śpij. - ruszyłem do drzwi. - Niech pan poczeka ! - usłyszałem przyciszony głos Gotfryda . Odwróciłem się w jego kierunku . Siedział na łóżku i patrzył w moją stronę . -Mam jedno pytanie. - Mów ! - zachęciłem go. - Czy i pan miewa czasem chwile krytyczne? Czy zdarzało się panu czasem pomyśleć nad sensem życia, o tych kłodach, które los rzuca nam ciągle pod nogi ? Ja na przykład nie rozumiem jednego. Człowiek walczy całe swoje życie , walczy z innymi ludźmi, z samym sobą , ze wszystkimi przeciwnościami. Od urodzenia aż do śmierci walczy, walczy i jeszcze raz walczy. Może mu się uda wygrać jedną rundę, dwie, trzy, pięć, a nawet wszystkie, lecz i tak pojedynku nie rozstrzygnie na swoją korzyść. Nigdy nie wygra ze śmiercią ! Jak spojrzeć na żywot ludzki z boku, to przypomina pojedynek bokserski, ale odtwarzany z magnetowidu. Znasz wynik i obojętnie spoglądasz na wymianę ciosów. Nie satysfakcjonuje cię to, że przeciwnik leży na ringu , ponieważ wiesz, że on wstanie i zwycięży. Dla mnie to nie ma sensu , brak w tym logiki. Czy przeleżysz całą walkę na deskach , czy dzielnie stawisz czoła przeciwnikowi, to i tak rezultat ten sam. - Dobranoc !- otworzyłem drzwi i wyszedłem z pokoju. Thomson i Magda już spali . Ona na kanapie, on na łóżku polowym , a dla mnie czekał materac dmuchany na podłodze. Wolałem kanapę, lecz ze względu na obecność Sierżanta musiałem pogodzić się z losem. Cichutko rozebrałem się i wsunąłem pod gruby wełniany koc. 0 niczym nie myślałem, nic nie planowałem, a jedynym moim pragnieniem był sen. Obudziłem się około godziny dziewiątej. Połamany, z potwornym bólem kręgosłupa, wygramoliłem się ze swojego posłania. Czułem się tak jakby czołg przejechał mi po plecach. Wolno, potykając się o meble dotarłem do łazienki. Strumień zimnej wody orzeźwił moją głowę, niemniej ból nie ustąpił. - Cholerny materac – zakląłem. Tyle problemów przede mną ,a ja obojętny na wszystko marzyłem jedynie o ulokowaniu się na czymś dużo wygodniejszym. Gorący prysznic przyniósł trochę ulgi. Wróciłem do salonu, ale ku mojej wielkiej rozpaczy nie znalazłem rozesłanej kanapy. W czasie kiedy doprowadzałem się do stanu użyteczności, nasza gospodyni usunęła jakże miłe memu sercu jej legowisko. Jedyną pociechą była możliwość zbudzenia Thomsona, który chrapał w najlepsze. - Skoro ja nie mogę spać, to i ty wstawaj – pomyślałem, brutalnie szarpiąc go za ramię. On również nie wyglądał zbyt dobrze i tak jak ja chwilę wcześniej, ruszył obolały do łazienki. Ostatnie dni kosztowały dużo sił, teraz wychodziło z nas zmęczenie. Nagle przypomniało mi się coś o czym zupełnie zapomniałem. Poszedłem do kuchni, gdzie Magda przygotowywała śniadanie. Stanąłem za nią i pocałowałem ją delikatnie w szyję a następnie wyjąłem z jej dłoni nóż żeby samemu pokroić chleb. Po chwili tego żałowałem, bo był strasznie miękki i tym samym okropny do obróbki. - Słuchaj ! - zwróciłem się do niej. - Wczoraj było tak dużo wrażeń, że zapomniałem spytać o tego bioenergoterapeutę. Dowiedziałaś się czegoś ? Tak ! – odparła. - Zdobyłam adres jednego z nich, a jego kuracje są podobno bardzo skuteczne. - Wspaniale ! - ucieszyłem się - w najbliższym czasie sprowadzimy uzdrowiciela i problem chorej nogi Gotfryda mam nadzieję, że przestanie istnieć . - Nie ! - zaprzeczyła - On nie jeździ do chorych. - Pojedzie - zaśmiałem się. - Gdyby nie chciał, to zjawi się tu wbrew swojej woli. Tak będzie bezpieczniej, nie możemy go wozić. - Co myślisz o Agnieszce? - zmieniłem temat. - 0 jakiej Agnieszce ? - spytała zaskoczona - Mam na myśli wczorajszą solenizantkę. - To moja przyjaciółka – oświadczyła. - Znam ją od ośmiu lat i nie mogę złego słowa powiedzieć na jej temat. Jest z zawodu biologiem, a konkretnie botanikiem. Często się odwiedzamy nawzajem i nigdy nie było między nami nieporozumień. - Ma narzeczonego ? - dopytywałem się dalej. - Tak ! - kiwnęła potakująco głową. - Chodzą ze sobą pięć lat, a za tydzień mają się pobrać. Tomek jest inżynierem, ukończył Politechnikę Warszawską. Szkoda, że nie było go wczoraj na imieninach, bo byś go poznał. Niestety leży obolały w łóżku - zmogła go grypa. - Co za epidemia ? Wszyscy albo chorzy, albo ranni - mruknąłem pod nosem i zgarnąłem " furę " pajd chleba na talerzyk. -Gotowe ! - oznajmiłem z satysfakcją, odłożyłem nóż i wróciłem do pokoju. Sierżant siedział w fotelu i przeglądał czasopisma, a zobaczywszy mnie, odłożył wszystko na bok. - Niedobrze z Gotfrydem - powiedział zmartwiony. - Wiem ! - westchnąłem i rozkładając bezradnie ręce usiadłem na kanapie — My mu nie potrafimy pomóc, musi się uporać z tym sam. - Nie wiem, czy on poradzi sobie sam — Thomson nerwowo uderzył pięścią, w oparcie fotela - miałem kiedyś kolegę, który był najlepszy we wszystkim, najlepiej skakał, najlepiej strzelał , był wspaniałym kumplem. Raz na ćwiczeniach pechowo skoczył i złamał sobie nogę w biodrze. Wyszedł ze szpitala jako kaleka , sztywna kończyna uniemożliwiała dalszą służbę. Jego historia to bardzo krótka opowieść, ponieważ następnego dnia strzelił sobie w łeb . Tak skończył najlepszy z nas - prymus . Obawiam się, żeby sytuacja się nie powtórzyła. - To się okaże w niedalekiej przyszłości - odparłem – my nie jesteśmy w stanie zmienić jego decyzji i jeśli zechce odebrać sobie życie, ja mu nie będę tego utrudniać. Lepiej by uczynił to teraz, a nie za miesiąc czy dwa! Mamy mało miejsc, szkoda jednego dla straceńca. - Jest pan, poruczniku, niezbyt wrażliwy - Thomson pokiwał smętnie głową - Ja nie mógłbym tak podejść do tej sprawy. - Chrzanisz! Identycznie byś podszedł, gdybyś był szefem ekipy – odparłem. - Musze się kierować logiką, a nie sentymentami. - Możliwe ! - wstał z fotela. - dlatego cieszę się, że nim nie jestem. Zabolało mnie to co powiedział, ale w duchu przyznałem mu rację. Jednak kierując się jedynie współczuciem niedaleko bym zaszedł i zamiast człowieka myślącego o targnięciu się na własne życie wolałem wziąć osobę z której byłaby pociecha. Zabrzęczał telefon. Magda podniosła słuchawkę. - Tak, jest i już go proszę - usłyszałem jej głos. - Jack, telefon do ciebie ! - oznajmiła . - Do mnie ? - zdziwiłem się - przecież nikt nie wie, że tu się znajduję. - Tak! Do ciebie – potwierdziła. - Dzwoni profesor Zabielski. - Zabielski ?! - potarłem nerwowo czoło - nie znam żadnego Zabielskiego. - Przecież wczoraj byłeś u niego w domu - zaśmiała się.– To ojciec Agnieszki. - Bardzo dobrze ! - ucieszyłem się. - Nie myślałem wprawdzie, że podejmie już jakąś decyzję. - Decyzję ? - Magda spojrzała na mnie pytająco. - Tak ! - uśmiechnąłem się - mam swoje konszachty z profesorem. Podszedłem do aparatu i chwyciłem słuchawkę. - Jestem przy telefonie - rzekłem w mikrofon. - Przyjmuję pańską propozycję, chociaż na pewnych warunkach - dobiegł mnie przytłumiony głos. - Jakie to warunki ? - spytałem zaintrygowany. - Najpierw dowiem się czegoś więcej o całej sprawie i jeśli ocenię, że posiada ona ręce i nogi to jutro wieczorem będzie pani miał to „coś”. Zgadza się pan? - Tak ! - powiedziałem - pańskie warunki są dla mnie całkowicie zrozumiałe. - Świetnie ! - wyczułem ulgę w jego głosie. - Spotkajmy się w dniu dzisiejszym o godzinie dwudziestej u mnie w domu. - Dobrze! - zgodziłem się. - Będę o dwudziestej. Odłożyłem słuchawkę i w bardzo dobrym nastroju zabrałem się za konsumpcję już wystygłego śniadania. Jadłem w milczeniu, a wszyscy starali się odgadnąć temat mojej rozmowy. Kiedy zjedliśmy, Magda wzięła się za sprzątanie, a my za typowo męską pracę tzn. czyszczenie broni. Cały dzień spędziliśmy relaksowo, oglądaliśmy telewizję, przeglądaliśmy gazety i tylko ja trochę niecierpliwie czekałem na wieczorne spotkanie z Zabielskim. Niedokończona sprawa z Jaskólskim nie dawała mi spokoju ale teraz musiałem się skupić na uranie. Tamten wiedział mało lub prawie nic, bo inaczej nie próbowałby porwać Gotfryda, a skoro tak sprawa wyglądała, to mieliśmy trochę czasu. ROZDZIAŁ VII Około dziewiętnastej razem z Thomsonem wyruszyliśmy w kierunku willi naukowca. Sierżanta zabrałem jako ochronę, należało być ostrożnym, w grę wchodziła zasadzka. Wysadziłem go dwieście metrów przed domem i ostatni etap podróży pokonałem sam. Tym razem furtka była otwarta. Stanąłem przed drzwiami i nacisnąłem przycisk dzwonkowy. Dźwięk gongu rozległ się po domu. Usłyszałem kroki i po chwili Zabielski ukazał się w drzwiach. - Proszę , Pan pójdzie ze mną - powiedział i poprowadził mnie korytarzem , a następnie schodami do swojego gabinetu. I znowu byłem w tym pomieszczeniu. Wiedziałem, że tu wrócę, ale nie przypuszczałem, że już następnego dnia. Zasiedliśmy w fotelach mierząc się nawzajem badawczym wzrokiem. - Pan nie jest Polakiem ? – zapytał prosto z mostu. - Nie, - odparłem - chociaż płynie w moich żyłach polska krew. Rodzice matki pochodzili z tych stron i od niej nauczyłem się języka, ale chyba nie o tym mieliśmy rozmawiać ? - Tak, - przytaknął - ale ciężko jest zacząć. Nie chcę wiedzieć za dużo, bo wiem, że zachowanie tajemnicy to połowa sukcesu, no, niemniej chodzi tu o moją córkę. Wyciągnął z biurka dwa kieliszki. – Napijemy się? - Z przyjemnością – skinąłem głową. - Dobry koniak francuski. Zdobyty przez Agnieszkę. Teraz wszystko, co zagraniczne, to się zdobywa. Jest jednak jeden problem. Masa ludzi przekracza granicę i rabuje sklepy na skażonym terenie. O tym w telewizji nie mówią, gdyż nie chcą paniki. Nie dość, że tamci wracają z ukrytą śmiercią, to jeszcze rozprzestrzeniają radioaktywne towary. Codziennie giną setki przemytników na granicy, ale to nie zraża innych. Najpierw pierwszego dnia natłukli podobno kilkanaście tysięcy ludzi uciekających z pogranicza Niemiec i innych krajów. Tam śmierć przyszła z opóźnieniem i ludzie starali się zbiec do Polski. Aby do tego nie dopuścić, armia obsadziła pogranicze. Nie wiedzą głupcy że to i tak nic nie pomoże.- machnął ręką z rezygnacją. -To za powodzenie! –podniósł kieliszek. -O.K., za powodzenie! - powtórzyłem za nim. Widziałem, że coś chodzi mu po głowie, ale nie wiedział, jak to powiedzieć. - Chce pan gwarancji, że po otrzymaniu uranu wywiążę się ze swoich zobowiązań ? - spróbowałem mu pomóc . - Tak ! - oświadczył stanowczo - to chciałem powiedzieć. - Rozumiem pana - spojrzałem współczująco na niego - ale nie jestem w stanie dać jakichkolwiek gwarancji. Umowa na piśmie jest w tym wypadku bez sensu i nie widzę innego wyjścia z sytuacji. - Wiem ! - przytaknął – ale niech mnie pan spróbuje przekonać do siebie, że mnie pan nie oszuka! Proszę! - Musi pan mi uwierzyć na słowo – powiedziałem, patrząc mu prosto w oczy. - Niech pan zrozumie, że potrzebuję ludzi. Muszę skompletować grupę kobiet i mężczyzn, ponieważ jestem tu w Polsce jedynie z fizykami, a oni pozostaną , oni nie mogą wziąć udziału w eksperymencie. - Dlaczego ? - Dlaczego ? - zaśmiałem się. - Przecież chodzi o ludzi nie tylko inteligentnych, ale i mogących się rozmnażać. Pan przecież wie, że fizyk pracujący w instytucie nuklearnym zatraca właściwości reprodukcyjne. - Owszem ! – przytaknął. - No ale , zszedłem z tematu - kontynuowałem dalej. – Otóż muszę kogoś zabrać w tę podróż, sam się tam nie wybiorę. Chcę zabrać pańską córkę, ewentualnie jej narzeczonego i innych. Słuchał w milczeniu , w wielkim skupieniu, a jego wzrok cały czas przewiercał mnie na wylot. Kiedy skończyłem wyciągnął do mnie rękę na znak zgody. - Przekonał mnie pan ! – oznajmił. - Tyle energii było w pańskiej przemowie, że nie przypuszczam, żeby pan kłamał. Wstał i podszedł do okna. Wyjrzał jakby w obawie, że ktoś nas podgląda. - Jutro - oznajmił - o godzinie szesnastej podjedzie pan pod mój dom małą ciężarówką lub mikrobusem. Ważne, by był z nami jeszcze ktoś, ktoś pewny! - Mam sprawdzonego człowieka - uspokoiłem Zabielskiego - lecz nie zna języka polskiego. - Nie musi - odparł - będzie jedynie kierowcą. My wykradniemy uran, a on będzie nas asekurował. W razie komplikacji będziemy mieli kogoś kto przyjdzie nam z pomocą. - Spodziewa się pan niespodzianek ? — spytałem . - Nie ! - pokręcił przecząco głową. - Ale może być różnie, ja nie jestem Bondem, tylko starym człowiekiem i do tego naukowcem. Odszedł od okna i z powrotem usiadł za biurkiem. - Według pana, jaka jest szansa na to że ta wyprawa się uda? - spojrzał na mnie badawczo. - Nie wiem , może pięćdziesiąt procent, a może tylko pięć. Ważne, że jest i będziemy walczyć o przetrwanie do końca. - Tak - Zabielski pokiwał smętnie głową. - W przypadku powodzenia, wy zdołacie uciec, ale pozostaną miliony, miliony tych , którzy tej szansy nie mają już teraz i nie mieli jej nigdy. Szulz przez swoje dzieło może zostać drugim biblijnym Noe, a pan ze swoją ekipą obsadą jego „arki". Resztę zaleje potop ! - Niestety - wzruszyłem ramionami - nie jestem w stanie nic zmienić. Niech pan jednak pomyśli, że na tej arce będzie pańska córka!! - Wiem ! - Profesor wolno przypalił papierosa – To trzyma mnie w tej chwili przy życiu, a reszta to są tylko i wyłącznie całkiem prywatne rozważania i im dłużej myślę o tym, czuję coraz większy niesmak. Sam sobą gardzę, ponieważ przystałem na układ, na który nigdy nie powinienem się zgodzić. Bez jakichkolwiek warunków miał pan prawo domagać się uranu i dla samej idei walki o przetrwanie ludzkości moim świętym obowiązkiem winno być niesienie pomocy. Tymczasem stawiam warunki, a przecież nie wiem, czy moja córka jest godna tego wyróżnienia, którego ma po kumotersku dostąpić. - Niech pan się nie dręczy - powiedziałem spoglądając przyjaźnie na niego, zostało już tak niewiele czasu, lepiej go spędzić milej. Teraz radzę położyć się spać, a ja pożegnam się z panem i również uczynię to samo. Wstałem z fotela, i nie patrząc na Zabielskiego, wyszedłem z gabinetu. Oszczędziłem sobie widoku twarzy człowieka, który po przeżyciu wielu lat w sławie i dobrobycie poczuł wzgardę do samego siebie.
|
Tekst umieszczony w tej kolumnie jest objety ochroną praw autorskich i nie może być wykorzystany bez zgody autora. |
Polki w świecie- Natasza
Urbańska |
Współpraca
Polishwinnipeg.com z czasopismem Kwartalnik „Polki w Świecie” ma na celu promocję Polek działających na świecie, Polek mieszkających z dala od ojczyzny. Magazyn ten kreuje nowy wizerunek Polki-emigrantki, wyzwolonej z dotychczasowych stereotypów. Kwartalnik „POLKI w świecie” ma także za zadanie uświadomić Polakom mieszkającym nad Wisłą rangę osiągnięć, jakimi dzisiaj legitymują się Polki żyjące i działające poza Polską. Czasopismo w formie drukowanej jest dostępne w całej Polsce i USA. Redaktor naczelna magazynu Anna Barauskas-Makowska zainteresowała się naszym Polonijnym Biuletynem Informacyjnym w Winnipegu, odnalazła kontakt z naszą redakcją proponując współpracę.
Nasza
współpraca polega na publikowaniu wywiadów
z kwartalnika „Polki
w Świecie”
w polishwinnipeg.com a
wywiady z kobietami, które ukazały się w naszym biuletynie zostaną
opublikowane w kwartalniku ”Polki
w Świecie”.
Jest gwiazdą teatru muzycznego „Studio Buffo”, „Tańca z Gwiazdami” i ulubienicą mediów. Dziewczęca, łagodna, niewinnie uśmiechnięta, a jednak mająca swoje zdanie i niezwykłą charyzmę. Kobieta, która nie tylko rozkochała w sobie jednego z najlepszych polskich choreografów i reżyserów teatralnych, ale i sprawiła, że rzucił dla niej wszystko. Mimo, że ma dopiero 33 lata, w Polsce osiągnęła już sporo. Na pewno na tyle dużo, że robi się jej u nas nieco za ciasno…
AUTOR : Mateusz GościniakW czasie ekscytującej 10. edycji „Tańca z Gwiazdami” Natasza Urbańska była na ustach całej Polski. Wraz z jej główną konkurentką Anną Muchą królowała na okładkach prasy bulwarowej i na plotkarskich portalach internetowych, które prześcigały się w wywiadach, sesjach zdjęciowych i newsach dotyczących życia prywatnego bohaterek. I choć Natasza ostatecznie przegrała ze swoją konkurentką (zaledwie o 0,2%!), jej wizerunek medialny dzięki tym występom zmienił się o sto osiemdziesiąt stopni. Przestała być postrzegana wyłącznie jako kobieta - lub co gorsza „kreacja” – Janusza Józefowicza i pokazała swoją ciekawą osobowość. Na dodatek Urbańska wcale nie zamierza zrezygnować z realizowania samej siebie i ma wiele planów dotyczących rozwoju własnej kariery. Jak się okazuję, muza znanego reżysera i choreografa, nie ma zamiaru ograniczać się tylko i wyłącznie do Polski i czyni już przygotowania do próby „ataku” na zagraniczne rynki. Czy poza naszym krajem pokochają Nataszę tak mocno, jak rzesze rodaków, kibicujących jej gorąco przed telewizorami w czasie trwania tanecznego show?
Na początek Natasza mocno zaangażowała się w projekt „Poland… why not?”, który współtworzy jako wokalistka już od pewnego czasu. W ramach niego gościła w Filadelfii, a nawet w Indiach, gdzie nagrywała piosenkę z bollywódzką gwiazdą filmu i muzyki Sonu Niigaam. Kompozycja nosi tytuł „Listen To My Radio”. Brian Allan – menadżer Urbańskiej i pomysłodawca projektu „Poland… why not?” – zapewnia, że niebawem w podobnym celu Natasza ponownie odwiedzi Stany Zjednoczone. Ma zarejestrować kolejne utwory, z czego część trafi na coraz śmielej planowaną debiutancką płytę muzyczną. Allan zapewnia, że polska artystka współpracować będzie ze znanymi amerykańskimi gwiazdami. Jako dowód na poparcie tych zapewnień może posłużyć fakt, że produkcją składanki „Poland… why not?” zajmie się nijaki Jim Beanz’em, który w przeszłości pracował z takimi tuzami muzyki rozrywkowej jak Nelly Furtado, Shakira, Justin Timberlake, czy Timbaland. Możemy być pewni, że Natasza jest w dobrych rękach. Co więcej, pojawiły się już pewne przecieki, że jest on na tyle zachwycony talentem Polki, że chce, aby to jej piosenka promowała płytę w stacjach radiowych i telewizyjnych, sama Urbańska wystąpiła w planowanym międzynarodowym teledysku. Poprzednią wizytę w Stanach Natasza Urbańska wspomina bardzo dobrze. W wywiadzie dla portalu Plejada stwierdziła – „Jestem bardzo zadowolona, to było fantastyczne doświadczenie i bardzo owocnie spędziłam ten czas. Nagraliśmy trzy utwory, które znajdą się także na mojej płycie. Dostałam propozycję, by kontynuować współpracę, więc prawdopodobnie znów wyruszę do Stanów”. Dziś wiemy już, że wyjazd jest przesądzony i Natasza ponownie wejdzie do studia, tyle, że tym razem będzie to miało miejsce w Los Angeles.
Dodać należy, że swoją podróż do Stanów Urbańska odbędzie dzięki jej współpracy z firmą Rokket Music, która jest odpowiedzialna za rozwój międzynarodowej kariery artystki. Amerykański oddział tej firmy, który znajduje się w Los Angeles, czuwał kiedyś m.in. nad Christiną Aguilerą czy Black Eyd Peas. Wydaje się, więc, że grunt pod start zagranicznej kariery naszej gwiazdy został bardzo pieczołowicie przygotowany. W tyle głowy pojawia się pytanie na ile wszystkie te zabiegi odbywają się pod patronatem męża Nataszy – Józefowicza, który również za granicą cieszy się pewną renomą i na brak kontaktów w branży muzycznej na pewno nie narzeka. Grunt, żeby Urbańska potrafiła te możliwości wykorzystać i przejąć nieco kontrolę nad swoim rozwojem zawodowym, który do tej pory mocno związany był z planami męża. Tak czy inaczej w Polsce ciężko byłoby znaleźć lepiej przygotowaną kandydatkę. Natasza zdaje się mieć wszystko, czego potrzeba. Świetny głos, doskonałe wykształcenie i doświadczenie muzyczne, niezaprzeczalny talent i oczywiście urodę i wdzięk, bez których w show biznesie nie ma czego szukać. Nic, zatem, dziwnego, że śledząc te przygotowania pojawia się jakaś mała nadzieja na to, że może doczekamy się w końcu polskiej piosenkarki, której uda się wylansować przebój nucony w wielu zakątkach świata i podbijający szczyty list przebojów na wszystkich kontynentach! Czas pokaże
|
|
|
|
Translate this page - Note, this is automated translation meant to give you sense about this document.
Polsat Centre
Człowiek Roku 2008
Polskie
programy telewizyjne w Twoim
domu
17 kanałów
|
Czyszczenie
Wentylacji |
|
Irena Dudek
zaprasza na zakupy do Polsat Centre
Moje motto:
duży wybór, ceny dostępne dla każdego,
miła obsługa.
Polsat Centre217 Selkirk Ave
Winnipeg, MB R2W 2L5,
tel. (204) 582-2884 |
|
|
|
|
Interesujące filmiki
Sylwester 2010
Chopin With Friends
Obchody
Niepodleglosci Polski w Winnipegu
Pasterka 2010 - Winnipeg
Życzenia Bożonarodzeniowe 2010
Wybory zarządu KPK o. Manitoba
Wieczór poetycko-muzyczny
Wystawa "ART Confrontations#11
Jesień w Manitobie
Droga Krzyżowa
Tragedia Smoleńska
Wizyta marszałka senatu
Bogdana
Borusewicza
Z wizytą u Sokalskich
Pieczenie świni
Royal,Polish Canadian Legion Jubileusz
Zabawa dożynkowa
104 Lata Istnienia Sokola
Choinka u Sw. Jana Kantego
Świąteczny Koncert Szkoły
i Zespołu Sokół
"A Christmas Opus"
Ostatnia Próba Przed Koncertem