Krzyżem por rozumie
Tak się złożyło, że wszyscy ci, którzy
przeżyli idąc PRL-owską świetlaną droga do dobrobytu, którzy
dzięki naszemu „wybawcy” prezydentowi Lechowi Wałęsie szli
tyłem do przodu po bezdrożach demokracji oraz ci, którzy
mieli okazje zaobserwować jak te bezdroża zyskują
postkomunistycznych właścicieli, dożyli czasów w których
żyje się o wiele ciekawiej niż lat temu trochę. Nie zdarzyło
się wszakże w polskiej historii by prawica się żarła z
prawicą o to, która mądrzejsza, bardziej współczesna i
bardziej prawicowa a lewica z lewicą o to, która bardziej
lewicowa, radykalna i ponadnarodowa. Nie udała się rewolucja
w przebudowie Rzeczpospolitej na IV-tą RP autorstwa PiS-u,
prowadzona, jak mówią jej obserwatorzy, z rozmachem, lecz
bez głowy i środków, by zakończyć ją sukcesem. Nie udała się
też restauracja III RP, jak wspomina w swej książce
europoseł Marek Migalski, bo zabraklo polotu i odwagi jej
liderom skupionym na wojnie z PiS-em. Nie zauważyło jakoś
społeczeństwo, że PO, wygrywając rywalizację z przeciwnikiem
odsunęło od władzy zbyt dociekliwą a „szkodliwą dla
demokracji” elitę PiS-u po to, by móc swobodnie a skutecznie
pokazać swe znakomite umiejętności i siłę w rozwadnianiu i
zamazywaniu wszystkich postkomunistycznych i swoich licznych
przekrętów i afer.
Nowa partia polityczna u władzy
złożyła się z biznesmenów, wzbogaconych w latach tzw.
transformacji, postkomunistów, przedstawicieli szarej strefy,
kombinatorów korzystających z chaosu prawnego, innych
przestraszonych, ze grozi im pisowski bat i ład i tych,
którzy niczego w swym krótkim życiu nie przeżyli i nie znają,
co to etyka, honor i prawda oraz takich, dla których
patriotyzm to przeżytek a szmal celem życia. Dzięki
zastosowaniu nagonki na w większości uczciwych, choć nieco
niezaradnych, niekompetentnych i anachronicznych
przeciwników, wciąż kultywujących czasy patriotycznych
bohaterów i starających się nieudolnie prać dawne i
współczesne brudy, doprowadziła do konfliktu w podzielonym
społeczeństwie, a po tragicznej śmierci patriotycznej
PiS-owskiej elity, do wciągnięcia Kościoła w swoje
machinacje. W efekcie w miejsce konstruktywnych działań na
rzecz ułatwienia społeczeństwu życia skłócono wszystkich ze
wszystkimi i doprowadzono do kompletnej alienacji
społeczeństwa, a swą polityką i decyzjami, do neutralizacji
rozsądnego myślenia. Wraz ze smoleńską katastrofą skończył
się proces plucia na konkurencje, bo w końcu nie było na
kogo już pluć. Nastał marazm i nuda. Koniec tematów do
dyskusji, koniec rozrywki, koniec teorii spiskowych, nastał
nawet koniec agresji p. Niesiołowskiego. Pojawił się więc
PALIKOT.
Stało się to, co miało się stać. Wg.
opinii różnych osób w Polsce, w której byłem w czasie
wyborów, społeczeństwo powiedziało dość. Skoro z nas się
robi idiotów, którzy, wg. władz, nie chcą widzieć i słyszeć,
co podobno dobrego się dla nas w Kraju robi i co nam się
wspaniałego obiecuje, to my postąpimy wg. zasady „Jak Kuba
Bogu, tak Bóg Kubie”. Glosujcie sobie w wyborach sami na
siebie, bo i tak nasz glos jest funta kłaków wart. Pokażemy
wam też, co my możemy tak naprawdę dla was rządzących zrobić.
Zasiejemy trochę zamętu i, skoro was nie stać na radykalne
posunięcia przynoszące nam korzyści, zagłosujemy na
nowatorski „wywrotowy” program pana Palikowa, aby w tej
całej bezpłciowej stagnacji było trochę wariacji. Zobaczymy
jak sobie radę z tym dacie. A nam, ponad połowie polskiego
społeczeństwa, przyjdzie czas na uciechę. Może ten PALIKOT,
choć wątpię w to osobiście bardzo, w końcu będzie tym
narzędziem, które dokona koniecznego w Polsce
parlamentarnego przewrotu i wyprostowania krętych ścieżek
jakimi obecny rząd się porusza, aby wreszcie nastał koniec
działań w sprawach wagi państwowej wg. słynnej a „genialnej”
wałęsowskiej wypowiedzi z przed lat „Jestem za, a nawet
przeciw”.
Niezależny prawicowy tygodnik „Gazeta Polska” za
pośrednictwem Marcina Wolskiego zachęcał przed wyborami do
nie brania w nich udziału, jeśli z tych czy innych powodów
wizerunek PiS nam nie leży, argumentując, że …”PJN nie ma
szans, Napieralski jest tak samo sztuczny jak Tusk, Pawlak
to Tusk zrobiony na zielono, a Palikot wykonany z gumy”…,
Tomasz Sakiewicz zapowiadał, że …”mamy szanse na realną
zmianę. Władza zamiast reprezentować interesy potężnych
lobbies musi bronić praw większości obywateli Polski”…
”Nasza polityka zagraniczna niemal przestała istnieć”… a „symbolem
jej upadku były dyrektywy udzielane polskim dyplomatom przez
ministra spraw zagranicznych Rosji” . „GROTESKOWE RZĄDY PO”
– pod takim tytułem Paweł Paliwoda zaoferował nam swój
komentarz na temat upadku ekonomicznego Polski i duchowego
społeczeństwa za rządów PO. „Takiej demoralizacji znacznej
części społeczeństwa, jaka dokonała się za obecnych rządów
nie było nawet w czasach komunizmu”...
„Fanatyczna , wręcz obsesyjna walka z
klerykalizmem, faszyzmem i nacjonalizmem (czytaj:
patriotyzmem) nabrała za czasów PO ogromnej dynamiki”…-
pisze autor. A reasumując swój artykuł dodaje: „Dzisiejsze
salony Warszawy, Krakowa i Gdańska to układy
towarzysko-plemienne, mające w pogardzie nie tylko polską
historię, lecz także znakomitą większość obywateli”… „Prawda
historyczna, gdy ukazuje się w pełnym świetle, ośmiesza
dzisiejsze elity”…”Dlatego w najbardziej ordynarny i
nienawistny sposób niszczą każdy przejaw sprzeciwu”. Leszek
Misiak i Grzegorz Wierzchołowski dodają tu swój głos w
artykule pt. „CZTERY LATA AFER I POGARDY” opisując przeróżne
przekręty elit za rządów PO od 2007 roku do dziś
nadmieniając na wstępie, że„Rzadcy Donalda Tuska miały być
rządami miłości, wolności, spokoju, niskich podatkowy,
stabilizacji i mniejszego długu publicznego”, zaś Witold
Waszczykowski z Instytutu Sobieskiego informuje, że…”Platforma
zapewnia, że w zamian za 300 mln złotych dotacji w latach
2014-2020, Polska zrezygnuje z odbudowy swej pozycji
międzynarodowej” … zgodnie z przyjętym przez obóz rządowy
założeniem, iż nic na nas nie czyha, wystarczy po prostu być
w głównym nurcie europejskim, a dokładniej, trwać przy
polityce Berlina”… Czyli handel niezależnością i polską
racją stanu.
Czytając te wszystkie wypowiedzi zastanowiło mnie mocno, że
nie dostrzeżono tych wszystkich faktów ujawnionych przed
wyborami w prasie opozycyjnej lub je zlekceważono i około 40
% wyborców oddało swój glos na Platformę a 10% na ekstremizm.
Cóż więc się stało z kultywowaną przez PiS w społeczeństwie
tragiczną polską przeszłością, 1000-letnią polską tradycją i
naukami Kościoła? Czyż byśmy mieli dziś dosyć naszej
historii? Zapewne „wojna o krzyż” po śmierci Prezydenta i
kryzysowa panika, że może być gorzej, gdy jednak
prokościelny i radykalny PiS obejmie znów władzę, pomogły w
wyborze głosującym. Może i Prezes też dopomógł przegranej.
Sam rozum, jak widać, nie dał tu rady. Trzeba było przyłożyć
społeczeństwu tym odartym z szacunku krzyżem w rozum, by mu
w nim zamieszać tak, aby te 40 % zwolenników mniejszego zła
(bo większe, to PiS oczywiście) dało pole do gwałtownego
wypłynięcia na szerokie wody, wychowanym na degrengoladzie
PO-owskiego rządu ekstremistom Ruchu Palikota z programem
opartym o łamanie utartych kanonów. Jedyne czego wysłuchano
w apelach i komentarzach publicystów było zlekceważenie
wyborów przez ponad połowę Polaków. Bo dla większości
neutralność w wyborze zwycięzcy w tej walce o władzę, była
jedynym etycznym i uczciwym wyjściem. Niestety chyba niezbyt
mądrym.
Dzięki polityce PO, skutecznie podważającej w społeczeństwie
wiarygodność i szacunek do Kościoła poprzez punktowanie i
nagłaśnianie jego potknięć na różnych często dość
wyeksponowanych polach (pedofilia, używanie krzyża do
polityki, nadmierne angażowanie się w dochodowy a
bezpodatkowy biznes, brak sukcesów w nauczaniu zasad etyki i
moralności, sprzeciwianie się aborcji czy in-vitro) oraz z
braku konkretnych decyzji i zgody miedzy partyjnymi stronami
jak podejść do współczesnych problemów (wszak świat idzie
naprzód, a społeczeństwo z pokolenia na pokolenie próbuje
się do niego dopasowywać) stało się, co się stało. Wreszcie
to społeczeństwo pękło. Dość tradycji, dość historii, dość
przeszłości, dość Kościoła, dość ograniczeń, czyli „Niech
żyje wolność i swoboda i …dziewczyna młoda (lub partner tej
samej płci) wraz z tzw. miękkimi narkotykami, powszechnie
dostępną aborcją, zapładnianiem in-vitro, oddzieleniem
kościoła od państwa i opodatkowaniem kościelnego biznesu.”
Słowem uznano, że niech wreszcie w tym politycznym
bezpłciowym i pozbawionym widocznego sukcesu marazmie
nastąpi jakiś chaos przynoszący jakieś istotne choć może
niekonieczne zmiany. Niech żyje ten odważny, który potrafił
wsadzić kij w mrowisko. Niech się teraz trutnie wykażą.
W wywiadzie przeprowadzonym ze mną na jednej z warszawskich
ulic spytano mnie, co sądzę o wyborach. Odpowiedziałem, że „wynik
wyborów mi się nie podoba”, ale „jak się nie ma, co się lubi,
to się lubi, co się ma”, i że „wynik wyborów ukształtował
przymus”. Gdy padło pytanie jakie jest moje zdanie na temat
p. prezesa Kaczyńskiego, odpowiedziałem, że bardzo mi
podpadł, bo jak może polityk będący liderem poważnej partii
politycznej robić sam sobie publicznie „koło pióra” biorąc
udział w przeddzień wyborów w niekorzystnych dla siebie
wywiadach (Lis) czy krytykować utarte euroświętości
(Merkel). A poza tym nie lubię niekonstruktywnych,
marudzących, obrażalskich i wnoszących zamęt ludzi, którzy
chcą koniecznie tym pokazać, że są z wyższej niż inni półki.
Powiedziałem też, że jak inni rozsądni ludzie, zagłosowałem
na moich wybrańców i p. prezes Kaczyński w obecnej postaci
niestety przestał być moim idolem, choć od PiS-u się nie
odwracam z racji rodzinnych przedwojennych tradycji. Cóż
wiek i tradycje rodzinne robią tu swoje.
O Palikota jakoś nie pytano.
Kto glosował na Ruch gejowskiego idola? Wg. zespołu
redaktorów z Gazety Polskiej byli to oczywiście członkowie
gejowskiego ruchu, przedstawiciele ruchu antyklerykalnego i
buntująca się obyczajowo i stęskniona za marihuaną młodzież.
Ruch zdobył też głosy tych, którzy nie lubią polityków, po
trochu też glosy tych wszystkich niezadowolonych ze
wszystkich partii nie wyłączając PiS-u. Najbardziej dostało
się
SLD a i zwolennicy PO na złość swemu „wspaniałemu” liderowi
też nie poskąpili swych głosów. W sumie Ruch stworzyła
zbieranina różnych grup społecznych niemających ze sobą nic
wspólnego, lecz połączona często jedną wspólną cechą –
nienawiścią do PiS-u i Kościoła.
„NIESTETY, BĘDZIEMY ŻYLI W CIEKAWYCH CZASACH”, tak
zatytułowała Gazeta Polska swój powyborczy numer tygodnika.
I pewno się nie pomyliła. Zapewne krzyż, choć zupełnie
zbędny w polityce, a wręcz często przynoszący szkody w tym
diametralnie różnym od przedwojennego społeczeństwie,
gdy się go używa do niewłaściwych celów, przyda się jeszcze
czasem by tym razem puknąć niektórych chrześcijan z różnych
partii w rozum, by dla odmiany odzyskali oni swój zdrowego
rozsądek. Lecz ani historia ani tradycja nic tu już nie będą
miały do powiedzenia, jak chcial pewien PiS-wski europosel w
jednym z telewizyjnych wywiadów. Bo czasy średniowieczne
dawno się skończyły, nikt nie zamierza wzorem Bolesława
Śmiałego mordować zbyt „betonowych” biskupów, ani walczyć z
religią, do której, tej czy innej, każdy ma wolny i
nieprzymuszony dostęp na swój użytek. Na świecie, poza
katolickim, istnieje wiele kościołów, w których ludzie modlą
się na swój sposób do Boga nazywając Go God, Allach czy
Jahwe, w zależności od użytego języka, licząc na zbawienie,
i świeckie rządy ogromnej większości państw jakoś nie
wchodzą w kolizje z żadnym z nich. Chyba, że Kościół, jak to
u nas, zacznie się mieszać do nie swoich spraw, lub zbytnio
wisieć u rządowej klamki by dostać finansowe wsparcie.
Otrzymaliśmy to, na co żeśmy sobie zasłużyli. Krzyż, symbol
chrześcijaństwa, nie jest orężem do walki o władzę, rozjemcą
czy mentorem w ocenie, kto ma racje. Niekoniecznie Chrystus
musi się z krzyża przyglądać w Sejmie często żenującym
debatom wybrańców narodu. Dziwnie to wygląda w ponoć
katolickim społeczeństwie, lecz wlasnie to ten krzyż
niewłaściwie używany przyniósł porażkę PiS-u, sukces Ruchu
Palikota i przebudzenie SLD. Tak mniej więcej wygląda, na
podstawie wyniku wyborów obecne stanowisko polskiego
społeczeństwa. A jeśli się mylę, to moi rodacy, nie trzeba
było słuchać destrukcyjnych głosów o ignorowaniu tych
wyborów, tylko tłumnie pokazać swe prawdziwe oblicze,
głosując na rozum.
Jestem przeciw marihuanie, bo ogłupia i stwarza agresję,
jestem przeciw związkom partnerskim, bo dla mnie są one
chorym wypaczeniem natury, które powinno się leczyć, ale
jako katolik nie mam za to nic naprzeciw aborcji w
uzasadnionych przypadkach (choroba, powikłania, gwałt,
groźba śmierci matki) oraz in-vitro, bo taka jest potrzeba
społeczna w nowoczesnym, lecz często bezradnym
społeczeństwie. Jestem też zwolennikiem oddzielenia kościoła
od państwa, opodatkowania kościelnych biznesów i utworzenia
rządu ekspertów, bo wierzę, że nadszedł wreszcie czas by
poprzez swą niezależność, rozum w rządzeniu stał się
wartością sam w sobie. Koniec partyjnym przepychankom i
wojnie z Kościołem. Koniec polityce dzielenia.
Wobec takiego, a nie innego wyniku głosowania i
eksplozywnego składu parlamentu, trudno moim zdaniem
przewidzieć, co naszą Ojczyznę w przyszłości czeka. Ktoś
musi ustąpić, by nasz kraj nie objęła anarchia, co w dobie
kryzysu finansowego panoszącego się na całym świecie byłoby
kolejną polską tragedią. Wierzę, że ten nowy parlament
będzie w stanie uzgodnić pewne dyskusyjne tematy z korzyścią
dla większości społeczeństwa i nie da się wciągnąć w rebelie
związane z ekstremizmem. Choć, jak inni obserwatorzy, uważam,
że ten parlament i rząd nie przetrwają zbyt długo i zostaną
rozwiązane przez Prezydenta, gdy nie zmierzą się korzystnie
ze światowym kryzysem i wewnętrznymi problemami. Trudno,
jeśli jest taka wola Polaków, by Polska miała ograniczać swą
samodzielność za pieniądze unijne, aby przetrwać lub by
cieszyć wschodnich i zachodnich sąsiadów swoim
podporządkowaniem i pozornym brakiem sukcesów w
międzynarodowych rozgrywkach. Może jest to lepszym złem dla
Kraju w obecnej sytuacji na świecie. Akceptuję to pod jednym
warunkiem, że dotychczasowe osiągnięcia nie zostaną
zmarnowane i naród będzie wreszcie mógł kiedyś przestać się
kłócić i bać o swoją przyszłość. Chwała ci FIFA i Mr.
Platini, bo wszak dzięki wam mamy piękne stadiony sportowe,
autostrady i modernizowane obiekty użyteczności publicznej.
Jak widać aż się prosi by, zamiast obecnego rządu, Polską
rządził jakiś znany bezpartyjny piłkarz.
W swojej będącej w druku książce p.t. „Zerwany Most”,
opisując ponad 100-letnie losy jednej rodziny i jej tragedię,
wspominam metamorfozę Polski, pokazując ją, jaka była, jaka
mogła być i jaka jest dziś. Można tu albo zapłakać, zakląć
lub się radować, w zależności od tego, w jaki obraz tej
Polski się sami wpiszemy. Dalej, więc śpiewamy pieśń Jana
Pietrzaka „Żeby Polska była Polską” wstając z miejsca i
ocierając ukradkiem łzę z oka i trudno tu zgadnąć, czy
dlatego, że ta Ojczyzna jest dziś tak wspaniała, czy też
może dlatego, bo jej obraz odbiega daleko od tego jaki mamy
wciąż w sercu. Niestety przeszłość i przyszłość to sen,
teraźniejszość zaś czasami zbyt trudna by się nią cieszyć.
Obyśmy dożyli spokoju i Polski godnej naszej akceptacji.
WIKTOR KSIĘŻOPOLSKI Calgary, 20 październik 2011
|
|
|
|