Polonia Winnipegu
 Numer 57

           15 stycznia, 2009      Archiwa Home Kontakt

Wydawca


Bogdan Fiedur
Bogdan Fiedur
 

 

zapisz Się Na Naszą listę


Proszę kliknąć na ten link aby dotrzeć do formularza gdzie można zapisać się na listę dystrybucyjną i w przyszłości otrzymywać biuletyn bezpośrednio od nas.

Aby zapisać się szybko bez wypełniania formularza, proszę wysłać E-mail bez żadnego tekstu poprzez kliknięcie tego linku.

 

 

Przyłącz się

Jeśli masz jakieś informacje dotyczące polskich wydarzeń i chciałbyś albo chciałabyś podzielić się nimi z naszymi czytelnikami, to prześlij je do nas. Mile widziane są wywiady, felietony, zdjęcia i poezja. Proszę informować nas o wszystkich wydarzeniach polonijnych.

 

 

Promuj polonię

Każdy z nas może się przyczynić do promowania Polonii w Winnipegu w bardzo prosty sposób.  Mój apel jest aby dodać dwie linie do waszej stopki (signature) aby zacząć promować Polonijne wydarzenia w Winnipegu kiedykolwiek wysyłamy maila.

Tutaj są instrukcj
e jak dodać stopkę używając Outlook Express.

Kli
knij Tools-->Options --> Signatures

Zaznacz poprzez kliknięcie
Checkbox gdzie pisze

Add signature to all outgoing messages


W pole gdzie jest napisane Edit Signature proszę wpisać.

Polonijny link Winnipegu
http://www.polishwinnipeg.com

albo

Polish Link for Winnipeg
http://www.polishwinnipeg.com


Po tym kliknij Apply

I to wszystko. Od tej pory będziemy promować polskie wydarzanie w Winnipegu automatycznie kiedy wyślemy maila do kogoś. Wszystkie programy mailowe mają taką opcję tzw. signature i sposób jej dodania będzie bardzo podobny do tego co opisałem dla Outlook Express

Polonijny Biuletyn Informacyjny w Winnipegu

INDEX

FAKTY ZE ŚWIATA

Środa, 2009-01-14

Zmarł Nicholas Rey, były ambasador USA w Polsce

W wieku 70 lat zmarł nagle we wtorek wieczorem Nicholas A. Rey, były ambasador USA w Warszawie w latach 1993-1997 i zasłużony działacz Polonii amerykańskiej.
Rey pochodził z Polski, urodził się w Warszawie w 1938 r. Do USA przybył z rodziną zaraz po II wojnie światowej. Ukończył studia na Uniwersytecie Princeton i Uniwersytecie Johna Hopkinsa. Pracował w znanych bankach inwestycyjnych Merrill Lynch i Bear Stearns.
Na stanowisko ambasadora został mianowany przez prezydenta Billa Clintona. Po zakończeniu swej misji dyplomatycznej w 1997 r. aktywnie działał w Partii Demokratycznej, m.in. w kampaniach wyborczych Ala Gore'a i Johna Kerry'ego.
Był jednym ze współzałożycieli i czołowych działaczy Polsko- Amerykańskiej Rady Konsultacyjnej (American Polish Advisory Council - APAC), organizacji lobbującej na rzecz Polski i zrzeszającej prominentnych przedstawicieli Polonii, jak Edward Rowny i Mark Brzeziński.
- Nick był dynamicznym, pełnym entuzjazmu człowiekiem, który kochał Amerykę i Polskę. Naprawdę pomógł Polsce powrócić do Europy - powiedział po śmierci b. ambasadora Mark Brzeziński.
PAP

Chiński dysydent: Pekin ryzykuje wybuch społeczny

Znany chiński dysydent Wei Jingsheng ostrzega, że - o ile władze nie rozwiążą skutków globalnej recesji - w Chinach może dojść do wybuchu społecznego.
Wei Jingsheng był więziony w latach 1979-93 i 1994-97 za działalność na rzecz praw człowieka. W 1997 roku deportowano go do USA. Otrzymał nagrodę Sacharowa oraz nagrodę Roberta F. Kennedy'ego.
W artykule w środowym brytyjskim "Timesie" 58-letni Wei przewiduje, że chiński rząd w czasie spowolnienia gospodarczego "będzie starał się ratować duże przedsiębiorstwa rządzącej elity", zamiast pomóc zwykłym ludziom.
Ocenia, że w Chinach skutki światowego kryzysu finansowego zwiększą niezadowolenie społeczne, zwłaszcza wśród ponad 300 mln ludzi, których dochód wynosi mniej niż jednego dolara dziennie. Te 300 mln to jedna piąta ludności Chin.
W Chinach, które dysponują rezerwą walutową w wysokości 2 bln dolarów, rozziew między bogatymi a biednymi jest ogromny: 70% bogactwa Chin znajduje się w rękach 0,4% ludności - pisze gazeta.
- Rosnące bezrobocie i stojące w miejscu płace będą zasilać rosnącą niechęć wobec superbogatych, zagrażając pozycji klasy rządzącej - uważa Wei.
Jego zdaniem chiński rząd znalazł się wobec "okrutnego dylematu. Może działać tak, by pomóc zwykłym obywatelom (na wzór Nowego Ładu amerykańskiego prezydenta Roosevelta w latach 30.), lub wybrać klasę biurokratyczno-kapitalistyczną. Ale nie może zrobić obu tych rzeczy".
Według Wei bezrobocie w Chinach jest o wiele wyższe niż oficjalnie podawane 4% w rejonach miejskich; sięga być może nawet 20%.
Dla władz groźbę stanowi kilkadziesiąt milionów wieśniaków, którzy po sezonie noworocznych wizyt u rodziny wrócą do miast, zobaczą pozamykane fabryki i znajdą się bez pracy. Wei dodaje przy tym, że "chińscy wieśniacy mają za sobą długą tradycję buntów".
PAP


Minus 39 st. C w USA - loty odwołane, szkoły zamknięte

Arktyczne mrozy w Stanach Zjednoczonych. W wielu miejscach na północy tego kraju temperatura spadła poniżej minus 30 stopni Celsjusza. W International Falls w Minnesocie w nocy termometry pokazały minus 39 stopni. Na lotnisku O'Hare w Chicago odwołano 300 lotów. W stanach Iowa i Pensylwania zamknięto część szkół.
Arktyczny front atmosferyczny dotarł do kilkunastu amerykański stanów - od Montany aż po Nowa Anglię. W znanym z filmu braci Cohen miasteczku Fargo w Północnej Dakocie termometry pokazały 35 stopni poniżej zera. W wielu miejscach, nawet w ciągu dnia, temperatury nie przekraczały minus 20 stopni.
W rejonie Wielkich Jezior wystąpiły burze śnieżne. Na lotnisku O'Hare w Chicago odwołano 300 lotów. W stanach Iowa i Pensylwania zamknięto część szkół. W innych lekcje rozpoczynały się z 2-3 godzinnym opóźnieniem by dzieci nie musiały czekać na autobusy w największym mrozie.
Fala arktycznych mrozów będzie przesuwać się na południe Stanów Zjednoczonych. Nawet w ciepłych południowych stanach takich jak Teksas, Alabama i Georgia temperatury mają spaść do minus 10 stopni Celsjusza.
IAR

Legenda kina znów na wielkim ekranie

Słynny francuski aktor, 75-letni Jean-Paul Belmondo wraca na wielki ekran po siedmiu latach zmagania się z chorobą. Od środy można go zobaczyć we francuskich kinach w najnowszym filmie "Un homme et un chien" ("Człowiek i jego pies").
Odtwórca wielu pamiętnych ról gangsterów i złodziei, w takich klasycznych filmach jak "Borsalino" czy "Do utraty tchu", pojawia się w filmowej roli po raz pierwszy od 2001 roku. Wtedy to doznał udaru mózgu, którego skutki, m.in częściowy paraliż twarzy, przerwały na długo filmową karierę gwiazdora.
Wchodzący wlaśnie na ekrany dramat psychologiczny "Człowiek i jego pies" w reżyserii Francisa Hustera jest - jak pisze francuska prasa - "wielkim powrotem Belmondo". Film ten jest nową wersją klasycznego dzieła włoskiego neorealizmu "Umberto D." Vittorio de Sici z lat 50.
Jean-Paul Belmondo gra w nim rolę starego profesora, który z dnia na dzień traci dach nad głową, stając się samotnym kloszardem z jednym jedynym przyjacielem - wiernym psem. U boku gwiazdora występuje młoda, obiecująca aktorka Hafsia Herzi, znana z obsypanego w 2008 roku Cezarami filmu "Tajemnica ziarna".
Mimo widocznych wciąż skutków choroby - problemów z wyraźną wymową i szybkim poruszaniem się - aktor bez wahania zgodził się wystąpić w filmie. - Kiedy wyszedłem ze szpitala, obiecałem sobie, że będę walczył, by pokazać innym chorym, że można coś jeszcze zrobić - powiedział w jednym z wywiadów Belmondo. Dodał, że dedykuje ten film wszystkim młodym niepełnosprawnym, których spotkał w czasie rekonwalescencji.
Szymon Łucyk PAP

Koniec Guantanamo

Globalny symbol łamania praw człowieka przez Waszyngton, więzienie w bazie Guantanamo ma zostać zamknięte jeszcze w styczniu. Tym samym Barack Obama zamierza spełnić swą przedwyborczą obietnicę.
Jak twierdzą doradcy prezydenta elekta, już w pierwszych dniach prezydentury Obamy zostanie wydany rozkaz o zamknięciu więzienia. Waszyngton chce wyjść naprzeciw oczekiwaniom wszystkich sojuszników oraz międzynarodowych organizacji ochrony praw człowieka, które od lat wytykają nadużycia wobec przetrzymywanych w Guantanamo osób.
- Sprawa nie będzie jednak prosta, a samo zamknięcie więzienia nie odbędzie się z dnia na dzień - powiedział przyszły prezydent w trakcie najnowszego wywiadu dla telewizji ABC. - Znajduje się tam wiele groźnych osób, które na pewno nie zostaną ot tak wypuszczone na wolność. Niemniej jednak sam cel jest dla mniej jasny i nie podlega negocjacjom. Do uzgodnienia pozostaną kwestie techniczne - dodał Obama.
Największą trudność sprawią oczywiście sami więźniowie. Doradcy prezydenta zapewniają, że przypadek każdego więźnia będzie rozpatrywany na nowo, a następnie zostanie podjęta decyzja o ich dalszym losie. Na pewno część z więźniów zostanie uwolniona lub przekazana władzom krajów pochodzenia. I tu pojawia się pierwsze wyzwanie. Jak dotąd prawie wszystkie kraje, z których pochodzą więźniowie Guantanamo, nie godziły się na ich przyjęcie.
Druga kwestia to wybór nowego miejsca dla osób, które w dalszym ciągu będą przetrzymywane. Wśród nich na pewno znajdzie się piętnastu podejrzanych, którzy mają status "szczególnie niebezpiecznych". Należy też podjąć decyzję, przed jakim staną oni sądem - cywilnym czy wojskowym.
Ci, którzy będą nadal więzieni, mogą liczyć na lepsze traktowanie. Obama zapowiedział, że jego administracja stworzy nowe procedury przetrzymywania więźniów podejrzewanych o terroryzm tak, aby były one w pełni zgodne z amerykańską konstytucją. - Chcemy dać światu wyraźny sygnał, że poważnie traktujemy nasze wartości - powiedział Obama.
Aktualnie w więzieniu w bazie Guantanamo przebywa dwieście pięćdziesiąt pięć osób. Większość z zatrzymanych nie ma postawionych żadnych zarzutów. Organizacje praw człowieka, które od lat krytykują postawę władz amerykańskich wobec zatrzymanych, przyjęły wiadomość o likwidacji więzienia jako bardzo dobry sygnał ze strony przyszłych władz USA. - Mimo to nie zamierzamy przestać kontrolować bieżącej sytuacji w Guantanamo - powiedziała Caroline Fredrickson z organizacji Civil Liberties Union.
psz.pl

Wtorek, 22009-01-13

Narasta konflikt Rosja-Ukraina; gazu jak nie było, tak nie ma

Krótko trwała radość ze wznowienia dostaw rosyjskiego gazu przez terytorium Ukrainy do Europy. W kilka godzin po odkręceniu kurków rosyjski Gazprom oświadczył, że Ukraina zablokowała wszystkie działania związane z tranzytem gazu do Europy. Ukraiński Naftohaz przyznał, że nie odbiera gazu, gdyż warunki przesyłu gazu przez Rosjan są nie do zaakceptowania.
- Gazprom rozpoczął realizację planu wznowienia dostaw gazu do Europy, a Ukraina zablokowała wszystkie nasze działania związane z tranzytem gazu do Europy - powiedział wiceszef Gazpromu Aleksandr Miedwiediew.
Miedwiediew oświadczył, że wbrew uzgodnieniom, Ukraina nie wpuściła rosyjskich obserwatorów na swoje obiekty gazowe: ani do podziemnych magazynów, ani do centrum dyspozycyjnego ukraińskiego systemu przesyłowego.
Według wiceszefa rosyjskiego koncernu, Ukraina nie planowała wznowienia tranzytu rosyjskiego gazu do Europy. Zarzucił Kijowowi, że "tańczy do muzyki USA".
Rzecznik spółki paliwowej Naftohaz Wałentyn Zemlanski powiedział, że warunki przesyłu gazu przez Rosjan są nie do zaakceptowania.
- Nie możemy zaakceptować ani objętości przesyłanego z Rosji gazu, ani kierunku, którym postanowiono go transportować bez uzgodnienia z Naftohazem - powiedział.
Wcześniej Naftohaz domagał się od Gazpromu napełnienia gazem wszystkich rurociągów tranzytowych, a nie - jak obecnie - tylko jednego, który prowadzi przez Ukrainę do państw bałkańskich.
Rzeczniczka Komisji Europejskiej Pia Ahrenkilde Hansen poinformowała, że tranzytem przez Ukrainę gaz nie płynie wcale lub płynie go bardzo mało. - Sytuacja jest bardzo poważna - dodała rzeczniczka.
Według innego przedstawiciela KE unijni obserwatorzy nie mają pełnego dostępu do punktów rozdzielczych zarówno w Rosji, jak i na Ukrainie. Szef Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso rozmawiał telefoniczne z premierem Rosji Władimirem Putinem i wyraził rozczarowanie poziomem dostaw gazu w kierunku UE oraz poziomem dostępu unijnych obserwatorów do punktów rozdzielczych gazu, w tym także w Moskwie - poinformowała KE.
Przedstawiciel prezydenta Ukrainy ds. bezpieczeństwa energetycznego Bohdan Sokołowski oświadczył, że przesłane Naftohazowi zlecenie Gazpromu o wznowieniu tranzytu gazu przez Ukrainę to prowokacja, a zawarte w niej warunki techniczne są niemożliwe do spełnienia.
Podkreślił, że "zaproponowana przez Gazprom trasa przez Sudżę oznacza, że rosyjski gaz będzie dostarczany drogą okrężną i sparaliżuje wewnętrzny system, dostarczający paliwo do obwodu donieckiego i ługańskiego we wschodniej Ukrainie)".
Zdaniem przedstawiciela prezydenta Juszczenki strona rosyjska świadomie zaplanowała tę akcję, by Ukraina nie miała możliwości przesłania gazu tam, gdzie jest on najbardziej oczekiwany, czyli do Bułgarii i innych państw bałkańskich.
- Robi się to po to, by po raz kolejny oskarżyć Ukrainę i podważyć jej wizerunek rzetelnego państwa tranzytowego - podkreślił Sokołowski.
PAP

Francja najpłodniejszym krajem w Europie

Wskaźnik urodzeń we Francji przekroczył w 2008 roku dwoje dzieci na kobietę. Plasuje to Francję wraz z Irlandią na pierwszym miejscu w Europie pod względem płodności.
Wskaźnik 2,02 dziecka na kobietę zbliża się coraz bardziej do wskaźnika 2,07, który pozwala na naturalną odnowę pokoleń.
Francja przekroczyła wskaźnik dwojga dzieci na kobietę już w roku 2006; w 2007 wskaźnik ten spadł do 1,98 przy czym średnia europejska wynosi 1,5.
Krajowy Instytut Statystyczny (INS) podał, że 1 stycznia 2009 roku populacja Francji liczyła 64,3 miliony ludzi, o 366 500 więcej niż w roku poprzednim.
Prognozy średniej długości życia oszacowano dla chłopców urodzonych w 2008 roku na 77,5 roku, a dla dziewcząt - 84,3 lata.
PAP

Naukowcy: internet lepiej stymuluje mózg niż książki

Surfowanie po internecie pozwala ludziom starszym zachować szczególnie dobrą sprawność umysłową - twierdzą amerykańscy naukowcy, których ustalenia opublikował niemiecki magazyn "Senioren Ratgeber".
Ekipa naukowców z Uniwersytetu Kalifornii, kierowana przez Gary'ego Smalla doszła do wniosku, że korzystanie z internetowych wyszukiwarek uaktywnia i trenuje ważne obszary mózgu, które podczas czytania książek pozostają bezczynne.
Kalifornijscy naukowcy ustalili, że podczas lektury aktywne są obszary mózgu odpowiadające za mowę, czytanie, pamięć i przetwarzanie bodźców optycznych.
Korzystanie z internetu uaktywnia dodatkowo te części mózgu, które uczestniczą w podejmowaniu skomplikowanych decyzji.
PAP

Kulisy głosowania nad rezolucją ws. Strefy Gazy

Premier Izraela Ehud Olmert odsłonił kulisy głosowania w Radzie Bezpieczeństwa ONZ nad rezolucją w sprawie Strefy Gazy. Ujawnił, że osobiście interweniował u prezydenta USA George'a W. Busha, by nie dopuścić do poparcia dokumentu przez Condoleezzę Rice.
Pod koniec zeszłego tygodnia RB ONZ przyjęła rezolucję, żądającą natychmiastowego wstrzymania działań zbrojnych w Strefie Gazy i całkowitego wycofania z rejonu sił izraelskich. USA jako jedyny kraj z 15 członków Rady wstrzymały się od głosu. Wcześniej sekretarz stanu USA miała obiecać krajom arabskim amerykańskie poparcie dla dokumentu.
Jak ujawnił Olmert, gdy dotarły do niego informacje o ewentualnym poparciu przez Rice rezolucji, osobiście na 10 minut przed głosowaniem w Radzie, zatelefonował do Busha.
Prezydent USA był wówczas na spotkaniu w Filadelfii, gdy Olmert upierał się, że musi z nim pilnie rozmawiać, Bush został wywołany z prezydium spotkania. Olmert przedstawił mu sprawę, dodając: - Nie możecie głosować za taką rezolucją.
Bush odpowiedział, iż nic nie wie o sprawie. - Nic mi o tym nie wiadomo, nie widziałem tego dokumentu i nie wiem co w nim jest. - Ale ja wiem - nie możecie przyjąć rezolucji! - replikował Olmert. - Bush natychmiast wydał polecenie Rice i ostatecznie nie głosowała za dokumentem, w którego przygotowaniu brała udział, popierała jego treść i zabiegała o jego przyjęcie. Straciła twarz - ze wstydem musiała wstrzymać się od głosu w sprawie dokumentu, który sama zainicjowała - opowiadał Olmert.
Bezpośrednio po głosowaniu w RB ONZ media informowały, iż tuż przed głosowaniem sekretarz stanu USA została wywołana z sali i przeprowadziła rozmowę telefoniczną z prezydentem Bushem. Po powrocie na salę obrad nieoczekiwanie poinformowała arabskich kolegów, iż USA wstrzymają się od głosu.
Po pełnej takich dramatycznych momentów debacie w Radzie Bezpieczeństwa ONZ zarówno Izrael jak i Hamas ogłosiły, iż nie zastosują się do przyjętej rezolucji.
PAP

Poniedziałek, 2009-01-12

Bush: Obama może stanąć przed zagrożeniem zamachu

Ewentualność zamachu na terytorium amerykańskim jest zdaniem prezydenta USA George'a Busha "największym zagrożeniem", przed jakim stanie prezydent-elekt Barack Obama. Wśród własnych błędów Bush wymienił przedwczesne ogłoszenie końca walk w Iraku w 2003 roku.
- Największym zagrożeniem, przed jakim stanie on oraz wszyscy następni prezydenci, jest zamach na naszej ziemi. Chciałbym móc powiedzieć, że tak nie jest, ale nadal istnieje wróg, który chciałby zaszkodzić Amerykanom. Będzie to ogromne zagrożenie - powiedział na ostatniej konferencji prasowej w Białym Domu.
Bush wyraził także przekonanie, że Iran i Korea Północna, które uznał kiedyś za państwa należące do "osi zła", nadal stanowią niebezpieczeństwo.
- Aby nastąpiła poprawa naszych stosunków, rząd Korei Północnej musi przestrzegać podjętych zobowiązań i zgodzić się na poważne działania weryfikacyjne, które pozwolą zyskać pewność, że władze KRLD nie rozwijają programu intensywnego wzbogacania uranu - oznajmił.
Wyraził też przekonanie, że odpowiedzialność za brak zawieszenia broni na Bliskich Wschodzie ponosi Hamas, który kontroluje Strefę Gazy.
- Oczywiście rozwieszanie transparentu "Misja zakończona" na lotniskowcu było błędem - przyznał Bush, który za 8 dni przekaże urząd Obamie. - Wysłałem nieprawidłowy komunikat".
1 maja 2003 r. Bush wygłosił na amerykańskim lotniskowcu przemówienie, w którym ogłosił zakończenie zasadniczych walk w Iraku, stojąc na tle transparentu z napisem "Misja zakończona".
- Niektóre elementy mojej retoryki były błędne - przyznał.
PAP

Złote Globy rozdano - Sally Hawkins najlepszą aktorką

Stosunkowo mało znana w Ameryce brytyjska aktorka Sally Hawkins zdobyła w niedzielę nagrodę Złotego Globu za rolę w filmie "Happy-Go-Lucky, czyli co nas uszczęśliwia", w reżyserii Mike Leigha. Nagrodę przyznano jej w kategorii filmów komediowych i musicali.
Laureatka była tak uszczęśliwiona, że z trudem znalazła słowa aby podziękować za tak wysokie wyróżnienie.
Za najlepszą aktorkę w kategorii filmu dramatycznego uznano Kate Winslet za rolę w filmie "Droga do szczęścia" (Revolutionary Road) opowiadającym o perypetiach małżeńskich.
Złoty Glob dla najlepszego aktora przyznano Mickey'owi Rourke za rolę starzejącego się mistrza sportu w filmie "Zapaśnik" (The Wrestler).
Najlepszym filmem w kategorii komedii i musicalu został "Vicky Cristina Barcelona" w reżyserii Woody'ego Allena a w kategorii filmów dramatycznych "Slumdog Millionaire" A.R. Rahmana.
Podczas dorocznej uroczystości rozdania Złotych Globów, która odbyła się w Beverly Hills (dzielnicy Los Angeles), nagrodę w dziedzinie najlepszego filmu animowanego zdobył obraz "WALL-E" opowiadający o miłości i przygodach robotów.
Złoty Glob w kategorii najlepszej drugoplanowej roli kobiecej przyznano Kate Winslet za rolę w filmie "The Reader. Zaklinacz słów" (The Reader). Winslet kreuje w nim rolę byłej strażniczki w hitlerowskim obozie koncentracyjnym, która ma romans z nastoletnim chłopakiem.
Nieżyjącego już aktora australijskiego Heatha Ledgera uhonorowano Złotym Globem za drugoplanową rolę męską za rolę Jokera w nowym filmie o Batmanie "Mroczny rycerz" (The Dark Knight). W imieniu zmarłego w rezultacie przedawkowania narkotyków aktora, nagrodę odebrał reżyser filmu Christopher Nolan.
Główną nagrodę w kategorii najlepszej produkcji zagranicznej zdobył film izraelski "Walc z Bashirem" (Waltz with Bashir) opowiadający o wspomnieniach izraelskiego żołnierza, który brał udział w wojnie w Libanie.
Bruce Springsteen został uhonorowany Złotym Globem za muzykę do filmu "Zapaśnik" (The Wrestler).
66 z kolei uroczystość rozdania Złotych Globów tradycyjnie odbywa się w bardziej rozluźnionej i mniej zobowiązującej atmosferze niż ceremonia wręczenia nagród Amerykańskiej Akademii Filmowej - Oscarów. Nominacje do tej najbardziej prestiżowej nagrody filmowej zostaną ogłoszone już niedługo - 22 stycznia.
Uważa się, że przyznanie Złotego Globu znacznie zwiększa szanse na zdobycie Oscara. Kate Winslet była już pięciokrotnie nominowana do Oscara, ale nigdy jeszcze nie zdobyła tej statuetki.
PAP

Rosja: gaz popłynie we wtorek o godz. 8.00

Rosyjski Gazprom we wtorek o godz. 10.00 (czyli o 8.00 czasu polskiego) rozpocznie próbne tłoczenie gazu do Europy - zapowiedział prezes Gazpromu Aleksiej Miller.
- Jutro rano rozpoczniemy próbne tłoczenie gazu przez stację Sudża w Rosji w kierunku zachodnich klientów i stację Orłowka na Ukrainie, która pozwoli zapewnić dostawy gazu do klientów na Bałkanach - oznajmił Miller.
Wyraził przy tym nadzieję, że Ukraina nie będzie utrudniać pracy obserwatorów monitorujących tranzyt gazu.
Na spotkaniu z premierem Rosji Władimirem Putinem Miller oświadczył, że uprzedził Unię Europejską, iż Gazprom będzie zmniejszać ilość gazu przekazywanego przez Ukrainę o ilość nielegalnie podbieraną przez ten kraj.
- Na spotkaniu z przedstawicielami Komisji Europejskiej zapowiedzieliśmy, że w razie nielegalnego podbierania gazu będziemy obniżać wielkość dostaw w ilości skradzionej w ciągu doby - oznajmił.
Miller zaznaczył, że "cała wielkość, którą Gazprom dostarcza na granicę Ukrainy, powinna w stu procentach być przekazywana na zachodniej granicy Ukrainy naszym zachodnim partnerom".
PAP)

Kontrowersyjna wystawa - Czechy zakpiły z Polski?

W głównym budynku Rady Unii Europejskiej w Brukseli Czesi umieścili z okazji swego przewodnictwa wielką instalację pt. "Stereotypy są barierami do zburzenia" przedstawiającą oczami artystów każdy z 27. krajów członkowskich.
Instalacja dotycząca Polski autorstwa polskiego artysty Leszka Hirszenberga nawiązuje do historycznego zdjęcia z 1945 roku przedstawiającego zatknięcie przez amerykańskich żołnierzy flagi USA po zdobyciu japońskiej wyspy Iwo Jima.
W pracy Hirszenberga wyspą jest miejsce położone na mapie powyżej Warszawy (najprawdopodobniej Toruń), a zamiast żołnierzy widzimy ubranych w habity kleryków. Zatwierdzają oni flagę nie amerykańską, ale tęczową, która jest symbolem homoseksualistów. - To surrealistyczna wizja połączenia tego, czego nie da się połączyć - tłumaczy w katalogu Hirszenberg.
Jak czytamy w komunikacie czeskiego przewodnictwa towarzyszącym wystawie, każdy z 27 artystów otrzymał za zadanie przedstawienie swojego kraju z wykorzystaniem dotyczących go stereotypów i uprzedzeń.
Portret Niemiec, wykonany przez Helmuta Bauera, przedstawia ten kraj pokryty siecią autostrad, które układają się w kształt zadziwiająco podobny do swastyki. Włochy, w oczach Francesco Zampedroniego, to boisko do piłki nożnej, po którym biegają piłkarze ubrani oczywiście w niebieskie narodowe stroje włoskiej ekipy. 15 stycznia, kiedy odbędzie się uroczysty wernisaż i konferencja prasowa poświęcona wystawie, instalacja ma być "ożywiona", i wówczas figurki piłkarzy mają dodatkowo wykonywać onanistyczne ruchy.
- To osobista wizja kiczowatych i freudowskich Włoch - pomiędzy tradycją pozbawioną treści a jałową rozrywką - tłumaczy autor.
Inne kraje przedstawione są w sposób mniej lub bardziej kontrowersyjny. Francja jako kraj wiecznie strajkujący; Holandia - jako kraj tonący w morzu, gdzie nad taflą wody wznoszą się jedynie meczety; Belgia jako pudełko czekoladek, Szwecja jako zapakowane pudło firmy Ikea, w którym - jak czytamy na etykiecie - znajduje się skrzydło Gripena. Na mapie Bułgarii widać toaletę kucaną oraz napis "turecka toaleta".
Prosta i intrygująca jest prezentacja eurosceptycznej Wielkiej Brytanii - której po prostu zabrakło na mapie Europy w artystycznej instalacji.
Czeskim elementem instalacji jest reklama świetlna z co ciekawszymi cytatami wystąpień prezydenta, w których Vaclav Klaus zaprzecza zmianom klimatycznym, czy też kpiąco krytykuje UE.
- Rzeźba i sztuka mogą mówić wtedy, kiedy brakuje słów. Zgodnie z mottem czeskiego przewodnictwa "Europa bez barier" daliśmy okazję 27 artystom, by wyrazili się w sposób wolny, jako dowód, że w dzisiejszej Europie nie ma miejsca na cenzurę - powiedział drogą komunikatu prasowego wicepremier Czech i minister ds. europejskich Alaxandr Vondra.
- Wierzę, że w Europie jest wystarczająca otwartość i zdolność, by docenić ten projekt - dodał Vondra.
Pomysłodawcą i twórcą instalacji jest czeski artysta David Czerny. (jks)
Inga Czerny PAP

Niedziela, 2009-01-11

Zmarł weteran watykańskiej dyplomacji kard. Pio Laghi

W wieku 86 lat zmarł w Rzymie kardynał Pio Laghi, weteran watykańskiej dyplomacji.
Za pontyfikatu Jana Pawła II zasłynął on jako specjalny emisariusz-dyplomata, wysyłany przez papieża z delikatnymi, najtrudniejszymi misjami.
W marcu 2003 roku to on pojechał do Waszyngtonu, gdzie próbował przekonać prezydenta George'a W.Busha, aby zrezygnował z planów zaatakowania Iraku.
Pracę w służbie dyplomatycznej Stolicy Apostolskiej rozpoczął w 1952 roku. Był wysłannikiem Watykanu w Nikaragui i Indiach, a następnie został mianowany delegatem apostolskim w Jerozolimie i Palestynie.
W latach 1974-80 był nuncjuszem w Argentynie. Krytykowano go za jego postawę wobec dyktatury wojskowej w tym kraju, a nawet zarzucano mu współpracę z nią, co bardzo boleśnie przeżywał. Przypomina się, że to on był protagonistą historycznej mediacji, jakiej podjął się Jan Paweł II w grudniu 1978 roku między Argentyną a Chile, która uchroniła te kraje przed wojną.
W kolejnych latach pełnił funkcję nuncjusza w Stanach Zjednoczonych. Był osobistym przyjacielem prezydenta Ronalda Reagana i utrzymywał z nim ścisłe kontakty w latach, gdy amerykańska administracja pomagała "Solidarności". Kardynał Pio Laghi przyjaźnił się także z George'em Bushem seniorem.
Przez wszystkie następne lata spędzone w Watykanie zachowywał wielkie zamiłowanie do światowej polityki. Ansa pisze, że kardynał Laghi był prawdopodobnie "najbardziej proamerykański" spośród purpuratów. Swe ostatnie publiczne wystąpienie, w grudniu zeszłego roku w Rzymie, poświęcił amerykańskiemu prezydentowi elektowi Barackowi Obamie.
Włoski kardynał poparł jego program w dziedzinie sprawiedliwości społecznej, służby zdrowia i imigracji, ale zwrócił jednocześnie uwagę na punkty sprzeczne z nauczaniem Kościoła, dotyczące rodziny i życia. Wyraził jednocześnie przekonanie, że Watykan nie boi się tego, co będzie "po Bushu".
- Lęk zostanie przezwyciężony przez nadzieję, mającą dzisiaj twarz tego młodego Amerykanina, który zjednoczył Amerykę - powiedział wtedy kard. Laghi.
Jego uroczystości pogrzebowe odbędą się we wtorek w bazylice św. Piotra.(jks)
Sylwia Wysocka PAP

Minus 44 stopnie Celsjusza we Włoszech

43,8 stopnia Celsjusza poniżej zera - taką rekordowo niską temperaturę zanotowano we Włoszech w piątek w nocy w Dolomitach na depresji Busa di Manna w pobliżu Belluno.
W tym położonym na wysokości 2393 metrów nad poziomem morza miejscu już kolejny rok z rzędu padł rekord zimna w Italii. W roku ubiegłym temperatura spadła tam do minus 41 stopni.
PAP

Zatonął prom z 267 osobami na pokładzie; szukają żywych

Prom z około 250 pasażerami i 17 członkami załogi na pokładzie zatonął w centralnej Indonezji podczas sztormowej pogody - poinformowali przedstawiciele tego kraju.
Władze obawiają się, że utonąć mogło nawet 250 osób.
Liczba ocalałych z katastrofy nie jest jasna. Rzecznik Ministerstwa Transportu powiedział, że do tej pory uratowało się 18 ludzi, w tym jeden członek załogi. Sam minister Jusman Syafii Djamal mówił mediom, że z promu przed zatonięciem wyskoczyło 150 ludzi - nie wiadomo jednak, jaki jest ich los. Nie ma więcej szczegółów.
Prom zatonął o świcie podczas rejsu z zachodniej części wyspy Sulawesi do portu Samarinda w indonezyjskiej części Borneo. Jednostkę przewróciły fale wysokości prawie 2 metrów.
Jeden z przedstawicieli portu w Pare-Pare, skąd wypłynął 700- tonowy prom Teratai Prima, powiedział, że jednostka zatonęła ok. 50 km na zachód od Sulawesi.
Łodzie są głównym środkiem transportu w Indonezji, która położona jest na ponad 17 tys. wysp.
PAP/Sky News
 

Sobota, 2009-01-10

"Świat milczy, a masakra niewinnych ludzi nie ma końca"

Wielotysięczne manifestacje przeciwko trwającej od dwóch tygodni izraelskiej ofensywie w Strefie Gazy odbyły się w wielu europejskich miastach, m.in. Paryżu, Londynie, Berlinie i Warszawie.
Londyn
W Londynie manifestanci zebrali się w pobliżu Hyde Parku. Według organizatorów akcji uczestników było ok. 100 tys.; policja oceniła ich liczbę na 12 tys.
- Mam nadzieję, że udadzą nam się dwie rzeczy: jedna to powiedzenie (brytyjskiemu) rządowi, że wielu ludzi czuje, iż ich to dotyczy, a druga to powiedzenie Izraelowi, że reszta świata wie, co się dzieje - powiedział BBC znany muzyk Brian Eno.
Na niesionych przez manifestantów transparentach widniały hasła: "Uwolnić Palestynę", "Skończcie masakrę w Gazie" i "Skończcie holokaust w Gazie". Pochód miał się następnie udać pod izraelską ambasadę.
Ze swej strony były burmistrz Londynu, laburzysta Ken Livingstone oświadczył w komunikacie, że "brytyjski rząd i Unia Europejska dysponują środkami ekonomicznymi, by powstrzymać rzeź".
Francja
W Paryżu w marszu solidarności z Palestyńczykami przeszło ok. 30 tys. ludzi - według danych policyjnych. Organizatorzy mówili natomiast o liczbie ok. 100 tys. 3 stycznia podobna propalestyńska manifestacja zgromadziła 21 tys. uczestników.
Demonstranci skandowali: "Izrael-morderca" i "Stop masakrze". Tłum niósł palestyńskie flagi, portrety przywódcy libańskiego Hezbollahu Hasana Nasrallaha i założyciela Hamasu, szejka Ahmeda Jasina, który zginął w 2004 roku w izraelskim nalocie rakietowym.
Manifestacji towarzyszyły wyjątkowe środki bezpieczeństwa. Zmobilizowano ok. 3,8 tys. policjantów i żandarmów, żeby zapobiec powtórzeniu sytuacji sprzed tygodnia, kiedy płonęły samochody i plądrowano sklepy.
We Francji propalestyńskie akcje odbyły się też w Lille (10 tys. uczestników) i Lyonie (10-20 tys. uczestników).
W Nicei doszło do aktów wandalizmu. Wybito m.in. okna baru McDonald's przy głównej ulicy miasta.
Niemcy i Szwajcaria
W Niemczech w akcjach poparcia dla Palestyńczyków uczestniczyło ok. 20 tys. ludzi. W Berlinie z Alexanderplatz w kierunku głównego dworca kolejowego wyruszyło ok. 8,5 tys. manifestantów. Policja podała, że skonfiskowano kilka flag Hamasu, ale manifestacja przebiegała raczej spokojnie.
W Duisburgu w zachodnich Niemczech ok. 10 tys. ludzi domagało się natychmiastowego zakończenia walk i zniesienia blokady Strefy Gazy.
Ok. 7 tys. ludzi zjechało z całej Szwajcarii, by wziąć udział w propalestyńskim marszu w Bernie.
Warszawa
Ok. 200 osób demonstrowało po południu w Warszawie w demonstracji propalestyńskiej pod hasłem "Powstrzymać izraelską masakrę Gazy!". Po jej zakończeniu, na pl. Zamkowym rozpoczęła się manifestacja solidarności z Izraelem. Wzięło w niej udział ok. stu osób.
Demonstrację propalestyńską, która rozpoczęła się przed Ambasadą Palestyny, zorganizowały Inicjatywa "Stop Wojnie" i Towarzystwo Przyjaźni Polsko-Palestyńskiej. Uczestnicy krzyczeli: "Wolna Palestyna!", "Peres oddaj Nobla", "Barack terrorysta", "Stop wojnie w Palestynie, więcej dzieci niech nie ginie!". Powiewali flagami Autonomii Palestyńskiej, wielu miało też transparenty z hasłami: "Wolność dla Palestyny", Stop rzezi Gazy", "Izrael dokonuje masowego mordu".
- Świat milczy, a Palestyńczycy giną; rzeź w Gazie trwa, masakra zwykłych, niewinnych ludzi nie ma końca - mówił Filip Ilkowski z Inicjatywy Stop Wojnie. Ambasador Palestyny w Polsce Hafez Al Nimer podziękował uczestnikom demonstracji za przybycie. - Z okupantami nie ma pokoju. Wasza solidarność dzisiaj pomaga naszemu narodowi i wspiera go w staraniach o wolność - powiedział.
Uczestnicy manifestacji przeszli pod ośrodek informacji ONZ, a następnie manifestowali pod Ambasadą Izraela, gdzie zgromadzenie się zakończyło.
Kilkanaście minut po godz. 17 na pl. Zamkowym rozpoczęła się manifestacja solidarności z Izraelem, organizowana przez Gminę Wyznaniową Żydowską w Warszawie, Stowarzyszenie Midrasz, Chrześcijański Kościół Reformacyjny oraz Fundację Nadzieja dla Przyszłości.
- Ta wojna, która tam w tej chwili trwa, nie jest wojną z ludnością cywilną. Ta wojna była, jest i - jeśli będzie - będzie wojną z międzynarodowym terrorem, z organizacją terrorystyczną Hamas - mówił w trakcie manifestacji Janusz Szarzec, pastor Chrześcijańskiego Kościoła Reformacyjnego.
Manifestanci wznosili transparenty z hasłami: "Stop żywym tarczom", "Fundamentalizm - nie, prawa człowieka - tak", "Solidarni z cywilnymi ofiarami w Strefie Gazy". Modlili się o pokój.
Włochy
Białe niemowlęce buciki i śpioszki pomazane czerwoną farbą niczym krwią oraz napis "Zamknięte z powodu żałoby" - taką szokującą witrynę urządził na znak protestu przeciwko śmierci dzieci w Strefie Gazy właściciel sklepu koło Campo de Fiori w Rzymie.
Obok dziecięcych ubranek widnieje także czerwony napis: "Obojętność zabija bardziej niż bomby" oraz afisz z komunikatem organizacji "Save the children", która 7 stycznia potępiła jako "niedopuszczalną" falę przemocy w Gazie, powodującą śmierć dziesiątków dzieci.
Kilka tysięcy imigrantów z krajów arabskich, Palestyńczycy i ich sympatycy ze środowisk skrajnej włoskiej lewicy wzięli udział w demonstracji propalestyńskiej w Mediolanie, podczas której spalono izraelskie flagi.
Powiewały również flagi amerykańskie ze swastykami. Manifestanci wznosili obraźliwe okrzyki pod adresem Izraela oraz prezydenta USA George'a W.Busha.
Demonstranci nieśli duże zdjęcia dzieci zabitych w wyniku ostrzału Strefy Gazy.
Na transparentach widniało też hasło "Narzekacie na holokaust, ale w 2009 roku Gaza doświadcza go z waszej strony". Wiec zakończył się modlitwą przed głównym dworcem kolejowym.
Skandynawia
W Oslo, gdzie zebrało się ok. 2 tys. ludzi, dwie osoby zostały ranne, gdy manifestanci odpalili sztuczne ognie i zaczęli rzucać kamieniami. Policja rozpędziła tłum, używając gazu łzawiącego.
Manifestacje odbyły się także w Sztokholmie, gdzie ok. 5-tysięczny tłum ruszył pod izraelską ambasadę, i w Kopenhadze. W tym ostatnim mieście odnotowano akty wandalizmu, aresztowano 75 osób.
Bałkany i Budapeszt
Ok. 2 tys. ludzi uczestniczyło z kolei w manifestacjach w greckich Atenach i Salonikach. Wznoszono okrzyki: "Wolność dla Palestyny" i "Nie - masakrom i blokadzie".
Ok. tysiąca ludzi demonstrowało w Budapeszcie oraz w Sarajewie, stolicy Bośni i Hercegowiny.
Z ostatnich doniesień wynika, że ofensywa izraelska w Strefie Gazy prowadzona od 27 grudnia kosztowała życie 820 Palestyńczyków; w tej liczbie 235 dzieci i ok. 90 kobiet.
W niedzielę wielka manifestacja na wezwanie ok. stu organizacji politycznych i związkowych spodziewana jest w Brukseli.
PAP  

Piątek, 2009-01-09

ZESPÓŁ NASA ODKRYŁ NIEZNANE DŹWIĘKI
Tajemniczy szum z kosmosu


Bardzo głośny, nieznany dotąd kosmiczny szum, odkrył zespół z NASA Goddard Space Flight Center, kierowany przez doktora Alana Koguta. Od teraz nasłuchiwanie wszechświata staje się jeszcze trudniejszym zadaniem, twierdzą naukowcy.
Odkrycie zostało dokonane za pomocą balonu badawczego ARCADE, który został wysłany z Columbia Scientific Balloon Facility w Palestine (amerykański stan Texas) w 2006 roku. Miał szukać najstarszych gwiazd, znalazł kosmiczną zagadkę.
Hałas jak się patrzy
- Wszechświat rzeczywiście nas zaskoczył - mówi dr Kogut. - Zamiast słabego sygnału, jaki chcieliśmy znaleźć, uzyskaliśmy bombardujący hałas, sześć razy głośniejszy niż przewidywano.
Szczegółowa analiza wykluczyła pochodzenie szumu z pierwotnych gwiazd i znanych źródeł radiowych. Oznacza to, że źródło tego kosmicznego radiowego szumu pozostaje tajemnicą.
Nie pierwsze takie odkrycie
Naukowcy zaznaczają jednak, że wiele obiektów w kosmosie emituje fale radiowe. W 1931 roku amerykański fizyk Karl Jansky jako pierwszy odkrył radiowy szum z naszej galaktyki.
Zresztą, aby usłyszeć szum kosmosu, wystarczy ustawić radio między kanałami. Szum, który usłyszymy, jest właśnie docierającymi z kosmosu falami radiowymi.
Problem polega jednak na tym, że nie ma w kosmosie tylu emitujących fale radiowe galaktyk, które pozwoliłyby uzyskać podobny poziom zakłóceń.
- Galaktyki musiałyby być upchnięte we wszechświecie jak sardynki - pisze na stronie nasa.gov członek zespołu Dale Fixsen z University of Maryland.
- Wtedy jednak nie byłoby wolnej przestrzeni między nimi - przekonuje.
Taka jest nauka
Mimo nierozwiązanej dotąd zagadki, z odkrycia cieszy się całe środowisko naukowe. - To jest to, co czyni naukę tak ekscytującą - powiedział Michael Seiffert z NASA Jet Propulsion Laboratory w Pasadenie, członek zespołu badawczego.
- Zaczynasz badać coś zupełnie innego - w tym przypadku ciepło z pierwszych gwiazd - a odkrywasz coś niewytłumaczalnego - mówi.
I choć głośny szum zagłusza sygnał z najstarszych gwiazd, które były obiektem badania, zagadkowe odkrycie zapewne pozwoli lepiej zrozumieć źródła fal radiowych dawnego wszechświata.
nasa.gov

OPOZYCJA: ROSJA TRACI 150 MLN USD DZIENNIE
"Gazprom szkodzi Rosji"


Rosja sama sobie szkodzi każąc Gazpromowi odciąć dopływ gazu na Zachód, uważa Władimir Miłow, były członek rosyjskiego rządu, a dziś działacz antykremlowskiej opozycji.
Zdaniem Miłowa, przez działanie gazowego giganta Rosja traci dziennie ok. 150 mln dolarów. - W warunkach malejących wpływów z eksportu pieniądze te są Rosji absolutnie potrzebne - oświadczył ekonomista cytowany w piątek przez radio Echo Moskwy.
Miłow, obecnie dyrektor Instytutu Polityki Energetycznej w Moskwie i jeden z liderów utworzonego ruchu demokratycznego Solidarność, ocenia, że odpowiedzialność za trwający kryzys gazowy ponosi rosyjski Gazprom. - Nie należało doprowadzać do skrajności - do odcięcia surowca Ukrainie. Stwarza to wszystkim poważne problemy. Przede wszystkim Rosji - powiedział były wiceszef resortu energetyki w rządzie Michaiła Kasjanowa.
Wyraźny kontekst polityczny
- Nie można lekką ręką zakręcać kurka z gazem, gdy w negocjacjach pojawiają się problemy - dodał Miłow. Według niego obecny kryzys ma "wyraźny podtekst polityczny". - Białoruś i Armenia otrzymują paliwo po superpreferencyjnych cenach i Rosja nie ma żadnych problemów w stosunkach z tymi krajami - zauważył.
Zdaniem ekonomisty podyktowana przez Gazprom cena gazu dla Ukrainy - 418, a nawet450 dolarów za 1000 metrów sześciennych - jest wygórowana. - Ceny ropy naftowej na świecie, do których przywiązane są ceny gazu, spadają - przypomniał Miłow.
Były wiceminister energetyki ocenił również, że Moskwa przecenia spory polityczne w łonie władz Ukrainy i że "nie należy się zajmować tymi bzdurami, jakimi w ostatnich latach zajmuje się rosyjskie kierownictwo, a mianowicie - popieraniem na Ukrainie polityków, którzy nam się podobają".
- Powinniśmy pracować z tymi, których wybrał ukraiński naród i delegował do nas w charakterze oficjalnych negocjatorów - powiedział. - Nie można wskazywać, którzy politycy bardziej nam się podobają, a którzy mniej, i próbować jednym pomóc, a innym szkodzić - dodał.
Ważą się losy rynków zbytu?
Także Jewsiej Gurewicz, inny ekonomista cytowany przez Echo Moskwy, uważa, że obecny skandal gazowy może poważnie zaszkodzić Rosji. W jego opinii "przeciągający się konflikt skłania odbiorców rosyjskiego gazu do szukania alternatywnych źródeł dostaw".
- Formalnie mogą one być droższe, jednak ponieważ pokazaliśmy, że nasze dostawy są obarczone ryzykiem, w oczach odbiorców może to przeważyć nad korzyściami - powiedział Gurewicz i ostrzegł: - W perspektywie możemy utracić ważny dla nas rynek.
PAP

Piraci uwolnili tankowiec z Polakami na pokładzie

Supertankowiec porwany przez somalijskich piratów został uwolniony. Na pokładzie statku jest dwóch Polaków.
- Piraci przetrzymujący saudyjski statek odebrali wczoraj rano 3 mln dolarów, a dziś rano zwolnili statek - powiedział pirat Farah Osman z portu Haradheere, w pobliżu którego przetrzymywano jednostkę.
Inny pirat, Sahafi Abdi Aden, zapewnił, że żaden członek załogi ani pirat nie został ranny podczas porwania.
Regionalna organizacja morska potwierdziła zwolnienie. - Ostatnia grupa porywaczy opuściła pokład "Sirius Stara". Teraz płynie on na bezpieczne wody - oznajmił Anbdrew Mwangura z Programu Pomocy Wschodnioafrykańskim Żeglarzom.
Rzecznik MSZ Piotr Paszkowski poinformował, że polski resort otrzymał ze strony Arabii Saudyjskiej potwierdzenie informacji o uwolnieniu tankowca. Dodał, że załodze zostanie zapewniona pomoc psychologiczna.
Tankowiec długości 330 m z ładunkiem 300 tys. ton ropy na pokładzie płynął z Arabii Saudyjskiej do USA. Został porwany 15 listopada. Załoga liczy 25 osób. Jest to jak dotąd najbardziej spektakularna zdobycz somalijskich piratów, którzy od początku roku 2008 zaatakowali już około 100 statków. Piraci początkowo żądali 25 mln dolarów okupu za "Sirius Star".
Jeden z Polaków z "Sirius Star" jest kapitanem statku, drugi pracownikiem obsługi technicznej.
PAP/TVN24

Za 90 lat połowa świata będzie głodować

Naukowcy ostrzegają, że do 2100 roku połowa światowej populacji zostanie dotknięta głodem na skutek globalnego ocieplenia - informuje "New Scientist".
Według naukowców, w ciągu kolejnych stu lat 3 miliardy ludzi ze względu na brak pożywienia będą zmuszone uciekać do miejsc, w których panują łagodniejsze warunki klimatyczne.
By uzyskać informacje na temat tego, w jakim stopniu globalne ocieplenie zagrozi uprawom, klimatolog z University of Washington David Battisti użył 23 modeli klimatycznych zatwierdzonych przez Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu.
Okazuje się, że temperatury w strefie zwrotnikowej i międzyzwrotnikowej będą wyższe niż te, które panowały podczas największych upałów ubiegłego wieku. Będzie to miało katastrofalne skutki dla ludności utrzymującej się z upraw.
W regionie Sahel, który znajduje się na południe od Sahary, średnie temperatury między 2080 a 2100 rokiem mają o kilka stopni przewyższać te, które spowodowały jedną z największych susz w historii, trwającą od końca lat 60. do początku 90. Zmiany te dosięgną też Europy, gdyż fale upałów, takie jak ta, która zabiła 52 tys. osób w 2003 roku i zniszczyła dużą część upraw, za 70 lat będą na porządku dziennym.
Naukowcy ostrzegają, że do tych zmian należy zacząć przygotowywać się już teraz. Jeśli susze dotkną wielu obszarów jednocześnie może zapanować prawdziwy kryzys głodowy, z którym trudno będzie sobie poradzić.
Zdaniem wielu osób, rozwiązaniem jest genetyczne modyfikowanie upraw lub opracowanie technologii zwiększającej ich odporność na działanie wysokich temperatur.
PAP

Czwartek, 2009-01-08

Cudowne przeżycie stewardessy w 1972 roku - oszustwem

Niemiecki dziennikarz dementuje wersję wydarzeń z 1972 roku, zgodnie z którą jugosłowiańska stewardessa przeżyła katastrofę samolotu, do której doszło na wysokości 10 kilometrów - informuje agencja dpa. Ów "cud", którego bohaterką była Vesna Vulović, dostał się do księgi rekordów Guinnessa. Teraz niemiecki dziennikarz radiowy Peter Hornung-Andersen twierdzi, powołując się na całe lata badań, że było to oszustwo czeskich tajnych służb.
W piątek i w sobotę Hornung-Andersen ma przedstawić swoją wersję w audycjach na antenie niemieckiego publicznego radia ARD. Hornung-Andersen jest praskim korespondentem radia.
Prawdą jest - ustalił dziennikarz - że w 26 stycznia 1972 roku doszło do katastrofy samolotu DC-9 jugosłowiańskich linii lotniczych JAT nad wsią Srbska Kamenice w północnych Czechach, niedaleko granicy z NRD. Prawdą jest też, że stewardessa jako jedyna przeżyła katastrofę, w której zginęło 27 ludzi. Nie jest natomiast prawdą, że przyczyną katastrofy była bomba na pokładzie.
Hornung-Andersen twierdzi, że samolot rozpadł się na wysokości co najwyżej kilkuset metrów nad ziemią i nie z powodu wybuchu bomby. Według niemieckiego dziennikarza, który badał tajne akta, rozmawiał ze świadkami i ekspertami, jest bardzo prawdopodobne, że samolot JAT przez pomyłkę ostrzelały czechosłowackie samoloty bojowe. Aby ukryć to przed opinią publiczną, wymyślono "cud" ze stewardessą, która przeżyła upadek z 10 tysięcy metrów.
Rzeczniczka czeskiego zarządu lotnictwa cywilnego Jitka Ungerova powiedziała agencji CTK, że tamta katastrofa jugosłowiańskiego samolotu jest "niestarzejącym się przebojem" i że co jakiś czas w mediach pojawiają się najróżniejsze spekulacje na ten temat. Do takich spekulacji zaliczyła też ustalenia niemieckiego dziennikarza. Dodała, że eksperci czeskiego zarządu lotnictwa cywilnego nie będą ich komentować.
PAP

Co szósty sklep na Wyspach zostanie zamknięty

Jeden na sześć sklepów w Wielkiej Brytanii zostanie zamkniętych do końca 2009 roku. Unaocznia to, jaki wpływ na gospodarkę konsumencką miał kryzys w sektorze finansowym. Według firmy Experian, obsługującej bazy danych, do końca następnego miesiąca około 90 tysięcy sklepów, czyli jakieś 10%, zostanie zlikwidowanych.
Przewiduje się, że te liczby będą drastycznie rosły i osiągną 135 tysięcy do końca roku. Będzie to 15% wszystkich sklepów w Wielkiej Brytanii. Według Experian jest to największy procent zanotowany kiedykolwiek w tym kraju.
Ponure przewidywania zaczęły stawać się faktem, kiedy swoje ostatnie sklepy zamknął Woolworths. Upadek sieci, która miała 800 sklepów w Wielkiej Brytanii spowodował, że 27 tysięcy osób straciło pracę. Inne duże upadki, jak MFI i Rosebys, pozostawiły 35 tysięcy osób bez pracy.
Grupa ekspertów Centre of Economics and Business Research przewiduje, że co najmniej 100 tysięcy miejsc pracy może być zlikwidowana przez grupy sklepów w 2009 roku. Liczby niezatrudnionych będą rosły dalej, w związku z przewidywaną decyzją Marks&Spencer o redukcji liczby pracowników o 1000 osób, której potwierdzenie ma być wystosowane dzisiaj w wyniku podsumowania świątecznej sprzedaży.
Pomimo rozprzestrzeniających się chmur nad rynkiem detalicznym, wielu ze sprzedawców opublikowało stosukowo optymistyczne oświadczenia.
Przykładowo sieć odzieżowa Next oraz domy towarowe Debenhams ogłosiły, że ich zyski roczne utrzymują się na dobrym poziomie. Wyniki podsumowania rocznego są lepsze niż można się było spodziewać.
Zdaniem Simona Wolfsona, szefa Next, pomimo spodziewanego niskiego wyniku sprzedaży można powiedzieć, że spadające ceny paliwa, jedzenia oraz oprocentowania kredytów mieszkaniowych mogą prowadzić do stosunkowego polepszenia kondycji budżetów domowych.
Ocado, internetowy sprzedawca spożywczo-przemysłowy, także ogłosił pozytywny raport podsumowujący Święta. Sprzedaż wzrosła o 25% w ciągu czterech tygodni do 3 stycznia. Sprzedaż w samym tygodniu świątecznym wzrosła o 97%, sprzedano 3 445 ton towaru.
Emito.net

Wirus eboli atakuje, Angola zamyka granicę z Kongiem

Angola wprowadziła ograniczenia w ruchu granicznym z Demokratyczną Republiką Konga, gdzie w wyniku zarażenia wirusem eboli prawdopodobnie zmarło 13 osób, a 40 jest zakażonych.
Rzecznik angolskiego ministerstwa zdrowia Carlos Alberto oświadczył, że wstrzymano ruch ludności między częścią wschodniej prowincji Angoli Moxico i Kongiem. Dzień wcześniej władze zamknęły też granicę z Kongiem w prowincji Lunda Północna.
- Środki te zostały wprowadzone lokalnie, by chronić ludność przed wirusem eboli - powiedział Alberto. Dodał, że w Angoli nie wykryto na razie wirusa.
Minister zdrowia Jose Van-Dunem wezwał, by wojsko i policja reagowały na wszystkie oznaki obecności wirusa wzdłuż granicy z Kongiem.
Przedstawiciel Światowej Organizacji Zdrowia w Angoli twierdzi, że ryzyko przedostania się wirusa do Angoli jest wciąż wysokie ze względu na silne więzi rodzinne, kulturowe i handlowe między społeczeństwami obu krajów.
Wirus eboli wywołuję gorączkę krwotoczną, która zabija od 50 do 90% chorych. Jest przekazywany przez krew oraz inne płyny i wydzieliny zakażonych osób.
Ceremonie pogrzebowe, podczas których żałobnicy mają bezpośredni kontakt z ciałem zmarłej osoby, mogą odgrywać dużą rolę w rozprzestrzenianiu się wirusa.
W 2005 roku 329 osób zmarło w wyniku zakażenia podobnym do eboli wirusem marburskim w mieście Uige na północy Angoli, w pobliżu granicy z Kongiem.
PAP

Antybiotyk na biegunkę okazał się eliksirem młodości

Antybiotyk o nazwie kliochinol, stosowany niegdyś w leczeniu biegunek, może spowalniać procesy starzenia - informację na ten temat zamieszcza pismo "Journal of Biological Chemistry".
Badania z ostatnich lat, prowadzone na zwierzętach, wskazywały, że kliochinol - antybiotyk znany od 80 lat i stosowany dziś już tylko zewnętrznie - może powstrzymywać postępy różnych chorób neurologicznych, jak choroba Alzheimera, Parkinsona czy pląsawica Huntingtona.
Naukowcy przedstawiali kilka teorii na wyjaśnienie tego, że jeden związek może dawać podobny efekt w różnych chorobach uszkadzających układ nerwowy. Teraz badacze kanadyjscy z Uniwersytetu McGilla proponują nowe wyjaśnienie tej zagadki. Jak wykazały ich doświadczenia, kliochinol bezpośrednio hamuje enzym mitochondrialny o skrótowej nazwie CLK-1 (określany też, jako "clock-1"). Z badań na myszach i bezkręgowcach wynika, że wpływa on na procesy starzenia.
Autorzy pracy podejrzewają, że hamując CLK-1 i starzenie tkanek kliochinol może powstrzymywać rozwój schorzeń neurologicznych związanych z wiekiem. Dokładny mechanizm blokowania enzymu CLK-1 przez kliochinol jest ciągle przedmiotem badań. Zdaniem współautora pracy, dr. Siegfrieda Hekimiego, może to mieć związek ze zdolnością antybiotyku do wiązania metali ciężkich (czyli procesem tzw. chelacji).
Badacz zaznacza, że choć kliochinol mógłby hamować procesy starzenia u ludzi, to w nadmiernych ilościach może być bardzo toksyczny. Dlatego potrzeba znacznie więcej badań nad możliwością wykorzystania go w ramach terapii przeciwstarzeniowej.
Kliochinol został wycofany z rynku po tym, gdy w latach 60. oskarżono go o wywoływanie podostrej neuropatii rdzeniowo-ocznej (SMON). Jednak nie dowiedziono tego wówczas w badaniami.
PAP

INDEX


Copyright © Polonijny Link Winnipegu
Kopiowanie w całości jest dozwolone bez zgody redakcji pod warunkiem nie dokonywania zmian w dokumencie.

23-845 Dakota Street, Suite 332
Winnipeg, Manitoba
R2M 5M3
Canada
Phone: (204)254-7228
Toll Free US and Canada: 1-866-254-7228