zapisz
Się Na Naszą listę |
Proszę
kliknąć na ten link aby dotrzeć do formularza gdzie można zapisać się
na listę dystrybucyjną i w przyszłości otrzymywać biuletyn bezpośrednio od nas.
Aby zapisać się szybko bez wypełniania formularza, proszę wysłać
E-mail bez
żadnego tekstu poprzez kliknięcie tego
linku.
| |
Przyłącz się |
Jeśli masz jakieś informacje
dotyczące polskich wydarzeń i chciałbyś albo chciałabyś podzielić się nimi z
naszymi czytelnikami, to prześlij je do
nas. Mile
widziane są wywiady, felietony, zdjęcia i poezja. Proszę informować
nas o wszystkich
wydarzeniach polonijnych. | |
Promuj polonię |
Każdy z nas może się przyczynić do promowania Polonii w
Winnipegu w bardzo prosty sposób. Mój apel jest aby dodać dwie
linie do waszej stopki (signature) aby zacząć promować Polonijne
wydarzenia w Winnipegu kiedykolwiek wysyłamy maila.
Tutaj są instrukcje jak dodać stopkę używając Outlook Express.
Kliknij Tools-->Options -->
Signatures
Zaznacz poprzez kliknięcie Checkbox
gdzie pisze
Add signature to all outgoing messages
W pole gdzie jest napisane Edit Signature proszę wpisać.
albo
Po tym kliknij Apply
I to wszystko. Od tej pory będziemy promować polskie wydarzanie w
Winnipegu automatycznie kiedy wyślemy maila do kogoś. Wszystkie programy
mailowe mają taką opcję tzw. signature i sposób jej dodania
będzie bardzo podobny do tego co opisałem dla Outlook Express | |
|
Polonijny
Biuletyn Informacyjny w Winnipegu |
INDEX
FAKTY ZE ŚWIATA
|
Środa, 2009-01-14
Zmarł Nicholas Rey, były
ambasador USA w Polsce
W wieku 70 lat zmarł nagle we wtorek wieczorem Nicholas A. Rey, były
ambasador USA w Warszawie w latach 1993-1997 i zasłużony działacz
Polonii amerykańskiej.
Rey pochodził z Polski, urodził się w Warszawie w 1938 r. Do USA przybył
z rodziną zaraz po II wojnie światowej. Ukończył studia na Uniwersytecie
Princeton i Uniwersytecie Johna Hopkinsa. Pracował w znanych bankach
inwestycyjnych Merrill Lynch i Bear Stearns.
Na stanowisko ambasadora został mianowany przez prezydenta Billa
Clintona. Po zakończeniu swej misji dyplomatycznej w 1997 r. aktywnie
działał w Partii Demokratycznej, m.in. w kampaniach wyborczych Ala
Gore'a i Johna Kerry'ego.
Był jednym ze współzałożycieli i czołowych działaczy Polsko-
Amerykańskiej Rady Konsultacyjnej (American Polish Advisory Council -
APAC), organizacji lobbującej na rzecz Polski i zrzeszającej
prominentnych przedstawicieli Polonii, jak Edward Rowny i Mark
Brzeziński.
- Nick był dynamicznym, pełnym entuzjazmu człowiekiem, który kochał
Amerykę i Polskę. Naprawdę pomógł Polsce powrócić do Europy - powiedział
po śmierci b. ambasadora Mark Brzeziński.
PAP Chiński
dysydent: Pekin ryzykuje wybuch społeczny
Znany chiński dysydent Wei Jingsheng ostrzega, że - o ile władze nie
rozwiążą skutków globalnej recesji - w Chinach może dojść do wybuchu
społecznego.
Wei Jingsheng był więziony w latach 1979-93 i 1994-97 za działalność na
rzecz praw człowieka. W 1997 roku deportowano go do USA. Otrzymał
nagrodę Sacharowa oraz nagrodę Roberta F. Kennedy'ego.
W artykule w środowym brytyjskim "Timesie" 58-letni Wei przewiduje, że
chiński rząd w czasie spowolnienia gospodarczego "będzie starał się
ratować duże przedsiębiorstwa rządzącej elity", zamiast pomóc zwykłym
ludziom.
Ocenia, że w Chinach skutki światowego kryzysu finansowego zwiększą
niezadowolenie społeczne, zwłaszcza wśród ponad 300 mln ludzi, których
dochód wynosi mniej niż jednego dolara dziennie. Te 300 mln to jedna
piąta ludności Chin.
W Chinach, które dysponują rezerwą walutową w wysokości 2 bln dolarów,
rozziew między bogatymi a biednymi jest ogromny: 70% bogactwa Chin
znajduje się w rękach 0,4% ludności - pisze gazeta.
- Rosnące bezrobocie i stojące w miejscu płace będą zasilać rosnącą
niechęć wobec superbogatych, zagrażając pozycji klasy rządzącej - uważa
Wei.
Jego zdaniem chiński rząd znalazł się wobec "okrutnego dylematu. Może
działać tak, by pomóc zwykłym obywatelom (na wzór Nowego Ładu
amerykańskiego prezydenta Roosevelta w latach 30.), lub wybrać klasę
biurokratyczno-kapitalistyczną. Ale nie może zrobić obu tych rzeczy".
Według Wei bezrobocie w Chinach jest o wiele wyższe niż oficjalnie
podawane 4% w rejonach miejskich; sięga być może nawet 20%.
Dla władz groźbę stanowi kilkadziesiąt milionów wieśniaków, którzy po
sezonie noworocznych wizyt u rodziny wrócą do miast, zobaczą pozamykane
fabryki i znajdą się bez pracy. Wei dodaje przy tym, że "chińscy
wieśniacy mają za sobą długą tradycję buntów".
PAP
Minus 39 st. C w USA - loty odwołane, szkoły zamknięte
Arktyczne mrozy w Stanach Zjednoczonych. W wielu miejscach na północy
tego kraju temperatura spadła poniżej minus 30 stopni Celsjusza. W
International Falls w Minnesocie w nocy termometry pokazały minus 39
stopni. Na lotnisku O'Hare w Chicago odwołano 300 lotów. W stanach Iowa
i Pensylwania zamknięto część szkół.
Arktyczny front atmosferyczny dotarł do kilkunastu amerykański stanów -
od Montany aż po Nowa Anglię. W znanym z filmu braci Cohen miasteczku
Fargo w Północnej Dakocie termometry pokazały 35 stopni poniżej zera. W
wielu miejscach, nawet w ciągu dnia, temperatury nie przekraczały minus
20 stopni.
W rejonie Wielkich Jezior wystąpiły burze śnieżne. Na lotnisku O'Hare w
Chicago odwołano 300 lotów. W stanach Iowa i Pensylwania zamknięto część
szkół. W innych lekcje rozpoczynały się z 2-3 godzinnym opóźnieniem by
dzieci nie musiały czekać na autobusy w największym mrozie.
Fala arktycznych mrozów będzie przesuwać się na południe Stanów
Zjednoczonych. Nawet w ciepłych południowych stanach takich jak Teksas,
Alabama i Georgia temperatury mają spaść do minus 10 stopni Celsjusza.
IAR
Legenda kina znów na wielkim ekranie
Słynny francuski aktor, 75-letni Jean-Paul Belmondo wraca na wielki
ekran po siedmiu latach zmagania się z chorobą. Od środy można go
zobaczyć we francuskich kinach w najnowszym filmie "Un homme et un chien"
("Człowiek i jego pies").
Odtwórca wielu pamiętnych ról gangsterów i złodziei, w takich
klasycznych filmach jak "Borsalino" czy "Do utraty tchu", pojawia się w
filmowej roli po raz pierwszy od 2001 roku. Wtedy to doznał udaru mózgu,
którego skutki, m.in częściowy paraliż twarzy, przerwały na długo
filmową karierę gwiazdora.
Wchodzący wlaśnie na ekrany dramat psychologiczny "Człowiek i jego pies"
w reżyserii Francisa Hustera jest - jak pisze francuska prasa - "wielkim
powrotem Belmondo". Film ten jest nową wersją klasycznego dzieła
włoskiego neorealizmu "Umberto D." Vittorio de Sici z lat 50.
Jean-Paul Belmondo gra w nim rolę starego profesora, który z dnia na
dzień traci dach nad głową, stając się samotnym kloszardem z jednym
jedynym przyjacielem - wiernym psem. U boku gwiazdora występuje młoda,
obiecująca aktorka Hafsia Herzi, znana z obsypanego w 2008 roku Cezarami
filmu "Tajemnica ziarna".
Mimo widocznych wciąż skutków choroby - problemów z wyraźną wymową i
szybkim poruszaniem się - aktor bez wahania zgodził się wystąpić w
filmie. - Kiedy wyszedłem ze szpitala, obiecałem sobie, że będę walczył,
by pokazać innym chorym, że można coś jeszcze zrobić - powiedział w
jednym z wywiadów Belmondo. Dodał, że dedykuje ten film wszystkim młodym
niepełnosprawnym, których spotkał w czasie rekonwalescencji.
Szymon Łucyk PAP
Koniec Guantanamo
Globalny symbol łamania praw człowieka przez Waszyngton, więzienie w
bazie Guantanamo ma zostać zamknięte jeszcze w styczniu. Tym samym
Barack Obama zamierza spełnić swą przedwyborczą obietnicę.
Jak twierdzą doradcy prezydenta elekta, już w pierwszych dniach
prezydentury Obamy zostanie wydany rozkaz o zamknięciu więzienia.
Waszyngton chce wyjść naprzeciw oczekiwaniom wszystkich sojuszników oraz
międzynarodowych organizacji ochrony praw człowieka, które od lat
wytykają nadużycia wobec przetrzymywanych w Guantanamo osób.
- Sprawa nie będzie jednak prosta, a samo zamknięcie więzienia nie
odbędzie się z dnia na dzień - powiedział przyszły prezydent w trakcie
najnowszego wywiadu dla telewizji ABC. - Znajduje się tam wiele groźnych
osób, które na pewno nie zostaną ot tak wypuszczone na wolność. Niemniej
jednak sam cel jest dla mniej jasny i nie podlega negocjacjom. Do
uzgodnienia pozostaną kwestie techniczne - dodał Obama.
Największą trudność sprawią oczywiście sami więźniowie. Doradcy
prezydenta zapewniają, że przypadek każdego więźnia będzie rozpatrywany
na nowo, a następnie zostanie podjęta decyzja o ich dalszym losie. Na
pewno część z więźniów zostanie uwolniona lub przekazana władzom krajów
pochodzenia. I tu pojawia się pierwsze wyzwanie. Jak dotąd prawie
wszystkie kraje, z których pochodzą więźniowie Guantanamo, nie godziły
się na ich przyjęcie.
Druga kwestia to wybór nowego miejsca dla osób, które w dalszym ciągu
będą przetrzymywane. Wśród nich na pewno znajdzie się piętnastu
podejrzanych, którzy mają status "szczególnie niebezpiecznych". Należy
też podjąć decyzję, przed jakim staną oni sądem - cywilnym czy
wojskowym.
Ci, którzy będą nadal więzieni, mogą liczyć na lepsze traktowanie. Obama
zapowiedział, że jego administracja stworzy nowe procedury
przetrzymywania więźniów podejrzewanych o terroryzm tak, aby były one w
pełni zgodne z amerykańską konstytucją. - Chcemy dać światu wyraźny
sygnał, że poważnie traktujemy nasze wartości - powiedział Obama.
Aktualnie w więzieniu w bazie Guantanamo przebywa dwieście pięćdziesiąt
pięć osób. Większość z zatrzymanych nie ma postawionych żadnych
zarzutów. Organizacje praw człowieka, które od lat krytykują postawę
władz amerykańskich wobec zatrzymanych, przyjęły wiadomość o likwidacji
więzienia jako bardzo dobry sygnał ze strony przyszłych władz USA. -
Mimo to nie zamierzamy przestać kontrolować bieżącej sytuacji w
Guantanamo - powiedziała Caroline Fredrickson z organizacji Civil
Liberties Union.
psz.pl
Wtorek, 22009-01-13
Narasta konflikt
Rosja-Ukraina; gazu jak nie było, tak nie ma
Krótko trwała radość ze wznowienia dostaw rosyjskiego gazu przez
terytorium Ukrainy do Europy. W kilka godzin po odkręceniu kurków
rosyjski Gazprom oświadczył, że Ukraina zablokowała wszystkie działania
związane z tranzytem gazu do Europy. Ukraiński Naftohaz przyznał, że nie
odbiera gazu, gdyż warunki przesyłu gazu przez Rosjan są nie do
zaakceptowania.
- Gazprom rozpoczął realizację planu wznowienia dostaw gazu do Europy, a
Ukraina zablokowała wszystkie nasze działania związane z tranzytem gazu
do Europy - powiedział wiceszef Gazpromu Aleksandr Miedwiediew.
Miedwiediew oświadczył, że wbrew uzgodnieniom, Ukraina nie wpuściła
rosyjskich obserwatorów na swoje obiekty gazowe: ani do podziemnych
magazynów, ani do centrum dyspozycyjnego ukraińskiego systemu
przesyłowego.
Według wiceszefa rosyjskiego koncernu, Ukraina nie planowała wznowienia
tranzytu rosyjskiego gazu do Europy. Zarzucił Kijowowi, że "tańczy do
muzyki USA".
Rzecznik spółki paliwowej Naftohaz Wałentyn Zemlanski powiedział, że
warunki przesyłu gazu przez Rosjan są nie do zaakceptowania.
- Nie możemy zaakceptować ani objętości przesyłanego z Rosji gazu, ani
kierunku, którym postanowiono go transportować bez uzgodnienia z
Naftohazem - powiedział.
Wcześniej Naftohaz domagał się od Gazpromu napełnienia gazem wszystkich
rurociągów tranzytowych, a nie - jak obecnie - tylko jednego, który
prowadzi przez Ukrainę do państw bałkańskich.
Rzeczniczka Komisji Europejskiej Pia Ahrenkilde Hansen poinformowała, że
tranzytem przez Ukrainę gaz nie płynie wcale lub płynie go bardzo mało.
- Sytuacja jest bardzo poważna - dodała rzeczniczka.
Według innego przedstawiciela KE unijni obserwatorzy nie mają pełnego
dostępu do punktów rozdzielczych zarówno w Rosji, jak i na Ukrainie.
Szef Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso rozmawiał telefoniczne z
premierem Rosji Władimirem Putinem i wyraził rozczarowanie poziomem
dostaw gazu w kierunku UE oraz poziomem dostępu unijnych obserwatorów do
punktów rozdzielczych gazu, w tym także w Moskwie - poinformowała KE.
Przedstawiciel prezydenta Ukrainy ds. bezpieczeństwa energetycznego
Bohdan Sokołowski oświadczył, że przesłane Naftohazowi zlecenie Gazpromu
o wznowieniu tranzytu gazu przez Ukrainę to prowokacja, a zawarte w niej
warunki techniczne są niemożliwe do spełnienia.
Podkreślił, że "zaproponowana przez Gazprom trasa przez Sudżę oznacza,
że rosyjski gaz będzie dostarczany drogą okrężną i sparaliżuje
wewnętrzny system, dostarczający paliwo do obwodu donieckiego i
ługańskiego we wschodniej Ukrainie)".
Zdaniem przedstawiciela prezydenta Juszczenki strona rosyjska świadomie
zaplanowała tę akcję, by Ukraina nie miała możliwości przesłania gazu
tam, gdzie jest on najbardziej oczekiwany, czyli do Bułgarii i innych
państw bałkańskich.
- Robi się to po to, by po raz kolejny oskarżyć Ukrainę i podważyć jej
wizerunek rzetelnego państwa tranzytowego - podkreślił Sokołowski.
PAP
Francja najpłodniejszym krajem w Europie
Wskaźnik urodzeń we Francji przekroczył w 2008 roku dwoje dzieci na
kobietę. Plasuje to Francję wraz z Irlandią na pierwszym miejscu w
Europie pod względem płodności.
Wskaźnik 2,02 dziecka na kobietę zbliża się coraz bardziej do wskaźnika
2,07, który pozwala na naturalną odnowę pokoleń.
Francja przekroczyła wskaźnik dwojga dzieci na kobietę już w roku 2006;
w 2007 wskaźnik ten spadł do 1,98 przy czym średnia europejska wynosi
1,5.
Krajowy Instytut Statystyczny (INS) podał, że 1 stycznia 2009 roku
populacja Francji liczyła 64,3 miliony ludzi, o 366 500 więcej niż w
roku poprzednim.
Prognozy średniej długości życia oszacowano dla chłopców urodzonych w
2008 roku na 77,5 roku, a dla dziewcząt - 84,3 lata.
PAP
Naukowcy: internet lepiej stymuluje mózg niż książki
Surfowanie po internecie pozwala ludziom starszym zachować szczególnie
dobrą sprawność umysłową - twierdzą amerykańscy naukowcy, których
ustalenia opublikował niemiecki magazyn "Senioren Ratgeber".
Ekipa naukowców z Uniwersytetu Kalifornii, kierowana przez Gary'ego
Smalla doszła do wniosku, że korzystanie z internetowych wyszukiwarek
uaktywnia i trenuje ważne obszary mózgu, które podczas czytania książek
pozostają bezczynne.
Kalifornijscy naukowcy ustalili, że podczas lektury aktywne są obszary
mózgu odpowiadające za mowę, czytanie, pamięć i przetwarzanie bodźców
optycznych.
Korzystanie z internetu uaktywnia dodatkowo te części mózgu, które
uczestniczą w podejmowaniu skomplikowanych decyzji.
PAP
Kulisy głosowania nad rezolucją ws. Strefy Gazy
Premier Izraela Ehud Olmert odsłonił kulisy głosowania w Radzie
Bezpieczeństwa ONZ nad rezolucją w sprawie Strefy Gazy. Ujawnił, że
osobiście interweniował u prezydenta USA George'a W. Busha, by nie
dopuścić do poparcia dokumentu przez Condoleezzę Rice.
Pod koniec zeszłego tygodnia RB ONZ przyjęła rezolucję, żądającą
natychmiastowego wstrzymania działań zbrojnych w Strefie Gazy i
całkowitego wycofania z rejonu sił izraelskich. USA jako jedyny kraj z
15 członków Rady wstrzymały się od głosu. Wcześniej sekretarz stanu USA
miała obiecać krajom arabskim amerykańskie poparcie dla dokumentu.
Jak ujawnił Olmert, gdy dotarły do niego informacje o ewentualnym
poparciu przez Rice rezolucji, osobiście na 10 minut przed głosowaniem w
Radzie, zatelefonował do Busha.
Prezydent USA był wówczas na spotkaniu w Filadelfii, gdy Olmert upierał
się, że musi z nim pilnie rozmawiać, Bush został wywołany z prezydium
spotkania. Olmert przedstawił mu sprawę, dodając: - Nie możecie głosować
za taką rezolucją.
Bush odpowiedział, iż nic nie wie o sprawie. - Nic mi o tym nie wiadomo,
nie widziałem tego dokumentu i nie wiem co w nim jest. - Ale ja wiem -
nie możecie przyjąć rezolucji! - replikował Olmert. - Bush natychmiast
wydał polecenie Rice i ostatecznie nie głosowała za dokumentem, w
którego przygotowaniu brała udział, popierała jego treść i zabiegała o
jego przyjęcie. Straciła twarz - ze wstydem musiała wstrzymać się od
głosu w sprawie dokumentu, który sama zainicjowała - opowiadał Olmert.
Bezpośrednio po głosowaniu w RB ONZ media informowały, iż tuż przed
głosowaniem sekretarz stanu USA została wywołana z sali i przeprowadziła
rozmowę telefoniczną z prezydentem Bushem. Po powrocie na salę obrad
nieoczekiwanie poinformowała arabskich kolegów, iż USA wstrzymają się od
głosu.
Po pełnej takich dramatycznych momentów debacie w Radzie Bezpieczeństwa
ONZ zarówno Izrael jak i Hamas ogłosiły, iż nie zastosują się do
przyjętej rezolucji.
PAP
Poniedziałek, 2009-01-12
Bush: Obama może stanąć
przed zagrożeniem zamachu
Ewentualność zamachu na terytorium amerykańskim jest zdaniem prezydenta
USA George'a Busha "największym zagrożeniem", przed jakim stanie
prezydent-elekt Barack Obama. Wśród własnych błędów Bush wymienił
przedwczesne ogłoszenie końca walk w Iraku w 2003 roku.
- Największym zagrożeniem, przed jakim stanie on oraz wszyscy następni
prezydenci, jest zamach na naszej ziemi. Chciałbym móc powiedzieć, że
tak nie jest, ale nadal istnieje wróg, który chciałby zaszkodzić
Amerykanom. Będzie to ogromne zagrożenie - powiedział na ostatniej
konferencji prasowej w Białym Domu.
Bush wyraził także przekonanie, że Iran i Korea Północna, które uznał
kiedyś za państwa należące do "osi zła", nadal stanowią
niebezpieczeństwo.
- Aby nastąpiła poprawa naszych stosunków, rząd Korei Północnej musi
przestrzegać podjętych zobowiązań i zgodzić się na poważne działania
weryfikacyjne, które pozwolą zyskać pewność, że władze KRLD nie
rozwijają programu intensywnego wzbogacania uranu - oznajmił.
Wyraził też przekonanie, że odpowiedzialność za brak zawieszenia broni
na Bliskich Wschodzie ponosi Hamas, który kontroluje Strefę Gazy.
- Oczywiście rozwieszanie transparentu "Misja zakończona" na lotniskowcu
było błędem - przyznał Bush, który za 8 dni przekaże urząd Obamie. -
Wysłałem nieprawidłowy komunikat".
1 maja 2003 r. Bush wygłosił na amerykańskim lotniskowcu przemówienie, w
którym ogłosił zakończenie zasadniczych walk w Iraku, stojąc na tle
transparentu z napisem "Misja zakończona".
- Niektóre elementy mojej retoryki były błędne - przyznał.
PAP
Złote Globy rozdano - Sally Hawkins najlepszą aktorką
Stosunkowo mało znana w Ameryce brytyjska aktorka Sally Hawkins zdobyła
w niedzielę nagrodę Złotego Globu za rolę w filmie "Happy-Go-Lucky,
czyli co nas uszczęśliwia", w reżyserii Mike Leigha. Nagrodę przyznano
jej w kategorii filmów komediowych i musicali.
Laureatka była tak uszczęśliwiona, że z trudem znalazła słowa aby
podziękować za tak wysokie wyróżnienie.
Za najlepszą aktorkę w kategorii filmu dramatycznego uznano Kate Winslet
za rolę w filmie "Droga do szczęścia" (Revolutionary Road) opowiadającym
o perypetiach małżeńskich.
Złoty Glob dla najlepszego aktora przyznano Mickey'owi Rourke za rolę
starzejącego się mistrza sportu w filmie "Zapaśnik" (The Wrestler).
Najlepszym filmem w kategorii komedii i musicalu został "Vicky Cristina
Barcelona" w reżyserii Woody'ego Allena a w kategorii filmów
dramatycznych "Slumdog Millionaire" A.R. Rahmana.
Podczas dorocznej uroczystości rozdania Złotych Globów, która odbyła się
w Beverly Hills (dzielnicy Los Angeles), nagrodę w dziedzinie
najlepszego filmu animowanego zdobył obraz "WALL-E" opowiadający o
miłości i przygodach robotów.
Złoty Glob w kategorii najlepszej drugoplanowej roli kobiecej przyznano
Kate Winslet za rolę w filmie "The Reader. Zaklinacz słów" (The Reader).
Winslet kreuje w nim rolę byłej strażniczki w hitlerowskim obozie
koncentracyjnym, która ma romans z nastoletnim chłopakiem.
Nieżyjącego już aktora australijskiego Heatha Ledgera uhonorowano Złotym
Globem za drugoplanową rolę męską za rolę Jokera w nowym filmie o
Batmanie "Mroczny rycerz" (The Dark Knight). W imieniu zmarłego w
rezultacie przedawkowania narkotyków aktora, nagrodę odebrał reżyser
filmu Christopher Nolan.
Główną nagrodę w kategorii najlepszej produkcji zagranicznej zdobył film
izraelski "Walc z Bashirem" (Waltz with Bashir) opowiadający o
wspomnieniach izraelskiego żołnierza, który brał udział w wojnie w
Libanie.
Bruce Springsteen został uhonorowany Złotym Globem za muzykę do filmu "Zapaśnik"
(The Wrestler).
66 z kolei uroczystość rozdania Złotych Globów tradycyjnie odbywa się w
bardziej rozluźnionej i mniej zobowiązującej atmosferze niż ceremonia
wręczenia nagród Amerykańskiej Akademii Filmowej - Oscarów. Nominacje do
tej najbardziej prestiżowej nagrody filmowej zostaną ogłoszone już
niedługo - 22 stycznia.
Uważa się, że przyznanie Złotego Globu znacznie zwiększa szanse na
zdobycie Oscara. Kate Winslet była już pięciokrotnie nominowana do
Oscara, ale nigdy jeszcze nie zdobyła tej statuetki.
PAP
Rosja: gaz popłynie we wtorek o godz. 8.00
Rosyjski Gazprom we wtorek o godz. 10.00 (czyli o 8.00 czasu polskiego)
rozpocznie próbne tłoczenie gazu do Europy - zapowiedział prezes
Gazpromu Aleksiej Miller.
- Jutro rano rozpoczniemy próbne tłoczenie gazu przez stację Sudża w
Rosji w kierunku zachodnich klientów i stację Orłowka na Ukrainie, która
pozwoli zapewnić dostawy gazu do klientów na Bałkanach - oznajmił
Miller.
Wyraził przy tym nadzieję, że Ukraina nie będzie utrudniać pracy
obserwatorów monitorujących tranzyt gazu.
Na spotkaniu z premierem Rosji Władimirem Putinem Miller oświadczył, że
uprzedził Unię Europejską, iż Gazprom będzie zmniejszać ilość gazu
przekazywanego przez Ukrainę o ilość nielegalnie podbieraną przez ten
kraj.
- Na spotkaniu z przedstawicielami Komisji Europejskiej zapowiedzieliśmy,
że w razie nielegalnego podbierania gazu będziemy obniżać wielkość
dostaw w ilości skradzionej w ciągu doby - oznajmił.
Miller zaznaczył, że "cała wielkość, którą Gazprom dostarcza na granicę
Ukrainy, powinna w stu procentach być przekazywana na zachodniej granicy
Ukrainy naszym zachodnim partnerom".
PAP)
Kontrowersyjna wystawa - Czechy zakpiły z Polski?
W głównym budynku Rady Unii Europejskiej w Brukseli Czesi umieścili z
okazji swego przewodnictwa wielką instalację pt. "Stereotypy są
barierami do zburzenia" przedstawiającą oczami artystów każdy z 27.
krajów członkowskich.
Instalacja dotycząca Polski autorstwa polskiego artysty Leszka
Hirszenberga nawiązuje do historycznego zdjęcia z 1945 roku
przedstawiającego zatknięcie przez amerykańskich żołnierzy flagi USA po
zdobyciu japońskiej wyspy Iwo Jima.
W pracy Hirszenberga wyspą jest miejsce położone na mapie powyżej
Warszawy (najprawdopodobniej Toruń), a zamiast żołnierzy widzimy
ubranych w habity kleryków. Zatwierdzają oni flagę nie amerykańską, ale
tęczową, która jest symbolem homoseksualistów. - To surrealistyczna
wizja połączenia tego, czego nie da się połączyć - tłumaczy w katalogu
Hirszenberg.
Jak czytamy w komunikacie czeskiego przewodnictwa towarzyszącym wystawie,
każdy z 27 artystów otrzymał za zadanie przedstawienie swojego kraju z
wykorzystaniem dotyczących go stereotypów i uprzedzeń.
Portret Niemiec, wykonany przez Helmuta Bauera, przedstawia ten kraj
pokryty siecią autostrad, które układają się w kształt zadziwiająco
podobny do swastyki. Włochy, w oczach Francesco Zampedroniego, to boisko
do piłki nożnej, po którym biegają piłkarze ubrani oczywiście w
niebieskie narodowe stroje włoskiej ekipy. 15 stycznia, kiedy odbędzie
się uroczysty wernisaż i konferencja prasowa poświęcona wystawie,
instalacja ma być "ożywiona", i wówczas figurki piłkarzy mają dodatkowo
wykonywać onanistyczne ruchy.
- To osobista wizja kiczowatych i freudowskich Włoch - pomiędzy tradycją
pozbawioną treści a jałową rozrywką - tłumaczy autor.
Inne kraje przedstawione są w sposób mniej lub bardziej kontrowersyjny.
Francja jako kraj wiecznie strajkujący; Holandia - jako kraj tonący w
morzu, gdzie nad taflą wody wznoszą się jedynie meczety; Belgia jako
pudełko czekoladek, Szwecja jako zapakowane pudło firmy Ikea, w którym -
jak czytamy na etykiecie - znajduje się skrzydło Gripena. Na mapie
Bułgarii widać toaletę kucaną oraz napis "turecka toaleta".
Prosta i intrygująca jest prezentacja eurosceptycznej Wielkiej Brytanii
- której po prostu zabrakło na mapie Europy w artystycznej instalacji.
Czeskim elementem instalacji jest reklama świetlna z co ciekawszymi
cytatami wystąpień prezydenta, w których Vaclav Klaus zaprzecza zmianom
klimatycznym, czy też kpiąco krytykuje UE.
- Rzeźba i sztuka mogą mówić wtedy, kiedy brakuje słów. Zgodnie z mottem
czeskiego przewodnictwa "Europa bez barier" daliśmy okazję 27 artystom,
by wyrazili się w sposób wolny, jako dowód, że w dzisiejszej Europie nie
ma miejsca na cenzurę - powiedział drogą komunikatu prasowego
wicepremier Czech i minister ds. europejskich Alaxandr Vondra.
- Wierzę, że w Europie jest wystarczająca otwartość i zdolność, by
docenić ten projekt - dodał Vondra.
Pomysłodawcą i twórcą instalacji jest czeski artysta David Czerny. (jks)
Inga Czerny PAP
Niedziela, 2009-01-11
Zmarł weteran
watykańskiej dyplomacji kard. Pio Laghi
W wieku 86 lat zmarł w Rzymie kardynał Pio Laghi, weteran watykańskiej
dyplomacji.
Za pontyfikatu Jana Pawła II zasłynął on jako specjalny
emisariusz-dyplomata, wysyłany przez papieża z delikatnymi,
najtrudniejszymi misjami.
W marcu 2003 roku to on pojechał do Waszyngtonu, gdzie próbował
przekonać prezydenta George'a W.Busha, aby zrezygnował z planów
zaatakowania Iraku.
Pracę w służbie dyplomatycznej Stolicy Apostolskiej rozpoczął w 1952
roku. Był wysłannikiem Watykanu w Nikaragui i Indiach, a następnie
został mianowany delegatem apostolskim w Jerozolimie i Palestynie.
W latach 1974-80 był nuncjuszem w Argentynie. Krytykowano go za jego
postawę wobec dyktatury wojskowej w tym kraju, a nawet zarzucano mu
współpracę z nią, co bardzo boleśnie przeżywał. Przypomina się, że to on
był protagonistą historycznej mediacji, jakiej podjął się Jan Paweł II w
grudniu 1978 roku między Argentyną a Chile, która uchroniła te kraje
przed wojną.
W kolejnych latach pełnił funkcję nuncjusza w Stanach Zjednoczonych. Był
osobistym przyjacielem prezydenta Ronalda Reagana i utrzymywał z nim
ścisłe kontakty w latach, gdy amerykańska administracja pomagała "Solidarności".
Kardynał Pio Laghi przyjaźnił się także z George'em Bushem seniorem.
Przez wszystkie następne lata spędzone w Watykanie zachowywał wielkie
zamiłowanie do światowej polityki. Ansa pisze, że kardynał Laghi był
prawdopodobnie "najbardziej proamerykański" spośród purpuratów. Swe
ostatnie publiczne wystąpienie, w grudniu zeszłego roku w Rzymie,
poświęcił amerykańskiemu prezydentowi elektowi Barackowi Obamie.
Włoski kardynał poparł jego program w dziedzinie sprawiedliwości
społecznej, służby zdrowia i imigracji, ale zwrócił jednocześnie uwagę
na punkty sprzeczne z nauczaniem Kościoła, dotyczące rodziny i życia.
Wyraził jednocześnie przekonanie, że Watykan nie boi się tego, co będzie
"po Bushu".
- Lęk zostanie przezwyciężony przez nadzieję, mającą dzisiaj twarz tego
młodego Amerykanina, który zjednoczył Amerykę - powiedział wtedy kard.
Laghi.
Jego uroczystości pogrzebowe odbędą się we wtorek w bazylice św.
Piotra.(jks)
Sylwia Wysocka PAP
Minus 44 stopnie Celsjusza we Włoszech
43,8 stopnia Celsjusza poniżej zera - taką rekordowo niską temperaturę
zanotowano we Włoszech w piątek w nocy w Dolomitach na depresji Busa di
Manna w pobliżu Belluno.
W tym położonym na wysokości 2393 metrów nad poziomem morza miejscu już
kolejny rok z rzędu padł rekord zimna w Italii. W roku ubiegłym
temperatura spadła tam do minus 41 stopni.
PAP
Zatonął prom z 267 osobami na pokładzie; szukają żywych
Prom z około 250 pasażerami i 17 członkami załogi na pokładzie zatonął w
centralnej Indonezji podczas sztormowej pogody - poinformowali
przedstawiciele tego kraju.
Władze obawiają się, że utonąć mogło nawet 250 osób.
Liczba ocalałych z katastrofy nie jest jasna. Rzecznik Ministerstwa
Transportu powiedział, że do tej pory uratowało się 18 ludzi, w tym
jeden członek załogi. Sam minister Jusman Syafii Djamal mówił mediom, że
z promu przed zatonięciem wyskoczyło 150 ludzi - nie wiadomo jednak,
jaki jest ich los. Nie ma więcej szczegółów.
Prom zatonął o świcie podczas rejsu z zachodniej części wyspy Sulawesi
do portu Samarinda w indonezyjskiej części Borneo. Jednostkę przewróciły
fale wysokości prawie 2 metrów.
Jeden z przedstawicieli portu w Pare-Pare, skąd wypłynął 700- tonowy
prom Teratai Prima, powiedział, że jednostka zatonęła ok. 50 km na
zachód od Sulawesi.
Łodzie są głównym środkiem transportu w Indonezji, która położona jest
na ponad 17 tys. wysp.
PAP/Sky News
Sobota, 2009-01-10
"Świat milczy, a masakra
niewinnych ludzi nie ma końca"
Wielotysięczne manifestacje przeciwko trwającej od dwóch tygodni
izraelskiej ofensywie w Strefie Gazy odbyły się w wielu europejskich
miastach, m.in. Paryżu, Londynie, Berlinie i Warszawie.
Londyn
W Londynie manifestanci zebrali się w pobliżu Hyde Parku. Według
organizatorów akcji uczestników było ok. 100 tys.; policja oceniła ich
liczbę na 12 tys.
- Mam nadzieję, że udadzą nam się dwie rzeczy: jedna to powiedzenie (brytyjskiemu)
rządowi, że wielu ludzi czuje, iż ich to dotyczy, a druga to powiedzenie
Izraelowi, że reszta świata wie, co się dzieje - powiedział BBC znany
muzyk Brian Eno.
Na niesionych przez manifestantów transparentach widniały hasła: "Uwolnić
Palestynę", "Skończcie masakrę w Gazie" i "Skończcie holokaust w Gazie".
Pochód miał się następnie udać pod izraelską ambasadę.
Ze swej strony były burmistrz Londynu, laburzysta Ken Livingstone
oświadczył w komunikacie, że "brytyjski rząd i Unia Europejska dysponują
środkami ekonomicznymi, by powstrzymać rzeź".
Francja
W Paryżu w marszu solidarności z Palestyńczykami przeszło ok. 30 tys.
ludzi - według danych policyjnych. Organizatorzy mówili natomiast o
liczbie ok. 100 tys. 3 stycznia podobna propalestyńska manifestacja
zgromadziła 21 tys. uczestników.
Demonstranci skandowali: "Izrael-morderca" i "Stop masakrze". Tłum niósł
palestyńskie flagi, portrety przywódcy libańskiego Hezbollahu Hasana
Nasrallaha i założyciela Hamasu, szejka Ahmeda Jasina, który zginął w
2004 roku w izraelskim nalocie rakietowym.
Manifestacji towarzyszyły wyjątkowe środki bezpieczeństwa. Zmobilizowano
ok. 3,8 tys. policjantów i żandarmów, żeby zapobiec powtórzeniu sytuacji
sprzed tygodnia, kiedy płonęły samochody i plądrowano sklepy.
We Francji propalestyńskie akcje odbyły się też w Lille (10 tys.
uczestników) i Lyonie (10-20 tys. uczestników).
W Nicei doszło do aktów wandalizmu. Wybito m.in. okna baru McDonald's
przy głównej ulicy miasta.
Niemcy i Szwajcaria
W Niemczech w akcjach poparcia dla Palestyńczyków uczestniczyło ok. 20
tys. ludzi. W Berlinie z Alexanderplatz w kierunku głównego dworca
kolejowego wyruszyło ok. 8,5 tys. manifestantów. Policja podała, że
skonfiskowano kilka flag Hamasu, ale manifestacja przebiegała raczej
spokojnie.
W Duisburgu w zachodnich Niemczech ok. 10 tys. ludzi domagało się
natychmiastowego zakończenia walk i zniesienia blokady Strefy Gazy.
Ok. 7 tys. ludzi zjechało z całej Szwajcarii, by wziąć udział w
propalestyńskim marszu w Bernie.
Warszawa
Ok. 200 osób demonstrowało po południu w Warszawie w demonstracji
propalestyńskiej pod hasłem "Powstrzymać izraelską masakrę Gazy!". Po
jej zakończeniu, na pl. Zamkowym rozpoczęła się manifestacja
solidarności z Izraelem. Wzięło w niej udział ok. stu osób.
Demonstrację propalestyńską, która rozpoczęła się przed Ambasadą
Palestyny, zorganizowały Inicjatywa "Stop Wojnie" i Towarzystwo
Przyjaźni Polsko-Palestyńskiej. Uczestnicy krzyczeli: "Wolna Palestyna!",
"Peres oddaj Nobla", "Barack terrorysta", "Stop wojnie w Palestynie,
więcej dzieci niech nie ginie!". Powiewali flagami Autonomii
Palestyńskiej, wielu miało też transparenty z hasłami: "Wolność dla
Palestyny", Stop rzezi Gazy", "Izrael dokonuje masowego mordu".
- Świat milczy, a Palestyńczycy giną; rzeź w Gazie trwa, masakra
zwykłych, niewinnych ludzi nie ma końca - mówił Filip Ilkowski z
Inicjatywy Stop Wojnie. Ambasador Palestyny w Polsce Hafez Al Nimer
podziękował uczestnikom demonstracji za przybycie. - Z okupantami nie ma
pokoju. Wasza solidarność dzisiaj pomaga naszemu narodowi i wspiera go w
staraniach o wolność - powiedział.
Uczestnicy manifestacji przeszli pod ośrodek informacji ONZ, a następnie
manifestowali pod Ambasadą Izraela, gdzie zgromadzenie się zakończyło.
Kilkanaście minut po godz. 17 na pl. Zamkowym rozpoczęła się
manifestacja solidarności z Izraelem, organizowana przez Gminę
Wyznaniową Żydowską w Warszawie, Stowarzyszenie Midrasz, Chrześcijański
Kościół Reformacyjny oraz Fundację Nadzieja dla Przyszłości.
- Ta wojna, która tam w tej chwili trwa, nie jest wojną z ludnością
cywilną. Ta wojna była, jest i - jeśli będzie - będzie wojną z
międzynarodowym terrorem, z organizacją terrorystyczną Hamas - mówił w
trakcie manifestacji Janusz Szarzec, pastor Chrześcijańskiego Kościoła
Reformacyjnego.
Manifestanci wznosili transparenty z hasłami: "Stop żywym tarczom", "Fundamentalizm
- nie, prawa człowieka - tak", "Solidarni z cywilnymi ofiarami w Strefie
Gazy". Modlili się o pokój.
Włochy
Białe niemowlęce buciki i śpioszki pomazane czerwoną farbą niczym krwią
oraz napis "Zamknięte z powodu żałoby" - taką szokującą witrynę urządził
na znak protestu przeciwko śmierci dzieci w Strefie Gazy właściciel
sklepu koło Campo de Fiori w Rzymie.
Obok dziecięcych ubranek widnieje także czerwony napis: "Obojętność
zabija bardziej niż bomby" oraz afisz z komunikatem organizacji "Save
the children", która 7 stycznia potępiła jako "niedopuszczalną" falę
przemocy w Gazie, powodującą śmierć dziesiątków dzieci.
Kilka tysięcy imigrantów z krajów arabskich, Palestyńczycy i ich
sympatycy ze środowisk skrajnej włoskiej lewicy wzięli udział w
demonstracji propalestyńskiej w Mediolanie, podczas której spalono
izraelskie flagi.
Powiewały również flagi amerykańskie ze swastykami. Manifestanci
wznosili obraźliwe okrzyki pod adresem Izraela oraz prezydenta USA
George'a W.Busha.
Demonstranci nieśli duże zdjęcia dzieci zabitych w wyniku ostrzału
Strefy Gazy.
Na transparentach widniało też hasło "Narzekacie na holokaust, ale w
2009 roku Gaza doświadcza go z waszej strony". Wiec zakończył się
modlitwą przed głównym dworcem kolejowym.
Skandynawia
W Oslo, gdzie zebrało się ok. 2 tys. ludzi, dwie osoby zostały ranne,
gdy manifestanci odpalili sztuczne ognie i zaczęli rzucać kamieniami.
Policja rozpędziła tłum, używając gazu łzawiącego.
Manifestacje odbyły się także w Sztokholmie, gdzie ok. 5-tysięczny tłum
ruszył pod izraelską ambasadę, i w Kopenhadze. W tym ostatnim mieście
odnotowano akty wandalizmu, aresztowano 75 osób.
Bałkany i Budapeszt
Ok. 2 tys. ludzi uczestniczyło z kolei w manifestacjach w greckich
Atenach i Salonikach. Wznoszono okrzyki: "Wolność dla Palestyny" i "Nie
- masakrom i blokadzie".
Ok. tysiąca ludzi demonstrowało w Budapeszcie oraz w Sarajewie, stolicy
Bośni i Hercegowiny.
Z ostatnich doniesień wynika, że ofensywa izraelska w Strefie Gazy
prowadzona od 27 grudnia kosztowała życie 820 Palestyńczyków; w tej
liczbie 235 dzieci i ok. 90 kobiet.
W niedzielę wielka manifestacja na wezwanie ok. stu organizacji
politycznych i związkowych spodziewana jest w Brukseli.
PAP
Piątek, 2009-01-09
ZESPÓŁ NASA ODKRYŁ
NIEZNANE DŹWIĘKI
Tajemniczy szum z kosmosu
Bardzo głośny, nieznany dotąd kosmiczny szum, odkrył zespół z NASA
Goddard Space Flight Center, kierowany przez doktora Alana Koguta. Od
teraz nasłuchiwanie wszechświata staje się jeszcze trudniejszym zadaniem,
twierdzą naukowcy.
Odkrycie zostało dokonane za pomocą balonu badawczego ARCADE, który
został wysłany z Columbia Scientific Balloon Facility w Palestine (amerykański
stan Texas) w 2006 roku. Miał szukać najstarszych gwiazd, znalazł
kosmiczną zagadkę.
Hałas jak się patrzy
- Wszechświat rzeczywiście nas zaskoczył - mówi dr Kogut. - Zamiast
słabego sygnału, jaki chcieliśmy znaleźć, uzyskaliśmy bombardujący hałas,
sześć razy głośniejszy niż przewidywano.
Szczegółowa analiza wykluczyła pochodzenie szumu z pierwotnych gwiazd i
znanych źródeł radiowych. Oznacza to, że źródło tego kosmicznego
radiowego szumu pozostaje tajemnicą.
Nie pierwsze takie odkrycie
Naukowcy zaznaczają jednak, że wiele obiektów w kosmosie emituje fale
radiowe. W 1931 roku amerykański fizyk Karl Jansky jako pierwszy odkrył
radiowy szum z naszej galaktyki.
Zresztą, aby usłyszeć szum kosmosu, wystarczy ustawić radio między
kanałami. Szum, który usłyszymy, jest właśnie docierającymi z kosmosu
falami radiowymi.
Problem polega jednak na tym, że nie ma w kosmosie tylu emitujących fale
radiowe galaktyk, które pozwoliłyby uzyskać podobny poziom zakłóceń.
- Galaktyki musiałyby być upchnięte we wszechświecie jak sardynki -
pisze na stronie nasa.gov członek zespołu Dale Fixsen z University of
Maryland.
- Wtedy jednak nie byłoby wolnej przestrzeni między nimi - przekonuje.
Taka jest nauka
Mimo nierozwiązanej dotąd zagadki, z odkrycia cieszy się całe środowisko
naukowe. - To jest to, co czyni naukę tak ekscytującą - powiedział
Michael Seiffert z NASA Jet Propulsion Laboratory w Pasadenie, członek
zespołu badawczego.
- Zaczynasz badać coś zupełnie innego - w tym przypadku ciepło z
pierwszych gwiazd - a odkrywasz coś niewytłumaczalnego - mówi.
I choć głośny szum zagłusza sygnał z najstarszych gwiazd, które były
obiektem badania, zagadkowe odkrycie zapewne pozwoli lepiej zrozumieć
źródła fal radiowych dawnego wszechświata.
nasa.gov
OPOZYCJA: ROSJA TRACI 150 MLN USD DZIENNIE
"Gazprom szkodzi Rosji"
Rosja sama sobie szkodzi każąc Gazpromowi odciąć dopływ gazu na Zachód,
uważa Władimir Miłow, były członek rosyjskiego rządu, a dziś działacz
antykremlowskiej opozycji.
Zdaniem Miłowa, przez działanie gazowego giganta Rosja traci dziennie
ok. 150 mln dolarów. - W warunkach malejących wpływów z eksportu
pieniądze te są Rosji absolutnie potrzebne - oświadczył ekonomista
cytowany w piątek przez radio Echo Moskwy.
Miłow, obecnie dyrektor Instytutu Polityki Energetycznej w Moskwie i
jeden z liderów utworzonego ruchu demokratycznego Solidarność, ocenia,
że odpowiedzialność za trwający kryzys gazowy ponosi rosyjski Gazprom. -
Nie należało doprowadzać do skrajności - do odcięcia surowca Ukrainie.
Stwarza to wszystkim poważne problemy. Przede wszystkim Rosji -
powiedział były wiceszef resortu energetyki w rządzie Michaiła Kasjanowa.
Wyraźny kontekst polityczny
- Nie można lekką ręką zakręcać kurka z gazem, gdy w negocjacjach
pojawiają się problemy - dodał Miłow. Według niego obecny kryzys ma "wyraźny
podtekst polityczny". - Białoruś i Armenia otrzymują paliwo po
superpreferencyjnych cenach i Rosja nie ma żadnych problemów w
stosunkach z tymi krajami - zauważył.
Zdaniem ekonomisty podyktowana przez Gazprom cena gazu dla Ukrainy -
418, a nawet450 dolarów za 1000 metrów sześciennych - jest wygórowana. -
Ceny ropy naftowej na świecie, do których przywiązane są ceny gazu,
spadają - przypomniał Miłow.
Były wiceminister energetyki ocenił również, że Moskwa przecenia spory
polityczne w łonie władz Ukrainy i że "nie należy się zajmować tymi
bzdurami, jakimi w ostatnich latach zajmuje się rosyjskie kierownictwo,
a mianowicie - popieraniem na Ukrainie polityków, którzy nam się
podobają".
- Powinniśmy pracować z tymi, których wybrał ukraiński naród i delegował
do nas w charakterze oficjalnych negocjatorów - powiedział. - Nie można
wskazywać, którzy politycy bardziej nam się podobają, a którzy mniej, i
próbować jednym pomóc, a innym szkodzić - dodał.
Ważą się losy rynków zbytu?
Także Jewsiej Gurewicz, inny ekonomista cytowany przez Echo Moskwy,
uważa, że obecny skandal gazowy może poważnie zaszkodzić Rosji. W jego
opinii "przeciągający się konflikt skłania odbiorców rosyjskiego gazu do
szukania alternatywnych źródeł dostaw".
- Formalnie mogą one być droższe, jednak ponieważ pokazaliśmy, że nasze
dostawy są obarczone ryzykiem, w oczach odbiorców może to przeważyć nad
korzyściami - powiedział Gurewicz i ostrzegł: - W perspektywie możemy
utracić ważny dla nas rynek.
PAP
Piraci uwolnili tankowiec z Polakami na pokładzie
Supertankowiec porwany przez somalijskich piratów został uwolniony. Na
pokładzie statku jest dwóch Polaków.
- Piraci przetrzymujący saudyjski statek odebrali wczoraj rano 3 mln
dolarów, a dziś rano zwolnili statek - powiedział pirat Farah Osman z
portu Haradheere, w pobliżu którego przetrzymywano jednostkę.
Inny pirat, Sahafi Abdi Aden, zapewnił, że żaden członek załogi ani
pirat nie został ranny podczas porwania.
Regionalna organizacja morska potwierdziła zwolnienie. - Ostatnia grupa
porywaczy opuściła pokład "Sirius Stara". Teraz płynie on na bezpieczne
wody - oznajmił Anbdrew Mwangura z Programu Pomocy Wschodnioafrykańskim
Żeglarzom.
Rzecznik MSZ Piotr Paszkowski poinformował, że polski resort otrzymał ze
strony Arabii Saudyjskiej potwierdzenie informacji o uwolnieniu tankowca.
Dodał, że załodze zostanie zapewniona pomoc psychologiczna.
Tankowiec długości 330 m z ładunkiem 300 tys. ton ropy na pokładzie
płynął z Arabii Saudyjskiej do USA. Został porwany 15 listopada. Załoga
liczy 25 osób. Jest to jak dotąd najbardziej spektakularna zdobycz
somalijskich piratów, którzy od początku roku 2008 zaatakowali już około
100 statków. Piraci początkowo żądali 25 mln dolarów okupu za "Sirius
Star".
Jeden z Polaków z "Sirius Star" jest kapitanem statku, drugi
pracownikiem obsługi technicznej.
PAP/TVN24
Za 90 lat połowa świata będzie głodować
Naukowcy ostrzegają, że do 2100 roku połowa światowej populacji zostanie
dotknięta głodem na skutek globalnego ocieplenia - informuje "New
Scientist".
Według naukowców, w ciągu kolejnych stu lat 3 miliardy ludzi ze względu
na brak pożywienia będą zmuszone uciekać do miejsc, w których panują
łagodniejsze warunki klimatyczne.
By uzyskać informacje na temat tego, w jakim stopniu globalne ocieplenie
zagrozi uprawom, klimatolog z University of Washington David Battisti
użył 23 modeli klimatycznych zatwierdzonych przez Międzyrządowy Zespół
ds. Zmian Klimatu.
Okazuje się, że temperatury w strefie zwrotnikowej i międzyzwrotnikowej
będą wyższe niż te, które panowały podczas największych upałów ubiegłego
wieku. Będzie to miało katastrofalne skutki dla ludności utrzymującej
się z upraw.
W regionie Sahel, który znajduje się na południe od Sahary, średnie
temperatury między 2080 a 2100 rokiem mają o kilka stopni przewyższać te,
które spowodowały jedną z największych susz w historii, trwającą od
końca lat 60. do początku 90. Zmiany te dosięgną też Europy, gdyż fale
upałów, takie jak ta, która zabiła 52 tys. osób w 2003 roku i zniszczyła
dużą część upraw, za 70 lat będą na porządku dziennym.
Naukowcy ostrzegają, że do tych zmian należy zacząć przygotowywać się
już teraz. Jeśli susze dotkną wielu obszarów jednocześnie może zapanować
prawdziwy kryzys głodowy, z którym trudno będzie sobie poradzić.
Zdaniem wielu osób, rozwiązaniem jest genetyczne modyfikowanie upraw lub
opracowanie technologii zwiększającej ich odporność na działanie
wysokich temperatur.
PAP
Czwartek, 2009-01-08
Cudowne przeżycie
stewardessy w 1972 roku - oszustwem
Niemiecki dziennikarz dementuje wersję wydarzeń z 1972 roku, zgodnie z
którą jugosłowiańska stewardessa przeżyła katastrofę samolotu, do której
doszło na wysokości 10 kilometrów - informuje agencja dpa. Ów "cud",
którego bohaterką była Vesna Vulović, dostał się do księgi rekordów
Guinnessa. Teraz niemiecki dziennikarz radiowy Peter Hornung-Andersen
twierdzi, powołując się na całe lata badań, że było to oszustwo czeskich
tajnych służb.
W piątek i w sobotę Hornung-Andersen ma przedstawić swoją wersję w
audycjach na antenie niemieckiego publicznego radia ARD. Hornung-Andersen
jest praskim korespondentem radia.
Prawdą jest - ustalił dziennikarz - że w 26 stycznia 1972 roku doszło do
katastrofy samolotu DC-9 jugosłowiańskich linii lotniczych JAT nad wsią
Srbska Kamenice w północnych Czechach, niedaleko granicy z NRD. Prawdą
jest też, że stewardessa jako jedyna przeżyła katastrofę, w której
zginęło 27 ludzi. Nie jest natomiast prawdą, że przyczyną katastrofy
była bomba na pokładzie.
Hornung-Andersen twierdzi, że samolot rozpadł się na wysokości co
najwyżej kilkuset metrów nad ziemią i nie z powodu wybuchu bomby. Według
niemieckiego dziennikarza, który badał tajne akta, rozmawiał ze
świadkami i ekspertami, jest bardzo prawdopodobne, że samolot JAT przez
pomyłkę ostrzelały czechosłowackie samoloty bojowe. Aby ukryć to przed
opinią publiczną, wymyślono "cud" ze stewardessą, która przeżyła upadek
z 10 tysięcy metrów.
Rzeczniczka czeskiego zarządu lotnictwa cywilnego Jitka Ungerova
powiedziała agencji CTK, że tamta katastrofa jugosłowiańskiego samolotu
jest "niestarzejącym się przebojem" i że co jakiś czas w mediach
pojawiają się najróżniejsze spekulacje na ten temat. Do takich
spekulacji zaliczyła też ustalenia niemieckiego dziennikarza. Dodała, że
eksperci czeskiego zarządu lotnictwa cywilnego nie będą ich komentować.
PAP
Co szósty sklep na Wyspach zostanie zamknięty
Jeden na sześć sklepów w Wielkiej Brytanii zostanie zamkniętych do końca
2009 roku. Unaocznia to, jaki wpływ na gospodarkę konsumencką miał
kryzys w sektorze finansowym. Według firmy Experian, obsługującej bazy
danych, do końca następnego miesiąca około 90 tysięcy sklepów, czyli
jakieś 10%, zostanie zlikwidowanych.
Przewiduje się, że te liczby będą drastycznie rosły i osiągną 135
tysięcy do końca roku. Będzie to 15% wszystkich sklepów w Wielkiej
Brytanii. Według Experian jest to największy procent zanotowany
kiedykolwiek w tym kraju.
Ponure przewidywania zaczęły stawać się faktem, kiedy swoje ostatnie
sklepy zamknął Woolworths. Upadek sieci, która miała 800 sklepów w
Wielkiej Brytanii spowodował, że 27 tysięcy osób straciło pracę. Inne
duże upadki, jak MFI i Rosebys, pozostawiły 35 tysięcy osób bez pracy.
Grupa ekspertów Centre of Economics and Business Research przewiduje, że
co najmniej 100 tysięcy miejsc pracy może być zlikwidowana przez grupy
sklepów w 2009 roku. Liczby niezatrudnionych będą rosły dalej, w związku
z przewidywaną decyzją Marks&Spencer o redukcji liczby pracowników o
1000 osób, której potwierdzenie ma być wystosowane dzisiaj w wyniku
podsumowania świątecznej sprzedaży.
Pomimo rozprzestrzeniających się chmur nad rynkiem detalicznym, wielu ze
sprzedawców opublikowało stosukowo optymistyczne oświadczenia.
Przykładowo sieć odzieżowa Next oraz domy towarowe Debenhams ogłosiły,
że ich zyski roczne utrzymują się na dobrym poziomie. Wyniki
podsumowania rocznego są lepsze niż można się było spodziewać.
Zdaniem Simona Wolfsona, szefa Next, pomimo spodziewanego niskiego
wyniku sprzedaży można powiedzieć, że spadające ceny paliwa, jedzenia
oraz oprocentowania kredytów mieszkaniowych mogą prowadzić do
stosunkowego polepszenia kondycji budżetów domowych.
Ocado, internetowy sprzedawca spożywczo-przemysłowy, także ogłosił
pozytywny raport podsumowujący Święta. Sprzedaż wzrosła o 25% w ciągu
czterech tygodni do 3 stycznia. Sprzedaż w samym tygodniu świątecznym
wzrosła o 97%, sprzedano 3 445 ton towaru.
Emito.net
Wirus eboli atakuje, Angola zamyka granicę z Kongiem
Angola wprowadziła ograniczenia w ruchu granicznym z Demokratyczną
Republiką Konga, gdzie w wyniku zarażenia wirusem eboli prawdopodobnie
zmarło 13 osób, a 40 jest zakażonych.
Rzecznik angolskiego ministerstwa zdrowia Carlos Alberto oświadczył, że
wstrzymano ruch ludności między częścią wschodniej prowincji Angoli
Moxico i Kongiem. Dzień wcześniej władze zamknęły też granicę z Kongiem
w prowincji Lunda Północna.
- Środki te zostały wprowadzone lokalnie, by chronić ludność przed
wirusem eboli - powiedział Alberto. Dodał, że w Angoli nie wykryto na
razie wirusa.
Minister zdrowia Jose Van-Dunem wezwał, by wojsko i policja reagowały na
wszystkie oznaki obecności wirusa wzdłuż granicy z Kongiem.
Przedstawiciel Światowej Organizacji Zdrowia w Angoli twierdzi, że
ryzyko przedostania się wirusa do Angoli jest wciąż wysokie ze względu
na silne więzi rodzinne, kulturowe i handlowe między społeczeństwami obu
krajów.
Wirus eboli wywołuję gorączkę krwotoczną, która zabija od 50 do 90%
chorych. Jest przekazywany przez krew oraz inne płyny i wydzieliny
zakażonych osób.
Ceremonie pogrzebowe, podczas których żałobnicy mają bezpośredni kontakt
z ciałem zmarłej osoby, mogą odgrywać dużą rolę w rozprzestrzenianiu się
wirusa.
W 2005 roku 329 osób zmarło w wyniku zakażenia podobnym do eboli wirusem
marburskim w mieście Uige na północy Angoli, w pobliżu granicy z Kongiem.
PAP
Antybiotyk na biegunkę okazał się eliksirem młodości
Antybiotyk o nazwie kliochinol, stosowany niegdyś w leczeniu biegunek,
może spowalniać procesy starzenia - informację na ten temat zamieszcza
pismo "Journal of Biological Chemistry".
Badania z ostatnich lat, prowadzone na zwierzętach, wskazywały, że
kliochinol - antybiotyk znany od 80 lat i stosowany dziś już tylko
zewnętrznie - może powstrzymywać postępy różnych chorób neurologicznych,
jak choroba Alzheimera, Parkinsona czy pląsawica Huntingtona.
Naukowcy przedstawiali kilka teorii na wyjaśnienie tego, że jeden
związek może dawać podobny efekt w różnych chorobach uszkadzających
układ nerwowy. Teraz badacze kanadyjscy z Uniwersytetu McGilla proponują
nowe wyjaśnienie tej zagadki. Jak wykazały ich doświadczenia, kliochinol
bezpośrednio hamuje enzym mitochondrialny o skrótowej nazwie CLK-1 (określany
też, jako "clock-1"). Z badań na myszach i bezkręgowcach wynika, że
wpływa on na procesy starzenia.
Autorzy pracy podejrzewają, że hamując CLK-1 i starzenie tkanek
kliochinol może powstrzymywać rozwój schorzeń neurologicznych związanych
z wiekiem. Dokładny mechanizm blokowania enzymu CLK-1 przez kliochinol
jest ciągle przedmiotem badań. Zdaniem współautora pracy, dr. Siegfrieda
Hekimiego, może to mieć związek ze zdolnością antybiotyku do wiązania
metali ciężkich (czyli procesem tzw. chelacji).
Badacz zaznacza, że choć kliochinol mógłby hamować procesy starzenia u
ludzi, to w nadmiernych ilościach może być bardzo toksyczny. Dlatego
potrzeba znacznie więcej badań nad możliwością wykorzystania go w ramach
terapii przeciwstarzeniowej.
Kliochinol został wycofany z rynku po tym, gdy w latach 60. oskarżono go
o wywoływanie podostrej neuropatii rdzeniowo-ocznej (SMON). Jednak nie
dowiedziono tego wówczas w badaniami.
PAP
|
|
INDEX
|