zapisz
Się Na Naszą listę |
Proszę
kliknąć na ten link aby dotrzeć do formularza gdzie można zapisać się
na listę dystrybucyjną i w przyszłości otrzymywać biuletyn bezpośrednio od nas.
Aby zapisać się szybko bez wypełniania formularza, proszę wysłać
E-mail bez
żadnego tekstu poprzez kliknięcie tego
linku.
| |
Przyłącz się |
Jeśli masz jakieś informacje
dotyczące polskich wydarzeń i chciałbyś albo chciałabyś podzielić się nimi z
naszymi czytelnikami, to prześlij je do
nas. Mile
widziane są wywiady, felietony, zdjęcia i poezja. Proszę informować
nas o wszystkich
wydarzeniach polonijnych. | |
Promuj polonię |
Każdy z nas może się przyczynić do promowania Polonii w
Winnipegu w bardzo prosty sposób. Mój apel jest aby dodać dwie
linie do waszej stopki (signature) aby zacząć promować Polonijne
wydarzenia w Winnipegu kiedykolwiek wysyłamy maila.
Tutaj są instrukcje jak dodać stopkę używając Outlook Express.
Kliknij Tools-->Options -->
Signatures
Zaznacz poprzez kliknięcie Checkbox
gdzie pisze
Add signature to all outgoing messages
W pole gdzie jest napisane Edit Signature proszę wpisać.
albo
Po tym kliknij Apply
I to wszystko. Od tej pory będziemy promować polskie wydarzanie w
Winnipegu automatycznie kiedy wyślemy maila do kogoś. Wszystkie programy
mailowe mają taką opcję tzw. signature i sposób jej dodania
będzie bardzo podobny do tego co opisałem dla Outlook Express | |
|
Polonijny
Biuletyn Informacyjny w Winnipegu |
INDEX
FAKTY ZE ŚWIATA
|
Środa, 2009-02-25
Hiszpańscy politycy
zamieszani w ogromną aferę korupcyjną
Sędzia hiszpańskiego sądu krajowego, Baltazar Garzon prowadzący od kilku
tygodni śledztwo w sprawie afery korupcyjnej, zwanej "caso Guertel",
ujawnił, że wśród blisko 40 podejrzanych są wysoko postawieni politycy
prawicowej Partii Ludowej (PP).
Sędzia wymienił między innymi eurodeputowanego z ramienia PP Gerardo
Galeote oraz odpowiedzialnego za finanse tej partii senatora Kantabrii
oraz członka komitetu wykonawczego PP i jednego z rzeczników tej partii
w Parlamencie Europejskim Luisa Barcenasa.
Sędzia postawił także zarzuty o korupcję trzem innym deputowanym PP w
parlamentach lokalnych - Albertowi Lopezowi Viejo, Benjaminowi Martinowi
Vasco i Albertowi Boschowi.
Wcześniej, podczas śledztwa, o korupcje został również oskarżony szef
rządu Walencji, członek PP - Francisco Camps. Jest on podejrzany o
przyjęcie dóbr o wartości 30 tysięcy euro od firmy Orange Market w
zamian za lukratywny kontrakt na organizowanie imprez rządowych. Sędzia
Garzon twierdzi, że firma ta zarobiła dzięki wspomnianej umowie co
najmniej pięć milionów euro. Camps publicznie zapewnił o swojej
niewinności.
Według Garzona, szefem siatki korumpującej urzędników był Francisco
Correa, który stał na czele grupy 23 firm funkcjonujących dzięki
funduszom publicznym uzyskiwanym za pomocą łapówek wręczanych urzędnikom
państwowym w Madrycie i w Walencji.
Correa został aresztowany na początku lutego, kiedy usiłował zbiec do
Panamy. Policja zatrzymała także jego najbliższego współpracownika -
byłego sekretarza ds. organizacyjnych PP w Galicji, Pablo Crespo.
Garzon zarzuca im m. in. pranie brudnych pieniędzy, przekupstwo,
oszustwa podatkowe, wykorzystywanie wpływów politycznych dla uzyskiwania
korzyści osobistych, utworzenie nielegalnej organizacji i przynależność
do niej.
Zgodnie z aktami sprawy, siatka "przechwytywała" fundusze publiczne w
Madrycie i w Walencji od co najmniej 10 lat i miała "strukturę
międzynarodową".
Partia Ludowa zarzuciła sędziemu Garzonowi, że jego działania są
umotywowane politycznie i faworyzują rządzących socjalistów. Według PP,
Garzon nie ma kompetencji do prowadzenia śledztwa przeciwko osobom
posiadającym immunitety. Zgodnie z prawem, objęte nimi osoby odpowiadają
jedynie przed Sądem Najwyższym.
W środę Garzon zwrócił się z zapytaniem do Sądu Najwyższego w Madrycie o
przekazanie prowadzenia śledztwa.
Grażyna Opińska PAP
Białoruscy naukowcy: żaby sposobem na kryzys
Białoruscy naukowcy zaproponowali oryginalną metodę walki z kryzysem
finansowym, która - ich zdaniem - pozwoli uzyskać "znaczne wpływy
walutowe". Chodzi o hodowlę żab na eksport.
Według zoologów, najkorzystniejsza dla kraju byłaby hodowla na skalę
przemysłową żaby jeziorkowej - pisze dziennik internetowy "Diełowoj
Pietierburg".
Stworzenie żabiego przemysłu nie będzie wymagać wielkich środków -
zaznaczyli eksperci i zaapelowali do białoruskich biznesmenów, by
zwrócili uwagę na potencjalne źródło dochodu.
- Białoruś ma wielkie zasoby tego delikatesowego produktu. Może liczyć
na znaczne wpływy walutowe z eksportu żabiego mięsa, jeśli rozwinie
hodowlę przemysłową tych płazów bezogonowych - oświadczył pracownik
Akademii Nauk Białorusi Rusłan Nawicki. Dodał, że na Białorusi są trzy
gatunki żab zielonych. Wszystkie trzy są jadalne i cenione w kuchniach
różnych krajów.
PAP
Zakończył się karnawał w Rio
Środa Popielcowa - kończy trwające od soboty, 21 lutego obchody
karnawału w Rio De Janeiro. Na trybunach wzniesionych po obu stronach
700-metrowego sambodromu, zaprojektowanych przez światowej sławy
architekta Oscara Niemeyera, zmieściło się tylko 70 tys. widzów. Bilety
wykupiono długo przed rozpoczęciem imprezy.
REUTERS
Kanadyjski policjant żałuje śmierci Dziekańskiego
Funkcjonariusz kanadyjskiej policji, zeznający w sprawie śmierci
polskiego imigranta Roberta Dziekańskiego na lotnisku w Vancouver w 2007
roku, wyraził żal z powodu zgonu mężczyzny, lecz zaznaczył, że on i jego
koledzy postępowali właściwie.
Śmierć Dziekańskiego, pięciokrotnie rażonego paralizatorem przez
funkcjonariuszy Kanadyjskiej Królewskiej Policji Konnej (RCMP), została
sfilmowana przez przypadkowego przechodnia i pokazana w mediach na całym
świecie.
W grudniu wszyscy czterej policjanci zostali oczyszczeni z zarzutów
kryminalnych i nie będą odpowiadać za śmierć Polaka. Prokurator
podkreślił wówczas, że użycie siły było zasadne.
W tym miesiącu kanadyjska policja federalna ogłosiła, że nie będzie
stosować paralizatorów wobec podejrzanych w nieznacznym stopniu
opierających się zatrzymaniu. Przyczyniła się do tego ostra krytyka
opinii publicznej.
W Kanadzie po porażeniu paralizatorem zmarło już co najmniej 20 ludzi.
We wtorek konstabl RCMP Gerry Rundel zeznał, iż jego zdaniem
funkcjonariusze nie działali zbyt szybko.
Rundel powiedział, że kiedy on i trzej inni funkcjonariusze zbliżyli się
do Dziekańskiego i kilka sekund później razili go paralizatorem,
działali według zasad, zgodnie z którymi ich szkolono, a także zrobili
wszystko, co było w ich mocy w tamtych okolicznościach.
Konstabl wyraził pewność, że każdy uczestnik zajścia zastanawiał się nad
tym, czy można było zrobić coś innego.
- Ale bacząc na fakt, że weszliśmy tam bez żadnej wiedzy i musieliśmy
rozwiązać sytuację mając ograniczone informacje, nie mogę powiedzieć, że
cokolwiek zrobiłbym inaczej - mówił.
- To pech, lecz właśnie tak było - dodał.
Wcześniej prawnik matki Dziekańskiego, Walter Kosteckyj, pytał, czy
Rundel i inni funkcjonariusze działali zgodnie z wyszkoleniem w sytuacji,
w jakiej znaleźli się z Robertem Dziekańskim.
Rundel zgodził się z Kosteckym, że siła fizyczna powinna być ostatecznym
środkiem przymusu, a szkolenie RCMP kładzie nacisk na komunikację oraz
konieczność bieżącej analizy wydarzeń.
Jednak policjant dodał, że przed pierwszym użyciem paralizatora nie było
na to wystarczająco dużo czasu.
- Czas na to nie pozwalał - powiedział. - Wszystko działo się bardzo
szybko.
Rundel zeznał także, że bał się o swoje własne bezpieczeństwo i wierzył,
że Dziekański stanowi zagrożenie.
W sumie Polaka rażono pięć razy, gdy funkcjonariusze obalali go na
ziemię i zakuwali w kajdanki. Kilka minut później Dziekański zmarł.
W tym tygodniu na przesłuchaniach mają się zjawić również pozostali
policjanci. Jeśli dowody będą wystarczające, sędzia będzie mógł orzec
przekroczenie uprawnień.
Raport koronera wykazał, że Dziekański wykazywał objawy chronicznej
choroby alkoholowej, ale w chwili śmierci w jego organizmie nie było
żadnego alkoholu ani narkotyków.
Według patologów wywołane brakiem alkoholu delirium oraz działania
policji mogły przyczynić się do zatrzymania akcji serca.
PAP
Wtorek, 22009-02-24
Znaczny spadek liczby
imigrantów z Europy Wschodniej
Brytyjski rząd poinformował, że liczba imigrantów z Europy Wschodniej
chcących mieszkać i pracować w Wielkiej Brytanii znacznie spadła. Ma to
związek z recesją gospodarczą, słabnącym kursem funta i wzrostem
inwestycji budowlanych w Polsce.
Minister ds. imigracji Phil Woolas powiedział, że liczba podań z ośmiu
krajów wschodnioeuropejskich spadła prawie o połowę, do najniższego
poziomu od czasu, gdy te kraje wstąpiły do Unii Europejskiej w 2004 roku.
Jak sprecyzowano, w ciągu ostatnich trzech miesięcy 2008 roku liczba
podań wynosiła 29 000. W tym samym okresie w roku 2007 wpłynęło 53 000
aplikacji.
Woolas określił spadek jako wręcz "dramatyczny". Jak mówił rząd robi
wszystko dla zagwarantowania, że imigranci pracują dla brytyjskiego
rynku pracy i całego kraju. Jednocześnie zapewnił Brytyjczyków o
pierwszeństwie w zdobywaniu posady.
Minister ds. imigracji tłumaczył, że zmniejszenie liczby
przyjeżdżających do Wielkiej Brytanii wiąże się z surowszymi przepisami
imigracyjnymi i innymi czynnikami światowej gospodarki, w tym masowymi
unijnymi inwestycjami budowlanymi w Polsce.
Związki zawodowe w Wielkiej Brytanii, która boryka się z recesją i
bezrobociem, oskarżają rząd o to, że nie wspiera brytyjskich pracowników
w obliczu rywalizacji z imigrantami.
Premier Gordon Brown jest zdania, że pracownicy z zagranicy wnieśli
ogromny wkład do brytyjskiej gospodarki, i nie chce wprowadzać
ograniczeń wobec imigrantów.
PAP
Niemcy boją się zamachu na ich chleb
Piekarze z Niemiec obawiają się, że z powodu dużej zawartości soli w ich
produktach, Komisja Europejska szykuje zamach na pieczywo z tego kraju.
Rzeczniczka KE zapewnia, że tak nie jest.
Obawy o przyszłość niemieckiego chleba pojawiły się najpierw w Bawarii,
a potem w innych landach Niemiec. Chodzi o unijną legislację o
oznaczeniach wartości odżywczych artykułów żywnościowych. "Frankfurter
Allgemeine Zeitung" napisał, że zdaniem niemieckich piekarzy ich mocno
solone wyroby zostaną w UE uznane za szkodliwe dla zdrowia i ludzie
przestaną je kupować.
- Unia Europejska nie ma zamiaru regulować zawartości soli w chlebie.
Ani niemieckim, ani żadnym innym - zapewniła rzeczniczka KE ds. zdrowia
Nina Papadulaki. - KE nie prowadzi ataku na niemiecki chleb - dodał.
Nerwowość niemieckich piekarzy wzięła się z prowadzonych obecnie
dyskusji nad wdrożeniem rozporządzenia przyjętego w 2006 r., które ma
chronić konsumentów przed nieprawdziwym reklamowaniem produktów jako "zdrowe".
Zgodnie z nim możliwe będzie zachęcanie klientów napisami typu "bez
cukru", "źródło protein" czy "ubogi w cholesterol". Lecz jeśli
jednocześnie w pieczywie za dużo będzie cukru, tłuszczu albo właśnie
soli, to trzeba będzie o tym konsumenta wyraźnie poinformować.
- Chcemy tylko informować konsumentów, co jedzą - powiedziała Papadulaki.
W trwających z krajami członkowskimi dyskusjach chodzi m.in. o ustalenie,
jaki poziom soli ma być "zdrowy", czyli - od jakiego poziomu należy
umieszczać na opakowaniu ostrzeżenie o jej zbytniej zawartości. Decyzja
jeszcze nie zapadła, bo eksperci nie potrafią się w tej sprawie dogadać,
więc niewykluczone, że naciski niemieckich piekarzy przyniosą skutek.
"FAZ" pisał, że piekarzom już udało się podnieść dopuszczalny poziom
soli w pieczywie z 1,2% (zalecenie Europejskiej Agencji ds.
Bezpieczeństwa Żywności) do 1,5% w stosunku do ilości zużytej mąki.
Michał Kot PAP
Satelita NASA nie dotarł na orbitę i spadł do oceanu
Satelita amerykańskiej agencji kosmicznej NASA, który miał badać emisję
dwutlenku węgla na Ziemi, nie trafił na orbitę, gdyż jego osłona
ochronna nie oddzieliła się prawidłowo - podał portal SPACE.com.
Według źródeł w bazie Vandenberg w Kalifornii, skąd NASA wystrzeliła
rakietą Taurus XL swego satelitę, rakieta wylądowała w oceanie w pobliżu
Antarktydy.
- Awaria polegała na tym, że osłona nie oddzieliła się od pojazdu
kosmicznego - powiedział sprawozdawca misji George Diller, którego
cytuje SPACE.com.
Misją satelity miało być stworzenie mapy geograficznego rozłożenia
źródeł emisji dwutlenku węgla, które uważa się za główną przyczynę
ocieplenia klimatu na Ziemi, i analizowanie ich zmian na przestrzeni
czasu. Zgromadzone przez niego dane miały ułatwić naukowcom
opracowywanie prognoz dotyczących zmian klimatycznych.
W styczniu Japonia wystrzeliła satelitę z podobną misją.
PAP
Poniedziałek, 2009-02-23
Obama obiecuje zmniejszyć
deficyt budżetowy o połowę
Prezydent Barack Obama ponownie przyrzekł zmniejszenie deficytu
budżetowego o połowę w ciągu czterech lat i obiecał, że jego
administracja będzie dbać o dyscyplinę fiskalną.
Prezydent zobowiązał się do redukcji deficytu w czasie swej pierwszej
kadencji na spotkaniu z czołowymi ekonomistami i politykami. Nazwano je
"szczytem na rzecz fiskalnej odpowiedzialności".
Deficyt budżetowy za miniony rok, odziedziczony po administracji
poprzedniego prezydenta Busha, przekroczył 1 bilion dolarów, a w tym
roku - jak przewiduje administracja -osiągnie 1,5 bln dolarów. Niektórzy
prognozują, że może być jeszcze wyższy.
Przemawiając w Białym Domu, Obama podkreślił, że kraj "nie może znieść
bez końca takiego deficytu". Zapowiedział redukcję wydatków na
nieskuteczne programy rządowe i uchylenie ulg podatkowych dla firm
przenoszących swoją produkcję za granicę.
Administracja liczy też, że uda się zmniejszyć wydatki na wojny w Iraku
i Afganistanie.
Tomasz Zalewski PAP
"Slumdog" wielkim triumfatorem gali Oscarów
Aż 8 Oscarów, w tym najważniejszego dla najlepszego filmu, otrzymał
obraz "Slumdog. Milioner z ulicy". Uhonorowany statuetką został także
rezyser filmu Danny Boyle.
"Slumdog" został także wyróżniony w takich kategoriach jak scenariusz
adaptowany, zdjęcia, dźwięk czy montaż. Za najlepszą aktorkę Amerykańska
Akademia Filmowa uznała Kate Winslet (rola w filmie "Lektor"). Winslet
pokonała Angelinę Jolie, Melissę Leo, Anne Hathaway, oraz Meryl Streep.
Za najlepszego aktora uznała Seana Penna ("Obywatel Milk"). Za role
drugoplanowe nagrodzeni zostali Penelope Cruz ("Vicky Cristina
Barcelona") oraz nieżyjący już Heath Ledger ("Mroczny rycerz").
Najlepszym filmem nieanglojęzycznym uznano japońskie "Departures" w
reżyserii Yojiro Takity. Honorowego Oscara otrzymał amerykański komik
Jerry Lewis.
Oscary rozdano już 81 razy. Po raz pierwszy uroczystą galę poprowadził
australijski aktor Hugh Jackman.
wp.pl
Rzeźba za 29 mln euro na "aukcji stulecia"
Za rekordową sumę 29 mln euro sprzedano w Paryżu rzeźbę Constantina
Brancusiego podczas aukcji dzieł sztuki ze słynnej kolekcji dyktatora
mody Yves Saint Laurenta i biznesmena Pierre'a Berge.
W czasie "aukcji stulecia" na sprzedaż wystawiono ponad 700 dzieł
sztuki. Kolekcja, którą w ciągu pół wieku zgromadzili wspólnie zmarły w
ubiegłym roku słynny projektant mody i jego życiowy partner Pierre Berge,
jest uważana za jeden z największych zbiorów prywatnych na świecie.
Przed poniedziałkową aukcją eksperci wyceniali ją na 200-300 milionów
euro.
Pierwszą dużą niespodziankę na aukcji w paryskim Grand Palais sprawiło w
poniedziałek dzieło dwudziestowiecznego rzeźbiarza pochodzenia
rumuńskiego Constantina Brancusiego "Madame L.R.", które kupiono za
ponad 29 mln euro. Jest to największa kwota, jaką kiedykolwiek zapłacono
za pracę tego artysty.
Nie sprzedano natomiast kubistycznego obrazu Pabla Picassa, szacowanego
przed aukcją na 25-30 mln euro, gdyż nie znalazł się licytujący zdolny
wyłożyć za niego taką sumę.
Wśród innych cennych dzieł wystawionych na aukcji są obrazy Picassa,
Matisse'a, Mondriana, Legera, Gericault, Ingresa. Podczas trwającej do
środy aukcji, organizowanej przez dom Christie's, pod młotek pójdą też
m.in. meble w stylu art deco, osiemnastowieczne zdobione krzesła czy
ozdoby sztuki azjatyckiej.
Licytacji, nazywanej przez media już przed jej rozpoczęciem "aukcją
stulecia", towarzyszą ogromne emocje. Przedaukcyjną wystawę kolekcji w
paryskim Grand Palais obejrzało przez dwa i pół dnia około 30 tysięcy
osób, niezrażonych czterogodzinnym czekaniem na chłodzie.
Aukcja wyróżnia się rozmachem - 1200 krzeseł dla licytujących z wielu
krajów, setki dziennikarzy, katalog zbiorów liczący 1800 stron i ważący
10 kilogramów.
Dodatkowy niespodziewany rozgłos nadały dziełom z kolekcji słynnego
dyktatora mody władze Chin, które zażądały ostatnio od Pierre'a Berge
natychmiastowego zwrotu dwóch chińskich rzeźb z brązu. Według Pekinu,
pochodzą one ze złupionego w 1860 roku przez wojska angielsko-francuskie
letniego pałacu cesarskiego pod Pekinem.
Francuskie Stowarzyszenie Ochrony Sztuki Chińskiej w Europie pozwało do
sądu właściciela kolekcji, Pierre'a Berge, żądając wycofania cennych
przedmiotów z licytacji. W poniedziałek tuż przed rozpoczęciem aukcji
francuski sąd oddalił pozew, zezwalając na sprzedaż tych dzieł sztuki.
Szymon Łucyk
Niedziela, 2009-02-22
Siły zbrojne Rosji gotowe
do instalacji rakiet
Ministerstwo obrony Rosji jest gotowe rozmieścić rakiety taktyczne
Iskander w obwodzie kaliningradzkim, jeśli taką decyzję polityczną
podejmą rosyjscy przywódcy - powiedział szef Sztabu Generalnego sił
zbrojnych Rosji generał Nikołaj Makarow.
- Rozmieszczenie Iskanderów zależy od decyzji politycznej. Jeśli chodzi
o nas to jesteśmy gotowi do ich rozmieszczenia, gdy będzie taka decyzja.
Jeśli nie, to będziemy wyposażać w nie wojska lądowe w innych okręgach -
powiedział Makarow, który przebywa na międzynarodowej wystawie przemysłu
zbrojeniowego IDEX 2009 w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.
Prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew zapowiedział w listopadzie 2008
roku, że w wypadku ulokowania przez USA elementów tarczy antyrakietowej
w Europie Środkowej - radaru w Czechach i 10 rakiet przechwytujących w
Polsce - strona rosyjska m.in. rozmieści w enklawie kaliningradzkiej
rakiety taktyczne Iskander.
Szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow oświadczył 11 lutego, że
Iskandery znajdą się w obwodzie kaliningradzkim tylko wtedy, gdy w
Europie "fizycznie powstaną" obiekty tarczy antyrakietowej USA.
Tarcza antyrakietowa ma służyć do obrony Stanów Zjednoczonych i ich
sojuszników przed atakiem ze strony Iranu. Rosja uważa, że instalacja
tarczy wywoła zachwianie równowagi strategicznej między Moskwą a
Waszyngtonem.
PAP
Ambitny plan budżetowy Obamy
Prezydent Barack Obama chce do końca swej kadencji zmniejszyć deficyt
budżetowy o połowę, redukując koszty okupacji Iraku, podnosząc podatki
dla najbogatszych Amerykanów i usprawniając administrację rządową.
Prezydent pracuje nad ostateczną wersją swojego pierwszego projektu
budżetowego. Jego plan na rok finansowy 2010, który rozpocznie się 1
października, zakłada, że odziedziczony po administracji George'a W.
Busha 1,3 bilionowy deficyt zostanie zredukowany w 2013 roku do 533
miliardów dolarów.
Oznacza do, że deficyt budżetowy, który teraz stanowi 9,2% PKB za cztery
lata wyniesie tylko 3%.
Oczekuje się, że prezydent przedstawi główny zarys tego projektu w
poniedziałek, podczas spotkania w Białym Domu, dotyczącego polityki
fiskalnej. Obama poruszy też ten temat podczas swego pierwszego
wystąpienia przed Kongresem we wtorek.
Oficjalnie będzie musiał przesłać projekt do Kongresu w czwartek, w
niespełna tydzień po podpisaniu ustawy o pakiecie pomocowym, który ma
zasilić gospodarkę 797 miliardami dolarów ze skarbu państwa, co
powiększy jeszcze z pewnością gigantyczny dług narodowy.
Obama podkreślił jednak w swoim wystąpieniu radiowym, że jego budżet
będzie miał "trzeźwe założenia, uczciwą sprawozdawczość finansową" oraz
zawierać będzie "szczegółowy opis strategii inwestycji, cięć
niepotrzebnych kosztów i przywrócenia dyscypliny budżetowej".
Redukcja deficytu budżetowego ma wyniknąć z realizacji planów wyborczych
Obamy, który obiecał wycofanie większości amerykańskich oddziałów z
Iraku w ciągu 16 miesięcy. Założył też, że pozwoli wygasnąć w 2010 roku
ulgom podatkowym, jakie prezydent Bush wprowadził dla osób zarabiających
ponad 250 tys. dol. rocznie, co oznacza, że najzamożniejsi Amerykanie
zaczną płacić wyższe podatki. Prezydent obiecał też, że poszuka
oszczędności w wydatkach administracji, rezygnując między innymi z
programów rządowych, które okazały się nieefektywne.
PAP
Sobota, 2009-02-21
Miedwiediew: Rosja będzie
broniła prawdy o II wojnie światowej
Prezydent Dmitrij Miedwiediew zapowiedział, że Rosja będzie broniła
prawdy o decydującym wkładzie ZSRR w zwycięstwo w II wojnie światowej.
Miedwiediew oświadczył również, że Rosja nie ma żadnych agresywnych
zamiarów, jednak będzie umacniała swoje siły zbrojne.
Prezydent złożył te deklaracje, przemawiając w Moskwie podczas
uroczystości poświęconej obchodzonemu 23 lutego Dniu Obrońcy Ojczyzny,
czyli dawnemu Dniu Armii Radzieckiej.
Jest to niezmiennie jedno z najważniejszych świąt w Rosji. Uważa się je
za nieformalny Dzień Mężczyzn. W tym roku Rosjanie mają z tej okazji
trzy dni wolne od pracy, a właściwie cztery, gdyż życzenia zaczęli sobie
składać już w piątek.
- Obowiązkiem obywateli Rosji jest troska o pamięć o Wielkiej Wojnie
Narodowej (1941-45), odpieranie wszelkich prób jej fałszowania, obrona
prawdy o decydującym wkładzie naszego kraju w rozgromienie faszyzmu i
zwycięskie zakończenie II wojny światowej - podkreślił Miedwiediew.
Gospodarz Kremla oznajmił, że Rosja nie ma i nigdy nie miała agresywnych
zamiarów i celów, jednak bezpieczeństwo państwa i jego obywateli musi
być niezawodnie zagwarantowane. - Dlatego umacnianiu naszej obronności,
gotowości bojowej armii i marynarki wojennej, poświęcamy i będziemy
poświęcać baczną uwagę - wskazał Miedwiediew.
Prezydent opowiedział się też za wypracowaniem - jak to ujął - nowego
podejścia do zapewnienia międzynarodowego bezpieczeństwa. - Dramatyczne
wydarzenia w Osetii Południowej wyraźnie pokazały, jak z lokalnego
konfliktu może wybuchnąć pożar prawdziwej wojny - zauważył.
- Powstrzymaliśmy agresora. Obroniliśmy ludzi i zapobiegliśmy
katastrofie humanitarnej. Jednak dla zapobieżenia podobnym wydarzeniom w
przyszłości potrzebne są wspólne, zdecydowane działania całej
społeczności światowej - dodał Miedwiediew nawiązując do wojny w Gruzji
z sierpnia ubiegłego roku.
Jerzy Malczyk PAP
Znany finansista nie widzi końca kryzysu finansowego
Światowy system finansowy uległ skutecznej dezintegracji i na razie nie
ma perspektyw na bliski koniec kryzysu - twierdzi znany amerykański
finansista George Soros.
Według Sorosa, globalne zawirowania są o wiele dotkliwsze niż w czasie
wielkiego kryzysu lat 30. XX wieku. Jemu obecna sytuacja bardziej
przypomina upadek Związku Radzieckiego.
Dla niego punktem zwrotnym funkcjonowania rynku finansowego było
bankructwo Lehman Brothers, głównego banku inwestycyjnego w USA.
- Byliśmy świadkami upadku systemu finansowego - zauważył. - Nie ma
oznak, że jesteśmy gdzieś blisko dna - dodał.
PAP
Piątek, 2009-02-20
Matka przedwcześnie
urodziła jedno z trojaczków
W Rennes kobieta spodziewająca się trojaczków urodziła pierwsze z nich,
dwoje pozostaje wciąż w łonie matki - poinformowały francuskie media.
Według specjalistów to pierwszy taki przypadek we Francji.
Jak donoszą media, w ubiegłym tygodniu w klinice na zachodzie kraju
urodził się przedwcześnie - zaledwie po 25 tygodniach ciąży - pierwszy z
trzech oczekiwanych przez matkę chłopców. Zdrowy i ważący w normie jak
na wcześniaka noworodek wyprzedził dwóch braci, którzy muszą jeszcze
poczekać na narodziny zapewne kilka dni, a może nawet tygodni.
Specjaliści podkreślają, że to pierwszy we Francji przypadek
przesunięcia w czasie narodzin trojaczków. Wcześniej notowano co prawda
w tym kraju podobne przypadki, ale dotyczyły bliźniaków.
Do medycznego ewenementu doszło za sprawą podania kobiecie - po
narodzinach pierwszego syna - specjalnych leków, które pozwalają
przedłużyć okres ciąży. Lekarze chcieli zapobiec temu, by wszystkie
noworodki były wcześniakami. (jks)
Szymon Łucyk PAP
Zapominają o kryzysie i rzucają się w wir karnawału
Mimo światowego kryzysu gospodarczego miliony Brazylijczyków rzucają się
w wir karnawałowego szaleństwa. Kulminacja zabawy nastąpi w niedzielę i
poniedziałek podczas występów 12 najlepszych szkół samby na słynnym
sambodromie w Rio de Janeiro.
Licząca ok. 190 milionów mieszkańców Brazylia od Salvadoru i Recife na
wschodzie po Sao Paulo na południu na kilka najbliższych dni praktycznie
zamrze, by podziwiać parady szkół samby, których największą atrakcją są
półnagie piękności.
Rzecznik prezydenta Luiza Inacio Luli de Silvy potwierdził, że szef
państwa będzie przyglądał się defiladzie w pierwszą noc karnawału.
W tym roku Rio de Janeiro gości rekordową liczbę turystów. "709 tys.
turystów, pięć tysięcy więcej niż w roku poprzednim, z czego 30%
zagranicznych jest już w mieście" - poinformowało biuro podróży Riotur.
Ponad 46 tys. ludzi przybyło na pokładach statków wycieczkowych, które
zakotwiczyły w porcie.
Do czuwania nad bezpieczeństwem, zwłaszcza w Rio, które ma jeden z
najwyższych w świecie wskaźników przestępczości, zmobilizowano ok. 10
tys. policjantów. Nie dalej jak w czwartek około 40 brazylijskich i
zagranicznych turystów napadnięto i obrabowano w tym mieście w dwóch
oddzielnych incydentach.
Punktem kulminacyjnym karnawału jak co roku będzie pokaz najlepszych
szkół samby. Około 70 tys. widzów będzie mogło zarówno w niedzielną, jak
i poniedziałkową noc podziwiać gorące tańce na sambodromie. W pokazie
każdej szkoły tańca bierze udział ok. 6 tys. ubranych w bogate, acz
skąpe kostiumy tancerzy, muzyków i innych uczestników.
O koronę popularności karnawału z Rio de Janeiro walczy Salvador, gdzie
już w czwartek wieczorem zaczęła się huczna zabawa.
W ramach programu walki z AIDS rząd Brazylii zdecydował się na darmową
dystrybucję 59 milionów prezerwatyw. "Maleńkie koszulki Wenus", jak
nazywa brazylijska prasa te środki zabezpieczające, mają być rozdawane
na wszystkich zabawach tanecznych organizowanych z okazji karnawału.
Na kilka dni przed rozpoczęciem karnawału najlepiej sprzedawały się
maski z wizerunkiem amerykańskiego prezydenta Baracka Obamy. W
poprzednich latach rekordy popularności biła maska prezydenta Silvy; w
tym roku podobizny brazylijskich polityków nie cieszyły się zbytnim
powodzeniem.
PAP
Czwartek, 2009-02-19
Wrak "Dantona" z 1917 r.
odkryty w Morzu Śródziemnym
Zachowany w bardzo dobrym stanie wrak francuskiego okrętu wojennego "Danton",
zatopionego przez niemiecki okręt podwodny w 1917 r. na Morzu
Śródziemnym, został znaleziony przez holenderską spółkę budującą
rurociąg gazowy. Jak powiedział dyrektor regionalny firmy Rob
Luijnenburg, to spektakularne odkrycie ze względu na bardzo dobry stan
okrętu.
Wrak okrętu znalazła na początku 2008 r. na południe od Sardynii spółka
Fugro, która prowadziła tam badania pod kątem budowy gazociągu z Włoch
do Algierii. O odkryciu poinformowano dopiero w czwartek, gdyż konieczne
było oficjalne potwierdzenie, że to rzeczywiście "Danton".
Wrak spoczywa na głębokości ponad 1000 m. W jego wnętrzu znajdują się
nadal ciała około 296 spośród około 1000 marynarzy, którzy byli na
pokładzie w momencie zatopienia jednostki 19 marca 1917 r.
Jak dodał Luijnenburg, jest bardzo mało prawdopodobne, by okręt został
wyciągnięty na powierzchnię, gdyż leży na bardzo dużej głębokości.
Mówił, że nie dotrze do niego żaden nurek, a wyłącznie roboty.
Poinformował też, że w związku z wykryciem wraku przesunięto o kilkaset
metrów planowaną trasę rurociągu, który ma leżeć ponad 2800 m poniżej
poziomu morza, a więc najgłębiej na świecie.
Mierzący blisko 150 m długości "Danton" wypłynął z Tulonu i miał
dołączyć do innych okrętów francuskich w pobliżu greckiej wyspy Korfu.
PAP
Krzyki i oburzenie po słowach czeskiego prezydenta
Część eurodeputowanych opuściła demonstracyjnie salę obrad Parlamentu
Europejskiego, a inni wyrażali oburzenie krzykami podczas przemówienia
prezydent Czech. Vaclav Klaus krytykował w nim UE za "tłumienie państw
narodowych", przyspieszanie na siłę procesu integracji oraz budowanie
barier gospodarczych, część eurodeputowanych wyszła z sali obrad.
Eurodeputowani powitali znanego z eurosceptycznych poglądów Vaclava
Klausa odegraniem nieoficjalnego hymnu UE - "Ody do Radości". Kiedy
przewodniczący PE Hans-Gert Poettering pochwalił Czechy za ratyfikację w
środę Traktatu Lizbońskiego przez niższą izbę czeskiego parlamentu,
rozległy się gromkie brawa.
- Czechy czują się odpowiedzialne za UE i chcą tworzyć proces integracji
europejskiej - powiedział na początku wystąpienia Klaus.
Przypomniał, że Czechy "w swoich różnych formach" zawsze były częścią
Europy, którą aktywnie tworzyły. - Członkostwo w UE nie miało żadnej
innej alternatywy - zapewnił. - Nie ma żadnej siły politycznej w
Czechach, która by to stanowisko podawała w wątpliwość - dodał.
"Integracja europejska nie jest celem, ale środkiem"
Po tych proeuropejskich zapewnieniach czeski prezydent przeszedł do
krytyki. - Uznawanie obecnej formy UE za dogmat, którego nie można
krytykować jest pomyłką, która się szerzy w coraz większym stopniu,
chociaż jest sprzeczna zarówno z racjonalnym myśleniem jak i też z całą
historią cywilizacji europejskiej, liczącą sobie ponad 2000 lat -
powiedział Klaus.
- Ani obecne status quo ani założenie, że pogłębianie się integracji
służy Europie nie są czymś, co jest dogmatem nie do podważenia - dodał.
Dla czeskiego prezydenta, integracja europejska nie jest celem, ale
środkiem. - Realnym celem jest ludzka wolność i taki system ekonomiczny,
który przynosi dobrobyt. Tym systemem jest gospodarka rynkowa - dodał
Klaus.
"UE zbytnio ingeruje w życie obywateli"
Według niego, UE zbytnio ingeruje w życie obywateli. - Z pewnością za
dużo decyzji podejmuje się na poziomie europejskim, więcej niż oczekują
obywatele państw członkowskich - powiedział Klaus. - Czy są Państwo
absolutnie pewni podczas każdego głosowania, że decydują o sprawach, o
których trzeba stanowić tutaj, a nie bliżej obywatela - pytał
retorycznie eurodeputowanych. Ci nie mogli mu jednak odpowiedzieć, bo po
przemówieniu Klausa nie przewidziano debaty.
Klaus krytykował też protekcjonizm i ograniczenia spontanicznych
procesów gospodarczych w UE. - Tłumi się wolny rynek i wzmacnia
gospodarkę kontrolowaną centralnie, choć historia udowodniła, że jest to
ślepa uliczka rozwoju, a my idziemy dalej w tę samą stronę - powiedział
Klaus.
- W ciągu 20 lat od upadku komunizmu przekonałem się, że Europy bardziej
obawiają się Ci, którzy przeżywali dużą część XX wieku w gospodarce
planowej. Do tych ludzi należą obywatele Republiki Czeskiej -
powiedział.
Najwięcej rekcji wśród eurodeputowanych, zarówno oburzenia, krzyków jak
i braw, wywołały słowa krytyki Klausa pod adresem samego PE. - W
normalnym systemie parlamentarnym mamy dwie części: popierającą rząd i
opozycję. W PE jest tylko jedna alternatywa: kto myśli o innej
alternatywie jest uważany za przeciwnika integracji europejskiej -
powiedział czeski prezydent.
- Tutaj zapadają demokratyczne decyzje, bo decyduje Parlament
Europejski. Dziękujemy Panu za odwiedziny, co świadczy o wielości
poglądów w UE. W demokracji zawsze ostatnie słowo należy do większości -
odpowiedział mu na zakończenie przewodniczący PE Poettering.
Inga Czerny i Michał Kot PAP
"Duch" - kambodżański zbrodniarz stanął przed sądem
W Kambodży rozpoczął się proces pierwszego z liderów Czerwnych Khmerów
Kaing Guek Eav, zwanego również "Duchem". W owianym czarną legendą
więzieniu S-21, którym kierował, zginęło kilkanaście tysięcy ludzi.
Przed śmiercią, często byli męczeni i torturowani. Po 30 latach "Duch"
staje przed sądem.
REUTERS
|
|
INDEX
|