zapisz
Się Na Naszą listę |
Proszę
kliknąć na ten link aby dotrzeć do formularza gdzie można zapisać się
na listę dystrybucyjną i w przyszłości otrzymywać biuletyn bezpośrednio od nas.
Aby zapisać się szybko bez wypełniania formularza, proszę wysłać
E-mail bez
żadnego tekstu poprzez kliknięcie tego
linku.
| |
Przyłącz się |
Jeśli masz jakieś informacje
dotyczące polskich wydarzeń i chciałbyś albo chciałabyś podzielić się nimi z
naszymi czytelnikami, to prześlij je do
nas. Mile
widziane są wywiady, felietony, zdjęcia i poezja. Proszę informować
nas o wszystkich
wydarzeniach polonijnych. | |
Promuj polonię |
Każdy z nas może się przyczynić do promowania Polonii w
Winnipegu w bardzo prosty sposób. Mój apel jest aby dodać dwie
linie do waszej stopki (signature) aby zacząć promować Polonijne
wydarzenia w Winnipegu kiedykolwiek wysyłamy maila.
Tutaj są instrukcje jak dodać stopkę używając Outlook Express.
Kliknij Tools-->Options -->
Signatures
Zaznacz poprzez kliknięcie Checkbox
gdzie pisze
Add signature to all outgoing messages
W pole gdzie jest napisane Edit Signature proszę wpisać.
albo
Po tym kliknij Apply
I to wszystko. Od tej pory będziemy promować polskie wydarzanie w
Winnipegu automatycznie kiedy wyślemy maila do kogoś. Wszystkie programy
mailowe mają taką opcję tzw. signature i sposób jej dodania
będzie bardzo podobny do tego co opisałem dla Outlook Express | |
|
Polonijny
Biuletyn Informacyjny w Winnipegu |
INDEX
FAKTY ZE ŚWIATA
|
Środa, 2009-03-04
"Nie ma żadnej umowy USA-Rosja
w sprawie tarczy"
Komentując reakcje USA i Rosji na list prezydenta Baracka Obamy do
prezydenta Dmitrija Miedwiediewa, wiążący los tarczy rakietowej w Polsce
i Czechach z pomocą Moskwy w rozwiązaniu konfliktu z Iranem, "Washington
Post" podkreśla, że USA nie oferują Rosji rezygnacji z tarczy.
W artykule redakcyjnym dziennik - podobnie jak inne gazety amerykańskie
- cytuje zapewnienie amerykańskiego prezydenta z poprzedniego dnia:
jakiekolwiek rozmowy z Rosją na temat obrony rakietowej (BMD) "nie
zmniejszają mojego zobowiązania, by zapewnić, że Polska, Czechy i inni
członkowie NATO w pełni korzystają z partnerstwa, sojuszu i poparcia USA
co do ich bezpieczeństwa".
Zdaniem "Washington Post", Obama w ten sposób "dał jasno do zrozumienia,
że decyzje jego administracji na temat tarczy rakietowej będą
uzależnione nie od zachowania Rosji, ale od zagrożenia ze strony Iranu".
Tarcza ma chronić Europę przed ewentualnym atakiem Iranu za pomocą
rakiet balistycznych dalekiego zasięgu.
Dziennik zwraca jednak uwagę, że administracja Obamy powinna potwierdzić
zapewnienia prezydenta wobec Polski, wyraźniej oświadczając, że otrzyma
ona rakiety Patriot niezależnie od tego, czy na jej terytorium znajdzie
się ostatecznie baza antyrakiet systemu BMD.
"Sposobem poparcia tej zasady (zapewnienia bezpieczeństwa Polsce - przyp.
red.) byłoby publiczne oświadczenie przez administrację - jak to zrobiła
prywatnie - że plan rozmieszczenia baterii rakiet Patriot w Polsce,
obiecanych przez administrację Busha, będzie zrealizowany niezależnie od
tego, co ostatecznie postanowi się w sprawie szerszego systemu obrony
rakietowej" - czytamy w edytoriale.
W czasie wizyty w Waszyngtonie w zeszłym tygodniu minister spraw
zagranicznych Radosław Sikorski sugerował, że sekretarz stanu Hillary
Clinton zapewniła go, iż umowa o rakietach Patriot zostanie zrealizowana
nawet jeśli tarcza nie zostanie w Polsce zbudowana.
W innym artykule "Washington Post" pisze, że list Obamy jest częścią
szerszej akcji administracji na rzecz wciągnięcia Rosji do współpracy
także w innych sprawach, np. uzyskania jej pomocy w Afganistanie, a
także przedłużenia traktatu o ograniczeniu nuklearnej broni
strategicznej (START).
Służy temu m.in. zamiar wznowienia prac rady Rosja-NATO. "NATO i
administracja Obamy mają nadzieję, że aktywna Rada sprawi, iż Rosja
będzie mniej nalegać na utrzymanie swej regionalnej strefy wpływów" -
pisze dziennik.
"Administracja jest także otwarta na możliwość rozważania planów obrony
rakietowej na forum Rady Rosja-NATO - krok, który prawdopodobnie spotka
się z protestami Polski i Republiki Czeskiej, członków NATO, którzy
uważają lokalizację tarczy na swych terytoriach za zabezpieczenie przed
wpływami Rosji" - czytamy w artykule. (jks)
Tomasz Zalewski PAP
Obok Ziemi przeleciała kilkudziesięciometrowa asteroida
Amerykańska agencja kosmiczna NASA poinformowała, że w poniedziałek rano
w odległości 78,5 tys. kilometrów od Ziemi przeleciała asteroida,
porównywalna z meteorytem tunguskim. Odległość ta była pięciokrotnie
mniejsza od odległości z Ziemi do Księżyca i dwukrotnie większa od
wysokości orbity wielu satelitów telekomunikacyjnych.
Przelot asteroidy o nazwie 2009 DD45 obserwowali specjaliści
Laboratorium Napędów Odrzutowych NASA w Pasadenie (Kalifornia). Według
ich obliczeń średnica kosmicznego ciała wynosiła 21-47metrów. Jest to
wielkość porównywalna z jądrem niewielkiej komety, która spadła w 1908
roku w Rosji, w basenie rzeki Podkamiennaja Tunguska. Fala uderzeniowa
spustoszyła wtedy powierzchnię około 200 kilometrów kwadratowych.
Najbliższy Ziemi punkt toru lotu asteroidy znajdował się nad Pacyfikiem
w rejonie Tahiti.
PAP
Przełom w dyskusji o Piusie XII - dokumenty odnalezione w tajnych
archiwach Watykanu
Amerykańska fundacja Pave the Way poinformowała o odnalezieniu dowodów
na to, że papież Pius XII angażował się w ratowanie Żydów. Odkryte w
archiwach Watykanu dokumenty świadczą też o sprzeciwie Piusa XII wobec
antysemityzmu - między innymi w Polsce. 300 stron dokumentów odnalazł w
tajnych archiwach Watykanu niemiecki historyk Michael Hesemann.
Dokumenty wskazują na to, że Pius XII przyczynił się do uratowania 80
tysięcy węgierskich Żydów, przekonując rząd w Budapeszcie by odstąpił od
ich deportacji. Dzięki papieżowi 12 tysięcy Żydów mieszkających w innych
krajach Europy uzyskało wizy do Dominikany.
Archiwalne dokumenty dostarczają też dowodów na sprzeciw Piusa XII wobec
antysemityzmu. W 1938 roku, jeszcze jako watykański sekretarz stanu,
sprzeciwił się proponowanej w Polsce ustawie delegalizującej żydowską
tradycję koszernego uboju. Przekonał też rząd Brazylii do przyjęcia 3
tysięcy Żydów i pomógł w wystawieniu im fałszywych aktów chrztu by mogli
zostać uznani za "aryjczyków".
Postawa papieża Piusa XII budzi spory wśród historyków. Niektórzy
wytykają mu brak publicznego sprzeciwu wobec Holocaustu i twierdzą, że
jego dążenie do wzmocnienia pozycji Kościoła katolickiego sprawiły, że
szedł na kompromisy z nazistami. Ostatnio jednak rośnie liczba
historyków, którzy odrzucają tę ocenę. Powołując się na dokumenty
archiwalne przekonują, że Piusowi XII daleki był antysemityzm, a Kościół
pod jego przywództwem uchronił przed zagładą setki tysięcy Żydów.
Marek Wałkuski IAR
Wtorek, 22009-03-03
Polska i Czechy "wystawione
do wiatru"?
Perspektywa wstrzymania planów rozmieszczenia elementów tarczy
antyrakietowej w Polsce i Czechach przez prezydenta Baracka Obamę
wystawia te kraje do wiatru - napisał "Financial Times" na swym portalu
internetowym.
Gazeta powołuje się na europejskie źródła dyplomatyczne.
"Wielokrotnie ponawiane aluzje, że nowa administracja w Waszyngtonie
może wycofać się z planów instalacji wyrzutni w Polsce i radaru w
Czechach, były powodem do rosnących obaw dla rządów obu państw, które
zgodziły się, by te elementy tarczy antyrakietowej były umieszczone na
ich terytorium" - napisał dziennik.
"FT" przypomina, że zgoda Warszawy i Pragi na podpisanie odpowiednich
umów z Waszyngtonem zirytowała Rosję i była społecznie niepopularna. Oba
rządy w elementach tarczy dostrzegały sposób na nawiązanie z
Waszyngtonem współpracy w zakresie bezpieczeństwa, co byłoby swego
rodzaju "polisą ubezpieczeniową" na wypadek rosyjskiej agresji.
Według "FT" oficjalnej decyzji Waszyngtonu w sprawie tarczy nie można
spodziewać się w krótkim czasie. Wysoko postawiona osobistość
amerykańska powiedziała dziennikowi, że administracja Obamy poświęca
uwagę tej sprawie, ale ma też wiele innych spraw, którymi musi się zająć.
PAP
NATO w pełni wznawia stosunki z Rosją
NATO w czwartek ogłosi, że w pełni wznawia stosunki z Rosją - dowiaduje
się Radio ZET. Ostatnio rozmowy się toczyły jedynie na szczeblu
nieformalnym, a wcześniej były całkowicie zamrożone w związku z
konfliktem w Gruzji.
Decyzje o wznowieniu rozmów mają podjąć w czwartek szefowie dyplomacji
krajów NATO.
Jak podaje z kolei Polska Agencja Prasowa kraje członkowskie uznają, że
Rosja jest dla NATO istotnym partnerem, jeśli chodzi działania sił ISAF
w Afganistanie. Rosja może wspomóc działania sojusznicze poprzez
umożliwienie transportu kolejowego dla ISAF do Afganistanu przez swoje
terytorium.
Rzecznik NATO James Appathurai przyznał w rozmowie z polskimi
dziennikarzami, że jest "generalny konsensus, by rozmawiać z Rosją na
wszystkich poziomach", zastrzegając, że należy poczekać do czwartku z
ostateczną decyzją.
Zmiana w stanowisku NATO - jak nie ukrywają źródła w kwaterze głównej -
ma związek ze zmianą stanowiska USA po objęciu urzędu prezydenta przez
Baracka Obamę. Ponadto stosunki z Rosją wznowiła wcześniej Unia
Europejska i NATO nie chce pozostawać "poza nawiasem".
Wznowienie formalnych stosunków oznaczać też będzie wznowienie
współpracy wojskowej (np. udział okrętów rosyjskich w natowskiej misji
na Morzu Śródziemnym) czy w ramach rozmaitych programów, np. badań nad
materiałami wybuchowymi czy współpracy na wypadek klęsk żywiołowych.
W grudniu ministrowie zgodzili się na "warunkowe i stopniowe" wznowienie
relacji z Rosją. Jaap de Hoop Scheffer zaznaczył wówczas, że wznowienie
kontaktów z Rosją nie oznacza zmiany zdania w sprawie konfliktu
rosyjsko-gruzińskiego; NATO uznało, że Rosja zastosowała w nim "nieproporcjonalne"
siły. Sojusz nie akceptuje też rosyjskich gróźb dotyczących
rozmieszczenia rakiet w pobliżu jego granic.
Radio Zet
Berlusconi i Kadafi obiecali sobie "wieczną przyjaźń"
"Wieczną przyjaźń" obiecali sobie premier Włoch Silvio Berlusconi i
libijski przywódca Muammar Kadafi podczas spotkania w Sirte w Libii.
Szef włoskiego rządu złożył tam krótką, symboliczną wizytę w dniu, gdy
libijski parlament ratyfikował zawarty w zeszłym roku traktat o
przyjaźni i współpracy między obu krajami.
Zgodnie ze zwyczajem przywódca Libii przyjął Berlusconiego w namiocie. W
prezencie podarował mu między innymi dwa wielbłądy. Włoski premier
odwdzięczył się zaproszeniem na lipcowy szczyt przywódców G8 na wyspie
Maddalena, gdzie Kadafi wystąpi w roli przywódcy Unii Afrykańskiej.
- Jesteśmy szczęśliwi, że przyjedziesz do Włoch. Już myślimy, gdzie
rozbijemy namiot - mówił Berlusconi do Kadafiego.
W wygłoszonym następnie przemówieniu do libijskich parlamentarzystów
przeprosił w imieniu Włoch za nadużycia doby włoskiego kolonializmu.
- Wraz z tym traktatem chcemy zostawić za sobą przeszłość; to przeszłość,
za którą my czujemy się winni i za którą prosimy was o przebaczenie -
dodał.
- Przyjmujemy przeprosiny Włoch - oświadczył z kolei Kadafi. Powiedział
następnie: proszę wszystkich Libijczyków, by przezwyciężyli własne
resentymenty i wyciągnęli rękę do włoskich przyjaciół w równych
relacjach wzajemnego szacunku.
Podczas wizyty szefa włoskiego rządu ustanowiono 30 sierpnia Dniem
Przyjaźni między Włochami a Libią. Być może, informuje Ansa, premier
Berlusconi cztery dni później weźmie udział w obchodach 40. rocznicy
objęcia władzy przez Muammara Kadafiego. Niewykluczone również, że przy
okazji swej pierwszej wizyty we Włoszech w lipcu na szczycie G8 libijski
przywódca przyjedzie również do Rzymu.
Na mocy traktatu o przyjaźni i współpracy Włochy w ramach
zadośćuczynienia za kolonizację Libii w pierwszej połowie XX wieku
wypłacą temu krajowi w ciągu 25 lat 200 milionów euro. Pieniądze te
zostaną między innymi przeznaczone na wielkie inwestycje, na przykład
budowę autostrady łączącej Libię z Egiptem i Tunezją.
Sylwia Wysocka PAP
Poniedziałek, 2009-03-02
"Obama złożył
Miedwiediewowi sensacyjną propozycję"
Prezydent USA Barack Obama zaproponował prezydentowi Rosji Dmitrijowi
Miedwiediewowi utworzenie wspólnego frontu w rozmowach z Iranem na temat
jego programu atomowego. W zamian USA gotów będzie "zapomnieć" o planach
instalacji elementów swojej tarczy antyrakietowej w Europie - informuje
dziennik "Kommiersant" o - jak zaznacza - "sensacyjnej propozycji"
amerykańskiego prezydenta.
"Kommiersant" podaje, że swoją ofertę Barack Obama zawarł w posłaniu
wystosowanym do Miedwiediewa. Dziennik nie ujawnia źródła tej informacji.
Przekazuje jedynie, że Kreml nie odpowiedział jeszcze na inicjatywę
Białego Domu.
Dziennik zauważa, że rozmowy z Iranem są jednym z najambitniejszych
projektów Baracka Obamy. "Na razie nie określa się ich mianem
priorytetowego zadania nowej polityki zagranicznej USA, ale tylko
dlatego że nie ma pewności, iż projekt ten zakończy się powodzeniem" -
podkreśla gazeta.
"Waszyngtonowi w tym dziele bardzo potrzebna jest pomoc Rosji, dlatego w
swoim liście do Dmitrija Miedwiediewa Barack Obama - jak utrzymują nasze
źródła - złożył mu sensacyjną propozycję" - pisze "Kommiersant".
"W posłaniu wskazano, że rozwiązanie irańskiego problemu całkowicie
zlikwiduje przyczynę instalowania tarczy antyrakietowej w Europie.
Dlatego jeśli Moskwa i Waszyngton utworzą wspólny front w rozmowach z
Iranem, to o programie tarczy można będzie zapomnieć" - dodaje dziennik.
"Kommiersant" wyraża wątpliwość, by już piątkowe spotkanie szefów
dyplomacji Rosji i USA, Siergieja Ławrowa i Hillary Clinton "przyniosło
jasność w tej sprawie". "Główne nadzieje wiąże się z planowanymi
spotkaniami Dmitrija Miedwiediewa i Baracka Obamy" - zaznacza gazeta.
"Kommiersant" odnotowuje, że Miedwiediew zaprosił już Obamę do Moskwy, a
ten zaproszenie przyjął, jednak konkretnej daty wizyty nie uzgodniono. "Prawdopodobnie
ustalą ją w tym tygodniu szef MSZ Rosji i sekretarz stanu USA, a
ogłoszona zostanie 2 kwietnia w Londynie w trakcie pierwszego spotkania
Dmitrija Miedwiediewa i Baracka Obamy" - pisze dziennik.
W styczniu, powołując się na źródło zbliżone do Departamentu Stanu USA,
"Kommiersant" nie wykluczał, że Obama może przyjechać do Rosji już
podczas swojego pierwszego europejskiego tournee, w które wyruszy na
początku kwietnia.
2 kwietnia odwiedzi on Londyn, gdzie weźmie udział w szczycie G20 i po
raz pierwszy spotka się z Miedwiediewem. Z brytyjskiej stolicy
amerykański prezydent uda się na jubileuszowy szczyt NATO, który w
dniach 3-4 kwietnia odbędzie się na granicy Francji i Niemiec - w
Strasburgu i Baden-Baden. 5 kwietnia będzie w Pradze, gdzie weźmie
udział w szczycie Unia Europejska-USA.
Jerzy Malczyk PAP
Święto kucharzy - setne wydanie przewodnika Michelina
We Francji ukazało się setne wydanie słynnego czerwonego przewodnika po
restauracjach i hotelach Michelin. Z okazji okrągłego jubileuszu
zorganizowano w tym kraju różne imprezy kulinarne, takie jak "Miesiąc
Wyśmienitej Kuchni".
W trakcie swojej ponad stuletniej historii francuski przewodnik Michelin
z niepozornej czerwonej książeczki stał się wyrocznią w sprawach
kulinarnych. Jego rankingu oczekują co roku z niepewnością najwięksi
szefowie kuchni we Francji i na świecie. Werdykt przewodnika - liczba
przyznanych gwiazdek - decyduje często o "być albo nie być" wielu
restauratorów.
Szef kuchni, którego restaurację Michelin odznacza najwyższą oceną -
trzema gwiazdkami - staje się we Francji medialną gwiazdą, niemal równą
słynnym aktorom i sportowcom.
W tym roku do elitarnego grona 25 "trójgwiazdkowych" restauracji
dołączył paryski "Bristol", który gościł już wiele znanych osobistości,
w tym Tony'ego Blaira, Clinta Eastwooda, a także - dość regularnie -
prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego.
Do ulubionych serwowanych tam przysmaków tego ostatniego należy podobno
wymyślny faszerowany makaron z truflami, karczochami i kaczą wątróbką,
dekorowany parmezanem. Jak powiedział radiu France Info szczęśliwy z
wyróżnienia 45-letni szef kuchni Eric Frechon, trzy gwiazdki to nie
tylko wielki honor dla niego samego, ale też gwarancja przetrwania
ciężkich, kryzysowych czasów dla nagrodzonej restauracji.
Od marca do początku kwietnia czytelnicy przewodnika Michelin będą mogli
skosztować jubileuszowego menu przygotowanego przez najlepszych kucharzy
w 900 restauracjach w całej Francji, skorzystać z wycieczek do słynnych
francuskich winiarni oraz zapisać się na prestiżowe szkolenia kucharskie
i dla sommelierów (znawców win).
Specjalną wystawę poświęconą "Guide Michelin" można też oglądać w
paryskim Musee d'Orsay. Pierwszy przewodnik stworzyli w 1900 roku
pionierzy motoryzacji, bracia AndrŚ i Edouard Michelin, którzy chcieli
pokazać kierowcom, jak łatwe i przyjemne może być podróżowanie. Obecnie
lokalne wersje przewodników gastronomicznych, hotelarskich i
turystycznych Michelin sprzedaje się w ponad 90 krajach, w tym w także w
Polsce.
Szymon Łucyk PAP
Rosja i USA rozmawiają o redukcji broni
Minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow oświadczył, że nowy
układ o redukcji broni strategicznej (START) powinien obejmować limity
na wszystkie środki przenoszenia broni nuklearnej.
Rosja i Stany Zjednoczone wciąż prowadzą rozmowy na temat zastąpienia
wygasającego 5 grudnia 2009 r. układu o redukcji broni strategicznej
(START 1) z 1991 roku.
- Rosja chciałaby utrzymać limity nie tylko na głowice, ale także na
wszystkie środki służące do ich przenoszenia - oznajmił szef rosyjskiej
dyplomacji w Madrycie, gdzie przebywa z wizytą wraz z prezydentem
Dmitrijem Miedwiediewem.
Na początku lutego rzecznik sekretarz stanu USA Hillary Clinton
powiedział, że rozmowy w sprawie układu mającego zastąpić START powinny
wejść na szybką ścieżkę i że administracja Baracka Obamy będzie dążyła
do cięć, chociaż nie określił, jak głębokich. Ławrow oświadczył wówczas,
że Rosja jest gotowa do większych cięć w arsenale broni nuklearnej.
Rosjanie są przekonani, że dysponują mniejszą liczbą głowic niż USA, i
chcieliby porozumienia w sprawie przyszłych redukcji uwzględniającego tę
okoliczność.
Ławrow powiedział też, że Rosja zwraca baczną uwagę na plany
wystrzelenia satelity Ziemi przez Koreę Północną. - Nikt nie zakazuje
wystrzeliwania sputnika, ale rakiety, które wyniosą satelitę, to inna
sprawa. Musimy się zorientować, co to za rakiety - podkreślił.
PAP
Niedziela, 2009-03-01
Dziennikarz odkrył autoportret Leonarda da Vinci
Nieznany rysunkowy autoportret Leonarda da Vinci z czasów jego młodości,
ukryty w jednym z traktatów dzieł renesansowego geniusza, odkrył
dziennikarz włoskiej telewizji publicznej RAI.
Jak powiedział Piero Angela przed emisją sobotniego programu
telewizyjnego o odkryciu, słabo widoczny zarys rysunku dostrzegł pod
zapiskami w "Traktacie o locie ptaków" da Vinciego.
Nad wyodrębnieniem rysunku od tekstu pracowali kilka miesięcy graficy
RAI. Kiedy skończyli, ukazała się twarz młodego, długowłosego mężczyzny
z krótkim zarostem, o patrzących przenikliwie oczach.
Według Angeli przypomina on starszego Leonarda ze znanego autoportretu z
około 1512 roku, ze zbiorów turyńskiej Biblioteki Królewskiej.
Dziennikarz konsultował się również z dwoma rzymskimi chirurgami
plastycznymi, którzy doszli do wniosku, że twarz z obu wizerunków
przedstawia tego samego człowieka.
Angela nie poprzestał na ich opinii i o pomoc prosił też włoską policję,
aby stosując metody znane w kryminalistyce, "postarzyła" w cyfrowej
obróbce twarz z odkrytego rysunku.
Zdaniem specjalisty, profesora Carlo Pedrettiego, rysunek jest
autentycznym dziełem Leonarda.
PAP
Kraje Europy Środkowo-Wschodniej odrzuciły węgierski plan pomocy
Polska, czeskie przewodnictwo i inne kraje Europy Środkowo-Wschodniej
odrzuciły węgierski plan pomocy dla dotkniętego kryzysem finansowym i
gospodarczym regionu w wysokości 160-190 mld euro.
- W sprawie ogólnego programu, który by popierał region Europy
Środkowo-Wschodniej, entuzjazmu nie było - powiedział minister finansów
Jacek Rostowski po zwołanym z inicjatywy premiera Donalda Tuska
spotkaniu dziewięciu liderów państw Europy Wschodniej i Środkowej.
Rostowski zaprotestował przeciwko podziałom kontynentu i mówieniu o tym,
że najbardziej zagrożone są kraje na Wschodzie. Tłumaczył też, że
gospodarki np. Polski, Czech i Słowacji są w dużo lepszej sytuacji -
więc pomocy nie potrzebują.
- Są kraje należące do strefy euro w Europie Zachodniej, które są w dużo
gorszej kondycji gospodarczej niż kraje nienależące do strefy euro w
Europie Wschodniej - powiedział dziennikarzom w kuluarach szczytu UE.
Także premier sprawujących unijne przewodnictwo Czech Mirek Topolanek
wyraził się sceptycznie o węgierskim planie. - Nie sądzę, że Europa
Wschodnia jest specjalnym regionem, nie sądzę, że trzeba oddzielać kilka
krajów w łonie UE, popieram pomoc dla wszystkich, którzy jej potrzebują
- powiedział.
Podczas "miniszczytu" krajów Europy Środkowej i Wschodniej zwołanego
przez premiera Donalda Tuska, Węgry wystąpiły o przyjęcie planu pomocy
dla dotkniętej kryzysem finansowym i gospodarczym Europy Wschodniej i
Środkowej w wysokości 160-190 mld euro.
- Nie możemy pozwolić sobie, by nowa żelazna kurtyna podzieliła Europę
na dwie części - powiedział węgierski premier Ferenc Gyurcsany tuż przed
rozpoczęciem w Brukseli spotkania dziewięciu liderów państw Europy
Wschodniej i Środkowej.
Również niemiecka kanclerz Angela Merkel sprzeciwiła węgierskiemu
planowi miliardowej pomocy dla wschodnioeuropejskich członków UE.
Według Merkel sytuacja jest bardzo zróżnicowana we wszystkich krajach
członkowskich Unii i powinna być rozwiązywana w każdym przypadki inaczej.
Merkel podkreśliła też, że jeden plan pomocowy dla wszystkich wschodnich
członków organizacji jest nierozważny.
Na szczycie w Brukseli Merkel powiedziała, że "nie można porównywać"
sytuacji na Węgrzech z sytuacją w Słowenii czy na Słowacji.
Również premier i minister finansów Luksemburga Jean-Claude Juncker
podkreślił, że kraje Europa Wschodniej nie tworzą "bloku", ale mają "specyficzne
problemy".
Premier Szwecji Fredrik Reinfeldt dodał, że należy solidarnie
współdziałać" z krajami wschodnioeuropejskimi, lecz nie kolektywnie, ale
"w ramach współpracy dwustronnej z tymi, którzy potrzebują pomocy".
Wysokiej rangi dyplomata europejski oświadczył, że ogłoszenie planu
pomocy dla Europy Wschodniej może przynieść rezultaty przeciwne do
zamierzonych i spowodować panikę. - Trzeba uważać, żeby nie spowodować
niepokoju. Pomysł jest taki żeby pomagać krajom w każdym przypadku
oddzielnie, a nie przewidywać trudności - powiedział.
- Plan nie ma poparcia. To zostało powiedziane wyraźnie (premierowi
Węgier) przez pozostałe kraje Grupy Wyszehradzkiej i inne państwa -
oznajmił słowacki premier Robert Fico. Czeski minister finansów Miroslav
Kalousek też wypowiedział się przeciw planowi, również wskazując, że
sytuacja każdego kraju jest inna.
Podobnych argumentów użył Fico. Według niego słowackie banki nie mają
takich problemów jak w innych krajach. - Nie twórzmy wrażenia, że
wszyscy mają takie same problemy, że wszyscy potrzebują takiej samej
pomocy i że krajom Europy Wschodniej nie udaje się (rozwiązać problemów),
podczas gdy to komuś innemu się nie udaje" - powiedział słowacki
premier.
Podkreślił, że większe problemy niż Słowacja mają niektóre kraje Europy
Zachodniej, np. Irlandia. - Problemy Irlandii są sto razy większe niż
słowackie - wskazał i dodał, że problemy Węgier są tysiąc razy większe.
- Biorąc pod uwagę naszą przynależność do strefy euro, myślę nawet, że
również Czesi i Polacy mają poważniejsze problemy niż Słowacy - ocenił
premier Słowacji.
PAP
Chiny i Japonia omawiają współpracę i łagodzą spór terytorialny
Ministrowie spraw zagranicznych Japonii i Chin, którzy spotkali się w
sobotę w Pekinie omawiali wspólny projekt gazowy, kryzys finansowy i
sytuację w Korei Płn. Łagodzono również spór o wyspy Senkaku.
Reprezentujący Tokio minister Hirofumi Nakasone powiedział, że Japonia i
Chiny (druga i trzecia największa gospodarka świata) powinny przewodzić
regionalnym inicjatywom, mającym zwalczać skutki kryzysu finansowego i
wspólnie pobudzać wymianę gospodarczą - powiedział dziennikarzom
rzecznik ministra Kazuo Kodama.
- Teraz gdy relacje japońsko-chińskie napotkały na pewne trudności,
chciałbym porozumieć się z Chinami by nasze stosunki rozwijały się -
powiedział Nakasone do swego chińskiego odpowiednika, ministra Yang
Jiechi - informuje agencja Xinhua. Nakasone odniósł się do sporu o wyspy
Senkaku.
Kwestia sporu odżyła w czwartek, gdy premier Japonii Taro Aso stwierdził,
że wyspy należą do Tokio. Pekin zareagował złożeniem dyplomatycznego
protestu, a na stronach internetowych chińskiego MSZ pojawił się
komunikat, że "władza Chin nad wyspami nie podlega dyskusji".
Obie strony unikają jednak zaostrzania ciągnącego się od dawna
japońsko-chińsko-tajwańskiego konfliktu o niezamieszkane, kontrolowane
przez Japonię wyspy Senkaku. Chiny nazywają je Diaoyu, a Tajwan -
Tiaoyutai.
Wyspy leżą ok. 2 tys. km na południe od Tokio, między Okinawą a Tajwanem.
Zostały one scedowane przez Chiny Japonii po wojnie w 1895 roku, którą
Japonia wygrała. W rejonie Senkaku znajdują się podmorskie złoża ropy
naftowej i gazu.
Podczas sobotniego spotkania obydwaj ministrowie starali się nie
zaogniać sporu. Skoncentrowali się na podpisanym w zeszłym roku wstępnym
porozumieniu o wspólnej eksploatacji złóż ropy i gazu na spornych wodach
Morza Wschodniochińskiego.
Porozumienie to pozwoliłoby Japończykom na zainwestowanie w projekty w
miejscach, gdzie Chiny prowadzą już wiercenia i czerpanie z tych
inwestycji proporcjonalnych zysków.
Nakasone i Yang rozmawiali też o programie nuklearnym Korei Płn. Chiny
są głównym sojusznikiem Phenianu; dostarczają mu pomocy gospodarczej i
energetycznej. Ministrowie zgodzili się, że należy kontynuować wspólne
wysiłki mające na celu nuklearne rozbrojenie Korei Płn.
Nakasone zwrócił też uwagę, że ogromne finansowe nakłady Pekinu na
zbrojenia (od 20 lat utrzymuje się dwucyfrowy wzrost tych inwestycji)
budzą niepokój USA i sąsiadów Chin. Pekin twierdzi, że obawy te są
bezpodstawne.
Według chińskiego MSZ, Nakasone spotka się w niedzielę z premierem Wen
Jiabao.
PAP
Sobota, 2009-02-28
Dziennikarz odkrył autoportret Leonarda da Vinci
Nieznany rysunkowy autoportret Leonarda da Vinci z czasów jego młodości,
ukryty w jednym z traktatów dzieł renesansowego geniusza, odkrył
dziennikarz włoskiej telewizji publicznej RAI.
Jak powiedział Piero Angela przed emisją sobotniego programu
telewizyjnego o odkryciu, słabo widoczny zarys rysunku dostrzegł pod
zapiskami w "Traktacie o locie ptaków" da Vinciego.
Nad wyodrębnieniem rysunku od tekstu pracowali kilka miesięcy graficy
RAI. Kiedy skończyli, ukazała się twarz młodego, długowłosego mężczyzny
z krótkim zarostem, o patrzących przenikliwie oczach.
Według Angeli przypomina on starszego Leonarda ze znanego autoportretu z
około 1512 roku, ze zbiorów turyńskiej Biblioteki Królewskiej.
Dziennikarz konsultował się również z dwoma rzymskimi chirurgami
plastycznymi, którzy doszli do wniosku, że twarz z obu wizerunków
przedstawia tego samego człowieka.
Angela nie poprzestał na ich opinii i o pomoc prosił też włoską policję,
aby stosując metody znane w kryminalistyce, "postarzyła" w cyfrowej
obróbce twarz z odkrytego rysunku.
Zdaniem specjalisty, profesora Carlo Pedrettiego, rysunek jest
autentycznym dziełem Leonarda.
PAP
Kraje Europy Środkowo-Wschodniej odrzuciły węgierski plan pomocy
Polska, czeskie przewodnictwo i inne kraje Europy Środkowo-Wschodniej
odrzuciły węgierski plan pomocy dla dotkniętego kryzysem finansowym i
gospodarczym regionu w wysokości 160-190 mld euro.
- W sprawie ogólnego programu, który by popierał region Europy
Środkowo-Wschodniej, entuzjazmu nie było - powiedział minister finansów
Jacek Rostowski po zwołanym z inicjatywy premiera Donalda Tuska
spotkaniu dziewięciu liderów państw Europy Wschodniej i Środkowej.
Rostowski zaprotestował przeciwko podziałom kontynentu i mówieniu o tym,
że najbardziej zagrożone są kraje na Wschodzie. Tłumaczył też, że
gospodarki np. Polski, Czech i Słowacji są w dużo lepszej sytuacji -
więc pomocy nie potrzebują.
- Są kraje należące do strefy euro w Europie Zachodniej, które są w dużo
gorszej kondycji gospodarczej niż kraje nienależące do strefy euro w
Europie Wschodniej - powiedział dziennikarzom w kuluarach szczytu UE.
Także premier sprawujących unijne przewodnictwo Czech Mirek Topolanek
wyraził się sceptycznie o węgierskim planie. - Nie sądzę, że Europa
Wschodnia jest specjalnym regionem, nie sądzę, że trzeba oddzielać kilka
krajów w łonie UE, popieram pomoc dla wszystkich, którzy jej potrzebują
- powiedział.
Podczas "miniszczytu" krajów Europy Środkowej i Wschodniej zwołanego
przez premiera Donalda Tuska, Węgry wystąpiły o przyjęcie planu pomocy
dla dotkniętej kryzysem finansowym i gospodarczym Europy Wschodniej i
Środkowej w wysokości 160-190 mld euro.
- Nie możemy pozwolić sobie, by nowa żelazna kurtyna podzieliła Europę
na dwie części - powiedział węgierski premier Ferenc Gyurcsany tuż przed
rozpoczęciem w Brukseli spotkania dziewięciu liderów państw Europy
Wschodniej i Środkowej.
Również niemiecka kanclerz Angela Merkel sprzeciwiła węgierskiemu
planowi miliardowej pomocy dla wschodnioeuropejskich członków UE.
Według Merkel sytuacja jest bardzo zróżnicowana we wszystkich krajach
członkowskich Unii i powinna być rozwiązywana w każdym przypadki inaczej.
Merkel podkreśliła też, że jeden plan pomocowy dla wszystkich wschodnich
członków organizacji jest nierozważny.
Na szczycie w Brukseli Merkel powiedziała, że "nie można porównywać"
sytuacji na Węgrzech z sytuacją w Słowenii czy na Słowacji.
Również premier i minister finansów Luksemburga Jean-Claude Juncker
podkreślił, że kraje Europa Wschodniej nie tworzą "bloku", ale mają "specyficzne
problemy".
Premier Szwecji Fredrik Reinfeldt dodał, że należy solidarnie
współdziałać" z krajami wschodnioeuropejskimi, lecz nie kolektywnie, ale
"w ramach współpracy dwustronnej z tymi, którzy potrzebują pomocy".
Wysokiej rangi dyplomata europejski oświadczył, że ogłoszenie planu
pomocy dla Europy Wschodniej może przynieść rezultaty przeciwne do
zamierzonych i spowodować panikę. - Trzeba uważać, żeby nie spowodować
niepokoju. Pomysł jest taki żeby pomagać krajom w każdym przypadku
oddzielnie, a nie przewidywać trudności - powiedział.
- Plan nie ma poparcia. To zostało powiedziane wyraźnie (premierowi
Węgier) przez pozostałe kraje Grupy Wyszehradzkiej i inne państwa -
oznajmił słowacki premier Robert Fico. Czeski minister finansów Miroslav
Kalousek też wypowiedział się przeciw planowi, również wskazując, że
sytuacja każdego kraju jest inna.
Podobnych argumentów użył Fico. Według niego słowackie banki nie mają
takich problemów jak w innych krajach. - Nie twórzmy wrażenia, że
wszyscy mają takie same problemy, że wszyscy potrzebują takiej samej
pomocy i że krajom Europy Wschodniej nie udaje się (rozwiązać problemów),
podczas gdy to komuś innemu się nie udaje" - powiedział słowacki
premier.
Podkreślił, że większe problemy niż Słowacja mają niektóre kraje Europy
Zachodniej, np. Irlandia. - Problemy Irlandii są sto razy większe niż
słowackie - wskazał i dodał, że problemy Węgier są tysiąc razy większe.
- Biorąc pod uwagę naszą przynależność do strefy euro, myślę nawet, że
również Czesi i Polacy mają poważniejsze problemy niż Słowacy - ocenił
premier Słowacji.
PAP
Chiny i Japonia omawiają współpracę i łagodzą spór terytorialny
Ministrowie spraw zagranicznych Japonii i Chin, którzy spotkali się w
sobotę w Pekinie omawiali wspólny projekt gazowy, kryzys finansowy i
sytuację w Korei Płn. Łagodzono również spór o wyspy Senkaku.
Reprezentujący Tokio minister Hirofumi Nakasone powiedział, że Japonia i
Chiny (druga i trzecia największa gospodarka świata) powinny przewodzić
regionalnym inicjatywom, mającym zwalczać skutki kryzysu finansowego i
wspólnie pobudzać wymianę gospodarczą - powiedział dziennikarzom
rzecznik ministra Kazuo Kodama.
- Teraz gdy relacje japońsko-chińskie napotkały na pewne trudności,
chciałbym porozumieć się z Chinami by nasze stosunki rozwijały się -
powiedział Nakasone do swego chińskiego odpowiednika, ministra Yang
Jiechi - informuje agencja Xinhua. Nakasone odniósł się do sporu o wyspy
Senkaku.
Kwestia sporu odżyła w czwartek, gdy premier Japonii Taro Aso stwierdził,
że wyspy należą do Tokio. Pekin zareagował złożeniem dyplomatycznego
protestu, a na stronach internetowych chińskiego MSZ pojawił się
komunikat, że "władza Chin nad wyspami nie podlega dyskusji".
Obie strony unikają jednak zaostrzania ciągnącego się od dawna
japońsko-chińsko-tajwańskiego konfliktu o niezamieszkane, kontrolowane
przez Japonię wyspy Senkaku. Chiny nazywają je Diaoyu, a Tajwan -
Tiaoyutai.
Wyspy leżą ok. 2 tys. km na południe od Tokio, między Okinawą a Tajwanem.
Zostały one scedowane przez Chiny Japonii po wojnie w 1895 roku, którą
Japonia wygrała. W rejonie Senkaku znajdują się podmorskie złoża ropy
naftowej i gazu.
Podczas sobotniego spotkania obydwaj ministrowie starali się nie
zaogniać sporu. Skoncentrowali się na podpisanym w zeszłym roku wstępnym
porozumieniu o wspólnej eksploatacji złóż ropy i gazu na spornych wodach
Morza Wschodniochińskiego.
Porozumienie to pozwoliłoby Japończykom na zainwestowanie w projekty w
miejscach, gdzie Chiny prowadzą już wiercenia i czerpanie z tych
inwestycji proporcjonalnych zysków.
Nakasone i Yang rozmawiali też o programie nuklearnym Korei Płn. Chiny
są głównym sojusznikiem Phenianu; dostarczają mu pomocy gospodarczej i
energetycznej. Ministrowie zgodzili się, że należy kontynuować wspólne
wysiłki mające na celu nuklearne rozbrojenie Korei Płn.
Nakasone zwrócił też uwagę, że ogromne finansowe nakłady Pekinu na
zbrojenia (od 20 lat utrzymuje się dwucyfrowy wzrost tych inwestycji)
budzą niepokój USA i sąsiadów Chin. Pekin twierdzi, że obawy te są
bezpodstawne.
Według chińskiego MSZ, Nakasone spotka się w niedzielę z premierem Wen
Jiabao.
PAP
Piątek, 2009-02-27
Obama: wycofamy się z
Iraku do końca 2011 roku
Prezydent USA Barack Obama ogłosił, że amerykańskie operacje bojowe w
Iraku zakończą się do 31 sierpnia 2010 roku. Obama zapowiedział również,
że zamierza wycofać wszystkie wojska z Iraku w 2011 roku.
- Pozwólcie, że powiem to tak jasno, jak potrafię: z dniem 31 sierpnia
(2010 roku) skończy się nasza misja bojowa w Iraku - oświadczył
prezydent USA Barack Obama, przemawiając w bazie wojskowej Camp Lejeune
w Karolinie Północnej.
Obecnie w Iraku jest ok. 140 tysięcy żołnierzy amerykańskich. Po
zakończeniu operacji bojowych ma ich tam pozostać 35-50 tysięcy. Ich
zadaniem będzie szkolenie i wspieranie sił irackich, a także prowadzenie
"operacji specjalnych przeciwko terrorystom". Do końca 2011 roku z Iraku
mają zostać wycofani wszyscy żołnierze amerykańscy.
Swoje decyzje uzasadnił mówiąc, że sytuacja w Iraku poprawiła się i
stwarza nową nadzieję, iż trwająca prawie sześć lat wojna w tym kraju,
którakosztowała życie ponad 4200 żołnierzy amerykańskich i dziesiątek
tysięcy Irakijczyków, może być zakończona.
Przypomniał o spadku natężenia przemocy, porażkach irackiej Al- Kaidy i
poprawie zdolności bojowej wojsk irackich oraz o krokach podjętych przez
przywódców irackich na rzecz politycznej ugody, czego wyrazem były m.in.
styczniowe wybory lokalne.
Podkreślił jednak, że postęp w Iraku nie jest jeszcze nieodwracalny.
- Niech nie będzie żadnych wątpliwości: Irak nie jest jeszcze bezpieczny
i czekają go jeszcze trudne dni. Zbyt wiele podstawowych problemów
politycznych dotyczących przyszłości Iraku pozostaje nierozwiązanych.
Nie wszyscy sąsiedzi Iraku przyczyniają się do jego bezpieczeństwa -
powiedział prezydent.
- Nasi wrogowie nie powinni mieć wątpliwości. Ten plan daje naszym
dowódcom siły i elastyczność, konieczne do wsparcia naszych irackich
partnerów - zapewniał Barack Obama.
Obama w rozmowach telefonicznych poinformował o tych planach premiera
Iraku Nuriego al-Malikiego oraz swego poprzednika w Białym Domu George'a
W. Busha.
PAP
Niemcy dadzą milion euro na muzeum w Oświęcimiu
Niemcy przeznaczą milion euro na renowację muzeum Auschwitz-Birkenau w
Oświęcimiu - poinformował niemiecki minister spraw zagranicznych
Frank-Walter Steinmeier.
Steinmeier oświadczył, że pomoc finansowa jest odpowiedzią na prośbę
premiera Donalda Tuska skierowaną do wszystkich członków UE, by
wspomogli fundusz ustanowiony na renowację obiektów byłego niemieckiego
hitlerowskiego obozu koncentracyjnego.
W poniedziałek szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski powiedział w
Brukseli, że gdyby fundacji udało się zgromadzić fundusze w wysokości
120 mln euro, mogłaby ona co roku przeznaczać od 6 do 7 mln euro na
konserwację 200-hektarowego obozu i znajdujących się na jego terenie 150
budynków i tysięcy eksponatów.
Szef niemieckiego MSZ zapowiedział, że jego kraj przeznaczy na ten cel
większe środki w przyszłym roku budżetowym. Obiecał też, że będzie
zachęcał do datków niemiecki biznes i prywatne fundacje.
W styczniu powstała Fundacja Auschwitz-Birkenau, której celem jest
stworzenie funduszu wieczystego zapewniającego środki na konserwację
dawnego obozu - z kapitałem w wys. 120 mln euro pochodzącym z wpłat
różnych państw Unii Europejskiej.
Dotychczas muzeum Auschwitz-Birkenau utrzymywało się głównie z pieniędzy
pochodzących z budżetu państwa polskiego oraz przychodów własnych. Pomoc
zagraniczna stanowiła w roku 2008 około 5% budżetu.
PAP
Ambasador interweniuje ws. "nazistowskiej Polski"
Wychodzący w Kalifornii dziennik "San Francisco Chronicle" opublikował
list ambasadora RP w USA, Roberta Kupieckiego, protestującego przeciw
zamieszczeniu w tytule jednego z artykułów określenia "nazistowska
Polska".
Zostało ono użyte w tytule artykułu o wystawie odnalezionych w
Drohobyczu fresków Bruno Schulza. Wybitny pisarz, zamordowany przez
hitlerowców, w czasie okupacji niemieckiej mieszkał w tym mieście.
"SFC" przedrukował depeszę agencji Associated Press o odnalezionych
freskach w swym wydaniu internetowym, ale nadał jej własny tytuł: "Freski
z nazistowskiej Polski ujrzały światło dzienne".
Po telefonach od oburzonych czytelników polskiego pochodzenia i ambasady
RP, dziennik zmienił następnego dnia sformułowanie w tytule na "Polska
okupowana przez nazistów", a w czwartek zamieścił sprostowanie i list
ambasadora.
- Wzmianka o "nazistowskiej Polsce" jest szokującym przekręceniem faktów
historycznych. Nie jest to tylko sprawa semantyczna. Jestem pewien, że
poza Polakami i tysiącami polskich Amerykanów z Kalifornii, inni również
byli oburzeni tytułem artykułu - napisał ambasador Kupiecki.
PAP
Czwartek, 2009-02-26
UE szykuje się na
przyjęcie więźniów z Guantanamo
Kraje Unii Europejskiej będą mogły, jeśli zechcą, przyjąć byłych
więźniów z Guantanamo, ale po upewnieniu się, że są niewinni.
Niewykluczone, że będą oni mieli ograniczoną swobodę poruszania się po
terytorium UE - zapowiedziała Komisja Europejska.
Unijny komisarz do spraw wewnętrznych Jacques Barrot potwierdził w
Brukseli po spotkaniu ministrów do spraw wewnętrznych, że UE jest
otwarta na przyjęcie byłych więźniów z obozu Guantanamo, którego
zamknięcie zapowiedział nowy prezydent USA Barack Obama. Ale nie będzie
to sprawa ani szybka, ani prosta. Najpierw komisarz oczekuje konkretnych
gwarancji od USA.
Barrot mówi, że w sprawie więźniów UE ma wiele pytań. Amerykanie muszą
wyjaśnić choćby to, dlaczego nie zatrzymają więźniów u siebie, skoro są
niewinni. Dlaczego nie mogą oni wrócić do swojego kraju? Barrot nie
neguje obaw, że w ojczyźnie czekają niektórych więźniów prześladowania,
ale powtarza, że Unia potrzebuje dowodów i nie może - jak się wyraził -
działać we mgle.
Barrota interesuje też kwestia, czy byli więźniowie Guantanamo dostaną
jakieś pieniądze w ramach odszkodowania, skoro siedzieli tam jako
niewinni. Podkreślił, że do UE trafią tylko całkowicie niewinni
więźniowie - więc USA będą musiały w wiarygodny sposób wyjaśnić, na
jakiej podstawie uznały, że więźniowie są "czyści".
Szacuje się, że to ok. 50 z ponad 240 obecnych więźniów Guantanamo.
Pozostają tam tylko dlatego, że nie ma kraju, do którego mogliby
bezpiecznie powrócić. Są to osoby, wobec których władze USA nigdy nie
sformułowały żadnych oskarżeń i nie ma podstaw, by zrobić to w
przyszłości.
Dopiero gdy USA odpowiedzą na liczący 15 pytań kwestionariusz KE, UE
wypracuje wspólne zasady ewentualnego przyjmowania więźniów przez chętne
kraje. Możliwe, że wśród nich będzie klauzula wykluczająca możliwość
korzystania przez byłych więźniów ze swobody podróży po strefie Schengen.
O przyjęcie byłych więźniów apelują do krajów UE organizacje obrońców
praw człowieka Amnesty International i Human Rigts Watch. Także
Parlament Europejski apelował w lutym, by państwa członkowskie UE były
gotowe na przyjęcie więźniów Guantanamo, jeśli USA o to poproszą.
Kilka krajów, jak Portugalia, Włochy, Francja, Niemcy czy Hiszpania, już
wstępnie zadeklarowało gotowość przyjęcia więźniów. Szef polskiej
dyplomacji Radosław Sikorski powiedział w styczniu w Brukseli, że w
Polsce byłoby to wyjątkowo trudne pod względem logistycznym, politycznym
i prawnym, dlatego Polska - jak się wyraził - nie będzie się do tego
paliła. Sceptycyzm wykazały także m.in. Austria, Holandia i Dania.
Inga Czerny i Michał Kot PAP
Awaria silników przyczyną środowej katastrofy samolotu
Środowa katastrofa tureckiego samolotu pasażerskiego w rejonie lotniska
w Amsterdamie, w której zginęło 9 osób, mogła być spowodowana awarią
silników. Jak oświadczył prezes Urzędu Bezpieczeństwa Transportu Pieter
van Vollenhoven samolot runął z nieba prawie pionowo, co sugeruje
przerwanie pracy silników. Dodał, iż nie ustalono jeszcze, co było tego
przyczyną.
Lecący ze Stambułu do Amsterdamu Boeing 737-800 Tureckich Linii
Lotniczych osiadł w polu, około półtora kilometra przed początkiem pasa
startowego portu lotniczego Schiphol. Przy zetknięciu z ziemią kadłub
samolotu rozłamał się na trzy części. Śmierć poniosło trzech spośród
siedmiorga członków załogi i sześciu spośród 127 pasażerów. Ponadto 31
osób doznało ciężkich obrażeń, sześć z nich jest w stanie krytycznym.
Van Vollenhoven poinformował, że podjęta w Paryżu analiza zapisów
rejestratorów pokładowych może być ukończona już w piątek, ale jego
urząd przedstawi swe wstępne ustalenia prawdopodobnie dopiero w
przyszłym tygodniu. Jak zaznaczył, jakość zapisów jest bardzo dobra
PAP
Kongres 230 niemieckojęzycznych specjalistów od Polski
W niemieckim Darmstadt rozpoczął się pierwszy kongres poświęcony
niemieckim badaniom nad Polską. W trzydniowym spotkaniu uczestniczy 230
zajmujących się Polską naukowców z krajów niemieckojęzycznych.
Tematem blisko trzydniowej konferencji są migracje i transfery ludności.
Uczestnicy reprezentują różnorodne dyscypliny naukowe. Są wśród nich
slawiści, historycy, geografowie, socjolodzy, politolodzy, kulturoznawcy
i muzykolodzy.
Jak podkreślają w komunikacie organizatorzy kongresu - Niemiecki
Instytut Polski w Darmstadt, Instytut im. Herdera w Marburgu oraz
uniwersytety w Moguncji i Giessen - Niemcy wciąż niewiele wiedzą o
Polsce, choć od przełomu politycznego w Europie Wschodniej minęło już 20
lat.
Badania naukowe w Niemczech dotyczące wschodniego sąsiada mają bogatą
tradycję, ale są w małym stopniu skoordynowane. W ciągu minionych 20 lat
zamknięto wiele placówek badawczych, a powstało mało nowych. W
porównaniu z sytuacją badań nad Francją, eksperci do spraw Polski zdani
są w znacznym stopniu wyłącznie na siebie - oceniają organizatorzy.
Dlatego uczestnicy kongresu w Darmstadt chcą podsumować stan badań nad
Polską w różnych dyscyplinach naukowych, a także zastanowić się nad
dalszym ich kierunkiem oraz sposobami rozpowszechniania informacji o
dostępnych rezultatach badań nad wschodnim sąsiadem Niemiec.
Na konferencji prasowej organizatorzy kongresu przedstawili siedem
postulatów dotyczących badań nad Polską w Niemczech. - Polska jest
drugim co do wielkości sąsiadem Niemiec. Badania nad Polską powinny
zająć poczesne miejsce na niemieckiej mapie badań naukowych - uznali.
Potrzebne jest również - ich zdaniem - zmniejszenie asymetrii w
polsko-niemieckich kontaktach naukowych; w Polsce badania nad Niemcami
cieszą się dużym zainteresowaniem, a w Niemczech badania nad Polską
prowadzone są na mniejszą skalę.
Zauważono, że studia polonistyczne w Niemczech są zdecentralizowane.
Brak m.in. centralnego uniwersyteckiego ośrodka badawczego. Prowadzi to
m.in "do słabości instytucjonalnej i słabej widoczności".
Pierwszym krokiem do wzmocnienia tejże "widoczności" badań nad Polską w
Niemczech jest organizowany w Darmstadt kongres. Kolejnym etapem
powinien być rozwój kontaktów i wymiany informacji naukowej, np. poprzez
organizowanie regularnych konferencji polonistycznych.
Pomocne byłoby również założenie Katedry Badań nad Polską na jednym z
niemieckich uniwersytetów. Katedra taka powinna być zintegrowana z
wyposażonym w odpowiednie środki infrastrukturalne Centrum Badań
Naukowych nad Polską, które stworzyłoby koncepcję studiów magisterskich
uzupełniających, modułów dokształcających, studiów podyplomowych itp.
Proponują również poszerzenie oferty publikacji w języku niemieckim,
dotyczących badań nad Polską.
Konferencja potrwa do soboty. Jej partnerem jest Fundacja Współpracy
Polsko-Niemieckiej.
Anna Widzyk PAP
Tysiące ludzi pożegnało kardynała Tunga
W stolicy Wietnamu tysiące ludzi wzięło w czwartek udział w nabożeństwie
żałobnym za zmarłego kardynała Paula Josepha Pham Dinh Tunga,
emerytowanego arcybiskupa Hanoi i orędownika odnowienia stosunków z
Watykanem.
Kardynał, którego przez ponad 26 lat komunistyczne władze Wietnamu
przetrzymywały w areszcie domowym, zmarł w niedzielę w wieku 89 lat.
Uroczystości pogrzebowe odbyły się w katedrze w Hanoi.
- Jego śmierć jest wielką stratą dla społeczności katolickiej w
Wietnamie - powiedział jeden z wietnamskich dostojników kościelnych.
Tung działał na rzecz polepszenia stosunków ze Stolicą Apostolską.
Hanoi i Watykan nie utrzymują stosunków dyplomatycznych od lat 50. XX
wieku, choć w Wietnamie jest ok. 6 mln katolików. W Azji większą
społeczność katolicką mają tylko Filipiny.
Wysłannik Watykanu, który prowadzi z wietnamskimi władzami rozmowy o
ewentualnym nawiązaniu stosunków dyplomatycznych, wyraził w zeszłym
tygodniu nadzieję, że jeszcze w tym roku papież Benedykt XVI uda się do
tego kraju.
W ciągu 20 ostatnich lat obie strony przeprowadziły 18 spotkań, ale w
zeszłym tygodniu po raz pierwszy odbyły się rozmowy łączonej grupy
roboczej do spraw normalizacji.
Główną religią w Wietnamie jest buddyzm - wyznaje go ok. 80% ludności
kraju.
PAP
|
|
INDEX
|