zapisz
Się Na Naszą listę |
Proszę
kliknąć na ten link aby dotrzeć do formularza gdzie można zapisać się
na listę dystrybucyjną i w przyszłości otrzymywać biuletyn bezpośrednio od nas.
Aby zapisać się szybko bez wypełniania formularza, proszę wysłać
E-mail bez
żadnego tekstu poprzez kliknięcie tego
linku.
| |
Przyłącz się |
Jeśli masz jakieś informacje
dotyczące polskich wydarzeń i chciałbyś albo chciałabyś podzielić się nimi z
naszymi czytelnikami, to prześlij je do
nas. Mile
widziane są wywiady, felietony, zdjęcia i poezja. Proszę informować
nas o wszystkich
wydarzeniach polonijnych. | |
Promuj polonię |
Każdy z nas może się przyczynić do promowania Polonii w
Winnipegu w bardzo prosty sposób. Mój apel jest aby dodać dwie
linie do waszej stopki (signature) aby zacząć promować Polonijne
wydarzenia w Winnipegu kiedykolwiek wysyłamy maila.
Tutaj są instrukcje jak dodać stopkę używając Outlook Express.
Kliknij Tools-->Options -->
Signatures
Zaznacz poprzez kliknięcie Checkbox
gdzie pisze
Add signature to all outgoing messages
W pole gdzie jest napisane Edit Signature proszę wpisać.
albo
Po tym kliknij Apply
I to wszystko. Od tej pory będziemy promować polskie wydarzanie w
Winnipegu automatycznie kiedy wyślemy maila do kogoś. Wszystkie programy
mailowe mają taką opcję tzw. signature i sposób jej dodania
będzie bardzo podobny do tego co opisałem dla Outlook Express | |
|
Polonijny
Biuletyn Informacyjny w Winnipegu |
INDEX
FAKTY ZE ŚWIATA
|
Środa, 2009-05-20
Ostatni kraj w Europie
chce zakazać kary ostatecznej
Białoruscy parlamentarzyści chcą wprowadzić moratorium na orzekanie i
wykonywanie kary śmierci. Białoruś jest jedynym krajem w Europie i
ostatnim spośród republik byłego Związku Radzieckiego, który wciąż
stosuje najsurowszy wymiar kary. Zniesienia kary śmierci domagają się od
Białorusi międzynarodowe organizacje i Unia Europejska.
Amnesty International wprowadziła specjalny program na rzecz zniesienia
tej kary i wezwała białoruskie władze do ogłoszenia moratorium na jej
orzekanie i wykonywanie. Białoruscy parlamentarzyści uważają, że
zaistniały odpowiednie warunki prawne, aby rozpatrzyć możliwość
ogłoszenia moratorium na karę śmierci. Ich zdaniem pomoże to w
nawiązaniu dialogu z innymi krajami Europy.
Kara śmierci została wprowadzona na Białorusi w drodze ogólnonarodowego
referendum. Do tej pory władze twierdziły, że tylko na takich samych
zasadach można wykreślić ją z katalogu kar kodeksu karnego.
Kara śmierci wykonywana jest na Białorusi strzałem w głowę, a termin jej
wykonania trzymany jest w tajemnicy nawet przed najbliższymi skazanego.
IAR
Ukraińcy: uwolnić "Iwana Groźnego"!
Przed niemieckim konsulatem we Lwowie pikietowało około 30 osób,
domagających się uwolnienia Johna Demjaniuka. Mężczyzna, zwany przez
byłych więźniów "Iwanem Groźnym" jest oskarżony o udział w zagładzie 29
tys. Żydów. W zeszłym tygodniu Demjaniuka deportowano z USA do Niemiec,
gdzie czeka go proces.
Zdaniem organizatorów akcji, sprawa urodzonego na Ukrainie Demjaniuka
jest próbą przerzucenia odpowiedzialności za nazistowskie zbrodnie na
Ukraińców.
- Nie możemy być obojętni na los naszego rodaka, którego Niemcy, na
podstawie sfabrykowanych w Rosji dowodów, starają się dziś obarczyć
odpowiedzialnością za zbrodnie, które sami popełnili - powiedział
organizator pikiety, deputowany Lwowskiej Rady Obwodowej z ramienia
Bloku Julii Tymoszenko, Rostysław Nowożenec.
Rosja i Niemcy "potykają się" o Ukrainę
Według deputowanego, zgromadzone w Niemczech materiały przeciwko
Demjaniukowi zostały sfabrykowane przez rosyjskie służby specjalne, by
oczernić Ukrainę i Ukraińców w oczach społeczności międzynarodowej.
Jak powiedział Nowożenec, sprawa Demjaniuka świadczy o współpracy Rosjan
z Niemcami, którzy podejmując próby zbliżenia, "ciągle potykają się o
Ukrainę".
Swe przekonanie o braku winy Demjaniuka Nowożenec opiera na wyroku Sądu
Najwyższego Izraela. Uchylił on wcześniej wydany wobec Demjaniuka wyrok
śmierci. Uznano wówczas, że nie ma wystarczających dowodów na to, że był
on osławionym "Iwanem Groźnym" - strażnikiem nazwanym tak przez więźniów
obozu z powodu szczególnego okrucieństwa.
- Nawet Izrael, która ma największe prawo do ścigania sprawców zagłady
Żydów uznał go za niewinnego. Teraz (oskarżając Demjaniuka o zbrodnie)
pałeczkę przejęli Niemcy, którzy do końca swych dni powinny kajać się za
grzechy popełnione w czasach II wojny światowej - powiedział lwowski
deputowany.
89-latek stanie przed sądem
89-letni Demjaniuk został niedawno wydalony z USA i przebywa w jednym z
niemieckich więzień. Monachijska prokuratura uważa, że był strażnikiem w
hitlerowskich obozach koncentracyjnych. Demjaniuk jest oskarżony o
udział w zamordowaniu w 1943 roku 29 tysięcy Żydów w Sobiborze.
Demjaniuk był w czasie II wojny światowej strażnikiem w hitlerowskich
obozach koncentracyjnych w Sobiborze, na Majdanku, w Treblince i
Flossenbuergu.
Po wojnie trafił do obozu dla uchodźców w Monachium. W 1952 roku
wyemigrował do USA.
W 1986 roku został wydany Izraelowi. Po wyroku Sądu Najwyższego wrócił
do Stanów Zjednoczonych. W tym miesiącu, w związku z oskarżeniami
monachijskiej prokuratury został przekazany Niemcom.
Jarosław Junko PAP
Iran wystrzelił rakietę średniego zasięgu
Iran dokonał pomyślnej próby rakiety balistycznej o zasięgu około 2 tys.
kilometrów - poinformowała państwowa agencja prasowa IRNA. Informację
potwierdził również minister obrony USA Robert Gates.
Rzecznik Białego Domu poinformował, że rozwój technologii rakietowych
Iranu od dawna jest przedmiotem troski prezydenta USA Baracka Obamy.
Przedstawiciele amerykańskich władz potwierdzali fakt przeprowadzenia
próby już kilka godzin wcześniej, ale zastrzegali wówczas anonimowość.
Minister obrony USA Robert Gates poinformował, że Teheran testował
pocisk o zasięgu 2 tys. do 2,5 tys. kilometrów, ale z powodu kłopotów
technicznych prawdopodobnie był to ten pierwszy dystans. Dodał, że nie
wie, czy rakieta dotarła do celu.
Wcześniej anonimowy przedstawiciel Pentagonu mówił, że wystrzelony
pocisk "wydaje się taki sam" jak rakieta balistyczna Aszura, o której
skonstruowaniu Teheran informował już pod koniec 2007 roku.
W odpowiedzi na doniesienia medialne o irańskiej próbie sekretarz stanu
USA Hillary Clinton oświadczyła, że Iran może "rozpętać wyścig zbrojeń".
Dodała, że USA stoją w obliczu wielu ogromnych wyzwań, takich jak
dostanie się broni nuklearnej w ręce terrorystów.
- Pocisk Sadżil 2 o zaawansowanej technologii został dzisiaj wystrzelony
i trafił dokładnie w cel - mówił rano prezydent Iranu Mahmud Ahmadineżad
podczas wizyty w położonej na wschód od Teheranu prowincji Semnan, gdzie
według agencji IRNA nastąpił start rakiety.
Pierwszy test dwustopniowego pocisku balistycznego Sadżil odbył się w
listopadzie ubiegłego roku. Minister obrony Mustafa Nadżar oświadczył
wówczas, że jest to broń wyłącznie defensywna.
Zarówno Sadżil, jak i dysponująca podobnym zasięgiem inna irańska
rakieta balistyczna Szahab-3 nadają się teoretycznie do zaatakowania
Izraela i amerykańskich baz w regionie bliskowschodnim.
Środowa próba zapewne podsyci zaniepokojenie Zachodu irańskimi ambicjami
militarnymi. Stany Zjednoczone i ich sojusznicy podejrzewają republikę
islamską o dążenie do uzyskania broni nuklearnej. Teheran twierdzi
natomiast, że chce produkować wyłącznie uran nisko wzbogacony jako
paliwo dla swych elektrowni jądrowych.
PAP
Ma bliźniaki z mężem i kochankiem
To, że bliźniacy mają dużo cech wspólnych i są do siebie podobni to
nikogo nie dziwi. Ale to, że nie mają wspólnego ojca jest zaskoczeniem
nawet dla ich matki. - Spośród wszystkich ludzi w Ameryce i wszystkich
ludzi na świecie, to musiało się wydarzyć właśnie nam. Jestem w szoku -
opowiada Mia Washington z Dallas. Jej synowie Justin i Jordan mimo, że
są bliźniakami, mają dwóch różnych tatusiów.
20-letnia Mia utrzymywała kontakty seksualne z dwoma mężczyznami w tym
samym czasie. Teraz obaj są tatusiami jej synków. - Większość ludzi nie
wierzy, że tak może się zdarzyć a może - powiedział Genny Thibodeaux z
laboratorium Clear Diagnostics. Na podstawie badań określono
prawdopodobieństwo, że chłopcy mają różnych ojców - wynosi 99,999%. Jest
tylko kilka takich przypadków na całym świecie.
Dr Chris Dreiling powiedział, że całe wydarzenie jest medycznym cudem.
Może się tak przytrafić, kiedy kobieta uwalnia wiele jaj podczas
owulacji. Jeśli ma więcej niż jednego partnera seksualnego w tym samym
czasie, plemniki mogą zapładniać komórki dwóch odrębnych jaj.
Stałym partnerem kobiety był wówczas James Harrison. Zapowiedział on, że
będzie wychowywał obu chłopców, mimo, że Mia go zdradziła. - Odbudowanie
zaufania będzie oczywiście wymagało czasu - powiedział.
Mia nie zamierza informować drugiego ojca o dziecku a chłopcom powie
całą prawdę jak będą starsi.
W zeszłym roku podobne zaskoczenie przeżyła para z Berlina. Urodziły im
się również bliźniaki i to zupełnie wyjątkowe. Jeden synek jest czarny,
drugi - biały.
Matka nowonarodzonych chłopców pochodzi z Afryki Zachodniej, ojciec jest
rodowitym Niemcem. Bracia, podobnie jak rodzice, całkowicie różnią się
kolorem skóry: Malutki Leo to wykapana mama, Ryan jest podobny do taty.
Katarzyna Bogdańska, Wirtualna Polska wp.pl
Wtorek, 2009-05-19
Placido Domingo jako
Cyrano de Bergerac
Słynny hiszpański tenor Placido Domingo wcielił się w tytułową rolę
opery Franco Alfano "Cyrano de Bergerac", której premiera odbyła się w
paryskim Teatrze Chatelet.
Uważany za operowego śpiewaka wszechczasów, 68 letni Domingo kreuje tym
razem postać legendarnego francuskiego zawadiaki, słynącego z talentów
poetyckich i bardzo długiego nosa. Oparta na popularnej sztuce Edmonda
Rostanda, opera heroiczna "Cyrano de Bergerac" jest dziełem mało znanego
kompozytora włoskiego Franco Alfano (1875-1954). Przed paryską premierą
hiszpański tenor śpiewał już partie Cyrana w Metropolitan Opera w Nowym
Jorku i Covent Garden w Londynie.
- Cyrano to wymarzona rola. Jest w niej wszystko: ironia, radość, dramat
i miłość niemożliwa - mówił Placido Domingo na konferencji prasowej
przed spektaklem w Paryżu. Dodał też, że z przyjemnością powrócił na
scenę muzycznego Teatru Chatelet, gdzie w ubiegłym roku był dyrygentem
opery "Mucha" Howarda Shore.
W czasie trwającej już blisko pół wieku kariery scenicznej Domingo pobił
światowy rekord, występując w około 130 rolach operowych. Znany z
niespożytej energii śpiewak nie myśli jednak wcale o przerwaniu kariery
operowej. - If I rest, I rust - (Jeśli odpocznę, to zardzewieję) - zwykł
powtarzać słynny tenor.
PAP
"Bałtyk umiera, pora działać"
Premier Finlandii Matti Vanhanen wezwał państwa nadbałtyckie do
ratowania Bałtyku, wymierającego wskutek zanieczyszczeń.
- Stan morza jest alarmujący. Musimy połączyć siły we wspólnej operacji
ratowania Bałtyku - ogłosił szef fińskiego rządu na spotkaniu
Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy w Helsinkach. Podkreślił, że
trzeba wspólnych działań, by zmniejszyć do minimum zanieczyszczenie
morza wywołane przez przemysł, rolnictwo i gospodarstwa domowe.
Szef rządu w Helsinkach zapowiedział, że jego kraj będzie gościł szczyt
bałtycki w 2010 roku. Celem spotkania będzie podjęcie starań o
oczyszczenie morza oraz pobudzenia gospodarki regionu.
Agencja Reutera wskazuje, że mimo czarnego obrazu zarysowanego przez
fińskiego premiera, niektóre badania mówią o pewnej poprawie stanu morza.
Istnieje plan naprawy sytuacji, tzw. "Bałtycki plan działań", który
zakłada przywrócenie jego stanu do normy do 2021 roku.
PAP
Co dzień więcej zachorowań na grypę A/H1N1
Dane Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) mówią o 9830 zachorowaniach na
grypę A/H1N1 w 40 krajach oraz o 79 ofiarach śmiertelnych tej choroby.
Liczba potwierdzonych zarażeń wirusem A/H1N1 wzrosła więc od
poniedziałku o 1001 (w tym w Meksyku o 545, w USA o 409 i w Japonii o
34), a liczba potwierdzonych ofiar śmiertelnych o pięć (cztery w Meksyku
i jeden w USA).
Liczby podawane przez WHO są z reguły mniejsze, niż wynikałoby to z
zestawienia informacji o zachorowaniach w poszczególnych krajach,
ponieważ Światowa Organizacja Zdrowia sporządza raporty dopiero po
otrzymaniu formalnych notyfikacji od rządów.
PAP
Zdobywca Złotej Palmy nakręci film "Mamy papieża"
Zdobywca Złotej Palmy, włoski reżyser i aktor Nanni Moretti, przystąpi
latem do zdjęć do swego najnowszego filmu "Abbiamo il Papa" ("Mamy
papieża") - podała z Cannes włoska agencja prasowa ANSA.
Tytuł filmu nawiązuje do łacińskiego "Habemus papam", ogłaszającego
wybór papieża.
W reżyserowanym przez siebie filmie Moretti zagra psychiatrę, który
zostaje wezwany do Watykanu przez kardynałów w chwili, gdy okazuje się,
że nowy papież nie chce przyjąć wyboru. Zadaniem lekarza jest przekonać
go do objęcia urzędu.
Według informacji, na jakie powołuje się agencja ANSA, film w
koprodukcji ze stroną francuską będzie kręcony w Rzymie i Florencji. Ma
być gotowy na następny festiwal w Cannes w maju 2010 roku.
Będzie to jedenasty film Morettiego, który otrzymał Złotą Palmę w 2001
roku za "Pokój syna".
PAP
Poniedziałek,
2009-05-18
Lech Kaczyński w cztery
oczy z Benedyktem XVI
25 minut trwała poniedziałkowa audiencja prezydenta Lecha Kaczyńskiego u
Benedykta XVI. Polski prezydent i papież rozmawiali także ponad kwadrans
w cztery oczy.
Lech Kaczyński zaprosił papieża do złożenia w Polsce kolejnej wizyty "w
każdym korzystnym dla siebie terminie".
Rozmowa z Benedyktem XVI dotyczyła również procesu beatyfikacji
polskiego papieża a także ks. Jerzego Popiełuszki.
Biuro prasowe Stolicy Apostolskiej poinformowało zaś w komunikacie, że
Lech Kaczyński podziękował Benedyktowi XVI za troskę, jaką "zawsze darzy
Polskę".
- Panie prezydencie, witam, dziękuję panu za wizytę - powiedział papież
witając się z polskim prezydentem.
Rozpoczynając rozmowy w cztery oczy Benedykt XVI przypomniał również, że
dziś przypada 89. rocznica urodzin Jana Pawła II.
Podczas audiencji doszło do wymiany upominków. Prezydent podarował
Benedyktowi XVI faksymile Psałterza floriańskiego z XIV wieku. Papież
podarował Lechowi Kaczyńskiemu złoty medal swego pontyfikatu.
Prezydentowi towarzyszyła żona Maria.
Podczas wizyty w Watykanie prezydent spotkał się także z sekretarzem
stanu kardynałem Tarcisio Bertone i sekretarzem do spraw stosunków z
państwami, czyli szefem dyplomacji watykańskiej, arcybiskupem Dominique
Mambertim.
W oświadczeniu Watykanu napisano: - W toku serdecznych rozmów Prezydent
wyraził wdzięczność Ojcu Świętemu za troskę, jaką zawsze darzy Polskę.
- Omówiono niektóre kwestie dwustronne i regionalne, podkreślając
również zbieżność stanowisk Stolicy Apostolskiej i Polski w licznych
zagadnieniach międzynarodowych - podało biuro prasowe Watykanu.
Tematami rozmowy były też m.in. kontakty z państwami leżącymi na wschód
od Polski.
Do pierwszej audiencji pary prezydenckiej u Benedykta XVI doszło w
styczniu 2006 roku, kiedy to prezydent Kaczyński udał się ze swoją
pierwszą wizytą zagraniczną właśnie do Watykanu i Włoch.
W maju 2006 roku prezydent spotkał się z papieżem podczas pielgrzymki
Benedykta XVI do Polski. Papież złożył wówczas wizytę w Pałacu
Prezydenckim.
W kwietniu 2007 roku Lech Kaczyński brał udział w ceremonii zakończenia
etapu diecezjalnego procesu beatyfikacyjnego Jana Pawła II. Również przy
tej okazji doszło do spotkania z Benedyktem XVI.
Z kolei w czerwcu 2007 roku, po uroczystości kanonizacji Szymona z
Lipnicy, Benedykt XVI przyjął prezydenta Lecha Kaczyńskiego wraz z
małżonką.
PAP
Krzywdzący dla Polski spot będzie poprawiony
Na skutek interwencji Polski Komisja Europejska przedstawi nową wersję
budzącego kontrowersje w Polsce spotu o 20. rocznicy upadku żelaznej
kurtyny - zapowiedział minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski.
- Jak rozumiem, już jutro będziemy mieli nową wersję klipu - powiedział
minister, który wziął udział w posiedzeniu szefów dyplomacji "27". Dodał,
że w filmie o przemianach demokratycznych w Europie Środkowej i
Wschodniej "spodziewa się" uwzględnienia roli Solidarności i Jana Pawła
II w upadku komunizmu.
- Mnie by się w głowie nie mieściło, żeby nie wspomnieć o Solidarności,
więc spodziewam się, że KE wstawi w ten materiał to, co jest oczywiste,
to znaczy wkład Solidarności w obalenie komunizmu - oświadczył, dodając,
że rola polskiego papieża jest "równie oczywista".
- Interweniujemy dlatego, że to wzburzyło opinię publiczną w naszym
kraju, i słusznie. Musimy pilnować naszej narracji historii Europy i za
nas nikt tego nie zrobi - tłumaczył stanowczą reakcję rządu na spot.
Brak w spocie wzmianki o Solidarności wytknęła sobotnia "Gazeta Wyborcza".
Szef polskiej dyplomacji porównał te działania do protestów MSZ w
przypadku pojawienia się wyrażeń "polskie obozy koncentracyjne". -
Pominięcia naszej roli w oswobodzeniu od komunizmu też będziemy tępić -
powiedział.
Ambasador RP przy UE Jan Tombiński w oficjalnym liście do KE zażądał
poprawek spotu. Zwrócił m.in. uwagę na lapsus, jakim było wykorzystanie
migawek z demonstracji zwolenników powstałej w 1993 roku "Gazety
Polskiej", co ma ilustrować lata stanu wojennego w Polsce. Wśród "oczywistych
błędów" wymienił m.in. wykorzystanie wizerunku generała Wojciecha
Jaruzelskiego wprowadzającego stan wojenny bez wzmianki o "kimkolwiek z
długiej listy znanych na całym świecie legend największego wolnościowego,
antykomunistycznego ruchu w Polsce, w tym papieża Jana Pawła II i jego
uniwersalnego przesłania wolności i pojednania".
Po interwencjach ze strony polskiego rządu sama Komisja zapowiedziała,
że poprawi kontrowersyjny spot.
- Otrzymaliśmy polską skargę i ją analizujemy. Jeśli część spotu to
rzeczywiście zdjęcia z lat 90., zostanie to zmienione - powiedział
Joseph Hennon, który jest rzecznikiem odpowiedzialnej za strategię
komunikacji społecznej komisarz Margot Wallstroem. Pytany, czy w spocie
zostanie uwzględniona Solidarność, Hennon dodał, że "najprawdopodobniej
tak". Zastrzegł jednak, że ostatecznie musi to zostać uzgodnione z
twórcami spotu, bo tak przewiduje umowa.
Broniąc się przez zarzutami polskich władz, KE zastrzega jednocześnie,
że spot nie jest dokumentalnym filmem historycznym, ale "artystycznym
wkładem, jednym z wielu innych, w obchody 20. rocznicy upadku żelaznej
kurtyny". Hennon powiedział, że projekt spotu był wysłany do
zaopiniowania przedstawicielstwom KE we wszystkich zainteresowanych
krajach członkowskich.
- Nie zmieniamy opinii, że to bardzo doby klip - podkreślił rzecznik.
- Skoro zmieniają spot, to znaczy, że przyznają, że popełnili błąd. Mam
nadzieję, że ta kolejna wersja będzie bliżej artyzmu faktu niż jakiejś
chybionej poetyki - powiedział Sikorski.
Michał Kot i Inga Czerny IAR
Nagroda Stowarzyszenia Prasy Zagranicznej dla "Katynia"
"Katyń" Andrzeja Wajdy otrzyma nagrodę dla najlepszego filmu
europejskiego, przyznawaną przez Stowarzyszenie Prasy Zagranicznej w
Rzymie. Nagroda, przyznana w imieniu 500 korespondentów zagranicznych we
Włoszech, zostanie wręczona 2 lipca podczas uroczystości w Wiecznym
Mieście.
Przez wiele tygodni na łamach prasy i w kołach politycznych we Włoszech
trwała dyskusja na temat kłopotów z dystrybucją dzieła Wajdy w tym kraju.
Film został wprowadzony tylko do nielicznych kin i z wielu z nich bardzo
szybko został zdjęty. Politycy centroprawicowej koalicji rządowej
urządzili specjalny pokaz "Katynia" w Rzymie. Dzięki interwencji
ministra kultury Sandro Bondiego film zostanie zaprezentowany na
festiwalu w Wenecji we wrześniu.
PAP
Niedziela, 2009-05-17
Obama uhonorowany -
katolicy w USA protestują
Amerykański prezydent Barack Obama wygłosił na zakończenie roku
akademickiego przemówienie na katolickim Uniwersytecie Notre Dame w
South Bend w stanie Indiana i otrzymał tytuł doktora honoris causa tej
uczelni. Uhonorowanie prezydenta, który popiera prawo kobiet do
przerwania ciąży, wywołało protesty części katolików w USA i sprowadziło
krytykę na władze Uniwersytetu Notre Dame. Krytycy z kręgów
konserwatywnych domagają się dymisji rektora uczelni Johna I. Jenkinsa.
Jeszcze przed przybyciem Obamy na uczelnię odbyła się tam demonstracja z
udziałem około 200 osób, m.in. Normy McCorvey, której walka w sądach o
prawo do aborcji zakończyła się w 1972 r. zalegalizowaniem tego zabiegu
decyzją Sądu Najwyższego, a która potem przeszła do obozu zażartych
przeciwników aborcji.
Na uroczystości prezydent został powitany burzliwą owacją licznie
zgromadzonych studentów i wykładowców. Jego przemówienie zakłócały
jednak w niektórych momentach okrzyki i skandowanie protestujących.
Obama przyjął to spokojnie.
W swoim wystąpieniu podkreślił wyzwania stojące przed młodym pokoleniem
Amerykanów. Mówił o recesji, kryzysie, nędzy na świecie i epidemiach, "które
nie znają granic". Położył nacisk na znaczenie tolerancji i
sprawiedliwości społecznej
- Zbyt często szukamy dla siebie korzyści kosztem innych. (...) Musimy
znaleźć sposób, jak żyć razem jak jedna ludzka rodzina. Żaden człowiek
ani żadna religia nie mogą w pojedynkę stawić czoła tym wyzwaniom -
powiedział
Mówiąc o aborcji Obama oświadczył, że nie uważa wszystkich przeciwników
aborcji za "prawicowych ideologów". Dał do zrozumienia, że uważa aborcję
tylko za zło konieczne w niektórych sytuacjach i zaznaczył, że zależy mu
na zmniejszeniu liczby zabiegów. - To są rzeczy, które możemy zrobić -
powiedział. Jego słowa na ten temat zebrani powitali aplauzem.
Prezydent oświadczył wcześniej na konferencji prasowej, że kwestia
aborcji nie jest w tej chwili najważniejsza w obliczu innych palących
problemów krajowych i na arenie międzynarodowej. Wobec demokratycznej
większości w Kongresie, nie oczekuje się obecnie ograniczeń prawa do
aborcji.
Przewodniczący Partii Republikańskiej Michael Steele powiedział w
niedzielę na antenie telewizji NBC News, że Obama nie zasługuje na
honorowy doktorat Uniwersytetu Notre Dame. Prezydent został uhonorowany
jako były profesor prawa konstytucyjnego na Uniwersytecie Chicago,
którym był w latach 90.
- Prezydent Obama nie przestaje rozmawiać z tymi, którzy się z nim nie
zgadzają. Panie prezydencie, to jest zasada, którą i my podzielamy -
powiedział rektor Jenkins przedstawiając Obamę.
Większość amerykańskich katolików - jak wykazały sondaże - w
listopadowych wyborach głosowała na Obamę. Chociaż sprzeciw wobec
aborcji jest jedną z podstawowych nauk Kościoła katolickiego, Watykan
nie zabrał głosu w sprawie kontrowersji w związku z uhonorowaniem
prezydenta przez Notre Dame.
W USA około 60 spośród 300 biskupów wypowiedziało się przeciw
wystąpieniu amerykańskiego prezydenta na Uniwersytecie Notre Dame i
przyznaniu mu tytułu doktora honoris causa.
Według sondażu Pew Research Center, 44% Amerykanów jest przeciwnych
aborcji w większości lub we wszystkich przypadkach. 28% uważa, że
powinna być ona legalna w większości wypadków, ale tylko 18% popiera ją
w każdych okolicznościach.
Tomasz Zalewski PAP
Rozwiązana zagadka ucieczki polskiego zesłańca z Syberii
87-letni Witold Gliński, weteran Polskich Sił Zbrojnych (PSZ) na
Zachodzie, po raz pierwszy w życiu opowiedział brytyjskiemu
dziennikarzowi historię niezwykłej ucieczki z syberyjskiego łagru przez
pustynię Gobi, Tybet i Himalaje do Indii.
Dziennikarz John Dyson usłyszał przypadkowo o wojennych losach
Glińskiego i namówił go do wspomnień. Relację z rozmowy zamieścił w
najnowszym, majowym wydaniu miesięcznika "Reader's Digest".
Gliński mieszkający przed wojną w miejscowości Głębokie na
Wileńszczyźnie, po wybuchu drugiej wojny światowej został wywieziony
wraz z rodzicami w głąb Rosji i rozdzielony z nimi; był więziony na
moskiewskiej Łubiance i w wieku niespełna 17 lat skazany na 25 lat
ciężkiej pracy przymusowej.
Do pracy zgłosił się jako drwal. Sobie tylko znanym kodem oznakowywał
drzewa zaznaczając kierunek na południe. Łagier, w którym przebywał
oddalony był ponad 2,5 tys. km od granicy ZSRR z Chinami.
W lutym 1941 r. dzięki pomocy żony komendanta łagru, która w zamian za
to, że naprawił jej radio, dała mu buty i ciepłą odzież, wyruszył w
pieszą podróż przez Mongolię, Chiny i Tybet do Indii. Uciekł podkopując
się pod obozowym ogrodzeniem w czasie śnieżnej zamieci.
Wraz z nim korzystając z podkopu zbiegło 6 współwięźniów: tajemniczy
Amerykanin, który w chwili aresztowania pracował w Moskwie jako inżynier,
Ukrainiec Batko ścigany w swym kraju za zabójstwo, Zaro - właściciel
kawiarni w Jugosławii i trzech Polaków - byłych żołnierzy.
Trasę długości blisko 6,5 tys. km przebyło czterech spośród nich,
docierając do celu w styczniu 1942 r. W chwili, gdy ledwie żywych
uciekinierów znalazł patrol Gurkhów, Gliński był skrajnie wyczerpany,
bliski śmierci. Żaden z jego trzech polskich towarzyszy wyprawy nie
przeżył marszu.
Maszerowali do 20 godzin dziennie - w mróz, zamieć śnieżną, w
rozrzedzonym powietrzu wysokogórskim i spiekocie; żywili się korzonkami,
grzybami, wężami. Na pustyni Gobi, gdzie występują znaczne różnice
temperatur w dzień i nocy, pragnienie gasili dzięki wilgotnym kamieniom.
Napotkanym ludziom oferowali pomoc w pracy na roli w zamian za żywność.
Z Indii Gliński przedostał się do Anglii, gdzie wstąpił do 1. Korpusu,
brał udział w lądowaniu aliantów w Normandii, został ranny. W 1950 r.
ożenił się z Angielką i pracował przy budowie autostrad. Obecnie mieszka
w Kornwalii.
Historię ucieczki Glińskiego przywłaszczył sobie były oficer PSZ
Sławomir Rawicz (1915-2004), publikując w 1955 r. na temat marszu głośną
książkę "The Long Walk" (Długi Marsz).
Książka przetłumaczona na 25 języków została zdemaskowana po śmierci
Rawicza jako plagiat dzięki badaniom archiwalnym m. in. w Instytucie
gen. Sikorskiego w Londynie. Wówczas wyszło na jaw, iż Rawicz nie mógł
być uczestnikiem "Długiego Marszu", ponieważ w tym czasie służył w
Persji.
Gliński od dawna wiedział, iż Rawicz zawłaszczył sobie historię jego
ucieczki. Sądzi, iż mógł w czasie wojny przeczytać ją w ambasadzie RP w
Londynie. Nigdy nie zdemaskował plagiatu, ponieważ miał nowe życie i o
wojnie chciał zapomnieć. Teraz chce jednak, by prawda wyszła na jaw.
PAP
Koniec trwającej 26 lat krwawej wojny
Według źródeł w armii lankijskiej, na linii frontu na północy Sri Lanki
znaleziono ciało głównego lidera Tamilskich Tygrysów Vellupillaia
Prabhakarana. Wcześniej agencja AFP podała, że ugrupowanie Tamilskich
Tygrysów uznało swą porażkę na froncie, ogłaszając "gorzki koniec" wojny
oraz wstrzymanie ognia. Wojna domowa na Sri Lance toczyła się od 26 lat.
Informacji o odnalezieniu ciała Vellupillaia Prabhakarana nie
potwierdziły oficjalne koła wojskowe w Kolombo. Zaprzeczył jej natomiast
rzecznik armii Udaya Nanayakkara. Według cytowanych nieoficjalnych
źródeł, nadal weryfikowana jest tożsamość nieżyjącego.
Nanayakkara informował wcześniej, iż co najmniej 70 wysokiej rangi
Tamilskich Tygrysów zginęło podczas prób ucieczki z okrążonego przez
wojska rządowe terytorium.
Armia Sri Lanki, prowadząca ofensywę przeciwko Tamilskim Tygrysom na
północy wyspy, informowała w sobotę o zajęciu - po raz pierwszy od 1983
roku - całej linii wybrzeża na północy i tym samym odcięciu
rebelianckich szlaków dostaw i ucieczki. Kontrolowane przez Tygrysów
terytorium stopniało do około kilometra kwadratowego dżungli.
Według agencji AFP, ugrupowanie Tamilskich Tygrysów uznało swą porażkę
na froncie, ogłaszając "gorzki koniec" wojny oraz wstrzymanie ognia.
Takie stanowisko przedstawił na tamilskiej stronie internetowej lider
Tygrysów ds. stosunków międzynarodowych Selvarajah Pathmanathan. -
Pozostał nam tylko jeden wybór: pozbawić władze pretekstu zabijania
naszych ludzi. Zadecydowaliśmy więc o przerwaniu ognia - napisał.
Rząd w Kolombo szacował w sobotę, iż w otoczonej enklawie broni się
1200-1500 Tamilskich Tygrysów.
Velupillai Prabhakaran oraz jego współpracownicy wielokrotnie
zapowiadali, iż nie pozwolą na schwytanie ich żywcem przez armię.
Zapowiadali masowe zamachy samobójcze, których celem mieliby być
żołnierze, prowadzący ofensywę przeciwko Tamilom.
Prabhakaran jako osiemnastolatek w 1972 r. utworzył organizację pod
nazwą Nowe Tamilskie Tygrysy - przyjęła ona obecną nazwę Tygrysów
Wyzwolenia Tamilskiego Ilamu (LTTE) w 1976 roku. Sam lider LTTE jest
oskarżany o 51 aktów przemocy i ścigany za terroryzm m.in. przez
Interpol.
PAP
Sobota, 2009-05-16
Irlandia czeka na
przyjazd Wałęsy
Lech Wałęsa spodziewany jest w najbliższych dniach w Republice Irlandii,
gdzie ma wystąpić na wiecu wyborczym partii Declana Ganley'a Libertas,
startującej w wyborach do Parlamentu Europejskiego - informuje sobotni
"Irish Times".
Według gazety, która nie podaje terminu wizyty Wałęsy w Irlandii,
legenda "Solidarności" wystąpi ogółem na mityngach wyborczych w pięciu
miastach. Oprócz Rzymu i Madrytu, gdzie Wałęsa już był, w grupie tych
miast ma się znajdować któreś z miast irlandzkich i Warszawa.
Wałęsa pytany o jego ewentualny udział w wiecu w Irlandii powiedział, że
na razie nic o tym nie wie ale nie wyklucza swego uczestnictwa. Dodał,
że jeżeli weźmie udział w zgromadzeniu w Irlandii to będzie prosił o
głosowanie za przyjęciem Traktatu Lizbońskiego.
Ganley'owi przypisuje się w Irlandii rolę w utrąceniu Traktatu
Lizbońskiego w referendum 12 czerwca 2008 r. Jeden z irlandzkich
komentatorów nazwał jego kampanię "sprytną, ale nieszczerą". Z Ganley'em
spotkał się też prezydent Czech Vaclav Klaus w czasie oficjalnej wizyty
w Irlandii, co zostało uznane za dyplomatyczny nietakt.
Jacqueline Hayden z dublińskiego Trinity College w Dublinie we
wcześniejszym wywiadzie powiedziała PAP, iż Ganley traktuje wybory do PE
jako ogólnoeuropejskie referendum ws. Traktatu Lizbońskiego; nie wiadomo,
gdzie sytuuje się w sprawach gospodarki i imigracji; nie mówi jakiej UE
chce, ograniczając się do stwierdzenia, że ma być inna.
Kandydat partii Libertas we wschodniej Irlandii Raymond O'Malley w
wywiadzie radiowym w czwartek apelował do rządu w Dublinie, by zamknął
granice dla imigrantów z nowych krajów UE, w tym dla Polaków, wskazując
na rosnące bezrobocie wśród Irlandczyków.
W wyborach do PE Libertas wystawił ok. 300 kandydatów w 24 państwach.
PAP
Astronauci wymienili żyroskopy w teleskopie Hubble'a
Dwaj astronauci z promu kosmicznego Atlantis zdołali dokonać dalszych
napraw w kosmicznym teleskopie Hubble'a, wymieniając w urządzeniu zużyte
żyroskopy i baterie.
Mike Massimino i Mike Good przebywali w otwartej przestrzeni kosmicznej
na wysokości około 600 kilometrów nad Ziemią przez 7 godzin i 56 minut -
półtorej godziny dłużej niż przewidywano.
Czas wykonania zadania wydłużył się, gdyż jeden z żyroskopów nie chciał
się prawidłowo zamocować, zmuszając astronautów do improwizacji.
- Mam wrażenie, że to już raz, czy dwa razy się (właściwie) ułożyło, ale
nie chce wejść - tłumaczył Good, rozmawiając z centrum kontroli lotów
kosmicznych w Houston. Było to dla niego pierwsze wyjście w próżnię.
- Wiem, że to trudne, ale próbujcie dalej. Wykonujecie świetną pracę -
odpowiedział mu szef misji Dan Burbank.
Wymiana drugiego żyroskopu odbyła się o wiele sprawniej.
- Chwilami czułem się, jakbym się zmagał z niedźwiedziem - mówił
Massimino, gdy wraz z Goodem wykonywał zadanie.
Wcześniej sprawne były jedynie trzy z sześciu żyroskopów. Teraz Hubble
ma cztery nowe i dwa odnowione urządzenia. Do prawidłowego ustawienia
teleskopu wystarczą dwa.
Baterie w teleskopie działały od 19 lat. Nowe powinny starczyć na
kolejne pięć.
Wcześniej inny zespół kosmonautów zainstalował w teleskopie nową kamerę
i komputer pokładowy.
Misja Atlantisa jest piątą i ostatnią misją, mającą na celu naprawę
teleskopu Hubble'a, który został umieszczony na orbicie okołoziemskiej w
1990 roku.
NASA chce wymienić jak najwięcej jego elementów w nadziei, że uda się
przedłużyć jego funkcjonowanie do 2014 roku, kiedy gotowy będzie
następca słynnego teleskopu.
W sumie planowanych jest sześć wyjść w przestrzeń kosmiczną, tak aby
teleskop pozostał w pełni sprawny w trakcie ostatnich lat swojej służby.
PAP
Piąta osoba zmarła w USA na grypę A/H1N1
Mężczyzna z teksańskiego miasta Corpus Christi stał się piątą śmiertelną
ofiarą nowej odmiany grypy w USA - poinformowała amerykańska służba
zdrowia.
Rzecznik departamentu zdrowia stanu Teksas Doug McBride powiedział, że
33-letni mężczyzna zmarł nieco wcześniej, lecz dopiero w czwartek udało
stwierdzić się u niego obecność wirusa A/H1N1.
Władze USA podały, że na świńską grypę zmarła zmagająca się z chorobą
płuc mieszkanka Arizony. Dwie osoby - 22- miesięczne dziecko i ciężarna
kobieta - zmarły wcześniej w Teksasie, a jeszcze jedna osoba w stanie
Waszyngton.
Według danych WHO grypa A/H1N1 zabiła do tej pory na świecie 65 osób, w
tym 60 w Meksyku. Zachorowało prawie 6500 ludzi w 33 krajach.
Grypa sezonowa zabija rocznie do 500 tys. ludzi na całym świecie.
PAP
Piątek,
2009-05-15
Sukces polskiego pianisty
w Paryżu
W niecałe dwa miesiące po triumfalnym recitalu w Paryżu, Rafał Blechacz
ponownie porwał francuską widownię. W czwartek wieczorem pianista zagrał
gościnnie z Francuską Orkiestrą Narodową w programie złożonym z dzieł
francuskich kompozytorów.
W paryskim Teatrze Champs-Elysees, brawurowe wykonanie przez Blechacza "Drugiego
koncertu na fortepian i orkiestrę" Saint- Saensa zakończyło się lawiną
braw i dwukrotnym bisem, na który artysta wybrał swojego ulubionego
Chopina. Publiczność, wśród której był reżyser "Pianisty" Roman Polański,
długo nie pozwoliła wirtuozowi zejść ze sceny.
W programie, który "zapraszał do bajkowej podróży w świat muzyki
francuskiej", zgromadzeni w teatrze Champs Elysees melomani wysłuchali
również "Viviane" Ernesta Chaussona, a w drugiej części koncertu "Sen
Salinasa" Richarda Dubugnona - pięć melodii na mezzo- sopran w wykonaniu
znakomitej śpiewaczki operowej Nory Gubisch. Koncert, pod batutą
francuskiego dyrygenta Fabiena Gabela, zamknęła "Uczta pająka" Alberta
Roussela.
Jeden z największych talentów polskiej pianistyki, 23-letni Rafał
Blechacz dał się poznać szerszej publiczności po wygraniu ostatniego
Międzynarodowego Konkursu Chopinowskiego. Sukces otworzył mu drzwi do
największych sal koncertowych na świecie. Pianistę zaproszono do
występów w Tonhalle w Zurichu, w Tokyo Opera City, w Wigmore Hall w
Londynie, w tokijskim Suntory Hall, w Royal Festival Hall w Londynie czy
w Carnegie Hall w Nowym Jorku.
Porównywany do Krystiana Zimermana, Blechacz jest drugim Polakiem (po
Zimermanie właśnie), któremu udało się podpisać wyłączny kontrakt z
prestiżową wytwórnią płytową Deutsche Grammophon. Jego najnowsza płyta -
"Sonaty" - jest złożona z kompozycji Beethovena, Haydna i Mozarta.
PAP
Decyzja w sprawie bankructwa GM za kilka tygodni
Dopiero za kilka tygodni będzie można określić, czy konieczne jest
ogłoszenie bankructwa przez General Motors Corp. - powiedział rzecznik
Białego Domu Robert Gibbs.
Największy amerykański koncern samochodowy przeżywa ogromne trudności z
powodu spadku sprzedaży związanego z kryzysem, podobnie jak jego
konkurent Chrysler LLC.
GM ogłosił w piątek zamknięcie 1600 spośród około 6000 swoich salonów
dealerskich - o 500 więcej niż przewidywano jeszcze poprzedniego dnia,
kiedy podobnego cięcia dokonał Chrysler.
PAP
"Wiedziałam o brutalnych przesłuchaniach CIA"
Demokratyczna przewodnicząca Izby Reprezentantów Nancy Pelosi przyznała,
że wiedziała o brutalnych metodach przesłuchań osób podejrzanych o
terroryzm, ale utrzymuje, że odpowiedzialna za nie CIA wprowadziła ją w
błąd twierdząc, że są one legalne.
Spór o metody przesłuchań uznawane powszechnie za tortury i stosowane za
prezydentury George'a W. Busha wobec najgroźniejszych terrorystów
stanowi od kilku tygodni główny temat dyskusji i sporów w Waszyngtonie.
Liberalne i lewicowe środowiska wzywają do pełnego ujawnienia prawdy i
pociągnięcia winnych do odpowiedzialności.
W czwartek na konferencji prasowej Pelosi powiedziała, że dowiedziała
się po raz pierwszy na początku 2003 roku o tzw. "waterboarding", czyli
symulacji topienia przez wlewanie więźniom do ust wody po przywiązaniu
ich do deski głową do dołu. Była wtedy najwyższą rangą Demokratką w
mieszanej komisji Senatu i Izby Reprezentantów ds. kontroli pracy
wywiadu.
Pelosi oświadczyła, że funkcjonariusze CIA zapewnili wtedy Kongres, iż "waterboarding"
i inne surowe techniki przesłuchań, jak np. wystawianie podejrzanych na
działanie niskich temperatur i pozbawianie ich snu, są zgodne z prawem,
a "waterboarding" nie jest zresztą stosowana.
Później okazało się, że metody tej użyto wielokrotnie m.in.: wobec
Chalida Szejka Mohammeda, autora planu ataku terrorystycznego na USA 11
września 2001 roku. Według CIA, metoda poskutkowała, gdyż dopiero po
zastosowaniu "waterboardingu" przyznał się on do swego czynu.
Później także wyszły na jaw kulisy starań prawników w Ministerstwie
Sprawiedliwości i w Białym Domu, którzy orzekli, że metoda ta jest
legalna. Co więcej, nie jest nawet torturą. Opracowali oni bardzo wąską
definicję tortur, według której mieszczą się w niej tylko takie metody
przesłuchań, które prowadzą do ciężkich uszkodzeń ciała i zdrowia
przesłuchiwanego.
Przesłuchania te - jak również ujawniono niedawno - prowadzili nie sami
agenci CIA, lecz pracownicy prywatnych firm ochroniarskich wynajętych
przez agencję. CIA jednak sankcjonowała i nadzorowała przesłuchania.
- Administracja na każdym kroku wprowadzała Kongres w błąd - powiedziała
Pelosi na konferencji prasowej. Przewodnicząca Izby, związana z lewym
skrzydłem Demokratów, należy obecnie do najsurowszych krytyków metod
traktowania więźniów przez agencje wywiadu za prezydentury Busha.
Republikanie zarzucają jej hipokryzję twierdząc, że wiedziała od
początku jak postępuje CIA, ale wtedy przeciwko temu nie protestowała.
Lewica demokratyczna ma do niej pretensję, że nie zapobiegła wcześniej
temu, co organizacje obrony praw człowieka i konwencje genewskie uważają
za tortury.
Pelosi tłumaczy się, że do 2006 roku Republikanie mieli większość w obu
izbach Kongresu, więc nie można było zapobiec temu, co robi
administracja Busha. - Należało skupić się na odzyskaniu kontroli na
Kapitolu, do czego potrzebne było m.in. przekonanie Amerykanów, że
Demokraci także troszczą się o bezpieczeństwo kraju - mówiła Pelosi.
Tomasz Zalewski PAP
Pierwszy Polak, który chce rządzić Litwą
Litwini szykują się do wyborów prezydenckich. Jednym z kandydatów do
najwyższego stanowiska w kraju jest litewski Polak - Waldemar
Tomaszewski. Mimo, że sondaże nie dają mu żadnych szans na zwycięstwo,
jego start w wyborach ma duże, symboliczne znaczenie dla litewskiej
Polonii - to pierwszy w historii niepodległej Litwy Polak kandydujący na
to stanowisko.
Według sondaży największe szanse, spośród w sumie 14 kandydatów, ma
Dalia Grybauskaite, unijna komisarz ds. budżetu. Popiera ją prawie 53%
respondentów. Jej głównym konkurentem jest lider Litewskiej Partii
Socjaldemokratycznej, Algirdas Butkewiczius, którego popiera 8%
respondentów. Waldemar Tomaszewski może liczyć, wg sondaży, na
trzyprocentowe poparcie.
Waldemar Tomaszewski, przewodniczący Akcji Wyborczej Polaków na Litwie,
jest dla Litwinów postacią kontrowersyjną. Jako posiadacz Karty Polaka,
znalazł się w ogniu krytyki konserwatywnych posłów litewskich, którzy
uważają, iż fakt przyjęcia karty można uznać, za przyjęcie zobowiązań na
rzecz obcego państwa. Poseł Gintaras Songaila podał nawet w wątpliwość
lojalność wobec państwa litewskiego posłów AWPL, którzy posiadają Kartę
- Waldemara Tomaszewskiego oraz Michała Mackiewicza. Posłowie polskiej
mniejszości tłumaczą się, ze Karta Polaka to nie to samo co polskie
obywatelstwo.
Jednak te tłumaczenia nie rozwiewają wątpliwości adwersarzy
Tomaszewskiego. Przewodniczący Centralnej Komisji Wyborczej, Zenonas
Vaigauskas powątpiewał nawet w wywiadzie dla polskiego radia "Znad Wilii"
czy przez Kartę Polaka komisja w ogóle zarejestruje Tomaszewskiego.
Ostatecznie "za" opowiedziało się 9 członków komisji, zaś "przeciw"
głosowało 4.
Tomaszewski, który swoja kampanię wyborczą rozpoczął od mszy pod obrazem
Matki Boskiej Ostrobramskiej w Wilnie, budzi też kontrowersje wśród
litewskich Polaków. Część zarzuca mu nazbyt autorytarny styl rządzenia w
AWPL.
- Nie uważam go za osobę "ponad podziałami", osobę, która po przez swoje
uczestnictwo w kampanii wyborczej pomogłaby zakopać topór wojenny
pomiędzy Polakami i Litwinami, doprowadzić jeśli nie do historycznego
kompromisu, to przynajmniej do próby dyskusji. A właśnie takiej osoby -
mediatora i rozjemcy - potrzebujemy na stanowisku prezydenta, albo
przynajmniej wśród kandydatów do tego stanowiska by mieć na prawdę
możliwość demokratycznego wyboru. W moim odczuciu Waldemar Tomaszewski
do takiej roli się nie nadaje - komentuje Aleksander Radczenko,
publicysta portalu Infopol.lt.
Jednak zdaniem radia "Znad Wilii" Tomaszewski może jednak zdobyć sporo
głosów, ponieważ miejscowi Polacy będą chcieli zaznaczyć swoja obecność,
właśnie glosując na Polaka, nawet jeśli nie do końca on im się podoba.
Szef AWPL może stać się symbolem obecności litewskiej Polonii w zyciu
politycznym kraju.
Mimo wszystkich kontrowersji i problemów Waldemarowi Tomaszewskiemu
udało się zebrać prawie 37 tys. podpisów pod wnioskiem rejestracyjnym do
Centralnej Komisji Wyborczej. To więcej niż faworytka sondaży - Dalia
Grybauskaite, która zebrała ich 36 tysięcy.
Nic więc dziwnego, że Waldemar Tomaszewski jest dobrej myśli. - Wiem, że
wielu Litwinów chce głosować na mnie, telefonują, pytają. Tymczasem
pracuję dla wszystkich - Rosjan, Polaków, Litwinów. Pomagam każdemu, kto
do mnie zwraca się - powiedział litewskiemu portalowi Alfa.lt.
Może mu być jednak ciężko, ponieważ ukłony w stronę mniejszości robi
także pani Grybauskaite. - Jesteśmy małym, ale szanującym się państwem.
Nastał czas uwierzyć we własne siły. Nie musimy się bać dużych sąsiadów,
a przede wszystkim mniejszości narodowych - powiedziała w jednym z
wywiadów.
Pierwsza tura wyborów na Litwie odbędzie się w niedziele 17 maja i jeśli
żaden z kandydatów nie uzyska ponad 50% głosów Litwinów czeka druga tura
wyborów, która odbyłaby się razem z wyborami do Parlamentu Europejskiego
- 7 czerwca.
wp.pl
Czwartek, 2009-05-14
Gwiazda "Slumdoga"
została bez dachu nad głową
Azharuddin Mohammed Ismail, jeden z chłopców grających główną rolę w
obsypanym ośmioma Oskarami brytyjsko-indyjskim filmie "Slumdog. Milioner
z ulicy" został bez dachu nad głową. Władze Bombaju rozebrały dom, w
którym mieszkał wraz z rodziną - podaje BBC.
Władze miasta twierdzą, że dom rodziny chłopca, podobnie jak inne domy
stojące w sąsiedztwie, stał na ziemi, która jest własnością rządu.
Rodziny żyły tam nielegalnie.
Chłopiec, który nie chciał opuścić przeznaczonego do rozbiórki domu,
miał dostać od policji kilka razów bambusową pałką.
Obecnie Azharuddin Mohammed Ismail razem z rodziną zamieszkali w
prowizorycznym baraku zbudowanym z plastiku i bambusowych kijów na
ubogich przedmieściach Bombaju. Matka chłopca jest zrozpaczona; nie wie,
co dalej czeka jej rodzinę. - Nasz dom został zniszczony. Zostaliśmy bez
dachu nad głową; rząd nie zapewnił nam mieszkania zastępczego, które
wcześniej obiecywali nam urzędnicy - mówi BBC.
W miejscu zburzonych domów ma powstać park.
Film "Slumdog. Milioner z ulicy" Danny’ego Boyle’a opowiada opartą na
książce historię Jamala, mieszkańca slumsów Bombaju, który w wieku 18
lat bierze udział w hinduskiej wersji „Milionerów”.
wp.pl
Izba Reprezentantów uchwaliła 96,7 mld dol. na wojny USA
Izba Reprezentantów Kongresu USA uchwaliła przeznaczenie 96,7 mld dol.
na finansowanie operacji militarnych w Iraku i Afganistanie a także na
wsparcie walczącego z talibami rządu w Pakistanie.
Ustawa, którą uchwalono stosunkiem głosów 368:60, różni się wysokością
wydatków od wersji będącej przedmiotem prac w Senacie. Komisja budżetowa
Senatu uchwaliła przeznaczenie na te ten cel 91,3 mld dol. Głosowanie na
posiedzeniu plenarnym Senatu oczekiwane jest w przyszłym tygodniu.
Wbrew wnioskowi administracji prezydenta Obamy, Izba nie przeznaczyła 80
mln dol. na zamknięcie więzienia w bazie wojskowej USA Guantanamo na
Kubie. Pod naciskiem Republikanów postanowiono najpierw zażądać od Obamy
dokładnych wyjaśnień co do losu przetrzymywanych tam więźniów oraz oceny
zagrożeń związanych z ich przetransportowaniem do innego więzienia.
Według Izby Reprezentantów, ewentualne przewiezienie więźniów na
terytorium USA może nastąpić dopiero po dwóch miesiącach od
przedstawienia przez prezydenta szczegółowego raportu. Senat zajmuje w
tej sprawie stanowisko bliższe Białemu Domowi, ale też domaga się
wyjaśnień.
Ustawa zapewnia środki na prowadzenie wojen w Iraku i Afganistanie do 30
września br.
Ustalenie ostatecznej wersji ustawy nastąpi na forum komisji
konferencyjnej obu izb Kongresu, które kontrolowane są przez rządzących
Demokratów.
PAP
Polityczna Eurowizja
Izrael reprezentuje duet Palestynki i Żydówki, Rosję – Ukrainka, a
wygrają i tak Ormianie. W tym konkursie uchodzą gesty, które miałyby
status bąków na politycznych salonach, i tworzą się sojusze, o których
dyplomaci mogą pomarzyć. A wszystko w morzu estradowego kiczu
Upadłe i wiecznie wschodzące gwiazdy, drag queens i dancing queens,
choreografowie
i spece od wizerunku... W Moskwie od 12 maja trwa widowisko, na które
zjechały osobowości całej Europy. W tym konkursie ugrać coś chcą nie
tylko muzycy. Weźmy gejów i lesbijki. Ogłosili, że przy okazji 54.
finału Eurowizji zorganizują paradę równości. Mer Moskwy Jurij Łużkow
zawsze uważał tego typu akcje za „akty satanistyczne”, a tym razem
przyznał: – Przyjeżdżajcie i wyluzujcie się. Tylko byle nie na ulicach i
placach.
Bo dla Rosjan organizacja finału Eurowizji to wydarzenie arcyprestiżowe.
Tak jak zeszłoroczne zwycięstwo, które uznano za narodowy sukces.
Kosztował on moskiewską kasę 10 milionów dolarów i był zaplanowany w
każdym calu. Kraj reprezentowało trzech mężów: śpiewał Dima Bilan (pochodzenia
kaukaskiego – polityczna poprawność), grał na skrzypcach Węgier Edwin
Marton (urodzony w ZSRR – symbol obecności Rosji w regionie), a piruety
śmigał na sztucznej ślizgawce wielokrotny mistrz świata w łyżwiarstwie
figurowym Jewgienij Pluszczenko (hegemonia Rosji). Sukcesu gratulował
sam Dmitrij Miedwiediew, a pierwsze miejsce po prostu się należało. I
doprawdy niesmaczne wydały się pogłoski, jakoby triumf był wynikiem
spisku. Brytyjski komentator Eurowiziji Terry Wogan sugerował wręcz, że
konkurs był ustawiony: w Belgradzie miało dojść do tajnego spotkania
emisariuszy państw byłego ZSRR, którzy dogadali się w sprawie głosowania.
Na odległość pachnie to zawiścią (Brytyjczycy zajęli ostatnie miejsce),
a na Wogana posypały się gromy. I niesłusznie. Jego teza ma podstawy
mocniejsze niż niejedna teoria spiskowa.
Pakty jak wirusy
Weźmy przykład pierwszy z brzegu. 2004 rok. Ukraina otrzymuje maksymalną
liczbę punktów od Estonii, Łotwy, Litwy, Polski i Rosji, resztę od
Białorusi. Albo 1999. Na zwycięstwo Szwecji zrzucają się Norwegia,
Estonia, Islandia i Dania. Wytłumaczenie nasuwa się samo – spisek.
Faworyzowanie jednych krajów kosztem innych przy podejmowaniu decyzji
merytorycznych mówi wiele o prawdziwych sympatiach i antypatiach narodów.
Jest jednak praktyką nielegalną i jako taka utajnianą – danych do
badania zjawiska jest więc mało. Dlatego na analizę eurowizyjnych
sojuszy rzucił się tłum naukowców – od socjologów, poprzez matematyków,
politologów, aż po...
– Od lat 90. w głosowaniu widziałem ewidentne schematy – mówi nam doktor
Derek Gatherer, jedyny wśród eurowizjologów biolog molekularny. – Nikt
nie zrobił porządnych statystyk. Pomyślałem, że sam się do tego zabiorę.
I się zabrał. W chwilach wolnych od badania wirusów na Uniwersytecie w
Glasgow stworzył program komputerowy do symulacji pączkowania sojuszy.
Wnioski? Pakty powstają z dynamiką epidemii. Przed 1990 rokiem „spiskowały”
cztery kraje. Do 2000 roku – 11, w 2005 – 25 państw (64 procent
wszystkich), a dziś w blokach są aż 34 z 42 państw. Na mapie
eurowizyjnych sojuszy jest Układ Warszawski, imperium wikingów, blok
bałkański... – W tym roku bloki będą mniej zwarte. Widać też wpływ
diaspory na głosowanie, co tłumaczy poparcie Turcji i Armenii na
Zachodzie.
Według badań Polak nie zagłosuje raczej na Niemca, ale poprze Ukraińca.
Gdy na estradzie opada sztuczny dym, wychodzą na jaw stereotypy i
polityczne nastroje. Po inwazji na Irak prawie nikt nie głosował na
Wielką Brytanię. Ale dlaczego kraje bałkańskie, w których żywe jest
wspomnienie wojny, stoją za sobą murem? Czemu Szwecja zapomina o
odwiecznej rywalizacji z Danią, a były ZSRR popiera dawnego ciemiężcę?
Fani Eurowizji odpowiadają, że liczy się wspólnota kulturowa. –
Zrozumiały język, podobny styl muzyki. Ludziom z jednego regionu
podobają się podobne rzeczy. Lokalna jest też często promocja. Artysta z
Bałkanów zazwyczaj w czasie trasy koncertowej objeżdża kraje w regionie
i jest tam znany – wyjaśnia nam Arkadiusz Gil z polskiej sekcji OGAE,
stowarzyszenia miłośników Eurowizji.
Gatherer ma inną teorię. Pakty to transakcja wiązana. Dając maksa
sąsiadowi, oczekuje się tego samego. – Ludzie zrozumieli, że mogą
wpływać na wyniki, i robią to – wyjaśnia biolog. Na politykę jest za to
miejsce gdzie indziej. Na scenie.
Pop-polityka
Nie chcemy Putina! – taki komunikat wysłali w świat członkowie zespołu
Stephane & 3G, który został wybrany, aby w tym roku reprezentować Gruzję.
I choć w tekście konkursowej piosenki nie pada wprost nazwisko premiera
Rosji (tytuł „We Don’t Wanna Put In” to dosłownie „Nie chcemy wkładać”),
nikt nie ma wątpliwości, o kogo chodzi. Rosjanie nie kryli oburzenia, a
organizatorzy Eurowizji kazali twórcom zmienić tekst lub zaproponować
inny utwór. Gruzini oskarżyli Europejską Unię Nadawców o stronniczość i
wycofali się z konkursu. – Nasz przypadek pokazuje, że Eurowizja jest
upolityczniona – powiedział producent grupy.
Gdy w przeddzień manewrów NATO w Gruzji relacje Tbilisi–Moskwa znowu
napięły się niczym struny głosowe piosenkarzy, gruzińskie ministerstwo
kultury zapowiedziało zorganizowanie własnego festiwalu Alter/Wizja.
Odbywa się właśnie w Tbilisi, a Gruzję reprezentuje „We Don’t Wanna Put
In”. To niejedyny przykład złośliwości wobec tegorocznych organizatorów.
Dwa lata temu utwór ukraińskiego drag queen Werka Serduczka nosił tytuł
„Lasha Tumbai”, co brzmiało zupełnie jak „Russia Goodbye”. Jakby tego
było mało, Rosjanie sami przysporzyli sobie problemów. Jako swą
reprezentantkę wybrali Ukrainkę Anastasię Prihodko, wcześniej
zdyskwalifikowaną w ojczyźnie. A autorami jej piosenki są Gruzin i
Estończyk.
Mimo deklaracji organizatorów polityka była na Eurowizji zawsze. W 1968
roku sam Cliff Richard przegrał z hiszpańskim wykonawcą, za którym stał
generał Francisco Franco. Miał on wcześniej rozesłać po Europie
emisariuszy, którzy przekupywali członków jury. W 1974 piosenka, która
na Eurowizji reprezentowała Portugalię, stała się jednym z haseł do
rozpoczęcia rewolucji goździków (obalono w niej reżim Antonia Salazara).
W polityczne symbole obfitują występy Izraela: a to wyciągnięcie flagi
Syrii (2000 rok), a to wykonanie utworu „Push The Button” („Wciśnij
guzik” – aluzja do programu nuklearnego Iranu), a to tegoroczny wspólny
występ Izraelki i Arabki (piosenka „There Must Be Another Way” – „Na
pewno jest inna droga”).
Czy tym razem przeważą strategiczne pakty, czy polityczne gesty? Ocenić
będzie trudniej, bo wprowadzono nowe zasady głosowania. Aby zmniejszyć
rolę bloków, oprócz widzów zwycięzcę wskazują sędziowie. Doktor Gatherer
wyliczył jednak, że wygra Armenia. A członkowie OGAE stawiają na Norwega
pochodzenia białoruskiego Aleksandra Rybaka. Twierdzą, że jest najlepszy.
Zobaczymy.
Joanna Woźniczko-Czeczott, Sylwia Piechowska Przekrój
|
|
INDEX
|