Polonia Winnipegu
 Numer 78

         11 czerwca 2009      Archiwa Home Kontakt

Wydawca


Bogdan Fiedur
Bogdan Fiedur
 

 

zapisz Się Na Naszą listę


Proszę kliknąć na ten link aby dotrzeć do formularza gdzie można zapisać się na listę dystrybucyjną i w przyszłości otrzymywać biuletyn bezpośrednio od nas.

Aby zapisać się szybko bez wypełniania formularza, proszę wysłać E-mail bez żadnego tekstu poprzez kliknięcie tego linku.

 

 

Przyłącz się

Jeśli masz jakieś informacje dotyczące polskich wydarzeń i chciałbyś albo chciałabyś podzielić się nimi z naszymi czytelnikami, to prześlij je do nas. Mile widziane są wywiady, felietony, zdjęcia i poezja. Proszę informować nas o wszystkich wydarzeniach polonijnych.

 

 

Promuj polonię

Każdy z nas może się przyczynić do promowania Polonii w Winnipegu w bardzo prosty sposób.  Mój apel jest aby dodać dwie linie do waszej stopki (signature) aby zacząć promować Polonijne wydarzenia w Winnipegu kiedykolwiek wysyłamy maila.

Tutaj są instrukcj
e jak dodać stopkę używając Outlook Express.

Kli
knij Tools-->Options --> Signatures

Zaznacz poprzez kliknięcie
Checkbox gdzie pisze

Add signature to all outgoing messages


W pole gdzie jest napisane Edit Signature proszę wpisać.

Polonijny link Winnipegu
http://www.polishwinnipeg.com

albo

Polish Link for Winnipeg
http://www.polishwinnipeg.com


Po tym kliknij Apply

I to wszystko. Od tej pory będziemy promować polskie wydarzanie w Winnipegu automatycznie kiedy wyślemy maila do kogoś. Wszystkie programy mailowe mają taką opcję tzw. signature i sposób jej dodania będzie bardzo podobny do tego co opisałem dla Outlook Express

Polonijny Biuletyn Informacyjny w Winnipegu

INDEX

FAKTY ZE ŚWIATA

Środa, 2009-06-10

Chiny chcą odkopać resztę terakotowej armii

Chiny planują dalszy ciąg wykopalisk w Xian w środkowych Chinach, gdzie ponad 30 lat temu odkryto słynną terakotową armię - pisze dziennik "China Daily".
Orszak terakotowego wojska to kilka tysięcy postaci żołnierzy, koni, wozów i rydwanów, strzegących grobowca cesarza Shi Huangdi z dynastii Qin, który w starożytności pierwszy zjednoczył walczące ze sobą chińskie królestwa (w 221 r. p.n.e.).
Archeolodzy mają nadzieję, że uda im się odsłonić kolejne figury. Będą przy tym starali się zachować ich polichromie, rzeźby były bowiem malowane. Niestety kolory zblakły niemal momentalnie pod wpływem powietrza z chwilą ich odsłonięcia. Jak powiedział dyrektor muzeum terakotowej armii Cao Wei, uratowanie barw żołnierzy to o wiele większe wyzwanie niż samo odsłonięcie postaci.
Prace rozpoczną się w sobotę na największym z trzech archeologicznych stanowisk, gdzie, jak się ocenia, straż przy zmarłym cesarzu pełni dalsze 5 tysięcy wojska z terakoty - podała administracja ds. dziedzictwa kultury na swojej stronie internetowej. Jak dotąd na światło dzienne wydobyto w Xianie około 2 tys. figur.
Nie wiadomo, jak długo potrwają prace archeologiczne, ale muzeum terakotowej armii, w trzech ogromnych pawilonach, utworzone w 1994 roku, cały czas będzie czynne. Ocenia się, że cała armia, stworzona do ochrony ogarniętego obsesją nieśmiertelności cesarza, liczy 8 tys. naturalnej wielkości łuczników, piechurów, jazdy, rydwanów, urzędników, akrobatów i 670 koni. Pojedyncza figura waży około 180 kg. Nie ma wśród nich dwóch jednakowych. Terakotowa armia określana bywa jako ósmy cud świata. Zespół wpisano na światową listę dziedzictwa kulturowego UNESCO w 1987 r.
PAP

Alarmujący raport nt. sytuacji milionów dzieci

Około 100 mln dzieci pracuje na świecie, w tym wiele w warunkach poważnie zagrażających ich bezpieczeństwu i zdrowiu - informuje Międzynarodowa Organizacja Pracy (MOP) ostrzegając, że liczba ta może wzrosnąć na skutek kryzysu.
W raporcie opublikowanym z okazji przypadającego 12 czerwca Światowego Dnia przeciwko Pracy Dzieci, MOP wiele miejsca poświęca sytuacji dziewczynek, które mają dużo gorszy dostęp do edukacji niż chłopcy.
W 2006 roku - to ostatni rok, za który MOP dysponuje danymi - około 53 mln dziewczynek wykonywało "niebezpieczne prace", z czego 20 mln miało mniej niż 12 lat.
Z badania przeprowadzonego w 16 państwach wynika, że większość dziewczynek (61% w wieku 5-14 lat) pracuje w rolnictwie. "Jest to jeden z trzech najbardziej niebezpiecznych sektorów pod względem zgonów, wypadków, chorób i schorzeń pochodzenia zawodowego" - napisano w raporcie.
W dokumencie podkreślono, że wiele dziewczynek pracuje bez wynagrodzenia w domu, w wyniku czego częściej niż chłopcy jest zmuszonych zrezygnować z nauki szkolnej. Na świecie procent dziewczynek w wieku 5-14 lat pracujących w domu jest o 15% wyższy niż chłopców.
MOP ostrzega, że obecny kryzys może pogorszyć sytuację dziewczynek, gdyż "kiedy rodziny coraz bardziej pogrążają się w ubóstwie i muszą wybierać między wysłaniem synów lub córek do szkoły, przegrywają te ostatnie".
Jak zaznaczono w raporcie, "z 16% ludności świata, która nie umie czytać i pisać, dwie trzecie stanowią kobiety".
Dziewczynki często są też "redukowane do towaru, który się kupuje, sprzedaje, przewozi i odsprzedaje w celu wykorzystywania do pracy, seksu lub innych przestępczych celów".
"Nie sposób ocenić rzeczywiste rozmiary tych praktyk, ale MOP szacuje, że co najmniej 1,8 mln dzieci na całym świecie jest wykorzystywanych seksualnie za pieniądze lub w pornografii, a dziewczynki stanowią zdecydowaną większość z nich" - czytamy w raporcie.
PAP

Obama chce zdobyć serca Muzułmanów

Amerykański prezydent zaapelował na uniwersytecie Kairskim o „nowy początek” w relacjach między Zachodem i islamem.
Długo zapowiadane przemówienie, które 4 czerwca przyciągnęło przed telewizory około 500 milionów muzułmanów, wielokrotnie było przerywane oklaskami.
Barack Hussein Obama na samym początku przypomniał o swoich związkach z islamem, gdy jako dziecko mieszkał w Indonezji. Przekonywał, że te doświadczenia pozwalają mu lepiej zrozumieć muzułmanów. Zaapelował również o szersze otwarcie sfery publicznej dla muzułmańskich kobiet.
Osią przemówienia była jednak polityka. Słowa o Iraku, Afganistanie i Iranie Obama przeplatał cytatami z Koranu. Zapewniał, że Amerykanie nie chcą zostać w Afganistanie oraz że zgodnie z planem do 2012 roku cały Irak zostanie zwrócony Irakijczykom. Najwięcej czasu poświęcił konfliktowi izraelskopalestyńskiemu. W przeciwieństwie do poprzednich prezydentów USA mówił o Palestynie, a nie o „przyszłym państwie palestyńskim”, co dzień później podkreślały egipskie gazety.
Jednocześnie zaapelował do wszystkich muzułmanów o uznanie prawa Izraela do istnienia i w stanowczych słowach potępił antysemityzm. Większość komentatorów, zarówno w krajach muzułmańskich, jak i na Zachodzie, jest przekonanych o przełomowym charakterze tego przemówienia. Wskazują oni na pozytywną moc przekazu, ale również na charyzmę i zdolności oratorskie amerykańskiego prezydenta. Prasa na Bliskim Wschodzie podkreśla, że za słowami o wolnej Palestynie stoi ostra reakcja Waszyngtonu na dalszą rozbudowę izraelskich osiedli na Zachodnim Brzegu Jordanu. Krytycy wypominają Obamie, że mówił o demokracji i prawach człowieka, będąc jednocześnie gościem Hosniego Mubaraka, prezydenta Egiptu oskarżanego o brutalne tłumienie opozycji.
– luc Przekrój   

Wtorek, 2009-06-09

40 krajów myśli, co zrobić z somalijskim piractwem

Na konieczność "globalnego rozwiązania" problemu piractwa morskiego zwrócił uwagę minister spraw zagranicznych Włoch Franco Frattini w Rzymie podczas spotkania międzynarodowej grupy kontaktowej w sprawie Somalii. W naradzie uczestniczą reprezentanci 40 krajów.
- Piractwo to przestępstwo o niedopuszczalnych rozmiarach, którego nie można zwalczać przy pomocy samych patroli - mówił Frattini.
Szef włoskiego MSZ wyraził jednocześnie opinię, że piractwo to "tylko czubek góry lodowej problemów Somalii". - Są one spuścizną po 18 latach wojny domowej - przypomniał.
- Przyczyny piractwa i jego głębokie korzenie tkwią w kryzysie politycznym i społeczno-gospodarczym, którego doświadcza ten kraj na lądzie, a nie na morzu - powiedział Frattini, otwierając dwudniową rzymską naradę, której przewodniczy razem z szefem dyplomacji Somalii Abdullahi Omaarem.
Minister Frattini mówił, że pokoju w Somalii potrzebuje cała społeczność międzynarodowa, ponieważ "piractwo, ale także nielegalna imigracja, handel żywym towarem i terroryzm stanowią zagrożenie dla wszystkich".
W trakcie narady Włochy zadeklarowały gotowość szkolenia policji i straży przybrzeżnej w Somalii, by formacje te były zdolne walczyć z plagą piractwa, skutecznie reagować i przeciwdziałać.
Międzynarodowe Biuro Morskie podało, że od początku tego roku piraci dokonali 114 prób ataków na statki, porwali 29 jednostek i wzięli 478 zakładników.
Sylwia Wysocka PAP

Genialna 2-latka ma iloraz inteligencji jak Bill Gates

2-letnia Brytyjka Karina Oakley ma IQ równe 160 - tyle samo, ile znani w świecie geniusze Bill Gates i Stephen Hawking - podaje "Daily Mail".
Testy na inteligencję wykazały, że Karina jest najmądrzejszym dzieckiem w Wielkiej Brytanii. Jej inteligencja jest równa IQ znanego fizyka, autora "Krótkiej historii czasu" - 67-letniego Stephena Hawkinga oraz twórcy Microsoftu, 53-letniego miliardera Billa Gatesa.
Chociaż dwulatka może pochwalić się poziomem inteligencji dużo wyższym od przeciętnego dorosłego, ma zainteresowania jak zwyczajna dziewczynka w jej wieku. Lubi się przebierać, malować, bawić zabawkami i grać w różne gry.
Według psychologów, dziewczynka ma jednak psychikę dziecka w wieku 4-5 lat. Specjalne testy wykazały, że ma wyjątkową pamięć oraz zdolności werbalne, a także ogromną wyobraźnię.
Matka Kariny, Charlotte Fraser mówi, że od momentu urodzenia dziewczynki, przebywała z nią cały czas w domu. Przez ten czas dużo do niej mówiła, zawsze starała się odpowiadać na pytania dziecka. Karina zawsze była ciekawa, dużo pytała i miała wiele obserwacji dotyczących otaczającego świata - mówi Charlotte.
Przeciętna inteligencja dorosłego człowieka mieści się w przedziale 90-109. Osoby z IQ powyżej 140 uważane są już za wyjątkowo uzdolnione.
wp.pl

Juszczenko: Ukraina była o krok od puczu

Ukraina była o krok od puczu - oświadczył prezydent Wiktor Juszczenko, komentując krach rozmów o zmianach konstytucyjnych, do których dążyła premier Julia Tymoszenko i przywódca opozycji Wiktor Janukowycz.
- W ciągu ostatnich dwóch tygodni mieliśmy do czynienia z ukraińską wersją puczu moskiewskiego - oświadczył, nawiązując do nieudanej próby przejęcia władzy w b. ZSRR w 1991 r. przez "twardogłowych" komunistów. Na konferencji prasowej z okazji Dnia Dziennikarza prezydent zwrócił uwagę, że do spisku Tymoszenko z Janukowyczem nie doszło właśnie dzięki staraniom dziennikarzy.
O rozmowach koalicyjnych Bloku Tymoszenko z Partią Regionów Ukrainy Janukowycza media ukraińskie poinformowały ponad tydzień temu. Jako pierwsza uczyniła to niezależna i opiniotwórcza gazeta internetowa "Ukrainska Prawda".
Juszczenko oznajmił w odpowiedzi, że obie strony dążą do zmian w konstytucji, których ostatecznym celem jest w rzeczywistości podział władzy między Tymoszenko i Janukowyczem. Według prezydenta ustalili oni, że Tymoszenko przez najbliższe 10 lat zachowa stanowisko premiera, a Janukowycz zostanie wybrany w parlamencie na prezydenta. Mieli też zaproponować przedłużenie kadencji obecnego parlamentu.
Założenia projektowanego sojuszu zostały umieszczone w projekcie nowej ukraińskiej konstytucji, którą opublikował poczytny tygodnik "Dzerkało Tyżnia". Wywołało to szeroką dyskusję społeczną i protesty elit politycznych; prawdopodobnie wskutek nich w minioną niedzielę Janukowycz ogłosił, że wycofał się z rozmów z Tymoszenko. - Prezydent Ukrainy powinien być wybierany wyłącznie przez naród - oświadczył, dodając, że wyłanianie prezydenta przez parlament byłby dla ukraińskiej demokracji "krokiem wstecz".
Tego samego dnia, w ubiegłą niedzielę, z orędziem do narodu wystąpiła premier Tymoszenko. Zaprzeczyła, że omawiała z Janukowyczem pomysł wybierania prezydenta w parlamencie i oświadczyła, że celem ich negocjacji było utworzenie koalicji, która miała efektywniej walczyć z obecnym na Ukrainie kryzysem.
Kolejnej wypowiedzi na ten temat Tymoszenko udzieliła we wtorek, w czasie konferencji prasowej Juszczenki. - Żałuję, że jeszcze przed wniesieniem projektu zmian konstytucyjnych do parlamentu rozpoczęła się taka zmasowana, ogólna histeria, która zniszczyła naszą pracę i która mogła dać państwu normalną konstytucję jeszcze przed wyborami prezydenckimi - oświadczyła.
Do wyborów prezydenckich na Ukrainie powinno dojść w styczniu przyszłego roku. Wtedy właśnie kończy się pięcioletnia kadencja Wiktora Juszczenki.
Jarosław Junko PAP

Skradziono szkicownik Picassa wart 47 mln zł

Szkicownik Pabla Picassa został skradziony z muzeum w Paryżu. Notes zawierał 33 szkice autorstwa Picassa - informuje serwis Sky News.
Kolekcja rysunków legendarnego malarza z Hiszpanii jest warta 47 mln zł (9 mln funtów).
Szkicownik został skradziony z Picasso Museum w centrum Paryża. Pracownicy muzeum zorientowali się, że brakuje zbioru rysunków zaraz po otwarciu placówki.
Policja prowadzi w tej sprawie intensywne śledztwo. Na razie nie wytypowano podejrzanych, ale zabezpieczono kilka śladów, które mogą doprowadzić do wykrycia sprawcy.
Picasso Museum, mieszczące się w XVII-wiecznym hotelu w centrum Paryża, ma zostać zamknięte latem tego roku na co najmniej dwa lata prac restauratorskich i duży remont, który ma kosztować 20 mln euro.
Jest to kolejna kradzież prac Picassa w Paryżu. W 2007 r. skradziono z domu jego wnuczki, Diany Widmaier-Picasso, dwa obrazy wartości 50 mln euro. Policja odzyskała je pół roku później.
W styczniu 2004 r. z Muzeum Pompidou skradziono natomiast martwą naturę autorstwa Picassa, którą znaleziono trzy miesiące później.
wp.pl  

Poniedziałek, 2009-06-08

Nie żyje prezydent Gabonu

Prezydent Gabonu Omar Bongo Ondimba zmarł w szpitalu w Barcelonie, gdzie przebywał z powodu ciężkiej choroby - potwierdzono w poniedziałek po południu w klinice Quiron. Odczytano im wiadomość od premiera Gabonu Jeana Eyeghe Ndonga.
Bongo zmarł z powodu zatrzymania akcji serca. Zgon nastąpił około południa, w kilka godzin po informacjach z urzędu prezydenta, że Bongo żyje i ma się dobrze.
Tygodnik "Le Point" w niedzielę informował na swej stronie internetowej, powołując się na nieokreślone bliżej źródło z otoczenia prezydenta Gabonu, że Bongo zmarł na raka w wieku 73 lat. Informację tę powtórzyły inne francuskie media.
Omar Bongo Ondimba doszedł do władzy w 1967 roku.
PAP

Polacy okupują szkołę w Atenach

W Atenach rozpoczęła się okupacja polskiego liceum, o zamknięciu którego zdecydowało Ministerstwo Edukacji Narodowej w Warszawie.
Decyzja o zamknięciu polskiego liceum została ogłoszona na początku czerwca i, jak podkreślają protestujący, oznacza poważne trudności dla polskich uczniów, pozbawionych możliwości dalszej nauki. Wieczorem do okupujących mają dołączyć następne osoby.
Przedstawiciele Polonii ze stolicy Grecji powiedzieli, że zapowiadają serię akcji protestacyjnych przeciwko decyzji o zamknięciu szkoły. Chcą między innymi przyjechać do Warszawy, by manifestować przed siedzibą ministerstwa.
Napisali również list w tej sprawie do prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
O problemie braku funduszy na prowadzenie szkół przy ambasadach mówił już w piątek na konferencji prasowej w Warszawie wiceminister edukacji Krzysztof Stanowski. Według niego, w związku z deprecjacją złotego, MEN stanęło wobec sytuacji, że pieniądze na prowadzenie wszystkich szkół przy ambasadach mogą skończyć się już w połowie sierpnia.
- Jeżeli nie uda się uzyskać dodatkowych środków z Ministerstwa Finansów, to chcemy zaproponować starszym uczniom - licealistom naukę w trybie korespondencyjnym - dodał. Zauważył, że w większości szkół przy ambasadach już teraz licealiści uczą się korespondencyjnie. Wiceminister zapewnił, że liceum w Atenach nie zostanie zlikwidowane, nadal będzie prowadzony nabór uczniów do I klasy, zmieni się tylko tryb nauczania w szkole - na korespondencyjny. - Decyzja ta jest podyktowana troską o poziom nauki i możliwość dalszego kształcenia uczniów - zaznaczył Stanowski.
- Ważną przesłanką do podjęcia tej decyzji jest bardzo niski poziom egzaminu maturalnego w ubiegłym roku - dodał wiceminister. - Nauka wszystkich absolwentów gimnazjów będzie odbywała się na tych samych zasadach, a nie na różnych dla wybranych grup, jak było w latach poprzednich - zauważył.
Stanowski poinformował także, że od nowego roku szkolnego w zespole szkół w Atenach zwiększona będzie liczba godzin języka greckiego.
Szkół i punktów konsultacyjnych przy ambasadach polskich jest 76, uczy się w nich blisko 12 tys. uczniów; około tysiąca z nich to licealiści. Według danych MEN, w zespole szkół w Atenach kształci się 1508 uczniów, z czego 88 to licealiści.
PAP

Zobacz ile będą zarabiać nasi eurodeputowani


Od lipca, czyli od inauguracyjnej sesji Parlamentu Europejskiego, obowiązywać będzie nowy statut europosła, na podstawie którego eurodeputowani z 27 krajów UE będą otrzymywać jednakowe wynagrodzenie w wysokości 7665,31 euro.
Obecnie eurodeputowani otrzymują wynagrodzenie z budżetów krajów, w których są wybierani, w tej samej wysokości co ich koledzy z parlamentów krajowych. To powodowało ogromne różnice w zarobkach np. między europosłami z Węgier i Włoch, którzy teoretycznie wykonują w Brukseli i Strasburgu taką samą pracę.
Gdy już eurodeputowani zasiądą w lipcu w ławach poselskich, będą mieli prawo do wynagrodzenia na nowych, jednolitych zasadach. Zamiast takiej samej pensji jak poseł krajowy, wszyscy będą dostawać po 7665,31 euro brutto miesięcznie (ponad 5,9 tysiąca euro na rękę) z budżetu UE. Każdy poseł będzie mógł zdecydować, czy woli płacić podatki do budżetu UE, czy do budżetu krajowego, ale wówczas będą one zapewne znacznie większe.
Podstawą do obliczenia pensji eurodeputowanego jest pensja sędziego Trybunału Sprawiedliwości UE. Eurodeputowany zarabia 38,5% jego zarobków.
Od zasady jednolitej pensji mogą być wyjątki. Na wniosek posła i pod warunkiem, że zasiadał on w PE wcześniej, przed 2009 rokiem, będzie on mógł otrzymywać wynagrodzenie na starych narodowych zasadach (co może się opłacać tylko Włochom, którzy dotychczas zarabiali około 12 tys. euro). Ponadto każdy kraj UE może zdecydować, że chce sam płacić z własnego budżetu pensje swym europosłom na starych zasadach, nie dłużej jednak niż przez dwie najbliższe kadencje PE.
Ponadto nowy statut przewiduje, że każdy eurodeputowany otrzyma z budżetu UE emeryturę. Jej wysokość wyniesie 3,5% pensji za każdy rok spędzony w PE, ale nie więcej niż 70% pensji.
Oprócz pensji każdy deputowany otrzymuje dietę w wysokości 298 euro za każdy dzień posiedzenia plenarnego lub komisji PE czy frakcji partyjnej (ok. 4,2 tys euro miesięcznie). PE wypłaca dietę pod warunkiem złożenia przez posła podpisu na oficjalnej liście obecności.
Ponadto europosłom przysługuje miesięcznie do 17,5 tys. euro na biura poselskie, w tym na wynagrodzenie swoich asystentów (w tym ubezpieczenia i podatki) i zlecone ekspertyzy (maks. jedna czwarta tej sumy) oraz 4 tys. euro na działalność biur krajowych.
Wraz z nowym statutem zmianie ulegną też zasady rozliczania kosztów podróży. Zwrot kosztów przelotów do Brukseli czy Strasburga na sesje, czy posiedzenia komisji będzie rozliczany na podstawie biletów (w tym także w klasie business). Czyli nie - jak obecnie - na podstawie zwykłych deklaracji, co powodowało wiele nadużyć. Europejska prasa wielokrotnie rozpisywała się o europosłach dostających zwrot ceny biletu lotniczego, tymczasem przyjeżdżali oni do Strasburga w trójkę jednym samochodem. Ponadto, według nowego statutu, każdy poseł będzie mógł rozliczyć rocznie 24 dni podróży w swym własnym kraju oraz do 4 tys. euro kosztów służbowych podróży zagranicznych.
Obecność podczas debat plenarnych i na posiedzeniach komisji nie jest obowiązkowa. Jednakże poseł, który opuści ponad połowę sesji plenarnych zostaje pozbawiony części świadczeń.
Inga CzernyPAP   

Niedziela, 2009-06-07

Polacy na Litwie będą mieli swojego eurodeputowanego

Wybory do Parlamentu Europejskiego (PE) na Litwie wygrali konserwatyści. Akcja Wyborcza Polaków na Litwie (AWPL) wprowadzi do europarlamentu jednego deputowanego.
Po obliczeniu 70% głosów, partia konserwatywna Związek Ojczyzny-Litewscy Chrześcijańscy Demokraci uzyskała ponad 25% głosów, co daje jej cztery mandaty.
Na drugim miejscu jest Litewska Partia Socjaldemokratyczna, uzyskała ona ponad 19%, a więc trzy mandaty.
Partia Porządek i Sprawiedliwość zdobyła poparcie ponad 12% i dwa mandaty.
Po jednym mandacie uzyskały Partia Pracy, Ruch Liberałów i Akcja Wyborcza Polaków na Litwie.
AWPL uzyskało poparcie ponad 8% i będzie miała po raz pierwszy swego przedstawiciela w Parlamencie Europejskim.
Jak zaznaczył w rozmowie z PAP szef AWPL Waldemar Tomaszewski, eurodeputowany Akcji Wyborczej Polaków na Litwie skoncentruje się przede wszystkim na trzech sprawach: kwestiach energetycznych, prawach człowieka, m.in. mniejszości narodowych, a także kwestii ideologicznej - propagowania chrześcijańskich wartości.
O 12 miejsc przypadających Litwie w PE walczyło 15 partii.
Aleksandra Akińczo PAP

Castro śmieje się z afery szpiegowskiej w USA


Były przywódca Kuby Fidel Castro określił aresztowanie emerytowanego pracownika amerykańskiego Departamentu Stanu oraz jego żony pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Kuby jako "śmieszne" i wyraził pogląd, że było to posunięcie motywowane względami politycznymi.
W oświadczeniu odczytanym przez prezentera w kubańskiej telewizji, Castro zauważył, że 72-letni Walter Kendall Myers oraz jego 71-letnia żona Gwendolyn zostali zatrzymani po upływie zaledwie 24 godzin od przywrócenia Kubie przez Organizację Państw Amerykańskich (OPA) pełnych praw członkowskich.
Rząd USA ostatecznie poparł uchwałę OPA, ale początkowo domagał się aby "odwieszenie" członkostwa było poprzedzone dalszą demokratyzacją na Kubie.
Castro określił głosowanie w OPA jako "klęskę amerykańskiej dyplomacji" i dodał, że sprawa małżeństwa Myersów jest "komiksem politycznym".
Reuters zauważa, że 82-letni były przywódca Kuby nie ustosunkował się do kwestii zasadności zarzutów wysuniętych przeciwko Myersowi i jego żonie, którzy mieli prowadzić działalność szpiegowską na rzecz Hawany przez prawie 30 lat.
Według Departamentu Sprawiedliwości, małżeństwo Myersów nie działało z pobudek finansowych lecz motywowane było chęcią pomocy kubańskim władzom, z których ideologią się identyfikowało.
Ocenia się, że sprawa Myersów może skomplikować podejmowane ostatnio przez USA próby złagodzenia stosunków z Kubą.
PAP

Korea Płn. może znów trafić na "czarną listę" USA

USA zastanawiają się nad ponownym wpisaniem Korei Płn. na listę państw wspierających terroryzm, w odpowiedzi na przeprowadzenie przez nią w ubiegłym miesiącu próby nuklearnej - oświadczyła sekretarz stanu USA Hillary Clinton.
- Zamierzamy się temu przyjrzeć. Jest na to odpowiednia procedura. Oczywiście chcielibyśmy zobaczyć świeże dowody na popieranie przez nich międzynarodowego terroryzmu - powiedziała Clinton w wywiadzie dla telewizji ABC.
Zapytana, czy posiada odpowiednie dowody sekretarz stanu USA odparła: - Dopiero zaczynamy się temu przyglądać.
Stany Zjednoczone usunęły Koreę Płn. z listy państw wspierających terroryzm w październiku 2008 roku w nadziei na wznowienie negocjacji sześciostronnych dotyczących rozbrojenie nuklearnego. Korea Płn. zgodziła się wtedy na inspekcje w swoich instalacjach jądrowych.
Skreślenie z listy oznaczało dla niej lepszy dostęp do międzynarodowego finansowania i zniesienie niektórych sankcji handlowych.
Po ostatnich wydarzeniach Clinton spodziewa się wprowadzenia przez Radę Bezpieczeństwa ONZ znaczących sankcji przeciwko Korei Płn., które tym razem zyskają poparcie Rosji i Chin sprzeciwiających się im wcześniej. Jej zdaniem USA powinny postarać się odciąć napływ pieniędzy do Korei Płn.
- Jeśli teraz nie podejmiemy znaczących i efektywnych działań przeciwko Korei Płn. doprowadzimy do nowego wyścigu zbrojeń w Azji. Nie wydaje mi się, aby ktokolwiek tego chciał - ostrzegła Clinton.
PAP   

Sobota, 2009-06-06

Weteran I wojny światowej świętował 113. urodziny

Najstarszy Anglik, jeden z dwóch żyjących jeszcze brytyjskich weteranów I wojny światowej, Henry Allingham skończył właśnie 113 lat.
Tort urodzinowy dostarczyli mu żołnierze Royal Marines (piechoty morskiej), a nad jego domem przeleciał śmigłowiec marynarki wojennej.
Allingham, który urodziny obchodził w gronie rodzinnym, był wyraźnie poruszony. Powiedział, że "nigdy nie spodziewał się takiego zaszczytu".
Do wojska Allingham wstąpił w 1915 roku. Rok później wziął udział w bitwie jutlandzkiej - największej batalii morskiej I wojny światowej.
W marcu br. Allinghamowi przyznano francuską Legię Honorową.
Drugi z żyjących weteranów I wojny światowej w Wielkiej Brytanii - Harry Patch - ma obecnie 110 lat.
PAP

Nowe fakty w sprawie zaginionego airbusa

Automatyczne sygnały wysłane w ostatnich minutach lotu przez zaginionego nad Atlantykiem airbusa linii Air France wskazują, że jego autopilot był wyłączony - poinformował szef francuskiej instytucji prowadzącej dochodzenie Paul-Louis Arslanian.
Arslanian powiedział, że nie wiadomo czy autopilot został wyłączony przez pilotów, czy przestał działać ponieważ otrzymał sprzeczne dane dotyczące prędkości lotu.
Producent samolotu firma Airbus twierdzi, że dochodzenie w sprawie katastrofy wykazało, iż przyrządy pokładowe podawały sprzeczne informacje, kiedy samolot wleciał w strefę silnej burzy.
Agencja prowadząca dochodzenie poinformowała, że Air France nie wymieniły w samolocie przyrządów do pomiaru prędkości, pomimo zaleceń producenta.
Arslanian powiedział, że obecnie analizowane są 24 wiadomości wysłane automatycznie przez samolot w ciągu ostatnich minut lotu.
Dodał, że w poszukiwaniu szczątków samolotu nadal przeczesywana jest strefa o powierzchni kilkuset kilometrów kwadratowych. Obecnie kluczowe jest odnalezienie tzw. czarnych skrzynek zawierających informacje dotyczące lotu i nagrania z kabiny pilotów.
Osoby prowadzące poszukiwania próbują określić położenie szczątków na podstawie wysokości i prędkości samolotu w momencie otrzymania ostatniej automatycznej wiadomości. Szczątki samolotu mogły być jednak rozrzucone przez prądy morskie.
Władze francuskie wysłały w rejon katastrofy atomową łódź podwodną wyposażoną w sonary, która ma się tam zjawić w przyszłym tygodniu. Do poszukiwań użyte zostaną również urządzenia akustyczne dostarczone przez Stany Zjednoczone.
W kierunku miejsca katastrofy płynie francuski statek poszukiwawczy, na którego pokładzie znajduje się łódź podwodna "Nautile" oraz bezzałogowa łódź "Victor 6000"; obie mogą zejść na głębokość 6 tys. metrów.
Airbus A330 lecący z Rio de Janeiro do Paryża w nocy z niedzieli na poniedziałek zniknął z radarów po czterech godzinach od startu. Na jego pokładzie znajdowało się 228 osób.
PAP

Targi o VAT - Amerykanie nie chcą go w Polsce płacić

Na przełomie lipca i sierpnia strona polska chce zakończyć rozmowy o umieszczeniu w naszym kraju baterii Patriot - dowiedziała się "Gazeta Wyborcza". Dziennik powołuje się na zachodnie źródła dyplomatyczne. W całej sprawie jest zgrzyt, bo Amerykanie chcą być zwolnieni w Polsce z podatku VAT.
Rozmowy muszą się zakończyć porozumieniem o statusie amerykańskich wojsk w Polsce. Porozumienie jest niezbędne, bo już wiadomo, że Patrioty będą obsługiwane tylko przez żołnierzy amerykańskich. Wraz z Patriotami w Polsce będzie stacjonować około 120 żołnierzy z USA.
Ale w całej sprawie jest punkt sporny - informuje "Gazeta Wyborcza". Chodzi o... stawkę VAT za kupowane w Polsce przez Amerykanów towary i usługi. Amerykanie chcą być zwolnieni z płacenia podatku, strona polska chciałaby, aby Amerykanie byli traktowani tak, jak Polscy.
Gazeta Wyborcza

Piątek, 2009-06-05

Prawica krytykuje przemówienia Obamy do muzułmanów

Prawicowi komentatorzy w USA krytykują prezydenta Baracka Obamę za jego przemówienie do świata muzułmańskiego w Kairze oraz wypowiedzi na temat stosunków z islamem podczas wystąpienia w Niemczech.
- Obama przemawiał do krajów, które są nam bliskie, do reżimów takich jak Iran i Syria, które nie są nam przyjazne, do radykałów- dżihadystów oraz do środowisk demokratycznych. Musiał znaleźć odpowiednie przesłanie skierowane do nich wszystkich. Dżihadyści powiedzą teraz: prezydent USA przyznał, że Ameryka popełniała błąd za błędem i przez ostatnie 9 lat nie miała racji. A więc to my mamy rację i będziemy nadal iść tę samą drogą, aż uzyskamy więcej ustępstw. - powiedział ekspert ds. islamu Walid Phares.
Jak dodał - Mógł poza tym wspomnieć kto odpowiada za religijne prześladowania w Sudanie, ale tego nie zrobił. Nie powiedzenie arabskiej opinii publicznej wprost kim są dżihadyści, kto jest ich ofiarą - kobiety, mniejszości i inni - zachęci islamistów, by kontynuować swoją działalność. -
Jak twierdzi jeden z amerykańskich konserwatywnych dzienników, Obama w przemówieniu do muzułmanów w istocie powtórzył to, co mówił jego poprzednik George W. Bush. Tyle, że jego osobowość i biografia pierwszego czarnego prezydenta USA, w dodatku z muzułmańskimi przodkami, przydaje mu większej wiarygodności w oczach świata arabskiego.
PAP

"Wall Street Journal": polskie wybory miały efekt domina

"Wall Street Journal" przypomniał 20. rocznicę wyborów do sejmu i senatu w Polsce 4 czerwca 1989 r. jako wydarzenie dowodzące siły ludzkiego pragnienia wolności.
W artykule redakcyjnym nowojorski dziennik zwraca uwagę, że tego samego dnia, gdy czołgi masakrowały chińskich studentów na placu Tiananmen, w Europie rządzonej przez ZSRR nastąpił "rozkwit wolności".
"Wall Street Journal" opisuje, jak doszło do wyborów 4 czerwca, wyjaśnia, że nie były one w pełni wolne, co komuniści traktowali jako gwarancję, że utrzymają się u władzy i przypomina ich wynik: zdobycie przez Solidarność maksimum możliwych do uzyskania mandatów w Sejmie i 99 na 100 miejsc w Senacie.
Dziennik podkreśla wreszcie, że polskie wybory miały efekt domina. "Spontaniczne i podobnie pokojowe rewolucje obaliły komunizm w innych państwach komunistycznych do końca 1989 r." - czytamy w komentarzu. Edytorial zilustrowano reprodukcją słynnego plakatu wyborczego "W samo południe, 4 czerwca 1989", na którym Gary Cooper, szeryf z filmu "High Noon" (W samo południe), ma zamiast gwiazdy na kamizelce znaczek Solidarności, a w ręku kartkę do głosowania.
"Historia upadku komunizmu, która zaczęła się tego samego dnia, kiedy studenci na Tiananmen byli miażdżeni przez czołgi, jest aktualnym przypomnieniem głęboko zakorzenionego ludzkiego pragnienia wolności. A także antidotum na fatalizm, który głosi, że Rosjanie, Irańczycy, Chińczycy lub Egipcjanie są w jakiś sposób skazani na to, by żyć pod dyktaturą" - konkluduje dziennik.
Tomasz Zalewski PAP

Czwartek, 2009-06-04

Burmistrz Berlina podziękował Polsce za 4 czerwca

Możemy być wdzięczni Polakom, że 20 lat temu mieli odwagę wybrać demokratyczną drogę i przyczynić się do tego, by w Europie zapanowała wolność - powiedział burmistrz Berlina Klaus Wowereit na uroczystości z okazji 20. rocznicy pierwszych wolnych wyborów w Polsce.
Podkreślił on, że mieszkańcy Polski, popierając w wyborach 4 czerwca 1989 r. Solidarność, udowodnili, że pod silną presją narodu komunistyczny reżim musi się poddać.
- To także naród, nie politycy, doprowadzili w listopadzie 1989 r. do zburzenia muru berlińskiego - powiedział Wowereit.
Zaapelował też o udział w wyborach do Parlamentu Europejskiego, które i w Polsce i w Niemczech odbędą się w najbliższą niedzielę. - 20 lat temu walczyliście o to, by móc głosować w wolnych wyborach, więc korzystajcie z tego prawa - powiedział.
Jak przekonywał ambasador RP w Niemczech Marek Prawda, pokojowa rewolucja 1989 r. jest "wspólną opowieścią" wszystkich krajów dawnego bloku wschodniego - zarówno Berlina, jak i Warszawy, Gdańska, Pragi czy Budapesztu. - Nasze losy są częścią europejskiej pamięci historycznej - powiedział.
Rocznicowe przyjęcie, wydane przez ambasadę polską w Berlinie, odbyło się w jednym z klubów w mieście. Uświetnił je popularny w Polsce aktor i artysta kabaretowy Steffen Moeller. W trakcie uroczystości prezentowano materiały oraz inscenizacje filmowe na temat wydarzeń 1989 r. w Polsce i innych krajach dawnego bloku komunistycznego.
W stolicy Niemiec główne obchody 20. rocznicy zburzenia muru berlińskiego oraz upadku komunizmu w d. NRD odbędą się w 9 listopada.
Anna Widzyk PAP

Największy laser na świecie

Naukowcy mają nadzieję, że ten laser zmieni sposób w jaki świat będzie produkował energię. National Ignition Facility, ośrodek znajdujący się w San Francisco w Kalifornii, połączy energię swoich 192 laserów, aby wytworzyć taką temperaturę i ciśnienie jakie panują na słońcu.
REUTERS

65 lat temu alianci wylądowali w Normandii

65 lat temu, rankiem 6 czerwca 1944 roku, na kilkudziesięciokilometrowym odcinku normandzkiego wybrzeża - od ujścia rzeki Orne do półwyspu Contentin - rozpoczęła się największa w dziejach operacja desantowa, otwierająca drugi front w zachodniej Europie.
Wspierane przez 1200 okrętów wojennych i 7,5 tys. samolotów 150 tysięcy żołnierzy pierwszego rzutu skierowało się na ponad 3,5 tys. okrętów i barek desantowych ku pięciu sektorom wybrzeża o kryptonimach - od wschodu ku zachodowi - "Sword", "Juno", "Gold", "Omaha" i "Utah". Na trzech pierwszych działała 2. Armia Brytyjska (obejmująca także wojska z dominiów, przede wszystkim Kanady) gen. Milesa Dempseya, dwa pozostałe atakowała 1. Armia USA gen. Omara Bradleya. Łącznie siły te tworzyły 21. Grupę Armii, którą na niemieckich tyłach wsparł desant trzech dywizji powietrznodesantowych - dwóch amerykańskich i jednej brytyjskiej.
Naczelnym dowódcą alianckich sił inwazyjnych był amerykański generał Dwight Eisenhower, wspomagającą je flotą wojenną dowodził brytyjski admirał Bertram Ramsay. Lądowanie w Normandii znane jest powszechnie jako "Operacja Overlord", ale faktycznie kryptonim ten oznaczał plan całej wstępnej fazy działań na kontynencie. Sam desant morski nosił kryptonim "Neptune".
Siły niemieckie w Normandii były zbyt słabe, by skutecznie przeciwstawić się inwazji, ale lokalna obrona poszczególnych plaż zdołała zadać aliantom poważne straty. Pierwszego dnia wyniosły one ponad dziesięć tysięcy ludzi, z których 4,5 tys. poległo. Jednak zanim zakończył się "najdłuższy dzień" 6 czerwca, na ziemi francuskiej było już ponad 100 tysięcy alianckich żołnierzy.
Najistotniejsze dla powodzenia operacji okazało się panowanie sprzymierzonych w powietrzu. Wyniszczona wcześniejszymi walkami z aliantami Luftwaffe była nad normandzkimi plażami praktycznie niewidoczna.
Polskie jednostki lądowe nie brały udziału w samym desancie 6 czerwca, wspierały go natomiast polskie lotnictwo i marynarka. W osłonie powietrznej uczestniczyły dwa polskie skrzydła myśliwskie (łącznie pięć dywizjonów), a krążownik "Dragon" i niszczyciel "Ślązak" bezpośrednio interweniowały swą artylerią w walki na lądzie. 8 czerwca wieczorem "Dragon" udaremnił kontratak oddziałów niemieckiej 21. Dywizji Pancernej, niszcząc 6 jej czołgów.
W armadzie transportowej, przewożącej wojska i sprzęt na plaże Normandii, znalazło się osiem statków Polskiej Marynarki Handlowej - "Kmicic", "Kordecki", "Chorzów", "Narew", "Wilno", "Katowice", "Kraków" i "Poznań".
Do 12 czerwca siły z poszczególnych pięciu plaż zdołały utworzyć wspólny przyczółek 100 kilometrów szerokości i 30 kilometrów głębokości, obsadzony przez 330 tysięcy żołnierzy z 54 tysiącami pojazdów. Niemieckie dowództwo nie podjęło kontrofensywy na większą skalę, krępowane przekonaniem Hitlera, że desant w Normandii to jedynie wybieg taktyczny, mający odwrócić uwagę od przyszłego głównego lądowania w rejonie Calais. Dlatego większość spośród 58 stacjonujących we Francji niemieckich dywizji skoncentrowano na północny wschód od Paryża.
31 lipca, gdy alianci mieli już do dyspozycji we Francji około miliona żołnierzy, przeszli od walk pozycyjnych do wojny manewrowej - absolutnie zgubnej dla Niemców, pozbawionych większych zapasów paliwa i ustawicznie atakowanych z powietrza. Ich odwrót z Normandii zakończył się w "kotle Falaise", z jedyną drogą ewakuacyjną, blokowaną przez polską 1. Dywizję Pancerną gen. Stanisława Maczka. Przed ostatecznym zamknięciem kotła 19 sierpnia wyrwało się z niego pieszo około 50 tysięcy żołnierzy, w dalszych walkach 10 tysięcy poległo, a 45 tysięcy wzięto do niewoli. Niemieckie straty materiałowe w tej największej bitwie frontu zachodniego (nazywanej niekiedy, raczej z przesadą, "normandzkim Stalingradem") wyniosły ponad 400 czołgów, 7 tysięcy innych pojazdów i blisko tysiąc dział.
Klęska pod Falaise obróciła wniwecz niemieckie plany utrzymania Francji. Przekroczenie Sekwany 19 sierpnia ostatecznie zakończyło operację "Overlord". W sześć dni później alianci faktycznie bez walki weszli do Paryża, a do końca września wyzwolili cały kraj - nie licząc kilku ufortyfikowanych portów na wybrzeżu atlantyckim i brytyjskich Wysp Normandzkich, utrzymywanych przez Niemców aż do kapitulacji III Rzeszy.
PAP

Francja odznaczy orderami amerykańskich weteranów

65 lat po swojej pierwszej wizycie w Normandii podczas inwazji D-Day, John "Harry" Kellers odbędzie drugą podróż do Francji. Tym razem jako bohater.
REUTERS

INDEX


Copyright © Polonijny Link Winnipegu
Kopiowanie w całości jest dozwolone bez zgody redakcji pod warunkiem nie dokonywania zmian w dokumencie.

23-845 Dakota Street, Suite 332
Winnipeg, Manitoba
R2M 5M3
Canada
Phone: (204)254-7228
Toll Free US and Canada: 1-866-254-7228