zapisz
Się Na Naszą listę |
Proszę
kliknąć na ten link aby dotrzeć do formularza gdzie można zapisać się
na listę dystrybucyjną i w przyszłości otrzymywać biuletyn bezpośrednio od nas.
Aby zapisać się szybko bez wypełniania formularza, proszę wysłać
E-mail bez
żadnego tekstu poprzez kliknięcie tego
linku.
| |
Przyłącz się |
Jeśli masz jakieś informacje
dotyczące polskich wydarzeń i chciałbyś albo chciałabyś podzielić się nimi z
naszymi czytelnikami, to prześlij je do
nas. Mile
widziane są wywiady, felietony, zdjęcia i poezja. Proszę informować
nas o wszystkich
wydarzeniach polonijnych. | |
Promuj polonię |
Każdy z nas może się przyczynić do promowania Polonii w
Winnipegu w bardzo prosty sposób. Mój apel jest aby dodać dwie
linie do waszej stopki (signature) aby zacząć promować Polonijne
wydarzenia w Winnipegu kiedykolwiek wysyłamy maila.
Tutaj są instrukcje jak dodać stopkę używając Outlook Express.
Kliknij Tools-->Options -->
Signatures
Zaznacz poprzez kliknięcie Checkbox
gdzie pisze
Add signature to all outgoing messages
W pole gdzie jest napisane Edit Signature proszę wpisać.
albo
Po tym kliknij Apply
I to wszystko. Od tej pory będziemy promować polskie wydarzanie w
Winnipegu automatycznie kiedy wyślemy maila do kogoś. Wszystkie programy
mailowe mają taką opcję tzw. signature i sposób jej dodania
będzie bardzo podobny do tego co opisałem dla Outlook Express | |
|
Polonijny
Biuletyn Informacyjny w Winnipegu |
INDEX
FAKTY ZE ŚWIATA
|
Środa, 2009-07-01
Testament Jacksona w
sądzie, pogrzeb w niedzielę
W Los Angeles ujawniono treść testamentu Michaela Jacksona. Zmarły
piosenkarz chciał, aby opiekę nad jego dziećmi powierzono ich babci
Katherine, a w wypadku jej śmierci lub ciężkiej choroby piosenkarce
Dianie Ross z którą się przyjaźnił. Zarządzanie majątkiem Jackson
powierzył swoim współpracownikom. Tymczasem trwają przygotowania do
pogrzebu, który ma się odbyć w niedzielę.
Testament Michaela Jacksona złożył w sądzie w Los Angeles doradca i
prawnik piosenkarza John Branca. Dokument liczy 5 stron maszynopisu, a
pochodzi z 2002 roku.
Zmarły w ubiegłym tygodniu artysta napisał, że jego majątek powinien
zostać przekazany na "Fundusz Powierniczy Rodziny Michaela Jacksona".
Majątek składał się przede wszystkim z praw autorskich do utworów
Jacksona oraz innych wykonawców, w tym grupy The Beatles i Boba Dylana.
Jego wartość oszacowano na 500 milionów dolarów. Zarządzanie funduszem
powierniczym Jackson powierza Johnowi Branca oraz innemu
współpracownikowi, producentowi muzycznemu Johnowi McCainowi.
W testamencie Michael Jackson wyklucza z grona spadkobierców matkę
swoich najstarszych dzieci Debbie Rowe. Jako osobę, której powierza
opiekę dwoma synami i córką, wskazuje swoją 79-letnią matkę Katherine.
Gdyby z jakiegokolwiek powodu nie mogła ona wypełniać roli opiekuna,
dziećmi Króla Popu miałaby się zająć Diana Ross, piosenkarka, która
wspierała Jacksona od początku jego kariery.
Pogrzeb w niedzielę
Rodzina planuje prywatny pogrzeb w niedzielę. Według informacji podanych
przez "Los Angeles Times" Jackson nie zostanie pochowany w rezydencji
Neverland pod Santa Barbara w Kalifornii z powodu ograniczeń prawnych.
Agencja Asssociated Press powołując się na źródło bliskie rodzinie
Jacksona podała, że Jackson może być pochowany w Los Angeles.
Uroczystości pogrzebowe mają się także odbyć w lipcu w rodzinnym mieście
Jacksona, Gary w stanie Indiana. Jego władze chcą tam urządzić muzeum
artysty.
Wcześniej zgłoszono pomysł stworzenia tego rodzaju miejsca w Neverland.
Miałby to być odpowiednik słynnego Graceland w Memphis w stanie
Tennessee, czyli muzeum Elvisa Presleya. Rodzina Jacksona nie chce
jednak, by muzeum takie powstało w Neverland.
We wtorek czarnoskórzy fani zmarłego idola uczcili jego pamięć w
historycznym teatrze Apollo w nowojorskim Harlemie. Jackson występował
tam w wieku dziewięciu lat w 1967 roku, wraz ze swymi braćmi w zespole
"Jackson Five". Afroamerykańscy działacze apelują do mediów, aby nie
rozwodziły się nieustannie nad sensacyjnymi wątkami życia Jacksona
zamiast podkreślać jego artyzm.
Jak powiedział znany murzyński aktywista, pastor Al Sharpton, Jackson
przetarł Afroamerykanom drogę do sukcesów w Ameryce, wyprzedzając w
zdobyciu uznania białych takie sławy jak Oprah Winfrey, Michael Jordan i
Barack Obama.
IAR
Przez 13 godzin walczyła o życie
Przedstawiciele francuskich władz i krewni 14-letniej Bahii Bakari,
ocalałej z katastrofy jemeńskiego airbusa w rejonie Komorów, nie mogli
się nadziwić jej opanowaniu i odwadze. Mimo złamanego obojczyka
dziewczynka spędziła w wodzie - uczepiona części wraku - ponad 13 godzin.
Ojciec dziewczynki powiedział francuskim mediom, że jego córka bardzo
słabo pływa.
Gdy ratownicy dotarli do 14-latki, była ona tak wycieńczona, że nie
mogła schwycić rzuconego w jej kierunku koła ratunkowego. Jeden z nich
skoczył więc po nią do wody. Następni ratownicy podali drżącej i
wyziębionej nastolatce ciepłą wodę z cukrem i nakryli ją kilkoma kocami.
W środę Bahię Bakari w szpitalu na Komorach odwiedzili przedstawiciele
komoryjskiego rządu i francuskich władz. - Dziewczynka jest przytomna,
ma sińce na twarzy, a łokieć owinięty bandażem - relacjonował
dziennikarz agencji Associated Press.
- To prawdziwy cud. To odważna młoda dziewczyna - podkreślił francuski
sekretarz stanu ds. współpracy i frankofonii Alain Joyandet.
Poinformował, że dziewczynka była uczepiona części samolotu od godz.
1.30 w nocy (czasu lokalnego) do godz. 15.00, kiedy zaalarmowała
przepływającą w pobliżu łódź.
- Wykazała absolutnie niewiarygodną siłę fizyczną i moralną - powiedział
Joyandet. Dodał, że dziewczynka zostanie w najbliższym czasie
przetransportowana do Paryża i tam trafi do szpitala.
Bahia podróżowała razem z matką z Marsylii, gdzie znajduje się liczna
komoryjska wspólnota, na Komory do rodziny. Miały tam spędzić lato. W
Sanie, stolicy Jemenu, przesiadły się do samolotu, którym miały pokonać
ostatni odcinek podróży do stolicy Komorów, Moroni. Większość z ok. 140
pasażerów jemeńskiego airbusa stanowili Komoryjczycy, na pokładzie było
też ponad 60 Francuzów.
Nastolatka jest jak dotąd jedyną osobą ocalałą z katastrofy, do której
doszło na Oceanie Indyjskim w nocy z poniedziałku na wtorek. Na
pokładzie Airbusa A310 znajdowały się 153 osoby - pasażerowie i
członkowie załogi.
Wujek dziewczynki Joseph Yousouf powiedział AP, że stale pyta ona o
matkę. Żeby jej nie denerwować, Yousouf skłamał, że matka leży w tym
samym szpitalu, w sali obok.
Ojciec dziewczynki w rozmowie z francuskim radiem RTL ocenił, że Bahia
jest "bardzo bojaźliwa". - Nigdy bym nie powiedział, że uratuje się w
taki sposób - podkreślił, oceniając, "że chciał tak dobry Bóg". Dodał,
że gdy córka znalazła się w wodzie "słyszała wokół siebie głosy, ale w
ciemności nic nie widziała".
Gniew na Komorach
Na Komorach katastrofa jemeńskiego airbusa wywołała falę gniewu.
Mieszkańcy od dawna skarżyli się na stan samolotów linii lotniczych
Yemenia, w których brakowało nawet pasów bezpieczeństwa, a czasami były
tak przeładowane, że pasażerowie musieli stać między fotelami. Francuski
minister transportu Dominique Bussereau powiedział, że w czasie kontroli
w 2007 roku francuscy inspektorzy stwierdzili w wyposażeniu maszyny,
która uległa właśnie katastrofie, "dużo usterek".
Unijny komisarz ds. transportu Antonio Tajani oświadczył, że Yemenia
spełniała wcześniej wymogi bezpieczeństwa UE, ale teraz przeprowadzone
zostanie śledztwo, dlaczego pasażerowie zmienili samolot w Sanie.
Z kolei wiceprezydent Komorów Idi Nadhoim oznajmił w telewizji
France-24, że "życzyłby sobie, by Francuzi poinformowali nas o
jakichkolwiek nieprawidłowościach, czy innych problemach z tym samolotem".
- Ufamy władzom lotnictwa cywilnego krajów, z którymi współpracujemy -
wskazał.
Producent samolotów Airbus poinformował, że samolot wszedł do służby w
1990 roku i miał za sobą prawie 52 tys. godzin lotu. Był wykorzystywany
przez Yemenię od 1999 roku.
PAP
Nie zlikwidują polskich szkół
Ministerstwo Edukacji Narodowej nie zamierza likwidować polskich szkół
za granicą - powiedział w sejmie wiceminister edukacji Krzysztof
Stanowski. Zadeklarował, że resort chce doprowadzić do sytuacji, gdy
wspierane będą wszystkie zagraniczne polskie szkoły, a nie jak
dotychczas - tylko te, działające przy polskich ambasadach.
Stanowski odpowiadał na pytania posłów Lewicy: Henryka Gołębiewskiego,
Krystyny Łybackiej, Artura Ostrowskiego i Bogusława Wontora, których
interesowała sytuacja polskich szkół za granicą.
- Za granicą istnieją dwa typy szkół, w których młodzi Polacy uczą się
języka polskiego, polskiej tradycji i historii. Olbrzymia większość,
około 90% uczniów, uczy się w sobotnich szkołach tworzonych, m.in. przez
rodziców, polonijne stowarzyszenia. Stosunkowo niewielka liczba uczniów
chodzi do szkół przy ambasadach, które są w całości finansowane z
budżetu państwa. Mamy więc do czynienia z dyskryminacją - za jedną
szkołę w całości płacą rodzice, za drugą w całości płaci państwo - mówił
Stanowski. Dodał, że przyszłe działania MEN będą zmierzały do wyrównania
tej nierówności.
Wiceminister przypomniał, że w związku z osłabieniem złotego, MEN
stanęło wobec faktu, że pieniądze na prowadzenie wszystkich szkół przy
ambasadach, mogą w tym roku skończyć się już w sierpniu. Dlatego MEN
jeszcze w czerwcu zapowiadało zmiany w strukturze szkół finansowanych
przez resort, a nawet likwidację niektórych z nich. Padł też pomysł, aby
na miejsce szkół przy ambasadach powołać szkoły społeczne, w których
część kosztów ponosiliby rodzice, a część - ministerstwo edukacji.
Zaplanowane w tym roku oszczędności, wymuszone kryzysem, MEN chce
realizować m.in. poprzez wprowadzenie w polskich liceach za granicą
nauczania korespondencyjnego. Zaprotestowali rodzice, których dzieci
uczą się w polskich szkołach przy ambasadach.
W środę Stanowski podkreślił, że MEN nie ma najmniejszego zamiaru
likwidować którejkolwiek z tych szkół. - MEN chce, by docelowo wszystkie
szkoły polskie za granicą były wspierane w równy sposób, według tych
samych mechanizmów. Mogę jednak zapewnić, że szkoły nie będą likwidowane.
Nie przewidujemy w tym roku większych zmian w funkcjonowaniu polskich
szkół za granicą - powiedział Stanowski.
Obecnie istnieje 76 szkół i punktów konsultacyjnych przy polskich
ambasadach, uczy się w nich blisko 12 tys. uczniów, około tysiąca z nich
to licealiści. Największą z nich jest Zespół Szkół im. Zygmunta Mineyki
w Atenach, gdzie uczy się 1200 dzieci.
W Atenach w połowie czerwca doszło do porozumienia między MEN a
protestującymi rodzicami, w efekcie którego rodzice będą częściowo
finansować naukę dzieci w liceum w zamian za co lekcje będą się tam
odbywać tak jak dotąd w trybie stacjonarnym.
PAP
Chcą aby Jan Paweł II po raz ostatni odwiedził Polskę
Kardynał Stanisław Dziwisz otrzymał w Rzymie złożoną na piśmie
propozycję redakcji włoskiej telewizji RAI, by po beatyfikacji Jana
Pawła II jego szczątki zostały na jakiś czas zawiezione do Polski.
Na razie metropolita krakowski nie zajął stanowiska w tej sprawie. List
wraz z pierwszymi opiniami na ten temat przekazano mu podczas
uroczystości odsłonięcia pomnika Jana Pawła II w rzymskiej klinice
Gemelli.
Autorzy tej inicjatywy wyjaśnili wcześniej na blogu, prowadzonym na
stronie internetowej RAI Vaticano, że byłaby to "ostatnia pielgrzymka"
papieża i zasugerowali, by relikwie zostały zawiezione do największych
polskich miast.
Szef watykańskiej redakcji włoskiej telewizji publicznej Giuseppe De
Carli poinformował, że z inicjatywą tą wystąpiło środowisko świeckich,
wśród nich dziennikarzy, po wnikliwej lekturze testamentu Jana Pawła II.
W testamencie tym, pisanym przez wiele lat - przypomniał De Carli -
papież wyraził w pewnym momencie wolę, by zostać pochowany w Polsce.
Potem jednak ostateczną decyzję pozostawił kardynałom.
Ponadto De Carli zauważył, że na podobną pielgrzymkę szczątków Piusa V
zgodę wyraził Jan XXIII. Dlatego zdaniem włoskiego watykanisty Benedykt
XVI, do którego należy ostateczna decyzja w tej sprawie, zgodziłby się
na to.
PAP
Wtorek, 2009-06-30
Cudownie ocalałym
pasażerem Airbusa jest 14-letnia dziewczynka
14-letnia dziewczynka cudem przeżyła katastrofę jemeńskiego Airbusa
A310-300, który ze 153 osobami na pokładzie runął w nocy z poniedziałku
na wtorek do Oceanu Indyjskiego w rejonie Komorów - podała Ramulati Ben
Ali, rzeczniczka Czerwonego Krzyża na Komorach. Dodała, że stan
dziewczynki "nie budzi niepokoju". Wcześniej informowano, że ocalałym
pasażerem jest pięcioletni chłopiec.
- 14-latkę przywieziono do szpitala El Maarouf w Moroni, stolicy Komorów.
Powiedziano nam, że jej stan nie budzi niepokoju - powiedziała Ramulati
Ben Ali agencji AFP. Według niej, dziewczynka jest jedyną, jak dotąd,
osobą uratowaną z katastrofy.
Jeden z ratowników, pytany przez francuską stację Europe 1, opisał, jak
około godziny 4.00 (3.00 czasu warszawskiego) doszło do uratowania
nastolatki, znajdującej się w wodzie wśród ciał i szczątków samolotu.
- Próbowano rzucić jej koło ratunkowe, lecz nie mogła go złapać, więc
wskoczyłem po nią do wody. Cała się trzęsła. Okryliśmy ją czterema
kocami, napoiliśmy posłodzoną ciepłą wodą, a potem odwieźliśmy do
szpitala - opowiadał.
Jak podała przedstawicielka komoryjskiego ministerstwa zdrowia Fatima
Hach Abdala, do tej pory odnaleziono ciała siedmiu osób. Zwłoki
pasażerów unoszą się na wodzie w odległości około 30 km od Moroni. Na
wodzie widoczna jest też plama paliwa lotniczego.
- Kontakt z samolotem linii lotniczych Yemenia, który wyruszył z Sany w
poniedziałek o godzinie 21.45 (20.45) czasu warszawskiego, urwał się we
wtorek o godzinie 1.51 (0.51) - powiedział Mohammad Abdel Kader z
szefostwa lotnictwa cywilnego Komorów.
Jemeński Airbus leciał z Sany do Moroni. Do katastrofy doszło tuż przed
planowanym lądowaniem. Samolotem leciało 142 pasażerów, w tym troje
małych dzieci, i 11 członków załogi. Większość pasażerów stanowili
Komorczycy i Francuzi.
Kader podał, że większość pasażerów leciało z Sany tranzytem - 52
przybyło z Paryża, 59 z Marsylii, 11 z Kairu, 12 z Dubaju, 3 z Dżuddy
(Arabia Saudyjska), jeden z Ammanu i jeden z Damaszku. Według
francuskich władz 66 pasażerów to Francuzi.
11-osobowa załoga składała się z sześciu Jemeńczyków, dwóch
Marokańczyków, dwóch Etiopczyków i Filipinki.
W momencie katastrofy w regionie panowała bardzo zła pogoda i wiał silny
wiatr. Według BBC, piloci podobno usiłowali lądować, jednak z
niewyjaśnionych przyczyn nie doszło do manewru, samolot zawrócił znad
lotniska i wkrótce znikł z ekranów radarów.
- Widziałem zbliżający się samolot, który nagle zawrócił - powiedział
były minister obrony Komorów Humed Msaidie, pytany przez AFP na lotnisku,
gdzie oczekiwał na matkę.
Airbus, wyprodukowany w 1990 roku, był eksploatowany przez linie Yemenia
od października 1999 roku. Według francuskiego producenta samolot
wylatał ok. 52 tysięcy godzin.
Komory rozciągają się na trzech wyspach, położonych w Kanale Mozambickim,
między Madagaskarem a kontynentem afrykańskim.
PAP
Młodzi Polacy i Niemcy wzięli się za białe plamy historii
Uczniowie z Polski, Niemiec, Austrii i Czech przedstawili w Berlinie
stworzoną przez siebie gazetę pt. "Białe Plamy". Przedstawiają w niej
wydarzenia z czasów nazizmu, często przemilczanym, bądź zniekształconym
przez propagandę.
Pierwszy z 30 tys. egzemplarzy gazety otrzymała kanclerz Niemiec Angela
Merkel. Uznała ona projekt za inicjatywę, która mobilizuje do sprzeciwu
wobec niesprawiedliwości i dyskryminacji oraz do poszukiwania prawdy.
Gazeta powstała w ramach inicjatywy o nazwie "Step21". Przez dziewięć
miesięcy ponad 70 uczniów i studentów z czterech państw przeszukiwało
archiwa, biblioteki i prowadziło wywiady ze świadkami historii.
Następnie, wspierani przez dziennikarzy i historyków, zredagowali
wspólną gazetę "Białe Plamy", opisującą osobiste historie ofiar reżimu
narodowosocjalistycznego.
Uczniowie z Polski badali m.in. losy polskich robotników przymusowych w
niemieckim mieście Greifswald i okoliczności "nocy kryształowej", czyli
pogromu Żydów w Zabrzu w 1938 r. Pisali także o obozie koncentracyjnym
Fort VII w Poznaniu.
We wspólnym artykule wstępnym młodzi dziennikarze upominają: "Nie możemy
zadowalać się tym, że prawa człowieka istnieją na papierze, musimy je
realizować w praktyce! To, co nam się wydaje oczywistością, musiało
także w Europie zostać wywalczone".
Gazeta "Białe Plamy" trafi do szkół i ośrodków dla młodzieży w czterech
krajach uczestniczących w projekcie.
"Step21" zrealizował projekt już po raz trzeci, po wydaniach z 2006 i
2008 roku.
Anna Widzyk PAP
Teraz Unii Europejskiej przewodniczyć będzie Szwecja
Niespełna 10-milionowa Szwecja na pół roku przejmuje po Czechach stery w
Unii Europejskiej. Porozumienie klimatyczne w Kopenhadze i walka z
kryzysem finansowym i gospodarczym to dwa główne priorytety, ale z
instytucjonalnego punktu widzenia głównym wyzwaniem będzie zakończenie
ratyfikacji Traktatu z Lizbony.
- Mój centroprawicowy rząd jest bardzo proeuropejski - zapewnił
dziennikarzy z Brukseli premier Szwecji Fredrik Reinfeldt.
Szwedzi jako główny cel stawiają sobie doprowadzenie do sukcesu
grudniowej konferencji klimatycznej w Kopenhadze w sprawie światowych
redukcji emisji dwutlenku węgla po roku 2012, "utrzymując jednolite i
ambitne" stanowisko UE; drugim priorytetem jest przywrócenie zaufania na
rynkach finansowych oraz walka z rosnącymi w czasach kryzysu deficytami
publicznymi.
- Czas na przyjmowanie pakietów stymulujących gospodarki się wyczerpał -
powiedział Reinfeldt. Wezwał do skoordynowanych działań wszystkich 27
państw, ostrzegając, że dalsze zwiększanie deficytu może grozić
stworzeniem nowych nierówności w UE. -
Sztokholm liczy też na postęp w rozmowach akcesyjnych z Turcją i
Chorwacją, które nie posunęły się niemal zupełnie w ostatnich miesiącach,
a także na rozpatrzenie wniosku akcesyjnego Islandii (o ile taki
zostanie złożony i zaaprobowany przez Komisję Europejską).
Ale Szwedzi zdają sobie sprawę, że ich przewodnictwo mogą zakłócić
nieprzewidziane wydarzenia. Jak choćby nowy konflikt gazowy między
Ukrainą i Rosją, nowe napięcia na linii Moskwa-Tbilisi czy wreszcie
niepowodzenie drugiego zaplanowanego na październik referendum w sprawie
Traktatu z Lizbony w Irlandii.
- Nie będziemy wpływać na te wybory; to decyzja, którą muszą podjąć
wyborcy - zapewnił szef szwedzkiej dyplomacji Carl Bildt. Podkreślił, że
nie istnieje żaden "Plan B" na wypadek niepowodzenia.
- To stanowisko oficjalne. Ale prawda jest jeszcze gorsza: naprawdę nie
mamy "planu B" - powiedział Bildt. Zapewnił, że jeśli Irlandczycy
ponownie powiedzą "nie" Traktatowi z Lizbony, wówczas "według
obowiązującego Traktatu z Nicei musimy zredukować liczbę komisarzy".
Jeśli wynik referendum będzie pozytywny, wówczas Szwecja chce
natychmiast rozpocząć realizowanie postanowień Traktatu z Lizbony.
Chodzi o wybór nowej Komisji Europejskiej, nowego przewodniczącego Rady
Europejskiej (potocznie zwanego prezydentem UE) czy szefa unijnej
dyplomacji na bazie nowego Traktatu. Szwedzi liczą, że decyzja co do
nazwisk osób, które będą pełnić te dwie nowe funkcje, zapadnie na
szczycie przywódców państw i rządów UE już w październiku. By dać sobie
jak najwięcej czasu na negocjacje, Szwedzi przesunęli ten tradycyjny
jesienny szczyt UE na sam koniec miesiąca: 29-30 października.
Szwedzi nie ukrywają, że woleliby mieć jasność przynajmniej co do osoby
przewodniczącego Komisji Europejskiej i dlatego naciskają na
eurodeputowanych, by już na lipcowej sesji zatwierdzili Jose Barroso na
drugą kadencję przewodniczącego Komisji.
Na ostatnim szczycie UE przywódcy wybrali jednomyślnie Barroso na drugą
kadencję, ale potrzebna jest jeszcze aprobata większości
eurodeputowanych. To szefowie frakcji politycznych mają zdecydować, czy
PE wypowie się już na inauguracyjnej sesji 14-16 lipca w Strasburgu, czy
będzie głosował dopiero na jesieni. Przeciwnicy polityczni Barroso z
frakcji socjalistów, Zielonych oraz część liberałów zapowiedzieli, że
wolą głosować w tej sprawie dopiero po wakacjach. Domagają się więcej
czasu na konsultacje z kandydatem rządów na szefa KE.
Szwecja jako przewodnictwo UE dostała na szczycie mandat do prowadzenia
konsultacji z PE, tak by zobaczyć, czy jest on gotowy podjąć decyzję już
w lipcu. - Jeśli jej nie będzie, to widzę ryzyko, że Europa nie
zaangażuje się wystarczająco w rozwianie kryzysu finansowego i walkę ze
zmianami klimatycznymi - powiedział premier Szwecji.
Inga Czerny PAP
Zmarła wybitna tancerka i choreograf
Zmarła Pina Bausch - wybitna tancerka, choreograf i reżyser,
założycielka Tanztheater Wuppertal. Kilka dni temu wykryto u niej
chorobę nowotworową. Miała 68 lat.
Zespół Piny Bausch od dwóch dni prezentuje we Wrocławiu, na festiwalu "Świat
miejscem prawdy" spektakl pt. "Nefes". Artyści zdecydowali, że w hołdzie
reżyserce zagrają zaplanowane na wtorek - ostatnie przedstawienie
festiwalowe.
Pina Bausch urodziła się w Solingen w Niemczech. Kierowała w Wuppertalu
w Niemczech własnym teatrem tańca. Realizowała widowiska na pograniczu
baletu, dramatu i pantomimy. W wrześni wraz z reżyserem filmowym Wimem
Wendersem miała przystąpić do pracy nad pierwszym filmem tanecznym
realizowanym w technice 3D.
Taniec studiowała od piętnastego roku życia, najpierw w Niemczech, potem
w Nowym Jorku, gdzie występowała m.in. z New American Ballet i wkrótce
weszła do zespołu Metropolitan Opera Ballet Company. W 1972 roku objęła
kierownictwo artystyczne Teatru Opery i Baletu w Wuppertalu, który
wkrótce przemianowała na Tanztheater Wuppertal Pina Bausch.
Teatr Piny Bausch łączy gatunki, poetyki teatralne i nietypowe dla
teatru tańca rozwiązania scenograficzne: na przykład podłoga może być
pokryta warstwą ziemi, cała przestrzeń przeznaczona do tańca -
zastawiona gęsto krzesłami, czy duża część sceny zajęta przez kamienne
wzgórze. Pina Bausch w centrum zainteresowania stawiała naturę ludzką,
odwieczną walkę, jaką człowiek toczy z żywiołami, ze światem i z samym
sobą. Jej tragiczne, niekiedy surrealistyczne opowieści nasycone były
niespotykaną ekspresją.
Jeden z istotnych tematów jej twórczości to relacje pomiędzy kobietą i
mężczyzną. Jej choreografie stały się inspiracją dla filmu Pedro
Almodóvara "Porozmawiaj z nią". - W teatrze znacznie mniej interesuje
mnie to, jak ludzie się poruszają, a bardziej to, co ich porusza -
mawiała artystka.
Jej imponujący dorobek artystycznym to zrealizowane od 1973 roku 42
autorskie przedstawienia, wśród nich Café Müller z muzyką Purcella
(1978), Święto wiosny z muzyką Strawińskiego (1975), Arien z muzyką
Mozarta i Beethovena oraz włoskimi ariami operowymi (1979), Walzer
(1982), Palermo palermo (1989), Ein Trauerspiel (1994), Nefčs (2003) i
najnowsze Sweet mambo (2008).
Teatr Tańca z Wuppertalu występował jak dotąd w Polsce dwukrotnie: we
Wrocławiu na Festiwalu Teatru Otwartego (1987) z Café Müller i Świętem
wiosny oraz w Warszawie na Międzynarodowych Spotkaniach Sztuki Akcji
Rozdroże (1998) z przedstawieniem pt. Goździki.
wp.pl
Poniedziałek,
2009-06-29
Pomyłka brytyjskiej
mennicy, kolekcjonerzy zacierają ręce
Brytyjska Mennica Królewska przyznała, że przez pomyłkę wybiła monety
bez daty. Do obiegu pod koniec zeszłego roku weszło co najmniej 100 tys.
takich "ponadczasowych" 20-pensówek. Na rynku kolekcjonerskim mogą one
osiągnąć nawet kilkaset razy większą wartość.
Według numizmatyków po raz ostatni mennica wypuściła monety bez daty w
1672 roku. Najnowszy błąd zbiegł się ze zmianą projektu monety i
przeniesieniem daty z rewersu na awers.
Rzecznik mennicy Jadon Raj powiedział, że partia, na której nie pojawił
się rok 2008, przeszła przez kontrolę jakości. Dodał, że monety nie
zostaną wycofane, bo są legalnym środkiem płatniczym.
Mennica przyznała się do błędu, gdy prywatna firma London Mint Office,
zajmująca się obrotem rzadkimi monetami, zaoferowała w poniedziałek 50
funtów za każdą 20-pensówkę bez daty. Eksperci rynku zauważyli, że
monety były już po cichu sprzedawane na aukcjach internetowych.
Ostatnim poważnym błędem Mennicy Królewskiej było wybicie w 1983 roku
monety 2-pensowej, na której zamiast "two pence" było napisane "new
pence". Dzisiaj są one gratką dla kolekcjonerów, którzy są skłonni
płacić za sztukę ponad 200 funtów.
PAP
Koniec hazardu w Rosji - milicja zamyka kasyna
Moskiewska milicja będzie kontrolować zamykanie kasyn. Rosjanie jeszcze
tylko do wtorku do północy mogą legalnie uprawiać hazard w miastach.
Zgodnie z decyzją rosyjskich władz, od 1 lipca kasyna i domy hazardu
mogą znajdować się tylko w 4 wydzielonych strefach. Jedna z nich ma
znajdować się w obwodzie kaliningradzkim. Budowa kasyn w tych strefach
jest w powijakach, więc na razie Rosjanie w ogóle nie będą mogli
korzystać z tej formy rozrywki - chyba, że wyjadą za granicę, lub gdy
powstaną nielegalne domy hazardu.
Według niektórych ocen, w całym kraju w wyniku zamknięcia kasyn prace
może stracić 400 tysięcy ludzi. Oficjalne źródła mówią o 60 tysiącach
ludzi, którzy będą pozbawieni zatrudnienia. W samej Moskwie działa 30
kasyn i pół tysiąca domów gier.
Włodzimierz Pac IAR
150 lat więzienia za "diaboliczne" przestępstwo
Bernard Madoff skazany na 150 lat więzienia. Sąd federalny w Nowym Jorku
ogłosił wyrok w sprawie tego 71-letniego finansisty i maklera, uznanego
w marcu za winnego oszukania inwestorów na łączną kwotę około 65
miliardów dolarów.
W uzasadnieniu wyroku sędzia Deny Chin powiedział, że brał pod uwagę
konieczność zapłacenia przez oskarżonego za zło, które wyrządził,
odstraszające znaczenie kary oraz potrzebę zadośćuczynienia jego ofiarom,
z których wiele utraciło oszczędności całego życia. Podkreślił, że
przestępstwo Madoffa było "niezwykle diaboliczne".
Wyrok gwarantuje, że 71-letni Madoff nie wyjdzie nigdy na wolność, co -
jak przyznał sędzia - było jego celem.
Adwokat oskarżonego prosił o wyrok 12 lat więzienia, twierdząc, że
istnieją okoliczności łagodzące - m.in. fakt, że Madoff sam oddał się w
ręce wymiaru sprawiedliwości i współpracował z prokuraturą.
Sędzia odrzucił te argumenty. Podkreślił, że oszust wyjątkowo nadużył
zaufania, jakim darzyli go klienci. Przytoczył m.in. list od wdowy po
jednym z nich, która napisała, że Madoff do końca zapewniał go, iż "jego
pieniądze są bezpieczne".
Przed ogłoszeniem wymiaru kary Madoff okazywał skruchę. Mówił, że
popełnił "straszliwy błąd" i przepraszał swe ofiary, z których wiele
obecnych było na sali sądowej, konstatując zarazem: wiem, że nic wam to
nie pomoże.
Gdy ogłoszono wymiar kary, na sali sądowej rozległy się okrzyki radości
i brawa.
Madoff nazywany jest "oszustem stulecia". Jego "piramida Ponziego",
znana od lat 20. ubiegłego wieku kombinacja polegająca na wydawaniu
funduszy otrzymanych od nowych klientów na spłatę należności poprzednim,
była prawdopodobne największym oszustwem w historii.
Oszust zgodził się sprzedać wiele swoich aktywów; wpływy mają pójść na
częściowe pokrycie strat. Pełne odzyskanie pieniędzy przez ofiary - jak
twierdzą eksperci - jest niemożliwe. Konfiskata obejmie liczne
nieruchomości Madoffa, m.in. luksusowe apartamenty na Manhattanie i w
Palm Beach na Florydzie.
Madoff prowadził działalność biznesową - dom maklerski i firmę doradztwa
inwestycyjnego - przez około 50 lat i zdobył sobie zaufanie klientów,
przeważnie członków nowojorskiej elity. Miał na tyle dobrą reputację, że
przez pewien czas był nawet prezesem NASDAQ (elektroniczny rynek
papierów wartościowych).
Wielu jego klientów straciło na inwestycjach oszczędności całego życia i
żyje dziś ze skromnych emerytur państwowych. Ofiarami Madoffa były m.in.
tak prominentne postacie jak słynny reżyser filmowy Steven Spielberg i
znany pisarz, kronikarz holocaustu, Elie Wiesel. Do klientów należały
też czołowe amerykańskie fundacje charytatywne.
Komentatorzy zwracają uwagę, że poza Madoffem do odpowiedzialności
karnej pociągnięto w tej aferze tylko jego audytora, chociaż
współpracował z wieloma osobami i podejrzewa się, że przynajmniej część
z nich musiała przeczuwać, iż prowadzi on nielegalne interesy.
Madoff prowadził swoją firmę z dwoma synami i bratem, którym jednak nie
postawiono żadnych zarzutów. Tłumaczą się, że nie wiedzieli o oszustwach.
Nie oskarżono także żony Madoffa, Ruth. Na podstawie umowy z sądem ma
ona wyrzec się roszczeń do ponad 80 milionów dolarów w aktywach
rodzinnych, ale zachowa część majątku.
W śledztwie Madoff podobno nie ujawnił większości szczegółów swej
przestępczej działalności, a zwłaszcza chronił swoją rodzinę.
Ekspert prawny telewizji CNN Jeffrey Tobin powiedział po ogłoszeniu
wyroku, że należało oczekiwać tak surowej kary, "zważywszy na ogrom
popełnionego przestępstwa". - Madoff mógłby poza tym być bardziej
pomocny w ujawnieniu szczegółów swych kombinacji i zidentyfikowaniu
wspólników - dodał.
Na swoim procesie w marcu Madoff tłumaczył, że "piramidę Ponziego"
stworzył "tymczasowo", sądząc, że uda mu się "wydostać z niej klientów".
Sprawa była szeroko komentowana w USA w kontekście kryzysu finansowego.
Niektórzy zwracali uwagę, że Madoff "przynajmniej przyznał się do winy",
podczas gdy setki bankierów inwestycyjnych, menedżerów, specjalistów z
agencji ratingowych i innych "ekspertów", chciwych, niekompetentnych i
odpowiedzialnych za krach, pozostaje poza zasięgiem wymiaru
sprawiedliwości.
Tomasz Zalewski PAP
Kolejne utrudnienia dla Polaków przy wyjeździe do USA
Jak pisze "Dziennik" Polakom jeszcze trudniej będzie wyjechać do Stanów
Zjednoczonych.
Kolejne obostrzenia jakie nałożono to m.in. automatyczne unieważnienie
nowej wizy, jeśli przed laty podróżny choćby o jeden dzień opóźnił swój
wyjazd.
Z kolei osoby, które zatają ten fakt przed urzędnikiem imigracyjnym
otrzymają dożywotnią odmowę wydania wizy, gdyż akt taki zostanie uznany
za "świadome wprowadzenie w błąd".
PAP
Niedziela, 2009-06-28
USA uznaje Zelayę
legalnym prezydentem Hondurasu
Administracja prezydenta USA Baracka Obamy uznaje Manuela Zelayę za
jedynego konstytucyjnego prezydenta Hondurasu - powiedział wysoki rangą
przedstawiciel gabinetu Obamy - informuje Reuters.
Najwyższy Trybunał Wyborczy Hondurasu wydał w niedzielę, w kilka godzin
po uprowadzeniu przez wojskowych i wywiezieniu z kraju prezydenta
Manuela Zelayi, oświadczenie, które ma legitymizować działania
zamachowców.
"Działali w obronie prawa" - oświadczył przedstawiciel Trybunału w
komunikacie odczytanym przez radio. Dokument sugeruje, że to Trybunał
skłonił armię do działania, aby nie dopuścić do złamania prawa przez
prezydenta, który chciał zmiany konstytucji.
Wcześniej zamach stanu oprócz USA potępiły kraje Ameryki południowe. W
wielu z nich odbywają się wiece mające wyrazić sprzeciw przeciwko
zamachowi stanu.
PAP
Elżbieta II chce więcej pieniędzy
Po raz pierwszy od 20 lat Elżbieta II ubiega się o podwyżkę w ramach tzw.
listy cywilnej, czyli dorocznego przydziału środków w stałej wysokości
na utrzymanie dworu, wydawanie bankietów i opłacenie pensji dworzan.
Tygodnik "Sunday Times" powołujący się na źródła rządowe donosi, że
przedstawiciele dworu powiadomili resort finansów, iż zabiegają o "dramatyczną
podwyżkę", ponieważ musieli sięgnąć do rezerw i dokonać cięć, a w 2012
roku Elżbieta II będzie obchodzić diamentowy jubileusz - 60-lecie
objęcia tronu, a więc wydatki wzrosną.
Liberalny poseł Norman Baker sądzi, iż występowanie z wnioskiem o
podwyżkę ze strony jednej z najbogatszych rodzin w państwie, w okresie,
gdy poddani mają trudności z regulowaniem rachunków na bieżąco, jest
dowodem braku społecznej wrażliwości.
Według niego rodzina królewska będzie musiała wykazać, iż dobrze
gospodarowała posiadanymi środkami i udostępniać rachunki w oparciu o
ustawę o swobodnym dostępie do informacji tak samo, jak każda inna
instytucja publiczna w państwie.
Konserwatywny poseł Richard Bacon z komisji wydatków publicznych Izby
Gmin sądzi, iż dwór występując o podwyżkę musi zaproponować coś w zamian
np. w jeszcze szerszym zakresie udostępnić Pałac Buckingham zwiedzającym.
Nowa lista cywilna, której wysokość ustalana jest raz na 10 lat w
porozumieniu dworu z rządem wejdzie w życie od stycznia 2011 roku. Lista
ma rangę ustawy parlamentarnej - w 1990 roku jej wysokość ustalono na
7,9 mln funtów rocznie, a w 2000 roku przedłużono ją w tej samej
wysokości na kolejne 10 lat.
Lista powstała w 1760 roku, gdy ówczesny monarcha Jerzy III zrzekł się
przychodu z domen królewskich w zamian za roczną płatność od
ministerstwa finansów w stałej wysokości.
Elżbieta II czerpie również dochód z księstwa Lancaster obejmującego
18,7 tys. hektarów gruntów różnej kategorii w Anglii i Walii,
nieruchomości i innych aktywów. Dobra te tworzą fundusz powierniczy, z
którego korzysta monarcha jako tytularny książę (księżna) Lancasteru dla
sfinansowania swoich osobistych wydatków.
Wniosek o podwyżkę dla Elżbiety II zbiega się w czasie ze skandalem na
tle parlamentarnego systemu refundacji, który był wstrząsem dla
brytyjskiego politycznego establishmentu i zapewne zostanie odebrany
jako kontrowersyjny.
Monarchia kosztuje brytyjskiego podatnika blisko 100 mln funtów rocznie
z czego ok. 50 mln funtów to koszty bezpieczeństwa. Przychód z dóbr
korony, który trafił do skarbu państwa w ubiegłym roku wyniósł ok. 211
mln funtów.
PAP
"Znaleziono szczątki świętego Pawła"
Benedykt XVI ogłosił, że w rzymskiej bazylice świętego Pawła za Murami
znaleziono szczątki Apostoła Narodów. Wiadomość o wyniku skrupulatnych
badań naukowych papież ujawnił w homilii podczas nieszporów w tej
bazylice, w trakcie których dokonał uroczystego zamknięcia Roku świętego
Pawła.
Jeszcze przed rozpoczęciem jego obchodów eksperci poinformowali, że
odsłonili jedną z bocznych ścian grobowca w bazylice świętego Pawła za
Murami. Nie został on otwarty, ale - jak wynika ze słów Benedykta XVI -
poddany wnikliwym analizom przy pomocy najnowszych metod.
Papież powiedział: zebraliśmy się tutaj przy grobie Apostoła, którego
zachowany sarkofag pod ołtarzem papieskim był ostatnio przedmiotem
uważnej analizy naukowej.
- W sarkofagu, który nigdy nie został otwarty przez tyle wieków -
wyjaśnił Benedykt XVI - wykonano maleńką perforację dla specjalnej sondy,
za pośrednictwem której pobrano fragmenty cennej tkaniny lnianej w
kolorze purpury, laminowanej złotem oraz tkaniny w kolorze błękitnym z
włóknami lnu.
- Stwierdzono także obecność śladów czerwonego kadzidła i substancji
proteinowych i wapiennych. Ponadto maluteńkie fragmenty kostne, poddane
badaniom przy pomocy promieniotwórczego izotopu węgla przez ekspertów
nie znających ich pochodzenia, wskazały na to, że należały do osoby,
która żyła między pierwszym a drugim wiekiem - mówił papież.
- To zaś zdaje się potwierdzać jednogłośną i niekwestionowaną tradycję,
według której są to doczesne szczątki apostoła Pawła - oświadczył
Benedykt XVI.
Tym samym zamknięty przez papieża Rok świętego Pawła zakończył się
nieoczekiwanie ujawnieniem informacji o odkryciu jego szczątków , a
także - co ogłoszono niemal jednocześnie - odnalezieniem w rzymskich
katakumbach jego najstarszego portretu z IV wieku.
Wiadomość o tym, że Benedykt XVI zgodził się na przeprowadzenie analiz
grobowca świętego Pawła nie przedostała się wcześniej do opinii
publicznej, a wszystkie badania przeprowadzono w absolutnej dyskrecji.
PAP
Makabryczne fakty z życia Jacksona
Coraz więcej osób z otoczenia Michaela Jacksona zaczyna mówić o jego
życiu i problemach. Coraz więcej też mówi się o jego uzależnieniu od
leków. - Musiałam nie raz płukać jego żołądek. On mieszał tyle leków.
Raz był w tak ciężkim stanie, że nie pozwoliłam, by widziały go jego
dzieci - opowiada niania dzieci Jacksona, 42-letnia Grace Rwaramba.
Rodzina Michaela dąży do odkrycia prawdy o jego śmierci. Kazała nawet
wykonać w tajemnym miejscu drugi raz autopsję jego ciała. Pierwsze
badanie nie wykazało żadnych urazów zewnętrznych. Wyniki badań
toksykologicznych poznamy dopiero za kilka tygodni. Ujawnią one, czy i
jakie leki znajdowały się w krwi Jacksona.
Było on ponoć uzależniony od koktajli leków. Brał też środki
przeciwbólowe i antydepresyjne. Duchowy nauczyciel dr Deepak Chopra i
przyjaciel Jacksona od 20 lat powiedział, że był zaniepokojony, że od
2005 roku Jackson nadużywał leki na receptę, a ostatnio podejrzewał
nawet, że zażywa narkotyki.
Dziećmi Michaela Jacksona opiekowała się 42-letnia Grace Rwaramba.
Kobieta przyleciała w sobotę z Londynu do Los Angeles, by towarzyszyć w
trudnych chwilach potomkom piosenkarza. Wyznała ona, co wielokrotnie
działo się w domu piosenkarza.
Pani Rwaramba opowiada, że często musiała podłączać Jacksona do pompy,
by przefiltrować mieszanki leków, które zażywał. Kobieta opowiada także
o sytuacjach, gdy rodzina Jacksona nie chciała uwierzyć, że jest z nim
aż tak źle. - Były momenty, gdy nie wpuszczałam do niego jego własnych
dzieci, by go nie widziały - opowiada.
Niania opowiada, jak tłumaczyła Jacksonowi, by zastanowił się co robi. -
50 koncertów? Co ty wyprawiasz? - pytała z przerażeniem. - On myślał, że
zagra tylko 10. Nie wiedział już, co podpisuje - tłumaczy pani Rwaramba,
która w domu gwiazdora była aż 10 lat. Wykazuje też, że Jackson nie miał
pojęcia o pieniądzach i o tym, że jest wielokrotnie naciągany na
olbrzymie sumy.
Wiele wskazuje na to, że właśnie stres przed koncertami, którym mógł już
nie podołać Jackson, doprowadził do takiego stanu.
Gdy niania zadzwoniła do jego bliskich, by prosić o pomoc, Michael
oskarżył ją o zdradę i zwolnił. Było to w grudniu zeszłego roku. Od
tamtej pory widywała się jedynie z jego dziećmi.
Teraz dziećmi Michaela prawdopodobnie zajmie się matka "króla pop". Jego
ojciec Joseph Jackson zapewnił, że dzieci są teraz z rodziną, otoczone
opieką.
Bliscy piosenkarza wystosowali oświadczenie, w którym napisali, że ból
nie może być opisany słowami. "Brakuje nam Michaela nieskończenie" -
pisze w oświadczeniu rodzina Michaela. Śmierć swojego krewnego nazywają
jednym z najmroczniejszych chwil w ich życiu, co do której trudno
znaleźć odpowiednie słowa.
Osoba związana blisko z rodziną Jacksonów powiedziała, że Jackson miał
regularny kontakt ze swoją matką, Katherine oraz ze swoim ojcem Josephem,
z którym widział się krótko przed śmiercią. Słowa te zaprzeczają
wcześniejszym doniesieniom mediów, które informowały, że relacje
Michaela z rodzicami były raczej chłodne.
wp.pl
Sobota, 2009-06-27
Rosja i NATO wznowiły
współpracę wojskową
Rosja i NATO uzgodniły wznowienie formalnej współpracy wojskowej i w
sferze bezpieczeństwa - poinformował sekretarz generalny sojuszu Jaap de
Hoop Scheffer. Jest to efekt spotkania ministrów spraw zagranicznych
NATO z szefem MSZ Rosji Siergiejem Ławrowem na greckiej wyspie Korfu.
Rozmowy były pierwszymi na szczeblu ministerialnym po przejściowym
zawieszeniu oficjalnych kontaktów w ramach Rady NATO-Rosja z powodu
rosyjskiej interwencji wojskowej w Gruzji w sierpniu zeszłego roku. Po
spotkaniu Scheffer powiedział, że w sprawie Gruzji między członkami
sojuszu a Rosją utrzymują się "fundamentalne różnice".
Wcześniej w sobotę - jak wyjaśnił szef NATO - Sojusz Północnoatlantycki
i Rosja uznały, iż trzeba połączyć wysiłki w takich kwestiach jak wojna
w Afganistanie, walka z piratami somalijskimi, przeciwdziałanie
terroryzmowi i rozprzestrzenianiu broni jądrowej. Podkreślił też, że
odchodząc ze stanowiska w związku z końcem swej kadencji chce pozostawić
następcy, Duńczykowi Andersowi Foghowi Rasmussenowi, "działającą" Radę
NATO-Rosja.
W spotkaniu Rady w sobotę uczestniczyli w imieniu USA zastępca
sekretarza stanu James Steinberg, a także premierzy Włoch i Grecji,
Silvio Berlusconi i Kostas Karamanlis.
PAP
Amerykańska Izba Reprezentantów uchwaliła ustawę klimatyczną
Izba Reprezentantów amerykańskiego Kongresu uchwaliła niewielką
większością głosów ustawę mającą przeciwdziałać ocieplaniu się klimatu
na świecie poprzez wprowadzenie ograniczeń emisji tzw. gazów
cieplarnianych i propagowanie metod produkcji energii nie
zanieczyszczających środowiska.
Ustawa przyjęta stosunkiem głosów 219:212 wprowadza, pierwsze w Stanach
Zjednoczonych, ograniczenia emisji do atmosfery dwutlenku węgla i innych
gazów powodujących ocieplanie klimatu. Emisja ta ma się zmniejszyć do
roku 2020 o 17% w porównaniu z rokiem 2005. Do połowy XXI wieku ma
zmniejszyć się o 80%.
Przewiduje się wprowadzenie systemu rozdziału i sprzedaży praw do emisji
poszczególnym firmom i gałęziom przemysłu. Uzyskany dochód ma być
przeznaczany na produkcję "czystej" energii, która będzie jednak droższa
od tradycyjnej.
Ustawa, którą musi być jeszcze uchwalona przez Senat, jest jednym z
najważniejszych priorytetów prezydenta Baracka Obamy. Prezydent w
specjalnym oświadczeniu nazwał uchwalenie ustawy "śmiałym i koniecznym
krokiem zapowiadającym powstanie nowych gałęzi przemysłu i milionów
nowych miejsc pracy oraz zmniejszającym nasze niebezpieczne uzależnienie
od importowanej ropy".
- Teraz do Senatu należy wykonanie następnego kroku - dodał Obama. Losy
ustawy w Senacie są jednak niepewne.
Opozycyjni Republikanie (a także niektórzy Demokraci) byli w
przytłaczającej większości przeciwni ustawie argumentując, że spowoduje
ona utratę miejsc pracy w trudnym okresie kryzysu gospodarczego oraz
obciąży konsumentów nowym podatkiem w formie wyższych cen energii.
Przywódca Republikanów w Izbie, John Boehner, oświadczył po głosowaniu,
że ustawa klimatyczna pogorszy stan gospodarki nie rozwiązując problemów
energetycznych kraju.
Stany Zjednoczone, będące czołowym konsumentem paliw kopalnych na
świecie, były ostro krytykowane za brak jakichkolwiek limitów na emisję
gazów cieplarnianych.
PAP
W Szanghaju runął 13-piętrowy dom
Na przedmieściach Szanghaju z niewyjaśnionych przyczyn runął rano
wykańczany przez robotników 13-piętrowy apartamentowiec - podały
miejscowe media. Pod gruzami zginął jeden robotnik.
Hongkońska telewizja pokazała zdjęcia niemal całkowicie wykończonego już
budynku, który wcześnie rano w sobotę nagle zaczął się przechylać by
następnie runąć na jedną ze ścian. Budynek stanowił część dużego
kompleksu mieszkaniowego w prestiżowym punkcie Szanghaju.
Katastrofa nie spowodowała wielu ofiar wyłącznie dlatego, iż doszło do
niej zanim robotnicy zaczęli pracę. Naoczni świadkowie, cytowani na
portalu internetowym dziennika "China Daily" , mówią, iż wcześniej na
ścianach budynku pojawiły się rysy. Okoliczni mieszkańcy w momencie
runięcia konstrukcji, odczuli wstrząsy, które przyjęli za trzęsienie
ziemi. Szanghajskie władze zapowiedziały zbadanie przyczyn wypadku.
Wstrzymano całkowicie budowę kompleksu do czasu wyjaśnienia sprawy.
Zdaniem mediów, nie jest wykluczone, że wykonawca użył nieodpowiednich,
tańszych materiałów budowlanych - podobnie jak to miało miejsce w
prowincji Syczuan, gdy w trakcie trzęsienia ziemi w ubiegłym roku runęły
wszystkie szkoły, zbudowane z naruszeniem przepisów.
PAP
Piątek,
2009-06-26
Upubliczniono treść
telefonu wzywającego pogotowie do Michaela Jacksona
Władze Los Angeles upubliczniły w piątek nagranie telefonicznego
zgłoszenia w sprawie Michaela Jacksona pod numer alarmowy 911, co rzuca
światło na ostatnie momenty życia "króla muzyki pop".
W zgłoszeniu, przekazanemu z posiadłości w Holmby Hills,
niezidentyfikowany głos wyjaśnia dyżurnemu, że próby reanimacji Jacksona
za pomocą masażu serca nie powiodły się.
Mężczyzna ten potwierdził, że lekarz osobisty Jacksona - według części
mediów amerykańskich poszukiwany w piątek przez policję - był jedynym
świadkiem momentu, gdy piosenkarz stracił przytomność.
- Mamy człowieka, który potrzebuje pomocy, nie oddycha. On nie oddycha i
usiłujemy go reanimować - wyjaśnia rozmówca, dodając, że lekarz znajduje
się na miejscu.
- Jest z nim osobisty lekarz, (...) lecz (Jackson) na nic nie reaguje.
Nie reaguje na masaż serca - powiedział.
Pytany przez dyżurnego, czy ktoś inny "był świadkiem tego, co się stało",
odpowiedział: - Nie, jedynie lekarz. Lekarz był jedynym, który tam był.
Policja poinformowała, że wie, gdzie jest lekarz Jackson i przesłucha go
później. Na razie zatrzymała jego samochód, w którym - jak uważa - mogą
znajdować się lekarstwa i dowody w sprawie śmierci Jacksona.
PAP
Polska oskarżyła Rosję o fałszowanie historii
Polskie MSZ oskarżyło Rosję o próby fałszowania historii - informuje
dziennik "Kommiersant". Rosyjska gazeta wyjaśnia, że przyczyną stał się
materiał telewizji Rossija, który - zdaniem strony polskiej - obarcza
Polskę pośrednią odpowiedzialnością za wybuch II wojny światowej.
"Kommiersant" podkreśla, że i w Moskwie, i Warszawie przyznaje się, iż
spory historyczne tworzą niekorzystne tło dla przygotowywanej wizyty
premiera Rosji Władimira Putina w Polsce. Dziennik zauważa, że w
europejskim departamencie rosyjskiego MSZ pretensje Polaków wywołały
zdumienie.
"Opinie, wyrażone w programach telewizyjnych nie powinny być przedmiotem
rozpatrywania w oficjalnych organizacjach. Do jakich czasów proponuje
się nam wrócić? U nas jest wolność słowa" - cytuje "Kommiersant"
anonimowego przedstawiciela MSZ Rosji.
Według rozmówców gazety w rosyjskim MSZ, Polska występuje w tej sprawie
z pozycji podwójnych standardów.
"Jeśli za każdym razem zwracalibyśmy uwagę na to, co pod adresem Rosji i
historii ZSRR mówi się w państwowych stacjach Polski, to byłaby zupełnie
inna rozmowa" - przytacza "Kommiersant" uwagę nie wymienionego z
nazwiska przedstawiciela MSZ Rosji.
"W rosyjskim MSZ przyznaje się, że historia, to bolesny temat w
relacjach rosyjsko-polskich, w którym występuje wiele wzajemnych krzywd
i prób upolityczniania" - pisze dziennik.
"Tak czy owak, polscy dyplomaci przypominają, że podobne konflikty
stwarzają niekorzystne tło dla planowanej na 1 września wizyty premiera
Rosji Władimira Putina w Polsce, związanej właśnie z rocznicą wybuchu II
wojny światowej. Różnice w ocenach historycznych mogą poważnie zaciążyć
na uroczystościach" - wskazuje "Kommiersant".
Państwowa telewizja Rossija 21 czerwca wyemitowała materiał, zarzucający
Polsce próbę utworzenia przymierza z hitlerowskimi Niemcami i Japonią
przeciwko ZSRR. Według rosyjskiej stacji, Polska uważała Hitlera za
sojusznika, a ówczesny polski minister spraw zagranicznych Józef Beck
miał nawet w swoim gabinecie jego portret.
W materiale wystąpiło m.in. dwoje członków powołanej niedawno przez
rosyjskiego prezydenta Dmitrija Miedwiediewa Komisji ds.
przeciwdziałania próbom fałszowania historii na szkodę Rosji - Natalia
Narocznicka i Aleksandr Czubarian.
Ta pierwsza podkreśliła, iż za sprawą paktu Ribbentrop-Mołotow sferą
wpływów Związku Radzieckiego stały się terytoria, które 20 lat wcześniej
były ziemiami imperium rosyjskiego.
- Ta część Białorusi i Ukrainy, którą (Józef) Piłsudski i współcześni
Polacy nazywają Wschodnią Polską, w rzeczywistości była częścią imperium
rosyjskiego i została zajęta przez Polskę, która dokonała rozbioru
Ukrainy i Białorusi na początku lat 20. - wyjaśniła Narocznicka.
Ambasada RP w Moskwie uznała materiał TV Rossija za "jaskrawy przypadek
fałszowania historii". W oświadczeniu wydanym w tej sprawie polska
placówka dyplomatyczna oceniła też, że materiał ten stanowi nieudolną
próbę rewidowania efektów pracy historyków - tak polskich, jak i
rosyjskich.
Według polskiej ambasady, zawarte w materiale nierzetelne i kłamliwe
treści z pewnością nie wpłyną pozytywnie na polepszenie stosunków między
naszymi krajami i nie przyczynią się do pojednania między naszymi
narodami.
PAP
Czwartek, 2009-06-25
Michael Jackson
nie żyje.
W wieku 50 lat zmarł nagle w Los Angeles. Był legendą muzyki
rockowej, nazywano go "królem popu" i uważano za jednego z
najwybitniejszych piosenkarzy i showmanów w historii tego nurtu.
Wieczorem piosenkarz został przewieziony do szpitala w Los
Angeles. Lekarze stwierdzili zatrzymanie akcji serca po
godzinnej reanimacji. - W domu stracił przytomność,
prawdopodobnie nastąpiło zatrzymanie pracy serca - poinformował
brat gwiazdora Jermaine Jackson.
Stres przed zbliżająca się serią koncertów mógł przyczynić się
do śmierci Michaela Jacksona - uważa przyjaciel gwiazdora i
lekarz Uri Geller. Z kolei Brian Oxman, rzecznik Jacksona
twierdzi, że wielokrotnie ostrzegał rodzinę przed jego kłopotami
zdrowotnymi. Król popu miał m.in. nadużywać leków.
Za dwa tygodnie miał wrócić na scenę i rozpocząć trasę
koncertową, na którą bilety wyprzedano już dawno.
Michael Jackson zdobył popularność, występując jeszcze jako
dziecko w zespole Jackson 5. Jednak dopiero płyta "Off The Wall"
pokazała pełnię możliwości artysty. Lata 80. były pasmem
sukcesów Jacksona. Wydany w 1982 roku album "Thriller" to do
dziś najlepiej sprzedająca się płyta w historii. Wielkim
sukcesem artystycznym i komercyjnym było także wydawnictwo "Bad"
z 1987 roku.
Michael Jackson wzbudzał także ogromne kontrowersje, związane z
podejrzeniami o pedofilię. Najgłośniejszy proces toczył się w
2005 roku i po dwóch latach zakończył się uniewinnieniem muzyka.
Wybierz swoją ulubioną piosenkę Michaela Jacksona (jr, mj, kab,
sm, ap)
PAP
Drezno usunięte z listy dziedzictwa UNESCO
Dolinę Łaby w Dreźnie wykreślono z Listy Światowego Dziedzictwa
Kulturalnego i Przyrodniczego UNESCO w reakcji na budowę mostu,
który - zdaniem tej ONZ-owskiej agencji - przekreśla "wybitne
uniwersalne wartości" krajobrazu tego miejsca.
UNESCO (Organizacja Narodów Zjednoczonych do spraw Oświaty,
Nauki i Kultury) od dłuższego czasu ostrzegało, że budowa mostu
będzie oznaczała wykreślenie Drezna z listy dziedzictwa. W
ocenie UNESCO budowa mostu jest niedopuszczalną ingerencją w
historyczny krajobraz doliny Łaby. W czwartek na posiedzeniu w
Sewilli zapadła ostateczna decyzja.
Na listę UNESCO Drezno i pobliską dolinę Łaby wpisano w 2004
roku. Dwa lata później, za sprawą planów wybudowania tam
600-metrowego mostu z betonu i stali, Drezno znalazło się na
liście miejsc zagrożonych.
Lokalne władze odmawiały szukania alternatywnych rozwiązań,
powołując się na referendum z 2005 roku, w którym 68%
drezdeńskich wyborców poparło plan budowy mostu.
Wielkie ubolewanie z powodu wykreślenia doliny Łaby z listy
UNESCO wyraził sekretarz stanu w urzędzie kanclerskim Bernd
Neumann, podkreślając, że rząd federalny nalegał na polubowne
załatwienie tej sprawy.
Budowa mostu rozpoczęła się pod koniec 2007 roku. Za dwa lata
mają nim pojechać pierwsze samochody.
Dolina Łaby jest drugim przypadkiem wykreślenia szczególnie
cennego miejsca z listy UNESCO. Po raz pierwszy zdarzyło się to
w 2007 roku - wykreślono wtedy rezerwat przyrody w Omanie -
habitat zagrożonego gatunku antylopy - zredukowany decyzją rządu
o 90%.
Na liście UNESCO jest ponad 30 miejsc w Niemczech.
PAP
Nie żyje Farah Fawcett, znana amerykańska aktorka
Amerykańska aktorka Farah Fawcett zmarła po długiej walce z
rakiem odbytu w wieku 61 lat - poinformował jej rzecznik Paul
Bloch.
U Fawcett, której sławę przyniosła jedna z trzech głównych ról w
serialu "Aniołki Charliego" z 1976 r., zdiagnozowano raka w 2006
r. Zmarła w szpitalu w Los Angeles.
Była jedną z ikon kultury pop i symboli seksu lat 70. zeszłego
wieku. Plakat przedstawiający Farah Fawcett w kostiumie
kąpielowym sprzedano w milionach egzemplarzy.
Jej film kinowy "Ktoś zabił jej męża" z 1978 r. nie cieszył się
powodzeniem, ale zyskała uznanie za poważniejsze role z lat 80.
i 90., w tym za rolę w filmie "The Burning Bed".
"Po długiej i dzielnej walce z rakiem nasza ukochana Farrah
odeszła. Dla jej rodziny i przyjaciół to bardzo trudny moment,
ale pocieszamy się myślą o wspaniałych chwilach, które
dzieliliśmy z Farrah przez wiele lat" - napisał w oświadczeniu
jej wieloletni partner, aktor Ryan O'Neal.
O'Neal i Fawcett byli ze sobą związani z przerwami przez 27 lat.
Mieli ze sobą syna, ale nigdy się nie pobrali. Kanał ABC podał,
że 68-letni aktor się jej oświadczył, a ona "przyjęła
oświadczyny".
Mimo terapii w Niemczech i Kalifornii, w 2007 r. stwierdzono u
aktorki przerzuty nowotworu na wątrobę.
PAP
|
|
INDEX
|