zapisz
Się Na Naszą listę |
Proszę
kliknąć na ten link aby dotrzeć do formularza gdzie można zapisać się
na listę dystrybucyjną i w przyszłości otrzymywać biuletyn bezpośrednio od nas.
Aby zapisać się szybko bez wypełniania formularza, proszę wysłać
E-mail bez
żadnego tekstu poprzez kliknięcie tego
linku.
| |
Przyłącz się |
Jeśli masz jakieś informacje
dotyczące polskich wydarzeń i chciałbyś albo chciałabyś podzielić się nimi z
naszymi czytelnikami, to prześlij je do
nas. Mile
widziane są wywiady, felietony, zdjęcia i poezja. Proszę informować
nas o wszystkich
wydarzeniach polonijnych. | |
Promuj polonię |
Każdy z nas może się przyczynić do promowania Polonii w
Winnipegu w bardzo prosty sposób. Mój apel jest aby dodać dwie
linie do waszej stopki (signature) aby zacząć promować Polonijne
wydarzenia w Winnipegu kiedykolwiek wysyłamy maila.
Tutaj są instrukcje jak dodać stopkę używając Outlook Express.
Kliknij Tools-->Options -->
Signatures
Zaznacz poprzez kliknięcie Checkbox
gdzie pisze
Add signature to all outgoing messages
W pole gdzie jest napisane Edit Signature proszę wpisać.
albo
Po tym kliknij Apply
I to wszystko. Od tej pory będziemy promować polskie wydarzanie w
Winnipegu automatycznie kiedy wyślemy maila do kogoś. Wszystkie programy
mailowe mają taką opcję tzw. signature i sposób jej dodania
będzie bardzo podobny do tego co opisałem dla Outlook Express | |
|
Polonijny
Biuletyn Informacyjny w Winnipegu |
INDEX
FAKTY ZE ŚWIATA
|
Środa, 2009-09-09
Dobre wieści z Wall
Street
Wall Street zakończyła wtorkową sesję zwyżkami pod wpływem informacji z
wielkich światowych przedsiębiorstw i osłabienia amerykańskiej waluty.
Słaby dolar - najsłabszy w stosunku do euro w tym roku - spowodował
wzrost cen towarów i surowców, a w konsekwencji wzrost akcji spółek
naftowych i wydobywczych.
Sytuację na giełdzie poprawiły też doniesienia o możliwym przejęciu
brytyjskiego giganta spożywczego Cadbury przez Kraft Foods Inc., a także
wspólnych planach inwestycyjnych Deutsche Telekom i France Telecom w
Wielkiej Brytanii.
Główny wskaźnik gospodarki USA Dow Jones Industrial zyskał 56,07 pkt.,
czyli 0,59%, i zamknął sesję na poziomie 9 497,34 pkt.
Standard & Poor's 500 wzrósł o 8,98 pkt., czyli 0,88%, do poziomu 1
025,38 pkt.
Nasdaq Composite zakończył dzień na poziomie 2 037,77 pkt., a więc o
18,99 pkt. - czyli 0,94% - wyżej niż rano.
PAP
Wnuk Mołotowa: Rosja jest niewinna
- W 1939 roku ZSRR mógł i był gotów pomóc Polsce, jednak aby było to
możliwe musiałaby ona zgodzić się, by jej pomóc - zauważa na łamach
dziennika "Izwiestija" znany rosyjski politolog Wiaczesław Nikonow, wnuk
stalinowskiego ministra spraw zagranicznych Wiaczesława Mołotowa.
- ZSRR mógł i był gotów pomóc Polsce - wówczas otwarcie nam wrogiej. Aby
było to możliwe, musiałaby ona zgodzić się, by jej pomóc, przyjmując
gwarancje bezpieczeństwa z naszej strony - podkreśla Nikonow. - Wszelako
nikomu nie udało się namówić jej do tego - dodaje.
Politolog pisze o tym, odnosząc się do zarzutów wobec sowieckiej Rosji o
sprzymierzenie się z Adolfem Hitlerem i współudział w rozpętaniu II
wojny światowej.
Nikonow zaznacza, że Polsce mogły też pomóc Francja i Wielka Brytania, "jeśli
poważnie dałyby do zrozumienia Berlinowi, iż gotowe są walczyć z
Niemcami, jeśli te napadną na Polskę".
- Wprost przeciwnie - Hitler otrzymywał od Zachodu uspokajające sygnały,
że wojnę wypowiedzą, ale walczyć nie będą. I nie walczyli, dopóki Niemcy
same nie zaatakowały - wskazuje, dodając, iż "ZSRR, naturalnie,
preferował sojusz z zachodnimi demokracjami".
- Co miała robić Moskwa, gdy Berlin zaproponował zawarcie paktu o
nieagresji i określenie linii, której niemieckie wojska nie przekroczą,
zaatakowawszy Polskę, a Londyn, Paryż i Warszawa nie miały ochoty
porozumiewać się w jakiejkolwiek sprawie? - pyta politolog.
Nikonow podkreśla, że dzięki zawarciu paktu Ribbentrop-Mołotow ZSRR mógł
przystąpić do wojny "z rubieży, które bolszewiccy liderzy uważali za
sprawiedliwie należące do ZSRR, ponieważ wcześniejsze granice zostały mu
narzucone w okresie pewnej słabości kraju - w latach wojny domowej".
- Czy Polska i państwa bałtyckie miały podstawy do oburzenia z powodu
sowieckiej polityki? - pyta i odpowiada: bez wątpienia. Ich terytoria,
które w następnych miesiącach weszły w skład ZSRR, nie tylko zostały
pozbawione suwerenności, ale bardzo szybko odczuły na sobie surowość
rewolucyjnych porządków, znanych sowieckim ludziom od 1917 roku.
Nikonow przyznaje, że kraje te i ich obywatele "przeżyły wiele tragedii".
- Wystarczy przypomnieć Katyń - konstatuje.
Politolog wskazuje, że "inną sprawą jest, czy państwom tym byłoby lepiej,
jeśli terytoria te już w sierpniu 1939 roku znalazłyby się pod okupacją
nazistowską".
- Związek Sowiecki bynajmniej nie stał się sojusznikiem Niemiec. Zyskał
jedynie czas. Stalin nawet przez chwilę nie ufał Hitlerowi - on nie ufał
nawet najbliższym współpracownikom - pisze Nikonow.
- ZSRR nie ponosi winy za rozpętanie wojny. Rozpętały ją Niemcy wespół
ze swoimi rzeczywistymi sojusznikami - Japonią i Włochami, co zostało
udowodnione przed Trybunałem Norymberskim, którego werdykt usiłuje się
przekreślić - konkluduje politolog.
PAP
Karzaj wygrał wybory w Afganistanie
Hamid Karzaj zwyciężył zdobył 54% głosów i zwyciężył w pierwszej turze
wyborów prezydenckich w Afganistanie. Tak wskazują dane z 92% komisji
wyborczych - informuje portal bbc.com. Wiele głosów może być jednak
unieważnionych, ponieważ skala oszustw była ogromna.
Rywalem Karzaja był Abdullah Abdullah, który wg najnowszych szacunków
zdobył 28% głosów. Abdullach oskarża urzędującego prezydenta o
fałszerstwa.
Są to drugie demokratyczne wybory prezydenckie przeprowadzone w
Afganistanie. Poprzednie przeprowadzono w 2004 roku.
wp.pl
Roczna dziewczynka nosi w sobie płód bliźniaka
Wygląd rocznej Kang Mengru z Chin może szokować. Dziewczynka ma olbrzymi
brzuch, który utrudnia jej poruszanie się. Lekarze byli zdumieni, kiedy
odkryli, że dziecko nosi w sobie płód swojego bliźniaka – pisze „The
Sun”.
Lekarze początkowo nie wiedzieli, co dolega małej Kang Mengru. W końcu,
dzięki wykonaniu tomografii komputerowej ustalono, co jest przyczyną
olbrzymiego brzucha dziewczynki. Jest to nierozwinięty płód
najprawdopodobniej bliźniaka Kang.
Dziewczynka czeka na operację usunięcia płodu, która przywróci jej
normalny wygląd.
wp.pl
Wtorek, 2009-09-08
Discovery odcumował od
Międzynarodowej Stacji Kosmicznej
Amerykański prom kosmiczny Discovery odcumował od Międzynarodowej Stacji
Kosmicznej (ISS), kończąc w ten sposób trwającą ponad tydzień misję
zaopatrzeniową.
Po dostarczeniu na stację wielu ton zaopatrzenia i sprzętu siedmiu
astronautów z załogi promu wróci na Ziemię prawdopodobnie w czwartek.
NASA przewiduje, że lądowanie w Centrum Kennedy'ego na Florydzie będzie
możliwe o 19.05 czasu miejscowego (1.05 w piątek czasu polskiego) lub
20.42 (2.42 w piątek czasu polskiego).
W momencie rozdzielenia się, oba pojazdy znajdowały się nad Chinami. Na
stacji kosmicznej zostało sześciu astronautów, którzy kontynuują swoją
misję. Załogi pożegnały się już w poniedziałek, po czym astronauci z
Discovery zamknęli luki i czekali na odcumowanie.
Zanim prom odleciał, NASA śledziła tor lotu kosmicznego odłamka, który
mógł mu zagrażać. Był to najprawdopodobniej kawałek chińskiego satelity
zestrzelonego przez rakietę w 2007 roku. Kosmiczny złom minął stację w
odległości 24 kilometrów.
PAP
Wyznaczono termin procesu Radovana Karadżicia
Sędzia trybunału ONZ ds. zbrodni wojennych w byłej Jugosławii wstępnie
wyznaczył termin rozpoczęcia procesu b. przywódcy Serbów bośniackich
Radovana Karadżicia na 19 października. Sędzia O-Gon Kwon uważa, że
proces potrwa nie więcej niż dwa i pół roku.
Karadżić wystąpił w ubiegłym tygodniu o odroczenie procesu o 10 miesięcy,
tłumacząc prośbę koniecznością zapoznania się z obszernym, liczącym 45
tysięcy dokumentów, materiałem dowodowym. W czasie procesu Karadżić
broni się sam.
- Nie jestem gotów na rozpoczęcie procesu. Jak mogę w nim występować,
gdy nie jestem do niego przygotowany. To nie jest zwykły proces. To jest
najbardziej skomplikowany i kompleksowy proces w tym trybunale. Proszę
sędziego o zmianę decyzji - skarżył się Karadżić, obecny na sesji
przygotowawczej, na której sędzia wyznaczył termin rozpoczęcia procesu.
Sędzia Kwon odpowiedział Karadżiciowi, że "trybunał zrobi wszystko, co w
jego mocy, aby zagwarantować proces szybki i sprawiedliwy". - Jeśli
proces rozpocznie się w październiku, będzie pan miał łącznie na
przygotowania 14 miesięcy - dodał.
Prokuratura na żądanie trybunału przedstawiła 31 sierpnia propozycje
ograniczenia aktu oskarżenia, aby skrócić czas trwania procesu. Ma być
też o jedną czwartą skrócona lista świadków.
Południowokoreański sędzia O-Gon Kwon przewodniczy składowi
sędziowskiemu na procesie Karadżicia, będą mu towarzyszyć sędziowie z
Wielkiej Brytanii i Trynidadu-Tobago.
6 października odbędzie się następna sesja przygotowawcza przed
procesem.
Sędziowie chcą uniknąć tak długiego procesu, jak to było w przypadku
byłego jugosłowiańskiego prezydenta Slobodana Miloszevicia. Proces
umorzono po czterech latach z powodu śmierci oskarżonego.
Na Karadżiciu ciąży 11 zarzutów o ludobójstwo, zbrodnie wojenne i
zbrodnie przeciwko ludzkości popełnione w czasie wojny w Bośni i
Hercegowinie (1992-1995).
Były przywódca Serbów bośniackich trafił do aresztu haskiego trybunału w
ubiegłym roku po 11 latach ukrywania się. Grozi mu dożywotnie więzienie
za morderstwa, deportacje, terror, ataki na ludność cywilną, branie
zakładników. Obciąża się go, podobnie jak dowódcę wojsk Serbów
bośniackich z czasów wojny gen. Ratko Mladicia, odpowiedzialnością za
masakrę Muzułmanów w Srebrenicy w 1995 roku, w której zginęło ok. 8 tys.
mężczyzn.
PAP
Zmarła największa legenda włoskiej telewizji
W wieku 85 lat zmarł w Monte Carlo najsłynniejszy włoski prezenter
telewizyjny, nestor i legenda rozrywki Mike Bongiorno. Jeszcze niedawno,
mimo sędziwego wieku, prowadził programy w telewizji premiera Silvio
Berlusconiego, z którą związany był od początku jej działalności.
Prezentera uwielbiały wszystkie pokolenia włoskich telewidzów. Przyczyną
śmierci był zawał serca.
Michael Nicholas Salvatore Bongiorno urodził się w 1924 roku w Nowym
Jorku w rodzinie włoskich imigrantów. Do Włoch powrócił z matką jeszcze
jako dziecko. W czasie II wojny światowej dzięki znajomości angielskiego
był łącznikiem między włoskimi partyzantami a oddziałami aliantów.
Został aresztowany przez Gestapo i skazany na śmierć. Jak wspominał,
przed egzekucją uratowało go to, że hitlerowcy znaleźli przy nim
amerykańskie dokumenty. Następne miesiące spędził w więzieniu w
Mediolanie, a później w obozie koncentracyjnym Mauthausen.
Po wojnie powrócił do Nowego Jorku, gdzie pracował w radiu. Do Włoch
przyjechał ponownie w 1953 roku, by asystować przy narodzinach telewizji
w tym kraju. Poprowadził pierwsze eksperymentalne transmisje telewizyjne
ze studiów RAI.
Od początku kariery najpierw w radiu, a później w telewizji
specjalizował się w turniejach i różnego rodzaju quizach, zdobywając
ogromną popularność.
Na początku lat 60. Umberto Eco poświęcił mu esej zatytułowany
"Fenomenologia Mike'a Bongiorno", w którym poddał akademickiej analizie
technikę jego komunikowania się z publicznością.
Od 1963 roku 11 razy prowadził festiwale piosenki w San Remo, po raz
ostatni - w 1997 r.
Z przedsiębiorcą Silvio Berlusconim, odnoszącym coraz większe sukcesy na
rynku telewizyjnym, Bongiorno współpracował od lat 70. Gdy jego
telewizja stała się ogólnokrajowa, w stacji Canale 5 prowadził m.in.
"Koło fortuny".
W ostatnich latach był gospodarzem popularnych teleturniejów dla dzieci.
Do historii przeszły zarówno jego programy, jak i gafy, z których z
sympatią śmiały się całe Włochy.
W 2007 roku otrzymał tytuł doktora honoris causa na wydziale mediów i
produkcji telewizyjnej Uniwersytetu w Mediolanie.
Niedawno znów stało się o nim głośno, gdy podpisał kontrakt z telewizją
Sky, największym konkurentem telewizji Berlusconiego.
Premier Berlusconi na wiadomość o jego śmierci powiedział, że wielkim
marzeniem Mike'a Bongiorno było zostanie senatorem. - Zaangażowałem się
w tę sprawę - ujawnił szef rządu.
PAP
Poniedziałek,
2009-09-07
USA światowym liderem w
handlu bronią
Stany Zjednoczone umocniły pozycję lidera w handlu bronią. W ubiegłym
roku Amerykanie sprzedali dwukrotnie więcej uzbrojenia niż wszystkie
pozostałe kraje świata razem wzięte.
Z przekazanego dziś amerykańskim kongresmanom raportu wynika, że w 2008
roku Stany Zjednoczone sprzedały za granicę broń o wartości 37 miliardów
800 milionów dolarów. To o ponad 12 miliardów dolarów więcej niż w roku
poprzednim. Na drugim miejscu- z dużo słabszym wynikiem - znalazły się
Włochy, które na handlu uzbrojeniem zarobiły 3 miliardy 700 milionów. Na
trzecim miejscu uplasowała się Rosja ze sprzedażą na poziomie 3,5
miliarda - trzykrotnie niższą niż w 2007 roku.
Łączna wartość światowego handlu bronią wyniosła w ubiegłym roku 53
miliardy dolarów. Oznacza to, że Stany Zjednoczone opanowały prawie 70%
tego rynku. Największe kontrakty na sprzedaż broni Amerykanie zawarli z
krajami Azji i Bliskiego Wschodu.
Zjednoczone Emiraty Arabskie kupiły od USA systemy obrony rakietowej za
6,5 miliarda dolarów, Maroko zamówiło myśliwce, a Tajwan helikoptery za
ponad 2 miliardy. Duże zamówienia na zakup uzbrojenia złożyły tez w USA
Indie, Irak, Arabia Saudyjska, Egipt i Korea Południowa.
IAR
Chciał rozmawiać z dyktatorami - dyktatorzy z nim nie
Zapowiadane przez prezydenta Baracka Obamę rozmowy z dyktatorami krajów
wrogich wobec USA nie dochodzą do skutku. Samoa oferta rozmów nie
zmieniła również ich polityki - zauważa publicysta "Washington Post"
Jackson Diehl.
Jackson Diehl przypomina na łamach "Washington Post", że administracja
Baracka Obamy starała się o nawiązanie bezpośredniego dialogu z Iranem.
Według informacji mediów irańskich, amerykański prezydent wysłał dwa
listy do religijnego i politycznego przywódcy tego kraju, ajatollaha Ali
Chamenei.
Biały Dom oferował także dwustronne rozmowy reżimowi Korei Północnej,
wysłał nowego ambasadora do Wenezueli i zniósł niektóre sankcje wobec
Kuby.
"Problem polega na tym, że żadna z tych inicjatyw nie przyniosła
rezultatów. Chamenei jakoby odpowiedział na pierwszy list Obamy, ale
jego głównym posunięciem w tym roku był wewnętrzny zamach stanu przeciw
umiarkowanej frakcji w irańskim kierownictwie, która mogłaby opowiedzieć
się za poważnymi negocjacjami z Zachodem" - pisze Diehl.
Przypomina też, że "Korea Północna poświęciła pierwsze miesiące tego
roku na próby z rakietami i bronią nuklearną, a ostatnio powróciła do
starego żądania, żeby USA zawarły z nią traktat pokojowy i uznały ją za
mocarstwo atomowe. "Chavez wykorzystał wyciągniętą rękę administracji do
kolejnej akcji przeciw opozycji i do próby podsycania lewicowego puczu w
Hondurasie" - dodaje publicysta.
"Wszystko to nie oznacza, że dialog z wrogami jest z zasady niesłuszny
lub że nie warto go próbować. Wydaje się jednak jasne, że najbardziej
znana koncepcja w polityce zagranicznej, jaką Obama przedstawił w swej
kampanii wyborczej, nie przyniosła owoców w pierwszych miesiącach jego
urzędowania. Być może nie zauważył on, że nieprzyjaciele Ameryki także
nie widzą większej korzyści w 'bezpośredniej dyplomacji'" - konkluduje
komentator "Washington Post".
PAP
Dzieło Kopernika w podróży po Europie
Reprint słynnego dzieła Mikołaja Kopernika "O obrotach sfer niebieskich"
wyruszył z Torunia w objazd po Europie. W ciągu jedenastu dni księga
odwiedzi dziesięć miast.
W ramach projektu "Kopernik w Europie" dzieło najsłynniejszego polskiego
astronoma udostępniane będzie w najbardziej reprezentacyjnych miejscach
europejskich miast: Krakowa, Budapesztu, Wiednia, Linzu, Mediolanu,
Lyonu, Paryża, Brukseli, Amsterdamu i Getyngi. Dodatkową atrakcją będą
pokazy wykorzystujące teleskop słoneczny.
Prowadzącym pokazy będzie znany toruński popularyzator astronomii i
dziennikarz radiowy, Piotr Majewski. Każdy zainteresowany wystawą będzie
mógł samodzielnie obejrzeć dzieło Kopernika, a także otrzyma ulotkę
promocyjną z wizerunkiem i informacjami dotyczącymi samego astronoma.
- Wydarzenie jest związane z obchodami Międzynarodowego Roku Astronomii,
w których Toruń bierze czynny udział. Akcja promocyjna jest nie tylko
sposobem na promocję Mikołaja Kopernika, ale także przypomina o
aspiracjach naszego miasta, jako kandydata do tytułu Europejskiej
Stolicy Kultury - powiedział Michał Zaleski, prezydent Torunia.
Tournee księgi zostanie sfilmowane i na tej podstawie powstanie film
dokumentalny. Reprint dzieła Kopernika wróci do Torunia 14 września.
PAP
Niedziela,
2009-09-06
"Polska nie jest gotowa
do wzajemnego przebaczania"
Polska okazała się niegotowa do szczerej rozmowy z Rosją o wojnie,
wzajemnym przebaczeniu i wspólnym bólu - taką tezę postawiła rosyjska
telewizja państwowa Kanał Pierwszy (dawniej ORT).
Uczyniła to w głównym wydaniu magazynu informacyjnego "Wriemia",
wracając do wtorkowych uroczystości w Gdańsku, poświęconych 70. rocznicy
wybuchu II wojny światowej, w których uczestniczył też premier Rosji
Władimir Putin.
Stacja przypomniała, że w przeddzień obchodów na Westerplatte "Gazeta
Wyborcza" opublikowała list szefa rosyjskiego rządu do Polaków.
- Na tę szczerą rozmowę o wojnie, wzajemnym wybaczeniu i wspólnym bólu w
Polsce czekano od dawna. Gdy stała się faktem, Polacy okazali się do
niej niegotowi. Od Putina oczekiwano wielkich oświadczeń historycznych.
Oczekiwano przeprosin - poinformował Kanał Pierwszy.
Rosyjska telewizja, odnotowała, że "Lech Kaczyński nazwał ZSRR takim
samym agresorem, jak III Rzesza" i że "w Polsce proponowano nawet, by
przenieść datę rozpoczęcia wojny na 23 sierpnia, czyli rocznicę
podpisania paktu Ribbentrop-Mołotow".
Kanał Pierwszy przypomniał o polsko-niemieckiej deklaracji o
niestosowaniu przemocy z 1934 roku, nazywając ją "paktem Hitler-Piłsudski".
Zauważył przy tym, iż "relacje Polski z hitlerowskimi Niemcami w latach
30. były zadziwiająco dobre" i że "Polska razem z Hitlerem zaanektowała
część Czechosłowacji".
Odnotował również zaprezentowane 1 września w Moskwie materiały Służby
Wywiadu Zagranicznego (SWR) Rosji, w których zarzuca się Polsce dążenie
do zdestabilizowania sytuacji w ZSRR.
Rosyjska telewizja państwowa podkreśliła też, że prezydent Lech
Kaczyński, nie czekając na wspólną ocenę zbrodni katyńskiej, sam dał
swoją, porównując ten mord do Holocaustu.
- Takich oskarżeń władze kraju, który zwyciężył faszyzm i wyzwolił
Europę, jeszcze nigdy nie słyszały - ocenił Kanał Pierwszy.
Zdaniem tej stacji, "w Europie Wschodniej temat II wojny światowej
eksploatuje się, by przypomnieć o sobie Wielkiej Europie". Według
rosyjskiej telewizji, kraje wschodnioeuropejskie cierpią na "kompleks
terytoriów okupowanych".
Nawiązując do wystąpień kanclerz Angeli Merkel i prezydenta Lecha
Kaczyńskiego, telewizja państwowa Rosji wyraziła wątpliwość, czy "przeprosiny
współczesnych polityków mogą zmienić stosunek do zbrodni reżimów z
przeszłości".
- Przepraszając za jedno, dlaczego nie przeprosić za inne, na przykład -
za rozstrzelanie w Polsce 20 tys. jeńców wojennych z Rosji - zauważył
Kanał Pierwszy. - Od wybiórczych, dyżurnych przeprosin ważniejsza jest
budowa przez polityków równoprawnych stosunków między sąsiadami w
Europie; na kontynencie, którego większość powierzchni zajmuje Rosja -
podkreślił.
Do obchodów na Westerplatte wróciła też inna państwowa telewizja -
Rossija.
W cotygodniowym magazynie analitycznym "Wiesti Niedieli" po raz kolejny
broniła paktu Ribbentrop-Mołotow i usprawiedliwiała agresję ZSRR
przeciwko Polsce 17 września 1939 roku. Przy czym znów czyniła to,
fałszując podstawowe fakty historyczne.
- Mówiąc o początku wojny, polscy politycy na ogół pomijają szczegóły,
jakby nie było zmowy monachijskiej w 1938 roku; przyłączenia obwodu
wileńskiego do Polski; jakby Hitlerem nie kierowała żądza rewanżu -
zauważyła Rossija.
- Warszawa jeszcze w 1918 roku oderwała Śląsk od Niemiec i przejęła
kontrolę nad wolnym miastem Danzig, obecnym Gdańskiem - dodała.
Stacja przytoczyła wywód rosyjskiego historyka Jurija Żukowa, który
oznajmił, że "Polacy nie chcą pamiętać, iż 16 września władze Polski
haniebnie uciekły do Rumunii, pozostawiając kraj i armię na pastwę losu".
- W Polsce powstała polityczna próżnia. Co miał robić ZSRR? Czekać aż
Niemcy dojdą praktycznie do Mińska? - dodał Żukow.
Historyk ogłosił, że "dopiero wtedy, gdy władze Polski dały drapaka do
Rumunii, Armia Czerwona wkroczyła na terytorium Polski".
TV Rossija wyjaśniła, że "Armia Czerwona doszła do linii, którą jako
granicę polsko-radziecką proponowano jeszcze w 1920 roku". - Proponował
to szef brytyjskiego MSZ lord Curzon, gdy Warszawa, niepewna wyników
wojny polsko-radzieckiej, zwróciła się o pomoc do mocarstw zachodnich -
przekazała.
- Były to ziemie, które wchodziły w skład przedrewolucyjnej Rosji,
podbite przez Polskę. Dochodząc w 1939 roku do linii Curzona, Moskwa
ratowała żyjących na tych ziemiach Ukraińców i Białorusinów - dodała.
Rosyjska telewizja wspomniała w tym kontekście także o Żydach. - O
ocalonych na tych terytoriach w swoich wspomnieniach pisała Golda Meir.
Gdy w 1941 roku Hitler zaczął posuwać się w głąb ZSRR, z ziem tych w
pierwszej kolejności ewakuowano Żydów. Ci, którzy pozostali po
zachodniej stronie linii Curzona, mieli niewielkie szanse na przeżycie -
podkreśliła rosyjska telewizja.
- Zapobiec wojnie w 1939 roku już nie można było. W 1938 roku jeszcze
były szanse, jednak zostały sprowadzone do zera przez Układ Monachijski.
Anglia i Francja oddały Niemcom Czechosłowację, a Polska i Węgry nie
przepuściły okazji, by odciąć dla siebie po kawałku tego kraju -
zauważyła TV Rossija.
- Polska podpisała pakt o nieagresji z Niemcami w styczniu 1934 roku. A
w lutym - według danych radzieckiego wywiadu - Warszawa zgodziła się
przepuścić przez swoje terytorium niemieckie wojska. Wiadomo, że wojska
te mogły zmierzać tylko na Wschód - przekazała.
Rosyjska stacja zaznaczyła, że "pakty o nieagresji z Hitlerem podpisały
też Anglia i Francja, jednak w wypadku ZSRR był to krok wymuszony".
- Należy przyznać, że wszystkie pakty z Hitlerem zawarte w latach
1934-39 były moralnie nie do zaakceptowania - przytoczyła rosyjska
telewizja słowa Putina z Westerplatte.
PAP
W nalocie NATO zginęło 55 osób, w tym 6 cywilów
W piątkowym nalocie sił NATO na talibów w prowincji Kunduz na północy
Afganistanu zginęły 54 osoby, w tym sześciu cywilów - poinformował
gubernator prowincji Mohammad Omar. Wśród cywilów jest sześcioletnie
dziecko - dodał. 15 osób zostało rannych, w tym dwóch talibów.
Wcześniej podawano, że w ataku na talibów, którzy uprowadzili dwie
cysterny z paliwem, zginęło co najmniej 90 osób, w tym pewna liczba
mieszkańców okolicznych wsi, którzy nalewali sobie paliwo z cystern do
kanistrów.
Dziesięcioosobowy zespół dochodzeniowy NATO dokonał w sobotę inspekcji
miejsca na rzeką Kunduz, gdzie amerykański odrzutowiec wezwany przez
niemiecki patrol zbombardował uprowadzone samochody-cysterny szykujące
się do przeprawy przez rzekę.
Europa otwarcie skrytykowała ostatni atak sił powietrznych NATO w
Afganistanie przeprowadzony w chwili, gdy Unia Europejska poszukuje
nowej strategii wobec sytuacji w tym kraju, aby mógł on ująć swoje losy
we własne ręce i wydać walkę korupcji. Szefowie dyplomacji państw
europejskich na spotkaniu w Sztokholmie zastanawiali się w sobotę nad
planem działań na najbliższe dwa lata.
PAP
Sobota, 2009-09-05
Iran i Wenezuela jednoczą
się przeciw imperializmowi
Prezydent Iranu Mahmud Ahmadineżad i jego wenezuelski odpowiednik, Hugo
Chavez ogłosili po swoim spotkaniu w Teheranie, że zamierzają zacieśnić
związki obydwu krajów i wspólnie przeciwstawić się światowym "imperialistycznym"
mocarstwom - informuje AP.
Chavez jest w 11 - dniowej podróży. W jej trakcie odwiedził już Libię,
Algierię, Syrię i Iran. Złoży jeszcze wizyty na Białorusi, w Rosji i
Hiszpanii. Podróż prezydenta Wenezueli określana jest przez jego
otocznie, jako jego starania o to, by zbudować "wielobiegunowy świat" i
stworzyć przeciwwagę dla globalnych wpływów USA.
Chavez pochwalił Teheran za stawienie oporu rzekomym wysiłkom "sił
Zachodu" mającym zdestabilizować Iran, po czerwcowym wyborach
prezydenckich. Powiedział, że wysiłki te spełzły na niczym, a Iran "umocnił
się ". Nazwał też Teheran "strategicznym i wiernym sojusznikiem".
Państwowa anglojęzyczna telewizja irańska, Press TV doniosła po
spotkaniu liderów, że według Chaveza te dwa kraje - mają ważne misję:
pomóc uciśnionym i rewolucyjnym narodom i rozszerzyć antyimperialny
front na świecie. -
Ahmadineżad i Chavez, słynący ze swej agresywnej antyamerykańskiej
retoryki, nawiązali już szeroką współpracę finansową i gospodarczą. Iran
produkuje w Wenezueli samochody, traktory i rowery. Ta pogłębiająca się
współpraca niepokoi Waszyngton.
Podczas wystąpienia w wenezuelskiej państwowej telewizji, której
udzielił wywiadu przez telefon, Chavez bronił "suwerennego prawa"
Teheranu do rozwijania programu nuklearnego. - Nie ma żadnego dowodu
(...), że Iran buduje bombę atomową - powiedział Chavez, dodając, że ma
nadzieję, iż Teheran nie podda się żadnemu "szantażowi".
Prezydent Wenezueli zwrócił uwagę, że Caracas i Teheran "stawiają czoła
temu samemu wrogowi, którym jest imperium Stanów Zjednoczonych i jego
lokaje" , a którzy "zostaną pokonani".
Chavez ogłosił też, że nowo założony irańsko -wenezuelski bank, z
siedzibą w Caracas dysponuje już kapitałem wysokości 200 Mn dol. Obydwa
kraje omawiają też plany współpracy przy wydobywaniu ropy naftowej i
gazu ziemnego w Wenezueli i Iranie oraz przy wspólnej budowie dwóch
fabryk etanolu.
PAP
Wielkie pożary w Kalifornii dziełem podpalaczy
Wielkie pożary w Kalifornii, które od ubiegłego tygodnia strawiły ponad
60 tys. ha Parku Narodowego Angeles i w których spłonęło 80 domów, były
w większości wywołane przez podpalaczy - ogłosiła policja stanowa.
Władze stanu Kalifornia ustanowiły nagrodę w wysokości 100 tys. dolarów
za dostarczenie informacji, które doprowadzą do ujęcia podpalacza bądź
podpalaczy.
Rzeczniczka Służby Leśnej USA Michelle Caldwell ogłosiła w sobotę, że
straży pożarnej udało się "opanować 49% pożarów".
Służba meteorologiczna zapowiada ochłodzenie i wzrost wilgotności na
terenie Kalifornii, co powinno sprzyjać dalszej walce z ogniem.
Dwaj strażacy, kapitan Tedmund Hall i technik Arnaldo Quinones, ponieśli
śmierć w walce z pożarem, gdy ich samochód runął w przepaść na stromej
drodze terenowej w górach.
Amerykańskie statystyki mówią, że większość pożarów w USA to dzieło
podpalaczy. W 2008 roku podpalacze wywołali w Kalifornii 5 208 pożarów.
Podczas obecnego pożaru Parku Narodowego Angeles walka z ogniem
kosztowała już 37 milionów dolarów.
PAP
Unia Europejska chce wycofać się z Afganistanu
Zebrani w Sztokholmie ministrowie spraw zagranicznych państw UE
zastanawiali się nad nową strategią UE wobec Afganistanu na najbliższe
dwa lata, kiedy - jak powiedział szef polskiej dyplomacji Radosław
Sikorski - będzie można rozpocząć przekazywanie władzy Afgańczykom.
Ministrowie rozmawiali też o lepszym wykorzystaniu środków (ok. 1 mld
rocznie), które trafiają do Afganistanu zarówno z budżetu UE, jak i z
budżetów narodowych, oraz o uzależnieniu dalszej pomocy od zobowiązania
Afgańczyków do walki z korupcją. Zgodzili się też, że należy
zorganizować szczyt UE-Pakistan oraz międzynarodową konferencję w Kabulu
podczas hiszpańskiego przewodnictwa w UE, czyli w pierwszej połowie 2010
roku, o czym poinformował szef hiszpańskiej dyplomacji Miguel Angel
Moratinos.
- Wreszcie Afganistan stał się priorytetem UE - ocenił na zakończenie
rozmów Sikorski. - Dyskutowaliśmy o tym, co wspólnie jako UE możemy
zrobić, by zwyciężyć, a sukces definiujemy jako możliwość powrotu do
domu i pozostawienia Afganistanu jego gospodarzom, czyli samym
Afgańczykom, i z rządem, który mógłby się cieszyć naszym długofalowym
poparciem - powiedział.
Choć rozmowy miały charakter nieformalny, to - zdaniem Sikorskiego -
można mówić o rozwoju nowej strategii UE wobec Afganistanu na najbliższe
dwa lata. - Za dwa lata będziemy w Afganistanie już dziesięć lat. To
perspektywa, w której będzie można mówić rządowi (w Kabulu), że musi
przejmować coraz więcej odpowiedzialności - powiedział Sikorski.
Strategia wobec Afganistanu - jak zaznaczył Sikorski - musi być złożona
z trzech elementów: wojskowego, rozwojowego i politycznego. - Bo
wszystkie wojny domowe kończą się zawsze rozwiązaniem politycznym -
tłumaczył.
Szwedzkie przewodnictwo wraz z komisarz ds. zagranicznych Benitą
Ferrero-Waldner dokonało przeglądu pomocy finansowej kierowanej przez
Komisję Europejską i poszczególne kraje UE do Afganistanu. - To
niebagatelna suma około 1 mld euro rocznie - powiedział Sikorski.
Wyraził jednak nadzieję, że się zwiększy.
Przygotowany na dyskusję przez szwedzkie przewodnictwo dokument mówi o
zawarciu między wspólnotą międzynarodową a Afgańczykami "serii
politycznych zobowiązań". Nowy rząd afgański miałby większy nacisk kłaść
na dobre zarządzanie, walkę z korupcją i poszanowanie praw człowieka.
Proponuje też organizację konferencji międzynarodowej w Kabulu możliwie
"jak najszybciej" po utworzeniu nowego rządu.
O uzależnieniu pomocy od "twardych reguł", w tym walki rządu z korupcją,
mówił m.in. szef unijnej dyplomacji Javier Solana. - Nie ma co do tego
wątpliwości. Są to sprawy ewidentne - powiedział Solana. W podobnym
tonie wypowiedział się szef włoskiej dyplomacji Franco Frattini w
wywiadzie dla dziennika "La Stampa". - Dotychczas tylko dawaliśmy, teraz
przyszedł czas, by ten, kto wygrał wybory (prezydenckie) w Kabulu,
zobowiązał się do zmian - powiedział Frattini.
Zgodził się z nimi Sikorski. - Najwięcej dla Afganistanu mogą zrobić
sami Afgańczycy. Wspólnie odniesiemy sukces tylko wówczas, jeśli
gubernatorzy i starostowie będą wprowadzać rządy prawa, skuteczne siły
policyjne i przekonają samych Afgańczyków, że to, co proponują, jest w
ich interesie. My możemy tylko pomagać i wymagać, by nasza pomoc i nasze
środki były racjonalnie wykorzystywane - powiedział.
Inga Czerny PAP
Piątek,
2009-09-04
Stała ekspozycja
polskiego plakatu filmowego w Londynie
Polski plakat filmowy z różnych okresów ma od piątku stałą ekspozycję w
nowo otwartym klubie filmowym, kawiarni i księgarni Cinephilia West w
renomowanej londyńskiej dzielnicy Notting Hill, uczęszczanej przez
bukinistów, handlarzy antyków, znanej także z dorocznego karaibskiego
festiwalu w ostatnią niedzielę sierpnia.
Plakaty będzie można, nie tylko obejrzeć, jako stały element wystroju
kino-klubo-kawiarni, ale także kupić, obok książek o filmie i DVD.
Cinephilia West - filia wydawnictwa filmowego Wallflower Press
organizuje pokazy filmów, klubowe dyskusje, jest miejscem towarzyskich
spotkań, galerią plakatu, punktem sprzedaży, a nawet agencją promocyjną.
- Zależało nam, by zgromadzić reprezentatywny przekrój polskiej
twórczości plakatowej, a więc by były tu różne style, artyści i treści.
Bardzo mi zależało, by plakaty były dostarczone bezpośrednio z Polski, a
nie były to np. reprodukcje angielskie, bądź inne, bo autentyczność jest
nieocenionym atutem - powiedział Yoram Allon, menedżer Cinephilia West i
jeden z dyrektorów Wallflower Press.
Cinephilia wystawia każdorazowo ok. 50 plakatów wraz z oryginalną oprawą
z Polski. Potencjalnie może sprowadzić z Polski każdy z ok. 5 tys.
plakatów dostępnych w dystrybucji. Stale współpracuje z krakowską
galerią plakatu, warszawskim muzeum plakatu, dostawcą oraz dystrybutorem
z Wrocławia.
- Ten klub i galeria, to moje marzenie. Od dawna dzięki kontaktom
zawodowym i osobistym miałem świadomość, że polski plakat filmowy jest
najbardziej artystycznie ambitny i nowatorski w świecie. Dlatego
wystawiam go od pierwszej chwili, gdy mam na to miejsce - dodał Allon.
W polskim plakacie filmowym najbardziej fascynuje go wieloznaczność
przekazu, kilka warstw znaczeniowych, ekspresyjny skrót myślowy.
Na wystawie zgromadzono plakaty wybitnych polskich grafików Wiktora
Sadowskiego, Wiesława Wałkuskiego, Andrzeja Pagowskiego, Leszka
Żebrowskiego i Michałą Książka. Uzupełnieniem ekspozycji z Polski są
plakaty Andrzeja Klimowskiego - polskiego grafika urodzonego w Wielkiej
Brytanii, wykładowcy Londyńskiej Akademii Sztuk Pięknych, którego
plakaty wpisują się w polską tradycję ekspresyjnego plakatu filmowego.
Plakaty filmowe są w Wielkiej Brytanii obiektem kolekcjonerskim. Znany
dom aukcyjny Chriestie's organizuje aukcje plakatów dwa razy do roku.
Uznaną renomę mają zwłaszcza Jan Lenica, Waldemar Świerzy, czy
Franciszek Starowieyski.
PAP
Niespodzianka na festiwalu w Wenecji
Wielką niespodziankę przyniósł piątek na festiwalu filmowym w Wenecji.
Jego dyrekcja ogłosiła nieoczekiwanie, że drugi film w reżyserii Wernera
Herzoga został dopuszczony do głównego konkursu o nagrodę Złotego Lwa.
Oba zaprezentowano tego samego dnia.
O Złotego Lwa zatem ubiega się nie tylko film Herzoga "Bad Lieutenant:
Port of Call New Orleans", ale także "My Son, My Son, What Have Ye
Done?".
Tradycją weneckiej imprezy w ostatnich latach było to, że w konkursie
udział brał dodatkowy film, którego tytuł utrzymywany był do ostatniej
chwili w tajemnicy. W tym roku filmy-niespodzianki są dwa. Tytułu
drugiego jeszcze nie ujawniono. Największym jednak zaskoczeniem 66.
festiwalu jest zgłoszenie drugiego filmu tego samego reżysera.
Inspirowany rzeczywistymi wydarzeniami "My Son, My Son, What Have Ye
Done?", opowiada o młodym aktorze, występującym w greckiej tragedii,
który naprawdę popełnia zbrodnię, będącą głównym wątkiem sztuki.
Pierwsza projekcja zakończyła się na festiwalu długa owacją.
W piątek rano wyświetlony został pierwszy konkursowy film Herzoga - "Bad
Lieutenant: Port of Call New Orleans" z Nicolasem Cagem. Film ten
wzbudził wiele kontrowersji, gdyż obraz pod takim samym tytułem
wyreżyserował w 1991 roku Abel Ferrara.
Niemiecki reżyser zapewnił tymczasem na konferencji prasowej , że jego
film to nie jest "remake'em" i nie wie, kto to jest Abel Ferrara.
Wkrótce ogłoszony zostanie tytuł drugiego filmu, dopuszczonego do
głównego konkursu. Łącznie o Złotego Lwa walczy 25 obrazów z całego
świata.
PAP
Postęp w rozmowach USA - Rosja nt. broni jądrowej
Stany Zjednoczone i Rosja osiągnęły postęp w sprawie zawarcia układu o
redukcji ich zasobów broni jądrowej i podejmą nową rundę negocjacji 21
września w Genewie - poinformował w piątek rzecznik misji dyplomatycznej
USA w tym mieście.
- Rozmowy przyniosły postęp - powiedział rzecznik, odnosząc się do
ostatniej tury negocjacji, która odbyła się w Genewie przy drzwiach
zamkniętych w dniach od 31 sierpnia do 2 września. - Delegacje skupiły
się na przygotowaniu tekstu nowego traktatu i programu następnej rundy
rozmów, która rozpocznie się 21 września w Genewie - dodał.
O postępie w rokowaniach na temat nowego rosyjsko-amerykańskiego
porozumienia rozbrojeniowego poinformował w czwartek minister spraw
zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow. - Będziemy mieli coś do ogłoszenia
w Pittsburghu - powiedział szef rosyjskiej dyplomacji, mając na myśli
planowane spotkanie prezydentów Baracka Obamy i Władimira Putina w
trakcie wrześniowego szczytu G20.
Obaj przywódcy uzgodnili w lipcu w Moskwie, że nowy traktat będzie
gotowy przed wygaśnięciem w grudniu obecnego Układu o Redukcji
Uzbrojenia Strategicznego (znanego jako START-1) z 1991 roku.
Ławrow wyraził przekonanie, że termin ten zostanie dotrzymany, wskazując
jednocześnie na istniejące trudności. - Musimy rozwiązać wiele, wiele
trudnych kwestii, dotyczących bezpieczeństwa Rosji i USA - zaznaczył.
Moskwę i Waszyngton dzieli między innymi spór w sprawie planowanego
rozmieszczenia elementów amerykańskiej tarczy antyrakietowej w Polsce i
Czechach.
PAP
Czwartek, 2009-09-03
USA: jeszcze nie
czas na wycofywanie się z Afganistanu
Minister obrony USA, Robert Gates, podkreślał na konferencji
prasowej, że wysiłki administracji Baracka Obamy w trwającym już
osiem lat konflikcie w Afganistanie "dopiero się rozpoczynają" i
że nie czas teraz na wycofywanie się stamtąd.
Agencja Associated Press wskazuje, że niedawne badania opinii
publicznej świadczą o spadku poparcia dla wysłania dodatkowych
żołnierzy amerykańskich do Afganistanu. Spada też zaufanie do
sposobu, w jaki ta kampania jest prowadzona.
- Nie wierzę, że ta wojna wymyka się administracji spod kontroli
- powiedział Gates. Wskazał, że wojna trwa już osiem lat, i
uznał, że "zmęczenie Amerykanów narażaniem synów i córek na
ryzyko i wysyłaniem ich do boju" nie jest w tej sytuacji
zaskakujące.
Gates zapewnił też, że jest otwarty na ewentualne postulaty
nowego dowódcy sił USA i NATO w Afganistanie gen. Stanleya
McChrystala, dotyczące zwiększenia liczby żołnierzy. AP wskazuje,
że Obama jako cel w Afganistanie przedstawia pokonanie tam i
zlikwidowanie Al-Kaidy i jej sojuszników.
Reuters odnotowuje w tym kontekście, że w przeszłości Gates
wyrażał obawy, iż zbyt wielka obecność wojskowa USA i NATO może
spowodować, że Afgańczycy będą tych żołnierzy postrzegać jako
siły okupacyjne.
Na czwartkowej konferencji Gates mówił, że obawy te można
złagodzić, jeśli dodatkowe siły USA "będą współdziałać z
Afgańczykami w taki sposób, iż dadzą im przekonanie, że jesteśmy
partnerami i ich sojusznikami".
PAP
Dziś prawdziwy pogrzeb Michaela Jacksona
Zmarły ponad dwa miesiące temu Michael Jackson zostanie dziś
pochowany na cmentarzu Forest Lawn pod Los Angeles. Ceremonia
będzie miała prywatny charakter - weźmie w niej udział jedynie
rodzina i przyjaciele słynnego piosenkarza.
Michael Jackson miał być pierwotnie pochowany 29 sierpnia, w
dniu swoich 51. urodzin. Ceremonię przeniesiono jednak na 3
września. Ceremonia rozpocznie się o godzinie 19.00 czasu
lokalnego (4.00 nad ranem następnego dnia czasu polskiego).
Na cmentarzu Forest Lawn już raz - 7 lipca - odbyły się
uroczystości żałobne, w których uczestniczyła rodzina Jacksona,
przed wielkim publicznym pożegnaniem gwiazdora w hali Staples
Center w Los Angeles. Światowe media odnotowały, że po gali
trumna z ciałem piosenkarza zniknęła. Niewyjaśniona kwestia
pogrzebu Jacksona była następnie przedmiotem wielu medialnych
spekulacji.
Michael Jackson zmarł 25 czerwca w Los Angeles, prawdopodobnie z
powodu problemów kardiologicznych. Władze podejrzewają, że
przyczyna śmierci piosenkarza związana była z jego uzależnieniem
od leków.
Cmentarz inny niż wszystkie
Ciało gwiazdora spocznie w Forest Lawn Glendale - na jednym z 6
cmentarzy, które na początku ubiegłego stulecia założył
biznesmen z San Francisco Hubert Eaton. Wierzył on w radosne
życie po śmierci, a tradycyjne amerykańskie miejsca pochówku
uważał za szpetne i depresyjne.
Eaton zmienił pionowe tablice na płaskie krypty i pomniki a
swoje cmentarze wypełnił monumentalnymi drzewami, eleganckimi
trawnikami, fontannami i replikami słynnych rzeźb Michała Anioła
i Leonarda da Vinci.
Poszczególne sekcje cmentarzy nazywają się: Graceland, Kraina
Inspiracji, Kraina Snów, czy Miłe Wspomnienia.
Na cmentarzach Forest Lawn znajdują muzea sztuki, krematoria,
sklepy z kwiatami i pamiątkami oraz dziewięć kaplic i kościołów.
W jednym z nich ślub brał Ronald Reagan. Pochowanych jest tam
ok. 60 tys. osób w tym aktorzy, reżyserzy, piosenkarze i inne
sławy. Są wśród nich między innymi Humphrey Bogard, Clark Gable,
Nat King Cole i Walt Disney.
Spoczywa tu także polski malarz Jan Styka. W jednej z sal
wystawowych cmentarza Forest Lawn Glendale - tego, na którym
spocznie ciało Michaela Jacksona - wywieszona jest słynna
panorama Styki "Ukrzyżowanie".
IAR
Wypędzeni urodzili się w Niemczech, a nie w Polsce?
Niemieccy wypędzeni, którzy urodzili się przed 12 sierpnia 1990
roku, czyli dniem podpisania układu o ostatecznej regulacji w
odniesieniu do Niemiec, na terenach III Rzeszy w granicach z
1937 roku nie będą uznawani w danych meldunkowych jako osoby
urodzone za granicą - taką instrukcję wydały władze landu
Bawaria.
Wytyczne te, będące odpowiedzią na postulaty środowisk
wypędzonych, którzy nie kryli swego oburzenia, gdy urzędy
meldunkowe uznawały ich za urodzonych za granicą, czyli w tych
przypadkach Polsce albo w Rosji.
Obecnie przy nazwiskach takich osób w bawarskich rejestrach
ludności ma figurować jedynie miasto, bez kraju urodzenia - tak
jak w przypadku osób urodzonych we współczesnych granicach
Niemiec.
"Władze meldunkowe w Bawarii mogą teraz prawidłowo ujmować
państwo urodzenia w rejestrach meldunkowych. Ze skutkiem
natychmiastowym każdy niemiecki wypędzony, który przed
podpisaniem układu "2 plus 4" z 12 sierpnia 1990 roku urodził
się po drugiej stronie Odry i Nysy w granicach Rzeszy
Niemieckiej z 31 grudnia 1937 roku, będzie traktowany w
przepisach meldunkowych jako osoba urodzona w kraju" -
oświadczył minister spraw wewnętrznych landu Joachim Herrmann,
cytowany w komunikacie swego resortu z datą 31 sierpnia.
Według Herrmanna w tej sprawie porozumiano się z federalnym
ministrem spraw wewnętrznym Wolfgangiem Schaeuble. - Opłaciło
się nasze uporczywe powoływanie się na prawo międzynarodowe -
oświadczył bawarski polityk.
Wykładnia przyjęta przez Bawarię odbiega jednak od wytycznych
wydanych w marcu 2009 roku przez resort Schaeublego. Proponował
on wówczas, by za datę graniczną uznać dzień podpisania układu
poczdamskiego, 2 sierpnia 1945 roku, w którym wytyczono
współczesną wschodnią granicę Niemiec.
- Dla mnie wykładnia ta nie była zrozumiała, o czym
poinformowałem ministra Schaeublego. Niemcy zawsze stały na
prawnym stanowisku, że Rzesza Niemiecka w granicach z 31 grudnia
1937 roku istniała także po podpisaniu traktatu poczdamskiego.
Dopiero traktat "2 plus 4" potwierdził nowe granice Niemiec -
wyjaśnił Herrmann, dodając, że traktat z 1990 roku nie działał
wstecz.
Przypomniał, że taką samą wykładnie stosowały też najwyższe sądy
niemieckie.
Według Herrmanna wydana przez niego instrukcja szanuje interesy
wypędzonych i ich uczuć związanych ze stronami ojczystymi. -
Rozumiem, że wypędzony, który urodził się na Śląsku, w Prusach
Wschodnich albo na Pomorzu w 1947 roku uważał za niedopuszczalne
to, że w jego danych meldunkowych figurowała Polska jako kraj
urodzenia - oświadczył bawarski minister.
- Prawo do ojczyzny obowiązuje dla wszystkich wypędzonych. Teraz
gwarantujemy, że każdy wypędzony, który błędnie figuruje w
rejestrze meldunkowym jako urodzony w Polsce, może wystąpić do
gminy o korektę - dodał.
Zdaniem polskich dyplomatów zalecenia przyjęte w Bawarii nie
spowodują żadnych prawnych skutków dla Polski. W Niemczech
stosuje się często wykładnię, że dawne wschodnie tereny Rzeszy
po wojnie były "obszarami pod polską administracją" aż do
podpisania w 1990 roku przez dawne mocarstwa okupacyjne i dwa
ówczesne państwa niemieckie układu o ostatecznej regulacji do
Niemiec (zwanego układem "2 plus 4"). Wówczas to terytorialna
suwerenność nad terenami wschodnimi Rzeszy przeszła na Polskę,
względnie Związek Radziecki.
Kłopoty z ujednoliceniem danych meldunkowych odnośnie
wysiedlonych to "problem wewnętrzny Niemiec" - oceniają
dyplomaci.
Problem ten powstał w zeszłym roku. W trakcie procedury
nadawania nowych numerów identyfikacji podatkowej mieszkańcom
RFN władze meldunkowe uznawały Polskę, Czechy bądź Rosję za kraj
urodzenia osób przymusowo wysiedlonych po II wojnie światowej.
Władze tłumaczyły, że przyczyną zamieszania są stare rejestry
meldunkowe z czasów dawnej NRD, w których miejsce urodzenia
określano na podstawie granic po 1945 roku.
Związek Wypędzonych (BdV) wielokrotnie protestował przeciwko
błędnym danym i domagał się od władz uporządkowania tej kwestii.
PAP
|
|
INDEX
|