Jeśli masz jakieś informacje
dotyczące polskich wydarzeń i chciałbyś albo chciałabyś podzielić się nimi z
naszymi czytelnikami, to prześlij je do
nas. Mile
widziane są wywiady, felietony, zdjęcia i poezja. Proszę informować
nas o wszystkich
wydarzeniach polonijnych.
Każdy z nas może się przyczynić do promowania Polonii w
Winnipegu w bardzo prosty sposób. Mój apel jest aby dodać dwie
linie do waszej stopki (signature) aby zacząć promować Polonijne
wydarzenia w Winnipegu kiedykolwiek wysyłamy maila.
Tutaj są instrukcje jak dodać stopkę używając Outlook Express.
Kliknij Tools-->Options -->
Signatures
Zaznacz poprzez kliknięcie Checkbox
gdzie pisze
Add signature to all outgoing messages
W pole gdzie jest napisane Edit Signature proszę wpisać.
I to wszystko. Od tej pory będziemy promować polskie wydarzanie w
Winnipegu automatycznie kiedy wyślemy maila do kogoś. Wszystkie programy
mailowe mają taką opcję tzw. signature i sposób jej dodania
będzie bardzo podobny do tego co opisałem dla Outlook Express
Chciałem Was poinformować, że dnia 10 Września o 19:00
odbędzie się spotkanie komitetu młodzieżowego działającego
przy KPK Manitoba.
Zebranie odbędzie się przy siedzibie Sokoła - Winnipeg (717
Manitoba) w Mezzanine.
Informuje, że komitet zdecydował się mieć wszystkie swoje
zebrania otwarte dla młodzieży, tak więc wszyscy młodzi
Polacy są zaproszeni!!!
Mimo wszystko, nadal staramy się aby młodzież ze wszystkich
polonijnych organizacji, klubów, kółek, parafii, itd. była
reprezentowana. Dlatego apelujemy, abyście upewnili się że
przynajmniej dwie osoby z waszych organizacji przybędą na
spotkanie.
Tekst przysłany przez
naszą czytelniczkę Krystynę Arndt.
Po przeczytaniu nasuwa się refleksja, że
warto jednak realizować własne marzenia a
jakie inne refleksje nasuną się Państwu po
przeczytaniu poniższego tekstu?
Bajka.
Była kiedyś dziewczyna,
marzyła o szczęściu.
Niewiele chciała od życia
Nie szukała pieniędzy.
Pragnęła być kochana
i cicho, spokojnie żyć
z tym, kto... doda jej skrzydeł
Bez żadnych marnych mamideł.
Dziś skończyła się bajka.
Trwała krotko –dwa, może trzy lata.
Zmęczona istota ludzka
skrzyżowanie kobiety i starego wygodnego
mebla.
Płacze wtedy , gdy nikt tego nie widzi.
Budzi się , wstaje , idzie do pracy
wraca, sprząta , gotuje, pierze .
Jest jak pozbawiony woli automat.
Czasem tylko odzywają się w niej dawne
marzenia,
ale szybko chowa je głęboko.
Boi się...swoich pragnień.
Musi przecież żyć -
ma dla kogo
i to dodaje jej sił.
Nie jest wcale Matką -Polką ,
ale kocha swoje dziecko.
Dla niego będzie trwać w stanie wegetacji,
Jest jak stara wilczyca ,która
ranna nie może cieszyć się życiem,
ale dla swoich młodych
z pokorą ,pozwoli odgryźć sobie łapę
Z rzadka warczy i groźnie szczerzy kły,
wiedząc , że to nie pomoże.
I nawet czasami, kiedy zmęczona zasypia ,
czuje radość- dobrze spełnionego
obowiązku...
Może za parę lat,
kiedy odejdzie młodość i wypalą się marzenia
.
Odzyska spokój i będzie znowu szczęśliwa?
Ale to już inna bajka...
ATLAS Stage Productions i
Konsulat Generalny RP w Toronto serdecznie zapraszają na
przedstawienie:
"Bitwa
pod Grunwaldem" T.Borowskiego w reżyserii Marka Fiedora;
Teatr Studio z Warszawy;
Harbour
Front Centre/Enwave Theatre - Toronto:
11
września 2009 godz. 20.00
12
września 2009godz. 15.00 i 19.00
Pokaz w Toronto przedstawienia “Bitwa pod Grunwaldem” na
podstawie opowiadania Tadeusza Borowskiego zostal zainicjowany przez
Konsula Generalnego RP Pana Marka Ciesielczuka jako jedna z ważnych
imprez obchodow 70-tej rocznicy Wybuchu II Wojny Swiatowej przez
polska diaspore w Kanadzie.
Opowiadanie "Bitwa pod Grunwaldem" Tadeusza Borowskiego należy do
cyklu "Opowiadań oświęcimskich", a jego akcja rozgrywa się w obozie
dla dipisów. W jednym z takich obozów we Freimann, przebywał po
wojnie sam Borowski. Dipisi - od ang. "displaced persons" w skrócie
DPs - to określenie stosowane przez Aliantów wobec osób, które w
wyniku wojny znalazły się poza swoim państwem i chcą albo wrócić do
kraju, albo znaleźć nową ojczyznę, lecz bez pomocy uczynić tego nie
mogą. Po II wojnie światowej dipisi, byli to ludzie wywiezieni na
roboty przymusowe na teren hitlerowskich Niemiec, przede wszystkim z
terenów Europy Wschodniej oraz uwolnione z obozów koncentracyjnych.
Osoby te nie powróciły zaraz po wyzwoleniu do swoich krajów i
zostały umieszczone w specjalnych obozach. Ocenia się, że pod koniec
1945 roku w takich obozach na terenie Niemiec przebywało ponad 7 mln
osób, w tym ok. miliona Polaków.
Tło historyczne opowiadania, dziś mało pamiętany
epizod powojennej historii, jest bardzo ważny dla reżysera
spektaklu: Marka Fiedora. Spektakl wychodząc od powojennego
"krajobrazu po bitwie" (taki tytuł, jak wiadomo nosił film Wajdy wg
tego opowiadania Borowskiego z 1970 roku) pokazuje społeczność
polską w stanie zawieszenia po wojennej tragedii, radość z
odzyskanej wolności i powrót do kłótni i politycznych sporów,
hisotria znów zatacza koło. Doświadczenia wojenne i obozowe nie
zweryfikowały poglądów bohaterów. Mało tego, wywołały nowe rany,
rozgoryczenia, lęk przed nieznanym jutrem i perspektywą dalszej
okupacji ojczyzny przez komunistycznego sąsiada.Mają trudne
decyzje do podjęcia: czy wracać do nie swojej ojczyzny czy skazać
siebie i swoje przyszłe potomstwo na los wiecznego tułacza
oderwanego od własnych korzeni. Po wygranej wojnie nadal
przebywali w ciężkich warunkach bytowych, na łasce Aliantów, co
tylko potęgowało frustrację, chęć odwetu, rekompensaty poniesionych
strat i cierpień. Reżyser stawia pytanie o przyczyny tej frustracji,
braku krytycyzmu i autorefleksji.
Mamy tu losy bohaterów reprezentujących główny
przekrój społeczeństwa polskiego w tamtym okresie: ksiądz, były
żołnierz, młoda dziewczyna żydowskiego pochodzenia, dziennikarz,
cygan, profesor....... osadzeni w przejściowym miejscu między
piekłem skończonej właśnie wojny a piekłem skomplikowanej i
nieznanej przyszłości. Pęknięci i wypaleni moralnie jak ofiary
wszystkich wojen. Jeszcze nie wyzbyci agresywnego odruchu walki o
przetrwanie. Zabawni, momentami komiczni w swych zachowaniach i
ocenie rzeczywistości. Chorzy duchowo....... czy można ich brać pod
pręgież ocen? Czy można obwiniać chorego za to, że jest chory?
Trzeba raczej zdiagnozować przyczyny choroby i znaleźć sposób by nie
popaść w nią ponownie.
Jest to gorzki wycinek z bolesnej historii
martyrologii ofiar II Wojny Swiatowej w Europie. Czy tylko tej
wojny?
The exhibition, Memory Spaces,
became possible thanks to the support of the
Polish Consulate General of the Republic of
Poland in Toronto, the exceptional work of Piotr
Jozefowicz from the Academy of Fine Arts in
Gdansk, Poland, as well as the Centre of
Contemporary Art "Łaznia" in Gdansk, and last
but not least, the restless work of Wojtek
Biczysko and other members of Art Initiatives in
Toronto and Poland.
This exhibition is devoted to monumental
installations created by Zdzislaw Pidek which
are, in actual fact, war crime cemeteries. War
crime cemeteries related to events which
happened during the Second World War. They are
constructed on the very places where the
genocide happened, on the territories of former
Poland occupied by the Third Reich and by the
Soviet Union, as well as the Gubernatiorial
General.
Our objective is to present the achievements of
art, inspired by the horrors which mankind did
to fellow men, following blindly totalitarian
ideas and mad men stripped of compassion. Art
sits in opposition to heinous human deeds, in
opposition to the act of war. Our intention is
not to summon up demons of fear and revenge from
the past, but rather inspired by those
outstanding works, continue the dialogue on how
to find and reassess ourselves in an everyday
reality threatened by the reborn anti-culture of
war and the culture of the warrior.
This multi-media exhibition contains photography
and films, produced especially for this
occasion. Four photographic mosaics present four
places: Katyn, Charkow, Miednoje, where Polish
officers and Ukrainian civilians were murdered,
and Belzec, the death-camp. Two films are
about the Majdanek and Treblinka concentration
camps.
The emphasis is on the art, not history and
martyrology. While those aspects emerge through
the creative minds of the artists, they are
transformed and exist on the emotional level
which echo the original experience of the
victims. Time heals and perhaps reflection is
possible 70 years later, reflection that brings
hope through the power of art.
Uprzejmie informujemy, że
począwszy od połowy września 2009 roku, ETNO-ART.PL Galeria i
Pracownia Edukacyjna ETNIK przystępuje do realizacji specjalnego
programu etno-turystycznego, łączącego rekreację z doskonałą zabawą
i nauką.
Będą to, trwające od piątku do niedzieli imprezy wyjazdowe nazywane
etno-weekendami. W ich trakcie przeżyjecie Państwo wspaniałą,
etnograficzną przygodę, a posiadłszy nowe umiejętności w różnych
dziedzinach odkryjecie uroki rustykalnego stylu życia i spędzacie
niezapomniane chwile z dala od codziennych obowiązków i miejskiego
gwaru.
Etno-weekendy zapewnią Państwu możliwość obcowania z ludźmi
niezwykłymi - pasjonatami, autentycznymi twórcami ludowymi,
artystami i gawędziarzami. Razem z nimi wprowadzimy Państwa w świat
magicznych wyobrażeń i urokliwego piękna ludowego wzornictwa,
wierzeń, baśni i legend.
Wybierając nasz etno-turystyczny program odwiedzicie Państwo
miejsca, gdzie tradycja ludowa jest autentycznie żywa i nie stanowi
jedynie "muzealnej skamieniałości".
Serdecznie zachęcamy do skorzystania z naszej oferty, która już
wkrótce ulegnie poszerzeniu
Na stronie naszego Biuletynu możesz złożyć życzenia swoim
bliskim , znajomym, przyjaciołom... z różnych okazji: urodziny, ślub,
narodziny dziecka, jubileuszu, świąt... Do życzeń możesz dodać zdjęcie,
ale
nie jest to konieczne (zdjęcie dodaj pod warunkiem, że
jesteś jego autorem i zgadzasz się na umieszczenie go na naszej stronie) .
Norma Konrad jest
znana wielu parom, które wstępowały na wspólną
drogę życia. Pani Norma urodziła się w Kanadzie,
ale ma polskie pochodzenie i wiele razy
odwiedzała kraj swoich rodziców. Wiele lat
udzielała ślubów w prowincji Alberta a obecnie
Manitoba. Jak to jest kiedy łączy się pary
węzłem małżeńskim dowiemy się w dzisiejszej
rozmowie z Panią Normą
Jakie są Pani polskie
korzenie?
Urodziłam się w Kanadzie, ale moja mama pochodzi
z Lubelskiego a tato z Tarnopola. Mama do Kanady
przyjechała w 1925 roku miała wtedy 18 lat.
Przyjechała do Winnipegu do swojej ciotki. Ja
przyszłam na świat, kiedy mama miała 25 lat.
Ojca mojego nie znałam, ponieważ umarł kilka dni
przed moimi narodzinami. Mama ponownie wyszła za
mąż za Polaka, kiedy ja miałam 5 lat. Znam
tradycje polskie i język polski, ponieważ w domu
obchodziło się tradycyjne polskie święta,
mówiliśmy w domu wyłącznie po polsku. Chodziłam
do polskiej szkoły w Sokole. Nim wyszłam z moimi
koleżankami by się bawić musiałam najpierw
odrobić wszystkie lekcje ze szkoły polskiej.
Często w Sokole na obchodach różnych rocznic
recytowałam wiersze, niektóre pamiętam do dziś.
Sama uszyłam sobie strój krakowski, w którym
występowałam.
Czy kiedy Pani założyła swoją rodzinę polskie
tradycje znalazły w niej swoje miejsce?
O tak, te tradycje zachowuję do dziś.
Tradycyjnie obchodzimy np. Wielkanoc, Boże
Narodzenie a mój starszy wnuczek zawsze
niecierpliwie czeka na barszcz czerwony z
uszkami. To jest dla mnie ważne i dlatego w moim
domu zawsze będą polskie potrawy i święta po
polsku.
Jest Pani urzędnikiem mającym licencję do
udzielania ślubów jak zdobyła Pani licencję?
Mieszkałam w Calgary i pracowałam w urzędzie
miasta. Byłam kierownikiem działu informacji
telefonicznych. Tam pracowałam z 15 pracownikami
16 lat. Jedna z moich urzędniczek zaprosiła mnie
na swój ślub. Poszłam na ten ślub, którego
udzielała kobieta a pierwszy raz byłam na takim
cywilnym ślubie. Kiedy udzielająca ślubu
rozpoczęła ceremonię byłam bardzo zaskoczona bo
ta urzędniczka rozpoczęła tak, że nikt nie
wiedział czy ona mówi czy śpiewa. Nie podobało
mi się bardzo, w jaki sposób ceremonia ślubna
się odbyła i pomyślałam, że ja potrafię to
zrobić lepiej. Postanowiłam, więc postarać się o
licencję, która da mi prawo udzielania ślubów.
Złożyłam w Edmonton odpowiedni wniosek a do
niego liczne dokumenty i zaświadczenia gdzie
pracuję, jak długo, dokumenty poświadczające
moją pracę wolontariacką w różnych miejscach i
czekałam na odpowiedź 2 lata. Licencję
otrzymałam w 1999 roku. Po roku musiałam
ponownie złożyć wniosek wraz z wpisami par,
którym się udzielało ślubów, trzeba dołączyć też
zdjęcia i nagrania filmów. Na tej podstawie
wniosek jest rozpatrywany ponownie. Kiedy się ma
dłuższy staż to licencja wydawana jest już nie
na rok, ale np. na 2 lata lub 5 lat. Kiedy
wyprowadziłam się z Calgary i zamieszkałam
ponownie w Winnipegu musiałam postarać się o
licencje na udzielanie ślubów w prowincji
Manitoba.
Czy pamięta Pani pierwszy ślub, jakiego Pani
udzieliła?
Szczerze mówiąc niewiele pamiętam. To było dla
mnie ogromne przeżycie byłam bardzo
podekscytowana. Kolejna ceremonia to było można
powiedzieć odnowienie ślubów małżeńskich.
Specjalna ceremonia dla mojego kuzyna, który
obchodził 53 rocznicę ślubu.
Czy spotkała się Pani z wydarzeniem ciekawym,
szczególnym, wyjątkowym podczas ceremonii ślubu,
na przykład jedna ze stron odpowiedziała „NIE”?
Dotychczas nie miałam takiego przypadku nie było
uciekającej panny młodej i żaden pan młody się
nie rozmyślił. A zdarzeń ciekawych to jest
sporo. Wyjątkowa para, jakiej udzielałam ślubu
to taka, która miała 8 świadków. Musiałam
drukować dla nich specjalne zaświadczenie, bo w
standardowym nie ma miejsca na taką ilość
świadków.
Inny przypadek to starsza para zawierająca
związek małżeński, która zażyczyła sobie by ich
wszystkie wnuki były świadkami, też drukowałam
specjalne zaświadczenie. To był piękny ślub.
Wnuk grał dla babci na tym ślubie, wnuczka
śpiewała a kiedy ci najmłodsi składali podpisy
babcia miała łzy w oczach. Nie wszystkie wnuki
były pełnoletnie, ale ja takie specjalne
zaświadczenie dla pary młodej nie do urzędu
przygotowałam, na tym zaświadczeniu jako
świadkowie podpisały się wszystkie wnuki nawet
te niepełnoletnie. Bardzo lubię takie wyjątkowe
ceremonie ślubne one zapadają głęboko w pamięć.
Mogłabym długo opowiadać o różnych ciekawych
ceremoniach.
Jeśli chodzi o wiek nowożeńców to ile lat
miała najstarsza para, jakiej udzieliła Pani
ślubu?
Pamiętam parę gdzie młody miał 74 lata pochodził
ze Szkocji a młoda 72 pochodziła z Holondii.
Udzielałam też ślubu parze z dużą różnicą wieku.
Panna młoda miała 19 lat a młody 40.
Jak długo czeka się na termin ślubu?
Młoda para musi wykupić urzędową licencję na
ślub i kiedy przychodzą do mnie z tym dokumentem
to wtedy ustalamy termin ślubu. Kiedy para
otrzyma licencję mogę po upływie 24 godzin dać
im ślub taki jest przepis w Manitobie, w
Albercie można dać ślub po godzinie od wydania
licencji. Pary przygotowują się zwykle do ślubu
dużo wcześniej, bo zamawiają sale, robią
przygotowania wiec w swoim kalendarzu mam
zamówione daty często na rok przed dniem ślubu.
Nota z pisma "DULY NOTED WEDDING GUIDE"
Jak to jest w Kanadzie z przybieraniem
nazwiska przez małżonków?
Podczas ceremonii na końcu, kiedy para i
świadkowie podpisali już zaświadczenie ja
ogłaszam, że para jest już małżeństwem i że oni
są np. Pani i Pan Nowak lub, kiedy młoda chce
zatrzymać nazwisko panieńskie to ogłaszam, że od
tej pory oni są małżeństwem Pani Kowalska i Pan
Nowak.
Czy są wyjątkowe daty, kiedy ma Pani więcej
pracy, niż zazwyczaj?
Ja jestem gotowa ślub dawać o każdej godzinie
dnia i nocy. Takich wyjątkowych dat raczej nie
ma natomiast jeśli chodzi o godziny miałam różne
ciekawe przypadki. Zdarzało się wiele razy,
kiedy mieszkałam w Calgary, że para dzwoniła do
mnie, że chcą wziąć ślub już. Były telefony,
kiedy ja już byłam przygotowana do snu wtedy
prosiłam o godzinę czasu na przygotowanie.
Miałam taki przypadek, że do moich drzwi para
młodych zadzwoniła przed upływem godziny jeszcze
nie wszystko było gotowe i w dodatku nie
przywieźli świadków. Wtedy zadzwoniłam do
sąsiadki by przyszła z mężem i ślub odbył się o
godzinie 21-szej.
Czy zdarzyło się, że pary zabiegały o
udzielenie ślubu w formie innej niż ustawowo i
zwyczajowo przyjęto? Na przykład pod wodą, w
powietrzu na spadochronie...
Zdarzyło mi się dawać ślub wysoko w górach.
Musiałam ze wszystkim godzinę wdrapywać się na
górę gdzie odbyła się ceremonia. Wspólna pasja
tej pary to wspinaczki górskie i oni składali
wyjątkową przysięgę: Tak jak w górach daję Ci
mój sznurek do trzymania, tak dziś Ci daję moje
życie byś je trzymał.
Dawałam też ślub w sali koncertowej, w parkach
nad wodą, w różnych miejscach gdzie tylko pary
sobie życzą.
Czy miło jest być „cywilnym księdzem”?
O tak, możliwość udzielania parom ślubu daje mi
wiele satysfakcji. Mama album, w który pary, ich
świadkowie i goście mogą się wpisywać. Miłe
słowa, jakie tam wpisują to dowód na to, że
robię coś dobrze, pary są zadowolone, opowiadają
o swojej ceremonii innym i w ten sposób
zgłaszają się do mnie kolejne pary bym udzieliła
im ślubu.
Podziękowania dla Pani Normy za wyjątkową
ceremonię ślubną
W piątkowe
popołudnie 4 września 2009 roku na ośrodek
Whiteshell SPK nr 13 przyjechali pierwsi
uczestnicy kolejnego Pikniku Polskiego.
Organizatorzy Pikniku to: SPK nr 13 Sokół
Winnipeg i Sokół St. Boniface.
Mimo iż był to długi weekend kończących się
wakacji i wiele osób wypoczywało w gronie
rodzinnym tegoroczny Polski Piknik przyciągnął
dużą grupę osób.
Piknik
był doskonałą okazją do wspólnej zabawy i
wypoczynku na łonie natury.
Pogoda i dobre humory dopisały więc wszyscy
bawili się wyśmienicie.
OJCIEC MIECZYSŁAW BURDZY
OMI- ZOSTAŁ MIANOWANY
WIKARIUSZEM
W PARAFII ŚW. DUCHA
Mieczysław BURDZY OMI
Ojciec Mieczysław urodził się dnia 7 stycznia
1970 w Nisku, w woj. tarnobrzeskim (obecnie
podkarpackie). Z dyplomem technika
elektromechanicznego wyemigrował do Ameryki
Północnej. Po siedmiu latach różnych doświadczeń
i kontaktów z rzeczywistością amerykańską i
kanadyjską wstąpił do pre- nowicjatu Misjonarzy
Oblatów. W roku 1999, po spełnieniu wymagań
nowicjackich na Świętym Krzyżu, złożył pierwsze
śluby zakonne. Na studia powrócił do Kanady,
zaliczając z powodzeniem program filozoficzny i
teologiczny w Newman Theological College w Edmontonie i na Uniwersytecie św. Pawła w
Ottawie. Nauce towarzyszyła formacja zakonna w
Seminarium Oblackim św. Karola Boromeusza.
Śluby wieczyste, jako Misjonarz
Oblat Maryji Niepokalanej, złożył dnia 8 grudnia
2004 roku.
Świecenia
kapłańskie przyjął 20 maja 2005 roku w
Mississaudze, z rąk biskupa Douglasa Crosby OMI.
Pierwsza obediencja zakonna delegowała go do
Prowincji Wniebowzięcia NMP w Kanadzie, a
pierwszą parafią O. Mieczysława, była parafia
Św. Maksymiliana Kolbe w Mississauga. Po
dwóch
latach został skierowany do parafii Św. Jacka w
Ottawie jako Administrator parafii. Kolejna
obediencja O Mieczysława to Katolickie Studio
Młodych w Toronto gdzie przełożeni zakonni
skierowali go do prowadzenia programu radiowego,
redagowania magazynu Rodzina, oraz animacji
wydarzeń kulturalno-ewangelizacyjnych. Obecnie
O. Mieczysław został mianowany wikariuszem w
parafii Ducha Świętego w Winnipegu.
Wolny czas, Ojciec Mieczysław
spędza najchętniej na łonie przyrody, jeżdżąc
na rowerze, rolkach, nartach, na basenie, grając
na gitarze, czy po prostu długim
odświeżającym
spacerze.
Ed Skomro Czas
“Klub 13”
Polish Combatants Association Branch #13
Stowarzyszenie Polskich Kombatantów Koło #13
1364 Main Street, Winnipeg, Manitoba R2W 3T8 Phone/Fax 204-589-7638
E-mail: club13@mts.net www.PCAclub13.com
334
Dundas St W
Toronto, ON M5T, Canada (416)
595-5222
Get directions
exhibit of
ArtPolonica One
from left; M. Wojtiuk, K. Kalkowski, H.
Czesnik, Maya Foltyn, W. Marszalek, M.
Targonska
from left; designs and tapestry by our
Icon Tamara Jaworska
from the right Adam Lodzinski, sculpture
by Ryszard Litwiniuk, W. Marszalek
Jerzy
Kolacz
from
left; Wiktor Zajkowski-gad, Robert
Malinowski, Hanna Ruminski
opening
speach with Consul General Republic of
Poland Marek Ciesielczuk and the artists
Good evening and thank
you all for coming to celebrate the
opening night of ArtPolonica One. First,
I would like to thank Tamara Jaworska
for being our guest of honour and for
inspiring this exhibit. For those of you
who are not familiar with Tamara's work,
she is an extremely accomplished artist.
At 91 she has worked for the better half
of the twentieth century. Her enormous
tapestries required monk-like
dedication, sometimes taking up to two
or even three years to complete. Tamara
is a painter, who chose tapestry as her
medium. Although her craft may be
medieval in it's origins, her works are
innovative and modern, on par with the
best works of contemporary art.
It was Tamara's sketches,
seeing the birth of her ideas on paper
transformed into the incredible
tapestries that exist today which
inspired me to curate this exhibit. It
seems to me that it would be a tragic
loss to our culture, that such an
incredible artist should be forgotten.
This led me
to think about all of the incredible
artists whom I have had the fortune of
knowing and admiring over the years.
People I attended Academy of Fine Arts
with, whose work I started collecting as
a student, and which I still collect
today. Artist's whose work has been
recognized in Europe, but are virtually
unheard of here in Canada.
Which brings
me to Jerzy Kolacz, one of our featured
artists who passed away several weeks
ago. Jerzy Kolacz was named one of the
world's ten most successful illustrators
by Communication World Magazine, and
inspired a generation of young artists
teaching at OCAD and Sheridan College.
Although Jerzy was most well known for
his graphics, he considered himself
foremost a painter. It is with great
respect and admiration that he will be
remembered by the art community.
And so this
exhibit is about acknowledging
extraordinary lives, remembering
distinguished careers and also
celebrating contemporary artists. While
all the artists in this exhibit share a
Polish heritage - some artists still
living and working in Poland, some
having immigrated to Toronto and some
born to Polish parents in Canada – the
purpose in bringing them all together is
to showcase the diversity of talent and
media in today's Polish art community,
and it's relevance to the greater art
scene..
ArtPolonica
One brings together fourteen artists,
eight of whom are here today. Our icon -
Tamara Jaworska, Maya Foltyn, Hanna
Ruminski, Kuba Bryzgalski, Ryszard
Litwiniuk, Adam Lodzinski, Robert
Malinowski i Wiktor Zajkowski-gad.
It is my
goal to make ArtPolonica an annual
event. Throughout the year I will be
featuring individual artists. Starting
with an exhibit of Wiktor Zajkowski-gad
and Dr.. Andrew Pawlowski titled “When
Cynic Meets Skeptic”, which will run
from the 17th to the 30th of
November here at Art Square Gallery. And
in the spring you can look forward to a
feature of the works of Kazimierz
Kalkowski – ceramic sculptor.
Finally, I
have to thank my sponsors without whom
this exhibit would not be possible;
· Nova
Printing for contributing to the
printing of the catalogue
· POLIMEX
for helping with transport over the
ocean
· Organized
Crime Vineyard for keeping our glasses
full of wine
· The
Polish Cultural Association of Gdansk
for their monetary support
· And
all the other individuals and businesses
that gave their time, energy and
financial support.
· My
family for putting up with me for the
past six months.
· And last
but not least, I would like to thank our
biggest supporter, the Polish Consulate
of the Republic of Poland for their
patronage as well as their financial
support.
Thank you
again for coming, art has no borders and
it is a universal language.
Margaret Maye
-
Bravo International - Singer on
Stage
pod
honorowym patronatem Konsula Generalnego
Rzeczypospolitej Polskiej w Toronto,
pana Marka Ciesielczuka,
zapraszają
na sensacyjne wydarzenie artystyczne sezonu i
prawdziwą ucztę
dla miłośników tanga,
koncert rewelacyjnego, nominowanego do nagrody
Juno,
wyróżnionego tytułem Artysty
Roku,
kwartetu Quartango.
Koncert pod tytułem
„Body
and Soul Tango Passion”
odbędzie sie w prestiżowym
Jane Mallett
Theatre,
w Saint Lawrence Centre for the Arts, w centrum
Toronto, we wtorek 20 października 2009 o godz.
19:30
jako trzeci
doroczny koncert na rzecz epilepsji.
„Brilliant…
dramatic…
elegant.
It was everything tango should be.“ Kelly-Anne
Reiss for
the
„Regina
Leader-Post“
„Body
and Soul Tango
Passion“ to
wspaniała uczta wizualna i dzwiękowa,
w której
Quartango
spotka
się na scenie z parą profesjonalnych tancerzy,
mistrzów tanga argentynskiego,
Roxaną
i
Fabianem Belmonte,
oraz ze
spiewaczką Malgorzatą Maye, mezzosopran.
Zmysłowość kroków tanecznych,
muzyki i ciepłego brzmienia mezzosopranu,
elektryzujące interpretacje, ciekawy repertuar,
wysublimowane aranżacje, ekwilibrystyka i
misterna perfekcja wykonania gwarantują
niezapomniane wrażenia. Wyjątkowa
energia, pasja i kontakt pomiędzy muzykami,
a także ścisły związek z publicznością
wytwarzają niezapomnianą atmosferę. Artyści
tworzą
niepowtarzalny
spektakl,
w którym muzyka, taniec i śpiew pozostają
w
doskonałej harmonii. Wirtuozeria,
muzykalność, elegancja, zmysłowość i humor.
Wieczór tang. Usłyszymy barwną
kolekcję rożnych odmian tanga i najsłynniejsze
przeboje,
m. in.
Jalousie,
Oblivion, Por una cabesa z filmu
Scent
of a Woman;
tango klasyczne, argentyńskie, milonga,
tango nuovo,
polskie tango;
muzyka Piazzoli, Gardeli, Petersburskiego
i innych.
Quartango tokwartet
muzyków
o klasycznym wykształceniu
(fortepian,
skrzypce, kontrabas, bandoneon), zafascynowanych
tangiem, specjalizujących
się
w
różnych jego odmianach.
Podnoszą oni tango
na wyżyny artystycznego wyrafinowania, tworząc
porywajacą muzykę o gorących rytmach i dużym
ładunku emocjonalnym,
pełną
subtelnych
niuansów,
zaskakujących
elementów
i kontrastowego
zestawiania
stylów,
muzyki klasycznej
z
nowoczesną,
celtyckiej
z popularną, połączonych w rodzaj
błyskotliwejjazz tango fusion. Kwartet ma
bogaty i starannie dobrany repertuar,
szuka
ciekawych rozwiązań
w
rewelacyjnch aranżacjach,
ze smakiem
stosuje
subtelny
patos.
Ukazuje
tango
w nowym świetle,
wznosząc je na wyżyny zjawiska
światowej
rangi.
Quartango
koncertuje z wieloma liczącymi się orkiestrami
symfonicznymi Kanady i USA.
Występował
z sukcesem na światowych scenach koncertowych i
festiwalowych,
zyskując
doskonałe recenzje i podbijając serca
publiczności w USA,
Japonii, Francji,Turcji,
Gwatemali, Taiwanie, Brazylii.
Quartango
jest
również częstym
gościem na antenie
Radia Canada i
stacji telewizyjnej CBC.
Grupa nagrała
dla wytworni Justin Time Label sześć płyt
CD,
entuzjastycznie
ocenianych,
nagradzanych
za
jakość i oryginalność.
Quartango, Roxana i
Fabian Belmonte oraz Margaret Maye wystapiąw
„Body and Soul Tango Passion”
w dniu 20
października
2009 o godz.
19:30 w Jane Mallett
Theatre, w St.
Lawrence
Centre
przy
27 Front Street East w Toronto.
Koncert wesprze finansowo badania naukowe nad
epilepsją,
prowadzone na Uniwersytecie
Torontońskim.
-osobiscie
w kasie teatruSTLC. 27 Front Street
East, Toronto
a
także w lokalnych punktach sprzedaży: Polimex:
416.537.3496, Roncesvalles, Toronto
Husarz: 905.277.5171 Plaza Chopin w
Mississauga, Pegaz – Plaza Wisła,
Starski, Mississauga, Oakville
ACCLAIMED ECXELLENCE
Quartango’s awards includethree Opus Awards,notably 2007/2008 Artist of the Year,a Félix Award and a Juno nomination.
PERFORMANCE TOUR
Quartango has performed across Canada andUnited States, as well as in Tokyo,
Taipei, Paris, Ankara and Săo Paulo. They stole
the show at Carnegie Hall, New York in
performance with the New York Pops, and have
also appeared with the National Arts Centre
Orchestra and the Orchestre métropolitain. This
past summer, Quartango performed four outdoor
concerts with the Montreal Symphony Orchestra,
attracting a total of more than 60,000
spectators.
More recently, they performed in Guatemala and
with the Buffalo Philharmonic Orchestra under
the direction of Maestro JoAnn Faletta.
PRESS REVIEWS
-
To see where Tango Nuevo can grow after
Piazzolla, listen to
Quartango.
They are very fluid and playful with their
tango, and steal
bits from jazz and classical throughout. You can
tell that they are
really enjoying themselves as they play!
***
Quartango... What a musical pleasure to observe
you, to listen to you and to realize the depth
of musical preparation in your presentation...
My personal musical thanks, and I look forward
to being with you once again.
Skitch Henderson, founder and music director,
New York Pops
***
“It was dramatic.
It was elegant.
It was everything that tango music should be.
Richard Hunt’s arrangements are speckled with
humour, which kept this concert light”
“Accompanied by the Buffalo Philharmonic
Orchestra, a precious 18-year-old vocalist and
an agile pair of tango dancers,
Quartango is internationally renowned for taking
this late-19th-century Latin musical form in
surprising new directions. With elegantly
flawless arrangements full of sensuality and wry
humor, this group of classically trained
musicians infuses the tango with a fascinating
mixture of pathos and heat.
The story these four musicians tell on Astor
Piazzolla’s “Adio Nonino” is breathtaking. The
violin and bandoneon are like plaintive lovers,
with the piano narrating the scene as the double
bass wickedly plays the devil’s advocate. I
swear it’s palpable.”
–
Harold McNeil, The Buffalo News,
United States
***
“(…)
the energy of regret built to a climax in which
bass player Gosselin abandoned his pizzicato,
drum-like accompaniment to pick up his bow and
make his instrument sing like a cello.”Stephen
Pedersen, Halifax Herald, Canada
***
An enthusiastic audience made no move to leave
or to resume their seats following a lengthy
ovation at the close of the second half. And
after a minute or two, Quartango returned to the
stage, along with the dancers, for an encore
piece.
Jaci Webb,
The Gazette Staff,
United States
***
Quartango’s BIO
When four
classically trained musicians explore their
passion for tango, the result is nothing short
of delightful. Quartango takes tango in new
directions, with impeccable arrangements,
unexpected allusions to classical music and a
dose of humour, woven together by the elegant
interplay of ensemble playing at its best. The
chemistry between the musicians and their
engaging rapport with the audience create a
memorable experience that always brings down the
house.
Quartango is Richard
Hunt, piano and arrangements, Douglas Schmidt,
bandoneon, René Gosselin, double bass, and
Charles-Étienne Marchand, violin. Together, they
offer up a repertoire ranging from the classic
tangos to tango nuevo and Piazzolla. They also
explore other genres, from jazz and opera to
waltzes and jigs, in their own inimitable style.
Quartango has charmed audiences across
Canada and the United States, and in Tokyo,
Taipei, Paris and Săo Paulo. They stole the show
at Carnegie Hall, in performance with the New
York Pops, and have also appeared with the
National Arts Centre Orchestra and the Orchestre
métropolitain. This past summer, Quartango
performed four outdoor concerts with the
Montreal Symphony Orchestra, attracting a total
of more than 60,000 spectators.
What the media
says
This
group infuses tango with a fascinating mixture
of pathos and heat
(concert with Buffalo
Philharmonic Orchestra)”
— The Buffalo News, USA
Quartango
Virtuosity, musicality, elegance, sensuality and
humor: Quartango’s music evokes deep emotions …
even after 25 years!
Comprising four highly accomplished musicians,
bound by their shared passion for the tango and
driven by an unceasing desire to make a close
connection with their audience, Quartango offers
a performance filled with subtle nuances and a
blend of colors that reflects both the classics
and modernity and the effervescence of the
milonga.
Acclaimed excellence
Quartango’s awards include three Opus Awards
from the Conseil québécois de la musique,
notably 2007/2008 Artist of the Year, a Félix
Award and a Juno nomination. The ensemble also
continues to delight critics and audiences
alike: “The Montreal group heated things up with
a concert that was nothing short of brilliant.
It was dramatic. It was elegant. It was
everything tango music should be,” wrote
Kelly-Anne Reiss for the Regina Leader-Post
following a concert.
Quartango
has performed all over Canada as well as on the
international stage, from Ankara, Turkey, and
Tokyo to Taipei, Paris and New York, where they
shared the stage at Carnegie Hall with the New
York Pops. More recently, they performed in
Guatemala and with the Buffalo Philharmonic
Orchestra under the direction of Maestro JoAnn
Faletta. “With elegantly flawless arrangements
full of sensuality and wry humor, this group of
classically trained musicians infuses the tango
with a fascinating mixture of pathos and heat …
The story these four musicians tell on Astor
Piazzolla’s Adios Nonino is breathtaking. The
violin and bandoneon are like plaintive lovers,
with the piano narrating the scene as the double
bass wickedly plays the devil’s advocate. I
swear it’s palpable,” said Harold McNeil, news
staff reviewer for The Buffalo News.
Quartango has recorded six CDs on the Justin
Time label that have been acclaimed for their
quality and originality.
Their most recent disc, El Fuego, will be
available in September 2009 and will also mark
the group’s 25th anniversary. Radio-Canada and
the CBC have broadcast many Quartango concerts
and the group also appeared on the CBC
Television program Opening Night. As
well, Quartango appeared in and provided
original music for the soundtrack of the film
Macadam Tango, which aired on Radio-Canada
television and TV5.
Invited by major orchestras and festivals
Renowned for its performances with many
important North American symphony orchestras,
including Orchestre symphonique de Montréal,
Orchestre symphonique de Québec, the National
Arts Centre Orchestra in Ottawa, the Edmonton
Symphony Orchestra, the Regina Symphony
Orchestra and Orchestre Métropolitain, Quartango
also wowed the critics at the Montreal
International Jazz Festival, the Ottawa Chamber
Music Festival, the Orford Festival and the
Festival international de Lanaudičre. In the
summer of 2008, over the course of three
concerts with the OSM, the quartet won the
hearts of some 40,000 people with their
contagious charm.
A rich and innovative repertoire
Quartango’s vast repertoire is characterized by
refined musical arrangements, full of energy,
the majority of which are the creations of
pianist Richard Hunt (who has also composed some
20 original works for the group). While these
arrangements explore Astor Piazzolla’s tango
nuevo, they also include hints of the
classics, jazz and Celtic music that are as
subtle as they are unexpected. Quartango sheds
new light on the music of the tango, elevating
it to an international level.
W Prokuraturze Okręgowej w
Szczecinie zakończyło się przesłuchanie byłego prezesa ZUS Sylwestra R.
Jak poinformował jego obrońca, mec. Marek Mikołajczyk, jego klient
usłyszał sześć zarzutów, do których się nie przyznaje.
Mec. Marek Mikołajczyk powiedział, że po wysłuchaniu zarzutów Sylwester
R. składał obszerne wyjaśnienia i wykazywał dużą wolę współpracy. Nie
zdradził jednak treści zarzutów. Zaznaczył jedynie, że mają one
charakter korupcyjny, dotyczą m.in. przyjęcia korzyści majątkowych o
wartości nie większej niż 10 tys. zł.
- Mój klient mówi, że jest niewinny i przedstawia to wiarygodnie -
zaznaczył mecenas. Jego zdaniem, nie ma potrzeby do stosowania środków
zapobiegawczych.
PAP
"L.Kaczyński nie żądał odwołania wizyty Putina"
Prezydent Lech Kaczyński w rozmowie telefonicznej z premierem
Donaldem Tuskiem nie żądał odwołania wizyty premiera Rosji Władimira
Putina w Polsce z okazji obchodów 70. rocznicy wybuchu II wojny
światowej - oświadczyła kancelaria prezydenta.
To reakcja na publikację dziennika "Polska The Times", który, powołując
się na anonimowe źródła z otoczenia premiera, napisał, że prezydent
chciał tuż przed 1 września, by Tusk odwołał przyjazd Putina.
- W związku z nieprawdziwymi informacjami, jakie w środę opublikował
dziennik "Polska The Times" Kancelaria Prezydenta RP oświadcza, że w
rozmowie telefonicznej prezydenta z premierem nie padło żądanie
odwołania wizyty premiera Rosji Władimira Putina na Westerplatte -
podkreśla kancelaria prezydenta w oświadczeniu przesłanym mediom.
Kancelaria jednocześnie podaje, że podczas bardzo krótkiej rozmowy
telefonicznej z premierem, która miała miejsce 30 sierpnia, prezydent
zaniepokojony oświadczeniem rosyjskiej Służby Wywiadu Zagranicznego
dotyczącym rzekomej agenturalnej działalności ministra spraw
zagranicznych II Rzeczpospolitej Józefa Becka na rzecz Niemiec, zapytał
Tuska, jaka w tym kontekście jest "jego ocena zasadności wizyty premiera
Rosji".
"Nieprawdą jest natomiast, jak podaje dziennik "Polska The Times"
powołując się na anonimowych rozmówców z otoczenia premiera, jakoby
prezydent formułował żądania odwołania wizyty premiera Władimira Putina
na obchodach 70. rocznicy wybuchu II Wojny Światowej na Westerplatte" -
podkreśla prezydencka kancelaria.
Rzecznik rządu Paweł Graś nie chciał komentować tej sprawy.
PAP
Nieznane zdjęcia z września 1939 r. na portalu w USA
Dzięki współpracy nawiązanej między Biblioteką Narodową a biblioteką
Uniwersytetu w Milwaukee na stronie Cyfrowej Biblioteki Narodowej Polona
www.polona.pl w kolekcji tematycznej "Wrzesień 1939" znalazł się link
umożliwiający obejrzenie niezwykłej kolekcji zdjęć wojennych.
Zdjęcia stanowią uzupełnienie prezentowanej przez Bibliotekę Narodową i
cieszącej się dużą popularnością kolekcji polskiej prasy i druków
ulotnych "Wrzesień 1939". Kolekcja jest teraz dostępna także dla
odwiedzających portal biblioteki Uniwersytetu w Milwaukee.
Zdjęcia można zobaczyć na stronie http://www.uwm.edu/Libraries/digilib/pol/index.html
Jak podkreślają przedstawiciele Biblioteki Narodowej, prezentowane na
portalu fotografie zostały wykonane przez Harrisona Formana, znanego
amerykańskiego dziennikarza, dokumentalistę i podróżnika, korespondenta
wielu amerykańskich pism, jednego z nielicznych zachodnich dziennikarzy,
którzy pozostali w Polsce w pierwszych tygodniach II wojny światowej.
W drugiej połowie września 1939 r. Forman przez Rumunię ewakuował się z
Polski, wywożąc negatywy fotograficzne, na których utrwalił życie
codzienne i przygotowania do wojny oraz obronę Warszawy we wrześniu 1939
r. Cześć zdjęć ukazało się jesienią 1939 r. w amerykańskiej prasie m.in.
w "The New York Post", "The New York Daily News" oraz magazynie
"Travel". Część publikowana jest po raz pierwszy. Kolekcja fotografii
została przekazana przez autora do Biblioteki Amerykańskiego Towarzystwa
Geograficznego, która obecnie znajduje się na Uniwersytecie w Milwaukee.
PAP
Caritas i wojsko ratują życie polskim ofiarom kataklizmów
Trąby powietrzne, powodzie, wichury, gradobicia, pożary - to
zjawiska, które coraz częściej są przyczyną naszych kłopotów. Czy
nauczyliśmy się już sobie skutecznie pomagać, by po kataklizmie szybko
stanąć na nogi? Choć uciekliśmy od sowieckiego modelu, w którym to
państwo ma pomagać w odbudowie, daleko nam do normalnie zorganizowanego
świata, gdzie potrzebującym pomagają współobywatele i ubezpieczyciele. U
nas zajmuje się tym głównie Kościół zbierający datki i wojsko.
Wśród największych klęsk ostatnich kilkunastu lat najczęściej wspominamy
pożar z 1992 r. w Kuźni Raciborskiej, powódź stulecia, która w lipcu
1997 r. zatopiła południe Polski, zawalenie się pod zwałami śniegu hali
MTK w Chorzowie w 2006 r., czy coraz częściej nawiedzające nasz kraj
huragany i trąby powietrzne. Jak sobie pomagamy w czasie takich
nieszczęść? Na to pytanie próbowali odpowiedzieć wczoraj uczestnicy
zorganizowanej na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Śląskiego
konferencji z udziałem śląskich oddziałów Caritasu.
- W Kościele odżyła tradycja zbiórek pieniędzy. Odżyła także potrzeba
przekazywania pomocy przez tych, których wcześniej dotknęło nieszczęście.
- Niektórzy ludzie klęczeli przy ruinach domów i płakali - wspomina
Małgorzata Banduch, sołtys wsi Kalina pod Częstochową.
Iwona Burek, zastępca wójta gminy Herby, uważa, że gdyby nie ofiary
przekazywane Caritasowi, który jako pierwszy ruszył z pomocą i ogłosił w
całym kraju zbiórkę datków, ludzie by się nie podźwignęli z nieszczęścia.
- Caritas przywiózł zapomogi finansowe, żywność, ubrania, środki
higieniczne. Można było zorganizować wypoczynek letni i zimowy dla
dzieci z dala od ruin, potem całoroczne dożywianie, wyprawki szkolne,
paczki na święta - wylicza jednym tchem Iwona Burek.
Uczniowie otrzymywali zwrot kosztów biletów za dojazd do szkół średnich,
poszkodowane rodziny - węgiel na zimę, rolnikom przekazano tony zboża, a
zrujnowanym - materiały budowlane.
Jadwiga Gregory z Częstochowy, której dom rok temu zniszczyła trąba
powietrzna, podkreśla, jak szybko nadeszła wtedy pomoc. - Wichura
zaatakowała nas w sobotnie popołudnie, a już w niedzielę rano była tu
kuchnia polowa. Dostawaliśmy obiady przez ponad dwa tygodnie. Uszkodzone
dachy późną jesienią były naprawione.
15 sierpnia 2008 roku przy ul. Ikara w Częstochowie nawałnica uszkodziła
14 domów. Straty wyniosły blisko milion złotych.
- W Polsce mamy coraz częściej kataklizmy, ale i ogromną ofiarność
ludzi dających wsparcie materialne i duchowe - ocenia ks. dr Marian
Subocz, dyrektor Caritas Polska. - To ona sprawiła, że ofiarom
ubiegłorocznej trąby powietrznej udzielono w sumie pomocy wartej ponad
4,5 mln zł.
Pomoc rzeczowa i finansowa nadchodziła z całego kraju. Skromne, choć
także istotne wsparcie nadeszło też od państwa. Jednak pierwszy z
odsieczą nadciągnął wtedy Caritas i armia.
- Pokrywamy swą działalnością cały kraj. W ciągu kilkunastu minut możemy
poprzez parafie zorganizować się i powiadomić inne instytucje o
rozmiarach tragedii oraz potrzebach - mówi z kolei ks. Subocz, dyrektor
Caritas Polska.
Wojsko już to zauważyło: zaprosiło Caritas do rozmów o współpracy,
odbędą się one jeszcze w tym miesiącu. Zarówno ta, jak i inne
charytatywne organizacje pozarządowe uważają, że pomagają poszkodowanym
lepiej niż państwo. Działają natychmiast, u faktycznie potrzebujących
pomocy, udzielają jej taniej i bez biurokratycznej mitręgi. Jednak w
Polsce machina urzędnicza rusza z opóźnieniem. W Herbach pojawiła się
Najwyższa Izba Kontroli.
Organizacje pozarządowe, których sprawozdania badają przecież co roku
sądy, powtarzają zgodnie: jeśli państwo nie może pomóc wydatnie, niech
przynajmniej wesprze pomagających. Jak? Na przykład nie naliczając 22
proc. podatku VAT do naszych charytatywnych esemesów.
Jak wygląda pomoc w innych krajach? Generalnie - im obywatela mniej, tym
państwa więcej. Dlatego w Afryce, Azji, ale także państwach
poradzieckich czeka się na rządy. W USA, Skandynawii, wielu krajach
europejskich za kataklizm płacą ubezpieczyciele. U nas roczna składka -
dzielona na raty - przy domu wartości 200 tys. zł to tylko 200 zł, ale
nadal na to skąpimy.
- W Niemczech, gdzie Caritas działa nieprzerwanie od stu lat, ludzie
mają już wypracowane formy pomocy. Ponadto Niemcy to państwo
obywatelskie. My na razie mamy państwo instytucjonalne. W razie potrzeby
ono pomaga z naszych podatków. Caritas pomaga z datków - ocenia ks.
Drechsler z Diecezji Opolskiej.
Jak jednak zauważa ks. dr Subocz, hojni w potrzebie ludzie też bywają
zmęczeni datkami. Dlatego musi dojść do współpracy instytucji państwa i
organizacji pozarządowych. Na razie pierwsza do rozmów o koordynacji
pomocy jest gotowa armia.
Rok pomocy
Pomoc po trąbie 15 sierpnia 2008 r. - 4 mln 549 tys. 740,64 zł:
- Caritas Archidiecezji Częstochowskiej 1 mln 916 tys. 300 zł dla
poszkodowanych 11 miejscowości.
- Caritas Diecezji Gliwickiej 1 mln 2 tys. 480,64 zł dla 6 miejscowości.
- Caritas Diecezji Opolskiej 1 mln 393 tys. 960 zł dla 6 miejscowości.
- Caritas Archidiecezji Katowickiej. Pomoc finansowa ze środków z
koncertu charytatywnego, zorganizowanego przez wojewodę 237 tys. zł,
m.in. z licytacji gitary zespołu Feel.
Beata Sypuła, współpr: JS, BAW
Polecamy w wydaniu internetowym www.polskatimes/Katowice: Na
nieszczęścia Kościół i wojsko
Polska Dziennik Zachodni
Badanie opinii publicznej przeprowadzone przez World Economic Forum
uznało Kanadę za 9. najbardziej konkurencyjną ekonomię świata.
W stosunku do sytuacji sprzed 10 lat, Kanada poprawiła się o jedną
pozycję.
W 2007 roku Kanada zajęła 13. miejsce.
Rzecznik Institute for Competitiveness and Prosperity podał, że w ciągu
ostatnich dwóch lat Kanada wysunęła się przed Wielką Brytanię, Koreę,
Hongkong i Holandię.
W tym samym czasie Stany Zjednoczone, które były na pierwszej pozycji,
utraciły rolę lidera, ustępując Szwajcarii.
Ekonomia Szwajcarii jest dosyć stabilna, podczas gdy amerykańskiej
gospodarce brak jest owej stabilności.
W sondażu wzięło udział ponad 13.000 liderów w sferze biznesu. Badanie
to przeprowadziła World Economic Forum - niedochodowa fundacja z
siedzibą w Genewie w Szwajcarii.
Anna Głowacka Gazeta Dziennik Polonii w Kanadzie
Nie jest dobrze w Kanadzie
Nie jest dobrze jeżeli chodzi o alfabetyzację (literacy).
Canadian Council on Learning opublikował tzw. Prose Literacy Map, która
pokazuje, jakie wyniki w tym zakresie osiągnęło każde z 52.200 miast,
miasteczek i osad w całej Kanadzie.
Opublikowanie mapy odbyło się w międzynarodowym dniu mianowanym przez
UNESCO jako International Literacy Day, przypadającym we wtorek.
Jak skomentował wyniki dyrektor Canadian Council on Learning dr Paul
Cappon, wbrew powszechnie panującym opiniom, prawie połowa dorosłych
ludzi w Kanadzie ma słabe umiejętności pisania i czytania, a co się z
tym wiąże, są słabo przygotowani do obecnych wymogów błyskawicznie
zmieniającego się współczesnego świata.
Tzw. prose literacy to wiedza i umiejętności, jakie są potrzebne do
zrozumienia i użycia informacji z tekstu, np. wiadomości z mediów,
felietonów, wierszy czy opowiadań.
Umiejętność czytania w,rpd dorosłych określa się na skali od 1 do 5.
Poziom 3 uważany jest za granicę, powyżej której można powiedzieć, że
dana osoba radzie sobie z funkcjonowaniem we współczesnym świecie.
Tymczasem, jak widać z owej mapy, aż 48 proc. osób dorosłych ma zbyt
niski poziom - na poziomie 2 lub poniżej.
Mapa oparta jest na danych Statistics Canada i Organisation for Economic
Co-operation and Development, wraz z danymi uzyskanymi z federalnego
spisu powszechnego przeprowadzonego w roku 2006.
Brak jest na mapie danych z niektórych części Północy i społeczności
rdzennych nie mieszkających w rezerwatach.
Gazeta Dziennik Polonii w Kanadzie
Toronto Światowi eksperci w Toronto
Ogrody na dachach
Na konferencję CitiesAlive International Green Roof Congress do
Toronto zjadą się sami spece - wybitni eksperci międzynarodowi, ale
także lokalni specjaliści.
Kongres odbędzie się w Toronto w dniach 19-21 października.
Na tym ciekawym kongresie omawiane będą najnowsze osiągnięcia w
dziedzinie zielonych dachów, zielonych ścian i infrastruktury, mającej
na celu ochronę środowiska.
Pojawi się na nim ponad 60 znanych mówców z całego świata, którzy
zaprezentują innowacyjne projekty, modele i najnowsze zdobycze techniki
oraz wyniki badań.
Wiele ciekawych pomysłów zostało już wprowadzonych w życie w miastach w
Europie i w Azji.
Na kongresie zaprezentowane także zostaną najnowsze programy wprowadzane
w Toronto i w Kanadzie, oraz w amerykańskich miastach takich jak
Chicago, Nowy Jork czy Seattle, a także w innych krajach, np. w
Niemczech, Wielkiej Brytanii, Japonii i Hiszpanii.
W programie jest także konkurs otwarty dla studentów, wystawa, a także
wycieczki po Toronto i znajdujących się tu obiektach podpadających pod
temat kongresu.
Ostatnio informowaliśmy Państwa o
Eco-Roof Incentive Program. Termin składania wniosków upływa z dniem 11
września. Ideą tego programu jest promowanie zielonych eko-dachów w
nieruchomościach przemysłowych, handlowych i instytucjonalnych.
Właściciele takich nieruchomości mogą składać aplikacje na finansowanie
w ramach Eco-Roof Incentive Program. Poprzez to finansowanie mogą
wyposażyć je w ogrody na dachach.
Eco-Roof Incentive Program to nowa inicjatywa w 2009 roku, która ma za
zadanie lepiej przystosować społeczność biznesową do zmian klimatycznych.
Właściciele, którzy zainstalują tzw. zielony dach, mogą ubiegać się o
grant w wysokości 50 dol. za metr kwadratowy, do maksymalnej kwoty
100.000 dol.
Są też tzw. cool roofs, które są wyposażone w warstwę ochronną, mającą
odbijać promienie słoneczne. Przy planie zainstalowania takiego
rozwiązania, właściciele składający podania w ramach Eco-Roof Incentive
Program mogą otrzymać do 5 dol. za metr kwadratowy do maksymalnej kwoty
50.000 dol.
Granty w ramach Eco-Roof Incentive Program będą przyznawane dwa razy w
roku - wiosną i jesienią.
Jak wiadomo, tego rodzaju rozwiązania są nie tylko sposobem na
upiększenie miasta, ale mają na celu zmniejszanie zanieczyszczania
atmosfery w T.O.
Jak wykazało badanie przeprowadzone przez Ryerson University,
wprowadzenie w życie planu zainstalowania na dachach domów zielonych
ogrodów będzie także miało pozytywny wpływ na gospodarkę miasta. Jest w
stanie oszczędzić miastu od 40 do 120 milionów dolarów.
Małgorzata P. Bonikowsk Gazeta Dziennik Polonii w Kanadzie
Wall Street zakończyła wtorkową sesję zwyżkami pod wpływem
informacji z wielkich światowych przedsiębiorstw i osłabienia
amerykańskiej waluty.
Słaby dolar - najsłabszy w stosunku do euro w tym roku - spowodował
wzrost cen towarów i surowców, a w konsekwencji wzrost akcji spółek
naftowych i wydobywczych.
Sytuację na giełdzie poprawiły też doniesienia o możliwym przejęciu
brytyjskiego giganta spożywczego Cadbury przez Kraft Foods Inc., a także
wspólnych planach inwestycyjnych Deutsche Telekom i France Telecom w
Wielkiej Brytanii.
Główny wskaźnik gospodarki USA Dow Jones Industrial zyskał 56,07 pkt.,
czyli 0,59%, i zamknął sesję na poziomie 9 497,34 pkt.
Standard & Poor's 500 wzrósł o 8,98 pkt., czyli 0,88%, do poziomu 1
025,38 pkt.
Nasdaq Composite zakończył dzień na poziomie 2 037,77 pkt., a więc o
18,99 pkt. - czyli 0,94% - wyżej niż rano.
PAP
Wnuk Mołotowa: Rosja jest niewinna
- W 1939 roku ZSRR mógł i był gotów pomóc Polsce, jednak aby było to
możliwe musiałaby ona zgodzić się, by jej pomóc - zauważa na łamach
dziennika "Izwiestija" znany rosyjski politolog Wiaczesław Nikonow, wnuk
stalinowskiego ministra spraw zagranicznych Wiaczesława Mołotowa.
- ZSRR mógł i był gotów pomóc Polsce - wówczas otwarcie nam wrogiej. Aby
było to możliwe, musiałaby ona zgodzić się, by jej pomóc, przyjmując
gwarancje bezpieczeństwa z naszej strony - podkreśla Nikonow. - Wszelako
nikomu nie udało się namówić jej do tego - dodaje.
Politolog pisze o tym, odnosząc się do zarzutów wobec sowieckiej Rosji o
sprzymierzenie się z Adolfem Hitlerem i współudział w rozpętaniu II
wojny światowej.
Nikonow zaznacza, że Polsce mogły też pomóc Francja i Wielka Brytania, "jeśli
poważnie dałyby do zrozumienia Berlinowi, iż gotowe są walczyć z
Niemcami, jeśli te napadną na Polskę".
- Wprost przeciwnie - Hitler otrzymywał od Zachodu uspokajające sygnały,
że wojnę wypowiedzą, ale walczyć nie będą. I nie walczyli, dopóki Niemcy
same nie zaatakowały - wskazuje, dodając, iż "ZSRR, naturalnie,
preferował sojusz z zachodnimi demokracjami".
- Co miała robić Moskwa, gdy Berlin zaproponował zawarcie paktu o
nieagresji i określenie linii, której niemieckie wojska nie przekroczą,
zaatakowawszy Polskę, a Londyn, Paryż i Warszawa nie miały ochoty
porozumiewać się w jakiejkolwiek sprawie? - pyta politolog.
Nikonow podkreśla, że dzięki zawarciu paktu Ribbentrop-Mołotow ZSRR mógł
przystąpić do wojny "z rubieży, które bolszewiccy liderzy uważali za
sprawiedliwie należące do ZSRR, ponieważ wcześniejsze granice zostały mu
narzucone w okresie pewnej słabości kraju - w latach wojny domowej".
- Czy Polska i państwa bałtyckie miały podstawy do oburzenia z powodu
sowieckiej polityki? - pyta i odpowiada: bez wątpienia. Ich terytoria,
które w następnych miesiącach weszły w skład ZSRR, nie tylko zostały
pozbawione suwerenności, ale bardzo szybko odczuły na sobie surowość
rewolucyjnych porządków, znanych sowieckim ludziom od 1917 roku.
Nikonow przyznaje, że kraje te i ich obywatele "przeżyły wiele tragedii".
- Wystarczy przypomnieć Katyń - konstatuje.
Politolog wskazuje, że "inną sprawą jest, czy państwom tym byłoby lepiej,
jeśli terytoria te już w sierpniu 1939 roku znalazłyby się pod okupacją
nazistowską".
- Związek Sowiecki bynajmniej nie stał się sojusznikiem Niemiec. Zyskał
jedynie czas. Stalin nawet przez chwilę nie ufał Hitlerowi - on nie ufał
nawet najbliższym współpracownikom - pisze Nikonow.
- ZSRR nie ponosi winy za rozpętanie wojny. Rozpętały ją Niemcy wespół
ze swoimi rzeczywistymi sojusznikami - Japonią i Włochami, co zostało
udowodnione przed Trybunałem Norymberskim, którego werdykt usiłuje się
przekreślić - konkluduje politolog.
PAP
Karzaj wygrał wybory w Afganistanie
Hamid Karzaj zwyciężył zdobył 54% głosów i zwyciężył w pierwszej
turze wyborów prezydenckich w Afganistanie. Tak wskazują dane z 92%
komisji wyborczych - informuje portal bbc.com. Wiele głosów może być
jednak unieważnionych, ponieważ skala oszustw była ogromna.
Rywalem Karzaja był Abdullah Abdullah, który wg najnowszych szacunków
zdobył 28% głosów. Abdullach oskarża urzędującego prezydenta o
fałszerstwa.
Są to drugie demokratyczne wybory prezydenckie przeprowadzone w
Afganistanie. Poprzednie przeprowadzono w 2004 roku.
wp.pl
Roczna dziewczynka nosi w sobie płód bliźniaka
Wygląd rocznej Kang Mengru z Chin
może szokować. Dziewczynka ma olbrzymi brzuch, który utrudnia jej
poruszanie się. Lekarze byli zdumieni, kiedy odkryli, że dziecko nosi w
sobie płód swojego bliźniaka – pisze „The Sun”.
Lekarze początkowo nie wiedzieli, co dolega małej Kang Mengru. W końcu,
dzięki wykonaniu tomografii komputerowej ustalono, co jest przyczyną
olbrzymiego brzucha dziewczynki. Jest to nierozwinięty płód
najprawdopodobniej bliźniaka Kang.
Dziewczynka czeka na operację usunięcia płodu, która przywróci jej
normalny wygląd.
wp.pl
W cyklu Podróż dookoła Polski - ciekawe miejsca...
przybliżamy najpiękniejsze regiony w Polsce- te znane i mniej znane.
Opowiadamy historię pięknych polskich miejsc, ale ponieważ
Polska to nie
porośnięty puszczą skansen, lecz rozwijający się dynamicznie, nowoczesny
kraj to pokazujemy też jak wyglądają różne zakątki Polski dziś.
Centrum Miasta to ostrowski Rynek. Dziś dość spokojny zakątek, wyłączony w
większej części z ruchu ulicznego; nie odbywają się tu już targi i jarmarki.
Ożywa podczas okolicznościowych imprez i rocznicowych obchodów. Najludniej na
nim w czasie Święta Miasta – 10 listopada oraz grudniowego festynu „Zapal
światło ponad nami” organizowanego przez Stowarzyszenie „Ostrowianie Dzieciom
Specjalnej Troski”. Tłumnie było też we wrześniu 1999 i 2000 r. na starcie IV
etapu wyścigu kolarskiego „Tour de Pologne”. Poznawanie Ostrowa najlepiej
rozpocząć od wizyty w Muzeum Miasta, które łatwo odnaleźć, bo mieści się w
ratuszu usytuowanym na środku Rynku. Budowlę zaprojektował w r. 1828 J.H.
Haeberlin /współpracownik słynnego K.F. Schinkla/ - na zlecenie ówczesnego
właściciela miasta, księcia Antoniego Radziwiłła. Niestety, po przeróbkach
zachowała ona tylko we fragmentach pierwotne cechy. Stała ekspozycja w muzeum
obrazuje przeszłość Ostrowa; często zmieniają się wystawy czasowe. W
miesięcznych odstępach odbywają się koncerty z cyklu „Jazz w Muzeum”, a także
doroczny festiwal jazzowy – są to imprezy, w których uczestniczą najwybitniejsi
muzycy polscy i zagraniczni. Muzeum współorganizuje z grupą plastyków Klubu
Nauczyciela uznane już w świecie Międzynarodowe Biennale Małej Formy Graficznej
i Ekslibrisu. Ma też własne zbiory w gabinecie grafiki. Jest wykonawcą
kilkudziesięciu publikacji w ramach „Biblioteki Ostrowskiej”.
BOGACTWO POLSKIEJ
KULTURY LUDOWEJ-
OPOWIEŚCI EWY BIELECKIEJ- KUJAWIAK
Niechętni ludowej tradycji
artystycznej z satysfakcją powiedzą – folklor, niech zniknie i spokój,
trzeba iść z duchem czasu a nie oglądać się za siebie, bo jakie wartości
może nieść ze sobą folklor?
Odpowiedzi na pytanie o wartości folkloru jest wiele a między innymi
stwierdzenie faktu, że szeroko pojęta kultura, która czerpie swą treść z
przebogatego folkloru polskiego, zawsze decydowała o narodowym i
swoistym charakterze kultury polskiej.
Świadomi dziedzictwa kulturowego doskonale wiedzą, że folklor to ślad
przeszłości narodu i jest jakością historyczną. Dla wzmocnienia więzi
wspólnoty narodowej oraz podniesienia poziomu kulturalnego ludności
należy udostępnić i ułatwić szerokiemu ogółowi korzystanie z dzieł
sztuki dawnej i współczesnej. Muzyka, śpiew, taniec są bowiem jednym z
najsilniejszych i najbardziej bezpośrednich wyrazów geniuszu narodowego.
Folklor to przecież jedno z kryterium tożsamości narodowej- mazur,
kujawiak itd.
W polishwinnipeg.com o bogactwie folkloru, tańców ludowych opowiadać
będzie dobrze znana głównie wielu tancerzom zespołów ludowych w
Winnipegu Ewa Bielecka.
KUJAWIAK
Kujawiak to kolejny polski taniec narodowy, który swoim
charakterem, muzyką i nastrojem, doskonale opisuje polską atmosferę
tańca, pochodzi z Kujaw. Wywodzi się z kujawskich obrzędów weselnych.
Jest tańcem o metrum trójmiarowym w rytmie 3/4 o tempie wolnym.
Przyjmuje się, że nazwa tańca określa środowisko etniczne Kujawy,
jednakże taniec nie jest pochodzenia wiejskiego. Tańce o cechach
muzycznych kujawiaka są znane w Łęczyckim i w Wielkopolsce. Nazwa
Kujawiak po raz pierwszy pojawiała się w 1827 r. a z zapisem muzycznym w
1830 r. W narodowej formie kujawiaka rozwiniętym poza środowiskiem
wiejskim odnajdujemy wiele cech muzycznych typowych dla mazura, oberka i
chodzonego. Z mazurem i oberkiem łączą kujawiaka podobne ukształtowanie
rytmiczne, ale różnicuje powolne tempo, melodyka zbliżona do konstrukcji
tańców chodzonych o stopniowo wznoszącej się linii melodycznej oraz inny
sposób akcentowania. Zakończenie tańca zbliża się rytmicznie do mazura
ale posiada zupełnie inny wyraz ze względu na powolne tempo tańca.
Melodie kujawiaków często oparte są na tonacjach molowych przez co
wydają się smętne. Większe jeszcze niż muzyczne są różnice ruchowe
kujawiaka narodowego i wiejskiego. Ten ostatni był tańcem złożonym z
kilku tańców. Tradycyjny typ składał się z wielu części (powolny,
chodzony, żywy, wirowy). Największą popularnością Kujawiak cieszył się
na przełomie XIX i XX wieku.
Znane są opracowania m.in. Henryka Wieniawskiego. Muzyka w kujawiaku
jest liryczna i nastrojowa, często w tonacji minorowej.
Jak wiele innych tańców regionalnych, szybko znalazł uznanie i
popularność w całej Polsce i tańczony był przy okazji świąt ludowych,
wesel, festynów.
Niektórzy mówią, że melodia tego tańca odzwierciedla kujawski krajobraz
- szeroki i spokojny.
Opowiadanie.
Wspomnienia z Folkloramy.
Jest 2009 rok - 40 rocznica powstania Folkloramy w Kanadzie prowincja
Manitoba - miasto Winnipeg.
Jak co roku w każdym pawilonie, a było ich aż 44 przedstawiajacyh
kulturę i historię każdego kraju do tego tańce i smaczne jedzenie. Czas
tej wspanialej zabawy trwał aż 2 tygodnie. Od 2 do 15 sierpnia pukając
do drzwi kolejnych pawilonów można było zapoznać się z wieloma kulturami
świata za jedyne $ 5.00 dolarów wstępu. Za smakołyki trzeba było dodać
trochę więcej pieniążków, w zależności od naszego apetytu i
kieszonkowego.
Odwiedziłam z mężem synową oraz synem pawilon włoski i kubański. Bardzo
nam się podobało w państwie Włoskim. Zwłaszcza, że jest to piękny duży
budynek, skupiający j organizacje włoskie reprezentujące wszelkiego
rodzaju oddziały i grupy . Przy drzwiach powitały nas piękne,
uśmiechnięte pary ubrane w stroje narodowe, zachęcające do zapoznania
się z historią ich kraju, zapraszali nas do kawiarni oraz baru. Były
sałatki, rożnego rodzaju pasty z kluseczkami, pizze, smaczne
ciasteczka, lody i napoje do wyboru i koloru.
W sali reprezentacyjnej, gdzie mieściła się wielka scena oraz stoły,
przy których swobodnie mogliśmy poszukać wygodnego miejsca, mięliśmy
czas na przeczytanie biuletynów. Byłam zachwycona. Piękne i kolorowe
wydanie z okazji 40 - lecia Folkloramy. A treść jeszcze bardziej
ciekawa. Zainteresowałam się krótką historią państwa Włoskiego opisaną
tym w biuletynie. Historia powstania pawilonu Włoskiego również bardzo
ciekawa. Wspomnienia związane z ludźmi, którzy tworzyli włoska
Folklorame. Bardzo mnie wzruszyły podziękowania dla osób, które przez
wszystkie lata wspierały tę inicjatywę, zostały wymienione nazwiska
koordynatorów, ambasadorów, choreografów, a nawet tancerzy. Myślę, że
każdy czytający swoje nazwisko był dumny z tego choćby małego wkładu dla
swojego kraju. Program artystyczny również był bardzo ciekawy.
Odwiedziłam również pawilon Warszawski. Tutaj musze przyznać, że
wchodząc do budynku, wchodzę z wielkim biciem serca. Budynek ciasny, ale
własny, ale nie miałam szczęścia być przyjęta jako nawet zwykły gość.
No cóż pracowałam również przez wiele lat dla pawilonu Warszawa jako
wolontariuszka. Oglądając biuletyn, najwięcej miejsca było poświecone na
przepisy kulinarne, też dobrze bo polskie jedzenie oczywiście jest
bardzo smaczne.
Przyglądając się i obserwując, zauważyłam osoby, które były kiedyś
bardzo bliskie mojemu sercu. Są to naturalnie tancerze, których uczyłam
przez wiele lat. Jacek Klamer, koordynator tegorocznego Pawilonu -
widziałam z jakim przyjęciem i oddaniem wykonywał swoje zadania. Było mi
bardzo przyjemnie kiedy podeszły do mnie byłe tancerki Zespołu K.P.K.
Iskry, Renia i Tina Horodyjska. Teraz pomagały Jackowi, obie zresztą z
wielkim zadowoleniem i wytrwałością - jak za dawnych dobrych, wspólnych
radosnych dni w Zespole i w Polsce, gdzie zapoczątkowaliśmy wyjazd na
Festiwale do Rzeszowa. Myślę, że my wówczas jako ta pierwsza
"Folklorystyczna Rodzina" daliśmy zaczątek na kontynuowanie dalszych
wyjazdów Zespołu na Festiwale do Polski do i że coraz młodsi tancerze
będą reprezentować Polonię z Winnipegu. Tina i Renia mają już założone
rodziny chętnie będą przyprowadzać swoje dzieci na naukę polskich tańców
ludowych.
Moje wspomnienia dotyczą również osób, które pracowały przez wiele lat
jako wolontariuszki są to panie, które nigdy nie miały szczególnego
wyróżnienia; z moich obserwacji wynikało, że pozostał po nich ten mały
cichy ślad - wspomnienia i zapomnienie. Myślę o pani Kasia Tworek, oraz
pani Helenie Sołtys, które zostaną w mojej pamięci jako osoby
szczególne. Wiadomo, że podczas tych 40 lat istnienia Folkloramy
przeszedł sztab osób, które pracowały na rzecz Pawilonu Warszawskiego,
dlatego należy im się gorące podziękowania za to, że wniosły dużo serca
dla Wspólnoty Polskiej.
Przeglądając fotografie, przypomniałam sobie Kujawiaka wykonanego przez
6 par tańczony na Folkloramie po przylocie z Festiwalu w Rzeszowie. Pary
płynnie i harmonijnie tańczyły po linii koła, w ustalonym porządku,
nikomu nie wolno było wpadać do środka kręgu tańczących, zmianę kierunku
wirowania podawał wówczas Jacek tupnięciem oraz okrzykiem. Spódnice
tancerek musiały iść równo "jak woda" - to świadczyło dopiero o
umiejętnościach tańczących. Bardzo wymagałam od tych par płynności i
harmonii ruchów w tańcu ponieważ ze te elementy były bardzo
przestrzegane w tańcu na Kujawach.
Tancerze tańcząc solo w Kujawiaku, wykonując kroki łagodnie, chodząc
przy pięknej melodii kujawiaka, obracając się na lekko ugiętych nogach w
rytmie ćwierćnut z podniesionymi rękami do góry czy to odsłaniając się
rękami od słonecznych promieni - zapomnieli, że tańczą na scenie -
marzeniami jak wspominali - tańczyli na polskich łąkach pokrytych
zieloną trawą i polskimi kwiatami.
Dzisiaj kolejny fragment książki doktora
Jerzego Pawlaka
"O` Kanado!
czyli zmagania lekarza emigranta". Książkę można
nabyć w sklepie Polsat.
A teraz może cofniemy się do dość odległej
przeszłości kiedy to i dlaczego
zdecydowałem się być lekarzem. To był czysty przypadek, bo chciałem za
wszelką cenę
rozpocząć i kontynuować karierę zawodowego oficera. Oczywiście tak jak
wszyscy
młodzi chłopcy marzyłem aby zostać lotnikiem, niestety na przeszkodzie
stanęła wada
wzroku i tu moje szansę dość szybko zostały przekreślone. Zdesperowało mnie
to na
tyle, że postanowiłem złożyć papiery do oficerskiej szkoły politycznej,
tłumacząc sobie
że politrukiem można być nawet z jednym czynnym okiem, bo drugie wprawdzie
też
miałem ale spełniało ono rolę raczej oka towarzyszącego z dość upośledzoną
ostrością
wzroku. Przerzedzone włosy mojego ojca stanęły „dęba” skoro tylko usłyszał
tę nowinę
i jego perswazja zadziałała na tyle, że postanowiłem spróbować szczęścia na
WAM -ie.
(Wojskowa Akademia Medyczna z siedzibą w Łodzi), który właśnie rezydował w
moim
rodzinnym mieście. Ponieważ przy składaniu papierów brakowało mi kilka
miesięcy do
ukończenia 17 lat, a od kandydata wymagano pełnoletności musiałem wystosować
list
do Ministra Obrony celem uzyskania zgody na studia w tej uczelni.
Próba zakończyła się pełnym powodzeniem i już jako siedemnastolatek
paradowałem
w mundurze podchorążego.
Przysięga...
Dwutygodniowe przygotowania do kompanii
honorowej na przyjęcie Marszałka
Polski pozostały tylko wspomnieniem. Wszyscy liczyliśmy na sukces i urlop
jako
nagrodę po trudnych ćwiczeniach. Niestety, tuż przed przybyciem Marszałek
Polski
odwołał tą ceremonię.
Współpraca
Polishwinnipeg.com z czasopismem
„Polki
w Świecie”.
Kwartalnik „Polki w Świecie” ma
na celu promocję Polek działających na świecie, Polek mieszkających
z dala od ojczyzny. Magazyn ten kreuje nowy wizerunek
Polki-emigrantki, wyzwolonej z dotychczasowych stereotypów.
Kwartalnik „POLKI w świecie” ma także za zadanie uświadomić Polakom
mieszkającym nad Wisłą rangę osiągnięć, jakimi dzisiaj legitymują
się Polki żyjące i działające poza Polską.
Czasopismo w formie drukowanej jest dostępne w całej Polsce i USA.
Redaktor naczelna magazynu Anna Barauskas-Makowska
zainteresowała się naszym Polonijnym Biuletynem Informacyjnym w
Winnipegu, odnalazła kontakt z naszą redakcją proponując współpracę.
Nasza
współpraca polega na publikowaniu wywiadów z kwartalnika „Polki
w Świecie”
w polishwinnipeg.com a
wywiady z kobietami, które ukazały się w naszym biuletynie zostaną
opublikowane w kwartalniku ”Polki
w Świecie”.
Olga Kozierowska
Sukces
pisany szminką.
Kiedy
wystukuję w wyszukiwarce hasło: OLGA
KOZIEROWSKA otwiera mi sie kilkadziesiąt
stron na temat trzeciej bohaterki działu
WYBRAŁY POLSKĘ. Czytając te wszystkie
informacje, zaczynam się zastanawiać,
kiedy, i jak ta młoda kobieta zdążyła to
wszystko zrobić o czym tu piszą.
Zwiedziła egzotyczne zakątki świata,
przez 16 lat grała na skrzypcach,
zawojowała świat biznesu i jeszcze
założyła rodzinę. W międzyczasie zdobyła
liczne nagrody i pracowała na
najwyższych stanowiskach w korporacjach.
I nagle rzuciła to wszystko na rzecz
dziennikarstwa.
- Dziwne... – zastanawiam się, ale
czytam dalej. Zaledwie we wrześniu
zaczęła prowadzić w Radio PiN swój
program autorski - SUKCES PISANY
SZMINKĄ, a już w październiku w rankingu
radiowych osobowości, który ukazał się
na łamach Pulsu Biznesu zajęła trzecią
pozycję, plasując się tuż za Moniką
Olejnik i Markiem Niedźwiedzkim. Hm,
ciekawe – mówię do siebie. Dowiaduję sie
też, że założyła stronę internetową o
tej samej nazwie, co jej program
radiowy. Wchodzę na nią i widzę tu na
fioletowym tle wiele ciekawych
informacji które zachęcają kobiety, żeby
wzięły życie we własne ręce: o
szkoleniach biznesowych, przepisach
prawnych, wypowiedzi kobiet sukcesu,
itp. Ale najbardziej zaskakujące w tym
wszystkim jest to, że Olga Kozierowska
sprawia wrażenie, jakby w ogóle nie bała
się konkurencji - otwarcie dzieli się
swoją wiedzą na temat prowadzenia firmy.
Co więcej, organizuje comiesięczne
spotkania w warszawskiej Masce, podczas
których integruje przedsiębiorcze panie
oraz organizuje dla nich inspirujące
szkolenia. - Nie do wiary, tu musi być
przecież jakichś haczyk! – stwierdzam. -
A może ona wierzy w solidarność babską?
Eh, przecież nie ma czegoś takiego w
Polsce! Staję się coraz bardziej
podejrzliwa. - O nie, nie dam się tak
łatwo zwieść! Jak umówię się z nią na
spotkanie, to pewnie opowie mi swoją
wersję, a ja wtedy nie dowiem się całej
prawdy – dedukuję. Postanawiam, że w
takim razie sama pójdę do tej Maski i
zobaczę na własne oczy, co w trawie
piszczy.
Schodzę do klubowej piwnicy, a tam
słyszę dyskretne dźwięki jazzowe. Zbliża
się 18-ta, modnie ubrane panie tłoczą
się w kolejce do stolika, gdzie znajduje
się lista gości i ,,czarodziejska”
szklana kula (mam dziwne skojarzenia) na
wizytówki gości. Podobno można wylosować
tu interesujące nagrody. Ale wizytówki
mają się przydać uczestniczkom spotkania
jeszcze w innym celu. Zauważam wysoką,
szczupłą blondynkę, która podchodzi do
nas i zaprasza do środka. Domyślam się,
że to Olga. Przedstawiamy się sobie. -
Może umówimy się jutro na śniadanie,
będzie okazja, żeby spokojnie
porozmawiać – proponuje mi gospodyni
wieczoru. Umawiamy się w mieście. Kiedy
udaje mi się już dostać na ,,widownię”,
siadam obok sympatycznych 30-latek.
Chętnie podejmują rozmowę, wymieniamy
się wizytówkami. Sandra jest
psychologiem i posiada własną firmę
szkoleniową. Małgosia pracuje jako
fotograf, ma własne studio, ale w
przeszłości była zatrudniona w
międzynarodowej korporacji na innym
stanowisku. Aldona jest doświadczoną
prawniczką z własną kancelarią. Przyszły
tu dzisiaj, żeby przy lampce wina
posłuchać wypowiedzi zaproszonych gości
na temat budowania własnej marki. Jako
pierwszy na scenie pojawia się Sławomir
Olejniczak, założyciel firmy
szkoleniowej Sensi Image Workshop,
dziennikarz, producent i reżyser
radiowy. Jako specjalista w zakresie
szkoleń medialnych oraz strategii „Ja
Marka” całkiem interesująco opowiada
swoim radiowym głosem o znaczeniu
wizerunku i konsekwencji jego budowania.
W trakcie przerwy, panie prowadzą
rozmowy o tym co właśnie usłyszały,
delektując się sałatkami i kolorowymi
napojami. Nawiązuję kontakty z
interesującymi właścicielkami i
menedżerkami różnych firm, w tym:
ubezpieczeniowych, rekrutacyjnych,
cateringowych, PR-owskich, oraz
inicjatorkami różnorodnych działalności
dla aktywnych matek (np. Pieluszkarnia).
Wracam na miejsce, kiedy Olga zapowiada
kolejnego gościa. Jest nim Adam Łaszyn -
Ekspert ds. Public Relations, trener
medialny i doradca w zakresie wizerunku.
Jako konsultant przyczynił się do
sukcesu kampanii Platformy Obywatelskiej
W marcu 2009 roku został uznany przez
redakcję Newsweeka za jednego z 50
najbardziej wpływowych Polaków. - Miarą
cywilizacji danego kraju jest ilość, czy
też proporcje kobiet będące w nim u
władzy – stwierdza na początku swojej
wypowiedzi. Później podaje liczne
przykłady znanych osób, które zyskały
lub straciły zaufanie opinii publicznej
z powodu stroju, czy zachowania
budzącego kontrowersję, bez względu na
ich kompetencje. Panie słuchają go z
uwagą. Ale kiedy wspomina o
kokieteryjnym sposobie bycia i ubierania
się pani mecenas, która reprezentowała
Anetę Krawczyk, daje początek gorącej
dyskusji uczestniczek. Rozważają, gdzie
są granice dobrego smaku, i czy w ogóle
wygląd w pracy ma, i czy powinien mieć
wpływ na ocenę profesjonalizmu kobiet.
Zdania są tu podzielone. Podsumowując
prezentacje panów oraz intrygującą
wymianę zdań pań, stwierdzam w duchu, że
zgadzam sie z twierdzeniem, które tu
dzisiaj już padło, że kobiety są jednak
często negatywnie odbierane, pomimo
swoich wysokich kwalifikacji.
Najczęściej powodem tego są ich zbyt
emocjonalne argumenty i podniesiony
głos. Nadmierna gestykulacja oraz
wiercenie się odbierają im ich
kompetencje w oczach obserwatorów. Kilka
minut później, po kolejnej przerwie, na
scenie pojawia się Gość Honorowy - pani
Dr Irena Eris. Opowiada o swojej pracy z
entuzjazmem. Wspomina o wyzwaniach,
swoich pierwszych sukcesach, i
determinacji. Na końcu imprezy Olga
losuje nagrody dla gości. Najcenniejszą
z nich okazuje się weekendowy wyjazd do
luksusowego hotelu równie luksusowym
samochodem. Dochodzę do wniosku, że nie
żałuję, że tu przyszłam, bo ciekawie
spędziłam ten czas. Zaczynam też
zastanawiać się nad solidarnością
kobiecą. A może wcale nie jest taką
utopią.
Następnego dnia przy ciepłym muffinie i
mocnej kawie zamierzam rozszyfrować
tajemnicę Olgi Kozierowskiej.
Planowanie i kariera
- Zawsze w życiu miałam konkretny plan i
do niego wytrwale dążyłam – zaczyna
energicznie mieszając kawę. - Tworzyłam
tzw. biznes plan osobisty. Ustalałam
cząstkowe cele, które zawsze są
przydatne, ponieważ pozwalają utrzymać
poziom motywacji na wysokim poziomie. W
dzieciństwie myślała o dwóch zawodach
dla siebie. Po pierwsze chciała zostać
spikerką. - Bardzo podobała mi się wtedy
Krystyna Loska. Ze szczotką do włosów w
ręce udawałam, że prowadzę program –
wspomina. Potem marzyła, żeby być
muzykiem. Jako dziecko dużo śpiewała, a
kiedy dostała się do szkoły muzycznej,
skierowano ją na wiolonczelę. Płakała,
nie chciała grać na ,,dużych
skrzypcach”. W końcu dopięła swego,
przepisano ją na ,,małe” skrzypce.
Dobrze wspomina te czasy i ciekawe
imprezy z tego okresu. Na ostatnim roku,
okazało się, że nie może dalej grać,
miała zwyrodnienie ścięgien w lewym
nadgarstku. Nie od razu się poddała,
walczyła jeszcze przez cały rok, jeżdżąc
na liczne zabiegi w klinice, ale nic to
nie dało. Trzeba było wprowadzić plan B.
Ojciec doradził jej, żeby zajęła się
czymś innym - żeby zdawała na coś
,,normalnego”. Poszła na zarządzanie i
marketing, na U.W. Jako muzyk nauczyła
się systematyczności, mogła być nawet
nazywana kujonem, chociaż przez
statystykę to akurat się
,,prześlizgnęła”. Studia magisterskie
robiła już za granicą. Nie bała się
wyjazdu, bo już będąc nastolatką,
spędzała znaczną część roku w obcym
kraju i to na innym kontynencie.
AFRYKA DZIKA
Do Afryki pierwszy raz pojechała w wieku
lat 13-stu. Jej mama tymczasowo
wyemigrowała tam z ojczymem, który
pracował w szpitalu jako ginekolog. Olga
mieszkała z nimi w Zambii, czyli dawnej
Północnej Rodezji, a oprócz tego
podróżowała po Zimbabwe, Tanzanii i
Kenii. - Miałam jeszcze do wyboru
pensjonat w Anglii, co kojarzyło mi się
z samotnością, więc mniej więcej pół
roku spędzałam z moją ,,ciocią-babcią”,
a drugie pół w Afryce – wspomina. – W
szkole zdawałam zawsze egzaminy
wcześniej, a do rodziny jeździłam na
wszystkie święta, ferie, wakacje, i
jeszcze trochę sobie przedłużałam pobyt.
Jadła tam, to co w Polsce, tylko
zdrowiej; na przykład, kurczaczki były
mniejsze, bo nie na hormonach, więc też
lepiej smakowały. Ta część Afryki
została zdominowana prze Hindusów i
Greków, więc z tymi narodami kojarzyły
się jej potrawy. Jedzenie typowo
afrykańskie było bardzo skromne,
stanowiło kaszę mili-mili, ewentualnie z
kawałkami mięsa. Do tego owoce, które
były większe, niż gdziekolwiek, tak jak
awokado, które w supermarketach ma 30
cm, tu mierzyło 50 cm. Przez te
wszystkie lata przyjaźniła się tam z
Greko-Irlandczykiem, który się tam
urodził, mieszkał i uczył. - Afryka była
dla mnie rajem. Wyjeżdżałam z biednego
komunistycznego kraju, gdzie wszystkiego
brakowało, a tam do naszej dyspozycji
była willa z basenem – opowiada. - Z
przyjaciółmi jeździłam sportowymi
samochodami nad cudowne wodospady.
Czułam się, tak jakbym oglądała jakiś
hollywoodzki film. Polska - szczególnie
wiosną - kojarzyła jej się bardziej z
romantyzmem; z poematem
mickiewiczowskim, czy mazurkiem Chopina.
Natomiast - wielka i dzika Afryka - z
jakimś zwierzęcym zapałem. - To się
czuło w powietrzu. Zapach kojarzył mi
się z kolorem pomarańczowym – zamyśla
się na chwilę. - Było mi tam cudownie.
Brakowało jedynie tego aspektu
kulturowego: teatru, kina, koncertów.
Jeździła tam konno, czego nauczyła się
jeszcze w Polsce w wieku 6 lat. Skakała
na bungee przy Wodospadach Wiktorii.
Było to dla niej niewiarygodne
przeżycie. Zamierzała się tylko
przyglądać z innymi dziewczynami, jak to
robią chłopcy. Jeden z nich miał lęk
wysokości, a jednak skoczył, a potem
powiedział jej: ,,O, Boże, czułem się
jak ptak, taki wolny, Ola musisz to
zrobić!” Tak ją tym zachęcił, że nie
było już odwrotu. Założyła uprząż, 3, 2,
1 – bungee, no i poszłooo. Krokodyle?
Twierdzi, że były niemalże wszędzie.
Gdyby jakiś zaczął ją gonić, to na pewno
nie zdołałaby uciec. Taki gad, chociaż
wygląda ospale, jest niesamowicie
dynamiczny; biegnie bardzo szybko, a
głowę odwraca o 180ş. Ludzi potrafi
atakować z lądu. Nie musi być głodny,
żeby przechować sobie ofiarę na później.
- Ja sama nie, ale mój przyjaciel
chodził wszędzie z bronią. - Mieszkałam
9 km od granicy Zairu, a jego mieszkańcy
przyjeżdżali z kałasznikami kraść
samochody a Zambii- wspomina. -
Podchodzili np. pod bramę z karabinem i
kazali wychodzić z auta. Ci
agresywniejsi strzelali do
nadjeżdżających samochodów, oczywiście
go niszcząc a i często zabijając ludzi
znajdujących się w środku.. Zdarzało
się, że zabijali białych. Ich sąsiad,
Kanadyjczyk, który mieszkał trzy domy
dalej, zdołał uciec takim oprawcom.
Słyszała te klaksony i straszliwe
krzyki. Jednak takie sytuacje były
raczej incydentalne i pojawiały się ze
strony Zairczyków, a nie Zambijczyków,
którzy dla odmiany byli sympatyczni.
Olga twierdzi, że pomimo wszystko, było
tam raczej bezpiecznie...
Studia za granicą
Chciała się uczyć w jakiejś szkole
brytyjskiej i znalazła odpowiednią
uczelnię. Egzaminy wstępne wyglądały
zupełnie inaczej niż te, które zdaje się
w Polsce. Była to praktyczna rozmowa z
dyrektorem na temat ogólnej wiedzy o
świecie. - Wcześniej, w Polsce,
przerażało mnie, na przykład to, że
marketingu uczył mnie ktoś w wieku 60
lat, i w dodatku, z przestarzałej
książki - kwituje. - Sama dużo szperam,
doczytuję, dlatego denerwowało mnie to,
że na testach pisaliśmy definicję ceny,
czy promocji. Była to dla mnie jakaś
paranoja. Dobrze pamięta tylko jednego
wykładowcę z Uniwersytetu Warszawskiego,
który operował konkretnymi przykładami i
utrzymywał uwagę audytorium w niezwykły
sposób – Mariusza Trojanowskiego. Z
reguły, żeby dostać zaliczenie z danego
przedmiotu, wystarczyło wykuć materiał.
Na studiach za granicą (Amsterdam School
of Business i University of Plymouth)
wszystko wyglądało inaczej. W pierwszym
semestrze zamieszkała w Holandii. W
grupie byli Francuzi, Holendrzy, Anglicy
i jeden Hiszpan. Nigdy w życiu się tyle
nie uczyła, co tam. Piła tak dużo kawy,
że z braku magnezu drgały jej powieki.
Trzeba było przeczytać ze sto stron, po
czym na zajęciach, na bazie przyswojonej
już wiedzy, wykonywało się praktyczne
ćwiczenia. Kiedy szła na wykłady na
początku nie wiele rozumiała z powodu
trudnej terminologii. Wcześniej myślała,
że jej angielski był na bardzo dobrym
poziomie, a tu okazało się, co innego.
Była wręcz przerażona. Nagrywała wykład
na dyktafon, a słówka, których nie
znała, tłumaczyła i uczyła się ich na
pamięć. A potem jeszcze raz przerabiała
materiał na nowo. Przyznaje, że
pracowała tam świetna międzynarodowa
kadra, np. - prof. Atkinson, Amerykanka,
która uczyła ich negocjacji i
przyprowadzała interesujących ludzi z
różnych krajów. - Wykorzystując zadany
materiał, musieliśmy nauczyć się jak
negocjować np. z Argentyńczykiem.
Anglicy mieli z nimi problemy, a ja nie,
bo ich kultura jest zbliżona do polskiej
– wspomina. Wtedy dowiedziała się, że
istnieje podział na kraje kobiece i
męskie. Do pierwszej grupy miały
należeć: np. Francja, Polska i
Argentyna, a do tej drugiej m.in Stany,
Anglia, Holandia. W tych kobiecych,
przed negocjacjami należało budować
relacje nie-biznesowe, by wzbudzić
zaufanie przyszłych partnerów
biznesowych. Zdobyła tam bardzo
przydatną wiedzę. - W Polsce po 3 latach
nauczyłam sie na finansach jak zrobić
bilans, a tam musiałam przeprowadzić
fuzję i przejęcie – opowiada. - Miałam
tam tyle pracy, że na święta
przyjechałam dosłownie na kilka dni. I
wszyscy twierdzili, że muszę się dobrze
bawić w tej Holandii, a ja tylko raz
poszłam tam na dyskotekę! W Anglii było
jej już nieco łatwiej, bo tam system
nauczania nieco bardziej przypominał
polski. Większość materiałów
przerabialiśmy na zajęciach. Trzeba było
przeczytać zadany rozdział w domu, ale
nie musieliśmy od razu go opanować.
Teoria była poparta praktyką, w Holandii
praktyka popierała teorię. W Holandii
można było poddać dyskusji praktycznie
wszystko o ile umiało się to dobrze
uargumentować. bo tam stawiało się, i na
jednostkę, i na praktykę. W żadnym z
tych krajów nie było, naturalnie, mowy o
ściąganiu. Kiedy złapano na tym jedną
dziewczynę, nie miała już odwrotu,
została usunięta z uczelni. Dlatego
zdarzało się, że wykładowca czasem
wychodził z sali podczas testu, ale już
nikt nie odważył się oszukiwać. Miała
niezwykłego promotora – Walijczyka, o
niesamowitym poczuciu humoru. Był to
starszy pan z wąsami. Uwielbiała go
słuchać, bo posiadał ogromną wiedzę.
Kiedy mówił na temat kultury i historii
różnych krajów, słuchała go jak
zaczarowana. Studiowała tam do końca
czerwca, a potem odbywała praktykę w
londyńskiej firmie w dziale marketingu.
Miała cudowną szefowa, która była w 100%
Angielką. Natomiast na recepcji
siedziały młode osoby, które nie były
Brytyjkami, ale traktowały ją z
wyższością. Czuła się ogromnie
wyobcowana. Na dodatek, stypendium i
pieniądze z domu nie wystarczało na
pokrycie wszystkich opłat podczas pobytu
w Londynie. W tym czasie skomplikowała
się jej sytuacja rodzinna. - Nawet głodu
przez chwilę doznałam, ale uważam, co
nas nie zabije, to nas wzmocni –
stwierdza z przekonaniem. - Rodzicom się
z tego nie spowiadałam, żeby ich nie
martwić. Czuła się dumna, kiedy dostała
wyróżnienie za pracę z marketingu, na
100 punktów zdobyła 98. Polacy
gratulowali jej tego osiągnięcia, ale
Anglicy jakoś nie... . Była w trakcie
pisania pracy magisterskiej i miała
bronić ją we wrześniu. Dotyczyła ona
wprowadzenia nowego produktu na rynki
europejskie. Pisała o drinku - żubrówce
z jabłkiem. Chciała ,,przemycić” polski
napój wyskokowy, żeby obalić mit, że
Polacy piją tylko czystą wódkę. Nazwała
ten drink deja vu. Miał być sprzedawany
w specjalnym opakowaniu. Zresztą teraz
już można kupić takie drinki. Olga
twierdzi, że ma znacznie przyjemniejsze
wspomnienia z Holandii niż Anglii.
Mieszkała tam w Amsterdamie, w sercu
miasta, niedaleko muzeum Van Gogha.
Podobali jej się Holendrzy, bo byli
wysocy, zadbani i wysportowani. Poznała
fajnego chłopaka, z którym jeszcze długo
po powrocie do Polski utrzymywała
kontakty. Natomiast w Anglii dowiedziała
się, co oznacza samotność. Doznała nawet
upokarzającego traktowania wynikającego
tak naprawdę z niewiedzy wyspiarzy
skoncentrowanych tylko na wydarzeniach w
Wielkiej Brytanii; np. pytali ją czy
umie obsługiwać komputer .Ponadto, w
Plymouth jakoś nie czuła się
bezpiecznie. Wierzy w reinkarnację - w
niektórych miejscach ma wrażenie, jakby
była zagrożona. W Irlandii czuje się jak
w domu, wydaje się jej, jakby tam już
była dużo wcześniej. Ten kraj jest
bliski jej sercu. Wzrusza ją. W Anglii
czuje zagrożenie, chce stamtąd uciekać.
Przyznaje jednak, że podobało sie jej
angielskie miasteczko studenckie. Można
tam było grać w tenisa, squasha,
korzystać z basenu. Zapewniono im dobrą
opiekę lekarską. Studenci wystawiali
musicale, działała tam grupa teatralna,
ale niestety w większości przyjmowano
Anglików. Na spektakle chodziła tylko
jako widz - z lekką zazdrością patrząc
na występujących kolegów i koleżanki.
Może była tam za krótko...
Patriotka
Po skończeniu studiów wróciła do Polski.
Nie wyobrażała sobie, że mogłaby
mieszkać na stałe w innym kraju. -
Wymarzony dom jest tam, gdzie serce
twoje, czyli w Warszawie – mówi – Tu się
urodziłam i tu się czuję bezpiecznie.
Mieszka tu ze swoim mężem i 2,5 -letnim
synem, a jej dom jest zawsze pełen
ludzi. Przyznaje, że chociaż w
dzieciństwie mogła tylko marzyć o
holenderskim jabłku, a pierwszą lalkę
Barbie otrzymała dopiero w wieku 13 lat,
to jest dumna ze swojego pochodzenia.
Mówi, że jej patriotyzm wynika z miłości
do kraju, jego reprezentujących go
wielkich osobowości. Uważa jednak, że
Polacy najczęściej są razem w biedzie,
ale jak jest im dobrze, to zwalczają się
nawzajem. Natomiast nigdy nie krytykuje
swoich krajanów wśród obcokrajowców, ale
między rodakami psioczy na wady
narodowe, na infrastrukturę,
biurokrację, afery polityczne itd.
Twierdzi, że Polacy są o wiele bardziej
zorientowani na temat tego, co dzieje
się na świecie. Jeszcze bardziej
utwierdziła się w tym przekonaniu
podczas studiów za granicą, gdzie
zauważyła, że tamtejsza młodzież uczyła
się tylko wybranego skrawka historii.
Czułam, że ogólna wiedza Polaków z
geografii, historii, kulturoznawstwa
znacznie przewyższała ich pojęcie o
świecie. W Polsce wychowywała się w
czasie okresu walki o prawa jednostki.
Kiedy zdobyła dyplom, mogła już tylko to
świetnie wykorzystać.
Na kolejnych szczeblach kariery
Kiedy dostała pierwszą pracę, czuła sie
bardzo szczęśliwa, przeszła ostrą
konkurencję, wieloetapowy proces
rekrutacji. Potem otrzymywała już tylko
coraz lepsze oferty. Pracowała dla :
Królewskich Holenderskich Linii
Lotniczych, Unilever Polska, Raiffeisen
Investment Group oraz Masterlink Express
/ DPD Polska. Od 2006 roku była
odpowiedzialna za marketing i
komunikację w regionie Europy
Południowej i Środkowo-Wschodniej w
strukturze GeoPost (14 krajów). Za swoje
zaangażowanie i kreatywność zdobyła też
liczne nagrody i wyróżnienia, a wśród
nich znajdują się:
Wizjoner Marketingowy Roku 2005 -
ogólnopolski konkurs Informedia Polska,
Europroduct 2004 i 2006 - kampanie
marketingowe i akcje CSR, Złota Strzała
2006 - wyróżnienie w kategorii Promocja
B2B, Nagroda Kobiece Oblicze Sukcesu
2006 - ogólnopolski konkurs Multibank
PROTONY 2007 - druga nagroda i nagrody
międzynarodowe – World Mail Awards i
Quality Awards.
Po tych wszystkich sukcesach, we
wrześniu 2007 postawiła sobie pytanie:
,,Co Olga Kozierowska naprawdę chce od
życia?” W korporacji osiągnęła już
wszystko, co mogła. Była dyrektorem ds
komunikacji i marketingu w 14 krajach i
mogła już tylko dostać ich więcej. Na
stanowisko prezesa raczej nie mogła
liczyć, bo nie ma zdolności
analitycznych i poza tym, nie to było
jej celem. - Moja ścieżka kariery dosyć
szybko się zmieniała, w wieku 28 lat
zarządzałam już 5 krajami – mówi. -
Zauważyłam też, że korporacja uzależnia
człowieka, ponieważ istnieje coś takiego
jak system motywacyjny. Dostajesz
premię, samochód służbowy, wysoką
pensję, laptopa, komórkę. Zapewniają ci
mnóstwo szkoleń, serwis samochodu, w
pewnym momencie masz dwie lewe ręce.
Chciała coś zmienić w swoim życiu.
Spełniała się w rodzinie; miała już męża
i syna – Konstantego. Natomiast w życiu
zawodowym, jakby się zatrzymała. Stanie
w miejscu - nawet na szczycie - nie było
dla niej. Największą radość daje jej
wspinaczka, zdobywanie kolejnego etapu.
Wtedy przypomniała sobie o marzeniu z
dzieciństwa, o tym, że chciała zostać
dziennikarką. Tak naprawdę, nigdy o tym
nie zapomniała. W grudniu 2007 nie mogła
się doczekać nowego roku, czuła, że
będzie inny, ciekawszy.
MARZENIA O DZIENNIKARSTWIE
Już wcześniej udzielała wywiadów. Raz
dla Radia Pin, które miało u niej
wysokie notowania dzięki interesującemu
połączeniu informacji biznesowych z
kulturowymi. Podobało jej się, że
wszystko jest tam takie stonowane, na
poziomie, te polityczne wywiady,
niesamowita atmosfera, po prostu klasa.
Mówiono jej, że ma taki fajny głęboki
głos. Nigdy nie przyszło mi nic, ot tak
– stwierdza otwarcie. - Nad głosem też
ciężko pracowałam. Ćwiczyłam i do tej
pory ćwiczę dykcję, Najwyraźniej jest
perfekcjonistką. Stara się w pełni
wykorzystać swoje możliwości i robić
wszystko, jak najlepiej. Kiedy już
wyznaczyła sobie cel, to nad łóżkiem
napisała sobie afirmację: , Mam własny
program w Radiu Pin”. Jak się budziła,
to od razu to widziała. Była to dla niej
jakby wizualizacja własnych celów. Nie
wstydziłam się głośno mówić, że ma takie
marzenie i, że będzie robiła wszystko,
żeby sie spełniło. Postanowiła sobie, że
użyje w tym celu wszystkich etycznych
metod. Koleżanki nie za bardzo dodawały
jej otuchy, może myślały, że to taki
przejściowy kaprys. A ona chciała
prowadzić swój program autorski.
Wiedziała, że aby coś sprzedać, musi
znaleźć niszę. Był to okres poznawania
siebie – Olga Kozierowska poznawała Olgę
Kozierowska – śmieje się. - Wtedy
stwierdziłam, że znam się na biznesie, a
w mediach nie ma nic, co by traktowało
kobietę poważnie. Oczywiście, pojawiały
się tam różne tematy związane z modą, z
seksem, dietą, różnymi problemami, ale
nikt nie pokazywał sukcesów kobiet.
Twierdzi, że gdziekolwiek pojawia się na
konferencjach, to wszędzie widzi mnóstwo
promujących się mężczyzn i zdecydowanie
za mało pań. W tej sytuacji zdecydowała,
że zrobi biznesowy program dla kobiet.
Specjalizowała sie w PR, więc zdawała
sobie sprawę, że tytuł będzie ogromnie
ważny. Akurat dostała w tym czasie od
kolegi książkę „Bóg używał szminki” i
już wiedziała jaki tytuł będzie nosił
jej nowy, radiowy program.
SUKCES PISANY SZMINKĄ
Olga postanowiła solidnie przygotować
się do nowego zadania. Przygotowała
profesjonalną prezentację Power Point.
Podkreśliła w niej swój target, czyli
nową generację kobiet, które są
niezależne, dążą do samorealizacji,
starając się być równocześnie dobrą
matką, ale i menedżerką. Opierała się
też na wynikach badań rynkowych.
Założenie było takie, żeby promować
kobiecą przedsiębiorczość pokazując
mniej lub bardziej znane autorytety
kobiece… jak np. Róża Thun, kandydatka
do Parlamentu Unii Europejskiej i matka
czworga dzieci. W maju zeszłego roku
umówiła się na spotkanie z dyrektorem
programowym Radia PiN. Przedstawiła mu
prezentację, przedstawiła scenariusz, a
później demo audycji. - Wtedy zapadła
cisza, najdłuższa cisza w moim życiu,
myślałam, że umrę w tym czasie –
opowiada. - A Emil Marat rysował sobie
koła i dzielił je na trójkąty. Kiedy je
już zamalował, zapytał: ,,Ile chcesz za
tę audycję?. Zupełnie zaskoczył ją tym
pytaniem, w ogóle nie była na to
przygotowana – przynajmniej - nie na tym
etapie. Olga uważa, że pieniądze
przychodzą zawsze, jeżeli robi się to,
czym się człowiek pasjonuje, bo wtedy
robi się to dobrze. Mistrzem można
zostać tylko w tej dziedzinie, którą się
kocha. - I tak właśnie zaczęła się moja
przygoda z radiem – uśmiecha się. - W
sierpniu pojawiła się informacja prasowa
o moim programie, a 6-tego września,
dokładnie w drugą rocznicę urodzin
mojego synka była premiera mojej
audycji. Mąż Olgi zrobił jej mini studio
w domu, więc mogła połączyć rolę matki z
pracą dziennikarki radiowej, nagrywając
tam część programów. Najpierw chciała
prowadzić go z przyjaciółką, ale ona się
wycofała. Akurat wtedy zadzwonił do niej
Sławek Olejniczak. A kiedy dowiedział
się o problemie, to zaproponował
spontanicznie: ,,No, przecież ja mogę to
z Tobą zrobić”. Bardzo się ucieszyła, bo
Sławek jest doświadczonym radiowcem i ma
taki ciepły głos, nazywa go ,,misiowym”.
Zaledwie po miesiącu prowadzenia SUKCESU
PISANEGO SZMINKĄ zdobyła trzecie miejsce
w rankingu Pulsu Biznesu. W tej sytuacji
zdecydowała się odejść z firmy, żeby móc
zająć się dziennikarstwem w większym
zakresie - W niektórych korporacjach,
takie zachowanie jest odbierane, jak
zdrada wobec pracodawcy, ale mój szef
serdecznie mi pogratulował – wspomina. -
Zresztą zawsze we mnie wierzył, a ja
kochałam wszelkie wystąpienia publiczne.
Kiedyś podczas imprezy międzynarodowej
śpiewałam kolędy po angielsku,
spełniając się tam troszeczkę estradowo.
Tymczasem, współpraca z radiem zaczęła
rozwijać się na szerszą skalę. Pojawiły
się propozycję prowadzenia różnych
konferencji, czy też innych
sympatycznych wydarzeń. - Mój apetyt
rósł w miarę jedzenia - przyznaje. - Z
tych najbardziej prestiżowych wydarzeń
była konferencja z Lechem Wałęsą.
Pamiętam, że już po tym, jak zadzwonili
do mnie z propozycją poprowadzenia jej,
położyłam się na kanapie i zaczęłam
rozważać, jak ją przeprowadzę.
Wyobrażałam sobie, jak jestem
niesamowicie zrelaksowana i w pewnym
momencie zapraszam Pana Prezydenta na
scenę, mówiąc: A teraz przed Państwem
Lech... Kaczyński !!! Miałam traumę, że
się pomylę, a w między czasie, właśnie
inna znana dziennikarka to zrobiła
publicznie. Właśnie w ten sposób
zapowiedziała prezydenta Wałęsę, a potem
go przepraszała. Cóż, jak widać, takie
rzeczy się zdarzają. Olga nie specjalnie
stresuje się podczas wystąpień
publicznych, bo kocha publikę. Na swoich
spotkaniach w Masce z jednej strony
tryska pozytywną energią, a z drugiej
strony prowadzi je w wyważony sposób.
Wszystko tu musi do siebie pasować,
tematyka spotkań, goście, muzyka w tle,
a nawet serwowane przekąski.
Przyszłość należy do kobiet
- Jeśli wziąć pod uwagę fakt, że kobiety
mają prawo studiować w Polsce dopiero od
początku XX w., a na kierunkach
technicznych i medycynie jeszcze
później, to uważam, że i tak odgrywamy
ogromna rolę w życiu publicznym w
Polsce. Możemy być z tego ogromnie
dumne, chociaż ciągle brakuje nas na
stanowiskach prezesów – stwierdza. - A
nasi mężczyźni, jeśli to odpowiednio
rozegramy, nie będą nam w tym
przeszkadzać. Wręcz przeciwnie – wydamy
się im atrakcyjniejsze. Mąż Olgi nigdy
nie hamował jej rozwoju. Jest
przekonana, że w dużej mierze jemu
zawdzięcza, to, że jest właśnie dzisiaj
w tym miejscu. Mówi, że on uwielbia, jak
ktoś ma własną pasję. Olga powołuje się
na badania, które zostały wykonane na
przykładzie wielu tysięcy mężczyzn.
Podobno, kiedy mężczyzna jest w długim
związku z kobietą, zaczyna znowu
odczuwać podekscytowanie jej osobą, gdy
ona realizuje swoją pasję i ma swój
odrębny świat. Olga uważa, że polskie
kobiety muszą znaleźć swój własny sposób
na to, jak osiągnąć sukces, założyć
firmę, zdobyć satysfakcjonujące
stanowisko, zachowując przy tym
wszystkim swoją kobiecość i wyważony
seksapil. Niekoniecznie musimy
naśladować panie z innych krajów, które
nie zawsze dbają o swoją
powierzchowność. Zgodnie ze strategią
Marty Steward odnośnie budowania marki,
Olga sprzedaje swój produkt na różnych
płaszczyznach. Podkreśla, że Internet
jest dobrym źródłem wiedzy, zaraz po
telewizji. Dlatego właśnie założyła
stronę: sukcespisanyszminką.pl. Miała
ona za zadanie wspierać i inspirować
kobiety. Po drugie daje narzędzia, bo
znajdują się tam informacje jak napisać
biznes plan, plan marketingowy, jak
zaistnieć na rynku. Dodatkowo można na
niej przeczytać o przepisach prawnych
oraz przydatnych i inspirujących
książkach. Osiągnęła już około 10
tysięcy wywołań dziennie. W przyszłości
planuje też prowadzić taki program w
telewizji. - Buduję markę - SUKCES
PISANY SZMINKĄ, a ona buduje markę Olga
Kozierowska, to jest mój sposób–
tłumaczy. - Nie boi się konkurencji bo
konkurencja jest zdrowa i motywuje do
działania. Uważa, że wiedzą trzeba się
dzielić, a dobry produkt obroni się
sam... W tym wszystkim zaskakuje fakt,
że Olga przez długi czas wolała się
przyjaźnić z mężczyznami. Na koleżankach
nie zawsze mogła polegać. Przyjaźniły
się z nią często interesownie a w
trudnych momentach wręcz zawodziły. Bała
się kobiet. Jej ojciec, który jest
świetny w ocenie ludzi i ma bardzo
rozsądne podejście do życia , uważa, że
przyjaźń musi być twórcza bo tylko wtedy
ma szansę przetrwania. Zresztą dlatego
też uwielbia najbliższą przyjaciółkę
Olgi – Anetę, która sama będąc kobietą
sukcesu, zawsze cieszy się z sukcesów
Olgi, dzieląc z nią pasje i sekrety…
.Spotykanie się z innymi ambitnymi i
przedsiębiorczymi kobietami jest
niezwykle inspirujące. Olga uważa, że
spotkania w Masce, są właśnie dobrą
okazją ku temu. Twierdzi też, że w
Polsce kultura biznesu jest kobietą.
Opiera się często na miłych relacjach,
zaufaniu, miękkich kompetencjach. Ona
sama jest kobietą i nie wyrzeka się
swojego seksapilu, a z drugiej strony
zna się na biznesie, czyli jest to
biznes w wykonaniu kobiety. Jest to też
pomysł na jej markę. Czyli można
powiedzieć, że jest pierwszą
dziennikarką, która promuje
przedsiębiorczość kobiet. Ponadto jest
przekonana, że przyszłość, a nawet dziś
należy już do kobiet właśnie!
Witamy w Salonie Kultury i Sztuki
Polishwinnipeg promującym najciekawszych artystów, pisarzy, ludzi
kultury Polaków lub polskiego pochodzenia
działających w Kanadzie.
W tym salonie kultury i sztuki znaleźć będzie można twórczość
literacką, poetycką a także zdjęcia prac artystów, które zadowolą
różnorodne upodobania estetyczne. ZAPRASZAMY do częstego
odwiedzania tej stron.
PISARZE
Ksiądz
Krystian Sokal
urodził się i wychował w
Ząbkowicach Śląskich. Święcenia kapłańskie otrzymał
26 maja
1984 roku. Ksiądz Krystian Sokal słowo Boże głosił między
innymi na misjach w Zambii. 20 czerwca 2007 przyjechał do
Kanady i rok pracował wśród Indian w Fort Aleksander a
obecnie posługę kapłańską pełni w Carman.
Pierwsze wiersze ks. Krystian pisał już w szkole podstawowej
i średniej. Później w kapłaństwie zaczęły się głębsze
przemyślenia dotyczące życia i wiary, a także przyrody.
Halina Gartman
urodziła się w Lublinie. Po przyjeździe do Kanady w 1981
roku zaangażowała się w pracę społeczną. Między innymi
pracowała z Zuchami w Harcerstwie i prowadziła dziecięce
grupy artystyczne. Organizowała programy telewizyjne
,,Polacy Polakom" i "Telewizyjny Znak Wiary Środkowej
Kanady". Wieloletnia pracownica tygodnika "Czas". Utwory
poetyckie zaczęła pisać w szkole średniej. W 1995 roku
wydała tomik swoich wierszy zatytułowany "Wiersze do
Poduszki".
Małgorzata
Koblińska przyjechała do Kanady w 1992 roku. Ukończyła
studia na Uniwersytecie Winnipeg w zakresie biznesu
i
pracuje w Manitoba Public Insurance. Od dawna pisze poezje i
sztuki sceniczne o tematyce religijnej, które wystawia w
parafii Św. Ducha w Winnipegu. Jak twierdzi to co pisze
oddaje jej "wewnętrzne przeżycia i
jest drogą do człowieka".
Aleksander
Radkowski pochodzi z Wrocławia,
a w Kanadzie przebywa od l8-stu lat. Z zawodu jest
elektromechanikiem i turystą-rekreatorem.
Przez dłuższyczas parałsię sportem. W
Kanadzie założyłrodzinęi ma jednącórkęKasię.
Pracuje w Szpitalu. Wypowiedźpoety: "Pisanie
jest to jeden z najlepszych sposobów wyrażania
swoich myśli
i odczuć. A
także
utrwalenia tego co w danej chwili sięprzeżywa
lub kiedyśprzeżywało,
a w jakiej formie to sprawa indiwidualna. Ja wybrałem
wiersz. Ta forma pisania najbardziej mi chyba odpowiada i w
niej czujęsię
stosunkowo dobrze".
Marek
Ring w wywiadzie dla polishwinnipeg poezji mówi :"uważam,
że poezji wcale nie należy rozumieć - trzeba ja przyjąć,
przeżyć i niekoniecznie zaakceptować jako swój punkt
widzenia świata czy zjawisk. Ważne natomiast jest, żeby
poezja rozbudziła wyobraźnię i pewną osobistą uczuciowość,
która gdzieś zawsze drzemie w nas i niechętnie się ujawnia.
Często nie zdajemy sobie nawet sprawy z naszych odczuć i
poezja powinna pomoc nam je uczłowieczyć.
Maria
Kuraszkopochodzi
z okolic Chełma
Lubelskiego. Ukończyła Akademię
Rolniczą
we Wrocławiu,
gdzie pracowała
do czasu wyjazdu z Polski. W Winnipegu mieszka od 1990 roku.
Pracuje na Uniwersytecie Manitoba. Motto Marii Kuraszko: "Często
patrzę
i nie zauważam.
Często słucham
i nie zauważam.
Niekiedy tylko patrzę
i widzę,
słucham i słyszę."
Wioletta
Los przyjechała do Kanady w 1993 roku. Jej
twórczość narodziła się właściwie w Polsce, kiedy to
zdecydowała się podjąć naukę w szkole artystycznej. Tam pod
kierunkami dobrze znanych artystów- profesorów Moskwy,
Solskiego, Gurguła, Moskały zdobyła wiedzę i doświadczenie,
które było niezbędne do wykonywania prac artystycznych. O
swoim malowaniu mówi "Maluję tak jak widzę, jak czuję a
przeżywam wszystko bardzo mocno. Jestem tylko artystką a
pędzel jest środkiem wyrazu, jaki niebo włożyło w moje ręce.
Malując zwykła filiżankę herbaty pragnę uczynić, aby była
obdarzona duszą lub mówiąc bardziej precyzyjnie wydobyć z
niej istnienie."
Małgorzata Świtała
urodziła się w Kanadzie i mieszka w Winnipegu. Ukończyła
sztukę reklamy na Red River Communitty College, kształciła
się również na lekcjach malarstwa olejnego w Winnipeg Art
Galery u znanej kanadyjskiej artystki. Ponad 20 lat rozwija
swój talent artystyczny pracując jako artysta grafik i
ilustrator. Pani Małgorzata prezentuje swoje obrazy na
licznych wystawach w Kanadzie, Islandii, Rosji a także kilka
razy w Polsce. Jej prace znajdują się w wielu prywatnych
kolekcjach w Kanadzie Stanach Zjednoczonych, Brazylii a
także w Europie.
Artystka maluje nieustannie zmieniając się i poszukując
środków artystycznego wyrazu. Początkowo w jej twórczości
dominowała martwa natura, pejzaże i kwiaty. Zainteresowania
zmieniały się przechodząc od realizmu do obecnie
surrealizmu.
Jolanta
Sokalska jest artystką, która tworzy w
szkle. Ukończyła Akademię Sztuk Pięknych we Wrocławiu na
wydziale szkła. Jak mówi
zawsze, odkąd pamięta, czuła się wyjątkowo dobrze w
obecności sztuki. Na pytanie, co ją inspiruje do twórczości
odpowiada: ”Wszystko i wszyscy są dla mnie inspiracją. Z
każdej sytuacji wyciągam "dane", które odkładam w umyśle,
potem konstruuje z nich konkretny projekt, koncepcje, która
przedstawiam wizualnie.” W Winnipegu Jolanta Sokalska ma
studio artystyczne w William Cre&eEry Art Complex przy 125
Adeladie St.
Jan Kamieński urodził się
w 1923 roku, swoje lata dzieciństwa i młodości spędził w
Poznaniu. Jako nastolatek przeżywa inwazje hitlerowską i
sowiecką na Polskę. Podczas wojny był cieżko ranny, jako 17.
latak czynnie działał w podziemiu. Wojenne doświadczenia
opisał w książce Hidden in the Enemy`s Sight. Talent
malarski kształcił na Akademii Sztuk Pięknych w Dreźnie skąd
w 1949 roku emigrował do Winnipegu. Od 1958 do 1980 roku
pracował w
Winnipeg Tribune jako dziennikarz, felietonista, krytyk
sztuki, publicysta i rysownik. Obrazy Jana
Kamieńskiego można oglądać w Winnipeg Art Gallery.
Chciałem Was poinformować, że dnia 10 Września o
19:00 odbędzie się spotkanie komitetu
młodzieżowego działającego przy KPK Manitoba.
Zebranie odbędzie się przy siedzibie Sokoła -
Winnipeg (717 Manitoba) w Mezzanine.
Informuje, że komitet zdecydował się mieć
wszystkie swoje zebrania otwarte dla młodzieży,
tak więc wszyscy młodzi Polacy są zaproszeni!!!
Mimo wszystko, nadal staramy się aby młodzież ze
wszystkich polonijnych organizacji, klubów,
kółek, parafii, itd. była reprezentowana.
Dlatego apelujemy, abyście upewnili się że
przynajmniej dwie osoby z waszych organizacji
przybędą na spotkanie.
Sobota 12 wrzesień
17:00-24:00 SPK piwiarnia 1364 Main St.
Last events winner took home OVER $800.00!!!!
PCA Club 13 Presents
Lucky 13 Poker Tournament
Saturday, September 12th 2009
Doors open at 4PM - First Come, First Serve!
Start time: 5:00pm
BUY-IN: $60.00
ADD-ONS: $30.00
70% allocated to the main pot. Percentage
payouts depends on number of player entries.
All proceeds go towards the Polish Combatants
Association.
Amateurs and Pro's Welcome!
There will be a dinner break around 7:45pm and a
10 minute break every 80-90 minutes.
Consolation Tournaments are available!
$30.00 Sit & Go's!
Time Intervals:
20 minute interval after 4 levels 10 minute
break
Chip up 25 chips from play
20 minute interval after 4 levels 30-45 minute
meal break
Chip up 100 chips from play
20 minute interval after 4 levels 10 minute
break
Chip up 500 chips from play
20 minute interval after 4 levels 10 minute
break
Chip up 1000 chips from play
Blind Intervals:
25/50 for first 4 levels
100/200 for next 4 levels
1000/2000 for next 4 levels
3000/6000 for next 4 levels
10000/20000 for next 4 levels
Cheap Drinks, Pool table, VLTs, Satellite TVs &
more.
Come for the poker, stay for the fun. Come
support the Polish Combatants Association!
License #: MGCC-647TH
Krystyna Kovach Prezes SPK nr 13
18 września 2009 r.
godzina 19:00
Towarzystwo Przyjaciół Polskiej Kultury i Sztuki
,,Zachęta" zaprasza całą Polonię na wieczór
poetycko-muzyczny zatytułowany
,,W
poszukiwaniu wolności".
Wieczór odbędzie się
w dniu 18 września, 2009 r. o godzinie 19:00, w
Towarzystwie Muzealnym ,,Ogniwo" przy 1417 Main
Street.
W programie będą prezentowane utwory poetów
zamieszkałych i tworzących w Winnipegu. Utwory
muzyczne będą wykonywane przez Łucję Herrmann, Lilianę Romanowską i Bolesława Łuckiego.
Wstęp wolny.
Polish Arts Guild "Zachęta" invites everyone to
the poetry and music evening "In Persuit of
Freedom 1939-1989". Readings in Polish and
English by Manitoba poets will take place on
September 18th, 2009 at 7:00 pm in the Polish
Museum "Ognivo", 1417 Main Street. Please join
us for a unique evening.
Free admission.
City
of Winnipeg - Curb side giveaway weekend
- Sept 26-27
In order to
divert garbage from the landfill, the City of
Winnipeg is having a "garage sale" sort of speak on
the days mentioned above. The idea is to take the
items you would normally put in a garage sale
(gently used items etc..) and put them out on the
curb with the item marked FREE. If anyone wants it,
they can come and take it.
TEATR
POPULARNY ZAPRASZA !!!
2
października (piątek godz.20:00) i
3
października,
(sobota godz.19:00) 2009,
dwunasta premiera Teatru - liryczna
komedia Andrzeja Wanata pt.“PRAGNIENIE”. W
rolach wiodących zobaczymy debiutującą gościnnie na
naszej scenie, aktorkę kanadyjsko – polską , panią
Bernadetę Wrobel z Toronto,
wcieli się Ona w postać młodej rozwódki po przejściach.
W roli Wiktora Zawady, starszego mężczyzny z
przeszłością mało udaną, aktorce partneruje pan Jerzy
Kopczewski, który też przedstawienie reżyseruje.
UWAGA : "MAZEPA"
Przed spektaklami PRAGNIENIA i w przerwach 8 go
listopada (niedziela godz.18:00)
prowadzona będzie sprzedaż biletów na kanadyjska
premiera tragedii Juliusza listopadową, uroczystą
premierę Słowackiego.
“MAZEPY” Juliusza Słowackiego. Spektakl ten scena nasza
realizuje w ramach
"Roku Słowackiego 2009".Teatr przygotowuje
Bilety do nabycia w przedsprzedaży w cenie $25.00
przedstawienie z wielkim rozmachem, przy
w polskich sklepach oraz pod nr: 604 596 4238 Surrey
nadzwyczajnym nakładzie sił i środków
604 430 6791 Burnaby 604 596 6972 Delta finansowych.
Przepiękne kostiumy i broń
do sztuki pozyskano w Polsce, od firmy Zodiak
Uwaga : bilety w dniu spektaklu w kasie teatru w cenie
Production -Jerzego Hoffmana. Były one
$ 30.00 projektowane i wykonane dla słynnego filmu
“Ogniem i Mieczem”.
Polish
Association Northern Ireland Newsletter - July`09 edition:
Mecz piłki nożnej w
Belfaście
Miedzykulturowy mecz piłki nożnej pomiedzy Polakami a
lokalnymi mieszkańcami odbędzie się 5.09.2009 o godzinie 11
w ramach corocznego Międzykulturowego Tygodnia w The
Village/Promowanie Różnorodności w Midgley Park.
W czasie meczu odbywac się będą różne warsztaty, malowanie
twarzy dla dzieci i inne atrakcje. Zwycięska drużyna otrzyma
puchar Tommy`ego Morrowa.
Od 14.00 do 16.00 przewidziano integracyjne wspólne
spożywanie różnych trunków i degustację pierogów i chińskich
dań.
Calość ma na celu kontynuację promowania dobrych relacji
między społecznościami mieszkającymi w The Village.
Organizatorzy wydarzenia to Greater Village Regeneration
Trust, Village Focus Group, South Belfast Roundtable,
Belfast City Council, Stowarzyszenie Polskie, Chinese
Welfare Association i Police Service of Northern Ireland.
Football game in Belfast on 5th September
Intercultural football game between Poles and local dwellers
of The Village area will be held on 5th September at 11 am
in Midgley Park. The winning team will get a Tommy Morrow`s
cup.
During the game various workshops will be taking place
(Chinese calligraphy , among others) and face painting for
children.
From 2 pm to 4 pm we cordially invite football fans for a
socializing event combined with tasting Polish pierogi and
Chinese food.
The aim of the event is promoting good relations between
communities living in The Village. The organizers include:
Greater Village Regeneration Trust, Village Focus Group,
South Belfast Roundtable, Belfast City Council, PANI,
Chinese Welfare Association and Police Service of Northern
Ireland.
Kolejne spotkanie doradczo-informacyjne z policją
6 września w godzinach 16.00- 18.00 w siedzibie
Stowarzyszenia odbędzie się kolejne spotkanie
informacyjno-doradcze z przedstawicielami PSNI.
Surgery with PSNI
On 6th September between 4 pm- 6 pm in the premises of The
Association another surgery with PSNI will be held.
Puchar Stowarzyszenia w piłce nożnej
Stowarzyszenie Polskie w Irlandii Północnej przy współpracy
drużyny Red Eagles ma zaprasza polskie drużyny piłkarskie z
terenu Irlandii Północnej do wzięcia udziału w turnieju o
puchar Stowarzyszenia Polskiego, który rozegrany zostanie w
dniach 11 października (eliminacje) i 18 października (faza
pucharowa i finał). Wspólnie z Red Eagles podjeliśmy decyzje,
że chętne do wzięcia udziały drużyny zobowiązane są do
uiszczenia wpisowego w wysokości 80 funtów, które w całości
przekazane zostanie na nagrody za miejsca 1-3. Zapisy
przyjmowane są pod adresem mailowym biuro@polskibelfast.pl –
jako temat prosimy wpisać "Turniej Piłkarski".
PANI Football Cup
PANI and the Polish football team The Red Eagles invite
Polish football teams from Northern Ireland to take part in
the PANI Football Cup – 11 Oct (qualifiers) and 18 October
(finals). The entry fee for Polish teams is 80 pounds which
will cover the awards for taking the places 1-3. Contact
details: biuro@polskibelfast.pl. As a subject of the email
please put : “Turniej piłkarski”
Angielski dla matek z dziećmi
Stowarzyszenie Polskie przeprowadza nabór mam, które
chciałby uczyc sie języka angielskiego razem ze swoimi
dziećmi. Osoby zainteresowane prosimy o kontakt z Moniką
Zimińską pod numerem telefonu
078788554009 lub pod adresem monika@polskibelfast.pl
English classes for mothers with kids
PANI offers English classes for mums with their kids.
Interested mums please contact Monika Zimińska at
078788554009 or via email: monika@polskibelfast.pl
Aleksandra
Lojek - Magdziarz - aleksandra@polishassociation.org, (+44)
07916574225
Forward
this e-mail to All Your Polish Friends & American History
Buffs
KOSCIUSZKO HAS ARRIVED!
In bookstores now is The Peasant Prince: Thaddeus Kosciuszko
and the Age of Revolution, by Alex Storozynski, the first
comprehensive biography of the most legendary figure in
Polish history.
Who was Thaddeus Kosciuszko?
In the United States ...
He tried to buy Thomas Jefferson's slaves and free them.
· He designed the blueprints for West Point, which Benedict
Arnold sold to the British.
· He planned the Battle of Saratoga, the turning point of
the American Revolution.
· He stood up for the rights of Native Americans, and the
chief of the Miami Indian tribe gave him a tomahawk/peace
pipe as a sign of appreciation.
In France ...
The French Revolutionaries made him an honorary "Citizen of
France."
· He warned these same revolutionaries about Napoleon
Bonaparte.
· Three weeks later, Napoleon staged a coup d'etat and took
over France.
In Poland...
He led a Revolution to free the peasants from serfdom and
end feudalism.
· He was joined by a black man named Jean Lapierre who tried
to help him to free white slaves.
· The Jews started a Jewish "Bearded cavalry" to fight along
side of him.
· The Jewish cavalry leader called him "a messenger from
God."
Kosciuszko was a prince of tolerance who stood up for the
rights of European serfs, African Slaves, Native American
Indians, Jews, Women and all groups that were
disenfranchised. Even Thomas Jefferson called Kosciuszko,
"The purest son of liberty I have ever known."
The Peasant Prince: Thaddeus Kosciuszko and the Age of
Revolution Alex Storozynski. St. Martin's/Dunne, $27.95
(352p) ISBN 978-0-312-38802-7
Prize-winning journalist Storozynski pulls military
strategist and engineer Thaddeus Kosciuszko (1746-1817) back
from the brink of obscurity by including almost every
documented detail to create the first comprehensive look at
a man who once famously symbolized rebellion. His were the
plans sold to the British by Benedict Arnold. And
Kosciuszko's years of devotion to the American cause framed
his efforts to transform Poland into a self-governing
republic freed from the oversight of Russia's interests. He
antagonized Catherine the Great and, later, Napoleon.
Kosciuszko rallied the first Jewish military force since
biblical times to fight for Polish independence, and
consistently supported equality and education for peasants,
Jews, Muslim Tatars and American slaves-which earned him the
devotion of the masses and lectures by the upper classes.
Readers of military and American history should take note:
the minute details will enthrall devotees. Casual readers
will benefit from Storozynski's expert crafting of a
readable and fact-filled story that pulls readers into the
immediacy of the revolutionary era's partisan and financial
troubles. (May)
We are
currently looking for someone from the Polish community in
Winnipeg who really loves music and would be interested in
learning more about a series of world music house concerts
that we are organizing. Could you please forward this email
to interested members of your community and ask them to
contact me this week?
Thank you.
Sincerely,
Larry
Kiska
Wanted: People from 12
different ethnic communities in Winnipeg who LOVE music to act
as presenters (hosts) for an exciting new project that brings
concert quality performances into your home!
We are gearing
up to have our first concerts in September, but need to identify
which 12 Winnipeg ethnic groups are participating no later than
the end of April. Contact Larry Kiska at 480-3380 x 205 and
visit our website:
www.harmonicplanet.homeroutes.ca
for more details.
Harmonic Planet
is a “World Music House Concert” project created to unite
people of different cultures in a cross-cultural musical
sharing by organizing a concert series right in the living
rooms of committed community volunteer participants. The
objective of Harmonic Planet is to musically celebrate and
engender cultural solidarity between refugees, other
newcomers and long time residents of Canada by animating
this concert series in which, each culture is represented in
concert in the homes of each participant. The depth of
musical wealth that immigrant artists from everywhere have
brought to Canada is immeasurable
and Harmonic Planets is designed to provide a whole new
opportunity for these artists and for the audience.
What Is A House Concert? A house concert is
exactly what it says it is. It’s a full concert by an artist
delivered in the living room with the same gusto and skill as if
it were a concert hall or festival stage. House concerts of all
kinds exist across North America and enjoy an extraordinarily
committed audience. People pay to get in and sit quietly and
listen.
Harmonic Planet
is a project of Home Routes,
which is a nationally based not-for-profit house concert network
that operates from Alberta to Ontario. What we do is recruit
community based volunteers into circuits of 12 houses and we
offer artists 12 shows in a two-week period. We do this six
times a year in Sept, Oct, Nov, Feb, Mar and April. Home Routes
create circuits that stretch hundreds of kilometres but Harmonic
Planet is an urban based, single city, multi-ethnic series in
which each of the 12 participants is recruited from a different
cultural background and over the course of two years each
culture within the circuit host concerts by every other culture
within the circuit. House concert traditions in North America
include the host accommodating and feeding the artists for the
night so not only do you put on a show, you have a real chance
to make friends with some of the most fascinating people you’ll
ever encounter. It is the absolute best non racist inter-active
human relations exercise possible and the music will blow you
and you family and your friends and their friends, away.
Department Name:
Public Service Commission Closing Date: September 30, 2009 -
23:59, Pacific Time
Useful Information Reference Number: PSC08J-008969-000202
For
more information about FSWEP please visit: http://www.jobs-emplois.gc.ca/srp-fswep-pfete/index_e.htm
The core of the program is a computerized national
inventory of students seeking a job with the federal
public service. This inventory is managed by the Public
Service Commission (PSC) of Canada, the agency that
administers various federal government staffing
programs.
Students who would like to find a job within the federal
government must first complete the FSWEP application
form, which is available only on-line.
Below
is a list of the departmental programs for the FSWEP
Campaign.
Departmental programs differ from the FSWEP general
inventory, as the participating organizations are given
the opportunity to create separate postings to hire for
specific positions, academic levels, and/or specialized
fields of study. Information on the organization, the
job description, the requirements of the position and
the recruitment period are indicated on each posting.
When you apply for a departmental program, your
application will be housed in two locations: the FSWEP
general inventory and the departmental program
inventory. Your application will only move to the
departmental program inventory if you meet all of the
FSWEP eligibility criteria and the job requirements
listed on the advertisement. If not, your application
will still be located in the FSWEP general inventory for
other positions.
You are able to apply to as many programs as you wish
provided that you meet the requirements listed on each
posting.
Click on the program title for more information on each
program.
Reklama w Polonijnym Biuletynie
Informacyjnym w Winnipegu
Już od maja
zapraszamy do reklamowania się w naszym
Biuletynie, który odwiedza z miesiąca na miesiąc coraz
więcej internautów.
Nasza strona nabiera popularności z
miesiąca na miesiąc. Tylko w Grudniu 2008, (miesiącu o stosunkowo
małej ilości imprez polonijnych) Polishwinnipeg.com odwiedziło
niemal 7000 internautów. Już w styczniu 2009 niemalże 8000.
Wykres ilości
użytkowników
strony Polishwinnipeg.com za okres październik 2007 do stycznia 2009.
Wykres odsłon stron Polishwinnipeg.com za okres
październik 2007 do stycznia 2009
Reklama na naszych łamach to znakomita
okazja do zaprezentowania swojej działalności i usług -
oferujemy Państwu kilka podstawowych, skutecznych
reklamowych form, których cena znajduje się poniżej.
Zainteresowanych - prosimy o wysłanie do nas maila bogdan@softfornet.com
Cennik
reklam:
1. Reklama (kopia wizytówki biznesowej,
logo firmy z tekstem reklamującym o wymiarach wizytówki,
tekst reklamujący również w wymiarach wizytówki..., jest
doskonale widoczna, gwarantuje skuteczność przekazu.
Czas wyświetleń
Cena promocyjna
Cena regularna
Rok
$200
$400
Pół roku
$120
$240
Miesiąc
$90
$180
Dwa wydania
$40
$80
2. Reklama indywidualna w promocji $200
Twoja reklama trafi do internautów zapisanych na
naszej liście jako
jedyna wiadomość w mailu od nas.
3. Artykuł na zamówienie w promocji $200
Napiszemy i opublikujemy na stronie Biuletynu artykuł o
Twoim biznesie
lub serwisie.
4. Sponsorowanie działów naszego
Biuletynu,
np. Polonijny Kącik Kulinarny sponsowrwany przez
Restaurację
XXX
Czas wyświetleń
Cena promocyjna
Cena regularna
Rok
$200
$500
Pół roku
$120
$300
5. Sponsorowanie Polonijnego Biuletynu
Informacyjnego w Winnipegu $500/rok
Sponsorzy Biuletynu będą umieszczeni na
specjalnej stronie zbudowanej przez nas.Strona
będzie uaktualniana na życzenie sponsora bezpłatnie do
10 zmian na rok.
Link do strony sponsora będzie się znajdował w
każdym wydaniu biuletynu.