zapisz
Się Na Naszą listę |
Proszę
kliknąć na ten link aby dotrzeć do formularza gdzie można zapisać się
na listę dystrybucyjną i w przyszłości otrzymywać biuletyn bezpośrednio od nas.
Aby zapisać się szybko bez wypełniania formularza, proszę wysłać
E-mail bez
żadnego tekstu poprzez kliknięcie tego
linku.
| |
Przyłącz się |
Jeśli masz jakieś informacje
dotyczące polskich wydarzeń i chciałbyś albo chciałabyś podzielić się nimi z
naszymi czytelnikami, to prześlij je do
nas. Mile
widziane są wywiady, felietony, zdjęcia i poezja. Proszę informować
nas o wszystkich
wydarzeniach polonijnych. | |
Promuj polonię |
Każdy z nas może się przyczynić do promowania Polonii w
Winnipegu w bardzo prosty sposób. Mój apel jest aby dodać dwie
linie do waszej stopki (signature) aby zacząć promować Polonijne
wydarzenia w Winnipegu kiedykolwiek wysyłamy maila.
Tutaj są instrukcje jak dodać stopkę używając Outlook Express.
Kliknij Tools-->Options -->
Signatures
Zaznacz poprzez kliknięcie Checkbox
gdzie pisze
Add signature to all outgoing messages
W pole gdzie jest napisane Edit Signature proszę wpisać.
albo
Po tym kliknij Apply
I to wszystko. Od tej pory będziemy promować polskie wydarzanie w
Winnipegu automatycznie kiedy wyślemy maila do kogoś. Wszystkie programy
mailowe mają taką opcję tzw. signature i sposób jej dodania
będzie bardzo podobny do tego co opisałem dla Outlook Express | |
|
Polonijny
Biuletyn Informacyjny w Winnipegu |
INDEX
FAKTY ZE ŚWIATA
|
Środa, 2009-09-16
"Katyń" na ekranach
niemieckich kin
Film "Katyń" w reżyserii Andrzeja Wajdy wchodzi w czwartek na ekrany kin
w Niemczech. W środę, dzień przed 70. rocznicą wkroczenia wojsk
radzieckich do Polski w 1939 r., w Berlinie odbyła się niemiecka
premiera kinowa filmu.
W Niemczech dystrybutorem filmu, który swą światową premierę miał na
międzynarodowym festiwalu filmowym Berlinale w 2008 r., jest firma
Pandastorm. Obraz Wajdy wejdzie do kin w 13 kopiach, w niemieckiej
wersji językowej. Będzie pokazywany w siedmiu miastach, w tym w pięciu
berlińskich kinach - poinformował dyrektor Pandastorm Rainer Bruns.
- To bardzo ważne, że film, dotyczący doświadczeń tak znaczących dla
zbiorowej pamięci Polaków, zobaczy niemiecka publiczność. Ani Związek
Radziecki, ani dzisiejsza Rosja, nie uznały mordu w Katyniu za zbrodnię
- powiedziała dziennikarzom obecna na premierze koordynatorka
niemieckiego MSZ ds. współpracy z Polską Gesine Schwan.
- Na mnie obraz Wajdy zrobił ogromne wrażenie i myślę, że wielu Niemców
zobaczy ten film - dodała. Według Schwan "Katyń" może przyczynić się do
lepszego zrozumienia pomiędzy Niemcami a Polakami.
Niemiecki reżyser Volker Schloendorff ocenił, że o ile sam Andrzej Wajda
znany jest w Niemczech, to znaczenie słowa "Katyń" niewiele mówi
mieszkańcom tego kraju. - Obawiam się, że młodzi ludzie nic nie wiedzą
na ten temat, który ma szczególne znaczenie dla Polski - dodał.
- Niestety pojednanie między Polską a Niemcami nie jest jeszcze na takim
etapie, jak pomiędzy Niemcami a Francją. Zatem tym bardziej istotne
jest, by kawałek historii Polski pokazać Niemcom, przede wszystkim
młodym ludziom - powiedział reżyser.
Według przedstawiciela dystrybutora filmu, świadomie wybrano datę 70.
rocznicy wkroczenia wojsk radzieckich do Polski jako kinowy start filmu.
- To trudny film i zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że będzie trudno
pozyskać publiczność - powiedział Bruns. - Rocznica pomogła
zainteresować media premierą - przyznał.
Sam Andrzej Wajda odwołał swój udział w niemieckiej premierze "Katynia"
ze względu na chorobę.
PAP
Proces beatyfikacyjny Jana Pawła II wkracza w końcową fazę
Najwcześniej pod koniec października odbędzie się decydujące posiedzenie
komisji kardynałów w sprawie beatyfikacji Jana Pawła II - donoszą źródła
kościelne zaangażowane w te prace. Szybkie tempo - zapewnia się
nieoficjalnie - daje nadzieję na to, że proces beatyfikacyjny polskiego
papieża w Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych zakończy się jeszcze w tym
roku.
Watykańska kongregacja w trosce o dyskrecję i spokój, jakie są wymagane
przy analizie obszernej dokumentacji procesu, zebranej w tzw. positio,
nie udziela oficjalnych informacji o przebiegu prac.
Według nieoficjalnych doniesień po aprobacie dla kontynuowania procesu
beatyfikacyjnego ze strony teologów, co miało miejsce jeszcze przed
wakacjami, teraz należy spodziewać się szybkiej dyskusji kardynałów.
Anonimowi rozmówcy zwracają jednocześnie uwagę na to, że od 4 do 25
października odbędzie się w Watykanie synod biskupów dla Afryki, w który
będzie zaangażowanych wielu watykańskich hierarchów. To zaś z powodów
formalnych i organizacyjnych może spowodować zatrzymanie innych prac w
różnych watykańskich urzędach.
Tak więc według osób zaangażowanych w proces beatyfikacyjny zebranie
komisji teologów odbędzie się niemal na pewno dopiero po zakończeniu
synodu. Jednocześnie trwają prace nad dokumentacją dotyczącą
domniemanego cudu uzdrowienia, przypisywanego wstawiennictwu Jana Pawła
II. I w tym przypadku prace te przebiegają sprawnie - zapewniają źródła.
Posiedzenie komisji kardynałów zakończy się definitywnym głosowaniem nad
propozycją wyniesienia Jana Pawła II na ołtarze, która zostanie
następnie przekazana Benedyktowi XVI. Wtedy brakować będzie jeszcze
tylko jego podpisu pod dekretem beatyfikacyjnym.
Sylwia Wysocka PAP
Astronomowie odkryli "super-Ziemię"
Najmniejsza planeta odkryta poza naszym układem słonecznym jest bardzo
podobna do Ziemi - poinformowali europejscy astronomowie. Nie znaczy to
jednak, że ludzie mogliby się przenieść na planetę nazywaną "super-Ziemią"
- bo temperatura sięga tam nawet 1500 st. C. Ale to pierwszy dowód na
to, że w kosmosie istnieją małe, gęste planety składające się ze skał.
Astronomowie badali odkrytą w lutym planetę CoRoT-7b, odległą od nas o
niecałe 500 lat świetlnych. W trakcie badań potwierdzili, że ma ona masę
pięć razy większą od naszej planety, a promień jest o 80% większy od
ziemskiego.
Astronomowie określają ją jako "super-Ziemię", jedną z kilkunastu
znanych podobnych planet. Po raz pierwszy tego typu ciało niebieskie
zbadano tak dokładnie; dane wskazują na przykład, że powierzchnia
CoRoT-7b jest skalista.
Astronomowie z ESA podkreślają, że do badań wykorzystano sprzęt
najnowszej generacji, między innymi orbitujący teleskop Corot oraz
Europejskie Obserwatorium Południowe w Chile.
IAR
Wtorek, 2009-09-15
Miedwiediew oskarża USA
Prezydent Dmitrij Miedwiediew oskarżył USA o blokowanie przyjęcia Rosji
do Światowej Organizacji Handlu (WTO).
Miedwiediew wystąpił w Jarosławiu na spotkaniu z Klubem Wałdajskim,
zrzeszającym zagranicznych ekspertów zajmujących się Rosją. Prezydent
przyznał też, że głównym problemem w jego kraju jest korupcja. - Nasz
główny problem polega na tym, że Rosją rządzą skorumpowani urzędnicy -
powiedział Miedwiediew na spotkaniu z członkami Klubu Wałdajskiego,
zrzeszającego zagranicznych ekspertów zajmujących się Rosją.
Miedwiediew przyznał, że na razie nie ma ostatecznej i skutecznej
recepty na likwidację tego zjawiska. Jednocześnie podkreślił, że jeśli
się tego nie zrobi, będzie to mieć dla Rosji najgorsze następstwa i kraj
pozostanie z tradycyjnie niewydajną gospodarką i słabym systemem
politycznym.
Miedwiediew nie wykluczył też ubiegania się o reelekcję w wyborach
prezydenckich w 2012 roku. W piątek, na podobnym spotkaniu swego udziału
w wyborach za trzy lata nie wykluczył także obecny premier, Władimir
Putin.
PAP
Proces wszech czasów w hiszpańskim sądzie
W Barcelonie rozpoczął się najbardziej skomplikowany proces w historii
prowincji. Przygotowania do niego trwały 10 lat, a na ławie oskarżonych
zasiadło 14 osób. Są to inspektorzy Urzędu Skarbowego politycy, adwokaci,
przedsiębiorcy i doradcy finansowi.
Głównymi oskarżonymi są trzej najważniejsi wówczas inspektorzy Urzędu
Skarbowego. W zamian za wysokie łapówki, sięgające kilkuset tysięcy
euro, przeprowadzali inspekcje firm, dyskretnie nie zauważając błędów i
nieprawidłowości.
Inspektorzy swoje usługi proponowali wybranym przez siebie, dobrze
sytuowanym przedsiębiorcom. Dlatego razem z nimi na ławie oskarżonych
zasiedli m.in Josep Luis Nuez, przedsiębiorca budowlany i były prezes
klubu FC Barcelona i znany finansista Javier de la Rosa. Do tego między
innymi uznani barcelońscy adwokaci, a nawet dawny kandydat na lidera
katalońskiego rządu.
Sprawa sądowa potrwa co najmniej pół roku, a jednym ze świadków będzie
Josep Borrell, były przewodniczący Parlamentu Europejskiego.
Dla oskarżonych, prokurator żąda od roku do 19 lat więzienia.
IAR
Miedwiediew i Putin - obaj chcą kandydować w 2012 r.
Prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew nie wykluczył ubiegania się o drugą
kadencję w roku 2012. Zasygnalizował to na spotkaniu z Klubem Wałdajskim,
zrzeszającym zagranicznych ekspertów zajmujących się Rosją. Tymczasem
przed kilkoma dniami taką deklarację na podobnym spotkaniu złożył obecny
premier Władimir Putin, który po dwóch kadencjach prezydenckich nie mógł
ubiegać się o trzecią z rzędu, ale może to zrobić w roku 2012.
Podkreślił jednak, że nie będzie rywalizował z Miedwiediewem o
prezydenturę: - Porozumiemy się, bo jesteśmy ludźmi tej samej krwi i o
tych samych poglądach politycznych.
Niektórzy analitycy utrzymują, że Miedwiediew próbuje kierować Rosję w
inną stronę niż Putin i chce wyjść z jego cienia. Inni uważają, że
różnice między obu politykami są robione na pokaz i tylko po to, by
Putin mógł zgodnie z konstytucją powrócić na fotel prezydencki.
Miedwiediew na spotkaniu z uczestnikami Klubu Wałdajskiego podkreślił
konieczność głębokich reform społecznych i gospodarczych w Rosji i zmian
w mentalności rosyjskich biznesmenów.
Przyznał, że głównym problemem w kraju jest korupcja. - Nasz główny
problem polega na tym, że Rosją rządzą skorumpowani urzędnicy -
powiedział.
Miedwiediew przyznał, że na razie nie ma ostatecznej i skutecznej
recepty na likwidację tego zjawiska. Jednocześnie podkreślił, że jeśli
się tego nie zrobi, będzie to mieć dla Rosji najgorsze następstwa i kraj
pozostanie z tradycyjnie niewydajną gospodarką i słabym systemem
politycznym.
"Drogą do nikąd" nazwał poleganie na eksporcie surowców. - Wielka liczba
biznesmenów nie robi nic innego poza sprzedażą surowców - powiedział
Miedwiediew, podkreślając, że niezbędne są zmiany w modelu biznesu, w
mentalności biznesmenów.
Na spotkaniu z zagranicznymi ekspertami prezydent Rosji nie wykluczył
nowych sankcji wobec Iranu w związku z jego programem nuklearnym,
podkreślając, że nie tylko Zachód jest zaniepokojony. Niemniej radził
zachować ostrożność w kwestii wprowadzania sankcji.
W piątek przed użyciem siły bądź wprowadzeniem nowych sankcji wobec
Iranu ostrzegał na spotkaniu Klubu Wałdajskiego premier Rosji Władimir
Putin.
PAP
Poniedziałek,
2009-09-14
Rozpoczyna się proces o
zniesławienie Stalina
Przed Sądem Rejonowym w Moskwie rozpoczyna się proces o zniesławienie
Józefa Stalina, wytoczony niezależnej gazecie "Nowaja Gazieta" i
stowarzyszeniu Memoriał przez wnuka dyktatora Jewgienija Dżugaszwilego.
Sprzeciw 73-letniego Dżugaszwilego wywołał artykuł "Beria wyznaczony na
winnego", zamieszczony w kwietniu przez "Nową Gazietę" i dotyczący mordu
NKWD na polskich oficerach w 1940 roku.
Tekst ukazał się w cyklu "Sąd nad Stalinem", opublikowanym w "Prawdzie
Gułagu" - dodatku do "Nowej Gaziety", redagowanym we współpracy z
Memoriałem, organizacją pozarządową dokumentującą stalinowskie zbrodnie.
Autorem tej publikacji jest były prokurator wojskowy Anatolij Jabłokow,
który w latach 1990-94 kierował śledztwem katyńskim. To on osobiście
przesłuchiwał b. szefa NKWD w Kalininie (obecnym Twerze) Dmitrija
Tokariewa, b. wiceszefa zarządu ds. jeńców wojennych i internowanych
NKWD Piotra Soprunienkę i b. szefa KGB Aleksandra Szelepina.
To również on w aktach dochodzenia określił mord w Katyniu jako zbrodnię
przeciwko pokojowi, zbrodnię wojenną i zbrodnię przeciwko ludzkości, a
za winnych uznał Stalina i jego towarzyszy z Politbiura oraz NKWD. W
1994 roku musiał za to odejść z prokuratury wojskowej i armii. Obecnie
jest adwokatem.
Według Dżugaszwilego obraźliwe dla jego dziadka jest stwierdzenie, że
był on "krwiożerczym ludojadem". Nie zgadza się on też z oceną, że
Stalin i jego czekiści "są związani wielką krwią, ciężkimi zbrodniami,
przede wszystkim wobec własnego narodu".
Dżugaszwili protestuje ponadto przeciwko konstatacji, że "Stalin i
członkowie Politbiura, którzy podjęli obowiązkową do wykonania decyzję o
rozstrzelaniu Polaków, uniknęli moralnej odpowiedzialności za tę ciężką
zbrodnię".
Dżugaszwili utrzymuje, że jest synem Jakowa, starszego syna Stalina. W
lipcu 1941 roku Jakow dostał się do niemieckiej niewoli. W kwietniu 1943
roku zginął w hitlerowskim obozie koncentracyjnym.
Na wstępnym posiedzeniu sądu, które odbyło się 31 sierpnia, sędzia
Aleksandra Łopatkina poprosiła Dżugaszwilego o dostarczenie dokumentów,
potwierdzających pokrewieństwo ze Stalinem.
Wnuk tyrana żąda 10 mln rubli (322 tys. dolarów) jako zadośćuczynienia
za krzywdy moralne. Dżugaszwili mieszka obecnie w Tbilisi. Przed sądem w
Moskwie reprezentuje go adwokat Leonid Żura.
Z kolei "Nową Gazetę" i Memoriał reprezentuje Genri Reznik, jeden z
najbardziej znanych adwokatów w Rosji.
Jabłokow, który również jest pozwanym w tej sprawie, wystąpił o
włączenie do materiałów procesu akt śledztwa katyńskiego, a także
dokumentów dotyczących mordu NKWD na polskich oficerach, które znajdują
się w archiwum Sądu Konstytucyjnego Federacji Rosyjskiej.
Szef Memoriału Arsenij Rogiński powiedział, że "jeśli ten proces będzie
się toczyć na poważnie, może mieć wielkie znaczenie dla przyszłości
Rosji".
PAP
Putin chce znów zostać prezydentem Rosji
Premier Władimir Putin ujawnił, bardziej dobitnie niż dotychczas, chęć
swojego powrotu na urząd prezydenta Rosji w 2012 roku - informuje
dziennik "Le Figaro", komentując niedawne wypowiedzi szefa rosyjskiego
rządu.
Francuska gazeta przypomina, że w ubiegły piątek Putin wspomniał o
swojej możliwej kandydaturze w przyszłych wyborach prezydenckich.
Rosyjski premier zastrzegł przy tym, że nie podjął jeszcze decyzji w tej
sprawie, gdyż wcześniej musi się porozumieć z obecnym szefem państwa
Dmitrijem Miedwiediewem.
Zdaniem francuskiej gazety, ta deklaracja jest całkiem jednoznaczna.
Władimir Putin odsłonił wyraźniej niż kiedykolwiek swoją intencję
powrotu na Kreml w następstwie przyszłych wyborów prezydenckich -
komentuje "Le Figaro".
Gazeta zauważa, że obecny premier może, dzięki niedawnej reformie
konstytucji, rządzić przez kolejne dwie sześcioletnie kadencje
prezydenckie aż do 2024 roku.
Cieszący się masowym poparciem swoich rodaków, przekonanych, że dzięki
niemu, odzyskali dawną wielkość, premier i były prezydent uwodzi swoim
twardym językiem i różni się od swojego mniej zdecydowanego wspólnika z
Kremla (Miedwiediewa) - pisze "Le Figaro".
Dziennik interpretuje niektóre ostatnie wypowiedzi Miedwiediewa,
niepozbawione krytyki pod adresem obecnej sytuacji w Rosji, jako "znak
sporu między dwoma szefami władzy wykonawczej" i jako "oznakę
dystansowania się przez Miedwiediewa od swojego mentora". Według "Le
Figaro", nie ma wątpliwości, że - mimo silnej konstytucyjnej władzy
prezydenta - to Putin, a nie Miedwiediew jest liderem w tej parze i to
właśnie on dyktuje politykę zagraniczną Rosji.
Plotki o podziale między tymi dwoma ludźmi władzy krążą już od wielu
miesięcy w sferach rosyjskiej władzy. Miedwiediew wiele razy chciał, by
polityka rosyjska była bardziej liberalna, a także opowiadał się za
rozbiciem wielkich grup skupionych wokół Putina. Ale gospodarz Kremla
zdołał zaledwie utwierdzić swą pozycję, gdy premier i mentor
odpowiedział mu: załatwimy te sprawy w czasie przyszłych wyborów
prezydenckich w 2012 roku - konkluduje "Le Figaro".
PAP
Niedziela,
2009-09-13
Pomnik Herlinga-Grudzińskiego na północy Rosji
W Jercewie, na północy Rosji, w niedzielę odsłonięto pomnik Gustawa
Herlinga-Grudzińskiego, polskiego pisarza, dziennikarza, żołnierza i
więźnia stalinowskiego Gułagu.
Głaz z tablicą pamiątkową poświęconą Herlingowi-Grudzińskiemu stanął w
sercu Jercewa, obok pomnika ofiar tamtejszego łagru.
Miejscowość ta znajduje się na granicy obwodów wołogodzkiego i
archangielskiego, około 800 km na północny wschód od Moskwy.
Polski pisarz też był jednym z więźniów jercewskiego łagru. Spędził w
nim dwa lata (1940-42), a swoje łagrowe przeżycia opisał w utworze "Inny
świat".
Herlinga-Grudzińskiego wtrącono do obozu w Jercewie jako przywódcę
założonej w październiku 1939 roku Polskiej Ludowej Akcji
Niepodległościowej (PLAN), jednej z pierwszych polskich organizacji
konspiracyjnych. W marcu 1940 roku został zatrzymany przez NKWD w
Grodnie i oskarżony o szpiegostwo. Skazano go na pięć lat łagru.
Do Jercewa trafił przez więzienia w Witebsku, Leningradzie i Wołogdzie.
Wolność odzyskał po głodówce protestacyjnej, na mocy układu
Sikorski-Majski z 30 lipca 1941 roku, przywracającego stosunki
dyplomatyczne między dwoma państwami, zerwane 17 września 1939 roku po
agresji ZSRR na Polskę.
Po wyjściu z obozu przyłączył się do armii generała Władysława Andersa.
Walczył m.in. pod Monte Cassino.
W uroczystości wzięła udział córka pisarza - Marta, która wyznała, że
nigdy nie spodziewała się, iż doczeka czasów, gdy możliwe będzie
odsłonięcie pomnika ojca w Jercewie.
W ceremonii uczestniczyli też m.in.: wicegubernator obwodu
archangielskiego Jelena Kudriaszowa, wiceminister kultury i dziedzictwa
narodowego RP Tomasz Merta oraz polski ambasador w Federacji Rosyjskiej
Jerzy Bahr.
Pomnik odsłonięto z inicjatywy Instytutu Polskiego w Petersburgu oraz
Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego RP.
Jerzy Malczyk PAP
Debata Merkel z największym konkurentem do
kanclerskiego fotela
Kanclerz Angela Merkel i kandydat SPD na fotel kanclerski Frank-Walter
Steinmeier odbyli telewizyjną debatę wyborczą. Było to jedyne tego typu
spotkanie przed wyborami do Bundestagu, które odbędą się 27 września.
Pierwsze sondaże nie wskazały zdecydowanego zwycięzcy, jednak - zdaniem
obserwatorów - Steinmeier wypadł lepiej niż oczekiwano i ma większe
szanse pozyskania niezdecydowanych wyborców.
Podczas debaty Merkel i Steinmeier chwalili osiągnięcia wielkiej
koalicji CDU-SPD, która rządziła Niemcami przez ostatnie cztery lata.
Jednak, jak podkreślała szefowa CDU, w czasach kryzysu Niemcy potrzebują
innych rządów - chadeków i liberałów. - Obiecuję politykę z myślą o
rodzinach, wykształceniu, środowisku i pracy - mówiła Angela Merkel.
Steinmeier ostrzegał przed polityką koalicji CDU-FDP, twierdząc, że
grozi ona pobłażliwością dla odpowiedzialnych za wywołanie kryzysu
gospodarczego i pogłębieniem podziałów społecznych.
Oboje przedstawili odmienne poglądy na dalsze wykorzystywanie energii
atomowej. Steinmeier stwierdził, że zapowiadane przez CDU przedłużenie
działania elektrowni jądrowych to "fałszywa droga". Merkel przekonywała,
że "miks energetyczny" z wykorzystaniem energii atomowej zapewnia
obywatelom rozsądne ceny prądu.
Merkel i Steinmeier opowiedzieli się za opracowaniem w ciągu kilku lat
warunków wycofania niemieckich żołnierzy z Afganistanu, ale nie chcieli
podawać konkretnej daty zakończenia misji. Kwestii Afganistanu dotyczyło
jedyne pytanie na temat polityki zagranicznej podczas półtoragodzinnej
debaty.
Według przeprowadzonego bezpośrednio po debacie sondażu telewizji ARD
64% widzów uznało, że Steinmeier wypadł lepiej niż oczekiwano. Zdaniem
55% chętniej atakował przeciwniczkę, a według 41% używał lepszych
argumentów.
Merkel wypadła lepiej, niż oczekiwano zdaniem 18% widzów ARD. Aż 51%,
uznało ją za bardziej kompetentną, a zdaniem 34% przedstawiła lepsze
argumenty.
Wielu wyborców i komentatorów uznaje jednak, że pojedynek zakończył się
remisem. - Zachowywali się tak, jak stare małżeństwo, które dobrze wie,
że będzie musiało wytrzymać ze sobą jeszcze cztery lata - powiedziała
telewizji ZDF mieszkanka Badenii -Wirttembergii, która przysłuchiwała
się debacie.
Sondaże przedwyborcze wciąż dają niewielką większość ewentualnej
koalicji CDU/CSU i FDP, jednak zdaniem ekspertów możliwe jest, że po
wyborach 27 września chadecy i socjaldemokracji ponownie będą zmuszeni
zawrzeć wielką koalicję.
IAR
Bankructwo, które rozpętało światowy kryzys
Media w USA i Wielkiej Brytanii przypominają o rocznicy upadłości banku
Lehman Brothers, która była ostatecznym ciosem dla światowej gospodarki,
po którym rozpętał się finansowy kryzys - pisze dziennik "Financial
Times" w niedzielnym wydaniu.
Jeden z największych i najstarszych banków USA, który przetrwał nawet
Wielką Depresję lat 30. ogłosił upadłość 15 września 2008 roku.
Panika, jaką wywołało bankructwo Lehman Brothers zadała "silniejszy cios
rynkom finansowym i globalnej gospodarce niż kryzys naftowy połowy lat
70. utrata kontroli nad inflacją pod koniec lat 70., czy upadek 'dotcomów'
pod koniec XX wieku" - przypomina "Financial Times".
Prezydent USA Barack Obama wybrał rocznicę ogłoszenia upadłości Lehman
Brothers, na termin swego przemówienie na temat znaczenia reformy
finansów dla uzdrowienia gospodarki.
Agencja Reutera cytuje byłego wicegubernatora Bank Of England, Johna
Gieve'a, który twierdzi, że rząd USA nie powinien był pozwolić upaść tak
kolosalnej instytucji finansowej. Nie tylko bankructwo "wyznaczyło
dokładny moment, w którym ludzie stracili zaufanie do rynku" - mówi
Gieve, ale też wywołało obawy o to, że USA straciły w ogóle kontrolę nad
sytuacją.
W kilka tygodni po upadku Lehmana było już jasne, że na świecie "zamrożono
decyzje inwestycyjne, spadła produkcja przemysłowa, a globalny obrót
handlowy załamał się" - przypomina "Financial Times".
W piątkowym wydaniu dziennika "New York Times'a" analitycy finansowi
argumentują, że nawet gdyby nie "rozpętało się piekło" w związku z
upadkiem Lehman Brothers, wkrótce inne bankructwo wywołałoby "fazę
paniki", nieuniknioną na tym etapie cyklu ekonomicznego.
Jednak niedzielny "New York Times" pisząc o rocznicy upadku Lehmana,
przypomina też o udziale wielkich banków inwestycyjnych w wywołaniu
światowego kryzysu finansowego. - Mam krew na rękach - powiedział
gazecie Tom Ollquist, wspominając pracę dla Lehman Brothers.
IAR
Sobota, 2009-09-12
Jerzy Buzek przeprowadził
spotkanie na szczycie
Przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek przeprowadził w
Rzymie rozmowy z przewodniczącą amerykańskiej Izby Reprezentantów Nancy
Pelosi i szefem rosyjskiej Dumy Państwowej Borysem Gryzłowem. Wszyscy
uczestniczą w dwudniowym spotkaniu przewodniczących niższych izb
parlamentu krajów G8 oraz kilku innych zaproszonych państw.
Nancy Pelosi zaprosiła Jerzego Buzka do Stanów Zjednoczonych, a tematem
ich rozmowy było dalsze zacieśnienie współpracy między PE a amerykańską
Izba Reprezentantów - poinformowała rzeczniczka szefa Europarlamentu
Inga Rosińska. Wkrótce - dodała - otwarte zostanie biuro Parlamentu
Europejskiego w Waszyngtonie.
Rosińska podkreśliła, że rozmowy Jerzego Buzka z Borysem Gryzłowem były
"szczere i otwarte". Według jej relacji, obaj zgodzili się, że spotkanie
to było początkiem dialogu i trzeba go kontynuować. Wśród omówionych
tematów rzeczniczka przewodniczącego PE wymieniła prawa człowieka,
energię, gazociągi Nord Stream i South Stream. Poruszono też m.in.
kwestię Karty Energetycznej, której Rosja nie chce ratyfikować.
PAP
Znani są zwycięzcy Festiwalu w Wenecji
Izraelski film "Lebanon" (Liban) w reżyserii Samuela Maoza wygrał 66.
festiwal w Wenecji. Nagrody dla najlepszych aktorów otrzymali Rosjanka
Ksenia Rappoport i Anglik Colin Firth.
Nagrodzony Złotym Lwem "Liban", o silnym antywojennym przesłaniu, jest
filmem niezwykłym. Opowiada o wojnie w Libanie w 1982 roku, widzianej
wyłącznie ze środka czołgu. Bohaterami są młodzi czołgiści, zamknięci w
pojeździe i z niego obserwujący grozę wojny, którą poznał również sam
reżyser.
Jako 20-latek Maoz był jednym z pierwszych izraelskich żołnierzy, którzy
przekroczyli wówczas granicę z Libanem. Brał udział w pierwszych
starciach i został w nich ranny.
Samuel Maoz odbierając nagrodę w weneckim Palazzo del Cinema powiedział,
że dedykuje swój film tysiącom ludzi na całym świecie, którzy wrócili z
wojen. Jak mówił, "ludzie ci są cali i zdrowi, chodzą, żenią się, mają
dzieci, ale drzemie w nich nieustannie bolesne wspomnienie tego, co
przeżyli".
- Wiem, że to jest naiwne, ale chcę wierzyć w to, że mój film pozwoli
zrozumieć, kim jesteśmy i kim nigdy nie będziemy, jeśli nie powstrzymamy
zaraz wojen - powiedział ze sceny izraelski reżyser.
Silne polityczne przesłanie wygłosiła ze sceny, odbierając nagrodę
Srebrnego Lwa za najlepszą reżyserię, Iranka Shirin Neshat za film pod
tytułem "Mężczyźni bez kobiet". Zaapelowała ona do rządu w Teheranie o
przyznanie podstawowych praw człowieka, o wolność i demokrację. "Zawrzyjcie
pokój z narodem" - mówiła reżyserka z Iranu.
Pochodząca z Rosji Ksenia Rappoport otrzymała nagrodę dla najlepszej
aktorki za rolę w filmie "La doppia ora" Włocha Giuseppe Capotondiego.
Związany rodzinnie z Włochami Anglik Colin Firth otrzymał nagrodę dla
najlepszego aktora. Zagrał on w filmie "Single man" znanego stylisty
Toma Forda, który zadebiutował jako reżyser.
PAP
Skandalu nie będzie - Niemcy 9 listopada zaproszą Polskę
Niemiecki rząd federalny uwzględnia w przygotowaniach do obchodów 20.
rocznicy zburzenia muru berlińskiego również kraje sąsiedzkie -
poinformowało biuro rzecznika niemieckiego rządu w odpowiedzi na pytanie,
czy na uroczystości 9 listopada w Berlinie zaproszeni zostaną przywódcy
krajów dawnego bloku komunistycznego.
- Planowanie uroczystości jest w toku i prowadzone jest w porozumieniu z
krajem związkowym Berlin - poinformował rzecznik. - Rząd federalny
uwzględnia w tych przygotowaniach całe spektrum uczestników ówczesnych
wydarzeń, od ruchów wolnościowych poprzez kraje sąsiedzkie aż po
aliantów - oświadczył.
W piątek źródła dyplomatyczne w stolicy Niemiec potwierdziły, że wśród
oficjalnych gości, zaproszonych na obchody, nie ma jak dotąd
przedstawicieli władz Polski ani żadnego z krajów dawnego bloku
komunistycznego, ale - jak zapewniały - na razie "nie ma powodu do
alarmu", bo według Urzędu Kanclerskiego kwestia zaproszeń jest w toku
dyskusji i żadne ostateczne decyzje nie zapadły.
Kanclerz Angela Merkel zdradziła w wywiadzie z tygodnikiem "Super Illu"
na początku września, że do Berlina na obchody rocznicowe zaprosiła
przywódców czterech mocarstw: prezydentów USA, Rosji, Francji i premiera
Wielkiej Brytanii, czyli państw sygnatariuszy układu "2 plus 4" (o
ostatecznej regulacji w odniesieniu do Niemiec) z 1990 roku, który
otwierał drogę do zjednoczenia dwóch państw niemieckich.
Z tej czwórki jedynie prezydent USA Barack Obama raczej nie pojawi się w
Berlinie ze względu na planowaną podróż azjatycką. Ale być może - według
Merkel - zastąpi go były prezydent USA Bill Clinton. Pozostali
zapowiedzieli udział w obchodach - poinformowała kanclerz w "Super Illu".
W piątek poseł SPD i były opozycjonista w d. NRD Markus Meckel ostrzegał,
że byłoby skandalem, gdyby Niemcy nie zaprosili na 9 listopada tych,
którzy razem z nami wywalczyli wolność i przebili mur berliński, czyli
Polaków, Czechów, Węgrów, czy Słowaków. - Nazwałbym to nawet
fałszowaniem historii, bo mur upadł w wyniku pokojowej rewolucji, której
nie można traktować odrębnie od tego, co zdarzyło się wcześniej w innych
środkowoeuropejskich państwach - powiedział Meckel.
Dodał, że obecność dawnych aliantów bardziej pasuje na uroczystości 20.
rocznicy zjednoczenia Niemiec, która przypadnie 3 października za rok. -
Nie mam nic przeciwko temu, by zostali zaproszeni również teraz, ale
priorytetowe znaczenie 9 listopada mają kraje środkowoeuropejskie -
ocenił Meckel.
Sama Angela Merkel wielokrotnie podkreślała w tym roku rolę polskiej
Solidarności, Praskiej Wiosny z 1968 roku, czy powstania na Węgrzech w
1956 roku dla upadku komunizmu i zjednoczenia Niemiec. - Wskazano nam,
Niemcom - szczególnie w dawnej NRD - drogę ku pokojowej rewolucji -
mówiła niedawno w nagraniu wideo opublikowanym na jej stronie
internetowej na kilka dni przed 70. rocznicą wybuchu II wojny światowej
1 września.
Na 9 listopada niemiecki rząd federalny i władze Berlina planują
spektakularne uroczystości. Ich kulminacją będzie symboliczna
inscenizacja: tysiąc kolorowych, wysokich na 2,5 metra styropianowych
płyt, ustawionych na dawnej linii muru berlińskiego w okolicy Bramy
Brandenburskiej, runie niczym kostki domina.
Na obchodach ma się pojawić były prezydent Polski i były przywódca
Solidarności Lech Wałęsa.
PAP
Piątek,
2009-09-11
Będzie skandal: Niemcy
nie zaprosili Polski na rocznicę zburzenia muru berlińskiego
Wśród oficjalnych zagranicznych gości, zaproszonych na obchody 20.
rocznicy zburzenia muru berlińskiego 9 listopada, nie ma jak na razie
przedstawicieli Polski, ani pozostałych państw dawnego bloku
komunistycznego - twierdzą źródła dyplomatyczne w stolicy Niemiec. Poseł
SPD i były opozycjonista w d. NRD Markus Meckel ostrzega: jeśli to się
nie zmieni, dojdzie do skandalu i zafałszowania historii.
Kanclerz Niemiec Angela Merkel potwierdziła na początku września, że na
uroczystości 9 listopada zaprosiła przywódców czterech mocarstw -
prezydentów: USA, Rosji i Francji oraz premiera Wielkiej Brytanii.
Według niej jedynie amerykański prezydent Barack Obama najpewniej nie
przybędzie do Berlina, a pozostali przywódcy zapowiedzieli udział w
uroczystościach.
Do Warszawy zaproszenia na razie nie wysłano. Jednak, według rozmówców
Polskiej Agencji Prasowej, niemiecki Urząd Kanclerski zapewnia, że "kwestia
zaproszeń jest w toku dyskusji i żadne ostateczne decyzje nie zapadły".
- Nie ma więc na razie powodów do alarmu - oceniają dyplomaci.
Jednak Markus Meckel nie kryje oburzenia: - Będzie skandalem, jeśli
Niemcy nie zaproszą na 9 listopada tych, którzy razem z nami wywalczyli
wolność i przebili mur berliński, czyli Polaków, Czechów, Węgrów czy
Słowaków. Nazwałbym to nawet fałszowaniem historii, bo mur upadł w
wyniku pokojowej rewolucji, której nie można traktować odrębnie od tego,
co zdarzyło się wcześniej w innych środkowoeuropejskich państwach -
powiedział Meckel.
Dodał, że obecność dawnych aliantów bardziej pasuje na uroczystości 20.
rocznicy zjednoczenia Niemiec, która przypadnie 3 października za rok. -
Nie mam nic przeciwko temu, by zostali zaproszeni również teraz, ale
priorytetowe znaczenie 9 listopada mają kraje środkowoeuropejskie -
ocenił Meckel.
Sama Angela Merkel wielokrotnie podkreślała w tym roku rolę polskiej "Solidarności",
Praskiej Wiosny w 1968 r. czy powstania na Węgrzech w 1956 r. dla upadku
komunizmu i zjednoczenia Niemiec. - Wskazano nam, Niemcom - szczególnie
w dawnej NRD - drogę ku pokojowej rewolucji - mówiła niedawno w nagraniu
wideo opublikowanym na jej stronie internetowej na kilka dni przed 70.
rocznicą wybuchu II wojny światowej 1 września.
Na 9 listopada niemiecki rząd federalny i władze Berlina planują
spektakularne uroczystości. Ich kulminacją będzie symboliczna
inscenizacja: tysiąc kolorowych, wysokich na 2,5 metra styropianowych
płyt, ustawionych na dawnej linii muru berlińskiego w okolicy Bramy
Brandenburskiej, runie niczym kostki domina. Na obchodach ma się pojawić
były prezydent Polski i były przywódca "Solidarności" Lech Wałęsa.
PAP
Władze Berlina odrzucają postulat Związku Wypędzonych
Władze Berlina odrzuciły postulaty Związku Wypędzonych, który chce, aby
Niemców urodzonych do 1990 r. na dawnych terenach wschodnich Rzeszy
uznawano w danych meldunkowych za osoby urodzone "w kraju", nie zaś w
Polsce czy dawnym ZSRR.
"Berlin wypowiada się przeciwko małemu rewanżyzmowi" - oświadczyło w
komunikacie ministerstwo spraw wewnętrznych miasta, które jest zarazem
krajem związkowym Niemiec.
Jego władze zastosują się do wytycznych federalnego ministra spraw
wewnętrznych Wolfganga Schaeuble. Oznacza to, że obywatele Niemiec
urodzeni na dawnych wschodnich terenach Rzeszy po 2 sierpnia 1945 r.,
czyli po zakończeniu Konferencji Poczdamskiej, będą już uznawani w
berlińskich rejestrach meldunkowych za urodzonych za granicą.
- Nie zmienia to niczego odnośnie do obywatelstwa wypędzonych i tego, że
są oni częścią niemieckiego społeczeństwa - podkreślił berliński
minister spraw wewnętrznych Ehrhart Koerting.
Koerting skrytykował także władze Bawarii, które uznając postulaty BdV,
przyjęły za datę graniczną 12 sierpnia 1990 roku, czyli dzień podpisania
układu o ostatecznej regulacji w odniesieniu do Niemiec. Władze w
Monachium argumentują, że dopiero ten traktat potwierdził wschodnią
granicę RFN. Każdy niemiecki obywatel, który przed tą datą przyszedł na
świat na terenach III Rzeszy w granicach z 1937 roku, uchodzi w Bawarii
za urodzonego "w kraju". Przy nazwiskach takich osób w bawarskich
rejestrach ludności ma figurować jedynie miasto, bez podawania państwa
urodzenia.
Zdaniem Koertinga bawarska wykładnia nie ma nic wspólnego z
rzeczywistością. - Ani Śląsk, ani Pomorze, ani też dawne Prusy Wschodnie
nie należały między 1945, a 1990 rokiem ani do RFN ani do NRD.
Usiłowania Związku Wypędzonych oraz bawarskiego ministra finansów, by
uznać te tereny za znajdujące się w granicach Niemiec, są fałszywym
roszczeniem dotyczącym własności - oświadczył berliński minister.
- Mały rewanżyzm wydaje się zawsze dobry w czasie kampanii wyborczej -
ocenił Koerting, polityk SPD. Zauważył też, że CDU, wyrażając w swym
programie wyborczym poparcie dla postulatów Związku Wypędzonych,
zdystansowała się tym samym od własnego ministra spraw wewnętrznych
Wolfganga Schaeublego, który wiosną wydał inne instrukcje.
Problem z ujednoliceniem danych meldunkowych wysiedlonych pojawił się w
zeszłym roku. W trakcie procedury nadawania nowych numerów identyfikacji
podatkowej mieszkańcom RFN władze meldunkowe uznawały Polskę bądź Rosję
za kraj urodzenia osób przymusowo wysiedlonych po II wojnie światowej.
Władze tłumaczyły, że przyczyną zamieszania są stare rejestry meldunkowe
z czasów dawnej NRD, w których miejsce urodzenia określano na podstawie
granic po 1945 roku.
Związek Wypędzonych wielokrotnie domagał się od władz uporządkowania tej
kwestii.
Anna Widzyk PAP
Putin: Rosja jest gotowa do rozmowy z Polską o historii
- Rosja nie ma nic przeciwko temu, aby jeszcze raz przeanalizować
wszystko to, co działo się w Europie i na świecie w przededniu II wojny
światowej - oświadczył szef rosyjskiego rządu Władimir Putin.
Putin zadeklarował też, że Rosja chce i zamierza budować relacje z
Polską jako krajem przyjaznym.
Rosyjski premier powiedział to podczas dorocznego spotkania z członkami
Klubu Wałdajskiego skupiającego publicystów, politologów i ekonomistów
specjalizujących się w sprawach Rosji. Forum to zebrało się już po raz
szósty.
- Wszelako chcemy, aby te oceny były obiektywne i aby ta obiektywność
pomogła nam stanąć ponad wzajemnymi pretensjami, chwycić się za ręce i
pójść naprzód - oznajmił.
Putin poczynił te uwagi, odpowiadając na pytanie o perspektywy
normalizacji stosunków między Rosją i Polską, zadane przez byłego szefa
polskiego rządu Leszka Millera, który w tym roku po raz pierwszy
uczestniczy w pracach Klubu Wałdajskiego.
Premier Rosji przypomniał, że analiza spuścizny historycznej była jednym
z tematów jego wizyty w Polsce, gdzie 1 września uczestniczył w
uroczystościach upamiętniających 70. rocznicę wybuchu II wojny światowej.
Putin podkreślił, że "próby podporządkowania problemów lat minionych
potrzebom dnia dzisiejszego, w interesie różnych sił politycznych w tym
czy innym kraju są kontrproduktywne". - Jest to w gruncie rzeczy próba
eksploatowania z wyrachowaniem problemów naszej wspólnej historii -
dodał.
Szef rosyjskiego rządu przypomniał, że wszystkie przedwojenne mocarstwa
europejskie zawarły pakty z hitlerowskimi Niemcami, więc ZSRR - jak
zauważył - nie miał wyboru. Przypomniał też o układzie monachijskim z
1938 roku i udziale Polski w rozbiorze Czechosłowacji.
- Odwołajmy się do opinii człowieka, w którego szczerość, profesjonalizm
i brak sympatii wobec ZSRR nikt nigdy nie wątpił - Winstona Churchilla -
wskazał rosyjski premier. Podkreślił, że Churchill już w 1938 roku "powiedział,
że będzie wojna".
- A teraz ktoś próbuje mówić, że to ZSRR jest odpowiedzialny za wojnę.
Zapomnieli o Churchillu? Dlaczego? Jak trzeba, to o wszystkim pamiętają
- dodał.
Putin oświadczył też, że wysuwając pretensje wobec Rosji zapomina się,
że "w ZSRR byli zarówno ci, którzy wtrącali do łagrów, jak i ci, którzy
w nich siedzieli". Rosyjski premier oznajmił, że "agresorem mimo
wszystko były nazistowskie Niemcy". - Nie można stawiać na jednej
płaszczyźnie ofiar i katów - zaznaczył.
Zdaniem Putina, "ci, którzy stale poruszają takie problemy, czynią to
specjalnie - aby podłożyć ogień, a następnie wystąpić w roli strażaków i
uzyskać preferencje".
- Przyszłość należy do tych, którzy chcą współpracować i się przyjaźnić
- podkreślił.
Pytanie Millera było jednym z kilku zadanych w obecności mediów. Byłemu
premierowi Polski udzielono głosu jako pierwszemu.
PAP
Japonia wystrzeliła nowy bezzałogowy statek kosmiczny
Japonia pomyślnie wystrzeliła nowy bezzałogowy statek transportowy z
ładunkiem zaopatrzenia dla Międzynarodowej Stacji Kosmicznej ISS.
Jak poinformowała Japońska Agencja Aerokosmiczna, statek HTV na orbitę
okołoziemską wyniosła rakieta nośna H-2B, będąca zmodyfikowaną wersją
starszej rakiety H-2A. Start nastąpił w centrum kosmicznym Tanegashima,
w południowej Japonii.
W statku HTV jest ok. 4,5 tony zapasów, w tym żywność, dla japońskiego
laboratorium naukowego Kibo, które stanowi część stacji ISS.
Przycumowanie statku do stacji przewidziane jest na następny piątek.
Do roku 2015 Japonia zamierza wystrzelić sześć dalszych statków
transportowych tego typu. Ich maksymalna ładowność wynosi ok. sześciu
ton.
Dwustopniowa rakieta nośna H-2B, wyprodukowana wspólnie przez Agencję
Aerokosmiczną i koncern Mitsubishi, jest obecnie największą japońską
rakietą nośną.
PAP
Zaostrzone środki bezpieczeństwa przed rocznicą zamachów na WTC
Władze federalne zaleciły policji wzmożenie czujności przed przypadającą
w piątek ósmą rocznicą ataków terrorystycznych na Nowy Jork i Waszyngton
z 11 września 2001 r.
Federalne Biuro Śledcze (FBI) i Departament Bezpieczeństwa Wewnętrznego
wysłały w czwartek wieczorem do policji i innych organów strzegących
przestrzegania prawa pismo, w którym przypominają m. in., że terroryści
w innych krajach zaatakowali niedawno budynki publiczne, w tym hotele.
W rezultacie ataków, przeprowadzonych przy użyciu uprowadzonych
samolotów pasażerskich, na wieżowce World Trade Center w Nowym Jorku i
gmach Pentagonu w Waszyngtonie, zginęło prawie trzy tysiące osób.
Trzecia uprowadzona maszyna, która prawdopodobnie miała uderzyć w Biały
Dom lub gmach Kapitolu, rozbiła się w stanie Pensylwania, po tym jak
pasażerowie zaatakowali porywaczy.
PAP
Czwartek, 2009-09-10
Discovery umknął
z drogi "podejrzanego obiektu"
Załoga amerykańskiego promu kosmicznego Discovery uruchomiła
silniki korekcyjne, by usunąć się z drogi podejrzanego
orbitującego obiektu i uniknąć zderzenia z nim. Na polecenie
kontroli naziemnej silniki włączono około godziny 18:00 czasu
polskiego.
Według przedstawicieli Państwowej Agencji Aeronautyki i
Przestrzeni Kosmicznej (NASA), swobodnie orbitujący przedmiot
najprawdopodobniej oddzielił się od Międzynarodowej Stacji
Kosmicznej (ISS) lub zacumowanego przy niej wahadłowca podczas
sobotniego wyjścia astronautów w otwartą przestrzeń kosmiczną.
Eksperci nie zdołali ustalić, czym jest tajemniczy obiekt.
Planowane na czwartek lądowanie Discovery na Florydzie może nie
dojść do skutku z powodu występujących tam burz. W takim
przypadku NASA rozważyłaby w piątek możliwość skorzystania z
alternatywnego lądowiska w Kalifornii.
Wahadłowiec, który wyniósł na orbitę transport zaopatrzenia, był
zacumowany przy ISS ponad tydzień.
PAP
Amerykanie pamiętają piekło, jakie zgotowała im Al-Kaida
W piątek w Nowym Jorku, Waszyngtonie i w Pensylwanii odbędą się
uroczystości upamiętniające tragiczne wydarzenia z 11 września
2001 roku. W ataku terrorystów z Al-Kaidy zginęło wówczas prawie
trzy tysiące osób.
Na nowojorskim Manhattanie na terenie Strefy Zero, czyli miejscu,
gdzie stały przedtem bliźniacze wieżowce World Trade Center,
odbędzie się ceremonia odczytania nazwisk ofiar ataku.
Przemówienie wygłosi burmistrz miasta Michael Bloomberg.
Oczekuje się też obecności innych dygnitarzy, m.in. gubernatora
stanu Nowy Jork Davida Patersona.
Obchody rocznicowe odbędą się także w jednostkach nowojorskiej
straży pożarnej. W czasie akcji ratunkowej po ataku zginęło
ponad 300 strażaków.
Na miejscu dawnych Bliźniaczych Wież ma stanąć kompleks nowych
budynków z centralną Wieżą Wolności, projektu znanego architekta
pochodzącego z Polski Daniela Libeskinda. Budowa opóźnia się
jednak znacznie wskutek sporów między inwestorem Larrym
Silverstainem a władzami miasta, które są właścicielami terenu.
W Waszyngtonie uroczystości odbędą się pod Pentagonem.
Przemówienie wygłosi prezydent Barack Obama i minister obrony
Robert Gates.
W środę na Kapitolu odbyła się ceremonia odsłonięcia tablicy
pamiątkowej na cześć ofiar katastrofy samolotu United Airlines,
który rozbił się w Pensylwanii po walce pasażerów z terrorystami.
Jak powiedziała na uroczystości przewodnicząca Izby
Reprezentantów Nancy Pelosi, pasażerowie tego samolotu "uratowali
mnóstwo ludzi i ocalili gmach Kapitolu przed zniszczeniem".
Ósma rocznica zamachu nie jest tematem szczególnie poruszanym w
amerykańskich mediach. Terroryzm plasuje się obecnie na dalszych
miejscu na liście problemów uważanych przez Amerykanów za
najważniejsze, daleko za recesją, reformą ochrony zdrowia i
innymi sprawami krajowymi.
Piekło 11 września
11 września 2001 zamachowcy opanowali cztery samoloty odbywające
loty na trasach krajowych. Dwie maszyny uderzyły w wieżowce WTC
w Nowym Jorku, powodując ich zawalenie i śmierć 2603 ludzi.
Trzeci samolot rozbił się o gmach Pentagonu w Waszyngtonie,
gdzie zginęło około 125 osób.
Lecący w kierunku Waszyngtonu czwarty samolot, którym terroryści
zamierzali prawdopodobnie staranować Biały Dom lub Kapitol,
rozbił się koło miejscowości Shanksville w Pensylwanii, gdy jego
pasażerowie wdali się w walkę z porywaczami, próbując odebrać im
stery.
W sumie, wliczając pasażerów i załogi rozbitych samolotów,
ofiarami ataku padły 2993 osoby.
PAP
"Anglia i Francja bojkotowały zjednoczenie Niemiec"
Francois Mitterrand, prezydent Francji w latach 1981-95,
prywatnie ostrzegał brytyjską premier Margaret Thatcher (rządziła
od 1979 do 1990 roku), że zjednoczenie Niemiec spowoduje powrót
do okresu sprzed II wojny światowej - donosi "Financial Times",
powołując się na tajne dokumenty rządowe.
Dokumenty brytyjskiego MSZ (Foreign Office), zwłaszcza zapiski
Charlesa Powella - ówczesnego doradcy Thatcher ds. polityki
zagranicznej - ujawniają, że 8 grudnia 1989 roku z okazji
spotkania Rady Europejskiej w Strasburgu Mitterrand powiedział
Thatcher, iż ówczesny kanclerz RFN "Helmut Kohl nie ma
zrozumienia dla wrażliwości innych narodów i gra na niemieckich
uczuciach narodowych".
Na szczycie w Strasburgu W. Brytania i Francja poniosły
dyplomatyczną porażkę, gdy Rada poparła zjednoczenie Niemiec
mimo oporu Thatcher.
20 stycznia 1990 roku, podczas spotkania Mitterrand-Thatcher w
Pałacu Elizejskim, prezydent Francji ostrzegł, że zjednoczenie
cofnie Niemcy w przeszłość i umożliwi Kohlowi "osiągnięcie
silniejszej pozycji niż ta, którą kiedykolwiek miał Hitler, a
Europa będzie musiała ponieść konsekwencje".
Sama perspektywa zjednoczenia przekształca Niemców w "złych"
ludzi, którymi byli przed II wojną światową - miał wówczas mówić
Mitterrand.
W odróżnieniu od Margaret Thatcher, Mitterand wiedział jednak,
że nie ma takiej siły, która mogłaby zapobiec zjednoczeniu
Niemiec - zauważa "FT".
Negatywny stosunek Margaret Thatcher do perspektywy szybkiego
zjednoczenia Niemiec był znany już wcześniej, ale 500
opublikowanych dokumentów rzuca nowe światło na różnice zdań
pomiędzy nią a Foreign Office - wskazuje dziennik.
Jedno z memorandów Powella ujawnia, że Thatcher była zdumiona, a
nawet zaalarmowana stanowiskiem ambasadora W. Brytanii w Bonn
Christophera Mallaby'ego, z którego wynikało, iż cieszy się on z
perspektywy zjednoczenia.
Opozycja Thatcher wobec zjednoczenia osłabła dopiero po
brytyjsko-niemieckim szczycie w Cambridge i Londynie w dniach
29-30 marca 1990 roku.
"FT" tłumaczy decyzję opublikowania dokumentów przez MSZ, nad
czym rząd zastanawiał się przez cały rok, chęcią wyjaśnienia
niedomówień, zamknięcia rozdziału i wykazania, że Foreign Office
miał od początku do zjednoczenia stosunek pozytywny, mimo
osobistych obaw Thatcher.
"Publikacja tak drażliwych dokumentów po 20 latach, zamiast 30,
co jest standardową praktyką, może spowodować napięcia na linii
Londyn-Paryż. Wprawdzie Mitterrand z czasem zbudował ścisłe
osobiste relacje z Kohlem, ale z dokumentów wynika, iż miał
pogardliwy stosunek do sposobu, w jakim Kohl parł do
zjednoczenia RFN z NRD" - napisał "FT".
9 listopada 1989 roku upadł mur berliński. 18 maja 1990 roku RFN
i NRD podpisały traktat o unii monetarnej, gospodarczej i
socjalnej, który wszedł w życie 1 lipca 1990 roku. Niemcy są
oficjalnie jednym państwem od 3 października 1990 roku.
PAP
|
|
INDEX
|