zapisz
Się Na Naszą listę |
Proszę
kliknąć na ten link aby dotrzeć do formularza gdzie można zapisać się
na listę dystrybucyjną i w przyszłości otrzymywać biuletyn bezpośrednio od nas.
Aby zapisać się szybko bez wypełniania formularza, proszę wysłać
E-mail bez
żadnego tekstu poprzez kliknięcie tego
linku.
| |
Przyłącz się |
Jeśli masz jakieś informacje
dotyczące polskich wydarzeń i chciałbyś albo chciałabyś podzielić się nimi z
naszymi czytelnikami, to prześlij je do
nas. Mile
widziane są wywiady, felietony, zdjęcia i poezja. Proszę informować
nas o wszystkich
wydarzeniach polonijnych. | |
Promuj polonię |
Każdy z nas może się przyczynić do promowania Polonii w
Winnipegu w bardzo prosty sposób. Mój apel jest aby dodać dwie
linie do waszej stopki (signature) aby zacząć promować Polonijne
wydarzenia w Winnipegu kiedykolwiek wysyłamy maila.
Tutaj są instrukcje jak dodać stopkę używając Outlook Express.
Kliknij Tools-->Options -->
Signatures
Zaznacz poprzez kliknięcie Checkbox
gdzie pisze
Add signature to all outgoing messages
W pole gdzie jest napisane Edit Signature proszę wpisać.
albo
Po tym kliknij Apply
I to wszystko. Od tej pory będziemy promować polskie wydarzanie w
Winnipegu automatycznie kiedy wyślemy maila do kogoś. Wszystkie programy
mailowe mają taką opcję tzw. signature i sposób jej dodania
będzie bardzo podobny do tego co opisałem dla Outlook Express | |
|
Polonijny
Biuletyn Informacyjny w Winnipegu |
INDEX
FAKTY ZE ŚWIATA
|
Środa, 2009-09-23
Chiny zademonstrują
światu swoją militarną potęgę
Podczas defilady z okazji 60. rocznicy powstania Chińskiej Republiki
Ludowej 1 października kraj ten zaprezentuje część swego najnowszego
uzbrojenia, które - jak twierdzi - jest porównywalne z arsenałami krajów
najbardziej rozwiniętych.
- 52 typy wyposażenia wojskowego na paradzie będą w 100% chińskie i
niemal 90% z nich zostanie pokazanych po raz pierwszy - oświadczył
prasie rzecznik biura dowództwa wspólnego parady generał Gao Jianguo.
Takie defilady organizowane są 10 lat.
Według ministra obrony narodowej Lianga Guanglie, chińskie możliwości
pod względem uzbrojenia dorównują obecnie zachodnim w kategoriach
technologicznych - pisze gazeta "Times of India".
Chińska Armia Ludowo-Wyzwoleńcza zaprezentuje na paradzie m.in.
myśliwiec J-10, najnowszą generację czołgów, niszczycieli oraz
międzykontynentalnych rakiet balistycznych.
Minister powiedział, że defilada ukaże "wizerunek potężnych sił,
cywilizowanych i zwycięskich".
Obserwatorzy wojskowi będą uważnie ją śledzić, by przekonać się, czy
Chiny nie zaprezentują aby broni w rodzaju pocisków antyokrętowych,
które mogłyby zmusić Stany Zjednoczone do przemyślenia swojej polityki
obrony Tajwanu i wywołać dużą nerwowość w Japonii - dodaje "Times of
India".
Według tegorocznego raportu Pentagonu, zreformowanie przemysłu
wojskowego i import broni "umożliwiły Chinom rozwinięcie i produkcję
zaawansowanych systemów broni, takich jak rakiety, myśliwiec i okręty
wojenne". Waszyngton jednak ocenia siłę wojskową Chin niżej od swojej
własnej.
PAP
Prezydent Kaczyński usiądzie na kolacji tuż obok Obamy
Lech Kaczyński zajmie miejsce przy stoliku Baracka Obamy podczas kolacji
wydawanej przez prezydenta USA dla wszystkich przywódców państw
zgromadzonych na szczycie ONZ w Nowym Jorku. Nie wiadomo jednak, czy w
trakcie rozmowy pojawi się temat rezygnacji USA z umieszczenia w Polsce
elementów tarczy antyrakietowej.
- Sądzę, że moje miejsce tuż obok Baracka Obamy nie jest przypadkiem,
tylko związane jest z odejściem od zawartej umowy. Gesty są rzeczą
piękną w polityce, ale czyny jeszcze ważniejsze - powiedział prezydent
Kaczyński.
Lech Kaczyński nie chciał zdradzić, w jaki sposób ma zamiar wykorzystać
tę okazję. Zaznaczył jednak, że rozmowy przy obiedzie "bywają bardzo
różne". - Bywają takie rozmowy, taka konwencja, która wyklucza w ogóle
tematy polityczne (...) trudno mi ocenić, jakie będą możliwości -
stwierdził.
Jak zaznaczył Lech Kaczyński, zmiana planów USA nie jest czymś, co go
satysfakcjonuje. - Już choćby z tego powodu, że umowa została podpisana
i nie można nie realizować umów, które się podpisało, to po pierwsze; a
po drugie, istnieje zawsze pytanie, czy ta decyzja nie jest funkcją nie
skuteczności w walce z międzynarodowym terroryzmem, tylko relacji
amerykańsko-rosyjskich, a my nie chcemy być funkcją tych relacji -
oświadczył Lech Kaczyński. Pytany, czy będzie chciał poruszyć temat
zniesienia wiz dla Polaków jako rekompensaty za rezygnację z
umieszczenia na naszym terytorium elementów tarczy antyrakietowej,
prezydent powiedział, że nie łączyłby tych dwóch rzeczy.
- Bardzo chcę zniesienia wiz, ale to są dwie zupełnie różne sprawy. To
nie ma tak, że nie ma gwarancji związanych ściśle z bezpieczeństwem
Polski, ale za to są bezwizowe wyjazdy Polaków do Stanów Zjednoczonych.
To są dwie zupełnie inne rzeczy - podkreślił prezydent.
Lech Kaczyński spotka się także, przy okazji szczytu ONZ, z emirem
Kataru Hamadem ibn Chalifą as-Sanim. Prezydent ma zamiar rozmawiać o
niedoszłym zakupie przez katarską spółkę polskich stoczni w Szczecinie i
Gdyni.
Państwowa katarska rządowa agencja inwestycyjna Qatar Investment
Authority nie wpłaciła pieniędzy za wylicytowany wcześniej majątek
stoczni w Gdyni i Szczecinie, wobec czego polskie Ministerstwo Skarbu
Państwa uznało, że "dotychczasowa procedura sprzedaży aktywów stoczni
Gdyni i Szczecin dobiegła końca".
- Zapytam, co on o tym sądzi, co się w ogóle stało. Muszę powiedzieć, że
ja tej kwestii w ogóle nie rozumiem. Ktoś dał najpierw kilka ładnych
groszy na wadium, potem zniknął. Dosyć to oryginalna historia -
powiedział prezydent.
Lech Kaczyński nie chciał przesądzać, czy to rząd ponosi
odpowiedzialność za fiasko transakcji, czy po prostu wycofali się
Katarczycy. - Ja nie znam szczegółów tej sprawy. Wiem tylko, że rząd się
do czegoś zobowiązywał - oświadczył. Prezydent zdradził też część
przemówienia, które wygłosi w nocy ze środy na czwartek polskiego czasu
podczas debaty na forum Narodów Zjednoczonych. - Będę mówił o kryzysie,
o nierozprzestrzenianiu broni, o pewnych sprzecznościach, które ONZ
powinien próbować rozstrzygnąć (...) będę przestrzegał przed powrotem do
polityki stref wpływów - zapowiedział.
Krzysztof Strzępka PAP
Najlepsza gra liczbowa na świecie
W poniedziałek we Włoszech pojawi się nowa gra liczbowa. Główną wygraną
będzie stały dochód przez 20 lat - 4 tysiące euro miesięcznie.
Nie astronomiczna suma pieniędzy, którą trudno sobie wyobrazić, jak w
Superenalotto, lecz dobra miesięczna pensja - tym lepsza, że za nic. Oto
nowa oferta firmy Sisal, która w porozumieniu z monopolem państwowym
jest organizatorem większości włoskich gier liczbowych.
W najnowszej z nich za jeden euro, skreślając 10 z dwudziestu liczb
umieszczonych na kuponie, wygrać można w najlepszym razie swego rodzaju
dożywotnią rentę, w gorszym jednorazowo 10 tysięcy, 100, 10 lub tylko
dwa euro, w zależności od liczby trafień.
Główna wygrana wolna jest od podatku i można ją odziedziczyć.
Dodatkową zachętą jest fakt, że 23% dochodu z zakładów zostanie
przeznaczonych na odbudowę zniszczeń, jakie spowodowało kwietniowe
trzęsienie ziemi w Abruzji.
IAR
Wtorek, 2009-09-22
Hiszpański kongres
deklaracją uczcił 70. rocznicę wojny
Hiszpański Kongres Deputowanych przyjął deklarację instytucjonalną w
związku z 70 rocznicą wybuchu II wojny światowej. Na uroczyste
odczytanie deklaracji został zaproszony do Kortezów Ambasador RP w
Madrycie, Ryszard Schnepf, jako przedstawiciel kraju, który pierwszy
został zaatakowany przez hitlerowskie Niemcy.
W deklaracji przypomniano, że II wojna światowa "spowodowała miliony
ofiar, spustoszenie i całkowite zniszczenie wielu krajów".
Zgodnie z dokumentem, "jedną z najbardziej destruktywnych konsekwencji
wojny" był podział Europy, który "przez wiele lat uniemożliwiał
niektórym narodom życie w demokracji".
Ta wojna, "najbardziej krwawa w historii ludzkości, wykazała, że pokój
jest kruchy, i że potrzeba wielu wysiłków i determinacji, aby go
zachować" - czytamy w deklaracji.
- Odpowiedzialność za tragedię II wojny światowej oraz pamięć i wspólne
zobowiązanie do odnowy umożliwiły transformację Europy, która, chcąc
definitywnie zamknąć najbardziej tragiczny rozdział w swojej historii i
przezwyciężyć podziały, rozpoczęła proces integracji europejskiej i
połączyła siły w obronie pokoju i wolności, aby dać solidne podwaliny
bezpieczeństwu i postępowi na naszym kontynencie i na świecie -
podkreśla się w deklaracji.
Hiszpański Kongres Deputowanych potwierdził swoje zobowiązania wobec
takich wartości, jak pokój, wolność i solidarność między Europejczykami
i "między wszystkimi demokracjami świata" uznając je za "najlepsze
gwarancje bezkonfliktowego współistnienia i kooperacji na drodze do
wspólnej przyszłości".
Na międzynarodowych uroczystościach z okazji 70 rocznicy wybuchu II
wojny światowej na Westerplatte nie było delegacji z Hiszpanii.
Podczas II wojny światowej rząd generała Francisco Franco ogłosił
neutralność, nieoficjalnie sprzyjając jednak blokowi Państw Osi. Brak
zaangażowania w światowy konflikt związany był z wojną domową w
Hiszpanii (1936 -1939). Od 1943 roku Madryt rozpoczął zmianę orientacji
politycznej na proaliancką.
PAP
Najstarszy mężczyzna świata skończył 113 lat
Amerykanin ze stanu Montana Walter Breuning, który figuruje w księdze
rekordów Guinnessa jako najstarszy żyjący mężczyzna świata, obchodził
113. urodziny - poinformował lokalny dziennik "Great Falls Tribune".
Jak zadeklarował podczas uroczystości sędziwy jubilat, zawsze kierował
się zasadą, że "życie nie jest ani więzieniem, ani krainą pieczonych
gołąbków". Dodał, iż według niego życie powinno być podporządkowane
uczeniu się i dyscyplinie.
Urodzony 21 września 1896 r. w Melrose w stanie Minnesota Breuning
przepracował 50 lat jako urzędnik kolejowy. W jego urodzinach w domu
opieki wzięło udział ponad 100 gości, w tym gubernator Montany Brian
Schweitzer.
PAP
Lech Kaczyński rozpoczął wizytę w Stanach Zjednoczonych
Prezydent Lech Kaczyński rozpoczął wizytę w Stanach Zjednoczonych.
Pierwszym punktem programu w trakcie jego trzydniowego pobytu w Nowym
Jorku będzie spotkanie z przedstawicielami Polonii. Prezydent wręczy
podczas niego odznaczenia rodakom mieszkającym w USA.
Poza wyróżnieniem grona osób za działalność na rzecz promowania Polski,
budowania stosunków polsko-amerykańskich, za działalność charytatywną,
naukową i społeczną w czasie uroczystości w Konsulacie Generalnym RP
nastąpi również przekazanie na ręce prezydenta XV-wiecznego mszału
zagrabionego w czasie II wojny światowej z Biblioteki Miejskiej we
Wrocławiu.
Jednak głównym powodem przybycia prezydenta do Nowego Jorku jest 64.
sesja Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych. Ewentualne spotkanie
L. Kaczyńskiego z prezydentem USA Barackiem Obamą będzie miało charakter
kurtuazyjny i - według Kancelarii Prezydenta - nie należy się
spodziewać, że jego tematem będzie rezygnacja Ameryki z rozmieszczenia w
Polsce i Czechach elementów tarczy antyrakietowej.
- Na poziomie prezydenckim ta okazja spotkania na forum ONZ może
posłużyć do jakiejś kurtuazyjnej wymiany zdań, natomiast nie będzie
przedmiotem jakiejś wnikliwej analizy czy dyskusji o tarczy - mówił
jeszcze przed wylotem minister w Kancelarii Prezydenta Mariusz Handzlik.
Prezydent zabierze głos w pierwszym dniu debaty generalnej Zgromadzenia
Ogólnego NZ. Ma mówić o budowaniu pokoju, bezpieczeństwie i o światowym
rozwoju przez pryzmat zmian społeczno-gospodarczych, które zaszły w
Polsce w ostatnich 20 latach.
- Polskie doświadczenia, szczególnie w tym okresie rocznicowym, zmuszają
nas do przemyśleń, ale też podsumowań, co Polska na przestrzeni
ostatnich 20 lat osiągnęła, i to nie tylko w odniesieniu do zmian
politycznych, ale też społecznych i gospodarczych. To są w pewnym sensie
doświadczenia, które możemy przekazywać innym - powiedział Handzlik.
Lech Kaczyński w przemówieniu ma też zwrócić uwagę na inną niż tylko
niedorozwój gospodarczy przyczynę kryzysów. Prezydent ma mówić o
rezygnacji z wartości, które leżały u podstaw wielu zmian na świecie. -
Dla nas taką wartością, która zmieniała Polskę, zmieniała Europę
Środkowo-Wschodnią, jest to, co objawiło się w Solidarności. Prezydent
ma wiele do powiedzenia, jeśli chodzi o nasz sukces, sukces polskich
zmian: politycznych, gospodarczych, społecznych - powiedział Handzlik.
Udział w szczycie to też okazja do wielu formalnych i nieformalnych
spotkań z przywódcami wielu państw. Lech Kaczyński będzie gościł na
tradycyjnej kolacji dla wszystkich uczestników ONZ-owskiego szczytu
wydawanej przez prezydenta USA. - Z racji tego, że prezydent Stanów
Zjednoczonych jest jakby współgospodarzem i wiadomo, że członków ONZ
jest blisko 200 (...) administracja amerykańska zwykle przyjmuje taką
zasadę, że nie organizuje spotkań dwustronnych - podkreślił Handzlik.
Poza szczytem ONZ, prezydent uroczyście otworzy czwartkową sesję
nowojorskiej giełdy; na Wall Street spotka się z czołówką finansistów
amerykańskich. Handzlik wyjaśnił, że Polska uważana jest za kraj
sukcesu, a rozmowa w takim gronie da prezydentowi szansę na
opowiedzenie, jak nasz kraj radzi sobie z kryzysem.
Lech Kaczyński, na zaproszenie jednej z fundacji amerykańskich, która
organizuje forum przywódców światowych, wystąpi na politycznym spotkaniu
w Metropolitan Club. W przemówieniu ma poruszyć temat osiągnięć i wyzwań
Polski w dobie globalizacji.
- To będzie szansa na opowiedzenie historii minionych 20 lat w Polsce i
odniesienia tych osiągnięć do naszej wizji przyszłości; w jakim kierunku
Polska będzie zmierzała i co stanowiło o naszym sukcesie - wylicza
tematy przemówienia Lech Kaczyńskiego Handzlik.
PAP
UNESCO ma nową szefową
Była minister spraw zagranicznych Bułgarii Irina Bokowa została
sekretarzem generalnym Organizacji Narodów Zjednoczonych do spraw
Oświaty, Nauki i Kultury (UNESCO) - poinformowały źródła dyplomatyczne.
W piątym i ostatnim głosowaniu Irina Bokowa pokonała ministra kultury
Egiptu Faruka Hosniego, któremu zarzucano, iż sugerował, że należałoby
spalić żydowskie książki, jeśli takie znajdują się w egipskich
bibliotekach.
Bułgarka uzyskała w Radzie Wykonawczej 31 głosów, a Egipcjanin 27.
Bokowa zastąpi na tym stanowisku Japończyka Koichiro Matsuurę, który po
dziesięciu latach zakończy w październiku swoje urzędowanie. Bułgarka
będzie pierwszą kobietą na czele tej organizacji.
Wcześniej z ubiegania się o stanowisko szefa organizacji wycofały się,
sukcesywnie, unijna komisarz ds. stosunków zewnętrznych Austriaczka
Benita Ferrero-Waldner i Ivonne Juez de A. Baki z Ekwadoru. Po wycofaniu
się Ferrero-Waldner Bokowa otrzymała poparcie Unii Europejskiej.
Kandydatura Hosniego, który uzyskiwał dotychczas największe poparcie,
budziła od tygodni niezadowolenie organizacji żydowskich i
intelektualistów, którzy zarzucali mu antysemickie i antyizraelskie
wypowiedzi oraz udział w rządzie, który stosuje cenzurę.
Zwracano jednak uwagę, że Hosni byłby pierwszym szefem UNESCO
pochodzącym z kraju arabskiego, co stanowiłoby pozytywny sygnał dla
świata arabskiego.
Kandydaturę Bokowej, która od 2005 r. jest ambasadorem Bułgarii we
Francji, zgłoszono dwa lata temu. W maju 2008 r. poprzedni bułgarski
rząd koalicyjny premiera Sergeja Staniszewa przeznaczył z budżetu
państwa na promowanie jej kampanii 100 tys. lewów (50 tys. euro).
Kilka miesięcy później ówczesny wicepremier i minister spraw
zagranicznych Iwajło Kałfin odbył dwutygodniową podróż do Afryki i
krajów azjatyckich, aby wesprzeć jej kandydaturę. Kałfin, obecnie
europoseł, nawiązywał do jej sprawy w większości swoich rozmów jako
minister.
Po wyborach w lipcu br. również nowy centroprawicowy rząd ogłosił
poparcie dla jej kandydatury, a minister kultury Weżdi Raszidow wysłał
do Paryża na sesję Rady Wykonawczej przedstawicieli ministerstwa
mających lobbować na jej rzecz.
Bokowa jest zawodowym dyplomatą. Pochodzi ze znanej w czasach
komunistycznych rodziny; jej ojciec był redaktorem naczelnym dziennika
partii komunistycznej w latach 70. Skończyła moskiewski Instytut
Stosunków Międzynarodowych.
W latach 1990-1995 była posłanką, następnie w 1995 r. wiceministrem
spraw zagranicznych i przewodniczącą rządowego komitetu integracji
europejskiej. W 1996 r. była kandydatką lewicy na wiceprezydenta. Razem
z historykiem profesorem Iwanem Marazowem zajęli wtedy drugie miejsce.
PAP
Poniedziałek,
2009-09-21
"Znieśmy wizy dla
Polaków! Już najwyższy czas!"
O zniesienie wiz dla Polaków podróżujących do USA zaapelował do
prezydenta USA Baracka Obamy komentator "New York Timesa" Roger Cohen.
Zasugerował, aby była to rekompensata za rezygnację z budowy tarczy
antyrakietowej.
"Polska jest teraz jednym z niewielu krajów w Europie, które wolą byłego
prezydenta George'a Busha od prezydenta Baracka Obamy. Panie
prezydencie, niech pan da Polakom możność bezwizowych podróży do USA! Od
dawna na to czas, zwłaszcza po najnowszych afrontach" - napisał Cohen w
internetowym wydaniu "NYT".
Według niedawnego sondażu German Marshall Fund - ale przeprowadzonego
jeszcze przed decyzją Obamy w sprawie tarczy - większość Polaków
oceniała obecnego prezydenta USA lepiej od poprzedniego.
Wzrost poparcia dla USA i ich polityki zagranicznej po objęciu władzy w
Waszyngtonie przez Obamę, powszechny w Europie, zwłaszcza zachodniej,
był jednak w Polsce najniższy pośród kilkunastu przebadanych w tym
sondażu krajów.
Cohen komentował sprawę tarczy, a także ogłoszenie decyzji o niej w 70.
rocznicę inwazji ZSRR na Polskę i przysłanie na uroczystości rocznicowe
1 września do Gdańska dopiero w ostatniej chwili doradcy Obamy ds.
bezpieczeństwa narodowego Jima Jonesa.
PAP
Wizytę prezydenta Rosji w tym kraju szykowano 10 lat
Prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew rozpoczyna dwudniową oficjalną
wizytę w Szwajcarii. Będzie to pierwsza w historii dwustronnych
stosunków wizyta państwowa rosyjskiego przywódcy w tym alpejskim kraju.
Wizyta Miedwiediewa była przygotowywana niemal od 10 lat.
Miedwiediew przeprowadzi rozmowy z prezydentem Szwajcarii
Hansem-Rudolfem Merzem, spotka się z przedstawicielami szwajcarskich kół
gospodarczych i weźmie udział w uroczystościach poświęconych 210.
rocznicy przejścia przez Alpy rosyjskich wojsk dowodzonych przez
feldmarszałka Aleksandra Suworowa.
Jednym z celów podróży rosyjskiego prezydenta jest też pozyskanie
inwestorów dla Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Soczi w 2014 roku. O
przygotowaniach do olimpiady Miedwiediew będzie rozmawiał z szefem
Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego Jacques'iem Roggem.
Wizyta prezydenta Rosji w Szwajcarii była przygotowywana niemal od 10
lat. Poprzedni gospodarz Kremla Władimir Putin miał odwiedzić ten kraj w
2001 roku. Jego przyjazd nie doszedł do skutku z powodu aresztowania w
Szwajcarii byłego szefa wydziału administracyjnego w kremlowskiej
kancelarii Pawła Borodina, którego szwajcarskie władze podejrzewały o
pranie brudnych pieniędzy.
Po zatrzymaniu w Szwajcarii w 2005 roku byłego ministra przemysłu
atomowego Rosji Jewgienija Adamowa, któremu USA zarzucają
sprzeniewierzenie środków z amerykańskich programów pomocowych, relacje
dwustronne zostały praktycznie zamrożone.
W czasach ZSRR stosunki między Moskwą i Bernem były napięte z powodu
wystąpień Szwajcarii w obronie praw człowieka w Związku Radzieckim.
Relacje dwustronne zaczęły się poprawiać od 2007 roku, kiedy to władze w
Bernie uznały Rosję za jednego z kluczowych partnerów Szwajcarii i
przyjęły specjalny program rozwoju współpracy z Moskwą.
Wartość wymiany handlowej między dwoma krajami wzrosła z 6,3 mld dolarów
w 2003 roku do 15,3 mld USD w 2007 roku. W 2008 roku - głównie za sprawą
globalnego kryzysu gospodarczego - spadła ona o 20,1% - do 12,2 mld
dolarów. W pierwszej połowie 2009 roku spadek ten był jeszcze większy i
wyniósł 41,2%.
Wartość szwajcarskich inwestycji w Rosji osiągnęła 3,9 mld USD, a
rosyjskich w Szwajcarii - 2,8 mld USD.
Szwajcaria stała się miejscem rejestracji dużych rosyjskich koncernów
paliwowych, w tym spółek z udziałem Gazpromu, projektujących dwie
strategiczne dla Rosji magistrale gazowe - Nord Stream (Gazociąg
Północny) i South Stream (Gazociąg Południowy).
Po ubiegłorocznej wojnie Rosji z Gruzją o Osetię Południową Szwajcaria
zgodziła się reprezentować interesy Moskwy w Tbilisi i Tbilisi w
Moskwie.
Oczekuje się, że na zakończenie rozmów Miedwiediewa z Merzem podpisany
zostanie pakiet porozumień, w tym o uproszczeniu trybu wydawania wiz,
readmisji i wspólnym reagowaniu na sytuacje nadzwyczajne.
Gospodarze pokażą też prezydentowi Rosji tunel, który budują przez Alpy.
Jego długość wyniesie 57 km i będzie to najdłuższy tunel na świecie.
Szacuje się, że inwestycja ta pochłonie 20 mld dolarów. Tunel, przez
który będzie prowadziła najkrótsza droga z Europy Środkowej do
Południowej, ma być oddany do użytku w 2017 roku.
Ze Szwajcarii Miedwiediew uda się do Nowego Jorku, gdzie w środę spotka
się z prezydentem USA Barackiem Obamą i wystąpi z trybuny 64. sesji
Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych. Natomiast w czwartek i
piątek rosyjski prezydent będzie uczestniczyć w szczycie G20 w
Pittsburghu, w amerykańskim stanie Pensylwania.
PAP
Rozdano nagrody Emmy
Australijska aktorka Toni Collette została w niedzielę uhonorowana
nagrodą Emmy Amerykańskiej Akademii Sztuki Telewizyjnej za
pierwszoplanową rolę w komediowym serialu telewizyjnym sieci Showtime "United
States of Tara". Collette gra tam kobietę o wielu obliczach cierpiącą na
kryzys tożsamości.
Podczas gali, która odbyła się w Nokia Theatre w Los Angeles, nagrodę
Emmy dla najlepszego aktora zdobył Alec Baldwin za rolę zarozumiałego
szefa w serialu telewizji NBC, będącym w istocie satyrą na świat
telewizji zatytułowanym "Rockefeller Plaza 30" (30 Rock).
W kategorii utworów dramatycznych zwyciężył (już po raz drugi) Bryan
Cranston, tym razem za rolę w serialu "Breaking Bad) emitowanym w sieci
AMC. Gra on tam śmiertelnie chorego na raka płuc nauczyciela w szkole
średniej, który mimo choroby wciąż jest aktywny.
Najlepszą aktorką w tej kategorii została, po raz drugi z rzędu, Glenn
Close za serial "Układy" (Damages) telewizji FX.
Nagrodę Emmy, będącą odpowiednikiem filmowego Oskara w dziedzinie
produkcji telewizyjnych, dla najlepszego aktora drugoplanowego zdobył
Jon Cryer za rolę w serialu telewizji CBS "Dwóch i pół" (Two and a Half
Men).
Za najlepszą aktorkę drugoplanową jury uznało Kristin Chenoweth, która
zagrała w serialu "Gdzie pachną stokrotki"(Pushing Daisies) telewizji
ABC.
W kategorii najlepszego reżysera zwyciężył Jeff Blitz, który
wyreżyserował komediowy serial "The Office: Stress Relief" dla telewizji
NBC.
Matt Hubbard zdobył nagrodę Emmy za scenariusz serialu "Rockefeller
Plaza 30: Powrót"(30 Rock:Reunion) sieci NBC.
W kategorii utworów dramatycznych za najlepszy uznany został serial
telewizji AMC "Mad Men" o bezlitośnie ze sobą konkurujących pracownikach
agencji reklamowej.
Zgodnie z oczekiwaniami, za najlepszy serial komediowy uznano serial NBC
"Rockefeller Plaza 30" (30 Rock).
Prowadzący galę Patric Harris, gwiazda telewizji CBS, rozpoczął od
wykonania piosenki zatytułowanej "Odłóż pilota", która
miała...zniechęcić widzów do zmiany kanału lub przejścia na relację w
internecie.
Uroczystość rozdania nagród Emmy przyciąga coraz mniejszą liczbę widzów.
W ubiegłym roku oglądało ją najmniej w historii tego widowiska -
zaledwie 12,2 mln osób.
PAP
Niedziela,
2009-09-20
Obama: nie chodziło mi o
zjednanie sobie Rosji
Prezydent USA Barack Obama wyraził nadzieję że nowe plany obrony
przeciwrakietowej w Europie sprawią, iż Rosja stanie się "mniej
paranoiczna", jednak zaprzeczył, że odrzucił poprzedni plan,
przewidujący rozmieszczenie elementów tarczy antyrakietowej w Czechach i
Polsce, by zjednać sobie Moskwę.
W nadanym w niedzielę wywiadzie dla telewizji CBS dodał, że jego decyzja
nie powinna być postrzegana jako ustępstwo wobec Rosji.
Obama od ogłoszenia w czwartek, że rezygnuje z planu administracji
George'a Busha, stał się celem krytyki ze strony Republikanów, którzy
uważają, że posunięcie to było jednostronnym ustępstwem wobec Rosji.
- Rosjanie nie determinują naszej postawy obronnej. Podjęliśmy decyzję o
tym, co będzie najlepsze dla obrony Amerykanów oraz naszych żołnierzy w
Europie i naszych sojuszników - zadeklarował Obama.
Zapytany, dlaczego nie domagał się od Rosji niczego w zamian za
rezygnację z tarczy, amerykański prezydent stwierdził, że Rosja zawsze
miała na tym punkcie paranoję, ale rację miał George W. Bush. - To nie
było dla nich zagrożeniem. I ten program również nie będzie dla nich
zagrożeniem - przekonywał.
- Jeśli produktem ubocznym tej decyzji będzie to, że Rosjanie poczują
się trochę mniej paranoicznie i będą chcieli współpracować z nami
bardziej efektywnie, aby przeciwdziałać zagrożeniom takim, jak irańskie
rakiety balistyczne, czy rozwój programu nuklearnego, to jest to korzyść
- ocenił.
Wcześniej gubernator stanu Massachusetts Mitt Romney, który może być
kandydatem Republikanów na stanowisko prezydenta w roku 2012,
oświadczył, że "jest niepokojące i niebezpieczne, iż prezydent porzucił
naszych przyjaciół w Europie Środkowej, by wkraść się w łaski naszych
wrogów w Rosji".
Prezydent USA podjął w niedzielę wielką ofensywę medialną, broniąc w
wywiadach dla pięciu stacji telewizyjnych swej reformy służby zdrowia.
Wypowiadał się także na tematy międzynarodowe.
Termin wycofania wojsko z Afganistanie nieznany
Poruszając sprawę Afganistanu w wywiadzie dla telewizji CNN, Obama
powiedział, że nie ma wyznaczonego terminu wycofania sił amerykańskich z
tego kraju, ale zapewnił, że nie ma mowy o bezterminowej okupacji.
Dodał, że kiedy objął urząd, amerykańskie podejście do wojny w
Afganistanie "zdryfowało trochę", i że zamierza powrócić do początkowego
celu tej operacji, jakim było schwytanie przywódców Al-Kaidy, którzy
zorganizowali zamachy z 11 września. Jego zdaniem skoncentrowana
strategia wojenna pomoże w schwytaniu Osamy bin Ladena.
Z kolei w telewizji ABC przekonywał, że chce poczekać na ustalenie
odpowiedniej strategii sił amerykańskich w Afganistanie, zanim
zdecyduje, czy wysłać tam dodatkowych żołnierzy.
- Chcę, aby wszyscy zrozumieli, iż nie podejmuje się decyzji o zasobach,
zanim nie ma się gotowej strategii. To nie jest prosta zależność, że
jeśli dostanę więcej, mogę zrobić więcej - tłumaczył.
Amerykański prezydent nie chciał wypowiadać się na temat prawomocności
sierpniowych wyborów prezydenckich w Afganistanie, dopóki "wszystko nie
zostanie sprawdzone". Dodał, że trwają dochodzenia w tej sprawie.
Prezydent Obama podjął w niedzielę wielką ofensywę medialną, broniąc w
wywiadach dla pięciu stacji telewizyjnych - ABC, CBS, NBC, CNN i
Univision - swej reformy służby zdrowia. Wypowiadał się także na tematy
międzynarodowe.
PAP
Grupa różowego królika zakłóciła rocznicowe spotkanie Związku
Wypędzonych
Grupa młodych ludzi zakłóciła wystąpienie Eriki Steinbach podczas
konferencji Związku Wypędzonych (BdV) zorganizowanej w 60. rocznicą
pierwszego expose kanclerza Konrada Adenauera.
Wystąpienie Adenauera z 20 września 1949 r. uznawane jest przez BdV za
początek niemieckiej polityki dotyczącej osób przymusowo wysiedlonych z
dawnych wschodnich terenów III Rzeszy i ich integracji z resztą
społeczeństwa.
Na początku konferencji, gdy głos zabrała szefowa BdV, grupa młodych
ludzi usiłowała zakłócić jej wystąpienie okrzykami: "60 lat wystarczy!
Skończyć z polityką wobec wypędzonych!". Jak powiedział przedstawiciel
grupy, w przebraniu różowego królika, akcja miała być protestem
przeciwko relatywizowaniu historii przez Steinbach. Całą grupę
wyprowadzono z sali konferencji.
Przewodnicząca BdV Erika Steinbach podczas spotkania wyraziła nadzieję,
że wschodni sąsiedzi Niemiec pójdą pewnego dnia za przykładem Węgier,
gdzie w 2007 r. na uroczystym posiedzeniu parlamentu potępiono
wypędzenia Niemców z tego kraju. - Jestem optymistką, że kiedyś ta
chwila nastąpi, choć nie wiem, czy jej dożyję - powiedziała.
W jej ocenie większym problemem są jednak spory w kwestii upamiętnienia
wypędzeń, mające miejsce w samych Niemczech. - Jeśli my normalniej
będziemy podchodzić do tego tematu, również być może zmieni się
podejście naszych sąsiadów - oceniła przewodnicząca.
- Przesłanką pojednania między narodami jest nazwanie po imieniu
cierpień i niesprawiedliwości - tak mówił z kolei niemiecki minister
spraw wewnętrznych Wolfgang Schaeuble podczas konferencji.
Przestrzegając, by nie zapominać o przyczynach wywołanej przez
nazistowskie Niemcy II wojny światowej, Schaeuble przypominał, że wśród
Niemców także były ofiary wojny.
- Wypieranie prawdy nie jest przesłanką dla trwałego pojednania i
stabilnej przyszłości - powiedział Schaeuble.
Zdaniem ministra w jednoczącej się Europie ważne jest zaangażowanie na
rzecz pielęgnowania pamięci, pomimo związanych z tym konfliktów.
Schaeuble przypomniał, że w wyniku ucieczek i przymusowych wysiedleń po
wojnie 12 mln Niemców musiało opuścić swe ojczyste strony, a około dwóch
milionów straciło życie.
Minister podkreślił również, że środowiska niemieckich wypędzonych
wniosły wielki wkład w odbudowę i rozwój Niemiec po II wojnie światowej.
- Jeszcze w 1949 r. 60% rdzennych mieszkańców powojennych Niemiec oraz
96% wypędzonych uznawało, że wzajemne relacje tych grup są złe.
Zapobieżenie radykalizacji było wielkim wyzwaniem - ocenił Schaeuble.
Jego zdaniem same środowiska wysiedleńców pomogły sprostać temu zadaniu,
przyjmując w 1950 r. "Kartę Wypędzonych", w której wyrzekały się
przemocy i odwetu.
- Dzięki waszej gotowości do pojednania, kontaktom, które wiążą was z
ojczystymi stronami, żyjemy dziś w zjednoczonych Niemczech i Europie -
dodał Schaeuble.
Zdaniem historyka Horsta Moellera z Instytutu Historii Współczesnej w
Monachium, po wyborach parlamentarnych w Niemczech 27 września i
ewentualnym dojściu do władzy koalicji CDU/CSU z liberalną FDP nie
zmieni się polityka względem środowisk wypędzonych. Jak ocenił Moeller,
czysto symboliczna jest kwestia udziału Eriki Steinbach w radzie
fundacji "Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie", która ma zbudować w
Berlinie ośrodek muzealno-dokumentacyjny poświęcony wysiedleniom.
Wejściu szefowej BdV do tego gremium sprzeciwia się Polska oraz
niemiecka socjaldemokracja.
PAP
Skandal w Formule 1
Przyszłość Renault w Formule 1 wisi na włosku. Wszystko wskazuje na to,
że team dokonał jednego z najgorszych oszustw w historii tego sportu.
Skandal dotyczy jednego z kierowców. Nelson Piquet Junior twierdzi, że
nakazano mu, aby rozbił bolid na jednym z zakrętów i w ten sposób pomógł
Fernando Alonso w wygraniu wyścigu.
REUTERS
Sobota, 2009-09-19
Żydzi obchodzą 5770
rocznicę stworzenia świata
Żydzi całego świata, zarówno wierzący, jak niereligijni, obchodzą
żydowski Nowy Rok - Rosz Haszana, rozpoczynający się 19 września 2009 r.
według kalendarza gregoriańskiego rok 5770. Tyle lat, według żydowskiego
kalendarza, upłynęło od stworzenia świata.
Jednym ze zwyczajów związanych z tym świętem, zwanym także Świętem
Trąbek, jest gra na szofarze, należącym do najstarszych na świecie
instrumentów muzycznych, wykonywanym najczęściej z rogu barana.
Tym razem jednak w piątek głos szofaru nie rozbrzmiewał, ponieważ
wigilia święta wypadła w szabat, dzień święty w judaizmie, w czasie
którego nie gra się na instrumentach.
Nałożenie się obu świąt sprawiło, że Jerozolima przybrała niecodzienny
wygląd: ulice były puste, zamknięte kawiarnie i restauracje, w
odróżnieniu od zwykłych szabatów, kiedy laiccy Żydzi zapełniają tłumnie
tarasy i ogródki jerozolimskich lokali.
Podczas święta nie wolno wykonywać żadnych prac codziennych, a synagogi
nawiedzają nawet niepraktykujący Żydzi.
Rosz Haszana rozpoczyna Dziesięć Dni Pokuty (Aseret Jemej Tszuwa), które
wierzący wyznawca judaizmu powinien wykorzystać na duchowe przygotowanie
się do święta Jom Kippur. Tradycyjne życzenia noworoczne: "obyś został
zapisany na dobry rok" mają związek z tym, że Rosz Haszana jest również
uważany za Dzień Sądu, a od osądu Boga, który zostaje zapisany w Jego
Księdze Pamięci, zależy pomyślność w przyszłym roku.
Jom Kippur jest nazywane także Dniami Strachu, w czasie których Bóg
decyduje, czy będziesz żył w rozpoczynającym się roku. W Jom Kippur na
ulicach miast i osiedli izraelskich panuje grobowa cisza.
Wielu wierzących żydów na Rosz Haszana udaje się nad morze lub na brzeg
rzeki, czy potoku, aby wrzucając do wody przyniesione okruchy
symbolicznie "oczyścić się z grzechów" całego roku, który dobiegł końca.
Dla ultraortodoksyjnych żydów rozpoczyna się okres modłów i wielu godzin
spędzanych w synagodze, w czasie których oddają się rozmyślaniom i
starają się wzbudzić w sobie żal za grzechy zawinione i niezawinione
minionego roku.
Mimo wszystko Rosz Haszana nie jest smutnym świętem. Na zakończenie
świątecznych posiłków podaje się plasterki jabłka maczane w miodzie (aby
nowy rok był słodki) oraz inne owoce symbolizujące pomyślność i dobrobyt,
takie jak granaty, daktyle, melony.
Na tradycyjną wieczerzę zjada się także mały kawałeczek z głowy ryby lub
barana, aby być "głową, a nie ogonem" swojej wioski, osiedla,
społeczności.
Zupełnie inaczej spędzają ten czas świąt, trwających do Sukot - Święta
Szałasów, które w tym roku przypada 3 października, Żydzi laiccy,
wykorzystując go na wyprawy turystyczne, wyjazdy nad morze i inne
przyjemności.
PAP
Ameryka straciła wybitnego intelektualistę
W wieku 89 lat zmarł w Waszyngtonie pisarz polityczny, publicysta,
wydawca i wykładowca Uniwersytetu Nowojorskiego Irving Kristol, nazywany
ojcem chrzestnym amerykańskiego neokonserwatyzmu.
Wielu przedstawicieli tego nurtu politycznego zasiadało w administracji
prezydenta George'a W. Busha. Sam Kristol został przez niego w 2002 r.
uhonorowany Medalem Wolności, najwyższym cywilnym odznaczeniem w Stanach
Zjednoczonych, jako "myśliciel o szerokich horyzontach, którego pisma
pomogły przemienić krajobraz polityczny USA".
Irving Kristol urodził się w 1920 r. w Nowym Jorku jako syn żydowskich
imigrantów z Ukrainy. W młodości był trockistą, lecz szybko porzucił
radykalnie lewicowe poglądy, aby stać się zagorzałym antykomunistą.
Wciąż jednak pozostawał zwolennikiem Partii Demokratycznej i odczuwał
niechęć do gospodarki wolnorynkowej. Od poglądów lewicowych na dobre
odstraszyła go dopiero kontrkultura lat 60. oraz rozczarowanie efektami
projektu "Wielkiego Społeczeństwa" prezydenta Lyndona Johnsona.
Podobnie jak innych rozczarowanych liberałów, Kristola zajmował problem
postępującego butwienia porządku publicznego i upadku wartości moralnych.
Był też propagatorem tzw. ekonomii strony podażowej, która stanowiła
zrąb polityki gospodarczej administracji prezydenta Ronalda Reagana. Od
klasycznych konserwatystów odróżniało go to, że potrafił dostrzec rolę
dla wydatków publicznych.
Ten zespół poglądów lewicowy publicysta Michael Harrington określił na
początku lat 70. mianem neokonserwatyzmu. Sam Kristol określił później
neokonserwatystę jako "liberała, którego dopadła rzeczywistość".
Neokonserwatywne idee Kristol propagował w założonym w 1965 r. wraz z
Davidem Bellem kwartalniku "The Public Interest", pierwszym i
najważniejszym czasopiśmie tego nurtu (ukazywało się do 2005 r.).
Dwadzieścia lat później założył publikowany do dziś dwutygodnik "The
National Interest".
Jego teksty ukazywały się również w tak wpływowych pismach, jak "The New
Leader" (we wczesnych latach), "Commentary" i "The Wall Street Journal".
Na łamach tego ostatniego w latach 70. Kristol apelował do
przedsiębiorców, aby sfinansowali działanie prawicowych instytutów
badawczych, które mogłyby stworzyć ideową przeciwwagę dla liberałów. Z
jednym z takich think tanków - American Enterprise Institute - Kristol
aktywnie współpracował.
Irving Kristol był mężem konserwatywnej publicystki i historyk Gertrude
Himmelfarb. Ich syn William Kristol jest założycielem i redaktorem
naczelnym wpływowego prawicowego tygodnika "The Weekly Standard".
PAP
Piątek,
2009-09-18
"Rezygnacja z tarczy to zdrada
sojuszników w Warszawie"
Dzienniki "Washington Post" i "Wall Street Journal" krytykują decyzję
prezydenta USA Baracka Obamy o porzuceniu planów rozmieszczenia w Polsce
i Czechach baz amerykańskiej obrony antyrakietowej. Według
waszyngtońskiego dziennika, oznacza to "kapitulacją wobec nacisku Rosji
i poważną zdradą lojalnych sojuszników w Warszawie i Pradze". Jedynie
przychylny obecnej administracji "New York Times" zauważa pozytywne
aspekty tej decyzji.
W opinii "Washington Post", ugłaskiwanie Rosji nie zadziała, a rosyjskim
przywódcom nigdy nie podobało się, że USA, Polska i Czechy
współpracowały w sprawie obrony przeciwrakietowej. Idea, że dwa państwa
należące do dawnego Układu Warszawskiego, kontrolowanego przez Moskwę,
rozmieszczą 10 wyrzutni rakiet przechwytujących w Polsce i radar w
Czechach, była nie do zaakceptowania dla Rosji - pisze dziennik.
Krytyczny wobec prezydenta Obamy "The Wall Street Journal" komentuje, że
za jego rządów Stany Zjednoczone usilnie pracują nad tym, żeby z
przyjaciół zrobić sobie przeciwników.
Oba rządy (polski i czeski) podjęły ogromne polityczne ryzyko, narażając
się nawet na gniew swych byłych rosyjskich suzerenów, w celu zadowolenia
USA, które chciały, by system (obrony przeciwrakietowej) bronił przed
ewentualnym atakiem irańskich rakiet - ocenia gazeta. Dziś nie należy
oczekiwać, by w najbliższej przyszłości którykolwiek z tych rządów
wysłuchał Ameryki - pisze dalej.
"Wall Street Journal" cytuje wypowiedź konserwatywnego czeskiego posła
Jana Vadima, który głosował za instalacją elementów systemu w Czechach:
"Jeśli administracja (amerykańska) zwróci się do nas z jakąś prośbą,
będę temu zdecydowanie przeciwny".
Biały Dom usprawiedliwia swoją decyzję twierdzeniem, że posiada nowe
informacje wywiadu, z których wynika, że zdolności irańskich rakiet
dalekiego zasięgu nie są tak zaawansowane, jak wcześniej sądzono -
przypomina "WSJ". Administracja Obamy tłumaczyła, że przesunięcie
nacisku nastąpiło z systemów obrony przed rakietami dalekiego zasięgu -
przed jakimi miała bronić tarcza - na rakiety krótkiego i średniego
zasięgu.
Dziennik deklaruje: Jesteśmy za rozmieszczeniem wyrzutni rakiet
przechwytujących, żeby zatrzymać irańskie rakiety o każdym zasięgu.
Według "WSJ", decyzja USA podkopuje również wiarygodność amerykańskiego
obronnego parasola nuklearnego. Administracja Busha - tłumaczy gazeta -
chciała rozwijać idee globalnej obronności po części dlatego, by
zapewnić sojuszników, że nie potrzebują własnej nuklearnej broni
odstraszającej. Zdaniem "WSJ", odwrócenie się Ameryki od Europy pokazuje
innym krajom, że nie mogą polegać na USA, więc najlepiej jest podążać
drogą Izraela i rozwijać swój własny arsenał i system obronny.
"New York Times" broni Obamy
Przychylny obecnej administracji "New York Times" pisze w komentarzu
redakcyjnym, że USA rozmieszczą co prawda mniej ambitny, lecz bardziej
wykonalny system wyrzutni rakiet przechwytujących - najpierw na okrętach,
później na lądzie.
Gazeta wylicza zalety nowego systemu: "Technologia (do wprowadzenia
systemu) już istnieje i może zostać rozmieszczona zdecydowanie szybciej
niż ta proponowana przez system Busha. Ma ona za zadanie odpierać
bardziej bezpośrednie niebezpieczeństwo: irańskie rakiety krótkiego i
średniego zasięgu, które mogą zagrozić Europie i Izraelowi".
"NYT" zauważa, że ani Polska, ani Czechy nie obawiały się Iranu, czy nie
były szczególnie zaangażowane w ideę obrony przeciwrakietowej. Kraje te
- pisze amerykański dziennik - obawiają się Rosji i chciały zapewnienia
bliższych stosunków z Waszyngtonem i amerykańskim personelem wojskowym,
który przybyłby do tych krajów wraz z wyrzutniami rakiet
przechwytujących i radarami.
"NYT" nawiązuje do spotkania w przyszłym tygodniu w Nowym Jorku
prezydenta Obamy z rosyjskim przywódcą Dmitrijem Miedwiediewem. Obama "musi
jasno powiedzieć, że decyzja (o rezygnacji z tarczy) nie jest zapłatą za
zastraszanie (ze strony) Moskwy oraz że polepszone stosunki będą
zależały od gotowości Rosji do lepszego traktowania swych sąsiadów i
swego narodu".
PAP
Merkel: zaprosiłam wszystkich kolegów z UE
Kanclerz Angela Merkel poinformowała, że podczas czwartkowego szczytu
Unii Europejskiej zaprosiła przywódców 27 państw na obchody 20. rocznicy
pokojowej rewolucji w dawnej NRD.
- Zaprosiłam wszystkich kolegów z Unii Europejskiej do udziału w
uroczystościach 9 listopada z okazji 20. rocznicy zburzenia muru
berlińskiego - powiedziała Merkel na konferencji prasowej w Berlinie.
Na początku września niemiecka kanclerz zdradziła w wywiadzie dla
tygodnika "Super Illu", że do Berlina na obchody rocznicowe, zaplanowane
na 9 listopada, zaprosiła tylko przywódców czterech mocarstw:
prezydentów USA, Rosji, Francji i premiera Wielkiej Brytanii, czyli
państw sygnatariuszy układu "2 plus 4" z 1990 roku, który otwierał drogę
do zjednoczenia dwóch państw niemieckich.
Z tej czwórki jedynie Barack Obama nie zjawi się w Berlinie, a pozostali
potwierdzili swój udział.
Niezaproszenie na obchody przedstawicieli Polski i innych państw dawnego
bloku komunistycznego - co potwierdziły potem źródła dyplomatyczne w
Berlinie - wzbudziło kontrowersje, także w Polsce i wywołało falę
spekulacji.
Poseł SPD i były opozycjonista w d. NRD Markus Meckel ostrzegał, że
byłoby "skandalem, gdyby Niemcy nie zaprosili na 9 listopada tych,
którzy razem z nami wywalczyli wolność i przebili mur berliński, czyli
Polaków, Czechów, Węgrów czy Słowaków".
- Nazwałbym to nawet fałszowaniem historii, bo mur upadł w wyniku
pokojowej rewolucji, której nie można traktować odrębnie od tego, co
zdarzyło się wcześniej w innych środkowoeuropejskich państwach - mówił
Meckel.
Rzecznik rządu federalnego zapewnił jednak, że w przygotowaniach do
obchodów rocznicowych Niemcy uwzględniają "całe spektrum" uczestników
wydarzeń 1989 r., w tym kraje sąsiednie.
Kulminacyjnym punktem uroczystości 9 listopada będzie symboliczna
inscenizacja: tysiąc kolorowych, wysokich na 2,5 metra styropianowych
płyt, ustawionych na dawnej linii muru berlińskiego w okolicy Bramy
Brandenburskiej, runie niczym kostki domina.
Na obchodach ma się także pojawić były prezydent Polski i były przywódca
"Solidarności" Lech Wałęsa.
Anna Widzyk PAP
Ahmadineżad: Iran nie potrzebuje broni nuklearnej
Prezydent Iranu Mahmud Ahmadineżad oświadczył, że Iran nie potrzebuje
broni nuklearnej, chociaż nie wykluczył, że w przyszłości taką broń może
posiadać.
- Sądzimy, że broń nuklearna należy do przeszłości a dla przyszłych
pokoleń nie dostrzegamy żadnej potrzeby posiadania tego typu broni -
powiedział Ahmadineżad w wyemitowanym w czwartek wywiadzie dla
amerykańskiej sieci telewizyjnej NBC.
- Zawsze wierzyliśmy w metodę negocjacji i dyskusji. Taka jest nasza
logika, nic się nie zmieniło - zapewnił prezydent Iranu.
Zapytany przez dziennikarkę czy może jednoznacznie potwierdzić, że jego
kraj wyklucza wszelką możliwość uzbrojenia się w przyszłości w broń
nuklearną, Ahmadineżad odparł: - Może pani interpretować moje słowa tak
jak pani uważa za stosowne.
Prezydent Iranu przybył do USA w związku z rozpoczynającą się w
przyszłym tygodniu sesją Zgromadzenia Ogólnego ONZ.
Iran od dawna podejrzewany jest przez mocarstwa zachodnie o potajemne
dążenie do uzyskania broni atomowej pod przykrywką cywilnego programu
energetyki jądrowej. Mimo apeli, odmówił zaprzestania procesu
wzbogacania uranu, co spowodowało zastosowanie przez ONZ sankcji.
1 października ma odbyć się, prawdopodobnie w Turcji, spotkanie
delegacji irańskiej z reprezentantami 6 mocarstw prowadzących rozmowy na
temat programu atomowego Iranu (USA, Rosja, Chiny, Francja, Wielka
Brytania i Niemcy).
Barack Obama zapowiedział "wyciągnięcie ręki" do Teheranu, po trwającym
od dawna okresie wrogości. Jednak sekretarz stanu USA Hillary Clinton
zapowiedziała, że Waszyngton będzie nadal prowadził politykę "kija i
marchewki".
PAP
Czwartek, 2009-09-17
"Alternatywne
projekty USA dla Polski są ciekawsze"
Premier Polski Donald Tusk powiedział po szczycie europejskim w
Brukseli, że z polskiego punktu widzenia, alternatywne projekty
systemu antyrakietowego USA są dużo ciekawsze niż dotychczasowy
projekt tarczy antyrakietowej.
Wyraził opinię, że mimo rezygnacji USA z projektu tarczy
antyrakietowej "gotowość USA do inwestowania w polskie i
regionalne bezpieczeństwo nie zmniejszyła się, a wręcz
przeciwnie", o czym przekonał go podczas rozmowy telefonicznej
prezydent USA, Barack Obama.
- Konkretne zobowiązania i deklaracje amerykańskie o tym, że
Polska będzie jednym z krajów natowskich, które będą
uczestniczyły w tym alternatywnym projekcie antyrakietowym, dla
nas bardzo ważnym, bo mówi się o nowoczesnych rakietach, które
są w stanie przychwytywać także rakiety krótkiego i średniego
zasięgu, z naszego punktu widzenia są dużo ciekawsze -
powiedział Tusk.
Przypomniał, że z polskiego punktu widzenia od samej tarczy
ważniejsze były "okoliczności, czyli zwiększenie bezpieczeństwa".
Pytany, czy USA dostarczą Polsce uzbrojone patrioty, premier
powiedział, że "ma prawo sądzić po wypowiedziach strony
amerykańskiej, że jest gotowość do pogłębienia zapisów z
deklaracji politycznej", o partnerstwie strategicznym między USA
a Polską, która podpisana została obok umowy o instalacji w
Polsce elementów tarczy antyrakietowej.
- Ale za wcześnie na konkrety. Zresztą mnie już nikt nie namówi
na konkretne potwierdzanie czegoś, co mają potwierdzić
Amerykanie, a nie my - zastrzegł.
PAP
Burza polityczna wokół kandydata na dyrektora UNESCO
W atmosferze politycznej burzy i oskarżeń o antysemityzm bądź
antyizraelskość wobec głównego faworyta rozpoczęły się w
siedzibie Organizacji Narodów Zjednoczonych do spraw Oświaty,
Nauki i Kultury (UNESCO) w Paryżu wybory jej nowego dyrektora
generalnego.
Wśród dziewięciu kandydatów, z których 58 członków Rady
Wykonawczej UNESCO ma wybrać na cztery lata w tajnym głosowaniu
następcę Japończyka Koichiro Matsuury, niemal za pewnego
faworyta uważano do niedawna egipskiego ministra kultury i
uznanego malarza abstrakcyjnego, 71-letniego Faruka Hosniego.
Funkcję ministra pełni od 22 lat. Przed rokiem wywołał protest
rządu izraelskiego i wzbudził głosy oburzenia czołowych
żydowskich intelektualistów wypowiedzią w parlamencie na temat
żydowskich książek w Bibliotece Aleksandryjskiej. Miał
powiedzieć: - Jeśli tam są, trzeba je spalić; jeśli jakaś tam
jest, sam pierwszy to zrobię.
Intelektualiści znani z antyrasistowskiej postawy, wśród nich
więzień Auschwitz, laureat Nagrody Nobla Elie Wiesel i Bernard
Henri-Levy, w liście do "Le Monde" apelowali o to by, "społeczność
międzynarodowa oszczędziła sobie wstydu wyboru Hosniego na
dyrektora generalnego UNESCO".
Ten sam paryski dziennik opublikował w środę, w przeddzień
pierwszego dnia wyborów w UNESCO, list, w którym Hosni wyraża
skruchę i zapewnia, że nie chciał nikogo obrazić. Wypowiadałem
się jedynie "pod wpływem odczuć, jakie budzą we mnie cierpienia
narodu palestyńskiego" - zapewnia.
"Le Monde" pisze, że egipski minister jest także atakowany za
swą politykę kulturalną przez "islamistów, takich jak Bracia
Muzułmańscy".
Zwolennicy kandydatury Hosniego, przede wszystkim
przedstawiciele krajów arabskich, rekomendowali go jako "człowieka
pokoju", przypominając, że należy do ekipy Hosniego Mubaraka,
prezydenta pierwszego kraju Ligi Arabskiej, który w 1979 roku
podpisał z Izraelem układ pokojowy.
Po to, by zostać wybranym w pierwszym głosowaniu, Hosni musiałby
uzyskać ponad 50 proc. głosów, co obserwatorzy uważają za
niezbyt prawdopodobne wobec gorącej polemiki wokół jego osoby.
Skomplikowany system wyborów dyrektora UNESCO przewiduje pięć
rund głosowania w ciągu kilku dni.
Najpoważniejsze kontrkandydatury to cztery kobiety: europejska
komisarz ds. stosunków zewnętrznych Benita Ferrero-Waldner,
ambasador Litwy przy UNESCO Ina Marciulionite, ambasador
Bułgarii we Francji Irina Bokiwa i była ambasador Ekwadoru w
Waszyngtonie Ivonne Leila Juez de Baki.
PAP
"ZSRR równoprawnym
partnerem hitlerowskich Niemiec"
Stalinowski ZSRR był nie tyle wspólnikiem hitlerowskich Niemiec
w inicjowaniu II wojny światowej, ile ich równoprawnym partnerem
- oświadczył znany rosyjski obrońca praw człowieka i dysydent
Siergiej Kowalow.
Kowalow powiedział to podczas okrągłego stołu "70. rocznica
wybuchu II wojny światowej - historia i jej interpretacje",
zorganizowanego w Moskwie przez Kongres Polaków w Rosji.
- ZSRR był jednym z inicjatorów II wojny światowej. A
inicjatorów było tylko dwóch. Żadna Polska, Anglia czy Francja
do grona inicjatorów tej wojny nie należała - podkreślił obrońca
praw człowieka, nawiązując do trwającej w Rosji kampanii
propagandowej, w ramach której te trzy kraje obarczane są
współodpowiedzialnością za doprowadzenie do II wojny światowej.
Kowalow wyraził przekonanie, że wybierając między sojuszem z
Anglią i Francją a przymierzem z Adolfem Hitlerem, Józef Stalin
kierował się podłym pragmatyzmem - oceniał, od kogo dostanie
więcej.
- Jeśli porozumiałby się z Anglią i Francją, że oddadzą mu
Europę Wschodnią za neutralność lub udział w konfrontacji z
nazizmem, to poszedłby na sojusz z nimi. W wypadku Niemiec
zdołał porozumieć się szybko i sprawnie - podpisano tajny
protokół - powiedział.
- Stalin był pragmatykiem. Nie miał - jak Lew Trocki - złudzeń,
że możliwa jest rewolucja światowa. Rozumiał, że życie jest o
wiele bardziej skomplikowane. Wiedział, że na samych ideach
daleko się nie zajedzie; że zwycięstwo trzeba wykuć. Myślał o
panowaniu nad światem. Jednak myślał jak pragmatyk. Podły
pragmatyk! - dodał Kowalow.
Kowalow oświadczył również, że w latach II wojny światowej Armia
Radziecka nikogo nie wyzwoliła. - Proszę mi wymienić choćby
jeden kraj, który ona wyzwoliła. Kogo podbiła, można wskazać.
Pół Europy. Dziesiątki milionów ludzi. A kogo wyzwoliła, nie wie
nikt - zauważył.
Były dysydent wskazał, że "jeden uzurpator zastąpił drugiego". -
Oto całe "wyzwolenie". Pierwszy uzurpator, którego przepędzono,
panował w krajach Europy Wschodniej niedługo. W odróżnieniu od
drugiego - dodał.
Kowalow podkreślił, że ZSRR poniósł w tej wojnie wielkie ofiary.
- Wątpliwe, by ktokolwiek kiedykolwiek kwestionował ofiarę, jaką
złożył nasz naród. Także zwycięstwa Armii Radzieckiej w tej
wojnie są bezdyskusyjne - powiedział.
- Chcę jednak zwrócić uwagę na cenę tych zwycięstw. Radziecka
doktryna wojenna była bardzo prosta - zawalić przeciwnika swoimi
trupami i utopić go w swojej krwi. Ot i cała doktryna. ZSRR nie
był w stanie wnieść czegokolwiek do sztuki wojennej - zaznaczył.
Rosyjski obrońca praw człowieka oznajmił też, że "prawda
historii polega także na tym, iż armia, która na początku wojny
odpierała atak agresora, gdy tylko przekroczyła radziecką
granicę natychmiast przekształciła się w hordę najeźdźców". -
Nawet nie tylko w hordę najeźdźców, ale wręcz hordę grabieżców i
gwałcicieli - powiedział. - Mam świadomość ostrości tych słów,
ale nic na to nie poradzę - taka jest historia - dodał.
Kowalow podkreślił, że winę za tamte zbrodnie ponosi nie tylko
Stalin. - Z punktu widzenia prawa naród nie może ponosić winy.
Wina może leżeć tylko na barkach konkretnej osoby, która musi
mieć prawo do bezstronnego sądu i wszelkiej obrony. Jednak ja
mam na myśli inną winę - historyczną, moralną, polityczną. A ta
leży na barkach nas wszystkich - wskazał.
- To my popieraliśmy reżim, który dokonał wszystkich tych
zbrodni. To my uczyniliśmy z niego gospodarza kraju. Owszem, nie
byliśmy wolni, żyliśmy w strachu, oszukiwano nas. Wszelako nikt
nas nie zmuszał, byśmy wierzyli w te brutalne, podłe i chamskie
kłamstwa - podkreślił legendarny dysydent.
Wystąpienie Kowalowa wywołało oburzenie wśród części
publiczności, która przysłuchiwała się dyskusji. Rozległy się
okrzyki "Kłamstwo!" i "Hańba!". Ktoś nawet nazwał nestora
rosyjskich obrońców praw człowieka "kundlem szarpiącym za
nogawki poległych bohaterów".
PAP
Biały Dom: zmiana planów w sprawie tarczy - to nie wynik
targów z Rosją
Biały Dom zaprzeczył, by za decyzją o zmianie planów USA w
kwestii obrony przeciwrakietowej stały jakieś targi z Rosją. -
Tu nie chodzi o Rosję - powiedział na briefingu rzecznik Białego
Domu Robert Gibbs. Rosja z dużym zadowoleniem odebrała jednak
decyzję prezydenta Obamy.
- Chodzi o obronę ojczyzny, ochronę naszych żołnierzy służących
poza granicami kraju, chodzi też o obronę naszych sojuszników -
oświadczył Gibbs.
Zapowiedź "nowego podejścia" USA do systemu obrony
przeciwrakietowej, które oznacza odstąpienie od rozmieszczenia
elementów tego systemu w Polsce i Republice Czeskiej, wywołała
natychmiastowe spekulacje dotyczące możliwego układu między
Waszyngtonem a Moskwą.
Rosja ostro sprzeciwiała się poprzednim amerykańskim planom w
sprawie tzw. tarczy antyrakietowej. USA, jak pisze Reuters, chcą
rosyjskiego poparcia w szeregu kwestii międzynarodowych, w tym
działań dotyczących irańskiego programu nuklearnego.
Rosja z dużym zadowoleniem przyjęła decyzję prezydenta USA
Baracka Obamy. - Dzisiejsze oświadczenie prezydenta Obamy
pokazuje, że Rosja i USA mają dobre możliwości wspólnej pracy w
kwestii obrony przeciwrakietowej - mówił prezydent Rosji Dmitrij
Miedwiediew, deklarując gotowość do współpracy.
- Rosja ceni odpowiedzialne podejście amerykańskiego prezydenta
do realizacji naszych porozumień. Jestem gotów do kontynuowania
dialogu - powiedział Miedwiediew.
PAP
|
|
INDEX
|