zapisz
Się Na Naszą listę |
Proszę
kliknąć na ten link aby dotrzeć do formularza gdzie można zapisać się
na listę dystrybucyjną i w przyszłości otrzymywać biuletyn bezpośrednio od nas.
Aby zapisać się szybko bez wypełniania formularza, proszę wysłać
E-mail bez
żadnego tekstu poprzez kliknięcie tego
linku.
| |
Przyłącz się |
Jeśli masz jakieś informacje
dotyczące polskich wydarzeń i chciałbyś albo chciałabyś podzielić się nimi z
naszymi czytelnikami, to prześlij je do
nas. Mile
widziane są wywiady, felietony, zdjęcia i poezja. Proszę informować
nas o wszystkich
wydarzeniach polonijnych. | |
Promuj polonię |
Każdy z nas może się przyczynić do promowania Polonii w
Winnipegu w bardzo prosty sposób. Mój apel jest aby dodać dwie
linie do waszej stopki (signature) aby zacząć promować Polonijne
wydarzenia w Winnipegu kiedykolwiek wysyłamy maila.
Tutaj są instrukcje jak dodać stopkę używając Outlook Express.
Kliknij Tools-->Options -->
Signatures
Zaznacz poprzez kliknięcie Checkbox
gdzie pisze
Add signature to all outgoing messages
W pole gdzie jest napisane Edit Signature proszę wpisać.
albo
Po tym kliknij Apply
I to wszystko. Od tej pory będziemy promować polskie wydarzanie w
Winnipegu automatycznie kiedy wyślemy maila do kogoś. Wszystkie programy
mailowe mają taką opcję tzw. signature i sposób jej dodania
będzie bardzo podobny do tego co opisałem dla Outlook Express | |
|
Polonijny
Biuletyn Informacyjny w Winnipegu |
INDEX
FAKTY ZE ŚWIATA
|
Środa, 2009-12-16
Polacy mieszkający za
granicą zapominają polskiego
Jedna trzecia Polaków mieszka poza granicami kraju. 70% z nich nie mówi
po polsku. Trzymają się z dala od organizacji polonijnych i coraz
słabiej znają naszą historię. Walczą o swoje prawa mniejszości, ale są
słabo zorganizowani. Ministerstwo spraw zagranicznych opublikowało
raport o sytuacji Polonii i Polaków za granicą.
Jak podkreślił na konferencji prasowej szef MSZ Radosław Sikorski,
raport jest pierwszą próbą całościowego przedstawienia sytuacji Polonii
na świecie. Minister już teraz zapowiedział, że na przestrzeni kilku lat
ukażą się jego następne edycje.
- Naszym świadomym założeniem jest to, by za dwa, trzy lata przedstawić
kolejna wersję raportu. Chcemy móc sytuację Polaków i kwestie wizerunku
Polski śledzić w czasie - powiedział Sikorski. Ujawnił, że w resorcie
trwają już też prace nad "atlasem Polonii".
Raport opisuje 30 państw, które wybrano, kierując się kryterium
ilościowym - charakteryzując te kraje, w których społeczność polska jest
najliczniejsza, jak również jakościowym - opisując te, w których Polonia
istotnie wpływa na politykę. Są wśród nich m.in. Argentyna, Belgia,
Irlandia, Litwa, Niemcy i USA.
- Sytuacja Polonii jest bardzo różna w różnych krajach, różny jest
wizerunek, różne są tendencje, () różne potrzeby, różne postulaty -
mówił szef MSZ, zachęcając do lektury raportu.
Wiceminister spraw zagranicznych Jan Borkowski zwraca uwagę, że problemy
mają przede wszystkim ci, którzy wyjechali z kraju po wejściu Polski do
Unii Europejskiej. - Nie zawsze są przygotowani do pracy na nowych dla
siebie rynkach, nie zawsze mają kwalifikacje językowe, zatrudniają się
poniżej swoich kwalifikacji, to wszystko generuje problemy - powiedział
wiceminister.
Szef senackiej komisji do spraw emigracji i łączności z Polakami Andrzej
Person uważa, że nacisk trzeba położyć na naukę języka polskiego dzieci
emigrantów. Senator zauważył, że po pięciu latach pobytu za granica małe
dzieci praktycznie nie mówią już w rodzimym języku, trudno zatem
wyobrazić sobie ich powrót do kraju.
Szef dyplomacji Radosław Sikorski powiedział, że rząd nie planuje
programów zachęcających Polaków do powrotów, bo to jest tylko tworzenie
sztucznych przywilejów. Choć - jak dodał - każda decyzja o powrocie do
kraju cieszy, "bo każdy Polak powracający to zwycięstwo naszego kraju".
Minister przypomniał, ze rząd Donalda Tuska obiecywał drugą Irlandię,
ale plan wykonał z nawiązką, bo w tej chwili mamy lepsze wyniki
gospodarcze.
Minister zaznaczył, że wspiera działania organizacji polonijnych w
Niemczech, które domagają się przywrócenia im statusu mniejszości
narodowej. Radosław Sikorski będzie rozmawiał jutro w Berlinie z szefem
niemieckiej dyplomacji Guido Westerwelle między innymi o dysproporcjach
w przestrzeganiu przez Polskę i Niemcy traktatu o dobrym sąsiedztwie i
przyjaznej współpracy z 1991 roku.
Z kolei Andrzej Person poinformował, że w tym roku senacka komisja do
spraw łączności z Polakami na pomoc dla naszych rodaków wydała 75
milionów złotych. Najwięcej środków zostało wysłanych na Litwę i Ukrainę.
Pieniądze zostały przeznaczone między innymi na programy edukacyjne i
inwestycyjne.
(IAR)
Ostra odpowiedź Sikorskiego na krytykę Polski
Gdyby Czeczenia była rządzona demokratycznie, to podejrzewam, że nie
byłoby aż tylu uchodźców, także w Polsce, z Czeczenii - powiedział
minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. To odpowiedź na krytykę,
którą wygłosił wyznaczony przez Kreml prezydent Czeczenii Ramzan Kadyrow
w związku z protestem uchodźców. We wtorek zatrzymano na granicy w
Zgorzelcu pociąg, którym czeczeńscy i gruzińscy uchodźcy chcieli dostać
się do Strasburga, aby poskarżyć się na złe traktowanie ze strony
polskich władz.
"Akt rozpaczy", który "nie dodaje Polsce splendoru"
Ramzan Kadyrow stwierdził, że jeśli czeczeńskim uchodźcom w Polsce nie
stworzono - jak to określił - ludzkich warunków do życia, to nie dodaje
to Polsce i jej władzom splendoru.
Kadyrow mówił, że to na Polsce spoczywa pełna odpowiedzialność za
stworzenie normalnych warunków do życia ludziom, którzy uciekli przed
wojną. - Jeśli tych ludzi przyjęto w Polsce, będącej członkiem Unii
Europejskiej, to na tym kraju spoczywa pełna odpowiedzialność za to, aby
zostały im stworzone ludzkie warunki do życia - oznajmił.
Prezydent Czeczenii dodał, że systematycznie otrzymywał informacje, iż w
Polsce uchodźcy z Czeczenii znajdują się w ciężkiej sytuacji. -
Wywoływało to u nas poważne zaniepokojenie - podkreślił. Dodał, że to,
co wydarzyło się we wtorek w Polsce, ocenia jako "akt rozpaczy".
Prezydent deklarował, że jeśli czeczeńscy uchodźcy w Polsce zechcą
wrócić do Czeczenii, to ich prawa będą lepiej bronione. - Nigdy nikogo
wbrew woli nie przymuszaliśmy do powrotu do ojczyzny. Jeśli jednak wrócą,
to ich prawa będą lepiej bronione i gwarantowane - zapewnił.
Sikorski: mogłoby nie być tego problemu
Szef polskiego MSZ Radosław Sikorski, który w środę przebywał w Kijowie,
ocenił, że problemu uchodźców czeczeńskich nie byłoby, gdyby kraj ten
był rządzony demokratycznie.
Również według Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka w Warszawie, powrót
czeczeńskich uchodźców z Polski będzie zależał od stabilności
politycznej tej republiki. Zdaniem Ireny Rzeplińskiej z Fundacji,
przesadzone są opinie, że uchodźcy są u nas źle traktowani. Zdarzają się
jedynie incydentalne przypadki niewłaściwego podejścia do azylantów.
W związku z protestem szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Aleksander
Szczygło wystosował do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji
wniosek o wyjaśnienia na temat sytuacji uchodźców.
Paweł Wypych z kancelarii prezydenta zastrzegł, że nie chodzi o
poszukiwanie ewentualnych nieprawidłowości, a jedynie upewnienie się, że
MSWiA robi wszystko, aby warunki w ośrodkach dla uchodźców były jak
najlepsze, a kwestie dotyczące współpracy ze środowiskiem lokalnym były
właściwie realizowane. Jak mówił, BBN pyta o dane, dotyczące warunków
bytowych uchodźców, statystyki, dotyczące ich liczby, jak również
kompleksową informację na temat procedur ubiegania się o taki status w
naszym kraju.
Nielegalnie, ale bez konsekwencji
Około 230 uchodźców z Kaukazu, głównie z Czeczenii, wsiadło we wtorek do
pociągu relacji Wrocław-Drezno. Twierdzili, że chcą dostać się do
Strasburga, aby poskarżyć się na złe traktowanie ze strony polskich
władz. Chodziło głównie o złe warunki w ośrodku w Radomiu. Jak
podkreślali mieszkańcy tego ośrodka, byli tam narażeni nie tylko na brud
i wilgoć, ale także na ataki neonazistów.
Uchodźcy nie mieli biletów na jadący z Wrocławia do Drezna pociąg ani
zgody na opuszczenie kraju. Mimo że akcja była próbą nielegalnego
przekroczenia granicy, czyli przestępstwem, uchodźcy nie poniosą
konsekwencji karnych. Toczy się natomiast postępowanie administracyjne.
Po sześciu godzinach negocjacji, w Zgorzelcu Ujeździe, ostatniej stacji
wyjazdowej z Polski, w asyście straży granicznej protestujący opuścili
pociąg.
Jak zapowiedziano, uchodźcy spotkają się w czwartek z przedstawicielami
Urzędu do spraw Cudzoziemców. Obecnie ponad 150 azylantów jest w ośrodku
w podwarszawskim Dębaku.
32-letni Kadyrow, były rebeliant, który przeszedł na stronę Moskwy, jest
prezydentem Czeczenii od 2007 roku. Wcześniej przez dwa lata był
premierem tej republiki położonej na rosyjskim Północnym Kaukazie.
Władzę w republice sprawuje twardą ręką. Obrońcy praw człowieka
oskarżają go o łamanie praw człowieka, stosowanie tortur, a nawet
zabójstwa polityczne. Zarzucają mu też przymusową islamizację Czeczenii.
(PAP)
Obama wysłał list do tyrana
Prezydent USA Barack Obama napisał prywatny list do północnokoreańskiego
przywódcy Kim Dzong Ila - poinformował dziennik "Washington Post",
powołując się na przedstawicieli Departamentu Stanu i Białego Domu. List
dostarczył w zeszłym tygodniu do Phenianu amerykański wysłannika ds.
Korei Płn. Stephen Bosworth.
Treść listu nie została ujawniona. - Nie komentujemy prywatnej
korespondencji dyplomatycznej - powiedział rzecznik Rady Bezpieczeństwa
Narodowego Mike Hammer, cytowany przez "Washington Post".
Grunt pod rozmowy
W minionym tygodniu Bosworth przebywał z wizytą w Phenianie, żeby
przygotować grunt pod wznowienie sześciostronnych rozmów w sprawie
rozbrojenia nuklearnego Korei Płn. Był to pierwszy bezpośredni i
oficjalny kontakt między dwoma krajami, odkąd Obama w styczniu objął
urząd prezydenta.
Po odwiedzeniu Korei Północnej Bosworth pojechał do Korei Południowej,
Chin, Japonii i Rosji, gdzie pokrótce zreferował wyniki swych rozmów w
Phenianie.
Wyjątkowo szybki list
Jak przypomina "Washington Post", "Bosworth zręcznie unikał w zeszłym
tygodniu w Seulu pytań dziennikarzy o list". "Spytany o to, czy
przywiózł korespondencję od Obamy, odparł: Jeśli chodzi o przesłanie od
prezydenta Obamy do Północnych Koreańczyków, to ja jestem tym
przesłaniem" - relacjonuje gazeta.
Następnie zauważa, że "raczej niezwykłe jest, by amerykański prezydent
wysyłał północnokoreańskiemu dyktatorowi prywatny list w tak wczesnym
okresie swojego urzędowania". "Zarówno prezydent Bill Clinton, jak i
George W. Bush wysłali w końcu listy do Kima, lecz nastąpiło to po
szeroko zakrojonych działaniach dyplomatycznych na rzecz powstrzymania
nuklearnych ambicji Korei Północnej" - pisze "Washington Post".
(PAP), (Kim Dzong Il, fot. AFP)
Wtorek, 2009-12-15
Unijny komisarz chwali
Polskę w debacie o kryzysie
Występując w debacie o kryzysie gospodarczym w krajach Europy
Środkowo-Wschodniej, unijny komisarz ds. gospodarczych i walutowych
Joaquin Almunia pochwalił we wtorek w Parlamencie Europejskim Polskę
jako jedyny kraj UE o pozytywnym wzroście PKB.
- Kraje Europy Środkowo-Wschodniej różnie poradziły sobie z kryzysem:
Polska to jedyny kraj, w którym dynamika wzrostu jest dodatnia; w żadnym
momencie nie było ujemnej dynamiki wzrostu - powiedział komisarz.
Zdaniem Almunii, kryzys pokazał, że strefa euro to "kotwica unijnej
strategii w obliczu recesji", która uchroniła jej członków przed jeszcze
poważniejszymi skutkami kryzysu. Ocenił, że stopień wykonania kryteriów
z Maastricht wskazuje, że jest możliwe, aby Estonia przyjęła euro już w
roku 2011, choć decyzja nie została jeszcze podjęta, bo KE dopiero na
wiosnę wyda wymaganą ocenę.
- Jest nowa żelazna kurtyna, która pojawiła się wraz z kryzysem: podział
na tych, którzy są w strefie euro, i tych, którzy są poza strefą euro -
powiedział w debacie jej inicjator, szef frakcji liberałów Guy
Verhofstadt. - Z nieobecnością wiążą się bardzo niekorzystne efekty -
powiedział, przyznając, że Polska jest wyjątkiem na mapie tej części
Europy. - Nie można mówić o ożywieniu gospodarczym w tych krajach, mają
ogromną stopę bezrobocia...
Verhofstadt, były premier Belgii i wielki orędownik europejskiej
integracji, przekonywał do swojego pięciopunktowego planu działania ze
strony UE, który pomógłby dotkniętym przez kryzys krajom najpierw wyjść
z kryzysu, a potem spełnić kryteria niskiego deficytu, długu publicznego
czy inflacji, poprzez pobudzenie trwałego rozwoju gospodarczego.
Verhofstadt przygotował go z myślą o Litwie, Łotwie i Estonii, ale jego
zdaniem równie korzystny byłby on dla innych nowych krajów członkowskich,
w tym Polski.
Plan zakłada, że Europejski Bank Centralny (EBC) wspierałby w razie
konieczności nie tylko banki w strefie euro, ale także poza nią -
przyczyniając się tym samym do wzrostu inwestycji i konsumpcji w krajach
nie mających euro. W celu pobudzenia realnej gospodarki, od
Europejskiego Banku Inwestycyjnego (EBI) Verhofstadt oczekuje specjalnej
linii kredytowej dla małych i średnich przedsiębiorstw oraz inwestycji
infrastrukturalnych w krajach Europy Środkowo-Wschodniej, ponad
zapowiedzianą już ogólną kopertę 30 mld euro na lata 2009-11.
Komisja Europejska powinna - zdaniem lidera liberałów - tymczasowo
obniżyć poziom udziału własnego krajów członkowskich przy wykorzystaniu
unijnych funduszy regionalnych i spójności do 25 proc. Verhofstadt
opowiada się także za tym, by istniejący specjalny fundusz, z którego UE
wspiera pracowników zwolnionych z zakładów zamykanych lub
restrukturyzowanych na skutek globalizacji, był finansowany z oddzielnej
linii budżetowej UE, nie zaś - jak obecnie - z niewydanych środków. To
pozwoliłoby na szybsze udzielanie wsparcia, które obecnie polega głównie
na refundowaniu środków przyznanych przez władze krajowe, za każdorazową
zgodą PE i krajów członkowskich. Wreszcie, Verhofstadt proponuje, by
euro zostało uznane w krajach pozostających poza strefą za legalny
środek płatniczy obok walut narodowych, co pomogłoby ustabilizować kurs
wymiany - jeden z warunków z Maastricht - oraz korzystać ze wsparcia EBC.
(PAP)
USA wycofują 800 tys. szczepionek przeciw nowej grypie
Służby medyczne w USA zdecydowały o wycofaniu ponad 800 tys. dawek
przeznaczonej dla dzieci szczepionki przeciwko wirusowi grypy A/H1N1
francuskiej firmy Sanofi-Pasteur. Cztery partie preparatu zawierają zbyt
mało antygenów, przez co nie są tak silne jak być powinny.
Amerykańskie Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom zapewniło, że nie
ma żadnych wątpliwości dotyczących bezpieczeństwa wycofanych szczepionek
oraz że dzieci, które już zostały zaszczepione preparatami pochodzącymi
z wycofywanych partii, nie będą musiały być ponownie szczepione.
Szczepionki te były rozprowadzone w USA w ubiegłym miesiącu i większość
z nich została już zużyta.
Wycofywane preparaty to napełniane fabrycznie strzykawki przeznaczone do
szczepienia dzieci poniżej trzeciego roku życia. Ich wadliwość wykryto
podczas testów sprawdzających jakość produktów.
Według szacunków Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom wirus A/H1N1
od czasu pojawienia się w marcu przyczynił się do śmierci 10 tys.
Amerykanów. Z powodu zarażenia nim kolejnych 200 tys. trafiło do
szpitali. Amerykańskie służby medyczne zalecają, aby przeciwko wirusowi
zaszczepić dzieci i ich opiekunów, ludzi młodych, osoby z przewlekłymi
chorobami takimi jak astma oraz personel medyczny.
Szczepionki przeciwko wirusowi A/H1N1 dostępne są od października. Do
tej pory do dystrybucji w USA wyprodukowano ich około 95 milionów.
(PAP)
Naukowcy: tomografia komputerowa powoduje raka
Tomografia komputerowa, popularna procedura medyczna wykrywająca
wewnętrzne obrażenia i nowotwory, łączy się ze zwiększonym ryzykiem raka
- ustalili amerykańscy naukowcy.
Przestrzegają oni w związku z tym przed nadużywaniem tomografii, a także
innych procedur z użyciem promieniowania, jak mammografia. Ta ostatnia
także wykorzystuje radiację (w celu wykrycia raka piersi), chociaż w
mniejszych dawkach.
Zastosowanie tomografii komputerowej zwiększyło się w USA ponad
trzykrotnie od początku lat 90., do przeszło 70 milionów tych procedur w
2007 r. (ostatniego, z którego zgromadzono dane).
Naukowcy szacują, że badania przy użyciu tomografii komputerowej
przeprowadzone w 2007 r. mogą spowodować 29 000 przypadków nowotworów
złośliwych. Największe ryzyko grozi osobom młodym i spada z wiekiem.
Kobiety są bardziej narażone niż mężczyźni.
Fakt związku napromieniowania z chorobami nowotworowymi znany jest od
dawna, ale nie prowadzono dotąd systematycznych badań stwierdzających,
jak wielkie jest to ryzyko.
Jak się okazało, w procedurze tomografii komputerowej w amerykańskich
szpitalach stosuje się dawki promieniowania znacznie różniące się od
siebie.
(PAP)
Poniedziałek,
2009-12-14
Włochy w szoku po ataku
na Berlusconiego
Włochy w szoku po niedzielnym incydencie, kiedy niezrównoważony
psychicznie rzemieślnik zranił w twarz premiera Włoch Silvio
Berlusconiego. Media donoszą o stanie zdrowia premiera: stwierdzono u
niego pęknięcie kości nosowej, uszkodzenie dwóch zębów i ranę wargi. Jak
poinformował osobisty lekarz premiera, Berlusconi ani na chwilę nie
stracił przytomności.
(APTN)
Iran testuje finalny komponent bomby atomowej
Brytyjski "Times" napisał, że wszedł w posiadanie tajnych dokumentów, z
których wynika, że Iran testuje "kluczowy finalny komponent" bomby
atomowej.
Chodzi o tzw. inicjator neutronowy, czyli element wyzwalający eksplozję.
"Times" pisze, że agencje wywiadowcze datują te dokumenty, zawierające
szczegóły czteroletniego planu testów inicjatora, na początek 2007 roku.
Gazeta dodaje, że dotychczas sądzono, iż Iran zawiesił swój program prac
nad bronią jądrową cztery lata wcześniej.
Według "Timesa" wspomniane dokumenty opisują użycie źródła neutronów,
które - zdaniem niezależnych ekspertów - ma zastosowanie wyłącznie do
budowy broni jądrowej. Rozwiązanie takie zastosowano m.in. w
pakistańskiej bombie atomowej i "stamtąd Iran uzyskał jego projekt".
Brytyjska gazeta twierdzi, że dokumenty, o których mowa, widziane przez
służby wywiadowcze kilku krajów zachodnich, zostały przekazane
Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej.
"Times" pisze, że irański plan testów nie przewidywał próbnej eksplozji,
ponieważ Teheran usiłuje ukryć swe prace nad bronią nuklearną,
kamuflując je jako badania cywilne.
Brytyjska gazeta odnotowuje, że w ocenie służb wywiadowczych USA z 2007
roku Iran zawiesił prace nad bronią atomową w 2003 roku i nie wznowił
ich do połowy 2007 roku. W. Brytania, Niemcy i Francja uważają jednak,
że Teheran wznowił już wtedy te prace. Agencja Reutera, omawiająca
artykuł "Timesa", pisze, że zaktualizowana amerykańska ocena wywiadowcza,
dotycząca irańskiego programu nuklearnego, ma być gotowa wkrótce.
Według "Timesa" eksperci wskazują, że jeśli data owych dokumentów (2007
rok) jest poprawna, stanowią one najmocniejszą jak dotąd wskazówkę, że
Iran kontynuuje program prac nad bronią nuklearną.
(PAP)
Zmarła jedna z ostatnich, którzy pamiętali piekło
W Paryżu zmarła Gustawa Mitelberg "Gutka". Była ona jedną z ostatnich
osób, którym udało się przeżyć Powstanie w Getcie Warszawskim. O śmierci
Gustawy Mitelberg poinformowała jej rodzina.
Gustawa Mitelberg urodziła się w 1924 roku w Warszawie. Była świadkiem,
jak żołnierze SS mordują jej rodziców. W czasie wywózki do obozu zagłady
w Treblince wyskoczyła z pędzącego pociągu i przeżyła dzięki pomocy
rodziny polskich chłopów.
Po powrocie do Warszawy ukrywała się pod fałszywym nazwiskiem.
Wywieziona na roboty do Niemiec znalazła się w obozie, który wyzwoliło
wojsko francuskie. Po wojnie wraz z mężem i bratem Ludwikiem, znanym
karykaturzystą i rzeźbiarzem, zamieszkała na stałe we Francji.
(IAR)
Niedziela,
2009-12-13
Pęknięta kość nosowa,
uszkodzone zęby - Berlusconi po ataku szaleńca
Premier Włoch Silvio Berlusconi został w Mediolanie zraniony w twarz
miniaturką miejscowej katedry przez chorego psychicznie 42-latka. Szef
włoskiego rządu został odwieziony do szpitala, gdzie pozostanie na
obserwacji przez 24 godziny. Ma pękniętą kość nosową i dwa uszkodzone
zęby.
Do incydentu doszło na mediolańskim Piazza Duomo po wiecu partii Lud
Wolności, na którym premier wygłosił ostre przemówienie polityczne,
wymierzone w jego przeciwników. Gdy schodził z podestu, pod którym
zebrała się grupa jego zwolenników, został trafiony rzuconym w nim
przedmiotem - metalową miniaturką mediolańskiej katedry. Z ust popłynęła
mu krew. Był cały czas przytomny.
Zatrzymany natychmiast sprawca napaści to 42-letni Massimo Tartaglia,
który - jak ustalono - od 10 lat leczy się psychiatrycznie.
W mediolańskim szpitalu szef rządu przeszedł między innymi tomografię.
Wiadomo, że oprócz zranień w okolicach ust ma pękniętą kość nosową i dwa
uszkodzone zęby. Jak powiedział osobisty lekarz szefa włoskiego rządu
Alberto Zangrillo - Berlusconi nie będzie operowany, ale pozostanie w
szpitalu, co najmniej 48 godzin. Lekarz premiera dodał, że premier nie
stracił ani na chwilę przytomności.
Prezydent Giorgio Napolitano stanowczo potępił akt agresji wobec
premiera. - Kieruję wyraźny apel o to, aby każdy spór polityczny i
instytucjonalny rozstrzygał się w granicach odpowiedzialnej samokontroli
i cywilizowanej dyskusji przy unikaniu wszelkich gwałtownych impulsów i
spirali przemocy - wezwał prezydent.
- To był akt terroryzmu - oświadczył w reakcji na tę napaść minister do
spraw reform, przywódca koalicyjnej Ligi Północnej Umberto Bossi.
Atak potępiają zgodnie politycy koalicji i opozycji, a także Watykan.
Rzecznik Stolicy Apostolskiej ks. Federico Lombardi oświadczył, że to "bardzo
ciężki i niepokojący fakt", który - jak podkreślił - stanowi "ryzyko
przejścia od przemocy słów do przemocy czynów". Dodał też, że "każda
przemoc musi być stanowczo, bezwarunkowo potępiona przez wszystkie
partie polityczne i różne składniki społeczeństwa."
Tymczasem dokładnie dwa miesiące temu w parlamencie Włoch mówiono o
realnej groźbie ataku na Silvio Berlusconiego. Przedstawiając informację,
sporządzoną na podstawie analiz służb specjalnych, minister do spraw
kontaktów z parlamentem Elio Vito powiedział w październiku, że premier
powinien unikać bezpośrednich kontaktów z tłumami, ponieważ "odosobnieni
mitomani" mogą dopuścić się przemocy wobec niego.
W komentarzach do tego incydentu, który wstrząsnął klasą polityczną we
Włoszech, przeważa przekonanie, że to rezultat klimatu, panującego w
ostatnich tygodniach. "Słowa nienawiści stały się czynami" - powiedział
minister przemysłu Claudio Scajola.
To nie pierwsza napaść na włoskiego premiera. W Sylwestra 2004 roku
zaatakowany został przez młodego mężczyznę, który zamachnął się na niego
stojakiem do aparatu fotograficznego na Piazza Navona w Rzymie. Po
wymianie listów z rodzicami napastnika, Berlusconi puścił sprawę w
niepamięć.
(PAP)
Przedświąteczny jarmark w Paryżu z polskimi akcentami
Podhalańskie przysmaki, muzyka i taniec z Podkarpacia i innych polskich
regionów - to tylko niektóre polskie akcenty trwającego w Paryżu w
pobliżu wieży Eiffla przedświątecznego Jarmarku Europejskiego. Swoją
ofertę turystyczną przedstawia także Gdańsk.
W tym roku po raz pierwszy zorganizowano w stolicy Francji
bożonarodzeniowy Jarmark Europejski. Odbywa się on przy obleganym zawsze
przez turystów placu Trocadero, skąd widać w całej okazałości wieżę
Eiffla, górującą po drugiej stronie Sekwany.
W zainstalowanych na Trocadero małych drewnianych chatkach prezentuje
się ponad 20 europejskich krajów, które pokazują swoją kuchnię, wyroby
rękodzieła, regionalną muzykę i taniec.
Obok estońskich zespołów tanecznych, greckich chórów czy włoskich
specjałów kulinarnych, na jarmarku nie brakuje też polskich akcentów.
Szczególnie mocno widoczne jest Podkarpacie, które w ostatnim tygodniu
prowadziło w Paryżu kampanię promocyjną skierowaną do francuskich firm i
turystów. Paryskich gości kiermaszu rozgrzewała w ten weekend rzeszowska
grupa "Karczmarze", grająca skoczną muzykę góralską i klezmerską.
Swoje walory turystyczne na trwającym do 3 stycznia jarmarku zachwala
też Gdańsk. Jak wynika z badań, jest on trzecim - po Warszawie i
Krakowie - najchętniej odwiedzanym przez Francuzów polskim miastem.
Tradycyjnie okres przedświąteczny jest w całej Francji czasem
bożonarodzeniowych jarmarków. Jeden z najsłynniejszych i najstarszych
odbywa się na placu przed katedrą w Strasburgu już od XVI wieku. Inny
znany kiermasz można odwiedzić przy świątecznie oświetlonych paryskich
Polach Elizejskich.
(PAP)
Książę William przejmie część obowiązków Elżbiety II
83-letnia brytyjska królowa Elżbieta II z uwagi na podeszły wiek od
najbliższego roku przekaże część obowiązków wnukowi, 27-letniemu księciu
Williamowi. Chodzi również o to, by książę zawczasu przygotował się do
roli głowy państwa - donosi "Mail on Sunday".
Tygodnik zdobył dostęp do dokumentów ministerstwa finansów, z których
wynika, że zmienią się ustalenia dotyczące finansowania publicznych
obowiązków sprawowanych przez rodzinę królewską. Książętom Williamowi i
Harry'emu przypadnie większa rola, co dla resortu będzie wiązało się z
wydatkami.
Z dokumentów uzyskanych w oparciu o swobodny dostęp do informacji (tzw.
Freedom of Information) wynika również, że planuje się zdjęcie
niektórych obowiązków z 88-letniego męża Elżbiety II, księcia Edynburga
Filipa.
Dokumenty (tzw. briefing notes) przygotowali dla ministra finansów
Alistaira Darlinga urzędnicy z jego ministerstwa na wiosnę br. w okresie
prac nad budżetem na obecny rok obrachunkowy, który upływa z końcem
marca 2010 r.
Analizują one również finansowe implikacje przyznania następcy tronu
księciu Walii Karolowi ulgi podatkowej wycenianej na kilkaset tysięcy
funtów, jeśli resort zgodziłby się na to, by rozliczał on wydatki synów
na własnym rozliczeniu podatkowym.
Ulga podatkowa finansowałaby biuro na dworze św. Jakuba, którego
sześcioosobowy personel zajmuje się sprawami Williama i Harry'ego.
Uprzednio robił to personel księcia Karola.
Tegoroczny budżet nie zawierał jednak wzmianki o nowym systemie
rozliczania wydatków księcia Karola, co tłumaczone jest tym, iż ulga
została z niego usunięta, ponieważ zostałaby źle odebrana przez opinię
publiczną w okresie recesji.
Elżbieta II zasiadła na tronie po śmierci ojca Jerzego VI w 1952 r.,
została koronowana w 1953 r. Rocznie sprawuje około 400 oficjalnych
funkcji i odbywa dwie podróże zagraniczne. W lutym br. z powodu nadmiaru
obowiązków odwołała wizytę na Bliskim Wschodzie.
Książę William pojedzie w styczniu z pierwszą oficjalną wizytą do
Australii i Nowej Zelandii, gdzie będzie reprezentował Elżbietę II.
Najprawdopodobniej pojedzie także do RPA na piłkarski mundial.
(PAP)
Sobota, 2009-12-12
Wybrano Miss Świata
Najpiękniejsza kobieta świata pochodzi z Gibraltaru: 23-letnia brunetka
Kaiane Aldorin z brytyjskiego terytorium zamorskiego na południu
Hiszpanii została Miss Świata 2009. Podczas konkursu w Johannesburgu w
RPA pokonała konkurentki ze 111 państw.
Drugie miejsce zdobyła przedstawicielka Meksyku Perla Beltran Acosta,
trzecie - Tatum Keshwar z RPA.
Polskę reprezentowała Miss Polski 2009 21-letnia Anna Jamróz z Rumii.
Według organizatorów tegoroczny konkurs, organizowany po raz 59., w RPA
po raz dziewiąty, oglądały setki milionów widzów na całym świecie dzięki
bezpośredniej transmisji telewizyjnej.
Następny konkurs Miss World odbędzie się w Wietnamie.
Pierwszą Miss Świata została w 1951 roku Szwedka Kiki Hakansson. Indie i
Wenezuela to rekordziści pod względem liczby wygranych konkursów - każdy
z tych krajów zdobył pięć tytułów najpiękniejszej.
(PAP)
Obama wzruszał się, obiecywał, wyjechał i... zapomniał
Prezydent USA Barack Obama zapomniał, że podczas lipcowej wizyty w
zniszczonym przez trzęsienie ziemi mieście L'Aquila we Włoszech obiecał
pieniądze na jego odbudowę - pisze "Il Giornale".
Gazeta odnotowuje, że do tej pory rządy tylko czterech krajów
zadeklarowały gotowość sfinansowania odbudowy zabytków, które legły w
kwietniu w gruzach. W artykule przypomina się słowa Baracka Obamy, który
oglądając zniszczenia w L'Aquili, w przerwie obrad szczytu przywódców G8
powiedział, że zostanie ona odbudowana, a jej " splendor powróci". W
spacerze po ruinach wzruszonemu Obamie towarzyszył premier Włoch Silvio
Berlusconi, który podczas szczytu zaprezentował szefom państw i rządów
listę 45 zniszczonych zabytków, wymagających kosztownych prac
konserwatorskich i remontowych.
Szef rządu liczył wówczas na szeroki odzew ze strony państw
najbogatszych i na to, że wyasygnują one pieniądze na ten cel "adoptując"
- jak mówił - poszczególne zabytki.
Minęło pięć miesięcy - zauważa "Il Giornale" - ale "niestety w wielu
przypadkach solidarność zakończyła się na słowach, wygłoszonych przed
kamerami".
Tylko 13 budynków z tej listy znalazło sponsora - dodaje dziennik.
Francja wyasygnowała 3,2 miliona euro, co w połowie pokryje koszty
odbudowy kościoła Santa Maria del Suffragio. Niemcy sfinansują odbudowę
kościoła w pobliskiej miejscowości Onna. Rosja wyłożyła 3,4 miliony euro
na usunięcie szkód w Palazzo Ardinghelli i 3,8 miliona na monumentalny
kościół pod wezwaniem świętego Grzegorza Wielkiego. Do tych
najbogatszych państw dołączył także Kazachstan, wykładając na pomoc 1,7
mln euro.
A Stany Zjednoczone ? - pyta dziennik, wydawany przez brata premiera
Berlusconiego. I ujawnia, że jedyne pieniądze, jakie napłynęły z tego
kraju na odbudowę, pochodzą nie od amerykańskiego rządu, ale od
pozarządowej organizacji World Monument Fund. Wyłożyła ona 1,5 miliona
dolarów.
"Il Giornale" odnotowuje, że brak jakiejkolwiek inicjatywy ze strony
amerykańskiej administracji tłumaczył niedawno szef włoskiej Obrony
Cywilnej Guido Bertolaso, koordynujący akcję odbudowy L'Aquili. Zauważył:
"Obama jest bardziej zatroskany o reformę służby zdrowia niż o
katastrofy naturalne".
(PAP)
Piątek,
2009-12-11
Panika w Holandii; "kozia
grypa - gorączka Q" zabiła już 6 osób
W Holandii nie "świńska", ale "kozia grypa" powoduje, że wiele osób
obawia się o swoje zdrowie. Na chorobę wywoływaną przez wirusa
przenoszącego się ze zwierząt na ludzi zmarło tam już sześć osób. Aby
zapobiec rozprzestrzenianiu się tego wirusa, który u zwierząt powoduje
tak zwaną gorączkę Q, holenderski rząd nakazał zabić tysiące owiec i kóz.
W czwartek holenderska gazeta "De Volkskrant" poinformowała, że
zarządzenie dotyczące uboju zwierząt dotyczy przede wszystkim hodowli
prowadzonych w prowincji Brabancja Północna na południu kraju. Na
południu i wschodzie Holandii hoduje się około 375 tys. kóz. Zdaniem
ekspertów, w całym kraju zabitych ma być nawet 20 tys. zarażonych
zwierząt w 55 z 350 hodowli.
Według gazety odnotowano dramatyczny wzrost liczby zachorowań
spowodowanych rozprzestrzenianiem się wirusa wśród ludzi. Od ubiegłego
roku na "kozią grypę" zachorowało 2300 osób.
Wirus ten wywołuje objawy podobne do zwykłej grypy. W ciężkich
przypadkach może prowadzić do zapalenia płuc. Aby zapobiec
rozprzestrzenianiu się wirusa, już na początku 2009 roku rozpoczęto
kampanię szczepień, która ma potrwać do 2011 roku.
(PAP)
Obama ma nadzieję, że zasłuży na otrzymaną nagrodę
Podczas ceremonii wręczenia nagrody Barack Obama wyraził nadzieję, że
przekona przeciwników swojej nominacji poprzez skupienie się na
staraniach ograniczenia broni nuklearnej oraz zmierzeniu się z problemem
globalnego ocieplenia.
(REUTERS)
Sukces w Kopenhadze - jest oficjalny projekt porozumienia
Pierwszy oficjalny projekt porozumienia na szczycie klimatycznym w
Kopenhadze przewiduje ograniczenie wzrostu temperatury na świecie do
1,5-2 stopni C - wynika z kopii otrzymanej w Kopenhadze przez agencję
AFP.
Państwa bogate miałyby według tego projektu zredukować swe emisje
dwutlenku węgla co najmniej o 75% do 2050 r. i co najmniej o 25%-40% do
2020 r. w porównaniu z poziomem z 1990 r.
"Strony powinny współpracować, by uniknąć niebezpiecznych zmian
klimatycznych, uznając, że wzrost przeciętnych temperatur na świecie w
porównaniu z poziomem preindustrialnym nie powinien przekroczyć (2
stopni C) (1,5 stopnia C)" - napisano w dokumencie, który ma posłużyć za
podstawę negocjacji.
Państwa G8 i największe potęgi gospodarcze świata uzgodniły w lipcu we
włoskiej Aquili, że ograniczą wzrost temperatur do 2 stopni C w stosunku
do ery preindustrialnej.
Jednakże z inicjatywy małych państw wyspiarskich, które są szczególnie
zagrożone wzrostem poziomu wód morskich z powodu topnienia lodowców,
około stu państw rozwijających się optuje za ograniczeniem wzrostu do
1,5 stopnia C. To wymagałoby zredukowania światowych emisji gazów
cieplarnianych o 85% do 2050 r. w porównaniu z poziomem z 1990 r.
Tekst projektu pozostawia otwarte trzy opcje redukcji emisji gazów
cieplarnianych do 2050 r.: o 50%, 85% i 95%. Cele dla państw
uprzemysłowionych miałyby wynieść "75%-85%", "co najmniej 80% do 95%"
lub "ponad 95%". Wybór konkretnych opcji pozostawiono przywódcom
światowym na przyszły tydzień.
Projekt stanowić ma przedłużenie protokołu z Kioto; obejmowałby okres od
2013 r. do roku 2020. Protokół z Kioto zobowiązuje do redukcji państwa
uprzemysłowione, z wyjątkiem USA, które nigdy go nie ratyfikowały i
wykluczyły zrobienie tego w przyszłości. Według obecnego projektu,
zobowiązania Stanów Zjednoczonych zostałyby ujęte w aneksie do
porozumienia.
Jeśli chodzi o finansowanie walki ze zmianami klimatycznymi, tekst
przewiduje mechanizm doraźny (fast start) na lata 2010-2012, ale nie
opisuje konkretnej struktury - i wysokości - funduszy w perspektywie
długoterminowej.
(PAP)
Ta wiadomość może uratować kobiety chore na raka piersi
Nawet umiarkowana konsumpcja napojów alkoholowych powoduje 30-procentowy
wzrost ryzyka nawrotu raka piersi - dowodzą naukowcy z Kaiser Permanente
Division w Oakland, których badania zaprezentowane zostały na sympozjum
Amerykańskiego Towarzystwa Badań nad Rakiem (AACR) w San Antonio.
- Kobiety, u których kiedykolwiek zdiagnozowano raka piersi powinny
zmniejszyć konsumpcję alkoholu do najwyżej trzech drinków tygodniowo. W
szczególności ostrożne powinny być te panie, które przeszły menopauzę,
mają nadwagę lub są otyłe - mówi prowadząca badania dr Marilyn Kwan.
O tym, że spożywanie alkoholu jest związane ze wzrostem ryzyka raka
piersi świadczą wyniki wcześniejszych badań, jednak, jak podkreślają
naukowcy, niewiele prac poświęconych jest wpływowi alkoholu na
przeżywalność pacjentek i nawroty choroby.
Przez osiem lat naukowcy z Oakland analizowali efekty spożywania
alkoholu u 1897 pacjentek, u których w latach 1997-2000 zdiagnozowano
nowotwór złośliwy we wczesnym stadium.
Z wypełnianych przez kobiety kwestionariuszy wynika, że połowa z nich
spożywała alkohol, przy czym najczęściej było to wino (90%). Piwo
spożywało 36% badanych, a pozostałe trunki 43%.
Choć alkohol nie miał wpływu na umieralność, wśród osób pijących
zaobserwowano o 30% większe ryzyko nawrotów choroby (349 przypadków pod
koniec badań) niezależnie od rodzaju spożywanych napojów. Największy
wzrost ryzyka widoczny był u kobiet po menopauzie i mających nadwagę.
- Te informacje powinny pomóc kobietom podejmować bardziej świadome
decyzje po zdiagnozowaniu raka piersi - podsumowuje dr Kwan.
(PAP)
Czwartek, 2009-12-10
Nie ma porozumienia na
szczycie klimatycznym
Pierwszy dzień szczytu w Brukseli zakończył się brakiem porozumienia w
sprawie pomocy dla najuboższych krajów w walce ze zmianami klimatycznymi.
Szwedzkiej prezydencji nie udało się jak dotąd zebrać zamierzonych 6 mld
euro na lata 2010-12.
Jeszcze przed rozpoczętym spotkaniem szefów państw i rządów "27"
szwedzkie przewodnictwo apelowało do państw UE o dobrowolne środki na
pomoc dla najuboższych krajów w walce ze zmianami klimatycznymi, co ma
zwiększyć szanse na sukces toczących się w Kopenhadze światowych
negocjacji klimatycznych.
Unijni przywódcy - zgodnie z oczekiwaniami - nie podjęli decyzji o
jednostronnym podniesieniu przez UE poziomu redukcji własnych emisji CO2
z uzgodnionych już 20 do 30% do roku 2020. UE zgodziła na to już w
zeszłym roku tylko pod warunkiem, że inne uprzemysłowione kraje
zobowiążą się do porównywalnego wysiłku. Tymczasem w zgodnej ocenie
krajów członkowskich zapowiadane redukcje światowych partnerów, przede
wszystkim USA, są o wiele mniejsze niż UE.
- Wciąż pracujemy, by zebrać razem to, co kraje UE są w stanie
dobrowolnie położyć na stół. Musimy zobaczyć, jakie mamy środki i
wrócimy do tego - powiedział premier przewodniczącej UE Szwecji Fredrik
Reinfeld. Wyraził nadzieję, że w ciągu nocy i w piątek uda się przekonać
kraje, które dotąd nie dołożyły się do unijnej koperty dla
najbiedniejszych na lata 2010-2012. Źródła dyplomatyczne informowały
wcześniej, że przywódcy poszczególnych państw złożyli deklaracje na
łączną sumę nie większą niż 4,5 mld euro.
Szwecja zapowiedziała 765 mln euro, dając przykład pozostałym państwom.
Kolejni ofiarodawcy to m.in. Wielka Brytania (884 mln euro), Belgia (150
mln euro), Finlandia (100 mln euro), Dania (160 mln euro), Holandia (100
mln euro), Hiszpania (300 mln euro). Wszystkie przeznaczyły te środki na
okres trzech lat: 2010-12.
Polska, jak powiedział szef UKIE Mikołaj Dowgielewicz, chce na ten cel
przekazać 10% dochodów ze sprzedaży nadwyżek uprawnień do emisji CO2 (tzw.
AAU's), czyli ok. 50-60 mln euro. - Polska deklaruje 10% przychodu ze
sprzedaży AAU's w latach 2010-12, nie więcej niż 100 mln ton. To będzie
kwota znacząca - kilkadziesiąt milionów euro. Kwota większa niż wpłaty
kilku innych krajów z naszego regionu (...), z drugiej strony, oddająca
poziom rozwoju gospodarczego i zamożności Polski" - powiedział
Dowgielewicz w kuluarach szczytu UE w Brukseli.
Szwedzkie przewodnictwo naciska, by na szczycie uzyskać porozumienie w
sprawie maksymalnie wysokiej kwoty. "Mamy nadzieję, że poziom ambicji UE
będzie odpowiednio duży" - powiedział Reinfeld.
W projekcie wniosków końcowych szczytu nadal jest "X" w miejscu sumy,
ale zgodnie z wyliczeniami Komisji Europejskiej Szwedzi chcą uzbierać
około 2 miliardów euro na rok, czyli 6 mld euro przez trzy lata, i dać
je najuboższym krajom, o ile w Kopenhadze dojdzie do porozumienia.
Z kolei niektóre biedniejsze i mocno dotknięte przez kryzys kraje Europy
Środkowo-Wschodniej, jak Węgry, zapowiedziały już, że nic nie zapłacą.
Mają do tego prawo, gdyż - zgodnie z ustaleniami październikowego
szczytu UE - składki będą w pełni dobrowolne.
Od przyszłego roku kraje rozwijające się mają potrzebować 5-7 mld euro
rocznie na ograniczenie emisji CO2, dostosowanie do ocieplenia klimatu,
walkę z wylesianiem itd. UE chce pokryć jedną trzecią kwoty, ponieważ
widzi w tym szansę na przekonanie krajów rozwijających się do poparcia
ambitnego porozumienia na kończącej się 18 grudnia konferencji
klimatycznej w Kopenhadze. Jej sukces zależy w dużej mierze od tego, czy
- i za ile - kraje rozwijające się wesprą ambicje uprzemysłowionych
potęg w walce ze zmianami klimatycznymi. Porównywalnego wysiłku UE
oczekuje od innych, w tym przede wszystkim od Stanów Zjednoczonych.
(PAP)
Nagroda im. R.Hildebrandta dla Marszałka Senatu
Marszałek Senatu Bogdan Borusewicz, odbierając w Berlinie Międzynarodową
Nagrodę Praw Człowieka im. Rainera Hildebrandta, powiedział, że prawa
człowieka, a nie pragmatyzm gospodarczy, powinny być częściej
uwzględniane w kontaktach międzynarodowych.
Nagroda im. R. Hildebrandta przyznawana jest od roku 2005 osobistościom
zaangażowanym w obronę praw człowieka. Tegorocznym laureatem nagrody
został marszałek Borusewicz.
Odbierając nagrodę, marszałek Senatu ocenił, że Unia Europejska, która
się "świetnie organizuje" i która jest grupą państw demokratycznych,
nieraz zapomina o tym, że gdzie indziej tej demokracji nie ma. - Raczej
częściej niż rzadziej pragmatyzm kontaktów gospodarczych przesłania to,
co naprawdę dzieje się w tych państwach (gdzie nie ma demokracji – przyp.
red.)(...). Staram się o tym (o prawach człowieka – red.) pamiętać, choć
nie zawsze mój rząd jest z tego zadowolony" - mówił Borusewicz.
Dziękując za nagrodę, marszałek Senatu powiedział, że jest to
wyróżnienie nie tylko dla niego, ale przede wszystkim dla jego kolegów i
koleżanek z "Solidarności", a także dla jego nieżyjącej żony Aliny
Pieńkowskiej.
Borusewicz odebrał nagrodę z rąk przewodniczącej Rady Muzeum Muru
Berlińskiego przy Checkpoint Charlie Alexandry Hildebrandt - żony
nieżyjącego już założyciela muzeum Rainera Hildebrandta.
Hildebrant podkreśliła, że przyznanie nagrody marszałkowi polskiego
Senatu jest wyrazem wdzięczności narodowi polskiemu za wkład w walkę o
wolność w Europie. "Dzisiaj mamy 10. Międzynarodowy Dzień Praw Człowieka,
za trzy dni mój mąż skończyłby 95 lat, dzisiaj przekazujemy ten medal,
czyniąc to ze względu na związki z narodem polskim i wkład tego kraju w
walkę o odzyskanie wolności" - powiedziała.
Uczestniczący w uroczystości wiceprzewodniczący niemieckiego Bundestagu
Hermann Otto Solms podkreślał, że to dzięki m.in. Borusewiczowi Polska,
ale także Europa może się cieszyć wolnością, niezależnością i demokracją.
Powiedział, że Borusewicz walcząc o zmiany polityczne ryzykował osobistą
wolność. "Serdecznie dziękuję panu w imieniu niemieckiego Bundestagu" -
zwrócił się do Borusewicza.
Decyzję o przyznaniu tegorocznej nagrody Borusewiczowi podjęło jury, w
którego skład wchodzą m.in. b. sekretarz stanu USA Henry Kissinger,
działacz opozycyjny w NRD Joachim Gauck oraz b. szef niemieckiego MSZ
Hans-Dietrich Genscher.
(PAP)
|
|
INDEX
|