zapisz
Się Na Naszą listę |
Proszę
kliknąć na ten link aby dotrzeć do formularza gdzie można zapisać się
na listę dystrybucyjną i w przyszłości otrzymywać biuletyn bezpośrednio od nas.
Aby zapisać się szybko bez wypełniania formularza, proszę wysłać
E-mail bez
żadnego tekstu poprzez kliknięcie tego
linku.
| |
Przyłącz się |
Jeśli masz jakieś informacje
dotyczące polskich wydarzeń i chciałbyś albo chciałabyś podzielić się nimi z
naszymi czytelnikami, to prześlij je do
nas. Mile
widziane są wywiady, felietony, zdjęcia i poezja. Proszę informować
nas o wszystkich
wydarzeniach polonijnych. | |
Promuj polonię |
Każdy z nas może się przyczynić do promowania Polonii w
Winnipegu w bardzo prosty sposób. Mój apel jest aby dodać dwie
linie do waszej stopki (signature) aby zacząć promować Polonijne
wydarzenia w Winnipegu kiedykolwiek wysyłamy maila.
Tutaj są instrukcje jak dodać stopkę używając Outlook Express.
Kliknij Tools-->Options -->
Signatures
Zaznacz poprzez kliknięcie Checkbox
gdzie pisze
Add signature to all outgoing messages
W pole gdzie jest napisane Edit Signature proszę wpisać.
albo
Po tym kliknij Apply
I to wszystko. Od tej pory będziemy promować polskie wydarzanie w
Winnipegu automatycznie kiedy wyślemy maila do kogoś. Wszystkie programy
mailowe mają taką opcję tzw. signature i sposób jej dodania
będzie bardzo podobny do tego co opisałem dla Outlook Express | |
|
Polonijny
Biuletyn Informacyjny w Winnipegu |
INDEX
Powrót..
FAKTY ZE ŚWIATA
|
Środa, 2010-01-27
Pierwszy lot rosyjskiego
myśliwca nowej generacji
Rosja przeprowadzi pierwszy próbny lot swojego myśliwca piątej generacji
do końca stycznia - podała agencja Reutera, powołując się na źródło w
przemyśle lotniczym.
Rzecznik budującego tę maszynę przedsiębiorstwa Suchoj powiedział, że
myśliwiec odbędzie lot "w najbliższej przyszłości".
W sierpniu zeszłego roku dyrektor generalny Suchoja Michaił Pogosjan
wyrażał nadzieję, że próbne loty zostaną przeprowadzone do końca roku. W
środę rzecznik firmy na pytanie o termin prób oznajmił, że są one
kwestią "najbliższej przyszłości".
Media rosyjskie informowały w sierpniu, że próby będą przechodziły trzy
zbudowane do tej pory egzemplarze maszyny. Prace nad samolotem, który w
Rosji nazywany jest Perspektywicznym Kompleksem Lotniczym Lotnictwa
Frontowego (skrót rosyjski: PAK FA) trwają od lat 90.
(PAP)
"Wielka Brytania zdradziła Polskę"
Polityka Londynu wobec Polski w latach II wojny światowej jest tematem
książki brytyjskiego autora Jonathana Walkera pt. "Polska osamotniona.
Dlaczego Wielka Brytania zdradziła swojego największego sojusznika?".
Polski przekład książki, która w Wielkiej Brytanii ukazała się w 2008
roku, właśnie trafił do polskich księgarń.
W Boże Narodzenie 1940 roku Hugh Dalon, brytyjski minister wojny
gospodarczej przybył do Szkocji, aby przemówić do polskich żołnierzy.
Stojąc między generałem Władysławem Sikorskim, Naczelnym Wodzem Polskich
Sił Zbrojnych na Zachodzie, a Władysławem Raczkiewiczem, Prezydentem
Rzeczpospolitej Polskiej na Uchodźstwie, Dalton obiecywał, że "w dniu
zwycięstwa Polska, jako pierwszy kraj, który przeciwstawił się III
Rzeszy, będzie kroczyć na czele parady zwycięstwa" - tę scenę przywołuje
Walker na początku książki.
Złamana obietnica
Jednak sześć lat później polskich żołnierzy, którzy walczyli w Bitwie o
Anglię, nie dopuszczono do udziału w londyńskiej Paradzie Zwycięstwa,
która odbyła się 8 czerwca 1946 roku. Władze brytyjskie "zapomniały"
nawet o lotniach z Dywizjonu 303, bo Rosjanie sprzeciwiali się udziałowi
Polaków w uroczystościach. Dla Polaków było to gorzkie ukoronowanie
polityki aliantów wobec Polski, którą odbierali, jako zdradę.
"Polacy mieli się bić za Zjednoczone Królestwo, w zamian zaś obiecano im
brytyjskie wsparcie w walce o wyswobodzenie ich kraju spod okupacji
niemieckiej i radzieckiej. Ufali sojusznikom, jednak nie brali pod uwagę
brutalnych zasad polityki mocarstwowej ani też zwykłej logistyki" -
pisze Walker. Za ironię losu uznaje fakt, że Anglia w 1939 r. "włączyła
się w wojnę za sprawą Polski, a po alianckim zwycięstwie głównym
poszkodowanym stała się właśnie Rzeczpospolita".
Autor zwraca uwagę, że brytyjski premier Winston Churchill "od samego
początku poświęcił się wyłącznemu celowi, jakim było pokonanie Niemiec i
wszystko inne temu celowi podporządkował". "Dla rządu brytyjskiego
kapitulacja aliantów przed Stalinem w Teheranie była nieuniknionym
kosztem dalszego uczestnictwa Związku Radzieckiego w wojnie. Dla Polaków
była to zdrada" - dodał Walker.
Jego zdaniem, polski rząd w Londynie "przecenił wolę Wielkiej Brytanii
do sprzeciwiania się w imieniu Polski Związkowi Radzieckiemu". "Żadne,
nawet największe straty poniesione przez Polaków na rzecz aliantów, nie
mogły ich skłonić do wojny z ZSRR o wolność lub integralność
terytorialną Polski" - podkreślił autor. Dodał, że Wielka Brytania miała
w Polsce "bardzo niewiele interesów strategicznych", a położenie
geograficzne Polski było beznadziejne, gdyż dla aliantów "dostęp do jej
terytorium był niemożliwy przed pokonaniem Niemiec".
Zdrada tylko w polskiej edycji
Słowa o "brytyjskiej zdradzie" pojawiają się w podtytule tylko polskiej
edycji książki, wydanej w 2008 r. w Wielkiej Brytanii. Podtytuł
oryginału mówi jedynie o stosunku Special Operations Executive (SOE) do
schyłkowej fazy działań Armii Krajowej w 1944 r. SOE to brytyjska
struktura wywiadowcza, która wspierała działania ruchu oporu w
okupowanych przez Niemcy państwach Europy.
Autor podkreśla, że o ile stosunek brytyjskiego rządu do polskiego
podziemia był zmienny, to personel SOE "w większości pozostawał wierny
polskiej sprawie". Oficerowie SOE często dystansowali się od stanowiska
swojego MSZ w kwestii Polski. Gdy np. w początkach 1944 r. Foreign
Office pod naciskiem Stalina sugerowało przejęcie przez SOE kontroli nad
szyframi łączności radiowej polskich władz w Londynie z AK, ostro
sprzeciwił się temu ppłk Harold Perkins, szef sekcji SOE obejmującej
Polskę. SOE przymykało też oczy, gdy wiosną 1944 r. polskie samoloty z
Londynu zrzucały zaopatrzenie dla 27. Wołyńskiej Dywizji AK - mimo
brytyjskiego zakazu zrzutów blisko operacji frontowych Armii Czerwonej.
SOE było także świadome nieuchronności wybuchu Powstania Warszawskiego.
"Alianci nie zrobili nic, by zniechęcić Polaków do takiego rozwiązania"
- napisał Walker.
Polskie sukcesy i teorie spiskowe
Zwrócił on uwagę, że w ramach wspierania polskiego państwa podziemnego,
SOE przekazało drogą lotniczą do kraju zaledwie 600 ton zaopatrzenia.
Walker określa to jako "żałosne" - w porównaniu z 5796 tonami
dostarczonymi do Grecji czy z 10 tys. ton przekazanymi Francji.
Tymczasem współpraca Polaków z brytyjskim wywiadem okazała się bardzo
owocna - SOE dostała w czasie wojny od Polaków łącznie 80 tys. meldunków.
Walker opisuje też największe sukcesy polskiego wywiadu: sprawę Enigmy i
rozpracowanie rakiet V2.
Pisząc o śmierci premiera gen. Władysława Sikorskiego w Gibraltarze w
1943 r., Walker stwierdza:, "Chociaż dowody wskazywały na wypadek, do
głosu dochodziły liczne teorie spiskowe". W przypisie dodaje, że w "dzisiejszej
Polsce nadal popularne są teorie spiskowe, zwykle związane z Rosją".
Książka omawia też kwestię niezbombardowania przez aliantów niemieckiego
obozu zagłady Auschwitz-Birkenau. Według autora, słaba reakcja
brytyjskiego MSZ na nadchodzące polskie raporty o holokauście mogła
wynikać "po prostu z braku wyobraźni". "Racjonalnie myślącym urzędnikom
MSZ można wybaczyć przekonanie, iż naziści nie mordowaliby siły roboczej,
dzięki której mogliby wygrać wojnę" - napisał.
"Chociaż Wielka Brytania nie uratowała polskiego ruchu oporu w czasie
wojny, to z pewnością zrealizowała swoje zobowiązania wobec Polaków po
1945 r., dając im schronienie" - stwierdza w podsumowaniu swej książki
Walker. Jest on członkiem brytyjskiej komisji do badań nad historią
wojskowości.
Książka "Polska osamotniona" ukazała się nakładem wydawnictwa Znak.
(PAP)
Fala stulecia na Pacyfiku
Fala stulecia na północno-zachodnim Pacyfiku powinna osiągnąć wysokość
16,8 metra - twierdzą naukowcy, którzy zaobserwowali stałą tendencję
zwiększania się wysokości fal morskich. Zalewają one wybrzeża i
przyspieszają erozję - podaje internetowy serwis EurekAlert.
Z najnowszych szacunków wynika, że najwyższe fale mogą osiągać 14 metrów.
Wykorzystując skomplikowane techniki obliczania niestatecznych wysokości
fal, badacze twierdzą, że fala stulecia powinna osiągnąć 16,8 metra.
Ostatni rekord zarejestrowany w 1996 roku wynosił 10,5 metra.
Grudzień i styczeń to miesiące, w których najczęściej występują
ekstremalne fale, ale - jak twierdzą naukowcy - także latem fale są
znacząco wyższe. Specjaliści ze Stanowego Uniwersytetu w Oregonie nie są
pewni, czy te zmiany w wysokości fal są spowodowane zmianami
klimatycznymi.
- Tempo zalewania nabrzeży wzrosło w kilku ostatnich dziesięcioleciach i
prawie na pewno będzie się zwiększać. Na północno-zachodnim Pacyfiku są
warunki do powstawania najwyższych fal i dane wskazują, że tendencja ta
będzie się nasilała - powiedział docent Peter Ruggiero ze Stanowego
Uniwersytetu w Oregonie.
- Wyższe fale mogą powstawać w efekcie m.in. zmian intensywności
sztormów i silniejszych wiatrów. Są one prawdopodobnie związane z
globalnym ociepleniem ale mogą także być efektem czasowych zmian
klimatycznych jak np. Dekadalna Oscylacja Pacyficzna. Nie możemy jednak
stwierdzić tego ze stuprocentową pewnością ze względu na zbyt małą
liczbę zapisów. Ale jedno jest jasne: zdarzają się coraz większe fale -
powiedział Ruggiero.
Co ok. 25-35 lat Pacyfik "przechodzi" dwie zupełnie różne fazy: dodatnią
i ujemną. W czasie pierwszej notuje się większą liczbę anomalii El Nino,
czego konsekwencją jest wzrost temperatur. Zwiększa się więc parowanie,
a to prowadzi do wzrostu temperatury globalnej. W fazie ujemnej jest
większa liczba anomalii La Nina, kiedy temperatury spadają.
Coraz większe fale mają dwu- lub trzykrotnie większą siłę erozji,
zalewania nabrzeży i innych zniszczeń, w miarę jak podnosi się poziom
mórz i oceanów w ciągu ostatnich kilku dziesięcioleci.
Zdaniem naukowców, trudno w tej chwili przewidzieć, jaka będzie skala
zniszczeń spowodowanych przez większe fale. - Niektóre skutki widać już
dziś - powiedział Ruggiero. Przykładem jest Neskowin w USA, które już ma
problemy z wysokimi falami i erozją wybrzeża - dodał.
- Wybiegając w przyszłość, społeczności zamieszkujące wybrzeża muszą
mieć plan przeciwdziałania większym falom i erozji, a także jak należy
zarządzać terytoriami przybrzeżnymi - podkreśla naukowiec.
(PAP)
Wtorek, 2010-01-26
Parlament Europejski
przyznał Polsce nagrodę
Polska została pochwalona za program profilaktyki i wczesnego wykrywania
raka szyjki macicy. W Parlamencie Europejskim przedstawiciele polskiego
Ministerstwa Zdrowia odebrali nagrodę "Perły mądrości" przyznawaną przez
Europejskie Stowarzyszenie do Walki z Rakiem Szyjki Macicy, przy okazji
dwudniowej konferencji na temat tej choroby. Polski projekt został
wyróżniony spośród 17 zgłoszonych z całej Europy.
- To jest wyraz uznania, ale też zachęta dla nas. Bo im szybciej rak
jest wykryty, tym łatwiej się go leczy, a stany przedrakowe leczy się w
stu procentach. Kobiety mogą wrócić do pracy, do rodziny, zachodzić w
ciążę i rodzić dzieci. A jak jest za późno - to tylko rozłożyć ręce i
łzy wylewać - powiedział koordynator nagrodzonego programu prof. dr hab.
Marek Spaczyński, który przyjechał do Brukseli, by odebrać nagrodę wraz
z Markiem Twardowskim, podsekretarzem stanu w Ministerstwie Zdrowia.
- Pocieszające jest, że z roku na rok liczba Polek biorących udział w
badaniu jest większa - podkreślił Twardowski. Jak dodał, z istniejącego
od 2005 roku programu skorzystało prawie 30% kobiet spośród 9-milionowej
grupy docelowej w wieku 25-59 lat. W samym 2009 roku z programu
skorzystało około 880 tys. Polek. Wykryto ponad 24 tys. przypadków
nieprawidłowości.
Celem "Populacyjnego Programu Profilaktyki i Wczesnego Wykrywania Raka
Szyjki Macicy", którego organizatorem jest resort zdrowia, jest
obniżenie poziomu zachorowalności i umieralności z powodu raka szyjki
macicy. Nowotwór ten znajduje się na piątym miejscu jako przyczyna
zachorowań i na siódmym jako przyczyna zgonów nowotworowych w Polsce.
Założeniem nagrodzonego programu jest objęcie badaniami cytologicznymi
kobiet raz na trzy lata.
Bezpłatne badania cytologiczne świadczą zakłady opieki zdrowotnej w
całej Polsce, które podpisały z NFZ umowę na realizację programu. W
marcu 2007 roku Fundusz rozpoczął wysyłkę imiennych zaproszeń na badania
cytologiczne. - Imienne zaproszenia dyscyplinują. Każdy się zastanowi,
kiedy był ostatni raz u lekarza - powiedział prof. Spaczyński.
Nie oznacza to, że z bezpłatnych badań nie mogą skorzystać kobiety,
które takiego zaproszenia nie otrzymały. Jeśli kobieta znajduje się w
grupie objętej programem, sama powinna zgłosić się na badanie.
Skierowanie nie jest potrzebne.
Rak szyjki macicy jest nowotworem złośliwym. W Polsce jest drugim co do
częstotliwości występowania nowotworem narządów płciowych u kobiet do
45. roku życia. Co roku około 3500 Polek dowiaduje się, że ma raka
szyjki macicy, a połowa z nich umiera, bo zgłosiła się do lekarza zbyt
późno. Oznacza to, że z dziesięciu kobiet, u których codziennie wykrywa
się ten nowotwór, pięć umiera.
Dane epidemiologiczne o zachorowalności i umieralności na raka szyjki
macicy w naszym kraju, w porównaniu z innymi państwami Europy, są
alarmujące. Kobiety dzięki regularnym badaniom cytologicznym mogą
zmienić te statystyki.
Misją Europejskiego Stowarzyszenia do Walki z Rakiem Szyjki Macicy
(European Cervical Cancer Association), które przyznało nagrodę, jest
podniesienie świadomości społecznej w zakresie raka szyjki macicy oraz
propagowanie polityki zdrowotnej. Do ECCA należą organizacje, instytucje
i osoby prywatne z całej Europy. Obecnie wśród członków ECCA jest ponad
100 instytucji (towarzystwa medyczne, onkologiczne, organizacje badawcze
i stowarzyszenia pacjentów) z 34 krajów i ponad 1000 członków
indywidualnych z 40 krajów.
(PAP)
Cud na Haiti - przeżył dwa tygodnie pod gruzami
14 dni pod gruzami w stolicy Haiti spędził mężczyzna, którego uratowali
amerykańscy żołnierze - informuje Reuters.
Zdaniem agencji, 35-letni mężczyzna był ubrany tylko w bieliznę. Jest
pod opieką lekarzy, ale według doniesień nie wyglądał na poważniej
rannego.
Potężne trzęsienie ziemi o sile 7 stopni w skali Richtera uderzyło w
Haiti dwa tygodnie temu, zabijając setki tysięcy ludzi - tragiczny
bilans może sięgnąć 200 tys. ofiar. Szczególnie ucierpiała stolica kraju,
Port-au-Prince.
Większość ekip ratowniczych zakończyła poszukiwania 22 stycznia. Polscy
strażacy opuścili wyspę dzień później. Organizacje charytatywne i wojsko
chcą się skupić teraz wyłącznie na pomocy tym, którzy przeżyli.
(wp.pl), Mężczyzna przeżył pod gruzami 14 dni. (fot. AFP / Fred Dufour)
Rzym: wielka wystawa o Auschwitz-Birkenau
Wielka wystawa o hitlerowskich obozach zagłady Auschwitz-Birkenau
została otwarta w Rzymie przy Ołtarzu Ojczyzny na Placu Weneckim. W
uroczystości w przeddzień Dnia Pamięci o Holokauście uczestniczył
laureat pokojowej Nagrody Nobla Elie Wiesel.
Wiesel, były więzień Auschwitz, wystosował podczas ceremonii żarliwy
apel o podtrzymywanie pamięci o tragedii Zagłady. - Dla zmarłych jest
już za późno, ale nie dla żyjących - stwierdził.
- Pamięć jest dla nich, a wspominanie to jedyna rzecz, która może nam
pomóc żyć z godnością, honorem, a może nawet z radością. Pamięć jest
nadzieją i tylko poprzez nią można dokładać starań o to, aby młodzi
ludzie nie dali się porwać przez nienawiść. W tym trudnym, burzliwym
okresie oni potrzebują naszej pamięci - mówił Wiesel, który w środę w
południe wygłosi przemówienie we włoskiej Izbie Deputowanych.
- Prawdziwym niebezpieczeństwem jest fanatyzm - podkreślił noblista.
Zauważył, że obecnie jest coraz więcej ludzi "gotowych zwalczać przemoc
i nienawiść". - Ale istnieje bardzo aktywna mniejszość, na przykład
terroryści-samobójcy, zamachowcy, którzy chcą tylko zabijać coraz więcej
ludzi. To oni są zagrożeniem - dodał Wiesel.
- Bez pamięci byłaby to tylko historia absolutnej rozpaczy; tak dla tych,
którzy jeszcze o tym mówią, jak i dla tych, którzy nie żyją. Jedno słowo
ich łączy: pamięć. Pamiętajcie - apelował Elie Wiesel.
Na wystawie, największej poświęconej Auschwitz, jaką dotychczas
zorganizowano we Włoszech, można obejrzeć między innymi bileciki, jakie
rzymscy Żydzi aresztowani podczas łapanki w getcie wyrzucali z pociągu
przed jego odjazdem do obozu zagłady. Są również puszki, w których
przechowywany był gaz cyklon B, a także dokumenty, zdjęcia i dzienniki.
Większość z nich po raz pierwszy zaprezentowano w Italii.
(PAP)
Poniedziałek,
2010-01-25
Sąd wezwał Obamę, by
zasiadł na ławie przysięgłych
Prezydent USA Barack Obama nie stawi się w sądzie w Bridgeview, na
przedmieściach Chicago, do którego wezwano go jako przysięgłego -
poinformował Biały Dom. To nie pierwszy przypadek, kiedy prezydent USA
otrzymał powołanie na członka ławy przysięgłych.
Przedstawiciele sądu potwierdzili, że kilka tygodni temu dotarło do nich
zawiadomienie, że Barack Obama nie może wypełnić "swojego obywatelskiego
obowiązku bycia członkiem ławy przysięgłych".
Wezwanie powiadamiające o wybraniu Obamy na przysięgłego zostało wysłane
na jego adres w południowej dzielnicy Chicago, gdzie amerykański
prezydent mieszkał przed przeprowadzką do Białego Domu w styczniu 2009
roku.
Barack Obama, z wykształcenia prawnik, absolwent uniwersytetu Harvard, a
później profesor prawa na uniwersytecie chicagowskim, jest w trakcie
przygotowywania swojego pierwszego orędzia o stanie państwa, które
wygłosi w najbliższą środę, podczas posiedzenia połączonych Izb Kongresu.
Z informacji pisma "Christian Science Monitor" wynika, że to nie
pierwszy raz, kiedy prezydent Stanów Zjednoczonych otrzymał powołanie na
przysięgłego.
Były prezydent Bill Clinton w 2003 roku wyrażał gotowość pełnienia
obowiązków przysięgłego w sprawie o morderstwo popełnione przez członków
gangu, ale prowadzący sprawę sędzia nie zgodził się na jego udział w
procesie. W 2006 roku urzędujący wówczas prezydent George W. Bush został
wezwany na przysięgłego do sądu w Teksasie, ale zwolniono go z tego
obowiązku.
(PAP)
Podano oficjalne wyniki wyborów prezydenckich na Ukrainie
Centralna Komisja Wyborcza (CKW) w Kijowie podała oficjalne wyniki
wyborów prezydenta Ukrainy z 17 stycznia. Zwyciężył w nich lider Partii
Regionów Ukrainy Wiktor Janukowycz, drugie miejsce zajęła premier Julia
Tymoszenko. Rezultaty te praktycznie nie różnią się od opublikowanych w
ubiegły wtorek wyników wstępnych - Janukowycz otrzymał 35,32% głosów, a
Tymoszenko 25,05%. Kandydaci ci zmierzą się w drugiej turze głosowania 7
lutego.
Trzecie miejsce zajął były prezes banku narodowego Serhij Tihipko, na
którego głosowało 13,05% wyborców (wstępne wyniki dawały mu 13,06%), a
czwarte - były przewodniczący parlamentu Arsenij Jaceniuk z wynikiem
6,96%.
Dopiero na piątym miejscu uplasował się przywódca pomarańczowej
rewolucji, obecny prezydent Wiktor Juszczenko, który dostał 5,45% głosów.
W sumie w pierwszej turze rywalizowało 18 kandydatów.
(PAP)
"Chemiczny Ali" został powieszony
Jeden z najbliższych współpracowników i kuzyn byłego irackiego dyktatora
Saddama Husajna, Ali Hasan al-Madżid, zwany "Chemicznym Alim", został
stracony przez powieszenie - podał rzecznik irackiego rządu Ali al-Dabbagh.
Przed tygodniem, w niedzielę 17 stycznia, Ali Hasan al-Madżi został
skazany na śmierć przez powieszenie za wydanie w 1988 roku rozkazu
zrzucenia bomb chemicznych na kurdyjskie miasto Halabdża, co spowodowało
śmierć 5 tysięcy osób.
"Chemiczny Ali", zawdzięczający swój przydomek użyciu trujących gazów,
został już kilkakrotnie skazany na śmierć za inne zbrodnie.
Al-Madżid został schwytany w sierpniu 2003 roku, pięć miesięcy po
amerykańskiej inwazji na Irak. W lipcu 2007 roku skazano go na śmierć za
udział w wojskowej kampanii przeciwko Kurdom od lutego do sierpnia 1988
roku, a w grudniu 2008 roku - za udział w zdławieniu szyickiej rewolty
po wojnie w Zatoce Perskiej w 1991 roku oraz w zabójstwach i
przesiedleniach szyickich muzułmanów w 1999 roku.
(PAP)
Rzadkie kosmiczne zjawisko - naukowcy zaskoczeni
Obiekt o symbolu P/2010 A2, który na początku wydawał się naukowcom
zwykłą kometą, jest najprawdopodobniej zjawiskiem powstałym w wyniku
rzadkiego zderzenia dwóch planetoid - informuje serwis internetowy
Astronomy Now.
Początkowo obiekt wydawał się kolejną zwykłą kometą, odkrytą 6 stycznia
tego roku, w ramach programu poszukiwań małych ciał Układu Słonecznego o
nazwie Lincoln Near Earth Asteroid Research (LINEAR).
Prawdziwą niespodzianką okazały się więc wyniki obserwacji astronoma
Javiera Licandro z Instituto de Astrofisica de Canarias. 14 stycznia
użył on 2.5 metrowego teleskopu nordyckiego (Nordic Optical Telescope -
NOT), by dokładniej przyjrzeć się nowemu obiektowi. Obraz, jaki mu się
ukazał był niespotykany. Obok charakterystycznego dla komety warkocza,
dość jednak nietypowego, bo bez wyraźnego zgęszczenia centralnego, widać
było małą planetoidę. Dystans, który dzielił oba ciała na niebie wynosił
tylko 2 sekundy łuku.
Licandro, zatrudniony w obserwatorium na Wyspach Kanaryjskich,
korzystając ze swoich możliwości, zdecydował się użyć do obserwacji
największego dostępnego mu instrumentu, czyli 10.4 metrowego teleskopu
Gran Telescopio Canarias (GTC).
12 zdjęć wysokiej rozdzielczości potwierdziło, że prawie w jednym
miejscu na sferze niebieskiej widać planetoidę oraz smugę gazu i pyłu
rozciągającą się na 177 tysięcy kilometrów. Choć na razie jest zbyt
wcześnie, by z pewnością potwierdzić z czym mamy do czynienia,
astronomowie podejrzewają, że to, co widać jest efektem zderzenia dwóch
planetoid.
Aby całkowicie wyjaśnić zagadkę, w ciągu najbliższych dni na P/2010 A2
zwrócą swoje zwierciadła dwa teleskopy kosmiczne - Hubble i Spitzer.
(PAP)
Niedziela,
2010-01-24
Mogą mieć dwa razy więcej
ropy niż Arabia Saudyjska
Wenezuela może mieć dwukrotnie większe rezerwy ropy naftowej niż Arabia
Saudyjska - wynika z najnowszego badania służb geologicznych USA.
Naukowcy pracujący dla amerykańskiego instytutu geologicznego USGS
twierdzą, że z Pasa Naftowego Orinoko można wydobyć niemal dwa razy
więcej surowca, niż dotychczas przypuszczano. Geologowie ocenili
potencjał wydobywczy regionu na 513 mld baryłek. Wyniki badań
opublikowali w piątek.
Chris Schenk z USGS podkreślił, że szacunki bazują na możliwości
eksploatacji złóż w 40%-45% i odnoszą się do współcześnie stosowanych
technik wydobywczych.
Możliwości eksploatacyjne złóż w Arabii Saudyjskiej ocenia się na 266
mld baryłek.
Wenezuelska państwowa kompania naftowa Petroleos de Venezuela SA (PDVSA)
na razie nie odniosła się do tych ocen. Wcześniej firma uznała, że choć
na obszarze 50 tys. kwadratowych znajdują się złoża sięgające 1,3
biliona baryłek ropy, wydobyć się da jedynie 280 mld.
Sceptycznie wyrażał się o szacunkach USGS wenezuelski geolog i były
członek zarządu PDVSA Gustavo Coronel.
- Wątpię, czy możliwości wydobycia są w stanie przekroczyć 25%, gdyż
produkcja większości tej ropy nie byłaby opłacalna - powiedział agencji
Associated Press.
Wenezuelska ropa - w odróżnieniu od bliskowschodniej - jest "ciężka" i
nie ma takich właściwości, jak ropa bliskowschodnia.
Wenezuela ma największe po Bliskim Wschodzie złoża ropy naftowej w
świecie.
(PAP)
Bin Laden zapowiada
kolejne zamachy w USA
Przywódca Al-Kaidy Osama bin Laden wziął odpowiedzialność za nieudaną
próbę zamachu na lecący do Detroit 25 grudnia amerykański samolot. W
nagraniu audio wyemitowanym przez katarską telewizję Al-Dżazira zagroził
też nowymi atakami na USA. Biały Dom nie ma potwierdzenia autentyczności
nagrania.
- Przesłanie dostarczone wam poprzez samolot bohaterskiego bojownika
Umara Faruka Abdulmutallaba było potwierdzeniem poprzednich przesłań
nadanych przez bohaterów z 11 września (2001 roku) - oznajmił bin Laden,
wymieniając nazwisko Nigeryjczyka, który w Boże Narodzenie próbował
wysadzić w powietrze samolot lecący z Amsterdamu do Detroit.
Dodał, że ataki Al-Kaidy będą kontynuowane tak długo, jak długo USA
popierają Izrael. - Ameryka nie będzie marzyć o bezpieczeństwie, dopóki
my nie będziemy go mieli naprawdę w Palestynie - oznajmił.
Doradca Białego Domu David Axelrod powiedział w telewizji CNN, że nie
może potwierdzić autentyczności nagrania, ani odpowiedzialności Al-Kaidy
za próbę zamachu na samolot. - Ale zakładając, że to bin Laden, jego
posłanie zawiera te same puste usprawiedliwienia rzezi niewinnych, które
już słyszeliśmy - powiedział Axelrod i dodał: ironia polega na tym, że w
imieniu islamu zabił on (bin Laden) więcej muzułmanów niż wyznawców
innych religii. Jest mordercą i będziemy nadal w ofensywie przeciwko bin
Ladenowi, przeciwko Al-Kaidzie, żeby chronić naród amerykański.
Agencja Associated Press pisze, że nie ma możliwości potwierdzenia, czy
głos na nagraniu należy do bin Ladena, jednak przypomina on wcześniejsze
przypisywane mu nagrania.
Zauważa też, że w ciągu ostatniego roku przesłania szefa Al-Kaidy
koncentrowały się na losie Palestyńczyków. Niektórzy obserwatorzy
uważają, że to akcentowanie bliskich stosunków izraelsko-amerykańskich
ma na celu zmniejszenie popularności prezydenta USA Baracka Obamy na
Bliskim Wschodzie po tym, jak zapowiedział on wycofanie wojsk USA z
Iraku.
Rzecznik MSZ Izraela Andy Dawid ocenił, że w najnowszym nagraniu bin
Laden "nie powiedział niczego nowego".
Próby zamachu w samolocie z Amsterdamu do Detroit dokonał Nigeryjczyk,
który usiłował zdetonować na pokładzie maszyny ładunek wybuchowy. W
śledztwie ustalono, że działał na zlecenie Al-Kaidy w Jemenie.
(PAP), (Osama bin Laden fot.AP)
Miedwiediew: traktat z USA uzgodniony na 95%
Prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew oświadczył, że optymistycznie ocenia
szanse na podpisanie nowego rosyjsko-amerykańskiego układu, mającego
zastąpić zawarty w 1991 roku traktat o redukcji broni strategicznej
(START-1). Według Miedwiediewa, tekst dokumentu jest już uzgodniony w 95
procentach.
Rosyjski prezydent mówił o tym na spotkaniu z dziennikarzami w Soczi,
nad Morzem Czarnym, gdzie będzie gościł przywódców Armenii i
Azerbejdżanu, Serża Sarkisjana i Ilhama Alijewa.
- 95% problemów uzgodniono. Mam optymistyczne oczekiwania, jeśli chodzi
o układ - powiedział Miedwiediew. - Z prezydentem Barackiem Obamą
wyraźnie określiliśmy granice, czego nie możemy my i czego nie mogą oni
- dodał.
Miedwiediew podkreślił, że Rosja nie zrezygnuje z poruszania w
negocjacjach z USA tematu obrony przeciwrakietowej. - Temat ten będziemy
podnosili obowiązkowo. Nieszczerze jest mówić o strategicznych siłach
jądrowych bez poruszania tematu obrony przeciwrakietowej. Jeśli odpala
się rakiety nuklearne, odpala się też antyrakiety - wyjaśnił.
Podpisany w 1991 roku traktat START-1 wygasł 5 grudnia 2009 roku. USA i
Rosja ogłosiły 4 grudnia, że układ pozostanie w mocy, póki trwają
rozmowy na temat nowego. Toczą się one w Genewie. Ich kolejna runda -
jak zapowiedział rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow -
rozpocznie się na początku lutego.
Podstawowe parametry nowego traktatu uzgodnili w lipcu ubiegłego roku w
Moskwie prezydenci dwóch krajów. Porozumieli się wtedy, że w ciągu
siedmiu lat od wejścia w życie nowego układu Rosja i USA zredukują
liczbę nuklearnych głowic bojowych do 1500-1675, a systemów ich
przenoszenia - do 500-1110. Dolne pułapy to propozycje Moskwy, a górne -
Waszyngtonu. W październiku strona amerykańska zaproponowała obniżenie
limitu środków przenoszenia do 800.
W tym tygodniu poufne rozmowy na temat nowego traktatu w Moskwie
prowadzili wysłannicy Obamy: jego doradca ds. bezpieczeństwa narodowego,
generał James Jones i przewodniczący kolegium szefów sztabów sił
zbrojnych USA, admirał Mike Mullen. Strona amerykańska poinformowała po
nich, że osiągnięto znaczący postęp.
W zeszłym tygodniu o postępach w pracach nad nowym układem mówił w
Moskwie podsekretarz w Departamencie Stanu USA William Burns.
(PAP)
Sobota, 22010-01-23
Sprzedali Irakowi
bezużyteczne i groźne wykrywacze bomb
Brytyjska firma ATSC sprzedała 20 krajom, w tym Irakowi, "bezużyteczne i
niebezpieczne" wykrywacze ładunków wybuchowych - donoszą brytyjskie
media. Iracka policja i wojsko używają ich do przeszukiwania pojazdów i
osób.
53-letni menedżer firmy ATSC Jim McCormick został w piątek aresztowany
pod zarzutem popełnienia oszustwa. Według stacji BBC Irakijczycy
zapłacili za te wykrywacze 52 miliony funtów szterlingów.
Urządzenie ADE-651 nie podpada pod kategorię technologii wojskowej i nie
wymaga rządowej licencji na eksport. Niemniej ministerstwo ds. biznesu,
wprowadziło zakaz jego eksportu do Iraku i Afganistanu, ponieważ może
zagrozić życiu stacjonujących tam brytyjskich żołnierzy oraz ich
sojuszników.
Okoliczności zawarcia transakcji pomiędzy ATSC a irackimi siłami
bezpieczeństwa ma wyjaśnić specjalne dochodzenie brytyjskich służb.
Osobne dochodzenie zarządził iracki rząd. ADE-651 trafiło też m.in. do
Pakistanu, Jordanii i Libanu. Nie używa się go w żadnym państwie
zachodnim.
W reportażu nadanym przez telewizję BBC2 McCormick twierdził, że jego
urządzenie jest skuteczne i pozwala precyzyjnie wykrywać ładunki
wybuchowe.
Broszura reklamowa ATSC twierdzi, że urządzenie jest zdolne wykrywać
śladowe ilości substancji wybuchowych na odległość do 1 km na lądzie i
do 3 km w powietrzu. Urządzenie ADE-651 składa się z anteny
przymocowanej do ręcznego uchwytu i nie jest zasilane bateriami. W
materiałach promocyjnych jest mowa o tym, że jedynym źródłem zasilania
jest "energia statyczna użytkownika" - informuje BBC.
Do uchwytu urządzenia wkłada się plastykową kartę. Testy wykonane w
laboratorium w Cambridge i pokazane w reportażu BBC wykazały, że jest to
najprostsza karta elektroniczna, ogólnodostępna w sprzedaży za kilka
pensów, nie posiadająca mikroprocesora, cyfrowej pamięci, ani zdolności
przechowywania informacji.
Są obawy, że setki ludzi zginęły w zamachach bombowych, do których
doszło, ponieważ "wykrywacze" niczego nie wykryły - wskazuje BBC.
(PAP)
Haiti: dramatyczny bilans ofiar i koniec poszukiwań
Zebrano zwłoki około 120 tysięcy ofiar trzęsienia ziemi z 12 stycznia,
ale ostateczna liczba zabitych może być większa o dziesiątki tysięcy -
poinformowała haitańska minister kultury i łączności Marie-Laurence
Jocelyn Lassegue.
- Jest około 120 tysięcy zwłok, które zebraliśmy - powiedziała minister,
zaznaczając, że liczba ta nie obejmuje ofiar śmiertelnych, którymi
zajęły się rodziny. Przedstawiciele władz zbierają obecnie w zakładach
pogrzebowych informacje o zabitych. Wiele ofiar trzęsienia pochowano w
zbiorowych grobach.
132 osoby zostały wydobyte żywe spod gruzów - podało Biuro Narodów
Zjednoczonych ds. Koordynacji Pomocy Humanitarnej (OCHA). Rzeczniczka
Biura Elisabeth Byrd powiedziała, że nadal trwa wzmożona akcja
humanitarna.
Rząd Haiti ogłosił oficjalnie koniec fazy poszukiwań po trzęsieniu ziemi.
Ratownicy w piątek zakończyli przeszukiwanie gruzów, a wszystkie wysiłki
ekip działających pod egidą ONZ koncentrują się odtąd na udzieleniu
pomocy tym, którzy przeżyli.
Cała populacja Haiti to ok. 9 mln ludzi.
(PAP)
Piątek,
2010-01-22
Haiti: koniec poszukiwań,
wszystkie siły na pomoc bezdomnym
W dziesiątym dniu po trzęsieniu ziemi ratownicy zakończyli
przeszukiwanie gruzów w stolicy Haiti, Port-au-Prince, a wszystkie
wysiłki ekip działających pod egidą ONZ będą odtąd koncentrowały się na
udzielaniu pomocy tym, co przeżyli.
Tego dnia wydobyto spod gruzów niedaleko stadionu w Port-au-Prince
69-letnią kobietę, która wciąż jeszcze żyła. Lekarze szpitala
generalnego powiedzieli jednak, że "jest niewiele nadziei" na to, że
zdołają ją uratować.
Drogi prowadzące ze zrujnowanej stolicy na zachód i na południe kraju
już od kilku dni zatłoczone są ludźmi, którzy zostawili za sobą ruiny
domów i swych zmarłych.
Grozi denga, tyfus i malaria
Rząd haitański podał, że dotąd zdołano pochować 70 000 zabitych, nocami
w wielu miejscach ruiny i resztki murów oświetlają ogniska: palone są
zwłoki zabitych.
- Musimy zdążyć, ponieważ za trzy dni zaczynają się długotrwałe deszcze,
ziemia zamieni się w błoto, idealne środowisko dla wirusów dengi oraz
bakterii tyfusu i pierwotniaków wywołujących malarię - powiedział w
radio haitański minister spraw wewnętrznych Paul Antoine Bien-Aime.
Główny kapłan wudu, animistycznej religii pochodzenia afrykańskiego
powszechnie praktykowanej zarówno przez oficjalnie katolicką,
80-procentową większość Haitańczyków, jak i przez tych, którzy uznają
się za protestantów, 74-letni Max Beavuir poskarżył się prezydentowi
Haiti: zmarłych wrzuca się do zbiorowych dołów jak śmieci. U wyznawców
wudu uroczystości pogrzebowe trwają 7 dni.
Jednak i Beavuir, zwany przez wyznawców Ati, czyli Władza Najwyższa, i
sam prezydent Rene Preval, który zaprosił go w czwartek na posiedzenie
rządu, są bezradni. - Wiem, że sytuacja jest bardzo trudna - przyznał
Ati w długim wywiadzie dla największego madryckiego dziennika "El Pais",
w którym ostro skrytykował rząd, Amerykanów i niektórych chrześcijan.
Jakieś 30 000 rozkładających się zwłok porzuconych jeszcze na ulicach i
śmietniskach lub spoczywających pod gruzami sprawia, że fetor rozkładu
wypełnia całą przestrzeń nad Port-au-Prince.
"Rządu nie widać"
Preval urzęduje wraz z rządem w ocalałym budynku komisariatu policji.
Jest atakowany przez Haitańczyków, którzy mówią, że "rządu nie widać".
Podjął jednak działania, na jakie było stać miejscową władzę: od dwóch
dni flota 34 małych autobusów miejskich wywozi uciekinierów kilkanaście,
kilkadziesiąt kilometrów za miasto, byle dalej od ogniska zarazy, jakim
w każdej chwili może się stać stolica.
Głównym celem rządu haitańskiego jest teraz rozładowanie 300-400 dzikich
obozowisk, w których koczuje w mieście 400 000 bezdomnych. Mimo
imponujących liczb mówiących o pomocy międzynarodowej dla Haiti, nadal
brakuje im wszystkiego: jedzenia, wody, koców do przykrycia nocą dzieci.
Według doniesień agencyjnych, jedna piąta bezdomnych ma poniżej pięciu
lat.
Władze Haiti wspierane przez wolontariuszy z organizacji pomocowych
przystąpiły do organizowania obozów przejściowych poza miastem dla 100
000 osób. Powstają one według agencji EFE m.in. w pobliżu miasta
Croix-des-Bouquetes, na północ od Port-au-Prince.
"Bezpieczeństwo - tylko dzięki żołnierzom"
W dniu trzęsienia ziemi uciekło z więzień w rejonie stolicy 5 000
niebezpiecznych bandytów. Bardzo przerzedzona policja stołeczna liczy 3
000 funkcjonariuszy. Reszta zginęła pod gruzami. Gdyby nie obecność
amerykańskich żołnierzy i błękitnych hełmów - oświadczyła minister
kultury i środków komunikacji Jocelyn Lassegue - nie byłoby żadnych
szans na utrzymanie bezpieczeństwa w mieście.
Do przedstawicieli UNICEF na Haiti dotarły informacje o porywaniu ze
szpitali małych dzieci. Włoch Guido Cornale z tej organizacji zawiadomił
o tym prezydenta Haiti. Powiedział, że powstał nielegalny "rynek
adopcyjny". Dotąd osoby, które nie są krewnymi dzieci, zabrały ich ze
szpitali piętnaścioro.
Regionalny przedstawiciel UNICEF Jean-Luc Legrand ma informacje, że
większość porwanych dzieci jest wywożona z Haiti przez Dominikanę.
Od czasu trzęsienia ziemi pracownicy UNICEF codziennie zabierają z ulic
2 000 haitańskich dzieci i umieszczają je w 20 ośrodkach. Zanim zostaną
oddane do legalnej adopcji zagranicę, próbuje się jak najszybciej
ustalić, czy dzieci mają jakąś rodzinę.
Płynie pomoc
Wśród lepszych wiadomości z Haiti piątek przyniósł informacje o
wpłynięciu tego dnia do portu w stolicy pierwszego niewielkiego statku z
pomocą. Holenderski frachtowiec zawinął z ładunkiem 123 ton wody, soków
i mleka.
Amerykańskie dowództwo wojskowe, kontrolujące jedyne lotnisko w
Port-au-Prince, zakomunikowało, że udało się podwoić jego przepustowość.
W pierwszych dniach po trzęsieniu ziemi lądowało tu dziennie 70
samolotów z pomocą humanitarną.
Rząd USA poinformował, że przygotowuje swą bazę morską Guantanamo na
Kubie do przyjęcia pewnej liczby ofiar trzęsienia ziemi w Haiti.
Z 560 milionów dolarów na pomoc dla Haiti, o które zaapelował do państw
członkowskich sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun, na konto organizacji
wpłynęło do piątku 195 milionów.
Trzęsienie ziemi o sile 7 w skali Richtera, najsilniejsze od ponad 200
lat, nawiedziło Haiti 12 stycznia. Epicentrum wstrząsów znajdowało się
60 km od Port-au-Prince. Tysiące ludzi poniosło śmierć pod gruzami,
dotychczas pochowano w zbiorowych mogiłach 70 tys. ofiar kataklizmu, ale
władze obawiają się, że liczba zabitych może sięgnąć 200 tys. Co
najmniej 250 tys. osób jest rannych, a 1,5 mln nie ma dachu nad głową.
(PAP)
USA i Jemen będą wspólnie zwalczać terroryzm
Stany Zjednoczone i Jemen zacieśnią współpracę, by wspólnie walczyć z
terroryzmem w Jemenie, który jest szczególnie zagrożony przez Al-Kaidę -
powiedzieli w Waszyngtonie Sekretarz Stanu USA Hillary Clinton i
minister spraw zagranicznych Jemenu Abubakr al-Kirbi.
Szefowi dyplomacji powiedzieli, że planowana na 27 stycznia w Londynie
konferencja państw dostarczających pomoc humanitarną, powinna
skoncentrować się na akcji na rzecz Jemenu, by poprawić funkcjonowanie
tamtejszego rządu i przyspieszyć rozwój gospodarczy kraju.
Minister al-Kirbi powiedział dziennikarzom, że Jemen jest zdeterminowany
by walczyć z terroryzmem. Dodał jednak, że Jemen potrzebuje środków, by
przeprowadzić reformy gospodarcze.
Pani Clinton poinformowała, że amerykańska agencja ds. międzynarodowego
rozwoju (USAID) podpisała trzyletni kontrakt z Jemenem, w ramach którego
przekaże mu 121 mln dol. przeznaczonych na reformy i rozwój gospodarczy.
Konferencja, która odbędzie się w Londynie ma pomóc w zorganizowaniu
międzynarodowej pomocy dla Jemenu.
(PAP)
Czwartek, 2010-01-21
Minął rok - więzienie
Guantanamo nie zamknięte
Mija rok, od kiedy prezydent USA Barack Obama, nazajutrz po inauguracji,
zapowiedział zamknięcie w ciągu roku więzienia dla podejrzanych o
terroryzm w bazie amerykańskiej Guantanamo na Kubie.
Obietnicy nie dotrzymał, gdyż więzienie nadal istnieje. Przebywa w nim
obecnie 198 więźniów. Główny problem polega na tym, że trudno znaleźć
dla nich alternatywne miejsce pobytu. Część to najgroźniejsi terroryści
związani z Al-Kaidą.
Więzienie powstało w 2002 r. i przetrzymywano w nim na początku ponad
700 obcokrajowców, schwytanych głównie w Afganistanie podczas inwazji na
ten kraj jesienią poprzedniego roku.
Więźniów przetrzymuje się bezterminowo. Początkowo pozbawieni oni byli
wszelkich kontaktów z rodzinami i adwokatami; długo nie przedstawiano im
także formalnych zarzutów.
Więźniom nadano status "żołnierzy armii wroga", ale nie uznano ich za
jeńców wojennych, których chroniłyby konwencje genewskie. Mieli być
sądzeni przez specjalne trybunały wojskowe, stosujące mniej
rygorystyczne standardy udowodnienia winy niż normalne sądy cywilne.
Ten sposób ich potraktowania przez administrację prezydenta George'a W.
Busha wywołał krytykę ze strony organizacji obrony praw człowieka i
opinii międzynarodowej.
Z czasem Kongres usankcjonował prawnie system przetrzymywania więźniów,
a Pentagon zaostrzył normy, jakimi kierować się miało postępowanie
trybunałów. Więźniom stopniowo przedstawiano zarzuty, większość
zwolniono i odesłano do krajów pochodzenia.
W czasie kadencji Obamy zwolniono ponad 40 więźniów Guantanamo. Jego
administracji z trudem udało się skłonić niektóre kraje europejskie do
przyjęcia części zwolnionych lub uzyskać obietnicę przyjęcia dalszych.
Rząd zdecydował, że pięciu najgroźniejszych terrorystów z szejkiem
Chalidem Muhammadem, architektem ataku na USA 11 września 2001 roku na
czele, zostanie postawionych przed normalnym sądem w Nowym Jorku.
Decyzję tę ostro krytykuje opozycja. Jej zdaniem narazi to na szwank
bezpieczeństwo miasta i nie gwarantuje skazującego wyroku, ponieważ
część zeznań oskarżonych wydobyto torturami.
Administracja chciała osadzić resztę podejrzanych w więzieniach w kraju,
ale kilka miast nie zgodziło się na umieszczenie ich u siebie.
Ostatecznie niektórzy mają być zamknięci w więzieniu o zaostrzonym
reżimie w stanie Illinois, ale Kongres opiera się z przyznaniem funduszy
na jego budowę.
Około połowy więźniów Guantanamo to Jemeńczycy. Po nieudanej próbie
zamachu na samolot Delty w święta Bożego Narodzenia okazało się, że
sprawca, młody Nigeryjczyk, był szkolony przez Al-Kaidę w Jemenie. Na
krótko przed zamachem do tego kraju wróciło też czterech innych
islamistów - zwolnionych z Guantanamo.
Administracja Obamy wstrzymała w tej sytuacji planowane dalsze
zwolnienia więźniów z Jemenu.
Zdaniem komentatorów, perspektywy całkowitego opróżnienia tego aresztu i
zamknięcia go odsunęły się w czasie o kolejny rok.
Zwolennicy zamknięcia argumentują, że więzienie szkodzi bezpieczeństwu
USA, gdyż stanowi wygodne narzędzie rekrutacji terrorystów.
(PAP)
Haiti: butelka wody kosztuje 10 dolarów
Z amerykańskiego lotniskowca Carl Vinson co kilkanaście minut startuje
śmigłowiec z pojemnikami plastikowych butelek z wodą, które zrzuca się
wprost w tłum oczekujący w stolicy Haiti, ale za butelkę wody w
zniszczonym trzęsieniem ziemi mieście płacono w czwartek już 10 dolarów.
W ciągu dziewięciu dni od trzęsienia ziemi butelka wody w Port-au-Prince
podrożała trzykrotnie. Mało kogo stać na taki wydatek w kraju, w którym
już przed katastrofą tylko co pięćdziesiąty mieszkaniec miał stałą
pensję - pisze reporter madryckiego dziennika "El Pais".
Ludzie nie mają pieniędzy, a banki w czwartek wciąż jeszcze nie
wypłacały gotówki tym, którzy mają coś na koncie. Jednak w ciągu
ostatnich 24 godzin podwoiła się na ulicach Port-au-Prince liczba osób,
które usiłują coś sprzedać: kilka pomarańczy, parę wiązek bananów, jakąś
puszkę konserw "ze zrzutów". No i oczywiście wodę.
Haitański rząd od dwóch dni podejmuje bardziej energiczne działania.
Bezdomnych koczujących w ruinach miasta w 447 - jak obliczył - dzikich
obozowiskach postanowił rozlokować w 300 bardziej zorganizowanych
obozach na przedmieściach i poza granicami stolicy. Jednak tylko trzy z
nich mają źródła pitnej wody.
Przedstawiciel rządu powiedział, że władze Haiti źle oceniają sposób
dystrybucji wody i żywności: Amerykanie zrzucają pojemniki i kartony z
śmigłowców z wysokości trzech metrów. Na dole rozrywają je między sobą
najsilniejsi, którzy pierwsi się dopchają, a dla innych nie zostaje nic.
Haitański rząd sugeruje, aby Amerykanie wyznaczyli punkty dystrybucji
lub dostarczali pomoc do tworzonych obecnie obozów i wydzielili do
ochrony tych działań jakąś część z dziesięciu tysięcy żołnierzy USA,
którzy przybyli do miast. Według rozgłośni radiowych działających już w
Port-au-Prince, budzą oni znacznie większy respekt niż ONZ-owskie
błękitne hełmy.
Krytyka - pisał w czwartek wysłannik madryckiego dziennika "ABC" -
zaskoczyła dowództwo amerykańskiego lotniskowca zakotwiczonego na wodach
przybrzeżnych naprzeciw Port-au-Prince. Tłumaczyło ono dziennikarzom, że
wysyła do miasta śmigłowcami połowę codziennej produkcji dwóch agregatów
do odsalania wody, jakie pracują na lotniskowcu i dostarczają codziennie
700 000 litrów wody pitnej. Pozostałe 350 000 litrów słodkiej wody to
dzienne zapotrzebowanie lotniskowca.
(PAP)
Były więzień z Sobiboru zeznawał w procesie Demjaniuka
Ocalały z hitlerowskiego obozu zagłady Sobibór Filip Białowicz zeznawał
podczas procesu Johna Demjaniuka, oskarżonego o udział w Holokauście.
Przed sądem w Monachium pochodzący z Izbicy 84-letni Białowicz opowiadał
o swoich przeżyciach i rzeczywistości panującej w obozie, w którym
zamordowane zostały jego siostry i większość krewnych.
On sam i jego starszy brat świadczyli pracę niewolniczą. Jak
relacjonował, pomagał przy rozładunku pociągów z transportami ludzi.
Musiał usuwać ciała osób zmarłych w czasie podróży. - Próbowałem
wyciągnąć martwą kobietę z wagonu, ale jej skóra rozchodziła mi się w
rękach - zeznawał.
Gdy ujrzał martwą kobietę, trzymającą w ramionach martwe dziecko, doznał
szoku i upadł na ziemię. - Miałem nadzieję, że mnie zastrzelą - mówił,
według relacji agencji dpa. Jednak nadzorujący rozładunek SS-man batem
zmusił go do dalszej pracy.
Białowicz, podobnie jak ocalały z zagłady Tomasz Blatt, który zeznawał
we wtorek i środę, nie był w stanie zidentyfikować Demjaniuka,
domniemanego byłego strażnika w Sobiborze. Pochodzący z Ukrainy 89-letni
Demjaniuk oskarżony jest o zamordowanie 27,9 tys. Żydów, deportowanych
do Sobiboru w 1943 r. Nie przyznaje się do winy.
Według Białowicza Ukraińcy stanowili większość wachmanów w obozie. W
czasie powstania więźniów w 1943 r. mieli oni również strzelać do
uciekinierów.
Białowicz i Blatt zdołali uciec z Sobiboru w czasie powstania.
Podczas rozprawy Demjaniuk leżał na specjalnym łóżku, przykryty
niebieskim kocem, nie reagując na to, co dzieje się w sali sądowej. Ze
względu na podeszły wiek i zły stan zdrowia może on uczestniczyć w
rozprawach tylko przez dwie 90-minutowe sesje dziennie.
(PAP)
|
|
INDEX
Powrót..
|