zapisz
Się Na Naszą listę |
Proszę
kliknąć na ten link aby dotrzeć do formularza gdzie można zapisać się
na listę dystrybucyjną i w przyszłości otrzymywać biuletyn bezpośrednio od nas.
Aby zapisać się szybko bez wypełniania formularza, proszę wysłać
E-mail bez
żadnego tekstu poprzez kliknięcie tego
linku.
| |
Przyłącz się |
Jeśli masz jakieś informacje
dotyczące polskich wydarzeń i chciałbyś albo chciałabyś podzielić się nimi z
naszymi czytelnikami, to prześlij je do
nas. Mile
widziane są wywiady, felietony, zdjęcia i poezja. Proszę informować
nas o wszystkich
wydarzeniach polonijnych. | |
Promuj polonię |
Każdy z nas może się przyczynić do promowania Polonii w
Winnipegu w bardzo prosty sposób. Mój apel jest aby dodać dwie
linie do waszej stopki (signature) aby zacząć promować Polonijne
wydarzenia w Winnipegu kiedykolwiek wysyłamy maila.
Tutaj są instrukcje jak dodać stopkę używając Outlook Express.
Kliknij Tools-->Options -->
Signatures
Zaznacz poprzez kliknięcie Checkbox
gdzie pisze
Add signature to all outgoing messages
W pole gdzie jest napisane Edit Signature proszę wpisać.
albo
Po tym kliknij Apply
I to wszystko. Od tej pory będziemy promować polskie wydarzanie w
Winnipegu automatycznie kiedy wyślemy maila do kogoś. Wszystkie programy
mailowe mają taką opcję tzw. signature i sposób jej dodania
będzie bardzo podobny do tego co opisałem dla Outlook Express | |
|
Polonijny
Biuletyn Informacyjny w Winnipegu |
INDEX
Powrót..
FAKTY ZE ŚWIATA
|
Środa, 2010-02-10
Kosmiczne spotkanie na
orbicie okołoziemskiej
Załogi Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (MSK) i amerykańskiego
wahadłowca Endeavour spotkały się na orbicie okołoziemskiej. Jako
pierwszy do MSK przez luki przejściowe dotarł dowódca Endeavoura George
Zamka, a za nim pozostali członkowie załogi.
Połączenie Endeavoura i MSK odbyło się zgodnie z planem i przeprowadzone
zostało dzięki ręcznym manewrom. Operacją połączenia obu obiektów
kierował 47-letni pułkownik marynarki wojennej USA George Zamka.
Astronauta ten ma polskie korzenie i zabrał na pokład promu kosmicznego
kopię rękopisu Preludium A-dur op. 28 nr 7 Chopina, a także płytę z
koncertem Karola Radziwonowicza i Orkiestry Sinfonia Viva utworzonej
przez studentów i absolwentów Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina w
Warszawie.
Po połączeniu MSK z Endeavourem na orbicie okołoziemskiej utworzono
tymczasowy zespół kosmiczny z 11-osobową załogą, w której skład wchodzą
przedstawiciele USA, Rosji i Japonii.
Wahadłowiec przywiózł na stację moduł Tranquility oraz kopułę
obserwacyjną. Moduł jest skupiskiem aparatury, zapewniającej astronautom
normalne warunki życiowe, m.in. urządzenia do oczyszczania powietrza z
dwutlenku węgla i produkcji tlenu oraz do przetwarzania moczu, a także
dodatkową toaletę.
Dzięki siedmiookiennej kopule załoga MSK będzie miała rozległy widok na
stację i jej otoczenie oraz możliwość wizualnej kontroli prac
wykonywanych zdalnie sterowanym wysięgnikiem. Centralny iluminator
kopuły o średnicy 79 centymetrów jest największym oknem, zainstalowanym
w aparacie kosmicznym.
Astronauci z Endeavora trzykrotnie będą wychodzić w otwartą przestrzeń
kosmiczną. Misja wahadłowca - z 6-osobową załogą - przewidziana jest na
12 dni i 18 godzin, a lądowanie powinno nastąpić 19 lutego. Załogę
stanowią wyłącznie obywatele USA, w tym jedna kobieta.
(PAP)
"Wybory na Ukrainie zostały sfałszowane"
Druga tura wyborów prezydenckich na Ukrainie została sfałszowana na
rzecz Wiktora Janukowycza - oświadczył Ołeksandr Turczynow, szef sztabu
wyborczego rywalki Janukowycza, Julii Tymoszenko. Janukowycz, zwycięzca
niedzielnych wyborów prezydenckich - według nieoficjalnych wyników
głosowania - wezwał swą konkurentkę Julię Tymoszenko do ustąpienia ze
stanowiska premiera i zwrócił się do rodaków już jako prezydent.
Wiktor Janukowycz, zwycięzca wyborów prezydenckich na Ukrainie, po
objęciu urzędu szefa państwa spotka się z przywódcami Rosji, Unii
Europejskiej i Stanów Zjednoczonych, najpierw jednak chce, by jego
konkurentka, premier Julia Tymoszenko, ustąpiła ze stanowiska.
"Oficjalnie zwracam się do premier: proszę podać się do dymisji i
przejść do opozycji. Członków koalicji wzywam do ogłoszenia jej
rozwiązania, bym mógł rozpocząć rozmowy z klubami parlamentarnymi o
formowaniu nowego rządu" - napisał Janukowycz w odezwie do narodu
opublikowanej przez Partię Regionów, na czele której stoi.
Choć Centralna Komisja Wyborcza opublikowała na razie nieoficjalne
wyniki niedzielnej, drugiej tury wyborów, Janukowycz zwrócił się do
obywateli Ukrainy już jako prezydent.
"Jako nowy prezydent uważam, że zadanie odrodzenia Ukrainy można
zrealizować. (...) Zjednoczę Ukrainę, wprowadzę porządek we władzach,
dam każdemu Ukraińcowi możliwość życia i pracowania w stabilnym państwie,
które jest szanowane i przez sąsiadów i przez cały świat!" - napisał.
Janukowycz obiecał reformy i rozwój, które przyniosą Ukrainie dobrobyt,
zaś partnerów zagranicznych zapewnił, iż Kijów będzie rozwijać z nimi
równoprawne relacje.
"Szanujemy niepodległość i jedność terytorialną wszystkich naszych
partnerów i liczymy, że ich stosunek do nas będzie taki sam" - czytamy w
odezwie. Janukowycz zadeklarował jednocześnie, że po objęciu urzędu
prezydenta będzie chciał się spotkać się z przywódcami Rosji, Unii
Europejskiej i Stanów Zjednoczonych.
"Potrzebujemy pomocy z Zachodu i Wschodu dla stabilizacji sytuacji
gospodarczej oraz restrukturyzacji zobowiązań finansowych. (...)
Priorytetem będą dla nas stosunki z Rosją oraz Wspólnotą Niepodległych
Państw. Nasze kraje połączone są ścisłymi więzami gospodarczymi,
kulturalnymi oraz historią" - zaznaczył Janukowycz.
"Wybory na Ukrainie zostały sfałszowane"
"Oświadczam, że w trakcie drugiej tury wyborów prezydenta Ukrainy doszło
do fałszerstw, które w istotny sposób wpłynęły na wynik głosowania i
pozwalają wątpić w jego ostateczny rezultat" - czytamy w udostępnionym
mediom oświadczeniu Ołeksandra Turczynowa, szefa sztabu wyborczego Julii
Tymoszenko.
- Przekazaliśmy Centralnej Komisji Wyborczej (CKW) dokumenty z wnioskiem
o ponowne przeliczenie głosów w ponad 900 lokalach wyborczych -
powiedział Turczynow.
Bliski współpracownik Tymoszenko wyjaśnił, iż na ślady fałszerstw
wyborczych sztab Tymoszenko trafił w lokalach wyborczych na południu i
wschodzie Ukrainy, gdzie pozycja Janukowycza jest najsilniejsza.
Jak relacjonował, po ponownym przeliczeniu głosów w jednym z lokali
wyborczych w mieście Kercz okazało się, iż dane przekazane do CKW
wykazują o 8% głosów więcej dla Janukowycza, niż było w rzeczywistości.
- Następnie udało się nam wywalczyć ponowne liczenie głosów w jeszcze
sześciu lokalach. We wszystkich przypadkach miały miejsce podobne
fałszerstwa na korzyść kandydata Janukowycza. Jego przedstawiciele w
odpowiedzi zablokowali możliwość ponownego podliczenia głosów w innych
lokalach wyborczych - mówił Turczynow.
- Fakty te pozwalają nam mówić o systematycznym i masowym charakterze
podobnych naruszeń - podkreślił szef sztabu wyborczego Tymoszenko.
"Milczenie Tymoszenko to milczenie lwicy, która szykuje się do skoku"
Ukraińscy komentatorzy prognozują, że pani premier, która od dnia
wyborów nie pojawiła się publicznie, prawdopodobnie nie pogodzi się z
porażką. Jej otoczenie twierdzi, że wyniki wyborów mogą być zaskarżone w
sądach.
- Milczenie Tymoszenko nie jest milczeniem jagnięcia. Jest to milczenie
lwicy, która szykuje się do skoku, by bronić swych interesów - ocenił
ukraiński politolog Wołodymyr Fesenko.
W środę, po przeliczeniu głosów ze wszystkich lokali wyborczych, CKW w
Kijowie poinformowała, że w niedzielnych wyborach Janukowycz uzyskał
48,95% głosów. Jego konkurentka otrzymała 45,47% poparcia. Wyniki te nie
są jeszcze oficjalne.
(PAP)
Andrzej Wajda króluje we Francji
W obecności Andrzeja Wajdy rozpoczęła się retrospektywa jego twórczości
w Filmotece Narodowej w Paryżu. Pierwszego wieczoru paryscy widzowie
obejrzeli film "Tatarak", który za tydzień wejdzie do francuskich kin.
Jak podkreśla główny organizator cyklu paryska Filmoteka Narodowa, to
pierwszy we Francji przegląd niemal całego dorobku Andrzeja Wajdy. Do 21
marca paryscy widzowie będą mogli zobaczyć ponad 40 jego filmów
fabularnych, a także kilka zrealizowanych przez niego dokumentów.
W szczelnie wypełnionej sali Filmoteki wyświetlono najnowszy film
polskiego reżysera "Tatarak", wyróżniony w ubiegłym roku na
Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Berlinie - Berlinale nagrodą im.
Alfreda Bauera. Obraz ten od 17 lutego będzie wyświetlany we francuskich
kinach.
Specjalny pokaz otworzyli znany reżyser i prezes Filmoteki Narodowej
Costa-Gavras oraz ambasador RP w Paryżu Tomasz Orłowski. Po nich głos
zabrał sam Andrzej Wajda. - Nigdy się nie spodziewałem, że po tylu
latach będę mógł pokazać moje filmy we francuskiej Filmotece Narodowej -
powiedział. Przypomniał o swoich związkach z Francją i wyróżnieniach dla
jego filmów na festiwalu w Cannes. - Tu się zaczęła moja kariera, dzięki
Francji świat zwrócił na mnie uwagę - zaznaczył, poprawiając się po
chwili: "świat to może za dużo, raczej Europa", co wzbudziło na sali
śmiech.
Mówiąc o swoim ostatnim dziele, "Tataraku", Wajda zauważył, że był to
dla niego szczególnie osobisty film. - Robiąc go poczułem się
człowiekiem, który może zrobić coś niespodziewanego dla siebie samego.
Cieszę się, że się na to odważyłem - dodał, nawiązując do wątku "Tataraku",
złożonego z autobiograficznych wyznań Krystyny Jandy po nagłej śmierci
jej męża Edwarda Kłosińskiego. - Oceńcie sami, czy wolno robić takie
rzeczy w filmie - zwrócił się do widzów, zapraszając ich na pokaz.
Po projekcji publiczność zgotowała polskiemu reżyserowi gorącą owację.
Główny twórca programu przeglądu Jean-Francois Rauger z francuskiej
Filmoteki Narodowej powiedział, że chciałby przyciągnąć na filmy Wajdy
także młodych francuskich widzów. - To prawda, że począwszy od lat 80.
Wajda jest we Francji nieco zapomniany. Ale ostatnio znowu zaczęło być o
nim głośno najpierw z powodu "Katynia" , a potem po sukcesie "Tataraku"
na Berlinale w ubiegłym roku - podkreślił Rauger. W jego opinii Francuzi,
którzy jeszcze nie znają twórczości Wajdy, mogą odnaleźć w jego filmach
wiele interesujących ich tematów, jak np. analizę komunistycznej
dyktatury, relacje niezależnych artystów i władzy czy problem społecznej
pamięci o czasach wojny.
W czasie półtoramiesięcznego cyklu oprócz klasycznych już pozycji
polskiego reżysera - w tym "Kanału", "Ziemi obiecanej", "Człowieka z
żelaza", "Panien z Wilka" - w Paryżu pokazane zostaną inne, dużo mniej
znane filmy. Wśród nich znajdą się francuskie "Biesy" z 1988 roku (według
powieści Fiodora Dostojewskiego z rolą Isabelle Huppert),
niemiecko-francuska "Miłość w Niemczech" z 1983 roku i "Smuga cienia" z
1976 roku. Dla znawców twórczości polskiego reżysera dużą atrakcją
będzie pokaz krótkometrażowej etiudy studenckiej Wajdy z łódzkiej
filmówki - 6-minutowego "Złego chłopca" z 1951 roku.
Swój udział w paryskich projekcjach zapowiedziały francuskie osobistości:
kompozytor muzyki filmowej Michel Legrand i reżyser Costa-Gavras, a
także polscy aktorzy Wajdy: Andrzej Seweryn i Wojciech Pszoniak. Ten
ostatni ma prezentować w ramach przeglądu film "Korczak", w którym sam
zagrał tytułową rolę.
Współorganizatorem retrospektywy, obok paryskiej Filmoteki Narodowej,
jest Instytut Polski w Paryżu.
(PAP)
Wtorek, 2010-02-09
Pierwsza Dama chce
rozruszać dzieci
Pierwsza Dama USA Michelle Obama oficjalnie rozpoczęła ogólnokrajową
kampanię "Let's Move" (Ruszajmy się), której celem jest walka z
otyłością amerykańskich dzieci.
- Jedno na troje dzieci cierpi na nadwagę lub jest otyłe, a na leczenie
chorób wywołanych otyłością wydajemy 150 mld dolarów rocznie -
powiedziała Michelle Obama w wywiadzie w programie "Good Morning
America" telewizji ABC.
Program "Let's Move" ma promować zdrowy tryb życia wśród dzieci i ich
rodziców, oparty na większej aktywności fizycznej i odpowiednim sposobie
odżywiania, zalecanym przez dietetyków.
Jedną z propozycji jest wyeliminowanie ze sprzedaży w amerykańskich
sklepikach szkolnych wysokokalorycznych produktów, takich jak słodzone
napoje gazowane, słodycze czy chipsy, i zastąpienie ich zdrowymi
odpowiednikami.
Pierwsza Dama USA wyraziła opinię, że sama inicjatywa rządu federalnego
w walce z otyłością nie wystarczy. - Potrzebne jest tu zaangażowanie
wszystkich zainteresowanych stron - dodała.
Prezydent Barack Obama podpisał memorandum w sprawie utworzenia
pierwszej rządowej instytucji do walki z otyłością dzieci w USA. W jej
skład wejdą przedstawiciele kilku ministerstw: rolnictwa, zdrowia i
opieki społecznej oraz edukacji.
- To olbrzymia obietnica poprawy zdrowia naszych dzieci - powiedział
prezydent, który wsparł kampanię walki z otyłością zainicjowaną przez
żonę.
Obama planuje także przywrócenie ustawy o zdrowym dożywianiu dzieci w
szkołach (Child Nutrition Act), w ramach której na ten cel przeznaczano
by przez 10 lat miliard dolarów rocznie. Ustawa, dzięki której 31 mln
dzieci skorzystało w szkołach z dofinansowanych przez państwo posiłków,
wygasa z końcem września bieżącego roku.
Ważnym elementem walki z otyłością amerykańskich dzieci jest także
stworzenie im odpowiednich warunków do większej aktywności fizycznej.
- Moje dzieci muszą się ruszać. Nie mogą siedzieć przed telewizorem -
powiedziała Pierwsza Dama Ameryki, matka 11-letniej Malii i 8-letniej
Sashy. - Musimy zachęcać je do uprawienia sportów - dodała.
Ogólnokrajową kampanię "Let's Move" poparło 40 największych producentów
żywności, którzy już wprowadzili na amerykański rynek około 10 tys.
produktów niskosłodzonych i o obniżonej zawartości tłuszczu.
Z ostatnich danych Ośrodka Zwalczania Chorób Zakaźnych (CDC) w Atlancie
wynika, że 32% amerykańskich dzieci w wieku od 2 do 19 lat ma nadwagę
lub cierpi na otyłość. Wskaźniki te są jeszcze wyższe wśród
czarnoskórych i dzieci pochodzenia latynoskiego.
Według najnowszych badań Amerykańskiego Stowarzyszenia Medycznego
otyłość jest najpowszechniej występującym problemem zdrowotnym wieku
dziecięcego, wraz z nią rośnie ryzyko wystąpienia wśród dzieci cukrzycy
typu II, nadciśnienia tętniczego czy problemów ze snem.
(PAP)
Józef Światło żył o 20 lat dłużej, niż przypuszczano
Prawie 20 lat dłużej niż przypuszczano żył Józef Światło - stalinowski
śledczy Urzędu Bezpieczeństwa, który w 1953 roku uciekł do USA. Jak się
okazuje zmarł on we wrześniu 1994 roku, a nie jak dotychczas podawano -
w 1975.
Do tej pory uważano, że Światło zmarł w 1975 roku, 22 lata po swej
ucieczce. Gdy decydował się na nią, był zastępcą Anatola Fejgina -
dyrektora Departamentu X Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego,
zajmującego się "dbaniem o czystość" szeregów partyjnych.
Bojąc się, że po śmierci Stalina zostanie osądzony, Światło "wybrał
wolność" w grudniu 1953 roku w Berlinie Zachodnim. Oddał się tam w ręce
Amerykanów i został natychmiast wywieziony za ocean, gdzie udzielono mu
azylu. Światło zdradził wiele tajemnic komunistycznego reżimu. Rewelacje
te ujawnił następnie podczas słynnych audycji Radia Wolna Europa z cyklu
"Za kulisami bezpieki i partii".
O życiu Światły w USA i jego fałszywej tożsamości wiadomo niewiele.
Podobno używał nazwiska panieńskiego matki (Wieseltur) i osiadł na
farmie, gdzie hodował ukochane zwierzęta. Ostatni potwierdzony kontakt
ze światem miał w połowie lat 60., gdy Radio Wolna Europa chciało u
niego zamówić tekst. Potem trop się urywał.
Najczęściej mówiło się, że zmarł w 1975 roku. Według innej wersji zginął
w wypadku samochodowym pod koniec lat 60. Mogły to być dezinformacje
chroniących go amerykańskich służb specjalnych.
IPN, szukający od lat stalinowskiego zbrodniarza, dostał z
amerykańskiego departamentu sprawiedliwości lakoniczną informację, że
Światło zmarł 2 września 1994 roku na terenie Stanów Zjednoczonych -
podaje RMF FM, który dotarł do tej informacji.
Katowicki IPN bada bezprawne aresztowania Polaków i ich wywóz do obozów
pracy, za które odpowiedzialny był Światło.
(IAR)
Miedwiediew pogratulował Janukowyczowi
Prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew w rozmowie telefonicznej
pogratulował Wiktorowi Janukowyczowi sukcesu odniesionego w wyborach
prezydenckich na Ukrainie - poinformowała służba prasowa Kremla.
Nie podała ona, kiedy doszło do tej rozmowy.
Przekazała tylko, że Miedwiediew pogratulował także Janukowyczowi
kampanii wyborczej, która - jak zauważył - zyskała wysoką ocenę ze
strony obserwatorów międzynarodowych.
W czasie poprzednich wyborów prezydenckich na Ukrainie - w 2004 roku -
ówczesny rosyjski prezydent Władimir Putin dwukrotnie gratulował
Janukowyczowi zwycięstwa. Ostatecznie prezydentem został jednak Wiktor
Juszczenko, którego do władzy wyniosła pomarańczowa rewolucja. Była ona
odpowiedzią na sfałszowanie wyników wyborów przez obóz Janukowycza.
Jerzy Malczyk (PAP)
Poniedziałek,
2010-02-08
Stolica USA sparaliżowana;
zamknięte szkoły i urzędy
Waszyngton powoli odgrzebuje się spod śniegu po "historycznej" śnieżycy,
a tymczasem synoptycy zapowiadają nowy atak zimy już we wtorek. Rząd
federalny, największy pracodawca w stolicy USA, ogłosił poniedziałek
dniem wolnym od pracy. Około 230 000 pracowników administracji zajmowało
się głównie odkopywaniem swoich samochodów i usuwaniem śniegu sprzed
domów.
Zamknięte były wszystkie szkoły oraz wiele sklepów i zakładów usługowych.
Na pokrytym śniegiem Mallu - wielkim placu-skwerze przed Kapitolem -
widać było narciarzy na biegówkach i dzieci jeżdżące na sankach.
Od niedzieli ponad 100 tysięcy mieszkańców wielkiego Waszyngtonu
pozbawionych jest prądu elektrycznego wskutek awarii spowodowanych
śnieżycą. Metro kursuje tylko pod ziemią - wstrzymano pociągi na
zasypanych śniegiem odcinkach naziemnych. Odwołano także część autobusów.
Na międzynarodowym lotnisku Dulles przywrócono tylko część lotów -
spadło tam pół metra śniegu. Nadal nie startują ani nie lądują samoloty
z krajowego lotniska im. Reagana.
Tymczasem meteorolodzy zapowiadają, że we wtorek znowu spadnie śnieg -
przewiduje się, że nagromadzić się może do 30 cm.
Śnieżyca w sobotę była największą na wschodnim wybrzeżu USA od 90 lat.
Amerykańska Krajowa Służba Pogodowa nazwała ją historyczną. Pod ciężarem
śniegu zawaliło się wiele dachów i drzew, które zatarasowały drogę
samochodom.
(PAP)
"Ameryka upadnie jak szlachecka Polska"
Publicysta i laureat Nagrody Nobla z ekonomii Paul Krugman dostrzega
analogię między Sejmem w szlacheckiej Polsce a Senatem USA,
przepowiadając półżartem upadek Ameryki.
Paul Krugman pisze w gazecie "New York Times" o regułach proceduralnych
w Senacie, które umożliwiają pojedynczym senatorom blokowanie nominacji
do rządu po to, by wytargować dla swego stanu korzystne inwestycje albo
fundusze.
Senator z Partii Republikańskiej (GOP) Christopher Bond użył tych reguł,
aby zmusić rząd i zdominowany przez Demokratów Kongres do zaaprobowania
projektu budowlanego w Kansas City w jego macierzystym stanie Kansas.
Bond przez dziewięć miesięcy blokował w tym celu nominację szefa General
Services Administration, agencji federalnej, która zajmuje się budynkami
i zakupami rządowymi.
Ostatnio inny senator republikański Richard Shelby zablokował w ten
sposób wszystkie 70 nominacji na stanowiska nie obsadzone jeszcze przez
administrację prezydenta Baracka Obamy.
Shelby domaga się zgody administracji i Kongresu na powstanie centrum
antyterrorystycznego w swoim stanie Alabama i kontraktu na budowę
tankowca.
Krugman zwraca uwagę, że w przeszłości senatorowie rzadko korzystali ze
wspomnianej możliwości blokowania posunięć rządu. Obecnie jednak życie
polityczne w USA jest dużo bardziej spolaryzowane i będąca w opozycji
GOP - jak twierdzi autor - robi wszystko, aby utrudnić pracę ekipie
Obamy. Efektem - kontynuuje - jest paraliż procesu legislacyjnego, który
uniemożliwia przeprowadzenie ważnych reform.
Noblista przywołuje przykład polskiego Sejmu w XVII i XVIII wieku, który
- jak przypomina - był unieruchomiony przez liberum veto, co
doprowadziło do upadku Polski. Podobny los - dodaje półżartem - grozi
Ameryce z powodu samowoli senatorów.
"Jesteśmy sparaliżowani przez procedurę. Zamiast powtórki zmierzchu i
upadku Cesarstwa Rzymskiego, powtarzamy rozpad XVIII-wiecznej Polski" -
pisze prowokacyjnie.
Przypominając, że po rozbiorze Polski powstał Mazurek Dąbrowskiego
zaczynający się od słów: "Jeszcze Polska nie zginęła", autor konkluduje:
"Cóż, Ameryka jeszcze nie zginęła, ale Senat nad tym pracuje".
(PAP)
Milicja siłą wyrzuciła Polaków z ich Domu na Białorusi
- Władze białoruskie przejęły siłą Dom Polski w Iwieńcu i wyprowadzono
stamtąd działaczy Związku Polaków na Białorusi lojalnego wobec Andżeliki
Borys - powiedział działacz ZPB Andrzej Poczobut.
- Białoruskie władze przejęły siłą w całości Dom Polski. Siłą
wyciągnięto osoby z naszego związku, które były wewnątrz budynku - po
prostu za ręce. Użyto przemocy wobec starszych osób, bo w trakcie dnia
pracy mogli tam być tylko emeryci. Teraz budynek w całości jest pod
kontrolą białoruskich władz - oświadczył Poczobut.
Wcześniej Poczobut powiedział, że w drodze do Iwieńca został zatrzymany
przez milicję drogową w okolicach miejscowości Skidel i, że milicja
zarzuciła kierowcy samochodu, iż ma podrobione prawo jazdy.
Według Poczobuta, który powoływał się na informacje od osób znajdujących
się przed Domem Polskim, białoruska milicja wkroczyła do Domu Polskiego
w towarzystwie komorników. Telewizja Biełsat informowała zaś, że
milicjanci działali na podstawie nakazu sądowego.
21 stycznia w Domu Polskim w Iwieńcu odbyło się zebranie ZPB, na które
przyjechali działacze z kręgu Andżeliki Borys, nieuznawanej przez
oficjalny Mińsk za prezesa organizacji. Zebranie zwołano w reakcji na
decyzję uznawanego przez władze białoruskie kierownictwa ZPB, które
odwołało Teresę Sobol, będącą też dyrektorką Domu Polskiego, z funkcji
szefowej iwienieckiego oddziału. Zdaniem działaczy ZPB popierających
Borys, chodziło o przejęcie Domu Polskiego - jednego z trzech, które
pozostawały w ich rękach.
Białoruskie władze nie uznają za szefową ZPB Andżeliki Borys. Dla Mińska
legalne są władze Związku Polaków kierowane obecnie przez Stanisława
Siemaszkę, a wcześniej przez Józefa Łucznika, który został wybrany na
prezesa w sierpniu 2005 roku. Do rozłamu na dwa kierownictwa polskiej
organizacji doszło w marcu 2005 roku po zjeździe ZPB, na którym wybrano
na prezesa Andżelikę Borys. Władze białoruskie nie uznały tego wyboru;
doprowadziły do powtórzenia zjazdu i powierzenia stanowiska prezesa
Łucznikowi, czego z kolei nie uznały władze polskie.
Niedziela,
2010-02-07
Tego samolotu nie wykryje
radar - udany test Iranu
Iran z powodzeniem przeprowadził testy niewykrywalnego dla radarów
samolotu - poinformowała agencja Fars powołując się na jednego z
dowódców sił powietrznych Aziza Nasirzadeha.
Według Nasirzadeha prototyp samolotu spełnia "wszystkie wymagane przez
nas charakterystyki". - Prowadzimy ocenę informacji zebranych podczas
lotu próbnego i zaczniemy produkcję po przeprowadzeniu dodatkowych
testów - zapowiedział.
W sobotę Iran, zaangażowany w dotyczący programu atomowego konflikt z
krajami zachodnimi, oficjalnie rozpoczął produkcję dwóch nowych typów
rakiet. Trzy dni wcześniej irańskie media podały, że wystrzelono rakietę
kosmiczną zdolną do wyniesienia na orbitę okołoziemską satelitów. Według
agencji Reutera Iran ogłasza postępy w swoich programach zbrojeniowych,
aby pokazać, że jest przygotowany na ewentualne ataki.
Dodatkowo między 1 i 11 lutego Iran obchodzi 31. rocznicę rewolucji
islamskiej, która obaliła wspierany przez USA reżim szacha Mohammada
Rezy Pahlawiego.
(PAP)
Iran rozpoczyna produkcję wzbogaconego uranu 2010-02-07 (11:10)
Prezydent Iranu Mahmud Ahmadineżad nakazał w niedzielę państwowej
Organizacji Energii Atomowej rozpocząć produkcję uranu wzbogaconego do
20 procent.
Prezydent Iranu podał tym samym w wątpliwość perspektywę zawarcia
porozumienia z Zachodem w sprawie wymiany irańskiego nisko wzbogaconego
uranu na przetworzone paliwo jądrowe - pisze agencja Reutera.
W krótkim przemówieniu telewizyjnym Ahmadineżad zwrócił się do szefa
Irańskiej Organizacji Energii Atomowej, Alego Akbara Salehiego, o "rozpoczęcie
prac nad produkcją uranu wzbogaconego do 20 procent".
- Powiedziałem: dajmy światowym mocarstwom dwa-trzy miesiące, by
zastanowiły się nad porozumieniem w sprawie wymiany uranu. Jeśli się nie
zgodzą na warunki Teheranu, zaczniemy sami produkować wysoko wzbogacony
uran - oświadczył irański prezydent. Na koniec dodał, że drzwi do - jak
to ujął - "wzajemnych relacji pozostają otwarte".
W styczniu Teheran zagroził, że wyprodukuje uran wzbogacony do 20 proc.,
jeśli społeczność międzynarodowa nie przyjmie do końca zeszłego miesiąca
jego oferty wymiany nisko wzbogaconego (3,5 proc.) uranu na materiał
wysoko wzbogacony. Iran potrzebuje 20-procentowego uranu do swego
reaktora atomowego w Teheranie.
Nie dalej jak w sobotę minister spraw zagranicznych Iranu Manuszehr
Mottaki, po rozmowie z szefem Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (MAEA),
Yukiyą Amano, przyznał, że Teheran ma wolę polityczną porozumienia z
światowymi mocarstwami. Zachód podejrzewa, że pod pozorem cywilnego
programu wzbogacania uranu Teheran dąży do wyprodukowania materiału
pozwalającego mu na zbudowanie bomby jądrowej.
Mottaki powtórzył w tej rozmowie swe piątkowe deklaracje, że Iran
zaakceptował propozycję wymiany wzbogaconego uranu na paliwo jądrowe do
swego reaktora badawczego. Przyznał, że wcześniej Teheran miał szereg
wątpliwości, które w minionych miesiącach udało się jednak wyjaśnić. "Mam
nadzieję, że w niedalekiej przyszłości osiągniemy porozumienie" - dodał
Mottaki w Monachium na marginesie Konferencji o Bezpieczeństwie.
Zaproponowana kilka miesięcy temu i, jak dotąd, odrzucana przez Iran
propozycja MAEA przewidywała, że Iran przekaże dwie trzecie swoich
zasobów nisko wzbogaconego uranu za granicę, gdzie zostaną przetworzone
w celu wykorzystania w reaktorach produkujących izotopy do celów
medycznych. W minionych tygodniach mocarstwa zachodnie zagroziły
zaostrzeniem sankcji wobec Teheranu, jeśli ten w zadowalający sposób nie
odpowie na ofertę Agencji.
Dopiero w miniony wtorek prezydent Ahmadineżad oznajmił w państwowej
telewizji, że nie widzi problemu, jeśli chodzi o wysyłanie przez Iran
wzbogaconego uranu za granicę w zamian za paliwo jądrowe.
W wywiadzie z niemieckim dziennikiem "Sueddeutsche Zeitung" Mottaki
zastrzegł, że należy jeszcze doprecyzować pewne warunki proponowanej
wymiany, w tym dotyczące ram czasowych, ilości uranu, która miałaby
zostać wysłana za granicę, oraz miejsca przekazania.
Deklaracja Mottakiego wywołała w sobotę sceptyczne reakcje
przedstawicieli USA oraz Niemiec.
(PAP)
Udana próba rakiety Ogień III
Indie przeprowadziły udaną próbę rakiety dalekiego zasięgu Agni III (Ogień
III), zdolnej do przenoszenia ładunków nuklearnych - poinformował
przedstawiciel indyjskiego ministerstwa obrony.
Jak powiedział minister obrony, niedzielny test był czwartym z kolei.
Pierwsza próba, dokonana w roku 2006, nie powiodła się, ale następne
dwie zakończyły się sukcesem.
Indyjski arsenał rakietowy budowany jest na wypadek ewentualnej
konfrontacji z Pakistanem. Oba kraje łączą umowy, na mocy których
zazwyczaj powiadamiają się wzajemnie o planowanych testach rakietowych.
Pakistan i Indie, które w ubiegłym wieku stoczyły ze sobą trzy wojny, od
lat prowadzą wyścig zbrojeń. Zarówno Islamabad jak i Delhi dysponują
bronią atomową i środkami do jej przenoszenia.
Rakieta Agni III ma zasięg do 3 tysięcy kilometrów, a więc mogłaby razić
cele bardziej odległe - w Chinach i na Bliskim Wschodzie.
(PAP)
Największe gospodarki uradziły, jak dalej zwalczać kryzys
Ministrowie finansów i szefowie banków centralnych państw G7 zobowiązali
się do kontynuowania działań na rzecz stabilizacji rynków finansowych i
podtrzymania niepewnego wciąż ożywienia gospodarczego.
Oświadczenie to przedstawiciele G7 (Francja, Japonia, Kanada, Niemcy,
USA, Wielka Brytania i Włochy) wydali na zakończenie dwudniowego szczytu
w kanadyjskim miasteczku Iqaluit, położonym tuż pod kołem podbiegunowym.
- Choć wciąż nie mamy silnie ugruntowanego ożywienia gospodarczego,
widać już pierwsze tego zwiastuny - powiedział gospodarz spotkania
kanadyjski minister finansów Jim Flaherty. - Musimy kontynuować
działania stymulacyjne, do których się zobowiązaliśmy - dodał.
Jednocześnie zapewnił, że uczestnicy szczytu omawiali również strategie
wycofania się z działań stymulacyjnych oraz powrotu do odpowiedzialnej
polityki fiskalnej, gdy fundamenty ożywienia gospodarczego staną się
wystarczająco mocne.
Do spotkania doszło w momencie, gdy trwającą od marca 2009 r. hossę na
światowych giełdach przerwały obawy o stan finansów publicznych Grecji
oraz - w mniejszym stopniu - Hiszpanii i Portugalii. Ekonomiści
spekulują nawet, że rządowi w Atenach może grozić bankructwo, co
zdestabilizowałoby strefę euro. Był to więc dominujący temat rozmów
delegatów G7.
PKB. Komisja Europejska dała rządowi w Atenach czas do 2012 r. na
zmniejszenie tej luki do obowiązującego w UE limitu 3% PKB.
- Oczekujemy i jesteśmy pewni, że grecki rząd podejmie wszelkie decyzje
niezbędne do osiągnięcia tego celu - oznajmił prezes Europejskiego Banku
Centralnego Jean-Claude Trichet.
Także amerykański sekretarz skarbu Timothy Geithner wyraził zaufanie, że
Unia Europejska poradzi sobie z problemami Grecji.
Szef Międzynarodowego Funduszu Walutowego Dominique Strauss-Kahn, który
także był obecny na szczycie w Iqaluit, w ubiegłym tygodniu zapewnił, że
waszyngtońska instytucja gotowa jest pomóc Grecji, gdyby zaszła taka
konieczność. Przewodniczący Eurogrupy (ministrów finansów krajów strefy
euro) Jean-Claude Juncker zapewnił jednak, że wsparcie MFW nie będzie
Atenom potrzebne.
Przedstawiciele najbardziej uprzemysłowionych gospodarek świata omówili
również propozycje umorzenia zagranicznych długów Haiti, aby wspomóc
odbudowę tego państwa po styczniowym trzęsieniu ziemi.
Flaherty oświadczył, że szczyt pod kołem polarnym potwierdził istotną
rolę G7 jako "forum dyskusji nad wspólnymi wyzwaniami". Zapewnił też, że
przedstawiciele G7 tradycyjnie zamierzają spotkać się przy okazji
wiosennego szczytu MFW.
Odniósł się w ten sposób do spekulacji części komentatorów, że
posiedzenie ministrów finansów i szefów banków centralnych G7 w Iqaluit
będzie ostatnim w tak wąskim gronie. W związku z wzrostem potęgi Chin
oraz innych państw rozwijających się, za najważniejsze forum do
omawiania międzynarodowych problemów gospodarczych światowi liderzy w
ubiegłym roku uznali bowiem G20.
- G7 nie może już odgrywać takiej roli jak kiedyś. Może jednak i musi
wciąż zajmować przywódczą pozycję - dodał szef kanadyjskiego
ministerstwa finansów.
(PAP)
Sobota, 22010-02-06
Czegoś takiego nie było w
USA od 90 lat
Zamiecie śnieżne sparaliżowały atlantyckie wybrzeże USA. Nagłe i duże
opady śniegu zablokowały drogi i spowodowały, że obciążone drzewa
przewracały się na domy i samochody. Zmiecie spowodowały setki wypadków
drogowych, Amerykanie wykupują ze sklepów najpotrzebniejsze towary.
Władze wezwały mieszkańców, aby przez weekend pozostali w domach i nie
przeszkadzali służbom próbującym usunąć skutki burzy śnieżnych. Według
meteorologów w Waszyngtonie mogą być one najsilniejsze od 90 lat.
Przewiduje się, że w stołecznym dystrykcie spadnie rekordowa ilość
śniegu - 75 cm. Pod Białym Domem zalegało 25 cm puchu, a część Marylandu
i Zachodniej Wirginii przykryta była 50-centymetrową jego warstwą. Wiatr,
zwłaszcza na wybrzeżu, osiąga prędkość 60 km/h.
Ostrzeżenia przed zamieciami wystosowano dla okolic Waszyngtonu, New
Jersey, Delaware i niektórych regionów na zachód od zatoki Chesapeake
Bay. Pozwala to na włączenie do działań m.in. Gwardii Narodowej.
- Mamy wszystko pod kontrolą, ale drzewa zaczynają się łamać - mówi
przedstawiciel straży pożarnej z Waszyngtonu. Na razie nie ma informacji
o rannych. Natomiast w Wirginii zginął ojciec i syn, na których
przewróciła się przyczepa, kiedy zatrzymali się, by pomóc innemu
kierowcy.
Linie lotnicze odwołują loty, nie kursują pociągi, kościoły odwołują
niedzielne msze, a mieszkańcy zastanawiają się, czy nie utkną w domach
na kilka dni, ponieważ region ten nie jest przygotowany na taką ilość
śniegu. W okolicach Waszyngtonu ponad 120 tys. domów nie ma prądu.
W Waszyngtonie i okolicach transport miejski zawiesił wszystkie
połączenia z wyjątkiem metra. Wiele stanów przekroczyło swoje budżety
przeznaczone na odśnieżanie.
Z powodu zamieci waszyngtońscy urzędnicy w piątek wyszli z pracy cztery
godziny wcześniej.
Zdaniem władz zamiecie spowodowały setki wypadków drogowych, Niektóre
szpitale apelują do posiadaczy samochodów z napędem na cztery koła, aby
pomogli w przywożeniu do pracy lekarzy i pielęgniarek.
Ze sklepów znikają mleko, chleb, łopaty do odśnieżania, sól do
posypywania dróg.
(PAP)
Polska nadal atrakcyjna dla inwestorów
Według dziennika "Financial Times" wpływ problemów finansowych Grecji,
Portugalii i Hiszpanii na nasz region był niewielki, a zainteresowanie
inwestorów Polską i Czechami jest nadal duże.
Waluty i giełdy Europy Centralnej - w tym warszawska - zareagowały
spadkami na doniesienia o trudnościach niektórych gospodarek eurostrefy;
ale ogólny wpływ kłopotów gospodarczych Grecji, Portugalii i Hiszpanii
na nasz region był mniejszy niż oczekiwano - pisze sobotni FT. Pismo
zauważa, że w odróżnieniu od ubiegłorocznego kryzysu, gdy region został
dotkliwie poszkodowany przez globalny kryzys finansowy, tym razem
zainteresowanie inwestorów krajami, których gospodarka oparta jest na
zdrowych fundamentach takimi, jak polska i czeska, pozostaje duże.
Denominowane w euro polskie obligacje państwowe są wyceniane, jako
zagrożone mniejszym ryzykiem niewykupienia ich przez rząd niż greckie
papiery dłużne, a obligacje czeskie uznaje się za prawie tak samo
ryzykowne, jak brytyjskie.
- Jesteśmy postrzegani jako bezpieczna przystań. Polska stała się
alternatywą dla inwestorów rozglądających się za możliwościami na
obrzeżach eurostrefy. Obserwujemy wzrost zainteresowania zagranicznych
inwestorów polskim długiem - powiedział gazecie wiceminister finansów
Dominik Radziwiłł.
W ocenie analityka Danske Bank Larsa Christensena powodem stosunkowo
spokojnej reakcji zagranicznych inwestorów obecnych w naszym regionie
jest to, iż nauczyli się dostrzegać różnice między jego poszczególnymi
rynkami. - Jakość aktywów w państwach Europy Centralnej takich, jak
Polska, czy Czechy wydaje się znacznie wyższa niż Grecji, Hiszpanii, lub
Portugalii" - zaznacza analityk.
Polska jako jedyne państwo UE uniknęła w ub. r. recesji i osiągnęła
wzrost PKB na poziomie 1,7% - przypomina FT, wskazując na atrakcyjność
kraju dla inwestorów z punktu widzenia wyższych stóp procentowych niż w
eurostrefie i perspektywę umocnienia złotego.
Czeski sektor bankowy uważany jest za najbardziej stabilny w eurostrefie.
Najbardziej podatne na zarażenie się kryzysem, z którym zmagają się trzy
państwa eurostrefy są Węgry i Rumunia, otrzymujące wsparcie z MFW, choć
także wobec nich wycena ryzyka ostatnio się poprawiła.
(PAP)
Piątek,
2010-02-05
NIEPOTRZEBNE WYDATKI
NABIŁY KASĄ KONCERNOM
Miliardy (zmarnowane?) na szczepionki
Wielka Brytania zamówiła 132 miliony szczepionek. Lobby występujące w
obronie interesów podatnika TaxPayers Alliance (TA) oskarża brytyjski
rząd o alarmistyczną reakcję w związku z zagrożeniem grypą A/H1N1.
Zdaniem TA działania te kosztowały podatnika miliardy funtów, a wynikły
z niewłaściwej oceny ryzyka.
Tymczasem rząd zdecydował, że zlikwiduje w najbliższych dniach gorącą
linię telefoniczną i uruchomi portal z poradami, jak postępować w
przypadku zarażenia wirusem A/H1N1.
Jest zupełnie niezrozumiałe, że można było podpisać tak wiele dużych
kontraktów przy tak niewłaściwym rozpoznaniu zagrożenia.
- Oczywiście rząd powinien być w pogotowiu na wypadek zagrożeń dla
zdrowia publicznego, ale w tym przypadku posunął się za daleko,
obciążając podatnika dużym rachunkiem za zakup niepotrzebnych
szczepionek - powiedział dziennikarzom dyrektor TA Matthew Elliott.
- Jest zupełnie niezrozumiałe, że można było podpisać tak wiele dużych
kontraktów przy tak niewłaściwym rozpoznaniu zagrożenia - dodał.
Wielkie marnotrawstwo na Wyspach
Brytyjski resort zdrowia zamówił 132 mln szczepionek przeciw nowej
grypie, po dwie dla każdego mieszkańca Wysp. Wkrótce okazało się, że
jedna szczepionka jest wystarczająca. Stosunkowo łagodny przebieg
choroby w ogóle zniechęcił wielu ludzi do szczepień.
Szczepionki zaoferowano 17 mln ludzi z grupy zwiększonego ryzyka (personel
szpitalny, kobiety ciężarne, emeryci czy chorzy na cukrzycę), ale
faktycznie zaszczepiło się tylko 4,25 mln osób.
Rząd brytyjski rozesłał też do wszystkich gospodarstw domowych ulotkę
informacyjną o tym, jak w prosty, zdroworozsądkowy sposób wystrzegać się
infekcji, zalecającą m.in. mycie rąk i kasłanie w chusteczkę. Ulotka,
portal, gorąca linia i plakaty informacyjne pochłonęły ok. 7 mln funtów.
Ok. 500 mln funtów kosztowało przygotowanie zaplecza na wypadek epidemii,
w tym magazynów do przechowywania szczepionek. Rachunku za szczepionki
nie ujawniono, ale duży wzrost przychodów i zysku odnotowały w ubiegłym
roku obrachunkowym koncerny GSK i AstraZeneca.
(TVN24) Prezes Toyoty przeprasza
za wadliwy pedał gazu
Prezes Toyoty, Akio Toyoda, przeprosił za sytuację, w której z całego
świata napływają sygnały o zacinającym się pedale gazu w produkowanych
przez firmę samochodach. Gestem tym producent aut usiłuje naprawić
nadszarpniętą reputację i spadek sprzedaży.
Toyoda powiedział też, że jego firma wciąż zastanawia się, jaki
działania podjąć, aby skorygować problemy z hamulcami w hybrydowym
gazowo-elektrycznym modelu Priusa, i obiecał poprawienie kontroli
jakości w swoich zakładach.
Dodał, że firma ustanowi specjalną komisję, której sam będzie
przewodniczył. Przeprowadzi ona przegląd sposobów przeprowadzania
kontroli wewnętrznych, zajmie się skargami konsumentów i skonsultuje z
zewnętrznymi ekspertami, aby znaleźć rozwiązanie problemów z jakością.
-Chcę przeprosić za obawy. - Wielu konsumentów zastanawia się, czy ich
samochody są w porządku - powiedział.
Dodał, że Toyota szybko odpowiada na sygnały o zacinaniu się pedału gazu,
dotyczące około 4,5 mln pojazdów, z tego połowy w USA. Dealerzy dokonują
napraw, wymieniając jedną z części.
- Proszę mi wierzyć. Zawsze najbardziej cenimy konsumentów - zaznaczył.
Toyoda jest wnukiem założyciela firmy Toyota. Objął stanowisko prezesa w
ubiegłym roku. (PAP)
Dziwne zjawisko - Pluton robi się coraz bardziej czerwony
Orbitalny teleskop Hubble wykrył, że powierzchnia jednego z najbardziej
odległych od Słońca ciał Układu Słonecznego - Plutona zmienia kolor a
znajdujące się na powierzchni pola azotowego lodu zmieniają kształt.
Zdjęcia wykonane przez Hubble'a wykazały, że powierzchnia Plutona jest
obecnie o ok. 20-30% bardziej czerwona niż w ciągu poprzednich
dziesięcioleci.
Na zdjęciach widać też, że pola lodowe złożone z zestalonego azotu w
jednych rejonach zanikają a w innych rozszerzają się, przy czym na
półkuli północnej stają się jaśniejsze, a na południowej ciemniejsze.
Zdaniem astronomów powierzchnia Plutona, który w 2006 r. stracił status
"pełnoprawnej" planety ze względu na jego niewielkie rozmiary i został
uznany za "planetę-karła", zmienia się w stopniu większym niż
jakiegokolwiek innego ciała w Układzie Słonecznym. Jest to tym bardziej
niezrozumiałe, że pory roku na Plutonie zmieniają się bardzo wolno - co
ok.120 lat ziemskich. Pluton potrzebuje aż ponad 248 lat ziemskich aby
wykonać jedno okrążenie wokół Słońca.
- Widok tych zmian, tak dużych i tak szybkich, jest nieco zaskakujący.
To jest bez precedensu - powiedział astronom Marc Buie z Southwest
Research Institute w Boulder, w stanie Kolorado.
Dodał, że w latach 1954-2000 Pluton fotografowany z Ziemi nie zmieniał
koloru. Potem jednak zaczęły następować zmiany, które ustabilizowały się
ok. roku 2002. Naukowiec powiedział, że wykrył te zmiany już wtedy, ale
nie opublikował swojego odkrycia obawiając się, że popełnił pomyłkę lub,
że zawiodła aparatura teleskopu.
Jednak wykonane w tym samym czasie zdjęcia satelity Plutona, Charona,
nie wykazały żadnych zmian i Buie zdecydował się na ujawnienie swych
ustaleń.
Astronom powiedział, że można podać prawdopodobną przyczynę zmian, ale
nie ich szybkość. Na Plutonie jest dużo metanu, który zawiera atomy
węgla i wodoru. Wodór jest uwalniany przez strumienie zjonizowanych
cząstek wysyłanych przez Słońce, tzw. wiatr słoneczny. Pozostaje węgiel,
który nadaje otoczeniu czerwonawo czarny kolor.
Naukowcy nie potrafią też wyjaśnić zaskakujących zmian gęstości i
obszaru pól azotowego lodu. Temperatura na Plutonie wynosi ok. minus 230
st. Celsjusza, przy czym na obszarach ciemniejszych jest o ok. 17 st.
wyższa.
Bardzo długi okres obiegu Plutona wokół Słońca powoduje, że naukowcy nie
wiedzą jakie panują na nim warunki gdy znajduje sie najdalej od Słońca.
Ostatni taki okres nastąpił w 1870 r., czyli na kilkadziesiąt lat przed
odkryciem Plutona. (PAP)
Epicki utwór Polaka wykonano w katedrze westminsterskiej
W katedrze westminsterskiej - największej katolickiej świątyni w
Londynie - odbyła się brytyjska premiera utworu polskiego kompozytora
Romana Maciejewskiego (1910-98) Requiem - Missa pro defunctis.
Wykonanie tego przejmującego grozą i siłą ekspresji epickiego utworu,
dedykowanego ofiarom wojen i przemocy, zbiegło się z setną rocznicą
urodzin kompozytora i obchodami polskiego roku kulturalnego w Wlk.
Brytanii "Polska! Year".
Utwór wykonała orkiestra symfoniczna i mieszany chór BBC pod batutą
Michała Dworzyńskiego. Partie solowe wykonały Iwona Hossa, Agnieszka
Rehlis, Aleś Briscein i Tomasz Konieczny.
O utworze było głośno jeszcze przed jego wykonaniem. Dziennik "The
Times" wymienił go na liście czołowych wydarzeń muzycznych roku, a
konkurencja jest duża. W ramach "Polska! Year" w najbliższym czasie
wystąpią z koncertami Krystian Zimmerman i Nigel Kennedy. Plakaty
Zimmermana od pewnego czasu zdobią londyńskie metro.
Krytycy stawiają Requiem Maciejewskiego obok innych epickich,
antywojennych utworów muzycznych XX wieku skomponowanych przez Benjamina
Brittena, Johna Fouldsa i Alfredo Casellę. Wszystkie wykorzystują tekst
mszy łacińskiej za zmarłych, choć nie wszystkie w całości.
Requiem jest szczytowym osiągnięciem Maciejewskiego, który pracował nad
nim 14 lat mieszkając w tym czasie w Szwecji, Anglii, Szkocji oraz USA.
Fragment utworu został wykonany pod dyrekcją kompozytora w 1960 r. w
ramach Festiwalu Muzyki Współczesnej "Warszawska Jesień" z udziałem m.
in. wybitnej sopranistki Haliny Łukomskiej. Jak napisano w programie
londyńskiego koncertu, utwór nie wywołał jednak wówczas takiego wrażenia
na jakie zasługiwał, ponieważ rozminął się z dominującym wtedy muzycznym
smakiem. W tym czasie w Polsce modna była awangarda i Requiem wydawało
się staromodne.
Utwór wykonano w całości po raz pierwszy w 1975 r. w Los Angeles.
Maciejewski jest stosunkowo słabo znany w Polsce, ponieważ jeszcze przed
wojną osiadł w Szwecji i po wojnie pozostał na Zachodzie. Znany jest ze
współpracy ze szwedzkim reżyserem filmowym Ingmarem Bergmanem i
choreografem Kurtem Joosem. Przyjaźnił się m. in. z Arturem Rubinsteinem,
ale był obojętny na sławę i zaszczyty (nie przyjął oferty pracy w
hollywoodzkim studio MGM). Był głęboko religijny i żył jak asceta.
Kompozytor studiował przed wojną w konserwatorium muzycznym w Warszawie,
skąd został usunięty w 1932 r. za zorganizowanie strajku poparcia dla
odchodzącego rektora, wybitnego kompozytora Karola Szymanowskiego
(1882-1937), zmuszonego do odejścia z uczelni przez część ówczesnego
grona pedagogicznego.
W swoim dorobku Maciejewski ma m. in. 60 mazurków i innych utworów na
fortepian, Allegro concertate na fortepian i orkiestrę oraz liczne
kompozycje kameralne. (PAP)
Czwartek, 2010-02-04
Haiti: misjonarze
odpowiedzą za porwania i zmowę
Dziesięcioro amerykańskich misjonarzy zostało na Haiti oskarżonych o
kidnaping i zmowę przestępczą, mającą na celu nielegalne wywiezienie
dzieci z tego dotkniętego katastrofalnym trzęsieniem ziemi kraju.
Po przedstawieniu tych zarzutów zastępca prokuratora generalnego Haiti
Jean Ferge Joseph poinformował Amerykanów, że ich sprawa zostaje
przekazana sędziemu śledczemu.
- Ten sędzia może was zwolnić, ale też może przedłużyć wasze zatrzymanie
dla celów dalszego postępowania - powiedział.
Dziesięcioro misjonarzy - pięć kobiet i pięciu mężczyzn - Kościoła
baptystów z Idaho zatrzymano w zeszłym tygodniu, gdy próbowali wywieźć z
Haiti do Dominikany 33 dzieci. Misjonarze nie poczuwają się do winy i
twierdzą, że chcieli pomóc dzieciom, które straciły rodziców podczas
trzęsienia ziemi z 12 stycznia.
(PAP)
Rosjanie zrzucali broń chemiczną do Bałtyku
Na początku lat 90. Rosjanie pozbyli się starej broni chemicznej i
odpadów atomowych, zrzucając je do Morza Bałtyckiego w rejonie Gotlandii
- ujawnił reportaż wyemitowany przez szwedzką telewizję publiczną SVT.
Proceder ten miał miejsce w latach 1989-1992. Łotwa odzyskała wówczas
niepodległość i likwidowano radziecką wojskową bazę morską w Lipawie.
- Rosjanie musieli opuścić port i zrobić coś ze "śmieciami", więc
postanowili zrobić prezent Szwedom - twierdzą twórcy filmu
dokumentalnego.
Do szwedzkiej strefy ekonomicznej Morza Bałtyckiego na wschód od
Gotlandii miały trafić m.in. gazy paraliżujące system nerwowy oraz
pojemniki z odpadami promieniotwórczymi. Mniej więcej w tym samym
rejonie ma się wkrótce rozpocząć budowa Gazociągu Północnego.
Szwedzi wiedzieli, ale nic nie zrobili?
Źródłem rewelacji o działaniach Rosjan jest były agent wywiadu
szwedzkiego. Z ustaleń dziennikarzy wynika, że władze Szwecji
dowiedziały się o składowisku odpadów w pobliżu Gotlandii pod koniec lat
90., ale nie podjęły żadnych działań w tej sprawie.
Według socjaldemokratycznych polityków z otoczenia zamordowanej w 2003
roku minister spraw zagranicznych Anny Lindh, operacja lokalizacji
niebezpiecznych odpadów i ich ewentualnego wydobycia byłaby zbyt
kosztowna.
Twórcy reportażu bezskutecznie próbowali uzyskać komentarz od ambasady
Rosji w Sztokholmie.
(PAP)
Waszyngton zaniepokojony - Clinton dzwoniła do Buzka
Waszyngton jest zaniepokojony, że Parlament Europejski odrzuci
porozumienie SWIFT ws. przekazywania danych bankowych do USA. Sekretarz
stanu USA Hillary Clinton zadzwoniła w tej sprawie do szefa PE Jerzego
Buzka.
Chodzi o tymczasowe porozumienie między UE a USA, zaaprobowane już przez
ministrów spraw wewnętrznych "27", które przewiduje, że USA będą dalej
miały dostęp do danych bankowych Europejczyków w ramach walki z
terroryzmem.
W tej sprawie będą głosować europosłowie komisji ds. wolności
obywatelskich PE, a na sesji w przyszłym tygodniu w Strasburgu cały PE.
Zapowiedzi niemal wszystkich frakcji politycznych wskazują, że PE
odrzuci porozumienie.
Chodzi o dane SWIFT (Society for Worldwide Interbank Financial
Telecommunication) z siedzibą pod Brukselą, które jest rodzajem skrzynki
kontaktowej między blisko ośmioma tysiącami banków we wszystkich krajach
świata, także w Polsce, umożliwiającej międzynarodowy przepływ pieniędzy.
Ale na porozumienie w obecnej formie nie chce zgodzić się Parlament
Europejski w trosce o ochronę danych osobowych Europejczyków. Jeśli
europosłowie je odrzucą, wówczas porozumienie upadnie. By wywrzeć presję
na eurodeputowanych do PE pofatygował się w tym tygodniu nawet ambasador
USA przy UE. Dodatkowo, jak donoszą źródła zbliżone do Buzka, do
przewodniczącego PE zadzwoniła sekretarz stanu Hillary Clinton.
- To świadczy, że PE jest coraz ważniejszy - cieszyła się holenderska
europosłanka z największej chadeckiej frakcji Europejskiej Partii
Ludowej Corien Wortmann-Kool. Okazuje się, że nawet chadecy, zazwyczaj
najbardziej "proamerykańscy" spośród wszystkich frakcji politycznych, są
podzieleni w sprawie SWIFT-u. - Niemiecka delegacja jest bardzo
sceptyczna i jest przeciw porozumieniu w obecnej formie - powiedział
eurodeputowany CDU Manfred Weber.
Jak tłumaczył, niemieckich posłów niepokoi np. fakt, że porozumienie z
USA w obecnej formie nie wyjaśnia, czy Stany Zjednoczone będą mogły
przekazywać dane Europejczyków krajom trzecim, np. Pakistanowi.
Głosowanie przeciw SWIFT-owi w obecnej formie zapowiedział też szef
frakcji europejskich socjalistów Martin Schulz, a także inne frakcje jak
liberałowie, Zieloni i komuniści.
Dziennie przez biuro SWIFT przepływa ok. 9 milionów zleceń o wartości w
sumie 6 bilionów dolarów. Ze względu na przeniesienie głównej
europejskiej bazy danych do Amsterdamu pojawiła się konieczność pilnego
podpisania z USA porozumienia o dalszym przekazywaniu informacji, które
pomagają śledzić działalność terrorystyczną. Serwery w USA będą
obsługiwały wyłącznie transakcje amerykańskie.
Na ten pośpiech oburzył się Parlament Europejski, bowiem do porozumienia
ministrów doszło w ostatnim dniu obowiązywania Traktatu z Nicei, który
nie daje eurodeputowanym możliwości wpływania na treść ugody z USA (ale
mogą ją odrzucić). Traktat z Lizbony, który wszedł w życie w grudniu
przewiduje, że PE ma w tej kwestii równy głos z krajami członkowskimi (czyli
Radą UE).
Unijny komisarz ds. wewnętrznych i sprawiedliwości Jacques Barrot
tłumaczył, że porozumienie było potrzebne i musiało być podpisane, a
m.in. ze względu na zastrzeżenia PE ma charakter tymczasowy i będzie
obowiązywać tylko dziewięć miesięcy. Argumentował, że każde porozumienie
jest lepsze niż jego brak. Zapowiedział, że w lutym Komisja Europejska
zaproponuje mandat na negocjacje długoterminowego porozumienia. I to na
to nowe porozumienie, negocjowane już w pełni z PE, chce poczekać dziś
większość europosłów.
Władze USA konsekwentnie bronią legalności i zasadności współpracy z
firmą SWIFT, uważając, że chodzi o jeden z kluczowych elementów
międzynarodowej walki z terroryzmem i zapewniając, że poufność danych "zwykłych"
obywateli i firm nie była nigdy zagrożona.
(PAP)
"Zaproszenie Tuska do Katynia to szyderstwo Kremla"
- Zaproszenie do Katynia Donalda Tuska to ze strony Kremla zabieg, by
obniżyć rangę uroczystości jedynie do szczebla premierów - powiedział w
rozmowie z Polską Agencją Prasową Nikita Pietrow, rosyjski historyk i
wiceszef Memoriału. - Dla mnie to szyderstwo Kremla - zaznaczył.
Pietrow jest autorem wielu książek na temat stalinowskich zbrodni, w tym
wydanej przez Memoriał - organizację pozarządową dokumentującą zbrodnie
stalinowskie i broniącą praw człowieka w Rosji - pracy "Kto kierował
NKWD w latach 1934-41", zawierającej biogramy głównych oprawców z NKWD.
Teraz pracuje nad książką przedstawiającą katów NKWD z Katynia.
Premier Rosji Władimir Putin zaprosił premiera Polski Donalda Tuska do
Katynia...
Nikita Pietrow: Jest to przebiegłe posunięcie Kremla, które ma na celu
obniżenie rangi uroczystości upamiętniających tę tragiczną rocznicę.
Wszak na uroczystości do Katynia mógłby przyjechać prezydent Polski. A
tak Kreml daje do zrozumienia, że można się ograniczyć do szczebla
premierów.
Myślę, że ze strony Kremla nie zostanie tam powiedziane nic nowego.
Putin powie to, co mówił już we wrześniu zeszłego roku w Gdańsku - że
jest to tragiczna data, łącząca dwa narody.
Z mojego punktu widzenia to szyderstwo. Śledztwo zakończono sześć lat
temu, a opinia publiczna w naszych krajach do dzisiaj nie została
zapoznana z jego rezultatami. Ujawniona została tylko część akt. Nie
odpowiedziano na podstawowe pytania - jak i kto? Przede wszystkim - kto
ponosi odpowiedzialność? Jest to kpina z rosyjskiego prawa.
Czy to oznacza, że nie można liczyć na to, iż w ślad za wspólnym
uczczeniem pamięci ofiar mordu NKWD na polskich oficerach nastąpi
odtajnienie pozostałych akt śledztwa?
- Można, a nawet trzeba domagać się odtajnienia wszystkich akt. Jednak
Kreml próbuje zamknąć sprawę tymi wspólnymi obchodami.
Jeśli prezydent Lech Kaczyński wyraziłby wolę przyjazdu do Katynia, to -
oczywiście - nikt by mu w tym nie przeszkodził i by przyjechał. Byłaby
to jednak niezręczna sytuacja dla Kremla. Wymagałaby to bowiem obecności
rosyjskiego prezydenta. Jego nieobecność mogłaby zostać odczytana może
nie jako brak szacunku, lecz jako przejaw niewystarczającego współczucia
z jego strony. Jeśli do Katynia przyjechałby prezydent państwa, którego
obywatele zginęli tam z rąk złoczyńców, to także prezydent Rosji winien
tam przyjechać i wyrazić żal.
Z drugiej strony - Moskwa rzeczywiście powinna zdobyć się na gest i
opublikować postanowienie Głównej Prokuratury Wojskowej o umorzeniu
śledztwa. Wyjaśnić wszystko obu naszym narodom.
Nie ma więc mowy o pojednaniu między Rosją i Polską?
- Pojednanie jest faktem. Wszak między Rosją i Polską nie ma wzajemnej
wrogości. Nie można powiedzieć, że taki czy inny gest Kremla nie oznacza
pojednania. Moskwa chciałaby się pojednać i zapomnieć o przeszłości. Ja
uważam, że pojednanie z zapomnieniem o przeszłości nie może być szczere.
Co więcej - to cynizm.
(PAP)
|
|
INDEX
Powrót..
|