zapisz
Się Na Naszą listę |
Proszę
kliknąć na ten link aby dotrzeć do formularza gdzie można zapisać się
na listę dystrybucyjną i w przyszłości otrzymywać biuletyn bezpośrednio od nas.
Aby zapisać się szybko bez wypełniania formularza, proszę wysłać
E-mail bez
żadnego tekstu poprzez kliknięcie tego
linku.
| |
Przyłącz się |
Jeśli masz jakieś informacje
dotyczące polskich wydarzeń i chciałbyś albo chciałabyś podzielić się nimi z
naszymi czytelnikami, to prześlij je do
nas. Mile
widziane są wywiady, felietony, zdjęcia i poezja. Proszę informować
nas o wszystkich
wydarzeniach polonijnych. | |
Promuj polonię |
Każdy z nas może się przyczynić do promowania Polonii w
Winnipegu w bardzo prosty sposób. Mój apel jest aby dodać dwie
linie do waszej stopki (signature) aby zacząć promować Polonijne
wydarzenia w Winnipegu kiedykolwiek wysyłamy maila.
Tutaj są instrukcje jak dodać stopkę używając Outlook Express.
Kliknij Tools-->Options -->
Signatures
Zaznacz poprzez kliknięcie Checkbox
gdzie pisze
Add signature to all outgoing messages
W pole gdzie jest napisane Edit Signature proszę wpisać.
albo
Po tym kliknij Apply
I to wszystko. Od tej pory będziemy promować polskie wydarzanie w
Winnipegu automatycznie kiedy wyślemy maila do kogoś. Wszystkie programy
mailowe mają taką opcję tzw. signature i sposób jej dodania
będzie bardzo podobny do tego co opisałem dla Outlook Express | |
|
Polonijny
Biuletyn Informacyjny w Winnipegu |
INDEX
Powrót..
FAKTY ZE ŚWIATA
|
Środa, 2010-03-03
Wstrząs wtórny o sile
5,9; panika w Concepcion
Wstrząs wtórny o sile 5,9, który odczuwalny był na chilijskim wybrzeżu,
spowodował panikę w mieście Concepcion, zdewastowanym przez sobotnie
trzęsienie ziemi. Silny wstrząs był odczuwalny także w stolicy Chile,
Santiago. W mieście zatrzęsły się budynki.
Według świadków tym razem wstrząs wtórny trwał dłużej niż poprzednie
wstrząsy wtórne, które odczuwalne były w Santiago po sobotnim trzęsieniu.
Na wybrzeżu ogłoszono ostrzeżenie przed tsunami. Choć szybko je odwołano,
w nadbrzeżnym mieście Constitucion kierowcy ciężarówek przez megafony
nawoływali ludzi do opuszczenia domów i ucieczki na wzgórza.
- W niszczycielskim kataklizmie o sile 8,8, który nawiedził w sobotę
Chile, zginęły 802 osoby, lecz liczba ta może jeszcze znacznie wzrosnąć
- poinformowała prezydent Michelle Bachelet.
Prezydent nawoływała do zjednoczenia się wokół odbudowy terenów
dotkniętych trzęsieniem ziemi, odrzucając krytykę pod adresem władz, że
niewystarczająco zareagowały na nieszczęście.
Zaapelowała o spokój w obliczu największej od 50 lat katastrofy w Chile.
Poinformowała, że w kraju wystarczy żywności i benzyny i nie ma obaw, że
może jednego i drugiego zabraknąć.
W późniejszym wystąpieniu radiowym Bachelet nawoływała Chilijczyków do
odbudowy gospodarki kraju, mającej w Ameryce Łacińskiej opinię jednej z
najmocniejszych.
- Bądźcie pewni, że Chile znów stanie na nogi - podkreśliła.
Bachelet, która w lutym cieszyła się poparciem 83% społeczeństwa,
spotkała się z krytyką za odrzucenie ofert pomocy zagranicznej w
pierwszych godzinach po trzęsieniu. Potwierdziła, że wysiłki służb
ratowniczych były zaraz po kataklizmie niewystarczające, lecz broniła
działań rządu w następnych dniach.
Cztery dni po katastrofie, policji i wojsku udało się zwalczyć plagę
plądrowania sklepów w Concepcion, które najbardziej ucierpiało w
trzęsieniu i w którym w środę doszło do wstrząsu o sile 5,9, co wywołało
panikę. W mieście obowiązuje w dalszym ciągu 18-godzinna godzina
policyjna, a 14 tysięcy funkcjonariuszy sił porządkowych patroluje ulice,
utrzymując porządek i nadzorując rozdzielanie pomocy.
Według analityków wartość szkód wywołanych trzęsieniem ziemi może
osiągnąć 30 mld dolarów, czyli prawie 15% chilijskiego produktu
krajowego brutto. W tym roku miał nastąpić 5-procentowy wzrost
gospodarki, jednak kataklizm może ograniczyć go o 1-2 punkty procentowe.
Nowy rząd, który rozpocznie pracę 11 marca, stanie przed trudnym wyborem
znalezienia pieniędzy na odbudowę zniszczeń w wyniku trzęsienia. Według
nowego ministra finansów Felipe Larraina rząd będzie zmuszony zaciągnąć
kredyty, sięgnąć do rezerw z czasów miedzianego boomu lub zwiększyć
deficyt budżetowy. Chile jest największym na świecie producentem miedzi
i kontroluje 36% światowego rynku tego surowca.
(PAP)
Libia objęła Szwajcarię embargiem gospodarczym
Libia zdecydowała o nałożeniu całkowitego embarga gospodarczego na
Szwajcarię w związku z kryzysem dyplomatycznym między obu krajami -
poinformował rzecznik libijskiego rządu Mohamed Baju.
Rzecznik powiedział, że "całkowitym embargiem" objęta została wszelka
wymiana handlowa i gospodarcza ze Szwajcarią. Baju wyjaśnił następnie,
że Libia zdecydowała o zastosowaniu innych środków, jeśli chodzi o leki
i sprzęt medyczny importowany przez Trypolis.
Stosunki między Szwajcarią a Libią pogorszyły się w 2008 roku, kiedy
jeden z synów libijskiego przywódcy Muammara Kadafiego został
aresztowany w genewskim hotelu za znęcanie się nad służącymi. Szybko
został wypuszczony, a zarzuty przeciwko niemu oddalono.
Mimo to w reakcji na aresztowanie Hannibala Kadafiego Libia wstrzymała
dostawy ropy do Szwajcarii oraz wycofała ponad 5 miliardów USD ze
szwajcarskich banków. Wprowadzono też zakaz rozładunku szwajcarskich
towarów w libijskich portach. Ponadto Libia ograniczyła połączenia
lotnicze ze Szwajcarią.
Szwajcaria odpowiedziała zaostrzeniem polityki wydawania wiz Schengen
libijskim obywatelom.
(PAP)
Ekonomiści: USA grozi kryzys finansowy większy niż w 2008 roku
Stanom Zjednoczonym grozi jeszcze większy kryzys finansowy niż na
jesieni 2008 roku, ponieważ banki wciąż dokonują nadmiernie ryzykownych
operacji, a zapowiadana reforma sektora finansowego nie może doczekać
się realizacji.
Taki wniosek wynika z raportu przygotowanego na zamówienie Instytutu
Roosevelta, kierowanego przez laureata Nagrody Nobla z ekonomii, Josepha
Stieglitza.
Raport wzywa do reformy regulacji banków, którą zainicjował już
prezydent USA Barack Obama, ale która utknęła w Kongresie. Reforma -
podkreślono - jest konieczna, aby zapobiec dalszemu angażowaniu się
banków w wysoce ryzykowne inwestycje, które doprowadziły do kryzysu w
2008 roku.
Raport ostrzega, że banki nadal używają pożyczonych pieniędzy do
ryzykownych operacji w celu krótkoterminowego zwiększenia zysków, aby
można było wypłacić wysokie dywidendy akcjonariuszom i premie dla
kierownictwa i liczą, że w razie strat znowu zostaną uratowane z budżetu
państwa.
Bez zaostrzenia regulacji banków "nowy kryzys, który osłabi nasz sektor
finansowy i całą gospodarkę, jest nieunikniony" - twierdzi w raporcie
jeden z jego autorów, Rob Johnson z Komisji Ekspertów Finansowych ONZ.
Johnson i inni członkowie zespołu krytykują rząd amerykański za
niedostrzeganie niebezpieczeństwa.
Raport zaleca, by największe banki utrzymywały co najmniej 15-25 procent
swoich aktywów w płynnym kapitale, a rząd podjął działania na rzecz
ograniczenia wielkości banków. Wzywa do większej konkurencji między
agencjami ratingowymi i zaostrzenia regulacji rynku derywatów -
ryzykownych instrumentów, spekulacje którymi były główną przyczyną
kryzysu w 2008 roku.
Jeden z autorów raportu, Frank Portnoy z Uniwersytetu San Diego uważa,
że "bilanse większości banków z Wall Street to fikcja".
Administracja Obamy zainicjowała regulację banków i Izba Reprezentantów
uchwaliła już ustawę w tej sprawie zgodną z planem rządu.
Ustawa utknęła jednak w Senacie, gdzie Republikanie mogą teraz blokować
ustawy, gdyż Demokraci utracili "superwiększość" 60 głosów umożliwiającą
prace legislacyjne bez obawy blokowania ich przez opozycję.
Tomasz Zalewski (PAP)
Wtorek, 2010-03-02
Buzek ukarał europosła za
szokujące słowa
Przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek ukarał
eurosceptycznego brytyjskiego posła, który obrzucił inwektywami
przewodniczącego Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya, porównując go do
"mokrego mopa". Nigel Farage straci 10 diet poselskich (ok. 3 tys.
euro).
Jerzy Buzek wezwał lidera brytyjskich eurosceptyków w PE Nigela Farage'a
na rozmowę, licząc, że przeprosi on za słowną napaść na byłego premiera
Belgii, od stycznia przewodniczącego Rady Europejskiej, Hermana Van
Rompuya. Brytyjczyk uważa jednak, że nie ma za co przepraszać.
"Jestem rozczarowany zachowaniem pana Farage'a, które nie koresponduje z
wielką tradycją parlamentaryzmu jego własnego kraju. Nie mogę takiego
zachowania zaakceptować w Parlamencie Europejskim. Zachęciłem go do
złożenia przeprosin, on jednak odmówił. Wówczas - by pokazać, jak bardzo
poważna jest to sprawa - cofnąłem mu prawo do 10 dziennych diet posła do
Parlamentu Europejskiego" - oświadczył Buzek w komunikacie prasowym.
Buzek zapewnił, że jako były działacz Solidarności jest przywiązany do
wolności słowa jako podstawowej zasady demokratycznego społeczeństwa.
"Ale wolności musi towarzyszyć odpowiedzialność, a w tym przypadku -
szacunek dla godności innych i dla naszych instytucji" - dodał
przewodniczący PE. Podkreślił, że eurodeputowani mają pełne prawo
krytykować unijną politykę i unijne instytucje, ale nie mogą obrażać
gości ani innych posłów występujących w debatach, tymczasem niektóre
wypowiedzi Farage'a były "bardzo obraźliwe dla Van Rompuya i Belgii".
W debacie w PE w zeszłą środę Farage powiedział do Van Rompuya: "Nie
chcę być niegrzeczny, ale naprawdę ma pan charyzmę mokrego mopa i wygląd
urzędniczyny z banku". Jego zdaniem Van Rompuy "będzie cichym zabójcą
europejskiej demokracji i państw narodowych". - To nie jest dziwne, bo
pochodzi pan z Belgii, która nie jest godna miana państwa - powiedział
Brytyjczyk.
Już na drugi dzień list do Buzka w sprawie wystąpienia Farage'a napisał
premier Belgii Yves Leterme. "Nie tylko zaatakował osobiście jednego z
najbardziej eminentnych obywateli, ale wypowiedział też słowa wyjątkowo
obraźliwe wobec Belgii jako kraju członkowskiego UE" - wskazał premier.
Po spotkaniu z Buzkiem Farage powiedział dziennikarzom, że nie żałuje
swoich słów i ich nie wycofuje. Powiedział, że spodziewał się kary.
Pozwolił sobie nawet na kolejny przytyk pod adresem targanej konfliktem
językowym federalnej Belgii, twierdząc, że "im szybciej się rozpadnie,
tym lepiej".
Farage, jak oceniają obserwatorzy, mnoży obecnie swe antyunijne
wystąpienia podczas transmitowanych na żywo sesji PE, mając na uwadze
zbliżające się wybory parlamentarne w Wielkiej Brytanii.
(PAP)
Korea Północna przyznaje się do błędu
Władze Korei Północnej przyznają, że przeprowadzona w listopadzie
ubiegłego roku denominacja krajowej waluty, wona, była nieudana -
poinformowała japońska agencja Kyodo, powołując się na anonimowe źródła.
Z powodu wymiany waluty podskoczyły ceny żywności, a w niektórych
miastach panował głód.
W powiadomieniach wysłanych do swoich placówek dyplomatycznych w połowie
lutego północnokoreańskie władze przyznają, że reforma walutowa
spowodowała zamieszanie w dostawach pieniędzy i dystrybucji towarów. W
nietypowym oświadczeniu wzywają też swoich obywateli do "zjednoczenia
się i przezwyciężenia trudności".
Według źródła, na które powołuje się japońska agencja, w powiadomieniu
napisano też, że północnokoreańscy urzędnicy, wyjaśniając tę kwestię na
zewnątrz, "nie muszą zaprzeczać", iż denominacja wywołała zamieszanie.
Korea Północna 30 listopada wprowadziła nowe banknoty, obcinając dwa
zera w nominałach waluty. Mimo to Phenianowi nie udało się powstrzymać
inflacji - twierdzą informatorzy japońskiej agencji, powołujący się na
wypowiedzi przedstawicieli Korei Północnej w rozmowach z chińskimi
inwestorami i partnerami handlowymi.
(PAP)
Włosi zachwyceni warszawskim muzeum Chopina 2010-03-02 (11:09)
Muzeum Fryderyka Chopina w Warszawie to "technologiczny cud" - pisze we
wtorek "La Repubblica". Dziennik podkreśla, że zaprojektowane przez
Włochów nowoczesne muzeum stanowi nowy model zachowania pamięci.
- Chopin ożywa w Warszawie w muzeum made in Italy - stwierdza gazeta,
odnotowując, że w Zamku Ostrogskich wykorzystano najnowsze osiągnięcia
techniczne, które połączono z niezwykle oryginalnymi rozwiązaniami
przestrzennymi i robiącą wrażenie aranżacją wnętrz.
"La Repubblica" wyraża przekonanie, że muzeum stanowi najlepszy dowód na
to, że tradycja i technologia mogą razem "stworzyć kulturę jutra".
Jak ocenia, muzeum to jest zasługą "dynamizmu polskich instytucji", ale
także "włoskiej kreatywności", bo zaprojektowali je mediolańscy
architekci Mara Servetto i Ico Migliore.
W muzeum tym "dotyka się wszystkiego i przeżywa się doświadczenia
sensoryczne, jakich nigdy wcześniej się nie doznało" - dodaje gazeta w
entuzjastycznym artykule na temat polskich obchodów Roku Chopinowskiego.
Sylwia Wysocka (IAR)
Ogłoszono koniec koalicji premier Tymoszenko
Przewodniczący Rady Najwyższej Ukrainy Wołodymyr Łytwyn ogłosił koniec
dotychczasowej koalicji, na której czele stał Blok Julii Tymoszenko.
Jeśli w ciągu 30 dni w parlamencie nie powstanie nowa większość, Ukrainę
czekają przedterminowe wybory.
W skład sformowanej pod koniec 2008 r. koalicji, prócz Bloku premier
Tymoszenko, wchodziły: Blok Nasza Ukraina-Ludowa Samoobrona (NU-LS) oraz
Blok Wołodymyra Łytwyna.
Szef parlamentu wyjaśnił deputowanym, że sojusz ten przestał istnieć
przez deputowanych NU-LS. Jak dodał, dotychczasowa koalicja nie była w
stanie zebrać 226 podpisów (w 450-osobowej izbie), potwierdzającej jej
zdolność do działania.
- O swoim wyjściu z koalicji poinformowali nasi partnerzy z NU-LS -
oświadczył na posiedzeniu parlamentu.
71-osobowy blok NU-LS podzielony jest na zwolenników premier Tymoszenko
i część skłonną do współpracy z Partią Regionów nowego prezydenta
Wiktora Janukowycza.
Po wyborach prezydenckich NU-LS zaczęła prowadzić rozmowy o wejściu do
koalicji z "regionałami", negocjując jednocześnie z Tymoszenko kwestię
utrzymania koalicji z jej ugrupowaniem. NU-LS postawiła przy tym warunek,
że chce otrzymać dla siebie stanowisko premiera. Tymoszenko odrzuciła
ten postulat, a Partia Regionów nie wypowiedziała się dotychczas w tej
sprawie.
Jak oświadczył Borys Tarasiuk, deputowany NU-LS ze skrzydła
popierającego współpracę z Blokiem Tymoszenko, jego klub parlamentarny
nie zdoła zebrać wystarczającej liczby głosów ani dla poparcia dymisji
premier Tymoszenko, ani dla wejścia w koalicję z Partią Regionów.
- Mogę wam to zagwarantować - powiedział w rozmowie z dziennikarzami.
(PAP)
Poniedziałek,
2010-03-01
Rosja zapowiada budowę
bombowców
Po zakończeniu budowy myśliwca piątej generacji Rosja musi podjąć prace
nad nowym typem bombowca strategicznego - oświadczył rosyjski premier
Władimir Putin.
- Oczywiście nie powinniśmy ograniczać się do opracowania tylko jednego
nowego modelu. Po myśliwcu odrzutowym piątej generacji musimy myśleć i
podjąć prace nad kompleksem lotniczym dalekiego zasięgu nowej generacji
- naszym nowym strategicznym nosicielem pocisków rakietowych -
powiedział Putin na posiedzeniu rządu, poświęconym sprawom rosyjskiego
kompleksu wojskowo-przemysłowego.
Pod koniec stycznia odbył się pierwszy lot prototypu rosyjskiego
myśliwca piątej generacji - powstałej w firmie Suchoj maszyny o
oznaczeniu fabrycznym T-50. Jako praktyczne niewykrywalny przez radar
samolot ten jest odpowiednikiem amerykańskiego myśliwca F-22 Raptor i ma
wejść do służby w 2015 roku.
(PAP)
Mieszkańcy Chile plądrują sklepy po trzęsieniu ziemi
W Conception, chilijskim mieście najbardziej dotkniętym sobotnim silnym
trzęsieniem ziemi, również we wtorek doszło do plądrowania sklepów -
poinformowała agencja Reutera, powołując się na świadków.
Liczba zabitych w trzęsieniu ziemi w Chile (8,8 w skali Richtera)
wzrosła do 723; 19 osób zaginęło - wynika z danych szacunkowych
krajowego biura ds. nadzwyczajnych. Większość ofiar (544) znajdowała się
w regionie Maule w środkowo-południowej części kraju - sprecyzowało
biuro.
Jak pisze agencja Associated Press, kilkadziesiąt osób zostało
aresztowanych przez wojsko i policję za nieprzestrzeganie godziny
policyjnej, wprowadzonej, by zapobiec grabieżom w Conception.
Jeden ze świadków widział, jak żołnierz cierpliwie czekał aż grupa ludzi
zrabuje sklep, zanim użył wobec złodziei gazu łzawiącego, by wypłoszyć
ich ze sklepu. - Czuję się porzucony przez władze. Uważamy, że rząd nie
podjął na czas koniecznych kroków, a teraz zapasy wody i żywności stały
się problemem - powiedział jeden z mieszkańców Conception.
Rząd Chile w poniedziałek oficjalnie zwrócił się do Narodów
Zjednoczonych o pomoc po kataklizmie. Rzeczniczka ONZ ds. humanitarnych
Elisabeth Byrs zapowiedziała, że organizacja jest "gotowa do działania".
Do pomocy przy odbudowie Chile potrzebuje ratowników oraz przede
wszystkim tymczasowych mostów, szpitali polowych umożliwiających
przeprowadzanie zabiegów chirurgicznych, telefonów satelitarnych i
stacji przekaźnikowych, generatorów prądu, urządzeń do odsalania wody,
dializatorów, namiotów, stołówek polowych oraz systemów oceniania szkód
i zniszczeń strukturalnych w budynkach.
(PAP)
Na co naprawdę umarł Chopin?
Szwedzcy specjaliści chcą wyjaśnić, dlaczego Fryderyk Chopin zmarł w tak
młodym wieku. Zdaniem Szwedów, wiele wskazuje, że przyczyną śmierci
39-letniego kompozytora wcale nie była gruźlica, jak się powszechnie
uważa, ale inne nierozpoznawane w tamtej epoce schorzenie.
Głosy, że przyczyną śmierci Chopina była rzadko występująca choroba
genetyczna - mukowiscydoza - pojawiły się po raz pierwszy 20 lat temu.
Choroba ta została poznana i opisana dopiero w latach trzydziestych
ubiegłego wieku, a zatem wiele lat po śmierci kompozytora.
Do tej tezy wraca dziś dziennik sztokholmski "Dagens Nyheter" bazując na
opinii grupy szwedzkich naukowców, złożonej z profesor Birgitty
Strandvik oraz Bertila Wikmana i Hansa Perssona. Opierają się oni na
opisach choroby Fryderyka Chopina i na opiniach oraz spostrzeżeniach
leczących go lekarzy. By potwierdzić swoje przypuszczenia, proponują
przeprowadzenie badań genetycznych. Można by je wykonać dzięki pobraniu
próbki z serca kompozytora przechowywanego w warszawskim kościele
Świętego Krzyża.
(IAR)
Niedziela,
2010-02-28
"Prorok" triumfatorem
tegorocznych Cezarów
Dramat więzienny "Prorok" w reżyserii Jacques'a Audiarda otrzymał
tegoroczną najważniejszą francuską nagrodę filmową - Cezara - za
najlepszy film. Isabelle Adjani została wybrana najlepszą aktorką, a
Tahar Rahim - najlepszym aktorem.
"Prorok" zdystansował swoich konkurentów, zdobywając w sumie dziewięć
statuetek, w tym za najlepszy film, reżyserię, a także główną rolę męską
odtwarzaną przez Tahara Rahima. - W pewnym momencie, to może być
kłopotliwe - zażartował Audiard, gdy wszedł na estradę odebrać kolejnego
Cezara. Zwycięski film jest francuskim kandydatem do tegorocznych
amerykańskich Oscarów.
Film Audiarda pokonał innych ważnych pretendentów do Cezara: "Początek"
Xaviera Giannolego i "Witamy" ("Welcome") Philippe'a Loireta.
Film Audiarda opowiada historię dojrzewania 19-latka, półanalfabety
skazanego na kilka lat więzienia odbywającego karę w wieloetnicznej,
doskonale zorganizowanej zbiorowości przestępczej. Mroczny dramat
pokazuje dziką, bezwzględną walkę o byt tam, gdzie nie obowiązują żadne
normy, oprócz plemiennej lojalności.
Za najlepszą rolę kobiecą nagrodzono Cezarem francuską gwiazdę Isabelle
Adjani, grającą nauczycielkę na trudnej młodzieży w filmie "La journee
de la jupe" (Dzień spódniczki) Jean-Paula Lilienfelda.
Odbierając statuetkę - już piątego Cezara w tej kategorii w swojej
karierze - Adjani rozpłakała się ze wzruszenia, dedykując nagrodę swoim
rodzicom i dzieciom. Powiedziała, że jest to wyróżnienie za "najskromniejszą"
dotąd rolę w jej życiu.
Cezara za najlepszy film zagraniczny otrzymał "Gran Torino" Clinta
Eastwooda. W imieniu nieobecnego na sali ojca nagrodę odebrał jego syn
Kyle, muzyk i jednocześnie kompozytor muzyki do tego filmu.
Specjalnego Cezara odebrał osobiście, z rąk innej amerykańskiej gwiazdy
Sigourney Weaver, Harrison Ford, znany milionom widzów jako odtwórca
roli Indiany Jonesa. Goście ceremonii nagrodzili go owacją na stojąco.
Dziękując za nagrodę, Ford przypomniał, że francuska filmowa Nowa Fala
wniosła od końca lat 50. wiele nowych elementów do amerykańskiego kina.
Uczestnicy ceremonii złożyli hołd Ericowi Rohmerowi, pionierowi
francuskiej Nowej Fali, który zmarł w ubiegłym miesiącu w wieku 89 lat.
Uroczystość w paryskim Teatrze Chatelet otworzyła aktorka Marion
Cotillard, pamiętna odtwórczyni roli Edith Piaf. Rolę mistrzów ceremonii,
udających dla rozbawienia widzów parę zazdrosnych kochanków, pełniło
dwoje popularnych francuskich aktorów - Gad Elmaleh i Valerie Lemercier.
Ceremonia rozdania Cezarów odbyła się w tym roku już po raz 35.
(PAP)
Los nie oszczędza Haiti - ulewy zabijają ludzi
Niespełna trzy miesiące po tragicznym trzęsieniu ziemi Haiti nawiedziły
w weekend ulewne deszcze, w wyniku których zginęło około 12 osób -
podała agencja dpa.
Nawałnica przetoczyła się nad południowo-zachodnimi regionami wyspy.
Szczególnie mocno ucierpiało portowe miasto Les Cayes, które nie zostało
zniszczone wskutek styczniowego trzęsienia ziemi.
Większość ofiar utonęła w wezbranych rzekach lub zginęła wskutek
spowodowanych ulewą lawin błotnych.
W Les Cayes, 160 km na zachód od stołecznego Port-au-Prince, poziom wody
sięgał miejscami dwóch metrów - podała haitańska stacja radiowa
Metropole. W stolicy, gdzie dziesiątki tysięcy ludzi wciąż nie mają
dachu nad głową, opady były znacznie słabsze.
Agencje przypominają, że tak silne deszcze zwykle nie zdarzają się na
Haiti o tej porze roku. Pora deszczowa rozpoczyna się tam dopiero za
kilka tygodni.
W styczniowym trzęsieniu ziemi zginęło według rządowych danych ponad 220
tys. osób.
(PAP)
Sobota, 22010-02-27
2 mln Chilijczyków
dotkniętych skutkami trzęsienia ziemi
Według najnowszego bilansu, sobotnie trzęsienie ziemi w w Chile
spowodowało ponad 400 ofiar śmiertelnych. Liczbę rannych, zaginionych
lub pozbawionych dachu nad głową ocenia się na dwa miliony -
poinformował urząd prezydenta kraju. Wcześniej podawano, że wywołane
trzęsieniem ziemi fale tsunami uderzyły w chilijskie wybrzeże. Według
ostatnich doniesień pierwsze fale dotarły do Hawajów i wschodnich
wybrzeży Australii, ale nie wyrządziły większych szkód. Na uderzenie
tsunami szykuje się Japonia, Rosja i Filipiny, trwa ewakuacja ludności z
zagrożonych terenów.
W Chile trwa akcja ratunkowa. Wiele osób zostało uwięzionych pod gruzami
domów. W mieście Concepcion położonym najbliżej epicentrum kataklizmu,
zawalił się blok mieszkalny z ok. 200 osobami. Dotychczas nie wiadomo
ilu z nich udało się wydostać z ruin. Ekipy ratownicze próbują dostać
się do zasypanych; 15 osób uważa się za zaginione.
W stolicy kraju Santiago zawaliła się estakada drogi szybkiego ruchu, z
której pospadało wiele samochodów.
Pełną liczbę ofiar i wielkość strat materialnych trudno jest ocenić ze
względu na uszkodzone linie telefoniczne i energetyczne. Jednak władze
są zdania, że liczba ofiar "nie wzrośnie dramatycznie". Zdaniem
amerykańskich sejsmologów, jest to zasługa solidnych standardów
budowlanych obowiązujących w Chile.
Już teraz wiadomo jednak, że trzęsienie, piąte pod względem siły w Chile
od roku 1900, wyrządziło znaczne szkody gospodarce tego kraju będącego
największym eksporterem miedzi na świecie. Dwie kopalnie rudy tego
metalu, należące do koncernu Codelco, musiało przerwać produkcję,
podobnie jak dwie rafinerie ropy naftowej.
Około pół miliona domów zostało poważnie uszkodzonych. W Concepcion,
mieście liczącym 670 tys. mieszkańców, osoby które straciły swoje domy,
lub boją się do nich powrócić obawiając się dalszych wstrząsów, koczują
na ulicy.
- Straciłem wszystkie meble, telewizor, lodówkę, ale to nie jest dla
mnie ważne. Jestem szczęśliwy, że moja rodzina jest bezpieczna -
powiedział 42-letni technik systemów klimatyzacji Francisco Luna.
"Natura znów pokazała nam swoją siłę"
W pierwszym publicznym wystąpieniu od czasu trzęsienia, prezydent Chile
Michelle Bachelet podkreśliła, że jest jeszcze za wcześnie, by ocenić
wszystkie skutki kataklizmu. - Natura znów pokazała nam swoją siłę -
powiedziała.
Bachelet ogłosiła 15 regionów "strefami katastrofy". Przełożyła też
rozpoczęcie roku szkolnego, planowane na 3 marca. W Chile rok szkolny
rozpoczyna się zwyczajowo na przełomie lutego i marca, a kończy - w
połowie grudnia.
Trzęsienie ziemi, "największe, jakie mieliśmy od 30 lat", jest dla Chile
"ciężkim ciosem - powiedział w telewizji Pinera, prawicowy prezydent
elekt, który już sformował swój rząd i który 11 marca obejmie władzę po
ustępującej socjalistce Michelle Bachelet. Wskutek wtórnych wstrząsów w
stolicy kraju Santiago zawaliły się domy. W mieście nie ma światła i nie
działają telefony. Telewizja chilijska poinformowała, że międzynarodowy
port lotniczy w Santiago będzie zamknięty przez co najmniej 24 godziny z
powodu uszkodzeń spowodowanych przez wstrząsy. Ucierpiał zwłaszcza
budynek terminala. Wszystkie loty z Santiago i do tego miasta zostały
odwołane.
Tsunami wędruje poprzez Pacyfik
Fala tsunami wysokości ponad 2,3 metra wywołana trzęsieniem u wybrzeży
Chile uderzyła w wybrzeże w rejonie miasta Talcahuano w środkowej części
kraju i wędruje poprzez Pacyfik. Tysiące kilometrów dalej, na Samoa,
wezwano do ewakuacji z wybrzeży. Fale dotarły już do Hawajów i Australii,
ale według pierwszych informacji nie wyrządziły większych szkód. Władze
Hawajów odwołały stan alarmowy. Na uderzenie tsunami szykuje się za to
Japonia, Rosja i Filipiny.
Jak informuje agencja Associated Press, pierwsze fale, które dotarły do
wybrzeży Hawajów nie były zbyt groźne i wyglądały raczej jak silny
przypływ. Jednak władze Hawajów miały pewien czas przeprowadzenie
ewakuacji ludności z najbardziej zagrożonych rejonów.
Międzynarodowy port lotniczy Hilo został zamknięty. Słynne plaże Waikiki
są puste; turyści będą tam ewakuowani na wyższe piętra hoteli.
Agencja Associated Press podawała, że mieszkańcy Hawajów robią w
supermarketach zapasy wody pitnej, konserw i baterii. Przed stacjami
benzynowymi ustawiają się długie kolejki samochodów.
Władze australijskie zarządziły w nocy z soboty na niedzielę stan alarmu
na wschodnim wybrzeżu Australii i Tasmanii. Jednak Krajowy Ośrodek
Ostrzegania przed Tsunami ocenił, że nie ma niebezpieczeństwa wdarcia
się większych ilości wód oceanicznych w głąb lądu. Możliwe są jedynie
lokalne podtopienia i sile prądy przybrzeżne, które mogą być groźne dla
pływaków i łodzi. Ewakuowano jedynie mieszkańców niżej położonych
rejonów na wyspie Norfolk.
Tymczasem na chilijskiej wyspie Juan Ferandez, leżącej ponad 600
kilometrów od zachodniego wybrzeża Ameryki Południowej, tsunami zabiło
trzy osoby. 10 uznano za zaginione.
Ponadczterometrowe fale dotarły na wyspę Hiva Oa w archipelagu Markizów.
Nie spowodowały ofiar. Niższe fale tsunami, o wysokości od pół do blisko
półtora metra, dotarły między innymi do Polinezji Francuskiej, na wyspę
Raoul w pobliżu Tonga, do Tahiti i Nowej Zelandii. Także one nie
wyrządziły żadnych szkód. Tsunami uderzyło też w archipelag wysp Juan
Fernandez, gdzie znajduje się wyspa, na której w XVIII wieku przebywał
samotnie szkocki żeglarz Alexander Selkirk. Był on pierwowzorem postaci
Robinsona Kruzoe ze słynnej powieści Daniela Defoe. Lokalne władze
oceniają, że co najmniej 4 osoby poniosły tam śmierć, 13 innych uważa
się za zaginione.
Japonia przygotowuje się na uderzenie tsunami
Władze japońskie ostrzegły w niedzielę przed falami tsunami, które mogą
osiągnąć wysokość trzech metrów lub wyższą. Stan alarmu zarządzono
wzdłuż całego wybrzeża Pacyfiku i niektórych wybrzeży Morza Japońskiego.
Wezwano ludność rejonów przybrzeżnych do przeniesienia się na wyżej
położone tereny.
Według Japońskiej Agencji Meteorologicznej, tsunami może dotrzeć do
położonych nad Pacyfikiem wybrzeży wyspy Hokkaido w niedzielę ok. godz.
13.00 czasu miejscowego (5.00 nad ranem czasu polskiego). Pierwsze fale
mogą nie być niszczycielskie, ale należy oczekiwać nadejścia kolejnych,
coraz wyższych.
W maju 1960 r. fale tsunami uderzyły w wybrzeża Hokkaido, najbardziej na
północ położonej wyspy Japonii powodując śmierć 140 osób. Wówczas
również spowodowane były trzęsieniem ziemi w Chile.
Ostrzeżenie przed tsunami wydały także władze Rosji. Zarządzono
ewakuację mieszkańców wybrzeży Półwyspu Kamczatka i wyspy Sachalin.
Uderzenia niebezpiecznych fal obawiają się również mieszkańcy Filipin.
Nie zorganizowano ewakuacji, ale mieszkańcom 19 przybrzeżnych prowincji
zalecono trzymanie się z daleka od plaż.
Według informacji mediów, stan ostrzeżenia przed tsunami odwołano we
wszystkich krajach basenu Pacyfiku, z wyjątkiem Japonii, Filipin i Rosji.
Wyspach Samoa władze wezwały ludność do chronienia się przed tsunami.
Gubernator Samoa Amerykańskiej Aitofele Sunia wezwał wszystkich
mieszkańców wybrzeża do udania się na wyżej położone tereny, a na Samoa
policja wydała ogólnokrajowy alert, by rozpocząć ewakuowanie ludności z
zagrożonych wybrzeży. Tsunami ma dotrzeć do archipelagu z rana.
Na Wyspach Fidżi i pobliskich Tonga można oczekiwać fal wysokich na 2,3
metra - ostrzegły władze.
Pod koniec września tsunami spowodowane trzęsieniem o mocy 8,3 zabiło na
Samoa Amerykańskiej 34 osoby, 183 na Samoa i dziewięć na Tonga. Fale
miały wówczas wysokość 14 metrów.
Alarm ogłoszono też na francuskiej Polinezji. Pierwszej fali spodziewano
się tam o 16.50 (polskiego czasu) na wyspach Gambier, dwie godziny
później na Tahiti i o 20.00 na Bora Bora. W oświadczeniu wysokiego
komisarza Polinezji ostrzegano, że niebezpieczeństwo będzie utrzymywać
się przez dwie godziny od uderzenia pierwszych fal, których wielkość
może wzrastać.
Z Wysp Galapagos, położonych niecałe 1000 km od Ekwadoru, do którego
należą, świadkowie informują, że w rejonie fale są niezwykle wysokie.
Jednak rząd odwołał ostrzeżenie dla archipelagu. Prewencyjnie
przeprowadzono ewakuację ludności z niskich wybrzeży.
Setki osób pod gruzami w Chile
Agencja dpa podaje, że w mieście Concepcion pod gruzami zawalonego
14-kondygnacyjnego domu mieszkalnego może się znajdować nawet 200 ludzi.
Ekipy ratownicze próbują dostać się do zasypanych. Epicentrum potężnego
trzęsienia o sile 8,8 znajdowało się zaledwie 90 km od tego miasta.
Co najmniej 85 osób zginęło tylko w południowym regionie Maule -
informowała wcześniej chilijska prezydent. Poinformowała też o
ogłoszeniu "stanu katastrofy" w trzech regionach; powiedziała, że Chile
nie zwróciło się o pomoc do innych krajów. W krótkim czasie spodziewane
jest tsunami w tym rejonie ostrzegają sejsmolodzy. Szefowa służb
ratunkowych Carmen Fernandez dodała, że trzęsienie spowodowało poważne
szkody w historycznych obiektach.
Chile leży w tzw. pierścieniu ognia, najsilniejszym sejsmicznie obszarze
świata. Epicentrum rozległego trzęsienia, do którego doszło o godzinie
3.34 czasu miejscowego (7.43 czasu polskiego), znajdowało się 117 km na
północny wschód od miasta Concepcion, drugiego co do wielkości miasta
kraju. Ognisko trzęsienia znajdowało się na głębokości 35 km.
Po trzęsieniu ziemi doszło do kilkunastu wtórnych wstrząsów, z których
najsilniejszy, o mocy 6,9 stopnia, odczuwalny był w stolicy kraju,
Santiago, gdzie część budynków o lekkiej konstrukcji została uszkodzona.
W mieście ludzie w panice wybiegali na ulice. Łączność telefoniczna w
mieście jest uszkodzona; w części stolicy brakuje prądu. Zamknięto też
na co najmniej dobę międzynarodowe lotnisko, gdyż uszkodzeniu uległa
hala pasażerska.
Chilijska telewizja pokazuje widoki zniszczonych budynków, uszkodzonych
samochodów, ulic zawalonych odłamkami murów. W stolicy nowoczesne
budynki są odporne na wstrząsy, lecz starsze zostały mocno zniszczone, w
tym dzwonnica kościoła Nuestra Senora de la Providencia.
Według agencji Reutera trzęsienie trwało od 10 do 30 sekund. Według
Amerykańskiego Ośrodka Badań Geologicznych (USGS) doszło też do
wstrząsów wtórnych o sile 6,2 stopnia.
Jak podaje BBC, reporter chilijskiej telewizji relacjonując wydarzenia z
miejscowości Temuco, 600km na południe od Santiago mówił, że w nocy
wiele przerażonych ludzi opuściło swoje domy i wyszło na ulice. W wielu
miastach zabrakło prądu i nie działają linie telefoniczne.
Nie ma informacji o Polakach
MSZ prosi o informacje o Polakach, którzy mogli przebywać w rejonie
trzęsienia ziemi w Chile. Ziemia zatrzęsła się w sobotę nad ranem
miejscowego czasu, wstrząsy miały siłę 8,8 stopnia w skali Richtera.
Informacje można przekazać, dzwoniąc pod numery telefonów: 22 5239705
lub 22 5239009 albo korzystając z adresu mailowego:dyzurny@msz.gov.pl -
poinformowało ministerstwo w komunikacie.
Według MSZ, obecnie nie ma informacji o obywatelach polskich, którzy
ucierpieli w wyniku trzęsienia ziemi. MSZ jest w kontakcie z Centrum
Kryzysowym Unii Europejskiej.
Rzecznik MSZ Piotr Paszkowski powiedział, że udało się nawiązać kontakt
z polskim ambasadorem w Chile za pomocą internetu. - To jest zdaje się
jedyne możliwe połączenie. Telefonia stacjonarna i komórkowa w dalszym
ciągu nie działa - podkreślił.
- Nie mamy informacji o ofiarach wśród Polaków. Nasza placówka w obrębie
tych możliwości, które w tej chwili istnieją, czyli przy braku
działających telefonów, będzie próbowała ustalić, czy w miejscu
zdarzenia byli Polacy, którym będzie można pomóc - dodał Paszkowski.
Epicentrum trzęsienia, do którego doszło o godzinie 3.34 czasu
miejscowego (7.34 czasu polskiego), znajdowało się 90 km na północny
wschód od miasta Concepcion. Po nim nastąpiło kilkanaście wstrząsów
wtórnych.
Ognisko wstrząsów znajdowało się pod dnem morza w regionie Maule w
centralnej części Chile na głębokości prawie 60 kilometrów. Zdaniem
Pawła Wiejacza to dobra wiadomość, gdyż większa jest warstwa ziemi
pomiędzy ogniskiem a powierzchnią, co powinno tłumić efekty wstrząsów.
Sejsmolog dodaje, że mimo wszystko należy spodziewać się poważnych
zniszczeń.
10 dni temu w Chile również doszło do wstrząsów, były jednak znacznie
słabsze.
Największa tragedia w Chile w 1960 roku
Najpotężniejsze trzęsienie ziemi nawiedziło Chile w 1960 roku.
Odnotowano wówczas najsilniejszy wstrząs tektoniczny w historii pomiarów
sejsmicznych - 9,5 w skali Richtera. Epicentrum tego wstrząsu znajdowało
się w okolicach miasta Valdivia, 700 km na południe od stolicy Santiago
de Chile. Zginęło wówczas 1655 osób.
Ministerstwo Spraw Zagranicznych prosi o przekazywanie informacje o
obywatelach polskich, którzy mogli przebywać w tym czasie w rejonie
trzęsienia ziemi telefonicznie: 22 5239705 lub 22 5239009 lub na adres
mailowy: dyzurny@msz.gov.pl
(PAP/TVN24/bbc.co.uk/IAR)
Piątek,
2010-02-26
Porwali jego ciężarną
żonę, syna odzyskał po 32 latach
Przez ponad 30 lat Abel Madariaga szukał swojej żony i dziecka. Nie
wiedział nawet, jak wygląda syn, bo jego ukochana została porwana będąc
w ciąży. Była jedną z ofiar brudnej wojny w Argentynie, podczas której
tajemniczo zaginęły tysiące ludzi. Jak podaje serwis Yahoo News,
mężczyzna niedawno odzyskał dorosłego już syna. Po żonie ślad zaginął.
W 1976 roku władzę w Argentynie przejęli wojskowi na czele z generałem
Jorge Videlą. Rok później zaginęła Silvia Quintela, żona Abela Madariagi.
Para należała do Montoneros, lewicowej organizacji peronistów. Kobieta
była wówczas w ciąży. Syna urodziła już w więzieniu. Jak opowiedzieli
potem inni więźniowie, którym udało się przeżyć, noworodek został
natychmiast odebrany kobiecie, a ona wkrótce zniknęła.
Według organizacji Babcie z Placu Majowego, w czasie dyktatury trwającej
aż do 1983 roku zaginąć w ten sposób mogło nawet 400 dzieci. W sumie
podczas tzw. brudnej wojny zamordowano 30 tysięcy ludzi – podaje Yahoo
News, powołując się na agencję AP.
- Nigdy nie przestałem wierzyć, że go odnajdę – powiedział dziennikarzom
Abel Madariaga, obejmując obecnie 32-letni syna Francisco. Do tej pory
mężczyzna przedstawiał się jako Alejandro Ramiro Gallo i sądził, że jest
jednym z dzieci oficera wywiadu wojskowego. – Więcej nie użyję tego
nazwiska. Odzyskanie własnej tożsamości to najlepsze, co mogło mnie
spotkać – stwierdził Francisco Madariaga Quintela.
Mężczyzna już wcześniej zauważył, że różni się fizycznie od pozostałych
członków rodziny Gallo. Jego przyszywany ojciec był brutalny, a w 1994
roku trafił na 10 lat do więzienia za morderstwo. Francisco w końcu
zmusił macochę, by wyznała prawdę o jego pochodzeniu. Zgłosił się
wówczas do specjalnego banku DNA, dzięki któremu możliwe było
znalezienie prawdziwych krewnych.
Z pomocą organizacji Babcie z Placu Majowego udało się odnaleźć około
100 dzieci, które zaginęły podczas wojskowej dyktatury w latach
1976-1983.
(wp.pl)
Niemieccy żołnierze zostają w Afganistanie
Niemcy zostaną w Afganistanie jeszcze co najmniej rok. Bundestag
zaakceptował znaczną większością głosów przedłużenie misji Bundeswehry.
Z głosowania wyłączeni byli parlamentarzyści frakcji partii Lewica.
Przyszli oni na poprzedzającą głosowanie debatę z transparentami, na
których wypisane były nazwiska ofiar nalotu przeprowadzonego przez
niemieckie lotnictwo we wrześniu ubiegłego roku w pobliżu miasta Kunduz.
W ataku na dwie cysterny uprowadzone przez talibów zginęło lub odniosło
rany 142 ludzi (czytaj więcej).
Jeszcze przed głosowaniem zarówno rządząca koalicja chadeckiej CDU/CSU i
liberalnej FDP jak i największe ugrupowanie opozycyjne
socjaldemokratyczne SPD zapowiedziały, że poprą nowy mandat dla
niemieckich wojsk. Od głosu wstrzymali się posłowie z frakcji Zielonych.
Za przyjęciem nowego mandatu dla niemieckich wojsk opowiedziało się 429
z 586 parlamentarzystów obecnych na sali. Przeciw było 111, a 46
wstrzymało się od głosu.
Ponad 5 tysięcy wojskowych
Zgodnie z nowym mandatem przyjętym przez Bundestag Niemcy zwiększą
kontyngent w Afganistanie o 850 ludzi. W sumie będzie tam stacjonowało
5350 niemieckich żołnierzy. Ich głównym zadaniem będzie szkolenie
afgańskiego wojska i policji. Do tej pory zajmowało się tym 280
niemieckich szkoleniowców, obecnie będzie ich 1400.
Niemcy uczestniczą w międzynarodowej misji w Afganistanie od 8 lat. Nowy
mandat wygaśnie w lutym 2011 roku. Niemieccy żołnierze nadal będą
stacjonowali przede wszystkim na względnie bezpiecznej północy kraju. Od
2011 roku ma się rozpocząć stopniowe zmniejszanie niemieckiego
kontyngentu, a w niektórych regionach odpowiedzialność za bezpieczeństwo
ma być przekazywana siłom afgańskim.
Zwiększona ma być również znacząco pomoc rozwojowa dla tego kraju.
Brak daty wycofania
Niemiecki minister spraw zagranicznych Guido Westerwelle potwierdził w
wywiadzie dla radia Suedwestrundfunk, że rząd nie ustalił jeszcze
ostatecznej daty wycofania się z Afganistanu. Jego zdaniem zachęciłoby
to tylko terrorystów, aby przeczekać, a następnie uderzyć ponownie.
W trakcie debaty jeden z liderów socjaldemokratów Frank-Walter
Steinmeier zaznaczył, iż dla jego ugrupowania "perspektywa wycofania
jest kluczowa". Miałoby to nastąpić pomiędzy rokiem 2013 a 2015.
(PAP)
Czwartek, 2010-02-25
Ciało Jana Pawła II
zostanie przeniesione
Po beatyfikacji Jana Pawła II jego ciało zostanie z całą pewnością
przeniesione z Grot Watykańskich do bazyliki świętego Piotra -
powiedział jej archiprezbiter kardynał Angelo Comastri.
W wypowiedzi dla włoskiej agencji Ansa kardynał Comastri wyjaśnił, że
nie ma jeszcze definitywnego projektu wystawienia szczątków polskiego
papieża po tym, gdy zostanie ogłoszony błogosławionym.
Jest to przewidziana przez prawo kanoniczne praktyka w przypadku osób
beatyfikowanych jako wyraz czci dla nich.
Już dwa lata temu włoskie media nieoficjalnie podawały, że trumna
zostanie umieszczona w kaplicy świętego Sebastiana, znajdującej się po
prawej stronie od wejścia do bazyliki. Według podawanych wówczas
informacji rozważano dwa projekty. Według pierwszego w jednej z głównych
naw bazyliki zostanie umieszczony kamienny monument, a szczątki Jana
Pawła II nie zostaną wystawione na widok publiczny. Według innego
projektu będą umieszczone w szklanej trumnie, podobnie jak ciało
błogosławionego Jana XXIII.
(PAP)
Lech Kaczyński zaprasza nowego prezydenta Ukrainy
Prezydent Lech Kaczyński, który wziął udział w zaprzysiężeniu prezydenta
Ukrainy Wiktora Janukowycza, zaprosił go do złożenia w najbliższym
czasie wizyty w Polsce. W Kijowie obecny był także szef MSZ Radosław
Sikorski.
Po uroczystości zaprzysiężenia Lech Kaczyński uznał za "dobry znak" to,
że nowy prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz z pierwszą wizytą
zagraniczną udaje się do Brukseli.
- To dobry znak dla Unii Europejskiej, a Polska jest jej członkiem -
mówił polski prezydent. Przypomniał, że pierwotnie planowano inny
kierunek pierwszej podróży Janukowycza - do Moskwy. Dodał, że nie może
powiedzieć, by zmartwiła go zmiana decyzji Janukowycza.
Prezydent spotkał się również w Kijowie z premier Ukrainy Julią
Tymoszenko. Pytany, czy podczas spotkania czuł, że staje się ona liderem
opozycji ukraińskiej, odpowiedział, że nigdy o urzędującym wciąż
premierze nie wypowiada się jako już o szefie opozycji, ale przyznał, że
jest znaczne prawdopodobieństwo, że tak się stanie.
(PAP)
"Koniec USA jest bliski"
Znany brytyjski historyk gospodarki Niall Ferguson przepowiada upadek
Stanów Zjednoczonych jako imperium, ostrzegając, że doprowadzi do tego
jego rosnące zadłużenie i wielorakie zaangażowanie militarne na świecie.
Przyczyną upadku - jak pisze autor w najnowszym numerze kwartalnika
"Foreign Affairs" - może być nagła utrata wiarygodności kredytowej
Stanów Zjednoczonych w połączeniu z przeciążeniem zamorskimi operacjami
wojskowymi, na które w pewnym momencie nie będzie ich stać.
Ferguson polemizuje z tradycyjną teorią cyklów historii imperiów,
zgodnie z którą przechodzą one powoli fazy: wzrostu, rozkwitu swej
potęgi, schyłku i upadku, jak np. interpretowano dzieje Cesarstwa
Rzymskiego.
Autor skłania się ku współczesnym teoriom traktującym imperia czasów
nowożytnych jak złożone systemy adaptacyjne z trudem utrzymujące się w
równowadze, w których zachodzą ukryte procesy coraz bardziej grożące
zakłóceniem tej równowagi. W pewnym momencie dochodzi do sytuacji, w
której stosunkowo niewielka, pozornie niewinna, zmiana wywołuje "efekt
wzmocnienia" i na zasadzie lawiny dochodzi do zasadniczego kryzysu
systemu i jego unicestwienia.
Brytyjski historyk pisze, że sytuacja taka grozi Stanom Zjednoczonym z
powodu ich rosnącego deficytu budżetowego i długu publicznego oraz
zaangażowania w dwie wojny: w Iraku i Afganistanie.
Według prognoz - przypomina autor - zadłużenie USA ma się więcej niż
podwoić w ciągu najbliższej dekady - z 5,8 biliona dolarów w 2008 r do
14,3 biliona dol. Spłata odsetek od tego długu ma w tym czasie wzrosnąć
z 8% do 17% dochodów państwa.
- Liczby te same w sobie nie mogą osłabić USA, ale mogą przyczynić się
do osłabienia wiary w ich zdolność do poradzenia sobie z każdym kryzysem
- pisze Ferguson.
- Pewnego dnia, pozornie przypadkowe wydarzenie, jak np. negatywny
raport agencji ratingowej, stanie się wiadomością dnia i nagle już nie
tylko niewielu specjalistów będzie się martwić o politykę fiskalną USA,
lecz również szeroka opinia publiczna, nie mówiąc już o inwestorach za
granicą. Ta właśnie zmiana jest kluczowa: złożony system adaptacyjny
jest w wielkim kłopocie, kiedy jego części składowe tracą wiarę w jego
zdolność do życia - czytamy w artykule.
"Złożony system", o którym pisze Ferguson, to gospodarka globalna,
której "częściami składowymi" są inwestorzy zagraniczni nabywający
amerykańskie obligacje skarbowe.
- Następna faza obecnego kryzysu może zacząć się wtedy, gdy opinia
publiczna zacznie rewidować pogląd o wiarygodności monetarnych i
fiskalnych kroków administracji prezydenta Obamy podjętych w odpowiedzi
na ten kryzys. Ani zerowa stopa procentowa, ani kolejny pakiet
stymulacyjny, nie zaowocują trwałą poprawą stanu gospodarki jeżeli
społeczeństwa w USA i za granicą wspólnie zdecydują, że posunięcia te
doprowadzą do znacznie wyższej inflacji albo całkowitej niewypłacalności
- kontynuuje autor.
Jego zdaniem, ta zmiana oczekiwań wobec skuteczności amerykańskiej
polityki monetarnej i budżetowej może zmusić USA do rewizji przyszłej
polityki zagranicznej, sprowadzającej się do konieczności przynajmniej
częściowego wycofania się z kontrolowanych obecnie militarnie regionów
świata.
- Jeżeli bowiem spłata procentów od zadłużenia będzie pochłaniać coraz
większą proporcję dochodów podatkowych, wydatki na zbrojenia będą
pozycją w budżecie, która prawdopodobnie będzie podlegać redukcji
ponieważ w odróżnieniu od wydatków na obowiązkowe świadczenia (federalne
emerytury i ubezpieczenia medyczne pochłaniające, obok zbrojeń,
największą część budżetu), są to wydatki uznaniowe - pisze Ferguson.
- Dla wrogów Ameryki w Iranie i Iraku musi być pocieszająca świadomość,
że dzisiejsza polityka fiskalna USA jest zaprogramowana na cięcia
środków na wszystkie zamorskie operacje wojskowe w przyszłości -
konkluduje ironicznie autor.
(PAP)
|
|
INDEX
Powrót..
|