Środa, 2010-04-28
Wizyta Buzka w USA uznana za sukces
Trwającą od poniedziałku wizytę w Waszyngtonie przewodniczącego Parlamentu
Europejskiego Jerzego Buzka uważa się na ogół za sukces. Amerykańscy
eksperci studzą jednak jego optymizm co do perspektyw współpracy Unii
Europejskiej z USA oraz PE z Kongresem.
Buzek spotyka się w stolicy USA z najważniejszymi politykami z wyjątkiem
prezydenta Baracka Obamy. Odbył spotkania w Kongresie z jego demokratycznymi
przywódcami: przewodniczącą Izby Reprezentantów Nancy Pelosi i liderem
większości w Senacie Harrym Reidem. We wtorek rozmawiał z sekretarz stanu
Hillary Clinton, a w środę po południu z wiceprezydentem Joe Bidenem.
Były polski premier mówi, że przekonuje swoich amerykańskich rozmówców do
zacieśnienia kontaktów i współpracy USA z Unią Europejską. Parlament
Europejski - podkreśla - na mocy Traktatu Lizbońskiego zyskał większą władzę
a utworzenie stanowisk będących odpowiednikami prezydenta i ministra spraw
zagranicznych świadczy o dalszej integracji Unii i kształtowaniu się jej
wspólnej polityki zagranicznej.
Unia staje się przez to coraz silniejszym partnerem USA i Stanom
Zjednoczonym powinno zależeć na współpracy z nią - argumentuje
przewodniczący PE. Dotyczy to także kooperacji między PE a amerykańskim
Kongresem.
Rząd amerykański, tłumaczył Buzek w rozmowie z polskimi dziennikarzami w
Waszyngtonie, jest przyzwyczajony do tradycyjnych kontaktów z poszczególnymi
państwami europejskimi, gdyż lepiej rozumie je, niż taki skomplikowany
organizm jak Unia. Z czasem jednak Waszyngton powinien coraz częściej
współpracować z Brukselą, gdyż jest to po prostu wygodniejsze - nie trzeba
rozmawiać z wieloma krajami, tylko załatwia się problemy za jednym zamachem.
Amerykańscy eksperci zwracają jednak uwagę na przeszkody dla tej współpracy.
Steven Hill, specjalista ds. europejskich z New America Foundation,
przypomniał rozbieżności w widzeniu świata przez Amerykę i Europę.
- Stany chciałyby uzyskać od Europejczyków większą pomoc militarną w
operacji w Afganistanie i w innych regionach szeroko rozumianego Bliskiego
Wschodu. Zdają sobie jednak sprawę, że jej nie uzyskają. Administracja
prezydenta Obamy widzi więc w Europie sojusznika i przyjaciela, ale nie
zawsze niezawodnego. Inna istotna różnica to podejście do Izraela. USA
pozostają największym wsparciem dla tego kraju, podczas gdy Europa już nie
za bardzo. Zawsze więc będzie niezgoda - powiedział Hill.
Po spotkaniu z Hillary Clinton Buzek powiedział, że USA i Europę dzielą
bardzo różne doświadczenia historyczne. Stary Kontynent przeżył serię wojen,
także w XX wieku, co usposabia go pacyfistycznie i sprawia, że Europejczycy
bardziej niż Amerykanie doceniają w polityce rolę negocjacji.
Poza tym jednak - oświadczył przewodniczący PE - Amerykę i Europę łączą
wspólne dziedzictwo kulturowe, wspólne wartości i podobne myślenie, co
oznacza, że harmonijna współpraca jest możliwa.
Hill kwestionuje jednak pogląd o "podobnym myśleniu".
- Współpraca Kongresu USA z Parlamentem Europejskim jest możliwa, ale
zabierze to mnóstwo czasu. Pamiętajmy, że Kongres jest bardzo konserwatywny
zarówno w porównaniu z PE, jak i w ogóle politykami europejskimi, nawet z
partii konserwatywnych. Angela Merkel czy Nicolas Sarkozy w pewnych sprawach
są nawet na lewo od Demokratów. Istnieje więc naturalny podział ideologiczny
- mówi ekspert New American Foundation.
Sceptyczny jest także specjalista ds. europejskich w waszyngtońskim Centrum
Studiów Strategicznych i Międzynarodowych (CSIS), Simon Serfaty.
- Jerzy Buzek powinien być bardzo zadowolony ze swej wizyty - miał doskonały
dostęp do czołowych amerykańskich polityków. W Waszyngtonie rozumie się, że
stworzenie zjednoczonej Europy jest dobre dla Ameryki, co jeszcze kilka lat
temu nie było oczywiste dla administracji prezydenta George'a W. Busha.
Pytanie jednak, czy Europejczycy są już gotowi do zjednoczenia? - zapytał
retorycznie Serfaty.
- Wiemy przecież, że Unia Europejska stoi przed ogromnymi trudnościami,
które dalece wykraczają poza problemy ze strefą euro - dodał ekspert CSIS.
(PAP), (Jerzy Buzek i Hillary Clinton fot. AFP / Saul Loeb)
"Washington Post" krytykuje umowę Ukrainy z
Rosją
- Umowa Ukrainy z Rosją, na mocy której rząd w Kijowie przedłużył dzierżawę
bazy floty rosyjskiej na Krymie w zamian za niższe ceny gazu ziemnego, jest
zła dla Ukrainy i utrudni realizację celów polityki USA w regionie - uważa
"Washington Post".
Powołując się na opinie amerykańskich ekspertów, dziennik wyraża również
opinię, że Ukraina mogła wynegocjować te same warunki handlowe odnośnie do
gazu bez oddawania Moskwie bazy floty na dalsze 25 lat.
- Decyzja Ukrainy niewiele zmienia bezpośrednio w równowadze militarnej na
Morzu Czarnym, ale stwarza inne wyzwania dla celów USA w regionie - ocenia
gazeta.
Sekretarz stanu Hillary Clinton starała się zbagatelizować znaczenie umowy
zawartej przez nowego prezydenta Wiktora Janukowycza, stwierdzając, że jego
zamiarem jest poprawa stosunków zarówno z USA, jak i z Rosją, co - jak się
wyraziła - "jest według nas sensowne".
- Umowa jednak może zaszkodzić wysiłkom Zachodu na rzecz popierania
demokratycznej transformacji Ukrainy, pozwalając jej odraczać reformy w
skorumpowanym sektorze energetycznym i wywołując kolejną rundę kłótni w
kraju po latach politycznej stabilizacji - pisze "Washington Post" w
korespondencji z Moskwy, powołując się na analityków.
Dziennik wspomina tu o bójce, do której doszło w ukraińskim parlamencie w
czasie debaty nad ratyfikacją porozumienia z Rosją.
- Niektórzy eksperci ostrzegają, że umowa może także wzmocnić tych, którzy
są zdecydowani przywrócić wpływy Rosji w sąsiednich krajach i skomplikować
plany NATO, aby użyć Morza Czarnego jako bazy wypadowej przeciwko
potencjalnym wrogom na Bliskim Wschodzie i w Azji Środkowej - pisze
"Washington Post".
Przypomina w tym kontekście, że Pentagon rozważa umieszczenie części swojej
tarczy antyrakietowej przeciwko Iranowi na okrętach na Morzu Czarnym.
Krytycy umowy podkreślają, że Kijów mógł uzyskać obniżkę cen gazu bez
poświęcania bazy na Krymie, zwłaszcza dlatego, że jest właścicielem
rurociągów, których Rosja używa do przesyłania gazu dostarczanego Europie.
- Ukraińcy oddali coś - przedłużenie dzierżawy bazy - w celu uzyskania
czegoś, co im się należało od samego początku - powiedział ekspert z
waszyngtońskiego Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych (CSIS)
Edward Chow.
Jego zdaniem, kontrakt na dostawy gazu na Ukrainę zawarty w zeszłym roku "ustalił
jego ceny tak wysoko, że nowo wynegocjowana obniżka sprowadza je tylko do
obecnych cen rynkowych".
Chow podkreślił, że Rosja wcześniej już renegocjowała kontrakty z innymi
swoimi klientami w Europie, dając im zniżki cen gazu z powodu spadku popytu
i cen światowych. Ekspert CSIS zwraca też uwagę, że "nowa umowa Kijowa z
Moskwą wymaga od Ukrainy, by kupowała w najbliższych latach więcej gazu, być
może więcej nawet niż potrzebuje".
- Umowa nie żąda natomiast od Rosji, by nadal korzystała z ukraińskich
gazociągów, co jest kluczowym źródłem dochodów dla Ukrainy. Kreml planuje
budowę gazociągów, które Ukrainę omijają - pisze dziennik.
Przytacza też pogląd innego eksperta, Davida Kramera, byłego wyższego
urzędnika administracji byłego prezydenta George'a W.Busha, który uważa, że
umowa "może podsycać najgorsze instynkty w rosyjskiej psychologii" na temat
byłego ZSRR, czyli dążenia do restauracji imperium.
(PAP)
Z narażeniem życia sprzątają najwyższe wysypisko świata
Dwudziestu nepalskich Szerpów przez cały tydzień zbiera w "strefie śmierci"
na Mount Evereście w Himalajach odpadki pozostawiane przez turystów nawet
dziesiątki lat temu. Jest to pierwsze sprzątanie na tak dużej wysokości -
podaje agencja Reuters.
Wcześniej też przeprowadzano akcje sprzątania Everestu, ale jak powiedział
7-krotny zdobywca Everestu Szerpa Namgyal, szef Extreme Everest Expedition
2010, nikt nie odważył się sprzątać na wysokości powyżej 8000 metrów, czyli
w rejonie zwanym "strefą śmierci", gdzie występują niedobory tlenu, a teren
jest bardzo zdradliwy.
Wspinacze wyposażeni w plecaki i specjalne torby na śmieci, ryzykując
niedotlenieniem i odmrożeniami, zbierają teraz puste butle gazowe, kartusze,
podarte namioty, liny i naczynia kuchenne pozostawione między Przełęczą
Południową i szczytem na wysokości 8.850 metrów.
W rozrzedzonym powietrzu każdy z Szerpów może jednorazowo znieść ciężar nie
przekraczający 20 kg, a w "strefie śmierci" spędzić nie więcej niż 12 godzin
- podaje agencja AP.
- W przeszłości śmieci były zakopywane pod śniegiem, ale jego topnienie
wywołane globalnym ociepleniem odsłoniło je ponownie. Odpady są problemem
dla wspinaczy. Niektóre przedmioty pochodzą jeszcze z czasów Edmunda
Hillary'ego - powiedział Szerpa Namgyal. 29 maja 1953 r. Nowozelandczyk
Edmund Percival Hillary i Szerpa Norgay Tenzing jako pierwsi na świecie
stanęli na szczycie Everestu.
Z czasem góra zaczęła być nazywana jednym z najwyżej położonych śmietników.
Wielu wspinaczy, wyczerpanych wspinaczką i brakiem tlenu, nie było w stanie
dźwigać sprzętu. Dlatego, schodząc z góry zostawiali za sobą niepotrzebny
sprzęt.
Szerpowie zamierzają znieść na dół przynajmniej 2000 kg odpadów oraz ciało
wspinacza, który zginął na górze przed dwoma laty.
Ekspedycja ma dotrzeć jeszcze w kwietniu do przełęczy Południowej (między
Mount Everestem i Lhotse). Po założeniu tam bazy Szerpowie udadzą się na
szczyt, a następnie schodząc będą oczyszczać górę ze śmieci. Wycieczki do "strefy
śmierci" i z powrotem do bazy będą powtarzać wielokrotnie.
(PAP)
Nie jesteś pełnoletni - nie wejdziesz na
solarium
Badania wskazują, że korzystanie z solarium przed 35 rokiem życia podnosi
ryzyko wystąpienia nowotworu skóry nawet o 75%. Dlatego w Niemczech, Szkocji,
Walii i 28 stanach USA wprowadzono zakaz korzystania z solariów przez osoby
niepełnoletnie.
Witold Zatoński z warszawskiego Centrum Onkologii przyznaje, że w Polsce
jeszcze takiego zakazu nie ma , ale nie ulega wątpliwości, że łóżka
opalające są rakotwórcze i niebezpieczne dla zdrowia.
Zbigniew Nowecki - chirurg onkolog zwraca uwagę, że promieniowanie
ultrafioletowe w solariach jest 10-krotnie większe i groźniejsze dla skóry,
niż działanie słońca. Według badań brytyjskich co roku z powodu raka skóry
wywołanego opalaniem w solariach umiera 200 osób. Zbigniew Nowecki dodaje,
że ulegając modzie na opalanie niszczymy skórę i doprowadzamy do jej
przedwczesnego starzenia.
Onkolodzy zalecają, aby podczas przebywania na słońcu używać kremów z
filtrem dostosowanym do typu skóry.
W Polsce co roku ponad 8 tysięcy osób zapada na raka skóry. Połowa chorych
na czerniaka - umiera.
(IAR)
Wtorek, 2010-04-27
Wulkan pogrążył linie lotnicze - straty
liczone w miliardach
Unijny komisarz ds. transportu Siim Kallas oszacował na 1,5 do 2,5 mld euro
straty spowodowane paraliżem ruchu lotniczego po wybuchu islandzkiego
wulkanu. By pomóc przewoźnikom, Komisja Europejska proponuje przejściowe
poluzowanie przepisów, w tym odroczenie niektórych opłat.
Kallas przedstawił wnioski, jakie KE wyciągnęła z kryzysu. Mają one zapewnić,
że Unia Europejska będzie gotowa stawić czoło podobnym kryzysom w
przyszłości. A także, że europejskie linie lotnicze szybko staną na nogi po
odwołaniu ponad 100 tys. lotów, na czym ucierpiało ponad 10 mln pasażerów.
Straty sektora Kallas oszacował wstępnie na podstawie informacji od firm na
1,5-2,5 mld euro, przy czym ta górna granica bierze pod uwagę także straty
zgłoszone przez niektórych tour-operatorów.
- Kiedy sytuacja powoli zaczyna wracać do normy, naszym celem są środki
pomocowe dla sektora lotniczego - powiedział komisarz.
- Ograniczone w czasie środki mogą być przewidziane w celu wsparcia linii
lotniczych mających problem z krótkoterminowymi płatnościami, poprzez
odroczenie opłat płaconych przez przewoźników ośrodkom kontroli ruchu
lotniczego (tzw. opłaty trasowe) - powiedział Kallas. Dodał, że władze
krajowe mogą też znieść różne ograniczenia ruchu lotniczego - jak zakaz
lotów w nocy - by linie były w stanie szybko przetransportować pasażerów,
którzy jeszcze nie wrócili do domów, a także czekające na transport towary.
Kallas powtórzył, że kraje członkowskie będą mogły - jeśli znajdą pieniądze
w swoich budżetach - przyznać liniom lotniczym pomoc publiczną na pokrycie
strat. KE zapowiada wydanie wytycznych, które zagwarantują poszanowanie
unijnych przepisów z zakresu konkurencji: wszystkie linie lotnicze będą
traktowane tak samo, a kryzys nie stanie się pretekstem do wsparcia firm,
które w kłopoty wpadły już wcześniej. Decyzja o tym, czy przyznać pomoc czy
nie, należy do krajów członkowskich, a KE każdorazowo musi dać zielone
światło.
KE zastrzega, że do władz krajowych należy pilnowanie, czy wszystkie linie
lotnicze respektują prawa przysługujące pasażerom UE, których loty zostały
odwołane. Chodzi o zwrot pieniędzy za niewykorzystany bilet albo zapewnienie
alternatywnego połączenia, a także w razie konieczności hotelu, napojów i
jedzenia. Dotyczy to także tanich linii lotniczych.
W dłużej perspektywie, KE zapowiada lepszą metodologię oceny zagrożenia dla
lotnictwa związanego z wybuchem wulkanów. Ma być powołana grupa ekspertów,
którzy opracują do września unijną propozycję nowych przepisów w ramach
Międzynarodowej Organizacji Lotnictwa Cywilnego.
KE zamierza też szybciej dokończyć budowę jednolitego europejskiego nieba w
UE, czyli wdrożyć do końca tego roku przyjęty w 2008 roku znowelizowany
pakiet przepisów "Single European Sky II". - Potrzebujemy jednego
europejskiego regulatora jednego europejskiego nieba - powiedział Kallas. -
Silniejsza europejska koordynacja nie rozwiąże wszystkich problemów, ale
pozwoli nam na sprawniejszą odpowiedź w przypadku paneuropejskich kryzysów.
Pierwotnie pakiet miał wejść w życie do 2012 roku. KE chce zyskać poparcie
krajów członkowskich dla przyspieszenia jego wdrażania na nadzwyczajnym
spotkaniu ministrów transportu krajów członkowskich, które odbędzie się 4
maja w Brukseli. Kallas liczy także, że na tym spotkaniu KE dostane zielone
światło na opracowanie planów reagowania kryzysowego w przypadku poważnych
zakłóceń w transporcie - tak by braki np. w lotnictwie można było uzupełnić
koleją.
Ma być też powołana "platforma lotnicza" skupiająca przedstawicieli branży,
by koordynować wszystkie podejmowane na szczeblu europejskim środki mające
wpływ na lotnictwo cywilne i współpracować przy podejmowaniu działań
kryzysowych.
(PAP)
Ostatni kosmiczny lot wahadłowca Atlantis
Amerykański prom kosmiczny Atlantis został umieszczony na wyrzutni
kosmodromu na Półwyspie Canaveral na Florydzie. Start Atlantisa do
Międzynarodowej Stacji Kosmicznej przewidziany jest na 14 maja. Będzie to
jego 32. i ostatni lot w kosmicznej "karierze".
Na pokładzie promu znajdzie się sześcioosobowa załoga, która spędzi na
orbicie 12 dni. Przewidziano trzy wyjścia w otwartą przestrzeń kosmiczną.
Atlantis dostarczy na MSK rosyjski moduł MIM-1 Świt, który zostanie
przyłączony do stacji. Masa nowego modułu wynosi 7 900 kilogramów. Prócz
modułu wahadłowiec przetransportuje też na MSK znaczną ilość różnych
ładunków.
Najbliższy lot będzie 132. misją w ramach programu Space Shuttle, którego
realizacja rozpoczęła się w 1981 roku.
(PAP)
Polak dostał nagrodę brytyjskiej królowej
Firma mieszkającego na stale w Anglii Jacka Ostrowskiego zwycięzcą nagrody
królowej angielskiej Elżbiety II w kategorii "Handel międzynarodowy 2010"
(The Queen's Award for Enterprise - International Trade 2010).
Założona przez Polaka w 2006 r. firma Yellow Octopus Ltd eksportuje
brytyjską odzież i obuwie outlet do hurtowni oraz sieci sklepów w 16 krajach
na rynkach Europy Wschodniej, Bliskiego Wschodu i Afryki. Nagroda królowej
przyznana została za bardzo dynamiczny, 400-procentowy
Pochodzący ze Szczecina Ostrowski, który wraz z rodziną wyemigrował do
Wielkiej Brytanii cztery i pół roku temu, odniósł na Wyspach spektakularny
sukces. W obcym kraju stworzył międzynarodową firmę o globalnym zasięgu oraz
z wyróżnieniem ukończył studia biznesowe na Leeds Metropolitan University (MSc
Intenational Enterprise). Nie spoczywa jednak na laurach, gdyż poza pracą
nad nowymi projektami biznesowymi już w maju tego roku rozpoczyna naukę w
najbardziej prestiżowej uczelni świata, amerykańskim Harvard Business
School, na specjalistycznym kierunku dla przedsiębiorców/właścicieli firm
(Owner/President Management Programme).
- Jesteśmy bardzo dumni, choć nie jest to nasza pierwsza nagroda biznesowa -
jest zdecydowanie najważniejsza i najbardziej prestiżowa. Cieszymy się, gdyż
jako zwycięzcy nagrody uzyskaliśmy prawo do posługiwania się godłem królowej
przez następne 5 lat, co zarówno zwiększa prestiż firmy, jak i możliwości
exportowe - powiedział Ostrowski. - Każdego roku Jej Wysokość zaprasza
reprezentantów zwycięskich firm do udziału w przyjęciu odbywającym się w
Pałacu Buckingham. Będzie to wspaniała okazja, aby opowiedzieć Elżbiecie II
o dalszych planach ekspansji naszej firmy a także porozmawiać o Polsce i
Polonii w UK - odpowiedział Ostrowski, zapytany o ceremonię wręczenia
nagrody.
The Queen's Award for Enterprise jest najbardziej prestiżową angielską
nagrodą biznesową. Każdego roku nagrodę przyznaje królowa z rekomendacji
premiera, któremu w podjęciu decyzji asystuje komitet doradczy składający
się z przedstawicieli rządu, przemysłu i handlu, a także związków zawodowych.
(PAP)
Poniedziałek,
2010-04-26
Putin proponuje Ukrainie "obszerną współpracę"
Rosja gotowa jest zaproponować Ukrainie "obszerną współpracę" w jednej z
wiodących dziedzin gospodarczych - oświadczył szef rosyjskiego rządu
Władimir Putin po przybyciu z roboczą wizytą do Kijowa.
Słowa te padły na początku rozmów z premierem Ukrainy Mykołą Azarowem.
Rozpoczęły się one ok. godziny 21.30 czasu polskiego.
Ukraińscy komentatorzy podkreślają, że Putin przybył do Kijowa przed
zaplanowaną na wtorek w Radzie Najwyższej ratyfikacją nowej umowy o
przedłużeniu na 25 do 30 lat dzierżawy ukraińskich baz stacjonującej na
Krymie rosyjskiej Floty Czarnomorskiej.
Choć zdominowana przez Partię Regionów Janukowycza koalicja zapowiada, że
problemów z ratyfikacją dokumentu nie będzie, opozycja oświadcza, że do tego
nie dopuści i zwołuje na wtorek w Kijowie protesty swoich zwolenników.
Opozycja podkreśla, że ukraińska konstytucja nie pozwala na stacjonowanie w
jej kraju obcych wojsk.
Eksperci przypuszczają tymczasem, że przygotowane przez Putina oferty
pogłębienia współpracy gospodarczej mogą dotyczyć przemysłu lotniczego.
- Wiemy, że Rosjanie mieli większe apetyty niż tylko wydłużenie okresu
pobytu Floty Czarnomorskiej na Krymie. Niewykluczone, że zechcą połączenia
przemysłów lotniczych Rosji i Ukrainy - powiedział politolog Ołeksij Harań,
cytowany przez gazetę internetową "Ukrainska Prawda".
W ub. tygodniu w Charkowie prezydent Janukowycz z prezydentem Rosji
Dmitrijem Miedwiediewem postanowili, że rosyjska Flota Czarnomorska, zamiast
do 2017 r., będzie mogła pozostać na Ukrainie nawet do 2047 r. Umowę w tej
sprawie przedłużono o 25 lat, z możliwością prolongaty o kolejne pięć lat.
Moskwa odpłaciła za to Kijowowi udzieleniem 30-proc. zniżki na rosyjski gaz.
Od momentu odejścia ze stanowiska nietolerowanego przez Kreml byłego,
prozachodniego prezydenta Wiktora Juszczenki i objęciu prezydentury przez
Janukowycza, zamrożone kontakty między ukraińskimi i rosyjskimi politykami
uległy znaczącemu ociepleniu.
Prezydenci i premierzy dwóch państw spotkali się (razem z poniedziałkową
wizytą Putina w Kijowie) już po pięć razy.
Jarosław Junko (PAP)
Węgrzy postawili na Orbana
Węgrzy wypowiedzieli się w wolnych i uczciwych wyborach, powierzając
prawicowo-konserwatywnej partii Fides Viktora Orbana "więcej niż wyraźny
mandat" - pisze austriacka "Die Presse" .
Gazeta wyraża przekonanie, że atmosfera obaw przed Orbanem, podsycana przede
wszystkim przez węgierskich socjalistów, którzy jednak ponieśli w wyborach
dotkliwą porażkę, utrzyma się może jeszcze jakiś czas, ale w końcu minie.
Co Orban ze swym mandatem zrobi, to już jego sprawa - pisze austriacki
dziennik. Odnotowuje, że przez osiem lat, gdy Fidesz był w opozycji, ten
polityk budził swym postępowaniem "uzasadnione wątpliwości".
Orban jest "przesadnie ambitny, uparty bezwzględny, hiperpatriotyczny". Ale
"takie cechy same w sobie nie są jeszcze czymś złym w przypadku polityka.
(...) Orban potrafi też być bardzo bystry, przekonywujący i jest świetnym
taktykiem. To pełnokrwisty polityk, jakich nie ma zbyt wielu" - konkluduje
austriacki dziennik.
(PAP) Niedziela,
2010-04-25
Bank Światowy wzmacnia głos mniejszych krajów
186 krajów-członków Banku Światowego na swojej dorocznej wiosennej
konferencji postanowiło zwiększyć kapitał banku oraz wzmocnić wpływ krajów
rozwijających się na decyzje tej instytucji.
Członkowie banku postanowili zwiększyć o 86,2 mld dolarów kapitał
Międzynarodowego Banku Odbudowy i Rozwoju (ang. IBRD), który jest organem
Banku Światowego udzielającym kredytów krajom rozwijającym się.
Jest to pierwsza podwyżka kapitału BŚ od ponad 20 lat. Jak powiedział
amerykański minister finansów Timothy Geithner w wywiadzie dla telewizji
CNN, USA dołożą ze swej strony 1,1 mld dolarów. Będzie to musiał jednak
zatwierdzić Kongres.
Dodatkowy kapitał - wyjaśnił Geithner - będzie potrzebny bankowi na pomoc
dla rolnictwa Afganistanu oraz dla dotkniętego tragicznym w skutkach
trzęsieniem ziemi Haiti.
Członkowie banku uchwalili też zwiększenie o 3,13% wagi głosów krajów
rozwijających i krajów przechodzących transformację rynkową w decyzjach IBRD.
Łączna waga ich głosów przy podejmowaniu decyzji banku osiągnie w ten sposób
47,19%.
Głosy krajów-członków Banku Światowego są ważone w zależności od siły ich
gospodarki i ich wkładu kapitałowego. Najsilniejszy głos (voting share -
udział głosu) posiadają USA - wynosi on 16,4%.
- Nowa formuła będzie lepszym odzwierciedleniem obecnego znaczenia krajów
rozwijających się w światowej gospodarce i będzie lepiej chronić głos
najmniejszych i najbiedniejszych krajów w podejmowaniu decyzji - powiedział
Geithner.
W oświadczeniu wydanym na zakończenie obrad Banku Światowego przedstawiono
także najważniejsze punkty jego "strategii pokryzysowej".
Na pierwszym miejscu znalazła się tu pomoc dla krajów najbiedniejszych, "zwłaszcza
dla Czarnej Afryki", następnie wymieniono "stwarzanie warunków do wzrostu ze
specjalnym naciskiem na rolnictwo i infrastrukturę", potem "popieranie
wspólnych działań w takich sprawach jak zmiana klimatu, handel,
bezpieczeństwo żywnościowe, energia, woda i zdrowie", a wreszcie "poprawę
zarządzania i walkę z korupcją" oraz "przygotowanie na wypadek kryzysu".
(PAP)
Kuba apeluje do USA o zniesienie embarga
Kubańskie władze zaapelowały do Stanów Zjednoczonych o zniesienia embarga
obowiązującego od 48 lat, nawet gdyby miało to być tylko na rok - oświadczył
przewodniczący kubańskiego parlamentu Ricardo Alarcon de Quesada. Kraje nie
utrzymują ze sobą stosunków dyplomatycznych od 1961 roku.
- Jeśli Hillary Clinton naprawdę sądzi, że kubański rząd korzysta na embargu,
rozwiązanie jest proste - niech je zniosą choćby na rok - powiedział Alarcon
dziennikarzom, nawiązując do niedawnej wypowiedzi szefowej amerykańskiej
dyplomacji.
Na początku kwietnia Clinton wyraziła opinię, że bracia Castro nie chcą
końca embarga i normalizacji stosunków ze Stanami Zjednoczonymi. Jej zdaniem,
w razie zniesienia embarga Fidel i Raul Castro straciliby wszelkie
usprawiedliwienia tego, co działo się na Kubie w ciągu ostatnich 50 lat.
Oświadczenie przewodniczącego kubańskiego parlamentu jest pierwszą oficjalną
reakcją na ten komentarz.
(PAP) Sobota, 22010-04-24
Kolejny wulkan grozi wybuchem. "Jest gorszy
od Eyjafjoell"
Brytyjscy wulkanolodzy i prezydent Islandii ostrzegają przed ryzykiem
wybuchu wulkanu Katla na wyspie i wskazują na konieczność przygotowania się
na to wydarzenie.
- Nie byłbym zdziwiony, gdyby Katla wybuchł w najbliższym roku, ale o tym,
jaki to będzie miało wpływ na Wielką Brytanię i północną Europę będzie
zależało od kierunku wiatru - powiedział cytowany przez dziennik "The
Independent" prof. Bill McGuire z UCL w Londynie (University College
London).
McGuire, który zasiada w brytyjskim sztabie antykryzysowym Cobra wskazuje,
iż czynny Katla jest 10 razy większy niż znajdujący się w sąsiedztwie
Eyjafjoell i ma znacznie większy krater - obecnie pokryty lodową czapą.
Kombinacja topniejącego lodu z lawą powoduje eksplozję i wyrzucanie popiołu
w atmosferę.
Obawy McGuire'a podziela prof. Jon Davidson z uniwersytetu w Durham,
zauważając, iż wybuch wulkanu Eyjafjoell zwykle poprzedza wybuch Katli.
Prezydent Islandii Olafur Grimsson w piątkowym programie BBC Newsnight
nazwał niedawny wybuch wulkanu Eyjafjoell "drobną generalną próbą"
poprzedzającą erupcję Katli. Według niego niewiadomą nie jest to, czy Katla
wybuchnie, lecz kiedy to nastąpi.
Dlatego europejskie rządy i linie lotnicze powinny jego zdaniem zacząć się
do tego przygotowywać, np. zbadać skutki częstego latania przez chmury
wulkanicznego pyłu dla silników samolotów, ustalić limity pyłu wulkanicznego
niepowodujące szkód w silnikach, skoordynować zarządzanie przestrzeni
powietrznej.
Katla wybucha zwykle raz na ok. 100 lat. Po raz ostatni erupcja wulkanu
wystąpiła w 1918 r.
Międzynarodowe Stowarzyszenie Przewoźników Powietrznych (IATA) ocenia, że
straty linii lotniczych wywołane wulkanicznym pyłem uwolnionym przez wybuch
Eyjafjoell sięgnęły 1,3 mld euro.
(PAP)
Chińczycy wpłynęli na wody zdominowane przez USA
Chiny zaczynają rozmieszczać swoją marynarkę wojenną z dala od swoich
brzegów, co jest kolejnym wyrazem ich rosnącej mocarstwowej pewności siebie
- donosi w korespondencji z Państwa Środka "New York Times".
Chińskie okręty wojenne po raz pierwszy pojawiły się w portach w rejonie
Bliskiego Wschodu i na trasach rejsów handlowych na Oceanie Spokojnym, czyli
tam, gdzie dominuje od dawna marynarka wojenna USA.
Chiny nazywają swoją nową strategię "obroną dalekich mórz". Jest to zerwanie
z tradycyjną chińską doktryną obecności marynarki tylko w strefie chińskiego
wybrzeża i przygotowań do ewentualnej wojny o Tajwan.
Obecnie, jak twierdzą chińscy admirałowie, okręty będą również eskortować
statki handlowe przewożące importowane i eksportowane towary, w tym ropę
naftową do Chin z rejonu Zatoki Perskiej.
W marcu dwa chińskie okręty wojenne zacumowały w Abu Zabi - była to ich
pierwsza wizyta na Bliskim Wschodzie.
Jak pisze "NYT", "jest to odbiciem rosnącego poczucia pewności siebie i woli
zabezpieczenia chińskich interesów za granicą".
"Morska ekspansja nie uczyni jednak z Chin poważnego rywala dla hegemonii
amerykańskiej marynarki wojennej w najbliższej przyszłości. Mało jest też
sygnałów, by Chiny miały agresywne zamiary wobec USA lub innych krajów" -
podkreśla dziennik.
(PAP) Piątek,
2010-04-23
Nowa superbroń USA: jest się czego bać
Prezydent Barack Obama ma w ciągu najbliższych lat podjąć decyzję ws.
wprowadzenia do służby nowego rodzaju uzbrojenia konwencjonalnego, które
umożliwi szybkie i precyzyjne uderzenia z terytorium USA w dowolny punkt
globu - podał "New York Times".
Według gazety, system taki w znacznym stopniu zmniejszyłby uzależnienie
Stanów Zjednoczonych od ich arsenału nuklearnego. Jednak pojawiające się
wątpliwości w sprawie zaklasyfikowania nowej broni są na tyle silne, że
administracja Obamy przystała na żądanie Rosji, by w zamian za każdy
zainstalowany jej egzemplarz wycofywały ze służby jeden pocisk nuklearny.
"Zastrzeżenie to, jak powiedział Biały Dom, jest zakopane głęboko w nowym
układzie (rozbrojeniowym) START, który Obama i prezydent (Rosji) Dmitrij
Miedwiediew podpisali przed dwoma tygodniami w Pradze" - napisał "New York
Times".
Olbrzymia prędkość i absolutna dokładność
"Nową broń, określaną jako Szybkie Globalne Uderzenie (Prompt Global
Strike), projektuje się dla takich zadań, jak unieszkodliwienie Osamy bin
Ladena w jaskini, gdyby można go było znaleźć; eliminacja
północnokoreańskiego pocisku balistycznego, gdy jest przewożony na
stanowisko startowe; lub zniszczenie irańskiego obiektu atomowego - to
wszystko bez przekraczania nuklearnego progu. W teorii, broń ta przenosiłaby
głowicę konwencjonalną o znacznej masie z olbrzymią prędkością i absolutną
dokładnością, wytwarzając zlokalizowaną siłę niszczącą porównywalną z
działaniem głowicy jądrowej" - dodaje gazeta.
Według obecnych planów, nowa broń byłaby przenoszona przez pociski
balistyczne dalekiego zasięgu. Sama głowica, pokryta żaroodpornym pancerzem
dla ochrony przed stopieniem przy wchodzeniu z dużą prędkością w gęste
warstwy atmosfery, miałaby znaczne zdolności manewrowe, dzięki czemu w
drodze do celu omijałaby przestrzeń powietrzną państw neutralnych.
Jak podaje "New York Times", Pentagon ma nadzieję, że wstępna wersja nowej
broni zostanie rozmieszczona w 2014 lub 2015 roku. Jednak całość systemu w
postaci pocisków, głowic, czujników i aparatury kierującej będzie gotowa nie
wcześniej niż w latach 2017-2020.
(PAP)
Ukraina: oczekujemy uproszczenia ruchu wizowego z UE
Unia Europejska ma wszelkie podstawy, by zliberalizować ruch wizowy z
Ukrainą - oświadczył ukraiński premier Mykoła Azarow podczas spotkania w
Kijowie z unijnym komisarzem ds. rozszerzenia Sztefanem Fuele.
- Dla obywateli Ukrainy, którzy pozytywnie odnoszą się do idei integracji
europejskiej i wiedzą, że (ukraińskie) wizy dla obywateli UE zostały
skasowane jeszcze pięć lat temu, niezrozumiałe jest (...) utrzymywanie (przez
UE) często poniżających procedur uzyskiwania wiz - podkreślił premier,
cytowany przez biuro prasowe rządowe.
Azarow zaznaczył przy tym, iż Kijów wykonał większość postulatów Brukseli,
od których realizacji UE uzależniała wprowadzenie ułatwień dla Ukraińców,
podróżujących do krajów unijnych. - Wypełniamy umowę o readmisji i nie mamy
problemów z organizacją kontroli granicznych - powiedział premier.
Fuele zapewnił ze swej strony, że UE zajmie się kwestią liberalizacji ruchu
wizowego z Ukrainą już niebawem.
- W przyszłym tygodniu odbędzie się posiedzenie wspólnego komitetu ds.
uproszczenia ruchu wizowego i na podstawie zapisów kodeksu wizowego, oraz na
podstawie doświadczeń Ukrainy, będziemy rozpatrywać poprawki do porządku
wizowego - oznajmił komisarz UE.
Ukraina zniosła wizy dla obywateli państw unijnych w maju 2005 roku,
natomiast Ukraińcy, którzy chcą podróżować do UE, za rozpatrzenie wniosku
wizowego płacą obecnie 35 euro.
(PAP)
Polak mistrzem w Szwecji
Mistrzem Szwecji w odczytywaniu i interpretacji elektrokardiogramów został
lekarz z Polski - dr Sławomir Liszewski. Zwyciężył w dorocznym krajowym
konkursie dla kardiologów i fizjologów.
Doktor Liszewski osiągnął najwyższy z możliwych pozytywnych rezultatów w
elitarnej klasie pierwszej. Najszybciej i bezbłędnie odczytał oraz
zinterpretował pięć kardiogramów pacjentów ze szczególnie skomplikowanymi
przypadkami schorzeń serca, zalecając odpowiednie postępowania kliniczne.
Takim wynikiem pokonał dotychczasowego mistrza w tej dziedzinie - ordynatora
kliniki kardiologicznej w jednym z większych szwedzkich szpitali.
Sławomir Liszewski rozpoczął pracę lekarza w Szwecji trzy lata temu
przenosząc się wraz z żoną Katarzyną - lekarką internistką z Rudy Śląskiej.
Oboje pracują teraz w szpitalu w Pitea nad Zatoką Botnicką na północnym
wschodzie Szwecji.
(IAR)
.
Czwartek, 2010-04-22
Pierwszy krok Bośni i Hercegowiny do NATO
Szefowie dyplomacji państw NATO zgodzili się w czwartek na udział Bośni
i Hercegowiny w Planie na Rzecz Członkostwa (z ang. Membership Action
Plan, MAP). Plan to pierwszy formalny krok na drodze do przyjęcia do
Sojuszu Północnoatlantyckiego.
Jak poinformował rzecznik organizacji James Appathurai - zagwarantowano
Bośni MAP, ale z załączonymi jasnymi warunkami.
Obecni na szczycie NATO w Tallinie ministrowie spraw zagranicznych
zastrzegli, że aby dołączyć do MAP była jugosłowiańska republika musi
zarejestrować cały sprzęt wojskowy, znajdujący się na terytorium kraju.
Bośnia wystąpiła o przyłączenie do MAP w październiku ubiegłego roku.
Wówczas sekretarz generalny sojuszu Anders Fogh Rasmussen podkreślił, że
państwo to musi spełnić standardy NATO w takich dziedzinach jak
demokracja i skuteczność militarna.
Wówczas zwracano też uwagę, że istotną przeszkodą w członkostwie Bośni i
Hercegowiny w NATO będą głębokie podziały między społecznościami Serbów,
Muzułmanów i Chorwatów zamieszkującymi ten kraj.
Bośnia uczestniczy już w natowskim programie Partnerstwo dla Pokoju,
przeznaczonym dla państw ubiegających się o członkostwo w organizacji.
(PAP)
Polka będzie pracować w gabinecie szefa KE
Polka Agnieszka Skuratowicz, będzie od 1 maja pracować w gabinecie
przewodniczącego Komisji Europejskiej Jose Manuela Barroso. Będzie
zajmować się sprawami gospodarczymi oraz kontaktami z Polską.
Informację tę potwierdziła sama zainteresowana.
Skuratowicz od 2003 roku pracuje w Komisji Europejskiej, a ostatnio w
gabinecie wiceprzewodniczącej KE i szefowej unijnej dyplomacji Catherine
Ashton.
Agnieszka Skuratowicza rozpoczęła pracę w gabinecie Ashton w kwietniu
2009 roku, kiedy ta była komisarzem ds. handlu. Wcześniej pracowała w
dyrekcji generalnej KE ds. monetarnych i gospodarczych oraz w dyrekcji
generalnej ds. handlu. Do Brukseli trafiła w ramach stażu, po studiach
na wydziale nauk ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego.
Wraz z wejściem przez Skuratowicz do gabinetu Barroso Polscy są w
gabinetach szefów najważniejszych instytucji UE. Polka Magdalena
Canowiecka pracuje w gabinecie przewodniczącego Rady Europejskiej
Hermana Van Rompuya. Polacy są też oczywiście w gabinecie
przewodniczącego Parlamentu Europejskiego Jerzego Buzka.
Polska chciałaby, aby na miejsce Skuratowicz w gabinecie Ashton też
został zatrudniony Polak lub Polka. Na razie nie ma jednak żadnej
decyzji w tej sprawie, ale jest bardzo prawdopodobne, że Ashton przyjmie
kogoś z nowego kraju UE (niekonieczne z Polski), by zademonstrować, że
równowaga geograficzna obok kompetencji samego kandydata jest dla niej
ważna.
Inga Czerny (PAP)
|