6 maja 2010 | Nr 125

INDEX

Powrót...


  Wiadomości ze świata

Środa, 2010-05-05

Szansa na pokój na Bliskim Wschodzie - ruszyły rozmowy 

Po ponad roku przerwy wznowiono pośrednie rozmowy pokojowe na Bliskim Wschodzie. Mediacje między Izraelczykami i Palestyńczykami prowadzi wysłannik prezydenta USA Baracka Obamy, George Mitchell.

Mitchell rozmawiał przez trzy godziny z izraelskim premierem Benjaminem Netanjahu. Biuro szefa rządu wydało oświadczenie z informacją, że rozmowy będą kontynuowane. Nie ujawniono żadnych szczegółów spotkania.

Amerykański mediator będzie przemieszczać się między siedzibą premiera Netanjahu w Jerozolimie a główną siedzibą palestyńskiego prezydenta Mahmuda Abbasa w Ramallah na Zachodnim Brzegu Jordanu.

Agencja Associated Press pisze, że sukcesem Mitchella byłoby już samo przekonanie Netanjahu i Abbasa do rozpoczęcia negocjacji przy jednym stole.

Od stycznia 2009 roku, kiedy zerwane zostały poprzednie rozmowy, relacje między Izraelem i Palestyną są mocno napięte. Dotąd nie było zgody nawet co do aspektów technicznych takich rozmów, nie mówiąc już o ich rozpoczęciu.

Izraelskie media określiły spotkanie Mitchella i Netanjahu jako początek mediacji. Władze palestyńskie zapowiedziały zajęcie formalnego stanowiska w tej sprawie podczas weekendu.

Associated Press pisze, że wznowienie rozmów na Bliskim Wschodzie może mieć niebagatelne znaczenie dla administracji prezydenta Baracka Obamy. Bardzo potrzebuje ona sukcesu w polityce międzynarodowej, a na pewno byłoby nim skłonienie Izraela i Palestyńczyków do rozmów. Jednak gdyby zakończyły się one fiaskiem, okazałyby się zyskiem krótkotrwałym.

Abbas daje obu stronom co najmniej cztery miesiące na pośrednie pertraktacje. Zaznacza przy tym, że muszą zostać przedyskutowane najbardziej drażliwe kwestie - kontrola Jerozolimy, sytuacja palestyńskich uchodźców, granice Zachodniego Brzegu Jordanu i osadnictwo Izraela na tym terenie.

- Negocjacje skupią się na kwestii ostatecznego statusu (Jerozolimy) i nie ma potrzeby wchodzenia w szczegóły czy niuanse, ponieważ mieliśmy tego wystarczająco dużo przy poprzednich negocjacjach. Powiedzieliśmy, że pośrednie negocjacje będą trwały tylko cztery miesiące. Po upływie tego czasu udamy się do Ligi Państw Arabskich, aby skonsultować się, czy warto je kontynuować, czy też nie - powiedział Abbas po spotkaniu z królem Jordanii Abdullahem II w Ammanie.

Władze palestyńskie odmówiły bezpośrednich rozmów z przedstawicielami Izraela do czasu przerwania izraelskiego budownictwa na Zachodnim Brzegu i w Jerozolimie. Premier Netanjahu zgodził się natomiast dyskutować o wszystkim, ale stanowczo zaznaczył, że jego priorytetem jest ochrona bezpieczeństwa Izraela.
Mitchell ma zamiar spotkać się z Abbasem jeszcze w tym tygodniu.
(PAP)

Janukowycz: o gazie porozmawiamy i z Rosją, i z UE

Inicjatywę Władimira Putina w sprawie połączenia Gazpromu i ukraińskiego Naftohazu należy rozpatrywać z punktu widzenia interesów Ukrainy, a do rozmów na ten temat trzeba zaangażować Unię Europejską - oświadczył prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz.

Propozycja ta "jest jednym z wariantów współpracy z Rosją w kwestii gazowej". - Tak, ten temat nie był wcześniej omawiany (...) i odpowiedzi Ukraina udzieli, gdy wszystko zostanie obliczone z punktu widzenia naszych interesów narodowych - powiedział w środę Janukowycz.

- Jeśli zdecydujemy o rozpoczęciu rozmów na ten temat, na pewnym etapie trzeba będzie włączyć do nich UE, głównego konsumenta gazu i głównego partnera - zaznaczył ukraiński prezydent.

Janukowycz podkreślił, że Ukraina chciałaby dostarczać UE optymalne objętości błękitnego paliwa z Rosji.

- Ukraina ma możliwości zwiększenia objętości dostaw gazu do Europy przy pewnej modernizacji swego systemu transportowego oraz częściowej dobudowie istniejących gazociągów. Można to robić stopniowo, w ciągu pięciu lat, nie wstrzymując przy tym procesie dostaw do Europy - powiedział.

Dodał jednocześnie, że Ukraińcy powinni wyjaśnić, czy Rosja i państwa Azji Środkowej są gotowe zwiększyć dostawy błękitnego paliwa przez Ukrainę oraz jak dużo gazu mogą zużyć państwa UE.

Ukraina obecnie jest w stanie przesyłać przez swoje terytorium ok. 120 mld m sześc. gazu rocznie, a po modernizacji gazociągów ich przepustowość wzrośnie nawet do 200 mld m sześc. - ocenił Janukowycz.

- Inicjatywa Rosji, dotycząca budowy gazociągu "South Stream" (przez Morze Czarne), który omijałby Ukrainę, wywołała moje wielkie zdziwienie. Jeśli jednak ten pomysł jest próbą nacisku na Ukrainę w celu znalezienia wspólnego (z Rosjanami) języka co do dalszej eksploatacji ukraińskiego systemu gazowego, to jest to inna sprawa i można to jeszcze jakoś zrozumieć - powiedział.

- Pragnę podkreślić, że projekt modernizacji naszych rurociągów jest o wiele bardziej konkurencyjny, niż budowa Południowego Potoku (South Stream), co nie wywołuje wątpliwości. Wiemy, że niektóre państwa europejskie mają wobec tego różne poglądy, ale nie słyszeliśmy jeszcze stanowiska Komisji Europejskiej, a ono jest ważne - podkreślił ukraiński prezydent.

Z propozycją połączenia rosyjskiego Gazpromu z ukraińskim Naftohazem Putin wystąpił w ubiegłym tygodniu, w trakcie spotkania z premierem Ukrainy Mykołą Azarowem w Soczi.

Prezes Gazpromu Aleksiej Miller wyjaśnił następnie, że w propozycji premiera Rosji chodzi o wymianę aktywów między dwoma koncernami. Jako przykład podał wymianę aktywów między Gazpromem a jego niemieckimi i włoskimi partnerami. - Faktycznie jest to sprawa połączenia dwóch koncernów - oświadczył.
(PAP)

Tę wystawę ma zobaczyć 70 milionów ludzi

Rekordowa wystawa światowa - EXPO 2010 w Szanghaju, została otwarta dla publiczności 1 maja. Chiny chwalą się na niej swoją dynamiczną gospodarką oraz najnowszą zieloną technologią. Na wejście zwiedzający musieli czekać w długich kolejkach. Otwarto ponad 200 pawilonów.
(REUTERS)

W Grecji wrze - trzy osoby spłonęły podczas zamieszek

Podczas gwałtownych demonstracji w Atenach w pożarze w banku zginęły trzy osoby. Wcześniej policja użyła gazu łzawiącego przeciw demonstrantom usiłującym wejść do parlamentu. Starcia wybuchły również w Salonikach. Obecne demonstracje należą do najliczniejszych w ostatnich latach.

Zamieszki w Grecji - zobacz zdjęcia

W centrum Aten płoną dwa budynki, podpalone koktajlami Mołotowa; w jednym z nich znajduje się urząd skarbowy i bank, gdzie w ogniu zginęły trzy osoby - dwie kobiety i mężczyzna. W momencie wybuchu pożaru w banku znajdowało się 20 osób - podał rzecznik prasowy ateńskich strażaków. Drugi budynek, który podpalono, to siedziba policji.

Niektóre szacunki mówią nawet o 60 tysiącach ludzi, którzy przyszli na marsz w centrum Aten. Rząd określił liczbę demonstrantów na ponad 25 tysięcy.

Setki protestujących rzucało na ulicach kamieniami i kijami w policjantów, którzy odpowiedzieli gazem łzawiącym. Do gwałtownych starć między młodzieżą a policjantami doszło przed parlamentem. Demonstranci usiłowali przełamać kordon policji strzegącej parlamentu i przegonili straż trzymającą wartę przed pomnikiem Nieznanego Żołnierza.

Atakowali też witryny sklepów, wyrywali kamienie z bruku, rzucali w policjantów i budynki koktajlami Mołotowa.

Wcześniej świadek cytowany przez agencję Reutera mówił, że około 50 ludzi starało się wejść do gmachu parlamentu, a policja użyła gazu łzawiącego i granatów ogłuszających, by ich rozproszyć.

W Salonikach na północy Grecji przez centrum przemaszerowało 20 tys. ludzi. Młodzież niszczyła okna sklepów i barów szybkiej obsługi. Wybuchły starcia między młodzieżą a policją, która odpowiedziała gazem łzawiącym.

W obu miastach demonstracje zwołano w ramach strajku generalnego, w proteście przeciwko planom oszczędnościowym przyjętym przez rząd w zamian za pomoc finansową Unii Europejskiej i Międzynarodowego Funduszu Walutowego.

W centrum Aten w odpowiedzi na apel związków zawodowych pracowników prywatnych (GSEE) i państwowych (ADEDY) uczestniczyło w demonstracji ok. 20 tys. ludzi. PAME, związek zawodowy partii komunistycznej ze swej strony zebrał 10 tys. manifestantów w innym miejscu w stolicy Grecji. PAME tradycyjnie nie uczestniczy we wspólnych akcjach.

W Salonikach, które leżą na północy Grecji, zebrało się 14 tys. manifestantów - informowała wcześniej policja.

Strajk generalny w Grecji, trzeci od lutego, spowodował paraliż komunikacji lotniczej, kolejowej i promowej. Nie działa sektor publiczny. Związki zawodowe przyznają, że pozbawiony funduszy rząd był zmuszony ograniczyć wydatki, by dostać 110 mld euro pożyczki od krajów strefy euro i od MFW, jednak ich zdaniem przez oszczędności najbardziej ucierpią najmniej zarabiający Grecy.
(PAP)

Wtorek, 2010-05-04

Polecieli do USA wyjaśnić katastrofę pod Smoleńskiem

Przedstawiciele Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) i specjaliści z Polski, wyjaśniający przyczyny katastrofy polskiego Tu-154M pod Smoleńskiem, udali się do USA, gdzie wspólnie z amerykańskimi ekspertami zbadają niektóre urządzenia z rozbitej maszyny.

"Przedstawiciele Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego i polscy eksperci udali się do Stanów Zjednoczonych, by wspólnie ze specjalistami Narodowej Rady Bezpieczeństwa Transportu USA (NTSB) zbadać system ostrzegania przed zderzeniem z ziemią TAWS i system nawigacji satelitarnej GNSS z samolotu Tu-154M w (amerykańskich) zakładach, które je wyprodukowały" - poinformował MAK.

Międzypaństwowy Komitet Lotniczy podał też, że rosyjscy i polscy specjaliści przesłuchują w MAK przybyłych z Polski dowódców eskadry i samolotu Jak-40, który wylądował na lotnisku Siewiernyj w Smoleńsku przed katastrofą maszyny prezydenckiej.

Międzypaństwowy Komitet Lotniczy poinformował również, że jego Podkomisja Lotnicza kontynuuje analizę udostępnionych przez stronę polską dokumentów dotyczących wyszkolenia załogi Tu-154M, jej przygotowania do lotu 10 kwietnia i organizacji lotów w jednostce, do której należał samolot.

MAK przekazał także, iż eksperci dwóch krajów kontynuują prace nad rozszyfrowaniem zapisu czarnej skrzynki z rozmowami w kabinie pilotów. Według Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego, za pomocą specjalnej aparatury nagranie oczyszczono z szumów, jednak jego część wymaga dodatkowej identyfikacji. W czynnościach tych - zaznaczył MAK - uczestniczą wysoko wykwalifikowani tłumacze.

Międzypaństwowy Komitet Lotniczy podał, że jednocześnie kontynuowana jest analiza zapisu dwóch czarnych skrzynek - eksploatacyjnej i awaryjnej - które rejestrowały parametry lotu, a także, iż kontynuowane są prace nad oceną funkcjonowania sprzętu radiotechnicznego i sygnalizacji świetlnej na lotnisku w Smoleńsku.

MAK zakomunikował wcześniej, że w czasie lotu Tu-154M 10 kwietnia system TAWS był włączony.

W katastrofie samolotu prezydenckiego pod Smoleńskiem zginęło 96 osób, wśród nich: prezydent Lech Kaczyński i jego żona Maria, przedstawiciele rządu, instytucji państwowych, parlamentarzyści, duchowni, dowódcy różnych rodzajów sił zbrojnych, przedstawiciele Rodzin Katyńskich.
Jerzy Malczyk (PAP)

Wielkie święto z okazji rocznicy wyjazdu okupanta

Wysocy dygnitarze władz komunistycznych Wietnamu i weterani wojny wietnamskiej razem z przedstawicielami Kuby, Rosji, Laosu i Kambodży obchodzili uroczyście 35. rocznicę opuszczenia przez ostatnich żołnierzy amerykańskich Sajgonu i zakończenia krwawego konfliktu dzielącego kraj na część północną i południową.
(REUTERS)

"Cud gospodarczy" pośrodku nędzy

Afryka umiera. Afryka płonie i błaga o pomoc. O nieszczęściach Czarnego Lądu słyszymy często. Można pomyśleć, że to kontynent tylko i wyłącznie głodu, wojen i biedy. Warto jednak poznać te afrykańskie kraje, które nie pasują do stereotypowego obrazu.

Medialne przekazy o afrykańskich konfliktach są jak najbardziej prawdziwe. Jednak Afryka to aż 54 bardzo różne państwa. Nie wszystkie wyciągają ręce do świata z prośbami o ratunek. Wiele z nich radzi sobie coraz lepiej dzięki własnej pracy.

I może być ich tylko więcej.
Fart i diamenty
Gdy w 1966 roku Botswana uzyskiwała niepodległość od Wielkiej Brytanii, nie wróżono jej szczęśliwej przyszłości. Odcięte od morza, w blisko 70% pokryte przez pustynię Kalahari państwo było jednym z najbiedniejszych krajów świata. Dodatkowo, „czarna” Botswana sąsiadowała z nieprzychylnymi jej państwami rządzonymi przez białych - w tym potężną militarnie RPA. Los jednak okazał się dla Botswańczyków łaskawy.

Pierwszym prezentem dla młodego państwa byli jego… politycy. W przeciwieństwie do swoich odpowiedników w wielu innych afrykańskich krajach, Seretse Khama wypełnił rolę prezydenta doskonale. Sprzeciwiał się korupcji, partyjniactwu i nepotyzmowi. Był także świetnym dyplomatą. Skutecznie manewrował między USA i ZSRR, zyskując pomoc finansową od obu gigantów. Nawiązał ważne dziś stosunki ekonomiczne z Chinami. Popularny polityk zmarł w trakcie pełnienia trzeciej kadencji w 1980 roku, lecz jego następcy nie obniżyli standardów, szanując demokratyczne zasady i prawa człowieka.

Drugim darem losu były odkryte niedługo po 1966 roku ogromne złoża diamentów, miedzi i niklu, których eksport napędził rozwój gospodarki. Botswańskie kamienie szlachetne leżą głęboko pod powierzchnią ziemi i do ich wydobycia potrzeba specjalistycznych maszyn. Zapobiega to wykradaniu „wiecznych kamieni” przez nielegalnych kopaczy - co jest zmorą krajów takich jak Sierra Leone czy Demokratyczna Republika Konga, gdzie do diamentów można dokopać się przy pomocy łopat. W 2007 roku zlokalizowano znaczne złoża uranu. Wkrótce fundusze z jego sprzedaży zasilą państwową gospodarkę.

Połączenie mądrych rządów i bogactwa naturalnego sprawiło, że dawna Beczuana stała się jednym z najszybciej rozwijających się krajów świata. Chociaż w 1966 roku jej PKB (według parytetu siły nabywczej) wynosił jedynie 260 dolarów na mieszkańca, w 2009 roku osiągnął poziom około 13 tysięcy dolarów – o 30% powyżej średniej światowej.

Kraj ten to także afrykański lider pod względem zwalczania korupcji. Organizacja Transparency International w swoim corocznym raporcie umieściła Botswanę na 37. miejscu rankingu najmniej skorumpowanych państw świata. Dla porównania – Polska zajęła 49. lokatę.

Rosnąca gospodarka przyciąga zagranicznych - zwłaszcza chińskich - inwestorów, którzy korzystają z dobrodziejstw otwartego rynku. Jednocześnie władze starają się uniknąć uzależnienia od obcego kapitału i zachęcają obywateli do otwierania własnych biznesów.

Botswana stała się także magnesem na turystów, dla których wielką atrakcją są liczne parki narodowe i żyjące tam zwierzęta sawanny.

Mimo nieżyznych gleb i okazjonalnych susz, kraj dobrze radzi sobie z wyżywieniem niewielkiej (niecałe 2 mln) populacji. Edukacja i służba zdrowia są darmowe. Szczególnie to drugie ma wielkie znaczenie, gdyż około jednej trzeciej Botswańczyków cierpi z powodu wirusa HIV. Sytuacja stopniowo polepsza się dzięki rządowemu programowi refundacji szczepionek antyretrowirusowych.

Botswana nieprzerwanie od 44 lat – najdłużej w Afryce – jest państwem prawdziwie demokratycznym. Nigdy nie doświadczyła zamachów stanu, wewnętrznych rozruchów czy dyktatury. Jej mieszkańcom żyje się coraz lepiej i nie chcą zmieniać tego kursu.

Piękna wyspa

Niezamieszkały początkowo Mauritius od XVI wieku przechodził z rąk do rąk – najpierw rządzili nim Holendrzy, później Francuzi, a na końcu Brytyjczycy. Przywozili ze sobą nie tylko swoją mowę, religię i obyczaje, lecz także czarnych niewolników z kontynentalnej Afryki i kupców z Indii. W rezultacie przez stulecia na tej położonej na Oceanie Indyjskim wyspie kształtowało się multijęzyczne, wielokulturowe i tolerancyjne społeczeństwo.

Od uzyskania niepodległości w 1968 roku Mauritius rozwija się w stałym, szybkim tempie. Odbywające się co 5 lat wybory przyciągają do urn większość społeczeństwa. W prestiżowym rankingu Ibrahim Index of African Governance wyspiarskie państwo zostało uznane za najlepiej rządzony kraj Afryki. Prawa człowieka są tam szanowane, a media cieszą się wolnością.

Również pod względem ekonomicznym mieszkańcom Mauritiusa powodzi się coraz lepiej. Aktualnie PKB wyspy, wg parytetu siły nabywczej, wynosi około 12 300 dolarów i utrzymuje rosnącą tendencję.

Podstawą gospodarki wyspy jest turystyka. Egzotyczne plaże, wodospady, bogata fauna i flora od dziesięcioleci przyciągają tam tysiące turystów. Z plażowiczami pojawiały się zachodnie inwestycje - szczególnie w sektor bankowy i coraz częściej elektroniczny. Mauritius to również ważny producent cukru i partner handlowy Francji i Indii.

Kraj nie ma problemu z tzw. drenażem mózgów, który nęka inne afrykańskie państwa. Młodzi, zdolni studenci chcą zostać na wyspie lub wracają tam po ukończeniu nauki na zagranicznych uczelniach.

Pracę znajdą raczej bez problemów – bezrobocie na Mauritiusie wynosi w tym roku przyzwoite 7,8%.

Małe kropki

Seszele to archipelag 115 wulkanicznych i koralowych wysepek położonych około 1500 km od wschodniego wybrzeża Czarnego Lądu. Podobnie jak Mauritius, Seszele zamieszkałe są dziś wyłącznie przez ludność napływową. Od 1977 do 1992 roku państwo rządzone było przez de facto dyktatora, który władzę zdobył w wyniku bezkrwawego zamachu stanu. France-Albert Rene okazał się jednak na tyle popularny, że wygrał wybory prezydenckie również po przywróceniu pełnej demokracji.

W 1981 roku Seszele musiały odeprzeć atak wynajętych przez RPA najemników, którzy starali się przywrócić poprzednią głowę państwa, Jamesa Manchana. Kolejne nieudane próby obalenia Rene miały miejsce w 1986 i 1987 roku.

Pomimo tak burzliwej historii, archipelag od kilkunastu lat jest bardzo stabilnym państwem. PKB według parytetu siły nabywczej w przeliczeniu na mieszkańca jest najwyższy w całej Afryce i wynosi około 20 tysięcy dolarów – o 2 tysiące więcej niż w Polsce. Seszele uważane są za kraj bardzo bezpieczny.

Fundamentami gospodarki jest turystyka i rybołówstwo. Piękno ponad stu wysepek kusi zamożnych wczasowiczów. To dla nich buduje się luksusowe hotele, liczne restauracje i biura wycieczkowe, w których pracuje około 30% dorosłych Seszelczyków.

Turystyka jest jednak kapryśnym chlebodawcą, dlatego rząd stara się rozwinąć rolnictwo. Państwo zapewnia darmową opiekę zdrowotną, edukację podstawową i średnią oraz atrakcyjne świadczenia socjalne. Ten malutki, ledwie 84-tysięczny kraj niewątpliwie jest szczęśliwym miejscem.

Złote Wybrzeże

W 1957 roku Ghańczycy pożegnali Brytyjczyków, stając się pierwszym wolnym krajem Czarnej Afryki. Była kolonia miała bogate złoża naturalne i dobrze rozwinięty system edukacji. Niestety, nieudolne rządy Kwame Nkrumaha w ciągu kilku lat doprowadziły Ghanę do bankructwa. W 1966 roku przywódcę obalił zamach stanu, który rozpoczął epokę wojskowych reżimów. Te trwały aż do 1992 roku.

Ostatni z militarnych władców, Jerry Rawlings, chociaż niezbyt oddany idei praw człowieka, potrafił podnieść narodową gospodarkę z kolan. Dzięki uzyskanym przez niego datkom i pożyczkom, Ghana znów się rozwijała. Rawlings dwukrotnie wygrał prezydenckie wybory po przywróceniu demokracji.

Teraz „Złote Wybrzeże” jest jednym z najbardziej stabilnych i dobrze rządzonych państw Afryki. Chociaż około czwartej części populacji żyje w skrajnej biedzie, sytuacja materialna Ghańczyków stopniowo się polepsza. Gospodarka opiera się na produkcji kakao i wydobyciu złota, których stabilne ceny zapewniają pewne źródło dochodu. Pozwalają też na uzyskiwanie dużych pożyczek od Międzynarodowego Funduszu Walutowego, niezbędnych do przeprowadzenia potrzebnych inwestycji.

W 2007 roku przy ghańskim wybrzeżu odkryto pokaźne złoża ropy naftowej. Jej wydobycie powinno zacząć się jeszcze w 2010 roku.

Ghana stała się ważnym graczem na afrykańskiej scenie politycznej. Bierze udział w kilku misjach stabilizacyjnych i pokojowych. Jej dobrze wyszkoleni żołnierze służą aktualnie w Wybrzeżu Kości Słoniowej, Demokratycznej Republice Konga, Sierra Leone i Liberii. Byli także podstawowym filarem sił ONZ w trakcie ludobójstwa w Rwandzie. Takie zaangażowanie zwiększa prestiż Ghany na arenie międzynarodowej. Wystarczy wspomnieć, że były Sekretarz Generalny ONZ, Kofi Annan, pochodzi z tego kraju. Zagraniczne interwencją są jednak także poważnym obciążeniem dla budżetu

Chociaż Ghana zamieszkała jest przez 47 plemion, prawie w ogóle nie dochodziło do walk etnicznych. Przy polepszającej się sytuacji wewnątrz kraju, nie powinno się to zmienić.

Wcale nie jedyni

Nie są to oczywiście państwa pozbawione problemów. Botswana walczy z epidemią AIDS, Seszele mają duży dług zagraniczny, a w Ghanie ciągle wiele osób żyje w nędzy. Prawdopodobnie kraje te nigdy będą potęgami.

Nie można jednak oceniać ich przez pryzmat Europy – nawet w porównaniu z europejskimi średniakami najsprawniejsze afrykańskie państwa wypadną raczej niekorzystnie, chociaż nie we wszystkich kategoriach. Botswana, Mauritius czy Ghana i tak zrobiły bardzo duży postęp. Szybko nauczyły się w pełni wykorzystywać zalety demokracji i zintegrowały się ze światowym systemem ekonomicznym. Kolejne lata rozwoju będą je umacniać – tradycja rządów prawa zakorzeni się tam na dobre i nawet sytuacje kryzysowe nie zachwieją ich stabilności. Kraje te mogą stać się także przykładem dla swoich gorzej zorganizowanych sąsiadów.

Nie są to również jedyne spośród 54 afrykańskich państw, którym powodzi się coraz lepiej. Angola i Rwanda, po latach potwornych wojen domowych, rozwijają się w bardzo szybkim tempie. Niestety, podziały są tam nadal widoczne i jest zbyt wcześnie, by ocenić skuteczność narodowego pojednania. RPA ma ogromny potencjał ekonomiczny, ale i wysoki wskaźnik przestępczości oraz nierówności społecznych. Egipt i Libia korzystają z bogactw naturalnych i turystyki, ale ich stabilność zależna jest w dużej mierze od kontrowersyjnych despotycznych władców.

Botswana, Mauritus, Seszele i Ghana pokazują natomiast, że Afryka, mimo kolonialnej przeszłości i nie zawsze przyjaznej geografii, może wydać państwa zdolne powtórzyć sukcesy azjatyckich „tygrysów”. I to bez żadnych „ale”. Bardzo wiele zależy od rozsądku rządzących i mądrych reform.
Może więc i dla Somali lub Sudanu istnieje nadzieja?
Michał Staniul, Wirtualna Polska

Pniedziałek, 2010-05-03

Właściciel platformy pokryje straty związane z plamą ropy

British Petroleum, właściciel platformy wiertniczej, która zatonęła w Zatoce Meksykańskiej, jest gotowy pokryć wszystkie uzasadnione roszczenia związane z plamą ropy powstałą wskutek wypadku - oświadczył dyrektor wykonawczy firmy Tony Hayward.

- Kiedy skargi zaczną napływać, niewielkie roszczenia będą wypłacane natychmiast (...) większe będą musiały przejść pewien proces - oświadczył Hayward w rozmowie z amerykańskim radiem NPR. Dodał, że brytyjska firma w pełni czuje się odpowiedzialna za wyciek i zapłaci za operację oczyszczania.

Wielka plama ropy, która wycieka z szybu znajdującego się pod platformą "Deepwater Horizon", przemieszcza się w kierunku wybrzeży USA. Amerykański prezydent Barack Obama, który w niedzielę był w zagrożonej przez wyciek Luizjanie, określił wydarzenie jako "olbrzymią i potencjalnie bezprecedensową katastrofą ekologiczną".

Koncern podał w ubiegłym tygodniu, że wraz z partnerami, z którymi eksplorował szyb, płaci około sześć milionów dolarów dziennie za próby uprzątnięcie ropy. Firma przyznała jednocześnie, że koszty te mogą gwałtownie wzrosnąć, kiedy ropa dotrze do wybrzeży USA.

Hayward powiedział, że techniczne możliwości zatamowania wycieku z podwodnego szybu, nad którymi pracuje jego firma, zakładają m.in. budowę systemu, którym ropa byłaby transportowana do tankowca na powierzchni.

- System ten jest obecnie opracowywany i będzie na miejscu w następny weekend - zapewnił.

Inna możliwość to wywiercenie szybu pomocniczego, który skrzyżowałby się z uszkodzonym szybem. Prace nad nim również trwają.

BP przy pomocy podwodnych robotów próbuje także naprawić system awaryjny, który miał zapobiec rozlaniu ropy po katastrofie platformy. Stosuje też środki chemiczne, które spowalniają rozprzestrzenianie się plamy ropy.
(PAP)

Sikorski omawiał z Chevronem sprawę eksploatacji gazu w Polsce

Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski spotkał się w piątek w Waszyngtonie z przedstawicielami amerykańskiego koncernu Chevron i rozmawiał z nimi na temat eksploatacji w Polsce gazu ziemnego z łupków bitumicznych.

Poinformował o tym rzecznik koncernu Kurt Glaubitz, nie ujawniając bliższych szczegółów.

Chevron, drugi co do wielkości koncern naftowy w USA, otrzymał w tym roku cztery koncesje na pięcioletnią eksploatację gazu ze złóż koło Lublina - w okolicach Zwierzyńca, Kraśnika, Frampola i Grabowca - o łącznej powierzchni miliona akrów (ok. 405 tys. hektarów).

W czasie swej wizyty w Waszyngtonie minister Sikorski powiedział, że będzie rozmawiał z reprezentantami kilku koncernów amerykańskich, ale nie wspomniał jakich.

Prawa do eksploatacji gazu z łupków bitumicznych w Polsce otrzymały także: ExxonMobil, ConocoPhilips i Marathon Oil.
Tomasz Zalewski (PAP)

Cztery polskie miejscowości prymusami w walce z CO2

Ponad 500 miast i miejscowości w Europie, w tym cztery z Polski: Łódź, Dzierżoniów, Łubianka i Raciechowice chce przodować w walce ze zmianami klimatycznymi i zobowiązało się, że zredukuje emisję dwutlenku węgla o więcej niż wprowadzony przez UE cel - 20%.

Podpisując w poniedziałek w Brukseli specjalną konwencję, szefowie ponad 500 miast i miejscowości z 36 państw Europy zobowiązali się do oszczędzania energii, zwiększenia udziału energii odnawialnej i uwrażliwiania mieszkańców na problem zmian klimatycznych - ogłosiła Komisja Europejska w komunikacie prasowym.

Przede wszystkim jednak zobowiązali się do redukcji o więcej niż 20% emisji CO2 do 2020 roku, czyli więcej niż wynosi oficjalny cel unijny, opracowując plany działania na rzecz zrównoważonego zużycia energii.

Na inicjatywę Komisji Europejskiej, popartą przez eurodeputowanych i Komitet Regionów, odpowiedziały m.in. dwa miasta i dwie miejscowości z Polski (Łódź, Dzierżoniów, Łubianka i Raciechowice) i ponad 240 miast i miasteczek włoskich, najwięcej w Europie. W inicjatywę zaangażowało się ponad 100 miast hiszpańskich, ale też dwa miasta na Ukrainie - Łuck i Mohylów Podolski, oraz jedno na Białorusi - Połock.

Przystępujące do porozumienia miasta i miejscowości zobowiążą się formalnie do zmniejszenia o co najmniej 20% emisji CO2 do roku 2020, opracowując plany działania dotyczące zrównoważonego zużycia energii. Mieszkańcy będą informowani o wynikach osiąganych przez ich miasta i miejscowości w drodze okresowych sprawozdań, które mogą podlegać monitorowaniu przez stronę trzecią.
(PAP)

Dumni z bycia Polakami - parada w Chicago

Ulicami Chicago, miasta o największej liczbie Polaków poza granicami kraju, przeszła w sobotę doroczna parada dla uczczenia Konstytucji 3 maja. Tegoroczne święto Polonii miało inny niż zwykle charakter. Zrezygnowano wprawdzie z wcześniejszego pomysłu nadania jej żałobnego charakteru, ale organizatorzy apelowali "o zachowanie godnego tonu parady".

Wśród wielotysięcznego tłumu (według szacunkowych danych ponad 5 tys. osób) pojawiły się flagi z kirem, portrety Lecha i Marii Kaczyńskich oraz symboliczne krzyże z nazwiskami ofiar katastrofy pod Smoleńskiem.

Hasło tegorocznej, 119 parady, brzmiało: "Fryderyk Chopin – polski dar dla świata". Marszałkiem parady był prezes Związku Podhalan w Ameryce, Stanisław Zagata, wicemarszałkami Barbara Poniatowska-Ciepiela z ramienia Związku Harcerstwa Polskiego oraz weterani II wojny światowej. Królową została wybrana 21-letnia Sylwia Prokopowicz.

Jak co roku to majowe święto przyciągnęło do centrum miasta wielu młodych ludzi, którzy ubiorem i flagami manifestowali swoją polskość.

Paradzie towarzyszą liczne dodatkowe imprezy zaplanowane na majowy weekend. Bezpośrednio po jej zakończeniu w reprezentacyjnym miejskim parku Granta w centrum metropolii, zaplanowano koncert polskiej muzyki poważnej, natomiast przy popularnym Centrum Kopernikowskim występują polscy artyści, m.ni. Izabela Trojanowska i Ryszard Rynkowski.

Honorowym marszałkiem tegorocznej parady miał być prezydent Lech Kaczyńskiego, który wraz z małżonką miał przybyć do Chicago 30 kwietnia.
(www.informacjeusa.com)

Niedziela, 2010-05-02

Katastrofa u wybrzeży USA. "Bardzo ponury scenariusz"

Amerykański minister odpowiedzialny m.in. za bogactwa naturalne Kenneth Salazar oświadczył, że perspektywy dla środowiska naturalnego związane z plamą ropy powstałą po zatonięciu w Zatoce Meksykańskiej platformy wiertniczej to "bardzo ponury scenariusz".

W programie "Meet the Press" w telewizji NBC dodał, że może potrwać trzy miesiące zanim robotnikom uda się osiągnąć "ostateczne rozwiązanie", które zatrzyma wyciek. Chodzi o wywiercenie szybu pomocniczego, który będzie sięgał około pięć kilometrów pod dno morza. Według niego do tego czasu rozlać się jeszcze może "dużo ropy".

Dodał, że prezydent Barack Obama wyznaczył go jako osobę odpowiedzialną za ochronę wszystkich zasobów w regionie oraz ludności, która może ucierpieć z powodu plamy ropy.

Zapewnił też, że amerykański rząd będzie naciskał na British Petroleum, właściciela zatopionej platformy, i kontrolował działania związane plamą.

- Nasze zadanie polega na trzymaniu buta na karku British Petroleum, by wykonali obowiązki wynikające z przepisów prawa i umów, by powstrzymać wyciek - oświadczył Salazar w telewizji CNN. Według niego nie ma wątpliwości, że mechanizm, który miał zapobiec rozlaniu się ropy z szybu był wadliwy oraz, że w najgorszym scenariuszu do morza przedostawać się będzie 100 tys. baryłek ropy dziennie.

"Wybrakowana część wyposażenia" przyczyną katastrofy?

Z kolei szef BP Lamar McKay zaprzeczył jakoby procedury bezpieczeństwa jego firmy mogły przyczynić się do eksplozji i zatonięcia platformy oraz rozlania wydobywanej na niej ropy. Według niego zawiodła "wybrakowana cześć wyposażenia". Dodał, że nie wie ile ropy płynie w kierunku wybrzeża amerykańskiego stanu Luizjana oraz że BP "rzuciła wszystkie środki jakimi dysponuje", by spróbować zatkać znajdujący się ponad kilometr pod wodą szyb z którego wycieka około pięć tysięcy baryłek ropy dziennie.

Również amerykańska minister ds. bezpieczeństwa narodowego Janet Napolitano podkreśliła w niedzielę, że amerykańskie władze uruchomiły wszelkie dostępne środki w walce z plamą ropy.

Amerykańska straż przybrzeżna szacuje że od 20 kwietnia, kiedy na platformie doszło do eksplozji, w której zginęło 11 pracowników, do morza przedostało się sześć milionów litrów ropy. W wyniku katastrofy spowodowanej przez tankowiec Exxon Valdez w 1989 roku u wybrzeży Alaski do wody przedostało się 42 miliony litrów ropy.

Prezydent Obama leci na miejsce katastrofy

W drodze do Zatoki Meksykańskiej, gdzie trwa walka ze skutkami wycieku ropy naftowej, jest prezydent Barack Obama. Władze Stanów Zjednoczonych obawiają się, że ilość ropy wydobywającej się z podwodnego szyby naftowego może znacznie wzrosnąć.

Jeśli pogoda na to pozwoli, Barack Obama przeleci samolotem nad wielką plamą ropy w Zatoce Meksykańskiej i nad zagrożonymi terenami delty Missisipi. Prezydent spotka się też z przedstawicielami służb ratowniczych. Od kilku dni walczą oni ze skutkami wycieku, ale ich działania przynoszą ograniczone rezultaty. Na szczęście do brzegów Luizjany dociera na razie niewiele ropy i szkody ekologiczne nie są jeszcze bardzo poważne. Plama zanieczyszczeń wciąż się jednak powiększa.

Tymczasem pracownicy BP próbują uruchomić zawór bezpieczeństwa w położonym na głębokości 1,5 kilometra odwiercie. Próby te wciąż nie przynoszą rezultatu. Równocześnie trwa budowa wielkich drewnianych kopuł, które mają zbierać wydobywającą się spod wody ropę. Kopuły zostaną spuszczone pod wodę mniej więcej za tydzień. Szefowie BP nie są pewni, czy rozwiązanie to okaże się skuteczne.
(PAP)

Zakończył się Festiwal Filmów Polskich w Los Angeles

W Los Angeles zakończył się w 11. Festiwal Filmów Polskich organizowany przez grupę działaczy kulturalnych zrzeszonych w Polish American Film Society.

W tym roku do głównego konkursu stanęło pięć filmów fabularnych. Jury główną nagrodą tzw. Hollywood Eagle przyznało filmowi "Wszystko co kocham" w reżyserii Jacka Borcucha.

Rywalizował on z filmami: "Generał Nil" Ryszarda Bugajskiego, "Zero" Pawła Borowskiego, "Wojna polsko-ruska" Xawerego Żuławskiego i "Mała Moskwa" Waldemara Krzystka.

W związku z tragiczną katastrofą prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem na festiwalu zorganizowano specjalny pokaz filmu "Katyń" Andrzeja Wajdy. Pokazano także wiele filmów dokumentalnych i krótkometrażowych, m.in. nominowany w tym roku do Oscara "Królik po berlińsku" Bartosza Konopki.

Podczas festiwalu odbyły się także organizowane od pięciu lat warsztaty filmowe dla studentów szkół operatorskich z Łodzi i Katowic. Odwiedzili oni m.in. plan przygotowawczy do najnowszej części "Piratów z Karaibów", gdzie autorem zdjęć jest pochodzący z Polski operator Dariusz Wolski.

Wolski jest od kilku lat współpracownikiem znanego reżysera Tima Burtona - był operatorem w takich jego filmach, jak "Sweeney Todd" i "Alicja w Krainie Czarów".

Chmura pyłu wulkanicznego nad Europą zakłóciła przyloty na festiwal, który rozpoczął się 20 kwietnia, niektórych zaproszonych gości z Polski. Do Los Angeles dotarli m.in. Mateusz Damięcki, Borys Szyc i Paweł Borowski.
(PAP)

Gigantyczna pomoc dla Grecji - 110 mld euro przez trzy lata

Ministrowie finansów strefy euro zgodzili się na pakiet pomocy finansowej dla pogrążonej w długach Grecji w wysokości 110 mld euro do 2012 roku - ogłosił szef eurogrupy, premier Luksemburga Jean-Claude Juncker. To kwota, którą pożyczą rządowi w Atenach kraje strefy euro wraz ze wsparciem Międzynarodowego Funduszu Walutowego

- Jednogłośnie postanowiliśmy uruchomić mechanizm pomocy dla Grecji - powiedział Juncker na konferencji prasowej po nadzwyczajnym spotkaniu eurogrupy w Brukseli. Wyraził nadzieję, że pozwoli to zapewnić stabilność wspólnej waluty oraz przywrócić zaufanie rynków.

- Finansowy pakiet w wysokości 110 miliardów euro ma pomóc zaspokoić potrzeby finansowe Grecji. Jeśli chodzi o kraje strefy euro, to są one gotowe przeznaczyć na wsparcie 80 miliardów euro. 30 miliardów euro ma być pożyczone jeszcze w tym roku - dodał Jean-Claude Juncker.

Pierwsza transza pożyczki zostanie uruchomiona już wkrótce, bo za kilkanaście dni Grecja powinna wykupić obligacje. Bez zastrzyku gotówki musiałaby ogłosić utratę wypłacalności.

W zamian za wsparcie Grecja będzie musiała jednak wprowadzić drastyczny plan oszczędnościowy. Założenia planu są już znane: zamrożone zostaną pensje w budżetówce, nie będzie trzynastek ani czternastek, podwyższone zostaną podatki. W ciągu trzech lat grecki rząd chce obniżyć deficyt budżetowy o 30 miliardów euro, tak by do 2014 roku osiągnął on poziom poniżej 3% PKB. Obecnie sięga on niemal 13%.

- Wiemy, że to nie będzie łatwe dla obywateli Grecji, ale jesteśmy przekonani, że ten program jest niezbędny, by uratować finanse kraju - mówił po posiedzeniu eurogrupy grecki minister finansów Jeorios Papakonstantinu.

Europejski Bank Centralny (EBC) z zadowoleniem przyjął program oszczędnościowy ogłoszony przez greckie władze i jednocześnie wezwał je, by były "gotowe przyjąć wszelkie dodatkowe środki" mające na celu redukcję deficytu budżetowego.

- Ambitne dostosowania budżetowe i szerokie reformy strukturalne przewidziane przez program są odpowiednie do osiągnięcia celu - napisano w oświadczeniu EBC. Jednak "Rada Prezesów uważa również za niezbędne, aby greckie władze przygotowały się na przyjęcie wszelkich dodatkowych środków, które mogą okazać się odpowiednie do osiągnięcie celów programu".

Także przedstawiciel Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW) w Grecji Poul Thomsen uznał, że kraj ten przyjął "bezprecedensowe poprawki budżetowe".

Tymczasem jedna z największych greckich central związkowych zrzeszająca urzędników państwowych Adedy zaapelowała o zablokowanie "antysocjalnych" środków ogłoszonych przez rząd w zamian za międzynarodową pomoc finansową.

"Możemy wciąż powstrzymać upadek kraju, zablokować te antysocjalne środki" - napisali w komunikacie związkowcy.

"Coraz silniej się mobilizujemy" - dodaje Adedy, która zrzesza ponad 375 tys. ludzi i wraz z inną centralą, GSEE, wezwała do trzeciego w ciągu mniej niż trzech miesięcy strajku generalnego w środę.
(PAP)

Sobota, 22010-05-01

GŁÓWNE UDERZENIE DZISIAJ W NOCY
Wielka plama sięga brzegów USA


Setki kilometrów barier ochronnych, tysiące ratowników, wojsko i gwardia narodowa nie potrafią zatrzymać ogromnej plamy ropy, która właśnie dociera do południowych wybrzeży Stanów Zjednoczonych. Uratować sytuację może jedynie zmiana pogody, ale na to na razie się nie zanosi. Główne uderzenie ropy na brzeg przewidywane jest w nocy lub przed południem (według czasu polskiego).
Plama ropy, która wyciekła po awarii platformy wiertniczej British Petroleum w Zatoce Meksykańskiej, ma już 200 km długości i ponad 70 km szerokości. Amerykańskie władze rzuciły do walki ogromne środki, żeby zatrzymać ją, nim dotrze do wybrzeży południowych stanów powodując jedną z największych w historii katastrof ekologicznych.

Nie pomagają setki kilometrów rozłożonych wzdłuż wybrzeży barier, mających zatrzymać dryfującą ropę. - Z przykrością stwierdzam, że zapory, które miały powstrzymać ropę nie działają - powiedział gubernator Luizjany Bobby Jindal. Silny wiatr i wysokie fale
sprawiają, że ropa po prostu przepływa ponad nimi.

Nie wiadomo też, czy skuteczne okażą się chemikalia zrzucane z powietrza przez ogromne samoloty - transportowe Herkulesy sił powietrznych Stanów Zjednoczonych. Środki te mają wiązać ropę i wraz z nią opadać na dno.

Mieszkańcy drżą o przyszłość

W stanie najwyższej gotowości są setki ratowników i Gwardia Narodowa na południu USA. Trzy stany - Alabama, Floryda i Luizjana - wprowadziły stan wyjątkowy.

Plama dotarła już do wysepek położonych u południowych brzegów Luizjany, a wiatr wiejący od strony Zatoki Meksykańskiej pcha ją wprost na ląd. Na razie nic nie zapowiada zmiany kierunku lub osłabnięcia siły wiatru. Główne uderzenie przewidywane jest w nocy lub przed południem (czasu polskiego).

Mieszkańcy obawiają się, że plama ropy nieodwracalnie zniszczy przybrzeżne mokradła i szuwary, które dają im źródła dochodów. Katastrofa ekologiczna może na zawsze zmienić ich życie i spowodować wielomilionowe straty w sektorze rybołóstwa i turystyki.

3 miliardy dolarów jak kamień w wodę

Dotąd sama akcja ratownicza kosztowała ponad 3 mld dolarów i nie przyniosła pożądanych rezultatów. - Naszym priorytetem jest powstrzymanie wycieku z odwiertu. Do tej pory działania BP nie przyniosły żadnych rezultatów, a to nas niebywale frustruje - powiedziała dr Jane Lubchenco z Rządowego Centrum Oceanów i Atmosfery.

Coraz częściej pojawiają się też głosy krytyki pod adresem kierownictwa koncernu BP. Zarzuca się mu, że akcja była spóźniona, prowadzona zbyt wolno i przez to nieskuteczna.

Szefowie British Petroleum przyznają, że to największa awaria w historii, która nigdy nie powinna się zdarzyć. - Zorganizowaliśmy największą w historii akcję ratowniczą. Sprawdzamy każdą dostępną technologię. Na miejscu pracują nasi najlepsi ludzie i najlepszy sprzęt - zapewniał szef działu eksploracji i produkcji BP Doug Suttles.

Akcja trudna - także politycznie

Wyciek jest tak trudny do opanowania, ponieważ najpoważniejsze uszkodzenia są 1,5 km pod powierzchnią wody. Eksperci porównują obecną katstrofę do pożaru platformy wiertniczej, jaki zdarzył się u wybrzeży Meksyku w 1979 roku. Wówczas do wycieku doszło na głębokości zaledwie 70 metrów, a i tak udało się go zatrzymać dopiero po 9 miesiącach.

Ponadto - jak sugerują eksperci - w tym wypadku ropa niesiona przez prądy głębinowe może wypływać w niespodziewanych, oddalonych od siebie miejscach.

W niedzielę rano na miejsce ma przylecieć prezydent USA Barack Obama, żeby osobiście sprawdzić, jak prowadzona jest akcja ratunkowa. Komentatorzy zwracają uwagę, że jeśli plama rzeczywiście spowoduje tak rozległą katastrofę ekologiczną, będzie ona równocześnie katastrofą polityczną dla samego prezydenta.

Porównują oni obecną sytuację do ataku huraganu Katrina, który 5 lat temu uderzył w ten sam rejon Stanów Zjednoczonych i poważnie zachwiał pozycją polityczną ówczesnego prezydenta George'a W. Busha.
TVN Fakty.

Tysiące Europejczyków na ulicach w święto pracy

Przez ulice miast całej Europy przeszły pochody pierwszomajowe. W Niemczech w wiecach wzięło udział nawet pół miliona ludzi. W Moskwie tradycyjna manifestacja przerodziła się w protest przeciw udziałowi żołnierzy z krajów NATO w defiladzie wojskowej 9 maja.

W moskiewskiej manifestacji wzięło udział około 5-7 tys. zwolenników Komunistycznej Partii Federacji Rosyjskiej (KPRF) i innych ugrupowań lewicowych. Przemaszerowali oni przez centrum stolicy Rosji pod czerwonymi sztandarami, z portretami Józefa Stalina i Włodzimierza Lenina. Pochód prowadził lider partii, Giennadij Ziuganow.

"NATO na Placu Czerwonym - to klęska!", "NATO - Precz z Placu Czerwonego!" i "Paradzie zwycięzców - tak! Paradzie natowców - nie!" - to kilka z haseł, pod którymi demonstrowali komuniści.

W zapowiadanej defiladzie 9 maja - obok żołnierzy z Rosji i innych krajów poradzieckiej Wspólnoty Niepodległych Państw (WNP) - mają uczestniczyć także żołnierze z czterech krajów koalicji antyhitlerowskiej: Polski, USA, Wielkiej Brytanii i Francji.

Sympatycy KPRF protestowali też przeciwko polityce społeczno-gospodarczej rządu Władimira Putina.
(TVN24)

Piątek, 2010-04-30

Wyciek ropy może spowodować miliardowe straty w USA

Zniszczenia w środowisku morskim Zatoki Meksykańskiej po, spowodowanym wybuchem platformy wiertniczej, wycieku ropy mogą przynieść gospodarce USA miliardowe straty.

Według działu energetycznego agencji ratingowej Fitch, koszty powstrzymania wycieku i oczyszczenia okolicznych akwenów mogą sięgnąć od 2 od 3 mld dolarów.

Prezes koncernu naftowego BP Tony Hayward zadeklarował, że jego firma zlikwiduje w całości skutki katastrofy ekologicznej i zapewni rekompensaty poszkodowanym. Eksploatację platformy prowadziła wynajęta przez BP spółka wiertnicza Transocean z siedzibą w Szwajcarii.

Giełdowa wartość akcji BP była o około 14% niższa niż przed eksplozją platformy 20 kwietnia. Notowania Transoceanu spadły w tym samym czasie o 20%. Poławiacze krewetek z Luizjany wystąpili z pozwem przeciwko obu tym spółkom, a także przeciwko firmom Halliburton i Cameron, zarzucając im niedbalstwo.

Jak poinformował Neal McMahon, analityk z firmy inwestycyjnej Bernstein, rybołówstwo i przemysł rybny w Luizjanie mogą stracić 2,5 mld dolarów, a branża turystyczna na florydzkim wybrzeżu Zatoki Meksykańskiej 3 mld dolarów.
(PAP)

Szefowa dyplomacji UE "na krawędzi rezygnacji"

Oczekuje się, że wysoka przedstawiciel Unii Europejskiej do spraw polityki zagranicznej i bezpieczeństwa Catherine Ashton ustąpi w ciągu kilku miesięcy, gdyż jest powszechnie krytykowana jako nie nadająca się na to stanowisko - napisał brytyjski dziennik "Daily Telegraph".

Gazeta powołała się na wyższych przedstawicieli władz unijnych, według których po niecałym półroczu urzędowania lady Ashton, najlepiej opłacana kobieta-polityk na świecie, jest "na krawędzi rezygnacji". Ich zdaniem, może ustąpić później w tym roku pod naciskiem zarzutów, że jest zbyt niedoświadczona i słaba na to, by sprawować obowiązki szefowej unijnej dyplomacji.

- Każdy jej dzień jest ciężką walką. Nikt nie przepowiada, że może pozostać przez pięć lat, nawet ona sama - powiedział cytowany przez "Daily Telegraph" anonimowy przedstawiciel Komisji Europejskiej.

Współpracownicy Ashton zdementowali te doniesienia jako plotkarskie. - Została powołana przez przywódców unijnych na pełną pięcioletnią kadencję i zatwierdził ją Parlament Europejski. Pomyślnie pełni swą funkcję i wykonuje swą pracę - powiedział gazecie jej rzecznik.
(PAP)

Czwartek, 2010-04-29

Wietnam obchodził 35. rocznicę zakończenia wojny

Wysocy dygnitarze władz komunistycznych Wietnamu i weterani wojny wietnamskiej obchodzili w czwartek uroczyście 35. rocznicę opuszczenia przez ostatnich żołnierzy amerykańskich Sajgonu i zakończenia krwawego konfliktu.

Prezydent Wietnamu Nguyen Minh Triet wygłosił w Hanoi przemówienie, w którym nawiązał do zwycięstwa armii wyzwoleńczej Północy nad Południem i do odmiennych wspomnień wojennych, jakie mają Wietnamczycy z obu części kraju. Wezwał naród do "przezwyciężenia różnic dzielących jednych i drugich w celu położenia solidarnego fundamentu pod rozwój gospodarczy".

Wietnamczycy z południa, którzy walczyli po stronie wojsk USA i przegrali wojnę, skarżą się, że do dziś administracja nie traktuje ich tak samo, jak współziomków z Północy oraz że mają mniej możliwości pracy i kształcenia się.

Odkąd Wietnam stał się jedną z azjatyckich "wschodzących gospodarek" po wkroczeniu na drogę wolnej wymiany handlowej w 1986 roku, wraz z polityką "doi moi" (odnowy), styl życia w kraju ulega szybkim zmianom.

Sajgon, który obecnie nosi nazwę miasta Ho Chi Minha (od pseudonimu założyciela Komunistycznej Partii Wietnamu i prezydenta Północnego Wietnamu), stał się jednym z dynamicznych ośrodków rozwoju gospodarczego i dostarcza 20% Produktu Krajowego Brutto. Miejscowa młodzież od dawna bardziej interesuje się najnowszymi modelami telefonów komórkowych i skuterów niż dziejami dawnej wojny.

Do hotelu "Caravelle" w Sajgonie, niegdyś "kwatery głównej" dziennikarzy z całego świata, zjechali się w tych dniach dawni korespondenci wojenni, którzy pracowali w Wietnamie. Być może jest to ich ostatnie spotkanie w tym mieście, ponieważ większość ma już ponad siedemdziesiąt lat.

Wojna wietnamska trwała w latach 1965-1973. W czasie konfliktu, w którym oprócz obu ówczesnych państw wietnamskich zaangażowane były Stany Zjednoczone, Laos, Kambodża i - pośrednio - ZSRR oraz Chiny, zginęło około 1,2 mln Wietnamczyków z północy, 220 tys. Wietnamczyków z południa, ponad 58 tys. Amerykanów, 5 tys. Koreańczyków z południa i 30 tys. Laotańczyków. Ogromne były straty wśród ludności cywilnej; w Północnym Wietnamie śmierć poniosło ok. 2 mln ludzi, w Południowym Wietnamie - 1,5 mln, a w Kambodży - 700 tys.
(PAP)

Amerykanie ponownie przyjrzą się sprawie wiz dla Polaków

Na spotkaniu z sekretarz stanu Hillary Clinton, minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski poruszył sprawę utrzymywania przez USA obowiązku wizowego dla Polaków i - jak powiedział - uzyskał od niej obietnicę rozważenia tej kwestii.

Sikorski poinformował, że w rozmowie z Clinton zwrócił jej uwagę, że Polska jest jedynym krajem strefy Schengen, któremu USA nie zniosły dotąd wiz.

- Miałem odczucie, że to wywarło duże wrażenie na sekretarz stanu. Obiecała wydać służbom konsularnym USA polecenia, aby przyjrzeć się tej sprawie ponownie - powiedział minister.

- Wytłumaczyłem pani sekretarz stanu, jak działa system: im więcej amerykańscy konsule wydają wiz, tym mniej jest odmów, więc i tym większe nasze szanse wejścia do ruchu bezwizowego. Potrzeba więc, aby amerykańska służba konsularna wydawała więcej wiz, a nasi obywatele z kolei powinni przestrzegać amerykańskiego prawa i nie przedłużać pobytu ponad okres przyznanej wizy - dodał.

Sikorski dał tym samym do zrozumienia, że konsulaty amerykańskie mogłyby przyznawać Polakom więcej wiz, gdyby zechciały zmienić wewnętrzną politykę ich przydzielania, co z kolei ułatwiłoby zniesienie obowiązku wizowego.

Oficjalnym bowiem kryterium wejścia do grupy krajów, obywatele których podróżują do USA bez wiz, jest obecnie zejście poniżej progu 10% odmów. Tymczasem konsulaty USA w Polsce odmawiają na razie wiz 13% Polaków.

Czwartkowe spotkanie ministra z szefową amerykańskiej dyplomacji w Waszyngtonie było wznowieniem polsko-amerykańskiego dialogu strategicznego, który będzie teraz kontynuowany na niższych szczeblach.

Sikorski spotkał się tego samego dnia również z ministrem obrony Robertem Gatesem.

Poinformował m.in., że USA przekażą polskim wojskom w Afganistanie 24 pojazdy zmechanizowane odporne na miny.

Po rozmowie z szefem polskiej dyplomacji Clinton podkreślała znaczenie przyjaźni i sojuszu Polski i USA. Wyraziła również podziw dla "niezłomności i determinacji" społeczeństwa polskiego po tragicznej katastrofie pod Smoleńskiem.

Zdecydowanie odrzuciła sugestię w jednym z pytań, że administracja prezydenta Obamy mniej niż poprzednie ekipy rządzące USA interesują się Europą. - Nie ma do takiego stwierdzenia żadnych podstaw. Nie ma też w USA elektoratu, który by popierał rozluźnienie naszych więzi z Europą - powiedziała.

Zdaniem wielu komentatorów i ekspertów, Waszyngton jest teraz przede wszystkim zaabsorbowany problemami w Azji i na Bliskim Wschodzie.

Pani Clinton przybędzie w lipcu do Polski na międzynarodowe spotkanie Wspólnoty Demokracji w Krakowie.
(PAP)
Prawdziwe życie Ewy Braun

30 kwietnia 1945 roku Ewa Braun i Adolf Hitler popełnili samobójstwo. Wówczas dopiero świat dowiedział się o istnieniu kochanki Hitlera. Przez wiele lat książki i filmy utrwalały jej wizerunek głupiej blondynki, która miała pecha zakochać się w potworze. Wydana niedawno w Niemczech biografia Ewy Braun autorstwa Heike Goertemaker przełamuje ten stereotyp.

Wkrótce po samobójstwie Hitlera brytyjski historyk Hugh Trevor-Roper dostał zlecenie od brytyjskiego wywiadu. Miał zebrać wszystkie dowody na temat śmierci Fuehrera. Swoją pracę opisał w kilkakrotnie wznawianej książce "Ostatnie dni Hitlera" wydanej po raz pierwszy po dwóch latach dochodzenia, w 1947 roku. I to właśnie on pierwszy opisał Ewę Braun w sposób, który kolejni historycy i pisarze (Joachim Fest, Alan Bullock, Ian Kershaw, Angela Lambert) utrwalali przez kolejne dziesięciolecia.

Trevor-Roper rozmawiał z różnymi osobami z kręgu Hitlera, m.in. Albertem Speerem, który miał powiedzieć, że Ewa Braun będzie wielkim rozczarowaniem dla historyków. W swoich pamiętnikach Speer określał Braun jako kobietę nieszczęśliwą. Cytował też Hitlera, według którego inteligentny mężczyzna powinien wybrać kobietę głupią i prymitywną. Speer oraz inni bliscy współpracownicy Hitlera twierdzili ponadto, że kobiety w ogóle nie odgrywały żadnej znaczącej roli w partii nazistowskiej.

Angela Lambert w "Przegranym życiu Ewy Braun" już samym tytułem sugerowała marny los bohaterki jak również i to, że gdyby nie kontekst historyczny w jakim się pojawiła, w ogóle nikt nie zainteresowałby się tą bezbarwną postacią. Lambert pisała, że Braun była ignorowana przez wszystkich, a przede wszystkim przez Hitlera, a jej życie było pozbawione sensu. I w ten sposób Ewa Braun została zaszufladkowana jako kobieta pozbawiona charakteru, nierozgarnięta, łatwowierna i pozbawiona świadomości, że wokół niej rozgrywają się istotne wydarzenia historyczne.

Heike Goertemaker po trzech latach pracy nad książką "Ewa Braun. Życie z Hitlerem" dyskutuje z wizerunkiem Ewy Braun twierdząc, że historycy nie doceniali dotychczas jej roli. Niemiecka historyk dotarła do dostępnych źródeł dotyczących Ewy Braun: wywiadów z bliskimi współpracownikami Hitlera przeprowadzonymi tuż po wojnie, ich oficjalnych oświadczeń sporządzonych w latach późniejszych, przeczytała też całą korespondencję i literaturę wspomnieniową, czego nie dokonał żaden autor przed nią.

W wywiadzie udzielonym specjalnie dla portalu wp.pl powiedziała: - Nikt nie może twierdzić, że życie Ewy Braun było tragiczne lub przegrane. Ta kobieta znalazła się tam gdzie chciała być i wieloma środkami starała się utrzymać swoją pozycję, która była bardzo silna. Po 1936 r. nikt nie mógł zakwestionować jej roli. Nawet Speer i Goebbels szukali jej towarzystwa, żeby być bliżej Hitlera. To prawda, że nie była osobą publiczną jak Magda Goebbels. Prawdą jest i to, że nie brała udziału w oficjalnych wizytach i uroczystościach. Mimo to, stała się częścią maszyny propagandowej Rzeszy. Robiła Hitlerowi w Berghofie tzw. prywatne zdjęcia, które sprzedała Heinrichowi Hoffmannowi - oficjalnemu fotografowi Fuehrera - a ten z kolei publikował je pod własnym nazwiskiem. Hitler ufał Ewie Braun do samego końca i bardzo jej potrzebował. Jeszcze w 1932 r. (próba samobójcza) pokazała mu że może dla niego umrzeć - a to był rodzaj lojalności, której Hitler potrzebował.

- Kiedy 40-letni Hitler poznał Ewę Braun, ta miała 17 lat. Pracowała w Monachium w zakładzie fotograficznym Heinricha Hoffmanna. Była młodą otwartą dziewczyną, która interesowała się modą, muzyką, filmem, lubiła pozować do zdjęć i fotografować. Według córki Hoffmanna Hitler zaprosił Ewę Braun do opery, twierdząc, że jest otoczony przez samych mężczyzn i brakuje mu kobiecego towarzystwa. W ten sposób rozpoczął się ich trwający 16 lat związek. Po siedmiu latach znajomości Ewa Braun zamieszkała w rezydencji Berghof, ale o jej istnieniu wiedzieli tylko nieliczni. Dopiero w 1944 roku po ślubie swojej siostry z nazistowskim oficerem z kręgu Heinricha Himmlera pojawiła się obok Hitlera. Rok później wbrew woli Fuehrera zeszła z nim do berlińskiego bunkra gdzie została jego żoną, a 40 godzin później popełniła samobójstwo, zażywając cyjanek. - Pod koniec wojny Braun wspierała Hitlera w jego iluzji. Była jego ostatnim i najbardziej lojalnym uczniem - powiedziała dla wp.pl Heike Goertemaker.

Niemiecka historyk twierdzi, że Hitler i Braun prowadzili "normalny związek", w którym się śmiali, kłócili o domowe sprawy, i - wbrew powszechnej opinii - prowadzili życie seksualne. Przytacza anegdotę, jakoby Braun zaczęła chichotać na widok zdjęcia brytyjskiego premiera Neville'a Chamberlaina siedzącego na kanapie w mieszkaniu Hitlera w Monachium w 1938 r. Powiedziała: "Gdyby tylko wiedział, co ta sofa widziała!". Według Goertemaker Braun była świadomą politycznie kobietą. Czy zatem Ewa Braun wiedziała o Holokauście? - Starałam się na to pytanie odpowiedzieć w mojej książce, ale źródła nie są tak jednoznaczne. Mogę powiedzieć, że Ewa Braun na pewno była informowana o dyskryminacji Żydów i pozbawianiu ich wszelkich praw. Jasne jest więc i to, że popierała tę politykę - powiedziała wp.pl Heike Goertemaker.

Niezwykła w książce Heike Goertemaker jest odwaga autorki w przełamywaniu tabu związanego z Hitlerem, które nakazuje widzieć w nim jednowymiarowego potwora. - Po 65 latach Hitler wciąż jest postrzegany jako diabeł pozbawiony wszelkich ludzkich uczuć. Według mnie ta demonizacja trwa zdecydowanie za długo i nie pomaga w wyjaśnieniu i zrozumieniu prawdziwej natury nazistowskiego dyktatora - twierdzi niemiecka historyk.

Nic dziwnego, że książka w Niemczech jest bestsellerem. Prawa do jej wydania zostały już sprzedane do Francji, Hiszpanii, Włoch, Brazylii, Chin i Izraela. Prawa do ekranizacji książki kupił Michael Simon de Normier.

Marta Tychmanowicz dla Wirtualnej Polski
Heike Goertemaker, "Eva Braun: Leben mit Hitler", C.H. Beck, Berlin 2010
(wp.pl)

INDEX

Powrót...

Zapisz się na naszą listę
Email
Imie i nazwisko

 

 

Spis Książek Biblioteki SPK
Polsat Centre
Człowiek Roku 2008


 


Kliknij tutaj aby zobaczyć ofertę


 



Irena Dudek zaprasza na zakupy do Polsat Centre Moje motto: duży wybór, ceny dostępne dla każdego, miła obsługa. Polsat Centre217 Selkirk Ave Winnipeg, MB R2W 2L5, tel. (204) 582-2884

Kliknij tutaj aby zobaczyć ofertę


 

 Polskie programy telewizyjne w Twoim domu 16 kanałów

TVP1, TVP2, TVN, TVN24, TVN7, Polsat, Polsat2 ,TV Polonia, TVPuls, Eurosport, Polsatsport, Nsport, AXN/Discovery, Boomerang, TV4,

Viva IPMG to system który umożliwi Ci stały odbiór tych programów To nie jest Slingbox czy Hava Potrzebny Telewizor, IPMG box, Router i internet
Box kosztuje 200CDN, miesięczna opłata 50CDN i jednorazowa opłata za aktywacje 50CDN Dzwoń na
282-2090 do Janusza


 



189 Leila Ave
WINNIPEG, MB R2V 1L3
PH: (204) 338-9510



 

 

Kliknij tutaj, aby wejść na stronę gdzie można ściągnąć nagrania HYPERNASHION za darmo!!!

 


 

Royal Canadian Legion
Winnipeg Polish Canadian Branch 246
1335 Main St.
WINNIPEG, MB R2W 3T7
Tel. (204) 589-m5493

 


 

 

189 Leila Ave
WINNIPEG, MB R2V 1L3
PH: (204) 338-9510

“Klub 13”
Polish Combatants Association Branch #13
Stowarzyszenie Polskich Kombatantów Koło #13
1364 Main Street, Winnipeg, Manitoba R2W 3T8
Phone/Fax 204-589-7638
E-mail: club13@mts.net
www.PCAclub13.com


 

Zapisz się…
*Harcerstwo
*Szkoła Taneczna S.P.K. Iskry
*Zespół Taneczny S.P.K. Iskry
*Klub Wędkarski “Big Whiteshell”
*Polonijny Klub Sportowo-Rekreacyjny