3 czerwca 2010 | Nr 129

INDEX

Powrót...


  Wiadomości ze świata

Środa, 2010-06-02

Rosyjscy piloci: wieża w Smoleńsku też popełniła błędy

Piloci i nawigatorzy w Rosji, którzy zapoznali się ze stenogramem rozmów w kokpicie polskiego Tu-154M, mówią zgodnie, że błędy popełniła zarówno załoga prezydenckiego samolotu, jak i obsługa wieży na lotnisku w Smoleńsku. Ich opinie zebrało radio Echo Moskwy.

Zdaniem Nikołaja z Moskwy, kapitana samolotu Tu-154M, kontroler zbyt późno wydał komendę odejścia na drugi krąg. - Wydał ją dopiero wtedy, gdy maszyna praktycznie była już na ziemi - podkreślił.

- Błąd popełniła też załoga samolotu, od razu nie podejmując decyzji o odejściu na drugi krąg. Błędem załogi było także to, że nie przestudiowała podejścia na lotnisko; że nie zapoznała się z profilem terenu, który się tam obniża. Ponadto nawigator posługiwał się wysokościomierzem radiowym, a nie barycznym. W efekcie znaleźli się poniżej glisady, tj. właściwej ścieżki zniżania. Gdyby się przygotowywali do lotu, to zapewne wzięliby poprawkę na ukształtowanie terenu - oświadczył pilot.

Według Nikołaja, zachętą do lądowania dla załogi Tu-154M mogło być to, że ktoś przed nią wylądował (polski Jak-42). - To mogło ich sprowokować. Ktoś wylądował, to dlaczego my nie mielibyśmy tego zrobić - powiedział.

Zdaniem pilota, nie wolno było podchodzić tym samolotem na lotnisko wojskowe, na którym nie ma systemu lamp wysokiej intensywności. - Lądowanie w warunkach dziennych przy takim oświetleniu, jakie jest tam, przy widzialności 200 metrów, to samobójstwo - wskazał.

- Błąd kontrolera polegał również na tym, że nie wymusił odejścia na drugi krąg. Widać było, że ludzie się zabiją. Zbyt długo milczał - powiedział Nikołaj.

W ocenie Aleksandra, nawigatora samolotów wojskowych, załoga polskiego Tu-154M zachowywała się nieprofesjonalnie. - Nawigator stale podawał wysokość, jednak w czasie zniżania ani razu nie skonfrontował jej z odległością od lotniska. Nawigator miał nalatane na tym typie samolotu zaledwie 30 godzin. Mam poważne wątpliwości, czy posiadał uprawnienia do lądowania przy minimum pogodowym tego lotniska - oświadczył.

Rosyjski nawigator zauważył, że częstą przyczyną katastrof lotniczych jest to, że załoga nie ufa przyrządom, lecz zdaje się na swoje odczucia. - Zniżali się tak szybko, że nawet kontroler nie nadążał z wydawaniem komend - oznajmił. - Kontroler powinien był bardziej stanowczo zażądać, by załoga odeszła na drugi krąg - dodał.

Z kolei Aleksandr z Moskwy, nawigator Tu-154M, zwrócił uwagę, że lotnisko w Smoleńsku nie jest przystosowane do przyjmowania samolotów w takich warunkach, jakie panowały 10 kwietnia.

- Podejście do lądowania odbywa się tam z pomocą dwóch radiolatarni. Nie mieli prawa schodzić poniżej 100 metrów. Glisady jako takiej tam nie ma. Na wysokości 100 metrów trzeba wyrównać samolot i przelecieć horyzontalnie do punktu 1 km od progu pasa. Dopiero po minięciu znajdującej się w tym punkcie radiolatarni można zniżać się dalej. Nie widząc ziemi na wysokości 100 metrów, nie mieli prawa kontynuowania zniżania - powiedział.

Według nawigatora, kontrolerzy mogli być niedoświadczeni. - To kontrolerzy wojskowi. Zabrakło im bezczelności, by wydać komendę natychmiastowego odejścia na drugi krąg. Powinni byli zrobić to, gdy samolot był na 100 metrach - podkreślił.

Także w opinii Aleksandra, nawigator powinien był podawać nie tylko wysokość, lecz również odległość od lotniska. - Nawigator był niedoświadczony. Przy nalocie 30 godzin nie miał prawa wchodzić do takiego samolotu - powiedział.

Jako jedyny załogę Tupolewa w obronę wziął Andriej, były pilot z Petersburga. - Błąd popełniła załoga. Chciałbym jednak wziąć ją w obronę, gdyż znajdowała się pod presją. Nie miała jasności, czy ma lądować, czy nie. Za plecami dowódca Sił Powietrznych. Plus Lech Kaczyński, który nie podjął decyzji - argumentował.

Również zdaniem tego pilota, kontroler powinien był wyraźniej zażądać przerwania zniżania. - Przy wyposażeniu, jakie jest na tamtym lotnisku, przy widzialności pionowej poniżej 50 metrów, nie da się wylądować - podkreślił.
(PAP)

Powódź znów groźna - zalewa środkową Europę

Słowacja wciąż walczy z powodzią. Deszcz pada nieprzerwanie od poniedziałku. Na wschodzie kraju obowiązuje stan klęski żywiołowej, dziesiątki strażaków, żołnierzy i ochotników umacniają wały. Ewakuowano setki mieszkańców. Jest już pierwsza ofiara powodzi - mężczyzna, który utonął w swoim samochodzie w miejscowości Szebastova. Silny prąd wody ściągnął samochód do rzeki.

Lista zagrożonych miejscowości jest długa. Dziewięć dużych rzek przekroczyło stany alarmowe. Powódź zagraża okolicom Nitry, Velkiego Krtisza, Trebiszova i Koszyc. Woda podchodzi pod Zlate Moravce. Rzeka Latorica wdziera się do Preszova.

Strazacy walczą z powodzią w okolicach Spiskiej Novej Vsi, Gelnicy i Koszyc. W ciągu nocy przybrały rzeki Hornad, Roniava, Olszava, Hnilec, Torysa i Latorica. Występują z brzegów potoki na Oravie przy granicy z Polską. Drugi stopień zagrożenia obowiązuje na rzece Poprad w Kezmarku. W Bardejovie wylała rzeka Topla.

W środkowej Słowacji ewakuowano setki Romów z małych osad nad rzekami. Wielu mieszkańców nie chce jednak opuścić swoich domów.

Pogarsza się również sytuacja powodziowa na Węgrzech. Rozpoczęto ewakuację 2300 osób z miejscowości Paszto w pobliżu zbiornika retencyjnego w powiecie Nograd. W całym kraju zagrożonych jest 630 kilometrów wałów. Wiele wsi zostało odciętych od świata, a drogi zalała woda.

Ulewny deszcz pada również w Austrii. W Dolnej Austrii w ciągu nocy spadło 70 litrów wody na metr kwadratowy. Niebezpiecznie przybiera Dunaj.
(IAR)

Barack Obama złożył kondolencje premierowi Turcji

Prezydent USA Barack Obama rozmawiał telefonicznie z premierem Turcji Recepem Tayyipem Erdoganem o izraelskim ataku na flotyllę transportującą pomoc humanitarną do Strefy Gazy. Obama złożył Erdoganowi kondolencje z powodu śmierci tureckich aktywistów propalestyńskich, którzy zginęli w tym incydencie - poinformował Biały Dom.

Podczas ataku izraelskich komandosów na turecki statek, należący do konwoju wiozącego pomoc do Gazy, zginęło dziewięć osób. Wśród ofiar jest przynajmniej czterech Turków - powiedział premier Erdogan w tureckim parlamencie, nazywając incydent "krwawą masakrą".

Turcja, która jest ważnym sojusznikiem USA, zareagowała oburzeniem na poniedziałkowe wypadki. W rozmowie z premierem Erdoganem Obama powiedział, że Stany Zjednoczone wesprą zdecydowanie "wiarygodne, bezstronne i przejrzyste śledztwo dotyczące faktów związanych z tą tragedią."

"Prezydent podkreślił konieczność znalezienia lepszych metod dostarczania pomocy humanitarnej ludziom w Strefie Gazy", które nie podważałyby bezpieczeństwa Izraela - poinformował Biały Dom w oficjalnym komunikacie.

Atak wywołał bezprecedensowy kryzys w stosunkach turecko - izraelskich. Do tej pory Ankara uznawana była za najważniejszego sojusznika Izraela w świecie arabskim. Mimo gwałtownych protestów strony tureckiej, anonimowi przedstawiciele rządu w Ankarze powiedzieli, że nie ma on zamiaru rezygnować z wartej 183 mln dol. transakcji, w ramach której Izrael dostarczy Turcji w tym roku samoloty bezzałogowe typu Heron.

Turcja była jednym z pierwszych państw arabskich, które uznały Izrael w 1948 roku. Relacje tych krajów stały się jeszcze bliższe, gdy w 1996 roku podpisano umowy o izraelsko - tureckiej współpracy militarnej.

Konwój, który zostały zaatakowany przez izraelskich komandosów został zorganizowany przez muzułmańską organizację charytatywną z siedzibą w Stambule, pod nieoficjalnymi auspicjami tureckiego rządu. Podczas ataku zginęło czterech tureckich aktywistów, ale możliwe jest, że pozostałe pięć ofiar, to również obywatele tureccy. Władze izraelskie starają się ustalić ich tożsamość.

W składającej się z sześciu jednostek ekspedycji z pomocą humanitarną uczestniczyło ponad 700 osób reprezentujących 50 krajów; ponad połowę pasażerów stanowili Turcy. Wśród działaczy płynących do Gazy byli też Niemcy, Francuzi, Włosi, Brytyjczycy Irlandczycy i Grecy. Akcja sił izraelskich wywołała falę oburzenia i protestów na całym świecie.
(PAP)
 

Wtorek, 2010-06-01

70 lat temu uratowali 383 tysiące żołnierzy

Na francuskiej plaży w Dunkierce między 26 maja a 4 czerwca 1940 roku doszło do jednego z najważniejszych wydarzeń II wojny światowej . Brytyjska marynarka wojenna wraz z tysiącami cywilnych łodzi dzielnie próbowała ratować niemal pół miliona brytyjskich i francuskich żołnierzy, którzy utknęli na brzegu, odcięci przez armię niemiecką. W wyniku całej operacji uratowano 338 tysięcy żołnierzy. W tym tygodniu Wielka Brytania wspomina tych żołnierzy, którzy polegli na plaży Dunkierki 70 lat temu oraz tych, którzy zginęli podczas ucieczki.
(REUTERS)

"Ważą się losy Angeli Merkel"

Najbliższy tydzień może rozstrzygnąć o dalszym sprawowaniu urzędu kanclerza przez Angelę Merkel - czytamy w niemieckim dzienniku "Bild"

"Chaos z euro. Dziura budżetowa. Trzęsienie w koalicji. I teraz do tego dezerterujący prezydent. Nie miejmy złudzeń: mamy już części składowe rozległego kryzysu zaufania w Niemczech. To trucizna dla gospodarki, trucizna dla państwa. Człowiekowi może się zrobić nieswojo. Jednak w przeciwieństwie do Horsta Koehlera Angela Merkel nie może spakować manatków. Musi się postawić. I nawet jeśli nie pasuje to do jej stylu, obowiązuje stara zasada: w krytycznym momencie droga pośrednia oznacza śmierć" - napisała gazeta.

"Sama pani kanclerz nie jest bez winy za falstart czarno-żółtej (tzn. chadecko-liberalnej) koalicji. Nie da się już kontynuować połowicznych rozwiązań. Jest zatem całkiem możliwe, że następne siedem dni zadecyduje o pełnieniu urzędu kanclerza przez Angelę Merkel. Jedno jest bowiem jasne: choć ludzie mogą coraz głośniej wybrzydzać na polityków w Berlinie, to mimo wszystko oczekują od nich rozwiązania coraz większych problemów" - zaznacza "Bild".
(PAP)

Ukraina zmienia front - "jednak nie chcemy do NATO"

Ukraina nie chce już być członkiem NATO, lecz nadal będzie dążyć do uzyskania członkostwa w Unii Europejskiej - wynika z projektu ustawy o zasadach polityki wewnętrznej i zewnętrznej, który przedstawił prezydent Wiktor Janukowycz.

Jego propozycje zostały zatwierdzone przez Radę Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony (RBNiO) w Kijowie, po czym od razu zarejestrowano je w Radzie Najwyższej (parlamencie) Ukrainy. Do debaty nad zmianami w polityce Ukrainy może dojść w najbliższych dniach.

Obowiązująca dotychczas ustawa z 2003 roku głosi, że priorytetem dla interesów narodowych Ukrainy jest uzyskanie członkostwa w Unii Europejskiej i NATO. Janukowycz zaproponował parlamentowi, by słowa o NATO teraz wykreślić.

Prezydent wskazał w swym projekcie, że Ukraina nie będzie członkiem międzynarodowych bloków wojskowych.

"Ukraina, jako państwo będące poza blokami militarnymi, prowadzi otwartą politykę zagraniczną i pragnie współpracować ze wszystkimi zainteresowanymi partnerami, unikając jednocześnie zależności od innych państw, grup państw, bądź struktur międzynarodowych" - czytamy.

Zaproponowana przez Janukowycza nowa ustawa o zasadach ukraińskiej polityki zagranicznej i wewnętrznej odzwierciedla jego poglądy, które głosi od kilku lat: Ukraina nie może wejść do NATO, gdyż nie chce tego większość obywateli.

Przeciwko członkostwu Ukrainy w NATO występuje także Rosja, której kontakty z Kijowem uległy znacznemu ochłodzeniu, kiedy ukraińskim prezydentem był poprzednik Janukowycza i główny orędownik integracji z Sojuszem, Wiktor Juszczenko.

Janukowycz, który doszedł do władzy w lutym, oświadcza, że chce naprawić zepsute przez Juszczenkę stosunki z Rosją.

W kwietniu, w zamian za zniżkę cen importowanego z Rosji gazu, zgodził się, by stacjonująca na Krymie rosyjska Flota Czarnomorska mogła pozostać tam co najmniej do 2042 roku, a więc 25 lat dłużej niż początkowo zakładano. Prozachodnia opozycja uznała to za zdradę interesów narodowych.
(PAP)

Obama zapowiada ukaranie winnych wycieku ropy

Prezydent USA Barack Obama oświadczył, że jeśli przy katastrofalnym wycieku ropy naftowej w Zatoce Meksykańskiej doszło do złamania prawa, to winne tego osoby zostaną pociągnięte do odpowiedzialności.

Występując przed dziennikarzami przed Białym Domem po rozmowie z dwoma współprzewodniczącymi nowej komisji do spraw wycieku prezydent dodał, że koncern energetyczny BP zostanie obciążony stratami finansowymi, jakie spowodowała "największa tego rodzaju katastrofa ekologiczna w naszych dziejach".

- Tym, co jest zagrożone, tym, co zostało utracone jest nie tylko źródło dochodów, ale sposób życia - powiedział w Obama w Ogrodzie Różanym Białego Domu. Towarzyszyli mu były senator Bob Graham i były szef Agencji Ochrony Środowiska (EPA) William Reilly.

Katastrofę w Zatoce Meksykańskiej spowodował wybuch i pożar na platformie wiertniczej Deepwater Horizon 20 kwietnia, w wyniku czego zginęło 11 pracujących na niej osób.

Prokurator generalny USA Eric Holder odwiedził po raz pierwszy wybrzeże Zatoki Meksykańskiej, by zapoznać się z rozmiarami szkód przed spodziewanym przez ekspertów wszczęciem postępowania karnego w związku w wybuchem na platformie wydobywczej i wyciekiem ropy. Postępowanie to może się zakończyć sądowym orzeczeniem kar pieniężnych w rekordowej wysokości.

- Jesteśmy zobowiązani do zbadania, co poszło źle i do określenia, jakich reform potrzeba, byśmy nigdy ponownie nie doświadczali takiego kryzysu jak ten - powiedział Obama.

- Jeśli obowiązujące u nas prawo nie wystarcza by zapobiec takiemu wyciekowi, to prawo musi się zmienić. Jeśli nadzór był niewystarczający do wyegzekwowania tego prawa, należy zreformować nadzór. Jeśli nasze prawo zostało złamane, prowadząc do tych śmierci i zniszczenia, to solennie obiecuję, że pociągniemy winnych tego do odpowiedzialności w imieniu ofiar tej katastrofy i ludności regionu Zatoki - dodał prezydent.
(PAP)

Rosjanie wydali zgodę na wjazd polskich archeologów

Jest zgoda Rosjan na wyjazd polskich archeologów do Smoleńska - dowiedziało się Radio Zet. Naukowcy mają przeszukać miejsce katastrofy prezydenckiego Tupolewa.

Wyjazd może dojść do skutku w drugiej połowie czerwca. Grupie archeologów w czasie prac będą towarzyszyć polski konsul i polski prokurator wojskowy. To właśnie do nich będzie należała decyzja, co zrobić z materiałami i szczątkami, które mogą być odnalezione na miejscu katastrofy.

Na pomysł wyjazdu grupy polskich archeologów do Rosji naukowcy z Instytutu Archeologii i Etnologii Polskiej Akademii Nauk i Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie wpadli jeszcze pod koniec kwietnia. Jednak nie zostały wówczas podjęte żadne kroki w celu załatwienia pozwoleń na przyjazd.

Polska dopiero 21 maja poprosiła Rosjan o pozwolenie na przyjazd archeologów do Smoleńska. Chodziło o zezwolenie na powtórne przeszukanie miejsca katastrofy pod Smoleńskiem przez polskich archeologów i geofizyków. Polscy specjaliści jeszcze raz przeszukaliby teren i pozbierali wszelkie szczątki samolotu, rzeczy należące do ofiar i ewentualne szczątki ludzkie.

Parę tygodni wcześniej minister w kancelarii premiera Michał Boni zapowiadał, że do Smoleńska pojedzie grupa naukowców w liczbie 5-7 osób. Minister mówił, że badania te są potrzebne dlatego, iż wraz z upływem czasu i opadami deszczu może następować wypłukiwanie z ziemi tych rzeczy, które po katastrofie znalazły się głęboko w ziemi. Koszty wyprawy ma pokryć m.in. kancelaria premiera.
(Radio Zet)

Pniedziałek, 2010-05-31

Miedwiediew spotkał się z kierownictwem UE

Przywódcy Rosji i Unii Europejskiej przyjechali do Rostowa nad Donem, na południu Rosji, na dwudniowy szczyt Rosja-UE, który - jak się oczekuje - będzie poświęcony ruchowi bezwizowemu i modernizacji gospodarki rosyjskiej.

Rosja będzie zapewne znów naciskać na liderów Unii, co robi od wielu lat, by UE zniosła wizy dla Rosjan. Będzie też zabiegać o dostęp do zachodnich technologii, aby próbować zdywersyfikować swą gospodarkę zależną od eksportu surowców - głównie gazu ziemnego i ropy naftowej.

Według agencji ITAR-TASS, strony będą kontynuować rozmowy o nowej podstawowej umowie, która ma zastąpić porozumienie o partnerstwie i współpracy. Porozumienie to wygasło 1 grudnia 2007 roku.

Szczyt Rosja-EU odbywa się dwa razy w roku. Spotkania takie rozpoczęły się w roku 1998. Obecny szczyt jest pierwszym od wejścia w życie Traktatu Lizbońskiego, toteż odbędzie się w nowym składzie. Rozmówcami rosyjskiego prezydenta Dmitrija Miedwiediewa są przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy, przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso oraz szefowa unijnej dyplomacji Catherine Ashton, a także komisarz UE ds. handlu Karel De Gucht.

Oficjalne rozmowy mają się odbyć we wtorek. Miedwiediew, Van Rompuy i Barroso spotkali się na kolacji w restauracji "Pietrowskij priczał" na lewym brzegu Donu. Sfotografowali się przed restauracją, a następnie udali się na posiłek złożony głównie z rybnych dań kuchni dońskiej.
(PAP)

Prokurator: śledztwa katyńskiego nie można wznowić  

Nie ma podstaw prawnych do wznowienia dochodzenia w sprawie rozstrzelania przez NKWD w roku 1940 polskich jeńców, bo sprawa uległa przedawnieniu - powiedział główny prokurator wojskowy Federacji Rosyjskiej Siergiej Fridinski.

Zainteresowanie wznowieniem śledztwa w sprawie masakry katyńskiej z roku 1940 wzrosło w ostatnim czasie, gdy doszło do rosyjsko-polskiego zbliżenia - pisze agencja Associated Press.

Władze radzieckie przyznały w roku 1990, że zbrodni katyńskiej dokonało NKWD, lecz w roku 2004 śledztwo katyńskie zostało umorzone. Uzasadnienie umorzenia pozostaje tajne.

Jak powiedział niedawno sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Andrzej Kunert, wszystko wskazuje na to, że umorzenie było wynikiem uznania przez rosyjską prokuraturę wojskową mordu katyńskiego nie za zbrodnię wojenną ani przeciwko ludzkości, tylko za zbrodnię o charakterze kryminalnym.

Przed kilkoma dniami rosyjskie stowarzyszenie Memoriał zaapelowało do prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa, by zlecił prokuratorowi generalnemu Federacji Rosyjskiej skontrolowanie jakości śledztwa w sprawie Katynia, przeprowadzonego przez Główną Prokuraturę Wojskowa (GPW) FR.

Memoriał - organizacja pozarządowa, broniąca praw człowieka i dokumentująca zbrodnie stalinowskie - ponowił też swój wcześniejszy apel o wznowienie śledztwa katyńskiego. Chodzi m.in. o to, by ofiary zbrodni katyńskiej można było uznać za ofiary represji politycznych, które podlegają rehabilitacji.
(PAP)

Prezydent Niemiec ustąpił ze stanowiska

Prezydent Republiki Federalnej Niemiec Horst Koehler oświadczył, że ustępuje w trybie natychmiastowym ze stanowiska. Jako powód rezygnacji podał kontrowersje wokół swej niedawnej wypowiedzi na temat interwencji wojskowej w Afganistanie.

Prezydent zaznaczył, że pomówienie, jakoby opowiadał się za sprzecznym z konstytucją użyciem Bundeswehry do zabezpieczania niemieckich interesów gospodarczych, nie ma jakichkolwiek podstaw. Świadczy ono o braku niezbędnego respektu wobec najwyższego urzędu w państwie - powiedział 67-letni Koehler.

Poinformował również, że o swej decyzji zawiadomił socjaldemokratycznego przewodniczącego Bundesratu Jensa Boehrnsena. Zgodnie z niemiecką ustawą zasadniczą, w razie wakatu na stanowisku głowy państwa obowiązki prezydenta tymczasowo przejmuje szef Bundesratu - drugiej izby parlamentu federalnego, złożonej z reprezentantów rządów krajów związkowych.

Koehler uzasadniał zagraniczne misje Bundeswehry również ochroną niemieckich interesów ekonomicznych, wywołując gwałtowną debatę na ten temat. Potem wypowiedzi swe uściślił. Jak oświadczył w ubiegłym tygodniu jego rzecznik, prezydent nie miał tutaj na myśli działań w Afganistanie.

Za pośrednictwem swej rzeczniczki kanclerz Angela Merkel zadeklarowała w piątek, że nie będzie komentować wypowiedzi prezydenta, który w dodatku sprecyzował swe słowa. - I do tego nie ma niczego do dodania - zaznaczyła szefowa rządu.

W niemieckim systemie konstytucyjnym prezydent pełni głównie funkcje ceremonialne, ale w ostatnim czasie Koehler, uznany ekspert ekonomiczny i były prezes Międzynarodowego Funduszu Walutowego, publicznie wyrażał zaniepokojenie rozmiarami niemieckiego kryzysu finansów publicznych.

Jako kandydat chadecji Koehler został w maju ubiegłego roku wybrany przez obie izby parlamentu na prezydenta państwa na drugą pięcioletnią kadencję.
(PAP)

Gruzini wybrali władze lokalne - wstępne wyniki

51% Gruzinów wzięło udział w wyborach do władz lokalnych. Wybierano radnych w 64 Sakrebulo czyli polskich odpowiednikach powiatów i w 5 największych miastach Gruzji. Po raz pierwszy w wyborach powszechnych wybrano również mera Tbilisi.

Według nieoficjalnych danych w stolicy z ponad 60 procentowym poparciem zwyciężył kandydat partii rządzącej "Ruchu Narodowego", dotychczasowy mer Gigi Uguława. Pokonał on lidera opozycji Irakliego Alasanię z "Paktu o Gruzję", którego poparło tylko 17% wyborców. Kandydaci popierani przez prezydenta Micheila Saakaszwilego według wstępnych, nieoficjalnych danych zebrali prawie 58% głosów. Ponad 17% przypadło opozycyjnemu paktowi "W imieniu Gruzji". Natomiast pozostałe ugrupowania opozycyjne uzyskały poparcie wahające się od 6,5 do 0,1%.

Najwyższą frekwencję odnotowano w Inocminda. Tam do urn poszło aż 75% wyborców, a najniższą bo 34 procentową w regionie Kutaisi. Gruzińskie media odnotowują również udział w wyborach ponad 350 mieszkańców separatystycznego regionu Abchazji, którym udało się przekroczyć granicę.
(IAR) 

Niedziela, 2010-05-30

W Islandii wygrała rzeczywiście Najlepsza Partia

"Najlepsza Partia", żartobliwe ugrupowanie założone po kryzysie finansowym w Islandii przez telewizyjnego komika Jona Gnarra, wygrała weekendowe wybory komunalne w Reykjaviku, zdobywając aż 34,7% głosów.

Żartownisie, którzy w kampanii wyborczej obiecywali bezpłatne ręczniki dla każdego przy każdym gejzerze oraz sprowadzenie misia polarnego do stołecznego zoo, będą mieli sześciu ludzi w 15-osobowej radzie miejskiej stolicy Islandii, tzn. będą w tym gremium największą frakcją.

Gnarr przyznawał w kampanii wyborczej, że jego Najlepsza Partia może obiecywać więcej niż ktokolwiek inny, ponieważ w żadnym razie nie zamierza dotrzymywać obietnic. Najwyraźniej trafiło to do przekonania wyborcom.

Teraz komik zgłasza roszczenie do urzędu burmistrza stolicy.

Socjaldemokratyczna premier Islandii Johanna Sigurdardottir nazwała wyniki wyborów komunalnych "szokiem". Uznała je za wyraz protestu przeciwko politycznemu establishmentowi, współodpowiedzialnemu za krach islandzkich banków półtora roku temu.

Islandczycy, których jest 320 tys., płacą za tamten krach wyższymi podatkami, cięciami rent i emerytur oraz redukcjami świadczeń socjalnych.
(PAP)

"To watykańska klątwa rzucona na księży pedofilów"

Watykańska klątwa wobec księży pedofilów - tak włoska prasa określa słowa promotora sprawiedliwości z Kongregacji Nauki Wiary, czyli prokuratora w powołanym do takich spraw trybunale kanonicznym, które wypowiedział on w sobotę w bazylice św. Piotra.

Podczas sobotniego nabożeństwa pod przewodnictwem księdza Charlesa Scicluny z Malty modlono się za ofiary pedofilii i za ich sprawców.

Prasa podkreśla, że nigdy dotąd żaden przedstawiciel Watykanu nie użył tak mocnych słów potępienia pod adresem pedofilów w szeregach duchowieństwa.

W swych medytacjach ksiądz Scicluna zacytował fragment z Ewangelii świętego Marka: - Kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą, temu byłoby lepiej uwiązać kamień młyński u szyi i wrzucić go w morze.

Dziennik "Corriere della Sera" odnotowuje, że ksiądz Scicluna powiedział wręcz, że "byłoby naprawdę lepiej", gdyby przestępstwa księży pedofilów były dla nich "przyczyną śmierci".

- Ich udręka w piekle będzie straszniejsza - mówił autor rozważań w bazylice watykańskiej. Największa włoska gazeta podkreśla, że ksiądz Scicluna poruszył fundamentalną kwestię, dotyczącą skandalu pedofilii, zwracając uwagę na jasną różnicę między przestępstwem popełnianym wewnątrz Kościoła i poza nim. Mówił, że ksiądz pedofil posługuje się "strasznym szantażem swego autorytetu duchowego".

Według "Corriere della Sera" stanowczość słów bliskiego współpracownika Benedykta XVI potwierdza wysiłki jego samego na rzecz "epokowego przełomu" wobec postępowania niektórych duchownych. Jest to - stwierdza dziennik - "operacja niełatwa, gdyż wola postępowania tą drogą napotyka na silny opór lub tylko formalne przyzwolenie".

"La Repubblica" pisze, że "watykański prokurator" w trybunale sądzącym księży pedofilów kategorycznie zaapelował do kapłanów o zerwanie "ryzykownych przyjaźni" mówiąc: - Jeżeli mój przyjaciel, mój towarzysz, droga mi osoba, stanowi dla mnie okazję do grzechu, nie mam innego wyjścia według wskazań Pana, jak zerwać ten związek.
(PAP)

Światowej sławy muzyk apeluje o pomoc dla powodzian

Światowej sławy skrzypek Nigel Kennedy zaapelował o pomoc dla ofiar powodzi w Polsce, żegnając się z publicznością, która entuzjastycznie przyjęła jego występ w Royal Festival Hall w Londynie.

- Doświadczenie kapitalizmu w Polsce jest wciąż stosunkowo nowe i większość powodzian nie miała ubezpieczenia - powiedział artysta stale mieszkający w Krakowie, który po raz pierwszy koncertował w Londynie ze swą własną orkiestrą - Orchestra of Life.

53-letni Kennedy zapowiedział, że osobiście na pomoc powodzianom przeznaczy 1 tys. funtów od każdego utworu, który wykonał na koncercie. Dodał, że na pomoc powodzianom potrzeba 5 mld - choć nie sprecyzował, czy funtów, czy złotych - i że jak dotąd zebrano 1 mld.

Przed wyjściem z sali koncertowej ustawiono dużej wielkości puszkę, do której wychodzący wrzucali pieniądze.

Publiczność gorąco oklaskiwała pełen fantazji i dynamiki występ wirtuoza, który grał repertuar klasyczny i jazzowy (m.in. Bacha i Duke'a Ellingtona) z tymi samymi muzykami, co jest nietypowe, ponieważ wymaga od nich dużego kunsztu. Kennedy kilka razy dawał wyraz swego uznania dla talentu muzyków.

Artysta dwukrotnie bisował, za pierwszym razem wykonując czardasza z wplecionymi elementami improwizowanymi.

W ramach obecnego muzycznego weekendu w Southbank Centre, zorganizowanego jako część festiwalu Polska!Year, Kennedy wystąpi w niedzielę z klezmerskim kwartetem Kroke wykorzystującym elementy jazzu i muzyki orientalnej. Powstały przed 15 laty Kroke ma światową renomę i wydał dotąd osiem albumów. W Londynie zagra po raz drugi po kilkuletniej przerwie.

W poniedziałek Kennedy weźmie udział w koncercie Chopin Super Group wraz z Januszem Olejniczakiem i innymi artystami, w tym Anną Marią Jopek. Ten sam utwór Chopina będzie interpretowany na trzy sposoby: na pianinie przez Olejniczaka, na skrzypcach przez Kennedy'ego oraz przez Annę Marię Jopek we współczesnej aranżacji.

W Southbank Centre koncertowały w sobotę również grupy muzyczne Majewski & Friends oraz Zakopower.
(PAP)

Próba zatamowania wycieku ropy nie powiodła się

Koncern British Petroleum (BP) poinformował, że porażką zakończyła się najnowsza próba zatamowania katastrofalnego wycieku ropy naftowej w Zatoce Meksykańskiej, powstałego po wybuchu na platformie wiertniczej Deepwater Horizon 20 kwietnia.

- Po trzech dniach bezustannych starań nie byliśmy w stanie zatamować wycieku - oświadczył na konferencji prasowej menedżer firmy Doug Suttles. Dodał, że koncern zamierza zastosować teraz inną metodę.

Zakończona porażką próba zatamowania wycieku metodą "top kill" zakładała wpompowanie mułu (ściślej: gliny zmieszanej z chemikaliami), który miał powstrzymać wyciek w rejonie głowicy przeciwerupcyjnej, a następnie - zatkanie uszkodzonego szybu cementem. Wykorzystano ponad 4,5 miliona litrów specjalnego mułu.

Metodę tę stosowano już wcześniej, ale nigdy na tak znacznej głębokości, jak w wypadku wycieku w zatoce - 1,5 km pod powierzchnią wody.

Prezydent USA Barack Obama zapewnił, że władze podejmą wszelkie "odpowiedzialne" kroki w celu zatamowania wycieku ropy naftowej w Zatoce Meksykańskiej.

- Każdy dzień wycieku to gwałt na mieszkańcach wybrzeża zatoki i bogactwach naturalnych, które należą do nas wszystkich - oświadczył.

Białemu Domowi zarzucano, że nie dość szybko i zdecydowanie odpowiedział na kryzys.

Ropa wyciekająca od ponad miesiąca tworzy w Zatoce Meksykańskiej plamę, która powoduje spustoszenia ekologiczne. Dotarła już do wybrzeży stanu Luizjana, niszcząc miejscową faunę. Giną ptaki wodne, a władze zamykają kolejne tereny połowu ryb. Walka z wyciekiem wcześniej polegała na próbach rozcieńczania plamy ropy za pomocą dyspergentów rozpylanych z samolotów. Planuje się też wypalanie ropy.

W piątek do Luizjany udał się prezydent Barack Obama, który zapowiedział "potrojenie środków" przeznaczonych na walkę z wyciekiem.
(PAP) 

Sobota, 22010-05-29

Szwecja świętuje 70. rocznicę przybycia polskich marynarzy

Dzień Polski obchodzono w miejscowości Mariefred, 70 kilometrów od Sztokholmu. Święto zorganizowano z okazji 70. rocznicy przybycia do miasteczka polskich marynarzy z okrętów podwodnych ORP Sęp, Ryś i Żbik.

Polscy podwodniacy, rozbrojeni w 1939 roku w podsztokholmskiej twierdzy Vaxholm, w 1940 roku trafili do strzeżonego ośrodka pod Mariefred na jeziorem Melaren. Internowanie marynarzy wstrząsnęło miejscową ludnością, która po wojnie pozytywnie przyjęła przybyszów z Polski. Wielu z marynarzy założyło w Szwecji rodziny, a dziś w Mariefred i okolicach żyją osoby mające polskie korzenie.

- Właśnie dla tych następnych pokoleń zorganizowaliśmy Dzień Polski w Mariefred. Nie ma co ukrywać, że wraz z odejściem ostatnich marynarzy, istnieje groźba, że historia, która łączy Szwedów i Polaków może zostać zapomniana. Robimy wszystko, aby tak się nie stało - powiedział Radomir Wojciechowski, konsul RP w Sztokholmie i główny organizator polskiego święta.

W bibliotece miejskiej otwarto wystawę pamiątek, a w domu parafialnym pokazano wspomnieniowy film dokumentalny współautorstwa Szweda Johana Pieniowskiego, wnuka jednego z marynarzy. Przyznaje on, że nie jest łatwo zainteresować historią młodych ludzi. - Zastanawiam się, co jeszcze można zrobić, aby moi rówieśnicy wiedzieli więcej o przeszłości. Takie święto to dobry pomysł - twierdzi Pieniowski.

Dzień Polski w Mariefred miał nie tylko oficjalny, wspomnieniowy charakter. Oprócz ceremonii na cmentarzu, gdzie spoczywają polscy podwodniacy, przez całą sobotę odbywały się imprezy kulturalne oraz sportowe. Szwedzi mogli m.in. spróbować polskich potraw, poznać folklor oraz wysłuchać koncertu chopinowskiego. Odbył się też szwedzko-polski bieg sztafetowy oraz mecz piłki nożnej z udziałem polonijnej drużyny ze Sztokholmu Polonia Falcons.

Polskę promowały również stoiska armatora Polferries oraz Polskiej Organizacji Turystycznej. Do Mariefred przyjechali też przedstawiciele Olsztynka, miasta partnerskiego miejscowej gminy Straengnaes.

W piątek z okazji polskiego święta na Zamku Gripsholm w Mariefred odbyło się polsko-szwedzkie Forum Kobiet Biznesu. Właścicielki firm z obu krajów mogły wymienić doświadczenia oraz nawiązać współpracę.

Daniel Zyśk
(PAP)

Obama na miejscu katastrofy ekologicznej

Prezydent Barack Obama obiecał potrojenie liczby osób walczących ze skutkami zanieczyszczenia ropą naftową wód i wybrzeży Zatoki Meksykańskiej i zapewnił mieszkańców rejonów skażonych, że "nie będą pozostawieni samym sobie".

Obama, który udał się do stanu Luizjana aby osobiście przekonać się o skutkach katastrofy ekologicznej wywołanej przez eksplozję na platformie wiertniczej koncernu BP, przeprowadził serię narad z lokalnymi politykami i przedstawicielami Straży Przybrzeżnej.

Prezydent udał się na skażoną ropą plażę, gdzie podnosił z piasku grudki ropy. Później zapowiedział na konferencji prasowej, że dodatkowi ludzie wesprą akcję zakładania pływających zapór powstrzymujących rozprzestrzenianie się ropy wydobywającej się z uszkodzonego odwiertu oraz będą czyścić plaże i obserwować wpływ zanieczyszczeń na dziką faunę i florę.

- Nie jesteście sami, nie zostaniecie opuszczeni i zapomniani. Media mogą się znudzić tym tematem, ale my nie. Będziemy po waszej stronie i dopilnujemy wszystkiego - obiecywał Obama mieszkańcom Luizjany.

Tymczasem jeden z dyrektorów koncernu BP, Tony Hayward, oświadczył, że operacja tamowania wycieku ropy przy zastosowaniu metody "top kill", trwa i jej rezultat może być znany najwcześniej po 48 godzinach. Metoda "top kill" polega na tamowaniu wycieku "zastrzykami" specjalnej substancji.

Obama zapowiedział, że zespół ekspertów i naukowców pod kierownictwem sekretarza energetyki Stevena Chu opracowuje plan wariantowy zatamowania wycieku jeśli metoda "top kill" nie sprawdzi się. Prezydent wziął na siebie odpowiedzialność za "rozwiązanie tego kryzysu", ale zapowiedział, że koncern BP będzie musiał zapłacić za wyrządzone szkody.

Agencja Associated Press zauważa, że wobec obaw, iż katastrofa ekologiczna może mieć również wpływ na jego prezydenturę, Obama postanowił zademonstrować, że działa aktywnie w tej sprawie. Temu właśnie służyła krótka, bo zaledwie kilkugodzinna, podróż do Luizjany.

Mieszkańcy skażonych terenów, a zwłaszcza rybacy, którym grozi utrata środków utrzymania, mają obecnie pretensję nie tylko do koncernu BP ale także do Obamy, bowiem coraz silniejsze jest przekonanie, że prezydent nie dość zdecydowanie objął przywództwo w tej sprawie.

Zdaniem części komentatorów, dotychczasowe postępowanie Obamy w sprawie katastrofy w Zatoce Meksykańskiej, pierwszego tak poważnego kryzysu krajowego podczas jego prezydentury, nie przysporzyło mu popularności ani nie umocniło wiary w jego przywództwo.

Do administracji mają pretensje mieszkańcy Luizjany i republikański gubernator tego stanu Bobby Jindal. Demokratyczna senator z Luizjany Mary Landrieu powiedziała, że prezydent "zapłaci, niestety, polityczną cenę" za katastrofę.

Platforma wiertnicza koncernu BP Deepwater Horizon eksplodowała 20 kwietnia powodując śmierć 11 pracowników i zapoczątkowując trwający do dziś wylew milionów litrów ropy do wód Zatoki Meksykańskiej.
(PAP) 

Piątek, 2010-05-28

Rosja ostrzega Polskę i NATO; "Odczuwamy niepokój"

Rozmieszczenie na stałe w Polsce rakiet Patriot byłoby poważnym naruszeniem podstawowej umowy między Rosją a NATO - uważa rosyjskie MSZ.

Jeśli rozmieszczenie amerykańskich rakiet Patriot w Polsce przybierze charakter stały, będzie to naruszeniem Aktu Stanowiącego Rosja-NATO z roku 1997 - taką opinię wyraził wiceminister spraw zagranicznych Rosji Aleksandr Gruszko.

System rakiet Patriot, rozlokowany w Morągu w poniedziałek, będzie przyjeżdżał do Polski cyklicznie - co kwartał na jeden miesiąc. Od 2012 roku miałby trafić tutaj na stałe.

Niepokój całkiem naturalny

- Naturalnie, rozmieszczenie rakiet wywołuje niepokój - powiedział dyplomata. - Nie ukrywamy swej reakcji, pilnie obserwujemy ten proces - dodał, podkreślając, że "nie ma żadnych powodów uzasadniających rozmieszczenie amerykańskich rakiet w pobliżu granicy rosyjskiej".

Wiceminister Gruszko powiedział, że "jeśli proces przybierze stały charakter, będzie to naruszeniem aktu między Rosją a NATO, w którym jest mowa o tym, że strony będą się powstrzymywać przed rozmieszczaniem stałych sił bojowych w regionach leżących w pobliżu granic (partnera), w tym na terenie nowych państw członkowskich".

- Mamy zamiar popracować z NATO nad rozszyfrowaniem tego dokumentu i zapisać to w postaci obowiązujących ustaleń - powiedział dyplomata.

Nie stanowią zagrożenia

W przeddzień minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow powiedział, że Rosja oczekuje od USA i Polski "sensownych wyjaśnień" w sprawie dyslokacji baterii Patriot w pobliżu rosyjskiej granicy. - Jesteśmy przeciwni temu, aby w Europie rozkręcał się nowy wyścig zbrojeń - podkreślił.

Były szef Sztabu Głównego Strategicznych Wojsk Rakietowych Rosji, generał Wiktor Jesin oświadczył w piątek, że rozmieszczona w Morągu, 70 km od obwodu kaliningradzkiego, bateria rakiet Patriot nie stanowi zagrożenia dla jego kraju.
(PAP)

Holendrzy pomogą powodzianom

Specjalistyczna pompa do usuwania wody z zalanego kaliskiego osiedla Piskorzewie dotrze do Kalisza z zaprzyjaźnionego holenderskiego miasta Heerhugowaard.

- Na wieść o tym, że Kalisz został dotknięty powodzią, rada holenderskiego miasta zareagowała natychmiast. Zdecydowała, by wesprzeć działania miejskich służb w usuwaniu skutków powodzi - poinformowała rzeczniczka prezydenta Kalisza Karina Zachara.

Według Iwony Dudy z miejskiego wydziału promocji i współpracy międzynarodowej, Holendrzy zaoferowali pompę, ponieważ o taki sprzęt prosiły władze Kalisza. Przyjedzie także obsługa tego urządzenia.

Pompa ma wydajność 6 tys. litrów na minutę. Posiada własny napęd. W sobotę rozpocznie pompowanie wody z ogromnego rozlewiska, jakie powstało w rejonie kilku ulic na osiedlu Piskorzewie. Holendrzy są jedynymi z kilkunastu partnerów zagranicznych Kalisza, którzy zaoferowali pomoc powodzianom.

W piątek wieczorem stan wody na kaliskim odcinku Prosny wynosił 266 cm i był wyższy od stanu alarmowego o 46 cm. W mieście nadal obowiązuje alarm powodziowy.
(PAP)

Prezydent Gruzji zaprasza dzieci powodzian na wakacje

Prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili zdecydował o zaproszeniu na wakacje do tego kraju 100 dzieci z rodzin, które najbardziej ucierpiały podczas powodzi w Polsce - poinformowała ambasada Gruzji w Polsce.

Polskie dzieci, które pojadą do Gruzji, spędzą wakacje z gruzińskimi rówieśnikami w ośrodkach dla młodzieży nad wybrzeżem Morza Czarnego. Jak poinformowała ambasada, list w tej sprawie prezydent Gruzji wystosował do pełniącego obowiązki prezydenta Polski marszałka sejmu Bronisława Komorowskiego.

Pomoc dla powodzian organizowana jest także w innych krajach. Ukraiński rząd podjął decyzję o przeznaczeniu 5 mln hrywien (ok. 2,1 mln zł) pomocy dla Polski.

Na Litwie rada samorządu rejonu solecznickiego, który w 80% zamieszkują Polacy, przyznała w czwartek z własnego budżetu 10 tys. litów (ok. 12 tys. zł) dla powodzian w Polsce. Ogłoszono też powszechną zbiórkę środków dla poszkodowanych przez żywioł. Od poniedziałku wśród Polaków zamieszkałych na Litwie trawa akcja pt. Wileńszczyzna - powodzianom. W ciągu pierwszych dwóch dni na konto wpłacono ok. 10 tys. litów.

Pieniądze na pomoc dla poszkodowanych przez powódź w Polsce zbierają także Polacy na Białorusi. Na konferencji w Lublinie poinformowała o tym Andżelika Borys - prezes nieuznawanego przez Mińsk Związku Polaków na Białorusi (ZPB).

Borys powiedziała, że akcja pomocy została ogłoszona we wtorek i będzie trwała do 25 czerwca. Na zakończenie planowany jest koncert z udziałem zespołów działających przy ZPB.
(PAP)  

Czwartek, 2010-05-27

USA: nie będziemy tłumaczyć się Rosji

Administracja USA odmawia komentarza na temat wystąpienia ministra spraw zagranicznych Rosji Siergieja Ławrowa, który poprosił USA o "rozsądne wyjaśnienia" w sprawie rozmieszczenia w Polsce rakiet Patriot, które jego zdaniem nakręcają wyścig zbrojeń.

- Biały Dom nie będzie komentował tych doniesień. Prezydent mówił już, że amerykańskie systemy obrony rakietowej nie są zagrożeniem dla Rosji, tylko mają się przeciwstawić wspólnym zagrożeniom z innych regionów, np. z Iranu - powiedział rzecznik Białego Domu Ben Chang.

- Nasze stanowisko w sprawie obrony Polski jest znane, zostało określone przez wiceprezydenta Bidena, kiedy tam był - dodał.

Inny przedstawiciel administracji USA, ale zastrzegający sobie anonimowość, powiedział, że sprawa rakiet Patriot w Polsce jest przedmiotem rozmów amerykańsko-rosyjskich.

- Prowadziliśmy na ten temat rozmowy z rządem Rosji i nadal będziemy to robili. Nie jest pomocne składanie publicznych oświadczeń w tej sprawie - powiedział.
(PAP)

"Chwilowo" zatamowano wyciek ropy naftowej przy

Ekipom koncernu BP i ekspertom rządowym udało się chwilowo zatamować wyciek ropy naftowej zanieczyszczającej Zatokę Meksykańską po wypadku na platformie wiertniczej Deepwater Horizon 20 kwietnia - informują przedstawiciele władz amerykańskich.

Inżynierowie z BP podjęli próbę powstrzymania wycieku ropy metodą "top kill". Polega ona na wpompowaniu w rejon głowicy przeciwerupcyjnej w szybie naftowym, gdzie nastąpił wyciek, specjalnych substancji przypominających muł, które mają zatamować ropę. Następnie pompuje się cement, który trwale zatka nieszczelność w szybie.

Jak powiedział dowódca amerykańskiej Straży Przybrzeżnej, admirał Thad Allen, ekipy ratunkowe "przynajmniej tymczasowo" zatamowały wyciek.

Telewizja Fox News podała początkowo, że operacja "zakończyła się sukcesem", ale potem rząd federalny sprostował tę wiadomość, informując, że chodzi o chwilowe powstrzymanie wycieku.

Dalsze prace trwają. Zacementowanie nieszczelności w szybie będzie możliwe dopiero, gdy ciśnienie ropy spadnie do zera.

Jak podał "Los Angeles Times", Allen zapowiedział też, że międzyresortowa komisja ogłosi skorygowane szacunki, ile ropy wydostało się z uszkodzonego szybu do zatoki.

Straż Przybrzeżna podała najpierw, że dziennie do morza wypływa 5000 baryłek ropy, ale niezależni eksperci twierdzą, że wycieka jej dużo więcej - być może dziesiątki tysięcy baryłek dziennie.

Eksperci rządowi przyznali w czwartek, że wyciek ropy w Zatoce Meksykańskiej jest największą tego rodzaju katastrofą ekologiczną w historii USA. Do zatoki wypłynęło już więcej ropy, niż w czasie katastrofy tankowca Exxon Valdez w pobliżu Alaski w 1989 r. - być może nawet dwa razy więcej.

Prezydent Barack Obama zapowiedział zamrożenie na sześć miesięcy wydawania dalszych pozwoleń na wiercenia naftowe w Zatoce Meksykańskiej.

Wiadomo już, że do katastrofy doprowadziły zaniedbania środków bezpieczeństwa przez BP. Przymykała na nie oczy rządowa agencja MMS, odpowiedzialna za nadzór nad wierceniami.
(PAP) 

INDEX

Powrót...

Zapisz się na naszą listę
Email
Imie i nazwisko

 

 

Spis Książek Biblioteki SPK
Polsat Centre
Człowiek Roku 2008


 


Kliknij tutaj aby zobaczyć ofertę


 



Irena Dudek zaprasza na zakupy do Polsat Centre Moje motto: duży wybór, ceny dostępne dla każdego, miła obsługa. Polsat Centre217 Selkirk Ave Winnipeg, MB R2W 2L5, tel. (204) 582-2884

Kliknij tutaj aby zobaczyć ofertę


 

 Polskie programy telewizyjne w Twoim domu 16 kanałów

TVP1, TVP2, TVN, TVN24, TVN7, Polsat, Polsat2 ,TV Polonia, TVPuls, Eurosport, Polsatsport, Nsport, AXN/Discovery, Boomerang, TV4,

Viva IPMG to system który umożliwi Ci stały odbiór tych programów To nie jest Slingbox czy Hava Potrzebny Telewizor, IPMG box, Router i internet
Box kosztuje 200CDN, miesięczna opłata 50CDN i jednorazowa opłata za aktywacje 50CDN Dzwoń na
282-2090 do Janusza


 



189 Leila Ave
WINNIPEG, MB R2V 1L3
PH: (204) 338-9510



 

 

Kliknij tutaj, aby wejść na stronę gdzie można ściągnąć nagrania HYPERNASHION za darmo!!!

 


 

Royal Canadian Legion
Winnipeg Polish Canadian Branch 246
1335 Main St.
WINNIPEG, MB R2W 3T7
Tel. (204) 589-m5493

 


 

 

189 Leila Ave
WINNIPEG, MB R2V 1L3
PH: (204) 338-9510

“Klub 13”
Polish Combatants Association Branch #13
Stowarzyszenie Polskich Kombatantów Koło #13
1364 Main Street, Winnipeg, Manitoba R2W 3T8
Phone/Fax 204-589-7638
E-mail: club13@mts.net
www.PCAclub13.com


 

Zapisz się…
*Harcerstwo
*Szkoła Taneczna S.P.K. Iskry
*Zespół Taneczny S.P.K. Iskry
*Klub Wędkarski “Big Whiteshell”
*Polonijny Klub Sportowo-Rekreacyjny