Środa, 2010-06-09
Francja wyprzedaje państwowe nieruchomości
Francuski rząd stara się pozbyć kosztownych w utrzymaniu budynków: zamków,
wiejskich dworów i miejskich pałacyków. W przetargach na 1700 nieruchomości
mogą uczestniczyć też cudzoziemcy - powiedział francuski minister budżetu,
wydatków publicznych i reformy państwa Francois Baroin.
Zaznaczył, że środki na ten cel muszą pochodzić z legalnych źródeł, a każdy
potencjalny nabywca - czy będzie nim gwiazda filmowa, czy obcy rząd, czy też
zwykły podatnik - zostanie gruntownie prześwietlony pod tym względem.
Nieruchomości mają zostać sprzedane do 2013 roku. Wśród nich nieruchomości
biurowe stanowią 28%, mieszkalne - 15%; są też koszary (4,5%) i działki
niezabudowane (24%). Znaczna większość przeznaczonej do sprzedaży własności
państwowej leży w regionie paryskim, ale są też posiadłości zamorskie.
Francuski rząd stara się z jednej strony pozbyć kosztownych w utrzymaniu
budynków, a z drugiej - zmniejszyć rekordowo wysokie zadłużenie kraju.
Ministerstwo budżetu nie przedstawiło jednak żadnych szacunków wskazujących
na wartość oferty.
Silne, scentralizowane państwo, jakim historycznie jest Francja, ma - jak
powiedział Baroin - za dużo nieruchomości, nieproporcjonalnie dużo w
porównaniu z innymi krajami. Dlatego musi pozbyć się nieużywanych i
niewykorzystywanych budynków.
Ich wyprzedaż wpisuje się również w szerszy plan ograniczenia biurokracji w
kraju, w którym ponad jedna trzecia pracujących zatrudniana jest przez
państwo.
Wśród oferowanych atrakcji jest kilka prestiżowych miejsc, jak zamek o
powierzchni 400 m kw. w departamencie Górnej Sabaudii nad brzegami Jeziora
Genewskiego z prywatną przystanią czy miejska rezydencja z 1920 roku w
jednej z najelegantszych dzielnic Paryża. Inna okazja to królewski pałacyk
myśliwski i letnia rezydencja w Saint-Germain-en-Laye na zachód od Paryża. "Budynki
były niezamieszkane od wielu lat i wymagają remontu" - można przeczytać w
opisie tej ostatniej oferty.
Niezależnie od wielkości wystawione do sprzedaży budynki mają być zbyte
zgodnie z ich rynkową wartością, która jednak nie będzie wskazywana w
ofercie, aby pobudzić ewentualnych nabywców do zaoferowania jak najlepszej
ceny.
Mniej niż 20% z zysków ze sprzedaży nieruchomości zostanie bezpośrednio
przeznaczone na spłatę zadłużenia. Reszta pójdzie na sfinansowanie nowych
inwestycji rządowych. Z 3 mld euro dochodu ze sprzedaży państwowych
nieruchomości od 2005 roku tylko 427 mln euro poszło na spłatę długu -
powiedział minister Baroin.
Rząd, upubliczniając po raz pierwszy listę wystawianej na sprzedaż
państwowej własności, chce uniknąć, jak się wydaje, kontrowersji, jakie
wyłoniły się po sprzedaży francuskiej własności obalonym despotom z innych
krajów.
W tym miesiącu ma się rozpocząć proces byłego dyktatora Panamy Manuela
Noriegi, oskarżonego o pranie pieniędzy z handlu kokainą za pośrednictwem
francuskich banków i zakup trzech mieszkań w Paryżu przez jego żonę w latach
80.
Organizacje antykorupcyjne czekają też na wyrok francuskiego sadu
apelacyjnego w sprawie, jaką wytoczyły prezydentom Gabonu, Gwinei Równikowej
i Konga, oskarżając ich o nabycie we Francji nieruchomości wartych miliony
euro za środki pochodzące zdaniem obrońców praw człowieka ze
sprzeniewierzonych funduszy państwowych.
Spora część sprzedawanych nieruchomości to własność ministerstwa obrony,
które przechodzi reorganizację i ma się przeprowadzić do mniejszej siedziby
budowanej na południowo-zachodnim krańcu Paryża, którą już zaczęto nazywać
francuskim Pentagonem. Stare budynki ministerstwa obrony przy elitarnej
lewobrzeżnej arterii, jaką jest bulwar Saint-Germain, zostaną sprzedane.
(PAP)
Władze USA stawiają BP ultimatum: macie 72 godziny!
Koncern naftowy BP, w tym platforma wiertnicza w Zatoce Meksykańskiej,
dostał od władz amerykańskich 72 godziny na przedstawienie swych projektów
mających na celu powstrzymanie wycieku ropy - wynika z opublikowanego listu.
"BP musi przedstawić swoje plany dotyczące równoczesnych i ciągle
podejmowanych inicjatyw oraz rozwiązań w sprawie zbierania ropy (...) w
ciągu 72 godzin od otrzymania tego listu" - napisał kontradmirał straży
przybrzeżnej James Watson do szefa BP Tony'ego Haywarda. Korespondencja nosi
środową datę.
Około 1500 statków w Zatoce Meksykańskiej zbiera z jej powierzchni ropę,
której plama rozciąga się wzdłuż wybrzeży Luizjany, Missisipi, Alabamy i
Florydy.
- We wtorek wypompowano nieco ponad 15 tysięcy baryłek ropy - poinformował
na briefingu prasowym w Waszyngtonie kierujący akcją usuwania skutków
katastrofy ekologicznej w zatoce, emerytowany admirał Thad Allen. W sumie w
ciągu pięciu dni udało się ściągnąć ponad 57 tysięcy baryłek ropy.
Według rządowych ekspertów, codziennie do morza wycieka od 12 do 19 tysięcy
baryłek tego surowca; jeden z analityków twierdzi nawet, że ilość ta sięga
25 tysięcy baryłek dziennie.
Jak zapowiedział admirał Allen, firma BP do przyszłego tygodnia zwiększy
zdolność zbierania ropy do 28 tysięcy baryłek dziennie.
Koncern BP jest głównym odpowiedzialnym za wyciek ropy do zatoki, jako
dzierżawca szybu naftowego, który uległ uszkodzeniu po wybuchu na platformie
wiertniczej 20 kwietnia. Katastrofę wywołał 20 kwietnia wybuch i pożar na
platformie Deepwater Horizon należącej do BP. Eksplozja spowodowała śmierć
11 pracowników tego koncernu.
(PAP)
"9 dni, które zmieniły świat" - film o Janie Pawle II
"9 dni, które zmieniły świat" to tytuł amerykańskiego filmu dokumentalnego,
będącego wspomnieniem o pierwszej pielgrzymce Jana Pawła II do Polski - w
1979 roku. Dokument, na płytach DVD, trafił do sprzedaży w Polsce. Twórcy
opowiadali o nim w Warszawie.
Wśród producentów filmu są znany w USA polityk Newt Gingrich - były spiker
Izby Reprezentantów Stanów Zjednoczonych oraz jego żona Callista, której
dziadkowie urodzili się w Polsce.
Realizując półtoragodzinny dokument Amerykanie rozmawiali m.in. z: Lechem
Wałęsą, Anną Walentynowicz, Vaclavem Havlem, bp Tadeuszem Pieronkiem, ks.
Adamem Bonieckim.
Amerykańscy twórcy podkreślili, że pierwsza, dziewięciodniowa, pielgrzymka
Jana Pawła II do Polski, w dniach 2-10 czerwca 1979 r., "to jedno z
najważniejszych wydarzeń XX wieku, które miało kolosalny wpływ na losy
świata - podobnie jak cała późniejsza posługa polskiego papieża".
- Chcielibyśmy ten film i książkę ofiarować polskiemu narodowi - jako znak
nieustannej wdzięczności za jego wielkie poświęcenie na rzecz wolności -
napisali we wstępie do książki Newt i Callista Gingrichowie.
Reżyser dokumentu Kevin Knoblock tłumaczył, że twórcy usiłowali zgłębić to,
co ujawniło się podczas historycznej pielgrzymki i zmotywowało ludzi do
wyzwalania się z komunistycznych okowów.
Na środowej konferencji prasowej w Warszawie Callista Gingrich wspominała:
"W czasie zdjęć, w 2008 r., mieliśmy zaszczyt spotkać Lecha Wałęsę.
Zapytałam go wówczas, jaką rolę Jan Paweł II odegrał w upadku komunizmu.
Wałęsa podkreślił, że te dziewięć dni było kluczowe, jeśli chodzi o
położenie kresu rządom komunistycznym w tej części Europy".
Newt Gingrich powiedział na konferencji: "Zdecydowaliśmy się przypomnieć te
dziewięć pamiętnych dni oraz walkę, która nastąpiła później - która
doprowadziła w Polsce do pierwszych wolnych wyborów".
- Wierzymy, że przesłanie Jana Pawła II, który mówił o wolności uzyskiwanej
poprzez wiarę, należy nieść do ludzi na całym świecie - podkreślił.
Dlatego, jak tłumaczyli producenci, film będzie kierowany nie tylko do
publiczności w Polsce i USA, lecz także do widzów w innych krajach. - Chcemy
stworzyć inne wersje językowe, m.in. chińską, koreańską, hiszpańską -
powiedziała Callista Gingrich.
Producent wykonawczy dokumentu, David N. Bossie, opowiadał na konferencji,
że film "9 dni, które zmieniły świat" - od czasu kwietniowej premiery w USA
- był prezentowany w Ameryce na specjalnych pokazach w kinach i na wyższych
uczelniach. - Będziemy starali się także pokazać go w amerykańskiej
telewizji - zapowiedział Bossie.
Zdjęcia realizowano w kilku krajach, m.in. w Polsce i we Włoszech. Oprócz
przeprowadzonych przez filmowców rozmów ze świadkami tamtych wydarzeń - m.in.
znanymi polskimi politykami, działaczami Solidarności, przedstawicielami
Kościoła - w dokumencie znalazły się materiały archiwalne, na których
zarejestrowano wydarzenia towarzyszące pielgrzymce papieża do Polski w 1979
r. Materiały pochodzą m.in. z archiwów TVP.
Reżyser Kevin Knoblock podkreślił, że dużym wyzwaniem było dla niego to, "jak
opowiedzieć historię Jana Pawła II w sposób nowy, świeży - wiemy przecież,
jak wiele filmów o papieżu-Polaku już zrealizowano".
- Niezwykła była odwaga Jana Pawła II, który powtarzał Polakom: "nie
jesteście tymi, którymi każą wam być". Papież starał się tłumaczyć ludziom,
że mają oni w sobie wystarczająco dużo siły, by stawić opór reżimowi" -
powiedział Knoblock.
W filmie znalazły się m.in. słynne słowa Jana Pawła II: "Niech zstąpi Duch
Twój i odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi!", wypowiedziane na warszawskim pl.
Zwycięstwa (obecnie pl. Piłsudskiego).
Callista Gingrich poinformowała, że na jesień tego roku zaplanowany jest
cykl pokazów dokumentu "9 dni, które zmieniły świat" na amerykańskich
uczelniach i w college'ach. - We wrześniu chcemy pokazać ten film na forum
Organizacji Narodów Zjednoczonych - dodała.
Film "9 dni, które zmieniły świat" trafił w Polsce do sprzedaży na płytach
DVD (w nakładzie 30 tys. egzemplarzy) w zestawie z książką, wydaną przez Dom
Wydawniczy "Rafael" z Krakowa.
(PAP)
ONZ przyjęło sankcje, choć Ahmadineżad ostrzegał "ta okazja się nie
powtórzy"
Rada Bezpieczeństwa ONZ przyjęła nowe sankcje wobec Iranu w związku z
realizowanym przezeń programem nuklearnym. Kraje Zachodu podejrzewają, że
program ma służyć wyprodukowaniu broni atomowej. Kilka dni temu prezydent
Iranu Mahmud Ahmadineżad zapowiedział, że jeśli sankcje zostaną wprowadzone,
jego kraj nie będzie już prowadził rozmów na temat swojego programu
atomowego. Obserwatorzy podkreślają, że sankcje są "bezzębne".
Za rezolucją głosowało 12 państw członkowskich, Liban wstrzymał się od głosu,
a Turcja i Brazylia - z którymi Iran zawarł porozumienie dotyczące wymiany
1200 kilogramów nisko wzbogaconego uranu w zamian za pręty paliwowe do
reaktora badawczego w Teheranie - głosowały przeciwko.
O umowie z Turcją i Brazylią Ahmadineżad mówił podczas pobytu na azjatyckim
szczycie w Stambule: - Mamy nadzieję, że ta okazja będzie wykorzystana, ale
zapowiadamy, że się ona nie powtórzy.
Teheran odrzucił nowo przyjęte sankcje. Rzecznik irańskiego MSZ Ramin
Mehmanparast ocenił, że "rezolucja jest niewłaściwym krokiem". - Nie jest to
ani konstruktywne, ani skuteczne w rozwiązywaniu sytuacji. Uważamy, że
rezolucja dodatkowo skomplikuje sytuację - oznajmił.
Ambasador Iranu przy MAEA Ali Asghar Soltanieh zastrzegł natomiast, że mimo
sankcji Iran nie wstrzyma operacji wzbogacania uranu. - Nic się nie zmieni.
Będziemy kontynuowali czynność wzbogacania bez żadnych przerw - powiedział.
- Parlament zrewiduje poziom współpracy Iranu z Międzynarodową Agencją
Energii Atomowej - zapowiedział z kolei wpływowy irański parlamentarzysta
Aleddin Borudżerdi.
W rezolucji Rada zabrania sprzedaży Iranowi ośmiu rodzajów broni
konwencjonalnej, w tym rakiet balistycznych i helikopterów ofensywnych.
Rezolucja wzywa kraje członkowskie ONZ do zatrzymywania i kontrolowania
statków na morzach w celu przechwycenia transportów broni do Iranu.
Przewiduje także zamrożenie aktywów kilkunastu firm irańskich, głównie
powiązanych z osławionym Korpusem Strażników Rewolucji. Korpus zarządza też
częścią gospodarki kraju, w tym przemysłem atomowym.
Wielu dyplomatów przyznało, że sankcje są słabsze w stosunku do ich
pierwotnego projektu. Część zapisów rezolucji nie jest prawnie wiążąca -
mówi jedynie, że kraje członkowskie "wzywa się" lub "prosi" o określone
kroki, ale ich nie wymaga.
Język rezolucji został "rozcieńczony" pod naciskiem Rosji i Chin. Dotyczy to
m.in. fragmentów dotyczących sankcji finansowych - USA nalegały początkowo,
by zamrozić aktywa irańskie w bankach międzynarodowych, tak aby sparaliżować
możliwości zakupu przez Teheran broni, technologii wojskowej i części
zamiennych.
Administracja prezydenta Baracka Obamy stara się jednak przedstawić sankcje
jako ważny sukces w dążeniu do międzynarodowej izolacji reżimu irańskiego. -
To silna rezolucja, która nakłada znaczące sankcje na Iran i będzie miała
naprawdę ważne oddziaływanie. Oczekujemy jej pełnego i skutecznego
wprowadzenia w życie - powiedziała ambasador USA przy ONZ Susan Rice.
Poprzednie rundy sankcji ONZ - trzy od 2006 roku - nie odniosły praktycznie
żadnego skutku. Iran nie zaprzestał procesu wzbogacania uranu - paliwa do
produkcji broni jądrowej.
(PAP)
Wtorek, 2010-06-08
Bezprecedensowa wizyta rządu Polski w Brukseli
Premier Donald Tusk wraz z większością ministrów złoży w środę wizytę w
Komisji Europejskiej, gdzie weźmie udział w kolegium unijnych komisarzy.
Nigdy wcześniej wizyty o takim rozmiarze nie było - powiedziała rzeczniczka
KE. - Po raz pierwszy będziemy mieć wizytę o takim rozmiarze i tak wcześnie,
by przygotować polską prezydencję w UE - podkreśliła Pia Ahrenkilde Hansen.
Rzeczniczka wskazała, że rozmowy będą dotyczyć priorytetów polskiej
prezydencji w UE, podczas której wiele negocjacji unijnych będzie wchodziło
w decydującą fazę. Wymieniała m.in. pogłębienie rynku wewnętrznego,
bezpieczeństwo energetyczne oraz nowy wieloletni budżet UE po 2013 roku.
Także polscy dyplomaci w Brukseli podkreślają, że premierowi Tuskowi w
rozmowach w KE będzie towarzyszyć nie tylko wicepremier Waldemar Pawlak, ale
niemal cały rząd, "około 70 proc.", w tym minister finansów Jacek Rostowski
oraz minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Ci ostatni mają obok
premiera Tuska zabrać głos podczas cotygodniowego posiedzenia kolegium
komisarzy.
Wizyta w KE rozpocznie się o godzinie 11.30 od dwustronnego spotkania
premiera Tuska z przewodniczącym Komisji Europejskiej Jose Barroso. O godz.
12.00 członkowie polskiego rządu wezmą udział w cotygodniowym kolegium
komisarzy, a o 13.00 zaplanowano wspólny obiad w największej, mieszczącej
się na 13. piętrze siedziby KE, sali. Następnie o godz. 14.30 odbędzie się
konferencja prasowa Tuska i Barroso. W tym czasie ministrowie rozpoczną
dwustronne spotkania z resortowymi komisarzami.
Wcześniej o 10.30 premier Tusk spotka się też z przewodniczącym Rady
Europejskiej Hermanem Van Rompuyem. Nie będzie natomiast spotkania z
przewodniczącym Parlamentu Europejskiego. A to dlatego, że Jerzy Buzek
będzie z wizytą w Rumunii, przekładaną już raz z powodu katastrofy w
Smoleńsku.
Przy organizacji wizyty rządu pracuje pełną parą niemal całe
Przedstawicielstwo Polski przy UE w Brukseli.
Rzecznik rządu Paweł Graś poinformował, że na środowe posiedzenie kolegium
unijnych komisarzy w Brukseli ministrowie polecą dwoma JAK-ami i samolotami
rejsowymi. Jak dodał, rząd "wyciąga wnioski z wcześniejszych sytuacji".
Inga Czerny
(PAP)
Clinton zapowiada "surowsze" sankcje wobec Iranu
Przebywająca w stolicy Ekwadoru Sekretarz Stanu USA Hillary Clinton
powiedziała, że planowane wobec Iranu sankcje będą surowsze, niż poprzednie.
- Sankcje, jakie ONZ planuje nałożyć na Teheran, będą najbardziej znaczące
pośród tych, z którymi Iran miał dotąd do czynienia - powiedziała szefowa
amerykańskiej dyplomacji, odnosząc się do przygotowywanej przez Radę
Bezpieczeństwa ONZ kolejnej, czwartej już rundy sankcji.
Według AFP, Sekretarz Stanu określiła nowe sankcje, jako "bez precedensu".
Clinton podróżuje po Ameryce Płd. od niedzieli, kiedy to odwiedziła Peru; po
Ekwadorze uda się do Kolumbii i na Barbados.
Głosowanie nad projektem rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ w kwestii nowych
sankcji wobec Iranu w związku z jego programem nuklearnym odbędzie się w
środę rano - powiedzieli ambasadorzy Meksyku i Francji w ONZ.
Projekt przewiduje m.in. działania wobec nowych irańskich banków za granicą,
jeśli istnieje podejrzenie, że mają związek z programem nuklearnym lub
rakietowym Iranu, czujność w transakcjach z każdym irańskim bankiem, w tym z
bankiem centralnym. Projekt, jak pisze AFP, zabrania też sprzedaży Iranowi
nowych typów broni ciężkiej, w tym czołgów.
(PAP)
Najdłuższy i najgłębszy kanion otwarty dla turystów
Władze Tybetańskiego Regionu Autonomicznego otwierają dla zagranicznych
turystów kanion Jarlung-cangpo, jak w swoim górnym biegu w Tybecie nazywa
się Brahmaputra. To najdłuższy i najgłębszy rzeczny kanion na świecie.
Od tego roku turyści zagraniczni będą mogli podziwiać słynne przełomy
Jarlung-cangpo, okrążającej Namcze Barwa - wznoszący się na 7755 m n.p.m.
szczyt w ostatnim potężnym masywie na wschodnim krańcu Himalajów Wysokich -
podała chińska agencja Xinhua.
Rząd tybetański zacznie wydawać miejscowym firmom turystycznym pozwolenia na
rozwijanie infrastruktury rekreacyjnej i organizowanie wyjazdów w rejon
kanionu. Przyjedzie tam, jak oceniają władze, po 300 tys. ludzi rocznie w
ciągu trzech lat.
Brahmaputra bierze początek z lodowców w transhimalajskim paśmie Kajlas,
którego częścią jest święta dla Tybetańczyków góra o tej samej nazwie. Jako
Jarlung-cangpo rzeka przez 1700 kilometrów płynie na wysokości przeciętnie 4
tys. metrów, żłobiąc w dachu świata na długości 500 km kanion, który
miejscami osiąga głębokość 3 tys. metrów.
(PAP)
Pieniądze Przewoźnika wydali na alkohol w barach
Rzecznik rządu Paweł Graś przeprosił - po rosyjsku - funkcjonariuszy
smoleńskiego OMON-u za swą niedzielną wypowiedź o aresztowaniu czterech z
nich w związku z kradzieżą z kart kredytowych Andrzeja Przewoźnika. - Eta
byla prosta aszybka - mówił na konferencji prasowej rzecznik rządu. Agencja
Itar-Tass podaje, że pieniądze, które żołnierze wypłacili z konta
Przewoźnika - łącznie ok. 2 tys. dolarów - wydawali na alkohol i jedzenie w
miejscowych barach.
Graś powiedział w niedzielę, że aresztowano trzech funkcjonariuszy
rosyjskiej grupy antyterrorystycznej OMON, którzy bezpośrednio po
katastrofie w Smoleńsku okradli konto Andrzeja Przewoźnika, posługując się
jego kartami kredytowymi. MSW Rosji już w niedzielę kategorycznie
zaprzeczyło, by smoleńscy milicjanci ograbili ciało Przewoźnika. MSW FR
określiło te doniesienia jako "bluźniercze" i "cyniczne".
Graś sprostował swą niedzielną wypowiedź. - Błąd się wziął stąd, że byłem
przekonany, że jedyną formacją, która operowała wtedy na lotnisku był OMON,
okazało się, że tych formacji było kilka, stąd ta nieścisłość - tłumaczył.
Graś przepraszał po rosyjsku. - Funkcjonariuszom OMON-u smoleńskiego obwodu
chcę powiedzieć przepraszam. To był zwykły błąd. Życzę wam wszystkiego
dobrego i szczęścia - powiedział.
Rzecznik rządu podziękował także funkcjonariuszom smoleńskiego OMON-u za ich
działanie, podczas katastrofy prezydenckiego samolotu 10 kwietnia pod
Smoleńskiem. - Dziękuję za to, co zrobiliście w czasie tragedii na
smoleńskim lotnisku. To wszystko, co mam do powiedzenie w tej sprawie -
zaznaczył. Graś wyraził także zadowolenie z faktu, że rosyjska prokuratura
potwierdziła we wtorek, że czterech żołnierzy, którzy ukradli karty bankowe
z miejsca katastrofy pod Smoleńskiem, przyznało się do winy.
- Cieszę się z tego, że strona rosyjska oficjalnie potwierdziła, że takie
fakty miały rzeczywiście miejsce. Chciałbym jeszcze raz podkreślić, że
dzięki dobrej i szybkiej współpracy ABW i służb rosyjskich, tych sprawców
tak szybko udało się zidentyfikować i ująć - powiedział rzecznik rządu.
Przedstawiciel rosyjskiego komitetu śledczego przy Prokuraturze Generalnej
Władimir Markin poinformował, że komitet śledczy przy Prokuraturze
Generalnej przedstawił już wszystkim czterem żołnierzom zarzuty. Śledztwo
wszczęto z artykułu 158. kodeksu karnego Federacji Rosyjskiej (kradzież
dokonana przez grupę osób w wyniku wcześniejszej zmowy).
Markin zaznaczył, że śledztwo w sprawie kradzieży kart wszczęto z inicjatywy
strony rosyjskiej, a dopiero później strona polska zwróciła się z prośbą o
sprawdzenie faktu użycia na terytorium Rosji kart bankowych jednego z
zabitych pasażerów. Jak poinformowało źródło w komitecie śledczym, z kont
skradziono za pomocą kart około 2 tys. dolarów. Łączna suma skradzionych
pieniędzy wyniosła 60 345 rubli. Jedną kartę bankomat połknął, a trzy -
znaleziono i skonfiskowano podejrzanym przy zatrzymaniu - poinformowało
wspomniane źródło. Wcześniej informowano, że skradziono dwie karty.
Trzech z czterech żołnierzy było już wcześniej sądzonych w sprawach karnych.
- Trzeba zaznaczyć, że trzech z nich było wcześniej sądzonych: Siergiej
Syrow - za popełnienie kradzieży, Artur Pankratow - za fałszowanie,
przechowywanie, przewożenie lub puszczanie w obieg sfałszowanych pieniędzy
albo papierów wartościowych, a Jurij Sankow - za kradzież - zaznaczył Markin.
Czwarty podejrzany to I.W. Pustowar.
Agencja ITAR-TASS poinformowała, że rosyjskie ministerstwo obrony jest
gotowe złożyć przeprosiny stronie polskiej i zrekompensować straty finansowe.
(PAP)
Pniedziałek,
2010-06-07
Caritas zebrała 11 mln na pomoc haitańskim dzieciom
Caritas Polska zebrała 11 milionów złotych na edukację haitańskich dzieci.
Pieniądze zostaną wydane na budowę i utrzymanie trzech szkół oraz internatu.
Z pieniędzy ofiarowanych przez Polaków może skorzystać nawet do 1700 dzieci
i 1500 młodzieży. Pieniądze przeznaczone zostaną m.in. na budowę szkoły
sióstr salezjanek w stolicy Haiti, Port-au-Prince, szkołę dla ubogich
dziewcząt oraz internatu w diecezji Anse-a-Veau.
Jak podkreśla koordynatorka projektu Zofia Pinchinat-Witucka, zdecydowano
się na finansowanie szkół, ponieważ to edukacja jest największym
strukturalnym problemem na Haiti. Projekt skierowany jest do najuboższych
dzieci i młodzieży.
- Rodzice haitańskich dzieci będą płacić jedynie równowartość dwóch dolarów
miesięcznie. Jest to niewielki koszt, który spowoduje, że symbolicznie będą
brać udział w finansowaniu nauki dzieci - wyjaśnia Zofia Pinchinat-Witucka.
Nuncjusz apostolski na Haiti arcybiskup Bernardito Auza podkreśla, że
projekt będzie nowym modelem edukacji. Odbywać się będzie pod hasłem "Oddaj
to, co otrzymałeś bezpłatnie". Arcybiskup wyjaśnił, że w szkołach, które
wspiera Caritas, młodzież będzie zachęcana do pozostania w kraju. To ważne,
bo jak zaznacza arcybiskup Auza - przed trzęsieniem ziemi z wyspy wyjechało
85% wykształconych fachowców.
Na Haiti aż 80% dzieci nie kończy szkoły podstawowej. Poziom bezrobocia
wynosi 85%.
(IAR)
Rosja potwierdza zatrzymania ws. ograbienia Przewoźnika 2010-06-07 (22:35)
Rosja potwierdziła fakt zatrzymania kilku żołnierzy podejrzanych o
ograbienia ciała Andrzeja Przewoźnika, jednej z ofiar katastrofy samolotu
Tu-154M pod Smoleńskiem.
Według "wysokiego rangą źródła w strukturach siłowych Federacji Rosyjskiej",
cytowanego przez agencję RIA-Nowosti, zatrzymanych zostało czterech
żołnierzy Moskiewskiego Okręgu Wojskowego. Informator agencji podał, że
wszyscy czterej pełnią służbę w jednej z jednostek Sił Powietrznych Rosji.
Odmówił jednak ujawnienia ich stopni i funkcji.
Z kolei ITAR-TASS przekazała, że zatrzymano trzech żołnierzy. Agencja
powołała się na "dobrze poinformowane źródło w rosyjskich strukturach
siłowych". Jej rozmówca podał, że wszyscy trzej, to poborowi pełniący służbę
w jednostce obsługującej lotnisko Siewiernyj, na którym miał lądować polski
Tupolew.
(PAP)
Kontroler w Smoleńsku sprowadził Tu-154 na zły tor
Polska komisja wojskowa i prokuratorzy twierdzą, że rosyjski kontroler w
Smoleńsku podawał nieprawdziwe dane. Eksperci podejrzewają, że była to wina
rosyjskiego radaru podejścia - pisze "Dziennik Gazeta Prawna".
Na 25 sekund przed katastrofą prezydenckiego Tu-154 wieża kontroli lotów
lotniska Siewiernyj nie powinna podawać załodze komunikatu "2 na kursie i
ścieżce". Zdaniem ekspertów pracujących przy śledztwie prawidłowy komunikat
powinien brzmieć "pod ścieżką". Podejrzewają oni błąd rosyjskiego radaru
podejścia.
Rosyjski kontroler utrzymywał załogę w przekonaniu, że Tu-154 znajduje się "na
ścieżce", czyli na odpowiedniej wysokości w trakcie podchodzenia do
lądowania. Tak było jeszcze w odległości 2 km od pasa startowego. Wówczas
nawigator prezydenckiego samolotu stwierdził, że znajdują się na wysokości
100 metrów. Do katastrofy doszło 25,5 sekundy później, w odległości 1100
metrów od pasa.
- Gdyby komenda rosyjskiego kontrolera brzmiała "2 na kursie i pod ścieżkę",
wtedy mieliby realne szanse na wyjście z opresji - mówi jeden z członków
polskiej komisji badającej przyczyny katastrofy.
Prokuratura na drodze pomocy prawnej wystąpi o zapis z tego radaru.
Gazeta wspomina także, że jeden z kontrolerów przyznał podczas przesłuchania,
iż załodze prezydenckiego samolotu podawano fałszywe, gorsze dane o poziomie
chmur nad lotniskiem, aby skłonić ją do rezygnacji z lądowania.
(Dziennik Gazeta Prawna)
Szef MSZ Francji otrzymał medal za pomoc Polakom
Minister spraw zagranicznych Francji i współzałożyciel organizacji
charytatywnych Lekarze bez Granic i Lekarze Świata, Bernard Kouchner,
otrzymał w ambasadzie RP w Paryżu Medal Wdzięczności za pomoc udzieloną
związkowi Solidarność w latach 80.
Medal Wdzięczności został ustanowiony przez Europejskie Centrum Solidarności
(ECS) dla uhonorowania obcokrajowców wspierających przed laty Polaków w
walce o odzyskanie wolności.
"Pragnę podkreślić głębokie przywiązanie Francji do waszego wspaniałego
kraju, Polski" oraz "wiarę, jaką mamy, w trwałość polskiej demokracji" -
powiedział szef francuskiej dyplomacji. Dodał, iż jest "dumny" z otrzymania
odznaczenia.
Kouchner pogratulował Polsce miejsca w Unii Europejskiej.
Dyrektor ECS, ojciec Maciej Zięba, podziękował laureatowi za "wprowadzenie
do międzynarodowej debaty prawa do ingerencji humanitarnej". "Od tej pory
prawicowe, czy lewicowe junty mają większe trudności w ciemiężeniu swoich
obywateli" - powiedział.
W styczniu 1982 roku organizacja Lekarze bez Granic, jako jedna z pierwszych
dotarła z pomocą humanitarną do Gdańska (przekazano m.in. lekarstwa, sprzęt
medyczny, ubrania i środki czystości). Członkowie organizacji odwiedzali
potem kilkakrotnie Gdańsk, dotarli także z pomocą m.in. do Starogardu
Gdańskiego.
ECS ustanowiło specjalny Medal Wdzięczności w XXX-lecie powstania
Solidarności. Spośród 500 zgłoszonych kandydatur medale otrzyma ponad 300
osób. Czterem z nich, reprezentującym różne narody, środowiska i drogi
życiowe, medale zostaną wręczone uroczyście podczas finałowego widowiska 31
sierpnia 2010 roku w Stoczni Gdańskiej; są to Jacky Challot, Thomas
Johansson, Karin Wollf i Donna Baranski-Walker.
Kapitułę Medalu Wdzięczności stanowią m.in. Lech Wałęsa - przewodniczący,
Bogdan Borusewicz, Jerzy Borowczak, Zbigniew Bujak, Andrzej Milczanowski i
Danuta Winiarska-Kuroń.
(PAP)
Niedziela,
2010-06-06
Amerykańska dziennikarka: Żydzi wynocha do Polski
Z szerokim potępieniem w USA spotkała się wypowiedź znanej dziennikarki
Helen Thomas na temat Żydów w wywiadzie udzielonym po incydencie z flotyllą
z pomocą humanitarną dla Strefy Gazy.
Thomas powiedziała, że "Żydzi powinni wynieść się z Palestyny i wrócić do
Polski i Niemiec".
Prasa i telewizja zignorowały prowokacyjną wypowiedź, ale specjalizujący się
w politycznych sensacjach konserwatywny portal internetowy "Drudgereport.com"
nagłośnił ją i przez dwa dni eksponował na czołówce.
Thomas przeprosiła za nią, ale nie uciszyło to licznych krytyków.
Były rzecznik prezydenta Busha, Ari Fleischer, wezwał Hearst News Service,
agencję informacyjną, w której jest zatrudniona Thomas, aby ją zwolniła.
Były doradca prezydenta Clintona, Lanny Davis, powiedział, że Thomas nie
zasługuje, by siedzieć w pierwszym rzędzie na konferencjach prasowych w
Białym Domu.
Thomas zasiada tam od lat jako najstarsza członkini korpusu prasowego
Białego Domu.
Thomas, dziennikarka o libańskich korzeniach i lewicowych poglądach, znana
jest od dawna z prowokacyjnych pytań zadawanych na briefingach rzecznikom
kolejnych prezydentów.
(PAP)
Papież zakończył wizytę na Cyprze
Benedykt XVI powrócił w niedzielę wieczorem do Rzymu z trzydniowej
pielgrzymki na Cypr, który odwiedził jako pierwszy papież w dziejach. Wizyta
na podzielonej wyspie pełna była politycznych akcentów i dlatego oceniana
jako jedna z najtrudniejszych.
Właśnie z powodu odniesień do sytuacji panującej na Cyprze pielgrzymka jest
oceniana jako jedna z najtrudniejszych zagranicznych podróży od początku
tego pontyfikatu, choć sam papież jako jej główne cele wymieniał dialog
ekumeniczny z prawosławiem oraz wystosowanie orędzia pokoju dla całego
Bliskiego Wschodu.
Gospodarze Benedykta XVI bezpośrednio w przemówieniach, jakie wygłaszali w
jego obecności, kierowali zarzuty i apele pod adresem Turcji, sprawującej
władzę w północnej części wyspy.
Prezydent Cypru Dimitris Christofias mówił o tym, że Turcja musi zmienić
politykę i przestrzegać "wszystkich swych przyjętych zobowiązań wobec Unii
Europejskiej i jej państw członkowskich". Żegnając zaś w niedzielę papieża
na lotnisku w Larnace, Christofias oświadczył: - Dziękuję jeszcze raz za
stałe wsparcie dla naszej walki o uzyskanie bezstronnego i skutecznego
rozwiązania, które zjednoczy nasz kraj.
Ostre słowa padły ze strony zwierzchnika cypryjskiego prawosławia
arcybiskupa Chryzostoma II, który zwracając się do Benedykta XVI, mówił: -
Turcja dokonała barbarzyńskiej inwazji na 37% naszej ojczyzny i zbrojnie
przejęła władzę. Zarzucił władzom w Ankarze, że "zrealizowały plan
zniszczenia narodu" i chcą, żeby "ze strefy Cypru pod militarną okupacją
zniknęło wszystko, co jest greckie czy chrześcijańskie"
Papież również odniósł się do sytuacji politycznej wyspy, którą sam
obserwował z okna. - Spędzając minione noce w Nuncjaturze Apostolskiej,
która znajduje się w strefie buforowej ONZ, sam mogłem dostrzec smutny
podział wyspy, a także dowiedzieć się o utracie znaczącej części kulturowego
dziedzictwa, jaka należy do całej ludzkości - powiedział.
- Wysłuchałem także Cypryjczyków z północy, którzy pragną w pokoju powrócić
do swych domów i miejsc kultu, a ja byłem głęboko wzruszony ich słowami -
dodał.
Nie doszło natomiast do nieoficjalnie zapowiadanego spotkania Benedykta XVI
z wielkim muftim z Tureckiej Republiki Cypru Północnego. Nie przybył on na
spotkanie z papieżem w sobotę, kiedy zastąpił go inny muzułmański lider. Nie
przyszedł również, choć był oczekiwany, w niedzielę. Według mediów mufti nie
otrzymał od wojska zgody na przekroczenie linii demarkacyjnej.
Najważniejszym wydarzeniem pielgrzymki była niedzielna msza w Nikozji, na
której zakończenie papież wystosował żarliwy apel do wspólnoty
międzynarodowej o położenie kresu konfliktom i przelewowi krwi na Bliskim
Wschodzie. Oficjalnie przekazał również roboczy dokument na październikowy
synod biskupów dla tego regionu w Watykanie.
Była to trzecia w tym roku zagraniczna pielgrzymka Benedykta XVI, po wizycie
na Malcie i w Portugalii. We wrześniu papież odwiedzi Wielką Brytanię, a w
listopadzie - Hiszpanię.
(PAP)
Słowenia chce międzynarodowego arbitrażu
Po przeliczeniu 99,8% głosów oddanych w niedzielnym referendum w Słowenii
ogłoszono, że 51,5% głosujących poparło umowę zawartą przez rząd z Chorwacją
w sprawie rozwiązania sporu granicznego. 48,5% uczestników referendum
głosowało przeciwko.
Umowa w sprawie rozwiązania sporu granicznego ciągnącego się od 19 lat
między obu krajami przewiduje poddanie go międzynarodowemu arbitrażowi.
Spór o granicę dotyczy liczącego 19 km kwadratowych Zalewu Pirańskiego -
akwenu wokół słoweńskiego portu Piran, dolnego odcinka rzeki Dragonja na
Półwyspie Istria i niewielkich rejonów przygranicznych wokół rzeki Mura we
wschodniej Słowenii.
Dwumilionowa Słowenia jest zdeterminowana w sporze o granicę, ponieważ ma
dostęp do morza tylko na odcinku 40 km, podczas gdy Chorwacja ma 1 800
kilometrów wybrzeża. Słoweńcy walczą też o korytarz, którym ich statki
mogłyby wypływać ma wody międzynarodowe.
Porozumienie zawarte w listopadzie ub. roku przez nową premier Chorwacji
Jadrankę Kosor z premierem Słowenii Borutem Pahorem przewiduje, że spór
graniczny zostanie rozwiązany w drodze arbitrażu międzynarodowego, a oba
kraje podporządkują się decyzji.
Słowenia, jako jedyny kraj dawnej Jugosławii jest członkiem Unii
Europejskiej. W grudniu 2008 roku zablokowała z powodu nierozwiązanego sporu
granicznego negocjacje akcesyjne Chorwacji z Brukselą.
Niedzielne referendum potraktowano również jako sprawdzian popularności
premiera Pahora, malejącej wskutek powolnego wychodzenia Słowenii z kryzysu.
(PAP)
Sobota, 22010-06-05
Obama mianował nowego krajowego koordynatora wywiadu
Prezydent USA Barack Obama ogłosił w sobotę nominację emerytowanego generała
Jamesa Clappera na nowego krajowego dyrektor wywiadu i zaapelował do
Kongresu o jej szybkie zatwierdzenie. Pojawiają się jednak sygnały, że Senat
może opierać się tej nominacji.
Przedstawiając w sobotę Clappera, prezydent nazwał go jednym z "najbardziej
doświadczonych i szanowanych fachowców w wywiadzie".
Podkreślił, że nominat nie obawia się mówić politykom "tego, co musimy
wiedzieć, nawet jeżeli nie zawsze chcą oni to usłyszeć". Zaznaczył, że ceni
sobie taką otwartość.
Clapper ma 69 lat, jest weteranem wojny wietnamskiej, który przez 32 lata -
do 1995 r. - służył w amerykańskich siłach powietrznych. Po odejściu z
wojska piął się po szczeblach kariery w Pentagonie. W latach 2001-2006 był
szefem Krajowej Agencji Wywiadu Kosmicznego.
Odszedł z tego stanowiska po konfliktach z ówczesnym szefem Pentagonu
Donaldem Rumsfeldem. Po odejściu Rumsfelda, kiedy kierownictwo resortu objął
Robert Gates, Clapper został wiceministrem obrony.
Jako krajowy dyrektor wywiadu Clapper zastąpi Dennisa Blaira, który niedawno
podał się do dymisji. Blair ustąpił w wyniku sporów z Białym Domem i
dyrektorem Centralnej Agencji Wywiadowczej (CIA) Leonem Panettą. Ten ostatni
teoretycznie mu podlegał, ale próbował przejmować jego kompetencje.
Obama wezwał Senat do szybkiego zatwierdzenia nominacji Clappera. -
Nominacja ta nie powinna paść ofiarą typowych gier politycznych w
Waszyngtonie - powiedział.
Republikanie sugerują jednak, że będą się sprzeciwiać zatwierdzeniu generała.
Kit Bond, najwyższy rangą republikański senator w Komisji ds. Wywiadu
powiedział, że ma zastrzeżenia, ponieważ Clapper jako wiceminister obrony "blokował
wysiłki na rzecz wzmocnienia władzy krajowego dyrektora wywiadu".
Także demokratyczna przewodnicząca senackiej Komisji ds. Wywiadu Diane
Feinstein powiedziała, że na stanowisku tym lepszy byłby "ktoś z cywilnym, a
nie wojskowym życiorysem".
Stanowisko krajowego dyrektora wywiadu - w przybliżeniu odpowiednik
polskiego koordynatora służb specjalnych - utworzono w 2005 r., po tym jak
wywiad stał się obiektem krytyki w następstwie ataku terrorystycznego na
World Trade Center z 11 września 2001 r.
Krajowy dyrektor ma nadzorować i koordynować pracę kilkunastu agencji
wywiadowczych, w tym CIA, z których przeważająca większość działa przy
Pentagonie. Centralizacja miała ułatwić m.in. dzielenie się informacjami
między agencjami. Poprzednio koordynującą funkcję pełniła CIA.
W razie zatwierdzenia, Clapper będzie już czwartym krajowym dyrektorem
wywiadu. Stanowisko to uważane jest za szczególnie trudne i niewdzięczne.
(PAP)
Po dziesięciu wiekach żubry wracają do Hiszpanii
Żubr po dziesięciu wiekach powraca do Hiszpanii, dzięki sprowadzeniu ośmiu
sztuk polskich żubrów, w tym dwóch byków, z Białowieży i z Puszczy Piskiej.
Na Półwyspie Iberyjskim żubry żyły przynajmniej do XI wieku, co udało się
ustalić dzięki rysunkom odkrytym na skałach w rejonie Altamiry.
Jak podały w sobotę hiszpańskie media, żubry z Polski zostaną umieszczone w
rezerwacie górskim, czyli "na wolności kontrolowanej". Rezerwat wybrano dla
nich w prowincji Palencja na północy Hiszpanii.
Powrót żubra do Hiszpanii po wiekach stanowi ukoronowanie trwających od 8
lat przygotowań i starań prowadzonych przez stowarzyszenie na rzecz
zachowania "bizona europejskiego" w Hiszpanii.
Populacja żubrów na świecie liczy ok. 3 400 osobników, z czego 650 żyje w
Polsce - w stanie dzikim głównie w Puszczy Białowieskiej, Knyszyńskiej,
Piskiej i w Bieszczadach.
(PAP)
Ropa dotarła do wybrzeży Florydy
Do wybrzeży zachodnio-północnej Florydy dotarły bryły kleistej mazi, które
fale oderwały od wycieku ropy w Zatoce Meksykańskiej. Przewiduje się, że
wyciek może zagrozić także wybrzeżom Kuby i Meksyku.
Floryda (południowy-wschód USA) to stan popularny wśród turystów. Hotelarze
i restauratorzy na Florydzie obawiają się, że ekologiczna katastrofa
odstraszy turystów w nadchodzącym sezonie.
Koncernowi BP udało się w czwartek późnym wieczorem, czasu miejscowego,
umieścić specjalną metalową kopułę nad uszkodzonym odwiertem w dnie Zatoki
Meksykańskiej. Jednak to czy okaże się ona skuteczna w zatamowaniu wycieku
ropy okaże się dopiero po pewnym czasie.
Prezydent USA Barack Obama przyjechał do Luizjany, która jako pierwszy stan
została dotknięta tą największa w historii USA katastrofą ekologiczną.
Za katastrofę odpowiedzialny jest głównie koncern BP - dzierżawca szybu
naftowego, który uległ uszkodzeniu po wybuchu na platformie wiertniczej 20
kwietnia.
Katastrofę wywołał wybuch i pożar na platformie wiertniczej koncernu BP
Deepwater Horizon 20 kwietnia, który spowodował śmierć 11 pracowników tego
koncernu. Do Zatoki Meksykańskiej wydostaje się obecnie około 3 milionów
litrów ropy dziennie.
Toksykolodzy z Uniwersytetu Michigan powiedzieli, że krótkotrwałe narażenie
na kontakt z ropą powoduje przejściowe symptomy zatrucia, ale po dłuższym
okresie kontakt taki może prowadzić do problemów z oddychaniem, koordynacją
ruchu, zaburzeń uwagi oraz zwiększać ryzyko zachorowania na raka.
(PAP)
Piątek,
2010-06-04
Japonia ma nowego premiera
Nowym premierem Japonii został przewodniczący Partii Demokratycznej Naoto
Kan. W środę do dymisji podał się Yukio Hatoyama.
Na Kana, który piastował dotąd stanowiska wicepremiera i ministra finansów,
głosowało w Izbie Reprezentantów (izbie niższej parlamentu) 313 deputowanych.
Drugie miejsce zajął Sadakazu Tanigaki z Partii Liberalno-Demokratycznej.
Podobne były wyniki głosowania w Izbie Radców (izbie wyższej).
Hatoyama ustąpił wobec rozczarowania jego polityką. Zarzucano mu m.in.
niedotrzymywanie obietnic wyborczych, wśród których najważniejsze to
ograniczenie marnotrawstwa środków publicznych, zmniejszenie biurokracji i
poprawa sytuacji konsumentów.
Japońska gospodarka, jedna z największych na świecie, boryka się z olbrzymim
zadłużeniem publicznym, słabym wzrostem i starzejącą się, a także coraz
mniej liczną ludnością.
Nowy premier stanie też przed trudnym zadaniem odbudowy wizerunku Partii
Demokratycznej, która co prawda w wyborach do niższej izby parlamentu w
sierpniu 2009 r. pokonała rządzących konserwatystów, ale od tego czasu jej
popularność nieustannie spada. Sytuację dodatkowo komplikują zbliżające się
wybory do Izby Radców, które odbędą się w lipcu.
(PAP)
Merkel i Miedwiediew spotkali się na nieoficjalnym spotkaniu
Prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew przybył do Mesebergu niedaleko Berlina
na nieformalne rozmowy z kanclerz Niemiec Angelą Merkel. Wizyta, która
potrwa do soboty, będzie zdominowana przez tematy międzynarodowe, w tym
sankcje wobec Iranu.
Merkel przyjmuje rosyjskiego przywódcę w pałacu Meseberg, który jest
rezydencją rządu niemieckiego.
Oba państwa należą do grupy sześciu mocarstw, które negocjują z Iranem
warunki wstrzymania przez ten kraj programu wzbogacania uranu. Teheran
twierdzi, że program nuklearny służy wyłącznie celom pokojowym, Zachód
jednak podejrzewa, że władze irańskie dążą do pozyskania broni atomowej.
Merkel w minionych miesiącach wielokrotnie opowiadała się za zaostrzeniem
międzynarodowych sankcji wobec irańskiego reżimu - najlepiej w drodze
rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ. Jednak Rosja, stały członek Rady
Bezpieczeństwa, jest w tej sprawie ostrożniejsza.
Tematem rozmów będą też m.in. sytuacja w Afganistanie oraz na Bliskim
Wschodzie, w tym konsekwencje poniedziałkowego ataku komandosów izraelskich
na konwój z pomocą humanitarną dla Strefy Gazy. Merkel i Miedwiediew
zamierzają też rozmawiać o regulacji międzynarodowych rynków finansowych
oraz stosunkach dwustronnych.
Konferencja prasowa obojga przywódców zaplanowana jest na sobotę w południe.
(PAP)
Obama omawiał kontrowersyjną ustawę imigracyjną
Prezydent Barack Obama przyjął republikańską gubernator stanu Arizona Jan
Brewer, której wyraził "zaniepokojenie" z powodu uchwalonej niedawno przez
legislaturę tego stanu ustawy imigracyjnej. Zezwala ona policji na ustalanie
statusu każdej osoby podejrzanej o przebywanie na terytorium USA nielegalnie.
Zdaniem krytyków ustawa, która wchodzi w życie 29 lipca, może być
wykorzystana do dyskryminacji na tle etnicznym. Administracja Obamy rozważa
zakwestionowanie tej ustawy na drodze sądowej.
Według komunikatu Białego Domu, prezydent "ponownie wyraził swoje
zaniepokojenie ustawą" i zaznaczył, że "mozaika różnych przepisów
imigracyjnych uchwalanych przez stany utrudnia rządowi federalnemu ustalenie
i egzekwowanie polityki imigracyjnej".
Obama dodał jednak, że "rozumie niezadowolenie Amerykanów nieefektywnym
systemem imigracyjnym". Prezydent i pani gubernator zgodzili się, że "brak
działań na szczeblu federalnym w tej sprawie jest nie do przyjęcia".
Po spotkaniu Brewer powiedziała, że uzgodniła z prezydentem, iż będą
wspólnie działać w sprawie nielegalnej imigracji. Podkreśliła jednak, że
bezpieczeństwo granicy powinno mieć wyższy priorytet niż wszechstronna
reforma przepisów imigracyjnych, którą preferuje Obama. Dodała, że w ciągu
najbliższych miesięcy spodziewa się rozpoczęcia budowy płotu granicznego.
W graniczącej z Meksykiem Arizonie problem nielegalnej imigracji należy do
najbardziej palących. Stan ten leży również na szlaku przemytu narkotyków do
USA przez meksykańskie gangi.
(PAP)
BP do 1 lipca ma zapłacić odszkodowanie za wyciek ropy
Prezydent Barack Obama dał koncernowi BP czas do 1 lipca na zapłacenie sumy
69 mln dolarów za szkody wyrządzone wyciekiem ropy naftowej do wód Zatoki
Meksykańskiej - ujawniły źródła w administracji.
Anonimowy funkcjonariusz administracji oświadczył, że suma ta stanowi 75%
kosztów poniesionych dotychczas przez władze amerykańskie na usuwanie
skutków katastrofy.
W operacji oczyszczania Zatoki i jej wybrzeży bierze udział 20 tys.
pracowników agencji rządowych i prywatnych firm. Zaangażowanych jest w nią
ponad 1900 statków i łodzi. Przeprowadzono m.in. ponad 120 operacji
kontrolowanego wypalania ropy wypływającej na powierzchnię Zatoki.
Katastrofę wywołał wybuch i pożar na platformie wiertniczej Deepwater
Horizon 20 kwietnia. Do Zatoki Meksykańskiej wydostaje się obecnie około 3
milionów litrów ropy dziennie.
(PAP)
Rosyjski pilot: błąd Polaków, instrukcja Tu-154 tego zabrania
Przyczyną katastrofy polskiego Tu-154M pod Smoleńskiem mogło być to, że
prezydencki samolot podchodził do lądowania na autopilocie - uważa pilot-oblatywacz
Aleksandr Akimienkow, którego opinię przytacza dziennik "Izwiestija".
Akimienkow podkreślił, że instrukcja eksploatacji Tu-154M zabrania lądowania
na autopilocie.
- Wchodząc na ścieżkę zniżania samolot był wyważony, tj. jego przyrządy były
ustawione tak, aby przy występujących strumieniach powietrznych zniżał się z
określoną prędkością wertykalną. W danym wypadku - 3,5 metra na sekundę -
powiedział.
- Wszelako w odległości nieco ponad jednego kilometra od progu pasa znajduje
się jar. Temperatura w nim była niższa. To z niego napływała mgła. Nad jarem
nie było strumieni wznoszących. Samolot uległ rozbalansowaniu i "wpadł" w
dziurę powietrzną, która utworzyła się nad samą ziemią - oświadczył rosyjski
pilot.
- Prędkość wertykalna wzrosła dwukrotnie - do siedmiu metrów na sekundę, a
nawet więcej. Kapitan, nawiasem mówiąc, zauważył to i szarpnął za ster,
próbując wyprowadzić maszynę. Jednak na wysokości 30 metrów było to już
praktycznie niemożliwe - oznajmił.
Akimienkow zauważył, że "jeśli lądowaliby w reżimie ręcznym, to na pewno
zdołaliby utrzymać samolot". - Moim zdaniem, właśnie na tym polegał błąd -
dodał.
(PAP)
Czwartek, 2010-06-03
Wielka księżna Romanowa pochowana w Petersburgu
Pogrzeb wielkiej księżnej Leonidy Gieorgijewnej Romanowej odbył się w
Petersburgu w soborze Pietropawłowskim. Ostatnia przedstawicielka
dynastii Romanowów urodzona w Rosji przed rewolucją 1917 roku, zmarła w
maju w Madrycie w wieku 95 lat.
Księżna została pochowana w kryptach rosyjskich monarchów, obok swego
męża, wielkiego księcia Władimira Kiriłłowicza Romanowa, zmarłego w 1992
roku.
W uroczystości nie brali udziału przedstawiciele władz; uczestniczyło w
niej również znacznie mniej ludzi niż w pogrzebie ostatniego cara Rosji
Mikołaja II w 1998 roku. Jak zauważa agencja Reutera, przyczyną są
zapewne spory między potomkami dynastii o prawa do tronu.
Rzecznik Domu Romanowów Siergiej Mankow podkreślił w rozmowie z agencją
Reutera działalność charytatywną księżnej, dodając, że zmarła "przez
całe życie myślała o Rosji".
(PAP)
Christian Wulff kandydatem na prezydenta Niemiec
Chadecki premier Dolnej Saksonii Christian Wulff jest kandydatem
niemieckiej koalicji rządzącej na nowego prezydenta Niemiec -
poinformowała kanclerz Angela Merkel.
Koalicja chadeckiego bloku CDU/CSU i liberalnej FDP ma pewną większość w
Zgromadzeniu Federalnym, które 30 czerwca wyłoni głowę państwa.
Przedterminowe wybory są konieczne, bo w poniedziałek nieoczekiwanie z
urzędu ustąpił Horst Koehler, oburzony krytyką, jaką wywołała jego
wypowiedź, w której powiązał on udział niemieckich sił w misjach
zagranicznych z potrzebą ochrony interesów gospodarczych Niemiec.
W czwartek przedstawiając kandydata na nowego prezydenta Merkel
powiedziała, że jest on człowiekiem ciekawym ludzi, nieobawiającym się
nowego, kreatywnym, otwartym na innych. - Uważam go za wspaniałego
przyszłego prezydenta federalnego - oświadczyła.
Jak dodała, w czasie kryzysu gospodarczego Wulff gotów jest przejąć
odpowiedzialność za kraj, by zapewnić mu dobrą przyszłość.
Kandydata chwalił także wicekanclerz szef FDP Guido Westerwelle. - To
człowiek, który kieruje się jasnym wewnętrznym kompasem. Potrafi służyć
wszystkim obywatelkom i obywatelom Niemiec - powiedział Westerwelle.
Wulff podziękował przywódcom partii koalicyjnych za okazane mu zaufanie.
- Myślę, że można uczynić coś dla poczucia wspólnoty naszego
społeczeństwa, dodać odwagi i optymizmu w trudnych czasach - powiedział.
Jak przyznał, żałuje zarówno tego, że Horst Koehler ustąpił ze
stanowiska jak i tego, że nie będzie dalej pełnił urzędu premiera Dolnej
Saksonii. - Ale nowe zadanie mnie pociąga - dodał.
Decyzję koalicji skrytykowała jednak niemiecka opozycja, która apelowała
o ponadpartyjną kandydaturę. SPD i Zieloni zamierzają wystawić w
wyborach prezydenckich jako kontrkandydata byłego opozycjonistę w d. NRD
Joachima Gaucka. Także Lewica zapowiada zgłoszenie własnego kandydata.
Jeszcze w środę za faworytkę na urząd prezydenta Niemiec uchodziła
minister pracy Ursula von der Leyen. Przeciwko tej kandydaturze
zaprotestowała jednak część partii CDU, w tym liderzy w krajach
związkowych, a także część liberałów. Według niektórych komentarzy prasy
druga obok Merkel kobieta i protestantka na najwyższym stanowisku w
państwie była trudna do przyjęcia dla konserwatywnych kół w partii.
Von der Leyen nie zapomniano jej także tego, że zrewolucjonizowała
politykę prorodzinną chadecji oraz forsowała ustawę pozwalającą blokować
strony internetowe o treściach pornograficznych z udziałem dzieci.
Nazwisko Christiana Wulffa od początku pojawiało się w medialnych
spekulacjach na temat rozważanych przez koalicję kandydatów na
prezydenta.
50-letni prawnik, pochodzący z Osnabrueck uchodzi za polityka
umiarkowanego i rozważnego stratega, który unika kontrowersji. Jest
reprezentantem liberalnego skrzydła CDU. Komentatorzy uważają też, że
popularny polityk był najpoważniejszym wewnątrzpartyjnym rywalem dla
Angeli Merkel.
Należy do CDU od 1975 r., od 1994 r. jest posłem parlamentu krajowego
Dolnej Saksonii. Dwukrotnie w (1994 i 1998 r.) jako czołowy kandydat
chadeków w landzie przegrywał wybory regionalne z socjaldemokracją
ówczesnego premiera Dolnej Saksonii, późniejszego kanclerza Gerharda
Schroedera. Za trzecim podejściem, w 2003 r. udało mu się pokonać SPD i
od tego czasu stoi na czele rządu w Hanowerze. Od 2008 r. rządzi w
Dolnej Saksonii w koalicji z liberalną FDP.
Z pozytywnymi reakcjami spotkała się jego decyzja z kwietnia tego roku o
powołaniu do rządu pierwszej minister o tureckich korzeniach Aygul Ozkan.
Rysą na wizerunku Wulffa była afera z biletami lotniczymi; w grudniu
2009 r. przyjął on ofertę linii lotniczych, które zaproponowały dla
całej jego rodziny bezpłatną zmianę rezerwacji z klasy ekonomicznej na
droższą biznesową. Złamał tym samym obowiązujące ministrów landu
przepisy, zabraniające przyjmowania prezentów o wartości powyżej 10
euro. Po ujawnieniu afery Wulff przeprosił i zapłacił liniom lotniczym
kwotę różnicy pomiędzy biletami klasy ekonomicznej i biznesowej.
Wulff będzie drugim w historii RFN katolikiem na urzędzie głowy państwa.
Jest po raz drugi żonaty; z pierwszą żoną rozwiódł się i w 2008 r.
poślubił o 15 lat młodszą partnerkę, Bettinę. Ma dwoje dzieci:
nastoletnią córkę z pierwszego małżeństwa oraz dwuletniego syna z obecną
żoną.
Anna Widzyk (PAP)
Korea Północna ostrzega przed wybuchem wojny
Korea Północna ostrzegła, że wkrótce na Półwyspie Koreańskim może
wybuchnąć wojna. Relacje z Seulem są napięte po zatonięciu
południowokoreańskiego okrętu Cheonan 26 marca.
- Obecna sytuacja na Półwyspie Koreańskim jest tak poważna, że wojna
może wybuchnąć w każdym momencie - powiedział Ri Jang Gon, zastępca
ambasadora Korei Północnej przy ONZ na Konferencji na temat Rozbrojenia
w Genewie.
Odpowiedzialnością za tę sytuację obarczył - jak to ujął - "reżim
południowokoreański we współpracy z jego sojusznikiem, Stanami
Zjednoczonymi". Przedstawiciel Phenianu podkreślił, że Korea Północna "nie
ma nic wspólnego z zatonięciem" południowokoreańskiej jednostki.
Władze w Seulu oświadczyły 20 maja, że mają mocne dowody na to, iż
północnokoreański okręt podwodny w marcu wpłynął na południowokoreańskie
wody terytorialne i torpedą zaatakował południowokoreańską korwetę
Cheonan. Ze 104 marynarzy na pokładzie uratowano 58. Atak torpedowy
potwierdziła międzynarodowa ekipa dochodzeniowa.
(PAP)
Obama rozszerza przywileje par homoseksualnych
Prezydent USA Barack Obama wydał kolejne rozporządzenie zwiększające
przywileje stałych partnerów homoseksualistów zatrudnionych w sektorze
publicznym.
Prezydent polecił rządowym agencjom, aby partnerów homoseksualnych
pracowników federalnych traktowały jak rodziny pracowników
heteroseksualnych. Oznacza to, że będzie im przysługiwało m.in. prawo do
zapomogi, gdy znajdą się w trudnej sytuacji, do zwrotu kosztów
przeprowadzki związanej z pracą partnera, a także do przynależności do
pracowniczych kas pożyczkowych.
Wszystkie te przywileje mogą zostać wprowadzone w ramach obowiązującego
prawa, nie wymagają więc zgody Kongresu. Listę rozwiązań możliwych do
przyjęcia w tym trybie Obama kazał sporządzić w czerwcu 2009 r., gdy po
raz pierwszy rozszerzył prawa partnerów gejów i lesbijek zatrudnionych w
administracji.
Objęto ich wówczas rządowym programem ubezpieczeń oraz umożliwiono
korzystanie ze zwolnień na opiekę nad chorym partnerem czy nad
adoptowanym przez taką parę dzieckiem.
- Choć to rozporządzenie jest ważnym krokiem w kierunku równości, ze
względu na obowiązujące prawo moja administracja nie może przyznać
homoseksualnym parom takich samych przywilejów, jakimi cieszą się
heteroseksualne małżeństwa - powiedział Obama.
Zaapelował tym samym do Kongresu o przyjęcie reform, które pozwolą na
objęcie partnerów homoseksualnych pracowników publicznych pełnym
programem opieki medycznej oraz przywilejami emerytalnymi.
Prezydent USA zintensyfikował w ostatnim czasie działania na rzecz
poszerzenia praw homoseksualistów, którzy masowo poparli go podczas
wyborów prezydenckich. Później jednak zarzucili mu opieszałość w
wypełnianiu ich postulatów.
W kwietniu Obama polecił Ministerstwu Zdrowia, aby zabroniło szpitalom
odmawiania gejom i lesbijkom prawa do odwiedzania swoich chorych
partnerów.
Opowiedział się także za zniesieniem zasady "Don't Ask, Don't Tell" (Nie
pytaj i nie mów) w wojsku, która zezwala na służbę gejów w armii, ale
pod warunkiem nieujawniania przez nich preferencji seksualnych.
Ostateczną decyzję w tej sprawie pozostawił jednak Pentagonowi.
(PAP)