Środa, 2010-06-16
Już 19 ofiar śmiertelnych powodzi we Francji
Do 19 wzrosła liczba ofiar śmiertelnych powodzi, które nawiedziły
południowo-wschodnią Francję - poinformowała prefektura departamentu Var.
Kilka osób uznaje się za zaginione. Poprzedni bilans mówił o 15 ofiarach
śmiertelnych i 12 zaginionych.
Najtrudniejsza sytuacja panuje w departamencie Var w regionie
Prowansja-Alpy-Lazurowe Wybrzeże. Po ulewnych deszczach, nietypowych o tej
porze roku, wody rzek wezbrały bardzo szybko. Ulice zmieniły się w błotniste
rzeki porywające drzewa i samochody. Mieszkańcy szukali schronienia na
dachach sklepów i w wysokich budynkach.
- Północ i centrum Draguignan są pod wodą. To są metry wody - mówiła
cytowana przez AFP wiceprefekt tego miasta, Corrinne Orzechowski. Właśnie w
mieście Draguignan zginęło 10 osób.
Korespondent agencji podawał, że woda sięgnęła na wysokość dwóch metrów,
zatapiając samochody osobowe i ciężarówki. Wstrzymany jest ruch kolejowy na
linii Nicea-Tulon. Zamknięto lotnisko w Tulonie.
Służby ratownicze odpowiedziały na około 600 wezwań. Ponad 100 tysięcy domów
pozbawionych jest prądu. Zamknięte są niektóre szkoły.
Ulewy i burze nawiedziły region w nocy z poniedziałku na wtorek. Francuskie
służby meteorologiczne przewidują dalsze opady w najbliższych godzinach.
(PAP)
35 osób zginęło w powodzi na południu Chin
Co najmniej 35 osób poniosło śmierć, a 49 zaginęło na skutek powodzi
spowodowanych ulewnymi deszczami na południu Chin - poinformowała agencja
Xinhua.
Najbardziej żywioł dotknął prowincje Fujian i Sichuan (Syczuan) w regionie
Guangxi. Według meteorologów, ulewy na południu mają utrzymać się co
najmniej do czwartku.
Jak poinformowała Xinhua, z terenów powodziowych ewakuowano ponad 100
tysięcy ludzi. Około 7 tysięcy domów uległo uszkodzeniu. Szkody oceniono na
równowartość ok. 100 milionów euro.
Służby meteorologiczne twierdzą, że nie ma zagrożenia pogorszenia sytuacji
na zalanych terenach np. osunięć ziemi.
Częściowe osunięcie zbocza górskiego w okręgu Kangding w prowincji Sichuan
spowodowało 23 ofiary śmiertelne. Nie wiadomo, czy ofiary te wliczono do
ogólnego bilansu ofiar powodzi na południu Chin - pisze AFP. (PAP)
Koncern BP uruchomił drugi system zbierania wyciekającej ropy
Koncern BP uruchomił drugi - po metalowej kopule - system zbierania ropy, od
20 kwietnia wyciekającej ze złoża pod dnem Zatoki Meksykańskiej po wybuchu
na platformie wiertniczej Deepwater Horizon. Kierownictwo koncernu po
spotkaniu z prezydentem USA Barackiem Obamą zobowiązało się zapłacić za
straty związane z kataklizmem.
Nowy system wykorzystuje wyposażenie na dnie, zainstalowane w maju w ramach
operacji "top kill" - pierwszej, nieudanej próby zatamowania wycieku ropy.
"Top kill" polegał na wpompowywaniu gliny zmieszanej z chemikaliami do szybu
w nadziei na zatamowanie wycieku w rejonie głowicy przeciwerupcyjnej, a
następnie zatkaniu szybu cementem. Teraz użyte wtedy szlauchy i rury
odsysają wyciekającą ropę.
3 czerwca nad uszkodzonym odwiertem umieszczono metalową kopułę, z której
ropa naftowa jest odprowadzana do tankowców. Dzięki kopule udało się już
zebrać ponad 160 tys. baryłek ropy, której jednak każdego dnia - według
najnowszych ustaleń - wycieka od 35 tys. do 65 tys. baryłek (od 5,56 miliona
litrów do 9,5 miliona litrów). Poprzednie szacunki były o połowę mniejsze.
Ropa zebrana przez uruchomiony w środę system będzie pompowana na platformę
serwisową Helix Q4000 i spalana. Zdecydowano się na to, ponieważ na tej
platformie nie ma możliwości magazynowania większych ilości ropy. Nie ma na
razie danych na temat wydajności tego drugiego systemu.
BP sięgnie głęboko do kieszeni
Po spotkaniu z prezydentem Barackiem Obamą kierownictwo koncernu BP zgodziło
się odłożyć ze swoich dochodów 20 miliardów dolarów na fundusz, z którego
wypłacane będą rekompensaty za szkody, spowodowane katastrofą ekologiczną w
Zatoce Meksykańskiej.
Fundusz będzie zarządzany przez firmę powierniczą niezależną od BP.
Odszkodowania mają dostawać przedsiębiorstwa i osoby indywidualne, które
poniosły straty finansowe w rezultacie wycieku ropy.
Obama rozmawiał w środę przez 20 minut w Białym Domu z prezesem BP
Carlem-Henrikiem Svanbergiem i dyrektorem naczelnym koncernu Tonym Haywardem.
Było to pierwsze spotkanie prezydenta z szefami BP od katastrofy z 20
kwietnia, zawinionej przez tę firmę. Poza Obamą uczestniczył w nim
wiceprezydent Joe Biden i prokurator generalny Eric Holden.
BP, który prowadził wiercenia naftowe w Zatoce, nie zadbał o odpowiednie
zabezpieczenia przed awarią, co doprowadziło do eksplozji na dzierżawionej
przez koncern platformie wiertniczej Deepwater Horizon i uszkodzenia szybu
naftowego. Dążąc do oszczędności, koncern obciął wydatki na cementową
obudowę szybu i inne elementy, mające znaczenie dla bezpieczeństwa.
W przeddzień spotkania z dyrekcją koncernu Obama wygłosił telewizyjne
przemówienie do społeczeństwa, w którym zapowiedział, że będzie się domagał
od BP utworzenia wspomnianego funduszu i zrekompensowania strat
poszkodowanym.
Zdaniem prawników, BP nie był prawnie zobowiązany do utworzenia funduszu.
Zadecydowała jednak presja prezydenta i opinii publicznej.
We wtorek podano nowe dane o skali wycieku ropy. Okazało się, że z
uszkodzonego szybu wytryska jej dużo więcej, niż dotychczas szacowano. Trwa
akcja wypompowywania ropy z uszkodzonego miejsca i ściągania jej z
powierzchni zatoki.
Katastrofa w Zatoce Meksykańskiej jest największym kataklizmem ekologicznym
w dziejach USA.
(PAP)
Tusk już w Brukseli - szczyt UE zdominowany przez gospodarkę
Premier Donald Tusk jest już Brukseli, gdzie w czwartek weźmie udział w
szczycie Unii Europejskiej, który będzie poświęcony m.in. walce z kryzysem i
planom wzmocnienia zarządzania gospodarczego w gronie wszystkich 27 państw
UE.
W środę, w późnych godzinach wieczornych, Tusk weźmie udział we wspólnej
kolacji przywódców państw należących do Europejskiej Partii Ludowej (EPP) na
zamku Bouchout w Maise pod Brukselą.
Minister ds. europejskich Mikołaj Dowgielewicz powiedział, że unijny szczyt
zostanie zdominowany przez tematykę gospodarczą. Jak dodał, przywódcy państw
i rządów będą dyskutować m.in. o strategiach związanych z wychodzeniem z
kryzysu gospodarczego oraz o wpływie cięć w deficytach budżetowych państw UE
na gospodarkę.
- Na pewno będą rozmowy o tym, na ile różne rozwiązania na forum globalnym i
europejskim mogą stymulować wzrost gospodarczy, a które mogą go hamować -
zaznaczył minister. Jego zdaniem, dla Polski "najważniejsza na szczycie
będzie kwestia tego, czy będzie instytucjonalizacja strefy euro".
Według przywódców europejskich, kryzys strefy euro - wywołany sytuacją
Grecji - unaocznił pilną potrzebę wzmocnionego zarządzania gospodarczego,
tak by redukować różnice w konkurencyjności europejskich gospodarek i
zbliżyć polityki budżetowe. Polska strona opowiada się za utrzymaniem
jedności UE; w debacie nad wzmacnianiem zarządzania gospodarczego Polska
występuje przeciw ograniczaniu nowych zasad tylko do 16 państw strefy euro.
- Polska nie była przychylna temu pomysłowi (instytucjonalizacji strefy
euro) i mamy nadzieję, że ten projekt nie zostanie zrealizowany - podkreślił
Dowgielewicz. Jak dodał, Polska jest przeciwna powstaniu elitarnego klubu
eurogrupy - który by wykluczał z podejmowania decyzji kraje spoza grupy
euro.
Tusk i szef KE Jose Manuel Barroso zdecydowanie wyrazili przekonanie, że nie
należy instytucjonalizować strefy euro ani tworzyć dla niej jakiegoś
odrębnego sekretariatu - o co apelował wcześniej prezydent Francji Nicolas
Sarkozy.
W poniedziałek kanclerz Niemiec Angela Merkel po spotkaniu z Sarkozym
poinformowała, że Francja i Niemcy opowiadają się za wzmocnieniem
zarządzania gospodarczego w gronie wszystkich 27 państw UE, ale - jak
zastrzegła - "w razie potrzeby" możliwe powinny być działania tylko w ramach
strefy euro.
- Potrzebujemy mocniejszego zarządzania gospodarczego niż dziś, w którym
będą uczestniczyć wszyscy szefowie państw i rządów UE. Tylko w ten sposób
możemy pójść naprzód w Europie - mówiła Merkel. - W sytuacjach kryzysowych,
w razie potrzeby, możemy spotykać się również w gronie 16 państw strefy
euro. Nie chodzi o tworzenie nowych instytucji, ale o możliwość operacyjnego
i pragmatycznego działania - przekonywała kanclerz Niemiec.
Merkel zastrzegła, że wzmacnianie zarządzania gospodarczego nie może
oznaczać "dzielenia Unii na członków pierwszej i drugiej kategorii".
Według projektu ustaleń czwartkowego szczytu UE, przywódcy państw
członkowskich zgodzą się na prezentowanie swoich planów budżetowych Komisji
Europejskiej. Na kraje, które nie będą zmierzać w kierunku równoważenia
budżetu, mają być nakładane sankcje karne. Zasada prezentowania narodowych
planów budżetowych Komisji Europejskiej ma zacząć obowiązywać od 2011 r.
Decyzje te są częścią działań podejmowanych przez UE, które mają na celu
rozproszenie obaw rynków finansowych i zapewnienie ich, że polityka fiskalna
krajów członkowskich zapobiegnie powtórzeniu się kryzysu, jaki dotknął
Grecję.
Wielka Brytania - jako jedyny z 27 krajów - zgłasza w tej kwestii bardzo
poważne zastrzeżenia. - Nie do zaakceptowania jest, by z powodu kryzysu
wzmacniać władzę Unii Europejskiej nad narodowymi budżetami - oświadczył we
wtorek lider brytyjskich konserwatystów w Parlamencie Europejskim Timothy
Kirkhope. Projekt ustaleń szczytu przewiduje, że wszystkie kraje
członkowskie powinny przyjąć regulacje prawne umożliwiające przestrzeganie
zasad budżetowych UE zawartych w Pakcie Stabilności i Wzrostu. Ogranicza on
dopuszczalny deficyt budżetowy do 3% Produktu Narodowego Brutto (PNB), a
poziom długu publicznego do 60% PNB.
Polska od początku poparła propozycję wzmocnienia dyscypliny budżetowej
państw UE, a minister finansów Jacek Rostowski podkreślał wielokrotnie, że
Polska ma już w swej konstytucji hamulec zadłużenia publicznego do wysokości
60%.
Dowgielewicz powiedział, że jest "rzeczą oczywistą", iż polska gospodarka
jest blisko połączona z gospodarką europejską. - 80% polskiego eksportu to
eksport na wspólny rynek. To dobrze, jeśli ministrowie finansów będą się
wzajemnie oceniali - zaznaczył.
- Chodzi o to, żeby uniknąć w przyszłości sytuacji kryzysowych i żeby
wzajemnie tworzyć większą presję na reformy - wyjaśnił minister.
Pakt zakłada też, że kraje UE powinny dążyć do zrównoważenia budżetu lub do
uzyskania nadwyżek budżetowych. Wprowadzony ma być system zachęt i sankcji,
które mają motywować do podejmowania działań w tym kierunku. Według projektu
ustaleń szczytu, szczególnie pilnie będą obserwowane kraje należące do
strefy euro.
Dowgielewicz potwierdził, że na szczycie odbędzie się dyskusja o
ewentualnych sankcjach za łamanie wspólnie uzgodnionych zasad. - Nie należy
tu wykluczać żadnego scenariusza, także zmiany Traktatu (Lizbońskiego),
jeśli to będzie konieczne - zaznaczył.
Jak dodał, sankcje mogą obejmować nawet czasowe zawieszenia prawa głosu w
Radzie Unii Europejskiej. - Dla nas jest istotne, żeby te sankcje były
uniwersalne, czyli żeby w równy sposób odnosiły się do każdego kraju -
najbogatszego i najbiedniejszego, największego i najmniejszego. Myślę, że w
tym kierunku ta dyskusja idzie - powiedział minister.
Według projektu ustaleń szczytu, przywódcy UE zgodzą się też na nałożenie na
instytucje finansowe opłat przeznaczonych na walkę z kryzysem. Szczegóły
opłat będą ustalone przez Komisję Europejską. - Rada Europejska zgadza się,
że na instytucje finansowe powinna być nałożona opłata, by zapewnić, że
dołożą się one do kosztów kryzysu - wynika z projektu.
- Taka opłata powinna być zawarta w ramach wiarygodnej rezolucji. Pilnie
potrzebne są dalsze prace nad jej głównymi założeniami, a dokładnej ocenie
należy poddać też kwestię równych dla wszystkich warunków - mają postanowić
w czwartek na szczycie europejscy przywódcy państw i rządów.
Europa przed szczytem przywódców G20 w Toronto (26-27 czerwca) chce
przygotować warunki do wprowadzenia podobnych opłat w skali światowej. Taki
podatek budzi wiele kontrowersji co do jego zasięgu i tego, na co mają być
wydane zebrane w ten sposób pieniądze.
Dowgielewicz poinformował, że kolejny temat rozmów na unijnym szczycie to
strategia Europa 2020. Przyznał, że w sprawie tej strategii wiele rzeczy
jest już dogranych i "z polskiej perspektywy dobrze to wygląda". Na szczycie
przywódcy mają ostatecznie przyjąć tę strategię, pod nową nazwą "Strategia
na rzecz wzrostu i zatrudnienia".
Polska, jak przypomniał Dowgielewicz, naciska, by uwzględniono w niej cel
rozwoju infrastruktury, a także podkreślenie roli unijnej polityki spójności
i jej funduszy w podnoszeniu konkurencyjności gospodarek państw na dorobku.
Przyjęty przez KE plan gospodarczy Europa 2020 skoncentrowany jest na
inwestycjach w badania i innowacje oraz na promowaniu przyjaznej środowisku
gospodarki opartej na wiedzy. Ma on zastąpić nieskuteczną Strategię
Lizbońską. Na początku marca propozycje zapisów strategii Europa 2020
przyjęła Komisja Europejska. Do jesieni 2010 kraje UE mają przedstawić
narodowe plany realizacji nowej unijnej strategii.
Przywódcy potwierdzą też decyzję ministrów finansów o przyjęciu Estonii do
strefy euro 1 stycznia 2011 roku. Wciąż nie wiadomo, czy oficjalnie ogłoszą
start negocjacji członkowskich z Islandią. Zastrzeżenia zgłaszają wciąż
Wielka Brytania i Holandia, których obywatele na skutek kryzysu finansowego
stracili majątki w islandzkich funduszach inwestycyjnych.
Ponadto przywódcy przyjmą deklarację o zaostrzeniu europejskich sankcji
wobec Iranu, uzgodnioną w poniedziałek w Luksemburgu przez ministrów spraw
zagranicznych państw UE.
Szczyt Rady Europejskiej będzie wyjątkowo trwał tylko jeden dzień - z
inicjatywy jej przewodniczącego Hermana Van Rompuya - i rozpocznie się o
godz. 10.00.
(PAP)
Ograbili ofiarę ze Smoleńska, teraz płaczą
Czterem rosyjskim żołnierzom, którzy okradli ofiarę katastrofy samolotu
prezydenckiego pod Smoleńskiem, grozi od sześciu miesięcy do pięciu lat
więzienia. Wojskowi przyznali się do wykorzystania kart bankomatowych
Andrzeja Przewoźnika. Rosyjski tygodnik "Żyzń" pisze, że wszyscy żałują
swojego czynu, płaczą w trakcie przesłuchań i są gotowi do zadośćuczynienia
finansowego.
Żołnierze z garnizonu obsługi lotniska w Smoleńsku byli jednymi z pierwszych,
którzy dotarli na miejsce katastrofy. Znaleźli męską saszetkę, a w środku -
portfel. Znajdowały się w nim cztery karty kredytowe z wypisanymi PIN-ami.
Żołnierze wypłacili z bankomatów położonych w pobliżu ich jednostki 59
tysięcy rubli, czyli równowartość około sześciu tysięcy złotych. Gotówkę
wydawali na alkohol i automaty do gier.
Tygodnik "Żyzń" informuje, że na terytorium jednostki wojskowej w Smoleńsku
nadal leżą ocalałe z katastrofy fragmenty maszyny ułożone w kształt
przypominający samolot. I nikt nie wie, co z nimi zrobić - stworzyć z nich
pomnik upamiętniający ofiary tragedii w miejscu katastrofy , przekazać
stronie polskiej, aby powstał monument w naszym kraju, czy skierować do
przetopienia. Przedstawicielka rosyjskiego Ministerstwa do Spraw
Nadzwyczajnych w Smoleńsku powiedziała, że na razie nie ma żadnych poleceń w
tej sprawie.
(IAR)
Wtorek, 2010-06-15
Berlusconi chce kupić obraz Caravaggia za 100 mln euro
Premier Włoch Silvio Berlusconi chce kupić obraz Caravaggia "Nawrócenie w
drodze do Damaszku" za 100 milionów euro - podała włoska prasa. Arcydzieło
jest własnością arystokratycznej rzymskiej rodziny Odescalchi.
Dziennik "Il Messaggero" poinformował, że szef włoskiego rządu, którego
majątek szacuje się na kilkanaście miliardów euro, od pół roku prowadzi
rozmowy na temat zakupu obrazu, namalowanego między 1600 a 1601 rokiem.
Do niedzieli "Nawrócenie w drodze do Damaszku" można było obejrzeć na
wielkiej wystawie 24 dzieł Caravaggia w rzymskim Kwirynale. Według gazety
wartość jednego z najbardziej znanych obrazów wszech czasów, o wymiarach 237
na 189 cm, szacuje się na 50-70 milionów euro. Premier przedstawił zaś od
razu ofertę w wysokości 100 milionów euro.
Obecnie eksperci badają, w jakim stanie jest to arcydzieło.
Tymczasem historycy sztuki już apelują do szefa włoskiego rządu, by - jeśli
rzeczywiście obraz kupi - wystawił go w jednej ze swych rezydencji, w Rzymie
bądź Mediolanie.
Byłoby nawet lepiej w Mediolanie, bo w stolicy Lombardii nie ma ani jednego
obrazu Caravaggia, choć malarz stamtąd właśnie pochodził - uważa krytyk
sztuki Vittorio Sgarbi.
Sylwia Wysocka (PAP)
Barcelona nie chce burek
Barcelona będzie pierwszym dużym hiszpańskim miastem, które wprowadzi zakaz
noszenia przez kobiety burek i nikabów w budynkach użyteczności publicznej,
np. w urzędach, bibliotekach, żłobkach - ogłosił burmistrz tego miasta Jordi
Hereu.
W ostatnich tygodniach w Hiszpanii rozgorzała debata na temat noszenia w
miejscach publicznych nikabów i burek - czyli nakryć islamskich, które
całkowicie zasłaniają twarz lub całą sylwetkę.
Zakaz ich noszenia w budynkach użyteczności publicznej został przyjęty
również przez inne katalońskie miasta: Leridę, El Vendrell i Tarragonę. W
Katalonii mniejszość muzułmańska jest liczniejsza niż w innych regionach
Hiszpanii.
W Barcelonie zakaz zostanie wprowadzony w życie dekretem po sezonie letnim.
Wprowadzenie zakazu tłumaczone jest względami bezpieczeństwa. - Nie jest
dopuszczalne, by niemożliwa była identyfikacja osoby, która wchodzi do
budynku - wyjaśnił burmistrz Hereu. Dodał, że zakaz będzie dotyczył również
osób w kaskach i kominiarkach.
"Noszenie burki i nikabu podważa godność oraz wolność kobiet" - napisał na
swojej stronie internetowej konserwatywny radny Barcelony Alberto Fernandez.
Konserwatywna Partia Ludowa (PP) zaproponowała, by zakazać noszenia burek i
nikabów również na ulicach.
Przedstawiciele 11 meczetów katalońskich ogłosili, że mają zamiar zaskarżyć
zakaz w hiszpańskim Trybunale Konstytucyjnym.
Niebieska burka, jak też podobny do niej i dużo częściej spotykany w Europie
ciemny nikab, są religijnymi ubiorami rozpowszechnionymi zwłaszcza wśród
radykalnych muzułmanów, przede wszystkim salafitów.
(PAP)
Chaos i przemoc w Kirgistanie - "odpowiada za to Rosja"
Rosja podkopała rządy kirgiskiego prezydenta Kurmanbeka Bakijewa odsuniętego
od władzy w kwietniu, co tkwi u podłoża fali rozruchów w tym państwie. Mimo
to Moskwa nie chce wziąć na siebie odpowiedzialności za kryzys - pisze
brytyjski dziennik "The Guardian".
Wśród motywów Moskwy gazeta wymienia: chęć kontroli ważnych szlaków dostaw
energii (z byłych republik ZSRR do Chin), szlaków komunikacyjnych oraz
dążenie do utrzymania lub przywrócenia politycznych wpływów w republikach
dawnego ZSRR.
"Obecnie Moskwa sprawia wrażenie, jakby chciała uniknąć konsekwencji swoich
działań, odmawiając wysłania własnych sił pokojowych i daje do zrozumienia,
że za bezpieczeństwo w Kirgistanie powinna wziąć odpowiedzialność bezzębna
Organizacja Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym dla byłych republik ZSRR" -
zaznacza gazeta.
Chińskie troski
Chiny z kolei wypowiadały się do tej pory na temat sytuacji w Kirgistanie
językiem dyplomatycznych ogólników. Jednak, zdaniem brytyjskiego dziennika,
Pekin nie może być obojętny wobec kryzysu i to nie tylko z powodów
ekonomicznych. W Kirgistanie mieszka ok. 250 tys. Ujgurów, których
pobratymcy w chińskiej prowincji Sinkiang domagają się autonomii.
Niestabilny ościenny kraj może stać się bazą i schroniskiem dla ujgurskich
partyzantów. Dodatkowo Chiny wybudowały w regionie gazociąg z Turkmenii do
zachodnich Chin, przebiegający przez przyjazne Rosji Uzbekistan i Kazachstan.
Kryzys w Kirgistanie stawia również na porządku dziennym rolę Szanghajskiej
Organizacji Współpracy, która - jak pisze "Guardian" - wygląda "na
nieskuteczną i nieprzydatną".
USA - bierny kibic
"Wśród tych złożonych machinacji i kalkulacji administracja Baracka Obamy
nie po raz pierwszy wygląda na bezradnego kibica" - sugeruje dziennik. USA
mają w Kirgistanie ważną z punktu widzenia operacji afgańskiej bazę w Manas.
Problemy Kirgistanu
"Destabilizacja w Azji Środkowej ma coraz większy wpływ na interesy
ekonomiczne, w dziedzinie bezpieczeństwa i interesy strategiczne Rosji, Chin
i USA" - stwierdza gazeta. Precedensy z lat 1990 i 2005 wskazują, że
etniczny konflikt w Kirgistanie nie rozszerzy się na sąsiedni Uzbekistan i
Tadżykistan, ale nie jest to żadnym pocieszeniem wobec nierozwiązanych
problemów tego kraju.
"Guardian" zalicza do nich: biedę, niski poziom oświaty, zwłaszcza na wsi,
gdzie mieszka większość ludności, skomplikowane stosunki etniczne i
plemienne, podział kraju na północ i południe oraz szerzenie się
fundamentalistycznego islamu.
(PAP)
Pniedziałek,
2010-06-14
"USA przyjmą z rozczarowaniem wycofanie Polski z
Afganistanu"
Komentując wypowiedź p.o.prezydenta RP Bronisława Komorowskiego sugerującą,
że rząd Polski rozważa plan wycofania swych wojsk z Afganistanu, czołowy
amerykański ekspert powiedział, że rząd USA przyjął by to z rozczarowaniem.
Zdaniem Bruce Riedela z waszyngtońskiego Brookings Institution -
przewodniczącego zespołu, który w marcu 2009 r. przygotowywał raport o
wojnie w Afganistanie dla prezydenta Obamy - prezydent byłby rozczarowany,
gdyby Polska i inni sojusznicy wycofali swoje wojska w okresie, w którym gdy
USA zwiększają swoje militarne zaangażowanie w Afganistanie w nadziei
pokonania talibów.
- Reakcja administracji byłaby mieszanką zrozumienia, ale i rozczarowania.
Zrozumienia, bo rząd USA wie, że istnieje zmęczenie tą wojną, która trwa tak
długo. Straty rosną, sytuacja na froncie jest bardzo trudna i wcale się nie
poprawia. Nasi europejscy sojusznicy, jak Polska, są tam już od dawna i
spotykają się z rosnącym niezadowoleniem swego społeczeństwa z powodu wojny.
Dołącza się do tego sytuacja ekonomiczna w Europie, która sprawia, że coraz
trudniej jest finansować taką wojskową operację jak w Afganistanie, kiedy
wszyscy szukają, gdzie można cięć w wydatkach rządowych - powiedział ekspert.
- Z drugiej strony byłoby rozczarowanie, ponieważ prezydent rok temu
zdecydował się na nową strategię w Afganistanie i więcej niż podwoił liczbę
wojsk amerykańskich w tym kraju. Więc gdyby nasi europejscy partnerzy teraz
zaczęli wycofywać wojska, kiedy prezydent podjął takie zasadnicze ryzyko,
aby zmienić sytuację, byłoby to rozczarowujące - dodał Riedel.
Przypomniał, że Kanada i Holandia zapowiedziały już, że wycofają swe wojska
w przyszłym roku. - Administracja obawia się, że stanie się tak, jak w Iraku,
gdzie nastąpiło przyspieszone wycofanie nie-amerykańskich sił NATO, i to
wszystkich mniej więcej w tym samym czasie. Pozostawiło to Amerykę samą i
zmusiło ją do dokończenia zadania w Iraku niemal wyłącznie własnymi siłami -
powiedział ekspert Brookings Institution.
- W efekcie, będzie coraz trudniej przekonać amerykańską opinię publiczną,
że NATO jest w ogóle jeszcze potrzebne jeśli nasi partnerzy nie wspierają
nas w takich sprawach jak walka z terroryzmem. A przecież wiemy, że 11
września 2001 r. zostaliśmy zaatakowani z Afganistanu i nadal stoimy przed
groźbą kolejnych ataków. Amerykanie będą więc coraz bardziej kwestionowali
dalszy sens istnienia NATO, jeśli jego członkowie będą się wycofywali z
Afganistanu - dodał.
Komorowski powiedział w sobotę, że "nadszedł czas, by zakończyć nasza misję
w Afganistanie".
Tomasz Zalewski (PAP)
Przywódcy UE chcą, by banki pomogły z walce z kryzysem
Przywódcy UE zgodzą się na nałożenie na instytucje finansowe opłat
przeznaczonych na walkę z kryzysem - wynika z ujawnionego w poniedziałek
projektu ustaleń szczytu, na który powołuje się Reuters.
Szczegóły opłat będą ustalone przez Komisję Europejską. Jak wynika z
projektu, Rada Europejska zgadza się, że na instytucje finansowe powinna być
nałożona opłata, by zapewnić, że dołożą się one do kosztów kryzysu.
"Taka opłata powinna być zawarta w ramach wiarygodnej rezolucji. Pilnie
potrzebne są dalsze prace nad jej głównymi założeniami, a dokładnej ocenie
należy poddać też kwestię równych dla wszystkich warunków" - mają postanowić
na szczycie europejscy przywódcy państw i rządów.
Zdaniem Reutersa Europa przed szczytem przywódców G20 w Toronto (26-27
czerwca) chce przygotować warunki do wprowadzenia podobnych opłat w skali
światowej. Taki podatek budzi wiele kontrowersji co do jego zasięgu i tego,
na co mają być wydane zebrane w ten sposób pieniądze.
(PAP)
Leciała 7 lat, kiedy dotarła na Ziemię... zaginęła
Ekipa japońskich naukowców szuka kapsuły, która wylądowała na poligonie
wojskowym w Australii. Wchodziła ona w skład sondy kosmicznej Hayabusa - po
japońsku „sokół”. To pierwsza sonda, która poleciała na asteroidę i
szczęśliwie wróciła na Ziemię. Jej podróż trwała siedem lat. Naukowcy z
japońskiej agencji kosmicznej (JAXA) liczą, że przywiozła stamtąd unikalne
próbki, dzięki którym dowiemy się więcej na temat Układu Słonecznego.
(APTN)
W Afganistanie odkryto złoża warte bilion dolarów
Amerykanie odkryli w Afganistanie zasoby surowców mogące zmienić oblicze
tego kraju - donosi dziennik "New York Times". Są to złoża naturalne o
wartości prawie biliona dolarów.
Zespół amerykańskich geologów oraz ekspertów Pentagonu odkrył w Afganistanie
pokaźne i nieznane wcześniej złoża żelaza, miedzi, kobaltu oraz litu.
Pierwiastki te są bardzo cenne poprzez szerokie zastosowanie we współczesnym
przemyśle.
Choć stworzenie w Afganistanie sektora wydobywczego może zająć wiele lat,
Amerykanie są przekonani, że odkrycie przyciągnie znaczące inwestycje. To z
kolei może mieć zmienić oblicze Afganistanu - kraju, którego gospodarka
oparta jest na produkcji opium, handlu narkotykami i pomocy międzynarodowej.
Obecnie produkt krajowy brutto Afganistanu wynosi zaledwie 12 miliardów
dolarów. Tymczasem wartość odkrytych złóż jest prawie 90 razy większa.
Przedstawiciele Białego Domu i Pentagonu widzą w odkryciu wielką szansę dla
Afganistanu. Amerykanie są jednak również świadomi zagrożeń, na przykład
korupcji lub zaostrzenia konfliktu między władzami w Kabulu a lokalnymi
przywódcami. Waszyngton obawia się również, że rozwój przemysłu wydobywczego
w Afganistanie będą się starały zdominować głodne surowców Chiny.
(IAR)
Niedziela,
2010-06-13
Administracja Obamy dementuje doniesienia z Afganistanu
Przedstawiciele administracji prezydenta Baracka Obamy odrzucili jako
niewiarygodne doniesienia "New York Timesa", że afgański prezydent Hamid
Karzaj nie wierzy w możliwość zwycięstwa w wojnie z talibami i prowadzi z
nimi tajne rozmowy za plecami USA i NATO.
Główny polityczny doradca prezydenta Obamy, David Axelrod, sugerował w
wywiadzie telewizyjnym, że artykuł w "NYT" oparty jest na niewiarygodnych
informacjach, gdyż pochodzą one od współpracowników Karzaja usuniętych przez
niego ze stanowisk.
- Amrullah Saleh (były szef afgańskich służb wywiadu) został zwolniony przez
prezydenta Karzaja, co mogło się przyczynić do tego, jak interpretuje on
sytuację. Pan Karzaj odrzucił tę interpretację - powiedział Axelrod w
programie telewizji NBC "Meet The Press".
Ambasador USA przy ONZ Susan Rice zapewniła w innym wywiadzie telewizyjnym,
że rząd amerykański w pełni ufa, iż prezydent Karzaj jest zdecydowany
prowadzić walkę z talibami do zwycięskiego końca.
- Z tego, co słyszymy codziennie, rozumiemy, że prezydent Karzaj jest nadal
oddany sprawie współpracy z USA i NATO - powiedziała ambasador Rice w
rozmowie z telewizją Fox News.
W korespondencji z Kabulu "NYT" relacjonował, że według Saleha i innych osób
wypowiadających się anonimowo, Karzaj stracił wiarę zwycięstwo USA i NATO w
Afganistanie.
- Z tego powodu Karzaj naciska na to, aby zawrzeć porozumienie z talibami i
Pakistanem, który od dawna popierał talibów. Według jednego z byłych
oficjeli afgańskich, Karzaj prowadzi tajne negocjacje z talibami bez wiedzy
Amerykanów i NATO - pisze "NYT".
W wywiadzie dla NBC Axelrod podkreślił też, że USA nadal obstają przy
zamiarze rozpoczęcia wycofywania wojsk amerykańskich z Afganistanu w lipcu
2011 roku, zgodnie z planem prezydenta Obamy.
- Prezydent jest zdecydowany rozpocząć proces wycofywania wojsk w lipcu
przyszłego roku. Jest to nadal nasz plan i będziemy go realizować -
powiedział.
Tomasz Zalewski (PAP)
Papież o ks. Popiełuszce: to wzór kapłana
Podczas spotkania na Anioł Pański Benedykt XVI wskazał błogosławionego
księdza Jerzego Popiełuszkę jako wzór kapłana mówiąc, że jego służba dobru i
prawdzie była "znakiem sprzeciwu wobec reżimu" w Polsce.
Nawiązując do zakończonego w piątek Roku Kapłańskiego papież podkreślił: -
Chciałbym wspomnieć postać księdza Popiełuszki, księdza i męczennika, który
został ogłoszony błogosławionym w zeszłą niedzielę w Warszawie.
- Pełnił swą wielkoduszną i odważną posługę u boku tych, którzy angażowali
się na rzecz wolności, obrony życia i jego godności. Dzieło to na służbie
dobra i prawdy było znakiem sprzeciwu wobec reżimu, jaki rządził wówczas w
Polsce - powiedział Benedykt XVI.
Dodał następnie: - Miłość do Serca Chrystusa przywiodła go do oddania życia,
a jego świadectwo było zasiewem nowej wiosny w Kościele i społeczeństwie.
- Gdy przyglądamy się historii, możemy dostrzec, jak wiele stron
autentycznej duchowej i społecznej odnowy zapisanych zostało przy
decydującym udziale katolickich kapłanów, ożywianych jedynie zapałem dla
Ewangelii i dla człowieka, jego prawdziwej wolności, religijnej i cywilnej -
mówił papież po włosku.
Po polsku mówił o zakończeniu Roku Kapłańskiego. - Serdeczne pozdrowienie
kieruję do Polaków. W uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa
zakończyliśmy Rok Kapłański. Dziękując Bogu za dar tego czasu, zawierzyłem
wszystkich duchownych na świecie opiece Maryi, Matki Kapłanów - powiedział.
- Proszę was: wspierajcie waszych pasterzy modlitwą i dobrą radą. Niech
uświęcają siebie i tych, do których zostali posłani - dodał Benedykt XVI,
zwracając się do Polaków.
(PAP)
Sobota, 22010-06-12
Na Słowacji wygrywa lewica, ale rządzić może prawica
Socjaldemokratyczna partia dotychczasowego premiera Roberta Fico zdobyła
największą liczbę głosów w sobotnich wyborach parlamentarnych, ale to
opozycyjne ugrupowania centro-prawicowe uzyskają większość w parlamencie -
wynika z sondażowych wyników wyborczych.
Partia "Smer - Socjaldemokracja" premiera Roberta Fico zdobyła 28% głosów.
Jednak to zwycięstwo może nie oznaczać utrzymania przez nią władzy, bowiem
łącznie ugrupowania tworzące obecną centrolewicową koalicję rządową zdobyły
od 33,7 do 35, 8% głosów. Taki rezultat podały dwie prywatne stacje
telewizyjne, opierając się na wynikach sondażowych (tzw. exit polls).
Parlamentarna większość przejdzie w ręce pięciu opozycyjnych partii, w tym
dwóch reprezentujących mniejszość węgierską. Uzyskały one łącznie od 51, 8
do 52,1% głosów i zajmą 89-91 miejsc w 150-osobowym parlamencie.
Według ekspertów, zmiana rządu dawałaby nadzieję na ograniczenie deficytu
budżetowego Słowacji oraz poprawę jej stosunków z Węgrami. Opozycja oraz
kręgi biznesu oskarżały rząd Fico o korupcję, marnotrawstwo publicznych
pieniędzy oraz populistyczny, konfrontacyjny styl uprawiania polityki.
Poparcie dla Smer spadło tuż przed wyborami, po tym jak media słowackie
ujawniły nagrania sugerujące, że partia ta korzystała z nielegalnego
finansowania w kampanii z 2002 roku. Fico utrzymuje, że to skutek brudnych
sztuczek, jakie zastosowano wobec niego w kampanii wyborczej.
Oficjalne wyniki wyborów są spodziewane w niedzielę.
(PAP)
16-latka chciała sama opłynąć świat; znaleziono jacht
Odnaleziono 16-letnią Amerykankę Abby Sunderland, która zaginęła podczas
próby samotnego opłynięcia świata. Samolot ratowniczy znalazł jej jacht na
Oceanie Indyjskim. Nastolatce nic się nie stało, ale jej jacht wymaga
naprawy.
(REUTERS)
W. Brytania uroczyście obchodziła urodziny Elżbiety II
Z tradycyjną oprawą ceremonialną odbyły się w sobotę w Londynie obchody
oficjalnych urodzin brytyjskiej królowej Elżbiety II.
Kulminacyjnym punktem uroczystości był przemarsz gwardzistów ze sztandarem.
W bieżącym roku zaszczyt ten przypadł 1. Batalionowi Grenadierów Gwardii.
Defiladę z orkiestrą i sztandarem, która rozpoczęła się od inspekcji,
obserwowali małżonek Elżbiety II książę Edynburga Filip, następca tronu
książę Walii Karol, wnuk monarchini książę William i inni członkowie rodziny
królewskiej. Licznie stawiła się też krajowa i cudzoziemska publiczność.
W uroczystości uczestniczyło ponad 1,4 tys. żołnierzy i oficerów, ok. 400
muzyków z różnych orkiestr i 200 koni. W trakcie defilady wydawanych jest
ponad sto ustnych rozkazów. Trasa przemarszu przebiega od Pałacu Buckingham,
wzdłuż reprezentacyjnej alei The Mall do koszar Gwardii Konnej przy ulicy
Whitehall i z powrotem.
Po odebraniu defilady na placu przylegającym do koszar Gwardii Konnej
rodzina królewska udała się do Pałacu Buckingham, gdzie z balkonu oglądała
przelot 30 samolotów RAF.
Zwyczaj przemarszu ze sztandarem przed monarchą sięga panowania Karola II w
XVII w. Defilady odbywano przed bitwą po to, by żołnierze mogli rozpoznać
sztandar oraz umundurowanie swojej jednostki i stawili się w punkcie zbiórki.
Także monarcha, jeśli był na polu bitwy, dzięki temu wiedział, które
jednostki biorą udział w walkach.
W 1747 r. zdecydowano, że defilada ze sztandarem będzie się odbywała
corocznie dla uczczenia urodzin monarchy. Cztery pułki gwardii królewskiej
maszerują przed monarchą na zasadzie rotacji, jeśli względy operacyjne nie
stają temu na przeszkodzie.
Elżbieta II obchodzi swoje faktyczne urodziny w kwietniu (urodziła się 21
kwietnia 1926 r.), a oficjalne urodziny, którym towarzyszy defilada, w
pierwszą, drugą lub trzecią sobotę czerwca. Oficjalne urodziny monarchy są
państwowym świętem.
Tradycję obchodzenia urodzin dwa razy do roku (prywatnych i państwowych)
zapoczątkował panujący w pierwszej dekadzie ubiegłego stulecia Edward VII.
Urodził się on w listopadzie, ale chciał, żeby poddani kojarzyli jego
urodziny ze słoneczną pogodą i wychodzili na ulice, by wiwatować na jego
cześć i podziwiać żołnierzy.
Z okazji oficjalnych urodzin monarcha ogłasza listę specjalnie wyróżnionych
osób w trzech kategoriach (CBE, OBE i MBE). W tym roku Elżbieta II
nagrodziła m.in. walijską aktorkę mieszkającą w Hollywood Catherine Zetę
Jones i mieszkającego w Wielkiej Brytanii, ale urodzonego w RPA 75-letniego
Ronalda Harwooda, któremu w 2003 r. przyznano Oscara za scenariusz do filmu
"Pianista" Romana Polańskiego.
Harwood jest przyjacielem Polańskiego i współpracował z nim również nad
scenariuszem do filmu "Oliver Twist" według powieści Karola Dickensa.
Harwood podpisał się pod petycją francuskich artystów i intelektualistów
apelującą do władz Szwajcarii o odmowę ekstradycji Polańskiego do USA.
Po raz pierwszy Elżbieta II odebrała paradę wojskową w 1951 r. w zastępstwie
chorego ojca Jerzego VI. Od tego czasu robi to corocznie, z wyjątkiem 1955
r., gdy na przeszkodzie stanął ogólnokrajowy strajk kolejarzy. Do 1987 r.
Elżbieta II odbierała defiladę na koniu, ubrana w gwardyjski mundur. Obecnie
korzysta w tym celu z otwartego konnego powozu.
(PAP) Piątek,
2010-06-11
Polak zostanie zastępcą dowódcy NATO
To generał Mieczysław Bieniek ma być zastępcą dowódcy w dowództwie NATO w
Norfolk, obejmując najwyższe stanowisko, jakie Polak będzie pełnić w
strukturach Sojuszu Północnoatlantyckiego - poinformowały Polską Agencję
Prasową źródła w NATO.
Minister obrony narodowej Bogdan Klich, obecny w Brukseli, odmówił
potwierdzenia tej informacji. Powiedział jedynie, że decyzja zapadnie "niebawem".
Początkowo na to przyznane w ubiegłym roku Polsce stanowisko, które ma być
obsadzone we wrześniu, wskazywano gen. Mieczysława Cieniucha. Jednak po
śmierci w katastrofie pod Smoleńskiem generała Franciszka Gągora, gen.
Cieniuch został nowym szefem Sztabu Generalnego WP.
W czerwcu 2009 roku NATO przyznało Polsce od września br. stanowisko
czterogwiazdkowego zastępcy dowódcy w Dowództwie Transformacji NATO w
Norfolk (USA). To bardzo prestiżowe stanowisko, co prawda pełnione
rotacyjnie na przemian z Włochami (po trzy lata). Jak dotąd w NATO takie
czterogwiazdkowe stanowiska mają tylko Amerykanie, Brytyjczycy, Niemcy,
Francuzi i Włosi. Polska byłaby szóstym krajem w NATO ze stanowiskiem tego
szczebla.
Generał broni Mieczysław Bieniek jest od 2009 roku polskim Przedstawicielem
Wojskowym przy Komitecie Wojskowym NATO. Co prawda ma on trzy, a nie cztery
gwiazdki, ale do września prezydent RP, zwierzchnik sił zbrojnych, może mu
nadać brakującą czwartą gwiazdkę. Zresztą, jak tłumaczyły źródła NATO, nie
jest przeszkodą, by służbę w Norfolk rozpoczął generał trzygwiazdkowy, a
awans nastąpiłby później.
(PAP)
Bez szybkiego internetu tylko 5 tys. ludzi - jest taki kraj
Norwegia osiągnęła blisko stuprocentowe pokrycie kraju siecią
szerokopasmowego internetu. Jedynie pięć tysięcy Norwegów nie ma możliwości
podłączenia się w ten sposób do internetu.
Aby zapewnić wszystkim mieszkańcom kraju dostęp do szybkiego przesyłu danych,
inwestor, którym jest w Norwegii państwo, musi wydać jeszcze dziesiątki
milionów euro. W tym roku władze przeznaczyły na dalszy rozwój sieci
szerokopasmowej równowartość prawie czternastu milionów euro.
Przeszkodą w zakończeniu inwestycji są warunki geograficzne. Ludność
Norwegii, licząca ponad cztery i pół miliona, zamieszkuje terytorium nieco
większe od Polski. Obejmuje ono jednak poza stałym lądem również 50 tysięcy
wysp, z których część jest zamieszkana.
(IAR)
Na światowej mapie hazardu rozbłysła nowa gwiazda
Zdaniem ekspertów zgromadzonych na World Gaming Expo 2010 w ciągu pięciu lat
Azja wyprzedzi Stany Zjednoczone w wysokości dochodów z hazardu. Od 1999
roku, gdy Makau wróciło do Chin stało się jednym z najbogatszych miast
świata. Mimo tego, w azjatyckiej stolicy hazardu występują znaczące problemy
społeczne - zorganizowana przestępczość i związaną z nią prostytucja.
(REUTERS)
Wyciek ropy w Zatoce Meksykańskiej większy niż mówiono
Zdaniem naukowców w USA wyciek ropy w Zatoce Meksykańskiej, gdzie zatonęła
platforma wiertnicza kompanii naftowej BP, prawdopodobnie był dużo większy,
niż wcześniej szacowano.
Jak podał w czwartek amerykański instytut geofizyczny USGS, do morza przed 3
czerwca, kiedy ograniczono wyciek, mogło przedostawać się od 20 do 40
tysięcy baryłek (3,18 mln litrów) ropy dziennie, przy czym przeciętny
przepływ surowca mieścił się w przedziale 25-30 tys. baryłek na dzień.
Nowe szacunki są o wiele wyższe, niż wcześniejsze oceny grupy technicznej
pracującej nad problemem zanieczyszczenia wód Zatoki Meksykańskiej. Wówczas
mówiono, że do morza wycieka 12-19 tysięcy baryłek ropy dziennie.
Dokładne oceny wymiaru katastrofy są bardzo trudne, gdyż wyciek ma miejsce
około 1,5 km pod powierzchnią wody. Dostęp do niego mają jedynie zdalnie
sterowane roboty.
BP podała, że do tej pory udało się jej odciągnąć ponad 73 tys. baryłek
ropy. Kompania podkreśla, że obecnie, odkąd okryto wyciek specjalną kopułą,
udaje się wypompować większość wyciekającej ropy.
W czwartek Biały Dom poinformował, że prezydent USA Barack Obama i jego
najbliżsi współpracownicy spotkają się w przyszłą środę z prezesem BP
Carlem-Henrikiem Svanbergiem.
W ostatnich dniach administracja Obamy była bardzo krytyczna wobec
brytyjskiego koncernu. Obrony przedsiębiorstwa podjął się premier Wielkiej
Brytanii David Cameron, który powiedział, że Londyn jest gotowy pomóc w
walce z rosnącą plamą ropy. Zapewnił też, że poruszy ten problem w
najbliższych dniach w czasie spotkania z Obamą.
Katastrofa jest największą tego typu w historii Stanów Zjednoczonych.
Również Meksyk szykuje się na to, że plama ropy dotrze do wybrzeży tego
kraju. Meksykański rząd zapowiedział, że jakiekolwiek zniszczenia środowiska
skończą się dla BP w sądzie.
(PAP)
Czwartek, 2010-06-10
Podczas
obrad NATO odsłonią portret gen.
Gągora
Ministerstwo Obrony Narodowej
poinformowało, że w dniach 10-11
czerwca minister obrony
narodowej Bogdan Klich będzie
uczestniczyć w spotkaniu
ministrów obrony państw NATO w
Brukseli. Podczas obrad zostanie
odsłonięty pamiątkowy portret
gen. Franciszka Gągora, który
zginął w katastrofie pod
Smoleńskiem.
Ministrowi towarzyszyć będą m.in.
stały przedstawiciel RP przy
NATO ambasador Bogusław Winid,
szef Sztabu Generalnego WP gen.
broni Mieczysław Cieniuch oraz
Polski Przedstawiciel Wojskowy
przy Komitetach Wojskowych NATO
i UE gen. broni Mieczysław
Bieniek.
Dwudniowe spotkanie rozpocznie
sesja Rady Północnoatlantyckiej
(NAC), na której omawiane będą
m.in. zagadnienia dotyczące
zasobów i budżetu NATO,
zdolności obronnych Sojuszu oraz
relacji NATO - UE.
Po zakończeniu pierwszej sesji
odbędzie się ceremonia
odsłonięcia portretu generała
Franciszka Gągora, który zginął
w katastrofie pod Smoleńskiem. W
uroczystości uczestniczyć będą
wdowa i córka b. szefa Sztabu
Generalnego WP, przewodniczący
Komitetu Wojskowego NATO adm.
Giampaolo Di Paola oraz
ministrowie obrony państw
Sojuszu.
Podczas roboczego lunchu Rady
Północnoatlantyckiej (NAC) i
przedstawicieli państw
uczestniczących w operacji KFOR
ministrowie omówią sprawy
związane z zaangażowaniem
Sojuszu na Bałkanach w 2010 roku.
Pierwszego dnia odbędzie się
także posiedzenie Komisji NATO-Ukraina
(NUC) oraz druga sesja Rady
Północnoatlantyckiej.
Minister Klich odbędzie także
szereg bilateralnych spotkań,
m.in. z sekretarzem obrony USA
Robertem Gates'em, ministrem
obrony Ukrainy Mychajło Jeżelem,
ministrem obrony Wielkiej
Brytanii Liamem Foxem oraz
ministrem obrony Kanady Peterem
Gordonem MacKay.
Drugi dzień obrad rozpocznie
posiedzenie Komisji NATO-Gruzja.
Podczas dyskusji omówione
zostaną kwestie współpracy
Sojuszu z Gruzją oraz
zagadnienia dotyczące sytuacji
bezpieczeństwa w tym regionie.
Po zakończeniu sesji odbędzie
się spotkanie bilateralne Klicha
z ministrem obrony Gruzji.
W programie drugiego dnia obrad
zaplanowano także spotkanie
wszystkich uczestników operacji
ISAF oraz wspólne spotkanie
ministrów obrony Estonii, Litwy,
Łotwy i Polski.
(PAP)
Świadek katastrofy: Rosjanie
brali co popadnie
To był potworny widok: dymiące
szczątki samolotu, porozrzucane
ciała ofiar i należące do nich
rzeczy. Mimo to miejsce
smoleńskiej tragedii od
pierwszej minuty po upadku
samolotu przyciągało ciekawskich
i ludzkie hieny, które chciały
się wzbogacić na nieszczęściu.
- Do wraku podchodzili
przypadkowi ludzie i brali, co
popadnie - opowiada Faktowi
montażysta TVP Sławomir
Wiśniewski (48 l.), który
znalazł się przy rozbitym
samolocie parę minut od wypadku.
- Słyszałem, jak ktoś się
chwalił, że ma licznik. Inny
mówił o zegarku. Potem rzeczy
zabrane z miejsca tragedii można
było kupić - Sławomir Wiśniewski
potwierdza najgorsze
przypuszczenia, że oprócz kart
kredytowych ofiarom katastrofy
skradziono inne cenne rzeczy.
- Żołnierze, którzy zjawili się
na miejscu, koncentrowali się na
odciąganiu polskich dziennikarzy,
a nie na pilnowaniu terenu. Tak
mógł wejść każdy, więc takich
prymitywnych złodziei mogło być
dużo więcej - opowiada.
Wiśniewski rzucił się biegiem na
miejsce wypadku, gdy tylko
usłyszał huk samolotu
wbijającego się w ziemię.
Pobiegli tam też miejscowi. Ale
tylko jego zatrzymali rosyjscy
mundurowi, bo miał kamerę.
Rosjanie nie chcieli, by ktoś
filmował, co się dzieje na
miejscu wypadku.
Inni jednak, niezatrzymywani
penetrowali przeoraną wrakiem
samolotu ziemię i brodzili w
błocie wokół szczątków. - Nie
widziałem, co robili. Skupiłem
się na ochronie kamery i taśmy z
nagraniem - mówi Faktowi
Wiśniewski. - Ale następnego
dnia ci miejscowi chwalili się,
co znaleźli przy tupolewie.
Dlaczego w ogóle obcym pozwalano
tam dojść? - dziwi się Polak.
Czterem rosyjskim żołnierzom,
którzy skradli karty bankowe
Andrzeja Przewoźnika i wypłacili
z jego konta 6 tys. zł, już
zatrzymano. Czy za szaber na
miejscu tragedii odpowiedzą też
inni? Terenu katastrofy nie
pilnował nikt przez parę tygodni,
a po polskiej interwencji
wysłano tam dwóch milicjantów.
(Fakt)
Amerykańskie ożywienie
gospodarcze
Po raz pierwszy od 2007 r.
wzrost gospodarczy odnotowuje
każdy z 12 regionów, jakie
Rezerwa Federalna wyróżnia w
USA. Na wielu obszarach kraju
ożywienie gospodarcze jest
jednak anemiczne i kruche -
wynika z raportu Fed zwanego "Beżową
księgą".
"Beżową księgę" amerykański bank
centralny publikuje osiem razy
do roku. Ocenia w niej
koniunkturę nie tylko na
podstawie danych liczbowych ale
przede wszystkim na bazie
informacji anegdotycznych,
takich jak rozmowy z
przedsiębiorcami i lokalnymi
ekonomistami.
"Aktywność gospodarcza poprawia
się względem poprzedniego
raportu we wszystkich 12
regionach, choć w wielu z nich
wzrost gospodarczy jest
umiarkowany" - napisano w
opublikowanym w środę wieczorem
raporcie, bazującym na danych z
kwietnia i maja. W poprzedniej
edycji dokumentu, opublikowanej
w kwietniu, Fed informował, że
koniunktura poprawia się w 11
regionach.
"To trochę tak, jak gdyby więcej
osób zgłosiło się do udziału w
Maratonie Bostońskim, ale nikt
nie biegł szybko" - ocenił
wydźwięk "Beżowej księgi" Brian
Bethune, ekonomista w firmie IHS
Global Insight.
Fed podkreślił w raporcie, że
widoczne jest ożywienie w
produkcji przemysłowej,
budownictwie, usługach
niefinansowych, transporcie,
turystyce i sprzedaży
detalicznej. Konsumenci wciąż
jednak koncentrują się na
najbardziej potrzebnych dobrach,
stroniąc od dużych wydatków.
Nie widać natomiast poprawy w
sektorze nieruchomości
komercyjnych i w sektorze
finansowym.
Fed wskazał również, że wśród
uczestników amerykańskiej
gospodarki widoczne jest
zaniepokojenie następstwami
kryzysu fiskalnego w strefie
euro oraz wycieku ropy naftowej
w Zatoce Meksykańskiej.
(PAP)
|