Polonia Winnipegu
 Numer 68

            2 kwietnia 2009      Archiwa Home Kontakt

Wydawca


Bogdan Fiedur
Bogdan Fiedur
 

 

zapisz Się Na Naszą listę


Proszę kliknąć na ten link aby dotrzeć do formularza gdzie można zapisać się na listę dystrybucyjną i w przyszłości otrzymywać biuletyn bezpośrednio od nas.

Aby zapisać się szybko bez wypełniania formularza, proszę wysłać E-mail bez żadnego tekstu poprzez kliknięcie tego linku.

 

 

Przyłącz się

Jeśli masz jakieś informacje dotyczące polskich wydarzeń i chciałbyś albo chciałabyś podzielić się nimi z naszymi czytelnikami, to prześlij je do nas. Mile widziane są wywiady, felietony, zdjęcia i poezja. Proszę informować nas o wszystkich wydarzeniach polonijnych.

 

 

Promuj polonię

Każdy z nas może się przyczynić do promowania Polonii w Winnipegu w bardzo prosty sposób.  Mój apel jest aby dodać dwie linie do waszej stopki (signature) aby zacząć promować Polonijne wydarzenia w Winnipegu kiedykolwiek wysyłamy maila.

Tutaj są instrukcj
e jak dodać stopkę używając Outlook Express.

Kli
knij Tools-->Options --> Signatures

Zaznacz poprzez kliknięcie
Checkbox gdzie pisze

Add signature to all outgoing messages


W pole gdzie jest napisane Edit Signature proszę wpisać.

Polonijny link Winnipegu
http://www.polishwinnipeg.com

albo

Polish Link for Winnipeg
http://www.polishwinnipeg.com


Po tym kliknij Apply

I to wszystko. Od tej pory będziemy promować polskie wydarzanie w Winnipegu automatycznie kiedy wyślemy maila do kogoś. Wszystkie programy mailowe mają taką opcję tzw. signature i sposób jej dodania będzie bardzo podobny do tego co opisałem dla Outlook Express

Polonijny Biuletyn Informacyjny w Winnipegu

O` Canado! czyli zmagania lekarza emigranta książka doktora
Jerzego Pawlaka.

INDEX

O`KANADO! CZYLI ZMAGANIA LEKARZA EMIGRANTA

Po kilku zaledwie tygodniach wezwał mnie mój szef i powiadomił, że na jego koszt mam być wysłany do jednej z czołowych uczelni w USA w zakresie biologii molekularnej. Byłem zaskoczony i jednocześnie podniecony tą nagłą propozycją. Nie mogłem tylko zrozumieć, dlaczego właśnie ja zostałem wybrany na taką „delegację”. Zdawałem sobie jednocześnie sprawę, że stanowi to oderwanie mnie od lekarskiego stetoskopu i że prawie na siłę jestem pchany w dziedzinę zupełnie mi obcą. Czyżby miała to być nowa naukowa szansa w moim życiu? Pełen zapału i przyszłościowych marzeń zaliczyłem ten kurs, swego rodzaju bezpłatną wycieczkę do USA, która trwała sześć tygodni. Spotkałem tam wielu młodych ludzi z całego świata zaawansowanych w pracach naukowych związanych z klonowaniem ludzkiego genu odpowiedzialnego za produkcję jakieś ważnej substancji czy też hormonu w genotyp bakteryjny.

Panowała tam zdecydowanie naukowa atmosfera, ale zauważyłem też wielki nieład panujący wewnątrz laboratorium, przy zupełnym braku odpowiedzialności za użytkowany sprzęt czy aparaturę. Tłumaczyłem to sobie tym, że bogaty kraj może przeznaczyć ogromne sumy na badania naukowe i z tego właśnie powodu nikt tu nie szanuje drogocennej aparatury, ponieważ bardzo szybko można ją wymienić na nową. Z perspektywy czasu oceniam, że nie nauczyłem się tam zbyt wiele albo z powodu czasowego ograniczenia mojego pobytu albo dlatego, że mój umysł okazał się nie dość elastyczny do przyswojenia sobie nowych naukowych faktów. Powróciłem więc na stare miejsce przyjmując nieco sztuczną pozę naukowca. Wypytywany przez pracowników z sąsiednich laboratoriów o moje zagraniczne doświadczenia trochę konfabulowałem pragnąc tym samym utrzymać lub też podwyższyć mój naukowy prestiż. W dalszym ciągu pozostawałem jednak krytyczny wobec wiadomości, jakie tam sobie przyswoiłem.

I wreszcie po kilku miesiącach udało mi się przez przypadek dowiedzieć, jakie stanowisko zajmowałem w tej pracy. Otóż któregoś dnia szef zwrócił się do mnie o wypełnienie formularzy w sprawie przyznania mi stypendium naukowego, zwanego w Kanadzie „grantem”. Zaskoczyło mnie odkrycie, że byłem zatrudniony na stanowisku pracownika naukowego o jakie ubiegali się przeważnie młodzi naukowcy kanadyjscy wkrótce po obronie doktoratu (Ph.D.). Nie mogłem oprzeć się pytaniom, na które nie znajdowałem odpowiedzi. Dlaczego właśnie ja dostaję takie stypendium? Nic mi w tym nie pasowało. Przeczyły temu takie okoliczności jak wiek, nieznajomość tematu, mierny angielski. To prawda, że posiadałem doktorat uzyskany przeszło dwadzieścia lat temu z wirusologii i biochemii. Ale nie było to wszystko równorzędne z kwalifikacjami tutejszych naukowców. Cóż miałem robić - zaakceptowałem tę całą sytuację i pozostawałem w gotowości do spełniania wszelkich rozkazów mego dobroczyńcy Chińczyka

A rozkazy sypały się jak z przysłowiowego rogu obfitości. Na koniec każdego tygodnia szef przygotowywał dla mnie swego rodzaju „pułapki ofsajdowe”. Na nadchodzącą sobotę i niedzielę wprost zarzucał mnie zadaniami bojowymi. Zawsze starał się mnie przekonać, jak niezmiernie ważną pracę wykonujemy i że jak najszybciej trzeba ją zakończyć. Przynosiło mu satysfakcję, kiedy widział mnie pracującego wieczorami również w soboty i niedziele. Stanowiliśmy drużynę podziwianą przez sąsiednie laboratoria. On obmyślał pracę, a ja starałem się ją wykonać. Na początku byłem niezwykle przejęty wykonywaną pracą i nie odmawiając żadnych poleceń coraz później wracałem do domu. Nie miałem kompletnie czasu ani na życie osobiste, ani na naukę języka angielskiego, ani też na przygotowanie się do egzaminu nostryfikacyjnego z medycyny.


Przez kilka miesięcy wydawało mi się, że taki stan rzeczy może i ma rację bytu i że taka będzie to moja przyszłość w Kanadzie. Praca jednak była bardzo monotonna, wykonywałem te same czynności po setki razy. Jej głównym celem było znalezienie
mutantów bakteryjnych ze szczepu, który miał w genotypie wszczepiony gen ludzki
odpowiedzialny za produkcję substancji odpornościowych w organizmie człowieka.
W międzyczasie otrzymałem pozytywną odpowiedź w sprawie stypendium naukowego
i teraz nie było już żadnych przeszkód, abym pracował jeszcze więcej i jeszcze dłużej
przyswajając sobie bez reszty znaną chińską pracowitość.


Któregoś dnia dowiedziałem się o nowych zadaniach w związku z zaproszeniem mojego szefa na konferencję w Berlinie, na której to miał wygłosić referat. Pracy przybyło jeszcze więcej i zacząłem się obawiać, że nie potrafi ę wywiązać się z zadań. Ale jakoś się udało i na trzy dni przed wyjazdem szefa miałem już gotowe wyniki. Była albo późna noc albo już niedzielny poranek, kiedy ucieszony z zakończonej pracy postanowiłem zostawić wyniki na biurku przełożonego. Nie wierząc własnym oczom na biurku zobaczyłem zostawiony chyba przypadkowo cały referat z gotowymi wynikami, które tylko minimalnie różniły się od moich. W tym momencie dokładnie zrozumiałem, na czym polega moja praca. Miałem do niej doskonałe kwalifikacje: dyplom lekarski i doktorat z wirusologii i biochemii, co stanowiło atut przy staraniach o przyznanie stypendium. Ale praca moja polegała na powielaniu wyników doskonale już znanych mojemu szefowi. Powtarzając wszystkie badania przeprowadzone
uprzednio w laboratorium w USA, do którego niedawno zostałem wysłany, chciał po
prostu utrzymać nasze laboratorium dzień i noc w swego rodzaju „gotowości bojowej”.
Natomiast wyniki prowadzonych badań nie miały jednak dla mojego „chińskiego mutanta” większego znaczenia.


Odkrycie tego wpłynęło na mnie dość zniechęcająco i straciłem entuzjazm do wykonywanej pracy. Natomiast z większym zapałem zacząłem przygotowywać się do egzaminu nostryfikacyjnego z medycyny i coraz częściej wcześniej wychodziłem z laboratorium. Naturalnie bardzo szybko dostrzegł to szef i postanowił skorygować moje postępowanie. Najpierw próbował ostudzić moje medyczne zapały przedstawiając trudności, jakie na pewno napotkam i on sam osobiście nie bardzo wierzył, żebym te trudności pokonał. Ponieważ jednak nie chciałem zmienić stanowiska, ostrzegł mnie, że w takiej sytuacji nie pozostanie mu nic innego jak zwolnić mnie z pracy i wówczas w przypadku nie zdania egzaminu lekarskiego mogę zostać na przysłowiowym lodzie. Tym razem jednak czas działał na moją korzyść, bowiem przyznano mi następne stypendium, o które razem z szefem ubiegaliśmy się kilka miesięcy wcześniej. Zwolnienie mnie w takiej sytuacji byłoby krokiem samobójczym. A więc teraz ja z kolei postępowałem według mojego scenariusza i grałem na zwłokę mając w perspektywie nowe cele.
 

 
INDEX


Copyright © Polonijny Link Winnipegu
Kopiowanie w całości jest dozwolone bez zgody redakcji pod warunkiem nie dokonywania zmian w dokumencie.

23-845 Dakota Street, Suite 332
Winnipeg, Manitoba
R2M 5M3
Canada
Phone: (204)254-7228
Toll Free US and Canada: 1-866-254-7228