| 
	 Sytuacja w tzw. Medical Care 
	ulega ciągłemu pogorszeniu, brakuje lekarzy, 
	pielęgniarki strajkują, a ich silne związki zawodowe negocjują wysokie 
	zarobki 
	oraz jak największą ilość przerw na kawę w trakcie godzin pracy. Wydłuża się 
	okres oczekiwań na planowane zabiegi operacyjne oraz na badania 
	diagnostyczne. 
	Kiedy cały cywilizowany świat uważa, że ultrasound jest bardzo ważnym a 
	czasami 
	natychmiastowym niezbędnym diagnostycznym narzędziem tu w Kanadzie 
	oczekiwanie 
	na wykonanie badania usg przeciąga się do około 3 miesięcy. Na domiar złego 
	nowy 
	minister finansów rozpoczął swoją działalność cięciami budżetowymi, które 
	jeszcze 
	bardziej pogarszają istniejący stan rzeczy. Rząd przestaje napiętnować tzw.” 
	Walking 
	Clinic” i nawet zaczyna te twory kreować ponieważ pracują szybciej i o wiele 
	taniej 
	w porównaniu do szpitalnych izb przyjęć, które pękają w szwach od nawału 
	pacjentów 
	a ja otrzymałem nawet zachęcające listy aby moja działalność stała się 
	bardziej owocna. 
	Oto przykład:  
	  
	Nie trzeba komentarza...
 W 
	tym samym czasie zwiększa się dług narodowy, który jest bliski 600 bilionów. 
	Oczywiście nikt się tym za bardzo nie przejmuje bo oszczędności kanadyjskie 
	w bankach są trzykrotnie większe niż długi tego kraju. Zadawane są ciągle 
	pytania 
	jak ten stan rzeczy poprawić, ale tak naprawdę poza mowami nic się na 
	dłuższą metę 
	nie dzieje. Trochę szumu i obiecanek można usłyszeć przed wyborami, po 
	których 
	zmęczeni parlamentarzyści muszą odpocząć i w pełni zapominają o obiecankach. 
	Coraz 
	częściej dochodzą słuchy o korupcjach a indiańscy wojownicy domagają się 
	własnych 
	rządów na terenach, które zostały im przydzielone po wygranych sprawach 
	sądowych. 
	Francuska prowincja Quebek domaga się niepodległości i wszystko wskazuje na 
	to, że 
	ten olbrzymi kraj już podzielony na prowincje, z których każda ma odmienne 
	prawa 
	musi się rozpaść. 
	Znaleźć tzw. „lekarza rodzinnego” jest coraz trudniej bo z jednej strony 
	starzy 
	lekarze przechodzą na emeryturę albo po prostu umierają, natomiast młodzież 
	wcale się 
	nie kwapi aby te stanowiska zajmować. Liczba nowych klinik maleje, a stare 
	umierają 
	śmiercią naturalną wraz z ich właścicielami. Ale pomimo zgrzytów kanadyjska 
	machina 
	jakoś się toczy. 
	Śmierć ojca i jego pogrzeb były powodem, że moja tęsknota za krajem 
	zwiększyła 
	się. Do tej pory nigdy nie myślałem o śmierci, ale po utracie ojca zacząłem 
	dopiero 
	zdawać sobie sprawę, że jest to realny fakt. Jako lekarz byłem świadkiem 
	wielu ludzkich 
	śmierci, ale w większości starałem nie angażować własnych uczuć w te sprawy. 
	Przez 
	całe życie miałem za zadanie utrzymywać ludzi przy życiu lub zmniejszać ich 
	cierpienie 
	przed śmiercią. 
	Pamiętam jednak śmierć kobiety, po której nie byłem obojętny. Dopiero po 
	kilku 
	tygodniach wróciłem do równowagi psychicznej. Byłem wtedy młodym lekarzem 
	i pracowałem w pogotowiu. Wyjechaliśmy w środku nocy, dzisiaj już nie 
	pamiętam 
	jaka była przyczyna wezwania. Pamiętam doskonale, że mieszkanie znajdowało 
	się na 
	poddaszu w starym budynku. Na środku pokoju stała „kanonka”, przy której 
	siedział 
	starszy mężczyzna z wąsami. Kiedy weszliśmy do pokoju on tylko wskazał laską 
	na 
	kobietę siedzącą na łóżku, która bez przerwy mówiła. Była chora psychicznie, 
	ale tego 
	dnia musiała się zachowywać inaczej skoro jej mąż wezwał nas. Podałem jej 
	środek 
	uspakajający i zacząłem wypisywać kartkę informacyjną dla lekarza 
	prowadzącego. 
	W tym czasie mężczyzna siedział bez ruchu i obserwował nasze czynności. Nie 
	był 
	też zbyt rozmowny, bo nie kwapił się zbytnio odpowiadać na moje pytania. 
	Kiedy już 
	byłem gotowy do wyjścia kobieta upadła na łóżko i przestała oddychać. 
	Przystąpiłem 
	natychmiast do jej reanimacji, ale miałem dość ograniczone możliwości. W tym 
	czasie 
	nie mieliśmy jeszcze karetek reanimacyjnych czy kardiologicznych, byłem 
	zdany na 
	siebie i kilka zastrzyków z torby sanitariusza. Po 30, a może 50 minutowej 
	bezskutecznej 
	reanimacji postanowiłem te zabiegi przerwać i zwróciłem się do mężczyzny 
	oznajmiając 
	mu co zaszło. Ten zimno podsumował to zajście: 
	”Wreszcie cholera przestała gadać.” 
	 
	Tej nocy już nie zasnąłem, chociaż reszta nocy była spokojna. Starałem się 
	sobie 
	wytłumaczyć przyczynę jej nagłej śmierci, obwiniałem siebie za użycie 
	zastrzyku. Słowa 
	mężczyzny nie pomogły mi odrzucić natrętnych myśli. Z perspektywy czasu i 
	nabytego 
	doświadczenia sądzę, że śmierć kobiety nastąpiła na skutek wylewu krwi do 
	mózgu. 
	Najprawdopodobniej w pierwszej fazie mały wylew zwiększył jej pobudzenie, 
	które 
	charakteryzowało się nadmierną gadatliwością, po którym nastąpił masywny 
	wylew 
	powodujący nagły zgon. 
	Zaraz po pogrzebie ojca postanowiłem zarejestrować w Polsce czasopismo 
	medyczne. 
	Kiedy wróciłem do Kanady kupiłem profesjonalny aparat fotografi czny w celu 
	robienia  
	zdjęć medycznych. Materiał w mojej klinice był ogromny i czasami można było 
	natrafi ć 
	na bardzo interesujące przypadki, których jak najwięcej planowałem 
	nagromadzić przez 
	najbliższy rok, po którym miałem zamiar wrócić do kraju. Stałem się więc 
	entuzjastą 
	fotografi i i zdarzały się dni kiedy to robiłem około 60 zdjęć. Ta pasja 
	trochę rozładowała 
	moje napięcie nerwowe i zacząłem miewać jako taką satysfakcję zawodową 
	zwłaszcza, 
	ze wkrótce rozpocząłem publikacje moich medycznych zagadek w Kanadzie a 
	później 
	w Polsce i Australii. A oto kilka moich opinii, które miałem przyjemność 
	opublikować 
	w warszawskim „Magazynie Medycyny Rodzinnej”. 
	  
  Miałem też zaszczyt 
	uczestniczyć w pierwszym zjeździe lekarzy rodzinnych 
	w Warszawie i moja krótka opinia została umieszczona w gazecie zjazdowej. 
	Muszę 
	przyznać, ze zaskoczyło mnie doborowe towarzystwo, w którym miałem zaszczyt 
	się 
	znaleźć i które wraz ze mną wypowiadało się na temat pozycji lekarza 
	rodzinnego na 
	świecie i oczywiście w Polsce.  
 
	    
	Po zwykłych zagadkach przyszła kolej na 
	artykuły medyczne bogato ilustrowane zdjęciami. 
	Z robieniem zdjęć wiążą się wspomnienia 
	zabawnych historii. Oczywiście zawsze pytałem 
	pacjenta o zgodę przed wykonaniem zdjęcia, 
	ale zdarzało się i tak, że niektórzy pacjenci 
	spodziewali się, że wykonuję niezwykle ważne 
	badanie diagnostyczne i po kilku dniach wracali 
	nie proszeni pytając o wynik tego badania. 
	Któregoś dnia odwiedził mnie młody Indianin 
	z bólem gardła i po otwarciu ust zobaczyłem, że 
	ma dość dużą narośl na języku, którą chciałem 
	sfotografować. Pacjent jednak nie wyraził na 
	to zgody i opuścił klinikę. Po paru minutach 
	powrócił z gotową biznesową propozycją: 
	„Jak mi dasz 5 $ dolarów to ci pozwolę 
	zrobić nawet dwa zdjęcia”. 
	No cóż zgodziłem się, bo ciągle mogłem 
	dostać więcej za moją zagadkę medyczną. Innym 
	razem również młody Indianin prosił mnie 
	o wyleczenie brodawek na jego członku. 
	Gdy je zobaczyłem to na moment oniemiałem, 
	bo ta część ciała przypominała kaktus, ale 
	następnie poprosiłem go o zrobienie zdjęcia. 
	Wtedy położył się na stole do badań i trzymając 
	w ręku ten okaz zaczął pozować. Ja zacząłem 
	przygotowywać mój sprzęt, bo bardzo mi zależało 
	aby zdjęcie wypadło dobrze. Nagle usłyszałem 
	głos: 
	”Słuchaj, niech moja dziewczyna tu 
	przyjdzie.” 
	Zaniepokojony zapytałem go czy zmienił 
	zdanie i nie chce abym zrobił zdjęcie. On nie 
	zmieniając pozy jeszcze raz powtórzył żądanie. 
	Natychmiast wezwałem jego dziewczynę do 
	gabinetu i poprosiłem aby usiadła. On natomiast 
	ciągle utrzymując tą samą fi lmową pozę 
	powiedział: 
	”Patrz, będzie teraz na zdjęciu...”    |