| 
	  
	Ponieważ zasugerowano mi możliwość wydania 
	książki przy pomocy sponsora 
	postanowiłem napisać list i skontaktować się osobiście z dyrektorem Pfaizera 
	(największa kompania farmaceutyczna na świecie) na Polskę w Warszawie. 
	Odpowiedź 
	otrzymałem i z radością udałem się na to spotkanie - oczywiście przez 
	Atlantyk. 
	Kiedy przybyłem do biura i przedstawiłem się sekretarce ta ostatnia 
	spojrzała 
	na mnie ze zdziwieniem i oświadczyła, że nic o tej sprawie nie wie, a pan 
	dyrektor 
	wyjechał wczoraj do Brukseli. Zapytałem czy może ktoś z zastępców może ze 
	mną 
	rozmawiać - przyjechałem tutaj przecież prosto z Kanady - odpowiedziałem 
	cicho. 
	Wzruszyła tylko ramionami i oświadczyła, że dyrektor wraca pojutrze i ja 
	mogę się 
	znów pofatygować aby go zobaczyć. Odpowiedziałem, że zaraz wracam do Łodzi, 
	gdzie mieszka moja rodzina i jutro będę czekał na telefon. Podałem mój numer 
	telefonu 
	i jeszcze raz poprosiłem o przekazanie sprawy dyrektorowi. Niestety zamiast 
	telefonu 
	i zwykłego słowa przepraszam poczułem się zlekceważony przez kolegę - 
	również 
	lekarza, który nie dorósł do zajmowanego stanowiska. Kiedy opowiadałem o tej 
	sprawie 
	przedstawicielom Pfaizera w Kanadzie, nie wierzyli w to co mówię i gorąco 
	namawiali 
	mnie na złożenie skargi w tej sprawie w siedzibie głównej Pfaizera w Nowym 
	Jorku. 
	Wtedy uznałem, to za nieetyczne. 
	 
	Czy miałem wtedy rację? – nie wiem. 
	 
	Jako aktywnie pracujący lekarz muszę uczestniczyć w tzw. szkoleniach 
	medycznych 
	i przy corocznej odnowie mojej lekarskiej licencji zobowiązany jestem do 
	informowania 
	zwierzchników o moim programie szkoleniowym. 
	 
	Ostatnio byłem na szkoleniu w ramach tematu o bólach kręgosłupa. Jeden 
	z prelegentów przypomniał sobie, że właśnie w tym audytorium siedział bardzo 
	dawno 
	temu na pierwszym swoim medycznym wykładzie. 
	I wtedy jego marzeniem było BMW (samochόd niemiecki). Teraz po wielu latach 
	to marzenie się nieco zmieniło i skróciło o jedną literę. Zamiast BMW marzy 
	prawie 
	codziennie o BM (bowel movement) czyli o dobrym wypróżnieniu. Jak to się 
	ludzie, 
	a może ludzkie marzenia zmieniają z wiekiem. Wracając do tych szkoleń 
	częściej 
	wspomina się o konieczności przeprowadzania egzaminów weryfikujących nasze 
	wiadomości. Kilka lat temu taki egzamin przeprowadzono wśród lekarzy 
	specjalistów 
	w intensywnym nadzorze, dając jednocześnie możliwość zdawania tego egzaminu 
	lekarzom ogólnym, którzy byli zatrudnieni w tych działach. Proszę sobie 
	wyobrazić, 
	że około połowa specjalistów oblała i w takiej samej proporcji lekarze 
	ogólni zdali ten 
	egzamin. Od tego momentu egzaminów dla specjalistów zaniechano, ale coraz 
	głośniej 
	mówi się, że będą wprowadzone dla nas, nie włączając w to specjalistów. 
	 
	Przez okres mojej pracy miałem kilkakrotne wezwania do sądu jako lekarz - 
	świadek, który udzielił pomocy osobom poszkodowanym-najczęściej pobitym. W 
	większości przypadków po napisaniu odpowiedniego zeznania opartego na 
	faktach 
	wziętych z historii otrzymywałem zwolnienie z osobistego stawiennictwa do 
	sądu. 
	Inaczej jednak było w przypadku wezwania kryminalnego. Oczywiście była to 
	dość 
	poważna sprawa. Oskarżonym był Hindus, któremu udało się bezkarnie 
	zamordować 
	dwie poprzednie żony i pobrać za nie ubezpieczenia. Odbyło się to poza 
	granicami 
	Kanady. Trzecia sprawa miała miejsce w Kanadzie, gdzie oskarżony mieszkał ze 
	swoją 
	siostrą, którą pewnego dnia znaleziono martwą w zamrażalniku. 
	Również w przypadku siostry oskarżony był upoważniony do pobrania kwoty 
	ubezpieczenia w przypadku jej śmierci. 
	Ale muszę natychmiast wyjaśnić, że jego siostra na dzień przed śmiercią była 
	w moim gabinecie, skarżąc się na bóle brzucha w trakcie miesiączki oraz 
	bezsenność. 
	Tego dnia wypisałem jej kilka tabletek przeciwbólowych i dokładnie 10 
	tabletek 
	nasennych. Broniący Hindusa adwokat starał się udowodnić sądowi, że siostra 
	popełniła 
	samobójstwo zażywając nadmiar różnych leków. Jedno tylko pytanie - dlaczego 
	weszła przedtem do zamrażalnika? Sprawa zakończyła się, ja oczywiście 
	musiałem 
	zeznawać, a nasz Hindus został uznany winnym i poszedł do więzienia. Po 
	upływie 
	roku otrzymałem telefon od jego adwokata, w którym zostałem poinformowany, 
	że 
	za 8 miesięcy odbędzie się następna sprawa apelacyjna i będę na tę sprawę 
	ponownie 
	wezwany. Nie bardzo byłem zadowolony z takiego obrotu sprawy i ponieważ 
	planowałem w tym czasie mój urlop zdecydowałem się powiedzieć o tym 
	adwokatowi, 
	tłumacząc mu jednocześnie, że w swoich zeznaniach nic więcej do sprawy nie 
	jestem 
	w stanie wnieść. To było moim fatalnym błędem i już następnego dnia 
	otrzymałem 
	wezwanie sądowe, w którym miałem obowiązek do stawiennictwa sądowego przez 
	okres okrągłych 100 dni. W tym demokratycznym kraju zwanym Kanadą dano mi 
	przeszło trzy-miesięczny areszt domowy, a do ponownej sprawy nie doszło. 
	Nauczyłem 
	się po tym fakcie trzymać język za zębami.
  |