Praca w klinice była dość
monotonna, ale od czasu do czasu dawała jakąś zawodową
satysfakcję. W tym czasie ktoś bardzo „obrotny” założył na stronie
internatowej
swego rodzaju bezpośrednie opiniowanie lekarzy amerykańskich przez ich
pacjentów.
Zaznaczyłem, że osoba, która tę stronę założyła musiała mieć dość dobrze
„poukładane
w głowie”, bo sama strona stała się bardzo popularna, a jednocześnie
obfitowała
w różnego rodzaju reklamy, które przynosiły dochód właścicielom. Może
dlatego, że
jak dotychczas wypadłem w tym opiniowaniu dość dobrze to ją poniżej cytuję.
I tak mija dzień za dniem.
Stagnacja bez większych planów. Pełna nieświadomość
tego co mnie czeka...
Czekam na odrobinę iskry życia, której sam nie jestem w stanie z siebie
wykrzesać.
Oscylują uczucia, gasną namiętności, porównuję siebie do tlącej się świecy,
która od
czasu do czasu nie wiadomo dlaczego pali się jaśniej, po to aby za moment
przygasać
pogrążając się w ciemności i nieświadomości co przyniesie lub przyniosą
następne
chwile.
Obroża starości coraz mocniej
zaciska się na mojej szyi. Dziwnie skonstruowała
nas przyroda. Z jednej strony dała nam szansę skupić w sobie piękno, dobro,
męstwo,
siłę i jednocześnie wyzwalać w nas słabość, okrutność, złość. To wszystko
można ująć
w jedno słowo-człowiek.
Człowiek ze swoimi namiętnościami, słabościami czy chorobami...
To filozoficzne rozważanie
na moment chciałbym przerwać dowcipem. Otóż po
długich latach wspólnego życia umiera Jan pozostawiając jak to częściej się
zdarza
żonę Marię, która oczywiście rozpacza tu na ziemi po śmierci męża. Któregoś
dnia
postanawia porozumieć się z małżonkiem stosując spirytystyczne metody. Nagle
słyszy głos męża. Stara mu się przekazać jak bardzo za nim tęskni od chwili
kiedy go
utraciła.
Jak każda kobieta jest ciekawa co też on tam robi. Jan odpowiada, dzień za
dniem
niczym się od siebie nie różniące. Jednak żona usilnie nalega.
No cóż zdecydował się Jan - rano trochę pojem i seks na obiad trochę więcej
spędzam czasu na jedzenie, a potem seks może dwa a jak się trafi to i trzy
razy. Maria
jest zaszokowana, już nie czeka na zakończenie historii i pyta:
„Ależ Janie i ty takie rzeczy robisz tam w niebie?”
Na to odpowiedź męża:
„Kto ci powiedział, że ja jestem w niebie - Ja jestem teraz zającem
w Australii...”
Człowiek, który jako materia powstaje i znika.
Czy znika na zawsze?
Czy też będąc materią i energią przeistacza się w coś innego również
wzniosłego,
a może jeszcze bardziej wspanialszego?
A może starość i śmierć to rodzaj rozwiązania wielkiej tajemnicy życia,
której nie
jesteśmy w stanie rozwiązać kiedy żyjemy.
Zdecydowałem się wyjechać na trochę dłuższy urlop do kraju. Ciekawy byłem
jak się tam teraz żyje w porównaniu z kanadyjską rzeczywistością i dlatego
chciałem
to życie poobserwować nieco dokładniej. Przy okazji myślałem o wyjeździe do
cieplejszych krajów za pośrednictwem polskich biur podróży. Powracający z
kraju
rodacy przestrzegali mnie przed chaosem politycznym i męczącymi
telewizyjnymi
dyskusjami, które głównie dotyczą przestępstw gospodarczych i korupcji
rządowych
dygnitarzy.
Nie ulega wątpliwości, że ten kraj drogą prywatyzacji został sprzedany za
marne pieniądze, ktόre uiścili nabywcy, obdarzając dość hojnie stronę
pertraktującą. I tym
sposobem państwo i ogromna większość obywateli zubożała, ale narodziła się
za to
grupa obywateli, ktόra posiada dzięki temu ogromne pieniądze, za ktόre można
kupić
teraz wszystko włącznie z tytułem szlacheckim.
Mamy więc dzięki temu klasę, ktόra w demokracji kapitalistycznej nazywa się
burżuazją. Klasę bez ktόrej ten system nie byłby w stanie może istnieć.
A więc o co tu nam chodzi - może to naprawdę tak musiało się stać. Natrafi
łem
w styczniowym numerze „Agory” (2005) na artykuł:
„Sumienie na sprzedaż -Białaczka Sp. z.o.o.” - w ktόrym autor
rozmawia
z bohaterami tego smutnego felietonu.
Adamem lat 38 i jego partnerką Ewą o dwa lata młodszą. Kilka lat temu
dokonali
oszustwa, ktόre stało się podstawą do ich dobrobytu-zbierali pieniądze dla
chorego na
białaczkę dziecka, ktόre znacznie wcześniej zmarło.
Ewa-tłumaczy, że kto ma wyrzuty sumienia to powinien sięgnąć po „Kapitał”
Marksa,
w ktόrym napisane jest, wyraźnie, aby powstał kapitalizm, musi zostać
zgromadzony
kapitał. Kapitał w Polsce jest, tylko musi nastąpić jego akumulacja.
Akumulacji kapitału nigdy nie robi się w sposób uczciwy. Na początku zwykle
jest
jakiś „szwindel”, kradzież i nawet gorsze rzeczy:
NAS URATOWAŁA BIAŁACZKA...
W tym samym numerze natrafiłem na coś z mojej dziedziny-taniego leczenia
chrapania u mężczyzn -według żony Michała-trzeba takiemu chrapiącemu, kiedy
leży
na plecach, rozszerzyć nogi, wtedy „jajka” opadną mu na odbyt, zatyka się
„CUG”
i chrapanie ustaje natychmiast.
Dodatek - Sprawdzone, gwarantowane!...
Zbliżają się wybory na stanowisko prezydenta w Polsce, ale ciągle brak
właściwego
kandydata. Wydaje mi się, że w tej sytuacji, gdyby ktoś wysunął kandydaturę
Adama
Małysza to chyba by przeszła. Oglądałem jego skoki z podziwem, ale
zaskoczyło mnie
to, że tuż przed skokiem przygotowuje go do tego psycholog. Kiedyś uważano,
że trener
powinien być najlepszym psychologiem.
Kreowanie tego nowego tworu profesjonalnego staje się bardzo modne na
świecie,
a prestiż zawodowy podkreślany jest wysokim honorarium. Ja osobiście nie mam
nic przeciwko temu zawodowi, ale uważam, że psycholodzy powinny egzystować
w placόwkach zdrowia wspόłpracując ściśle z psychiatrami.
Samodzielne praktyki psychologόw mogą zdawać egzamin w sytuacjach gdzie
mamy duże braki psychiatrόw tak jak to ma obecnie miejsce w Kanadzie.
Przypomina mi się zabawne opowiadanie kiedy to dwόch mężczyzn spotyka się na
przystanku autobusowym. Jeden z nich jest bardzo smutny, a zapytany o powόd
odpowiada, że od pewnego czasu moczy się (rodzaj bezwiednego oddawania moczu
podczas snu). Na to drugi pan doradza mu aby udał się do znanego mu
psychologa
i poprosił o radę. Po kilku tygodniach panowie spotykają się ponownie, ale
już nie
widać przygnębienia na twarzy u jednego z panόw.
Natychmiast drugi pan pyta:
„Czy skorzystał Pan z mojej rady?”
O, tak, tak oczywiście.
„No i co pomogło?”
Tak.
„Nie moczy się Pan już więcej?”
„Moczę się ciągle, ale wie Pan - teraz jestem z
tego dumny...” |