CZĘŚĆ DRUGA
: W pojedynkę
ROZDZIAŁ II
Dwa światy kobiet w kraju pionierów
Kanadyjski kraj pionierów, do którego płynęła większość polskich
żon i narzeczonych w początkach XX wieku był przede wszystkim krajem mężczyzn.
To oni stanowili dominującą większość mieszkańców nowo zakładanych miast i
miasteczek, oni w pojedynkę lub grupami przybywali z Kanady wschodniej i ze
Stanów Zjednoczonych, aby robić biznes, zakładać przedsiębiorstwa, organizować
administrację miejską, otwierać nowe tereny pod osadnictwo, pracować w
kopalniach, w transporcie, w obozach drwali...Oni nadawali styl pracy, ogólną
atmosferę podniecenia możliwościami zrobienia dużych pieniędzy w krótkim czasie,
oni otwierali nowe tereny i budowali koleje. Oni też nadawali charakter rozrywce
istniejącej wówczas w Kanadzie zachodniej. . Dla nich powstawały saloons, pubs i
bars jak grzyby po deszczu gdzie wyszynk, legalnego i nielegalnego alkoholu i
burdy pijackie należały do zwykłych widoków, a spotkanie pijanych na ulicach nie
było rzadkością. Poza pracą pito często i dużo i to było najczęstszą rozrywką po
miastach i osiedlach. W saloons i barach było także sporo kobiet lekkiego
prowadzenia, kwitła specyficzna prostytucja, typowa dla pionierskich obszarów
Ameryki północnej. Sam fakt, że było znacznie więcej mężczyzn niż kobiet i że
tysiące samotnych młodych mężczyzn nieustannie wędrowało po kraju, w którym
ciężka praca fizyczna przeplatała się z okresami wolnego czasu, świąt, lub
bezrobocia sprzyjał rozwojowi prostytucji. Kanada na zachód od Winnipegu długo
była jeszcze tak dzika i pionierska, że wielu mężczyzn miesiącami, a nawet
zdarzało się - latami nie widziało białych kobiet w miejskim stroju. Nagłe
pojawienie się sylwetki kobiecej w miejskim stroju, obowiązkowym kapeluszu i w
rękawiczkach , potrafiło wywoływać wtedy w pionierskich obozach lub osiedlach
zamieszanie trudne dziś do zrozumienia. Bo sylwetka kobieca taka jaką znamy z
ówczesnej Kanady wschodniej i Stanów Zjednoczonych lub Anglii była w Kanadzie
zachodniej zjawiskiem zupełnie niepasującym do pionierskiej rzeczywistości z
początków XX-go wieku.
Przybywające imigrantki nie liczyły się. Nie tylko były biedne i natychmiast
zabierane przez mężów do przygotowanych domów, niezależnie od tego czy to były
istotnie domy czy też ziemianki. Nie znały języka , były niepewne siebie ,
dziwacznie, nie po kanadyjsku ubrane i nie znały lokalnego savoir vivre.
Poza nimi jednak tylko bardzo niewielki procent samotnych kobiet odważał się na
opuszczenie rodzinnego domu na wschodzie Kanady lub w Europie i zaangażowanie
się w pionierską przygodę. W większości były to młode kobiety lub dziewczyny
poszukujące męża, które jednak często nie znajdywały lokalnych kandydatów
ponieważ ci oceniali je bardzo krytycznie, uważając, że nie nadają się na żony
pionierów. To też wiele z nich , a szczególnie te które przybywały z Anglii,
gdzie mit kanadyjskich prerii długo był w modzie decydowało się na powrót do W.
Brytanii, ale nie mając pieniędzy na powrót do rodzinnych domów musiały zarobić
na bilet powrotny. Na preriach najbardziej poszukiwane były służące do
bogatszych farm, więc po powrocie do domów wiele z nich mogło się pochwalić tym
doświadczeniem. Tu jednak rzeczywistość nie była tak piękna jak mit., bo praca
służącej na farmie była bardzo ciężka.. Kandydatki na służące najczęściej nie
były przygotowane ani na ilość pracy, którą musiały wykonać ani na szybkość
nadchodzących bez przerwy żądań. Żony farmerów same ciężko i nieustannie
pracując oczekiwały tego samego od swoich pomocnic.. Pierre Berton cytuje jako
przykład rozmowę między zamożną i wykształconą Angielką Ellą Constance
Sykes[75],wystarczająco ekscentryczną, aby z ciekawości próbować przekonać się
jak się naprawdę żyje kobietom na preriach kanadyjskich. Już podczas podróży
statkiem do Kanady Ella Sykes dowiadywała się o trudnościach ich życia. Jedna z
bogatych farmerek powracających z wizyty w Starym Kraju, opowiedziała jej swoją
historię : Pamiętam, że pytałam go o kolor tapety w naszej sypialni, ponieważ
chciałam dobrać odpowiedni zestaw w łazience. On to pytanie wtedy zbył, ale
nigdy nie zapomnę moich uczuć, kiedy zobaczyłam, że nasz dom to poprostu
jednoizbowa drewniana chałupa kurtyną podzielona na dwie części i oczywiście bez
żadnej tapety. To był straszny szok dla mnie.
Ale teraz, kiedy jesteście bogaci, twoje życie jest znacznie łatwiejsze -
zapytała panna Sykes. Odpowiedź zdumiała ją. Miałam mniej roboty kiedy
zaczynałam moje małżeńskie życie jako biedna kobieta aniżeli mam teraz. Mówi się
że pasją farmera jest ciągłe dokupowanie ziemi : Oni są temu gotowi wszystko
poświęcić i dom i jego komfort nic dla nich nie znaczą. Mój mąż kupuje każdy akr
który może dostać i oczywiście zatrudnia najętych robotników do pracy na roli. A
im więcej jest robotników, tym więcej roboty ma kobieta...[76].
Kiedy następnie Ella Sykes dała ogłoszenie, że poszukuje pracy jako pomoc domowa
na farmie, zgłoszenia pojawiły się natychmiast. Pracowała w pięciu rozmaitych
domach. Między innymi pracowała przez 2 tygodnie u Mr. Brown , bogatego farmera,
który miał żonę i troje dzieci. Wybredna panna Sykes początkowo była zdumiona,
że mięso, kartofle, jarzyny i desery jadało się na tych samych talerzach. Prędko
jednak zrozumiała że dzięki temu ma o dziewięć talerzy mniej do mycia. Trójka
dzieci była jej zdaniem hałaśliwa, pozbawiona manier i nieposłuszna...tak jak to
bywa, kiedy rodzice poprostu są zbyt zajęci od świtu do nocy, aby zwracać uwagę
na zachowanie dzieci. Pani Brown stosunkowo młoda kobieta na swoje lata
wyglądała staro, zużyta nieustanną ciężką pracą... Ona nie mogła odpocząć ani
chwili, ani zwolnić tempa swoich robót ... Nie mam ani jednego słowa pochwały
dla prerii, powiedziała i kiedy tam jestem zaczynam nienawidzieć każdego
mężczyznę. Dlaczego? Ponieważ mężczyzna oznacza przygotowywanie posiłku.. [77]
Ogromna większość żon farmerów pracowała zbyt ciężko, aby mieć ochotę i czas i
zadbać o siebie. W dalszym ciągu cytując pannę Sykes, Pierre Berton pisze : Czy
nie ma kobiet które kochają życie w preriach? zapytała /Miss Sykes/ " W Anglii
zew prerii jest bardzo znany - . Być może są takie kobiety, ale ja nigdy ich nie
spotkałam / powiedziała pani Brown/. Wszystkie moje przyjaciółki nienawidzą tej
samotności, braku rozrywki i tej samej rutyny dzień za dniem. ... czy wiesz że
jeśli usiądę i zacznę pisać albo szyć moja Kitty (córka) pyta mnie czy to
niedziela, bo w dnie powszednie jestem ciągle na nogach.[78]
Przeciążanie żon farmerów pracami domowymi było rezultatem ogólnej atmosfery
entuzjazmu ludzi, którzy wokół siebie widzieli ciągle nowe możliwości bogacenia
się. Farmerzy, którzy przybyli na prerie z większymi funduszami , lub dorobili
się ich , natychmiast próbowali wykorzystać wyjątkową okazję do dalszego
bogacenia się i pośpiesznie rozwijali swoje farmy. Wiedzieli także, że napływ
nowych imigrantów zapewniał im najemnych robotników, których oczywiście,
zwyczajem krajowym, jego żona musiała karmić i opierać niezależnie od tego że i
tak już była zajęta rodzeniem dzieci i własnym gospodarstwem domowym. Kiedy byli
biedni musiała wszystko robić sama, bo nie było pieniędzy na pomoc dla niej, ale
kiedy się wzbogacili ogólny brak kobiet na preriach powodował trudności ze
znalezieniem pomocy dla niej . Dziewczyn gotowych objąć posady służących na
farmę było niewiele, ponieważ było wiadomo, że praca służącej nisko płatna,
nieustanna i jak to na farmie od świtu do nocy, zniechęcała wiele kandydatek
Pozostawały tylko córki nowo przybyłych imigrantów, te jednak jak tylko mogły
wychodziły za mąż - na swoje. Dziś można powiedzieć, że w zaludnieniu i rozwoju
trzech prowincji preriowych w pierwszych dekadach XX wieku wielką choć
niezauważaną zasługę miały żony i córki farmerów, owa bezpłatna siła robocza,
która między 1900 i 1929 rokiem zapewniała rozwój rolnictwa preriowego. A jak
dalece była niezauważalna, świadczy fakt, że dopiero w latach 70-tych ub. wieku
podczas jednego z procesów rozwodowych pary farmerskiej, sąd po raz pierwszy w
historii prerii kanadyjskich uznał prawa żony do części majątku, zbudowanego
pracą obojga i przyznał jej odpowiednie odszkodowanie.
Także i w miastach Kanady zachodniej brakowało służących. W Brytyjskiej Kolumbii
mimo szybko rosnącej liczby ludności ciągle było za mało służących. W Victorii i
Vancouverze zamożne mieszczki zastępowały nieistniejące służące Chinczykami,
którzy godzili się na niskie płace, byle pracować w Ameryce Północnej.
Niekiedy na prerie przybywały samotne kobiety, które pociągnęła egzotyka
pionierstwa i nieznajomość Kanady zachodniej, tak jak bogatą i wykształconą Ellę
Konstancję Sykes. Inne przybywały jako nauczycielki bo one w Kanadzie
zachodniej, a szczególnie w Brytyjskiej Kolumbii były lepiej płatne niż w
Kanadzie wschodniej. Przybywały też lekarki i misjonarki, kucharki szukające
pracy w nowo powstających miastach i hotelarki otwierające swoje
przedsiębiorstwa tam gdzie budowa prawdziwych hoteli dopiero ruszała. Wreszcie
przyjeżdżały na występy także dziewczyny zarabiajające na życie tańcem, dancing
girls,[79] ale żadna z nich nie chciała zamieszkać na farmie jako służąca.
Najczęściej jednak przybywały prostytutki.
Do lat dwudziestych ub. wieku w miastach i miasteczkach zachodniej Kanady
zorganizowana legalna rozrywka ograniczona była do wyszynku alkoholi i
okazyjnych zawodów pokazujących siłę fizyczną i sprawność młodych mężczyzn. W
zasiedziałych już miejscowościach gdzie mieszkały rodziny z dziećmi urządzano od
czasu do czasu lokalne festiwale z tańcami, Od 1915 roku w Calgary odbywały się
corocznie Stampedes czyli wyścigi wozów pionierskich, chwytanie bydła na lasso,
ujeżdżanie młodych koni, jazdy na bykach itp., męskie, pionierskie rozrywki
mocno podlane spożyciem alkoholi, strzelaniem z broni krótszej lub dłuższej do
celu lub w powietrze.
Czasami do miast i miasteczek położonych przy szlakach kolejowych ze wschodu na
zachód sprowadzano objazdowe trupy artystów - show people, poetów recytujących
swoje wiersze[80], iluzjonistów, ludzi imitujących ptaki, drugorzędnych
skrzypków i śpiewaków i także "tańczące dziewczyny" przywożone z wielkiego
świata przez swoich impresarios na parę występów. Dziewczyny tańczyły na scenie
w naprędce zorganizowanych salach wnosząc wesołość, lekkość i powiew wielkiego
świata, poczem szybko znikały, już w drodze do następnej miejscowości,
pozostawiając za sobą frustracje niespełnionych nadziei. Na miejscu pozostawały
prostytutki. Przez pionierów były one postrzegane jako normalny fakt życia w
świecie, w którym było za mało kobiet. Były tolerowane, a czasami nawet
podziwiane za swoją zdolność przeżycia, za odwagę z jaką wędrowały po
niezmierzonych przestrzeniach prerii albo buszu tylko po to, aby w sąsiedztwie
jakiegoś obozu budowy jeszcze jednej linii kolejowej, drwali w lasach lub
kopalni węgla zainstalować prymitywne budy, gdzie można było potańczyć i
zapomnieć o ponurej codzienności. Jak pisze Hoerder za Edwinem Alm ..." niektóre
z tych kobiet otwierały swoje biznesy w pobliżu obozów
robotniczych...Wystarczyła byle jaka podłoga nawet bez położonych porządnie
desek, dachy nad namiotami, ktoś grający na pianinie, kontuar gdzie sprzedawano
parę gatunków wódek. Wokoło stały namioty każdej z dziewczyn. Wizyta u nich
kosztowała 3 - 5 $, a nawet w "dobrym" roku 1910 aż 8$. Co parę miesięcy, a
czasem tygodni, kiedy obóz robotniczy przenosił się dalej, dziewczyny zwijały
swoje " budy", pakowały namioty i ruszały za robotnikami..." [81] ich zdolność
adaptacji do trudnych warunków połączona z elementami wyszukania i elegancji (
choć często fałszywej) niejednokrotnie osładzała jednostajność życia i ciężkiej
pracy. Czasami wieczorom weekend'ów nadawała elementy odświętności i
oczekiwania. Ceniono także umiejętność fizycznego przeżycia i odporność
psychiczną tych kobiet pracujących najczęściej w warunkach kompletnego
prymitywu, przeważnie traktowanych szorstko, lub nawet gwałtownie przez
odreagowywujących się na nich mężczyznach. " W Regina, /stolicy prowincji
Saskatchewan/, w tzw. Germantown czyli dzielnicy imigrantów było 5 hoteli
połączonych z "saloons", 7 pool halls i tylko 3 sale taneczne. Te ostatnie
zatłoczone, hałaśliwe pełne prostytutek i pijanych rozrabiaczy dla niejednego
samotnego imigranta stanowiły jedyną odmianę w jego nędznym życiu..."[82]
Właściciele lub właścicielki domów publicznych bywali bogaci jeśli pracujące u
nich dziewczęta umiały przyciągać klientów. Z powodu braku kobiet z którymi
drwale, górnicy, robotnicy rolni i przemysłowi mogliby się ożenić[83] w
niektórych latach przed I wojną światową prostytutki w Kanadzie zachodniej były
tak liczne, że zakaz wpuszczania do Kanady "bezwstydnych kobiet "/of moral
turpitude/ z roku 1906 cztery lata później został ponowiony z dodatkowym
podkreśleniem że dotyczy kobiet "przybywających w celach niemoralnych".
Tymczasem ani prostytutki, ani ich klienci nie uważali, aby w ich postępowaniu
było coś niemoralnego. Natomiast prostytutki skarżyły się często na brutalność
mężczyzn w stosunkach z nimi. [84]
Były dwa typy prostytutek: przyjezdne i lokalne. Pierwsze były bardziej
doświadczone, sprytniejsze, czasami więcej utalentowane, śpiewały, tańczyły, a
przed wszystkim umiały natychmiast wyłowić bogatszych mężczyzn i przyciągnąć ich
do siebie. Były wśród nich kobiety, które przekładały samodzielne życie
prostytutki ponad społeczną nieskazitelność kobiety zamężnej, legalnie podległej
mężowi. Wiele podróżowało pomiędzy Kanadą i Stanami Zjednoczonymi. Niektóre
przybywały znęcone plotkami o bogactwie pionierów czasami przesadzonymi i po
krótkim okresie sprawdzania znikały. Jeszcze inne widziały w prostytucji drogę
do stosunkowo uregulowanego życia samotnej kobiety w miastach prerii lub
Kolumbii Brytyjskiej, często obarczonej utrzymaniem dzieci. Celem wielu
prostytutek było uzbieranie takiej ilości gotówki, aby mogły kupić sobie
nieruchomość i otworzyć dom publiczny w mieście, lub trwałej osadzie, ponieważ
dopiero wówczas ich biznes stawał się naprawdę opłacalny. Ponadto posiadanie
własnej nieruchomości stawiało je w znacznie lepszej pozycji społecznej wobec
władz osiedla, czy miasteczka, a nawet policji. Wówczas bowiem, dzięki
posiadanej własności ziemskiej stawały się one obywatelkami miasteczka .W razie
potrzeby np. pożaru, albo powodzi w miasteczku, chętnie wspomagały groszem
poszkodowanych, wiedząc, że w ten sposób kupują sobie przychylność ojców miasta,
albo lokalnej policji RCMP, mężczyzn, których często przecież znały jako swoich
klientów.[85]
Czasami trudno było zgadnąć kto najwięcej zarabiał na prostytucji. Kiedy przed
II wojną światową w Winnipegu szef policji chciał usunąć domy publiczne sprzed
oczu szanownych obywateli, zwrócił się o pomoc do podejrzanego handlarza
nieruchomościami. "Ten w ciągu roku sprzedał lokalnym burdel-mamom 20 nowych
posesji z dala od "respectable population" za niesłychanie wyśrubowane ceny
zarabiając na tym $ 70,000, po czym zniknął. Prawie napewno był podstawiony
przez szefa policji, jego przyjaciół, lub lokalnych polityków." [86] Nie wiadomo
więc było w czyim interesie działał.
Dobre stosunki w miasteczkach lub osadach bywały bardzo pomocne w licznych
sprawach sądowych, które nieuchronnie spadały na prostytutki[87]. W wielu
pionierskich osiedlach i miastach domy publiczne spełniały rolę ośrodków
odpoczynku i zabawy. Zawsze pełne muzyki, hałasu i alkoholu pozwalały klientom
na chwile relaksu.
Czasami zdarzało się ze niektórym mężczyznom w pionierskim miasteczku tak
obrzydła wieloletnia samotność (kobiet ciągle było mniej niż mężczyzn), że
próbowali przekupić swoje ulubione prostytutki i namówić je, aby wyszły za nich
zamąż. Oczywiście takie propozycje musiały być poparte dowodami zamożności, a i
to nie wszystkie prostytutki decydowały się zamienić swoją wolność na klatkę
ówczesnego małżeństwa, choćby nawet złotą.
Drugą grupę prostytutek, znacznie liczniejszą tworzyły młode kobiety, lokalne
mieszkanki lub imigrantki, które uciekły z domu lub zostały opuszczone przez
męża albo kochanka, czasami wdowy, dla których prostytucja była jedynym sposobem
na przeżycie własne i dzieci. To były kobiety pracujące w ubogich, bardzo
prymitywnych "ruchomych" domach publicznych, przy obozach drwali, gdzieś na
końcu świeżo założonych dróg, albo prostytutki miejskie niskiej klasy, których
pełno było w barach i piwiarniach. Te ostatnie miały zwykle "opiekunów",
zabierających im sporą część zarobków, ale za to stanowiących pewną protekcję
kiedy klienci stawali się zbyt brutalni. Często także kobiety musiały się
opłacać właścicielom wyszynków za prawo szukania klientów w ciepłym lokalu.
Ponieważ były to czasy prohibicji w Stanach Zjednoczonych, więc wielu średnio
zamożnych Amerykanów przekraczało granicę kanadyjską, aby użyć alkoholu "until
they show a profit" i przy okazji poznać nowe girls.
W miarę upływu czasu i zaludniania się Kanady Zachodniej żonaci osadnicy coraz
liczniej wypełniali miasta, pustkę prerii i puszczy. Budowano domy, krzepły
struktury społeczne, a życie stabilizowało się i dostosowywało do osiadłego
społeczeństwa. Domy publiczne brały udział w tych przemianach. Nierzadko
umieszczone przy najlepszych ulicach zaczynały irytować swoją obecnością
wpływowych sąsiadów szczególnie, że wielu klientów mniej lub więcej
podchmielonych myląc adresy, dobijało się do domów prywatnych . Stąd ojcowie
miasta i zwierzchnicy policji starali się "oczyścić " ważne ulice z
niemoralności." Odbywało się to prawie zawsze przez przenosiny z centralnych
ulic na bardziej peryferyjne a więc mniej rzucające się w oczy.
Pastorzy protestanccy, księża katoliccy i prawosławni naciskali na budowę
kościołów i powstawanie parafii. Organizowano grupy cywilne głoszące życie
według wartości chrześcijańskich i przywódcy tych grup publicznie potępiali
rozpustę i pijaństwo biedoty miejskiej. Jak zawsze pierwsze poparcie znajdywali
wśród zamężnych kobiet i matek rodzin, które nadawały ton miastu. Tworzyła się
klasowość etniczna, rozwijał się rasizm i podwójna moralność poparta pracą ojców
miast pastorów, księży i policji.
Prawie równocześnie ze zmianą akceptacji społecznej standartów moralnych
pojawiły się w Kanadzie zachodniej objazdowe kina, zaczęto organizować parki i
tereny gier sportowych. Domy publiczne, jeden po drugim przestawały być głównymi
atrakcjami miejskimi, więc ojcowie miast starali się wypchnąć je na
przedmieścia, gdzie mieszkali przeważnie imigranci i uboga ludność miejscowa.
Pojawiały się nowe zawody dla kobiet, wzrastało zapotrzebowanie na służące i
niańki z rekomendacjami oraz na robotnice w fabrykach. Prostytutek jednak nadal
było bardzo dużo. Ale prostytucja widziana przez pionierów jako fakt oczywisty
przewagi ilościowej mężczyzn nad kobietami przestawała być uważana za jeden ze
sposobów na przeżycie kobiety bez męża. Została zepchnięta do kategorii
społecznych wyrzutków. Żywot, który prowadziła większość prostytutek przypominał
nadal życie ważek- efemeryd; kobieta wykonywała swój fach tak długo, jak zdrowie
i młodość jej pozwalały, a potem znikała nie pozostawiając po sobie żadnych
śladów.
Czy wśród polskich emigrantek były także prostytutki ? Nikt dzisiaj nie dojdzie.
Zapewne przy braku pracy dla kobiet zarówno w pierwszej połowie XX-go wieku jak
i po drugiej wojnie światowej niejedna młoda imigrantka nie wahałaby się w ten
sposób uzupełnić swego budżetu [88], ale napewno ograniczenia związane z
różnicami etnicznymi bardzo jej utrudniały podjęcie tego fachu.
Podobnie jak we wszystkich innych grupach etnicznych tak i w polskiej
przywiązanie do tradycji wyniesionych jeszcze z wiejskiej Polski narzucało
imigrantkom silne hamulce moralne. Ponadto pragmatyzm polskich imigrantek
wyrażał się koncentracją na jednym tylko celu, a mianowicie na założeniu rodziny
i wychowaniu dzieci. Jeśli któraś emigrantka w czasie podróży do Kanady miała
ciekawość świata i związane z tym aspiracje, to pierwsze lata nadzwyczajnie
ciężkiej pracy, prymitywnych warunków i licznych upokorzeń, prędko pozbawiały ją
złudzeń. W kraju, w którym kultura pokrywania milczeniem swoich porażek była
podstawą stosunków międzyludzkich i , w którym skarga na los spotykała się z
pogardą lub kpinami, uboga polska emigrantka dawniej w Polsce zawsze otoczona
grupą gotową ją moralnie wesprzeć, w nowej ojczyźnie czuła się obco i niepewnie.
Dla takiej bezdomnej emigrantki mąż i dach nad głową były konkretami i głównym
celem. Aby zastąpić poddasze, komorę na strychu lub w bejzmencie u pracodawcy w
mieście lub na farmie warto było ciężko pracować nawet po 14-16 godzin dziennie,
każdy grosz przybliżał bowiem realizację najświętszego marzenia - własnego domu.
Bo dom, to nie tylko zakładanie rodziny i wielki postęp na szczeblach awansu
społecznego, ale także ochrona byłej najemnej pracownicy przed upokorzeniami i
niepewnością jutra. A nawet jeszcze coś znacznie więcej, bo razem z poczuciem
własności domu znikała świadomość bezdomnej emigrantki, a zastępowała ją
świadomość gospodyni na swoim z poczuciem przynależności do tego Nowego Kraju, w
którym dzieci się rodziły i uczyły dla nowej, lepszej przyszłości i gdzie
starzejący się rodzice w spokoju mieli dożywać swoich dni[89] . Tradycyjna rola
żony i matki skoncentrowanej wyłącznie na rodzinie i pracy nabierała w tym
kontekście podstawowego znaczenia, bo dzięki niej rodzina zdołała przeżyć i
następne pokolenie mogło się zacząć piąć po szczeblach społecznego znaczenia i
dobrobytu. Pragmatyczna, pracowita, odpowiedzialna za rodzinę, ale niechętna
nowinkom społecznym, a nawet wroga "wymyślnym fantazjom kobiet ,co zapomniały o
ich miejscu w społeczeństwie", bezimienna emigrantka polska z okresu 1900-1940
była najważniejszą podstawą istnienia i rozwoju Polonii tego okresu, a
jednocześnie miała znaczny udział w budowaniu kanadyjskiego Zachodu . Do dziś
nie ma dokumentacji jak wiele zależało od tych kobiet, które na codzień
pracowały w domu i na farmie, rodziły i chowały dzieci , a od święta na
festiwalach polonijnych i obchodach parafialnych piekły, gotowały, ozdabiały i
sprzątały sale, organizowały występy lokalnych chórów i zespołów tanecznych, a
następnie niemal automatycznie wycofywały się za plecy swoich mężów i swego
proboszcza, pozostawiając im honor reprezentowania środowiska polskiego.
|