CZĘŚĆ DRUGA
:
W pojedynkę
ROZDZIAŁ III
Polki masowej emigracji politycznej
W maju 1945 roku polscy uchodźcy wojenni w Kanadzie i Stanach Zjednoczonych z
dnia na dzień przekształcili się w pierwszą masową polską emigrację polityczną
na kontynencie północno amerykańskim. Traktat poczdamski i następujące po nim
uznanie Tymczasowego Komitetu Wyzwolenia Narodowego z Lublina, jako tymczasowego
rządu polskiego na arenie międzynarodowej pozbawiły legalności rząd polski w
Londynie i dziesiątki tysięcy Polaków rozsianych po Zachodzie postawiły przed
dylematem powrotu do Kraju, albo emigracji. Większość wybrała emigrację. Wszakże
sporą ich częścią były elity przedwojennej Polski, polityczne, wojskowe,
intelektualne i gospodarcze. Budowniczowie suwerennej Polski międzywojnia, albo
z własnego doświadczenia, albo z doświadczenia krewnych i przyjaciół znali
komunizm sowiecki. Niejednokrotnie w czasie I wojny światowej i wojny lat
1920/22 brali oni i one udział w walkach z Czerwoną Armią, a następnie
doświadczenia II wojny światowej upewniły ich o niebezpieczeństwie powrotu do
Polski po roku 1945. Przecież powrót do Kraju po 1945 r., nawet dla prostych
żołnierzy Armii Polskiej na Zachodzie oznaczał niejednokrotnie przysłuchiwania w
Urzędzie Bezpieczeństwa, czasami zakończone więzieniem lub śmiercią.
Rząd kanadyjski, mimo oficjalnego uznania Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej był
życzliwy dla uchodźców. Wieści o morderstwach dokonywanych na Polakach po 17
września 1939 r., i o masowych zsyłkach całych rodzin w głąb ZSRR do gułagów lub
do pracy w kołchozach choć nie ogłaszane oficjalnie przeciekały do administracji
kanadyjskiej jeszcze w latach wojny. Wśród indywidualnych urzędników
imigracyjnych Kanady budziły sporo sympatii i życzliwości dla uchodźców
składających podania o stały pobyt. Kanada nie tylko widziała się ich
dobroczyńcą, ale faktycznie nim była i nowi imigranci, a przede wszystkim ci co
należeli do polskich przedwojennych elit, dobrze to rozumieli. Obie strony,
kanadyjska i imigrancka związały się więc życzliwością i zaufaniem.
Imigranci napływający do Kanady dzielili się regionalnie na dwie grupy.
Przedstawiciele polskiego świata politycznego, intelektualnego i artystycznego,
arystokracja oraz liczni ziemianie, którzy mieli już przyjaciół lub krewnych w
Kanadzie wschodniej starali się pozostać w ich pobliżu, a szczególnie w
Montrealu lub Toronto. Natomiast zdemobilizowani żołnierze i oficerowie bez
prywatnych sponsorów kierowani byli przez władze kanadyjskie do prowincji
zachodnich. Stąd wytworzyły się dwie grupy o różnych doświadczeniach
imigracyjnych i o różnej dynamice życia.
DiPisi i żołnierze ze zdemobilizowanego wojska polskiego rozsiani na ogromnych
przestrzeniach Kanady zachodniej odpracowywali swoje kontrakty na roli, w buszu
lub na służbie domowej, poczym starali się przenieść do miast, przede wszystkim
do Winnipegu, Edmontonu, Calgary lub Vancouveru i dopiero tam zaczynali
organizować swoje społeczności polonijne. Natomiast Polonia montrealska i
jednoczesna z nią torontońska miały już oparcie wśród uchodźców z początków lat
40-tych i wcześniej zaczynały swą intensywną działalność organizacyjną.
Wiele kobiet, które przybyły do Kanady w początkowym stadium wojny miało za sobą
spore doświadczenie w organizowaniu i prowadzeniu akcji społecznych. Poza tym z
własnego doświadczenia znały szok wywołany innością Kanady i rozumiały potrzebę
organizacji niosących pomoc napływającym współrodakom. Stąd jeszcze w latach
wojny lub zaraz po jej zakończeniu pojawiły się takie organizacje jak
Stowarzyszenie Polskich Uchodźców Wojennych, Centrum Pomocy dla emigrantów
zorganizowane przy klasztorze Sacre Coeur w Montrealu, Stowarzyszenie
Kombatantów, Koło Byłych Żołnierzy w Kanadzie, aby wymienić kilka przykładów.
Było zupełnie jasne, że wśród pierwszych grup uchodźców wzajemna pomoc była
koniecznością, a dzięki organizacjom zwielokrotniała każdy wysiłek indywidualny.
Kobiety potraktowały te nowe zadania działalności społecznej z nadzwyczajną
powagą. Było to dla nich zastępstwo walki o wolną i niepodległą Polskę, to też
wnosiły do każdej społecznej organizacji masę własnej energii, często ze stratą
dla ich osobistego życia. Wszystkie były wszakże gorącymi patriotkami, a wiele
posiadało bohaterskie karty życia jeszcze z czasów I lub II wojny światowej. Dla
reżymu komunistycznego w Polsce były one jednak niewygodnymi świadkami
nieustępliwej postawy powojennej imigracji w Kanadzie wobec podporządkowania
Polski Związkowi Sowieckiemu. Toteż o ile w PRL-u przedwojenne studia nad
emigracją zarobkową kontynuowano, czego dowodem było wydanie publikacji pt.
Pamiętniki emigrantów. Kanada., o tyle o emigracji wojennej i powojennej było
zupełnie głucho. Najwyżej krążyły o niej niewybredne dowcipy wyśmiewające ich
postawy i działalność. Najczęściej jednak starano się poprostu z pamięci
narodowej wymazać nazwiska najbardziej zasłużonych imigrantów, mężczyzn i kobiet
zarówno. Dzisiaj, po upływie półwieku, bardzo wiele z tych nazwisk można
odszukać już tylko na cmentarzach. Przypomnienie ich postaci wydaje się
koniecznym wypełnieniem luki w trwałym wkładzie powojennej Polonii kanadyjskiej
w utrzymaniu polskości w drugim i nawet trzecim pokoleniu oraz w działalności
społecznej kierowanej w trzech kierunkach : w stałym podtrzymywaniu na Zachodzie
idei Polski niepodległej, w pomocy społeczeństwu w Polsce i we współudziale
Polonii przy budowaniu kanadyjskiej wieloetnicznej kultury.
Nie sposób też mówić o wizerunkach imigrantki polskiej w Kanadzie nie
wspominając o bohaterkach walczących o wolność Polski, wywożonych do niemieckich
obozów koncentracyjnych, do gułagów, na Sybir, do Kazachstanu. A ponieważ
powstała w ten sposób lista kobiet znacznie przerasta możliwości włączenia jej w
tok narracji tekstu, więc Listę Kobiet Zasłużonych umieściłam w Aneksie do
niniejszego opracowania. Do niego odsyłam wszystkich zainteresowanych.
Opracowując Listę Kobiet Zasłużonych opierałam się na dostępnych mi źródłach, w
których biogramy podają najważniejsze elementy ich zaangażowania społecznego i
politycznego w Polsce oraz ich działalność w Kanadzie. Żałuję, że "Lista"
sporządzona przeze mnie obejmuje tylko część nazwisk kobiet zasłużonych dla
Polski i Kanady . Wynika to jednak z faktu, że wszystkie źródła z których
korzystałam są niekompletne. Wiele kobiet, które los zaniósł do różnych
prowincji Kanady nie zostało w nich umieszczonych, inne przybyły do Kanady w
latach, kiedy nie zbierano danych biograficznych, lub które otrzymały
odznaczenia i ordery dopiero pod koniec XX wieku.
Polityczna polska emigracja wojenna wystawiona po przybyciu do Kanady na szok
kulturowy zareagowała nań wielką aktywnością organizacyjną. Właśnie dzięki tej
energii i chęci organizowania powstały takie instytucje jak P.I.N.K i Biblioteka
Polska w Montrealu, Kongres Polonii Kanadyjskiej w Toronto, Kanadyjsko-Polski
Instytut Badawczy w Toronto, Rada Naczelna sobotnich szkół polskich oraz różne
stowarzyszenia i związki, jak Stowarzyszenie Emigrantów Polskich, Federacja
Polek w Kanadzie, liczne Koła, Towarzystwa, Fundacje itd.
Udział kobiet w tworzeniu i rozwoju tych organizacji był bardzo znaczny. Nie
tylko włączały się one w prace powstających lub istniejących organizacji, ale
także samodzielnie kierowały różnymi akcjami społecznymi i zakładały swoje koła,
komitety charytatywne i organizacje pomocy społeczeństwu polskiemu pod reżymem
komunistycznym.
Jedna z wielkich działaczek społecznych była Zofia Romer (Ziuta), żona polskiego
dyplomaty i ostatniego przedwojennego ambasadora polskiego w Japonii, Tadeusza
Romera, która po przybyciu do Kanady włączyła się do aktywnej pracy społecznej.
Cicha i zawsze gotowa do pomocy bez żadnych osobistych ambicji, nie szukała
publicznego uznania. Po przybyciu do Montrealu w 1948 roku Zofia Romer
przystąpiła do organizowania pomocy Polakom powracającym z Niemiec do Polski.
Chodziło przede wszystkim o pomoc finansową i materialną dla polskich dzieci,
sierot, lub dzieci zagubionych i oddzielonych od rodziców, które znajdowały się
w przejściowych obozach w Niemczech w oczekiwaniu na powrót do Polski. Idea
pomocy dzieciom polskim została podjęta przez grupę kobiet związanych z wojskiem
polskim na Zachodzie, jak Antonina Karaszewicz-Tokarzewska, żona generała
Drugiego Korpusu, Michała Karaszewicz-Tokarzewskiego, Irena Maria Jedwab, żona
oficera komandosów Henryka Jedwabia i sama uczestniczka kampanii włoskiej w 317
Kompanii Transportowej, dowodząca III Plutonem , Izabela Pieniążek, pielęgniarka
w szpitalach wojennych w Szkocji, a w Montrealu pracownica w domu towarowym oraz
wolontariuszka w Bibliotece Polskiej , która włączyła się także w prace KPDP od
swego przybycia do Montrealu w roku 1954. Komitet Pomocy Dzieciom Polskim nie
zamknął się jednak tylko w ramach dawnych wojskowych, chętnie witając każdą
kobietę gotową pomagać w jego działalności. Dzięki temu, wśród jego członkiń
znalazły się także kobiety ze Starej Emigracji, jak na przykład Krystyna Idziak.
Założony z inicjatywy Zofii Romer w 1953 r., Komitet Pomocy Dzieciom Polskim
musiał znaleźć taki sposób zbierania pieniędzy, który przemówiłby do wcale nie
zamożnej jeszcze Polonii. Trzeba więc było wymyślić zbiórkę pieniędzy w taki
sposób, aby Polonia gotowa była ją poprzeć. I tak narodziła się idea kiermaszy
polskich, na które Polonia od początku przychodziła masowo, ponieważ bilety
wstępu były niedrogie, a okazja spotkania znajomych i zjedzenia smacznego
polskiego obiadu bardzo kusząca. System okazał się tak doskonały, że Komitet
Pomocy Dzieciom Polskim nie tylko jednorazowo pomógł dzieciom w Niemczech, ale
następnie objął wieloletnią pomocą dzieci w Polsce, a kiermasze dwa razy w roku
stały się atrakcją dla Polonii i dla wielu nie-polskich, mieszkańców Montrealu.
Kiermasze wymagały jednak zawsze ogromnej rzeszy kobiet pracujących nad
przygotowaniem i segregacją rzeczy zebranych jako dary oraz nad przygotowaniem
tysięcy ulubionych pierogów, naleśników ze serem i śmietaną, dziesiątków
kilogramów bigosu, tortów i innych tradycyjnych delicji kuchni polskiej
Po zakończeniu pierwszej akcji pomocy dzieciom polskim w Niemczech, Komitet
znalazł następny cel w postaci pomocy finansowej i materialnej instytucjom
zajmującym się sierotami w Polsce i przez następne prawie pięćdziesiąt lat
kontynuował i nadal kontynuuje swoją rozrastającą się aktywność charytatywną.
Zofia Romer, jako współzałożyciela i długoletnia prezeska Komitetu[124],
doczekała, że w roku 1962 Komitet uzyskał oficjalny status i własny charter
nadany mu przez Montreal Council of Women , centralną organizację charytatywną
Montrealu skupiającą kilkadziesiąt organizacji kobiecych tego miasta.
Dziś zasila on zebranymi wśród Polonii funduszami szpitale i instytucje w
Polsce. Jego praca opiera się wyłącznie na wolontariacie zarówno w odniesieniu
do prac chwilowych, takich jak pomoc przy sortowaniu darów, przygotowywaniu
obfitej kuchni, wynajmowaniu sal oraz wykonywaniu wszystkich potrzebnych prac
związanych z tymi dwa razy w roku organizowanymi dwu dniowymi wydarzeniami
kulturalnymi. Wolontariat obejmował też prace administracyjne związane z
korespondencją , rozliczeniami bankowymi i przekazywaniem zebranych funduszy do
Polski. Lista wolontariuszek i wolontariuszy pracujących przy organizacji
kiermaszy dla Komitetu Pomocy Dzieciom Polskim obejmuje dziś ponad 80 nazwisk
kobiet i kilkudziesięciu mężczyzn z emigracji wojennej, powojennej , a nawet
"solidarnościowej" w Montrealu, które i którzy w różnych okresach czasu w nim
pracowały(i) lub obecnie pracują. Obecną prezeską od wielu lat jest Maria
Zaścińska. Przez wiele lat łączyła ona tę pracę społeczną ze swoją pracą
zawodową agenta ubezpieczeniowego, a po przejściu na emeryturę nadal ją
kontynuuje. W roku 1995 w dowód uznania jej długoletniej działalności w
Komitecie, Maria Zaścińska została słusznie przez prezydenta III Rzeczpospolitej
odznaczona Krzyżem Kawalerskim Orderu Zasługi Rzeczpospolitej Polskiej.
Czas płynął i kiermasze częściej nazywane etnicznymi bazarami stawały się coraz
popularniejsze wśród mieszkańców Montrealu. Quebeccy smakosze odwiedzali je, aby
spróbować polskich smakołyków, nowoprzybyli emigranci z Afryki kupowali tanie,
bo używane rzeczy i zabawki dla dzieci, a Montrealczycy zawsze ciekawi
rozmaitości kultur swego miasta wychodzili z bazarów z wyrobami Cepelii, sztuki
ludowej, polskiego tkactwa dekoracyjnego, lub innego polskiego produktu
artystycznego. Do pomocy przy organizacji dwudniowych bazarów przychodziły
kolejno nowe wolontariuszki. Niektóre z nich wnosiły nowe pomysły. I tak na
przykład Anna Bortnowska zaledwie od paru lat pomagająca organizować bazary
wpadła na pomysł, aby otworzyć na nich stoiska pod hasłem "Konsultacje za
dotacje". Zwerbowani przez nią specjaliści od podatków, od finansów, ale nie od
inwestowania, od komputerów itp. zobowiązali się podczas bazaru przez 4 godziny
dziennie udzielać porad w zamian za datki w wysokości 5 dolarów. Ona także
zaproponowała utworzenie stoisk opartych na sprzedaży towarów przyjętych w
komis. Tu najważniejszymi stały się stoiska kosmetyczne i przyborów szkolnych.
Jej pomysłem są także "Komitety Społeczne" powoływane w Polsce wśród poważnych i
odpowiedzialnych ludzi do współpracy z Komitetem Pomocy Dzieciom w Polsce w celu
kontroli na co są wydawane pieniądze przekazywane przez montrealski Komitet.
Okazało się bowiem, że pieniądze przekazywane przez ten Komitet z wyraźnie
wskazanym celem na który mają być zużyte, bywają nieraz kierowane przez
obdarowane instytucje na inne cele, np. na reperację budynków, na nowsze
wyposażenie kuchni albo na coś podobnego a nie, jak sobie życzy K.P.D.w P. na
bezpośrednie potrzeby pacjentów, takie jak np. ortopedyczne obuwie, lub
krzesełka na kółkach [125]
Inną organizację zajmującą się pomocą społeczeństwu polskiemu założyła Wanda
Szczawińska, była łączniczka w podziemiu w czasie okupacji i więźniarka obozu
koncentracyjnego w Ravensbruck. Przybyła do Montrealu w roku 1951 i prędko się
włączyła do pracy społecznej. Należała do Stowarzyszenia Polskiego, uczyła
młodzież polską tańców ludowych. W 1981 roku założyła Komitet Pomocy
Solidarności, później zwany Komitetem Pomocy Polsce i w nim prowadziła zbiórki
funduszy oraz organizowała transporty żywności, leków i odzieży wysyłane
następnie na ręce episkopatu w Polsce. FPwK zebrała znaczne fundusze ( w setkach
tysięcy dolarów) oraz obfitą pomoc materialną wysyłaną następnie episkopatowi
polskiemu do rozdziału pomiędzy najbardziej potrzebujących w Kraju..
Jeszcze inną dziedziną ogólnokanadyjską działalności polonijnej organizowanej
niemal od pierwszych lat powojennych były szkółki języka polskiego, koła pieśni
i tańca, obozy i pikniki dla dzieci organizowane i wspierane przez liczne
imigrantki polskie z myślą o zachowaniu języka polskiego przez dzieci uczące się
w szkołach kanadyjskich.
Tą właśnie sferą działalności społecznej zainteresowała się Zofia Brodzka. Po
przybyciu do Toronto, w 1952 roku uwagę jej przyciągnęło harcerstwo polskie,
sobotnie szkolnictwo polskie oraz polskojęzyczna prasa. Była przewodnicząca Koła
Rodzicielskiego przy szkole im. A. Mickiewicza w Toronto, ale szybko zaczęła
awansować. Najpierw została administratorem tygodnika Głos-Gazeta Polska.
Następnie minister oświaty prowincji Ontario mianował ją członkiem Board of
governors George Brown Community College. Była współzałożycielką Ethnic Press
Association of Ontario i wieloletnim dyrektorem tego stowarzyszenia. Była
członkiem Zarządu Głównego Kongresu Polonii Kanadyjskiej, następnie pełniła
różne funkcje w jego Komisjach.
Niektóre ze stowarzyszeń i komitetów organizowanych przez Nową Polonię miały
konkretne cele pomocy nowoprzybywającym i dlatego po kilku lub kilkunastu
latach, kiedy napływ imigrantów zmalał zmieniały swoje cele, albo ulegały
rozwiązaniu. Inne natomiast funkcjonowały przez długie lata adaptując swoje cele
zgodnie ze zmianami sytuacji w Polsce i w Kanadzie i często zyskując poważną
pozycję wśród innych organizacji charytatywnych kanadyjskich.
Przynależność do organizacji społecznych dla bardzo wielu Polek była naturalną
konsekwencją rozwoju ich życia na emigracji. Inne, znajdowały dziedziny swojej
pracy społecznej przez zbieg okoliczności lub przypadek, który bywał wyzwaniem
dla ich energii i zainteresowań.
Anna Zurakowska, powojenna imigrantka i żona sławnego i wielokrotnie
odznaczanego pilota doświadczalnego, Janusza, znalazła swoją dziedzinę pracy
społecznej dzięki temu, że pp. Zurakowscy, jak wielu imigrantów powojennych z
Ottawy i Toronto kupili sobie działkę w lasach nad jeziorem Kamaniskeg, koło
miasta Barry's Bay w Ontario, gdzie sto lat wcześniej osiedlili się przybysze z
polskich Kaszub. Planując swoją emeryturę Zurakowscy założyli tam niewielki
hotel turystyczny. Stało się zupełnie naturalne, że stosunki pomiędzy
Zurakowskimi i potomkami Kaszubów zaczęły ewoluować aż do punktu w którym Anna
Zurakowska została prezesem Instytutu Dziedzictwa Polskiego- Kaszuby The Polish
Heritage Institute-Kaszuby.[126] Jej zasługą jest opracowanie i wydanie w języku
angielskim pracy zespołowej w postaci pięknego albumu The Proud Inheritance.
Ontario's Kaszuby, opisującego historię osadnictwa kaszubskiego w Prowincji
Ontario, jego środowisko i zalety turystyczne.Album prezentuje ponadto
fotografie zabytków oraz przedmiotów o swoistym kaszubskim charakterze. Ponieważ
w miarę upływu lat w powstałym regionie Kaszubów rozwinął się ośrodek harcerstwa
polskiego w Kanadzie, a ponadto w tych samych okolicach zamieszkało wielu
polskich imigrantów powojennych, w tym sporo artystów parających się różnymi
dziedzinami sztuk pięknych, inspirowanych zarówno malowniczymi okolicami jak i
kulturą kaszubską, więc dzisiaj Kaszuby ontaryjskie stanowią wybitne centrum
polskiej kultury etnicznej w Kanadzie. Także potomkowie dawnych osadników
zaczęli wracać do swojej ojcowizny i szukać korzeni w tradycjach i kulturze
kaszubsko-polskiej. Taką poszukiwaczką jest Gail Henley ( Olsheskie), kaszubska
pisarka, która opublikowała książkę Where The Cherries End Up, (Gdzie czereśnie
już nie rosną) mówiącą o trudach powrotu do korzeni etnicznych, o potrzebie
tolerancji i o rozwijaniu zainteresowań kulturą przodków. Publikacja
przetłumaczona na język polski została wydana w Polsce w 1985 roku.
Wybitną postacią wśród Polek w Toronto była od lat 60-tych Jadwiga Wanda
Jurkszus-Tomaszewska, pisarka, krytyk i dziennikarka. Od czasu przeniesienia się
z Montrealu do Toronto Jadwiga Jurkszus-Tomaszewska obok swojej pracy zawodowej
w Ministerstwie Imigracji i Zatrudnienia utrzymywała stałe kontakty z
polsko-języczną prasą w Kanadzie ( Prąd i Głos Polski), w Londynie (Wiadomości).
Pisywała również do paryskiej Kultury a po roku 1990-tym także do krakowskiej
Dekady literackiej. Była długoletnim członkiem Zarządu Polskiego Funduszu
Wydawniczego, współpracowała z FPwK, z Fundacją Mickiewiczowską, Fundacją
Reymonta a także zajmowała się teatrem "Smocza Jama" w Toronto. Ponadto jest
autorką cennej publikacji Kronika Pięćdziesięciu lat. Życie kulturalne polskiej
emigracji w Kanadzie. Ta publikacja z roku 1995 jest obiektywnym dowodem
żywotności i prężności polskiej kultury w Kanadzie w okresie od 1940 do 1990
roku[127]
|