CZĘŚĆ DRUGA
: W pojedynkę
ROZDZIAŁ IV Na wybiegu
kanadyjskim
Od lat powojennych wykształcone Polki były dla niektórych Kanadyjczyków swoistą
atrakcją seksualną. Jak wyraził to pewien wyższy urzędnik rządowy... jeszcze
nigdy nie spałem z kobietą, która ma doktorat i jestem bardzo ciekaw takiego
przeżycia...[183] Bez wątpienia taka opinia, szczerze i naiwnie wyrażona
sprzyjała ugruntowaniu poczucia własnej wartości wśród wielu imigrantek i
potrafiła osłodzić niejedną chwilę ciężkiego wysiłku. Bey wątpienia również
wskazywała ona na pokutującą w latach 60-tych wśród Kanadyjczyków ideę , że
kobieta jest przede wszystkim postrzegana jako obiekt seksualny, a jej
przygotowanie zawodowe i ambicje są widziane raczej jako ozdoby jej kobiecości.
Niejednej fachowo przygotowanej imigrantce musiało więc być gorzko i samotnie
zanim sobie wywalczyła stanowisko i zaistniała na nim jako zawodowiec. Chociaż
początki życia w Kanadzie były już wówczas znacznie łatwiejsze, aniżeli w latach
poprzednich, to jednak trzy integralne czynniki : wykorzenienie społeczne,
alienacja kulturalna i samotność w stosunkowo krótkim czasie dawały o sobie znać
w życiu większości imigrantek tego etapu, tym bardziej, ze imigrantki z PRL-u ,
w odróżnieniu od kobiet z poprzednich etapów wchodziły odrazu w środowisko
kanadyjskie. To samo zresztą dotyczyło także i imigrantek z fali
"solidarnościowej". Mimo zajmowania lepszych stanowisk one także narzekały na
osamotnienie w nowym dla nich społeczeństwie.
Zaczynało się wtedy okazywać, że łatwo nawiązywana friendship, to to nie to samo
co po polsku przyjaźń, w której można zaufać i nawet przyznać się do
bezradności. Anglo-Kanadyjczycy nie lubią ludzi bezradnych, lub skarżących się
na los i choć naogół są bardzo uprzejmi i życzliwi utrzymują dystans, który nie
pozwala na typową polską zażyłość. Franko-Kanadyjczycy natomiast, choć
temperamentem bardziej zbliżeni do Polaków, od czasu revolution tranquille są
tak bardzo zaabsorbowani problemami własnej kultury i narodowości, że po prostu
nie dociera do nich pytanie co się dzieje w duszach ludzi wykorzenionych. Oni
niejako automatycznie oczekują, że les allophones będą z nimi się identyfikować.
Mimo to jak w każdej sytuacji, w której spotykają się ludzie z różnych kultur
jest sporo przyjaźni polsko-kanadyjskich, zwykle rozwijających się w miarę
bliższego poznawania się obu stron.
Alienacja kulturalna i samotność dawały imigrantkom znać o sobie na rozmaite
sposoby. Czasami poczucie obcości kulturowej wywoływało w reakcji przesadne
podkreślanie bogactwa kulturalnego Polski. Także jako reakcja na odmienność
kultur nachodziła na niektóre imigrantki świadomość własnej odrębności
kulturowej. Rodziło się poczucie istnienia jakiejś niewidocznej ściany pomiędzy
życzliwymi, a jakże, Kanadyjczykami a poszczególnymi Polakami próbującymi w
obcym środowisku utrzymać swój własny wizerunek wyniesiony z Polski. Niektóre
imigrantki nie mogły sobie dać rady z podwójną kulturą. Jedna z respondentek
naszej ankiety pisze, że poczucie obcości wobec Kanadyjczyków istniało bo,...na
początku i język i kultura były barierą. Ale po 30-tu latach pobytu stale
czujemy się zawieszeni pomiędzy środowiskiem polonijnym a kanadyjskim...[184]
Czy to wynikało z braku energii imigrantek, które nie chciały, lub poprostu nie
widziały wyciągniętej życzliwie ręki kanadyjskiej, czy też z wewnętrznego
zamknięcia się w sobie z żalu za utraconym własnym społeczeństwem, a może z
niezrozumienia kultury kanadyjskiej? zawsze najgorzej wychodziły na tym same
imigrantki. Faktem jest, że nie wszyscy imigranci, kobiety i mężczyźni potrafili
się zdobyć na wysiłek podjęcia wyciągniętej przyjaźnie ręki i brania udziału w
otaczającym ich życiu.
W miarę narastania oficjalnej i rzeczywistej życzliwości społeczeństwa
kanadyjskiego wobec imigrantów, ci ostatni nabierali pewności siebie. Zdarzało
się, że przekonanie o ważności własnej osoby lub kultury wkraczało w arogancję,
albo poprostu w chamstwo, tak jak to miało miejsce w przypadku następujących
odpowiedzi na ankietę : Poczucie obcości wobec Kanadyjczyków związane było chyba
ze wszystkim po trochu. Nigdy nie próbowałam przełamać (go- mój dopisek), bo nie
widziałam ani nie czułam żeby mi to było potrzebne.[185] , albo Poczucia obcości
wobec Kanadyjczyków nie przełamałam, bo nie chcę przełamać - ignoruję
Kanadyjczyków.[186] Czy te kobiety zdawały sobie sprawę, że przybyły do obcego
kraju i że gospodarzami ich nowego społeczeństwa są Kanadyjczycy? Czy też były
to próby "odbicia sobie" na Kanadyjczykach skutków swoich własnych frustracji?
W rozmowach z Kanadyjczykami imigrantki polskie podkreślały czasami wielkość,
powagę i znaczenie uczuć patriotycznych Polaków. Robiły to szczególnie wtedy,
gdy zdumione lekkością, lub przymrużeniem oka na jakie pozwalają sobie nieraz
Kanadyjczycy mówiąc o swoim patriotyźmie. Nie rozumiały bowiem, że jest to lekki
sposób mówienia o sprawach, które wcale nie są mniej ważne dla nich niż dla
Polaków. Być może były to próby równoważenia kompleksów imigranckich.
Jeśli jednak spragnione serdeczniejszych kontaktów imigrantki nie mogły liczyć
na natychmiastową "polską" przyjaźń, to wzamian otrzymywały od mieszkańców
Kanady dużo życzliwości, cierpliwości, a także rzetelnej pomocy w chwilach,
kiedy jej potrzebowały. Charakterystyczne są tu wypowiedzi respondentek ankiety.
Przyjechałam (do Kanady) po studiach medycyny w Irlandii i tam zostałam
zaadoptowana w środowisku angielskim[187] Albo zupełnie wyraźnie... mam
przyjaciół anglo- i franko-języcznych-[188]
W spotkaniach z Polonię większość przybywających kobiet z PRL-u i z fali
solidarnościowej z reguły stawała w obronie społeczeństwa Polski komunistycznej,
staranie oddzielając społeczeństwo od wrogiego reżymu, który obarczały winą za
wszystkie wady, błędy i niepowodzenia Polaków.
W Toronto i w Montrealu każdy etap imigracji był licznie reprezentowany i można
było łatwo znaleźć grupę polską odpowiadającą wiekiem, wykształceniem i nawet
usposobieniem. Natomiast w miastach innych prowincji, a szczególnie w Kanadzie
zachodniej, gdzie imigranci drugiego i trzeciego etapu zdołali już wytworzyć
swoje wspólnoty polsko-kanadyjskie i nieformalne więzy przyjaźni, późniejsze
imigrantki nie zawsze współgrały odrazu z poprzednią fazą. Subtelne różnice
wywołane dynamiką kultury polskiej różnych, choć czasowo bliskich sobie okresów
wojny, komunistycznego powojnia i okresu rozpadającego się komunizmu przekładały
się czasami na nieufność, bądź nawet niechęć jednej grupy wobec drugiej. Od
indywidualnych wysiłków zależało włączenie się w grupę, albo izolacja od niej.
Ponieważ nie można żyć bez ludzi, więc trzeba było znaleźć sposób aby się do
nich dostać[189] Kiedy więc dla równowagi psychicznej potrzebowały kontaktów z
rodakami, musiały się wykazać przed grupą, do której chciały się dostać i
niezależnie od tego czy były lekarzami, profesorami uniwersyteckimi, czy
pracowały w innych zawodach, albo były poprostu żonami i matkami, dla imigrantów
polskich, były przede wszystkim kobietami których osobowość oraz stosunek do
Polski musiały być poddane szczegółowym oględzinom. Obowiązywał surowy
antykomunizm i dawniejsi imigranci oczekiwali wyraźnego sprecyzowania poglądów
przybyszki z komunistycznej Polski. Uważano także, że Polak to katolik, a już
szczególnie odnosiło się to do Polek, więc przywiązanie do Kościoła rzymsko-
katolickiego było zawsze skrupulatnie obserwowane przez starszą grupę imigrantów
polskich.[190]
W dużej mierze ostrożność w witaniu nowo przybyłych była odbiciem dawnej
podejrzliwości dominującej sytuację światową podczas zimnej wojny pomiędzy ZSRR
a Zachodem, toczonej na wielu szczeblach i instrumentach. Polonia podobnie jak
wszystkie inne grupy etniczne była w nią zamieszana. Z natury środowiska
etniczne były szczególnie narażone na wślizgiwanie się w nie agentów wywiadu
sowieckiego, o czym wojenni i powojenni imigranci wiedzieli i przed czym się
starannie chronili.
W socjalizacji nowo przybyłych imigrantek rozwijała się typowa dwupoziomowość.
Polegała ona na oddzielaniu kontaktów anglo- i francusko-języcznych od polskich.
Zawodowe znajomości odbywały się w jednym z tych języków i obejmowały
Kanadyjczyków wszystkich korzeni narodowych. Kontakty towarzyskie z nimi były
utrzymywane na specjalnym poziomie, na którym imigrantki starały się tak
zachowywać jak osoby już zasymilowane, ale przeważnie podświadomie pamiętały o
swojej w tym środowisku obcości. Stosunki te były poprawne i często bardzo
życzliwe, szczególnie ze strony Kanadyjczyków, którzy rzeczywiście chcieli się
zaprzyjaźnić z nowo przybyłymi. Czasami mówiono o gradacji bezpośredniości i
otwartości, podkreślając, że najżyczliwsi nowo przybyłym są Kanadyjczycy o
pochodzeniu mieszanym z różnych nacji, bądź niedawni imigranci.
Po latach znajomości z Kanadyjczykami z urodzenia, rozwijały się nieraz
prawdziwe przyjaźnie, oparte na wzajemnym poszanowaniu inności kulturalnych,
chociaż te ostatnie powoli przestawały odgrywać rolę w przyjacielskich
kontaktach. Przyjaźnie poparte w trudnych momentach życia, życzliwie ofiarowaną
pomocą jednej lub drugiej strony, są do dziś dowodem, że w kontaktach
imigrant-Kanadyjczyk asymilacja nie jest konieczna do zawarcia przyjaźni, ale
sama się przez nią przyspiesza.
Na drugim , zupełnie osobnym poziomie relacji społecznych były kontakty z
rodakami. Charakteryzowały się całą gamą uczuć od gorących przyjaźni aż po
obojętność, lub nawet wrogie odtrącenie. Wskutek intensywności uczuć wywołanych
szczególnymi warunkami imigracji natężenie przyjaźni między Polakami na
obczyźnie bywało i bywa nadal o wiele większe niż w Starym Kraju, szczególnie
pomiędzy imigrantami z tego samego kręgu kulturowego, lub znającymi się od wielu
lat. Także i negatywne uczucia wobec rodaków miały i mają wyższy stopień
emocjonalny. Wrogość wobec nie lubianych imigrantów i imigrantek na różnych
etapach imigracji bywała i nadal bywa znacznie intensywniejsza, a przy tym
łatwiej uzewnętrzniana, szczególnie jeśli przybyłe kobiety są lub były
samodzielne i dobrze sobie radziły. Kłótnie między Starą i Nową Polonią są tego
jednym z przykładów. Nasza narodowa wada kłótliwości i bezinteresownej zawiści
zawsze i wszędzie podróżowała razem z nami i do dziś kwitnie na kanadyjskiej
ziemi.
Mimo to zarówno w publikowanych życiorysach jak i odpowiedziach na ankietę
znajdujemy liczne podkreślenia potrzeby przyjaźni i jej obowiązków. Zdaniem
respondentek ankiety, a także kanadyjskich specjalistów od imigracji tworzenie
grup, w których członkowie są sobie życzliwi i chętnie się ze sobą komunikują
jest między innymi jedną z gwarancji dobrego włączania się imigrantów w życie
społeczeństwa przyjmującego.
Kanadyjczycy, którzy przez lata doświadczeń zdążyli się wiele nauczyć o
psychicznych problemach imigrantów, zwykle starali się ułatwiać kontakty między
nowo przybyłymi a lokalnie już zadomowionymi Polakami. Podawali adresy i
telefony i zachęcali do spotkań z dawniejszymi imigrantami. Niektóre
doświadczone imigrantki czuły się wtedy w obowiązku opiekowania się nowo
przybyłymi. Mówiły przy tym o potrzebie wygadania się i wyrzucenia z siebie
nagromadzonych "niedobrych uczuć". Prawiły, że najważniejszą sprawą na imigracji
to mieć przyjaciół i móc pogadać tak jak się to w Polsce robiło. Nie jest to
jednak takie proste. Jedna z respondentek ankiety pisze : To jednak w Kanadzie
już polega na innych zasadach postępowania. Absolutny spadek poziomu życia
(kulturalnego), kto kiedy ma czas ? Tu nie ma nawet tego zwyczaju... Nawet bez
uprzedniego telefonu nie można, ot tak sobie wpaść do sąsiadki (jeśli to
przypadkiem koleżanka), wpaść i napić się herbaty. To są rzeczy, które są, były
i będą. Można się z czasem przyzwyczaić, ale to zostaje... Ale fakt jest faktem,
życie jest inne[191] . Jak w wielu poprzednio cytowanych przykładach autorka
tych słów automatycznie stawia towarzyską kulturę polską wyżej aniżeli
kanadyjską, nadając odmiennym zwyczajom, takim jak uprzedzenie wizyty telefonem,
charakter kulturalnie kwalifikowany.
Pouczające doświadczone już imigrantki na zakończenie swoich wywodów często
dodawały, że żony muszą tutaj bardzo pilnować swoich mężów i dlatego samotne
kobiety nie bywają zapraszane przez małżeństwa, bo przecież nigdy nie wiadomo
jak się to może skończyć. Poczym najczęściej następowała odwieczna rada dla
samotnych kobiet, aby postarały się prędko wyjść za mąż.
Mimo tych dobrych rad w Kanadzie sporo zwyczajów utrudnia publiczne towarzyskie
kontakty kobiet i mężczyzn. W niektórych pubach w latach 60-tych i 70-tych były
ogłaszane specjalne dni, w których kobieta mogła sama pójść do pub i napić się
piwa bez wzbudzania podejrzeń co do jej konduity. Zdarzały się także osobne
wejścia dla kobiet. Zawsze po to aby chronić kobiety i ich honor przed męską
agresją. W mniejszych miastach, dalej od centrów życia, podczas towarzyskich
parties kobiety zawsze skupiały się w okolicy kanap i tam rozprawiały o
dzieciach, modach albo filmach. Mężczyźni tymczasem stali w drugim końcu
livingroomu i rozmawiali o biznesie albo o sporcie. Żadna ze stron nie próbowała
zbliżyć się do drugiej i nie było najmniejszego wysiłku aby rozmowa stała się
ogólna. Kontakty towarzyskie między płciami są ciągle trudne[192], a nawet
podejrzane, szczególnie jeśli próbująca je nawiązać kobieta jest samotna.[193]
A. Ziółkowska w "Kanada, Kanada" podkreśla istnienie ostracyzmu społecznego
wobec samotnych kobiet. Przedstawiając sylwetkę Niny, która przyjechała do męża
do Kanady, do Kenory, niedużego miasta w północno- zachodnim Ontario w roku 1972
i która cztery lata później owdowiała, pisze : Nie jest łatwo być samotną
kobietą w tym społeczeństwie. Zaproszenia się urwały po śmierci męża, nie
zapraszają mnie w miejsca, gdzie są mężczyźni. Kiedyś na weselu poprosił mnie do
tańca jeden żonaty mężczyzna, to jego żona w czasie gdy tańczyliśmy - chodziła
za nami i obserwowała. Tutaj przynależność do mężczyzny to istotna sprawa. On
wyznacza pozycję, status społeczny...[194]
Oczywiście w Montrealu i w Toronto i w ich okolicach wyrobienie towarzyskie
Kanadyjczyków już wtedy, na przełomie lat 70-tych i 80-tych było wystarczająco
duże, ale i tam dopiero parę dziesiątek lat wcześniej zniesiono zwyczaj, zgodnie
z którym nauczycielki musiały podpisywać zobowiązanie, że podczas trwania ich
kontraktów ze szkołą lub college'em nie zajdą w ciążę. Widok ciężarnej kobiety
na katedrze mógł by bowiem obrazić delikatne uczucia młodzieży, a już napewno
ich rodziców. Pod koniec XX wieku są to jednak już tylko wspomnienia z dalekiej
przeszłości.
Kanada jest dzisiaj jednym z niewielu krajów, które specjalnie się troszczą o
imigrantów. Kraj przyjmujący rozwinął swoje poczucie odpowiedzialności za nowo
przybyłych od chwili kiedy postawili nogę na kanadyjskiej ziemi. Na zasadzie
systemu łańcuszka, urzędowa polityka tolerancji i pomocy imigrantom wywiera
również wpływ na stosunek do nich ludzi z ulicy. Liczne stowarzyszenia i
organizacje deklarują opiekę nad imigrantami i ich rodzinami uważając za swój
obowiązek otaczanie ich opieką i pomocą. Więc chociaż rasizm i ksenofobia
drzemią jeszcze w niektórych kątach społeczeństwa kanadyjskiego, to jednak dziś
już nikt nie ośmieli się wyśmiać niezdarnego języka angielskiego lub
francuskiego, ani kelnerka ze snack bar, nie odprawi klienta z kwitkiem, bo on
ma trudno zrozumiały akcent.
|