Polonia Winnipegu
 Numer 68

            2 kwietnia 2009      Archiwa Home Kontakt

Wydawca


Bogdan Fiedur
Bogdan Fiedur
 

 

zapisz Się Na Naszą listę


Proszę kliknąć na ten link aby dotrzeć do formularza gdzie można zapisać się na listę dystrybucyjną i w przyszłości otrzymywać biuletyn bezpośrednio od nas.

Aby zapisać się szybko bez wypełniania formularza, proszę wysłać E-mail bez żadnego tekstu poprzez kliknięcie tego linku.

 

 

Przyłącz się

Jeśli masz jakieś informacje dotyczące polskich wydarzeń i chciałbyś albo chciałabyś podzielić się nimi z naszymi czytelnikami, to prześlij je do nas. Mile widziane są wywiady, felietony, zdjęcia i poezja. Proszę informować nas o wszystkich wydarzeniach polonijnych.

 

 

Promuj polonię

Każdy z nas może się przyczynić do promowania Polonii w Winnipegu w bardzo prosty sposób.  Mój apel jest aby dodać dwie linie do waszej stopki (signature) aby zacząć promować Polonijne wydarzenia w Winnipegu kiedykolwiek wysyłamy maila.

Tutaj są instrukcj
e jak dodać stopkę używając Outlook Express.

Kli
knij Tools-->Options --> Signatures

Zaznacz poprzez kliknięcie
Checkbox gdzie pisze

Add signature to all outgoing messages


W pole gdzie jest napisane Edit Signature proszę wpisać.

Polonijny link Winnipegu
http://www.polishwinnipeg.com

albo

Polish Link for Winnipeg
http://www.polishwinnipeg.com


Po tym kliknij Apply

I to wszystko. Od tej pory będziemy promować polskie wydarzanie w Winnipegu automatycznie kiedy wyślemy maila do kogoś. Wszystkie programy mailowe mają taką opcję tzw. signature i sposób jej dodania będzie bardzo podobny do tego co opisałem dla Outlook Express

Polonijny Biuletyn Informacyjny w Winnipegu

Poza gniazdem. Wizerunki emigrantki polskiej w Kanadzie w XX wieku. Książka prof. Marii Anny Jarochowskiej.

INDEX

POZA  GNIAZDEM. WIZERUNKI  EMIGRANTKI  POLSKIEJ  W  KANADZIE  W  XX  WIEKU

CZĘŚĆ TRZECIA : W organizacji

Rozdział VI   Ogniwo nr 4 - Vancouver


Do Brytyjskiej Kolumbii, najbardziej zachodniej z prowincji Kanady, polscy imigranci przybywali już do początku XX wieku. Byli to przede wszystkim robotnicy którzy pracowali w przemyśle drzewnym, albo w vancouverskiej stoczni przy budowie statków. Przed II wojną światową istniało w Vancouverze kilka lokalnych organizacji polonijnych , ale naogół inicjatywa organizowania się Polaków i tworzenia środowisk polonijnych w Brytyjskiej Kolumbii nie sprzyjała tworzeniu organizacji przekraczających lokalne potrzeby. Kontakty przekraczające granice etniczne były raczej realizowane indywidualnie, a polonijne organizacje były zbyt ubogie, aby swoje istnienie manifestować czymś więcej niż skromnym udziałem podczas ważnych kanadyjskich obchodów i świąt. Istniał także swoisty marazm organizacyjny. Przyczyny tego stanu były rozmaite, zapewne miała w tym swój udział i prowincjalna polityka imigracyjna w Brytyjskiej Kolumbii oraz bardzo brytyjski charakter jej ludności, co powodowało że atmosfera społeczna jeszcze długo po II wojnie światowej przypominała czasy przedwojenne. Rasizm i dyskryminacja miały od bardzo dawna swój pecking order czyli ustalony porządek etniczny . Jednym z jego wyrazów w 1907 roku był atak miejskiej tłuszczy w Vancouverze na dzielnicę chińską, ponieważ oskarżano Chińczyków o zabieranie miejsc pracy innym robotnikom.Tłum około 15 000 ludzi wtargnął wówczas do vancouverskiego Chinatown bijąc napotykanych Chińczyków wybijając okna w domach i niszcząc co pod rękę popadło. Po zniszczeniu chińskiej dzielnicy ten sam tłum ruszył na wieś japońską, ale zastał ją już przygotowaną na atak[273].

Były także przyczyny związane z geografią Prowincji . Punktowe zaludnienie prowincji pełnej trudnych do przebycia pasm górskich i gęstych, borów oraz wielkie odległości w trudnym terenie nie sprzyjały wytworzeniu się imigranckiego centrum promieniowania na grupy polskich imigrantów rozsianych po dolinach górskich i wyspach delty rzeki Frazer. Nawet na terenach ujścia rzeki Frazer kontakty pomiędzy poszczególnymi osadami, które dziś tworzą wielką konurbację Vancouveru, były często za trudne na stałe piesze kontakty, a publiczna komunikacja miejska istniała tylko samym mieście Vancouverze.

Przedwojenne Towarzystwo "Zgoda" założone w mieście Vancouver koncentrowało się na ograniczonej pomocy członkom, na przechowywaniu polskich tradycji i na partycypowaniu w uroczystościach kanadyjskich przez co z okazji świąt lub uroczystości kanadyjskich manifestowano istnienie polskości swojej grupy. " Zgoda" długo była bardzo uboga. W latach 30-tych Towarzystwo to założyło sobotnią szkołę dla dzieci swoich członków, a z chwilą wybuchu wojny, członkowie "Zgody" założyli Komitet Obrony Narodowej, który na pomoc Polsce zebrał 205 dolarów, w tym 25 dolarów od samego Tow. Zgoda. Już wielkość tej sumy wskazuje na ówczesne ubóstwo Polonii w Bryt. Kolumbii[274]

Wojenny napływ Polaków zaczął się w roku 1940-tym kiedy zaczęli przybywać weterani i inwalidzi wojenni razem z uciekinierami przed Hitlerem. Sponsorowani przez rząd mieli w zasadzie do wyboru niewiele możliwości : kontrakty w przemyśle drzewnym, przede wszystkim przy wyrębie drzewa, osadnictwo rolne lub pracę w stoczni, która od początku wojny zaczęła przeżywać swoje złote dnie. Starsi imigranci lub inwalidzi , którzy nie mogli pracować w stoczni wybierali najczęściej osadnictwo rolne na terenach delty rzeki Frazer. Wielu z nich włączało się w prace "Zgody" dzięki czemu Towarzystwo się rozrosło i nabrało więcej energii. Wzrosła w nim również wiedza o Polsce i o II wojnie światowej, ponadto utworzono akcje poradnictwa imigracyjnego odpowiadającego potrzebom nowoprzybyłych. "Zgoda" konsekwentnie działała wśród Polonii na rzecz spraw polskich. Wyrazem jej aktywności oraz wzrostu liczby członków i poprawy sytuacji ekonomicznej Polaków było zebranie wśród Polonii i przekazanie Kanadyjskiemu Czerwonemu Krzyżowi sumy $ 18 000 dla więźniów polskich w obozach sowieckich.

Po wojnie liczba nowych imigrantów polskich nadal rosła, z jednej strony bowiem rząd federalny wyraźnie dążył do zwiększenia liczebności ludności Prowincji, a drugiej sława pięknej Brytyjskiej Kolumbii i jej łagodnego klimatu w delcie rzeki Fraser przyciągały wyobraźnię znacznej liczby DiPisów i zdemobilizowanych na Zachodzie żołnierzy polskich. Wielu z nich po doświadczeniach wojennych w Europie widziało Vancouver i doliny południowej części Prowincji w barwach swoich marzeń o spokoju i pięknie natury. Dopiero na miejscu dostrzegano swoiste "pionierstwo" dominujące życie miast i ich względnie słaby rozwój gospodarczy. W między czasie zamówienia w stoczni vancouverskiej (a co za tym idzie i zatrudnienie) poważnie zmalały szczególnie od kiedy koniec wojny zamknął okres wielkiego ożywienia w budowie statków dalekomorskich.

W samym Vancouverze osiedliła się raczej niewielka liczba Polaków, chętniej wybierano pobliska wyspę Lulu, jedną z wysp delty rzeki Fraser. Lulu ma bardzo dobre czarnoziemy, na których nawet niewielkie paro-akrowe farmy dawały zyski z uprawy truskawek, malin, czarnych jagód, lub innych owoców i wielu jarzyn. Były tam także farmy hodowli norek lub soboli, ale wymagały większego funduszu na zakup żywności dla zwierząt i niekończącej się nigdy pracy przy ich obsłudze .

W miarę upływu czasu i wzrostu liczby ludności podmiejska wyspa Lulu urbanizowała się. Tereny rolne były coraz bardziej wykupowane przez developerów[275]. Zmniejszała się także liczba zamieszkujących ją polskich emigrantów. Natomiast dzięki polskiemu kościołowi św. Kazimierza, wybudowanemu krótko po wojnie przez ks. Franciszka Kozakiewicza niedaleko arterii handlowej jaką już wtedy była ulica Fraser rozrosło się wokół niego skupisko Polaków mieszkających w samym Vancouverze. Ks. Kozakiewicz był bardzo aktywny wśród weteranów przybywających w czasie wojny . Jego pomoc obejmowała wszystkich Polaków przybywających do Vancouveru. Starał się im o pracę, o mieszkania, pomagał załatwiać sprawy urzędowe, rozumiał potrzeby wywołane nostalgią i pomagał okaleczonym fizycznie i mentalnie odzyskać równowagę psychiczną. Do dziś wśród starszych członków polskiej diaspory w Vancouverze jest serdecznie wspominany. W okolicy kościoła św Kazimierza znalazły się też pierwsze polskie organizacje takie jak Credit Union, "Zgoda" we własnym budynku i pierwsze polskie sklepy spożywcze. W czasach późniejszych, kiedy dawno już skończyła się fala powojennej imigracji a zaczynała się fala "solidarnościowa" nowe ośrodki polonijne powstawać zaczęły na przedmieściach Vancouveru. Bogatsi imigranci urządzali się w Północnym Vancouverze a skromniej sytuowani osiadali na przedmieściach; w Burnaby, w Port Moody, Port Coquitlam i Coquitlam, zwanych popularnie Tri-City i wreszcie w południowo wschodnim Surrey.

Jeszcze długo po wojnie w Brytyjskiej Kolumbii życie toczyło się znacznie wolniej niż na wschodzie Kanady i dla Polaków było skoncentrowane przede wszystkim na konkretach imigranckich. : bieżącej pracy, zapewnieniu dzieciom wykształcenia, i odkładaniu na jaką taką emeryturę. Niektórzy próbowali szczęścia w handlu, powstało wiele polskich sklepów żywnościowych , inni handlowali nieruchomościami w miastach lub na terenach przymiejskich, ale niewielu potrafiło zamienić swoje dochody lub prowizje od sprzedaży na jakiś znaczniejszy majątek. Następowało także rozpraszanie się Polonii po Prowincji. Piękno krajobrazów, polowania na dziczyznę i ptactwo wodne zwodziły co starszych imigrantów wspomnieniami przedwojennego życia na polskich kresach wschodnich.

W powoli rozwijającym się życiu organizacyjnym Polonii podstawą były kontakty w małych grupkach. Kiedy z dalekiego Toronto zaczęły nadchodzić wieści o konsolidacji Polonii kanadyjskiej i powstaniu Kongresu Polonii Kanadyjskiej także i w Vancouverze zaczęto omawiać możliwość utworzenia jego oddziału. Wreszcie Oddział vancouverski KPK rozpoczął swoją działalność w roku 1952. Podobnie jak i w innych oddziałach KPK wiele Polek znalazło w nim ujście dla swojej energii organizacyjnej.

Nowo osiedleni Polacy wchodzili w Brytyjskiej Kolumbii od razu w brytyjski ład społeczny w którym początkowo nie wiele było miejsca i zachęty do organizowania i rozwoju etnicznych środowisk.

Polscy imigranci chętnie powtarzali zasłyszaną wśród Anglo-Sasów opinię, że Polacy się łatwo asymilują i dlatego nie są skorzy do tworzenia wspólnot polonijnych. To też przedwojenna formuła ludowo-katolickich organizacji jako wyrazu aspiracji etnicznych, podtrzymywana przez parafię św. Kazimierza była przez długi czas główną formą zorganizowanej działalności polonijnej. Doszły do niej następnie stacje radiowe o polskich programach, przeważnie emitujące zbiory pieśni i muzyki polskiej. Jednak oparte zazwyczaj na działalności bardzo niewielkiej grupki ludzi były zależne od losów jednostek.

Zmiana nastąpiła wiele lat później, bo dopiero około lat siemdziesiątych, kiedy do Brytyjskiej Kolumbii zaczęli napływać nowi emigranci z PRL-u, a parę lat później polscy marynarze zaczęli masowo schodzić ze statków na ląd i prosić o azyl. Ludzie ci przeważnie słabo, a czasem wcale nie mówiący po angielsku potrzebowali najróżniejszych form pomocy od zapewnienia im dachu nad głową przez pomoc w załatwianiu formalności imigracyjnych, aż do poszukiwania pierwszej pracy. Ta fala uciekinierów obudziła w vancouverskiej Polonii nową energię. Wzrosła liczba różnych organizacji polonijnych, mniej lub bardziej lokalnych. Rozrosły się także sposoby manifestowania polskości.

Do pomocy włączyło się dużo kobiet, chętnie służąc jako tłumaczki, pomagając przy załatwianiu różnych formalności, wynajmie pokoi lub mieszkań, a nawet przy organizowaniu obiadów dla nowo przybywających itp.

Szczególnie wówczas ożywiła się działalność Federacji Polek w Kanadzie, Ogniwo nr 4 - Vancouver, założonej jeszcze w roku 1958. Już od dawna vancouverskie Polki odczuwały potrzebę organizacji, która by mogła zająć się nowymi ważnymi sprawami, takimi jak pomoc Polakom potrzebującym pomocy prawnej, chorym w szpitalach, szczególnie cierpiącym umysłowo, przyciąganiu młodzieży imigranckiej do kółek i klubów tańca i śpiewu oraz udziału w festiwalach etnicznych odbywających się na terenie Vancouveru. Zawsze jednak rozszerzaniu działalności FPwK przeszkadzał ogólny niski stan zainteresowania pracą polonijną.

Powstanie Ogniwa nr 4 FPwK było zasługą 6 kobiet : Wandy Bułhak, Janiny Kurzyńskiej - Cavanagh, Henryki Filipowicz, Marii Pławskiej, Ireny Sasinowskiej i Zofii Wawryniuk. [276]. Ta grupa określiła także zadania nowo powstałej organizacji, dzieląc ją na 3 sekcje : szpitalną zajmującą się Polakami umysłowo chorymi w szpitalu psychiatrycznym w Port Coquitlam. Sekcja ta istniała do roku 1974. Druga sekcja opieki społecznej zajęła się rodzinami mającymi problemy wychowawcze, a także pomocą finansową dla dzieci na koloniach letnich. Ponadto członkinie jej ... były tłumaczkami w sądach rodzinnych ... brały czynny udział w rozładowywaniu obozów dla DiPisów[277] Trzecia sekcja kulturalna zajmowała się organizacją obchodów, wystaw, koncertów itp., które podkreślały dorobek kulturalny Polski i cieszyły się powodzeniem także wśród ludności Vancouveru, od kiedy życie kulturalne miasta zaczęło nabierać rozpędu. Oprócz istnienia trzech sekcji o sprecyzowanych zadaniach na rzecz lokalnej Polonii, Ogniwo nr 4 zajmowało się także pomocą dla polskiego społeczeństwa organizując takie akcje, jak zbiórka na Chleb dla Polski wysyłając paczki z odzieżą i pieniądze zebrane podczas rummage sales, kiermaszy lub sprzedaży polskich wypieków. Wreszcie sekcja kulturalna nie opuściła żadnej okazji, aby pokazać społeczeństwu kanadyjskiemu dorobek artystyczny Polaków. Imprezy organizowane przez FPwK w ramach Vancouver Folk Society, w Queen Elizabeth Theatre lub w Vancouver Art Gallery przynosiły wielokrotnie nagrody i pochwały. Organizowano obchody jubileuszowe, a stoisko Ogniwa nr 4 Vancouver podczas Pacific National Exhibition zyskało duże zainteresowanie i pochwały.

cd. w kolejnym wydaniu polishwinnipeg

 

 
INDEX



Copyright © Polonijny Link Winnipegu
Kopiowanie w całości jest dozwolone bez zgody redakcji pod warunkiem nie dokonywania zmian w dokumencie.

23-845 Dakota Street, Suite 332
Winnipeg, Manitoba
R2M 5M3
Canada
Phone: (204)254-7228
Toll Free US and Canada: 1-866-254-7228