Środa, 2008-07-30
Pamiętajmy
o bohaterach Powstania Warszawskiego
Donald Tusk apeluje do
Polaków, by 1 sierpnia - w 64. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego
- wywiesili na budynkach flagi państwowe. Premier zwraca się też z
prośbą, aby w chwili włączenia syren alarmowych zatrzymać się i minutą
ciszy uczcić pamięć bohaterów powstania.
O godz. 17.00 w piątek - w 64. rocznicę wybuchu powstania - w całym
kraju przez minutą zabrzmią syreny alarmowe.
1 sierpnia 1944 roku, na rozkaz Komendanta Głównego AK gen. Tadeusza
Komorowskiego "Bora", w Warszawie wybuchło powstanie - największa akcja
zbrojna podziemia w okupowanej przez hitlerowców Europie. Planowane na
kilka dni, trwało ponad dwa miesiące.
Przez 63 dni powstańcy prowadzili z wojskami niemieckimi heroiczną i
osamotnioną walkę, której celem była niepodległa Polska, wolna od
niemieckiej okupacji i dominacji sowieckiej. Ogromne straty poniesione
przez stronę polską w wyniku powstania powodują, iż decyzja o jego
rozpoczęciu do dziś wywołuje kontrowersje.
W powstaniu poległo ok. 18 tys. powstańców, 25 tys. zostało rannych.
Zginęło również ok. 3,5 tys. żołnierzy z Dywizji Kościuszkowskiej.
Straty wśród ludności cywilnej były ogromne i wynosiły ok. 180 tys.
zabitych. Po kapitulacji pozostałych mieszkańców Warszawy, ok. 500 tys.
osób, wypędzono z miasta, które po powstaniu zostało niemal całkowicie
zniszczone.
PAP
Cztery osoby podzielą się główną wygraną w Dużym Lotku
38 milionami złotych, najwyższą nagrodą w historii
Dużego Lotka, podzielą się cztery osoby. Na tylu kuponach zostało
skreślonych przed wieczornym losowaniem sześć właściwych liczb.
Szczęśliwcy, którzy trafili "szóstki", wytypowali liczby 15, 25, 29, 30,
2 i 6.
Pula głównej wygranej osiągnęła pułap blisko 38 milionów złotych, bowiem
od kilku losowań nikomu nie udało się trafić "szóstki". Zła passa
została przełamana dopiero podczas wczorajszego losowania. Pojedynczy
rekord wygranej nie został jednak pobity, bowiem suma ta zostanie
podzielona na cztery części, a więc każdy ze zwycięzców otrzyma około
9,5 miliona złotych. Rekord ten wciąż wynosi ponad 20 milionów złotych -
wygrała je osoba, która w 2004 roku złożyła kupon w jednej z
warszawskich kolektur. Prawdopodobieństwo trafienia "szóstki" w Dużym
Lotku wynosi 1:13 983 816. Od 1996 roku milionerami dzięki
najpopularniejszej grze liczbowej zostały już 594 osoby.
IAR
Międzynarodowy szczyt prezydentów w Wiśle odwołany
Prezydenci Polski, Litwy, Łotwy i Estonii nie spotkają
się 2 sierpnia w Wiśle, gdzie mieli omówić współpracę między krajami.
Przyjazd odwołał przywódca Litwy Valdas Adamkus - podaje
"Rzeczpospolita". Rzeczniczka prezydenta Litwy poinformowała, że powodem
jest "nadmiar obowiązków", jak się dowiadują dziennikarze, chodzi o
problemy zdrowotne 82-letniego Adamkusa. Z przyjazdu zrezygnował również
prezydent Łotwy Valdis Zetlers. Uznał, że w związku z nieobecnością
prezydenta Litwy, zostanie w kraju. Na Łotwie 2 sierpnia ma się odbyć
referendum w sprawie zmiany konstytucji i umożliwienia obywatelom
rozwiązywania parlamentu - powiedział "Rzeczpospolitej" Mariusz Handzlik,
dyrektor biura spraw zagranicznych Kancelarii Prezydenta.
W Wiśle spotkają się jedynie Lech Kaczyński i prezydent Estonii Toomas
Hendrik Ilves. W tej sytuacji szczyt Polska - kraje bałtyckie zostanie
przełożony. Prawdopodobnie na wrzesień, ale o dokładnym terminie
poinformujemy w najbliższym czasie - dodał Handzlik.
Głównym tematem szczytu miała być współpraca energetyczna. Polska i
kraje bałtyckie zamierzają wspólnie budować nową elektrownię atomowa na
Litwie. Trwają też przygotowania do stworzenia mostu energetycznego
między Polską a Litwą.
Rzeczpospolita
Wałęsa: Sądźmy głowę a nie miecz
Sądźmy głowę a nie miecz - tak Lech Wałęsa apelował w
sądzie na procesie generała Wojciecha Jaruzelskiego w sprawie masakry na
Wybrzeżu w grudniu 1970 r. Zdaniem byłego prezydenta, który 38 lat temu
był członkiem komitetu strajkowego w Stoczni Gdańskiej, Jaruzelski miał
wtedy mało do powiedzenia, bo rządził sekretarz partii
Dla samego procesu i losów oskarżenia zeznania Wałęsy raczej nie będą
miały większego znaczenia. Były prezydent tłumaczył, że w grudniu 1970
r. był „zbyt mały”, by wiedzieć cokolwiek o mechanizmie wydawania
rozkazów strzelania do robotników, a samej masakry nie widział na własne
oczy.
Jego słowa i zachowania były jednak miodem na serce generała. Wałęsa
najpierw się z nim serdecznie przywitał, a później mówił, że Jaruzelski
i jego towarzysze byli tylko małymi i mało grzecznymi trybami w wielkiej
i strasznej machinie systemu. Ten system był uzależniony; byliśmy w
bratnim ułożeniu - stwierdził. Zdaniem Wałęsy to bratnie ułożenie
sprawiło, że byli tacy, którzy w system uwierzyli. A czy za wiarę można
sądzić? Moim zdaniem nie - mówił dawny przywódca „Solidarności”.
Przed wejściem na salę Wałęsa mówił: Osądzić ich musimy, by nikt w
przyszłości nie zrobił czegoś podobnego. Jednocześnie jednak zaznaczył,
że Jaruzelski był tylko elementem systemu. W całym kompleksie jakąś tam
winę ma, ale liczył się wtedy czynnik polityczny. (...) On tam dużej
decyzji nie miał - zaznaczył. Satysfakcja należy się tym, którzy
cierpieli. Ale oni są po tamtej stronie. Święty Piotr wystawi nam
rachunki - stwierdził były prezydent.
RFM FM
Wtorek, 2008-07-29
Niewybuch w centrum Wrocławia - ewakuowano 800 osób
Blisko 800 osób zostało ewakuowanych z jednego z hoteli
i kilku budynków w centrum Wrocławia po tym, jak pracownicy budowlani
znaleźli 150-kilogramowy niewybuch z czasów II wojny światowej. Pocisk
został już zabezpieczony i wywieziony przez saperów.
Jak powiedział Wojciech Wybraniec z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej
Policji we Wrocławiu, akcja już się zakończyła. Odblokowane zostały
także ulice wokół miejsca zdarzenia.
150-kilogramowy pocisk artyleryjski został wydobyty i wywieziony na
poligon wojskowy, gdzie zostanie zdetonowany.
PAP
Lider "Solidarności" dostał 25 tys. za okres
internowania
25 tys. zł zadośćuczynienia za internowanie podczas
stanu wojennego zasądził Sąd Okręgowy w Kielcach na rzecz ówczesnego
lidera "Solidarności" w regionie Mirosława Mikołaja Domińczyka.
Sędzia Renata Broda powiedziała w uzasadnieniu wyroku, że sąd uznał, iż
Domińczykowi bezspornie przysługuje zadośćuczynienie, o które
wnioskował. Sąd ustalił, że działacz "S" został internowany 13 grudnia
1981 roku. Łącznie był internowany ponad 10 miesięcy, przebywał w
Areszcie Śledczym w Kielcach, w zakładach karnych w Łupkowie i w
Reszowie.
Zdaniem sądu bez wątpienia działalność Domińczyka, który tworzył Wolne
Związki Zawodowe i był liderem "Solidarności" w regionie, była związana
z jego późniejszym internowaniem.
Zakres poniesionych przez pana krzywd moralnych i okres internowania, w
ocenie sądu uzasadnia przyznanie panu maksymalnego zadośćuczynienia -
powiedziała sędzia. Podkreśliła długi okres rozłąki mężczyzny z rodziną
oraz fakt, że w związku z internowaniem stracił dziecko (jego żona
poroniła). Komentując orzeczenie Domińczyk powiedział dziennikarzom, że
ustawa jest niezbyt precyzyjna i krzywdząca, jego zdaniem to bubel.
Podkreślił, że ustawa pomija ludzi, którzy działali ukrywając się, oraz
tych, którzy zostali wcieleni do karnych obozów wojskowych.
Domińczyk uważa, że ustawa nie powinna ustalać górnej granicy
odszkodowania czy zadośćuczynienia. Według niego każdy internowany
powinien dostać administracyjnie "z marszu" te 25 tys. zł, bez względu
na czas internowania. Podkreślił, że działacze często żyją w
odosobnieniu, biedzie. Dodał, że pieniądze pomogą mu w ukończeniu
książki o internowaniu. Domińczyk był m.in. współorganizatorem Wolnych
Związków Zawodowych, przewodniczący Międzyzakładowej Komisji Związkowej
"S" Regionu Świętokrzyskiego, przewodniczącym Komitetu Więzionych i
Represjonowanych regionu świętokrzyskiego, współredaktorem "Robotnika".
Mężczyzna wniósł o zadośćuczynienie w wysokości 25 tys. zł za utratę
zdrowia, pracy i mieszkania. Jak mówił w sądzie, podczas internowania
miał utrudnione widzenia z żoną, w początkowym okresie internowanym nie
pozwalano na spacery, siedzieli w celach razem z przestępcami.
W więzieniu zaczął chorować, dlatego otrzymywał przepustki. Pod koniec
internowania otrzymał skierowanie do szpitala, a w tym samym czasie
kartę powołania do wojska. Chcąc uniknąć wojska emigrował do USA. Zgodę
na wyjazd otrzymał m.in. pod warunkiem zrzeczenia się mieszkania.
W kieleckim sądzie zapadło już kilka wyroków o odszkodowanie lub
zadośćuczynienie za internowanie. Jak poinformował rzecznik kieleckiego
sądu okręgowego Artur Adamiec dotychczas zasądzono kwoty od 2,5 do 15
tys. zł.
Zgodnie ze znowelizowaną w ubiegłym roku ustawą, osoby, które były
represjonowane lub skazane w latach 1944-1989 w związku z działalnością
na rzecz niepodległości Polski, mogą starać się o odszkodowanie i
zadośćuczynienie w wysokości do 25 tys. zł.
PAP
"Szóstka" warta 38 milionów
W dzisiejszym losowaniu Dużego Lotka do wygrania było
blisko 38 milionów. Ostateczna wygrana zależy jednak od liczby
szczęśliwców, którzy trafili "szóstkę". Chyba, że znowu nikt nie
trafił...
2, 6, 15, 25, 29, 30 - jeśli ktoś z Państwa skreślił te numery w Lotto
to niechybnie został milionerem.
Oblężone kolektury
Rekordowym losowaniem cała Polska żyła od kilku dni. Do ostatnich chwili
przed tym, jak kulki poszły w ruch, w kolekturach całego kraju tłoczyli
się spragnieni fortuny gracze. W związku z tym ostateczna suma kumulacji
wyniosła aż 37 796 000 zł, a nie jak wcześniej zapowiadano, "jedyne" 35
milionów.
Jak grać, żeby wygrać? Jedni skreślali te same liczby co zawsze licząc,
że tym razem się uda, inni stawiają na chybił-trafił. Los pokaże, czyj
"system" był bardziej skuteczny.
Miliony, miliony, miliony...
Dotychczas najwyższa wygrana padła cztery lata temu w Warszawie i
wynosiła ponad 20 milionów złotych. Z kolei rok temu w Gdyni szczęśliwy
zwycięzca zgarnął 17 milionów.
Zdarzało się też, że szczęśliwcy nie odbierali nagrody. Najczęściej
bywało tak w przypadku wygranej za trzy- i czteroliczbowe trafienia.
Wyjątkowo rzadko zdarzało się, żeby ktoś nie odebrał wygranej „szóstki”.
Po nagrodę należy się zgłosić w ciągu 60 dni. Po pół roku przepada ona
całkowicie.
Na koniec mały kubełek zimnej wody dla zwycięzców - pieniędzmi trzeba
się podzielić z państwem: fiskus pobiera 10-procentowy podatek od
wygranej.
tvn24
Poniedziałek, 2008-07-28
Polska wydała ponad milion zł na każdego
olimpijczyka
Polskie przygotowania do igrzysk
olimpijskich w Pekinie kosztowały budżet państwa 274 mln zł, czyli ponad
milion na każdego wysłanego do Chin sportowca. Jeszcze nigdy nie
wydaliśmy tak dużo - zauważa "Rzeczpospolita".
Na przygotowania sportowców do występu w Pekinie Polska wydała tylko
trochę mniej niż na Sydney (2000) i Ateny (2004) razem wzięte, a nie
brakuje opinii, że mogą to być pierwsze igrzyska od roku 1948 bez
złotego medalu naszego zawodnika. Oznacza to, że inni wydają jeszcze
więcej, bo olimpijska klasyfikacja medalowa jest coraz istotniejsza dla
samopoczucia i rządzących, i rządzonych - pisze Mirosław Żukowski.
Nie ulega wątpliwości, że chociaż zimna wojna się skończyła i sport jest
mniej podszyty polityką niż kiedyś, sukcesy na stadionie (szczególnie
piłkarskim, ale olimpijskim również) wspierają narodową dumę i budują
prestiż kraju. Polska w tym wyścigu zajmuje miejsce adekwatne do swego
cywilizacyjnego rozwoju i poziomu zamożności.
W czasach realnego socjalizmu, gdy sport był elementem propagandowej
wojny, byliśmy równi Francuzom, Hiszpanom czy Anglikom. Dziś jesteśmy
daleko z tyłu, bo transformacja ustrojowa sprawiła, że na początku sport
bardzo stracił, gdy trzeba było liczyć jego realne koszty. W warunkach
wolnorynkowej gry małe kluby padły, z finansowania wyczynowców wycofały
się wojsko i policja, ogromne kłopoty mają Ludowe Zespoły Sportowe.
Właśnie w tym czasie bogatszy świat uciekł nam i dziś Francja czy
Hiszpania to już inna sportowa bajka - akcentuje publicysta
"Rzeczpospolitej".
PAP
Brakuje miejsc dla porzucanych latem kotów i psów
Schronisko przy ul. Rybnej jest przepełnione. W lipcu
trafiło tu ponad 150 psów. Choć placówka ma 280 miejsc, przebywa w niej
teraz 539 psów i 200 kotów. Zwierzaków tych nikt nie szuka. Jeśli są
ładne, mogą liczyć na nowy dom. Mało urodziwe wielorasowce poczekają na
odmianę losu lata.
Na gigantyczną liczbę telefonów interwencyjnych narzekają też
inspektorzy Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Krakowianie dzwonią i
mówią o psach przywiązanych do drzew i płotów, informują o kociętach
znalezionych w kartonach, a także o zwierzakach zamkniętych w
mieszkaniach, bo ich właściciele pojechali na wakacje - wymienia
kierowniczka biura Iwona Trzcińska.
Polska Gazeta Krakowska
Mija 10. rocznica śmierci Zbigniewa Herberta
Mija 10. rocznica śmierci Zbigniewa Herberta, jednego z
najwybitniejszych polskich poetów ubiegłego wieku, dramatopisarza i
eseisty. W niedzielę, w przeddzień rocznicy, w Studiu Koncertowym im.
Witolda Lutosławskiego odbyła się premiera dramatu pisarza "Lalek". Przy
Pałacu Krasińskich w Warszawie kilka tysięcy osób obejrzało widowisko
multimedialne "Herbert: Rekonstrukcja Poety".
Rok 2008, uchwałą Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej, jest Rokiem Zbigniewa
Herberta. Posłowie uznali, że w taki sposób należy oddać hołd artyście,
który "twórczo nawiązując do wielkiej tradycji europejskiej kultury,
wzbogacił ją i wzmocnił".
Nazywany "kronikarzem XX wieku", Herbert w swojej twórczości odwoływał
się do mitologii, historii starożytnej i wzorców klasycznych. Autor
"Barbarzyńcy w ogrodzie" przenosił symbole historyczne do świata
współczesnego i przedstawiał ich nową interpretację.
"Lalek" jest sztuką na głosy Zbigniewa Herberta, rodzajem kompozycji
muzycznej: dialogów i monologów - opartej na dysonansach, tworzących
klimat zdegradowanego świata, w którym nastąpił zupełny rozpad
dotychczasowych wartości.
Reżyserem spektaklu jest Jan Warenyci, który przypomina, że "Lalek" jest
także jednym ze słuchowisk radiowych, napisanych przez Herberta na
przełomie lat 50. i 60.
PAP/IAR
Niedziela, 2008-07-27
Koncert "Pamiętamy 44..." w Parku Wolności
W niedzielę wieczorem w Parku Wolności na terenie Muzeum
Powstania Warszawskiego muzycy zagrają koncert "Pamiętamy 44...".
Dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego Jan Ołdakowski mówi, że to
pierwszy z tegorocznych, licznych elementów obchodów narodowego zrywu.
Gwiazdą wieczoru będzie fiński zespół Apocalyptica, który przygotował
specjalną aranżację "Warszawianki". Przed fińską gwiazdą wystąpi zespół
"Armia", który zagra kilka utworów odwołujących się do melodii
powstańczych.
Organizatorzy obchodów chcą, aby historia Powstania Warszawskiego
zainteresowała młodych ludzi. Dlatego niekiedy zastosowano nietypowe
elementy rocznicowe.
Przez Warszawę przejedzie na przykład kilka tysięcy rowerzystów w "Masie
powstańczej". W muzeum zostanie zorganizowane kino plenerowe, wystawiane
będą także spektakle. W stolicy odbędą się inscenizacje walk i gry
miejskie o tematyce powstańczej. Muzeum wydaje także komiksy o
powstaniu.
Prezes Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej Czesław Cywiński
uważa, że środki przekazywania historii powinny iść z duchem czasu.
Zaznacza, że 50 lat temu nie było ani telewizji, ani internetu. Dodaje,
że kombatanci rozumieją to, że młodzież musi być kształcona w formie,
która jej odpowiada.
Główne obchody rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego odbędą się 1
sierpnia. O 17.00 w Warszawie i innych miastach Polski zawyją syreny.
Mieszkańcy stolicy przystaną na chwilę, aby w milczeniu oddać hołd
bohaterom 1944 roku.
IAR
Groźne pożary w zachodniej Polsce
W Niesporowicach w Zachodniopomorskiem spłonęło 100
hektarów zboża i 7 hektarów młodnika. Zboże zajęło się prawdopodobnie od
iskry z młockarni, która pracowała na polu. W akcji gaśniczej
uczestniczyło 17 zastępów straży pożarnej - wiadomo już , że straty będą
duże.
17 zastępów straży pożarnej, a także cztery samoloty gaszą 40 hektarów
lasu w okolicach miejscowości Zelgniewo w powiecie pilskim. W akcji
gaśniczej biorą udział strażacy zarówno z Piły, jak i z okolicznych
powiatów. Oficer dyżurny wielkopolskiej straży pożarnej poinformował
Radio Merkury, że sytuacja jest już opanowana, dogaszanie może jednak
potrwać jeszcze kilka godzin, ponieważ ogień pojawił się w pięciu
oddziałach leśnego kompleksu. Również w Wielkopolsce płonie las w
miejscowości Leszcze pod Kołem. Płonący teren graniczy z polami gdzie
jeszcze stoi zboże. Nie mogą tam wjechać ciężkie wozy bojowe. Sytuację
pogarsza porywisty wiatr. Z żywiołem walczy kilkudziesięciu strażaków.
W powiecie Kępińskim w miejscowości Utrata spłonęło około 50 hektarów
zboża, natomiast 25 hektarów spaliło się w powiecie ostrowskim w
miejscowości Moszczonka. Akcje gaśnicze w tych miejscach już się
zakończyły. Nikomu nie zagraża żadne niebezpieczeństwo.
Trwa wyjaśnianie przyczyn wszystkich pożarów. Nie można wykluczyć, że
duży wpływ na pojawienie się ognia miała wysoka temperatura panująca
dziś w Wielkopolsce.
IAR
Meteorolodzy ostrzegają przed upałami
Meteorolodzy ostrzegają przed upałami w województwach
dolnośląskim i opolskim. Przekraczające 30 stopni temperatury utrzymają
się tam przez najbliższe dni.
Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej przestrzega przed ryzykiem
udaru słonecznego. Upały zwiększają także zagrożenie pożarowe. Z powodu
wysokich temperatur może dojść do uszkodzeń nawierzchni dróg.
IAR
Sobota, 2008-07-26
Premier o głosowaniu: prawdziwym przegranym jest
Prawdziwym przegranym jest SLD - w ten sposób premier
Donald Tusk skomentował decyzję Sejmu, który podtrzymał prezydenckie
weto do nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji, którą przygotowała
PO.
W głosowaniu udział wzięło 447 posłów. Do odrzucenia weta Sejm
potrzebował większości 3/5 głosów, która w tym wypadku wynosiła 269
głosów. Za odrzuceniem weta głosowało 245 posłów, 160 było przeciw, 42
wstrzymało się od głosu.
Premier powiedział dziennikarzom w Sejmie, że nie był zaskoczony
wynikiem głosowania.
Zapewnił jednocześnie, że Platforma, ani on sam osobiście nie targował
się z SLD w sprawie odrzucenia weta prezydenckiego. Za dużo dziś na nas
spoczywa, abyśmy mogli pozwolić sobie na gorszące negocjacje -
podkreślił. Dla mediów publicznych ważne jest, aby nie były przedmiotem
nieustannych handlowych targów. Z punktu widzenia PO byłoby pyrrusowym
zwycięstwem targowanie się, handlowanie, a następnie dzielenia się
wpływami w mediach publicznych. To na długą metę nigdy dobrze nie służył
- powiedział Tusk.
PAP
Tusk: pomoc dla powodzian musi dotrzeć jak najszybciej
Premier Donald Tusk, który odwiedził rano Nową Białą
zapowiedział, że rządowi zależy na tym, aby pomoc dla powodzian dotarła
jak najszybciej.
Premier i wicepremier, minister spraw wewnętrznych i administracji
Grzegorz Schetyna przyjechali na Podhale do miejscowości Nowa Biała w
pow. nowotarskim, by zapoznać się ze zniszczeniami po gwałtownych
opadach deszczu.
Dobra pomoc - to szybka pomoc
Tusk podkreślił, że ważne jest, iż podczas ataku żywiołu ludzie nie
zawiedli. Zarówno odpowiedzialne służby na czas kryzysu, mieszkańcy,
strażacy, przedsiębiorcy - to wszystko naprawdę dobrze zadziałało -
zaznaczył. Premierowi, jak powiedział, bardzo zależy też na tym, aby
odpowiednia pomoc dotarła do poszkodowanych maksymalnie szybko.
Wraz z premierem Schetyną i wojewodą rozmawialiśmy, jak maksymalnie
skrócić wymagane ustawowo procedury, aby szacowanie strat, weryfikacja i
pomoc przyszły natychmiast, w najkrótszych możliwie terminach. Z tymi
procedurami - jak obiecał wojewoda - w dwa tygodnie wszyscy się uporamy.
Dobra pomoc - to szybka pomoc, ludzie nie mogą długo na to czekać -
zaznaczył szef rządu na krótkiej konferencji prasowej.
Musimy zastanowić się z władzami lokalnymi jak rozstrzygnąć zgodnie z
interesami ludzi i przyrody - ale ludzie są na pierwszym miejscu -
kwestie, które do tej pory utrudniały podjęcie prac dla zabezpieczenia
tych miejscowości przed atakami żywiołu - mówił Tusk.
Zapowiedział też, że będzie osobiście z wicepremierem Schetyną pilnował,
"aby żadne biurokratyczne nawyki, złe czy przesadne interpretacje nie
przeszkodziły, by ludzie tu mogli się poczuć naprawdę bezpiecznie".
PAP
Piątek, 2008-07-25
Prezydent przyjął dymisję gen. Polko
Prezydent Lech Kaczyński przyjął rezygnację generała
Romana Polski ze stanowiska wiceszefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
Poinformował o tym szef BBN Władysław Stasiak. Gen. Roman Polko
wystąpił wcześniej do prezydenta o zwolnienie go z tego stanowiska.
Napisałem wczoraj wniosek o zwolnienie ze stanowiska. Nie chcę stawiać w
niewygodnej sytuacji samego prezydenta i mojego szefa - powiedział
Polko.
W czwartek "Dziennik" napisał, że prezydent rozważa dymisję Polki ze
stanowiska zastępcy szefa BBN. Według gazety w czerwcu Polko poprowadził
płatny wykład dla bankowców i uczył bankowców, jak dobierać
współpracowników i przewodzić grupie.
Prezydent Lech Kaczyński powiedział w czwartek, że jeśli doniesienia o
generale są prawdziwe, "to będzie odwołany i mogą być daleko idące
zmiany w BBN". Zastrzegł zarazem, że w przeszłości słyszał "o sobie i
innych osobach wiele rzeczy nieprawdziwych".
Drugą sprawą, która wywołała kontrowersje w Pałacu, jest występ Polki
podczas urlopu w telewizyjnym reality show "Fort Boyard", który TVP
kręci we Francji. Program zawiera elementy szkoły przeżycia i
przygodowych konkursów.
Szef BBN Władysław Stasiak informował w czwartek, że rozmawiał z
prezydentem o swoim zastępcy i w najbliższym czasie można się spodziewać
rozstrzygnięć w tej materii.
Z nieoficjalnych informacji, do których dotarła IAR wynika, że
rezygnacja Romana Polki ma związek z planowanym przyjściem do BBN
generałów Witolda Marczuka i Zbigniewa Nowka. Są to byli szefowie
Agencji Wywiadu i Służby Wywiadu Wojskowego.
Polko, były dowódca jednostki specjalnej GROM, zastępcą szefa BBN został
we wrześniu 2006 roku. GROM-em dowodził w latach 2000-2004. Odwołał go
minister obrony Jerzy Szmajdziński. Po odejściu z czynnej służby Polko
został doradcą prezydenta Warszawy Lecha Kaczyńskiego. Krótko doradzał
też szefowi MSWiA Ludwikowi Dornowi. W lutym 2006 ponownie na kilka
miesięcy objął dowództwo GROM.
PAP/IAR
Nowy Rzecznik Praw Dziecka ślubował przed Sejmem
Nowy
Rzecznik Praw Dziecka Marek Michalak złożył ślubowanie przed Sejmem, co
oznacza, że może już rozpocząć urzędowanie. Michalak ślubował m.in., że
przy wykonywaniu obowiązków dochowa wierności Konstytucji RP.
Michalak dziękował posłom za zaufanie. Obiecał, że będzie stał na straży
dzieci, dochowa roty ślubowania i dzieci będą dla niego zawsze na
pierwszym miejscu. Zadeklarował też pełną gotowość współpracy z
parlamentem, rządem, samorządem i organizacjami pozarządowymi, którym na
sercu leży dobro dziecka.
Zadeklarował również gotowość współpracy z opozycją, która na niego nie
głosowała. Rozumiem, że opozycja nie jest opozycją do praw dziecka -
zaznaczył.
Marek Michalak urodził się w 1971 roku w Świdnicy. Ukończył pedagogikę
resocjalizacyjną, a także studia podyplomowe w zakresie socjoterapii
oraz studia podyplomowe w zakresie organizacji pomocy społecznej.
Od 1987 roku pracuje społecznie na rzecz dzieci i młodzieży, m.in. w
Stowarzyszeniu Przyjaciół Dzieci Chorych "Serce" w Świdnicy, Centrum
Przyjaźni Dziecięcej w Świdnicy, Ogólnopolskim Forum na rzecz Praw
Dziecka. W 1994 roku został najmłodszym kawalerem Orderu Uśmiechu, a od
1996 r. jest członkiem Międzynarodowej Kapituły Orderu Uśmiechu, od 2007
roku kieruje tą organizacją jako kanclerz.
PAP
Pogarsza się sytuacja powodziowa na Podkarpaciu
W związku z intensywnymi opadami i wezbraniem rzek na
Podkarpaciu w piątek alarmy powodziowe obowiązują w powiatach
południowej części województwa.
Kierownik Wojewódzkiego Centrum Zarządzania Kryzysowego w Rzeszowie,
Stanisław Szynalik powiedział, że w ciągu ostatniej nocy na terenie
górskim i podgórskim zanotowano duże opady deszczu, miejscami nawet 70
litrów wody na metr kw. W związku z tym gwałtownie wzrósł poziom wód w
rzekach i potokach górskich w części zlewni Sanu z jej bieszczadzkimi
dopływami, Wisłoku i Wisłoki.
Są to powiaty: bieszczadzki, leski, sanocki, brzozowski, strzyżowski,
krośnieński, jasielski, rzeszowski, przemyski, oraz miasta: Krosno,
Przemyśl, Rzeszów. W wyniku bardzo dużego dopływu wody do zbiornika
Solina-Myczkowce stan alarmu powodziowego ogłoszono także dla Zespołu
Elektrowni Wodnych Solina-Myczkowce. Niebezpiecznie przybywa także wody
w zbiorniku w Sieniawie.
Stany alarmowe przekroczone zostały na rzekach: San w Sanoku o ok. 70
cm, w Lesku o prawie pół metra, Wisłok w Krośnie o prawie pół metra, a w
Żarnowej zbliża się do stanu alarmowego.
Zdaniem Szynalika najtrudniejsza sytuacja jest na Sanie w Sanoku, gdzie
został zerwany most. Szybko przybierają także Wisłoka i Wisłok. W
związku z tym - jak poinformował rzecznik Podkarpackiej Straży Pożarnej,
starszy kpt. Marcin Betleja, zwrócono się do ludności Sanoka
mieszkającej wzdłuż Sanu aby opuściła swoje domy; w Krośnie strażacy
pomagają wypełniać worki piaskiem i układać na wałach.
Ponadto strażacy interweniują w przypadku podtopionych budynków, głównie
w części południowo-wschodniej województwa. Betleja dodał, że najwięcej
podtopień spowodowanych jest przede wszystkim intensywnymi opadami
deszczu, ale w pojedynczych przypadkach podtopienia spowodowały
wylewające rzeki i potoki. Pojawiają się także problemy z przejazdem
niektórymi lokalnymi drogami z powodu ich zalania.
W związku z przekroczeniem jeszcze na niektórych odcinkach rzek
szczególnie na północy regionu, stanów ostrzegawczych, pogotowie
przeciwpowodziowe utrzymywane jest w powiatach: dębicki, łańcucki,
jarosławski, leżajski, mielecki, niżański, przeworski, ropczycki,
stalowowolski. Podnosi się także poziom Wisły, ale na razie jej wody w
regionie płyną poniżej stanów ostrzegawczych.
Prognoza pogody przewiduje dalsze okresowe opady deszczu i burze. Opady
miejscami, zwłaszcza w rejonach górskich, mogą być dość intensywne.
PAP/IAR
Koszty życia w Warszawie niczym w Barcelonie
W rankingu najdroższych miast świata Warszawa skoczyła w
ciągu roku z 67 na 35 miejsce - wynika z raportu amerykańskiej firmy
konsultingowej Mercer. Koszty życia w stolicy są niemal identyczne jak w
Sztokholmie czy Barcelonie. Polacy zawdzięczają to silnej złotówce i
niesłabnącemu wzrostowi gospodarczemu - pisze "Dziennik".
Raport obala mit o taniej Polsce leżącej na uboczu Europy. Amerykańscy
eksperci wyliczyli, że w Warszawie żyje się drożej niż w Brukseli,
Luksemburgu, Berlinie, Hamburgu czy Melbourne. Obliczyli to, opierając
się na blisko 200 parametrach. Wzięli pod uwagę m.in. koszty utrzymania,
inflację i zmiany kursów walut.
Skok Warszawy to wynik bardzo silnej pozycji złotego - mówi
"Dziennikowi" jedna z autorek raportu, Natahlie Constantine-Metral.
Złoty wzmocnił się w stosunku do dolara, a to właśnie Nowy Jork jako
stolicę międzynarodowego biznesu wzięliśmy za punkt wyjścia i z nim
porównujemy resztę miast - dodaje.
Z raportu wynika, że awans Warszawy w rankingu zaczęli odczuwać przede
wszystkim obcokrajowcy odwiedzający to miasto. Z drugiej strony ceny w
zagranicznych sklepach stały się dla Polaków o wiele przystępniejsze.
PAP
Czwartek,
2008-07-24
GROM ma nowego dowódcę
Wojskowa
jednostka specjalna GROM ma nowego dowódcę. Został nim powołany z
rezerwy pułkownik Dariusz Zawadka. Wcześniej pełnił on służbę w
jednostce specjalnej GROM na różnych szczeblach dowodzenia w zespołach
bojowych, między innymi w Iraku, Kosowie i na Haiti.
Ministerstwo Obrony Narodowej przez cały czas prowadzi również nabór do
czynnej służby wojskowej żołnierzy rezerwy. Muszą oni jednak spełniać
warunki niezbędne do objęcia stanowisk służbowych w wojsku.
IAR
Coraz chętniej inwestujemy w sztukę
Po rekordowych spadkach na giełdzie Polacy coraz
chętniej inwestują w sztukę - informuje "Metro". Pojawiły się pierwsze
firmy, które specjalizują się w doradzaniu osobom, które chciałyby
przeznaczyć zaskórniaki na inwestowanie w obraz, rzeźbę czy grafikę. Na
początek wystarczą 2 tys. zł. Zainteresowanie rośnie, odkąd zaczęły się
spadki na giełdzie - mówi Krzysztof Maruszewski, szef Stilnovisti,
pierwszej na polskim rynku firmy zajmującej się doradztwem inwestycyjnym
w dzieła sztuki. O uruchomieniu podobnych usług myśli też warszawska
spółka New World Alternative Investments.
Czy to dobry biznes? Maruszewski podaje przykład jednej z
kilkudziesięciu figurek papieża Jana Pawła II autorstwa Petera Fussa,
którą kupili dla klienta rok temu za 600 euro, a w tej chwili jej
wartość jest blisko sześciokrotnie wyższa. Dzieła Abakanowicz,
Bujnowskiego, Uklańskiego czy Sasnala jeszcze kilka lat temu można było
kupić za kilka tysięcy złotych, a dziś ich ceny nie spadają poniżej
kilkuset tysięcy dolarów.
A co, jeśli artysta nie zyska na popularności, a cena obrazu nie
wzrośnie? Musimy liczyć się ze stratami. Dlatego inwestowanie w sztukę
wiąże się z dużym ryzykiem - tłumaczy Krzysztof Olszewski z Open Finance.
Na pewno nie można też przeznaczać na tę formę inwestycji całych swych
oszczędności, góra 10%.
PAP
|