zapisz
Się Na Naszą listę |
Proszę
kliknąć na ten link aby dotrzeć do formularza gdzie można zapisać się
na listę dystrybucyjną i w przyszłości otrzymywać biuletyn bezpośrednio od nas.
Aby zapisać się szybko bez wypełniania formularza, proszę wysłać
E-mail bez
żadnego tekstu poprzez kliknięcie tego
linku.
| |
Przyłącz się |
Jeśli masz jakieś informacje
dotyczące polskich wydarzeń i chciałbyś albo chciałabyś podzielić się nimi z
naszymi czytelnikami, to prześlij je do
nas. Mile
widziane są wywiady, felietony, zdjęcia i poezja. Proszę informować
nas o wszystkich
wydarzeniach polonijnych. | |
Promuj polonię |
Każdy z nas może się przyczynić do promowania Polonii w
Winnipegu w bardzo prosty sposób. Mój apel jest aby dodać dwie
linie do waszej stopki (signature) aby zacząć promować Polonijne
wydarzenia w Winnipegu kiedykolwiek wysyłamy maila.
Tutaj są instrukcje jak dodać stopkę używając Outlook Express.
Kliknij Tools-->Options -->
Signatures
Zaznacz poprzez kliknięcie Checkbox
gdzie pisze
Add signature to all outgoing messages
W pole gdzie jest napisane Edit Signature proszę wpisać.
albo
Po tym kliknij Apply
I to wszystko. Od tej pory będziemy promować polskie wydarzanie w
Winnipegu automatycznie kiedy wyślemy maila do kogoś. Wszystkie programy
mailowe mają taką opcję tzw. signature i sposób jej dodania
będzie bardzo podobny do tego co opisałem dla Outlook Express | |
|
Polonijny
Biuletyn Informacyjny w Winnipegu |
INDEX
WIADOMOŚCI PROSTO Z
POLSKI
|
Środa, 2008-10-29
PREMIER CHCE SPOTKAĆ SIĘ
POZA BUDYNKIEM RESORTU
Okupacja ministerstwa: związkowcy nie wyjdą
Premier Donald Tusk zaprosił 30 związkowców, którzy okupują Ministerstwo
Pracy na rozmowy w czwartek o godz. 8. Związkowcy domagają się spotkania
z premierem i dyskusji o pomostówkach, ale chcą, by odbyły się one w
ministerstwie. Tusk chce spotkać się z nimi, ale w Centrum "Dialog".
Działacze mówią: zostajemy.
- To nie jest okupacja. Przecież nie weszliśmy siłą do ministerstwa, ale
przyszliśmy na zaproszenie. Czekamy na premiera - wyjaśnił w TVN24
przewodniczący Forum Związków Zawodowych Wiesław Siewierski. W resorcie
pracy zostali przedstawiciele FZZ, OPZZ i "Solidarności". Związkowcy
żądają spotkania z Donaldem Tuskiem.
Związkowcy okupują Ministerstwo Pracy
Rozmowa z premierem lub strajk?
- Wierzę, że premier będzie chciał z nami rozmawiać i że dojdziemy do
porozumienia. Jesteśmy tu po to, by nie dopuścić do dużych niepokojów
społecznych. A mamy komunikaty o strajku kolejarzy, energetyków,
komunikacji - ostrzegł. Także szef NSZZ Solidarność Janusz Śniadek
zapowiedział akcję protestacyjną. - Skoro w parlamencie jak walcem
rozjeżdżane są koleje ustawy to nie można mówić o żadnym dialogu -
stwierdził.
Jak wyjaśnił przewodniczący OPZZ Jan Guz, związkowcom chodzi nie tylko o
pomostówki, ale o cały system zabezpieczenia emerytalnego. W tym renty i
emerytury kapitałowe, które - ich zdaniem - rząd chce znacznie obniżyć
bez konsultacji ze stroną społeczną.
Od lewej: przewodniczący Forum Związków Zawodowych Wiesław Siewierski,
prezydent Konfederacji Pracodawców Polskich Andrzej Malinowski, prezes
ZNP Sławomir Broniarz i minister pracy i polityki społecznej Jolanta
Fedak
TVN24, PAP
ROSJA ZŁOŻY WYJAŚNIENA W TRYBUNALE PRAW CZŁOWIEKA
Katyń do Strasburga
Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu zażądał od rosyjskiego rządu
wyjaśnień w sprawie skargi dwóch Polaków – potomków oficerów
zamordowanych przez NKWD, informuje "Gazeta Wyborcza".
Wcześniej polscy krewni ofiar bezskutecznie walczyli przed rosyjskimi
sądami o dostęp do dokumentów dotyczących ich bliskich, które są w
aktach śledztwa katyńskiego. Wszystkie instancje, w tym rosyjski sąd
najwyższy, odmówiły.
To pierwsza skarga złożona w Strasburgu przez rodziny ofiar mordu
katyńskiego. Przed rosyjskimi sądami toczy się jeszcze kilka podobnych
spraw. We wtorek Trybunał w Strasburgu oficjalnie poinformował o
"zakomunikowaniu" Rosji skargi Polaków. To już duży sukces, bo większość
spraw Trybunał odrzuca bez rozpoznania. Polska i Rosja razem o Katyniu
– Jeśli Trybunał uzna, że Rosja złamała konwencję praw człowieka, będzie
to precedens, który ułatwiłby polskie śledztwo w sprawie Katynia,
twierdzi prof. Zbigniew Hołda. – Gdyby Strasburg nakazał udostępnić
dokumenty śledztwa rodzinom ofiar, to mogłyby one przekazać te dokumenty
polskiej prokuraturze.
Katyń może się stać z czasem dla Rosji czymś w rodzaju drugiej Czeczenii.
Skrzywdzeni wojną mieszkańcy tej kaukaskiej republiki, nie mogąc przed
rosyjskimi sądami dobić się sprawiedliwości, wnoszą jedna po drugiej
skargi do Trybunału. Rosja taśmowo przegrywa i płaci odszkodowania,
informuje "Gazeta Wyborcza".
5,5 MLN ZŁ MNIEJ
Pałac obniża budżet; dla PO za mało
Platforma wciąż targuje się z Pałacem Prezydenckim o przyszłoroczny
budżet. Chociaż Kancelaria Prezydenta zdeklarowała w środę, że obniży
swoje żądania o 5,5 mln zł, to i tak przekraczają one jej tegoroczne
wydatki. Ale zdaniem PO, to nie wystarczy.
Szef sejmowej Komisji Finansów Publicznych Zbigniew Chlebowski (PO)
domaga się utrzymania budżetu Kancelarii Prezydenta na obecnym poziomie.
Zapowiada, że złoży w tej sprawie poprawkę do projektu ustawy
budżetowej.
Utrzymać wydatki na tym samym poziomie30 mln zł ekstra dla Pałacu.
W środę Komisja Finansów zajmowała się opinią Komisji Regulaminowej i
Spraw Poselskich, która w ubiegłym tygodniu pozytywnie zaopiniowała
projekt przyszłorocznego budżetu Kancelarii Prezydenta. W stosunku do
obecnego miałby on wzrosnąć o niemal 30 mln zł i łącznie wynieść blisko
189 mln zł.
Kancelaria Prezydenta sama zaproponowała obniżenie tej kwoty o 5,5 mln
zł. Ale zdaniem posła PO, to nie wystarczy. Uważa, że wydatki wszystkich
instytucji powinny zostać utrzymane na poziomie tegorocznym.
Po co Pałacowi dodatkowe pieniądze? Jak tłumaczył szef Kancelarii
Prezydenta Piotr Kownacki, wzrost wydatków wynika m.in. z "konieczności
poniesienia określonych kosztów, z czym powstrzymywano się przez
ostatnie trzy lata". Chodzi m.in. o remonty i wymianę wyposażenia.
Drugim powodem - według Kownackiego - są przyszłoroczne obchody licznych
ważnych dla naszego kraju rocznic. To - jak mówił - "wiąże się z
organizacją większej liczby przedsięwzięć rocznicowych, większą liczbą
odznaczeń, z większą liczbą zagranicznych delegacji prezydenta". Szef
prezydenckiej Kancelarii wymienił w tym kontekście: 70. rocznicę wybuchu
II wojny światowej, 65. rocznicę Powstania Warszawskiego, 60. rocznicę
powstania NATO, 10. rocznicę przystąpienia Polski do NATO, 5. rocznicę
przystąpienia Polski do Unii Europejskiej, 20. rocznicę obrad Okrągłego
Stołu i 90. rocznicę Powstań Śląskich.
Kownacki przyznał, że Kancelaria planuje też "wzrost wydatków
osobowych", w tym na wynagrodzenia - wynikający "ze zmiany pokoleniowej,
która będzie się dokonywała w przyszłym roku w Kancelarii".
PAP
Wtorek, 2008-10-28
PIĘĆ MYŚLIWCÓW ODLECI Z
OKĘCIA W ŚRODĘ
F16 lądowały awaryjnie, bo pękła opona
Pęknięta opona jednego samolotu F-16 lądującego w Łasku, który
zablokował pas na lotnisku - to przyczyna awaryjnego lądowania pięciu
myśliwców na warszawskim Okęciu. Samoloty mają powrócić do bazy w Łasku
w środę rano.
-Z Łasku wystartowało sześć samolotów. Wszystkie były sprawne
techniczne, a piloci przechodzili rutynowe szkolenie. O godz. 10.42
pierwszy samolot podchodził do lądowania, w czasie którego doszło do
pęknięcia opony. Samolot został zatrzymany przy użyciu liny hamującej i
na jakiś czas zablokował pas. Z tego powodu pięć pozostałych maszyn
skierowano na lotnisko zapasowe - wyjaśnił zastępca rzecznika Dowództwa
Sił Powietrznych mjr Marcin Rogus.
Ponieważ dwóm maszynom kończyło się paliwo, lądowały awaryjnie - z
pomocą straży pożarnej.
Uszkodzony samolot został odholowany do hangaru, gdzie wymieniono
pękniętą oponę. Pozostałe maszyny na Okęciu są przygotowywane do powrotu
do bazy w Łasku.
O lądowaniu myśliwców mów ppłk Wiesław Grzegorzewski
Zdaniem rzecznika prasowego Portów Lotniczych Jakuba Mielniczuka,
lądowanie pięciu F-16 na Okęciu nie doprowadziło do żadnego zakłócenia
ruchu pasażerskiego. Samoloty szybko opuściły pas i zjechały na płytę
wojskową, gdzie czekają na powrót do macierzystego portu.
To nie pierwsza sytuacja, że F-16 lądował na Okęciu. Zdarzyło się to
m.in. w marcu; wówczas przyczyną była usterka oprogramowania. Doszło do
tego także we wrześniu ub. roku; piloci poczuli wówczas dym w kabinie i
rozpoczęli procedurę awaryjną.
Polska zakupiła w USA 48 samolotów F-16, w tym 36 jednomiejscowych F-16C
Block52+ i 12 dwumiejscowych F-16D Block52+. Obecnie w Polsce stacjonuje
45 samolotów F-16. Trzy kolejne mają trafić do naszego kraju do końca
tego roku. Samoloty stacjonują w podpoznańskich Krzesinach i w Łasku w
Łódzkiem. Na samolotach szkoli się obecnie 29 pilotów, 17 przechodzi
intensywny kurs w USA.
TVN24, PAP
DZIEWCZYNCE NIC SIĘ NIE STAŁO
Dziadek odpowie za wyrzucenie wnuczki przez okno
Dziadek, który wyrzucił półtoraroczną wnuczkę przez okno tłumaczył, że
"tylko ją sadzał na parapecie", a cała sprawa to... zemsta sąsiadów.
Śledczy nie mieli wątpliwości, że mężczyzna naraził dziecko na
niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia.
Dziewczynce na szczęście nic się nie stało, bo mieszkanie znajduje się
na parterze. Jest ona pod opieką swojej 18-letniej matki, która podczas
zdarzenia była na zakupach.
Prokuratura w Słupsku (Pomorskie) wnioskowała także o tymczasowe
aresztowanie podejrzanego, jednak sąd nie przychylił się do tego
wniosku. - Sąd uznał, że nie zachodzi obawa matactwa i dla dalszego toku
postępowania wystarczy dozór policji dwa razy w tygodniu.
Nie wykluczamy złożenia zażalenia na to postanowienie – powiedziała
prokurator Maria Pawłyna.
Zarzut w tej samej sprawie usłyszała także 45-letnia babcia dziewczynki.
Jednak wobec kobiety nie zastosowano żadnych środków zapobiegawczych,
gdyż jej rola w całym zdarzeniu była mniejsza. Kobieta opiekowała się
dzieckiem w stanie nietrzeźwości.
Dziecko upadło na trawnik
Do zdarzenia doszło w minioną niedzielę w jednej z podsłupskich
miejscowości. Pijani małżonkowie – każde z nich miało prawie 2,5 promila
alkoholu w wydychanym powietrzu – opiekowali się 1,5-roczną dziewczynką.
W pewnym momencie dziadek podszedł z dziewczynką do okna i wyrzucił
dziecko na zewnątrz.
Na szczęście dziewczynce nic się nie stało. Dziecko spadło z niedużej
wysokości, na trawnik.
Dziadek nie przyznaje się do winy
Mężczyzna nie przyznał się w czasie przesłuchania do wyrzucenia wnuczki.
Wyjaśniał, że do upadku dziecka doszło w trakcie sadzania go na
parapecie. Jego zdaniem wersja o wyrzuceniu to zemsta sąsiadów, którzy
wezwali policję.
Za narażenie na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia człowieka w
przypadku osób zobowiązanych do opieki nad nim grozi do 5 lat więzienia.
PAP
SAPERZY JUŻ ZABRALI POCISK
300 osób ewakuowanych na Uniwersytecie Warszawskim
Pocisk moździerzowy na Uniwersytecie Warszawskim już zabezpieczony.
Saperzy z Kazunia zabrali niewybuch, który znalazł pracownik podczas
prac ogrodniczych na terenie kampusu. Trzysta osób z najbliższych
budynków zostało ewakuowanych.
Funkcjonariusze jednostki saperskiej zabezpieczyli niewybuch i wywieźli
go na poligon do Kazunia.
Pocisk znaleziono niedaleko budynku starej Biblioteki Uniwersyteckiej.
Trafił na niego robotnik podczas prac ogrodniczych.
O znalezionym pocisku mówi Dorota Tietz ze stełecznej policjiJak się
okazało, jest to pocisk moździerzowy z czasów II wojny światowej.
Ewakuacja dawnej biblioteki i Wydziału Prawa
Jak w TVN24 powiedziała Dorota Tietz ze stołecznej policji, z
okolicznych budynków ewakuowano ok. 300 osób.
Jak poinformowała rzeczniczka Uniwersytetu Warszawskiego Anna Korzekwa,
ewakuowano ludzi znajdujących się w budynku dawnej Biblioteki
Uniwersyteckiej i Wydziału Prawa. Korzekwa zapewniła, że akcja
przebiegła w spokoju i nie doszło do paniki.
Kontakt TVN24
Poniedziałek, 2008-10-27
GENERAŁ ZAKOŃCZYŁ
SKŁADANIE WYJAŚNIEŃ
Jaruzelski: przepraszam za pałki
Skala internowań i zwolnień z pracy w stanie wojennym była niewłaściwa,
a zabójstwo ks. Jerzego Popiełuszki przez oficerów SB było "ohydną
zbrodnią" - w taki sposób 85-letni gen. Wojciech Jaruzelski zakończył we
wtorek przed Sądem Okręgowym w Warszawie składanie wyjaśnień w procesie,
w którym oskarżony jest o bezprawne wprowadzenie stanu wojennego w 1981
roku. - Jeśli jakiś milicjant bezzasadnie użył pałki, osobiście
ubolewam, żałuję i przepraszam - dodał Jaruzelski.
Na zakończenie składanych podczas pięciu rozpraw wyjaśnień powtórzył, iż
był i jest przekonany, że stan wojenny uchronił Polskę przed paraliżem
państwa, załamaniem gospodarki, konfliktem bratobójczym i interwencją
wojsk Układu Warszawskiego.
Oskarżony oświadczył, że zarzut IPN kierowania związkiem przestępczym o
charakterze zbrojnym jest absurdalny, gdyż - jak mówił - oznacza, że
można być jednocześnie "i legalną władzą, i nielegalną organizacją".
Generał powiedział, że złożył tak obszerne wyjaśnienia, które chce w
całości opublikować, bo wymagał tego "akompaniament procesu".
"Nie będę odpowiadał na pytania prokuratora"
Na kolejnej rozprawie, która ma się odbyć 7 listopada, oskarżony ma
odpowiadać na pytania. Jaruzelski zapowiedział, że nie odpowie na żadne
pytanie prokuratora IPN, odpowie zaś na pytania sądu oraz innych
oskarżonych i obrońców. Uzasadniał to faktem, że postawienie mu zarzutu,
który jest podstawą oskarżania zbrodniczych gangów, jest nie tylko
osobistą zniewagą, ale godzi także w dobre imię tych, którzy poparli
stan wojenny. - Jaruzelski korzysta z wszelkich praw osoby oskarżonej.
Wyjaśnienia generała mnie nie zaskoczyły - powiedział dziennikarzom
prokurator IPN, Piotr Piątek"17 grudnia zaczęłaby się krwawa awantura"
"Za bezzasadne użycie pałki - przepraszam"
Podczas wtorkowych wyjaśnień Jaruzelski mówił także o niewłaściwej skali
internowań i zwolnień z pracy w stanie wojennym. - Jeśli jakiś milicjant
bezzasadnie użył pałki, osobiście ubolewam, żałuję i przepraszam - mówił
Jaruzelski. Zabójstwo ks. Jerzego Popiełuszki w 1984 r. przez oficerów
SB nazwał "ohydną zbrodnią", która była - jak podkreślił - "ciosem w
naszą politykę". Jaruzelski podkreślił także, że w 1981 r. władze nie
miały "ani możliwości, ani chęci", by ukrywać plany stanu wojennego
przed sojusznikami z Układu Warszawskiego.- Nie ulegliśmy naciskom, by
wszystkie dokumenty, włącznie z dekretami, zostały zawczasu podpisane -
mówił generał.
PAP
"FINANSOWA SYTUACJA POLSKI JEST NIEZŁA"
Lech Kaczyński chwali rząd
- Finansowa sytuacja Polski jest niezła - powiedział po posiedzeniu Rady
Gabinetowej prezydent Lech Kaczyński. Prezydent pochwalił też rząd i
podkreślił, że na spotkaniu panowała rzeczowa atmosfera. Przełomu w
sprawie wprowadzenia euro na razie nie ma, ale Lech Kaczyński zapowiada,
że jest otwarty na argumenty i dyskusję.
"Minister Rostowski to pasjonat"Po posiedzeniu prezydent zdawał się być
w bardzo dobrym humorze. Chwalił rząd i przekonywał, że sytuacja
gospodarcza w Polsce jest bardzo dobra.
- Rozmawialiśmy głównie o środkach, które mają nas ochronić przed
kryzysem – powiedział Lech Kaczyński. Podkreślił jednocześnie, że - w
jego ocenie - kryzysu w Polsce nie ma. - System finansowy Polski jest
stabilny, ale wprowadzamy środki zabezpieczające – przekonywał. Jakie to
środki? Przede wszystkim ustawa o działającym już komitecie
stabilizacyjnym oraz pomoc finansowa dla banków. – Ale jest bardzo nikłe
prawdopodobieństwo, że trzeba będzie z nich korzystać, tak samo jak z
gwarancji depozytów bankowych – zapewnił prezydent. Przepychanki przed
Radą. Posiedzenie trwało 2 godziny
Uspokoił też, że polska gospodarka ma bardzo silne podstawy gospodarcze.
- Mamy minimalną ilość zagrożonych kredytów, wysokość całego zadłużenia
hipotecznego też jest bardzo niewielka, a nasz system bankowy trzyma się
dobrze - zapewnił Lech Kaczyński.
Rostowski jak Balcerowicz
Prezydent mówił też o wprowadzeniu w Polsce euro. - Pan Rostowski
obszernie mówił o tym, jakim znakomitym rozwiązaniem byłaby deklaracja
wejścia do sfery euro, ale dla mnie to sprawa dyskusyjna – podkreślił
Lech Kaczyński. Jakie argumenty konkretnie przywołał prezydent? - Na
pewno niezbyt "szczęśliwy" jest obecnie dla złotówki związek z forintem.
Gdybyśmy byli chociaż w sferze przygotowań do wejścia do strefy euro, to
nasza waluta nie ulegałaby takim wahaniom - wyjaśnił prezydent. Pan
minister [Rostowski] jest gorącym zwolennikiem wejścia do strefy euro. W
tej kwestii jest takim samym pasjonatem jakim był Balcerowicz w sprawie
reform.
Prezydent Lech Kaczyński
Głowa państwa ma wątpliwości. - Przede wszystkim dotyczą sfery związanej
z drobnymi i średnimi przedsiębiorstwami, a także statusem materialnym
znacznej części społeczeństwa - wytłumaczył.
Dodał, że jest "raczej zadowolony" z tego, co mówił minister Rostowski.
- Pan minister jest gorącym zwolennikiem wejścia do strefy euro. W tej
kwestii jest takim samym pasjonatem, jakim był Balcerowicz w sprawie
reform - uważa Lech Kaczyński.
Platforma Obywatelska chce wprowadzenia euro w 2012 roku. Warunkiem
przyjęcia europejskiej waluty jest zgoda PiS na zmiany w konstytucji.
Zdaniem PiS, to stanowczo za wcześnie, bo skutkiem będzie wzrost cen i
pogorszenie sytuacji ekonomicznej Polaków. Partia Jarosława Kaczyńskiego
rozważa wprowadzenie euro nawet za kilkanaście lat.
Prezydent zaznaczył jednocześnie, że jest otwarty na dyskusję. - Nie
chcę dzisiaj rozpoczynać dyskusji, na to będzie czas na kolejnej Radzie
Gabinetowej przed świętami – powiedział. Jak dodał, wtedy przy okazji
dyskusji nad budżetem będzie mowa także o euro. – Na razie najważniejsze
jest, żeby była perspektywa wejścia do sfery euro. Dla mnie najbardziej
liczy się rozwój Polski – zaznaczył.
Wyjaśnił, że chce wziąć udział w dyskusji o budżecie, by dobrze
przewidzieć przyszłoroczny wzrost PKB. – Dzisiaj te prognozy są bardzo
różne, chociaż te obecne niskie przewidywania moim zdaniem są
nieprawdziwe, bo wynikają z reakcji na to, co się dzieje za granicą –
dodał.
Na pytanie o nadchodzący listopadowy szczyt UE prezydent odpowiedział,
że tę kwestię omówi z premierem na oddzielnym spotkaniu. Podkreślił
jednak, że ten szczyt nie ma formalnego charakteru. - To właściwie lunch
przed wyjazdem prezydenta Sarkozy’ego do Waszyngtonu. Jak będą potrzebne
dwa krzesła, to będą – twierdzi Lech Kaczyński. Dodaje, że najlepiej
będzie, jeśli poleci i on, i premier. - Nie będzie żadnego sporu, proszę
na to nie liczyć – z uśmiechem odpowiedział prezydent.
Lech Kaczyński podkreślił też, że na posiedzeniu panowała bardzo dobra
atmosfera. - Cieszę się że było rzeczowo, rząd pracuje, bo poważnie
wziął pod uwagę to, co się dzieje. A jak się działa, to się osiąga
rezultaty – dodał.
TVN24
Niedziela, 2008-10-26
PIS JUŻ WIE, ŻE WYGRA
BONIEK
Drzewiecki: Polacy chcą "czystego" szefa PZPN
Rząd chce mieć tam swojego człowieka i dlatego zablokuje Kręcinę i Latę.
Wygra Boniek - wieszczy Elżbieta Jakubiak z PiS. A minister sportu
niezmiennie powtarza: - Nie mamy wpływu na wynik, nie odpowiadamy za
kontrolę Urzędu Skarbowego w Związku, ale czekamy - podobnie jak cała
Polska - na nowego prezesa, którym nie zainteresuje się od razu
prokuratura.
Była minister sportu i turystyki w rządzie Jarosława Kaczyńskiego już
wie kto i dlaczego wygra zaplanowane na najbliższy czwartek wybory w
PZPN. Dlaczego jej zdaniem wygra Zbigniew Boniek?
Bo, zdaniem posłanki PiS, rząd za wszelką cenę chce wprowadzić na
stanowisko szefa PZPN "swojego człowieka". - Musi do tego doprowadzić,
więc używa takich metod, które nie sądzę, aby były skuteczne w walce z
korupcja, ale na pewno będą skuteczne, jeśli idzie o wprowadzanie na
stanowisko swojego kandydata - podkreślała Jakubiak.
Co na to ministerstwo sportu? Mirosław Drzewiecki nadal powtarza, że to
nie jego resort "inspiruje działania przeciwko PZPN-owi". Ministrowi
chodzi między innymi o kontrolę Urzędu Skarbowego w Związku, która -
jego zdaniem - nie jest "niczym specjalnym".
- Wszystkie rzeczy, które dzieją się wokół PZPN, należy traktować jako
normalne działania organów np. ścigania, które będą działały tak, jak
uznają to za stosowne - podkreślał Drzewiecki, który w niedzielę
otwierał kompleks boisk Orlik w Konopiskach koło Częstochowy (w woj.
śląskim).
Minister "nie przyjmuje do wiadomości" opinii opozycji, że informacje o
zajęciu kont PZPN przez skarbówkę to drugi rozdział wojny rządu z
piłkarską centralą. - Nie mam wiedzy, że konta będą zajęte. Wiem tylko,
że postępowanie urzędu kontroli skarbowej, rozpoczęło się dwa lata temu
i odbywało jeszcze na wniosek premiera Marcinkiewicza - zaznacza.
Szef resortu sportu odrzuca też zarzuty, jakoby rząd miał "swoje typy"
co do personaliów nowego prezesa Związku, ale zaraz dodaje, że nie
wyobraża sobie by został nim kandydat z zarzutami.
- Cała Polska oczekuje, by wreszcie w skład zarządu PZPN weszli ludzie,
którym za trzy tygodnie lub trzy miesiące prokuratura nie będzie
stawiała zarzutów - mówił dziennikarzom i zaznaczał, że mimo napiętej
sytuacji w PZPN-ie zjazd wyborczy powinien odbyć się w terminie.
Drzewiecki zapewnia też, że "jest do dyspozycji" prezydenta i chętnie -
jeszcze przed zjazdem - "powie wszystko o sytuacji".|
PAP
DRAMATYCZNE WYNIKI ANKIETY TVN24.PL
Jesteśmy grubi, bo nie ćwiczymy
Polak nie ćwiczy i jest z tego dumny - tak przynajmniej wynika z sondy
zamieszczonej na naszym portalu. 42 procent naszych internautów
przyznało, że nie poświęca w tygodniu ani minuty swojego cennego czasu
na sport. W ankiecie wzięło udział prawie 4 tysiące internautów.
Sondę zamieściliśmy w czwartek w związku z (nie)obchodzonym tego dnia
Europejskim Dniem Walki z Otyłością. Statystyki są bezlitosne: łącznie
57 procent Polaków i 49 procent Polek waży za dużo. W tym na
niebezpieczną dla zdrowia, a nawet życia, otyłość cierpi prawie co
szósty mężczyzna i aż co piąta kobieta – wynika z badań Instytutu
Żywności i Żywienia. Jeszcze w 1996 roku otyły był tylko co dziesiąty z
nas.
Dramatyczne wyniki ankiety
Jak wynika z naszej ankiety, przyczyną otyłości jest nie tylko zła dieta,
ale i kompletny brak aktywności fizycznej. 42 proc. naszych internautów
przyznało się, że ćwiczeniami w ogóle nie zawraca sobie głowy. Kolejne
10 proc. ćwiczy od 5 do 15 minut tygodniowo.
Jednak nie wszyscy nasi internauci pogardzają tężyzną fizyczną i
szwedzką gimnastyką. 14 proc. ankietowanych ćwiczy przynajmniej godzinę
w tygodniu. Natomiast 17 proc. internautów poświęca na sport 2-3
godzinny. Tyle samo uczestników naszej sondy to już prawdziwi amatorzy
sportu - ćwiczą aż 3 godziny w tygodniu!
TVN24
"WADY PRAWNE" UNIEMOŻLIWIŁY ZMIANY W ZARZĄDZIE
Polskie Radio: Prezes znowu przetrwał
Rada nadzorcza Polskiego Radia nie przeprowadziła w sobotę zmian w swoim
regulaminie, które pozwalałyby zmniejszyć liczbę głosów potrzebnych do
zawieszenia członka zarządu. Przyjęto natomiast uchwałę krytykującą
zarząd za złe wyniki finansowe.
- Radio za dziewięć ostatnich miesięcy wykazuje ujemny wynik finansowy.
Jako rada nadzorcza nie możemy po prostu przyjmować tego do wiadomości i
wytykamy zarządowi pewne błędy - powiedział po zakończeniu posiedzenia
szef rady Adam Hromiak.
Według niego zarząd nie może tłumaczyć tej sytuacji jedynie spadkiem
wpływów z abonamentu.
- Abonament to tylko jeden z elementów, radio nie czerpie przychodów
tylko z tego źródła. Poza tym są jeszcze wydatki. Jeśli w spółce dzieje
się źle, należy je ograniczyć - uważa Hromiak. Według niego, nadmierne
wydatki PR dotyczą m.in. honorariów dla współpracowników zewnętrznych
czy delegacji zagranicznych.
"Radiu grozi krach"
Polskie Radio alarmuje tymczasem, że pogarszająca się kondycja finansowa
to przede wszystkim skutek spadku wpływów z abonamentu. W liście
wysłanym m.in. do posłów, senatorów, ministra kultury, a także środowisk
twórczych prezes zarządu Polskiego Radia Krzysztof Czabański alarmował,
że Polskiemu Radiu grozi krach finansowy - tegoroczne wpływy z
abonamentu będą niższe od planowanych o ponad 30 mln zł, a specjalnie
powołany zespół pracuje nad planem ratunkowym na przyszły rok.
Zarząd niezmienialny
Poprzednia próba zawieszenia lub odwołania dwóch członków zarządu Radia
odbyła się pod koniec września i zakończyła się fiaskiem. Wywiązał się
wtedy spór proceduralny dotyczący sposobu głosowania. Chodzi o zapis w
regulaminie Rady Nadzorczej, który stanowi, iż do zawieszenia członka
zarządu wymagana jest kwalifikowana, jak w przypadku odwołania, a nie
zwykła, większość głosów.
Przewodniczący Rady Adam Hromiak ma nadzieję, że na przyszłym
posiedzeniu zostanie zmieniony regulamin Rady i głosowane będą zmiany w
zarządzie.
- Na następnym posiedzeniu dokonamy tego, do czego dążymy - powiedział
Hromiak.
Zaplanowano je na 15 listopada.
Rada Nadzorcza Polskiego Radia liczy dziewięciu członków. Jeżeli dojdzie
do zmiany w regulaminie do zawieszenia lub odwołania członków zarządu
będzie wystarczyło pięć głosów, a nie sześć - jak do tej pory.
PAP, Onet.pl
Sobota,
2008-10-25
Warszawiacy doczekali się
I linii metra po 25 latach
Kilka minut po godz. 16 pierwszy pociąg warszawskiego metra z pasażerami
dotarł na Młociny - końcową stację podziemnej kolei. Tego dnia oddano do
użytku trzy ostatnie stacje metra - Stare Bielany, Wawrzyszew, Młociny.
Wieczorem, po uroczystym otwarciu trasy przez prezydenta Warszawy Hannę
Gronkiewicz-Waltz, na nowym węźle komunikacyjnym Młociny przy muzyce
bawiły się tłumy warszawiaków.
Chętnych na pierwszy przejazd całą trasą, oprócz przedstawicieli władz
miasta oraz spółki Metro Warszawskie, było tak wielu, że nie wszyscy
zmieścili się do pierwszego pociągu. Z kolei na przyjazd kolejki, na
ostatnich trzech stacjach, oczekiwało kilkadziesiąt osób. Do godz. 4 nad
ranem przejazd metrem jest bezpłatny.
Prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz podkreślała w rozmowie z
dziennikarzami, że choć metro budowano aż 25 lat, to ostatnie cztery
stacje zostały zbudowane w "europejskim tempie", czyli w ciągu ponad
dwóch lat. Podziękowałam każdemu inżynierowi i tym, którzy zaczęli
budowę, wysłaliśmy list nawet do generała Wojciecha Jaruzelskiego i do
Lecha Kaczyńskiego, który był moim poprzednikiem - mówiła.
Mieszkańcy Warszawy, którzy po raz pierwszy przejechali metrem na stację
Młociny, podkreślali, że oddanie do użytku całej linii ułatwi
podróżowanie po mieście i dojazdy do pracy, czy do szkoły. Niektórzy
przypominali jednak zbyt długi czas budowy, podkreślając, że w wielu
europejskich stolicach budowa metra trwała znacznie krócej.
PAP
W kantorach brakuje dolarów i euro
Niespełna kilkadziesiąt godzin po tym, jak bankom zaczęło brakować
franków szwajcarskich, na niedobór walut zaczęli się skarżyć właściciele
kantorów - czytamy w "Dzienniku".
Zdaniem gazety, jest to efekt masowej paniki właścicieli oszczędności,
których część próbowała zawczasu zaopatrzyć się w drożejące z godziny na
godzinę dolary i euro.
Zainteresowanie walutami było tak duże, że w niektórych miejscach
brakowało amerykańskiej i europejskiej waluty. W piątek rano dolar w
kantorach był o około 10 groszy droższy niż wieczorem poprzedniego dnia.
Wiceprezes Stowarzyszenia Właścicieli Kantorów i Lombardów Andrzej
Kosmalski ze zdziwieniem patrzy na sytuację na rynku wymiany walut. Jego
zdaniem, ludzie zaczęli panikować, likwidują lokaty i rzucili się na
waluty. Jak tłumaczy, właściciele kantorów muszą podwyższać cenę skupu i
rezygnować z marży, żeby zaopatrzyć się w brakujące waluty"
Zdaniem analityków zachowanie Polaków jest błędne. W opinii ekspertów, w
najbliższych dniach dolar i euro mogą jeszcze zdrożeć o 20-30 gr, ale w
dłuższej perspektywie jednak jest to inwestycja chybiona. Zdaniem
analityka rynków walutowych Marcin Kiepasa, należy raczej wyprzedawać
waluty i kupować złotówkę, bo ta powoli będzie się umacniać.
IAR
Premier Tusk wrócił do kraju z wizyty w Chinach
Premier Donald Tusk wrócił w sobotę przed godz 22.do kraju z wizyty w
Chinach, gdzie spotkał się m.in. z prezydentem Chin Hu Jintao i
premierem Wen Jiabao.
Tusk wziął też udział w dwudniowym szczycie Azja-Europa (ASEM) w Pekinie
poświęconym kryzysowi finansowemu i ochronie klimatu.
Wracając do kraju w trakcie międzylądowania w Astanie w Kazachstanie,
szef polskiego rządu spotkał się na lotnisku z premierem Kazachstanu
Karimem Masimowem.
Główne tematy rozmów to: kryzys finansowy na świecie, sprawy klimatyczne
i energetyczne oraz współpraca gospodarcza. Tusk zaprosił premiera
Kazachstanu do odwiedzenia Polski.
PAP
Piątek, 2008-10-24
"KRAJOWE DZIAŁANIA NIE
BĘDĄ SKUTECZNE"
Tusk: Kryzys dotyka Polskę
Objawy kryzysu dotykają Polskę - przyznał premier Donald Tusk po
spotkaniu przywódców państw i rządów na szczycie w Pekinie. - Robimy
wszystko, by oszczędności naszych obywateli były bezpieczne. Jednak bez
globalnych rozwiązań, krajowe działania nie będą skuteczne - dodał szef
polskiego rządu.
Zmęczeni na szczycie, Donald Tusk i inni politycy podpatrzeni obiektywem
reportera, fot: PAP/EPAPremier Tusk przyznał podczas konferencji po
spotkaniu przywódców państw Europy i Azji, że liczy na aktywny udział
Stanów Zjedoczonych w zażegnaniu finansowego kryzysu na świecie. -
Przywiązujemy dużą wagę do inicjatywy prezydenta Busha. Rozmawialiśmy o
tym z przywódcami państw. Tylko rozwiązania globalne, już nie regionalne
czy lokalne, mogą przynieść pozytywny skutek - powiedział premier.
Kluczowa rola MFW
Zaniepokojeni byli także inni przywódcy państw. Ich zdaniem finansowa
zawierucha może stwarzać poważne problemy dla stabilności finansowej i
ekonomicznej rozwoju Azji i Europy. "Liderzy zgodzili się, że
Międzynarodowy Fundusz Walutowy powinien odgrywać kluczową rolę w
pomaganiu krajom poważnie dotkniętym kryzysem - jeżeli te kraje sobie
tego życzą" - czytamy we wnioskach przyjętych w piątek, w pierwszym dniu
szczytu ASEM w Pekinie.
"Nie zamykajmy drzwi"
Prezydent Francji Nicolas Sarkozy mówił o konieczności współpracy Europy
i Azji. - Potrzebujemy siebie nawzajem. Razem jesteśmy silniejsi -
przekonywał.
Jego zdanie poparł m.in. szef Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso.
- Europa nie może zamykać drzwi broniąc się przed kryzysem - powiedział.
TVN24/PAP
O EMERYTURACH BYŁYCH ESBEKÓW W WERSJI PO
Sejm odrzucił projekt PiS o dezubekizacji
Zgodnie z wolą Platformy, Sejm odrzucił w pierwszym czytaniu projekt
ustawy o "dezubekizacji" autorstwa PiS. Tym samym do dalszych prac w
komisjach trafił projekt autorstwa PO dotyczący zmniejszenia emerytur
dla służb specjalnych PRL i Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego.
Wcześniej PiS wnioskowało o pracę nad obydwoma projektami.
Za odrzuceniem projektu głosowało 242 posłów, przeciw - 168, trzech
wstrzymało się od głosu. Głosowanie poprzedziła w czwartek gorąca debata
w
Co zakładał projekt PiS?
PiS chciało, by funkcjonariusze z lat 1957-1989 otrzymywali najniższe
uposażenia emerytalne, proponuje też, by czasu służby przed 1957 r. w
ogóle nie wliczano do emerytury. Projekt PiS zakładał też ograniczenie
na 10 lat pełnienia przez b. oficerów służb PRL funkcji publicznych - z
wyjątkiem funkcji pochodzących z wyborów powszechnych oraz "pracy
dziennikarza niepolegającej na pełnieniu funkcji redaktora naczelnego".
A czego chce PO?
Natomiast projekt PO zakłada, że emerytury dla b. oficerów służb PRL
naliczano by nie tak jak dziś - według wskaźnika w wysokości 2,6 proc.
podstawy wymiaru za każdy rok służby za lata 1944-1990, lecz 0,7 proc.
(dla zwykłego emeryta wskaźnik ten to 1,3 proc.). Przeciętny emerytowany
oficer straciłby zatem ok. tysiąca zł; świadczenia generałów spadłyby
nawet trzykrotnie.
Według PO, stracić przywileje za lata służby w PRL mają także ci
funkcjonariusze SB, którzy po przełomie 1989-1990 zostali pozytywnie
zweryfikowani i przyjęci do Urzędu Ochrony Państwa. Ponadto PO chce, by
członkom WRON emeryturę wojskową naliczano po 0,7 proc. podstawy wymiaru
za każdy rok służby.
PO szacuje, że projekt dotyczy co najmniej 30 tys. byłych
funkcjonariuszy, których świadczenia miałyby się zmniejszyć od 2010 r. o
ok. 600 mln zł rocznie. Część oszczędności PO chce przeznaczyć na rzecz
"pokrzywdzonych przez PRL".
TVN24
Czwartek,
2008-10-23
OCZAMI JADWIGI
KACZYŃSKIEJ - "PIERWSZEJ MAMY"
Trzy lata prezydenta
W czwartek mijają trzy lata od ogłoszenia zwycięstwa Lecha Kaczyńskiego
w drugiej turze wyborów prezydenckich. "Pierwsza matka" - Jadwiga
Kaczyńska - z tej okazji, w rozmowie z "Super Expressem" przybliża
postać syna.
Wybory Lech Kaczyński wygrał 23 października 2005 roku. Na Prezydenta RP
został zaprzysiężony dwa miesiące później, 23 grudnia 2005 roku. Do
końca swojej prezydentury ma więc już tylko dwa lata.
Dziennikarze "Super Expressu" zapytali Jadwigę Kaczyńską, czy planuje
jakoś uczcić trzecią rocznicę zwycięstwa jej syna. - Nie, nie planuję -
powiedziała. - Szczerze mówiąc, nie pamiętałam o tym, choć ten dzień był
dla mnie ogromnym przeżyciem.
A od tego czasu wiele się zmieniło w rodzinie Kaczyńskich. Jak by
wyglądało życie pani Jadwigi, gdyby syn nie wygrał wyborów? - Na pewno
byłoby mniej barwne, spokojniejsze. A tak? Ciągle coś się dzieje - mówi
matka prezydenta.
- Znam Leszka i wiem, że nie jest kłótliwy. I to, co pokazują media, nie
ma nic wspólnego z prawdą o nim - mówi pani Kaczyńska.
Dla obu braci Polska była zawsze bardzo ważna, podkreśla. - To jest
człowiek, który absolutnie wierzy, że trzeba dla Polski zrobić pewne
rzeczy i traktuje to jako misję. Stąd ta powaga - mówi Jadwiga Kaczyńska
i dodaje: - Jak byli mali, czytałam synom Trylogię. Mieli po 9 lat.
Pamiętam, że poszli wtedy pewnego razu do biblioteki i pani dała im tam
książkę o przygodach Pchełki... Oni z tej biblioteki wyszli.
I ciężko pracuje
- Leszek zawsze raczej pracował do późna. Jarek też. czasem pukam do
jego pokoju o drugiej w nocy. I dopiero wtedy obiecuje, że się położy -
mówi Jadwiga Kaczyńska.
Czy mama chce, aby jej syn został ponownie prezydentem? - Jeśli ma to
przynieść korzyść Polsce - a Leszek uważa, że jest jeszcze potrzebny -
to tak.
A czy reelekcji chce sam prezydent? - Dzisiaj nie ma jednoznacznej
decyzji w sprawie startu w wyborach prezydenckich - mówił Lech Kaczyński
kilka dni temu w Lublinie. Wcześniej, w programie "Piaskiem po oczach" w
TVN24 szef kancelarii Piotr Kownacki poinformował, że prezydent chce
ubiegać się o reelekcję.
"Super Express"
Zarzuty korupcyjne dla Janusza W.
We wrocławskiej prokuraturze od rana przesłuchiwano Janusza W.
Prokuratorzy zamknęli się w pokoju wraz z byłym selekcjonerem
piłkarskiej reprezentacji Polski kilka minut po 10 i od tej pory jak
ognia unikali kontaktu z dziennikarzami. Nieoficjalnie wiadomo, że
Janusz W., któremu postawiono 11 zarzutów o charakterze korupcyjnym,
składał obszerne wyjaśnienia.
Janusz W. wchodząc do prokuratury stwierdził, że się nie przyznaje do
stawianych mu zarzutów i przyjechał tu, żeby wszystko wyjaśnić. Nic nie
komentuję, będziemy wyjaśniać - rzucił w kierunku dziennikarzy przed
wejściem do budynku.
Czy Janusz W. sypnie nazwiskami w prokuraturze?
Reporterzy śledczy RMF FM dotarli do informacji, że najprawdopodobniej w
przyszłym tygodniu dojdzie do kolejnych spektakularnych zatrzymań w
środowisku piłkarskim. O tak zwanym „rozwojowym” charakterze śledztwa
mówił w Kontrwywiadzie RMF FM minister sprawiedliwości Zbigniew
Ćwiąkalski.
Zeznania Janusza W. mogą być dla śledczych szczególnie ważne, ponieważ
ma on sporą wiedzę na temat wielu nieprawidłowości, do jakich dochodziło
w piłce nożnej. Według zarzutów miał korumpować wielu sędziów. Był też
prawdziwym „lwem salonowym” uwielbianym przez polityków, szczególnie
lewicowej opcji. Dlatego też to od niego teraz będzie zależeć, czy
„sypnie” wiedzą, czy zdecyduje się milczeć.
Determinacja ze strony wymiaru sprawiedliwości jest spora. Prokuratura
się rozkręciła od momentu, kiedy ja dodałem dodatkowych prokuratorów -
chwalił się na antenie RMF FM minister sprawiedliwości, który w końcu
reprezentuje rząd mocno zainteresowany skompromitowaniem środowiska
PZPN, który z kolei w czwartek ma wybierać nowe władze.
Środa - sądny dzień dla PZPN
Środa byał sądnym dla Polskiego Związku Piłki Nożnej. Burzę wywołało nie
tylko zatrzymanie Janusza W., ale także zarzuty korupcyjne, które już
usłyszeli dwaj działacze związku - Krzysztof P., obserwator piłkarski,
oraz Zdzisław Kręcina, sekretarz generalny PZPN i najpoważniejszy
kandydat na stanowisko szefa związku. Postawione K. zarzuty dotyczą
niegospodarności. Miał bowiem przekazać około 350 tysięcy złotych
zajętych przez komornika na poczet klubu Widzew Łódź. Mimo kłopotów z
prawem Kręcina nie zamierza jednak zrezygnować ze startu w wyborach,
zaplanowanych na 30 października.
RFM FM
Złotówka parzy w ręce
Komu złotówki, komu…? Na rynku międzybankowym wciąż nie chętnych do
inwestycji w polską walutę. Od rana złotówka słabnie: kurs franka
osiągnął najwyższy od 27 miesięcy poziom, dolar już kosztuje powyżej 3
złotych. Przed południem za franka płacono 2,58 zł, za dolara 3,01 zł, a
za euro 3,87 zł.
Na słabnącą złotówkę z największym niepokojem patrzą ci, którzy w
najbliższych dniach płacą raty kredytu hipotecznego. Te rosną jak na
drożdżach. Topnieją za to portfele posiadaczy akcji: ucieczka
zagranicznych inwestorów z rynków wschodzących sprowadza indeksy GPW
coraz niżej (wczoraj WIG20 zamknął się najniżej od ponad czterech lat).
Gwałtowne osłabienie złotego naraziło też na straty importerów, a
klienci wielu sklepów więcej zapłacą za elektronikę czy ubranie. Cieszą
się zapewne za to eksporterzy i ci, którzy dopiero zamierzają wziąć
kredyt w walutach – bo warto go brać wtedy, gdy złotówka jest słaba.
A wszystko dlatego, że inwestorzy zabierają gotówkę i uciekają z nią do
Stanów Zjednoczonych. I nie ma żadnego znaczenia, że to właśnie za
oceanem rozpoczął się kryzys - kraj ten wciąż uznawany jest za oazę
bezpieczeństwa. Ponadto inwestorzy wierzą, że to właśnie USA najszybciej
wyjdą z recesji, a bankructwo Węgier czy Polski jest bardziej
prawdopodobne niż plajta USA.
RFM FM
|
|
INDEX
|