zapisz
Się Na Naszą listę |
Proszę
kliknąć na ten link aby dotrzeć do formularza gdzie można zapisać się
na listę dystrybucyjną i w przyszłości otrzymywać biuletyn bezpośrednio od nas.
Aby zapisać się szybko bez wypełniania formularza, proszę wysłać
E-mail bez
żadnego tekstu poprzez kliknięcie tego
linku.
| |
Przyłącz się |
Jeśli masz jakieś informacje
dotyczące polskich wydarzeń i chciałbyś albo chciałabyś podzielić się nimi z
naszymi czytelnikami, to prześlij je do
nas. Mile
widziane są wywiady, felietony, zdjęcia i poezja. Proszę informować
nas o wszystkich
wydarzeniach polonijnych. | |
Promuj polonię |
Każdy z nas może się przyczynić do promowania Polonii w
Winnipegu w bardzo prosty sposób. Mój apel jest aby dodać dwie
linie do waszej stopki (signature) aby zacząć promować Polonijne
wydarzenia w Winnipegu kiedykolwiek wysyłamy maila.
Tutaj są instrukcje jak dodać stopkę używając Outlook Express.
Kliknij Tools-->Options -->
Signatures
Zaznacz poprzez kliknięcie Checkbox
gdzie pisze
Add signature to all outgoing messages
W pole gdzie jest napisane Edit Signature proszę wpisać.
albo
Po tym kliknij Apply
I to wszystko. Od tej pory będziemy promować polskie wydarzanie w
Winnipegu automatycznie kiedy wyślemy maila do kogoś. Wszystkie programy
mailowe mają taką opcję tzw. signature i sposób jej dodania
będzie bardzo podobny do tego co opisałem dla Outlook Express | |
|
Polonijny
Biuletyn Informacyjny w Winnipegu |
INDEX
WIADOMOŚCI PROSTO Z
POLSKI
|
Środa, 2008-11-05
NOWY PORTAL HISTORYCZNY
Nieznane zdjęcia z wojny
Niepublikowane dotąd zdjęcia, dokumenty i nagrania dotyczące I wojny
światowej i odzyskiwania przez Polskę niepodległości można obejrzeć na
uruchomionym w środę Portalu Historycznym Polskiej Agencji Prasowej.
Portal 11listopada1918.pl został uruchomiony z okazji 90. rocznicy
odzyskania przez Polskę niepodległości. Można na niej znaleźć szeroki
wybór archiwaliów: teksty wystąpień przedstawicieli ówczesnych władz,
reprodukcje dokumentów oraz radiowe nagrania wypowiedzi świadków
wydarzeń i audycje poświęcone odzyskaniu niepodległości w 1918 r., a
także pochodzące z okresu międzywojennego nagrania pieśni legionowych,
wojskowych i patriotycznych.
W portalu obejrzeć można ponadto niemal 300 zdjęć, pochodzących z
Centralnego Archiwum Wojskowego i Muzeum Historii Fotografii w Krakowie.
Niektóre z udostępnionych w portalu zdjęć noszą ślady po pociskach - to
symbol ich losów w czasie II wojny światowej.
Fotografowali żołnierze
Kusztosz Muzeum Historii Fotografii w Krakowie Andrzej Rybicki mówi, że
wiele fotografii znajdujących się w portalu jest słabo znanych lub
niepublikowanych dotąd w ogóle. Jego zdaniem, sama historia polskiej
fotografii wojennej z tamtego okresu jest niezwykle ciekawa. Przy czym,
jak zaznacza, inaczej niż w innych krajach, zdjęcia amatorsko wykonywali
żołnierze. A ponieważ ich zbiory były później przechowywane przez
rodziny, teraz wiadomo kto jest autorem których fotografii.
Sprawdź ile się nauczyłeś
Po zapoznaniu się z zawartością strony internauci będą mogli sprawdzić
swoją wiedzę o procesie odzyskiwania przez Polskę niepodległości
rozwiązując historyczne quizy. Portal przygotował Zespół Infografiki PAP
Net we współpracy z Centralnym Archiwum Wojskowym, Programem III
Polskiego Radia, Biblioteką Narodową i Muzeum Historii Fotografii w
Krakowie. Przedsięwzięciu patronuje Ministerstwo Edukacji Narodowej.
PAP
NIE CHCE BYĆ W WOJSKU, BO "NIE MA NA NIEGO POMYSŁU"
Generał Polko rzuca armię
Jeszcze trzy miesiące temu był jednym z najbliższych współpracowników
Lecha Kaczyńskiego i wiceszefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego -
dzisiaj generał Roman Polko mówi "dość" i zrzuca mundur. Powód? - Wojsko
nie ma na mnie pomysłu, a dla swoich przełożonych jestem bardziej
kłopotem niż pożytkiem. Odchodząc z armii ułatwiam im zadanie -
tłumaczył były szef GROM w TVN24.
Od czasu, gdy Polko zrezygnował latem tego roku ze stanowiska wiceszefa
BBN, pozostawał w rezerwie kadrowej ministra obrony narodowej. - Od
trzech miesięcy byłem w tej "zamrażarce", a jestem zbyt aktywnym
człowiekiem, by brać pieniądze za nic. Wojskowemu z moim stopniem
(generała dywizji - red.) według przepisów wojskowych powinno powierzyć
się wysokie stanowisko, a dziś takie stanowiska są obsadzone.
Oczekiwanie na to, że ktoś odejdzie i ja będę mógł zająć jego miejsce
jest dość kłopotliwe - tłumaczył generał na antenie TVN24.
"Byłem kłopotem, a nie pożytkiem"
Były szef GROM złożył wypowiedzenie stosunku zawodowej służby wojskowej
we wtorek, 4 listopada. Dzień wcześniej dowiedział się, że decyzją szefa
MON Bogdana Klicha został skierowany do wykonywania obowiązków
służbowych w Sztabie Generalnym Wojska Polskiego. Ale to było dla Polki
tylko potwierdzeniem faktu, że "wojsko nie ma nie niego pomysłu".
- Przydzielone mi zadania nie oznaczały, że taki pomysł znaleziono, one
nie dają etatu. Postanowiłem więc, że nie będę utrudniał życia swoim
przełożonym, dla których jestem bardziej kłopotem niż pożytkiem i sam
ułatwiłem im zadanie, składając wypowiedzenie. Jeżeli wojsko nie ma na
mnie pomysłu, ta znajdę go sam - mówił Polko.
Informację o złożeniu rezygnacji potwierdził rzecznik Sztabu Generalnego
Wojska Polskiego płk Sylwester Michalski.
Doświadczony żołnierz
W przeszłości generał Roman Polko kierował m.in. jednostką specjalną
GROM - dwukrotnie: od maja 2000 r. do lutego 2004 r., a także przez
kilka miesięcy - od lutego do jesieni - w 2006 r.
W 2004 r. sam zrezygnował z dowodzenia GROM-em. Ówczesny szef MON Jerzy
Szmajdziński podkreślał wtedy, że "z żalem" uszanował jego decyzję.
Polko mówił wtedy, że "miał wiele pomysłów na funkcjonowanie jednostki,
które nie uzyskały akceptacji" zwierzchników.
- Blokowanie mojego udziału w procesie decyzyjnym związanym z rozwojem
GROM pozbawiło mnie faktycznej władzy i kontroli nad jednostką - nie
pozbawiło mnie jedynie odpowiedzialności - podkreślał wówczas.
Po odejściu z GROM-u Polko był doradcą prezydenta stolicy Lecha
Kaczyńskiego. W listopadzie 2005 r. został doradcą szefa MSWiA Ludwika
Dorna do spraw antyterrorystycznych. W 2006 r. decyzją ówczesnego szefa
MON Radosława Sikorskiego został przywrócony do czynnej służby, z której
odszedł w styczniu 2004 r. i wrócił do GROM-u.
- Płk Polko zdjął na kilkanaście miesięcy mundur, ale to jest
doświadczony oficer. Wojsko zainwestowało w niego dużo, tak jak
inwestuje się w każdego komandosa - mówił wtedy Sikorski. Jesienią 2006
roku Polko przeszedł do BBN.
Rezygnację ze stanowiska wiceszefa BBN Polko złożył latem tego roku.
Zrobił to po medialnych doniesieniach, że podejmował pracę zarobkową bez
zgody przełożonego - poprowadził płatny wykład dla bankowców i uczył,
jak dobierać współpracowników i przewodzić grupie, a także wystąpił w
telewizyjnym "reality show". Oficjalnie Polko nie zabrał głosu na ten
temat. W środowisku wojskowych spekulowano jednak, że miał wymaganą
akceptację.
PAP
ŚLEDCZY SPRAWDZAJĄ PRZETARGI NA 96 MLN ZŁ
Wielki przekręt z bazą F-16 w tle
Śledczy wzięli pod lupę wojskowe przetargi m.in. na inwestycje związane
z bazą samolotów F-16 w podpoznańskich Krzesinach - ustaliła
"Rzeczpospolita". O tym, że po Zielonej Górze i Wrocławiu prokuratorzy
badają działalność poznańskiego Wojskowego Zarządu Infrastruktury (WZI)
pisaliśmy kilka dni temu.
Nieprawidłowości nie wykryły wcześniejsze kontrole MON - czytamy w
"Rzeczpospolitej". Teraz Naczelna Prokuratura Wojskowa bada przetargi na
96 milionów złotych.
Badają inwestycję w Krzesinach
Jak ustaliła gazeta, śledczy przyglądają się m.in. inwestycjom związanym
z bazą w Krzesinach, gdzie stacjonują samoloty F-16. – Weryfikujemy
dokumenty. Na razie nikt nie usłyszał zarzutów – wyjaśnia dziennikowi
płk Mikołaj Przybył, szef Naczelnej Prokuratury Wojskowej w Poznaniu.
"Wielowątkowe i rozwojowe"
Nie wiadomo jak odnosi się do całej sprawy szef WZI, ponieważ jest
nieuchwytny dla dziennikarzy. Do siedziby WZI w Poznaniu Żandarmeria
Wojskowa wkroczyła w ubiegły piątek. – To kolejny etap naszych działań –
mówi major Marcin Wiącek, rzecznik Żandarmerii Wojskowej. Dodaje, że
śledztwo jest wielowątkowe i rozwojowe.
Jak juz wcześniej informowaliśmy, z nieoficjalnych informacji tvn24.pl
wynika, że sprawa może dotyczyć również innych Rejonowych Zarządów
Infrastruktury na terenie całej Polski, a zamieszani w nią mogą być
przedstawiciele wysokiego szczebla MON.
"Rzeczpospolita"
Wtorek, 2008-11-04
PLACÓWKA ZA 80 MILIONÓW DOLARÓW
Rząd buduje z rozmachem, ale w Berlinie
W Berlinie stanie nowa ambasada, polska. "Przykład polskiej myśli
architektonicznej" - zapowiada szef MSZ Radosław Sikorski. Nowa budowla
kosztować ma, bagatela, 80 milionów euro. We wtorek decyzję o budowie
zatwierdził rząd. Czy to już koniec zamieszania wokół placówki w stolicy
Niemiec?
Wtorkowa decyzja rządu przerywa kilkuletni impas wokół ambasady. Przez
ostatnie lata inwestycja była odkładana ze względu na brak środków
finansowych. Sikorski poinformował podczas wtorkowej konferencji
prasowej, że został przyjęty "wstępny plan", wkrótce powstanie projekt
uchwały i wieloletni projekt finansowania budowy. Dodał, że to będzie
wydatek rzędu 80 mln euro rozłożony na kilka lat. Tak duża inwestycja
jest o tyle zadziwiająca, że w obliczu kryzysu finansowego polskie MSZ
postanowiło zaoszczędzić na wielu innych ambasadach. Ministerstwo chce
zlikwidować placówki w wielu innych krajach.
Według szefa MSZ nowa ambasada ma być przykładem polskiej myśli
architektonicznej, a także miejscem, które będzie widoczne na mapie
politycznej i kulturalnej Berlina.
Będzie na Euro
Pełnomocnik premiera ds. dialogu międzynarodowego Władysław Bartoszewski
zdradził, że nowa ambasada powstanie na miejscu dawnego budynku polskiej
ambasady w Berlinie. Polska jest właścicielem działki, na której stoi
ten budynek (obecnie pusty). Nieruchomość o powierzchni ponad 4 tys.
metrów kw. ma świetną lokalizację - stoi przy centralnym bulwarze
niemieckiej stolicy Unter den Linden.
W tym miejscu polska ambasada mieściła się do lipca 2000 roku, kiedy to
polscy dyplomaci w Berlinie przenieśli się do siedziby dawnej misji
wojskowej w odległej willowej dzielnicy Gruenewald w zachodniej części
miasta.
Nowa ambasada ma być gotowa do 2012 roku. Według rzecznika MSZ Piotra
Paszkowskiego w 2009 roku ma zakończyć się etap jej projektowania, a do
2011 roku - ma zostać zburzony stary budynek.
Pechowa inwestycja
Pierwsze prace związane z budową nowej siedziby ambasady rozpoczęto w
MSZ w 1997 roku. W przeprowadzonym wówczas konkursie pierwszą nagrodę
zdobył projekt architektów Zbigniewa Badowskiego, Marka Budzyńskiego i
Adama Kowalewskiego. W następnych latach kontynuowano prace projektowe i
przygotowawcze do rozpoczęcia inwestycji. Koszt tych prac wyniósł 17,5
mln złotych.
W 2002 roku raport NIK wykazał niegospodarność podczas prac związanych z
ambasadą w Berlinie. Ówczesny minister spraw zagranicznych Włodzimierz
Cimoszewicz przyznał, że projekt realizowano "bardzo niefortunnie, a być
może także z naruszeniem prawa". Wyjściowy kosztorys rzędu 40 mln zł
rozrósł się do prawie 200 mln zł.
Projekty nie na czasie
W kolejnych latach ze względów finansowych skłaniano się do remontu i
modernizacji istniejącego budynku polskiej placówki. Z przyczyn
formalnych unieważniono dwa kolejne postępowania przetargowe na wybór
projektanta dokumentacji technicznej remontu budynków ambasady.
W czerwcu 2006 roku ówczesna minister spraw zagranicznych Anna Fotyga
powołała w resorcie specjalny zespół, który miał przedstawić propozycję
rozwiązania problemu siedziby ambasady RP w Berlinie. Jak informował
wówczas MSZ, z przygotowanego pod koniec lat 90. projektu zrezygnowano,
gdyż nie odpowiadał on nowym wymogom dotyczącym przepisów bezpieczeństwa
oraz technologii.
TVN24
IPN PRZESŁUCHA NIEZNANEGO ŚWIADKA
Nowe dowody ws. śmierci Pyjasa
Są nowe dowody i nowi świadkowie w śledztwie IPN w sprawie śmierci
Stanisława Pyjasa. Dzięki nim można już dziś stwierdzić, że Stanisław
Pietraszko nie był ostatnią osobą, która widziała Pyjasa przed śmiercią.
Jak poinformował naczelnik Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni
przeciwko Narodowi Polskiemu w Krakowie prok. Piotr Piątek, na podstawie
zebranych w kilkudziesięciu tomach materiałów prokuratura zamierza
zweryfikować dotychczasowe ustalenia poprzednich śledztw. Oprócz
przesłuchania nowych świadków, ponownie zostaną przesłuchane niektóre
osoby. IPN nie wyklucza też konfrontacji świadków.
Ze względu na dobro postępowania prok. Piątek odmówił podania bliższych
informacji.
Nieznany świadek
Poinformował jedynie, że prokuratura korzysta m.in. z teczek osobowych
osób, które uczestniczyły w toku dotychczasowych śledztw. - Prokuratura
zamierza też przesłuchać kolegę Pyjasa, który nigdy dotychczas nie
został przesłuchany - powiedział. Mężczyzna opuścił Polskę i wyjechał do
USA, a ma informacje dotyczące tej sprawy.
Wznowią śledztwo przeciw mataczącemu
Na nowo podjęte zostało postępowanie przeciwko Zbigniewowi P.,
podejrzanemu o mataczenie w śledztwie dotyczącym śmierci Pyjasa.
Śledztwo to, zawieszone dotychczas ze względu na zły stan zdrowia
podejrzanego, zostało podjęte w wyniku publicznych wypowiedzi Zbigniewa
P. w prywatnej telewizji. Zdaniem prokuratury, wypowiedzi te wskazywały,
że stan zdrowia podejrzanego pozwala mu na uczestniczenie w czynnościach
procesowych. Prokuratura wystąpiła w tej sprawie o opinię do biegłego.
- Chcę mieć pewność, że jeżeli zostanie podjęta decyzja końcowa w
śledztwie dotyczącym śmiertelnego pobicia Stanisława Pyjasa, będzie to
oznaczało, że już nic więcej nie uda się ustalić - powiedział prok.
Piątek.
Kolejne śledztwo ws. tragicznej śmierci
Jest to już piąte od 1977 r. śledztwo ws. śmierci Pyjasa. Krakowski IPN
przejął śledztwo formalnie 21 maja tego roku w związku z pojawieniem się
nowych dokumentów.
Ciało Stanisława Pyjasa znaleziono 7 maja 1977 r. w bramie kamienicy
przy ul. Szewskiej w Krakowie. Prokuratura, która po śmierci studenta
prowadziła śledztwo, umorzyła sprawę, twierdząc, że Pyjas "spadł ze
schodów". Dla przyjaciół i znajomych Pyjasa ta wersja przyczyn jego
śmierci była od początku niewiarygodna, bo wiedzieli, że interesowała
się nim bezpieka.
Śledztwo wznowiono w 1991 r., a potem jeszcze kilkakrotnie podejmowano i
umarzano z powodu niemożności wykrycia sprawców.
Zarzuty utrudniania śledztwa z lat 70. przedstawiono sześciu osobom.
Według prokuratury w wyniku działalności oskarżonych zaprzepaszczono
szanse na ustalenie okoliczności śmierci Pyjasa. Trzech z oskarżonych
zmarło w toku postępowania, dwóch zostało prawomocnie skazanych, zaś
proces przeciw b. wiceministrowi Spraw Wewnętrznych gen. Bogusławowi
Stachurze, z powodu złego stanu zdrowia oskarżonego, został zawieszony.
Śmierć Stanisława Pyjasa była impulsem do utworzenia w 1977 r.
Studenckiego Komitetu Solidarności.
PAP
Poniedziałek, 2008-11-03
Kierowca ks. Popiełuszki
wygrywa w sądzie
Dziennikarz Wojciech Sumliński oraz wydawca "Wprost" i były naczelny
gazety, Marek Król mają przeprosić Waldemara Chrostowskiego - kierowcę
zamordowanego przez SB księdza Jerzego Popiełuszki. Tak zdecydował
warszawski sąd, który uznał za "kłamliwe" i "naruszające cześć"
Chrostowskiego informacje o jego rzekomej współpracy z SB, także w
sprawie zabójstwa księdza.
Sumliński, i Król, i wydawca tygodnika mają opublikować przeprosiny w
osobnych ramkach na połowę strony. Chrostowski domagał się jeszcze 50
tys. zł od pozwanych na muzeum ks. Popiełuszki, jednak według sądu
wystarczające będą przeprosiny.
Według sądu, pozwani wprawdzie działali "na rzecz pamięci o księdzu
Jerzym i w celu ujawnienia okoliczności sprawy", ale popełnili błędy, bo
nie mieli dostatecznych dowodów, by publikować informacje naruszające
dobra osobiste Chrostowskiego. Sumliński i Król sugerowali, że
Chrostowski mógł być agentem SB o pseudonimie "Desperat", wprowadzonym w
otoczenie kapelana "Solidarności" i wykorzystanym w uprowadzeniu i
zabójstwie duchownego.
- Redaktor Sumliński i współpracujący z nim dziennikarze podjęli prace
na szeroką skalę, ale to jeszcze nie znaczy, że była ona szczególnie
staranna. Przyjęli oni tylko jedną z kilku możliwych wersji wydarzeń i
ją lansowali - mówił sędzia Grzegorz Tyliński w ustnym uzasadnieniu
wyroku.
Za co muszą przeprosić?
W tekście "Zbrodnia państwowa" we "Wprost" w 2005 r. Sumliński pisał "kim
naprawdę był Waldemar Chrostowski?". Ten kierowca ks. Popiełuszki został
porwany wraz z duchownym 19 października 1984 r. przez trzech oficerów
SB, ale wyskoczył z samochodu, którym porywacze go wieźli. Według
Sumlińskiego, w lutym 1984 r. Chrostowski został zarejestrowany przez SB
w Warszawie jako "zabezpieczenie operacyjne" do sprawy operacyjnego
rozpracowania o kryptonimie "Popiel".
"Zarejestrowanie Chrostowskiego w ewidencji operacyjnej SUSW w Warszawie
nie mogło się ograniczać jedynie do tzw. zabezpieczenia operacyjnego w
tak kluczowej sprawie i wysoce prawdopodobne jest, że przybrało ono
pełną rangę operacyjnego źródła SB (informator, agent, rezydent,
konsultant, kontakt operacyjny)" - pisał "Wprost". Gazeta powoływała się
przy tym na opinię biegłego z IPN Leszka Pietrzaka, który - jak wtedy
ujawniono - potwierdził to w rozmowie z reporterami "Wprost" i Polsatu.
Sąd uznał nierzetelność informacji
Chrostowski zaprzeczył, by kiedykolwiek był świadomym współpracownikiem
którejkolwiek ze specsłużb PRL. Publikacje na ten temat uznał za godzące
w jego dobre imię i pozwał dziennikarza oraz redakcję tygodnika.
Sąd doszedł do wniosku, że chociaż w tekście nie pada nigdzie
kategoryczne stwierdzenie, iż Chrostowski to agent SB, przyjęta forma
poddawania tego w wątpliwość naruszała dobra osobiste powoda.
Nierzetelne było według sądu wyrwanie z kontekstu całej opinii dr.
Pietrzaka tylko stwierdzenia, że Chrostowski był agentem SB "Desperat",
mimo że w dalszej części ekspertyzy biegły wycofywał się z tego
kategorycznego stwierdzenia.
Chrostowski: to za mało
Wyrok nie jest prawomocny. Były kierowca księdza Popiełuszki mówił po
wyroku, że możliwa jest apelacja, ponieważ chciał, by Sumliński "odczuł
finansowo", że pomawia go o współpracę z SB. - Jak tu mówić o
satysfakcji, skoro takie rzeczy o mnie wypisują w gazetach - dodawał.
Odwoła się także Sumliński, który stwierdził, że nie rozumie wyroku,
który nakazuje mu przeprosiny, a zarazem przyznaje, że działał on na
rzecz pamięci księdza. Wyliczał, że dotarł do akt śledztwa, w którym
przesłuchano stu świadków, rozmawiał z biegłym i prokuratorem. - I to
też dla sądu za mało? - pytał.
Zbrodnia i skrócona kara
Ks. Jerzego porwali i bestialsko zamordowali 19 października 1984 r.
trzej funkcjonariusze zwalczającego Kościół IV departamentu MSW:
Grzegorz Piotrowski, Waldemar Chmielewski i Leszek Pękala. W 1985 r. sąd
w Toruniu skazał Piotrowskiego na 25 lat więzienia, Pękalę - na 15 lat,
Chmielewskiego - na 14 lat, a ich zwierzchnika Adama Pietruszkę - na 25
lat. Nie odbyli kar w całości. Najdłużej - 15 lat w więzieniu był
Piotrowski.
W 1994 r. Sąd Wojewódzki w Warszawie niejednomyślnie uniewinnił
generałów SB Władysława Ciastonia i Zenona Płatka od zarzutu kierowania
tą zbrodnią. W pionie śledczym warszawskiego IPN od 2006 r. działa
zespół prokuratorów do śledztwa w sprawie działalności "związku
przestępczego" w MSW z lat 70. i 80. Chodzi o różne przestępstwa IV
departamentu, w tym także o niewyjaśnione wątki zabójstwa ks. Jerzego.
PAP
KRYZYS WYPĘDZA POLAKÓW
Z Wysp wracają na bezrobocie
Trudny powrót Polaków z zarobkowego exodusu. W całym kraju, w urzędach
pracy rejestrują się tysiące rodaków wracających z Irlandii i Wysp
Brytyjskich - czytamy w "Gazecie Wyborczej". Powodem powrotów ma być
kryzys finansowy szalejący w zachodnich państwach.
W Powiatowym Urzędzie Pracy w Rzeszowie jeszcze w pierwszej połowie roku
rejestrowało się miesięcznie kilka osób wracających z pracy za granicą.
- Teraz tylu obsługujemy w każdym tygodniu - mówi Adam Panek, dyrektor
PUP w Rzeszowie.
Anglicy już za nami tęsknią
Kryzys finansowy w Europie, a także polepszająca się sytuacja polskiej...
czytaj więcej »Według "GW" wracają pracownicy głównie trzech branż:
handlu, budownictwa, przetwórstwa rybnego. - To kryzys wypędza Polaków.
Zarobki spadają, a koszty utrzymania rosną, wyższe są np. opłaty za
wynajmowanie mieszkania - ocenia Panek.
- Zaczyna zjeżdżać Irlandia. Jednego dnia mieliśmy dziesięć telefonów,
co zrobić, by tam otrzymać zasiłek, a pobierać go w Polsce - mówi Renata
Cygan, wicedyrektor Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Opolu.
Kolejka po zasiłek
Wyzysk na brytyjskiej "ziemi obiecanej"
Rzecznik Praw Obywatelskich Janusz Kochanowski zlecił raport o sytuacji...
czytaj więcej »Wracający mogą odbierać zasiłek polski albo zagraniczny.
Ten drugi jest im wypłacany przez trzy miesiące. Wnioski o wypłatę obu
rodzajów zasiłków są rozpatrywane w WUP-ach. W tym roku WUP w Rzeszowie
rozpatrzył już ich ok. 500. Najwięcej było od wracających z Anglii i
Irlandii. W całym ubiegłym roku takich spraw było 380.
W Łódzkiem w ubiegłym roku o polski zasiłek ubiegało się 117 osób, w tym
- już 300.
W Opolskiem o polski zasiłek wystąpiły 553 osoby - o 200 więcej niż w
ubiegłym roku - podaje "GW".
Gazeta Wyborcza
ZNAJOMOŚCI ZAWIERAŁ PRZEZ INTERNET
Zakażał kobiety wirusem HIV
Policja zatrzymała 47-latka, który prawdopodobnie świadomie zakażał
kobiety wirusem HIV. Poznawał je przez internet. Wśród jego ofiar jest
15-latka, która - jak przyznaje - nie wiedziała, że mężczyzna wcześniej
odsiadywał wyrok za usiłowanie zabójstwa i jest nosicielem HIV. Badania
wykażą czy dziewczyna została zakażona wirusem.
Policja podejrzewa, że mężczyzna utrzymywał kontakty seksualne z wieloma
kobietami. 47-latek, który pochodzi z jednego z północnych miast Polski,
prowadził wędrowny tryb życia. Podróżował po całej Polsce, a od pewnego
czasu przebywał w Krakowie. Na co dzień zajmował się wyrobem naszyjników
z koralików. Mężczyzna od wielu lat jest nosicielem wirusa HIV, czego
był świadomy.
Policja poszukuje kobiet, które mógł zarazić 47-latek- Sprawiał wrażenie
miłego, sympatycznego człowieka, "hipisa" - mówił w TVN24 Dariusz Nowak
z krakowskiej policji. - Potrafił oszukiwać i mamić swoją filozofią
życia, na co nabierały się kobiety - dodał. Wśród nich 15-latka,
pochodząca spoza Krakowa, która nawiązała kontakt z mężczyzną. Gdy
uciekła z domu, spotkała się z nim. Pomiędzy nimi doszło do kontaktów
seksualnych, do czego przyznał się 47-latek.
Mężczyzna został tymczasowo aresztowany. Przedstawiono mu zarzut, że
będąc świadomy zakażenia wirusem HIV, zakażał inne osoby. Grozi mu do
trzech lat więzienia.
Policja poszukuje też kobiet, których adresy znaleziono w komputerze
mężczyzny. Może ich być od kilkunastu do aż kilkudziesięciu.
TVN24
Niedziela, 2008-11-02
ZBIÓRKA PIENIĘDZY NA
CMENTARZACH W CAŁEJ POLSCE
Rekordowa kwesta na Powązkach
Niedziela była drugim dniem tradycyjnych kwest na cmentarzach w całej
Polsce. Pieniądze na renowację zabytkowych nagrobków zbierali aktorzy,
wolontariusze i politycy. Na kweście na Starych Powązkach w Warszawie
padł kolejny rekord. Przez dwa dni zebrano 230 tys. zł.
Sobotnia kwesta na powązkach- To więcej niż w zeszłym roku, kiedy
zebraliśmy rekordową do tamtego czasu sumę 217 tys. zł - mówi
przewodniczący Komitetu Opieki nad Starymi Powązkami Marcin Święcicki. -
Jeszcze nie wszyscy kwestujący do nas dotarli, tak więc kwota ta może
jeszcze wzrosnąć - dodał.
Bilans pierwszego dnia zbiórki wyniósł 150 tys. zł. W tegorocznej,
zorganizowanej już po raz 34. kweście, wzięło udział ok. 150 osób ze
świata kultury, prezydent stolicy Hanna Gronkiewicz-Waltz i prymas
Polski kard. Józef Glemp. Pieniądze na renowację cmentarza zbierali
również harcerze i studenci.
Zbierali na renowację kaplic
Z zebranych pieniędzy Komitet planuje renowację kaplic rodzin:
Znamierowskich, Groer i kaplicę Matyldy Sawickiej, a także konserwację
ok. 20 innych obiektów. Komitet zamierza uruchomić także internetową
bazę danych najcenniejszych zabytków powązkowskich.
Założycielem Społecznego Komitetu Opieki nad Starymi Powązkami był
pisarz, publicysta, krytyk muzyczny i działacz społeczny Jerzy Waldorff.
Od 8 lat Komitet nosi jego imię. W ciągu 34 lat działalności Komitet
zadbał o renowację ponad 1200 z 1500 grobów znajdujących się na Starych
Powązkach.
Kwestował też prezydent
Kwestuje aktorka Alina Janowska (PAP/Leszek Szymański)W Łodzi, w kweście
na rzecz Starego Cmentarza uczestniczył prezydent miasta Jerzy
Kropiwnicki. Kwesta odbyła się tam już po raz czternasty. - Jestem tutaj
od początku - mówi prezydent Łodzi Jerzy Kropiwnicki. Jak mówi,
pieniądze z kwesty przeznaczone zostaną na ratowanie zabytkowych grobów,
którymi nikt się nie opiekuje. - Warto zachować je dla potomności,
zwłaszcza, że to tutaj są korzenie naszego miasta, tutaj leżą ci wszyscy,
którzy przyczynili się do jego powstania i jego rozwoju - dodaje
prezydent.
Cezary Pawlak, prezes Towarzystwa Opieki nad Starym Cmentarzem w Łodzi
chwalił prezydenta Kropiwnickiego: - W niespełna godzinę uzbierał 1 tys.
zł. W sumie kwestowało ponad czterdzieści osób. W piątek i sobotę
zebraliśmy 71 480 zł. Pieniądze z niedzieli zostały zdeponowane w sejfie
hotelowym. Zostaną przeliczone w poniedziałek, gdy będą wpłacane do
banku - dodał Pawlak.
"Nie możemy się oglądać na innych"
W kweście, która odbyła się w sobotę w Poznaniu zebrano ponad 36 tys. zł.
Pieniądze będą przeznaczone na odnowienie jednej z kaplic cmentarnych na
wileńskim cmentarzu na Rossie oraz grobowców na Cmentarzu Zasłużonych
Wielkopolan.
Kwestuje aktorka Barbara Bursztynowicz (PAP/Leszek Szymański)Kwesta jest
organizowana od ośmiu lat. Łącznie z ostatnią zbiórką, udało się zebrać
ponad 256 tys. zł. Do tej pory odrestaurowano na Rossie 5 kaplic
grobowych i kilkanaście pomników.
Dzięki pieniądzom zebranym w tym roku zostanie odnowiona zrujnowana
kaplica cmentarna rodziny Hermanowiczów z początku XX wieku. - Nie
możemy oczekiwać od Litwinów, że będą odnawiali nasze groby na Rossie,
mają dość własnych problemów. Sami musimy dbać o historię własnego
narodu - powiedział ks. Eda Jaworski z jednej z podpoznańskich parafii -pomysłodawca
kwesty.
Cała Polska kwestuje
Zbiórka pieniędzy na ratowanie zabytkowych nagrobków rozpoczęła się w
sobotę w wielu miejscach Polski. Kwesty odbyły się m.in. na cmentarzach:
w Płocku, Radomiu, Lublinie, Kaliszu, Łomży i Zakopanem.
TVN24
KRZYSZTOF MAJCHRZAK O TABLOIDYZACJI ŻYCIA
"Halloween to obciach"
- Robienie wzorca z tego przyswojonego, postirlandzkiego zwyczaju
sprawia, że bycie smutnym, refleksyjnym, a nawet nieszczęśliwym jest
wstydliwe i nietwarzowe - tak przejmowanie przez Polaków tradycji
obchodzenia Halloween komentował w TVN24 znany aktor Krzysztof Majchrzak.
- Przestańmy być zombie i nie trzęśmy d… w rytmie disco, ale spójrzmy
rozpaczy i śmierci w oczy - zaapelował.
Aktor dostał w prezencie... halloweenową dynięNa początek była
niespodzianka. Znany z nonkonformistycznej postawy wobec "tabloidyzacji
życia" aktor - przekornie i trochę prowokacyjnie - dostał w prezencie...
halloweenową dynię. - Aaaa…. Dzięki serdeczne - przyjął z zażenowaniem.
Po chwili jednak z czułością pogłaskał wydrążoną, dyniową głowę. -
Kochana ty jesteś, ty głupia główeczko, ty – uśmiechnął się.
- Nie rymuję się z takim zwyczajem oswajania śmierci, kompletnie mnie to
nie interesuje - wyjaśniał aktor swoją krytyczną postawę wobec
świętowania Halloween. Jego zdaniem, jest to wypieranie z ludzkiego
życia i osierocanie nieszczęścia, perspektywy śmierci i przemijania.
Przejmowanie tego zwyczaju - według aktora - "upodabnia życie do
świecącej okładki głupiego tabloidu". - Dlatego, że wszyscy stamtąd mają
na łbie napisane: "stay cool", "odwiedzaj fitness", "odwiedzaj
wellness". To jest dopiero obciach! - mówił Majchrzak.
Spójrzmy rozpaczy prosto w oczy
Według Majchrzaka, "zmakdonaldyzowana" kultura niesie ze sobą taką
ogólną tendencję, która każe człowiekowi cierpiącemu czy będącemu po
stracie bliskiej osoby wstydzić się tego i to ukrywać. - Tymczasem
trzeba przemyśleć, czy czasem osierocając w ten sposób nieszczęście, nie
stajemy się jego ofiarą - zauważył.
- Czy nie lepiej wobec tego wycierpieć tyle, ile należy? Czy nie lepiej
powiedzieć: muszę być szczęśliwy ze względu na dług wobec osób, które
straciłem, bo one włożyły we mnie wysiłek i żyły po to, żebym ja był
szczęśliwy. Więc, czy nie lepiej spojrzeć rozpaczy prosto, po męsku w
oczy? - pytał.
"Protestuję przeciw zombie"
Jak przekonywał, chodzi o odzyskanie godności dla człowieka cierpiącego,
by nie musiał się wstydzić swojego stanu. - Żeby nie czytał tylko tego,
co śpiewa kretyńska, tabloidalna mantra: "czujesz się źle? umyj włosy i
wyjdź na miasto". I mamy dyskoteki i puby pełne zombie, którzy nie są w
stanie nic dać bliźniemu - mówił rozgoryczony aktor. - Nie! Cały przeciw
temu protestuję - dodał.
Majchrzak przyznał, że bardzo się wzruszył, gdy usłyszał ostatnie słowa
Agaty Mróz, że będąc Tam podziękuje za wszystko co ją tu spotkało i
będzie prosić o siłę dla tych, którzy tu zostali. - Takie postawy rysują
przestrzeń godności i dumy wobec nieszczęścia - ocenił.
Pytany o to, czy wie, co jest "po drugiej stronie", stwierdził, że
wszystkich "wiedzących" lub mówiących, że nic nie ma - odsyła do
psychiatry.
TVN24
MODLITEWNE SPOTKANIA W POLSKICH MIASTACH
Litania miast
W szesnastu polskich miastach, w tym w Gdańsku, Gdyni, Krakowie, Łowiczu
i Cieszynie odbyło się wieczorem spotkanie modlitewne "Litania Miast".
Wierni zebrali się punktualnie o godzinie 20, by wspólnie przeżyć
uroczystość Wszystkich Świętych.
W Gdańsku zebrano się przy Pomniku Poległych Stoczniowców, w Sopocie -
przy Pomniku Ofiar II Wojny Światowej, w Gdyni pod krzyżem przy Urzędzie
Miejskim. Podobne modlitewne spotkania odbyły się też w Wejherowie,
Tczewie, Elblągu, Malborku, Sieradzu, Kartuzach, Starogardzie Gdańskim,
Łowiczu, Giżycku, Cieszynie, Słupsku, Gniewie i Krakowie.
W każdym z tych miejsc wierni pod przewodnictwem duchownego modlili się
o dusze zmarłych, ale też wysłuchali opowieści o konkretnej osobie,
związanej z danym regionem, która w swoim życiu realizowała ideały
chrześcijańskie.
Papieskie przesłanie
Około godz. 20.30 biskup pomocniczy archidiecezji krakowskiej Jan
Szkodoń, prowadzący spotkanie na placu przed Domem Arcybiskupów
Krakowskich, przekazał wiernym "papieskie światło nadziei". W tym
momencie we wszystkich miastach biorących udział w Litanii zapalono
pochodnie.
- W uroczystość Wszystkich Świętych tu, w Krakowie, przy oknie papieskim
dziękujemy Panu Bogu za świętość Jana Pawła II. On jest orędownikiem i
on jest przykładem realizacji powołania do świętości. Jest przykładem
dla wszystkich, ale w szczególny sposób realizacji świętości dla młodych
- powiedział do zebranych w Krakowie bp Szkodoń.
- Jan Paweł II wiele razy przypominał, że życie jest darem, chrzest jest
darem, świętość jest darem. Świętość to obecność Boga w sercu człowieka,
a zarazem świętość to postawa człowieka - odpowiedź człowieka na miłość
bożą. A to wszystko streszczało się w życiu Jana Pawła II w tych słowach:
Totus tuus - dodał biskup.
Duchowny podkreślił też, że nie ma świętości bez modlitwy i zachęcał do
częstszego jej odmawiania.
Na koniec "Litanii miast" uczestnicy spotkania w wszystkich 16 ośrodkach
zapalili znicze pod pomnikami, krzyżami oraz w innych honorowych
miejscach, w których się zebrali i odmówili modlitwę Apel Jasnogórski.
Tradycja z czasów walki
Historia Litanii Miast ma swój początek w spontanicznych spotkaniach
mieszkańców Gdańska, którzy pierwszego listopada wieczorem wspólnie
modlili się przy Pomniku Poległych Stoczniowców na Placu Solidarności. W
latach osiemdziesiątych w tym miejscu zbierało się niekiedy tysiące
ludzi.
W latach dziewięćdziesiatych, gdy tradycja spotkań zaczęła zanikać,
postanowił podtrzymać ją ks. Zbigniew Drzał z Sanktuarium Matki Bożej
Brzemiennej w Gdańsku-Matemblewie. Duchowny zaczął organizować
pierwszolistopadową "Litanię za miasto" - spotkania pod pomnikiem, na
które szczególnie zapraszał młodzież. Z czasem do spotkania dołączyły
inne miejscowości, wówczas jego nazwę zamieniono na "Litanię Miast".
TVN24
Sobota,
2008-11-01
ZAPAL ŚWIECZKĘ W DZIEŃ
WSZYSTKICH ŚWIĘTYCH
Wspomnijmy wielkich, których zabrakło wśród nas
Na cmentarzach w całej Polsce zapalone dziś zostaną miliony zniczy. W
Dzień Wszystkich Świętych Polacy tradycyjnie odwiedzać będą groby swoich
bliskich. Warto, żeby tego dnia wspomnieli również wielkie postaci,
które w tym roku od nas odeszły. Są wśród nich zasłużeni świata polityki,
sztuki, sportu.
Przypomnijmy krótko sylwetki jedynie kilku ważnych dla nas osób, których
w tym roku zabrakło.
4. lutego po wieloletniej walce z nowotworem umarł Stefan Meller
- wybitny polski dyplomata, były minister spraw zagranicznych i
ambasador.
Sprawiedliwa wśród Narodów Świata - Irena Sendler, bohaterka
czasów niemieckiej okupacji i polska kandydatka do Pokojowej Nagrody
Nobla odeszła 12. maja.
Tragicznego wypadku samochodowego w dniu 13. lipca nie przeżył
Bronisław Geremek - jeden z najbardziej szanowanych polskich
polityków czasu transformacji ustrojowej i III RP.
Wielkie straty świata sztuki
22 stycznia zginął jeden z najzdolniejszych młodych aktorów świata -
Heath Ledger przedawkował środki nasenne w swoim nowojorskim
apartamencie.
Polska sztuka doznała wielkiej straty 6. marca - odszedł mistrz sztuki
aktorskiej Gustaw Holoubek.
5. kwietnia odszedł legendarny aktor hollywoodzki, zdobywca Oscara -
Charlton Heston.
Jeden z najsłynniejszych projektantów mody w historii - Yves
Saint-Laurent zmarł 1. czerwca.
Polski reżyser i scenarzysta Piotr Łazarkiewicz zmarł 20. czerwca
na zawał serca.
Laureat Nagrody Nobla w dziedzinie literatury, autor "Archipelagu Gułag"
Rosjanin Aleksander Sołżenicyn odszedł 3. sierpnia w Moskwie.
26. września zmarł znany amerykański aktor, bożyszcze kobiet - Paul
Newman.
Przed trzema dniami, 29. października umarł amerykański pisarz, autor "Ptaśka"
- William Wharton.
Przekraczali granice
Pierwszy zdobywca Mount Everestu, Nowozelandczyk sir Edmund Hillary
odszedł 11. stycznia.
4. czerwca we Wrocławiu, po ciężkiej walce z białaczką umarła polska
siatkarka Agata Mróz-Olszewska.
W 2008 roku zabrakło między nami również kolegów dziennikarzy.
27. lutego w tragicznym wypadku ferrari kierowanego przez Macieja
Zientarskiego, zginął dziennikarz motoryzacyjny Jarosław Zabiega.
Janusz Kosiński, radiowiec i dziennikarz muzyczny odszedł 24.
marca w Warszawie.
Wspomnijmy wszystkich tych, którzy poświęcili swoje życie dla innych.
TVN24
Piątek, 2008-11-31
ALE CHCE ODZYSKAĆ WYDANE
PIENIĄDZE
Prezydent uiścił za samolot
Prezydent Lech Kaczyński zapłacił za lot na ostatni szczyt Unii
Europejskiej do Brukseli - ustaliło radio RMF FM. Kancelaria Prezydenta
za czarter zapłaciła firmie LOT 150 tysięcy złotych. Ministrowie
prezydenccy nie powiedzieli jednak jeszcze ostatniego słowa i kwotę tę
zamierzają odzyskać. Płatnik? Szef kancelarii premiera.
- Oczywiście przewoźnikowi wpłaci te pieniądze Kancelaria Prezydenta.
Ale nie ma powodu, żeby podatnicy mieli finansować takie rzeczy.
Dlatego chciałbym, żeby zapłacił za samolot ten, kto doprowadził do tej
sytuacji – zapowiedział przed dwoma tygodniami w programie "Piaskiem po
oczach" szef Kancelarii Prezydenta Piotr Kownacki.
W Pałacu Prezydenckim trwają analizy dokumentów i przepisów. Ta prawna
podpórka - jak podaje RMF FM - jest potrzebna do oskarżenia szefa KPRM o
to, że przekroczył swoje uprawnienia, bo głowie państwa samolotu
odmawiać nie można.A jeśli już będzie można udowodnić, że Tomasz Arabski
złamał prawo, rozpocznie się procedura odzyskiwania pieniędzy. W tym
celu urzędnicy prezydenta zamierzają sięgnąć bezpośrednio do kieszeni
Arabskiego.
O co ta wojna?
Przed październikowym szczytem UE w Brukseli kancelaria premiera nie
chciała się zgodzić, by prezydent Lech Kaczyński udał się na to
spotkanie i odmówiła prezydentowi użyczenia rządowego samolotu, by mógł
udać się do Brukseli. Ostatecznie Lech Kaczyński skorzystał z czarteru.
W efekcie tego sporu premier zwrócił się do Trybunału Konstytucyjnego z
wnioskiem o rozstrzygnięcie kwestii, czy prezydent może samodzielnie
decydować o udziale w posiedzeniach Rady Europejskiej, czy też
ostateczna decyzja w tej sprawie należy do szefa rządu.
RFM FM
URLOP MA BYĆ NIEATRAKCYJNY - DWA LATA I NISKIE STAWKI
Rząd nie mówi nauczycielom o swoim planie
Rząd opracował projekt wcześniejszych emerytur dla nauczycieli. Swoich
planów wciąż jednak nie przedstawił zainteresowanym. Jak wynika z
poufnych informacji, gabinetowi Tuska zależy, by nauczycielski urlop -
przed emeryturą - był na tyle nieatrakcyjny i aby nauczyciele nie
chcieli z niego korzystać - pisze "Gazeta Wyborcza".
Gazeta dotarła do poufnego pomysłu rządu w sprawie nauczycielskich
emerytur. Rząd na razie go nie ujawnia. Nie znają go nawet oświatowi
związkowcy.
Jak przypomina dziennik, oficjalnie przedstawiciele rządu mówią, że nie
ma mowy o żadnych negocjacjach w sprawie wcześniejszych emerytur dla
nauczycieli. Premier oczekując w czwartek na związkowców z Forum
Związków Zawodowych, OPZZ i „Solidarności" powiedział jednak, że strona
rządowa była gotowa do rozmów z nauczycielami. - Chcieliśmy znaleźć
pośrednie metody ułatwiające finał pracy w zawodzie - tłumaczył premier.
Nie może być atrakcyjnie
Według gazety „finał pracy w zawodzie” miałby być częściową rekompensatą
dla nauczycieli starających się o wcześniejszą emeryturę. Pomysł bazuje
na prawie, z którego w 1999 roku skorzystali górnicy. Ci mogli ubiegać
się o urlop, najwyżej na pięć lat i za 75 proc. pensji miesięcznie.
Wciąż nie wiadomo, ile dokładnie rząd zaproponuje nauczycielom.
Nieoficjalnie gazeta dowiedziała się, że nauczyciele dostaną propozycję
dwuletniego odpoczynku i niższe świadczenie. Chodzi o to, żeby taki
urlop nie był atrakcyjny dla nauczycieli - czytamy w artykule.
Doczekać do emerytury
Oferta byłaby ograniczona w czasie. Skorzystać mieliby z niej
nauczyciele, którzy czują się wypaleni zawodowo i nie są już w stanie
pełnić swoich obowiązków. Jednocześnie nie mogliby spełniać kryteriów
potrzebnych do uzyskania renty.
Na przedemerytalnym urlopie doczekaliby do emerytury naliczanej według
powszechnych reguł.
Gazeta Wyborcza PIŁKA NOŻNA
Lato uradował FIFA
Przedstawiciele FIFA w oficjalnym liście do PZPN wyrazili
zadowolenie ze sprawnego przebiegu wyborów nowych władz związku.
Jednocześnie europejska federacja podkreśliła, że liczy na udaną
współpracę z prezesem Grzegorzem Lato.
- Wybory odbyły się zgodnie ze statutem PZPN. Nowemu prezesowi życzymy
samych sukcesów. FIFA będzie współpracować z nowymi władzami dla dobra
futbolu w Polsce - napisano w oświadczeniu.
Przedstawiciele UEFA postanowili nie komentować szerzej wyników wyborów.
Poparli Bońka
W czasie zjazdu PZPN, UEFA ustami członka Komitetu Wykonawczego
federacji i jednocześnie szefa Ukraińskiej Federacji Piłkarskiej
Hryhorija Surkisa poparła Zbigniewa Bońka. - Wybierzcie "człowieka
Zachodu", który będzie dobrze współpracował z władzą - mówił Surkis.
Zdaniem wielu komentatorów, przemówienie swojego ukraińskiego
przyjaciela inspirował Michał Listkiewicz, prezentując tym samym Bońkowi
swoisty pocałunek śmierci.
Ale nie miał szans
Delegaci odebrali apel szefa ukraińskiego związku piłki nożnej jako
jednoznaczne opowiedzenie się za tym, aby szefem PZPN-u został Zbigniew
Boniek. Gdy Surkis kończył wystąpienie, z sali dobiegały głośne pomruki
delegatów, a gość Zjazdu przepraszał "za szczerość".
W czwartkowych wyborach Lato uzyskał 57 ze 112 głosów delegatów i
triumfował w pierwszej turze. Rywalizowali z nim Zdzisław Kręcina i
Zbigniew Boniek. Tomasz Jagodziński wycofał swoją kandydaturę.
PAP
Czwartek,
2008-10-30
POPRAWKI PIS ODRZUCONE
Pakiet zdrowotny przeszedł w Senacie
Pakiet zdrowotny PO przeszedł w Senacie. Dwie ustawy - o konsultantach w
ochronie zdrowia oraz akredytacjach medycznych - zyskały jednogłośną
akceptację senatorów. Pozostałe, w tym ustawa o przekształceniu ZOZ-ów w
spółki czy Rzeczniku Praw Pacjenta, przeszły głosami koalicji.
Senat za przekształceniem ZOZ-ów w spółki
Najważniejsza ustawa, o obligatoryjnym przekształceniu zakładów opieki
zdrowotnej w spółki działające w oparciu o prawo handlowe i przekazanie
całości ich kapitału samorządom, przeszła głosami 56 senatorów. Przeciw
było 37, a jeden wstrzymał się od głosu. Zgodnie z tą ustawą, samorządy
otrzymają 100 proc. kapitału zakładowego, którym będą mogły dysponować i
to one będą podejmować decyzje o ewentualnej sprzedaży udziałów.
Senatorowie odrzucili poprawki zgłoszone przez PiS. Jedna z nich
zakładała, że po przekształceniu ZOZ-u w spółkę prawa handlowego 15
proc. udziałów zostanie przekazanych pracownikom. Inne propozycje
przewidywały m.in., że zbycie udziałów spółki zarządzającej ZOZ nie może
spowodować, że udział w jej kapitale zakładowym będzie mniejszy niż 85
proc. Senatorowie nie zgodzili się także na wydłużenie okresu
funkcjonowania publicznych ZOZ-ów do 2020 r.
O reformie systemu
Przeszła też ustawa wprowadzająca reformę systemu ochrony zdrowia.
Zakłada ona m.in., że spółki kapitałowe, zarządzające ZOZ-ami, otrzymają
ich nieruchomości w dzierżawę. Określa także szczegółowe zasady
przekształcenia ZOZ-ów w spółki.
Za przyjęciem ustawy opowiedziało się 57 senatorów, przeciwnych było 36,
natomiast jeden wstrzymał się od głosu.
O regulacjach dla pracowników ZOZ
Senat poparł także - z poprawkami - ustawę o pracownikach ZOZ-ów.
Gwarantuje ona uprawnienia (m.in. prawo m.in. do nagród jubileuszowych,
dodatków za wysługę lat oraz odpraw emerytalnych i rentowych) i reguluje
czas pracy osób zatrudnionych w zakładach opieki zdrowotnej.
Ustawa wydłuża czas pracy zatrudnionych w warunkach, które mogą być
szkodliwe, m.in. radiologów, patomorfologów, pracowników prosektoriów i
medycyny sądowej, którzy do tej pory pracowali pięć godzin dziennie.
Więcej, bo 52 godziny tygodniowo, będą też pracowali stażyści. W myśl
ustawy, czas pracy pracowników ZOZ nie może przekraczać 7 godzin i 35
min. dziennie, a z dyżurem - 24 godzin bez przerwy.
Za ustawą opowiedziało się 58 senatorów, przeciwnych było 37, nikt nie
wstrzymał się od głosu.
O Rzeczniku Praw Pacjenta
Również przy sprzeciwie PiS, przeszła ustawa o Rzeczniku Praw Pacjenta,
którego na pięcioletnią kadencję będzie powoływał premier. Senatorowie
zgłosili do niej kilka poprawek, dotyczących m.in. prywatności pacjenta.
Nie przeszła natomiast poprawka PiS zakładająca, że rzecznik będzie
powoływany i odwoływany w taki sam sposób jak Rzecznik Praw Dziecka i
Rzecznik Praw Obywatelskich. Według ustawy, Rzecznik Praw Pacjenta ma
być powoływany przez premiera "spośród osób wyłonionych w drodze
otwartego i konkurencyjnego naboru". PiS chciał, aby Rzecznika powoływał
Sejm za zgodą Senatu (na wniosek marszałka Sejmu lub 35 posłów).
Jednogłośnie dwie ustawy
Senat jednogłośnie poparł ustawę o konsultantach krajowych i
wojewódzkich w ochronie zdrowia oraz ustawę określającą zasady
przyznawania akredytacji placówkom udzielającym świadczeń medycznych.
Ta pierwsza w większości sankcjonuje przepisy już obowiązujące w
rozporządzeniach: określa tryb powoływania i odwoływania konsultantów w
ochronie zdrowia na poziomie krajowym i wojewódzkim. Z kolei ustawa o
akredytacji reguluje możliwość wystąpienia przez podmiot udzielający
świadczeń zdrowotnych z wnioskiem o potwierdzenie spełniania określonych
standardów ich udzielania. Potwierdzenie ma wydawać minister zdrowia w
formie certyfikatu.
Wszystkie ustawy wracają do Sejmu, a następnie - po zatwierdzeniu -
trafiają na biurko prezydenta. Lech Kaczyński zapowiedział, że
wykorzysta wszystkie środki, aby ustawy prowadzące do prywatyzacji
szpitali nie weszły w życie. Jak mówił, bardzo poważnie rozważa weto.
PAP
POSŁOWIE PO, PIS I LEWICY LECĄ DO STANÓW
Polscy politycy dopilnują wyborów w USA
Polscy politycy dopilnują legalności wyborów prezydenckich w USA. Wśród
setki obserwatorów OBWE znajdzie się jednym przedstawicielu PO, PiS i
Lewicy.
Polscy obserwatorzy to posłowie Sławomir Nitras (PO), Wojciech Pomajda (KP
Lewica) i Paweł Poncyliusz (PiS) oraz Anetta Kosieradzka, sekretarz
delegacji Sejmu i Senatu RP do Zgromadzenia Parlamentarnego OBWE.
Czworo Polaków przyjeżdża do USA w gronie ponad 100 obserwatorów
delegowanych przez Zgromadzenie Parlamentarne Organizacji Bezpieczeństwa
i Współpracy w Europie (OBWE), którzy będą monitorować przebieg wyborów
prezydenckich 4 listopada. Na czele delegacji obserwatorów stoi
przewodniczący Zgromadzenia Parlamentarnego OBWE Joao Soares z
Portugalii.
OBWE monitoruje wybory w wielu krajach członkowskich od 1993 r.
Obserwatorzy z organizacji po raz pierwszy przyglądali się wyborom
prezydenckim w USA w 2004.
PAP
NASZ KONTYNGENT MA LICZYĆ OK. 1600 ŻOŁNIERZY
Polacy przejęli prowincję w Afganistanie
Polscy żołnierze przejęli w czwartek odpowiedzialność za prowincję
Ghazni na wschodzie Afganistanu. Będą tam ochraniać m.in. drogę z Kabulu
do Kandaharu - jeden z głównych szlaków komunikacyjnych kraju.
Minister obrony narodowej Bogdan Klich przekonuje, że koncentracja
polskich wojsk w jednej prowincji zwiększy bezpieczeństwo polskich
żołnierzy. - Od dziś to wy będziecie odpowiedzialni za bezpieczeństwo
tej prowincji. To na waszych barkach będzie spoczywała wielka
odpowiedzialność za los mieszkającego tutaj ludu, za dobrą współpracę z
władzami oraz - co nie jest bez znaczenia - za dobry wizerunek naszego
kraju na arenie międzynarodowej - powiedział żołnierzom szef MON,
podczas ceremonii przekazania odpowiedzialności za prowincję.
Polski kontyngent w Afganistanie liczy obecnie ok. 1300 żołnierzy.
Docelowo ma wynosić 1600. Klich pytany o jego ewentualne zwiększenie
odpowiedział: w przyszłości okaże się, czy wielkość kontyngentu jest
wystarczająca. Daję sobie kilka miesięcy na przetestowanie tej liczby,
tego sprzętu.
Szef MON podkreślił, że zawsze można kontyngent zwiększyć i doposażyć w
jeszcze nowocześniejszą technikę wojskową.
Cztery bazy, dwa punkty
Polscy żołnierze są rozmieszczeni w czterech bazach - główną jest Ghazni,
a pozostałe to Warrior, Giro i Four Corner oraz w dwóch punktach
obserwacyjnych przy drodze Kabul-Kandahar. W prowincji mają być
zgrupowani także żołnierze naszych wojsk specjalnych, którzy wcześniej
realizowali zadania m.in. w Kandaharze.
Baza w Ghazni ma nosić imię Jacka Winklera - Polaka, który w latach 80.
walczył w Afganistanie z wojskami radzieckimi. Tablicę poświęconą jego
pamięci odsłonił szef MON.
Oprócz zapewnienia bezpieczeństwa w prowincji, polscy żołnierze mają
szkolić personel afgańskich sił bezpieczeństwa, a także zapewniać
transport powietrzny i przerzucać siły szybkiego reagowania.
Kluczowym zadaniem ma być ochrona fragmentu jednego z głównych szlaków
komunikacyjnych - drogi z Kabulu do Kandaharu na odcinku ok. 250-300 km.
To niebezpieczne, gdyż często są tam podkładane ładunki wybuchowe.
TVN24
|
|
INDEX
|