zapisz
Się Na Naszą listę |
Proszę
kliknąć na ten link aby dotrzeć
do formularza gdzie można zapisać się na listę dystrybucyjną i w przyszłości
otrzymywać biuletyn bezpośrednio od nas.
Aby zapisać się szybko bez wypełniania formularza, proszę wysłać E-mail bez
żadnego tekstu poprzez kliknięcie tego
linku.
| |
Przyłącz się |
Jeśli masz jakieś informacje
dotyczące polskich wydarzeń i chciałbyś albo chciałabyś podzielić się nimi z
naszymi czytelnikami, to prześlij je do
nas.
Mile widziane są wywiady, felietony, zdjęcia i poezja. Proszę informować
nas o
wszystkich wydarzeniach polonijnych. | |
Promuj
polonię |
Każdy z nas może się przyczynić do
promowania Polonii w Winnipegu w bardzo prosty sposób. Mój apel jest aby
dodać dwie linie do waszej stopki (signature) aby zacząć promować
Polonijne wydarzenia w Winnipegu kiedykolwiek wysyłamy maila.
Tutaj są instrukcje jak dodać stopkę używając
Outlook Express.
Kliknij Tools-->Options
-->
Signatures
Zaznacz poprzez kliknięcie Checkbox
gdzie pisze
Add signature to all outgoing messages
W pole gdzie jest napisane Edit Signature proszę wpisać.
albo
Po tym kliknij Apply
I to wszystko. Od tej pory będziemy promować polskie wydarzanie w
Winnipegu automatycznie kiedy wyślemy maila do kogoś. Wszystkie programy
mailowe mają taką opcję tzw. signature i sposób jej dodania
będzie bardzo podobny do tego co opisałem dla Outlook Express | |
|
Polonijny
Biuletyn Informacyjny w Winnipegu |
INDEX
WIADOMOŚCI PROSTO Z
POLSKI
|
Środa, 2008-12-10
Kancelaria prezydenta
tłumaczy, czym jest weto
Na internetowej stronie Kancelarii Prezydenta umieszczono pismo
wyjaśniające, czym jest prezydenckie weto i czemu jest stosowane.
Napisano w nim, że weto nie jest narzędziem hamującym ani blokującym, bo
zmusza posłów do "pogłębionej debaty" nad zawetowaną ustawą.
Koalicja rządowa zarzuca Lechowi Kaczyńskiemu nadużywania weta. Premier
Donald Tusk mówił w zeszłym tygodniu, że "kiedy patrzy na niektóre weta
dzisiaj, to liberum weto mu się przypomina". Ocenił, także że jest to
"narzędzie ostre jak brzytwa".
"Prezydent RP dzięki prawu weta aktywnie uczestniczy w procesie
legislacyjnym" - stwierdzono w dwustronicowym dokumencie zamieszczonym
na stronie internetowej Kancelarii.
Jak podkreślono, wbrew powszechnej opinii, sam fakt zgłoszenia weta
przez prezydenta nie oznacza natychmiastowego, całkowitego przekreślenia
ustawy.
"Weto ma jedynie charakter zawieszający proces legislacyjny i nie zamyka
jego dalszej drogi. W rzeczywistości bowiem Sejm, po ponownej debacie,
może weto prezydenckie odrzucić większością 3/5 głosów w obecności co
najmniej połowy ustawowej liczby posłów" - czytamy.
Według dokumentu, weto nie jest "narzędziem destrukcyjnym, hamującym,
czy wręcz blokującym możliwość wejścia w życie ustawy". "Wprost
przeciwnie, ten przejaw aktywności prezydenta zmusza posłów do
pogłębionej debaty nad daną regulacją prawną, co jest szczególnie ważne
w przypadku ustaw o istotnym znaczeniu dla życia społeczno-gospodarczego
kraju, jak np. pakiet ustaw reformujących służbę i ochronę zdrowia" -
podkreślono.
"Nie można również uznać, że weto prezydenta paraliżuje prace rządu.
Rząd musi bowiem brać pod uwagę obowiązującą konstytucję RP, która daje
prezydentowi takie uprawnienie i zakłada konieczność współdziałania z
prezydentem w procesie tworzenia prawa" - czytamy w piśmie.
Ponadto - jak podkreślono - "już w czasie uzgodnień międzyresortowych
dotyczących projektu ustawy zazwyczaj znane jest stanowisko prezydenta w
danej kwestii". Zaznaczono, że koalicja rządowa "może zatem spodziewać
się możliwości zastosowania weta".
"Mając tę wiedzę rząd powinien przedstawiać takie rozwiązania, które
będą przyjęte przez większość parlamentarną, zdolną do odrzucenia weta,
albo znaleźć akceptowalne dla obu stron rozwiązanie" - głosi dokument.
Zaznaczono także, że wetując ustawę prezydent może "zwrócić uwagę
ustawodawcy na te rozwiązania, które są szczególnie ważne dla odbioru
społecznego, albowiem funkcjonowanie prawa przekłada się w praktyce na
jakość naszego życia."
"Dlatego im wnikliwiej pan prezydent będzie przyglądał się kierowanym do
jego podpisu ustawom, tym lepiej dla Polski i Polaków, zwłaszcza że
zapisy konstytucyjne nie wyznaczają panu prezydentowi normy odnośnie
częstotliwości stosowania prawa weta" - czytamy.
W podsumowaniu zaznaczono, że "od początku kadencji do 24 listopada br.
Lech Kaczyński zawetował 5 ustaw, natomiast Aleksander Kwaśniewski od
wejścia w życie konstytucji z 2 kwietnia 1997 roku do końca pierwszej
kadencji zawetował 11 ustaw, zaś łącznie w obu kadencjach zawetował 35
ustaw, w tym np. ustawę z dnia 7 marca 2001 roku o reprywatyzacji".
Po 24 listopada prezydent zawetował jeszcze siedem ustaw, w tym trzy
dotyczące ochrony zdrowia. Łącznie Lech Kaczyński odmówił do tej pory
podpisania 12 ustaw.
PAP
Zmarł reżyser kultowego filmu "W pustyni i w puszczy"
9 grudnia 2008 r. odszedł reżyser, scenarzysta filmowy i dokumentalista
Władysław Ślesicki. Miał 81 lat. Najbardziej znanym jego dziełem jest
ekranizacja powieści Henryka Sienkiewicza - "W pustyni i w puszczy" z
1973 roku. W Polsce film obejrzało ponad 30 milionów widzów.
Dyrektor Teatru Ochoty, Tomasz Mędrzak, który wcielił się w postać
Stasia Tarkowskiego nazywa "pana Władka" swoim mistrzem. Wspomina jak
podczas pracy nad filmem reżyser opowiadał młodym, niedoświadczonym
aktorom historie, aby wprowadzić ich w odpowiedni nastrój, na przykład
tęsknoty za ojcem.
Redaktor magazynu "Kino" Andrzej Kołodyński uważa, że śmierć Władysława
Ślesickiego to duża strata dla polskiej kinematografii. Przypomina, że w
latach 50. i 60. zrobił on wiele filmów dokumentalnych związanych z
naturą i ludźmi. Wśród nich: "Zanim opadną liście", "Płyną tratwy",
"Wśród ludzi" czy "Rodzina człowiecza" nagrodzony między innymi Złotym
Lwem w Wenecji. Wspólnie z Kazimierzem Karabaszem zrealizował też "Gdzie
diabeł mówi dobranoc". Do najbardziej znanych filmów Ślesickiego należą:
"Droga daleka przed nami", "Śpiewy po rosie", "Lato leśnych ludzi" czy
"Ruchome piaski".
Władysław Ślesicki urodził się w 1927 roku w Warszawie. W styczniu
skończyłby 82 lata.
IAR
Duńczycy wysłali do Polski irlandzką wieprzowinę
Nowe doniesienia na temat afery mięsnej. Co najmniej 90 ton podejrzanej
irlandzkiej wieprzowiny trafiło do Polski za pośrednictwem Danii. Do tej
pory była mowa, że do Polski sprowadzono bezpośrednio z Irlandii 667 ton
mięsa, które może zawierać szkodliwe dioksyny.
W stolicy Belgii rozpoczyna się spotkanie władz weterynaryjnych z 27
krajów Unii Europejskiej. Główny Lekarz Weterynarii Janusz Związek
będzie chciał dowiedzieć się w Brukseli, dlaczego Duńczycy nie ujawnili
polskim władzom, że wysłali do naszego kraju trefny towar.
Wątpliwości budzi milczenie Brukseli w sprawie skażonej irlandzkiej
wołowiny. Dublin nie przekazał do tej pory informacji o rzeźniach, w
których ubijano zwierzęta. Podejrzanego mięsa nie można więc wykryć w
Polsce
RMF FM
Lech Kaczyński spotkał się z Dalajlamą XIV
Prezydent Lech Kaczyński spotkał się w Warszawie z duchowym przywódcą
Tybetańczyków Dalajlamą XIV. Rozmowa miała charakter prywatny. Wizyta w
Warszawie jest ostatnim punktem pobytu Dalajlamy w Polsce.
Dalajlama XIV przybył do Pałacu Prezydenckiego w otoczeniu
funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu. Nieplanowane wcześniej spotkanie
było jednym z pierwszych punktów wizyty duchowego przywódcy
Tybetańczyków w Warszawie. Ponieważ spotkanie było nieoficjalne, nie
zaplanowano żadnych wypowiedzi dla prasy.
W czwartek Dalajlama odbędzie oficjalną wizytę w Sejmie. Spotka się z
marszałkiem Bronisławem Komorowskim, weźmie też udział w posiedzeniu
sejmowej komisji spraw zagranicznych.
Po południu Dalajlama wygłosi wykład "Odpowiedzialność powszechna we
współczesnym świecie" dla mieszkańców stolicy na warszawskim Torwarze.
Swój pobyt w Polsce zakończy w piątek. Nie jest wykluczone, że tego dnia
spotka się jeszcze z przedstawicielami społeczności tybetańskiej w
naszym kraju.
PAP
Wtorek, 2008-12-09
PRZED SZCZYTEM UE: JEST
ZROZUMIENIE, ALE ROKOWANIA TRWAJĄ
Polska i Niemcy podkręcają optymizm
Głównym tematem dwustronnych polsko-niemieckich konsultacji był pakiet
klimatyczny, z którego zapisami nie zgadza się Warszawa. Kanclerz Angela
Merkel zapowiada, że w czwartek i w piątek w Brukseli może dojść do
kompromisu, skoro "jest dobra wola". Trzeba jednak pamiętać, że
rokowania trwają - zaznacza.
W świetle intensywnych konsultacji przed rozpoczynającym się w czwartek
szczytem UE, Donald Tusk podkreślił tymczasem, że "strona niemiecka
rozumie polski punkt widzenia (...) a strona polska zrozumiała, że
Niemcy także mają swoje specyficzne problemy i interesy związane z
pakietem klimatyczno-energetycznym".
Unijny pakiet klimatyczno-energetyczny ma na celu redukcję emisji CO2 o
20 procent do 2020 roku (w porównaniu do poziomu z 1990 roku).
Kompromisowa propozycja francuska zakłada, że państwa opierające się na
węglu, będą mogły w latach 2013-2019 udostępniać bezpłatnie uprawnienia
do emisji CO2 sektorowi energetycznemu. Państwa te w tym okresie
stopniowo dochodziłyby do kupowania 100 proc. uprawnień na aukcjach w
Niepokoją głównie koszty
Polska nie godzi się na zapisy traktatu, bo dostosowanie emisji CO2 do
proponowanych limitów odbije się negatywnie na polskiej gospodarce.
Niektórzy eksperci uważają, że wprowadzenie zmian, oznacza także wzrost
cen prądu nawet o 100 proc.
Obawy mają także same Niemcy i Włosi głównie z powodu spodziewanego
wzrostu kosztów dla sektora przemysłowego, co obniżyłoby ich zdolności
konkurencyjne. W poniedziałek Angela Merkel zapowiedziała w rozmowie z
dziennikiem "Bild", że nie zgodzi się na takie zapisy pakietu
klimatyczno-energetycznego UE, które negatywnie wpłynęłyby na niemiecki
rynek pracy i koniunkturę gospodarczą
Wspólne obchody rocznic
Inną konsultowaną sprawą były przyszłoroczne obchody 20. rocznicy
wolnych wyborów w Polsce i obalenia muru berlińskiego, a także 70.
rocznicy wybuchu II wojny światowej. Padły deklaracje, ale na
zobowiązujące decyzje przyjdzie jeszcze poczekać.
- Będziemy współpracować, aby obchody tych ważnych dla całego świata
zdarzeń, i te w Gdańsku i te w Berlinie, były obchodami wspólnymi -
powiedział szef polskiego rządu. Niemiecka kanclerz podkreśliła zaś, że
oba kraje są gotowe "podjąć obszernie" sprawy naszej historii,
jednocześnie kierując się ku przyszłości.
Wcześniej - rozmowy w Berlinie
Tymczasem w Berlinie minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski
spotkał się z szefem niemieckiej dyplomacji Frankiem-Walterem
Steinmeierem. Jak obaj podkreślili, zarówno Polska, jak i Niemcy chcą
kompromisu w sprawie pakietu klimatyczno-energetycznego UE. Według
Sikorskiego, następuje zbliżenie stanowisk w tej sprawie i trwają
intensywne konsultacje.
Steinmeier pytany, czy Niemcy są skłonne poprzeć polskie argumenty w
sprawie pakietu klimatyczno-energetycznego, odparł iż sprawa ta - tak
jak kilka innych - jest "otwarta".
Zdaniem Sikorskiego, to że oba kraje rozmawiają o wspólnych politykach
Unii Europejskiej jest najlepszym dowodem na to, iż "stosunki
polsko-niemieckie są najlepsze w historii".
Niemcy popierają "Partnerstwo Wschodnie"
Steinmeier zapewnił też, że Niemcy będą nadal popierać propozycje
dotyczące polityki ze wschodnimi sąsiadami Unii Europejskiej. Sikorski
powiedział, że zainicjowany latem przez Polskę i Szwecję projekt
Partnerstwa Wschodniego UE "uważamy za kontynuację priorytetów
prezydencji niemieckiej w UE" w pierwszej połowie 2007 roku.
Komisja Europejska przyjęła w środę założenia Wschodniego Partnerstwa,
które przewiduje stopniową i daleko idącą integrację sześciu wschodnich
sąsiadów (Ukrainy, Mołdawii, Azerbejdżanu, Armenii, Gruzji i Białorusi)
z unijnymi politykami, gospodarką i prawem.
Wspólna polsko-niemiecka nagroda
Przy okazji polsko-niemieckich konsultacji międzyrządowych wręczono
Polsko-Niemiecką Nagrodę za 2008 rok. Otrzymały ją wspólnie Fundacja
"Krzyżowa" dla Porozumienia Europejskiego oraz "Akcja Znak Pokuty -
Służba Pokoju". Nagroda jest przyznawana za szczególne zasługi dla
rozwoju stosunków polsko-niemieckich. Doradca premiera ds.
międzynarodowych Władysław Bartoszewski, mówiąc o nagrodzonych
organizacjach podkreślił, że symbolizują one "znaczenie i ciągłość
stosunków polsko-niemieckich".
Przypomniał, że Polsko-Niemiecka Nagroda jest przyznawana od 1991 r.
Dodał, że "Akcja Znaku Pokuty" jest inicjatywą kościoła ewangelickiego w
Niemczech i w tym roku obchodziła swoje 50-lecie.
Natomiast, jak podkreślił, Fundacja "Krzyżowa" jest "symbolem nowego
początku" od słynnego spotkania kanclerza Niemiec Helmuta Kohla i
premiera Tadeusza Mazowieckiego w 1989 roku.
"Myśląc o przyszłości, pamiętajmy o historii"
- Nagrody te pokazują jak wielką wagę przywiązujemy do porozumienia
polsko-niemieckiego - ocenił minister SZ Radosław Sikorski podczas
uroczystości.
Szef MSZ zaznaczył, że przyszłoroczne obchody 70. rocznicy wybuchu II
wojny światowej "sprawią, że w naszych relacjach dwustronnych będziemy
wracać do dyskusji o przeszłości".
Dodał, że ważną przesłanką pozostaje, aby "myśląc o przyszłości,
pamiętać o historii". Zwrócił też uwagę, że wraz z szefem niemieckiego
MSZ Frankiem-Walterem Steinmeierem podjął prace nad polsko-niemieckim
podręcznikiem historii.
Steinmeier: To dobry znak
Natomiast minister spraw zagranicznych Niemiec podkreślił, że "Akcja
Znak Pokuty i Fundacja 'Krzyżowa' wniosły wkład w głębsze porozumienie
między Polską a Niemcami wynikające z osobistego doświadczenia i
spotkań". Według szefa niemieckiej dyplomacji, wręczenie nagrody jest
dobrym znakiem, że w ciągu ostatnich 12 miesięcy stosunki między Polską
a Niemcami rozwijały się intensywnie i pozytywnie.
Jak mówił, częste spotkania z przedstawicielami Polski, "są dowodem
tego, że mamy bardzo intensywną współpracę ze sobą, że przyjaźnie się
traktujemy". Ocenił, iż to przyczyniło się do wznowienia
polsko-niemieckich konsultacji międzyrządowych.
TVN24
MSWIA WYCOFUJE SIĘ ZE SZTANDAROWEGO POMYSŁU
Nie będzie dowodów z odciskami palców
Zbyt dużo kosztują i nie są do niczego potrzebne. Ministerstwo Spraw
Wewnętrznych i Administracji wycofuje się z pomysłu wprowadzenia
biometrycznych dowodów osobistych.
Jak ustaliło radio RMF FM, resort wycofuje się ze swojego sztandarowego
pomysłu, bo nowe dokumenty za dużo kosztują oraz nie są do niczego
potrzebne. - Biorąc pod uwagę bieżące potrzeby bezpieczeństwa w tym
zakresie, nie ma pełnego uzasadnienia dla wprowadzania odcisków palców
do dowodu osobistego - tłumaczy rozgłośni wiceminister spraw
wewnętrznych Witold Drożdż.
Naruszałyby prywatność
Poza tym dowody biometryczne naruszałyby prywatność. - Zbieranie
odcisków palców najczęściej kojarzy się nam z jakimiś scenami z
amerykańskich filmów. To pewnie nie jest sytuacja taka, w której sami
chcielibyśmy się widzieć - zaznacza Drożdż.
Ostatecznie od 2011 r. sukcesywnie będą wydawane nowe dowody osobiste z
chipami, w których znajdą się jedynie nasze dane teleadresowe. Chyba, że
MSWiA znów zmieni zdanie – informuje RMF FM.
Poniedziałek, 2008-12-08
POLACY PLANUJĄ POWRÓT, DO
POLSKI CIĄGNĄ TEŻ IRLANDCZYCY
Tysiąc powrotów z Irlandii na tydzień
Około jednej trzeciej Polaków planuje powrót z Irlandii na stałe do
kraju w ciągu najbliższego roku. Kolejne 13 proc. w przeciągu
najbliższych dwóch lat - wynika z sondażu przeprowadzonego przez czołową
irlandzką agencję pośrednictwa pracy CPL. Głównym powodem powrotów jest
pogłębiająca się w Irlandii recesja.
Szacuje się, że w Irlandii przebywa obecnie ok. 200 tys. Polaków. Znaczy
to, iż wyspę opuści aż 1,3 tys. osób tygodniowo. CPL ocenia, iż 66 tys.
spośród nich wyjedzie do Polski do końca 2009 r. Daje to ponad tysiąc
powrotów na tydzień. Rok 2009 zapowiada się jako najgorszy dla
irlandzkiej gospodarki od wielu lat.
Sondaż przeprowadzono za pośrednictwem e-maili w pierwszych trzech
tygodniach listopada w grupie ok. 1,5 tys. Polaków.
Recesja - impuls do powrotu
Z sondażu wynika, że głównym powodem powrotów jest pogłębiająca się w
Irlandii recesja, na tle której perspektywy dla polskiej gospodarki nie
wydają się takie złe.
Według Agnieszki Walter, która odpowiada za region Polski w CPL, powodem
zachęcającym imigrantów do powrotu jest również reforma podatkowa,
obniżająca najwyższy próg podatkowy od przychodów osobistych do 32 proc.
Rekompensatą niższego poziomu zarobków w Polsce są według niej niższe
koszty życia. Większość powracających imigrantów spodziewa się, że
znajdzie pracę w Polsce w ciągu trzech miesięcy.
Teraz Irlandczycy przyjadą do Polski
CPL odnotowała też wzrost zainteresowania pracą w Polsce ze strony
samych Irlandczyków zatrudnionych na średnich i wyższych stanowiskach w
irlandzkim sektorze usług finansowych. Ta gałąź gospodarki dotkliwie
ucierpiała na skutek globalnego kryzysu finansowego.
W bazie danych dublińskiego oddziału CPL jest aż 450 wolnych miejsc
pracy w Polsce dla wysoko wykwalifikowanych profesjonalistów m.in. dla
finansistów, architektów, specjalistów IT i innych. Możemy spodziewać
się więc w najbliższym czasie napływu coraz większej liczby
Irlandczyków.
PAP
SĄD PRZESUWA TERMIN ROZPRAWY
Sprawa rehabilitacji ofiary Katynia odroczona
Do 12 grudnia Sąd Rejonowy w Moskwie odroczył postępowanie ws.
rehabilitacji jednej z ofiar Katynia - porucznika Stanisława
Karnkowskiego, zamordowanego przez NKWD w 1940 r. Oczyszczeniu oficera
sprzeciwia się prokuratura.
Główna Prokuratura Wojskowa odmawia rehabilitacji Karnkowskiego i innych
ofiar zbrodni katyńskiej, twierdząc, że dokumenty dotyczące tego mordu
nie zachowały się, więc nie może ona rozpatrzyć wniosków o ich
rehabilitację.
Sędzia Igor Tiuleniew postanowił jednak zapytać prokuratorów czy
istnieją akta sprawy Karnkowskiego.
Stanisław Karnkowski, syn Józefa i Janiny, urodził się w 1901 roku w
Miastkowie Kościelnym. Był architektem, mieszkał w Warszawie. We
wrześniu 1939 roku - porucznik 9. dywizjonu artylerii konnej. Jeniec
obozu w Kozielsku, rozstrzelany i pogrzebany w Katyniu.
PAP
Niedziela, 2008-12-07
KONIEC WIZYTY NA DALEKIM
WSCHODZIE
Prezydent wrócił do Polski
Kilka minut przed wpół do pierwszej, w nocy z soboty na niedzielę,
prezydent Lech Kaczyński wraz z małżonką wylądował w Warszawie.
Zakończył w ten sposób tygodniową podróż po Dalekim Wschodzie.
Lech Kaczyński odwiedził w tym czasie Mongolię, Japonię i Republikę
Korei. We wszystkich tych krajach prezydent złożył wizyty oficjalne.
W drodze powrotnej z Seulu prezydencki Tu-154M miał dwa międzylądowania
- w Ułan Bator i w Astanie. W stolicy Kazachstanu doszło do
nieplanowanego spotkania Lecha Kaczyńskiego z kazachskim premierem
Karimem Masimowem.
Pechowa wizyta
Wizyta prezydenta w Azji postrzegana jest jako "pechowa" a to przez
awarię prezydenckiego samolotu TU - 154M, który zamarzł na lotnisku w
Ułan Bator, co doprowadziło do awarii i prezydent musiał kontynuować
podróż wyczarterowanym mongolskim samolotem. Potem cesarz Japonii
odwołał spotkanie z Lechem Kaczyńskim z powodu choroby. Prezydent
zdecydował się ostatecznie skrócić swoją azjatycką podróż i wcześniej
wrócił do kraju.
PAP
KOMENTARZE PO OBCHODACH 25-LECIA PRZYZNANIA NOBLA
Wałęsa: udało się lepiej niż przypuszczałem
- Wszystko się udało, lepiej niż przypuszczałem - tak Lech Wałęsa
skomentował uroczystości z okazji 25. rocznicy przyznania mu Pokojowej
Nagrody Nobla. Wychodząc z uroczystej mszy wieńczącej obchody były
prezydent powiedział: myślałem, że będzie trochę gorzej.
Poproszony przez dziennikarzy o ocenę uroczystości, b. prezydent
powiedział: "moim zdaniem, nie mam co się chwalić bo samo dzieło się
chwaliło. Wszystko się udało, lepiej niż przypuszczałem, myślałem, że
będzie trochę gorzej".
"Czasami przesadzamy"
Na pytanie, czy jest zmartwiony nieobecnością głowy państwa, Wałęsa
odpowiedział: "ktoś tu stracił, ja nie". Z kolei zapytany o szeroko już
komentowaną wypowiedź Radosława Sikorskiego na temat "karłów moralnych",
Wałęsa oświadczył: - Każdy jakoś tak stara się nie przesadzać, ale
czasami przesadzamy.
Tysiąc osób na mszy
Ponad tysiąc osób uczestniczyło w niedzielę w Gdańsku w Bazylice
Mariackiej w uroczystej mszy dziękczynnej z okazji 25. rocznicy
przyznania Lechowi Wałęsie Pokojowej Nagrody Nobla. We mszy uczestniczył
były prezydent wraz z żoną Danutą i córką Anną. W bazylice byli także
przedstawiciele władz miasta i województwa oraz grupa działaczy dawnej "Solidarności".
"Wałęsa buduje ideę pokoju"
Nabożeństwo odprawił nuncjusz apostolski, arcybiskup Józef Kowalczyk.
Rozpoczynając uroczystości podkreślił, że są one podziękowaniem za 65
lat życia Lecha Wałęsy i wręczoną mu 25 lat temu Pokojową Nagrodę Nobla.
- Za to, że były prezydent buduje ideę pokoju w Polsce i za granicą -
podkreślił arcybiskup Kowalczyk.
Dodał, że msza jest dedykowana także "wszystkim ludziom ze stoczni i nie
tylko, którzy podzielali idee Solidarności". Homilię wygłosił arcybiskup
Sławoj Leszek Głódź - metropolita gdański.
- Tamta Pokojowa Nagroda Nobla, panie prezydencie, stała się w wymiarze
świata takim jaśniejącym znakiem zwycięstwa - pięknym i mocnym znakiem
wrażliwego sumienia Europy i świata - mówił kapłan.
Jak dodał metropolita, nagroda była także "odpowiedzią na tamten znak
jedności i wspólnoty z Polską, z panem, z losem internowanych - z
płonącą świecą solidarności, zapaloną w papieskim oknie na Watykanie po
wprowadzeniu stanu wojennego".
Głódź: Każdy czuł się potrzebny i odpowiedzialny
- Patrzymy na tamten czas, który pozwolił związać węzłem wspólnoty
miliony i je upodmiotowić. Przecież każdy z członków tego wielkiego
ruchu czuł się potrzebny i odpowiedzialny. Znajdował swoje miejsce
pośród wspólnoty. Realizował swoje ambicje nie w konflikcie, nie w
zajadłej politycznej grze, nie wygrywaniu jednych przeciw drugim - mówił
arcybiskup Głódź.
I pytał dalej: - Czy to nie obraz naszego czasu, kondycji moralnej
politycznych elit, których członkowie jakże często zapominają, że tam
ich początek - w ruchu "Solidarności"?
Uroczystości na finiszu
We mszy w Bazylice Mariackiej uczestniczyli także arcybiskup Tadeusz
Gocłowski - b. metropolita diecezji gdańskiej oraz arcybiskup
gnieźnieński Henryk Muszyński.
Goście z całego świata, znani politycy, laureaci pokojowego Nobla -
świętowali w sobotę w Gdańsku 25. rocznicę przyznania Lechowi Wałęsie
Pokojowej Nagrody Nobla. - Jesteśmy tu po to, by Lech Wałęsa nigdy nie
był sam - mówił premier Donald Tusk podczas uroczystości w Filharmonii
Bałtyckiej.
Politycy oceniają
Wieczorem w "Magazynie 24 Godziny" na antenie TVN24 politycy typowali
najważniejsze ich zdaniem momenty dwudniowych uroczystości. - Bardzo
dobre było wystąpienie premiera Tuska, a także Lecha Wałęsy i Nicholasa
Sarkozy'ego. Średnia miał natomiast Radosław Sikorski - ocenił Tadeusz
Iwiński.
- Te słowa Sikorskiego będą zauważone tylko w Polsce. Natomiast inna
rzecz, że wiele osób chce ostatnio budować swoją pozycję poprzez
kontestowanie Lecha Wałęsy i to nie są osoby moralnie wielkie -
ripostował Sławomir Nitras z PO.
W ocenie Jarosława Sellina z "Polski XXI" najważniejsze słowa padły z
ust prezydenta Francji. - Sarkozy powiedział, że Polacy byli dla innych
wzorem i pokazali jak można w beznadziejnej sytuacji walczyć o wolność -
powiedział
PAP
KURIOZALNE POMYSŁY WŁADZ MIASTA
Prohibicja w Zakopanem
Jakby mało było problemów z dojazdem do Zakopanego, władze miasta
pozbawiły część zakopiańskich karczm koncesji na alkohol. Stolica Tatr
robi wszystko, by zniechęcić do siebie polskich i zagranicznych turystów
- donosi "Gazeta Krakowska".
Miasto pod Giewontem znowu zaczęło prowadzić wojenkę, tym razem
alkoholową. Radni Zakopanego nie dość, że nie zwiększyli liczby punktów,
w których można sprzedawać wysokoprocentowy alkohol, to jeszcze
zaostrzyli przepisy antyalkoholowe. Do tej pory odległość punktu
sprzedaży od szkoły, przedszkola czy kościoła nie mogła być mniejsza niż
100 metrów. Teraz będzie ona mierzona nie od drzwi wejściowych do
budynku, a od wejścia na posesję. Koncesję straci wiele zakopiańskich
restauracji i karczm - czytamy w "Gazecie Krakowskiej".
- Znowu staliśmy się pośmiewiskiem na cały kraj - mówią właściciele
restauracji, karczm i sklepów, których zakopiańscy radni nowym przepisem
pozbawili koncesji na alkohol. Karczmarze mówią, że z całej Polski
wydzwaniają stali klienci i śmieją się z Zakopanego.
- Radni nie zdają sobie sprawy, jak poważne reperkusje niosą te ich
sławne już w Polsce sto metrów odległości baru od kościoła - podkreśla
Agata Wojtowicz, dyrektor zakopiańskiego Biura Podróży Orbis.
- Idzie przecież kryzys, w turystyce jest on już odczuwalny. Turyści ze
Wschodu masowo rezygnują z wypoczynku u nas. A tu do tego taka uchwała!
Właściciele lokali i sklepów, którym rygorystyczna uchwała rady miasta
zabierze koncesję, spotkali się ostatnio w Tatrzańskiej Izbie
Gospodarczej, aby omówić trudną sytuację, w jakiej znalazło się miasto.
Zakopiańscy przedsiębiorcy podkreślają, że dla turystycznego kurortu to
cios w plecy.
- Przecież ludzie przyjeżdżają tu, żeby się zabawić. A my im zabraniamy
się napić, na przykład w 150-letniej karczmie U Wnuka! - mówi Andrzej
Kawecki, prezes Tatrzańskiej Izby Gospodarczej.
Według przedsiębiorców, działania radnych wymierzone są już nie tylko w
małą grupę ludzi, ale w całe Zakopane, które żyje z turystyki.
Za dużo sklepów monopolowych?
Radni mieli także zwiększyć o 20 liczbę punktów sprzedaży
wysokoprocentowego alkoholu, przeznaczonego do spożycia poza miejscem
sprzedaży. W ten sposób w Zakopanem byłoby ich 80 - twierdzi tygodnik
podhalański.pl. Sprzeciwił się temu radny Józef Figiel z komisji rodziny
i spraw społecznych. – Wokół tych miejsc jest nieporządek, z którym nie
radzi sobie ani policja, ani straż miejska. To nie jest dobra wizytówka
dla miasta – stwierdził Figiel. – Nie wiem, czy chlubą dla miasta jest
potykanie się o sklepy monopolowe. Gdyby ktoś wypił jedno piwo w każdej
knajpie przy Krupówkach, idąc od dołu, to nie doszedłby do Kościuszki –
dodał radny Jerzy Zacharko.
Zofia Martyniak, naczelnik wydziału spraw społecznych i ewidencji
podkreśliła, że miasto się rozwija, a liczba oczekujących na możliwość
sprzedaży alkoholu jest bardzo duża. Wielu przedsiębiorców czeka na
zezwolenia od 2005 roku. Radni się tym nie przejęli. Tylko Zbigniew
Figlarz był za zwiększeniem liczby punktów sprzedaży. Przeciwko
zagłosowało 5 radnych, reszta wstrzymała się od głosu.
Gazeta Krakowska, tygodnikpodhalanski.pl
75 TYSIĘCY ZŁOTYCH W PORZUCONEJ TORBIE
Na Mikołajki - torba pełna pieniędzy
Znalazł 75 tys. złotych
sxc.huTo nie był podarunek od Mikołaja, choć rzecz zdarzyła się w
Mikołajki. Pewien mieszkaniec Warszawy w czasie wyprawy do supermarketu
natknął się na porzucona torbę. Zdziwienie okazało się dużo większe, gdy
zajrzał do środka: była tak okrągła suma 75 tysięcy złotych...
37-letni mężczyzna przyjechał na przedświąteczne zakupy do jednego z
hipermarketów na Targówku. Wysiadając z samochodu na parkingu przed
sklepem natknął się na torbę. Okazała się wypełniona banknotami. Nie
było w niej żadnych dokumentów, które mogłyby podpowiedzieć, do kogo
należała niebagatelna suma 75 tys. zł w nominałach po 100 i 50 złotych.
Uczciwy znalazca postanowił poszukać właściciela zguby. Od pracowników
ochrony dowiedział się, że podobną sumę skradziono z jednego z
samochodów. Postanowił zwrócić pieniądze - torbę z gotówką zawiózł na
komisariat policji.
Sprawa jest w toku. Policjanci sprawdzają teraz wszystkie okoliczności,
w jakich mogło dojść do kradzieży pieniędzy. Kiedy sprawa będzie
zakończona, pieniądze mają wrócić do prawowitego właściciela.
tvn24.pl
Sobota, 2008-12-06
ENERGIA Z ATOMU
POPŁYNIE U NAS ZA 13 LAT
Francja pomoże nam wybudować elektrownię atomową
Elektrownia atomowa w Polsce będzie na pewno. Oficjalnie tę decyzję
rząd ogłosi w styczniu przyszłego roku - dowiedział się dziennik "Polska".
Energia z atomu ma popłynąć w Polsce w 2021 roku. Wszystko wskazuje na
to, że nowoczesny reaktor kupimy we Francji, która przoduje w tej
technologii na świecie.
O polsko-francuskim "dealu" premier Donald Tusk ma rozmawiać z
prezydentem Nicolasem Sarkozym już dzisiaj. Francuzi chcą nie tylko
sprzedać nam nowoczesny reaktor, ale pomóc też polskiemu rządowi w
przeprowadzeniu kampanii społecznej, która przekona Polaków, że energia
atomowa jest bezpieczna.
Przekonać sceptyków Internauci chcą polskiego atomu
– Najpierw planujemy zaprosić do rozmów aktywistów organizacji
ekologicznych, które są przeciwne energetyce jądrowej. Przewidujemy też
kampanię informacyjną w telewizji, radiu, prasie i na billboardach o
konieczności budowy takiej siłowni jądrowej – mówi "Polsce" poseł PO
Andrzej Czerwiński, przewodniczący podkomisji sejmowej ds. energetyki.
Według prof. Stefana Chwaszczewskiego z Instytutu Energii Atomowej
budowa elektrowni jądrowej w naszym kraju jest konieczna, bo dzięki niej
Polska będzie w stanie wywiązać się z pakietu klimatycznego. Cena
energii z atomu jest o ponad 20 proc. niższa niż z elektrowni węglowej.
I prawie czterokrotnie niższa niż ze źródeł odnawialnych.
Prawo najważniejsze
A gdzie stanie elektrownia? Najbardziej prawdopodobną lokalizacją jest
Żarnowiec na północy kraju, chociaż brane są pod uwagę także inne
miejsca. Na pewno będzie ona wybudowana na północy lub wschodzie kraju,
bo tam jest najbardziej zaniedbana infrastruktura energetyczna.
Prąd z pierwszego reaktora popłynie u nas już w 2021 roku. – Mogę
potwierdzić, że w tej chwili program uzgadniany jest z posłami.
Najważniejsze jest przygotowanie odpowiedniego prawa – mówi Czerwiński.
Za sprawą Czech, które będą przewodniczyć Unii Europejskiej w pierwszej
połowie przyszłego roku, rozwój energetyki jądrowej może stać się
programem wspólnoty. Milena Vicencova, czeska ambasador przy Unii
Europejskiej, poinformowała, że Czesi będą chcieli wykorzystać swoje
przewodnictwo, by otworzyć dyskusję o energii nuklearnej. Jest to ważne
w kontekście kłopotów związanych z nasileniem efektu cieplarnianego
przez paliwa kopalne. Elektrownia atomowa w ogóle nie emituje CO2.
PAP
SZEF MSZ FRANCJI BERNARD KOUCHNER W GDAŃSKU
"Wałęsa nie zmienił się, ma ciągle tę samą siłę i wąsy"
W Gdańsku trwają obchody 25.
rocznicy przyznania Lechowi Wałęsie Pokojowej Nagrody Nobla. W piątkowy
wieczór byłemu prezydentowi nagrody gratulowali szef francuskiego MSZ -
Bernard Kouchner oraz Władysław Bartoszewski, który pokreślił, że Lech
Wałęsa jest jednym z najwybitniejszych Polaków. - Nie wiadomo z kogo
jeszcze będziemy dumni, ale na pewno nie z ludzi nienawistnych krętaczy,
obłudników, fałszerzy, ale z wielkich i takim na pewno jest Lech Wałęsa
- mówił Bartoszewski.
Szef MSZ Francji wypowiadał się o byłym prezydencie Polski w sposób
bardzo przyjazny. - Wałęsa nie zmienił się, ma ciągle te same wąsy, tę
samą siłę, ten robotnik ze Stoczni Gdańskiej pokazał nam drogę - mówił
Kouchner przemawiając w piątek wieczorem w Gdańsku podczas rozpoczęcia
konferencji "Solidarność dla przyszłości".
"To było tchnienie nadziei"
Z kolei Władysław Bartoszewski wspominał moment przyznania nagrody
Wałęsie. - Dla mnie to było tchnienie nadziei i poczucie wielkiej dumy i
radości, takie jakie w jakimś stopniu wytworzyło się w nas wszystkich w
październiku 1978 r., kiedy Polak został dostrzeżony przez cały
katolicki świat - mówił Bartoszewski.
- To, że nam Bóg dał, że ja człowiek stary 87-letni i on (Wałęsa - red.)
prawie w wieku mego syna, razem możemy to świętować, to wielki dar boży.
Ale to nie musiało tak być, to się stało dzięki sile, solidarnego,
wspólnego, braterskiego działania. Nie dzięki nienawiści, nie dzięki
obrażaniu się na kogokolwiek, nie w wyniku okrzyków - podkreślił
Bartoszewski.
Dodał, że kiedy będzie "odchodził z tego świata", kiedy będzie kończył
działalność publiczną, odejdzie "w głębokim przekonaniu, że było mu dane
być świadkiem rzeczy wielkich". Należy do nich - podkreślił - Nagroda
Nobla dla Wałęsy.
"Wszystkiego w solidarność nie włączymy"
Jako ostatni zabrał głos Lech Wałęsa. Przekonywał, że nie uda się
zbudować zjednoczonej Europy bez fundamentu wartości. - Musimy ponad
religijnie, nie religijnie - wybrać wartości i uznać je za fundament. Na
razie to nie będzie dużo. Ojciec Święty mówił, że musimy wychować
człowieka sumienia - to jest blisko tego. To muszą być podstawowe
wartości, na których postawimy wszystko inne - apelował Wałęsa.
Były polski prezydent tłumaczył, że jedną z takich wartości może być
solidarność. "Ale w jakiej sprawie? Bo wszystkiego przecież w
solidarność nie włączymy. I wtedy powiemy np. w stosunku do Chin w paru
rzeczach, do Rosji w paru rzeczach i to utrzymując, uwzględniając
wartości, rzeczywiście zbudujemy piękniejszy świat i bezpieczniejsze
jutro - zaznaczył.
Goście z całego świata
Podczas otwarcia konferencji "Solidarność dla przyszłości" Wałęsa
otrzymał od prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza "talary gdańskie" -
okolicznościowe monety (ze złota, srebra, mosiądzu i bimetalu) wybite
przez miasto dla uczczenia 25. rocznicy przyznania Wałęsie pokojowego
Nobla. Awers monety przedstawia herb Gdańska oraz panoramę miasta, a
rewers postać Lecha Wałęsy.
W uroczystej kolacji inaugurującej konferencję uczestniczyli też m.in.
zaproszeni przez Wałęsę laureaci Pokojowej Nagrody Nobla, syn króla
Arabii Saudyjskiej, b. premierzy: Tadeusz Mazowiecki, Jan Krzysztof
Bielecki, Jerzy Buzek, prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz,
Zbigniew Bujak, Czesław Bielecki, Leszek Balcerowicz, Marek Borowski,
Janusz Kaczmarek, Edmund Wittbrodt i Jolanta Kwaśniewska.
W sobotę na konferencje przyjedzie prezydent Francji Nicolas Sarkozy i
premier Donald Tusk.
PAP, TVN24
Piątek, 2008-12-05
EKSPRESOWE TEMPO PRACY
POSŁÓW
Sejm przyjął Budżet 2009
Budżet na 2009 r. przyjęty. Za głosowało 236 posłów, przeciw było 190,
dwóch wstrzymało się od głosu. Zgodnie z ustawą deficyt budżetu w
przyszłym roku wyniesie 18,2 mld zł. Posłowie planowali debatę do
późnych godzin nocnych, ale poszło znacznie szybciej.
W piątek podczas trzeciego czytania ustawy budżetowej w Sejmie, posłowie
mieli do rozpatrzenie ponad 250 poprawek, wniesionych do projektu
rządowego.
Sejm przyjął m.in poprawkę, która umożliwi udzielanie przez Skarb
Państwa poręczeń i gwarancji do kwoty 40 mld zł, a także autopoprawkę
zakładającą zmniejszenie o prawie miliard złotych przyszłorocznych
rezerw celowych, i o ponad 700 mln zł wydatków m.in. na niektóre
instytucje publiczne.
Cięcia są konsekwencją prognoz niższego wzrostu gospodarczego; dochody
budżetu będą niższe o ponad 1,7 mld zł niż wcześniej planowano.
Jednocześnie rząd założył cięcia wydatków o taką samą kwotę, co ma
umożliwić utrzymanie deficytu budżetowego na planowanym poziomie.
Kto dostanie mniej?
W czasie debaty przed gmachem parlamentu odbywała się kolejna pikieta
niezadowolonych związkowców (fot. PAP/Paweł Supernak)
Zgodnie z poprawką, Sąd Najwyższy dostanie 12 mln zł mniej, NSA - 10 mln
zł mniej, na budownictwo przeznaczono o 70 mln zł mniej, a Ministerstwu
Obrony Narodowej obcieto 72 mln zł.
Na rozwój wsi zostanie przeznaczone 30 mln zł mniej, na sprawy
wewnętrzne - 35 mln zł mniej, zabezpieczenie społeczne - 191 mln zł
mniej, Kasę Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego - 86 mln zł mniej.
Budżet w części "środki własne UE" zostanie zmniejszony o 200 mln zł.
Rezerwy celowe zostaną zmniejszone łącznie o 973,2 mln zł. Najwięcej, bo
324 mln zł, straci rezerwa związana z finansowaniem świadczeń opieki
zdrowotnej. 267 mln zł mniej znajdzie się w rezerwie na finansowanie
projektów z udziałem środków z UE, związanych m.in. ze wspólną polityką
rolną i rybacką oraz naprawą i budową dróg lokalnych.
Zmniejszono też dotację do Funduszu Emerytalno-Rentowego KRUS o 50 mln
zł. Pozyskane w ten sposób fundusze zostaną przeznaczone na rezerwy
celowe związane ze zwalczaniem chorób zakaźnych zwierząt i finansowanie
programów zwalczania takich chorób.
Mniej dostanie także Kancelaria Sejmu. Wydatki na nią zmniejszono o 14,8
mln zł. Pieniądze te mają zostać przeznaczone na rezerwę celową,
przewidującą środki na zadośćuczynienie rodzinom ofiar wystąpień
wolnościowych w latach 1956-1983.
Będzie "rezerwa solidarności" i pieniądze na restrukturyzację stoczni
W budżecie na 2009 r. pojawił się za to zapis o utworzenie "Rezerwy
solidarności społecznej". Przeznaczone na nią zostanie 1,14 mld zł. Z
rezerwy będą mogły skorzystać grupy społeczne dotknięte przez światowy
kryzys finansowy.
O 540 mln zł wzrosną wydatki Funduszu też Restrukturyzacji
Przedsiębiorców (FRP). Kwota ta ma umożliwić sfinansowanie kosztów
restrukturyzacji stoczni w Gdyni i Szczecinie.
tvn24.pl, PAP
KONFERENCJA "SOLIDARNOŚĆ DLA PRZYSZŁOŚĆI"
Dalajlama uważa się za marksistę
- Jeśli chodzi o teorię gospodarki społecznej, uważam się za marksistę -
powiedział XIV Dalajlama na konferencji "Solidarność dla przyszłośći". W
Gdańsku spotkali się nobliści m.in. Lech Wałęsa i duchowy przywódca
Tybetańczyków.
- Jeśli chodzi o teorię gospodarki społecznej, uważam się za marksistę.
Ale z pewnością nie jestem leninistą, bo Lenin stworzył system
totalitarny. [..] Jestem raczej buddyjskim socjalistą - podkreślił
Dalajlama, który przyjechał do Gdańska na obchody 25. rocznicy wręczenia
Pokojowej Nagrody Nobla Lechowi Wałęsie.
Sam jubilat wydawał się zaskoczony takim oświadczeniem. - Jako marksisty
nie widziałem Waszej Świątobliwości. Marksiści ładnie pisali, ale
realizacja tego jest niemożliwa – podkreślił Lech Wałęsa w odpowiedzi na
słowa Dalajlamy.
Współczucie znaczy zdrowie
Przywódca duchowy Tybetańczyków podkreślił, że choć jest tylko
jednostką, to stara się angażować w trzy istotne sfery. Po pierwsze
stara się etycznie żyć i promować wartości ogólnoludzkie. - Wszyscy są
tacy sami umysłowo, wszyscy mają takie samo prawo wieść szczęśliwe życie
- podkreślał XIV Dalajlama.
Dlatego niezmiernie ważne jest promowanie współczucia. Jego
Świątobliwość podkreślał, że badania naukowe wskazują, iż altruistyczna
postawa przynosi wymierne korzyści, że im więcej okazujemy współczucia,
tym lepszy jest nasz stan zdrowia.
Wszystkie religie są równe
Drugim obszarem działalności Kunduna (bo tak często jest nazywany) jest
zaangażowanie w sprawy religijne. Z całą stanowczością podkreślał, że
wszystkie główne religie niosą to samo przesłanie – współczucia,
tolerancji i szczęścia. Dlatego, że wyrażają się one z równych
podejściach filozoficznych, istnieje wiele ścieżek urzeczywistnienia
tych celów.
Dalajlama stanowczo odrzucił pogląd, że można oceniać islam na podstawie
wydarzeń z 11 września 2001 roku jako religię przemocy. - Wydarzenie
spowodowane przez garstkę muzułmanów nie może rzutować na całą religię -
mówił w Gdańsku.
Tybet bez oddzielenia
Trzecią płaszczyzną, na której działa Dalajlama, jest działalność na
rzecz Tybetu, z którego musiał uciekać w 1959 roku. Po raz kolejny
podkreślił, że nie chce oddzielenia swojej ojczyzny od Chin, ale
poszanowania dla kultury i religii Tybetańczyków. - Nie szukamy
oddzielenia, chcemy przestrzegania praw zapisanych w chińskiej
konstytucji - mówił XIV Dalajlama na konferencji.
Jego zdaniem, w dialogu z Pekinem najważniejsze są determinacja i
cierpliwość. Podkreślał, że na porozumieniu nie może stracić żadna ze
stron i obie muszą czuć, że coś zyskały. Sam tybetański buddyzm zaś może
pomóc wielu Chińczykom odnaleźć się we współczesnym świecie, stojącym
pod znakiem pogoni za pieniądzem.
Będzie spotkanie z Tuskiem
Wciąż nie wiadomo, czy dojdzie do skutku zaplanowane na jutro spotkanie
Dalajlamy z prezydentem Francji Nicolasem Sarkozym, któremu zdecydowanie
sprzeciwia się Pekin. Przywódca duchowy Tybetańczyków powiedział, że
trzeba będzie poczekać do jutra, by się o tym przekonać.
Za to Centrum Informacyjne Rządu potwierdziło, że jutro w Filharmonii
Gdańskiej spotkają XIV Dalajlama spotka się z premierem Donaldem Tuskiem.
Jak noblista z noblistą
Podobnie jak Lech Wałęsa, gospodarz spotkania, Dalajlama w 1989 roku
został uhonorowany Pokojową Nagrodą Nobla. W ten sposób Komitet
Noblowski wyróżnił go za kilkadziesiąt lat pokojowych starań na rzecz
pokoju na świecie, w szczególności w dialogu z Pekinem, który w 1949
roku najechał na Tybet.
tvn24
PREZYDENT W POLSCE WYLĄDUJE JUŻ W SOBOTĘ
Skrócona wizyta w Azji
Prezydent Lech Kaczyński zdecydował się skrócić swoją wizytę w Azji i
wrócić do kraju dzień wcześniej - w sobotę. W Korei Południowej
prezydent opuści jednak tylko jeden bankiet.
Przyczyny skrócenia wizyty nie są znane. Nie wykluczone jednak, że
prezydent - jak wynika z relacji reportera TVN24 - jest zmęczony.
Zła passa
Wyjazd był bowiem pełen niespodzianek. Najpierw rządowy Tu-154 zamarzł
na lotnisku w Ułan Bator i Lech Kaczyński był zmuszony polecieć do
Japonii samolotem wyczarterowanym w Mongolii.
Potem okazało się układany od wielu miesięcy plan wizyty w Azji spalił
na panewce. Audiencja u cesarza Japonii - główny plan podróży – została
bowiem odwołana.
Twarde lądowanie
W piątek prezydentowi znów dała się we znaki podróż wysłużonym, rządowym
samolotem. Tu-154 wpadł w silne turbulencje i dwa razy podchodził do
lądowania w Seulu.
Prezydencka para po raz pierwszy wybrała się do Azji. W czasie wizyty
Lech i Maria Kaczyńscy odwiedzili Mongolię, Japonię i Koreę Południową.
TVN24, tvn24.pl.
Czwartek, 2008-12-04
Talent młodego muzyka
Choć 17-letni Marcin Pawłowski z Bydgoszczy muzykę tworzy dopiero od
dwóch lat, jego twórczość usłyszało już kilka milionów Polaków. Młody
artysta stworzył podkłady muzyczne do występów duetu "Melkart Ball",
który wygrał pierwszą edycję programu "Mam Talent".
Współpraca z "Melkart Ball" zaczęła się 8 miesięcy temu. Wówczas artyści
- gimnastycy sami zaproponowali, by Marcin stworzył muzykę do ich
występów. - A miesiąc później Bartek powiedział, że jest taki program
"Mam Talent" i chcą się na to zgłosić po prostu - mówi Marcin.
Wpółojciec sukcesu
Maturzysta skomponował muzykę do wszystkich występów "Melkart Ball" w
"Mam talent". To właśnie jemu podczas koncertu dziękowali zwycięzcy.
Choć w telewizji Bartek szczególnie podkreślał rolę kompozytora, Marcin
nie czuje się współojcem sukcesu. - Ja wiem, że Bartek i Jacek to są
bardzo skromni ludzie i najchętniej cały swój sukces przełożyliby na
mnie. Ale ja wiem jak jest naprawdę, że sukces zależy od tego, jak oni
wyglądają, jak się zachowują na scenie - mówi Marcin.
Dopięte na ostatni guzik
Nie kryje jednak, że włożył dużo pracy w przygotowania do finału
programu. - Od początku właściwie, utwór tak jak go miałem w głowie, tak
go przełożylem. Bartek mówił mi, gdzie mogą zwolnić, gdzie można
przyśpieszyć. Wszystko musiało być na ostatni guzik dopięte - mówi
Marcin. Jednak choć w swoją pracę włożył wiele wysiłku w czasie
finałowego występu denerwował się, by wszystko wyszło jak najlepiej. -
Cały czas był stres i emocje. Balem się, że zatnie się pianino choć
przecież nic nie grałem, ale wiedziałem, że zawsze mogą się zdarzyć
jakieś techniczne problemy. I to martwiło mnie najbardziej. Bo ja wiem,
że oni są perfekcyjni w tym co robią i oni raczej błędów nie popełniają
- dodaje Marcin.
TVN24
Jarosław Kaczyński biesiadował z górnikami
- Polskie górnictwo nie może być traktowane jak masa upadłościowa, jest
ważnym działem gospodarki - mówił prezes PiS Jarosław Kaczyński, który w
czwartek przyjechał na uroczystości barbórkowe do Rudy Śląskiej. -
Bardzo lubię uczestniczyć w tego rodzaju uroczystościach. Po prostu
lubię polski obyczaj - dodał prezes PiS.
Były premier wziął udział we mszy św. w intencji górników, później
uczestniczył w obiedzie jubilackim w pobliskiej hali Miejskiego Ośrodka
Sportu i Rekreacji. Podziękował też setkom zgromadzonych górników z
kopalni "Halemba-Wirek" za "wyjątkowo ciężką, ryzykowną i potrzebną
Polsce" pracę. Życzył górniczego szczęścia i wszelkiej pomyślności.
Jarosław Kaczyński podkreślał też, że szanuje kulturę i obyczaje
górnicze. - Bardzo lubię uczestniczyć w tego rodzaju uroczystościach,
nie tylko górniczych. Po prostu lubię polski obyczaj. Lubię to wszystko,
co buduje polską tradycję - zaznaczył.
Zapewnił, że razem ze współpracownikami będzie robić wszystko, by były
podejmowane decyzje korzystne dla branży, by polskie górnictwo mogło
"nie tylko trwać, ale i się rozwijać".
Węgiel jest potrzebny
- W dzisiejszym świecie czarny węgiel jest potrzebny. Chciałbym,
żebyście wiedzieli, że tę świadomość mają nie tylko mieszkańcy tej
ziemi, nie tylko górnicy. Mają ją wszyscy rozsądni Polacy - podkreślił
Kaczyński.
Podczas konferencji prasowej b. premier przekonywał, że stosunek do
górnictwa jest jedną z cech dzielących obecny rząd od poprzedniego. -
Nie ma środków budżetowych na dopłaty do budowy nowych ścian, a jeżeli
nie ma takich środków (...), to praktycznie nie będzie można budować
nowych ścian - powiedział.
Były premier mówił, że rząd PiS "bardzo poważnie" zajął się branżą
górniczą. - Została opracowana strategia dla górnictwa, byliśmy
pierwszym rządem, który nie traktował górnictwa jako swego rodzaju masy
upadłościowej, tylko budował perspektywy dla polskiego górnictwa -
przekonywał.
"Pomogliśmy realnie"
- Byliśmy pierwszym rządem, który może uczciwie powiedzieć, że po
wielkim wypadku, po wielkiej tragedii w kopalni "Halemba" pomógł
rodzinom i to nie symbolicznie, tylko realnie - dodał. Zginęło wtedy 23
gówników.
- Sądzę, że górnicy mają pełne podstawy do tego, by sądzić, że moja
obecność tutaj nie ma charakteru przypadkowego czy też związanego z
propagandą, tylko wynika z pewnego stosunku do tego problemu, bo to jest
pewien problem w Polsce, i tego sporu, który toczy się o nasze górnictwo
- czy podtrzymywać i dawać szansę na rozwój - dodał.
PAP
ARMIA (CIĄGLE) NA TROPIE POBOROWYCH
Nie wsadzą cię w kamasze, ale dopadną i tak
Płonne są nadzieje tych, którzy przez lata uchylali się od służby
wojskowej, a teraz myślą, że wraz z ostatnim poborem ich problemy się
skończyły. Bo chociaż Wojskowe Komendy Uzupełnień do jednostki nikogo
już na siłę nie wyślą, to jednak ze ścigania migających się do tej pory
od służby zrezygnować nie zamierzają. Uwaga, bo WKU są podobno na tropie
70 tysięcy młodych Polaków.
- Tylko jedna z warszawskich Wojskowych Komend Uzupełnień tropi kilka
tysięcy poborowych, którzy unikali służby - pisze "Dziennik". Do pomocy
WKU mają prokuraturę i policję. Co grozi tym, którzy wpadną w sidła
wojskowych? Nawet dwa lata więzienia. I dotyczy to każdego, wobec
którego WKU wszczęła formalne poszukiwania.
"Ci ludzie złamali prawo"
Płk Adam Bednarz, komendant WKU Warszawa-Śródmieście, która na swojej
czarnej liście ma kilka tysięcy nazwisk, tłumaczy: - Uchylając się od
służby, ci ludzie złamali prawo, a my mamy obowiązek ich ścigać. I
będziemy to robić, dopóki nie zgłoszą się do nas i nie załatwią sprawy.
- My szukamy około 500 osób - przyznaje z kolei major Wojciech Sukiennik
z WKU we Wrocławiu. I dodaje: - Prawo zmuszało nas do rozpoczęcia
formalnych poszukiwań w przypadku osób, które nas unikały i nikt nas z
tego obowiązku nie zwolnił.
Abolicji brak, prawo jest prawem
Póki co, komendy nie mają więc wyjścia i muszą szukać tych, którzy
stosowali wojskowe uniki. Ale ponoć jest światełko w tunelu, bo nad
celowością i sensem takiego karania zastanawia się nawet Ministerstwo
Obrony Narodowej.
Tyle że MON zrzuca z siebie odpowiedzialność i twierdzi, że kwestia
tego, co zrobić z tymi, którzy nie przestrzegali starego prawa o
poborze, nie leży w gestii ministerstwa. - My w opracowanej nowelizacji
ustawy wszystkich mężczyzn przenosimy do kategorii osób o uregulowanym
stosunku do służby wojskowej. Nie zależy nam na ich ściganiu i mówimy o
tym wyraźnie - podkreśla przedstawicielka MON Anna Kliś.
Czekają na rozwój wypadków
Zgodnie z prawem jedyną szansą dla stosujących uniki przed WKU jest
tylko abolicja. Chce jej część opozycji. - Właśnie teraz jest najlepszy
czas żeby wyzerować sytuację - apeluje były wiceszef MON Janusz Zemke z
SLD.
A poborowi, którymi WKU nadal muszą być zainteresowane, czekają w
napięciu. - Jeszcze poczekam na rozwój wypadków. Do WKU nie pójdę, bo
się zwyczajnie boję kary - przyznaje Grzegorz, hydraulik z Poznania,
który od wojska "miga się" już czwarty rok.
"Dziennik".
|
|
INDEX
|