zapisz
Się Na Naszą listę |
Proszę
kliknąć na ten link aby dotrzeć
do formularza gdzie można zapisać się na listę dystrybucyjną i w przyszłości
otrzymywać biuletyn bezpośrednio od nas.
Aby zapisać się szybko bez wypełniania formularza, proszę wysłać E-mail bez
żadnego tekstu poprzez kliknięcie tego
linku.
| |
Przyłącz się |
Jeśli masz jakieś informacje
dotyczące polskich wydarzeń i chciałbyś albo chciałabyś podzielić się nimi z
naszymi czytelnikami, to prześlij je do
nas.
Mile widziane są wywiady, felietony, zdjęcia i poezja. Proszę informować
nas o
wszystkich wydarzeniach polonijnych. | |
Promuj
polonię |
Każdy z nas może się przyczynić do
promowania Polonii w Winnipegu w bardzo prosty sposób. Mój apel jest aby
dodać dwie linie do waszej stopki (signature) aby zacząć promować
Polonijne wydarzenia w Winnipegu kiedykolwiek wysyłamy maila.
Tutaj są instrukcje jak dodać stopkę używając
Outlook Express.
Kliknij Tools-->Options
-->
Signatures
Zaznacz poprzez kliknięcie Checkbox
gdzie pisze
Add signature to all outgoing messages
W pole gdzie jest napisane Edit Signature proszę wpisać.
albo
Po tym kliknij Apply
I to wszystko. Od tej pory będziemy promować polskie wydarzanie w
Winnipegu automatycznie kiedy wyślemy maila do kogoś. Wszystkie programy
mailowe mają taką opcję tzw. signature i sposób jej dodania
będzie bardzo podobny do tego co opisałem dla Outlook Express | |
|
Polonijny
Biuletyn Informacyjny w Winnipegu |
INDEX
WIADOMOŚCI PROSTO Z
POLSKI
|
Środa, 2009-01-07
B. WICEMINISTER
GOSPODARKI O PORAŻCE DYWERSYFIKACJI
"Problemy z gazem to wina SLD"
- Szansę na dywersyfikację dostaw gazu zaprzepaścił rząd Leszka Millera,
blokując umowę z Norwegami – uważa były wiceminister gospodarki w
rządzie PiS Piotr Naimski. – Nieprawda, uratował Polskę przed płaceniem
10 mld dolarów za nic – ripostował Tadeusz Iwiński (SLD).
Iwiński podkreślił, że Polska nie może pozwolić sobie na bycie elementem
rozgrywek między Moskwą a Kijowem. Skrytykował też jednoznaczne
stanowisko Lecha Kaczyńskiego, który opowiedział się za Ukrainą. - Nie
znamy szczegółów umowy rosyjsko-ukraińskiej i dlatego trzeba być
wstrzemięźliwym. Nie może być tak, że prezydent, który w Gruzji okazał
się wybitnym lingwistą i specjalistą od balistyki, teraz okazuje się
wybitnym specjalistą od gazownictwa – uważa polityk SLD.
"Problemy z gazem to wina SLD"
Zdaniem Naimskiego z kolei coroczne problemy z gazem spowodowane przez
rosyjsko-ukraińskie spory to efekt braku dywersyfikacji jego dostaw.
Według niego najbliżej uniezależnienia się od Rosji był rząd Jerzego
Buzka, który podpisał umowę z Norwegami i chciał budować gazoport w
Świnoujściu, ale kolejny rząd SLD ten projekt utrącił. - W 2001 rząd
Millera zaniechał kontraktu podpisanego z Norwegami. Chodziło o
przesłanie papierów zatwierdzających kontrakt do Oslo, a wy nie
zrobiliście tego – stwierdził.
Wywołany do tablicy Iwiński odbił piłeczkę: - Buzek zapomniał o tym, że
sam powiedział na posiedzeniu swojego rządu: zostawiamy ten pasztet
naszym następcom. To był kontrakt trudny do realizacji, a porozumienie z
Norwegami było nierówne dla Polski. Rząd SLD uratował nas przed
płaceniem 10 mld dolarów za friko - za gaz, którego nie możemy
wykorzystać – argumentował.
Gazociąg z Niemiec?
Według Iwińskiego budowa gazoportu w Świnoujściu to dobry pomysł, ale
nie należy też rezygnować z innych form dywersyfikacji dostaw. Jedną z
nich, w jego ocenie, jest podłączenie się do niemieckich rurociągów.
Według Naimskiego to zły pomysł. – Bo wtedy rosyjski gaz kupowalibyśmy z
marżą niemiecką. Taka dywersyfikacja nic nie daje, a blokuje segment
rynku, który ma być podstawą do prawdziwego zróżnicowania – stwierdził.
TVN24
MRÓZ ZAMKNĄŁ SZKOŁY
Za zimno na naukę
Mrozy paraliżują prace kolejnych szkół. W samym tylko województwie
dolnośląskim lekcji nie ma ponad tysiąc uczniów. Według najnowszych
informacji kuratorium oświaty w regionie nie pracuje 6 placówek.
Najtrudniejsza sytuacja jest w okolicach Jeleniej Góry i Legnicy.
Zajęcia zostały tam odwołane bowiem dzieci nie dojechały do szkół z
powodu awarii autobusów.
Zajęcia odwołano w wielu regionach
Do szkoły nie poszły miedzy innymi dzieci z trzech szkół w gminie Stara
Kamienica, w sumie prawie 500 uczniów. - Wczoraj temperatura spadła do
prawie - 30 stopni. Dzisiaj autobusy nie dojechały, część nawet nie
wyruszyła, dlatego wójt zdecydował się odwołać zajęcia - tłumaczy
dyrektor zespołu szkół Krzysztof Kuzia.
Zajęcia w szkole można odwołać jeśli temperatura w budynku szkolnym
spadnie poniżej 18 stopni Celsjusza lub jeśli przez co najmniej dwie
doby temperatura na zewnątrz będzie niższa niż - 15 stopni. Stracone
lekcje uczniowie będą musieli odrobić w innym terminie.
IAR, TVN24
To już prawdziwy baby boom
To jest boom, przez duże B! W szpitalach położniczych padają rekordy
narodzin. Ubiegły rok był pod tym względem wyjątkowy. Rodzice puchną z
dumy.
Na małą Joasię czeka w domu pięcioro rodzeństwa. To szóste dziecko Anny
Kuroczko. Wszystkie przyszły na świat w szpitalu Św. Zofii. - Bardzo
lubimy naszą rodzinę, bardzo się kochamy i nie boimy się dużej rodziny –
zapewnia pani Anna.
Wielodzietnych rodzin nie brakuje
Warszawianek, które również planują dużą rodzinę w szpitalu przy
Żelaznej jest dużo. - Narodziny dziecka to wielkie szczęście. Nie wiem,
czy na jednym się skończy? – zastanawia się Maria Misiak-Niedźwiadek,
która jest młodą mamą Beniaminka.
Dziecięcy rekord
W 2007 w szpitalu Św. Zofii rodziło ponad 4 tys. kobiet. W zeszłym roku
kilkaset kobiet więcej. Jest się czym chwalić, bo aż tylu porodów
jeszcze w historii tego szpitala nie było.Dyrektor Wojciech Puzyna ma
jednak nadzieję, że w tym roku taki rekord już nie padnie. Tłok na
porodówce sprawia, że komfort pacjentek podczas pobytu w szpitalu jest o
wiele mniejszy. - Pogarszają się warunki, w jakich pracujemy. Czasem
musimy położyć pacjentkę na korytarzu, a tak nie powinno być – uważa
Puzyna.
Tłok w szpitalach
Profesor Andrzej Radzikowski już teraz martwi się, co będzie, gdy
najmłodsi warszawiacy zaczną chorować. W szpitalach dziecięcych już
teraz brakuje dla nich miejsc. Jest to problem urodzaju. Warszawa ma
typową klęskę urodzaju – uważa Prof. Andrzej Radzikowski.
tvnwarszawa.pl Marta Jurga
Wtorek, 22009-01-06
STUDENT UW BĘDZIE TWORZYŁ NOWĄ
PRZEGLĄDARKĘ
Nasz student w teamie Google
Paweł Hajdan Jr., student informatyki z Uniwersytetu Warszawskiego jako
pierwszy zewnętrzny programista dołączył do zespołu pracującego nad
najnowszym produktem Google - przeglądarką internetową Chrome -
informuje portal dobreprogramy.pl.
Chrome to najnowsza aplikacja przygotowana przez firmę Google, znaną
przede wszystkim z najpopularniejszej wyszukiwarki internetowej. Do tej
pory pracowali nad nią programiści zatrudnieni w firmie. Niedawno
dopuściła ona możliwość nadsyłania własnych propozycji poprawek do kodu
przez osoby z zewnątrz. Po raz pierwszy w historii projektu Chrome taka
osoba stała się pełnoprawnym członkiem zespołu i na dodatek jest to
Polak - donosi portal dobreprogramy.pl.
Paweł Hajdan Jr. jest studentem informatyki Uniwersytetu Warszawskiego.
Jego praca została doceniona, bo niemal codziennie nadsyłał do Google
poprawki mające na celu dostosowanie przeglądarki do pracy na systemach
innych niż Windows.
Evan Martin, programista Google, ocenia na swoim blogu kod Polaka jako
wysokiej jakości - podkreśla portal.
To tym większy sukces, że zasady udzielania dostępu do źródeł Google
Chrome są bardzo restrykcyjne. - Dość wspomnieć, że należy nadesłać
kilkanaście rozbudowanych poprawek, które muszą zostać pozytywnie
ocenione przez przynajmniej trzy osoby - podkreśla Docent z portalu
dorbeprogramy.pl.
PÓŁ MILIONA EMIGRANTÓW JUŻ W KRAJU
Wracają z Wysp, bo tęsknią
Z ostatniej wielkiej fali emigracji wróciło już ponad pół miliona
Polaków - wynika z najnowszych danych Głównego Urzędu Statystycznego.
Powód? Planowali, że posiedzą za granicą tylko kilka lat, jednak nie
brakuje też tych, którzy wracają, bo nie mogą znieść tęsknoty za Polską.
- Są telefony oraz e-maile, jest skype. Wystarczą dwie godziny lotu, by
spotkać bliskich, ale i tak Polakom żyjącym w Wielkiej Brytanii
doskwiera nostalgia. Czasem wystarczy, że poczują zapach chleba albo
usłyszą piosenkę, której słuchali w kraju, i już tęsknią. Brakuje im
drobnych elementów polskiej rzeczywistości - mówi "Dziennikowi"
psycholog Agnieszka Major, która od kilku lat doradza Polakom
mieszkającym w Londynie.
Jej zdaniem nostalgia jest tak duża, że niektórym wręcz utrudnia życie
na obczyźnie. - Wtedy proszę, żeby się zastanowili, co jest dla nich
najważniejsze. Gdzie chcą żyć, co chcą robić? - dodaje Major.
Bilet w jedną stronę
Niektórzy wybierają powrót. Dorota Szymańska od dwóch lat pracuje jako
lekarz w irlandzkim Dublinie. - Z pracy jestem bardzo zadowolona. Robię
to, co zawsze chciałam i dostaję dobrą pensję. Ale męczy mnie to, że nie
mogę wpaść do mamy czy pogadać przy kawie z polskimi przyjaciółkami.
Dlatego postanowiłam wrócić. Już kupiłam bilet w jedną stronę - mówi.
30-letni Szymon Flaka wyjechał wraz z żoną do Wielkiej Brytanii trzy
lata temu. W Londynie pracował jako analityk systemów biznesowych w
prestiżowej firmie Lloyd’s of London. - Ale Ania nie była w stanie
wytrzymać tak daleko od rodziny. Tęskniła za siostrami, za polskim
krajobrazem. Poza tym przeszkadzał jej chaos i zgiełk Londynu. Więc
wróciliśmy - opowiada. Jest bardzo zadowolony, bo właśnie rozkręca
własny biznes i idzie mu całkiem dobrze.
Mam doświadczenie i wracam
Tęsknota to nie jedyny powód powrotu z emigracji. Jak wynika z badań
GUS, aż 20 proc. Polaków wraca do kraju, bo tak wcześniej zaplanowali. -
To ludzie, którzy za granicą coś osiągnęli i teraz chcą wykorzystać
zdobyte tam doświadczenie w kraju. Z reguły mają już nawet nową pracę w
Polsce - tłumaczy Agnieszka Major.
Zdaniem prof. Krystyny Iglickiej-Okólskiej, która jest ekspertem ds.
migracji w Instytucie Spraw Publicznych, w najbliższym czasie
wracających będzie coraz więcej. - Z powodu kryzysu pracę w Wielkiej
Brytanii i Irlandii straci około 400 tys. Polaków. Pytanie brzmi tylko,
czy będą woleli przeżyć trudne czasy tam, czy uznają, że jednak
bezpieczniej będzie w Polsce - mówi profesor.
Dziennik
KOŚCIELNA KOMISJA HISTORYCZNA UJAWNIA AKTA SB
Abp Kowalczyk był kontaktem informacyjnym
Nuncjusz apostolski w Polsce abp Józef Kowalczyk był zarejestrowany
przez tajne służby PRL jako kontakt informacyjny o kryptonimie "Cappino".
- Został zarejestrowany bez swojej wiedzy, brak jest przesłanek
wskazujących na współpracę - poinformował we wtorek rzecznik Episkopatu,
ks. Józef Kloch.
Materiały z archiwów IPN na temat abp. Kowalczyka zbadała - na jego
własną prośbę - Komisja Historyczna Metropolii Warszawskiej. Arcybiskup
chciał, aby wyniki pracy komisji zostały upublicznione.
Jej oświadczenie przekazał ks. Kloch. "Zarówno przewodniczący Komisji,
ks. dr Andrzej Gałka, jak i inni specjaliści stwierdzili, że istniejące
materiały nie zawierają żadnych przesłanek wskazujących na współpracę
ówczesnego ks. prał. Józefa Kowalczyka z organami bezpieczeństwa PRL" -
czytamy w dokumencie.
Co jest w aktach
Z materiałów, analizowanych przez Komisję wynika, że ks. Józef Kowalczyk
od 1963 r. był inwigilowany przez Służę Bezpieczeństwa PRL. Po wyjeździe
do Rzymu i podjęciu pracy w urzędach Stolicy Apostolskiej, znalazł się w
1971 r. w kręgu zainteresowania Departamentu I Ministerstwa Spraw
Wewnętrznych (wywiad).
W dniu 15 grudnia 1982 r. został zarejestrowany przez Wydział III
Departamentu I MSW jako kontakt informacyjny o kryptonimie "Cappino"
Współpraca świadoma czy nieświadoma?
Według cytowanego przez "Rzeczpospolitą" Filipa Musiała z krakowskiego
IPN Kontakt Informacyjny to jedna z kategorii Osobowych Źródeł
Informacji. - Określenie czy współpraca miała charakter świadomy jest
możliwe tylko po zapoznaniu się z teczką – stwierdził. Z kolei ks.
Tadeusz Isakowicz-Zaleski, który na swoim blogu publikuje dokumenty z
teczki bp Kowalczyka, podaje inną definicję: "Kontakt Informacyjny [KIN]
- jedna z kategorii współpracy z wywiadem cywilnym PRL; w przypadku
obywatela polskiego – zawsze świadoma, w przypadku cudzoziemca – mogła
być nieświadoma".
- Szkoda, że tę sprawę ukrywano do dnia dzisiejszego i nagle
niespodziewanie w święto Trzech Króli ujawniono. I to wtedy, gdy jedna z
gazet miała je opublikować. Czyżby to była klasyczna ucieczka do przodu?
Na dodatek w drugą rocznicę niedoszłego ingesu abpa Stanisława Wielgusa
- pisze ks. Isakowicz-Zaleski.
Teczka arcybiskupa się nie zachowała. Pod datą 3 stycznia 1990 r.
widnieje informacja o zniszczeniu całości materiałów "z powodu ich
nieprzydatności operacyjnej."
Kloch: tego nie można traktować jako działalności agenturalnej
Rejestracja jako kontakt informacyjny abp. Kowalczyka nastąpiła w czasie,
gdy pracował on w Watykanie i prowadził oficjalne rozmowy z
przedstawicielami władz PRL, które należały do jego obowiązków (był
członkiem Zespołu Stolicy Apostolskiej do Stałych Kontaktów Roboczych z
Władzami PRL). "Tego rodzaju kontaktów żadną miarą nie można traktować
jako działalności agenturalnej" – stwierdza oświadczenie ekspertów,
pracujących dla Komisji Historycznej.
W swoim oświadczeniu podkreśla ona, że "służby wywiadu PRL interesowały
się wszystkimi polskimi pracownikami Stolicy Apostolskiej, a
zainteresowanie to nasiliło się po wprowadzeniu w Polsce stanu wojennego
13 grudnia 1981 r., zwłaszcza w czasie przygotowań do pielgrzymki Ojca
Świętego Jana Pawła II do Ojczyzny, która odbyła się w czerwcu 1983 r".
Poniedziałek, 2009-01-05
VKOLEJNA OFIARA MROZU
Zimowy koszmar pasażerów. Awarie, opóźnienia, pęknięte tory
Prawdziwy koszmar z powodu mrozu przeżywali od samego rana pasażerowie
pociagów. Awarie, pękające szyny, przesiadki w szczerym polu i
kilkugodzinne opóżnienia - tak wyglądało podróżowanie koleją. Rekord
padł na trasie z Łodzi do Warszawy, podróż łącznie czterema pociągami
trwała blisko pięć godzin. Nie tylko podróżnym zima dała się we znaki.
Pękają rury z ciepłą wodą, były problemy z dostawą prądu do domów. W
Częstochowie policjanci znaleźli zwłoki kolejnej ofiary mrozów.
Ci którzy zdecydowali się podróżować pociągiem, nawet na najkrótszych
trasach, musieli liczyć się z bardzo nieprzyjemnymi niespodziankami.
Opóźnienia porannych pociągów dochodziły do czterech godzin - nawet na
tak niewielkich odległościach, jak Łódź-Warszawa. Pociągi wyruszały z
samej Łodzi z około półtoragodzinnym opóźnieniem, ponadto już na trasie
dochodziło do awarii i konieczności oczekiwania na następny pociąg.
Kompletnie zdezorientowani pasażerowie nie wiedzieli co robić -
narzekali na brak informacji i źle dzialające głosniki między innymi na
Dworcu Łodź Fabryczna.
Pandemonium na torach
"Rekord" przesiadek zaliczyli podróżni z Łodzi, którzy do stolicy
jechali dwoma pociągami pospiesznymi i dwoma osobowymi, razem blisko
pięć godzin! Cześć pasażerów, nie wiedząc co robić, pozostawała w
zepsutych pociągach, czekając na ich naprawę, inni natomiast przesiadali
się do - także opóźnionych - pociągów osobowych do stolicy.
Opóźnienia wystąpiły też na innych trasach: między innymi z Warszawy do
Olsztyna, ale także w zagranicznych pociągach PKP Intercity. Na trasie
Łodź-Warszawa doszło do awarii sieci trakcyjnych, a efektem było
blokowanie przejazdów w obu kierunkach. Opóźnienia spowodowały, że inne
pociagi, w tym z zagranicy, nie mogły przyjechać na Dworzec Centralny
planowo. Jakby nieszczęść było mało sytuację skomplikowalo pęknięcie
szyny na trasie Warszawa Centralna-Warszawa Wschodnia.
Intercity też ma problemy
Adrianna Chibowska z PKP Intercity zapewniła, że po kilku godzinach
awarie usunięto i normalny, planowy ruch pociagów jest obecnie
przywracany. Z kolei rzecznik PKP Krzysztof Łańcucki powiedział, że
zwłaszcza mieszkańcy północnej Polski muszą liczyć się z utrudnieniami,
spowodowanymi mrozem. Jak tłumaczy rzecznik PKP, powodem zakłóceń w
ruchu kolejowym jest pękanie szyn - na przykład na trasie Warszawa-Gdańsk,
jak również na północy województwa mazowieckiego. Z powodu niskiej
temperatury odnotowano 30 pęknięć szyn. Jak zapewnia rzecznik PKP,
awarie te nie są groźne dla bezpieczeństwa pasażerów.
Mróz zabija
Ciężkie mrozy, już od kilku dni zbierają żniwo. W całej Polsce z ich
powodu zmarło 9 już osób. W poniedziałek w Częstochowie policjanci
znaleźli zwłoki 35-letniego mężczyzny. - Najprawdopodobniej przyczyną
śmierci mężczyzny bez stałego miejsca zamieszkania było wychłodzenie
organizmu. Zwłoki znalazł na terenie pustostanu przy ulicy Naftowej inny
bezdomny – poinformowała rzeczniczka tamtejszej policji nadkomisarz
Joanna Lazar.
Kilka godzin wcześniej 48-letniego mężczyznę znaleziono martwego w lesie
w okolicy Klawatki k. Radomia. - Prawdopodobnie przyczyną zgonu było
wychłodzenie organizmu. Prokurator zarządził sekcję zwłok -
poinformowała policja.
Tymczasem w Gronowie niedaleko Elbląga doszło do wybuchu. W dawnym
budynku PGR, w którym mieści się obecnie zakład produkujący meble,
eksplodował kocioł centralnego ogrzewania. W wyniku tego fala
uderzeniowa rzuciła znajdujących się w pobliżu pracowników o ścianę.
Czterech z nich jest rannych, a jedna nie żyje. - Strażacy zalali już
feralny piec i zabezpieczają budynek przed ulatnianiem się gazu -
powiedział Tomasz Malesiński ze straży pożarnej w Elblągu.
W Augustowie w poniedziałek zamarzł 71-letni mężczyzna. - Mężczyzna
został znaleziony martwy na strychu zaadaptowanym na mieszkanie.
Pomieszczenia nie były ogrzewane - powiedział Paweł Jakubiak z
augustowskiej policji. Według pracownicy ośrodka pomocy społecznej z
Augustowa, która znalazła zmarzniętego mężczyznę, miał on węgiel oraz
zapewnione środki do życia. Jeszcze w niedzielę był widziany przez
sąsiadów. W poniedziałek rano został znaleziony martwy.
W Szczecinie problem z wodą
Na osiedlu "tatrzańskim" woda w ogóle nie dopływa do około tysiąca
mieszkań. Spowodowało to również brak ogrzewania, gdyż kaloryfery
czerpią swoje ciepło z podgrzewaczy, które zasilane są z sieci
wodociągowej. Tomasz Makowski - rzecznik Zakładu Wodociągów i
Kanalizacji w Szczecinie powiedział na antenie TVN24, że przyczyną braku
wody mogą być niskie temperatury, które powodują szczególnie w nocy ruch
ziemi. W wyniku tego pękła rura. - Awaria zostanie wkrótce usunięta -
powiedział Makowski.
Na Mazurach znów świeci
Energetycy po kilkunastu godzinach zdołali przywrócić zasilanie w
gospodarstwach domowych w okolicach Mikołajek (Warmińsko-mazurskie).
Awaria w SzczecinieKłopoty z dostarczeniem prądu do gospodarstw domowych
na trasie z Mikołajek do Mrągowa pojawiły się już w niedzielę wieczorem,
wtedy jednak energetykom szybko udało się podłączyć zasilanie. W nocy
okazało się, że na tym samym odcinku ponownie doszło do awarii. Bez
prądu przez całą noc i część poniedziałku pozostawało ok. 100
gospodarstw domowych, głównie w małych wsiach
tvn24.pl,TVN24,IAR,PAP
KŁÓTNIA NA KONFERENCJI MIĘDZY OWSIAKIEM A TVP
Zamieszanie wokół transmisji z WOŚP
Rozpoczęło się już odliczanie do 17. finału WOŚP, który odbędzie się w
najbliższy weekend. Przy tej okazji nie obyło się jednak bez zgrzytów.
Jurek Owsiak zarzucił TVP, że transmisja z tegorocznej akcji będzie
najkrótsza w historii. TVP ripostuje: - Niczego nie zabieramy. To pan
odwraca kota ogonem.
Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy otrzymała od TVP 2 informację, że
tegoroczny finał będzie krótszy o 38 minut, niż planowano. Miało być 4
godziny i 30 minut, tymczasem w sumie wszystkich zaplanowanych w ramówce
wejść będzie 3 godziny i 52 minut.
Kto odwraca kota ogonem?
Skrócenie transmisji WOŚP było powodem ostrego zgrzytu, do jakiego
doszło na konferencji prasowej między Jurkiem Owsiakiem i szefem "Dwójki"
Wojciechem Pawlakiem.
- Odbieracie nam czas między godziną 19 a 20. A jeszcze dwa tygodnie
temu ten czas był. Na jego podstawie budowaliśmy scenariusz
zapraszaliśmy gości tak, jak przez ostatnie 16 lat - alarmował Owsiak.
- Telewizja Polska niczego nie zabiera. Wręcz przeciwnie daje: milion
600 tysięcy złotych, tysiąc ludzi w całej Polsce, 100 ekip reporterskich
i 200 kamer. Jeśli policzymy całkowity czas na wszystkich antenach -
poza „Jedynką” - WOŚP zyskuje. Nie czuję się winny, żeby mnie wzywać do
tablicy - ripostował Pawlak.
- To nie jest tak, że chcę pana wywołać do tablicy. Chcę tylko zaznaczyć,
że w ubiegłym roku czas się zmniejszył o połowę, z pokorą spuściliśmy
łeb i powiedzieliśmy bierzemy połowę - dowodził Owsiak.
W końcu dyrektor "Dwójki" wypalił, że to sam Owsiak prosił się o
skrócenie czasu antenowego. - Przez 15 lat wyłożyliśmy olbrzymie
pieniądze (na organizację WOŚP - red.), a pan zdecydował się przenieść
akcję do TVN. Więc proszę teraz nie odwracać kota ogonem i wpuszczać
mnie w kanał - stwierdził Pawlak.
- Ale to telewizja rok temu powiedziała, że ma dosyć WOŚP - nie
odpuszczał Owsiak, podkreślając że pisał listy interwencyjne ws.
skrócenia czasu transmisji. - Żaden do mnie nie dotarł. Z gazet
dowiedziałem się o problem - skwitował Pawlak, nie deklarując czy WOŚP
ponownie dostanie czas antenowy w TVP2 między godziną 19 a 20 w
niedzielę.
Rośnie cena z porsche
WOŚP, która w niedzielę (11 stycznia) zagra już po raz 17., będzie
zbierać pieniądze na wczesne wykrywanie nowotworów u dzieci. Pracować
będzie 1500 sztabów i 1200 wolontariuszy, którzy będą zbierać pieniądze
do zielonych, papierowych puszek. Orkiestra zagra nie tylko w Polsce,
ale także w Irlandii, Francji, Irlandii i Wielkiej Brytanii.
Trwa już licytacja samochodu marki porsche, który był nagrodą dla
aktorki Agaty Kuleszy za zwycięstwo w 8. edycji "Tańca z Gwiazdami" TVN.
Aktora nie zatrzymała jednak auta, tylko zdecydowała się przeznaczyć je
na licytację. Obecnie cena za samochód sięga już ponad 130 tys. zł.
tvn24.pl, TVN24
PRZEJAZD KOSZTUJE 12,50 ZŁ
A1 od dzisiaj cała płatna
Od północy z niedzieli na poniedziałek za 90 kilometrów autostrady A1
będziemy musieli zapłacić. Za trasę z Rusocina do miejscowości Nowe
Marzy trzeba będzie uiścić opłatę wysokości tylko 12 zł 50 groszy. Na
razie, bo od końca czerwca taryfa pójdzie w górę.
Pierwszy, 25-kilometrowy odcinek A1 z Rusocina do Swarożyna otwarto
przed Bożym Narodzeniem 2007. Wtedy przejazd nim był darmowy. Problem
się zaczął, gdy pod koniec lutego 2008 rok minister infrastruktury
ustanowił opłatę za przejazd w wysokości 6,7 zł. W tym samym czasie
rozpoczęto remont pomorskiego odcinka drogi krajowej nr 1, która jest
alternatywą dla autostrady.
Na skutek protestów, cenę obniżono do 3,5 zł. Tak było do tej pory.
Teraz na całej trasie przejazdu naliczana jest kwota 14 groszy za
kilometr, co daje razem 12,50 zł. Jednak gdy zakończy się remont
krajowej "jedynki", opłata wzrośnie do 16 gr z kilometr. Stanie się tak
z końcem czerwca 2009 roku.
trójmiasto.pl
Niedziela, 2009-01-04
Podręczniki zostaną w
domu, a w szkołach będą e-booki
Dzieci w niektórych śląskich szkołach już wkrótce w domu będą się uczyć
z tradycyjnego podręcznika, a na lekcjach pracować z e-bookiem
wyposażonym w wersje cyfrowe wszystkich książek - donosi dziennik "Polska".
Na Śląsku pierwsi uczniowie będą korzystać z cyfrowych książek już w tym
roku. Śląski kurator oświaty Stanisław Faber zachwala e-book
podkreślając, że takie urządzenie nie obciąża wzroku tak jak komputer.
Dodaje, że dzięki elektronicznemu podręcznikowi tornistry uczniów stracą
znacznie na wadze.
Elektroniczne urządzenie pomieści nie tylko cyfrowe wersje książek, lecz
także słowniki, encyklopedie, pomoce i gry edukacyjne oraz programy
autorskie przygotowane przez nauczycieli. E-book będzie wyposażony w
dotykowy ekran, czyli elektroniczną tabliczkę w formacie A4, oraz
specjalne pióro służące nie tylko do pisania, lecz także nawigacji.
Uczeń będzie mógł także regulować sobie wielkość czcionek, przesyłać
informacje przez bluetooth. E-booki nie będą miały jednak połączenia z
internetem.
Pomysł podoba się zarówno dzieciom, które są zafascynowane nowoczesnymi
technologiami, jak i rodzicom, którzy cieszą się, że ich pociechy nie
będą musiały dźwigać ciężkich tornistrów. Projektowi z zainteresowaniem
przyglądają się też nauczyciele i dyrektorzy szkół.
IAR
RAJD DAKAR W AMERYCE
POŁUDNIOWEJ
Nasi kierowcy w czołówce rajdu Dakar
Debiutujący w rajdzie Dakar wielokrotny mistrz Polski Rafał Sonik w
kategorii quadów zajmuje drugie miejsce po drugim etapie. Niestety tej
pozycji wśród motocyklistów nie utrzymał Jacek Czachor i obecnie zajmuje
czwartą lokatę, a Krzysztof Hołowczyc dziewiątą w gronie kierowców
samochodów.
Sonik zajął na mecie drugiego odcinka trzecie miejsce, motocykliści
Jakub Przygoński i Jacek Czachor przyjechali odpowiednio na 10. i 11
pozycji, a Hołowczyc uzyskał szósty czas dnia. Zwycięzcami niedzielnego
etapu zostali Francuz Christophe Declerck (quad), Holender Frans
Verhoeven (motocykle) i Hiszpan Carlos Sainz (samochody).
Drugi etap prowadził z Santa Rosa do Puerto Madryn. - To był bardzo
trudny etap. Przeszkadzały nam tumany kurzu oraz motocykliści. W
niektórych miejscach musieliśmy prawie się zatrzymywać. Na trasie w
pewnym momencie nawet uderzyliśmy w motocykl jednego z zawodników. Mam
nadzieję, że nic mu się nie stało - powiedział na mecie Carlos Sainz
jadący volkswagenem.
Kłopoty lidera
Lider klasyfikacji motocyklistów Marc Coma utrzymał prowadzenie w
rajdzie, ale na drugim etapie miał poważne problemy techniczne, zajął
17. miejsce ze stratą ponad 12 minut do zwycięzcy Holendra Fransa
Verhoevena.
Na trasie rajdu ściga się 230 motocykli 30 quadów 188 samochodów i 82
ciężarówki.
PAP
Wincenty Różański nie żyje
Nie żyje Wincenty Różański - poznański poeta, autor ponad 20 tomików. W
październiku ub. roku obchodził uroczyście swoje 70-te urodziny w
Bibliotece Raczyńskich. Wieczór nosił tytuł "70 wierszy na 70-lecie" i
jego utwory spontanicznie czytali wszyscy uczestnicy spotkania:
poznańscy aktorzy, literaci i przyjaciele.
Wincenty Różański przeszedł do literackiej legendy jako bliski
przyjaciel Edwarda Stachury - był bohaterem jego powieści "Cała
jaskrawść" oraz "Ballady dla Potęgowej". Urodzony w podpoznańskiej
Mosinie cały czas był związany z tym miastem, poświęcił mu wiele swoich
utworów.
IAR
Sobota, 2009-01-03
KIEROWCA LAUREATEM
KONKURSU PRZEGLĄDU SPORTOWEGO
Sportowcem roku jest Robert Kubica
Kierowca BMW Sauber, Robert Kubica został najlepszym sportowcem 2008
roku. Zwyciężył w 74 plebiscycie "Przeglądu Sportowego. Nasz "rodzynek"
w Formule 1 wyprzedził dwóch mistrzów olimpijskich Leszka Blanika i
Tomasza Majewskiego. Niestety Roberta nie było na gali i w jego imieniu
statuetkę odebrał jego menadżer.
Najgorsze dla sportowców czwarte miejsce, tuż za pudłem, zajęli
wioślarscy "dominatorzy" czyli czwórka podwójna w składzie Kolbowicz,
Wasielewski, Jeliński, Korol - Od czterech lat zawsze na podium, jednak
nie dziś - jak podkreślił wręczający im Championy komentator sportowy
Dariusz Szpakowski.
Kolejne dwa miejsca zajęli wicemistrzowie z Pekinu Szymon Kołecki i Maja
Włoszczowska.
Na siódmym miejscu uplasował się Tomasz Gollob, który wyprzedził swojego
imiennika biathlonistę Tomka Sikorę. Statuetkę za dziewiąte miejsce
otrzymała tenisistka Agnieszka Radwańska, a na dziesiąte miejsce zajął
dyskobol Piotr Małachowski. Gala odbywa się w Teatrze Polskim.
Lech Poznań drużyną roku
Kolegium redakcyjne "Przeglądu Sportowego" wyróżniło piłkarzy Lecha
Poznań nagrodą drużyny roku. Nagrodę dla trenera roku odebrał
szkoleniowiec wioślarskiej czwórki podwójnej - Aleksander Wojciechowski.
Za imprezę roku uznano wyścig kolarski Tour de Pologne, organizowany
przez Czesława Langa, a statuetki dla najlepszych sportowców
niepełnosprawnych otrzymały złote medalistki igrzysk paraolimpijskich -
tenisistka stołowa Natalia Partyka i pływaczka Katarzyna Pawlik.
Nagrodą "superchampiona" uhonorowano pierwszego polskiego hokeistę
występującego w lidze NHL - Mariusza Czerkawskiego, który w minionym
roku zakończył karierę.
Przegląd Sportowy/PAP/tvn24.pl
200. rocznica urodzin twórcy alfabetu dla
niewidomych
W niedzielę przypada 200. rocznica urodzin Louisa Braille'a, twórcy
alfabetu dla niewidomych, nazwanego później alfabetem Braille'a.
Europejska Unia Niewidomych (EBU) ogłosiła rok 2009 Rokiem Louisa
Braille'a; w Polsce obchody tego roku rozpoczęły się już w grudniu.
W poniedziałek w Muzeum Tyflologicznym w Warszawie zostanie otwarta
rocznicowa wystawa. Pokazane będą m.in. zabytkowe brajlowskie maszyny,
drukarki, pomoce naukowe do nauki alfabetu Braille'a, książki dotykowe
oraz XIX-wieczne brajlowskie zapisy nutowe.
Louis Braille urodził się 4 stycznia 1809 r. w Coupvray, wiosce
położonej niedaleko Paryża. Był najmłodszym z czwórki rodzeństwa, jego
ojciec był rymarzem. Jak wspomina Zofia Krzemkowska w referacie
wygłoszonym z okazji inauguracji Roku Braille'a w Polsce, był bardzo
żywym, inteligentnym dzieckiem; gdy miał trzy lata próbował naśladować
ojca w jego warsztacie, przekłuwając skórę na końską uprząż zranił się w
oko. Doszło do zakażenia, które późnej przeniosło się także na drugie
oko, co w efekcie spowodowało obustronną ślepotę.
Dzięki zainteresowaniu i wsparciu finansowym miejscowego opata oraz
kierownika szkoły Louis rozpoczął naukę najpierw w rodzinnej wiosce, a
później w wieku 10 lat w Królewskim Instytucie dla Młodych Niewidomych w
Paryżu. Z instytutem związany był 33 lata. Początkowo uczył się czytać
wypukłe pismo i pisać tzw. linią ciągłą (zwaną też pismem Hauy'a, od
nazwiska twórcy paryskiego instytutu Valentina Hauy'a), a także zgłębiał
matematykę, geografię, historię, grę na wiolonczeli i organach.
Uczniowie instytutu uczyli się także praktycznych czynności: robić na
drutach, kręcić powrozy, prząść, tkać, pleść koszyki, czy wyplatać
krzesła. Dzięki umiejętnościom zdobytym w instytucie Braille został
organistą w kościele Saint-Nicholas-des-champs, uczył też w instytucie.
Jeszcze jako uczeń zainteresował się systemem korespondencji używanym
przez francuską armię do przekazywania rozkazów w ciemności, bez
używania słów. Postanowił udoskonalić wynalazek kapitana artylerii
Charlesa Barbiera de la Serre'a. Był to 12-punktowy szyfr będący
kombinacją punktów i kresek. Kluczem do tego szyfru była tabela z
trzydziestoma sześcioma znakami. Najwięcej zarzutów, jakie stawiali
użytkownicy wynalazkowi Barbiera, dotyczyło układu fonetycznego, który
uniemożliwiał notację zgodną z zasadami ortografii.
Braille przekształcił system Barbiera w system składający się ze znaków
będących kombinacją sześciu wypukłych punktów ułożonych w dwóch
kolumnach po trzy punkty w każdej. Wzajemna kombinacja i rozmieszczenie
punktów daje możliwość 64 znaków. Są to: litery, znaki interpunkcyjne,
cyfry, znaki matematyczne i nuty. Choć nowy alfabet był gotowy już w
1824 r., gdy Louis miał 15 lat, ten jednak ciągle udoskonalał go. Za
datę ostatecznego ukończenia przez niego prac przyjmuje się 1837 r.
W 1827 r. wydano w brajlu pierwszy podręcznik "Gramatykę gramatyk". W
1829 r. wyszedł pierwszy podręcznik, zawierający całokształt pisma
Braille'a - "Metoda pisania za pomocą punktów, wyrazów oraz nut do
muzyki i śpiewu, ułożona do użytku niewidomych".
W II poł. XIX wieku alfabet Braille'a zaczęto stosować w wielu krajach
Europy. Na kongresie w sprawie niewidomych i głuchoniemych w Paryżu w
1887 r. zdecydowanie poparto system Braille'a. Podobną uchwałę podjęto
na kongresie w Berlinie w 1889 roku.
Międzynarodową bazę alfabetu stanowi pierwszych 25 znaków oraz znak
oznaczający literę "w", a także znaki przestankowe i pomocnicze, które
mimo pewnych różnic między odmianami systemu Braille'a w poszczególnych
językach mają na ogół międzynarodowy charakter.
Alfabet Braille'a do języka polskiego pierwszy dostosował Alfred
Schonfeld. Z jego opracowania skorzystał Zakład Ciemnych we Lwowie.
Pracowały nad nim także Matka Elżbieta Róża Czacka, założycielka szkoły
dla niewidomych w Laskach koło Warszawy i siostra Teresa Landy. Polska
adaptacja systemu została oficjalnie przyjęta dekretem Ministerstwa
Wyznań Religijnych i Oświecenie Publicznego w 1934 r.
Louis Braille od 26. roku życia chorował na gruźlicę. Zmarł 6 stycznia
1852 r. Został pochowany na cmentarzu parafialnym w Couvpray. Po stu
latach jego ciało ekshumowano i przeniesiono do Panteonu. Władze
Coupvray nie zgodziły się jednak na pełną ekshumację; na cmentarzu w
rodzinnej wiosce pozostały szczątki rąk Braille'a.
PAP
Tysiące polskich żołnierzy trafią za granicę
Polskie wojsko będzie działać w skali globalnej na różnych kontynentach.
Ma angażować się głównie w operacje pod sztandarami NATO i Unii. Mandat
ONZ nie będzie konieczny. Maksymalnie za granicę wyślemy 3800 naszych
żołnierzy - pisze "Dziennik".
Gazeta wskazuje, że "Strategia udziału Sił Zbrojnych RP w operacjach
międzynarodowych", którą w najbliższych dniach zajmie się rząd, jest
pierwszym dokumentem jasno określającym, po co i w jaki sposób będziemy
się angażować w pokojowe i wojenne misje.
Misje muszą być zgodne z interesem narodowym, powinny przynosić nam
korzyści. Mają w nich uczestniczyć siły powietrzne, marynarka, wojska
specjalne i żandarmeria.
Dokument już wzbudza kontrowersje.
PAP
Piątek, 2009-01-02
MOŻNA KUPIĆ LOKUM NAWET O
10-15 PROC. TANIEJ
Tanieją mieszkania w stolicy
Ceny mieszkań w Warszawie są coraz niższe. Za lokum wystawione na
sprzedaż przed kilkoma miesiącami można wynegocjować nawet 10-15 proc.
upustu. Eksperci zapowiadają, że ten trend się utrzyma. Gorzej jest ze
zdobyciem kredytu na kupno mieszkania - banki będą coraz mniej chętnie
pożyczać pieniądze.
Mieszkania wciąż są bardzo drogie, jednak i tak dużo tańsze niż dwa lata
temu, kiedy ceny były wręcz astronomiczne. Dzisiaj średnia cena metra
kwadratowego to około 9 tysięcy złotych. Najbardziej różnice widać w
dzielnicach. W Ursusie i na Białołęce w porównaniu z zeszłym rokiem ceny
są niższe aż o siedem proc.
Gorzej z kredytami
- Należy szukać mieszkań, które były wystawione na sprzedaż już około
pół roku temu, ponieważ można wtedy wynegocjować nawet 10-15 proc. od
wartości oferowanej - radzi Maciej Binkiewicz, agent nieruchomości.
Mniej optymistycznie zapowiada się sytuacja związana z kredytami
hipotecznymi. Ich uzyskanie będzie coraz trudniejsze. - Banki będą
żądały albo dużego wkładu własnego albo wysokich dochodów. Niekiedy
nawet jednego i drugiego - zapowiada Emil Szweda, analityk kredytowy z
firmy Open Finance.
tvnwarszawa.pl
Cenckiewicz napisał książkę o Annie Walentynowicz
Wiosną tego roku ukaże się książka, autorstwa Sławomira Cenckiewicza,
poświęcona Annie Walentynowicz. Zawierać ona będzie analizę wieloletnich
działań Służby Bezpieczeństwa wobec tej działaczki opozycji oraz szkic
biograficzny.
- Będzie to wybór kilkudziesięciu dokumentów SB z akcji rozpracowywania
Anny Walentynowicz od lat 70. do końca PRL - powiedział Cenckiewicz. Jak
wyjaśnił, z akt wynika, że komunistyczne tajne służby wielokrotnie
próbowały złamać Walentynowicz. - Osaczona przez bezpiekę nigdy się jej
jednak nie dała i pozostała do końca niezłomna. Jej odwaga jest tym
bardziej godna podziwu, że podejmując walkę z komunistycznym systemem
była prostą pracownicą Stoczni Gdańskiej z trudną sytuacją życiową,
wychowującą samotnie syna - podkreślił Cenckiewicz.
W liczącej ok. 300 stron książce znajdzie się też obszerny szkic
biograficzny Walentynowicz wraz ze zdjęciami.
Publikacja będzie miała tytuł "Kryptonim Emerytka" (taki był kryptonim
teczki SB założonej Walentynowicz w latach 1983-90, wcześniej akta jej
rozpracowywania nosiły nazwę "Suwnicowa") i zostanie wydana poza
Instytutem Pamięci Narodowej, gdzie do końca 2008 r. pracował Sławomir
Cenckiewicz.
Cenckiewicz wraz z Piotrem Gontarczykiem jest m.in. autorem książki
wydanej przez IPN w czerwcu 2008 r. "SB a Lech Wałęsa - przyczynek do
biografii", która stawia tezę, że w latach 70. Wałęsa był tajnym
współpracownikiem SB o kryptonimie "Bolek".
PAP
Tusk i Sarkozy politykami roku 2008
Miano polityka roku 2008 w opinii Polaków należy się premierowi
Donaldowi Tuskowi (18%). Z kolei wśród zagranicznych polityków tytuł ten
przypadł prezydentowi Francji Nicolasowi Sarkozy'emu (12%) - wynika z
sondażu CBOS.
W rankingu krajowym na drugim miejscu, z liczbą głosów o połowę mniejszą
od premiera plasuje się minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski
(9%)
Trzecie i czwarte miejsce zajmują obecny i były prezydent. Na Lecha
Kaczyńskiego głosy oddało 6% badanych, a Lecha Wałęsę 3%.
Na kolejnych pozycjach plasują się: Bronisław Komorowski i Aleksander
Kwaśniewski (po 2%), Waldemar Pawlak, Jarosław Kaczyński, Janusz Palikot
, Władysław Bartoszewski , Marek Borowski, Zbigniew Ziobro (po 1%).
6% badanych oddało swój głos na łącznie 27 innych polityków.
W opinii 24% Polaków żaden z polityków nie zasłużył na tytuł polityka
roku 2008. Taka sama liczba ankietowanych nie miała zdania w tej
sprawie.
Badani pytani byli także o wskazanie, któremu z zagranicznych polityków,
działających na arenie międzynarodowej, należy się miano polityka roku
2008.
Pierwsze miejsce zajął prezydent Francji Nicolas Sarkozy (12%), a tuż za
nim znalazł się prezydent-elekt USA Barack Obama (10%).
Trzecie miejsce zajęła kanclerz Niemiec Angela Merkel, której nazwisko
wymieniło 6% badanych.
Za polityka roku uznany został polityczny i duchowy przywódca Tybetu
dalajlama (3%), prezydent USA George W. Bush (2%), przewodniczący
Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso i premier Rosji Władimir Putin
(po 1%).
5% ankietowanych zdecydowało się oddać swój głos na innych,
zagranicznych polityków.
10% badanych uznało, że żaden z polityków zagranicznych nie zasłużył na
tytuł polityka roku. Połowa ankietowanych nie miała w tej kwestii
zdania.
Pytanie zadane przez CBOS było otwarte, tzn. badany nie miał
przygotowanej listy, ale musiał sam wskazać odpowiedź, bez jakichkolwiek
sugestii ze strony pytającego.
Badanie "Aktualne problemy i wydarzenia" (223), przeprowadzono w dniach
4-10 grudnia 2008 roku na reprezentatywnej próbie losowej dorosłych
mieszkańców Polski (N=1011).
PAP
Czwartek, 2009-01-01
POLACY PRZYWITALI NOWY ROK
Trzy, dwa, jeden i jest - 2009 rok
Jak co roku wystrzeliły korki od szampana i fajerwerki. Przyszedł
nowy rok - 2009. Oby szczęśliwy! Czego sobie i Państwu życzymy.
W największych miastach kraju odbyły się sylwestrowe zabawy w plenerze.
Od kilku lat największe miasta Polski organizują zabawę sylwestrową na
takich darmowych imprezach.
W tym roku 14 miast Polski wydało na organizację imprez sylwestrowych
ponad 11 mln zł - szacuje "Rzeczpospolita". To około 2 mln zł więcej niż
w zeszłym roku.
Warszawa w rytmach Abby
Warszawa szalała na Placu Konstytucji. Motywem przewodnim były przeboje
szwedzkiego zespołu Abba. W rytmach ich muzyki zaśpiewali: Kayah, Feel,
Edyta Górniak, Paweł Kukiz, Blue Cafe, Golec uOrkiestra.
Warszawa wydała na imprezę najwięcej ze wszystkich miast - 3,8 mln zł.
Łódź opanowana przez DJ-ów
Z kolei tłumy łodzian zdecydowały się na powitanie nowego roku na
świeżym powietrzu, gdzie w pobliżu jednego z centrów handlowych
zbudowano wielką scenę.
"Kraków – Miasto Kobiet"
Pod takim hasłem odbyła się impreza w Krakowie. Śpiewały kobiety, ale
show poprowadzili mężczyźni: znani prezenterzy TVN Piotr Metz i Andrzej
Sołtysik. Jak co roku, sylwestrowe szaleństwo trwało na Rynku Głównym.
Gwiazdą wieczoru była brytyjska piosenkarka Leona Lewis, zwyciężczyni
trzeciej edycji popularnego show telewizyjnego The X Factor. Oprócz niej
śpiewały polskie i zagraniczne wokalistki: Kate Ryan, Kasia Kowalska,
Tatiana Okupnik i Natalia Kukulska.
Kraków wydał na imprezę na Rynku 3,5 mln zł.
Wrocławski rynek - dance i rock
Fanów duetu dance'owo - popowego Modern Talking zgromadził Wrocław. Dla
amatorów polskiego rocka grali Lady Pank. Oprócz nich, Arrival, Shaun
Baker, Stachursky, Bajm, Formacja Nieżywych Schabuff i Justyna
Steczkowska oraz - jak w poprzednich - latach Doda. Imprezę prowadzili
Monika Richardson i Tomasz Kammel.
Wrocław przeznaczył na organizację Sylwestra 1,5 mln zł.
Sylwester w teatrze
Dla miłośników kulturalnych rozrywek świetnym sposobem uczczenia
ostatniej nocy w roku był Bal Sylwestrowy w teatrze. Koszt takiej
imprezy to 200 – 400 zł od osoby. Głównym punktem programu np. W teatrze
Komedia był spektakl "Pół żartem, pół sercem", następnie bankiet z
kieliszkiem szampana i mini koncert.
Lub filharmonii
W dużych miastach Polski, Warszawie, Krakowie czy Wrocławiu za ok.
150-300 zł można było spędzić Sylwestra przy brzmieniu fragmentów
najsłynniejszych oper i operetek.
Niestety, organizatorzy sylwestrowych koncertów przewidzieli uczty tylko
dla ucha. Na przykład w warszawskiej Filharmonii Narodowej można było
bawić się w rytmie walca, ale tylko do godz. 22.
Nocne kinowe seanse
Wyjście do kina to inny sposób na sylwestrową noc. W ten sposób
świętować można było w większości polskich kin, za ok. 100-300 zł od
osoby.
Organizatorzy przewidzieli seans kilku filmów, następnie ciepły
poczęstunek, przekąski, wino i szampana, a to wszystko w rytm muzyki.
Sylwester z TVN24
W TVN24 natomiast Jarek Kuźniar na żywo odliczał czas do północy.
Specjalne wydanie programu od godziny 21:00, a wśród gości byli m.in.:
Marek Niedźwiecki, Zbiginiew Hołdys, Hirek Wrona, Karolina
Korwin-Piotrowska, Dorota Wellman, Wiganna Papina.
Sekcja dokumentacji i analiz, tvn24.pl, TVN24
KALENDARIUM NAJWAŻNIEJSZYCH WYDARZEŃ
Co nas czeka w roku 2009
Kard. Józef Glemp rozstanie się z tytułem Prymasa Polski, Niemców
czekają wybory prezydenta i kanclerza, obywatele państw UE zdecydują,
kto zostanie eurodeputowanym, my zaś będziemy obchodzić 20. rocznicę
"Okrągłego Stołu" - to tylko niektóre z wydarzeń, jakie czekają nas w
2009 r.
W Europie rok 2009 upłynie pod znakiem okrągłych rocznic. Nasz kraj
oprócz 20. rocznicy Okrągłego Stołu, która przypada w lutym i 20.
rocznicy pierwszych wolnych wyborów (odbyły się 4 czerwca 1989 r.)
będzie też świętować w marcu 10. rocznicę przystąpienia Polski do NATO,
a w maju 5. rocznicę wejścia Polski do Unii Europejskiej.
4 kwietnia, kiedy przypada 60. rocznica podpisania Traktatu
Północnoatlantyckiego, odbędzie się jubileuszowy szczyt NATO w
Baden-Baden i Strasburgu. Wtedy ma zostać podane nazwisko nowego szefa
Sojuszu. Jako potencjalnym kandydat wymieniany jest szef MSZ Radosław
Sikorski.
W nowym roku dowiemy się też, czy w naszym kraju powstaną elementy
tarczy antyrakietowej. Prezydent USA Barack Obama będzie musiał zająć w
tej sprawie stanowisko, a warto przypomnieć, że w kampanii wyborczej
dystansował się od szybkiego wprowadzenia programu obrony
antyrakietowej.
Rok pod znakiem wyborów...
1 sierpnia przypadnie okrągła, bo 65. rocznica wybuchu Powstania
Warszawskiego, a miesiąc później - 70. rocznica wybuchu II wojny
światowej.
Rok 2009 w Europie upłynie pod znakiem kampanii wyborczych. Naszych
zachodnich sąsiadów - Niemców czekają wybory parlamentarne, po których
zostanie też wybrany nowy kanclerz. O zachowanie tej funkcji kanclerza
szefowa CDU Angela Merkel będzie walczyć z kandydatem SPD
Frankiem-Walterem Steinmeierem.
Rozstrzygnie się też, czy obecny prezydent Horst Koehler będzie
sprawował swoją funkcję, czy też Niemcy będa miały nową głowę państwa.
W krajach członkowskich Unii Europejskiej na początku czerwca odbędą się
wybory do Parlamentu Europejskiego. W połowie roku Szwecja przejmie od
Czech przewodnictwo we Wspólnocie.
... i zmian w Kościele
W Polsce rok 2009 upłynie pod znakiem ważnych zmian w Kościele. 18.
grudnia – w dniu swych 80. urodzin kardynał Józef Glemp przestanie
pełnić funkcję Prymasa Polski. Zgodnie z decyzją papieża Benedykta XVI
tytuł Prymasa Polski będzie nosił arcybiskup gnieźnieński. Jak wyjaśnia
Benedykt XVI w liście z 1 listopada 2006 r., za powrotem tytułu dla
stolicy gnieźnieńskiej, gdzie przechowywane są relikwie świętego
Wojciecha męczennika, "przemawiają względy historyczne i prawne".
Wcześniej, bo 10 marca w Warszawie rozpoczną się dwudniowe obrady
Episkopatu. Podczas sesji biskupi dokonają wyboru przewodniczącego
Konferencji Episkopatu Polski i jego zastępcy. Wtedy swoje 5-letnie
kadencje arcybiskupi Józef Michalik i Stanisław Gądecki.
TVN24.
|
|
INDEX
|