zapisz
Się Na Naszą listę |
Proszę
kliknąć na ten link aby dotrzeć
do formularza gdzie można zapisać się na listę dystrybucyjną i w przyszłości
otrzymywać biuletyn bezpośrednio od nas.
Aby zapisać się szybko bez wypełniania formularza, proszę wysłać E-mail bez
żadnego tekstu poprzez kliknięcie tego
linku.
| |
Przyłącz się |
Jeśli masz jakieś informacje
dotyczące polskich wydarzeń i chciałbyś albo chciałabyś podzielić się nimi z
naszymi czytelnikami, to prześlij je do
nas.
Mile widziane są wywiady, felietony, zdjęcia i poezja. Proszę informować
nas o
wszystkich wydarzeniach polonijnych. | |
Promuj
polonię |
Każdy z nas może się przyczynić do
promowania Polonii w Winnipegu w bardzo prosty sposób. Mój apel jest aby
dodać dwie linie do waszej stopki (signature) aby zacząć promować
Polonijne wydarzenia w Winnipegu kiedykolwiek wysyłamy maila.
Tutaj są instrukcje jak dodać stopkę używając
Outlook Express.
Kliknij Tools-->Options
-->
Signatures
Zaznacz poprzez kliknięcie Checkbox
gdzie pisze
Add signature to all outgoing messages
W pole gdzie jest napisane Edit Signature proszę wpisać.
albo
Po tym kliknij Apply
I to wszystko. Od tej pory będziemy promować polskie wydarzanie w
Winnipegu automatycznie kiedy wyślemy maila do kogoś. Wszystkie programy
mailowe mają taką opcję tzw. signature i sposób jej dodania
będzie bardzo podobny do tego co opisałem dla Outlook Express | |
|
Polonijny
Biuletyn Informacyjny w Winnipegu |
INDEX
WIADOMOŚCI PROSTO Z
POLSKI
|
Środa, 2009-01-21
Będą cięcia kosztów we
wszystkich jednostkach TVP"
Członek zarządu TVP Tomasz Rudomino zapowiedział "cięcia kosztów" we
wszystkich jednostkach TVP, związane z prognozowaną na ten rok
wielosetmilionową stratą w spółce. Renegocjowane mają być też umowy i
kontrakty, w tym tzw. gwiazdorskie.
- Kondycja firmy jest bardzo zła, mamy wielosetmilionową prognozę straty
na 2009 r. Spółka skarbu państwa i w ogóle żaden biznes nie może sobie
na to pozwolić - powiedział Rudomino.
Dodał, że "pierwsze decyzje tego zarządu są takie, by tę wielomilionową
stratę jakoś zminimalizować poprzez szukanie rezerw w firmie". - Takie
rezerwy istnieją - na ile uda nam się prognozowane 300 milionów złotych
ściąć, nie wiem - wszystkie jednostki dostały zalecenie redukcji swoich
kosztów - powiedział Rudomino.
Zapewnił, że "nie ma to nic wspólnego z restrukturyzacją dotyczącą
ludzi", i "stara się, by nie ucierpiał na tym program". Redukcja kosztów
objąć ma na razie takie wydatki jak prenumerata, służbowe wyjazdy czy
organizacja imprez bez szczególnego znaczenia dla TVP. Planowana jest
też sprzedaż majątku spółki - budynków, ośrodków wypoczynkowych.
Rudomino zapowiedział wprowadzenie standaryzacji wszystkich
telewizyjnych produkcji. - Po raz pierwszy w TVP zostanie drogą urzędową
nazwane wszystko to, co się wiąże z nazwą, usługą, ceną oraz
kwalifikacją. Będziemy wiedzieli co to jest nowela filmowa, kto może
wykonywać tę nowelę, ile to kosztuje. Do tej pory tego nie było, a ma to
oczywiście wielkie znaczenie w sprawach ekonomicznych - wyjaśnił. Dodał,
że finansowe problemy TVP biorą się też stąd, że honoraria w różnych
produkcjach stosowane są uznaniowo.
Podczas spotkania w TVP oczekiwania wobec nowego zarządu przedstawiła
przewodnicząca rady programowej TVP Janina Jankowska. - Wystosowaliśmy
do tego zarządu 10 merytorycznych pytań. Zadajemy np. pytania jak będą
obsadzane nowe stanowiska, jak będzie prowadzony na nie konkurs, czy
będą pytania o umiejętności zarządzania programem? - pytała Jankowska.
Rada chce też poznać merytoryczne uzasadnienie zmian wprowadzanych w
wiosennej ramówce, np. dlaczego nie ma w niej choćby "Misji Specjalnej".
Jak podkreśliła Jankowska, likwidacja programu w ramówce nie może się
opierać tylko na "prasowych ocenach polityków różnych opcji, że był to
program np. z przegięciem lustracyjnym". - Ja bym chciała, żeby to
wszystko było udowodnione na podstawie analiz tego programu np. z
ostatniego półrocza - powiedziała Jankowska.
Dodała, że oczekuje analizy m.in. pod kątem podejmowanych w programie
tematów, warsztatu przygotowujących go dziennikarzy czy oglądalności.
Według samej Jankowskiej "Misja specjalna" nie była "równym programem",
wskazywała też błędy warsztatowe, jak np. brak oddania głosu drugiej
stronie. - Ale to nie znaczy, że tematy, które Misja poruszała były
niepotrzebne, one były tylko źle robione i dlatego skompromitowane -
powiedziała Jankowska.
Dodała, że oczekuje też podniesienia standardu programów informacyjnych,
publicystycznych, edukacyjnych i kulturalnych.
Podkreśliła, że nie interesuje jej "z jakiego mechanizmu politycznego są
ludzie w zarządzie". - Nie patrzę na przeszłość, nie interesują mnie
plotki, interesuje mnie profesjonalizm i to w jaki sposób ci ludzie
podchodzą do telewizji jako medium, które służy całemu społeczeństwu i
ma określone zadania w systemie demokratycznym - dodała.
Rudomino był pytany o uzasadnienie wtorkowych zmian dyrektorów w pięciu
regionalnych ośrodkach TVP. - Proszę to pytanie skierować do prezesa
Farfała - powiedział, argumentując to wyraźnym podziałem kompetencji w
zarządzie. Jako żenującą ocenił natomiast wypowiedź nowego dyrektora TVP
Katowice Zbigniewa Daleckiego, który powiedział "Gazecie Wyborczej" że
nie ma doświadczenia w pracy w telewizji, a stanowisko przyjął, bo mu je
zaproponowano.
PAP
Coraz więcej osób choruje na grypę
- Liczba zachorowań na grypę w Polsce wzrosła w ostatnim tygodniu, ale
na razie nie można mówić o epidemii - powiedziała prof. Lidia Brydak,
kierownik Krajowego Ośrodka do Spraw Grypy z Państwowego Zakładu
Higieny. Jej zdaniem, wciąż jeszcze warto zaszczepić się przeciw grypie.
- W ostatnim tygodniu odnotowano wzrost zachorowań na grypę stosunku do
poprzedniego tygodnia. Nie można przewidzieć, czy nastąpi dalszy wzrost
liczby zachorowań, bo zależy to od odporności całego społeczeństwa na
obecnie krążące szczepy wirusa grypy - powiedziała prof. Brydak.
Zaznaczyła, że trudno jednak określić jakie to są szczepy, bo lekarze
bardzo niechętnie pobierają próbki do badań laboratoryjnych.
Podkreśliła, że mimo zwiększonej zachorowalności, cały czas warto
jeszcze szczepić się przeciw grypie. Przypomniała, że szczepionka
zaczyna działać w organizmie człowieka już po 7 dniach, po których
uzyskujemy odporność. - Ponadto chroni ona przez poważnymi powikłaniami
choroby, na które najbardziej narażone są właśnie osoby z grupy
podwyższonego ryzyka - osoby starsze i dzieci - zaznaczyła rozmówczyni.
Zdaniem prof. Brydak głównym problemem związanym z zachorowaniami na
grypę jest mała liczba zaszczepionych osób, co wynika z "bardzo
niewielkiej świadomości społeczeństwa, a w wielu przypadkach również
pracowników służby zdrowia" w tej kwestii.
- W ostatnim sezonie epidemicznym przeciw grypie zaczepiło się 5,6%
społeczeństwa. Wśród dzieci do 14. roku życia, które znajdują się w
grupie osób najbardziej narażonej na zachorowanie, zaszczepionych jest
zaledwie 2% - powiedziała Brydak.
Z informacji nadesłanych przez korespondentów wynika, że liczba
zachorowań na grypę w poszczególnych regionach jest bardzo zróżnicowana,
w kilku województwach rośnie, ale nigdzie nie ma powodów do niepokoju.
- Np. z danych lubuskiego sanepidu wynika, że w pierwszej połowie
2stycznia zarejestrowano 761 zachorowań, w tym 111 u dzieci -
poinformowała rzeczniczka Wojewódzkiej Stacji
Sanitarno-Epidemiologicznej w Gorzowie Jolanta Borkowska-Jocz. W
analogicznym okresie sezonu 2007/2008 zarejestrowano 268 zachorowań i
podejrzeń zachorowań na grypę, w tym 104 dzieci do lat 14.
- Obawiamy się, że liczba zachorowań nadal będzie rosła. Przed nami
szczyt grypy, który przypada w naszym kraju na luty i marzec -
podkreśliła.
- Czterokrotny wzrost zachorowań na grypę odnotowały na początku roku
służby sanitarne w Zachodniopomorskiem - powiedziała rzeczniczka Stacji
Sanitarno Epidemiologicznej w Szczecinie Renata Opiela. - W pierwszym
tygodniu stycznia w Zachodniopomorskiem zanotowaliśmy 348 przypadków
zachorowań na grypę, a w drugim tygodniu już 1450 przypadków -
poinformowała.
- Wzrost również obserwujemy porównując dane z rokiem ubiegłym: od
października 2007 do stycznia 2008 r. odnotowaliśmy 2734 zachorowania, a
w analogicznym okresie - czyli do stycznia 2009 r. - już 3485 przypadków
- zaznaczyła Opiela. - Zwykle najwięcej zachorowań notowaliśmy na
przełomie lutego i marca. Nie wiadomo, czy ten szczyt zachorowań już
mamy, czy nadejdzie - mówi rzeczniczka sanepidu w Zachodniopomorskiem.
W woj. podkarpackim w okresie od 8 stycznia do 15 stycznia tego roku
zgłoszono 237 przypadków zachorowań na grypę, ale na razie nie można
mówić o gwałtownym wzroście zachorowań - powiedziała rzeczniczka
sanepidu w Rzeszowie Dorota Gibała.
Ogółem od 1 października 2008 r. do 15 stycznia 2009 r. zarejestrowano
tam 896 przypadków grypy. W poprzednim sezonie w analogicznym okresie
było ich 759.
W Podlaskiem od początku roku do połowy stycznia odnotowano ponad 2 tys.
przypadków zachorowań na grypę i podejrzeń o tę chorobę - wynika z
danych Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej (WSSE) w
Białymstoku.
Rzecznik stacji Andrzej Jarosz powiedział, że w styczniu widać wzrost
liczby zachorowań. Tymczasem w styczniu 2008 roku w całym województwie
było ok. 400 przypadków grypy.
- Tylko 12 przypadków grypy lub podejrzeń tej choroby zarejestrował
Sanepid w województwie świętokrzyskim w dniach od 1 do 15 stycznia 2009
roku. W analogicznym okresie roku ubiegłego takich przypadków było 19, w
tym dwoje dzieci - poinformowała zastępca Państwowego Wojewódzkiego
Inspektora Sanitarnego, Anna Stańczak.
Gwałtownego wzrostu zachorowań na grypę nie ma też w Małopolsce. W
pierwszym tygodniu stycznia Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-
Epidemiologicznej w Krakowie zgłoszono 201 takich przypadków, w drugim -
854. Według rzeczniczki małopolskiej WSSE, Anny Armatys, nie ma jednak
powodu do niepokoju, bo przy 3,3 mln mieszkańców regionu 854 przypadki
to niewiele.
- Wpływ na wzrost zachorowań ma zmiana pogody, bo po mroźnych dniach
przyszła odwilż - mówiła Armatys. Jak przypomniała, przed rokiem w
pierwszym tygodniu stycznia w Małopolsce na grypę chorowało 888 osób, w
drugim - 779, jednak naprawdę rekordowy był luty 2003 r., gdy odnotowano
13 tys. zachorowań.
Na Opolszczyźnie także zanotowano wzrost zachorowań na grypę i
schorzenia grypopodobne, jednak zdaniem wojewódzkiego inspektora
sanitarnego taki wzrost jest typowy dla pory roku. - Wzrost nie
przekracza sezonowej normy - powiedział Krystian Kościów.
Zaniepokojenie budzi nie wzrost zachorowań, tylko malejąca liczba ludzi,
którzy decydują się na szczepienie przeciwko wirusowi grypy. - Liczba
szczepień spadła do najniższego od 7 lat poziomu 3,4% - zaznaczył
inspektor.
W kilku pozostałych województwach nie odnotowano przypadków grypy, choć
wzrasta liczba zachorowań grypopodobnych. Jak wyjaśniają przedstawiciele
Sanepidu, lekarze pobierają od chorych mniej niż w poprzednich latach
wymazów, które służą Sanepidowi do weryfikowania, czy dana osoba
zachorowała na grypę, czy też miała wirusa grypopodobnego.
Zgodnie z danymi Światowej Organizacji Zdrowia, na grypę na świecie
choruje co roku od ok. 330 mln do nawet 990 mln osób, z powodu
komplikacji pogrypowych umiera od 500 tys. do 1 mln osób.
PAP
Wtorek, 22009-01-20
"Zbigniew Ćwiąkalski
poległ, zabrakło mu determinacji"
Zbigniew Ćwiąkalski złożył dymisję ze stanowiska ministra
sprawiedliwości. Premier Donald Tusk przyjął jego rezygnację. - W
polityce nie ma sentymentów. Czasami trzeba wziąć odpowiedzialność za
błędy innych i odejść - powiedział Zbigniew Ćwiąkalski w rozmowie z
dziennikarzami. – Minister mógł zrobić naprawdę wiele, ale zabrakło mu
determinacji, by zmierzyć się z wielkim zadaniem reformy wymiaru
sprawiedliwości. Po prostu poległ – komentuje dla Wirtualnej Polski
posłanka PiS Beata Kempa.
Po poniedziałkowej samobójczej śmierci Roberta Pazika, trzeciej osoby
zamieszanej w zamordowanie Krzysztofa Olewnika, nad głową ministra
Ćwiąkalskiego zebrały się czarne chmury. Jego dymisji zażądał m.in.
poseł PiS Zbigniew Ziobro. - Odpowiedzialność pana ministra jest tu
oczywista. Jak inaczej z honorem mógłby spojrzeć w twarz rodzinie
Olewników – powiedział były minister sprawiedliwości.
Opozycja przyjęła informację o dymisji z satysfakcją, jednak jej zdaniem,
samo wzięcie odpowiedzialności za zaniedbania, to za mało. – Oczekujemy,
że resort sprawiedliwości i premier Donald Tusk, który przyjął tę
dymisję, poinformuje społeczeństwo, jakie działania zostaną podjęte,
żeby wyjaśnić sprawę samobójstw w płockim zakładzie karnym – mówi w
rozmowie z Wirtualną Polską posłanka SLD Jolanta Szymanek-Deresz. - W
konstytucji jest zapisane konstruktywne wotum nieufności, tak samo
dymisje powinny mieć ten charakter konstruktywny. Powinniśmy już teraz
wiedzieć co dalej, kto będzie następcą ministra i jakie będą działania
podjęte żeby w więzieniach nie dochodziło więcej do takich przypadków –
podkreśla Szymanek-Deresz. Zdaniem prof. Mariana Filara, minister
Ćwiąkalski powinien doprowadzić sprawę Olewnika do końca. – Dymisja była
krokiem przesadnym – mówi WP Filar.
W opinii posłanki PiS Beaty Kempy, Zbigniew Ćwiąkalski powinien odejść
znacznie wcześniej, bo nie był odpowiednią osobą na stanowisku ministra
sprawiedliwości. – Tej funkcji nie powinna sprawować osoba spolegliwa,
biernie administrująca, ale osoba zdeterminowana do kreowania takich
działań legislacyjnych, by reformować wymiar sprawiedliwości. Minister
powinien być zdeterminowany w walce z przestępczością zorganizowaną –
wymienia Kempa. Za największy błąd popełniony przez Ćwiąkalskiego w
okresie jego urzędowania uznaje reorganizację pionów prokuratorskich do
spraw przestępczości zorganizowanej. - Nie może być tak, że prokuratorzy,
którzy walczyli z bandytami, z powodu tych zmian będą mieli jeszcze
niższe uposażenie – podkreśla posłanka PiS.
Kto na miejsce Ćwiąkalskiego?
Nie wiadomo na razie, kto zastąpi Zbigniewa Ćwiąkalskiego w resorcie
sprawiedliwości. Nasi rozmówcy jako potencjalnego kandydata wskazują
prof. Andrzeja Zolla. Zoll był przewodniczącym Państwowej Komisji
Wyborczej, sędzią i prezesem Trybunału Konstytucyjnego oraz Rzecznikiem
Praw Obywatelskich. Urodził się 27 maja 1942 r. w Sieniawie. W 1964 r.
ukończył Wydział Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego. W 1989 r. brał
udział w obradach "Okrągłego Stołu".
Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska
Premier odwoła prokuratora krajowego
Prokurator krajowy Marek Staszak straci swoje stanowisko - ustalił „Wprost”.
Do jego dymisji dojdzie, gdy prezydent na wniosek premiera powoła nowego
ministra sprawiedliwości. Rano z tego stanowiska zrezygnował Zbigniew
Ćwiąkalski. Jego dymisja ma związek z samobójstwem Roberta Pazika,
skazanego na dożywocie na zabójstwo Krzysztofa Olewnika. Ćwiąkalski
twierdzi, że jego dymisja jest "wizerunkowa, a nie merytoryczna".
Prokurator Marek Staszak zdementował wcześniej nieoficjalne informacje,
że podał się do dymisji. W rozmowie z TVP Info Staszak podkreślił, że
śmierć Roberta Pazika, skazanego na dożywocie za zabójstwo Olewnika,
jest "z boku działań prokuratury" i nie czuje się za nią odpowiedzialny.
Rezygnacji Marka Staszaka domaga się Prawo i Sprawiedliwość.
Tłumacząc swoją dymisję Zbigniew Ćwiąkalski w rozmowie z dziennikarzami
nie wykluczał, że "również inne osoby z ministerstwa będą chciały odejść
ze stanowisk".
IAR
Mazurskie jeziora zostaną jednym z 7. Cudów Natury?
Pojezierze Mazurskie i Puszcza Białowieska znalazły się wśród 261
kandydatów na nowe Siedem Cudów Natury.
Konkurs ogłosiła Fundacja New 7 Wonders. Do drugiego etapu konkursu
przeszło 261 miejsc z 222 państw z całego świata.
Polskę reprezentują mazurskie jeziora oraz - wspólnie z Białorusią -
Puszcza Białowieska. Będą rywalizować m. in. z Górą Fudżi, kapadockimi
formacjami skalnymi i wodospadem Niagara. Europejskimi konkurentami są
Mont Blanc, Wezuwiusz i chorwackie Jeziora Plitwickie.
Głosować można na stronie www.new7wonders.com
wp.pl
Poniedziałek, 2009-01-19
Premier zbulwersowany
samobójstwem Roberta Pazika
- Premier Donald Tusk jest zbulwersowany samobójstwem kolejnej osoby
związanej z porwaniem i zamordowaniem Krzysztofa Olewnika i we wtorek
wyciągnie konsekwencje - zapowiedział w poniedziałek szef gabinetu
premiera Sławomir Nowak.
- Jutro pan premier wyciągnie, myślę, dosyć daleko idące konsekwencje -
powiedział Nowak w TVP Info. Nie chciał powiedzieć wobec kogo i jakie to
będą konsekwencje.
Według Nowaka, premier "będzie działał radykalnie", dlatego, że - jak
mówił - "nie może być tolerancji nawet dla marginesu niedopowiedzenia".
- Nie uważamy, żeby w tej sprawie wszystko zostało zrobione i żeby
wszystko w tej sprawie było w porządku, więc tutaj trzeba działać
precyzyjnie jak brzytwa - powiedział Nowak.
Poinformował też, że w poniedziałek wieczorem premier rozmawiał o
sprawie śmierci Roberta Pazika podczas narady ze swoimi
współpracownikami. Zapowiedział, że we wtorek rano szef rządu spotka się
z ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ćwiąkalskim.
PAP
Minister Klich tłumaczył się prezydentowi z długu MON
Około 20 minut trwało spotkanie prezydenta Lecha Kaczyńskiego z
ministrem obrony Bogdanem Klichem. Dotyczyło opóźnień MON w płatnościach
za dostawy. Szef MON określił je jako "krótkie, ale treściwe". W
spotkaniu uczestniczyli także szef BBN Aleksander Szczygło i
wiceminister obrony Czesław Piątas.
- Spotkanie było krótkie, ale treściwe. Jestem z niego zadowolony,
myślę, że pan prezydent też - powiedział Klich. Dodał, że rozmowa
dotyczyła przede wszystkim spraw finansowych - zaległości MON w
płatnościach za dostawy.
- Pozostałe tematy zasygnalizowaliśmy, umówiliśmy się, że poruszymy je
na następnym spotkaniu - dodał szef MON. Podkreślił, że spotkanie
"odbyło się w dobrej atmosferze, atmosferze troski o przyszłość sił
zbrojnych". Poinformował, że na następnym spotkaniu - prawdopodobnie w
przyszłym tygodniu - będą omawiane propozycje programu rozwoju armii do
roku 2018.
Zaległości MON wobec dostawców wynoszą ok. 1,8 mld zł. Szef MON
zapowiedział, że jeśli resort finansów będzie przekazywać MON pieniądze
w spodziewanym tempie, zaległości wobec dostawców zostaną wyrównane do
10 lutego. Opóźnieniami w płatnościach ma się zająć w tym tygodniu
sejmowa komisja obrony. Klich zaznaczył, że nie ma opóźnień w wypłatach
wynagrodzeń, rent i emerytur; zapewnił, że profesjonalizacja i
modernizacja armii nie są zagrożone.
IAR
Niedziela, 2009-01-18
Premiera polskiego filmu
"Siedem bram Jerozolimy" w Cannes
Światowa premiera filmu "Siedem bram Jerozolimy", będącego połączeniem
koncertu Krzysztofa Pendereckiego z animacjami Tomasza Bagińskiego,
odbyła się w niedzielę podczas targów rynku fonograficznego MIDEM w
Cannes.
Podczas premiery filmu, która odbyła się pierwszego dnia targów MIDEM w
Cannes, tuż przed ich oficjalną inauguracją, obecny był zarówno
Krzysztof Penderecki, jak i Tomasz Bagiński.
Trwający prawie godzinę film "Siedem bram Jerozolimy", został
wyreżyserowany przez Jarosława Minkowicza i wyprodukowany przez
Telewizję Polską.
Materiał składający się m.in. z zarejestrowano 23 listopada 2008 r.
podczas koncertu Krzysztofa Pendereckiego w Teatrze Wielkim - Operze
Narodowej w Warszawie. Wówczas, w 75. rocznicę urodzin Pendereckiego,
miało miejsce uroczyste wykonanie "Siedmiu bram Jerozolimy" pod batutą
kompozytora.
Oprawę dla koncertu stanowiły specjalnie przygotowane na tę okazję
animacje komputerowe Tomasza Bagińskiego prezentowane na dużym ekranie.
Scenografia wirtualna autorstwa Bagińskiego została połączona ze
scenografią klasyczną, autorstwa Borysa Kudliczki.
W filmie znalazły się także animacje Bagińskiego oraz zapis występu
artystów z Kieleckiego Teatru Tańca. Wykonanie "Siedmiu bram
Jerozolimy", zarejestrowane podczas listopadowego koncertu jest w filmie
tłem muzycznym.
Zdaniem Krzysztofa Pendereckiego w filmie zaprezentowanym w niedzielę w
Cannes "bardzo odkrywcze było pokazywanie muzyki w zupełnie w inny
sposób". - Warstwa wizualna pojawia się obok muzyki, ona nie przeszkadza
muzyce - mówił dziennikarzom Penderecki tuż po premierze.
W jego opinii "pokazywanie muzyki poprzez obraz" może być bardzo
potrzebne, zwłaszcza ludziom nie obytym z muzyką poważną. W opinii
Pendereckiego nowoczesny sposób ilustrowania muzyki może mieć znacznie
więcej zwolenników niż prezentowanie np. "zbliżenia kontrabasu lub
spoconego dyrygenta".
Autor animacji Tomasz Bagiński podkreślił, że pracując nad filmem
słuchał "Siedmiu bram Jerozolimy" Pendereckiego niemal nieustannie. -
Proces tworzenia tego projektu był dosyć szybki i bardzo intensywny -
ocenił artysta. Zwrócił uwagę, że pierwsze szkice scenariusza filmu
pojawiły się w sierpniu 2008 roku, a faktyczna praca nad nim rozpoczęła
się w drugiej połowie września. Dlatego też - jak dodał - "nie było
czasu na długie analizowanie utworu". - Postawiłem na czysto impresyjne
kwestie - tłumaczył Bagiński.
Artysta zgodził się z Krzysztofem Pendereckim, że film "Siedem bram
Jerozolimy" może pomóc dotrzeć do ludzi, którzy wcześniej nie
interesowali się muzyką. - Doszedłem do wniosku, że warto "opakować" tę
muzykę w kolorowy papierek, przedstawić ją ludziom, którzy tej muzyki
nie słuchali, ale przez tę oprawę - być może - daliby się namówić -
mówił Bagiński.
Polska premiera filmu "Siedem bram Jerozolimy" odbędzie się 22 lutego na
antenie TVP2.
Tegoroczna edycja światowych targów rynku fonograficznego MIDEM w Cannes
potrwa do 21 stycznia. Obecna jest na nich m.in. Polska - Polski Pawilon
na MIDEM zorganizował Instytut Adama Mickiewicza na zlecenie resortu
kultury. Gościem honorowym tegorocznych targów jest Rosja.
PAP
Wiceszef MON: długi ministerstwa wynoszą 1,8 mld zł
Zaległości MON wobec dostawców sprzętu wynoszą za 2008 r. 1,8 mld zł -
przyznał wiceminister obrony narodowej Zenon Kosiniak-Kamysz.
- Niestety ta dziura jest duża, za ubiegły rok brak nam 1,8 mld na
modernizację techniczną. Z tym że Ministerstwo Finansów już nam
wypłaciło w tej chwili ponad 400 mln - powiedział Kosiniak-Kamysz
wieczorem w TVN24.
Na pytanie, jak to się stało, że w budżecie MON zabrakło tak dużej
kwoty, wiceszef MON odpowiedział, że jest to pytanie do Ministerstwa
Finansów.
- My staramy się płacić naszym wierzycielom natychmiast, jak dostajemy
pieniądze z ministerstwa - powiedział. - Niestety muszę powiedzieć, że
jesteśmy w kłopocie jeżeli chodzi o płatności - dodał Kosiniak-Kamysz.
O niespłaconych należnościach MON m.in. wobec Bumaru, informowało radio
RMF FM. Szef sejmowej Komisji Obrony Narodowej Janusz Zemke (SLD)
powiedział w TVN24, że sytuacja jest "gorsza niż się wydawało".
- Dostawcy mieli umowy z wojskiem, dostarczyli broń i sprzęt i nagle nie
dostali pieniędzy. To jest niezwykle poważna sytuacja dla znacznej grupy
przedsiębiorstw w naszym kraju, które i tak dzisiaj mogą mieć różne
problemy z płynnością - zaznaczył Zemke.
Kosiniak-Kamysz podkreślił, że resort obrony ma pełną świadomość
sytuacji. Wyjaśnił, że najpierw resort stara się wypłacić pieniądze
przede wszystkim tym przedsiębiorstwom, które byłyby zagrożone upadkiem.
Jak dodał, były już "dwie transze" z Ministerstwa Finansów - w ramach
budżetu za 2009 r. - z których środki skierowane zostały do takich
właśnie przedsiębiorstw.
- Najważniejszą sprawą jest, żeby polskie przedsiębiorstwa zbrojeniowe
były na odpowiednim poziomie i żeby nie doszło do upadku tych
przedsiębiorstw - podkreślił Kosiniak-Kamysz.
Zapytany, które założenia MON na 2009 r. nie zostaną zrealizowane z
powodu tego, że z tegorocznego budżetu trzeba będzie spłacać długi za
ubiegły rok, wiceszef MON odpowiedział, że "staramy się w tej chwili
uporządkować nasze priorytety tak, aby przede wszystkim zagwarantować
płatności dla zagrożonych przedsiębiorstw, aby doprowadzić do tego, by
proces profesjonalizacji przebiegał zgodnie z założeniami".
- I przede wszystkim, aby nasi żołnierze na misjach czuli się
bezpiecznie. Na to pieniędzy nie może zbraknąć - zaznaczył
Kosiniak-Kamysz. - I nie zabraknie - dodał.
Wiceszef MON podkreślił, że jego resort "naciska" na Ministerstwo
Finansów i liczy, że dodatkowe środki, poza budżetem na 2009 r., zostaną
uruchomione.
PAP
Andrzej Wajda uhonorowany Laurem Umiejętności i Kompetencji
Andrzej Wajda odebrał w Zabrzu Diamentowy Laur Umiejętności i
Kompetencji. Kryształowy Laur przypadł Radosławowi Sikorskiemu.
Tę prestiżową nagrodę od 17 lat przyznają środowiska gospodarcze Śląska
i Opolszczyzny. Najwyższe wyróżnienie - Diamentowy Laur - co roku trafia
do wybitnych osobistości, których postawa i działalność ma uniwersalny,
międzynarodowy wymiar.
Udział w uroczystej gali w zabrzańskim Domu Muzyki i Tańca w ostatniej
chwili odwołał drugi tegoroczny laureat Diamentowego Lauru unijny
komisarz ds. energii Andris Piebalgs, który udał się do Moskwy na
międzynarodową konferencję w sprawie zażegnania konfliktu gazowego
między Rosją i Ukrainą.
Andrzej Wajda przed uroczystością podkreślał m.in., że swoją nagrodę
odbiera nie tylko w imieniu własnym, ale całej polskiej kinematografii,
która "była przedsięwzięciem, czyli czymś co przed nami".
- Nasi starsi koledzy stworzyli po 1945 r. kinematografię zupełnie inną,
niż kinematografia przedwojenna. Potem środowisko filmowe wywalczyło
sobie tak silną pozycją, m.in. polityczną, że mogło zrobić szereg filmów
niemożliwych w innych krajach socjalistycznych - mówił reżyser.
- To świadczy o tym, że rozumieliśmy, że musimy być przedsiębiorcami,
czyli tymi, którzy mają coś przed sobą. A chcieliśmy mieć kinematografię
narodową, opowiedzieć co nam się wydarzyło, kim jesteśmy. Stworzyliśmy z
małej kinematografii kinematografię dużą, która potrafiła podjąć się
takich przedsięwzięć, jak "Faraon" czy "Pamiętnik znaleziony w
Saragossie" - zaznaczył Wajda.
Doroczna uroczystość wręczenia Laurów była okazją do uhonorowania ludzi
polityki, nauki, kultury, kościoła i gospodarki, którzy "przez swoją
działalność wnoszą nieprzeciętny wkład w rozwój regionu i kraju".
Otrzymali oni kryształowe, platynowe i złote laury. Specjalnymi
kategoriami są laury "Pro publico bono" oraz "Ambasador spraw polskich".
Innego rodzaju Laury zdobywają firmy i menedżerowie.
W tym roku wśród laureatów Laurów znaleźli się m.in. minister spraw
zagranicznych Radosław Sikorski, prezes Fundacji TVN "Nie jesteś sam"
Bożena Walter, ordynariusz gliwicki bp Jan Wieczorek, Zespół Pieśni i
Tańca "Śląsk", współtwórca restrukturyzacji polskiego hutnictwa Jerzy
Podsiadło, kardiolog dziecięcy prof. Jacek Białkowski, prezes Kompanii
Węglowej Mieczysław Kugiel, konstruktor lotniczy Edward Margański oraz
kadra Głównego Instytutu Górnictwa.
Radosław Sikorski, który odebrał Kryształowy Laur, mówił że traktuje tę
nagrodę jako znak aprobaty dla polityki zagranicznej, która stara się
być przewidywalna - z jednej strony kierując się zasadą stosowania
rachunku ekonomicznego, a z drugiej, nowoczesnym pojmowaniem patriotyzmu
otwartego na świat i plasującego Polskę w głównym nurcie Unii
Europejskiej.
Ok. 30-osobowa kapituła Laurów działa przy Regionalnej Izbie
Gospodarczej w Katowicach. W jej skład wchodzą m.in. przedstawiciele
śląskich środowisk gospodarczych, marszałkowie woj. śląskiego i
opolskiego, samorządowcy, parlamentarzyści oraz osoby wyróżnione w
poprzednich edycjach. Laury to najbardziej prestiżowa nagroda
przyznawana na Śląsku.
W minionych latach Diamentowymi Laurami uhonorowani zostali m.in. papież
Jan Paweł II, prezydenci Lech Wałęsa i Vaclav Havel, sekretarz generalny
NATO Javier Solana, kard. Stanisław Dziwisz, Jan Nowak-Jeziorański,
profesorowie: Bronisław Geremek, Zbigniew Brzeziński, Władysław
Bartoszewski i Leszek Balcerowicz. Andris Piebalgs odbierze tę nagrodę
podczas planowanej na maj wizyty na Śląsku.
PAP
Sobota, 2009-01-17
POWRÓT ZZA OCEANU PO 25
LATACH
Zbigniew Rybczyński wraca do Polski
Laureat Oscara wraca do PolskiZbigniew Rybczyński, laureat Oscara za
film „Tango” po 25 latach pracy w Stanach Zjednoczonych, wraca do kraju.
Uważa, że Polska to najlepiej rozwijający się obszar w dziedzinie
multimediów i sztuk wizualnych.
- Marzyłem o tym od dawna i wreszcie się stanie: wracam do Polski - mówi
Zbigniew Rybczyński. - Polska to jeden z nielicznych dziś obszarów
świata, który bardzo intensywnie się rozwija. Również w dziedzinie
multimediów. Spotkałem tu wielu pełnych zapału ludzi, którzy rozumieją,
że w wizualnych eksperymentach kryje się szansa i dla sztuki, i dla
gospodarki - dodał.
Poprowadzi szkołę animacji
Lauerat Oscara pracuje obecni ze znanym izraelskim pisarzem, Eli
Barburem nad filmem pod roboczym tytułem "The Short History of White
People". Obraz ten ma portretować los Żydów w historii europejskiej
cywilizacji. Po powrocie do kraju planuje związać się z Wyższą Szkołą
Biznesu w Nowym Sączu. Od marca ma tam poprowadzić szkołę animacji i
efektów specjalnych.
Rybczyński jest autorem badań nad obrazem i efektami specjalnymi, które
doprowadziły do rewolucyjnych rozwiązań w sferze obrazu elektronicznego,
aktualnie znajdują zastosowanie w przemyśle filmowym i telewizyjnym.
"Big Zbig" stworzył wideoklipy do muzyki m.in. Simple Minds, Micka
Jaggera czy Johna Lennona, a także filmy "Steps", "Czwarty wymiar",
"Orkiestra".
stopklatka.pl
Chcemy płacić więcej za gaz, byle nie pochodził z Rosji
Co drugi Polak (55%) jest gotów płacić wyższe rachunki za gaz, gdyby to
był koszt uniezależnienia się Polski od dostaw z Rosji - wynika z
sondażu przeprowadzonego przez GfK Polonia dla "Rzeczpospolitej".
41% ankietowanych nie wyraża gotowości do ponoszenia większych obciążeń
finansowych za uniezależnienie się od rosyjskich dostaw gazu, a 4% nie
ma zdania w tej sprawie.
62% ankietowanych widzi w uzależnieniu się od dostaw rosyjskiego gazu
zagrożenie dla polskiej suwerenności. Takiego zagrożenia nie widzi 30%
badanych, a 8% nie ma zdania w tej sprawie.
Sondaż wykonano 15 stycznia na grupie 500 Polaków.
PAP
Piątek, 2009-01-16
Sikorski podsumowuje
wizytę
Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski podsumowując dwudniową
wizytę na Ukrainie ocenił, że najważniejsze rozmowy dotyczyły
gospodarki. Szefowi naszej dyplomacji towarzyszyła grupa przedsiębiorców
oraz przedstawicieli różnych resortów.
Brali oni udział między innymi w okrągłym stole dotyczącym perspektyw
naszego biznesu na Ukrainie. Wizyta zbiegła się z kryzysem
energetycznym, więc kilka spotkań Sikorskiego siłą rzeczy poświęconych
było także tej tematyce.
W opinii Sikorskiego sprawy polskich inwestorów na Ukrainie posunęły się
naprzód. Polska strona uzyskała między innymi zapewnienia co do zwrotu
podatku VAT oraz o tym, że będą duże polskie inwestycje w tym kraju.
Minister Sikorski poinformował poza tym, że w tym roku na Ukrainie
zostaną otwarte trzy nowe konsulaty polskie - między innymi w Winnicy.
Spodziewa się poza tym, że umowa o małym ruchu przygranicznym między
Polską a Ukrainą wejdzie w życie w lecie tego roku.
Mieszkańcy pasa położonego około 30 kilometrów od naszej granicy będą
mogli przyjeżdżać do Polski bez wiz, ale na podstawie specjalnego
dokumentu. Nie będzie on jednak uprawniał do podróżowania po Unii
Europejskiej. Pierwotnie chciano, by pas miał szerokość około 50
kilometrów, ale nie zgodziła się na to Komisja Europejska.
IAR
Kto wyjaśni sprawę zbiorowej mogiły w Malborku?
Gdański IPN zapozna się z kompletem materiałów zebranych przez
prokuraturę w Malborku w związku z odkrytą w tym mieście zbiorową mogiłą
kryjącą szczątki co najmniej 1850 osób. Po tej konsultacji prokuratorzy
obu jednostek wspólnie zdecydują, kto dalej poprowadzi sprawę.
Jak poinformował szef Prokuratury Rejonowej w Malborku Waldemar Zduniak
podległa mu jednostka chce przedstawić akta sprawy Oddziałowej Komisji
Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, działającej przy gdańskim
IPN.
- Chcemy jeszcze zakończyć pewne czynności, które prowadzimy w tej
sprawie i najprawdopodobniej w przyszłym tygodniu przedstawić
prokuratorom z IPN pełne akta. Jeśli uznają oni, chcą przejąć sprawę,
przekażemy ją - powiedział prokurator Zduniak. Jak ocenił rzecznik IPN
Andrzej Arseniuk prokuratorzy Instytutu mogliby przejąć sprawę, gdyby w
trakcie jej wyjaśniania zaistniało podejrzenie, że mogiła kryje ofiary
zbrodni popełnionej na "osobach narodowości polskiej lub obywatelach
polskich innych narodowości".
Na szczątki pochowane na jednej z działek w centrum Malborka natrafiono
przy pracach poprzedzających budowę hotelu w październiku ub.r. Prace
przy ekshumacji ciągle trwają. Dotąd z ziemi wydobyto szczątki ponad
1850 ludzi, zarówno kobiet, mężczyzn, jak i dzieci. Niewielka część
szkieletów nosi ślady po kulach. Przy szczątkach nie znaleziono żadnych
przedmiotów osobistych, czy choćby fragmentów dokumentów, które mogłyby
wskazywać na narodowość pochowanych osób. Również w podręcznych aktach
gdańskiego IPN nie ma dokumentów, które pomogły wyjaśnić okoliczności
śmierci i pochodzenie osób pochowanych w mogile.
Na prośbę prokuratorów z Malborka informacji, które mogą pomóc w
wyjaśnieniu sprawy, będą też szukać w swoich zasobach pracownicy
warszawskiego archiwum IPN. Według pracownika Muzeum Zamkowego w
Malborku i jednocześnie znawcy historii Malborka Bernarda Jesionowskiego
mogiła może kryć szczątki cywilnych niemieckich mieszkańców Malborka,
którzy zmarli lub zostali zabici na początku 1945 roku, m.in. w czasie
walk między wojskami rosyjskimi a niemieckimi.
- Wprawdzie już w końcu 1944 roku niemieckie dowództwo rozkazało
ludności cywilnej opuścić Malbork, była jednak spora grupa osób, które
nie posłuchały tego nakazu - wyjaśnił Jesionowski dodając, że w Malborku
pozostało kilka tysięcy cywilów. - Los części z nich, według różnych
źródeł od kilkuset do 1,5 tysiąca osób, dotąd był nieznany - powiedział
Jesionowski.
Według niego część z nich mogła umrzeć na skutek chorób, część mogła
zostać zabita. Jego zdaniem ciężka zima na przełomie 1944 i 1945 roku
mogła sprawić, że mieszkańcy, mimo toczących się na ulicach walk,
wychodzili z kryjówek, aby zdobyć opał czy jedzenie i ginęli od
przypadkowych kul. Jesionowski nie wyklucza jednak, że część ludzi
pochowanych w mogile mogła zostać zastrzelona.
Zgodnie z hipotezą Jesionowskiego, zbiorowa mogiła mogła powstać pod
koniec zimy lub wiosną 1945 roku, w czasie porządkowania miasta.
Podobnego zdania na temat okoliczności powstania zbiorowego grobu jest
szef gdańskiego pionu śledczego IPN prokurator Maciej Schulz, który na
bieżąco śledzi sprawę. - Ciała mogły zostać zwiezione z całego miasta i
umieszczone w naturalnym zagłębieniu, np. leju po bombie - powiedział
Schulz. Zdaniem Schulza za tezą, że mogiła powstała w czasie
porządkowania miasta, przemawia też fakt, że w grobie znaleziono również
szczątki zwierząt. Schulz sądzi też, że ciała ludzi przed pochówkiem
mogły zostać rozebrane, a ich ubrania spalone "w obawie przed jakąś
epidemią".
PAP
Szef ochrony prezydenta odszedł z BOR
Płk Krzysztof Olszowiec, szef ochrony prezydenta Lecha Kaczyńskiego
odszedł dziś z BOR do cywila - dowiedziała się "Rzeczpospolita".
- Potwierdzam te informacje. Płk Olszowiec odszedł ze służby na własną
prośbę - mówi gen. Marian Janicki, szef Biura Ochrony Rządu.
Od dwóch miesięcy w BOR prowadzone jest postępowanie wyjaśniające w
sprawie tzw. incydentu gruzińskiego z udziałem polskiego prezydenta.
Chodzi o zachowanie prezydenckiej ochrony podczas wizyty Lecha
Kaczyńskiego w Gruzji, pod koniec listopada ubiegłego roku. Wówczas to
funkcjonariusze BOR dowodzeni przez płk. Olszowca pozwolili gruzińskim
ochroniarzom odizolować się od prezydenta.
W czasie wizyty Lecha Kaczyńskiego w Gruzji tuż przed podróżą został
zmieniony jej plan - włączono do niego wyjazd poza Tbilisi do obozu
uchodźców w pobliżu granicy z Osetią Południową. Gdy konwój jechał do
obozu uchodźców doszło do kolejnej zmiany - o której polscy
funkcjonariusze dowiedzieli się w ostatniej chwili.
Prezydenci udali się poza obszar kontrolowany przez siły gruzińskie, w
bezpośrednie sąsiedztwo posterunku obsadzonego przez siły
osetyjsko-rosyjskie. Gdy opuścili limuzynę padły strzały - oddane
prawdopodobnie w powietrze dwie serie z broni maszynowej. Nikomu nic się
nie stało.
Prócz BOR-u zdarzenie wyjaśnia warszawska prokuratura okręgowa.
Rzeczpospolita
Wajda będzie walczył o Złotego Niedźwiedzia
Nowy film Andrzeja Wajdy "Tatarak" będzie walczył o Złotego Niedźwiedzia
podczas tegorocznego Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Berlinie.
Film jest adaptacją prozy Jarosława Iwaszkiewicza. Bohaterką filmu jest
starzejąca się, doświadczona życiem kobieta, która żyje w świecie
wspomnień.
Sam Andrzej Wajda pojawia się na chwilę na ekranie jako ...reżyser.
Zasadnicza akcja dzieje się w latach 50. W rolach głównych Krystyna
Janda i młody aktor polskiego pochodzenia, znany z filmu "Pod słońcem
Toskanii" Paweł Szajda. - "Tatarak" to opowieść o przemijaniu i
dojmującym poczuciu straty - powiedział Andrzej Wajda.
Autorem zdjęć jest Paweł Edelman, laureat Oscara za zdjęcia do
"Pianisty" Romana Polańskiego. Zdjęcia do "Tataraku" kręcono w
Grudziądzu, Warce, Zalesiu Dolnym, w okolicach Płocka i w Warszawie.
Tegoroczny festiwal filmowy w Berlinie potrwa od 5 do 15 lutego. Wśród
filmów konkursu głównego poza polskim "Tatarakiem" są między innymi
filmy: Stephena Frearsa ("Cheri"), Francois Ozona ("Ricky") i Taverniera
("W elektrycznej mgle"). A z polskich akcentów jeszcze jeden: Janusz
Kamiński, hollywoodzki operator i reżyser, dwukrotny laureat Oscara i
wielu innych nagród filmowych, poprowadzi zajęcia w ramach tegorocznego
Talent Campus na festiwalu w Berlinie.
IAR
Czwartek, 2009-01-15
Ministerstwo Finansów nie
pomoże policji spłacić długu
Ministerstwo Finansów nie przeznaczy żadnych dodatkowych środków dla
policji, której brakuje prawie 500 milionów złotych na zobowiązania
zaciągnięte w grudniu. Komenda Główna Policji tłumaczy się, że powodem
braków w policyjnej kasie są cięcia budżetu, jakie na koniec roku
wprowadziło Ministerstwo Finansów.
Minister finansów Jacek Rostowski powiedział, że szefostwo MSWiA nie
powinno być zdziwione takimi posunięciami. Wyjaśnił, że do budżetu
państwa trafiło mniej dochodów z podatków. - Minister finansów musi
zarządzać budżetem. Dlatego jest ministrem finansów - odparł Rostowski.
Dodał, że w MSWiA zostały uszczuplone jedynie wydatki rzeczowe.
Wiceminister finansów Elżbieta Suchocka-Roguska podkreśliła, że
ministerstwo nie ma dla policji specjalnych rezerw. Komenda Główna musi
pokryć swoje zobowiązania z bieżących przychodów. - Zapis w budżecie
oznacza uprawnienie, a nie obowiązek do wydatkowania środków -
zaznaczyła wiceminister.
Suchocka-Roguska dodała, że pierwsze terminy dużych przychodów z
podatków przypadają na 20 stycznia. Wtedy należy się spodziewać
większego zasilenia budżetów poszczególnych resortów.
IAR
Norwedzy dali milion euro na ratowanie życia Polaków
Pani Maria z Gdyni właśnie usłyszała, że będzie żyć. I że ma ogromne
szczęście, bo o jej losach zadecydował przypadek - czytamy w "Dzienniku
Bałtyckim". Szansę na uratowanie setek ludzkich istnień dali Norwedzy, a
konkretnie - Mechanizm Finansowy EOG, zwany funduszami norweskimi. Do
województwa pomorskiego trafi milion euro na przebadanie ok. 8 tysięcy
mieszkańców.
- Gdyby nie bolały mnie plecy, gdybym nie zrobiła zdjęcia
rentgenowskiego, na którym znaleziono niewielkie zmiany w okolicach
płuc, pewnie umierałabym już na raka. A tak szybkie podjęcie leczenia
uratowało mnie. Odebrałam właśnie ostatnie wyniki i godzinę płakałam z
radości - mówi gdynianka.
Takiego szczęścia nie ma ponad tysiąc mieszkańców Pomorza, u których
każdego roku diagnozuje się raka płuc. Województwo pomorskie przoduje w
niechlubnej statystyce zachorowań w Polsce - raka płuc stwierdza się u
1400 osób rocznie. Prawie taka sama liczba osób umiera z powodu tej
choroby.
Pilotażowy Program Badań Przesiewowych Raka Płuca, opracowany przez
zespół doc. dr. Witolda Rzymana, kierownika Kliniki Chirurgii Klatki
Piersiowej gdańskiej Akademii Medycznej, jest pierwszym na tak dużą
skalę programem walczącym z cichym zabójcą.
- Zdobyliśmy silnych sojuszników, którzy pomogą nam dotrzeć do osób z
grupy ryzyka - mówi doc. Rzyman. -
Część kosztów badań - 630 tysięcy złotych - pokrywa Urząd Marszałkowski
Województwa Pomorskiego. - Nie wahaliśmy się ani chwili, by dołożyć
nasze pieniądze do funduszy norweskich - przyznaje pomorski marszałek
Jan Kozłowski. - Sytuacja na Pomorzu jest rzeczywiście dramatyczna. Sam,
zdając sobie sprawę z zagrożenia, nie palę od 15 lat...
Program został zaprojektowany na 2,5 roku i zakończy się w kwietniu
2011.
Polska Dziennik Bałtycki
Polacy zbadali "pępek świata"
Dużym sukcesem zakończyła się polska wyprawa eksploracyjna na położoną
na przeciwległej półkuli Wyspę Wielkanocną, pierwotnie nazywaną "pępkiem
świata", informuje "Nasz Dziennik".
Na wyspie o powierzchni niemal czterokrotnie mniejszej od Warszawy
znajduje się kilkaset jaskiń z niezwykle bogatymi stanowiskami
antropologicznymi i archeologicznymi. Polacy jako jedni z pierwszych
odkrywców zbadali 320 jaskiń i zamierzają opracować dokładne ich mapy,
powiedział gazecie kierownik naukowy wyprawy prof. Zdzisław Jan Ryn.
Według niego fachowa dokumentacja topograficzna otworzy pole do dalszych
specjalistycznych badań dla całych pokoleń naukowców. Zdaniem prof. Ryna
należałoby kontynuować eksplorację, tym bardziej, że zostały jeszcze
niezbadane dwa sektory wyspy.
Problemem są, jak często bywa w takich przypadkach, finanse.
Specjalistyczne wyprawy na drugi koniec świata są bowiem niezwykle
kosztowne. Niewątpliwie jednak przynoszą chlubę Polsce i są dobrą
promocją naszego kraju, akcentuje "Nasz Dziennik".
PAP
.
|
|
INDEX
|