Polonia Winnipegu
 Numer 59

             29 stycznia, 2009      Archiwa Home Kontakt

Wydawca


Bogdan Fiedur
Bogdan Fiedur
 

 

zapisz Się Na Naszą listę


Proszę kliknąć na ten link aby dotrzeć do formularza gdzie można zapisać się na listę dystrybucyjną i w przyszłości otrzymywać biuletyn bezpośrednio od nas.

Aby zapisać się szybko bez wypełniania formularza, proszę wysłać E-mail bez żadnego tekstu poprzez kliknięcie tego linku.

 

 

Przyłącz się

Jeśli masz jakieś informacje dotyczące polskich wydarzeń i chciałbyś albo chciałabyś podzielić się nimi z naszymi czytelnikami, to prześlij je do nas. Mile widziane są wywiady, felietony, zdjęcia i poezja. Proszę informować nas o wszystkich wydarzeniach polonijnych.

 

 

Promuj polonię

Każdy z nas może się przyczynić do promowania Polonii w Winnipegu w bardzo prosty sposób.  Mój apel jest aby dodać dwie linie do waszej stopki (signature) aby zacząć promować Polonijne wydarzenia w Winnipegu kiedykolwiek wysyłamy maila.

Tutaj są instrukcj
e jak dodać stopkę używając Outlook Express.

Kli
knij Tools-->Options --> Signatures

Zaznacz poprzez kliknięcie
Checkbox gdzie pisze

Add signature to all outgoing messages


W pole gdzie jest napisane Edit Signature proszę wpisać.

Polonijny link Winnipegu
http://www.polishwinnipeg.com

albo

Polish Link for Winnipeg
http://www.polishwinnipeg.com


Po tym kliknij Apply

I to wszystko. Od tej pory będziemy promować polskie wydarzanie w Winnipegu automatycznie kiedy wyślemy maila do kogoś. Wszystkie programy mailowe mają taką opcję tzw. signature i sposób jej dodania będzie bardzo podobny do tego co opisałem dla Outlook Express

Polonijny Biuletyn Informacyjny w Winnipegu


INDEX

 

WIADOMOŚCI PROSTO Z POLSKI

Środa, 2009-01-28

W Gdańsku odsłonięto tablicę "Znak Dziedzictwa Europejskiego"

W Gdańsku odsłonięto uroczyście tablicę "Znak Dziedzictwa Europejskiego". Zawisła ona na filarze historycznej bramy Stoczni Gdańskiej przy Placu Solidarności. To inicjatywa europejska, mająca na celu oznakowania miejsc i wydarzeń o szczególnym znaczeniu dla rozwoju kultury i tożsamości Europy.
Dyrektor Europejskiego Centrum Solidarności w Gdańsku przypomniał, że Znak Dziedzictwa Europejskiego jest przyznawany przez międzynarodowe kolegium i w jednym kraju mogą go otrzymać maksymalnie cztery miejsca. W Polsce są to: Wzgórze Lecha, Wzgórze Wawelskie, miasto Lublin i Stocznia Gdańska.
Podkreślił, że Stocznia i Gdańsk to ważne miejsca dla budowania tożsamości europejskiej.
Wśród europejskich obiektów oznaczonych tym specjalnym znakiem są: Opactwo w Cluny, Pałac Papieży w Avignonie, Akropol w Atenach, ale także wydarzenia niematerialne, jak abolicja kary śmierci w Portugalii czy dzieła Mikalojusa Konstantinasa Ciurlionisa na Litwie.
IAR

Narada Polski, Czech i Ukrainy we Wrocławiu

Bezpieczeństwo energetyczne Unii Europejskiej i konsekwencje ukraińsko-rosyjskiego sporu o gaz to główne tematy rozmów prezydentów Polski i Ukrainy oraz premiera Czech we Wrocławiu.
Inicjatorem spotkania we Wrocławiu jest Lech Kaczyński. Weźmie w nim udział także premier przewodniczących obecnie Unii Europejskiej Czech - Mirek Topolanek. Politycy będą się zastanawiać jak w przyszłości zapobiegać takim sytuacjom jak wojna gazowa między Ukrainą i Rosją i jak zabezpieczyć dostawy tego surowca do krajów Unii Europejskiej.
Wiktor Juszczenko zapewniał szefa Komisji Europejskiej, że Ukraina to wiarygodny partner jako kraj tranzytowy.
Polski prezydent wielokrotnie powtarzał, że nie ma wątpliwości kto odpowiada za rozpętanie sporu gazowego. Według niego Ukraina w tym sporze jest niewinna.
IAR

Tusk: zapytam Putina, czy chce dialogu jak równy z równym

Premier Donald Tusk zapowiedział, że w czasie spotkania w Davos z premierem Rosji Władimirem Putinem otwarcie zapyta szefa rosyjskiego rządu, czy jest gotów do podjęcia nowoczesnego dialogu z Polską, jak równy z równym.
- Wierzę w to, że Polska i Rosja mogą robić dobre interesy na uczciwych zasadach, bez chęci wygrywania czegoś więcej niż tylko wspólnego interesu. Będę otwarcie pytał pana premiera Putina, czy jest gotowy do podjęcia takiego nowoczesnego dialogu, jak równy z równym - powiedział w wywiadzie dla TVP szef polskiego rządu.
- Chcecie z nami wspólnie coś wygrać, wspólnie coś zarobić; jesteśmy gotowi do poważnej rozmowy, ale nie damy się w tych relacjach polsko-rosyjskich zapędzić do kąta, te czasy się skończyły - podkreślił Tusk.
Premier zaznaczył, że przez cały czas sprawowania władzy w Polsce jego rząd nie zaprzestał spokojnych starań o to, żeby relacje między Polską a Rosją były lepsze niż na to wskazują dzisiejsze okoliczności. - Chcę pracować nad przyszłością dobrych relacji polsko-rosyjskich i liczę na to, że premier Putin będzie tutaj odpowiedzialnym partnerem - zadeklarował premier Tusk. Ocenił jednocześnie, że wymaga to przede wszystkim zmiany nastawienia ze strony Moskwy.
Tusk ma rozmawiać z Putinem również o ostatnim kryzysie gazowym. Premier uważa, że Rosja straciła w oczach świata w czasie tego kryzysu, ale również - kryzysu gruzińskiego.
Premier Tusk przebywa w szwajcarskim Davos na Światowym Forum Ekonomicznym.
PAP

Wtorek, 22009-01-27

Dzień Holokaustu - znicze i kwiaty pod Pomnikiem Bohaterów Getta

Z okazji Międzynarodowego Dnia Holocaustu pod Pomnikiem Bohaterów Getta w Warszawie zapłonęły znicze, a przedstawiciele rządu, władz stolicy i harcerzy złożyli tam kwiaty. Odmówiono modlitwę ekumeniczną.
Podsekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta Ewa Junczyk-Ziomecka powiedziała, że chodzi o to, aby tak żyć, by "pozostała po nas jasna smuga, a nie czarna dziura". - Sprawiedliwi wśród narodów świata pozostawili po sobie jasną smugę. A co my możemy zrobić? Możemy pamiętać - mówiła.
Także przedstawiciele uhonorowanych tytułem sprawiedliwych wśród narodów świata za ratowanie Żydów podczas II wojny światowej, oddali hołd pomordowanym. Wśród 20 tys. sprawiedliwych na świecie jest ponad 6 tys. Polaków.
Wiceprezydent Warszawy Włodzimierz Paszyński podkreślił, że pamięć o zagładzie trwa. - Będziemy chronić tę pamięć, by ocalić od zapomnienia - zapewnił.
W uroczystości wzięli udział także: marszałek senatu Bogdan Borusewicz, sekretarz Rady Pamięci Walk i Męczeństwa Andrzej Przewoźnik oraz przedstawiciele Rady Wspólnej Chrześcijan i Żydów i społeczności żydowskiej.
Na placu przed pomnikiem ustawiono instalacje, przypominające kominy komór gazowych wśród brył lodu. Odczytano także fragmenty wspomnień o Żydach, ocalonych przez Polaków. Na zakończenie odmówiono modlitwę ekumeniczną: psalmy i kadisz - żydowską modlitwę za zmarłych. Wystąpił także kantor Shmuel Barzilai z Wiednia.
W domach wokół Placu Bohaterów Getta płonęły w oknach świece. O zapalenie świec apelował m.in. metropolita lubelski abp Józef Życiński, a także przedstawiciele środowisk żydowskich.
Po raz czwarty obchodzony jest Międzynarodowy Dzień Pamięci o Holocauście; we wtorek przypada także 64. rocznica wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau. Podczas drugiej wojny światowej w wyniku zakrojonego na szeroką skalę niszczenia narodu żydowskiego - zginęło 5-6 mln Żydów, w tym - wg różnych szacunków - od 2,6 do 3,3 mln polskich Żydów.
PAP

Zmarł John Updike - autor "Czarownic z Eastwick"

Zmarł znany pisarz John Updike, uważany za jednego z najlepszych prozaików i eseistów amerykańskich - poinformował "New York Times". Miał 76 lat, zmarł na raka płuc. Co roku nazwisko Updike'a pojawiało się wśród kandydatów do literackiego Nobla.
Krytycy postrzegają go jako pisarza wszechstronnego, który wnikliwie obrazuje życie obyczajowe Ameryki. W ostatnich latach wydał między innymi głośną powieść "Terrorysta", stanowiącą jego własne rozliczenie się z dramatem 11 września 2001 roku. Polskiemu czytelnikowi znany jest między innymi jako autor "Centaura" i "Czarownic z Eastwick". W dowcipny i jednocześnie liryczny sposób autor portretuje w nich życie amerykańskiej małomiasteczkowej klasy średniej, jej emocjonalne tęsknoty oraz materialne uzależnienie od skomercjalizowanego i stechnicyzowanego świata - przy czym narracja nie stroni od wątków fantastycznych.
Najważniejszym utworem Updike'a jest - wyróżniony dwiema nagrodami im. Pulitzera - cykl powieściowy o Harrym Angstromie, nazywanym "Królikiem". Kolejne tomy tetralogii, zatytułowane "Uciekaj, Króliku", "Przypominij się, Króliku", "Jesteś bogaty, Króliku" i "Królik odpoczywa" ukazywały się co 10 lat, począwszy od 1960 roku. Autor oddał w nich klimat poszczególnych dekad. Łącznie napisał ponad 50 książek.
Debiutem powieściowym Updike'a był "Jarmark domu ubogich" z roku 1959, ale już rok wcześniej wydał on swój pierwszy zbiór wierszy "The Carpentered Hen". Jest także autorem setek opowiadań (ich wybór, zatytułowany "Gołębie pióra", otworzył w 1965 roku listę polskich przekładów utworów pisarza), esejów oraz recenzji, publikowanych w prestiżowych magazynach kulturalnych "New Yorker" i "New York Review of Books".
John Updike urodził się 18 marca 1932 roku. Był synem niezamożnego nauczyciela. Nie ukrywał, że zaczął pisać z obawy przed ubóstwem. W wywiadach deklarował, że będzie pisać, dopóki starczy mu sił.
PAP, IAR

Dwie plamy ropopochodnej substancji na Bałtyku


Dwie plamy substancji ropopochodnej zaobserwowano na Bałtyku 20 mil morskich na północ od Łeby (Pomorskie) - poinformował Tadeusz Gruchalla z Morskiego Oddziału Straży Granicznej (MOSG).
- Jedna z plam ma powierzchnię ok. 1 km kwadratowego, druga jest nieco mniejsza. Obie przemieszczają się na zachód. Na razie nie wiadomo, jak doszło do zanieczyszczenia morza.Mógł je spowodować przepływający tamtędy statek, prawdopodobnie obcej bandery - powiedział Tadeusz Gruchalla.
Urząd Morski w Słupsku, pierwsze informacje o plamach pojawiły się po północy i pochodziły z europejskiego satelitarnego systemu monitorowania rozlewów CleanSeaNet. Wówczas rozmiar plam - na podstawie satelitarnego zdjęcia - oceniano na 12 i 6 km kw.
Po południu tam, gdzie satelita zlokalizował plamy, poleciał samolot patrolowy MOSG Skytruck z cywilnymi obserwatorami administracji morskiej. W czasie obserwacji z powietrza ustalono, iż rozmiar plam jest mniejszy niż to wcześniej podawano.
Według MOSG plamy te nie stanowią zagrożenia ekologicznego, jednak zgodnie z międzynarodową umową poinformowano o nich inne kraje bałtyckie.
PAP

Neandertalczyk we Wrocławiu

Od 2006 roku wrocławscy naukowcy badają pozostałości po obozowiskach neandertalczyka, które znajdują się przy alei Hallera we Wrocławiu. Człowiek neandertalski przebywał w tym miejscu co najmniej dwukrotnie podczas zlodowacenia Wisły.
Stanowisko znane jest od lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia. Dotychczas mieściły się tutaj boiska sportowe, ale zostaną one zabudowane, dlatego przystąpiono do badań ratowniczych. Zabytki zalegają aż do głębokości trzech metrów poniżej obecnego poziomu gruntu. Kierownikiem badań jest dr Andrzej Wiśniewski z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Wrocławskiego.
- Zachowanie się stanowiska zawdzięczamy specyficznej historii zagospodarowania tego obszaru. Do początku XX w. był on użytkowany wyłącznie rolniczo. Dopiero w latach dwudziestych minionego wieku powstał tu kompleks sportowy z budynkiem obecnie czekającym na rozbiórkę. Pod koniec XIX w. w pobliżu stanowiska zbudowano pięciometrowej wysokości nasyp kolejowej obwodnicy Wrocławia oraz jezdnię alei Hallera. Ich budowa zniszczyła część północną stanowiska. W latach 20. XX w. po północnej stronie al. Hallera wybudowano wojskowe osiedle mieszkaniowe. Prawdopodobnie pod fundamentami domów mogą nadal znajdować się artefakty oraz kości dużych roślinożernych ssaków - mówi dr Wiśniewski.
Z geologicznego punktu widzenia stanowisko położone jest na wielokilometrowym podłużnym wyniesieniu. Zdaniem archeologów i geomorfologów nie jest to przypadkowe, gdyż było to doskonałe miejsce do obserwacji położonej obok doliny. Dodatkowym atutem niewątpliwie było usytuowanie w pobliżu obniżenia, które mogło stanowić rodzaj korytarza dla stad dużej fauny plejstoceńskiej, kierującej się ku dolinie. Oprócz korzystnego usytuowania miejsca ze względu na możliwość zdobycia pożywienia mięsnego, innym strategicznym atutem były wychodnie surowca krzemiennego, który służył do wytwarzania narzędzi.
Udało się wydzielić dwa okresy pobytu Neandertalczyka na stanowisku - wcześniejszy (110 - 70 tys. lat temu). Datowanie wykonano metodą optoluminescencyjną w Instytucie Fizyki Politechniki Śląskiej. Z tego poziomu pochodzi 2 tys. zabytków - głównie krzemiennych z dominacją odpadów poprodukcyjnych pozostałych po wykonanych narzędziach.
- Ciekawe, że część z nich ma związek z przygotowaniem wyposażenia charakterystycznego dla działalności poza obozem, a część z zadaniami, które realizowano w obrębie miejsca postoju łowców. Podobne zróżnicowanie uchwycono w grupie narzędzi retuszowanych. Udział narzędzi formalnych, czyli takich, które wykorzystywano z reguły poza obozami, jest zbliżony do narzędzi doraźnych z niedokładną obróbką, które wykorzystywano w obrębie obozu. Wyniki wskazują raczej na to, że obóz ten pełnił co najmniej podwójną rolę - relacjonuje dr Wiśniewski.
W tej warstwie znaleziono liczne szczątki kostne fauny plejstoceńskiej. Były wśród nich kości mamuta, nosorożca włochatego, konia, renifera, tura, żubra pierwotnego. Archeolodzy wyeksplorowali największą ilość szczątków należących do pustorogich.
- Obecnie zbiór ten stanowi jedną z najliczniejszych kolekcji ze stanowisk otwartych z tego okresu w Polsce ustępując jedynie Zwoleniowi, gdzie natrafiono na pozostałości prowadzonego przez neandertalczyków oboju - przede wszystkim koni. Z powodu niekorzystnego środowiska sedymentacyjnego na kościach nie zachowało się zbyt dużo śladów, ale na kilku wystąpiły tzw. spiralne pęknięcia, zaś na dwóch innych rysy, które są związane z praktykami rzeźniczymi neandertalczyków - wyjaśnia archeolog. W przypadku kości żubrów oznaczono jedynie osobniki młode w wieku 3,5 do 5 lat, co może wskazywać na selekcję łowiecką ze względu na wiek analogiczną do materiałów znanych ze stanowisk równoczasowych z terenu Francji czy Niemiec. Drugi, młodszy wyróżniony poziom datowany jest na około 50 tys. lat. Tutaj znaleziono blisko 900 zabytków, głównie krzemiennych skoncentrowanych w siedmiu skupiskach. Ponownie były to pozostałości po wyrobie narzędzi. Archeolodzy na podstawie tzw. składanek, czyli połączonych fragmentów powstałych na skutek obrabiania krzemienia uważają, że wykonywano tutaj głównie narzędzia bifacjalne w typie noży lub zgrzebeł.
Jak zaznacza dr Andrzej Wiśniewski, na podstawie analizy technologicznej można stwierdzić, że w poziomie górnym, czyli młodszym w odróżnieniu od dolnego wykonywano ograniczoną liczbę czynności. - Większość z nich miała związek z odbudową wyposażenia łowieckiego wyniesionego poza przebadany obszar. Brakuje tutaj dowodów na intensywne użytkowanie narzędzi krzemiennych - tłumaczy naukowiec. Zdaniem dr Wiśniewskiego w przypadku młodszego poziomu mamy do czynienia z pozostałościami krótko czasowego obozu o specjalnym przeznaczeniu.
- Odkrycia ze stanowiska przy al. Hallera we Wrocławiu potwierdzają hipotezę o cyklicznej penetracji obszarów dolin rzecznych położonych kilkaset km na północ od Masywu Czeskiego i Karpat. Świadczą o realizacji zróżnicowanej aktywności połączonej z dużą mobilnością i doskonałym przystosowaniu się późnych neandertalczyków do tego terytorium - podsumowuje dotychczasowe badania dr Andrzej Wiśniewski.
PAP  

Poniedziałek, 2009-01-26

Ambasador USA w Polsce na razie zostaje

Nie będzie na razie zmiany amerykańskiego ambasadora w Polsce - dowiedziało się Polskie Radio. Mimo zmiany w Białym Domu, obecny ambasador Victor Ashe został poproszony o pozostanie na stanowisku.
Victor Ashe jest ambasadorem Stanów Zjednoczonych w Polsce od niemal pięciu lat. Należy do Partii Republikańskiej i to właśnie z nadania republikanów otrzymał ambasadorską nominację.
Kadencja Victora Ashe miała zakończyć się 6 lutego. Zgodnie bowiem z panującym w Stanach Zjednoczonych zwyczajem, wraz z przejęciem władzy w Białym Domu przez Demokratów, Barack Obama powinien wyznaczyć nowych ambasadorów.
Jednak jak się nieoficjalnie dowiedziało Polskie Radio, Victor Ashe pozostanie w Warszawie jeszcze przez co najmniej kilka tygodni. Departament Stanu poprosił go właśnie o kontynuowanie misji do czasu wyznaczenia następcy. Dlatego też Victor Ashe odwołał większość zaplanowanych już spotkań pożegnalnych z polskimi dyplomatami, politykami i przedsiębiorcami.
IAR

Za granicą popierają Sikorskiego na szefa NATO

Ze względów historycznych i strategicznych NATO powinno wybrać w kwietniu ministra spraw zagranicznych RP Radosława Sikorskiego na stanowisko sekretarza generalnego NATO - napisał w komentarzu redakcyjnym "Daily Telegraph".
Brytyjski dziennik przypomina, że Polska wciąż nosi ślady po rozbiorach i komunistycznych rządach. W tym kontekście wybór Sikorskiego nazywa drobnym krokiem pomocnym w zabliźnieniu dawnych ran i upamiętnieniu narodowego odrodzenia.
"70 lat po tym, jak ten prastary naród pogrążył się w ciemności, nadszedł dobry moment, by polski mąż stanu objął przywództwo (ważnej międzynarodowej organizacji)" - napisał "Daily Telegraph". Taka decyzja - ocenia dziennik - byłaby też sygnałem dla Rosji, "która otwarcie dąży do podkopania i podzielenia NATO przy każdej sposobności".
Gazeta wskazuje na doświadczenie Sikorskiego wyniesione z Afganistanu z lat 80., a także z czasów kiedy był ministrem obrony. "Ponieważ Afganistan będzie obecnie głównym teatrem operacyjnym NATO, Sikorski ma wyjątkowe kwalifikacje do zajęcia funkcji sekretarza generalnego" - podkreśla gazeta.
O tym, kto obejmie tę funkcję nie powinny przesądzać względy personalne, gdyż - jak wskazuje dziennik - idzie tu przede wszystkim "o wyraz uznania dla odrodzonego, odważnego i prężnego narodu, konsekwentnie przyjaznego wobec Wielkiej Brytanii".
Wcześniej o dużych szansach Polaka na objęcie fotela szefa NATO informowały belgijskie media. Jak podały, konkurentem Sikorskiego miałby być premier Danii Anders Fogh Rasmussen. Według mediów, Sikorski mógłby jednak liczyć na poparcie Waszyngtonu.
PAP

Gdańskie muzeum otrzymało dzieła Jana Heweliusza

Największe dzieło Jana Heweliusza, "Machina Coelestis" z 1673 roku zostało w niedzielę przekazane w depozyt Muzeum Historycznemu Miasta Gdańska.
Starodruk przekazał Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz przed występem wokalistki i kompozytorki Lury z Wysp Zielonego Przylądka. Na koncert, który był główną atrakcją obchodów Tygodnia Heweliusza, przybyło do Polskiej Filharmonii Bałtyckiej około 1200 osób.
"Machina Coelestis pars prior" ("Budowa nieba część pierwsza"), największe dzieło Jana Heweliusza, kilka miesięcy temu pojawiło się na aukcji w warszawskim antykwariacie. Starodruk wylicytował gdański samorząd i zapłacił 210 tys. zł. W woluminie znajdowała się też druga praca gdańskiego astronoma, "Cometographia" ("Kometografia").
Monumentalne dzieło "Machinae Coelestis pars prior" to zbiór 30 misternie wykonanych grafik, ilustracji, rycin i tabel prezentujących pracę astronoma w gdańskim obserwatorium przy ul. Korzennej. Heweliusz w swym dziele opisał historię astronomii, zaprezentował instrumenty astronomiczne swojego bogato wyposażonego obserwatorium.
"Cometographia" z 1668 r. to przegląd wszystkich komet odkrytych i obserwowanych przez ludzkość do 1665 r. Pozyskana przez Miasto Gdańsk publikacja składa się z 38 tablic, własnoręcznie rytowanych przez Jana Heweliusza. Zawiera ona informacje, grafiki, tabele o 250 kometach. Astronom swoje dzieła zadedykował królowi Francji Ludwikowi XIV.
Docelowo woluminy będą należały do Muzeum Nauki Gdańskiej im. Jana Heweliusza, które ma powstać na poddaszu św. Katarzyny - kościoła, z którym związany był przez całe życie i w którym spoczywa Jan Heweliusz.
W minionym tygodniu w Gdańsku podczas obchodów "Tygodnia Heweliusza" zrealizowano m.in. program edukacyjny poświęcony wielkiemu gdańszczaninowi. Prawie 300 uczniów z 10 gdańskich szkół poznawało postać i dokonania Jana Heweliusza.
Niedzielny występ charyzmatycznej wokalistki z Wysp Zielonego Przylądka, uważanej za następczynię afrykańskiej diwy Cesarii Evory, był główną częścią obchodów Tygodnia Heweliusza.
Gdański astronom, piwowar, grafik, drukarz i wydawca Jan Heweliusz, urodzony 28 stycznia 1611 r. w Gdańsku, zmarł 28 stycznia 1687 r. także w Gdańsku. W roku 1664 został przyjęty do angielskiego Royal Society, a dwa lata później zaproponowano mu główne stanowisko w nowo zbudowanym obserwatorium w Paryżu. Heweliusz odmówił.
PAP

Niedziela, 2009-01-25

Dzień Atrakcji na Zamku Królewskim

Spotkania literackie i plastyczne dla dzieci, zajęcia fotograficzne oraz program muzyczno-literacki poświęcony epoce międzywojennej to niektóre propozycje Dnia Atrakcji na wystawie "Dwudziestolecie. Oblicza nowoczesności" organizowanego 25 stycznia na Zamku Królewskim w Warszawie.
Do 19 stycznia w godz. 11.00-15.00 w Punkcie Informacji Zamku Królewskiego można odbierać bezpłatne zaproszenia na Dzień Atrakcji. Na podstawie jednego zaproszenia w zajęciach przeznaczonych dla dzieci uczestniczyć także może jeden opiekun. Wejściówki te upoważniają również do zwiedzenia wystawy. Liczba zaproszeń jest ograniczona.
Wystawę "Dwudziestolecie. Oblicza nowoczesności" przygotowało z okazji przypadającej w ubiegłym roku 90. rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości Muzeum Historii Polski (MHP).
Jak poinformował PAP rzecznik MHP Wojciech Szydłowski, 25 stycznia w godz. 11.00-18.00 będzie można skorzystać z wielu atrakcji, zarówno dla dzieci, jak i dla dorosłych, a także zwiedzić wystawę.
W południe najmłodsi będą mogli wziąć udział m.in. w spotkaniu literackim "Halo, halo, panie Bell" połączonym z zajęciami plastycznymi oraz wizytą na wystawie i w Bibliotece Królewskiej.
Na wczesne godziny popołudniowe zaplanowano wykład Marii Brodzkiej-Bestry "Nad Niemnem. Dwory na Litwie w okresie międzywojennym", oprowadzanie po wystawie przez jej komisarzy, a także zajęcia w atelier fotograficznym.
Po południu odbędzie się "Tere Fere Cafe" - program muzyczno- literacki z piosenkami m.in. Mariana Hemara, Ludwika Sempolińskiego i Jerzego Jurandota oraz wywiadami z przedwojennymi artystami i ciekawostkami z "Kuriera Porannego" z lat 1935 i 1938.
Wystawa "Dwudziestolecie. Oblicza nowoczesności" wprowadza widzów w nastrój i atmosferę epoki dwudziestolecia międzywojennego. Zwiedzający może "zajrzeć" do kawiarni literackiej i posłuchać zapisów radiowych audycji, przypomnieć sobie gwiazdy kabaretu i teatru tamtego okresu.
W 13 salach można zapoznać się z historią kształtowania się granic państwa polskiego oraz przyjrzeć się stylowi życia Polaków w II Rzeczpospolitej poprzez m.in. kolekcje strojów czy zabawki dziecięce. Epilogiem wystawy jest rok 1939, mobilizacja i przygotowania do II wojny światowej.
Ekspozycja podzielona została na działy "Demokracja", "Religie", "Edukacja", "Miasto i wieś", "Kultura", "Infrastruktura, gospodarka i technika" oraz "Dyplomacja". Można ją zwiedzać do 1 marca.
PAP

TO BYŁBY WIELKI OBCIACH
Owsiak: żaden artysta nie wziął pieniędzy


- Zrobiło się o tym głośno i nikt z artystów pieniędzy za nie wziął - mówił Jurek Owsiak w "Magazynie 24 godziny". Mowa o 17. finale Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, podczas którego jedni artyści grali za darmo, inni żądali zapłaty. Po wielu apelach i "ostrych słowach", nawet ci, którzy wzięli pieniądze oddali je potem na konto fundacji.
- Użyłem ostrych słów, które poszły w świat. To dzięki temu zrobiło się głośno. Takie stawianie sprawy przez wykonawców, to teraz straszny obciach – mówił Jurek Owsiak, komentując swoje słowa na temat wykonawców, którzy mieli domagać się pieniędzy za występy w ramach koncertów WOŚP. Jeszcze przed finałem Owsiak nazwał te osoby "zdemoralizowanymi ch…". Wówczas w mediach zrobiło się bardzo głośno na temat "charytatywnych" koncertów wielkich gwiazd.
"Zróbcie Dzień Orkiestry"
Wśród zespołów, które otrzymały wynagrodzenie za zagrany koncert był także zespół Elektryczne Gitary, który wystąpił na I Karkonoskim Festiwalu Świateł, łączonym z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy. Jednak i on po apelach szefa WOŚP zdecydował się przekazać część swojego honorarium na rzecz Fundacji – potwierdził to w rozmowie z TVN24 Paweł Walczak, menedżer Elektrycznych Gitar. - Znam was i cenię, ale zróbcie ten dzień Dniem Orkiestry – mówił Owsiak.
TVN24

Sobota, 2009-01-24

Koniec z przerwami na papierosa w pracy i w samochodzie

Z biur i fabryk znikną palarnie, bo pracodawcy już nie będą musieli ich zapewniać swym pracownikom. Na dymka trzeba będzie wychodzić na zewnątrz. Ale palenie pod drzwiami też nie będzie możliwe. Żeby głęboko się zaciągnąć, palacz zostanie zmuszony do przejścia przynajmniej 10 metrów. Tam dopiero zapali papierosa. W samochodzie też nie będzie można palić, jeśli będzie jechało z nami dziecko, które nie ma 13 lat.
Tak restrykcyjne zapisy znalazły się w projekcie ustawy antynikotynowej, do której dotarła "Polska Gazeta Opolska". Głosowanie w marcu. Oznacza to, że zakazy wejdą w życie już latem.
Palacze już mogą sobie życzyć ładnej pogody. Nikt nie ma wątpliwości, że skoro nie będzie obowiązku tworzenia palarni, to takie pomieszczenia nie będą powstawać. Wiąże się to bowiem z koniecznością spełnienia drakońskich wymagań (trzeba m.in. zamontować wentylatory, które w ciągu godziny wymienią powietrze w pomieszczeniu aż 25 razy). A to kosztuje ponad 25 tys. zł.
- Liczymy na to, że palarnie nie będą powstawały - nie ukrywa w rozmowie z "Polską" Aleksander Sopliński, członek Sejmowej Komisji Zdrowia z ramienia PSL. - Tak radykalny zakaz przyniesie wymierne efekty w ograniczaniu palenia - przekonuje poseł.
Zakaz palenia dotknie także kawiarnie, restauracje i kluby. Papierosa po dobrym obiedzie lub po piwie będzie można zapalić, ale tylko w palarni lub za drzwiami, i to w odległości nie mniejszej niż 10 metrów.
Nałogowcy mogą się cieszyć, bo nowa ustawa nie ogranicza palenia w samochodzie, poza jednym wyjątkiem, gdy w trasę zabiorą dziecko, które nie ukończyło jeszcze 13. roku życia.
Polska


Nie będzie drogi przez dolinę Rospudy

Nie powstanie obwodnica Augustowa przez dolinę Rospudy. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad zerwała umowę z firmą, która miała ją budować - pisze "Dziennik".
Ta decyzja odsuwa w bliżej nieokreśloną przyszłość powstanie drogi, a dodatkowo może kosztować Skarb Państwa kilkadziesiąt milionów złotych odszkodowań dla wykonawcy.
Zerwanie przez GDDKiA umowy z Budimeksem jest konsekwencją decyzji ministra środowiska w rządzie PiS, Jana Szyszki, o przebiegu trasy. Uznał on, że autostrada nie będzie miała wpływu na przyrodę i zezwolił na rozpoczęcie prac. Jednak na początku grudnia 2007 r. sąd administracyjny unieważnił jego decyzję. Po kolejnym roku nakazał Budimeksowi całkowite wstrzymanie robót.
Teraz urzędnicy GDDKiA tłumaczą, że nie mieli innego wyjścia, jak tylko zerwać umowę.
PAP


Spłonął dworek Leona Wyczółkowskiego


Przedwojenny dworek malarza Leona Wyczółkowskiego w Gościeradzu koło Bydgoszczy został zniszczony przez pożar, który wybuchł na strychu budynku w piątek wieczorem.
- Wydobywający się z poddasza dym i płomienie spostrzegli około godz. 19:00 sąsiedzi. Sześcioosobowa rodzina zamieszkująca dom niczego nie spostrzegła, ale udało się wszystkich ewakuować i nikt z nich nie ucierpiał w pożarze - poinformował Konrad Grzywacz ze straży pożarnej w Bydgoszczy.
Płomienie błyskawicznie ogarnęły i strawiły drewnianą konstrukcję poddasza. Murowany parter budynku, wraz z dobytkiem mieszkańców, został zniszczony przede wszystkim przez ogromną ilość wody użytą do gaszenia przez dziesięć jednostek straży pożarnej.
Do dworu w Gościeradzu, który otrzymał za dar złożony Muzeum Wielkopolskiemu w Poznaniu, Wyczółkowski po raz pierwszy przyjechał na wakacje w 1922 roku. Obecny dworek w Gościeradzu został wzniesiony w 1933 roku według projektu Leona Wyczółkowskiego i jego przyjaciela inżyniera Kazimierza Szulisławskiego na miejscu dworku drewnianego.
Dworek był do śmierci artysty jego mieszkaniem i bazą wypadową w rejon Pomorza, zwłaszcza Borów Tucholskich. Wyczółkowski zmarł 27 grudnia 1936 r. w Warszawie, ale zgodnie z jego ostatnią wolą pochowano go w pobliżu ukochanego Gościeradza - na cmentarzu parafialnym we Wtelnie.
Po wojnie dworek w Gościeradzu pozostał własnością prywatną i był niedostępny dla zwiedzających. Część oryginalnego wyposażenia wnętrz, należącego niegdyś do malarza, można dziś oglądać w bydgoskim Muzeum Okręgowym im. Wyczółkowskiego.
PAP

Piątek, 2009-01-23

Czuma powołany na stanowisko ministra sprawiedliwości

Andrzej Czuma został powołany w skład rady ministrów na urząd ministra sprawiedliwości. Uroczystość odbyła się w Pałacu Prezydenckim. Czuma złożył ślubowanie.
Minister sprawiedliwości sprawuje i powinien sprawować funkcję prokuratora generalnego - powiedział prezydent Lech Kaczyński podczas uroczystości powołania Andrzeja Czumy na stanowisko ministra sprawiedliwości.
- Mam nadzieję, że w tej roli będzie pan człowiekiem, który twardo walczy z przestępczością, twardo występuje w imieniu ofiar, a nie sprawców - podkreślił prezydent, zwracając się do Czumy.
Prezydent przypomniał, że poznał Czumę w czasie działania w "Solidarności". Lech Kaczyński podkreślił, że Czuma to człowiek, który "walczył z komunizmem od młodzieńczych lat życia". Nazwał go człowiekiem zawsze życzliwym i zdolnym do pomocy. Dodał, że właśnie takiego Czumę chciałby - w imieniu nie tylko swoim, ale całej Polski - widzieć w roli ministra sprawiedliwości.
Na uroczystości pojawiła się m.in. rodzina nowego ministra. Prezydent powitał członków rodziny Czumy, a wśród nich wnuczki-bliźniaczki, żartem: - Życzę, żeby za ileś tam lat zastąpiły innych bliźniaków.
Po ślubowaniu rodzina Czumy stanęła z prezydentem Lechem Kaczyńskim do wspólnego zdjęcia. Zagadką dla dziennikarzy był natomiast inny gość - Janusz Korwin-Mikke. Dopytywali, skąd jego obecność, ale uzyskali tylko odpowiedź, że został zaproszony przez Andrzeja Czumę.
Dymisja poprzedniego ministra - Zbigniewa Ćwiąkalskiego - miała związek z samobójstwem Roberta Pazika; była to już trzecia taka śmierć wśród skazanych za porwanie i zabójstwo Krzysztofa Olewnika.
Andrzej Czuma jest posłem PO i szefem komisji śledczej ds. nacisków. W przeszłości był działaczem opozycji antykomunistycznej, więźniem politycznym, działaczem polonijnym.
wp.pl

Owsiak: nie zapłacę artystom grającym dla WOŚP!

Jak zapowiedział Jerzy Owsiak, organizatorzy imprez tegorocznego finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy honoraria dla artystów tam występujących będą musieli wypłacić z własnej kieszeni - pisze "Polska Gazeta Wrocławska".
- Nie przyjmę rozliczeń, w których pojawią się pozycje z honorariami dla artystów. Organizatorzy takich imprez będą musieli sami pokryć ten wydatek, a w dodatku mogą spodziewać się kontrolerów z ZAiKS-u - mówi Jerzy Owsiak, szef WOŚP.
Przed tegorocznym finałem WOŚP wybuchł wielki skandal, okazało się bowiem, że większość gwiazd za rzekomo charytatywne koncerty na rzecz dzieci w rzeczywistości pobiera gaże. To zazwyczaj ok. 50% standardowego honorarium. Owsiak zdenerwowany nawoływał wtedy: Artyści, nie róbcie wiochy! Wystosował także oświadczenie, w którym napisał, że jeśli artyści nie zamierzają honorariów przeznaczyć na konto Orkiestry, to ona "dziękuje im za granie".
Oburzenie szefa WOŚP na nic się jednak zdało, gdyż większość artystów nie zrezygnowała z zapłaty, tłumacząc to m.in. kosztami dojazdu i noclegu w miejscach koncertów. Trudno jednak uwierzyć, że kwoty, o jakich była mowa, były przeznaczone tylko na pokrycie kosztów. Mowa np. o zespole Arka Noego, który za koncert we Wrocławiu zainkasował 12 tysięcy złotych czy grupie Elektryczne Gitary, do kieszeni których wpłynęło 20 tysięcy za występ w Jeleniej Górze.
Jednak jak mówi Owsiak, jeśli ktoś bierze 5 tysięcy zł na hotel i dojazd, to jest w stanie to zrozumieć. Ale 12 tysięcy zł zwrotu kosztów podróży to już ewidentny zarobek - irytuje się szef Fundacji WOŚP. - Owszem, technicy biorą pieniądze za swoją pracę w czasie finałów. Ale to nie dla nich przychodzą na Orkiestrę ludzie. Artysta powinien mieć swój honor - dodaje.
Gwiazdy brały pieniądze za występy w całej Polsce. Mimo apeli Jerzego Owsiaka niewiele z nich zdecydowało się wpłacić zarobione pieniądze do puszki.
Jak zapowiada szef WOŚP, Orkiestra wyciągnie wnioski z tegorocznego zamieszania. Jerzy Owsiak obiecuje, że w przyszłym roku dokładnie określi organizatorom, w jaki sposób mają obliczać realne koszty podróży artystów.
W tym roku Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy zbierała fundusze na sprzęt umożliwiający wczesne wykrywanie nowotworów u dzieci. Zebrano dotąd ponad 32 mln zł, pieniądze wciąż jednak wpływają.
Polska Gazeta Wrocławska/wp.pl

Telewizja Polska tylko raz w tygodniu

Półgodzinne audycje nadawane tylko w piątki o godzinie 17 - tak telewizja wygląda równo 56 lat temu. 23 stycznia 1953 roku rozpoczęto w Polsce regularne nadawanie programu telewizyjnego. Program można było oglądać na odbiornikach "Leningrad". Było ich wtedy w kraju nieco ponad dwadzieścia.
Eksperymentalne studio o powierzchni 70 m. kw. mieściło się w Warszawie przy ulicy Ratuszowej. Były w nim dwie kamery, stoły kontrolne, prosty mikser, generator synchronizujący, urządzenia kontrolne, mikrofony, wzmacniacze oraz oświetlenie. Cały studyjny sprzęt powstał w Polsce, w Instytucie Łączności, któremu podlegało studio. Wszystko zbudował zespół inż. Lesława Kędzierskiego, uważanego za ojca polskiej telewizji.
Program można było wówczas oglądać na nieco ponad 20 odbiornikach marki "Leningrad" wyposażonych w ekrany o wymiarach 12 na 18 cm. Znajdowały się w świetlicach zakładów pracy.
Na początku było gorąco
To właśnie z eksperymentalnego studia przy Ratuszowej nadano pierwszy Teatr Telewizji - "Okno na świat".
- Studio była bardzo małe. W grę wchodziły wyłącznie kameralne sztuki. Oczywiście poprzedzane były wieloma godzinami prób aktorskich oraz technicznych, wszystko po to, by emisja na żywo odbyła się bez kłopotów i wpadek - opowiada mgr inż. Wanda Siwicka, pierwsza w Polsce operatorka kamery, członek ekipy naukowej która stworzyła polską telewizję .
Warunki nie były łatwe. W niewielkim studiu panowały tropikalne upały, spowodowane olbrzymim natężeniem oświetlenia, wymaganym dla ówczesnych kamer ikonoskopowych. Z relacji świadków wynika, że temperatura potrafiła dochodzić do 50 stopni Celsjusza.
Po pierwszych programach nie ma żadnego śladu, nie licząc wspomnień świadków. - Nadawane były tylko na żywo. W tamtym czasie nie mieliśmy urządzeń pozwalających na nagrywanie audycji - wspomina Wanda Siwicka.
W 1954 roku Doświadczalny Ośrodek Telewizyjny przeniesiono na pl. Warecki, obecnie pl. Powstańców Warszawy (skąd nadawane są dziś wszystkie programy informacyjne i program TVP Info). Na jego potrzeby zaadoptowano dawny budynek Banku Spółek Zarobkowych.
Studio o powierzchni 240 m. kw. zorganizowano w największym pomieszczeniu, dawniej sali operacyjnej banku. Wyposażone było już w trzy kamery zbudowane w Instytucie Łączności. Zainstalowano także telekino potrzebne do emisji filmów. Nadajnik zamontowano w najwyższym punkcie miasta - na dachu hotelu Warszawa, na wysokości około 85 m.
W tamtym okresie rozpoczęto nadawanie programu dwa, a nawet trzy razy w tygodniu po kilka godzin. Warszawskie Zakłady Telewizyjne rozpoczęły też składanie telewizorów "Wisła" na rosyjskiej licencji (dopiero potem uruchomiono produkcję polskich odbiorników). Z czasem telewizory były coraz bardziej powszechne. Szacuje się, że w 1955 roku w Warszawie było około 10 tys. odbiorników.
W 1955 roku sprowadzono pierwszy wóz transmisyjny z angielskiej fabryki PYE. - Mieliśmy dzięki temu własne studio na kółkach. Służył głównie do robienia transmisji imprez sportowych ze Stadionu Dziesięciolecia - wspomina Siwicka. Zdobycie wozu nie było jednak łatwe.
- Nie mieliśmy dewiz, ani możliwości ich pozyskania - wyjaśnia Siwicka. Jednak jeden z ówczesnych dyrektorów okazał się bardzo operatywny. - Udało mu się wymienić wóz w zamian za kilka wagonów odpadów, po prostu jakiś szmat - wyjaśnia Wanda Siwicka.
Wreszcie zrodziła się "Kobra" i "Klos"
Warszawski ośrodek telewizyjny otrzymał także prezent - kolejny wóz transmisyjny pochodził z ZSRR. Tak naprawdę składał się z dwóch wozów - w jednym obsługiwano wizję, w drugim fonię. To bardzo utrudniało komunikację pomiędzy pracownikami.
- Był jednak jeszcze większy problem. Po przejechaniu kilku kilometrów aparatura w wozach nie nadawała się do użytku. Wszystko było poluzowane, poodkręcane - opowiada Siwicka. Specjalna radziecka ekipa techników musiała naprawiać je kilka godzin. Były więc bezużyteczne.
Ostatecznie w 1956 roku w czasie odwilży zdecydowano się wóz, a właściwie wozy odesłać darczyńcom. - Takie zachowanie było możliwe tylko w tamtym czasie. Wcześniej i później wszelka krytyka ZSRR była niedopuszczalna - wyjaśnia Siwicka.
W Doświadczalnym Ośrodku Telewizyjnym ukształtował się regularny program. W poniedziałki nadawano Teatr Telewizji. W czwartki Teatr Sensacji "Kobra" - jeden z najpopularniejszych programów telewizyjnych. Właśnie wtedy narodził się Hans Kloss. Po sukcesie widowiska o jego przygodach, odpowiadając na zapotrzebowanie widzów zdecydowano się nakręcić film w odcinkach. - "Stawka większa niż życie" była pierwszym polskim serialem telewizyjnym - wspomina z dumą Siwicka (w rzeczywistości jednak pierwszym serialem był komediowy "Barbara i Jan" w reżyserii Hieronima Przybyła i Jerzego Ziarnika).

Dopiero w 1958 roku rozpoczęto nagrywanie programów na taśmę filmową 16 mm. Dzięki temu można było je odtwarzać w dowolnym czasie i... zachować dla potomnych.
Anita Blinkiewicz tvp.info

Czwartek, 2009-01-22

146. lat temu zaczęło się Powstanie Styczniowe

Harcerskim apelem pamięci, salwą honorową oraz złożeniem wieńców przed Pomnikiem Krzyżem upamiętniającym miejsce stracenia gen. Romualda Traugutta i czterech innych członków Rządu Tymczasowego uczczono w czwartek 146. rocznicę wybuchu Powstania Styczniowego.
Uroczystości odbyły się w Parku im. gen. Romualda Traugutta, niedaleko stołecznej Cytadeli. Uczestniczyli w nich przedstawiciele Oddziału Warszawskiego Stowarzyszenia Szarych Szeregów, Stowarzyszenia Polskich Artystów Muzyków, Ministerstwa Obrony Narodowej, Muzeum Niepodległości oraz władz miasta.
Przed Pomnikiem Krzyżem upamiętniającym miejsce stracenia gen. Traugutta wystawiono wartę honorową, odegrano hymn państwowy, a kapelani Ordynariatów Wojskowych odmówili modlitwę ekumeniczną. Przed pomnikiem złożono wieńce i zapalono znicze.
Na zakończenie uroczystości artyści scen warszawskich zaprezentowali wiersze z okresu Powstania Styczniowego, odbył się także koncert utworów związanym z tamtym czasem.
Powstanie Styczniowe rozpoczęło się 22 stycznia 1863 roku. Powstańcy zaatakowali rosyjskie garnizony w Królestwie Polskim. W ciągu całych działań zbrojnych doszło do ponad tysiąca mniejszych lub większych potyczek, a w walkach wzięło w sumie udział co najmniej 150 tys. powstańców.
Walka powstańcza przez cały swój czas miała charakter rozproszonej akcji partyzanckiej. Powstańcom nie udało się opanować na dłużej większego terytorium, a władze powstania nie miały stałej siedziby. Po klęsce większych zgrupowań partyzanckich, m.in. w bitwach pod Węgrowem i Siemiatyczami, walkę toczyły głównie niewielkie oddziały.
Powstanie Styczniowe było najdłużej trwającym i najbardziej masowym ruchem niepodległościowym XIX w. Bilans insurekcji był tragiczny - dziesiątki tysięcy poległych lub straconych przez Rosjan, zesłania na Syberię, konfiskaty majątków uczestników powstania.
PAP

Będzie debata w europarlamencie nt. więzień CIA w Polsce

W europarlamencie odbędzie się jednak debata na temat więzień CIA - dowiedział się serwis internetowy tvp.info. - To zła informacja dla Polski - nie ukrywa europoseł Konrad Szymański (PiS).
Debata, którą początkowo zablokowano w grudniu, odbędzie się podczas najbliższej sesji, we wtorek 3 lutego. Ma być poświęcona kwestii domniemanych więzień CIA w Polsce i Rumunii. Ta debata będzie połączona z drugą, poświęconą przyszłości więźniów z bazy Guantanamo na Kubie.
- To zła informacja dla Polski - nie ukrywa europoseł Konrad Szymański (PiS), który zasiadał w specjalnej komisji badającej sprawę więzień. - W tej sprawie nie ma bowiem żadnych nowych informacji. Lewica chce po prostu przypomnieć temat przed nadchodzącymi wyborami do europarlamentu. Wiadomo przecież, że wzbudzi on wiele emocji - wyjaśnia tvp.info Szymański.
Podobnego zdania jest europosłanka Urszula Gacek (PO), która sprawą więzień zajmuje się z ramienia komisji ds. wolności obywatelskich. - Nie za bardzo rozumiem po co ta debata, bo nie pojawiły się żadne nowe wątki, żadne nowe dokumenty nie trafiły do europarlamentu - zaznacza.
Posłowie lewicowi tłumaczyli potrzebę takiej debaty zmianą administracji amerykańskiej. Wskazywali, że Barack Obama ma zupełnie inne podejście do tego tematu niż George Bush. Mówili też, że wyszło na jaw kilka nowych informacji. Wśród nowych faktów wymienionych we wniosku posłów lewicowych jest m.in. informacja podana na początku września przez TVP INFO o tym, że pod dokumentem w sprawie więzień CIA podpisał ówczesny szef Agencji Wywiadu Zbigniew Siemiątkowski.
Europarlament już od kilku lat wyjaśnia sprawę działalności CIA w Polsce. Powołał nawet specjalną komisję, która badała tę sprawę.
Amerykańskie media i organizacja Human Rights Watch oskarżają Polskę o zezwolenie CIA na zbudowanie w Polsce więzienia, w którym przetrzymywano i przesłuchiwano podejrzanych o terroryzm. Miało się ono znajdować w pobliżu lotniska w Szymanach. Na razie Polsce udowodniono jedynie, że lądowały tam samoloty CIA. Polskie rządy stanowczo zaprzeczały, że zgodziły się na stworzenie więzienia. W tym roku śledztwo w tej sprawie wszczęła jednak Prokuratura Krajowa.
Karolina Woźniak tvp.info


MON: Herculesy będą we wrześniu - dostawa lekko się opóźnia

Pięć samolotów transportowych Hercules ma zostać dostarczonych do września; opóźnienia wiążą się z remontem i modernizacją maszyn - poinformowali sejmową komisję obrony przedstawiciele MON. Wiceminister obrony Czesław Piątas powiedział, że dostawa "lekko się opóźnia" z przyczyn po stronie Amerykanów, jednak koszty dodatkowych prac remontowych i modernizacyjnych ponosi strona amerykańska, a w efekcie polskie wojsko otrzyma gruntowniej zmodernizowane samoloty.
Dowódca Sił Powietrznych gen. broni Andrzej Błasik poinformował, że główne przyczyny opóźnienia wiążą się z trudnościami w remoncie skrzydeł, modernizacji awioniki i wyposażaniu samolotów w aparaty GPS. Amerykanie proponowali także montaż mocniejszych silników i awioniki z wyświetlaczami typu glass cockpit, jednak strona polska nie zdecydowała się na tę opcję, ponieważ dostawa musiałaby się wtedy opóźnić.
Błasik przypomniał, że początkowo środki przyznane Polsce w ramach bezzwrotnej pomocy wojskowej zamierzano przeznaczyć na samoloty C-130K wycofane z RAF. Ze względu na zły stan techniczny, w tym korozję konstrukcji płatowców, zaniechano jednak tego pomysłu. Do umowy ze stycznia 2006 dołączono aneksy przewidujące dostawę pięciu samolotów w wersji C-130E, zwiększające liczbę godzin eksploatacji samolotów oraz przeszkolonych załóg i personelu naziemnego.
Pierwotnie planowano, że pierwszy samolot zostanie dostarczony w listopadzie, a potem w grudniu 2008 roku; kolejna zapowiedź dotyczyła stycznia. - Pierwszego samolotu spodziewamy się na przełomie lutego i marca, choć nie jest to termin potwierdzony pismem - zaznaczył Błasik. Kolejne samoloty mają dotrzeć do września.
W USA zostało przeszkolonych 25 osób personelu naziemnego; pierwsze dwie załogi - 10 osób - zakończyło szkolenie w grudniu. Do marca szkolą się kolejne trzy załogi. W przyszłości potrzeby szkoleniowe wojsko zamierza zaspokajać utworzywszy ośrodki szkoleniowe w Dęblinie i Powidzu, gdzie będą stacjonowały Herculesy.
Wartość umowy opłacanej przez amerykański rząd w ramach programu Foreign Military Financing to 98,4 mln dolarów. Koszty przygotowania infrastruktury koniecznej do utrzymywania samolotów to 766 mln zł, część zadań związanych z dostosowaniem bazy lotniczej w Powidzu będzie dofinansowana w ramach programu inwestycji NATO w dziedzinie bezpieczeństwa - NSIP (NATO Security Investment Programme).
Lotnictwo transportowe polskiego wojska dysponuje obecnie samolotami CASA C-295M o maksymalnym udźwigu ponad 9 ton i lekkimi Bryzami. Przed tygodniem z Sił Powietrznych wycofano ostatnie samoloty An-26. Przed kilkoma laty MON wybrało Herculesy jako maszyny zdolne przewieźć ponad 20 ton ładunku lub kompanię żołnierzy z wyposażeniem. Samoloty dla Polski, mające blisko 40 lat, przechodzą m.in. - jak wszystkie starsze samoloty tego typu - wymianę środkowej części płata. Samoloty mają być eksploatowane - przy poddawaniu ich kolejnym remontom i modernizacjom - przez 20 lat.
PAP 

INDEX


Copyright © Polonijny Link Winnipegu
Kopiowanie w całości jest dozwolone bez zgody redakcji pod warunkiem nie dokonywania zmian w dokumencie.

23-845 Dakota Street, Suite 332
Winnipeg, Manitoba
R2M 5M3
Canada
Phone: (204)254-7228
Toll Free US and Canada: 1-866-254-7228