zapisz
Się Na Naszą listę |
Proszę
kliknąć na ten link aby dotrzeć
do formularza gdzie można zapisać się na listę dystrybucyjną i w przyszłości
otrzymywać biuletyn bezpośrednio od nas.
Aby zapisać się szybko bez wypełniania formularza, proszę wysłać E-mail bez
żadnego tekstu poprzez kliknięcie tego
linku.
| |
Przyłącz się |
Jeśli masz jakieś informacje
dotyczące polskich wydarzeń i chciałbyś albo chciałabyś podzielić się nimi z
naszymi czytelnikami, to prześlij je do
nas.
Mile widziane są wywiady, felietony, zdjęcia i poezja. Proszę informować
nas o
wszystkich wydarzeniach polonijnych. | |
Promuj
polonię |
Każdy z nas może się przyczynić do
promowania Polonii w Winnipegu w bardzo prosty sposób. Mój apel jest aby
dodać dwie linie do waszej stopki (signature) aby zacząć promować
Polonijne wydarzenia w Winnipegu kiedykolwiek wysyłamy maila.
Tutaj są instrukcje jak dodać stopkę używając
Outlook Express.
Kliknij Tools-->Options
-->
Signatures
Zaznacz poprzez kliknięcie Checkbox
gdzie pisze
Add signature to all outgoing messages
W pole gdzie jest napisane Edit Signature proszę wpisać.
albo
Po tym kliknij Apply
I to wszystko. Od tej pory będziemy promować polskie wydarzanie w
Winnipegu automatycznie kiedy wyślemy maila do kogoś. Wszystkie programy
mailowe mają taką opcję tzw. signature i sposób jej dodania
będzie bardzo podobny do tego co opisałem dla Outlook Express | |
|
Polonijny
Biuletyn Informacyjny w Winnipegu |
INDEX
WIADOMOŚCI PROSTO Z
POLSKI
|
Środa, 2009-02-11
71% Polaków chce dymisji
Czumy
Premier powinien odwołać Andrzeja Czumę - wynika z sondażu
"Rzeczpospolitej". Twierdzi tak aż 71% ankietowanych. Tymczasem prawnicy
kwestionują kwalifikacje prokuratora generalnego, bo ustawa mówi, że ma
mieć "nieskazitelny charakter".
- Z zażenowaniem i wielkim smutkiem przyjąłem zainteresowanie mediów
moim życiem finansowym - tak Andrzej Czuma skomentował doniesienia
mediów o wyrokach amerykańskich sądów w sprawie jego niespłaconych
długów.
"Rzeczpospolita" przypomina: Andrzej Czuma jeszcze rano twierdził, że
adwokat powiedział, żebym się nie wypowiadał. Po południu zapewniał: -
Nie mam żadnych długów.
To samo miał powiedzieć podczas spotkania z premierem Donaldem Tuskiem.
- Ani razu nie padła na nim kwestia mojej dymisji - przekonywał Czuma.
Odejścia ministra spodziewali się politycy koalicji PO-PSL. Wysoki rangą
polityk ludowców podważał w rozmowie z "Rz" rzetelność procesu
sprawdzania przez służby życiorysu kandydata na ministra. - Ale to
problem premiera - dodał.
Z sondażu GfK Polonia dla "Rz" wynika, że według aż 71% Polaków premier
powinien odwołać Andrzeja Czumę.
- Wyniki odzwierciedlają rozczarowanie ministrem - mówi "Rz" dr Marek
Migalski z Uniwersytetu Śląskiego. - Głównym atutem Czumy nie była
fachowość, ale nieskazitelna przeszłość i charakter. Ujawnienie tych
dokumentów sprawia, że traci on swe atuty.
Według politologa prof. Kazimierza Kika brak decyzji o dymisji Czumy
może sporo kosztować Platformę. - To obniży wiarygodność rządu.
Surowość, z jaką premier potraktował Zbigniewa Ćwiąkalskiego, w
porównaniu z łagodnością wobec Czumy wywołuje wrażenie stosowania przez
niego podwójnych standardów - twierdzi Kik. Czemu więc nie odwołuje
ministra?
- Premier przyznałby się do porażki, odwołując ministra po niecałym
miesiącu od powołania - wyjaśnia Migalski.
Rzeczpospolita
Najder: Pakistan formalnie nie uznał śmierci Polaka
Wiceminister spraw zagranicznych Jacek Najder oświadczył, że strona
polska zrobiła wszystko, aby uratować polskiego geologa porwanego w
Pakistanie, ale niestety przegrała. Poinformował też, że w Pakistanie
nadal przebywa wysłannik ministra spraw zagranicznych Zenon Kuchciak,
który wraz z polskim ambasadorem zabiega o odzyskanie ciała zabitego
Polaka. Przypomniał jednocześnie, że władze pakistańskie formalnie nie
uznają jeszcze śmierci Polaka, gdyż nie znaleziono jego ciała.
Jacek Najder przedstawia posłom sejmowej komisji informację MSZ o
działaniach dyplomatycznych polskiego rządu w sprawie uprowadzenia i
tragicznej śmierci polskiego geologa w Pakistanie.
- Zrobiliśmy wszystko co było możliwe, ale przegraliśmy, tu mamy tego
pełną świadomość - powiedział Jacek Najder podczas posiedzenia sejmowej
Komisji Spraw Zagranicznych, gdzie przedstawiał informację o działaniach
polskiego MSZ podjętych w celu uratowania Polaka.
Wiceszef MSZ przyznał, że jest to w zasadzie pierwszy taki przypadek,
kiedy nie udało się uratować porwanego polskiego obywatela. Najder
podkreślił, że dla resortu spraw zagranicznych to "ogromny wstrząs" i
dla niego osobiście też. - Traktuję to w pewnym sensie jako moją
osobistą porażkę - stwierdził.
Pytany przez posłów o współpracę strony rządowej z prezydentem Lechem
Kaczyńskiego w sprawie porwanego Polaka Najder przypomniał, że został
nawiązany kontakt między polskim prezydentem i prezydentem Pakistanu
Asifem Alim Zardarim.
Wiceszef MSZ w tym kontekście mówił o liście od Lecha Kaczyńskiego,
który został przekazany prezydentowi Pakistanu przez specjalnego
wysłannika ministra spraw zagranicznych. - Był to sygnał, który pokazał,
że wszystkie władze państwa, i prezydent i rząd są zaangażowane i mówią
w tej sprawie jednym głosem - mówił Najder.
Jednocześnie dodał, że władze pakistańskie formalnie jeszcze nie uznają
śmierci Polaka, gdyż nie znaleziono jeszcze jego ciała.
- W Pakistanie nadal przebywa wysłannik ministra spraw zagranicznych
Zenon Kuchciak, który wraz z polskim ambasadorem zabiega o odzyskanie
ciała zabitego Polaka - poinformował Najder.
Jak podkreślił Najder, zadaniem Zenona Kuchciaka nigdy nie było
prowadzenie negocjacji z porywaczami polskiego geologa, tylko wspieranie
wiedzą i doświadczeniem polskiej placówki dyplomatycznej w Pakistanie.
Dodał, że negocjacje prowadzone były przez stronę pakistańską. Zaznaczył
też, że nadal działa zespół, którego celem jest odzyskanie ciała Polaka
i uzyskanie wyjaśnień od strony pakistańskiej. Wiceminister spraw
zagranicznych poinformował również, że w środę spotkał się z ambasadorem
Pakistanu w Polsce.
Zapytany o decyzję marszałka Senatu o odwołaniu wizyty w Polsce
przewodniczącego pakistańskiego Senatu, Najder powiedział, że
kontaktował się z Bogdanem Borusewiczem. Dodał, że przedstawił mu
stanowisko MSZ, ale - jak podkreślił - marszałek Senatu podejmuje
decyzje niezależnie.
Borusewicz we wtorek poinformował, że odwołał wizytę w Polsce
przewodniczącego Senatu Islamskiej Republiki Pakistanu Mohammedmiana
Soomro. Zaznaczył, że "nie oznacza to kroku nieprzyjaznego w stosunku do
Pakistanu".
Borusewicz podkreślił, jednak, że nie widział możliwości "współpracy
parlamentarnej" w sytuacji, "w której nasz rodak został zamordowany".
Zaznaczył jednak, że wizyta może się odbyć w innym terminie.
Wiceszef MSZ był też pytany przez posłów Komisji Spraw Zagranicznych,
czy prawdą jest, że polski ambasador w Pakistanie, był długo w Polsce w
czasie, gdy Polak przebywał w rękach porywaczy. Odpowiedział, że
ambasador przebywał jakiś czas w Polsce, bo przeszedł dwa zabiegi
kardiologiczne.
Najder poinformował też, że to on będzie reprezentował ministra spraw
zagranicznych Radosława Sikorskiego podczas czwartkowego posiedzenie
sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych. Tam również przedstawiona
zostanie informacja na temat porwania i zamordowania polskiego geologa.
PAP
Wałęsa na razie zostaje w "radzie mędrców"
Po trzecim spotkaniu grupy "rady mędrców" Lech Wałęsa powiedział w
Brukseli, że na razie nie rezygnuje z udziału w jej pracach, aby
przekonać pozostałych do swej wizji Europy.
Były prezydent zaapelował m.in.: o uproszczenie unijnych instytucji i
procesu decyzyjnego oraz o więcej solidarności w wykorzystaniu bogactw
naturalnych Europy. - To jest sprawa otwarta. Ja naprawdę chcę tu
przyjeżdżać, ale próbuję coś zrobić. I mam nadzieję, że w tej grupie
wielkich ludzi będzie można coś zrobić - powiedział Wałęsa. Wcześniej
zapewnił o tym także pozostałych 11 członków grupy refleksji. - Głęboko
wierzę, że prezentowane tu poglądy, choć czasami różne, pracują dla
Europy. Różnimy się, ale razem możemy wiele zrobić. Proszę nie wątpić,
chciałbym w tym dziele brać udział - powiedział Wałęsa. - Ja jestem
aktywny i czynny. I jak zobaczę, że moje pomysły nie mają szans, to
pójdę gdzie indziej, gdzie będę bardziej skuteczny - zastrzegł jednak.
Wałęsa wyznał, że musi być bardziej przygotowany i bardziej konkretny i
"trafiać argumentami", aby przekonać pozostałych członków grupy do swej
"nieco inne wizji Europy". Wyznał, że liczy w tej sprawie na współpracę
z rządem, tak by pracować "w interesie Rzeczpospolitej".
- Trzeba więcej postawić na uczciwość, prawdę i solidarność, a materię
zostawić trochę z tyłu. A dzisiaj wszyscy mówią o wartościach, ale nikt
nie potrafi tego przełożyć, jak to ma wyglądać w systemie, w strukturach
- powiedział były prezydent. W tym kontekście Wałęsa zaapelował o
wyrównywanie poziomów rozwoju krajów członkowskich oraz "logiczne i
mądre" wykorzystywanie uwarunkowań geograficznych i bogactw naturalnych
Europy dla każdego Europejczyka zgodnie z zasadą, że "Europa jest
ważniejsza, a kraje są na drugim miejscu". - Pan Bóg nie dał nam równo
(...) Jeśli wzajemnie sobie ustąpimy, nie wojując między sobą, mamy
szanse zaplanować wspólnie przebudowę Europy jako jednego organizmu dla
wspólnego dobrobytu - powiedział na posiedzeniu grupy.
Były prezydent ocenił, że wiele struktur powstałych w okresie budowy
Unii Europejskiej należałoby uprościć lub zdemontować. - Jednym z
podstawowych problemów w społecznym odbiorze instytucji europejskich
jest przerost instytucjonalny i biurokratyczny, wiele procesów
decyzyjnych warto skrócić - powiedział.
"Radę mędrców" powołali przywódcy UE na szczycie w grudniu 2007 roku, by
pomóc Unii Europejskiej efektywniej zmierzyć się z nadchodzącymi
zmianami w perspektywie długoterminowej (2020-2030). Grupa powinna
przedstawić wstępny raport w czerwcu 2010 roku. Poza Lechem Wałęsą w
unijnej grupie znaleźli się przede wszystkich eksperci w dziedzinie
integracji europejskiej, stosunków międzynarodowych, gospodarki,
finansów i przemysłu. Przewodniczącym jest były socjalistyczny premier
Hiszpanii Felipe Gonzalez, który ma dwóch wiceprzewodniczących: byłą
prezydent Łotwy Vairę Vike-Freibergę oraz byłego prezesa koncernu Nokia,
a obecnie jego dyrektora nie pełniącego funkcji wykonawczych Fina Jormę
Ollilę.
Inga Czerny PAP
Wtorek, 22009-02-10
Lech Kaczyński otrzymał
pierścień Hallera
Prezydent Lech Kaczyński odebrał w Pucku Pierścień Hallera, odznaczenie
nadawane przez Ligę Morską i Rzeczną.
Prezydent uczestniczył w obchodach 89. rocznicy zaślubin Polski z
morzem. Burmistrz miasta Marek Rintz podkreślił, że pierścień otrzymują
osoby, które w szczególny sposób przyczyniają się do rozwoju gospodarki
morskiej.
Prezydent dziękując za wyróżnienie ubolewał, że w dzisiejszych czasach
polski przemysł morski przeżywa kryzys. Jego zdaniem powinniśmy zacząć
dostrzegać to bogactwo naturalne, jakim jest Bałtyk. Prezydent ocenił,
że w ciągu kolejnych lat Polska powinna na powrót wykorzystywać swoje
nadmorskie położenie.
Popołudnie Lech Kaczyński spędził w Wejherowie. Spotkał się z
mieszkańcami oraz z samorządowcami. Odwiedził również odrestaurowaną ze
środków unijnych Kalwarię Wejherowską.
IAR
1200 osób straci pracę - Polacy protestują w Brukseli
Około tysiąca związkowców z różnych krajów Europy, w tym z Polski,
przeszło ulicami Brukseli w proteście przeciwko zwolnieniom w zakładach
należących do koncernu stalowego Arcelor Mittal. - 1200 osób straci
pracę w Polsce - powiedział przewodniczący Metalowców w małopolskiej "S"
Andrzej Gębara.
Do Brukseli przyjechało kilkudziesięciu związkowców Solidarności z
Warszawy, Krakowa i Dąbrowy Górniczej. Szli w demonstracji pod
sztandarami "Solidarność - Arcelor Mittal Poland", obok kolegów z
Belgii, Niemiec, Francji, Hiszpanii.
Związkowców oburza, że koncert ogranicza zatrudnienie tłumacząc to
kryzysem gospodarczym na świecie i koniecznością ograniczenia produkcji,
ale jednocześnie nie ogranicza dywidendy dla swoich akcjonariuszy.
- Jak jest kryzys i jest źle - to nie tylko pracownicy mają ponosić
koszty, niech pracodawcy też się podzielą kosztami złej sytuacji -
tłumaczył przewodniczący Metalowców w małopolskiej "S" Andrzej Gębara.
Dodał, że redukcje zatrudnienia dotykają również zakłady w Polsce: ok
1200 osób.
Zdaniem organizatorów protestu, związkowców z Europejskiej Federacji
Metalowców (EFM), prawdziwe rozmiary zwolnień nie są znane, ponieważ
zarząd ich nie ogłasza (co najmniej 6 tys. osób w Europie, 9 tys. na
całym świecie). EFM obawia się, że dla koncernu kryzys jest pretekstem
do niczym nieusprawiedliwionej restrukturyzacji.
Solidaryzujemy się ze związkowcami z całego Arcelor Mittal w Europie -
powiedział Gębara.
Związkowcy domagają się przede wszystkim dialogu dotyczącego rozwiązań,
które pozwolą przetrwać kryzys i zachować jak najwięcej miejsc pracy w
koncernie. Wątpią, czy Arcelor Mittal, światowy lider w produkcji stali,
zrobił wszystko, aby chronić miejsca pracy.
Zdaniem związkowców w ubiegłym roku udziałowcy koncernu zarobili 2,3 mld
dol. Połowa zysków trafia do największego udziałowca, Lakshmiego N.
Mittala. Oficjalne ogłoszenie kolejnych rekordowych - wg oczekiwań -
wyników i dywidendy za rok 2008 ma nastąpić w środę.
Michał Kot PAP
Prezydent na obchodach 89. rocznicy zaślubin Polski z Morzem
Prezydent Lech Kaczyński powiedział w Pucku, że "Polska morska w ciągu
ostatnich 20 lat nie odniosła takiego zwycięstwa na jakie zasłużyła".
Podkreślił też, że należy ten stan rzeczy zmienić.
- Naszym zadaniem w ciągu następnego 20-lecia jest ten stan rzeczy
zmienić. Nie jest prawdą, że wszystkie rozwijające się kraje
zrezygnowały z produkcji statków, że wszystkie musiały przejść pod tanie
bandery, a przynajmniej większość - zaznaczył prezydent w wystąpieniu
podczas uroczystości w Pucku.
Według niego, z tej drogi "należy powoli i w niełatwych dziś warunkach
schodzić".
Prezydent bierze udział w Pucku w woj. pomorskim w uroczystościach z
okazji 89. rocznicy zaślubin Polski z Morzem.
- Jestem przekonany że w interesie RP z tej drogi zejdziemy, że Polska z
powrotem, w pełni odwróci się do morza, bo ma tutaj wspaniałe warunki,
bo ma wielkie porty, bo są, były w Polsce i są w dalszym ciągu wielkie
stocznie, bo są tysiące ludzi, którzy poświęcili swoje życie Polsce
morskiej i dalej chcieliby swoje życie tej Polsce poświęcać - podkreślił
Lech Kaczyński.
Lech Kaczyński złoży kwiaty pod historycznym słupkiem zaślubinowym, a
także otrzyma Pierścień Hallera, odznaczenie nadawane przez Ligę Morską
i Rzeczną.
W puckiej farze Lech Kaczyński będzie również uczestniczył we mszy św. w
intencji ojczyzny i ludzi morza koncelebrowanej przez metropolitę
gdańskiego abp. Sławoja Leszka Głódzia.
10 lutego 1920 r. generał Józef Haller, dowódca Frontu Pomorskiego,
wrzucił do morza platynowy pierścień - symbol odzyskania przez Polskę
dostępu do Bałtyku.
Po południu Lech Kaczyński odwiedzi Wejherowo, gdzie na rynku spotka się
z mieszkańcami miasta, a w ratuszu z samorządowcami.
PAP
Poniedziałek, 2009-02-09
POLKO: NIE CHCIAŁBYM BYĆ
RATOWANY PRZEZ GROM
MSZ: Nie ma jeszcze ciała Polaka
- Przed godziną 8 naszego czasu rozmawiałem z ambasadorem i nie ma
informacji o znalezieniu ciała zabitego Polaka – mówił w "Magazynie 24
godziny" Jacek Najder, wiceminister spraw zagranicznych. Tym samym
zdementował informacje mediów, że ciało zabitego w Pakistanie Piotra S.
zostało znalezione. Wiceminister zaznaczył jednocześnie, że takie
doniesienia są "trudne do zweryfikowania".
O tym, że ciało Polaka zostało znalezione w jednym z okręgów Doliny Swat
na północnym zachodzie Pakistanu, informowała rosyjska agencja ITAR-TASS.
– Dolina Swat jest pod kontrolą talibów i nawet jeśli tego rodzaju
informacje mają ziarno prawdy, to czynnikom oficjalnym trudno jest je
zweryfikować – mówił Najder. – A naszym dyplomatom tym bardziej – dodał
wiceminister
Wiceminister Najder skomentował też słowa ministra sprawiedliwości
Andrzeja Czumy, który oznajmił po południu, że prokuratura zna nazwiska
dowództwa grupy talibów, która porwała i zamordowała polskiego inżyniera.
- Dla wszystkich, którzy obserwują Pakistan, takie deklaracje nie są
nowe, bo przenikanie się władz cywilnych i wojskowych jest od dawna
znane – tłumaczył Najder.
Błędy "natury medialnej"
Generał Roman Polko, kolejny gość "Magazynu 24 godziny" i były dowódca
GROM komentując sprawę uprowadzenia i zabicia Piotra S. podkreślił, że
konieczne jest opracowanie odpowiednich procedur, by w przyszłości
zabezpieczyć się przed takim zdarzeniem.
Polko wskazał dwa błędy natury medialnej, których – według niego - można
było uniknąć, gdyby w sztabie kryzysowym istniał zespół medialny.
Generał po raz kolejny wskazał na słowa premiera Donalda Tuska, który
powiedział, że "rząd nigdy nie będzie płatnikiem okupów" oraz na
pojawienie się informacji, że w akcji odbijania Polaka weźmie udział
GROM.
Polko zaznaczył jednocześnie, że – gdyby był na miejscu porwanego Piotra
S. – nie chciałby być odbijany właśnie przez GROM, tylko przez
pakistańskie służby specjalne. Dlaczego? – One są w stanie uderzać
precyzyjnie, bo znają tereny - powiedział gen. Polko.
PAP
Poszukiwany morderca
próbował popełnić samobójstwo
Poszukiwany od siedmiu dni podejrzany o podwójne zabójstwo 32-letni Jan
Sz. próbował popełnić samobójstwo podczas policyjnej obławy -
poinformował Polsat News. Wcześniej pojawiły się informacje, że próba
samobójstwa była udana.
Do obławy doszło w Nowym Szczepankowie w województwie wielkopolskim.
Jan Sz. został skazany na początku grudnia ubiegłego roku na trzy lata
więzienia za gwałt na swojej byłej żonie - siostrze zamordowanej. W
chwili ogłoszenia wyroku mężczyzna przebywał od kilku miesięcy w
areszcie. Sąd podjął jednak postanowienie o zwolnieniu go do czasu
uprawomocnienia się wyroku. Zażalenie wniosła wtedy poszkodowana i Sąd
Okręgowy w Poznaniu przywrócił areszt. Wydano nakaz zatrzymania Sz., ale
ten zniknął.
Ofiarami zbrodni są 28-letnia kobieta - była szwagierka Sz. - oraz jej
31-letni konkubent. Ich ciała z ranami postrzałowymi znaleziono tydzień
temu wieczorem na terenie prywatnej posesji w Machcinie koło Kościana.
Polsat News/PAP
Szef MSZ: mamy wiarygodną informację o śmierci Polaka
Szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski powiedział na konferencji w
Monachium, że - według wiarygodnych, choć jeszcze niepotwierdzonych
informacji, porwany w Pakistanie polski geolog został zabity przez
talibów.
Nie jest jasne, czy ta wypowiedź oznacza, że strona pakistańska
oficjalnie potwierdziła śmierć Polaka. Minister wypowiedział się podczas
panelu na 45. Międzynarodowej Konferencji o Bezpieczeństwie.
- Mamy problem z bezpieczeństwem nie tylko w Afganistanie, ale i w
Pakistanie (...) gdzie ma miejsce spirala porwań. Polski geolog
pracujący dla rozwoju Pakistanu został zabity zaledwie wczoraj. Mamy też
informację, że wczoraj porwano obywatela USA, pracującego dla ONZ -
powiedział Sikorski.
TVN24/PAP
Od środy biografia Michnika w księgarniach
Nie mogłem wyjść z zadziwienia, że w Polsce jeszcze nikt nie pokusił się
o taką pracę - powiedział na spotkaniu z czytelnikami Cyril Bouyeure,
autor pierwszej biografii Adama Michnika, która trafi do polskich
księgarń.
Polski czytelnik dostaje do ręki biografię Adama Michnika, która we
Francji ukazała się dwa lata temu. Cyril Bouyeure, autor książki "Adam
Michnik. Biografia. Wymyślić to, co polityczne", był w latach 2002-2005
radcą kulturalnym ambasady francuskiej w Warszawie. W tym czasie
wielokrotnie spotykał się z bohaterem swojej książki.
Bouyeure nie kryje, że u podstaw decyzji o pisaniu leżała fascynacja
osobą Adama Michnika, którego postrzega jako wybitnego działacza
opozycji antykomunistycznej i szefa jednej z największych gazet w
Europie. - Michnik był jedną z niewielu osób, która na długo wcześniej
potrafiła wyobrazić sobie upadek totalitaryzmu. W biografii najbardziej
interesowała mnie myśl polityczna Michnika - analiza zdobywania i
sprawowania władzy - deklaruje Bouyeure.
Autor biografii przeprowadził około dwunastu godzin rozmów ze swoim
bohaterem, poza tym rozmawiał z kilkunastoma osobami - przyjaciółmi i
współpracownikami szefa "Gazety Wyborczej". Jednak głównym źródłem, na
którym oparł swoją pracę, były pisma samego Michnika, co widać w samej
materii książki.
Bouyeure konsekwentnie przedstawia polską rzeczywistość używając
frazeologii swojego bohatera. Pisze na przykład jak Michnik "piętnował
duszną atmosferę, jaką wywoływało nieustanne polowanie na czarownice", a
oponenci Michnika są dyskredytowani jako przedstawiciele "antydemokratycznej,
czy wręcz antysemickiej prawicy".
Bouyeure omija życie osobiste Michnika, na jego wyraźną prośbę. Tekst
milczy więc na temat życia uczuciowego i towarzyskiego bohatera
biografii, pominięto nawet zupełnie niewinne ciekawostki. "W wydaniu
francuskim znalazła się informacja o tym, jak Michnik jeszcze na
studiach zakochał się w jednej ze swych wykładowczyń. Przy wydaniu
polskim Michnik zażyczył sobie jednak wyrzucenia tego fragmentu" - mówił
autor.
Biografia przedstawia Adama Michnika w jednoznacznie pozytywnym świetle.
Bouyeure pominął niemal wszystkie konflikty z przyjaciółmi, w kilku
zdaniach informuje o zerwaniu ze Zbigniewem Herbertem i Gustawem
Herlingiem-Grudzińskim. Obronę PRL-owskiej nomenklatury postrzega jako "walkę
z rewanżystami i ciemnogrodem", aferę Rywina jako sprawę "dość pikantną,
lecz w sumie stanowiącą tylko banalną ilustrację bliskich więzi
istniejących między klasą polityczną, środowiskiem biznesu i światem
mediów".
Książka ukazuje się w 20. rocznicę Okrągłego Stołu, którą Bouyeure
postrzega jako największy życiowy sukces swojego bohatera. - Nie mogę
się nadziwić, że w Polsce istnieje tak wielka rozbieżność ocen tego
wydarzenia. We Francji postrzegamy Okrągły Stół jako jednoznaczny,
wielki sukces - udało się wam wynegocjować z komunistami zmiany -
powiedział Bouyeure.
- Przypuszczam, że żaden polski historyk nie porwał się dotąd na pisanie
biografii Michnika ze strachu. Ktoś, kto mieszka w Paryżu i jest
dyplomatą nie musi się bać tematu, który jest w Polsce jak rozżarzone
węgle. Adam Michnik jak na bohatera biografii jest dla nas zanadto
wieloznaczny, skomplikowany - podsumował prof. Andrzej Paczkowski.
Książka "Adam Michnik. Biografia. Wymyślić to, co polityczne" ukaże się
nakładem Wydawnictwa Literackiego.
PAP, POg
Niedziela, 2009-02-08
Poszukiwany morderca
próbował popełnić samobójstwo
Poszukiwany od siedmiu dni podejrzany o podwójne zabójstwo 32-letni Jan
Sz. próbował popełnić samobójstwo podczas policyjnej obławy -
poinformował Polsat News. Wcześniej pojawiły się informacje, że próba
samobójstwa była udana.
Do obławy doszło w Nowym Szczepankowie w województwie wielkopolskim.
Jan Sz. został skazany na początku grudnia ubiegłego roku na trzy lata
więzienia za gwałt na swojej byłej żonie - siostrze zamordowanej. W
chwili ogłoszenia wyroku mężczyzna przebywał od kilku miesięcy w
areszcie. Sąd podjął jednak postanowienie o zwolnieniu go do czasu
uprawomocnienia się wyroku. Zażalenie wniosła wtedy poszkodowana i Sąd
Okręgowy w Poznaniu przywrócił areszt. Wydano nakaz zatrzymania Sz., ale
ten zniknął.
Ofiarami zbrodni są 28-letnia kobieta - była szwagierka Sz. - oraz jej
31-letni konkubent. Ich ciała z ranami postrzałowymi znaleziono tydzień
temu wieczorem na terenie prywatnej posesji w Machcinie koło Kościana.
Polsat News/PAP
Szef MSZ: mamy wiarygodną informację o śmierci Polaka
Szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski powiedział na konferencji w
Monachium, że - według wiarygodnych, choć jeszcze niepotwierdzonych
informacji, porwany w Pakistanie polski geolog został zabity przez
talibów.
Nie jest jasne, czy ta wypowiedź oznacza, że strona pakistańska
oficjalnie potwierdziła śmierć Polaka. Minister wypowiedział się podczas
panelu na 45. Międzynarodowej Konferencji o Bezpieczeństwie.
- Mamy problem z bezpieczeństwem nie tylko w Afganistanie, ale i w
Pakistanie (...) gdzie ma miejsce spirala porwań. Polski geolog
pracujący dla rozwoju Pakistanu został zabity zaledwie wczoraj. Mamy też
informację, że wczoraj porwano obywatela USA, pracującego dla ONZ -
powiedział Sikorski.
TVN24/PAP
Sobota, 2009-02-07
"Porwanie Polaka miało
charakter polityczny"
Porwanie polskiego inżyniera w Pakistanie miało charakter polityczny,
więc prowadzenie negocjacji w sprawie jego uwolnienia w tym przypadku
musiało być od początku bardzo trudne - ocenił po nieformalym
potwierdzeniu śmierci Polaka Ryszard Machnikowski z Instytutu Studiów
Międzynarodowych i Politologicznych Uniwersytetu Łódzkiego.
Polskiego geologa porwano w Pakistanie we wrześniu ubiegłego roku. -
Mamy płynące z Pakistanu potwierdzenie nieformalne, że jednak ta
tragedia się wydarzyła - powiedział wczesnym popołudniem premier Donald
Tusk. Polskie MSZ nie potwierdziło dotąd informacji pakistańskich mediów
o zabójstwie polskiego geologa.
Machnikowski wyjaśnił, że ugrupowanie Tehrik-e-Taleban, które stało za
porwaniem Polaka jest znane w regionie, ale jego struktura jest "bardzo
zmienna". Ponadto cele ugrupowania są wyraźnie polityczne, a taka
sytuacja zawsze bardzo utrudnia negocjacje. - Głównym początkowym
żądaniem było uwolnienie ponad 170 talibów, kwestie okupu były na
dalekim planie - ocenił.
- W pierwszej chwili, we wrześniu, wyrażano nadzieję, że Polaka porwali
zwykli bandyci, którym można zapłacić; prawda okazała się jednak dużo
gorsza - dodał.
Jak zaznaczył Machnikowski, faktem jest, że żądania porywaczy ewoluowały,
ale nadrzędne były cele polityczne. - Nie można porwania Polaka w
Pakistanie porównać z porwaniami statków, również m.in. z Polakami na
pokładzie, w Somalii - zastrzegł. Wyjaśnił, że w negocjacjach
dotyczących porwań w Somalii od początku negocjacje dotyczą wyłączne
ceny za uwolnienie.
Według eksperta, jeśli doszło do najgorszego i Polak został zamordowany,
to mogło to wynikać ze "zniecierpliwienia" porywaczy. - Mogło nie
zależeć im na życiu zakładnika, bo specjalnie nie byli zainteresowani
pieniędzmi, a zabijając jednocześnie pokazaliby, że nie żartują -
powiedział. Dodał, że "porywacze w każdej chwili mogą dokonać kolejnych
uprowadzeń - również Europejczyków - a ewentualne zabójstwo Polaka w
takiej sytuacji mogłoby być ostrzeżeniem dla kolejnych rządów".
Zdaniem Machnikowskiego nie można wykluczyć, że opinia publiczna dowie
się o śmierci Polaka z internetu, gdy porywacze zdecydują się na
opublikowanie filmu z egzekucji. Jak dodał, taka praktyka była w
przeszłości stosowana przez terrorystów.
Według niego sytuacja polskiego geologa porwanego w Pakistanie pokazuje,
że polskie władze nie są dostatecznie przygotowane w zakresie zwalczania
terroryzmu. Jak podkreślił, w ostatnich latach, kolejne rządy "nie
podjęły skutecznych działań w zakresie antyterroryzmu" i jak dotąd "nie
wyciągnęły z tego wniosków".
PAP
GENERAŁ NIE ZAMIENI WOJSKOWEJ EMERYTURY NA PREZYDENCKĄ
Jaruzelski: Nie chcę tej emerytury
- To poniżej mojej oficerskiej godności – mówi "Dziennikowi" generał
Wojciech Jaruzelski i zapowiada, że nie przejdzie na emeryturę
prezydencką po odebraniu mu emerytury wojskowej. Słowa Jaruzelskiego to
reakcja na wczorajszą decyzję prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który
podpisał ustawę odbierającą przywileje emerytalne oficerom służb
specjalnych PRL oraz członkom WRON.
Generał Jaruzelski w rozmowie z "Dziennikiem" mówi, że wiele lat temu
zdecydował się wybrać emeryturę wojskową i pozostanie przy niej "przy
wszystkich przykrych tego konsekwencjach".
Inni nie mogą przejść na prezydencką emeryturę
- Ja nie zastanawiałem się nad przejściem na emeryturę prezydencką i nie
zastanawiam – mówi Jaruzelski, który przypomina, że przez większość
kariery był wojskowym. Zaznacza też, że "poniżej jego oficerskiej
godności" jest przechodzenie teraz na emeryturę prezydencką, gdy odbiera
się mu emerytalne przywileje wojskowe. Zwłaszcza, że – jak argumentuje –
inni oskarżeni w procesie autorów stanu wojennego takiej możliwości nie
mają.
Straci 6 tysięcy zł
"Dziennik" przypomina też, że generał ma emeryturę w wysokości około 9
tys. brutto złotych miesięcznie. Na mocy podpisanej w piątek ustawy,
Jaruzelski (z racji tego, że był szefem Wojskowej Rady Ocalenia
Narodowego) straci około 6 tysięcy złotych. Gdyby przeszedł na pensję
prezydencką, dostawałby ponad 10 tys. zł.
Lewica protestuje
Wypłata emerytur według nowych zasad miałaby nastąpić od 1 stycznia 2010
r. Janusz Zemke (klub Lewicy) z Komisji ds. Służb Specjalnych
zapowiedział, że jego klub zaskarży ustawę do Trybunału Konstytucyjnego.
Wniosek ma trafić do Trybunału zaraz po tym, jak nowelizacja ukaże się w
Dzienniku Ustaw.
Jaruzelski: Niczego Lewicy nie sugerowałem
- Uważamy, że czterokrotne obniżenie emerytury jest dotkliwą, dożywotnią
karą - powiedział w piątek Zemke. Jaruzelski, komentując tę inicjatywę
powiedział, że "absolutnie niczego nie sugerował Lewicy", ale "ta
inicjatywa jest uprawniona".
"Dziennik"
Piątek, 2009-02-06
Tusk: złotówka nie jest
narażona na długotrwały spadek wartości
Premier Donald Tusk zapewnił, że złotówka nie jest narażona na
długotrwały spadek wartości. Premier po rozmowie z ekonomistami
podkreślił, że Polska ma zasoby i narzędzia, aby ustabilizować kurs
polskiej waluty, ale na razie nie będą one wykorzystane.
Premier dodał, że rząd w czasie kryzysu musi zachować szczególną
odpowiedzialność i zapobiegliwość. Musimy szukać cięć, a nie dalszych
wydatków - podkreślił premier, dodając, że jego opinię podzielają
ekonomiści.
Premier dodał, że rząd będzie realizował swój projekt wejścia do strefy
euro. Musimy szukać korekt w opracowanym planie, ale nie zrezygnujemy z
tego - podkreślił Donald Tusk.
IAR
Sikorski: będą kary dyscyplinarne ws. artykułu prezydenta
Nie milkną kontrowersje wokół publikacji artykułu Lecha Kaczyńskiego w
gazecie "Washington Times", która należy do kontrowersyjnego założyciela
koreańskiego Kościoła Zjednoczeniowego Sun Myung Moona. - Prośbę o
artykuł do "Washington Timesa" otrzymaliśmy z MSZ - mówi prezydencki
minister Michał Kamiński. - Nic wielkiego się nie stało - odpowiada szef
MSZ Radosław Sikorski, ale zapowiada kary dyscyplinarne.
Szef MSZ powiedział, że nie dopuszcza myśli, by prezydenccy ministrowie
nie rozumieli różnicy między "Washington Post" a "Washington Times".
Zapowiedział jednak konsekwencje dyscyplinarne. - Ale nic wielkiego się
nie stało - dodał Sikorski.
Jak w piątek napisała "Gazeta Wyborcza", rzecznik polskiej ambasady w
Waszyngtonie Paweł Maciąg twierdzi, że inicjatywa dotycząca tekstu
prezydenta Kaczyńskiego nie wyszła ani od ambasady RP, ani MSZ, tylko ze
strony redakcji "Washington Timesa". Ambasada, tak jak to robi w każdym
podobnym przypadku, przesłała prośbę redakcji do Warszawy - mówi
rzecznik.
W MSZ - podała "GW" - wydano negatywną opinię, ale nie przesłało jej
kancelarii prezydenta. - Nie jest rolą MSZ ocenianie profilu dziennika.
Zakładamy, że urzędnicy prezydenta wiedzą, jaką gazetą jest "Washington
Times" - powiedziano "Wyborczej" w ministerstwie.
Z kolei minister z kancelarii prezydenta Michał Kamiński powiedział
"Gazecie": otrzymaliśmy prośbę z MSZ o artykuł do "Washington Timesa";
rekomendacja ministerstwa oznacza, że dla spraw Polski taki artykuł jest
ważny; nie mamy też obowiązku sprawdzania każdej prośby MSZ. Dodał też,
że dotychczasową praktyką MSZ było dołączanie opinii.
- Ja bym tej sprawie nie nadawał jakiegoś wielkiego wymiaru - powiedział
Sikorski pytany o sprawę na piątkowej konferencji prasowej w Warszawie.
- Być może nasze stanowisko przekazane Kancelarii Prezydenta mogło być
bardziej wyraziste i to będzie miało swoje skutki dyscyplinarne tu w
resorcie - zapowiedział Sikorski.
Podkreślił, że prezydenccy ministrowie Mariusz Handzlik i Michał
Kamiński to ludzie, którzy albo przez wiele lat służyli w USA, albo
wielokrotnie bywali w Stanach Zjednoczonych. - Nie dopuszczam myśli, aby
czy minister Kamiński, czy minister Handzlik nie rozumieli różnicy
między "Washington Post" a "Washington Times" - powiedział.
PAP
WRON i służby specjalne bez przywilejów, Lewica oburzona
Prezydent podpisał ustawę odbierającą przywileje emerytalne
funkcjonariuszom służb specjalnych PRL oraz członkom WRON -
poinformowała na stronach internetowych Kancelaria Prezydenta. Lewica
zapowiada, że zaskarży ustawę do Trybunału Konstytucyjnego.
Uchwalona w styczniu nowelizacja ustawy o zaopatrzeniu emerytalnym
żołnierzy zawodowych oraz ich rodzin zakłada naliczanie emerytur dla
byłych oficerów służb PRL nie tak jak obecnie - według wskaźnika w
wysokości 2,6% podstawy wymiaru za każdy rok służby za lata 1944-1990 -
lecz 0,7% (tak jak za okres nieskładkowy, za okres składkowy wynosi on
1,3%).
Przywileje za lata służby w PRL stracić mają także funkcjonariusze SB,
którzy w 1990 r. zostali pozytywnie zweryfikowani i przyjęci do Urzędu
Ochrony Państwa (np. szefowie UOP Gromosław Czempiński i Andrzej
Kapkowski). Przywileje zachowaliby zaś ci funkcjonariusze SB, którzy
pomagali opozycji demokratycznej, ale musieliby to udowodnić.
Zmniejszenie świadczeń obejmie funkcjonariuszy organów bezpieczeństwa
PRL, które wymienia ustawa lustracyjna. Są to: cywilne i wojskowe służby
specjalne od lipca 1944 do lipca 1990 roku.
Mieści się w tym zarówno UB, a potem SB oraz Informacja Wojskowa, a
potem Wojskowa Służba Wewnętrzna i zarząd II Sztabu Generalnego, jak i
służba wewnętrzna jednostek wojskowych MSW, zwiad Wojsk Ochrony
Pogranicza, Akademia Spraw Wewnętrznych oraz inne służby sił zbrojnych
prowadzące "działania operacyjno- rozpoznawcze lub
dochodzeniowo-śledcze". Zmiany nie dotyczą Milicji Obywatelskiej.
WRON - administrująca od grudnia 1981 r. do lipca 1983 r. stanem
wojennym - składała się z 22 wyższych wojskowych (część już nie żyje).
Szef WRON gen. Wojciech Jaruzelski - sądzony za bezprawne wprowadzenie
stanu wojennego - dostaje obecnie 7 tys. zł emerytury "generalskiej"
(nie korzysta z emerytury, jaka przysługuje mu jako b. prezydentowi RP z
lat 1989-1990).
Ustawa wejdzie w życie z zaproponowaną przez Senat preambułą, w której
zapisano, że "system władzy komunistycznej opierał się głównie na
rozległej sieci organów bezpieczeństwa państwa, spełniającej w istocie
funkcje policji politycznej, stosującej bezprawne metody, naruszające
podstawowe prawa człowieka".
"Wobec organizacji i osób broniących niepodległości i demokracji
dopuszczano się zbrodni przy jednoczesnym wyjęciu sprawców spod
odpowiedzialności i rygorów prawa" - napisano.
"Funkcjonariusze organów bezpieczeństwa pełnili swoje funkcje bez
ponoszenia ryzyka utraty zdrowia lub życia, korzystając przy tym z
licznych przywilejów materialnych i prawnych w zamian za utrwalenie
nieludzkiego systemu władzy" - głosi preambuła. Napisano w niej też, że
"samozwańcza Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego służyła utrwalaniu
systemu komunistycznego w Polsce".
Obecnie emerytowani funkcjonariusze tajnych służb PRL (lub np. wdowy po
nich) dostają wyższe świadczenia niż zwykli emeryci - nawet do 5 tys zł.
Zdaniem PO, która zgłosiła ustawę takie przywileje "nie zasługują na
ochronę prawną ze względu na powszechne poczucie naruszenia w tym
zakresie zasady sprawiedliwości społecznej".
Po uchwaleniu ustawy PiS podkreślało, że przywileje emerytalne dla b.
funkcjonariuszy służb PRL "powinny zostać odebrane, a nie obniżone",
oceniło jednak, że obniżenie emerytur to "krok w dobrym kierunku".
"Nie stosować odpowiedzialności zbiorowej"
B. szef UOP i MSW Andrzej Milczanowski uznał za skandaliczną decyzję o
zmniejszeniu emerytur funkcjonariuszom pozytywnie zweryfikowanym. "Jako
szef UOP zatrudniałem tych ludzi na określonych warunkach
stanowiskowych, płacowych i emerytalnych. Po blisko 20 latach ustanawia
się nowe zasady, rażąco niekorzystne - uważam to za skandal" -
oświadczył Milczanowski. Jego zdaniem, decyzja Sejmu powinna być
zaskarżona do Trybunału Konstytucyjnego.
Przeciwko ustawie protestowali też m.in. szefowie MSW z początku lat
90.: Krzysztof Kozłowski, Andrzej Milczanowski i Jan Widacki. W liście
do premiera Donalda Tuska podkreślili: "nie wolno w demokratycznym
państwie prawa stosować zasady odpowiedzialności zbiorowej".
Wcześniej szacowano, że ustawa dotyczy "co najmniej" 30 tys. byłych
funkcjonariuszy, których świadczenia miałyby się zmniejszyć o ok.á600
mln zł rocznie. PO zapowiadała, że część oszczędności chce przeznaczyć
na rzecz "pokrzywdzonych przez PRL". Niektórzy prawnicy uważali, że nie
powinno być konstytucyjnych problemów z odebraniem wyższych emerytur
oficerom służb PRL; za wątpliwą uznawali zaś konstytucyjność odbierania
ich członkom WRON "Łamiemy standardy prawa"
Janusz Zemke (klub Lewicy) z Komisji ds. Służb Specjalnych zapowiedział,
że jego klub zaskarży do Trybunału Konstytucyjnego ustawę.
Złamanie zasady trójpodziału władzy w państwie, a także stosowanie
odpowiedzialności zbiorowej wobec funkcjonariuszy służb PRL - to według
Zemkego - główne zarzuty Lewicy wobec nowelizacji ustawy o zaopatrzeniu
emerytalnym żołnierzy zawodowych oraz ich rodzin.
Wniosek ma trafić do Trybunału zaraz po tym, jak nowelizacja ukaże się w
Dzienniku Ustaw.
- Uważamy, że czterokrotne obniżenie emerytury jest dotkliwą, dożywotnią
karą; w Polsce od wymierzania kary są sądy, a nie Sejm, w związku z tym
- naszym zdaniem - nastąpiło złamanie zasady trójpodziału władzy - na
ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą - powiedział Zemke.
Ponadto - w opinii polityka Lewicy - Sejm, wobec byłych funkcjonariuszy
PRL zastosował odpowiedzialność zbiorową. - Jeżeli przyjmujemy zasadę
odpowiedzialności zbiorowej, to łamiemy standardy cywilizowanego prawa -
ocenił Zemke.
PAP
Czwartek, 2009-02-05
Zmarł organizator
festiwali w Opolu
Współtwórca i organizator ponad trzydziestu festiwali opolskich,
Władysław Bartkiewicz zmarł w szpitalu w Strzelcach Opolskich.
Jak poinformował Kazimierz Łukawiecki, dyrektor opolskiego oddziału NFZ,
a prywatnie przyjaciel zmarłego, Bartkiewicz zmarł w wyniku powikłań
związanych z tętniakiem mózgu.
Łukawiecki zaproponował, żeby opolski amfiteatr, w którym od początku
jego istnienia odbywają się festiwale polskiej piosenki, nazwać imieniem
ich wieloletniego twórcy.
- Będzie to najlepsza z możliwych form podziękowania za nasze przeżycia
i wzruszenia podczas festiwali. Za to wszystko co robił - podkreślił.
Bartkiewicz w latach 1963-1994 był dyrektorem i szefem programowym
festiwali opolskich. Przez 35 lat kierował Estradą Opolską, która
organizowała festiwale polskiej piosenki. Od 15 lat był prezesem Estrady
Polskiej - firmy, która organizowała imprezy artystyczne w całej Polsce.
Bartkiewicz urodził się w 1932 roku na Lubelszczyźnie. Do Opola
przyjechał w 1957 roku, do pracy w wydziale kultury i sztuki urzędu
wojewódzkiego.
PAP
Ostatnie słowa Polaka zabitego w Kanadzie
"Oszaleliście?", "zostawcie mnie w spokoju" - to jedne z ostatnich słów
wypowiedzianych przez Roberta Dziekańskiego, który w 2007 r. zginął po
porażeniu paralizatorem przez policję na kanadyjskim lotnisku w
Vancouver. Jak ustalił serwis tvp.info, dopiero teraz zostały one po raz
pierwszy przetłumaczone na język angielski. W sprawie mają być też
przesłuchani kolejni świadkowie.
Słowa Polaka są znane dzięki amatorskiemu nagraniu wykonanemu przez
jednego ze świadków. Było ono znane śledczym, ale do tej pory nie
przetłumaczono tego co mężczyzna mówił w ojczystym języku. To m.in.
wynik tego, że długo pracowano nad poprawieniem jakości nagrania.
- To bardzo ważny dowód, bo po raz pierwszy mogliśmy usłyszeć słowa,
które Polak wypowiedział tuż przed śmiercią - mówi tvp.info Chris
Freimond, rzecznik komisji Braidwooda, która bada sprawę śmierci
Dziekańskiego.
Przed komisją zeznawał tłumacz Kris Barski, który relacjonował co mówił
Polak na nagraniu. Z jego słów wynika, że nasz rodak był podenerwowany,
ale dobrze wiedział co się z nim dzieje. Dziekański na widok
zbliżających się do niego policjantów miał wykrzyknąć: "zostawcie mnie w
spokoju!", "odejdźcie" i "oszaleliście?". Wcześniej dopytywał jak długo
ma jeszcze czekać i dlaczego nie chcą go wypuścić. W pewnym momencie się
zdenerwował i zaczął mówić, że "pozwie wszystkich".
Na filmie słychać też jak Polak płacze, gdy jest skuwany i rażony
paralizatorem.
Przesłuchania w sprawie Dziekańskiego zakończą się w przyszłym tygodniu.
Od poniedziałku do środy będą zeznawać m.in. pracownicy linii lotniczych,
administracji lotniska w Vancouver i naoczni świadkowie zdarzenia.
Do tragedii doszło w październiku 2007 r. Polak, który do Vancouver
przyjechał odwiedzić matkę, nie znał języka angielskiego i nie umiał
wydostać się z lotniska. Po ponad 10-godzinnym oczekiwaniu był tak
wyczerpany, że próbował przekroczyć bramkę i z nie wiadomych przyczyn
rzucił w przesuwane drzwi krzesłem. Gdy na miejsce przybyła policja
poraziła Polaka paralizatorem. Mężczyzna zmarł na miejscu.
Karolina Woźniak tvp.info
Bartoszewski laureatem
nagrody im. cesarza Ottona
Były szef polskiej dyplomacji, minister w kancelarii premiera Władysław
Bartoszewski uhonorowany zostanie tegoroczną nagrodą im. cesarza Ottona,
przyznawaną przez miasto Magdeburg.
Jak poinformowano w komunikacie, Bartoszewski zostanie wyróżniony za
swoje zaangażowanie w politykę porozumienia między narodami oraz proces
jednoczenia Europy, jak również za osobistą i polityczną działalność na
rzecz poprawy stosunków polsko-niemieckich i integrację Polski z
europejską wspólnotą.
Odznaczenie - brązowy medal z reliefem wizerunku laureata - zostanie
wręczone 7 maja tego roku podczas uroczystości w katedrze w Magdeburgu,
upamiętniającej rocznicę śmierci cesarza Ottona I. W katedrze znajduje
się grób Ottona I Wielkiego (912-973).
Nagroda przyznawana jest co dwa lata od 2005 r. wybitnym osobistościom o
szczególnych zasługach dla porozumienia europejskiego. Pierwszym
laureatem był b. prezydent Niemiec Richard von Weizsaecker, a w 2007 r.
nagrodę otrzymała ówczesna prezydent Łotwy Vaira Vike-Freiberga.
Anna Widzyk PAP
Krystian Zimerman rozpoczyna swoje tournee po Polsce
Wybitny polski pianista Krystian Zimerman zagra w wieczorem w Łodzi
koncert z okazji 100-lecia urodzin Grażyny Bacewicz, wybitnej
skrzypaczki i kompozytorki. To pierwszy od 10 lat występ artysty w
Polsce.
Łódzki koncert inauguruje poświęcone Bacewiczównie polskie tournee
Zimermana.
W programie koncertu znajdzie się II Sonata fortepianowa i dwa kwintety
fortepianowe. Wraz z pianistą wystąpią Kaja Danczowska (skrzypce), Agata
Szymczewska (skrzypce), Ryszard Groblewski (altówka) i Rafał Kwiatkowski
(wiolonczela).
Po występie w Łodzi pianista zagra w piątek w Warszawie, w niedzielę w
Poznaniu, w przyszły wtorek w Krakowie. Swoje tournee zakończy 13 w
piątek występem w Katowicach. Tam też zamierza - wraz ze swoim zespołem
- nagrać płytę. Mają się na niej znaleźć utwory wykonywane podczas
tournee.
Jak informuje organizator koncertów, Zimerman postanowił wystąpić w
Polsce bez honorariów, a dochód z koncertów przeznaczyć na cele
charytatywne.
Krystian Zimerman urodził się w 1956 roku w Zabrzu. Jest zwycięzcą
Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina w 1975
roku. Koncertuje w wielu krajach świata i jest uznawany za jednego z
najwybitniejszych pianistów współczesnych. Od lat mieszka w Szwajcarii.
Grażyna Bacewicz urodziła się 5 lutego 1909 roku w Łodzi. Studiowała w
Państwowym Konserwatorium Muzycznym w Warszawie. Jako solistka zaczęła
odnosić sukcesy już w 1935 roku, kiedy otrzymała pierwsze wyróżnienie na
Międzynarodowym Konkursie Skrzypcowym im. Henryka Wieniawskiego.
Jako kompozytorka zadebiutowała w wieku 20 lat. Była autorką m.in.
siedmiu koncertów skrzypcowych, dwóch koncertów wiolonczelowych i
koncertu altówkowego. Zmarła w styczniu 1969 roku w Warszawie.
PAP
Michnik: Kiszczak dążył do kompromisu, a teraz jest lżony
Generał Czesław Kiszczak przy Okrągłym Stole konsekwentnie dążył do
sukcesu i kompromisu; niech to będzie głośno powiedziane dzisiaj, kiedy
ten człowiek jest lżony, obrażany i oskarżony - mówił w sejmie podczas
konferencji z okazji 20-lecia Okrągłego Stołu Adam Michnik.
W sejmie trwa konferencja "Dialog-Kompromis-Porozumienie" z okazji 20.
rocznicy Okrągłego Stołu. Biorą w niej udział m.in. b. premier Tadeusz
Mazowiecki i b. prezydent Aleksander Kwaśniewski.
W konferencji uczestniczy też duża grupa osób, które 20 lat temu
spotkały się przy Okrągłym Stole, zarówno ze strony rządowej, jak i
opozycyjnej, w tym Stanisław Ciosek, Adam Michnik, Władysław Frasyniuk,
Henryk Wujec, Andrzej Celiński, a także eksperci i historycy.
Michnik: Okrągły Stół to próba rozwiązania kwadratury koła
- Fenomen Okrągłego Stołu polega na tym, że polski jazgot został
zastąpiony przez dyskusję. Musimy odważyć się mówić o tym, co
osiągnęliśmy - powiedział podczas konferencji Adam Michnik.
W jego opinii, Okrągły Stół był "próbą rozwiązania kwadratury koła". -
Wydawało się, że w systemie władzy komunistycznej nie jest rzeczą
możliwą, przy istnieniu Związku Sowieckiego i kierowniczej roli partii,
rozmontowanie dyktatury i cały czas nasze myślenie było skoncentrowane
na tym, jak niemożliwe uczynić możliwym - mówił red. naczelny "Gazety
Wyborczej". - Dziś nie mówimy tym samym językiem i nie używamy tego
samego alfabetu - podkreślił Adam Michnik. Dodał, że generał Kiszczak
doprowadził Polskę do sukcesu.
Zastrzegł, że on z Kiszczakiem miał jak najgorsze doświadczenia, pisał
do niego m.in. z więzienia "obelżywe listy".
- Tutaj chcę powiedzieć to publicznie: przy Okrągłym Stole, generał
Kiszczak konsekwentnie dążył do sukcesu i kompromisu. Niech to będzie
głośno powiedziane dzisiaj, kiedy ten człowiek jest lżony, obrażany i
oskarżony - podkreślił Michnik. Dodał, że transformacja w Polsce nie
byłaby możliwa bez udziału Kiszczaka oraz generała Wojciecha
Jaruzelskiego. A także, jak dodał, gdyby wówczas w Moskwie, na miejscu
Michaiła Gorbaczowa, był Władimir Władimirowicz Putin.
Według niego, Okrągły Stół był też najbardziej romantyczną operacją
polityczna w polskiej historii XX wieku.
Michnik wspominał przebieg obrad, m.in. moment kiedy (według jego
relacji) Andrzej Gdula zaproponował stronie opozycyjnej kompromis: nasz
prezydent, w zamian za całkowicie wolne wybory do Senatu.
Wówczas - relacjonował publicysta - poprosił o chwilę przerwy, by
skonsultować się w kuluarach m.in. z Władysławem Frasyniukiem i
Waldemarem Trzeciakowskim. Według niego, propozycja Gduli była bardzo
interesująca i przekonywał kolegów, by ją przyjąć.
- A Trzeciakowski słucha, słucha i mówi: "Boże kochany, co tu się dzieje,
Frasyniuk z Michnikiem decydują, czy Jaruzelski będzie prezydentem, to
się w pale nie mieści" - wspominał Michnik.
- I rzeczywiście to się w pale nie mieściło, w żadnej pale, to nie
mieściło się, nigdzie na świecie nic podobnego nie wydarzyło się - dodał
naczelny "Wyborczej". Z kolei prof. Janusz Reykowski, otwierając
konferencję i witając uczestników powiedział, że przede wszystkim wita "jednego
z dwóch głównych współautorów" Okrągłego Stołu gen. Wojciecha
Jaruzelskiego. Zaznaczył, że drugim głównym współautorem jest Lech
Wałęsa - który w czwartkowej konferencji nie uczestniczy.
Na początku konferencji chwilą ciszy uczczona została pamięć zmarłych
uczestników obrad Okrągłego Stołu w tym m.in. Bronisława Geremka i Jacka
Kuronia.
Rozmowy Okrągłego Stołu toczyły się od 6 lutego 1989 r. przez dwa
miesiące. Przy stole zasiedli przedstawiciele władzy i opozycji,
Kościoła, OPZZ, a także wskazane przez obie strony osobistości uznane za
niezależne autorytety.
Rezultatem obrad były m.in. pierwsze częściowo wolne wybory do Sejmu (według
parytetu: 65% mandatów dla PZPR i środowisk z nią związanych, 35% miejsc
- dla kandydatów bezpartyjnych) oraz całkowicie wolne wybory do Senatu,
które odbyły się 4 czerwca. W efekcie tych wyborów powstał rząd Tadeusza
Mazowieckiego.
PAP, wp.pl
|
|
INDEX
|