zapisz
Się Na Naszą listę |
Proszę
kliknąć na ten link aby dotrzeć
do formularza gdzie można zapisać się na listę dystrybucyjną i w przyszłości
otrzymywać biuletyn bezpośrednio od nas.
Aby zapisać się szybko bez wypełniania formularza, proszę wysłać E-mail bez
żadnego tekstu poprzez kliknięcie tego
linku.
| |
Przyłącz się |
Jeśli masz jakieś informacje
dotyczące polskich wydarzeń i chciałbyś albo chciałabyś podzielić się nimi z
naszymi czytelnikami, to prześlij je do
nas.
Mile widziane są wywiady, felietony, zdjęcia i poezja. Proszę informować
nas o
wszystkich wydarzeniach polonijnych. | |
Promuj
polonię |
Każdy z nas może się przyczynić do
promowania Polonii w Winnipegu w bardzo prosty sposób. Mój apel jest aby
dodać dwie linie do waszej stopki (signature) aby zacząć promować
Polonijne wydarzenia w Winnipegu kiedykolwiek wysyłamy maila.
Tutaj są instrukcje jak dodać stopkę używając
Outlook Express.
Kliknij Tools-->Options
-->
Signatures
Zaznacz poprzez kliknięcie Checkbox
gdzie pisze
Add signature to all outgoing messages
W pole gdzie jest napisane Edit Signature proszę wpisać.
albo
Po tym kliknij Apply
I to wszystko. Od tej pory będziemy promować polskie wydarzanie w
Winnipegu automatycznie kiedy wyślemy maila do kogoś. Wszystkie programy
mailowe mają taką opcję tzw. signature i sposób jej dodania
będzie bardzo podobny do tego co opisałem dla Outlook Express | |
|
Polonijny
Biuletyn Informacyjny w Winnipegu |
INDEX
WIADOMOŚCI PROSTO Z
POLSKI
|
Środa, 2009-02-18
Ministerstwo Finansów prosi
o oszczędności
Ministerstwo Finansów wysłało pisma m.in. do kancelarii prezydenta,
sejmu i senatu, w których zwróciło się z prośbą o przeanalizowanie
wydatków i zastanowienie się nad możliwością przeprowadzenia
oszczędności. Wiceminister finansów Elżbieta Suchocka-Roguska
powiedziała, że w piśmie nie było nakazu przeprowadzenia cięć w tych
instytucjach.
Elżbieta Suchocka-Roguska zaznaczyła, że w piśmie poinformowano o tym,
że inne instytucje centralne przygotowały plan oszczędności w wysokości
10% tegorocznych wydatków. Dodała, że Ministerstwo Finansów zwróciło się
z prośbą o przeanalizowanie, czy możliwe byłyby oszczędności także u
adresatów pisma. Rząd nie ma bowiem możliwości ingerowania w ich budżety.
Zapewniła, że resort finansów nie groził adresatom listu zmniejszeniem
ich wydatków, oraz że na razie nie planuje się ich obcięcia. Gdyby tak
było, potrzebna byłaby zmiana ustawy budżetowej.
Szef kancelarii prezydenta Piotr Kownacki potwierdził, że w zeszłym
tygodniu otrzymał takie pismo od wiceminister Suchockiej-Roguskiej.
Powiedział, że to dość enigmatyczne pismo, coś w rodzaju prośby, coś w
rodzaju informacji. Jak mówił, on sam potraktował je jako prośbę. Według
niego, zgodnie z prawem Ministerstwo Finansów nie ma możliwości
dokonywać zmiany ustawy budżetowej przyjętej przez sejm.
Kownacki zaznaczył, że nie jest możliwe, by kancelaria prezydenta
zaoszczędziła kolejne 10% swojego budżetu. Według niego w trakcie prac
nad tegorocznym budżetem państwa dokonano tak dużych cięć w budżecie
kancelarii, że pieniędzy i tak już brakuje.
Z kolei szefowa kancelarii senatu Ewa Polkowska poinformowała, że w
związku z pismem resortu finansów podjęła starania, aby w jak
największym stopniu oszczędzać na wydatkach kancelarii. Zadeklarowała,
że informację o kwotach zaoszczędzonych, kancelaria senatu będzie na
bieżąco przesyłać do Ministerstwa Finansów. Dodała, że nie może
zobowiązać się do ograniczenia wydatków o 10%.
Z kolei szef gabinetu politycznego premiera Sławomir Nowak powiedział,
że kancelaria premiera - jako część rządu - już wcześniej przyjęła plan
oszczędności.
Pismo z resortu finansów otrzymały także m.in. biuro Rzecznika Praw
Obywatelskich oraz Państwowa Inspekcja Pracy.
PAP
Zima nie odpuszcza - drogi śliskie i niebezpieczne
Trudne warunki panują na drogach w południowej i wschodniej
Wielkopolsce oraz w woj. śląskim. Według meteorologów podobna sytuacja
ma być w Małopolsce, gdzie spodziewane są intensywne opady śniegu.
Jak powiedział dyżurny poznańskiego oddziału Dyrekcji Generalnej Dróg
Krajowych i Autostrad Lech Pustelnik, w Wielkopolsce pada przelotny
śnieg, a na drogach tworzą się miejscami tzw. języki śnieżne. - Śnieg
nawiewany z pól jest bardzo niebezpieczny dla kierowców, którzy
zapominają o zachowaniu w takich sytuacjach szczególnej ostrożności -
dodał. Według niego wszystkie drogi krajowe są w regionie przejezdne,
ale drogi lokalne mogą być zaśnieżone i śliskie. - Apelujemy o ostrożną
jazdę; pada śnieg, temperatury są minusowe - ostrzegł.
W regionie pracuje w środę 39 solarek i 29 pługów. Według prognoz także
po południu i wieczorem ma padać śnieg, a temperatura będzie spadać.
O spodziewanych intensywnych opadach śniegu informuje biuro prasowe
wojewody małopolskiego. W środę po południu i w nocy ze środy na
czwartek w regionie może spaść od 10 do 20 cm śniegu, a w Tatrach i w
Beskidach pokrywa śnieżna może wzrosnąć od 20 do 30 cm. Pokrywa śnieżna
w Małopolsce miała w środę od kilkunastu centymetrów w nizinnej części
regionu do ponad 2 metrów w Tatrach.
- Opady śniegu mogą powodować utrudnienia komunikacyjne w całej
Małopolsce. Drogi mogą być śliskie, miejscami mogą tworzyć się zaspy
śnieżne. Możliwe są również uszkodzenia linii energetycznych i dachów -
ostrzega biuro prasowe w komunikacie.
W Małopolsce wszystkie drogi krajowe i wojewódzkie są przejezdne. Trudne
warunki, z powodu zalegającego na drogach śniegu, występują w górskich
powiatach regionu: tatrzańskim, suskim, nowotarskim i nowosądeckim. Na
drogach w regionie pracuje łącznie około 180 solarek, piaskarek i pługów.
Służby wojewody przypominają właścicielom i zarządcom o obowiązku
odśnieżania dachów budynków. - Szczególną uwagę należy zwrócić na
budynki o powierzchni zabudowy przekraczającej 2 tys. metrów
kwadratowych oraz o powierzchni dachów wynoszącej ponad 1 tys. metrów
kwadratowych, m.in. hipermarkety, hale targowe, sportowe, magazyny -
podkreślono.
O konieczności odśnieżania dachów, w związku z obfitymi opadami,
przypomina także wojewoda mazowiecki.
Obowiązek ten spoczywa na właścicielach i zarządcach obiektów
budowlanych - w szczególności kompleksów wielkopowierzchniowych.
Kilkucentymetrowa pokrywa śniegu robi się coraz cięższa, gdy temperatura
powietrza rośnie - przypomina Jacek Kozłowski, wojewoda mazowiecki.
Trudne warunki są na większości głównych tras woj. śląskiego.
Przyczyniły się one do wystąpienia prawdopodobnie większości spośród
odnotowanych tego dnia 7 wypadków (zginęły w nich dwie osoby, a pięć
zostało rannych), a także 5 potrąceń pieszych i 104 kolizji.
Nadkomisarz Krzysztof Cieślik ze stanowiska kierowania ruchem śląskiej
drogówki apeluje, by w takich warunkach kierowcy jechali wolno, choć
płynnie, zachowując duże odstępy do poprzedzających ich pojazdów.
Według synoptyków z krakowskiego Biura Prognoz Meteorologicznych śnieg w
woj. śląskim będzie padał do czwartkowego poranka - w ciągu doby może go
przybyć nawet 25 cm.
PAP
Wizerunkowa porażka rządu
Nominacja Andrzeja Czumy na
ministra sprawiedliwości miała być zmianą PR-owo-wizerunkową. Wyszła
wizerunkowa porażka.
Powiedzieć, że nowy minister początek miał słaby, to mało. Gdyby nie
opozycyjna biografia, już dawno skończyłoby się dymisją. Ale z ludźmi o
statusie legendy nie postępuje się tak jak z każdym innym. Intencje były
dobre: Czuma o chwalebnej przeszłości miał być obrońcą pokrzywdzonych i
„dobrotliwym papciem”. Miał odnaleźć i należycie ukarać sprawców
porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika oraz zaginięcia małżeństwa
Drzewińskich. Przekonać do Platformy tych, którzy do tej pory za
ostatniego obrońcę pokrzywdzonych uważali PiS i tę partię wybierali.
Brak mu było doświadczenia prawniczego, ale miał być dobrym menadżerem i
dobrać sobie znakomity zespół współpracowników. Szybko okazało się, że,
jak mówi stare przysłowie, dobrymi intencjami piekło jest wybrukowane.
Zaczęło się od niewielkiego „incydentu”: na zaprzysiężeniu Czumy pojawił
się kontrowersyjny polityk UPR, Janusz Korwin-Mikke. Potem już wpadka
goniła wpadkę. Nowy minister zdradził tajemnicę państwową o tym, że
polski wywiad znał nazwiska porywaczy inżyniera w Pakistanie. To była
szczerość, od której włos się jeży na głowie i niepotrzebne wejście za
kulisy działań służb. Zaraz potem „Polityka” ujawniła, że Czuma ma kilka
wyroków za niespłacone długi w USA, że nie rozliczył się w terminie z
wydatków swojego biura poselskiego, że otacza się bliskimi ludźmi, etc.,
itd. Jak ujął to premier, Czumie zafundowano "ostrą jazdę bez trzymanki".
Można powiedzieć, że wyciągnięcie tych przewin, to zwykłe czepianie się.
W końcu wyroki za długi to sprawy cywilne, Czuma nie jest żadnym
przestępcą. Mieliśmy przecież innych karanych ministrów, a nawet
wicepremierów. Jednak stanowisko szefa wymiaru sprawiedliwości
zobowiązuje. Zwłaszcza, że głównym atutem Czumy nie była fachowość, ale
nieskazitelna przeszłość i charakter (zresztą zapis o tym, że minister
sprawiedliwości i prokurator generalny powinien być osobą "nieskazitelnego
charakteru" znalazł się w ustawie o prokuraturze. Minister nie spełnia
więc wymogów, jakie stawia się szeregowym prokuratorom). Te atuty
stracił.
Sprawa Czumy jest dziś ogromnym problemem dla rządu Donalda Tuska i jego
wiarygodności. Dymisji ministra oczekiwali Polacy (według sondażu GfK
Polonia, 71% ankietowanych uznało, że premier powinien odwołać ministra),
a nawet politycy koalicji PO–PSL. Jej zaniechanie może Tuska drogo
kosztować. Brak decyzji jest niezrozumiały także w kontekście surowości,
z jaką premier potraktował Zbigniewa Ćwiąkalskiego. Łagodność wobec
Czumy wywołuje wrażenie stosowania przez niego podwójnych standardów. Na
razie premier jest zdeterminowany, by utrzymać Czumę na stanowisku przez
co najmniej dwa miesiące, bo nie ma chętnych na jego miejsce. Przede
wszystkim jednak odwołując ministra w niecały miesiąc od powołania, Tusk
musiałby się przyznać do porażki. A tego nie ma ochoty zrobić.
Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska wp.pl
Wtorek, 22009-02-17
Tusk: nie zmienimy zdania
ws. Eriki Steinbach
Premier Donald Tusk powiedział, że Polska nie zmieni zdania ws. udziału
Eriki Steinbach we władzach placówki poświęconej powojennym
przesiedleniom Niemców. Polska obawia się, że nominacja Steinbach
wpłynie na pogorszenie relacji obu państw.
- Nie ma mowy, aby jakikolwiek polski polityk zaakceptował tę sytuację.
Pani kanclerz Angela Merkel zrozumiała, jestem o tym przekonany, że my
możemy w Polsce różnić się pod wieloma względami, że ja mam inny pogląd
niż moi oponenci na znaczenie relacji polsko-niemieckich. Uważam, że
trzeba budować dobre relacje polsko-niemieckie, ale są takie sprawy,
gdzie nie ma mowy, abyśmy zmienili zdanie. W tej sprawie zdania nie
zmienimy - powiedział Tusk.
Kontrowersje między Berlinem, a Warszawą budzi ewentualny udział w
radzie fundacji "Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie" szefowej Związku
Wypędzonych Eriki Steinbach.
Według nieoficjalnych informacji rząd w Berlinie zamierza odłożyć
decyzję dotyczącą powołania rady Fundacji "Ucieczka, Wypędzenie,
Pojednanie" do 2010 bądź 2011 r., tak by sprawa ta nie stała się tematem
kampanii wyborczej oraz nie zaostrzyła stosunków polsko-niemieckich w
roku, w którym oba kraje obchodzą ważne rocznice.
W poniedziałek w Berlinie prof. Władysław Bartoszewski rozmawiał z
kanclerz Niemiec Angelą Merkel m.in.: o kontrowersjach wokół władz
fundacji poświęconej wysiedleniom Niemców. Po tej rozmowie Bartoszewski
powiedział, że jest przekonany, iż nic nie zakłóci stosunków
polsko-niemieckich w obecnym jubileuszowym roku.
- Jeśli należało się czegoś obawiać, to tego, że ze względu na wybory
liderzy CDU podejmą taką decyzję - ze względu na nacisk wewnątrz partii
pani Merkel - powiedział Tusk. Ocenił jednocześnie, że kanclerz Merkel
sprawia wrażenie osoby zainteresowanej porozumieniem z Polską w tej
sprawie, a nie "zaognianiem relacji z Polską wokół sprawy".
Tusk podkreślił, że w dwóch sprawach "o bardzo różnej wadze, ale o
symbolicznym charakterze - kwestia Eriki Steinbach i Gazociągu
Północnego wygląda w ten sposób, że na razie skutecznie udaje się
powstrzymywać przed decyzjami niekorzystnymi dla Polski".
Tusk był też pytany o niedzielną wypowiedź Bartoszewskiego dotyczącą
kontrowersji w sprawie możliwego powołania Steinbach. "Czy jest
prawdopodobne, żeby papież Benedykt XVI posłał biskupa Williamsona na
pertraktacje do Jerozolimy? Zakazane to nie jest, ale mądre by nie było"
- powiedział Bartoszewski. Niemiecki dziennik "Sueddeutsche Zeitung"
ocenił, że Bartoszewski "zagalopował się".
- Porównanie jak porównanie - powiedział szef rządu. Premier
poinformował też, że wizyta Bartoszewskiego w Berlinie była efektem
rozmowy Tuska z Merkel w Monachium. - Kanclerz Merkel poinformowała
mnie, że Związek Wypędzonych jednak delegował, czy usiłuje delegować
Erikę Steinbach do władz tej instytucji, którą Niemcy powołują.
Poinformowałem panią kanclerz, że z polskiego punktu widzenia to jest
sytuacja nie do zaakceptowania - relacjonował Tusk przebieg rozmowy.
Tusk powiedział też, że Bartoszewski przedstawił "szczegółowo i
precyzyjnie" argumenty polskiej strony. Bartoszewski powiedział m.in.:,
że ze strony polskiego rządu będzie to musiało spotkać się z pewnymi
decyzjami, które "nie będą ułatwiały relacji polsko - niemieckich".
Premier podkreślił też, że jest bardzo zadowolony z prof.
Bartoszewskiego i dzięki takim ludziom jak Bartoszewski śpi spokojnie.
PAP
Zachód na skraju przepaści, my mamy wiele do stracenia
Im bardziej świat pogrąża się w kryzysie - tym mocniejsze są głosy
krytykujące fundamenty obecnej cywilizacji Zachodu. Wolny rynek i
demokracja coraz większej części ludzkości zaczynają się jawić jako
instrumenty zniewolenia, które chronią interesy bogatych i
uprzywilejowanych. Odtrąbiony przez Fukujamę „koniec historii” sam
odchodzi do historii myśli społecznej i filozofii. Skompromitowane
systemy polityczne wracają do łask. I to nie tylko europejskich czy
amerykańskich uniwersyteckich intelektualistów.
Kryzys rodzi - jak tyle już razy w historii - masowe resentymenty i
frustrację oraz chęć łatwego wytłumaczenia przyczyn biedy i niepowodzeń
oraz prostego wskazania winnych. Polska ma już wiele do stracenia.
Niespełna dwadzieścia lat temu dane nam było stać się częścią Zachodu i
zacząć budowę dobrobyty i bogactwa. W ciągu kilku miesięcy
niespodziewany krach - spowodowany wynaturzeniami finansowego systemu,
na którym opiera się nasza gospodarka - już teraz cofnął nas o lata.
Wynaturzenia na Wall Street zabrały polskim emerytom całą namiastkę
dobrobytu, którą udało się naszemu ZUS-owi i prywatnym funduszom
emerytalnym uciułać przez kilkanaście lat. Teraz interesy
międzynarodowych banków, które zdominowały również nasz rynek bankowy i
finansowy - uderzają w złotego. Fala spekulacji wspierana przez
artyleryjski ostrzał prowadzony przez światowe firmy konsultingowe,
które dezawuują stan naszej gospodarki i nakładają na cały region
wspólną maskownicę kryzysu - zaczyna uderzać po kieszeni zwyczajnych
Polaków.
Pierwsze ciosy odebrali posiadacze kredytów w walutach obcych. Niektórzy
z nich już są w pułapce zadłużeniowej. Wartość ich kredytów wyrażona w
złotych wzrosła o kilkadziesiąt procent. Realna wartość mieszkań, które
za te kredyty kupili - spada i jest już mniejsza niż suma, którą są
winni bankom.
W Polsce może dojść do powtórki scenariusza, który pogrążył amerykański
rynek kredytów hipotecznych. Z tą różnicą, że dochód przeciętnego
Amerykanina jest kilkunastokrotnie wyższy niż dochód przeciętnego
Polaka.
I trzeba jeszcze dodać, że amerykański rząd ma tryliony dolarów, których
może użyć na ratowanie swojej gospodarki. Rezerwy naszego kraju nie
pozwalają nawet na obronę przed doraźnymi atakami spekulantów, którzy
próbują rozhuśtać naszą walutę. Spadek wartości złotego winduje
proporcjonalnie koszty obsługi naszego zadłużenia zagranicznego.
Przeciętnego Polaka stać na coraz mniej. Eksporterzy teoretycznie
korzystają, bo ponoszą większość kosztów w złotych a sprzedają w EURO.
Co z tego jednak gdy kryzys powoduje spadek zapotrzebowania a nasze
towary na Zachodzie i może zniwelować potencjalne korzyści.
Nasi wschodni sąsiedzi są na skraju bankructwa. Ukraina ma sparaliżowany
system bankowy i ogromny spadek PNB. Rosja na skutek drastycznego spadku
cen surowców, z których eksportu żyje - jest również w najtrudniejszej
sytuacji w swojej post radzieckiej historii. Kraje Bałtyckie -
ograniczone swoim małym wewnętrznym rynkiem - są już praktycznie
bankrutami. Jedynie Litwa, prawdopodobnie dzięki swoim powiązaniom z
Polską jeszcze jako tako się trzyma. Niemcy są już w pełnej recesji a
jest to największa europejska gospodarka i jej kryzys musi odbić się
negatywnie na całej Unii.
Stany Zjednoczone walczą, ale na razie bez większego powodzenia. Rząd
pompuje ogromne sumy w gospodarkę - pogłębiając tym samym zadłużenie
wewnętrzne, które już dawno przekroczyło granice bezpieczeństwa i
zdrowego rozsądku. Kraje rozwijające się czekają i obserwują.
I co widzą? Po pierwsze widzą, jak Unia i USA łamią zasady, które tak
żelazną ręką implikowały we wschodzących gospodarkach. Stosują
interwencjonizm państwowy na niespotykaną dotychczas skalę. Liderzy
krajów wschodzących gospodarek Ameryki Łacińskiej, Azji i Afryki czują
się po prostu ordynarnie oszukani. Gdyby oni próbowali ratować
nierentowne sektory gospodarki ładując w to pieniądze podatników -
zostaliby ostro skarceni przez ekspertów z Międzynarodowego Funduszu
Walutowego czy Banku Światowego a ich kraje zostałyby pozbawione dostępu
do kredytów i skazane na ostateczną gospodarczą zapaść.
Do niedawna masowe defraudowanie państwowych środków było cechą
charakterystyczną skorumpowanych i niedojrzałych reżimów Trzeciego
Świata. To samo zjawisko w wykonaniu hochsztaplerów z Wall Street czy
londyńskiej City swoją skalą przytłoczyło wszystkie afery dotychczasowej
historii świata.
Kryzys bogatej Północy odbija się silnie na biednym Południu. Zachód
przestaje być wzorem. Staje się chorym wstrętnym i wrednym staruchem,
który próbuje oszustwami zachować swoje przywileje i dobrobyt. Dzieje
się to w świecie, w którym istnieją niemoralne dysproporcje między
skrajnym finansowym rozpasaniem a głodową śmiercią. Globalizacja ich nie
zmniejszyła.
Rozczarowanie, resentymenty, bezsilność, spowodowana czyjąś
nieuczciwością czy nieudolnością utrata dorobku życia, marginalizacja
zwykłych ludzi pracy i rozpasanie oligarchów - to dobra pożywka dla
wszelkiej maści demagogów.
Ciśnienie rośnie. W tradycyjnie pro socjalnej Francji, w Hiszpanii,
która zaczyna szybko tracić swój dobrobyt; w Rosji, gdzie beneficjenci
nowego systemu tracą w dramatyczny sposób swoje majątki; w Chinach,
gdzie stają fabryki dotychczas produkujące na potrzeby bogatego Zachodu;
w przechylonej na lewo Ameryce Łacińskiej - wciąż zapatrzonej
marzycielsko w stronę komunistycznej Kuby; w byłych krajach
socjalistycznych i post radzieckich; w umierającej z głodu i chorób
Afryce; w patrzącym z nienawiścią w stronę Zachodu świecie muzułmańskich
radykałów… Wszędzie tam narasta bunt wobec systemu, opartego na wolnym
rynku i demokracji. Od tego czy uda się przywrócić tym pojęciom sens i
siłę zależy los Zachodu.
Jarosław Gugała specjalnie dla Wirtualnej Polski
Poniedziałek, 2009-02-16
Prezydent: jestem
przeciwny budowie "Widocznego Znaku"
Prezydent Lech Kaczyński oświadczył, że jest przeciwnikiem budowy
ośrodka upamiętniającego wysiedlenia Niemców tzw. Widocznego Znaku.
W poniedziałek w Berlinie minister w kancelarii premiera Władysław
Bartoszewski spotkał się z kanclerz Niemiec Angelą Merkel. Bartoszewski
dał do zrozumienia, że poruszył sprawę udziału szefowej Związku
Wypędzonych Eriki Steinbach w radzie Fundacji "Ucieczka, Wypędzenie,
Pojednanie" (która będzie sprawować pieczę nad przyszłym ośrodkiem
dokumentacji i informacji o wysiedleniach). Polska ostrzega, że
ewentualny udział Steinbach w tym gremium zaszkodzi stosunkom obu
krajów.
- Na pewno jestem przeciwny obecności pani Eriki Steinbach w tym
gremium, ale w ogóle jestem przeciwny idei budowy owego Widocznego Znaku
- podkreślił prezydent Lech Kaczyński.
Jednocześnie przypomniał, że podczas piątkowego wystąpienia w Sejmie na
temat polskiej polityki zagranicznej szef dyplomacji Radosław Sikorski
ocenił, że stronie polskiej udało się nawiązać przyjazny dialog z
Niemcami. Prezydent powiedział, że chciałby zobaczyć, jakie są rezultaty
tych dobrych relacji.
PAP
Śląskie urodziny Kazimierza Kutza
23 lutego w Teatrze Rozrywki w Chorzowie odbędą się śląskie urodziny
Kazimierza Kutza. 16 lutego ten znany reżyser i parlamentarzysta
skończył 80 lat.
- Spotkanie zostało pomyślane jako benefis przypominający twórczość
Kazimierza Kutza, z udziałem znanych i zaprzyjaźnionych z nim artystów.
Będą fragmenty jego filmów, spektakli, zdjęcia, piosenki, rozmowy o
dotychczasowych dokonaniach i planach na przyszłość - powiedział Marek
Kołbuk z działu promocji Teatru Rozrywki.
Opiekę reżyserską nad urodzinami sprawuje Robert Talarczyk. Na scenie
pojawią się m.in. zespoły katowickiego Teatru Korez, "Bojszowianie" i
kabaret "Rak", a także Grażyna Bułka, Ewa Kaim, Maria Meyer, Elżbieta
Okupska, Anna Ratajczyk, Magdalena Zawadzka, Jerzy Cnota, Jacenty
Jędrusik, Krzysztof Karwat, Bernard Krawczyk, Jerzy Nowak, Artur Rojek i
Jerzy Trela. Wystąpi też zespół wokalny, baletowy i orkiestra Teatru
Rozrywki pod dyrekcją Jerzego Jarosika.
Kazimierz Kutz urodził się 16 lutego 1929 r. w Szopienicach na Śląsku. W
1955 r. ukończył studia na Wydziale Reżyserii łódzkiej "filmówki".
Kończąc szkołę filmową, rozpoczął współpracę z Andrzejem Wajdą - był
asystentem Wajdy przy filmie "Pokolenie", pracował jako drugi reżyser na
planie "Kanału".
Jako samodzielny reżyser Kutz zadebiutował w 1958 r. filmem "Krzyż
Walecznych". Zasłynął zaś cyklem filmów poświęconych rodzinnemu Śląskowi
- "Sól ziemi czarnej", "Perła w koronie", "Paciorki jednego różańca",
"Śmierć jak kromka chleba".
Do najbardziej znanych w twórczości Kutza należą też obrazy: "Na straży
swej stać będę" (1983) - o II wojnie światowej, komedia "Pułkownik
Kwiatkowski" (1995) - z akcją rozgrywającą się w 1945 r. i z Markiem
Kondratem w roli głównej, oraz "Zawrócony" (1995).
Kutz to również wybitny reżyser teatralny, z ciekawym dorobkiem w
Teatrze Telewizji. Pisze również felietony. Jest politykiem - w latach
1997-2007 był senatorem, pracował w Komisji Emigracji i Polaków za
Granicą i Komisji Nauki i Edukacji. W latach 2001-2005 był
wicemarszałkiem Senatu. Od października 2007 r. jest posłem Platformy
Obywatelskiej, zasiada w sejmowych komisjach Kultury i Środków Przekazu
oraz Mniejszości Narodowych i Etnicznych.
PAP
Niedziela, 2009-02-15
30. rocznica wybuchu w
warszawskim budynku Rotundy PKO
Minutą ciszy i złożeniem kwiatów pod tablicą pamiątkową uczczono 30.
rocznicę wybuchu gazu w warszawskim budynku Rotundy PKO.
15 lutego 1979 roku gaz z nieszczelnej rury przedostał się do
podziemnego archiwum budynku. W eksplozji zginęło 49 osób, a
kilkadziesiąt zostało rannych. Ucierpieli pracownicy banku, klienci i
przypadkowi przechodnie. Akcja ratunkowa w zgliszczach Rotundy trwała
sześć dni.
Pod tablicą pamiątkową zgromadzili się dziś przedstawiciele władz
miejskich z prezydent Hanną Gronkiewicz-Waltz, strażacy, rodziny i
przyjaciele ofiar, a także ocaleni z katastrofy.
Pojawiało się wiele hipotez dotyczycących przyczyn eksplozji w
Rotundzie. Jedna z nich mówiła o ataku bombowym. Śledztwo milicji
wykluczyło jednak celowe działanie jakichkolwiek osób.
IAR
Wajda o nagrodzie na Berlinale: świat się kończy...
Reżyser Andrzej Wajda dostał nagrodę im. Alfreda Bauera na 59.
Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Berlinie za film "Tatarak". - Nigdy
nie przypuszczałem, że stary reżyser może dostać nagrodę za wyznaczanie
nowych horyzontów kina - powiedział Wajda po odebraniu nagrody.
- Świat się kończy... - dodał. Podkreślił jednak, że jest bardzo
szczęśliwy, razem "z młodymi reżyserami, którzy zaczynają swoje życie
filmowe".
To nagroda dla Krystyny Jandy, która oddała temu filmowi nie tylko swój
talent, ale też część swojego życia - powiedział Wajda. - Jestem bardzo
szczęśliwy, że - jako najstarszy chyba reżyser na tej sali - otrzymuję
nagrodę po debiutach, które tu widzieliśmy - powiedział Wajda podczas
uroczystości.
Zdaniem Wajdy "nowym horyzontem" w sztuce filmowej jest połączenie filmu
fabularnego z filmem dokumentalnym. - Spodziewam się, że to będzie
przyszłość kina. Wiele oczekuję od tej kombinacji. To by ożywiło film
fikcyjny, dało mu drugi wymiar. Spodziewam się, że to jest kino
przyszłości - powiedział reżyser na konferencji prasowej.
Wspominał też, że gdy zaczynał jako młody reżyser wierzył, iż kino może
odegrać rolę społeczną i polityczną. - Myślę, że kino wraca do tego -
ocenił.
W jego ocenie "prawdziwe filmy robi się ze strachu - że świat nie idzie
w tę stronę, w którą powinien, ludzie nie są tacy, jak byśmy się
spodziewali, że istnieje wojna, przemoc, a ludziom dzieje się krzywda".
- Nie możemy się z tym pogodzić. To jest rola filmu. Nikt nas nie może
zastąpić, bo kino wciąż jest najbardziej popularną sztuką. Jeśli chcemy,
żeby coś się zmieniło, musimy odwoływać się do wszystkich środków -
dodał.
Wajda powiedział, że zadzwonił z informacją o nagrodzie do Krystyny
Jandy, która w "Tataraku" gra główną rolę, ale nie przyjechała do
Berlina na premierę filmu.
- Bardzo się ucieszyła. Jest szczęśliwa, że film został zauważony. Dla
polskiego reżysera jest to o tyle ważne, że być może tym sposobem mój
film znajdzie się na ekranach jeszcze tej wiosny - powiedział Wajda.
Wcześniej podczas uroczystości wręczenia nagród 59. Berlinale Wajda
powiedział, że wyróżnienie dedykuje Jandzie, która włożyła w film nie
tylko swój talent, ale także część życia.
Drugą przyznaną na Berlinale nagrodę im. Alfreda Bauera otrzymał
argentyński reżyser Adrian Biniez za film "Gigante".
Złotego Niedźwiedzia za najlepszy film otrzymał w Berlinie peruwiański
obraz "La Teta Asustada" w reżyserii Claudii Llosy. Peru uczestniczyło w
berlińskim festiwalu po raz pierwszy i od razu zdobyło główną nagrodę.
Srebrny Niedźwiedź dla najlepszej aktorki przypadł Austriaczce Birgit
Minichmayr za rolę w niemieckim filmie "Alle Anderen", który
wyreżyserowała Maren Ade.
Laureatem Srebrnego Niedźwiedzia dla najlepszego aktora został Sotigui
Kouyate. Urodzony w Mali aktor został nagrodzony za rolę w filmie "London
River" francuskiego reżysera Rachida Bouchareba. Gra ojca, który po
zamachach terrorystycznych w Londynie w 2005 roku poszukuje zaginionego
syna.
Nagrodę za najlepszą reżyserię otrzymał Irańczyk Asghar Farhadi za film
"About Elly". Srebrnym Niedźwiedziem za najlepszy scenariusz uhonorowano
amerykański film "The Messenger".
Wielką Nagrodą Jury podzieliły się filmu "Alle Anderen" i "Gigante"
młodego argentyńskiego reżysera Adriana Binieza. "Gigante" został też,
wraz z "Tatarakiem", uhonorowany nagrodą im. Alfreda Bauera.
PAP
Sobota, 2009-02-14
Władze Pakistanu potępiły
zamordowanie polskiego geologa
Rząd Pakistanu potępił zamordowanie przez talibów polskiego geologa,
podkreślając, że ta tragedia umocniła determinację władz do
wyeliminowania terroryzmu.
Ambasada Pakistanu w Warszawie przesłała mediom oświadczenie rzecznika
pakistańskiego MSZ. Podkreśla się w nim, że "rząd i naród Pakistanu są
oburzone okrutnym zabiciem Polaka Piotra Stańczaka i jak najsurowiej
potępiają tę ohydną zbrodnię i brutalny akt terroryzmu". Rzecznik
zapewnia, że "Pakistan podziela ból, szok i odrazę, odczuwane przez
naród polski wobec tego potwornego aktu".
"Składamy wyrazy najgłębszego współczucia i kondolencje narodowi
polskiemu i członkom okrytej żałobą rodziny. Nasze myśli i modlitwy są z
nimi w tej godzinie niezmierzonego żalu i bólu" - głosi oświadczenie.
Rzecznik pakistańskiego MSZ zapewnia też, że "bezcenne zasługi" Piotra
Stańczaka dla Pakistanu nigdy nie zostaną zapomniane. "Jeszcze jedno
cenne życie padło ofiarą terrorystów. Ale ta tragedia umacnia jeszcze
naszą determinację do zwalczania i wyeliminowania terroryzmu" - głosi
oświadczenie.
Rzecznik poinformował, że prezydent, premier i minister spraw
zagranicznych Pakistanu wystosowali kondolencje do swych polskich
odpowiedników. Podkreślił też, że "rząd Pakistanu jest w pełni
zdeterminowany, by wymierzyć sprawiedliwość sprawcom tej nikczemnej
zbrodni".
PAP
Marek Edelman otrzymał Nagrodę Wolności
Marek Edelman, ostatni żyjący przywódca powstania w warszawskim getcie,
uczestnik Powstania Warszawskiego i demokratycznej opozycji w czasach
PRL - otrzymał z rąk ambasadora USA Victora Ashe, szklaną statuetkę
Nagrody Wolności im. Jana Karskiego - informuje "Gazeta Wyborcza".
- W ten skromny sposób chcemy oddać hołd bohaterowi nie tylko Polski,
ale też całego świata. Pańska walka w dwóch powstaniach i powojenna
działalność pokazują, jak można pokonywać nawet największe przeciwności
losu - zwrócił się do laureata ambasador Victor Ashe.
Dodał, że dzięki bohaterom takim jak Edelman możliwe było zwalczenie
totalitaryzmu w tej części Europy.
Nagrodę Wolności im. Jana Karskiego ustanowiła ambasada Stanów
Zjednoczonych w Warszawie. Przyznawana jest polskim obywatelom, którzy
swoim działaniem przyczyniają się do poszerzenia wolności i praw
człowieka. Jej pierwszym laureatem został dwa lata temu Lech Wałęsa,
drugim - Tadeusz Mazowiecki.
PAP
Piątek, 2009-02-13
Tusk: kryzys gospodarczy
większy niż się spodziewaliśmy
Premier Donald Tusk powiedział, że światowy kryzys gospodarczy jest "na
pewno większy niż ktokolwiek się spodziewał", choć - jak zaznaczył -
"sytuacja w Polsce jest relatywnie lepsza niż w innych państwach"
Kryzys jest na pewno większy niż ktokolwiek się spodziewał, ale z całą
pewnością polski rząd nie jest winny jakiejś jakościowo innej sytuacji
niż rządy wszystkich bez wyjątku krajów - mówił szef rządu pytany czy
kryzys w gospodarce jest większy, czy mniejszy niż się spodziewał.
Jak dodał, rozmiary i głębokość tego kryzysu "są zaskakujące dla
wszystkich bez wyjątku". Jednak - zdaniem Tuska - sytuacja w Polsce jest
relatywnie lepsza niż w innych państwach.
O tym mówiliśmy i to mogę dzisiaj potwierdzić. Wszystkie dane dotyczące
krajów europejskich, w tym dzisiejsze dane dotyczące wzrostów w takich
krajach jak Niemcy, czy Francja, pokazują, że sytuacja Polski relatywnie
nie jest najgorsza - ocenił premier.
PAP
Kat Warszawy znów zginie
Ekipa z siedmiu grup rekonstrukcji historycznej przygotowuje widowisko,
które ma przypomnieć brawurową akcję zamachu na dowódcę SS gen. Franza
Kutscherę - informuje "Życie Warszawy".
Plenerowa inscenizacja, którą będzie można zobaczyć w stolicy w przyszłą
niedzielę w południe, u zbiegu Al. Ujazdowskich i ul. Pięknej, ma trwać
około pół godziny. Pracuje nad nią blisko 70 osób.
- Stronię od nazywania tego rekonstrukcją. To będzie raczej spektakl,
który oprócz zdarzeń z samego zamachu na kata Warszawy ma pokazać też
scenki sytuacyjne z wojennego miasta - mówi Jarosław Kuczyński ze
Stowarzyszenia Tradycji Armii Krajowej, koordynator przedsięwzięcia i
odtwórca roli Kutschery.
1 lutego 1944 r. 12 młodych ludzi ze specjalnego oddziału "Pegaz"
(późniejszy legendarny "Parasol") przeprowadziło akcję zastrzelenia
pilnie strzeżonego szefa niemieckiej policji, zwanego przez mieszkańców
stolicy Katem Warszawy.
PAP
Czwartek, 2009-02-12
Jak SB "chroniła" papieża
"Papież jest pierwszym Polakiem na tym stołku i jako pierwszy zginie w
Polsce, a tym który go sprzątnie będę ja. Panie Ministrze! Na nic się
nie zdadzą środki ostrożności, strzelał będę nie w kamizelkę
kuloodporną, tylko z bliskiej odległości w papieska głowę" - list takiej
treści wraz ze specjalnym raportem Służby Bezpieczeństwa miał trafić w
1987 roku na biurko generała Czesława Kiszczaka. O planach zamachu na
Jana Pawła II w 1987 r. pisze w "Polsce" historyk Leszek Pietrzak.
Zamachowiec podpisujący się Jan N. jako motyw zamachu wskazał pragnienie
bycia znanym. Czy rzeczywiście w PRL był ktoś, kto chciał zabić papieża
Polaka? Poszlaki wskazują, że groźby wobec papieża były elementem gry
operacyjnej peerelowskiej bezpieki noszącej kryptonim Zorza II. Według
"Polski" groźba zamachu stała się dla władz PRL pretekstem do wzmożenia
inwigilacji duchownych i działaczy opozycji
Raport z 12 lutego 1987 r. wywołał natychmiastową reakcję Kiszczaka,
który zwołał naradę ścisłego kierownictwa resortu. Jej celem było
sprecyzowanie dalszych działań profilaktycznych wobec prawdopodobnej
jego zdaniem groźby zamachu. Uczestnicy narady uznali, że nie można
zbagatelizować listu zamachowca, nawet jeśli jego autor byłby osobą
niepoczytalną.
Historyk twierdzi, że stworzenie w kraju atmosfery potencjalnego
zagrożenia dla osoby Jana Pawła II było według gen. Kiszczaka najlepszym
pretekstem do niespotykanej od czasów wprowadzenia stanu wojennego
mobilizacji aparatu MSW. Władze PRL chciały wykorzystać potencjalny
zamach do swoich celów. Należało zatem wyreżyserować jak najwięcej
zagrożeń. Kreowanie przez SB informacji o anonimowych zamachowcach,
rejestrowanie faktów kolportowania ulotek rzekomo nawołujących do
zamachu na papieża, czy list zamachowca spełniły kryteria poważnego
zagrożenia. I tak z kilku miast Polski napłynęły informacje pochodzące
zazwyczaj od tajnych współpracowników SB, że może dojść do prób zamachu
na życie Jana Pawła II. Wszystkie tego typu sygnały uzasadniały
powszechną mobilizację sił resortu i szczegółowe działania prewencyjne -
czytamy w "Polsce".
- Władzom PRL bezpieczeństwo papieża było obojętne. Gra toczyła się o
zupełnie inną stawkę - twierdzi Pietrzak. W 1986 r. sytuacja ekonomiczna
w Polsce uległa pogorszeniu. Zgoda rządzących na przyjazd papieża dawała
propagandową szansę pokazania rzekomej normalizacji w kraju i
przyjaznego kursu władzy wobec kościoła i społeczeństwa. Minusem było
ryzyko, że w jej trakcie dojdzie do antypaństwowych wystąpień
społeczeństwa. Aby to uczynić należało wbić klin pomiędzy kościołem a
narodem. Idealnym pretekstem była groźba zamachu na papieża. Za osobą
Jana N. planującego zabić papieża ukrywają się zapewne mroczne tajemnice
MSW i jego kierownictwa - mówi gazecie historyk.
Historia ta objawiła bezduszność peerelowskich władz i została
wykorzystana do prewencyjnych zatrzymań wielu działaczy opozycji oraz
poszukiwania materiałów propagandowych rzekomo przygotowanych na czas
papieskiej wizyty. Kilkadziesiąt tysięcy funkcjonariuszy SB, MO, ZOMO i
innych służb resortu MSW bezpośrednio znalazło się w miejscach, w
których przebywał papież. Historia ta może zostanie wyjaśniona w ramach
kolejnego śledztwa IPN. Oby jednak nie trwało ono zbyt wiele lat -
podsumowuje historyk.
Polska
Powstanie serial o Irenie
Sendlerowej
Amerykańsko-polski film biograficzny, poświęcony Irenie Sendlerowej,
polscy widzowie będą mogli zobaczyć w kinach jesienią tego roku; wiosną
przyszłego roku TVP ma wyemitować trzyodcinkowy serial - poinformował
szef Agencji Filmowej TVP, Sławomir Jóźwik.
Jak powiedział Jóźwik, film pod roboczym tytułem "Dzieci pani Ireny"
produkuje firma Hallmark Hall of Fame, na zlecenie amerykańskiej
telewizji CBS. Łączny koszt produkcji to ok. 11 mln dolarów. Zdjęcia
właśnie się zakończyły, trwa montaż. Z nakręconego materiału powstanie
pełnometrażowy film telewizyjny, który wyemituje CBS, oraz film kinowy
do dystrybucji w Polsce i trzyodcinkowy serial dla TVP. W produkcję
serialu TVP zainwestowała ok. 2,5 mln zł, a w produkcję filmu - 1,5 mln.
Scenariusz filmu napisał John Kent Harrison na podstawie książki Anny
Mieszkowskiej "Matka dzieci Holocaustu. Historia Ireny Sendlerowej".
Również Harrison wyreżyserował film. - Ten reżyser jest w Polsce znany z
filmu o Janie Pawle II z Johnem Voightem w roli głównej - przypomniał
Jóźwiak. Jak poinformował, Harrison pisząc scenariusz spędził w Polsce
dużo czasu, konsultując szczegóły z Telewizją Polską oraz ze świadkami
opisywanych w Polsce wydarzeń.
Główną rolę gra Anna Paquin, nowozelandzka aktorka mieszkająca w USA -
według Jóźwiaka, "łudząco w charakteryzacji podobna do młodej Ireny
Sendlerowej". W obsadzie znaleźli się też polscy aktorzy: Danuta Stenka,
Maja Ostaszewska, Krzysztof Pieczyński i Jerzy Nowak.
- Negocjujemy z panem Janem A.P. Kaczmarkiem napisanie muzyki do filmu -
powiedział szef Agencji Filmowej TVP.
Zdjęcia nakręcono w Rydze, w której znalazły się scenerie przypominające
Warszawę z czasów II wojny światowej. "Tam produkcja jest tańsza. W
Rydze jest duża niezamieszkana dzielnica, zabudowana kamienicami z
okresu międzywojennego lub z przełomu XIX i XX w." - tłumaczył Jóźwiak.
Premierowa emisja filmu w USA zaplanowana jest na niedzielę 19 kwietnia
na godz. 20 w telewizji CBS. Będzie to 66. rocznica wybuchu powstania w
warszawskim getcie. "To pora absolutnego szczytu oglądalności. W tym
czasie ten kanał ogląda kilkanaście milionów ludzi" - podkreślił Jóźwiak.
Podczas okupacji niemieckiej Irena Sendler (1910-2008) zorganizowała
szeroko zakrojoną akcję ratowania dzieci żydowskich. Wyprowadzane z
getta, były umieszczane w polskich rodzinach, sierocińcach lub w
klasztorach w Warszawie, Turkowicach i Chotomowie. Przygotowywano im
fałszywe dokumenty i wspomagano materialnie. Sendlerowa uratowała 2,5
tys. dzieci.
Aresztowana w 1943 roku przez Gestapo była torturowana i skazana na
śmierć. Na wolność wydostała ją Rada Pomocy Żydom "Żegota", przekupując
niemieckich funkcjonariuszy.
W 1965 roku Instytut Pamięci Jad wa-Szem w Jerozolimie uhonorował ją
medalem "Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata". Otrzymała też Order Orła
Białego od prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego.
PAP
|
|
INDEX
|