zapisz
Się Na Naszą listę |
Proszę
kliknąć na ten link aby dotrzeć
do formularza gdzie można zapisać się na listę dystrybucyjną i w przyszłości
otrzymywać biuletyn bezpośrednio od nas.
Aby zapisać się szybko bez wypełniania formularza, proszę wysłać E-mail bez
żadnego tekstu poprzez kliknięcie tego
linku.
| |
Przyłącz się |
Jeśli masz jakieś informacje
dotyczące polskich wydarzeń i chciałbyś albo chciałabyś podzielić się nimi z
naszymi czytelnikami, to prześlij je do
nas.
Mile widziane są wywiady, felietony, zdjęcia i poezja. Proszę informować
nas o
wszystkich wydarzeniach polonijnych. | |
Promuj
polonię |
Każdy z nas może się przyczynić do
promowania Polonii w Winnipegu w bardzo prosty sposób. Mój apel jest aby
dodać dwie linie do waszej stopki (signature) aby zacząć promować
Polonijne wydarzenia w Winnipegu kiedykolwiek wysyłamy maila.
Tutaj są instrukcje jak dodać stopkę używając
Outlook Express.
Kliknij Tools-->Options
-->
Signatures
Zaznacz poprzez kliknięcie Checkbox
gdzie pisze
Add signature to all outgoing messages
W pole gdzie jest napisane Edit Signature proszę wpisać.
albo
Po tym kliknij Apply
I to wszystko. Od tej pory będziemy promować polskie wydarzanie w
Winnipegu automatycznie kiedy wyślemy maila do kogoś. Wszystkie programy
mailowe mają taką opcję tzw. signature i sposób jej dodania
będzie bardzo podobny do tego co opisałem dla Outlook Express | |
|
Polonijny
Biuletyn Informacyjny w Winnipegu |
INDEX
WIADOMOŚCI PROSTO Z
POLSKI
|
Środa, 2009-04-22
Premier skończył 52 lata, opozycja życzy
mu, żeby... dorósł
"Nerwów jak postronki", wywiązywania się z obietnic, zdrowia, pogody
ducha, kondycji fizycznej (ale nie kosztem zaniedbywania obowiązków)
oraz tego, aby ... dorósł - to niektóre życzenia posłów dla premiera
Donalda Tuska, który obchodzi 52 urodziny.
Poseł PiS Tadeusz Cymański powiedział, że życzy premierowi, żeby wziął
się w garść, żeby trochę mniej myślał o prezydenturze, a trochę więcej o
premierostwie. - Życzę mu, żeby się za bardzo nie przejmował, bo jak się
za bardzo chce, to później z tego często nic nie wychodzi - zaznaczył.
Posłanka PiS Jolanta Szczypińska powiedziała, że życzy szefowi rządu,
aby... dorósł. - To taki wiek, gdy wypada dorosnąć i podejmować bardzo
odpowiedzialne decyzje. Życzę premierowi, aby postarał się dorosnąć i
wywiązywał się z obietnic. Aby pamiętał, że funkcja premiera, to nie
tylko kopanie piłki i akcje PR-owskie - dodała.
Posłanka SLD Joanna Senyszyn powiedziała, że życzy premierowi, aby - jak
mówiła - przestał mieć w oczach niezdecydowanie i bezradność. - Tusk
musi podejmować konkretne decyzje, jak przystało na szefa rządu, musi
pracować, a nie tylko grać w piłkę - podkreśliła, nawiązując do marcowej
nieobecności premiera na głosowaniach. Premier grał w piłkę zamiast
głosować. Tłumaczył potem, że o głosowaniach nie wiedział.
Szef klubu PSL Stanisław Żelichowski życzył premierowi dużo zdrowia,
nerwów jak postronki, wsparcia samych przyjaznych ludzi i mniejszych
ataków opozycji. Wiceszef PO Waldy Dzikowski życzył Tuskowi pogody ducha,
odporności, siły oraz takiej jak do tej pory kondycji fizycznej, którą
szef rządu utrzymuje dzięki grze w piłkę.
- Życzę też Donaldowi, aby był obecny w Poznaniu na meczu Euro2012 -
dodał Dzikowski.
Szef klubu PO Zbigniew Chlebowski życzył Tuskowi zdrowia, bo - jak
podkreślił - ono jest najważniejsze.
Rzecznik rządu Paweł Graś powiedział, że premier nie będzie jakoś
specjalnie obchodził swoich urodzin. - Nie ma na to czasu, od rana ma
jedno spotkanie po drugim i to do samego wieczora. Może wieczorem uczci
swoje urodziny razem z małżonką - zaznaczył.
Tusk urodził się 22 kwietnia 1957 w Gdańsku; jest żonaty, ma dwoje
dzieci: Kasię i Michała oraz wnuka - Mikołaja.
PAP
Alarmujący raport rządu po tragedii w Kamieniu Pomorskim
Trzy hotele socjalne do natychmiastowego zamknięcia, w około
pięćdziesięciu występuje zagrożenie pożarowe. To wyniki rządowego
raportu sporządzonego po tragedii w Kamieniu Pomorskim na zlecenie
ministerstw spraw wewnętrznych oraz infrastruktury, do którego dotarł
serwis internetowy tvp.info.
Według raportu, do natychmiastowego zamknięcia kwalifikują się hotel
socjalny w Chełmży (pomorskie), Brzezinach (łódzkie) i na warszawskiej
Białołęce. Dokument powstał w wyniku kontroli zarządzonej po tragedii w
Kamieniu Pomorskim przez wicepremiera i szefa MSWiA Grzegorza Schetynę
oraz ministra infrastruktury Cezarego Grabarczyka.
Raport przygotowany przez ministerstwo infrastruktury powstał na
podstawie informacji z gmin, które dysponują hotelami socjalnymi.
Ministerstwo infrastruktury przekazało go już do MSWiA. Do piątku
strażacy i inspektorzy nadzoru budowlanego mają odwiedzić wszystkie z
250 hoteli i zweryfikować dane. Dlatego w ostatecznej wersji może on być
mardziej pesymistyczny. – Może się okazać, że nie skończy się na
zamknięciu tych trzech hoteli – mówi Dziekoński. Całościowe wyniki
kontroli zostaną prawdopodobnie przedstawione w piątek przez
wicepremiera i szefa MSWiA Grzegorza Schetynę.
Jak ustalił serwis tvp.info, z raportu wynika, że co piąty hotel
socjalny (w całym kraju jest ich 250) jest wykonany w technologii
stwarzającej zagrożenie. Chodzi o m.in. o budynki, które są na tyle
stare, że nie ma w nich stosowanego obecnie samogasnącego styropianu. Te
ostatnie nie będą jednak rozbierane. – Mogą być użytkowane pod warunkiem,
że obejmie się je szczególną troską właściciela – mówi Olgierd
Dziekoński, wiceminister infrastruktury.
tvp.info
Dokument o bazach CIA w Polsce zaginął
W 2005 r. na posiedzeniu speckomisji posłowie zapoznali się z dokumentem
potwierdzającym istnienie baz CIA na Mazurach. Pismo jednak zniknęło -
ustaliła "Rzeczpospolita".
Prokuratura przesłuchuje teraz oficerów służb i byłych członków rządu
PiS, pytając o losy tajnego dokumentu.
Istnienie dokumentu przygotowanego przez Agencję Wywiadu potwierdza
doniesienie Romana Giertycha do prokuratora generalnego, złożone w 2006
r. Według informacji gazety, potwierdzonych w trzech niezależnych
źródłach, Giertych powoływał się na dokument pokazany na posiedzeniu
speckomisji. - Domagał się wyjaśnienia sprawy - twierdzi informator "Rzeczpospolitej".
PAP (foto AFP)
Wtorek, 22009-04-21
Fundacja Rozwoju Kardiochirurgii nosi
imię prof. Religi
Fundacja Rozwoju Kardiochirurgii w Zabrzu, założona przez wybitnego
kardiochirurga, zmarłego w marcu prof. Zbigniewa Religę, nosi już jego
imię.
Taką uchwałę podjęli podczas wspólnego posiedzenia w Zabrzu
przedstawiciele Zgromadzenia Fundatorów i Rady Fundacji. Decyzja zapadła
jednogłośnie. Fundacja będzie jednocześnie posługiwać się swoją krótszą,
dotychczasową nazwą.
Jak podkreślał dyrektor FRK, Jan Sarna, decyzja o nadaniu imienia
profesora fundacji była oczywista od chwili, kiedy do współpracowników
profesora dotarła wiadomość o jego śmierci. - To on stworzył fundację,
wyznaczył jej drogę. Jesteśmy kojarzeni i znani jako fundacja Religi -
podkreślił.
Wśród specjalnych gości posiedzenia była rodzina profesora - żona i syn
- a także Jan Osiecki, autor najnowszej książki o tym lekarzu i polityku.
Odbyła się też premierowa prezentacja krótkiego filmu w realizacji red.
Haliny Szymury z TVP, poświęconego zmarłemu profesorowi, przyjęta z
dużym wzruszeniem przez uczestników spotkania.
Podczas posiedzenia przedstawiono też plan tegorocznego koncertu "Serce
za serce". W ten sposób fundacja od lat dziękuje wspierającym ją
sponsorom. 28 listopada wystąpi m.in. wybitna śpiewaczka Małgorzata
Walewska z towarzyszeniem muzyków Filharmonii Zabrzańskiej pod dyrekcją
Sławomira Chrzanowskiego.
Fundacja Rozwoju Kardiochirurgii w Zabrzu to jedyna w Polsce
niepubliczna i niekomercyjna placówka naukowo-badawcza. Prof. Religa
powołał ją w 1991 r., by wesprzeć skuteczne leczenie chorób serca przy
pomocy nowoczesnych, samodzielnie opracowanych metod.
Prof. Religa przez wiele lat, od początku istnienia FRK, był
przewodniczącym jej rady, zrezygnował z tej funkcji dopiero z chwilą
objęcia teki ministra zdrowia.
W FRK z inicjatywy Zbigniewa Religi powstały m.in. polskie sztuczne
komory wspomagania serca. Ten system pozwala zregenerować się choremu
sercu lub - jeśli to niemożliwe - doczekać do przeszczepu. System jest z
powodzeniem stosowany od kilkunastu lat, pomógł już wielu chorym. W
Instytucie Kardiologii w podwarszawskim Aninie stosuje go m.in. syn
zmarłego profesora - Grzegorz.
W Fundacji trwają prace nad całkowicie wszczepialnym sztucznym sercem, z
którym chory mógłby żyć poza szpitalem, a także nad komorami dla dzieci.
Inny ważny projekt FRK to polski robot kardiochirurgiczny. Urządzenie
pozwala na małoinwazyjne przeprowadzanie zabiegów, ograniczając uraz
pacjenta i przyspieszając tym samym powrót do zdrowia. W styczniu tego
roku w Katowicach przeprowadzono pierwsze eksperymenty na zwierzętach z
wykorzystaniem opracowanych prototypów.
PAP
Amerykańska telewizja przerwała film o Sendlerowej
Po tym, jak amerykańska stacja CBS przerwała na 20 minut przed końcem
film o Irenie Sendler, mieszkańcy amerykańskiego stanu Georgia wysłali
do telewizji setki maili oraz telefonów i wywalczyli powtórzenie
zakończenia - informuje serwis tvp.info.
Film o Irenie Sendler, Polce, która uratowała z warszawskiego getta 2500
żydowskich dzieci był pokazywany w niedzielę przez amerykańską stację
CBS. Według różnych szacunków ekranizacja, w której Polkę gra laureatka
Oscara Anna Paquin, przyciągnęła przed telewizory 6-8 mln Amerykanów.
Ci, którzy oglądali film w stanie Georgia byli jednak mocno rozczarowani.
Lokalny oddział CBS w Atlancie przerwał transmisję na 20 minut przed
zakończeniem, czyli przed kulminacyjnym momentem filmu. Powód? Stacja
musiała nadać ostrzeżenie przed silnymi wiatrami, które mogły przerodzić
się nawet w huragan. W USA tej nocy zginęły z tego powodu dwie osoby. Do
filmu jednak telewizja nie wróciła i nadała bloki reklamowe.
To wzburzyło mieszkańców Georgi. Na forum internetowym CBS są dziesiątki
pełnych emocji komentarzy. Telefony i e-maile podobnej treści zalały
lokalny odział telewizji w Atlancie. „Chyba nikt w tej stacji nie używa
mózgu. Z informacją o pogodzie można było poczekać do końca. Przecież
ostrzeżenie cały czas było widoczne na pasku informacyjnym na dole
ekranu” - czytamy na forum. „Przez pogodę straciłem zakończenie pięknego
filmu. Tak nie może być” - skarżył się inny telewidz. ”Jak ta historia
się kończy? - dopytywał inny. „Tyle dni zapowiadali ten film, naprawdę
chciałam go zobaczyć. Nie rozumiem decyzji stacji, przecież umiem czytać,
wystarczy mi ostrzeżenie na pasku” - dodawała inna wzburzona mieszkanka
Atlanty.
Reakcja widzów odniosła efekt. Jak dowiedział się serwis tvp.info,
stacja powtórzy w czwartek ostatnie pół godziny filmu, choć zwykle
ekranizacje Hallmarku (producenta filmu o Irenie Sendler) pokazywane są
tylko raz, a potem mają swoją premierę na DVD.
Karolina Woźniak tvp.info
.
Poniedziałek,
2009-04-20
Coma, Czesław Śpiewa i
Peszek zwycięzcami Fryderyków
Zespół Coma i jego lider Piotr Rogucki, formacja Czesław Śpiewa, Maria
Peszek i Katarzyna Nosowska to najbardziej utytułowani laureaci 15.
edycji nagród muzycznych Fryderyk 2009, która odbyła się w poniedziałek
w Warszawie.
Nagrody w kategoriach muzyki rozrywkowej rozdano w Fabryce Trzciny.
Coma i Rogucki nominowani byli w sześciu kategoriach. Otrzymali nagrody
w trzech: Album Roku - Rock ("Hipertrofia"), Wokalista Roku i Grupa Roku.
Formacja Czesław Śpiewa (siedem nominacji) została uznana za Nową Twarz
Fonografii. Poza tym jej płytę "Debiut" nagrodzono w kategorii Album
Roku - Pop, a piosenkę "Maszynka do świerkania" jako najlepszą wskazała
publiczność w kategorii Piosenka Roku.
Maria Peszek (siedem nominacji) otrzymała nagrodę w kategorii Autor Roku
i Album Roku - Muzyka Alternatywna za płytę "Maria Awaria". W kategorii
Produkcja Muzyczna Roku nagrodzono też jej płytę "Maria Awaria", którą
wyprodukował Andrzej Smolik. Katarzynie Nosowskiej przypadły nagrody w
kategorii Album Roku - Piosenka Poetycka (za płytę "Osiecka") i
Wokalistka Roku.
Album "Verses of Steel" Acid Drinkers został doceniony w kategorii Album
Roku - Heavy Metal. W kategorii Kompozytor Roku nagrodę otrzymał
Wojciech Waglewski.
W kategorii Wydawnictwo Specjalne - Najlepsza Oprawa Graficzna
zwyciężyła formacja Silver Rocket z albumem "Tesla", którego projekt
graficzny opracowali Mariusz Szypura i Grzegorz Domaradzki. Kapela ze
wsi Warszawa otrzymała Fryderyka 2009 w kategorii Album Roku - Folk za
płytę "Wymixowanie". Najlepszy wideoklip nakręcił Kuba Łubniewski dla
projektu Sokół feat. Pono i jego piosenki "W aucie".
W kategorii Album Roku - Blues zwyciężył zespół Kasa Chorych z płytą "Koncertowo".
Zespół Fisz Emade z płytą "Heavi Metal" został nagrodzony za Album Roku
- Hip-hop/r'n'b.
Płyta Erykah Badu "New Amerykah, Part One" została nagrodzona jako
Najlepszy Album Zagraniczny.
Złoty Fryderyk za całokształt twórczości przypadł Jerzemu Połomskiemu.
Nagrodę wręczyła prezydent m.st. Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz. - Z
wielką radością chcę podziękować Akademii za tę cenną, bo złotą
niespodziankę - powiedział artysta.
Na gali Fryderyków 2009 w kategoriach muzyki rozrywkowej pojawił się
również kompozytor Krzysztof Penderecki, uhonorowany w tym roku Złotym
Fryderykiem za całokształt twórczości. Zapytany przez prowadzącego
Tomasza Kammela o to, co motywuje go do tworzenia, odpowiedział: "Mój
ogród, natura i rodzina".
Rozdanie nagród artystom muzyki rozrywkowej poprzedziła gala w Bazylice
oo. Salezjanów, podczas której nagrodzono twórców muzyki poważnej i
jazzowej, w tym Pendereckiego.
Fryderyk 2009 to piętnasta edycja nagród polskiego środowiska muzycznego
przyznawanych przez artystów, dziennikarzy i przedstawicieli branży
fonograficznej, zrzeszonych w Akademii Fonograficznej. Tegoroczne
Fryderyki zostały przyznane w 32 kategoriach. Galę zorganizowała agencja
STX Records/STX Jamboree.
PAP
Katolicki Uniwersytet Lubelski uhonorował abpa Wielgusa
Arcybiskup senior warszawski Stanisław Wielgus został uhonorowany księgą
jubileuszową na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Wstęp na uroczystość
miały osoby z zaproszeniami, a to oznacza, że dla dziennikarzy to
wydarzenie będzie zamknięte.
Ponad dwa lata temu duchowny w atmosferze skandalu zrezygnował z funkcji
metropolity warszawskiego. Kościelna komisja historyczna uznała bowiem,
ze Wielgus był współpracownikiem SB.
Inicjatorem wręczenia księgi jubileuszowej jest wydział filozofii
katolickiej uczelni. Jak tłumaczy ksiądz prof. Stanisław Janeczek, to
taka akademicka tradycja, że naukowcy w pewnym wieku otrzymują księgę.
Jest ona zbiorem tekstów napisanych przez innych naukowców, więc nie ma
w tym nic dziwnego, że i KUL dla abpa Wielgusa wieloletniego rektora i
wykładowcy uczelni taką księgę przygotował - tłumaczy ks. prof. Janeczek.
IAR
Buty sprowadzane z Chin są niebezpieczne dla zdrowia
Od 1 maja będzie obowiązywał zakaz sprzedaży na terenie UE importowanych
głównie z Chin produktów, jak buty czy fotele skórzane, zawierających
dimetyloformamid (DMF), czyli chemiczną substancję przeciw wilgoci,
która powoduje groźne uczulenia.
DMF bywa używany przez producentów obuwia, galanterii albo mebli do
ochrony przed wilgocią i pleśnią. Jest pakowany w dołączane do produktów
saszetki.
- Parując, nasącza produkt, który potem w kontakcie ze skórą człowieka
może powodować groźne uczulenia - powiedział urzędnik Komisji
Europejskiej z wydziału ds. bezpieczeństwa produktów Adam Romanowski.
W poniedziałek unijna komisarz ds. ochrony konsumentów Meglena Kunewa
przedstawiła doroczny raport o funkcjonowaniu unijnego systemu
ostrzegania o niebezpiecznych i wycofanych z rynku produktach w roku
2008 (RAPEX). Zgłoszenie do RAPEKSU oznacza, że niebezpieczne produkty
są wycofywane z rynku i niszczone. W sumie w zeszłym roku zgłoszono doń
1866 produktów, które groziły zdrowiu albo życiu użytkowników. To o 16%
więcej niż w 2007 roku (1605).
Produkty chińskie stanowiły ponad połowę wszystkich zgłoszeń (59%), a
wśród nich wiele to buty, do których dołączone były saszetki z DMF.
Tymczasem DMF może powodować u ludzi zaczerwienienia i podrażnienia
skóry, oparzenia, a w niektórych przypadkach nawet trudności z
oddychaniem. We Francji bardzo głośne były przypadki ludzi, którym
potworzyły się poważne, bolesne i trudno gojące się rany na skutek
siedzenia na sprowadzonych z Chin kanapach albo noszenia butów
zawierających śladowe ilości DMF.
Stosowanie w produkcji DMF było już wcześniej zakazane w UE, ale
dozwolony był import i sprzedaż zawierających tę substancję produktów.
Od 1 maja zakaz obejmuje wszystkie sprzedawane, także importowane,
produkty na unijnym rynku.
Z raportu KE wynika, że wciąż najwięcej niebezpiecznych i wycofanych w
ubiegłym roku produktów stanowiły zabawki i artykuły pielęgnacyjne dla
dzieci (498). Wśród nich były też zabawki pluszowe zawierające DMF.
Następne w kolejności były grożące porażeniem urządzenia elektroniczne
(169) oraz pojazdy silnikowe (160) i ubrania (140).
Najwięcej zgłoszeń o niebezpiecznych produktach pochodziło w 2008 roku z
Niemiec (205), Hiszpanii (163), Słowacji (140), Grecji (132), Węgier
(129) i Polski (114). Produkty chińskie stanowiły ponad połowę
wszystkich zgłoszeń. Dopiero w dalszej kolejności władze krajów
członkowskich ostrzegały przed wyrobami z Japonii i USA, a także krajów
UE (313): Niemiec, Włoch, Francji i Polski (19 zgłoszeń).
KE przekonuje, że fatalne statystyki dotyczące Chin, które są czołowym
partnerem handlowym UE, świadczą o coraz lepszej współpracy z chińskimi
władzami w zakresie bezpieczeństwa konsumentów.
Wzrosła też czujność samych konsumentów w UE, po serii głośnych
przypadków wykrycia toksycznych albo wadliwie skonstruowanych zabawek
produkowanych w Chinach przez koncern Mattel, co spowodowało wycofanie z
rynku milionów zabawek.
Inga Czerny PAP
Niedziela, 2009-04-19
Polska wycofuje się z
Konferencji Durban II
Polska podjęła decyzję o wycofaniu się z uczestnictwa w Konferencji
Przeglądowej Światowej Konferencji ONZ przeciwko Rasizmowi,
Dyskryminacji Rasowej, Ksenofobii oraz Związanej z Nimi Nietolerancji
(Durban II), poinformował rzecznik MSZ.
Powodem wycofania się była obawa, iż konferencja zostanie wykorzystana
ponownie jako forum niedopuszczalnych wystąpień, działań sprzecznych z
duchem szacunku dla innych ras i religii - argumentuje MSZ. W
komunikacie MSZ podkreślono, że zwalczanie i zapobieganie zjawiskom
rasizmu, dyskryminacji rasowej, ksenofobii i związanej z nimi
nietolerancji, zarówno na szczeblu międzynarodowym, jak i narodowym, są
priorytetowymi zadaniami Polski w dziedzinie ochrony praw człowieka.
Polska uczestniczyła do samego końca w przygotowaniach do konferencji,
która odbędzie się w Genewie 20-24 kwietnia. Mieliśmy nadzieję, że
pozwoli ona na zjednoczenie i wzmocnienie wysiłków społeczności
międzynarodowej w walce z rasizmem we wszystkich jego przejawach, głosi
komunikat.
Zapewniono, że Polska z determinacją będzie kontynuować działania
przeciwko przejawom rasizmu, dyskryminacji rasowej, ksenofobii i
związanej z nimi nietolerancji w celu ostatecznego wyeliminowania tych
zjawisk.
PAP
Zwierzchnik luteran: nie współpracowałem świadomie
Zwierzchnik Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego bp Janusz Jagucki
zaprzecza, że był świadomym współpracownikiem SB. Przyznał jednak, że
przez 14 lat utrzymywał kontakty z SB.
Na konferencji po zakończeniu synodu jego rzecznik, ks. Waldemar Pytel
powiedział, że bp Jagucki zaprzeczył jakoby świadomie współpracował z
SB. - Podczas obradującego w Warszawie synodu, bp Jagucki wyraził żal z
powodu zaistniałej sytuacji, a szczególnie tego, że stawia ona w złym
świetle kościół Ewangelicko-Augsburski. Prosił też zebranych o
przebaczenie i wotum zaufania - mówił Pytel.
W tajnym głosowaniu, pierwszym tego rodzaju w historii polskiego
Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego, Jaguckiemu nie udzielono wotum
zaufania. Synod luteran postanowił skrócić o dwa lata kadencję
zwierzchnika swego kościoła. Oznacza to, że latem przedstawione zostaną
kandydatury następcy Jaguckiego, a na jesieni synod dokona wyboru nowego
zwierzchnika.
Do czasu wyboru nowego zwierzchnika, bp Jagucki nadal będzie sprawował
swoją funkcję, prawdopodobnie do stycznia przyszłego roku. Po ustąpieniu
ze stanowiska, bp Jaguckiemu przysługiwać będzie emerytura.
Pytel przypomniał, że to bp Janusz Jagucki powołał dwa lata temu komisję
historyczną, która badała znajdujące się w Instytucie Pamięci Narodowej
dokumenty na temat Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego. Właśnie ta
komisja przedstawiła synodowi dokumenty o jego współpracy z SB. Komisja
stwierdziła, że bp Jagucki był "tajnym i świadomym współpracownikiem
SB".
PAP
Sobota, 2009-04-18
MSZ interweniuje w
sprawie "polskich obozów"
Rzecznik MSZ Piotr Paszkowski poinformował, że Konsulat Generalny RP w
Chicago wystosował do stacji ABC News i CBS protest przeciwko użyciu w
wyemitowanych przez nie programach błędnych określeń o obozach Sobibór i
Treblinka. Stacja ABC już wycofała się z błędnych sformułowań, konsulat
oczekuje na reakcję CBS - dodał.
14 kwietnia w programach wyemitowanych w stacjach telewizyjnych ABC i
CBS pojawiły się błędne określenia "Sobibór - Polish Nazi death camp" i
"Poland's Treblinka death camp". Polskie placówki dyplomatyczne w
Waszyngtonie i Chicago przystąpiły do interwencji.
- Po emisji programu przedstawiciel Ambasady RP w Waszyngtonie
skontaktował się z autorką materiału Daną Alvear, która niezwłocznie
poprawiła nieprawidłowe sformułowania. Ponadto jeden z dyrektorów ABC
News Rich A. Braham skontaktował się z Ambasadą RP. W rozmowie
telefonicznej wyraził on ubolewanie z powodu użytego zwrotu. Podkreślił,
że intencją redakcji nie było urażenie Polaków. Poinformował, że wysłał
informację do wszystkich oddziałów ABC w Stanach Zjednoczonych z prośbą
o wykorzystywanie poprawionej wersji materiału Alvear - oświadczył
rzecznik MSZ.
Paszkowski dodał też, że redakcja ABC News usunęła również
kontrowersyjny materiał ze swojej strony internetowej. Konsulat
Generalny RP w Chicago wystosował również do stacji ABC News i CBS listy
z oficjalnymi protestami. Placówki oczekują w tej chwili reakcji stacji
CBS. Działania Ambasady oraz Konsulaty Generalnego są wspierane także
przez organizacje polonijne w USA.
PAP
Piątek, 2009-04-17
Rozdanie nagród TVP
Kultura z bojkotem w tle
Zespół aktorski Starego Teatru w znalazł się wśród laureatów rozdanych w
Warszawie Gwarancji Kultury - nagród przyznawanych przez TVP Kultura.
Nagrodzony w kategorii sztuk wizualnych Wilhelm Sasnal zbojkotował galę,
ze względu na "obecną sytuację w TVP".
Trzecia edycja nagród odbyła się w czwarte urodziny stacji TVP Kultura;
galę zorganizowano w odrestaurowanych, otwartych na początku kwietnia
Arkadach Kubickiego przy Zamku Królewskim.
Zwycięzcą nagrody w kategorii Kultura Alternatywna i Sztuki
Audiowizualne został malarz Wilhelm Sasnal za wystawę "Lata walki" -
zorganizowaną w Zachęcie na przełomie 2007/2008 roku.
Sasnal został uhonorowany m.in. za to, "że zmierzył się z własną legendą
i tę walkę wygrał". Dyrektor warszawskiej Zachęty Agnieszka Morawińska
podkreśliła podczas piątkowej gali, że wystawa w Zachęcie biła rekordy
popularności.
Sasnal celowo nie przybył na galę, przesłał list z podziękowaniem za
nagrodę, podkreślając, że bardzo ceni linię programową TVP Kultura. Jak
dodał jednak "obecna sytuacja w TVP aktywizuje poglądy, wobec których
czuje największe obrzydzenie". To - jak napisał Sasnal - spowodowało, że
nie zdecydował się nagrody odebrać.
Za m.in. "igranie z mitem wybitnego artysty" Gwarancję Kultury w
kategorii Teatr otrzymał zespół aktorski Starego Teatru w Krakowie,
doceniony za przedstawienie "Factory 2" w reżyserii Krystiana Lupy.
Nagrodę wręczała Krystyna Janda. "Gratuluję, bo wiem, co znaczy zespół i
jak to trudne, żeby ten zespół odnosił sukcesy" - mówiła Janda.
W kategorii Film nagrodzono Małgorzatę Szumowską za "33 sceny z życia".
Artystkę doceniono za "trafne obserwacje, osobisty ton i odwagę".
Szumowska nie mogła przybyć na galę, nagrodę odebrał w jej imieniu
przedstawiciel producenta filmu. Wręczający nagrodę reżyser Kazimierz
Kutz ocenił,że talent w sztuce, również w filmie, przejawia się m.in. "łamaniem
zastanych barier". - Bez odwagi nie ma sztuki (...) Tę nagrodę dostaje
osoba utalentowana, życzę jej, by tej odwagi nie traciła - mówił Kutz.
Statuetkę w sekcji Muzyka Poważna wręczono Ewie Michnik i zespołowi
Opery Wrocławskiej, któremu szefuje. Michnik doceniono za m.in. "wybitne
osiągnięcia w dziedzinie sztuki operowej, ze szczególnym uwzględnieniem
współczesnego repertuaru".
Laureat "Gwarancji Kultury" w sekcji Literatura to Andrzej Bart, autor "Fabryki
muchołapek". Barta doceniono m.in. za to, że "łączy w sobie bardzo ważne
tematy z wyrafinowaniem".
"Gwarancje Kultury" przyznano także w sekcji Jazz, Rock i inne - w tej
kategorii tryumfował zespół Lao Che, za płytę "Gospel".
Nagrodę TVP Kultura w kategorii "osiągnięcia w twórczym rozwoju dzieci i
młodzieży" otrzymała Zofia Dubowska-Grynberg za książkę "Zachęta do
sztuki" - pierwszą książkę dla dzieci, wprowadzającą w meandry sztuki
współczesnej. Wręczający laureatce statuetkę Edward Lutczyn podkreślił,
że Dubowska-Grynberg została uhonorowana za m.in. wrażliwość estetyczną
i pokazanie wielu rodzinom na czym sztuka polega.
Widzowie TVP Kultura, głosując internetowo, przyznali też swoją nagrodę
widzów dla Krzysztofa Urbańskiego, lidera jazzowej formacji Mid West
Quartet.
PAP
"Generał
Nil" - warto być przyzwoitym człowiekiem
W Teatrze Narodowym w Warszawie odbyła się uroczysta premiera filmu
Ryszarda Bugajskiego "Generał Nil". - To pierwszy nakręcony w wolnej
Polsce film poświęcony jednemu z najważniejszych dowódców Armii Krajowej
- podkreślił przed projekcją historyk IPN Jacek Pawłowicz. Dodał: -
Podstawowy przekaz tego filmu brzmi: warto być przyzwoitym człowiekiem.
Komuniści bardzo chcieli, by o Fieldorfie zapomniano. Ale nie udało się.
Pawłowicz był konsultantem historycznym twórców "Generała Nila". -
Powstał film bardzo prawdziwy, oparty na faktach. Precyzyjnie odtworzono
sceny z życia Augusta Emila Fieldorfa - ocenił historyk.
Na widowni w Teatrze Narodowym zasiedli m.in. metropolita warszawski abp
Kazimierz Nycz, prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz, pierwszy
niekomunistyczny premier Tadeusz Mazowiecki, a także Władysław
Bartoszewski, reprezentanci środowiska filmowego - wśród nich reżyser
Andrzej Wajda i dyrektor Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej Agnieszka
Odorowicz, prezes Fundacji Filmowej Armii Krajowej Tadeusz Filipkowski i
przedstawiciele Instytutu Pamięci Narodowej.
Ryszard Bugajski podkreślił, że generał Fieldorf - kierujący się w życiu
najwyższymi wartościami, przede wszystkim miłością do ojczyzny i
głębokim szacunkiem dla drugiego człowieka - jest znakomitym wzorem do
naśladowania dla współczesnych młodych Polaków.
Reżyser wyraził jednak nadzieję, że jego film nie będzie traktowany
wyłącznie w kategoriach materiału edukacyjnego dla szkół. -
Zrealizowałem film z ambicją dzieła sztuki. A dzieło sztuki powinno
wzruszać. W pierwszym rzędzie mam nadzieję, że ten film poruszy widzów.
Jeżeli film jest dobry artystycznie, jego przesłanie łatwiej dociera do
publiczności - powiedział Bugajski.
"Generał Nil" to opowieść o dowódcy Kedywu Komendy Głównej Armii
Krajowej Auguście Emilu Fieldorfie ps. Nil (1895-1953), wielkim polskim
bohaterze, którego po wojnie komuniści nazwali wrogiem narodu i zabili.
Fieldorf w latach 1914-1917 służył w Legionach Polskich, a następnie w
Polskiej Organizacji Wojskowej. W sierpniu 1942 r. został mianowany
dowódcą Kedywu. Służbę na tym stanowisku pełnił do lipca 1944 r., gdy
został zastępcą dowódcy AK, gen. Leopolda Okulickiego.
Na krótko przed upadkiem powstania warszawskiego, rozkazem Naczelnego
Wodza Kazimierza Sosnkowskiego, Fieldorf awansował na generała brygady i
objął stanowisko Naczelnego Komendanta organizacji NIE - kadrowego
odłamu AK, przygotowanego do działań w warunkach sowieckiej okupacji.
Po wojnie "Nil" został fałszywie oskarżony przez komunistów o współpracę
z Niemcami i uznany za wroga narodu polskiego. Stracono go przez
powieszenie w więzieniu mokotowskim w Warszawie przy ul. Rakowieckiej 24
lutego 1953 r.
W filmie Ryszarda Bugajskiego generała Fieldorfa zagrał Olgierd
Łukaszewicz. W obsadzie są też m.in. Adam Woronowicz, Alicja Jachiewicz,
Anna Cieślak, Katarzyna Herman, Dorota Landowska, Grzegorz Wolf, Maciej
Mikołajczyk, Jacek Rozenek, Zbigniew Stryj i Wenanty Nosul.
PAP
11-latki przed sądem za włamanie na naszej-klasie
Dwóch 11-latków z Ełku (woj. warmińsko-mazurskie) stanie przed sądem
rodzinnym i nieletnich za to, że włamali się na konto kolegi na "naszej-klasie"
i umieścili tam obraźliwe treści - poinformowała rzecznik policji Monika
Bekulard.
Chłopcy włamali się na konto kolegi z klasy. - Następnie zmienili zapisy
na profilu kolegi, umieszczając tam wulgarne, obraźliwe treści, tak że
poszkodowany chłopiec miał przez to nieprzyjemności w szkole, wśród
kolegów - powiedziała Bekulard. Dodała, że ponieważ hasło chłopaka
zostało zmienione, ten nie miał możliwości usuwania wulgarnych i
obraźliwych wpisów.
Chłopiec poskarżył się matce, a ta zawiadomiła policję. Bekulard
podkreśliła, że w wykryciu sprawców policjantom z zespołu do walki z
przestępczością internetową pomogli pracownicy działu bezpieczeństwa
portalu.
Rzecznik prasowa warmińsko-mazurskiej policji Anna Fic powiedziała, że
sąd rodzinny dysponuje wachlarzem kar, które może zastosować wobec
11-latków. - Sąd może zobowiązać ich rodziców do większej opieki nad
dziećmi, może im też przydzielić kuratora. Najcięższe środki mają
charakter izolacyjny, ale je stosuje się wyjątkowo - dodała rzecznik
policji.
PAP
Czwartek, 2009-04-16
Kłopoty ze zbiórką
środków na Fundację Auschwitz
120 milionów euro na konserwację obiektów byłego niemieckiego obozu
Auschwitz, którymi zasilona powinna być powstająca Fundacja Auschwitz-Birkenau,
może być zebrane nie szybciej niż w ciągu dwóch, trzech lat - uważa
minister kultury Bogdan Zdrojewski.
Celem fundacji jest stworzenie funduszu wieczystego zapewniającego
środki na konserwację dawnego obozu, z kapitałem pochodzącym z wpłat
różnych państw Unii Europejskiej. Premier Donald Tusk skierował prośbę
do wszystkich członków UE, by wsparli fundusz. Dotychczas muzeum
utrzymywało się głównie z pieniędzy budżetu państwa polskiego oraz
przychodów własnych. Pomoc zagraniczna stanowiła w roku 2008 około 5%
budżetu.
Minister Zdrojewski przyznał, że jak na razie odzew rządów innych państw
nie jest wielki. - Do 120 milionów euro jest jeszcze bardzo daleko.
Trafiliśmy na kryzys. Rozumiem wiele krajów, że nim zadeklarują
określone fundusze, muszą najpierw rozwiązać inne kłopoty finansowe w
swoich krajach. Myślę, że w ciągu 2-3 lat, a nie w ciągu roku, jesteśmy
w stanie uzyskać pomoc w tej wielkości - powiedział.
Minister przypomniał, że wkład własny zadeklarowały już Niemcy (1 milion
euro). - Powoli deklaruje się Izrael. Mam nadzieję, że świadectwo
istnienia tego typu miejsca, ta chęć zawstydzenia Europy, wywoła efekt
pozytywny - powiedział. Wsparcie zadeklarowała także Francja.
Zdaniem Zdrojewskiego Fundacja Auschwitz-Birkenau "powstaje, by w jakimś
sensie zawstydzić Europę". - Utrzymujemy muzeum w obozie, który jest
zbyt często opisywany jako obóz polski. Utrzymujemy je jako świadectwo i
martyrologiczne, i zbrodni hitlerowskiej, by ten dowód zbrodni
popełnionej na ziemiach polskich przestrzegał przed podobnym
bestialstwem w przyszłości - mówił.
Szef resortu kultury przypomniał zarazem, że Państwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau
otrzyma 19 milionów złotych unijnej dotacji na prace konserwatorskie w
dwóch blokach na terenie byłego obozu Auschwitz I (oznaczonych numerami
2 i 3), a także pięciu drewnianych baraków na terenie byłego obozu
Auschwitz II-Birkenau.
Przyznana placówce unijna dotacja pochodzi z europejskiego Programu
Operacyjnego "Infrastruktura i Środowisko". Zdrojewski dodał, że
akceptacja wniosków oznacza konieczność zabezpieczenia wkładu własnego
resortu. - Ale ten wysiłek finansowy na poziomie 30 milionów złotych w
tym roku jest podjęty - powiedział.
Obóz Auschwitz powstał w 1940 roku, KL Auschwitz II-Birkenau - dwa lata
później. Stał się przede wszystkim miejscem masowej zagłady Żydów. W
ramach kompleksu Auschwitz funkcjonowała także sieć podobozów. W obozie
Niemcy zgładzili co najmniej 1,1 miliona osób, głównie Żydów, a także
Polaków, Romów, jeńców radzieckich i członków innych narodów.
W 1947 roku na terenie byłych obozów Auschwitz I i Auschwitz II-
Birkenau powstało muzeum.
Zgromadzenie na koncie fundacji kwoty 120 milionów euro oznaczałoby, że
mogłaby ona co roku przeznaczać od 6 do 7 mln euro na konserwację
200-hektarowego obozu i znajdujących się na jego terenie 150 budynków i
tysięcy eksponatów.
PAP
Jaruzelski: nie pamiętam zestrzelenia polskiego samolotu
Były szef MON gen. Wojciech Jaruzelski oświadczył, że nie pamięta sprawy
zestrzelenia polskiego samolotu w 1975 r. nad Czechosłowacją.
Przypomniała to czeska prasa, pisząc, że zgodę na zestrzelenie miał
wydać właśnie Jaruzelski. Generał twierdzi, że są to medialne sensacje.
"Oświadczam - faktu owego zestrzelenia ja, a także inne osoby z
ówczesnego kierownictwa MON oraz Sztabu Generalnego - nie pamiętają" -
napisał Jaruzelski w przesłanym oświadczeniu. Dodał: "zupełnie
niezrozumiałe są adresowane do mnie medialne 'sensacje'".
"A w ogóle jak można odnosić do MON rzekomo polską decyzję o
zestrzeleniu owego samolotu? Ani pilot nie był osobą wojskową, ani
samolot AN-2 nie należał do lotnictwa sił zbrojnych" - oświadczył
Jaruzelski, podkreślając, że "zależy mu na pilnym wyjaśnieniu tej sprawy".
W lutym 2008 r. Polska Agencja Prasowa opisała śledztwo pionu śledczego
IPN w Warszawie w sprawie zestrzelenia w 1975 r. nad Czechosłowacją
polskiego samolotu, którym pilot chciał uciec na Zachód. Dionizy B.
zginął, gdy czeski myśliwiec zestrzelił jego maszynę - co miało nastąpić
za zgodą polskich władz.
Polska Agencja Prasowa pisała wtedy, że IPN chce wystąpić do strony
czeskiej o materiały sprawy; poszukuje też jej dokumentów w archiwach
wojska PRL. IPN ma nadzieję, że pozwoli to ustalić, kto z polskich władz
odpowiada za przestępstwo przekroczenia uprawnień, które doprowadziło do
śmierci pilota. IPN kwalifikuje ten czyn jako komunistyczną zbrodnię
zabójstwa - za co grozi nawet dożywocie.
W czwartek rzecznik IPN Andrzej Arseniuk powiedział, że "wniosek do
czeskich władz jest w przygotowaniu". Przyznał, że "pewne opóźnienie" w
całej sprawie zostało spowodowane przez zmianę prokuratora prowadzącego
sprawę.
Śledztwo IPN toczy się "w sprawie przekroczenia w lipcu 1975 r.
uprawnień przez nieustalonego funkcjonariusza publicznego z Dowództwa
Wojsk Obrony Powietrznej Kraju". Według IPN, przestępstwo polegało na
wydaniu - wbrew obowiązującym w Polsce regulacjom prawnym, za
pośrednictwem Centralnego Stanowiska Dowodzenia Obrony Powietrznej CSRS
w Pradze - zgody na zestrzelenie przez czeski myśliwiec polskiego
samolotu cywilnego. IPN analizuje też procedury prawne całej sytuacji.
We wtorek praski dziennik "Mlada fronta Dnes" napisał, że "ówczesne
organy władzy próbowały sprawę wyciszyć i przedstawić jako awarię. W
dokumentacji używa się pojęć 'katastrofa', 'upadek samolotu' czy 'wypadek'".
Według czeskiej gazety, pilot, który zestrzelił samolot wiedział, że
rozkaz został wydany wbrew prawu i kilkakrotnie upewniał się, czy jest
ważny. - Byłem żołnierzem i wypełniałem rozkazy - powiedział. Po
lądowaniu najprawdopodobniej mu przekazano, że zgodę wydał ówczesny
polski minister obrony gen. Wojciech Jaruzelski. Z dokumentacji z
tamtego okresu wynika, że dowódcy czechosłowackiej obrony powietrznej
konsultowali atak na polski samolot z kolegami w Warszawie, a ci
ostatecznie zgodzili się na zestrzelenie - napisał czeski dziennik.
PAP
Ciężar w Sejmie się przesunął
PiS stracił możliwość blokowania zmian w konstytucji.
Eurodeputowany PiS Marcin Libicki został skreślony z listy kandydatów do
europarlamentu, bo władze partii uwierzyły, że współpracował ze służbami
PRL. Libicki zaprzecza. Wypisał się z PiS, a z nim dwaj posłowie tej
partii Jan F. Libicki (syn) oraz Jacek Tomczak. To wpływa na sejmową
arytmetykę. Do zmiany konstytucji trzeba 307 głosów (przy obecności 460
posłów). Gdy klub PiS liczył 155 osób, mógł blokować zmiany, nawet jeśli
inni posłowie (305) byli „za”. Teraz kluby PO, Lewicy, PSL i inni
posłowie mają właśnie 307 głosów.
Przekrój
|
|
INDEX
|