zapisz
Się Na Naszą listę |
Proszę
kliknąć na ten link aby dotrzeć
do formularza gdzie można zapisać się na listę dystrybucyjną i w przyszłości
otrzymywać biuletyn bezpośrednio od nas.
Aby zapisać się szybko bez wypełniania formularza, proszę wysłać E-mail bez
żadnego tekstu poprzez kliknięcie tego
linku.
| |
Przyłącz się |
Jeśli masz jakieś informacje
dotyczące polskich wydarzeń i chciałbyś albo chciałabyś podzielić się nimi z
naszymi czytelnikami, to prześlij je do
nas.
Mile widziane są wywiady, felietony, zdjęcia i poezja. Proszę informować
nas o
wszystkich wydarzeniach polonijnych. | |
Promuj
polonię |
Każdy z nas może się przyczynić do
promowania Polonii w Winnipegu w bardzo prosty sposób. Mój apel jest aby
dodać dwie linie do waszej stopki (signature) aby zacząć promować
Polonijne wydarzenia w Winnipegu kiedykolwiek wysyłamy maila.
Tutaj są instrukcje jak dodać stopkę używając
Outlook Express.
Kliknij Tools-->Options
-->
Signatures
Zaznacz poprzez kliknięcie Checkbox
gdzie pisze
Add signature to all outgoing messages
W pole gdzie jest napisane Edit Signature proszę wpisać.
albo
Po tym kliknij Apply
I to wszystko. Od tej pory będziemy promować polskie wydarzanie w
Winnipegu automatycznie kiedy wyślemy maila do kogoś. Wszystkie programy
mailowe mają taką opcję tzw. signature i sposób jej dodania
będzie bardzo podobny do tego co opisałem dla Outlook Express | |
|
Polonijny
Biuletyn Informacyjny w Winnipegu |
INDEX
WIADOMOŚCI PROSTO Z
POLSKI |
Środa, 2009-07-15
Film Polaka nominowany do
nagrody Emmy
Film dokumentalny "Białoruski walc" w reżyserii Andrzeja Fidyka -
wyprodukowany dla TVP1 - otrzymał nominację do prestiżowej amerykańskiej
nagrody Emmy, uważanej za telewizyjny odpowiednik Oscara.
"Białoruski walc" jest wspólną produkcją Polski i Norwegii, został
nominowany do Emmy w kategorii "produkcje poświęcone kulturze i sztuce"
- poinformowała Redakcja Oprawy i Promocji TVP1.
Dokument Andrzeja Fidyka to opowieść o współczesnej Białorusi, kraju "zawieszonym"
między Wschodem i Zachodem. - Poprzez swoje obserwacje, reżyser
przekazuje prawdę o ludziach, czasami trochę bezmyślnych i zamyślonych,
po słowiańsku szczerych, ale też i zakłamanych - informuje TVP. Głównym
bohaterem tej historii jest mężczyzna o imieniu Sasza - patriota,
manifestujący na każdym kroku swą miłość do Białorusi, jednocześnie
uważany przez sąsiadów za miejscowego dziwaka.
Muzykę do "Białoruskiego walca" skomponował Krzesimir Dębski.
Tegoroczne nagrody Emmy dla produkcji telewizyjnych z różnych krajów
zostaną wręczone w listopadzie w Nowym Jorku. Przyzna je amerykańska
Narodowa Akademia Sztuk i Nauk Telewizyjnych.
PAP
"Zapasiewiczowi należał się Oscar"
Znakomity, wspaniały, wrażliwy, wielki aktor - tak nasi Internauci
wspominają zmarłego Zbigniewa Zapasiewicza. Do księgi kondolencyjnej
wpisało się już dwa tysiące osób.
Zbigniew Zapasiewicz był jednym z najwybitniejszych polskich aktorów. W
1956 r. ukończył warszawską PWST, gdzie od roku 1987 był profesorem.
Zagrał w niemal 80 filmach, m.in. w "Ziemi obiecanej", "Barwach
ochronnych", "Szpitalu przemienienia" i "Bez znieczulenia". Grał kolejno
w teatrach: Młodej Warszawy i Klasycznym, Współczesnym, Dramatycznym i
Powszechnym.
Zmarł w Warszawie w wieku 75 lat.
"Najlepsi pozostawiają pustkę"
Jako znakomitego aktora zapamięta Zbigniewa Zapasiewicza Janek.
Internauta żałuje, ze prawdziwi aktorzy odchodzą. Jednocześnie składa
rodzinie i przyjaciołom Zmarłego wyrazy współczucia. Alina składa je
wszystkim poruszonym Jego śmiercią i wspomina wspaniałą dykcję i
wyjątkowy tembr głosu Aktora. Śmierć Zapasiewicza nazywa ogromna stratą
dla polskiej kultury, bo Aktor był jednym z tych, którzy mieli wiele do
pokazania i przekazania.
Internautka Ava żałuje, że coraz częściej odchodzą ludzie, którzy byli
dla niej wzorem patriotyzmu i głębokiej miłości do kultury, człowieka i
własnego narodu. Składa też szczere wyrazy współczucia dla rodziny i
najbliższych. "Spoczywaj w pokoju, Wielki Zbigniewie" - dodaje Janek47.
Jego zdaniem, Zapasiewicz dał nam niezapomniane przeżycia w obcowaniu z
wysoką kulturą i nazywa Zmarłego jedynym z wielkich polskiej sceny.
Ellla po prostu dziękuje Aktorowi za to, że był. Krótko swoje zdanie
wyraża też Teresa: "Żal, że odchodzą najlepsi i pozostawiają pustkę".
"Należał mu się Oscar"
Internauci wspominają filmy i sztuki, w których grał Zbigniew
Zapasiewicz. "Niezapomniany" - taki będzie dla Bożeny za rolę w "Barwach
ochronnych". Jacek twierdzi, że za tę rolę Zapasiewiczowi należał się
Oscar. Wątpliwości nie ma też greg.n - będzie oglądał ten film zawsze,
razem z "Bez znieczulenia"i "Szpitalem przemienienia". Barbara z
Warszawy szczególnie wspomina "Kwiaty polskie".
Za rolę w "Panu Cogito" dziękuje Maria. Jej zdaniem, nikt inny by tak
mądrze nie powiedział tekstów Herberta. Internautka szczególnie wspomina
moment, gdy Zbigniew Zapasiewicz i Olga Sawicka wspólnie kończyli
przedstawienie, bo, jej zdaniem, był to jeden z najwspanialszych widoków.
Ze śmiercią Zapasiewicza nie może się pogodzić Ewa B. Internautka
twierdzi, że Aktor zmarł zbyt szybko i mógł jeszcze wiele dokonać. "Dlaczego?"
- pyta.
Niektórym udało się zobaczyć Aktora w ostatniej roli. Ds. zawsze chciał
zobaczyć Zbigniewa Zapasiewicza. Jego marzenie spełniło się w zeszłym
tygodniu w Gdańsku, gdzie Zapasiewicz zagrał w sztuce "Żar". Internauta
podziwia Jego sztukę aktorską. Jednocześnie przypomina, żebyśmy
szanowali, podziwiali i oglądali w teatrze tych z wielkich aktorów,
którzy jeszcze żyją.
Na tym samym przedstawieniu była kaszuba13, gdzie widziała "wielką,
prostą, aktorską żarliwość" Zapasiewicza. Zdaniem Internautki, w Polsce
skończyła się pewna epoka. Pyta, co nam teraz pozostanie? Sama też sobie
odpowiada: "Żal, wielki żal. Po ludziach i po teatrze". Dziękuje też
Aktorowi za Jego wielkie i prawdziwe mówienie wierszem.
Opinie Internautów zebrał Andrzej Osowiecki, Wirtualna Polska
Opinie Internautów dotyczyły artykułu "Zbigniew Zapasiewicz nie żyje"
wp.pl
20. rocznica śmierci Marii Kuncewiczowej
20 lat temu, 15 lipca 1989 roku, zmarła pisarka Maria Kuncewiczowa,
współtwórczyni polskiej prozy psychologicznej, której pozycję w świecie
literackim ugruntowała powieść "Cudzoziemka" - poruszające studium
psychologiczne kobiety.
Pisarka urodziła się w Samarze (Rosja) jako Maria Szczepańska.
Studiowała filologię francuską w Nancy, filologię polską na
Uniwersytecie Jagiellońskim i Uniwersytecie Warszawskim, śpiew w
konserwatoriach warszawskim i paryskim.
Jako literatka zadebiutowała w 1918 roku w piśmie "Pro Arte et Studios"
nowelą "Bursztyny". Wśród pierwszych dzieł pisarki znalazły się zbiory
opowiadań "Przymierze z dzieckiem", "Dwa księżyce", minipowieść "Twarz
mężczyzny". Kuncewiczowa była też autorką pierwszej polskiej powieści
radiowej "Dni powszednie państwa Kowalskich" i "Kowalscy się odnaleźli".
Pozycję w świecie literackim przyniosła Kuncewiczowej powieść "Cudzoziemka"
(1935), bogata w wątki autobiograficzne. Jedną z przyczyn powstania
powieści była próba rozliczenia się przez Kuncewiczową ze wspomnieniami
o matce. W jednym z wywiadów pisarka tłumaczyła: - Matka moja, od kilku
lat już nieżyjąca, powoli zaczęła się stawać mitem. (...) Chciałam
utrwalić jakiś prawdziwy obraz tej, która zaczynała mi spiżowieć w
legendę.
"Cudzoziemka" ukazywała się najpierw - od marca do lipca 1935 roku - w
odcinkach, w "Kurierze Porannym". W tym samym roku ukazało się wydanie
książkowe powieści. Dzięki drukowi w czasopiśmie "Cudzoziemka" zyskała
sławę tak wielką, że pierwszy nakład został wykupiony natychmiast.
Książka została doceniona również przez środowisko literackie. Utwór
został zgłoszony przez Jana Parandowskiego do konkursu "Wiadomości
Literackich"; Parandowski podkreślał wtedy, że "Cudzoziemka" to "jeżeli
nie mistrzowska, to mistrzostwu bliska, próba charakterologiczna".
W 1928 r. mąż pisarki, Jerzy Kuncewicz, pisarz, filozof i działacz
społeczny, przywiózł ją do Kazimierza Dolnego. Kuncewiczowa na zawsze
związała się emocjonalnie z miasteczkiem nad Wisłą i - z przerwami - aż
do śmierci mieszkała w willi "Pod wiewiórką", znanej dziś jako "Kuncewiczówka".
Wzniesiony w 1936 roku, otoczony zielenią, zbudowany z czarnych,
drewnianych bali dom Kuncewiczów górował nad miasteczkiem. Projektował
go Karol Siciński.
- Jesienią 1939 roku, umocniona zapleczem z własnych belek, czułam się
wreszcie wrośnięta w grunt własnego kraju. Miałam trzy psy, jabłonie,
kilka dębów, dużo lip i swój własny widok na Wisłę - pisała Kuncewiczowa
w "Fantomach".
Sielskie życie pisarki przerwał wybuch II wojny światowej. 10 września
1939 roku Kuncewiczowa wraz z mężem udała się na wędrówkę. Wojnę
spędziła m.in. w Anglii, skąd przeniosła się do Stanów Zjednoczonych,
aby przez kilka lat wykładać historię literatury polskiej w Chicago. Na
emigracji powstały: "Klucze", "Zmowa nieobecnych" i "Leśnik". Do
Kazimierza Dolnego Kuncewiczowie wrócili w 1958 roku. Po powrocie do
kraju Maria cały swój czas poświęcała pisaniu. Każda kolejna jej książka
- "Gaj oliwny", "Tristan 1946", "Don Kichot i niańki", "Fantomy", "Przezrocza",
"Listy do Jerzego" - była wydarzeniem literackim.
Maria Kuncewiczowa zmarła w Lublinie. Została pochowana w Kazimierzu
Dolnym.
Po śmierci pisarki wielu krytyków literackich pisało, że wraz z jej
odejściem zamknęła się epoka kobiecej powieści psychologicznej. Do dziś
dzieła pisarki cieszą się popularnością i są wznawiane.
PAP
Wtorek, 2009-07-14
Jerzy Buzek nowym szefem
Parlamentu Europejskiego
Były premier, zdobywca rekordowego poparcia w czerwcowych wyborach do
Parlamentu Europejskiego, jeden z najpopularniejszych polskich
europosłów, profesor Jerzy Buzek został przewodniczącym Parlamentu
Europejskiego. Gratulując Buzkowi szef Komisji Europejskiej Jose Barroso
powiedział, że jest to sukces zjednoczonej Europy. "Prymus klasy Europa"
- tak francuski dziennik "Liberation" określił Polaka, który dziś jest
na ustach wszystkich.
Złóż gratulacje Jerzemu Buzkowi Buzek jest pierwszym szefem
europarlamentu z krajów nowej Unii. Będzie kierował PE przez dwa i pół
roku. W głosowaniu, na odbywającej się inauguracyjnej sesji PE, Buzek
uzyskał poparcie aż 555 z 713 głosujących eurodeputowanych.
Buzek: zrobię wszystko, by was nie zawieść
Tuż po wyborze Buzek powiedział, że to dla niego "wielkie wyzwanie i
zaszczyt". - Zrobię wszytko co w mojej mocy, by nie zawieść waszego
zaufania - zwrócił się do eurodeputowanych. Zapowiedział, że jego
priorytetem będą prawa człowieka.
Buzek podkreślił też symboliczny wymiar wyboru na szefa PE
przedstawiciela Europy Środkowo-Wschodniej. - Tak zmienia się Europa.
Traktuję ten wybór jego wyraz hołdu dla milionów obywateli naszych
krajów, którzy nie poddali się reżimowi - powiedział. Nawiązał też do
hasła Wielkiej Rewolucji Francuskiej - we wtorek przypada 220 rocznica
jej wybuchu. - Wolność, równość i braterstwo, każde z tych słów wciąż
brzmi silnie w dzisiejszej UE - powiedział.
Jerzy Buzek podziękował swojemu poprzednikowi Hansowi-Gertowi
Poetteringowi i wręczył mu wykonaną z jednego kawałka węgla figurkę św.
Barbary. Buzek podkreślił, że jest to dar Solidarności z jego regionu -
Śląska. Działacze Solidarności widzą w tym symboliczne podkreślenie tego,
co - jak często zaznacza sam Buzek - jest dla niego bardzo cenne:
przywiązania do Śląska i jego tradycji, ideałów Solidarności oraz
problematyki czystego węgla i ochrony klimatu.
Prezentując jeszcze przed głosowaniem swą kandydaturę Buzek jako
priorytety dla UE i PE na najbliższe lata wymienił: bezpieczeństwo
energetyczne, zmiany klimatyczne, kryzys finansowy i gospodarczy.
W jego ocenie Unia Europejska stawi czoło stojącym przed nią wyzwaniom,
o ile wejdzie w życie Traktat z Lizbony. Europosłowie brawami przerwali
przemówienie Buzka, gdy wspomniał o swoim zaangażowaniu od 1980 r. w
działalność NSZZ "Solidarność" - związku zawodowego, który - jak mówił -
"walczył o wolności i prawa człowieka i obywatela".
Buzek był kandydatem chadeckiej frakcji w PE - Europejskiej Partii
Ludowej, ale miał poparcie również pozostałych dużych ugrupowań w
europarlamencie: oprócz chadeków poparli go także socjaliści,
liberałowie, Zieloni oraz konserwatyści i reformatorzy.
Zgodnie z porozumieniem zawartym z socjalistami, w zamian za obietnicę
poparcia za 2,5 roku ich lidera Martina Schulza na szefa PE przez
chadeków, socjaliści poparli Buzka w głosowaniu na inauguracyjnej sesji
plenarnej w Strasburgu.
Buzek mógł być pewny zwycięstwa we wtorkowym głosowaniu. Jego jedyną
rywalką była szwedzka eurodeputowana Eva-Britt Svensson, zgłoszona przez
liczącą zaledwie 35 posłów frakcję komunistów i radykalnej lewicy.
Polski eurodeputowany został kandydatem na szefa PE po wycofaniu się na
początku lipca jego konkurenta, włoskiego chadeka Mario Mauro.
Zatwierdzenie nastąpiło przez aklamację na posiedzeniu frakcji w
Brukseli.
W czerwcowych wyborach do europarlamentu na Buzka zagłosowało 393 117
wyborców. Ten wynik pomógł Buzkowi w ubieganiu się o prestiżową funkcję
przewodniczącego europarlamentu, o co zabiegali od dawna w Brukseli
polscy politycy.
Biografia Jerzego Buzka
Opinia publiczna poznała nazwisko prof. Jerzego Buzka, naukowca z
Politechniki Śląskiej w Gliwicach, w 1997 r. po zwycięskich dla Akcji
Wyborczej "Solidarność" wyborach parlamentarnych.
Nieznany szerzej działacz "S" został wówczas desygnowany na premiera.
Choć wielu nie wróżyło mu długiego stażu na tym stanowisku, jako jedyny
szef rządu po 1989 r. piastował tę funkcję przez pełną kadencję i
pozostaje najdłużej urzędującym premierem w tym okresie.
Jako członek Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego był też drugim w
dziejach Polski ewangelikiem na stanowisku premiera, po Felicjanie
Sławoju Składkowskim.
Buzek urodził się w 1940 roku w Śmiłowicach na Śląsku Cieszyńskim.
Studiował na Wydziale Mechaniczno-Energetycznym Politechniki Śląskiej w
Gliwicach, gdzie w 1963 roku uzyskał dyplom magistra inżyniera
mechanika-energetyka. Po studiach pracował w Instytucie Inżynierii
Chemicznej Polskiej Akademii Nauk w Gliwicach, gdzie poznał przyszłą
żonę - Ludgardę. Córka państwa Buzków - Agata - jest aktorką.
Od początku lat 80. zajmował się zawodowo ochroną środowiska, a
zwłaszcza powietrza. Był m.in. członkiem i sekretarzem naukowym Komitetu
Naukowego Inżynierii Chemicznej i Procesowej PAN. Równocześnie z pracą w
instytucie wykładał na Politechnice Śląskiej w Gliwicach.
Działał w Solidarności od września 1980 r., był delegatem na I Krajowy
Zjazd Delegatów "S". W stanie wojennym ukrywał się, wraz z kolegami
wydawał nielegalny, powielaczowy biuletyn "S". Działał w podziemnych
regionalnych i krajowych władzach "S" pod konspiracyjnym pseudonimem
"Karol". Działalność konspiracyjną przerwała w 1987 r. choroba córki.
Po 1989 r. Buzek powrócił do pracy naukowej. W lutym 1997 r. został
koordynatorem zespołu ekspertów gospodarczych AWS. Opracowany wtedy
program stał się jednym z głównych elementów zwycięskiej kampanii
wyborczej do parlamentu. Buzek został posłem na sejm, a 17 października
został desygnowany na premiera. Jego rząd wprowadził cztery wielkie
reformy: emerytalną, zdrowia, administracji i oświaty.
W styczniu 1999 r. został szefem partii politycznej Ruch Społeczny AWS.
Po przegranych wyborach parlamentarnych w 2001 r. wrócił do pracy
naukowej, obejmując m.in. funkcję prorektora ds. nauki Akademii
Polonijnej w Częstochowie.
Do wielkiej polityki Buzek powrócił w 2004 roku. Startując z listy PO do
europarlamentu uzyskał wówczas rekordową liczbę głosów - 173 389. Był to
najlepszy wynik w kraju. Również w tegorocznych wyborach ubiegał się o
mandat europosła z listy Platformy, choć nie był jej członkiem. Do PO
wstąpił w połowie czerwca 2009 roku, już po wyborach do PE.
W PE pracował w komisjach: Przemysłu, Badań Naukowych i Energii, Ochrony
Środowiska, Zdrowia Publicznego i Bezpieczeństwa Żywności oraz
Przeciwdziałania Zmianom Klimatu. Był m.in. sprawozdawcą 7. Programu
Ramowego Badań, Rozwoju Technologicznego i Wdrożeń Unii Europejskiej.
Jest gorącym zwolennikiem upowszechnienia czystych technologii węglowych.
Jego zdaniem węgiel, wykorzystywany przy użyciu nowoczesnych,
nieszkodzących środowisku technologii, może być paliwem kluczowym dla
bezpieczeństwa energetycznego UE. W 2006 r. został Eurodeputowanym Roku
w kategorii badania naukowe i technologie. Nagrodę otrzymał od
miesięcznika "The Parliament Magazine".
Buzek zawsze podkreślał swoje śląskie korzenie; jako europoseł zabiegał,
by Stadion Śląski w Chorzowie został areną sportowych zmagań podczas
piłkarskich mistrzostw Europy w 2012 roku.
W styczniu tego roku zorganizował w PE w Brukseli imprezę promocyjną
Polski, Śląska i Chorzowa - jako miejsca rozgrywek Euro 2012 z udziałem
legend polskiego futbolu ze Złotej Jedenastki Kazimierza Górskiego.
Ostatecznie UEFA zdecydowała jednak, że mecze mistrzostw nie będą
rozgrywane w słynnym "kotle czarownic".
Polska dyplomacja przeprowadziła szereg działań na rzecz objęcia przez
Buzka tego stanowiska. Rozmowy w tej sprawie z premierem Włoch Silvio
Berlusconim odbywał premier Donald Tusk. Do kampanii na rzecz objęcia
przez Buzka fotela przewodniczącego Parlamentu Europejskiego włączył się
prezydent Lech Kaczyński. Swoje poparcie ogłosiło też Prawo i
Sprawiedliwość. Buzek podkreślił, że niezależnie od różnych głosów
opozycji, bardzo ceni jej wyraźne poparcie dla swojej kandydatury.
"Prymus klasy Europa"
Politykiem kompromisu, uosobieniem uprzejmości i dobrych manier nazywa
francuski dziennik "Liberation" Jerzego Buzka, polskiego
przewodniczącego Parlamentu Europejskiego. Portret polityka gazeta
tytułuje: "Prymus klasy Europa".
W swoim tekście w stałej rubryce "Człowiek Dnia" lewicowa gazeta
przedstawia sylwetkę byłego polskiego premiera pióra korespondentki w
Warszawie Mai Żółtowskiej.
Gazeta podkreśla fakt, że po raz pierwszy polityk z Europy
Środkowo-Wschodniej doszedł do tak wysokiego stanowiska w instytucji
unijnej.
"Liberation" zaznacza, że Buzek ma w Polsce opinię "ikony uprzejmości i
dobrych manier" do tego stopnia, że niektórzy - nie bez złośliwości -
widzą w nim "grzecznego i pilnego ucznia".
Zdaniem dziennika, w roli premiera Buzek potrafił wykorzystać swoją
umiejętność kompromisu i dobre kontakty ze związkowcami. Dziennik dodaje
jednak przy tym, że przeciwnicy zarzucali mu jako szefowi rządu, że był
"marionetką" w rękach przywódców swojej partii.
"Liberation" opierając się na opiniach współpracowników Buzka określa go
także jako "tytana pracy", który ostatni zwykł opuszczać biuro.
Gazeta zauważa, że pochodzący ze Śląska - "zagłębia węglowego" - polityk
nie zapomniał o swoich korzeniach w czasie ostatnich czterech lat
spędzonych w Parlamencie Europejskim. "Próbował pogodzić energetykę
węglową z walką przeciw globalnemu ociepleniu, jednym z priorytetów Unii
Europejskiej" - pisze "Liberation"
PAP (Nowy przewodniczący PE Jerzy Buzek fot. PAP / Radek Pietruszka)
Kombatanci nie chcą polityków, chcą "spokoju i godności"
Nie wiadomo jeszcze, jak będą wyglądały obchody rocznicy wybuchu
Powstania Warszawskiego przy pomniku Gloria Victis na Wojskowych
Powązkach. Część kombatantów i rodzin żołnierzy Powstania Warszawskiego
nie chce na uroczystościach obecności polityków. Oznaczałoby to
zamknięcie obszaru w okolicy pomnika, co ma utrudniać możliwość
odwiedzenia w tym czasie miejsca pochówku bliskich. W poniedziałek
prezydent Lech Kaczyński zapowiedział, że pojawi się na uroczystościach;
powiedział też, że na uroczystościach powinien być premier Donald Tusk a
także "przywódcy innych ugrupowań politycznych". Barierek - zapewnił
prezydent - nie będzie.
Rzecznik Biura Ochrony Rządu Dariusz Aleksandrowicz powiedział, że nie
ma jeszcze szczegółowych ustaleń w sprawie organizacji uroczystości
rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego przy pomniku Gloria Victis. -
Dla nas to jeszcze za wcześnie i ostateczne decyzje odnośnie kwestii
barierek podczas uroczystości jeszcze nie zapadły - dodał.
Poniedziałkowa "Gazeta Wyborcza" napisała, że kombatanci chcieli, żeby
pod pomnikiem Gloria Victis na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach złożono
jeden wspólny wieniec od narodu - od prezydenta, premiera, marszałków
sejmu i senatu oraz prezydent Warszawy. Nie chcieli też obecności
polityków.
Do ocen tych odniosło się we wtorek Biuro Bezpieczeństwa Narodowego,
które w komunikacie napisało, że o złożenie przez prezydenta w imieniu
narodu wieńca pod pomnikiem Gloria Victis poprosili Lecha Kaczyńskiego
sami przedstawiciele organizacji powstańczych. "Pan Prezydent (syn
żołnierza Armii Krajowej, poważnie rannego w Powstaniu, kawalera orderu
Virtuti Militari) przychylił się do prośby przedstawicieli organizacji
zrzeszających Powstańców" - czytamy w komunikacie BBN.
Z opiniami kombatantów, o których pisała "GW", nie do końca zgadza się
prezes Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej Czesław Cywiński. -
Rozumiemy, że w związku z wizytą prezydenta Kaczyńskiego te barierki
muszą stanąć, jednak obiecano nam, że jeżeli staną to możliwie na jak
najkrótszy czas, a później już ludzi będą mogli normalnie odwiedzać
mogiły bliskich czy składać wieńce pod pomnikiem - powiedział Cywiński.
Zaznaczył równocześnie, że powstańcy o godzinie rocznicy wybuchu
Powstania z reguły zbierają się przy swoich kwaterach, a zaledwie kilka
z nich znajduje się przy pomniku Gloria Victis. - Dlatego ta barierka
założona na okres kilku czy kilkunastu minut nie byłaby znowu tak
wielkim utrudnieniem. Dla nas najważniejsze jest by uroczystości
przebiegały w sposób spokojny i godny, ponieważ to przede wszystkim
święto naszych poległych kolegów i koleżanek - podkreślił Cywiński.
Główne uroczystości związane z przypadającą w tym roku 65. rocznicą
wybuchu Powstania Warszawskiego planowane są 1 sierpnia. W ramach
obchodów zaplanowano m.in. minutę ciszy w godzinie wybuchu Powstania o
godzinie 17:00 oraz uroczystości przed pomnikiem Gloria Victis.
W wigilię zrywu, przed pomnikiem Powstania Warszawskiego odbędzie się
msza św., apel poległych i koncert na podstawie "Pamiętnika z powstania
warszawskiego" Mirona Białoszewskiego.
PAP
Zbigniew Zapasiewicz nie
żyje
Wybitny aktor i reżyser Zbigniew Zapasiewicz nie żyje. Zmarł w Warszawie
w wieku 75 lat.
W 1956 r. ukończył warszawską PWST, gdzie od roku 1987 był profesorem,
potem zaś dziekanem i prodziekanem Wydziału Aktorskiego.
Debiutował rolą Ewarysta Galois w Ostatniej nocy wg Leopolda Infelda w
Teatrze Młodej Warszawy w 1956 r. Siedem lat później zadebiutował na
ekranie. Zagrał w niemal 80 filmach.
Najbardziej znane filmy, w który grał, to "Szansa", "Za ścianą", "Ziemia
obiecana", "Dzieje grzechu", "Barwy ochronne", "Szpital przemienienia",
"Bez znieczulenia", "Panny z Wilka", "Kontrakt", "Matka Królów", "Baryton",
"Persona non grata".
Grał kolejno w teatrach: Młodej Warszawy i Klasycznym, Współczesnym,
Dramatycznym i Powszechnym. W latach 1987-1990 był dyrektorem naczelnym
i artystycznym Teatru Dramatycznego. Następnie w zespole Teatru
Polskiego w Warszawie. Przez wiele lat był też stałym współpracownikiem
krakowskiego Teatru STU. Ostatnio związany był z Teatrem Powszechnym w
Warszawie.
Zapasiewicz dwukrotnie był laureatem Nagrody imienia Aleksandra
Zelwerowicza przyznawanej przez redakcję miesięcznika "Teatr".
wp.pl (Zbigniew Zapasiewicz fot. PAP / Maciej Musiał)
Poniedziałek,
2009-07-13
Odsłonięto tablicę
upamiętniającą Bronisława Geremka
W Warszawie odsłonięto tablicę upamiętniającą Bronisława Geremka.
Zawisła ona na domu przy ulicy Piwnej 25, w którym profesor mieszkał
przez blisko 50 lat.
Podczas uroczystości zmarłego polityka wspominał wieloletni
współpracownik i przyjaciel Andrzej Wielowieyski. Mówił, że Bronisław
Geremek zapewnił stworzenie warunków do wywalczenia przez Polskę
niepodległości.
Na uroczystość odsłonięcia tablicy przybyła rodzina i przyjaciele
Bronisława Geremka. Andrzej Dysiński powiedział, że do tej pory trudno
mu uwierzyć w śmierć przyjaciela. Zapowiedział, że regularnie będzie
odwiedzać miejsca związane z profesorem. Uważa go za autorytet, który
należy pokazywać jako wzór dla młodszych pokoleń.
Bronisław Geremek zginął rok temu w wypadku samochodowym. Prowadzony
przez niego samochód zjechał na przeciwległy pas ruchu i zderzył się z
samochodem dostawczym.
IAR
"Zdumiewająca propozycja Hanny Gronkiewicz-Waltz"
Prezydent Lech Kaczyński uważa, że propozycja władz Warszawy, które
zaproponowały, by w obchodach rocznicy Powstania Warszawskiego nie brali
udział politycy, jest "zdumiewająca". Prezydent Warszawy Hanna
Gronkiewicz-Waltz tłumaczy, że to sami powstańcy prosili o takie
rozwiązanie, by uniknąć politycznych awantur na Cmentarzu Wojskowym na
Powązkach.
O planach władz Warszawy napisała "Gazeta Wyborcza". Według dziennika,
kombatanci chcieli, żeby pod pomnikiem Gloria Victis na Cmentarzu
Wojskowym na Powązkach złożono jeden wspólny wieniec od narodu. Miał on
być od prezydenta, premiera, marszałków sejmu i senatu oraz prezydent
Warszawy.
Kancelaria prezydenta nie zgodziła się na to. "Gazeta Wyborcza" napisała
też, że wokół pomnika Gloria Victis powstanie 1 sierpnia specjalny
sektor dla VIP-ów oddzielony od reszty cmentarza ochronnymi barierkami.
Za parkan razem z politykami - jak pisze gazeta - będzie mogła wejść
tylko zaproszona reprezentacja kombatantów.
- Życzenia władz Warszawy są w najwyższym stopniu zdumiewające,
prezydent nie ma prawa przybyć pod pomnik Gloria Victis, nie mają prawa
tam przybyć przywódcy opozycji, także przywódcy partii rządzącej? -
pytał prezydent. Zapewnił, że 1 sierpnia o godz. 17:00 będzie przy
pomniku Gloria Victis na Powązkach; wyraził nadzieję, że będą też tam
inni politycy.
Zdaniem prezydenta, Powstanie Warszawskie było tak ważnym wydarzeniem w
historii Polski, że byłoby dobrą rzeczą, aby przy pomniku Gloria Victis
byli wszyscy, dlatego - jak mówił - gorąco zaprasza premiera Donalda
Tuska, także przywódców innych ugrupowań politycznych, tych z rządu i
tych spoza rządu. - To co zaproponowały władze Warszawy - to może
odebrać głos komuś, kto w życiu widział już bardzo dużo. Ja sam już do
nich niestety należę - mówił Lech Kaczyński.
Prezydent zapewnił też, że - przy pomniku Gloria Victis - nie będzie
żadnych barierek, a powstańcy będą mieli pełny dostęp do pomnika. - Ten
pomysł o barierkach, o odcinaniu powstańców jest pomysłem, który bym
określił, najdelikatniej mówiąc, jako niesmaczny - ocenił.
- W istocie chodzi o to, że w zeszłym roku jeden z polityków został
niezbyt sympatycznie i niesprawiedliwie potraktowany, ale na to nie mam
najmniejszego wpływu - zaznaczył Lech Kaczyński, odnosząc się do
wygwizdania Władysława Bartoszewskiego przy pomniku Gloria Victis 1
sierpnia ub. roku.
Z kolei prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz powiedziała w Radiu
ZET, że to powstańcy - na pierwszym spotkaniu komitetu honorowego, który
organizuje 65. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego - poprosili ją,
żeby przy pomniku Gloria Victis nie było polityków w Godzinie W. Jak
dodała, kombatanci tłumaczyli, że ci, którzy brali udział w powstaniu i
ich rodziny, "nie mogą się dopchać" do pomnika.
- Oprócz tego dodatkowym elementem, też istotnym, było to, że są gwizdy,
buczenia różnych osób. W związku z tym oni nie chcieli w tej atmosferze,
co była w zeszłym roku, i poprosili żebym zwróciła się do organów
wysokiego szczebla: prezydenta, premiera, marszałka, żeby Godzina W była
tym razem dla samych powstańców, ale nie wyszło - powiedziała prezydent
Warszawy. Jak dodała, prezydent zapowiedział, że się pojawi, a to -
dodała - "już zakłada ochronę, barierki, no i oczywiście będzie jak
zwykle".
Uroczystość przy pomniku Gloria Victis na Cmentarzu Wojskowym jest
najważniejszym momentem obchodów rocznicy wybuchu Powstania
Warszawskiego. Co roku 1 sierpnia przychodzą tu tysiące osób, by o godz.
17 oddać hołd powstańcom z 1944 r.
PAP
Niedziela, 2009-07-12
Zmarł wybitny tancerz
Witold Gruca
W Domu Aktora Weterana w Skolimowie zmarł w sobotę Witold Gruca, wybitny
polski tancerz. Miał 82 lata.
Witold Gruca uczył się tańca w latach czterdziestych w prywatnych
szkołach tańca w Krakowie oraz Studiu Dramatycznym przy Teatrze Starym.
W 1948 roku został zaangażowany jako tancerz w Operze we Wrocławiu, a
rok później został solistą sceny poznańskiej. Początek lat 50. to
przyjazd do Warszawy, gdzie Gruca tańczył w Operze Warszawskiej.
W latach 1956-1961 Witold Gruca występował w kraju i za granicą w duecie
z Barbarą Bittnerówną, a od 1961 roku był ponownie solistą opery
warszawskiej, a następnie Teatru Wielkiego w Warszawie.
Do jego najważniejszych ról baletowych należą Szatan w "Nocy Walpurgi",
Sancho Pansa w "Don Kichocie" czy tytułowa rola w "Dyl Sowizdrzale".
Tańczył też jako Błazen w "Jeziorze łabędzim" oraz jako Wdowa Simone w "Córce
źle strzeżonej".
Witold Gruca tworzył widowiska baletowe, współpracował przy realizacji
przedstawień operowych, dramatycznych, operetkowych, estradowych, filmów
i programów telewizyjnych. Był laureatem I nagrody na Międzynarodowym
Konkursie Tańca w Vercelli we Włoszech oraz nagrody Ministra Kultury i
Sztuki I stopnia. W 1983 roku otrzymał Krzyż Komandorski Orderu
Odrodzenia Polski.
W ostatnich latach mieszkał w Domu Aktora Weterana w Skolimowie. (meg)
IAR (Witold Gruca na zdjęciu archiwalnym z 2004 roku fot. PAP / Tomasz
Gzell)
.
Sobota, 2009-07-11
Sukces polskich filmów na
festiwalu w Rzymie
Film "Trzech kumpli" Ewy Stankiewicz i Anny Ferens oraz serial "Londyńczycy"
otrzymały nagrody festiwalu filmowego Roma Fiction Fest w Rzymie.
Nagrody festiwalu filmów telewizyjnych przyznano w sobotę.
Wyprodukowany dla TVN film "Trzech kumpli", nagrodzony w kategorii:
najlepszy film dokumentalny to dramatyczna historia śmierci Stanisława
Pyjasa, studenta UJ i działacza opozycji demokratycznej, który zginął w
maju 1977 roku, najprawdopodobniej zamordowany z inicjatywy SB.
Serial "Londyńczycy" otrzymał nagrodę dla najlepszej produkcji
telewizyjnej. Nagroda ta przypada nadawcy - TVP oraz producentowi.
Ponadto na rzymskim festiwalu nagrodę dla najlepszej aktorki
drugoplanowej przyznano Natalii Rybickiej, odtwórczyni jednej z ról w "Londyńczykach".
PAP
Polak w służbie gestapo organizował pogromy rodaków
Z dokumentów Instytutu Pamięci Narodowej wynika, że to hitlerowcy
organizowali pogromy żydowskie w okolicach Łomży i Szczuczyna. Płacili
także polskim żołnierzom za donosicielstwo - pisze "Nasz Dziennik".
Białostocka prokuratura IPN, prowadząca śledztwo w sprawie mordu na
ośmiu Polakach w miejscowości Świdry-Wissa, natrafiła na ślad
organizatora zbrodni, Mieczysława Kosmowskiego. Ten agent gestapo
podczas wojny wydał na śmierć wielu Polaków i Żydów z terenów ziemi
łomżyńskiej i białostockiej.
Kosmowski do czasu wojny niemiecko-sowieckiej kilkakrotnie przekraczał
granicę z zadaniem zbierania wiadomości szpiegowskich z terenów
granicznych, takich jak Szczuczyn, czy Wąsosz, Radziłów i Jedwabne.
Miejsca, w których po wkroczeniu na te tereny wojsk niemieckich
dochodziło do żydowskich pogromów - przypomina gazeta.
Do pomocy, za pieniądze, Kosmowski organizował sieć niemieckich
konfidentów, głównie z osób, które przed wojną miały do czynienia z
polskim wymiarem sprawiedliwości czy zarażonych nienawiścią Polaków,
których bliskich, za wskazaniem ich sąsiadów narodowości żydowskiej,
Sowieci wywieźli na Sybir czy zamordowali na miejscu.
Prokuratorzy rozpatrują tezę, że Kosmowski na polecenie nazistów
przygotowywał pogromy żydowskie w 1941 roku w kilku miejscowościach w
okolicach Szczuczyna i Łomży - pisze gazeta. Zdaniem IPN Polacy nie
mogli organizować pogromów. Robili to Niemcy, którzy specjalnie się do
tego przygotowywali.
IAR
Piątek,
2009-07-10
Najbardziej luksusowy
pociąg świata w Krakowie
Orient Express - najbardziej luksusowy pociąg świata - przyjechał do
Krakowa. Liczący 15 biało-granatowych wagonów kolos wyjechał w czwartek
z Wenecji, jechał przez Budapeszt i Pragę.
Około 30 pasażerów Orient Expressu przywitała krakowska kapela i
Lajkonik.
Pociąg zostanie w Polsce do niedzieli, wtedy wyruszy przez Wiedeń do
Paryża. Kraków odwiedził po raz trzeci.
Orient Express był pierwszą koleją transeuropejską, która łączyła Paryż
z Konstantynopolem. Obecnie jeździ z Wenecji do Paryża różnymi trasami.
Za bilet trzeba zapłacić około cztery tysiące euro.
IAR
Powódź nie oszczędziła lasów - straty wynoszą 65 mln zł
Powalone drzewa, zniszczone mosty, drogi, budynki, szlaki zrywkowe w
lasach – to efekt ulewnych deszczów i powodzi, które nawiedziły ostatnio
południową Polskę. Do tej pory leśnicy oszacowali straty na ponad 65 mln
zł. Suma ta jeszcze wzrośnie, bo nie wszystkie szkody zostały policzone.
Największych spustoszeń powódź dokonała w nadleśnictwach Regionalnej
Dyrekcji Lasów Państwowych we Wrocławiu. Straty poniesione w tamtejszych
lasach wyniosły aż 55 mln zł. Szczególnie bolesne dla leśników są
zniszczone drzewostany. Potrzeba kilkudziesięciu lat, aby w miejscu
powalonych drzew wyrosły tak samo dorodne i okazałe, jak przed powodzią.
Łącznie na terenach regionalnych dyrekcji Lasów Państwowych w Krakowie,
Katowicach, Krośnie i Wrocławiu zniszczeniu uległo 8600 ha drzewostanów,
upraw leśnych i szkółkarskich.
Powódź nie oszczędziła także infrastruktury leśnej. Zniszczyła 36 mostów,
633 km dróg i 428 szlaków zrywkowych. Uniemożliwi to dojazd do lasu
straży pożarnej (w razie pożaru), firmom odbierającym drewno, jak
również turystom.
Priorytetem dla leśników z terenów dotkniętych powodzią jest jak
najszybsze usunięcie wszystkich szkód. W pierwszej kolejności zajmą się
odbudową mostów, dróg, rowów, szczególnie tam, gdzie umożliwi to
funkcjonowanie sieci dróg i spowoduje uregulowanie gospodarki wodnej.
www.lasy.gov.pl
Jedwabne: "Najważniejsza jest pamięć o ofiarach"
W Jedwabnem odbyły się uroczystości w 68. rocznicę mordu Żydów w tej
miejscowości. Pod pomnikiem ku czci ofiar wydarzeń z 10 lipca 1941 r.
odmówiono modlitwę za zmarłych, odśpiewano psalm po hebrajsku i po
polsku, złożono kwiaty, zapalono świece, żydowskim zwyczajem położono
kamyki.
W uroczystościach wzięli udział m.in.: ambasador Izraela w Polsce
Zvi-Rav-Ner, Naczelny Rabin Polski Michael Schudrich, delegacja Związku
Gmin Wyznaniowych Żydowskich w RP, przedstawiciel wojewody podlaskiego.
Nie było mieszkańców Jedwabnego. Przy pomniku modlono się nie tylko za
Żydów z Jedwabnego, ale i ofiary żydowskich pogromów w innych
miasteczkach tej części Polski. Modlono się także na pobliskim cmentarzu
żydowskim.
- Najważniejsza jest pamięć o ofiarach - podkreślali w czasie
uroczystości ambasador Zvi-Rav-Ner i rabin Schudrich. - Stoimy w
strasznym miejscu jedyna rzecz, którą człowiek może tu robić, to modlić
się i pamiętać - mówił rabin Michael Schudrich. W wystąpieniu przy
pomniku upamiętniającym ofiary tragicznych wydarzeń z 10 lipca 1941 roku,
ambasador Izraela w Polsce przypominając słowa Jana Pawła II powiedział,
że Żydzi "to starsi bracia w wierze", dlatego "tak boli to, do czego
mogła doprowadzić nienawiść między sąsiadami". - To nie jacyś ludzie z
innego miejsca. To przecież sąsiedzi byli, tutaj żyli - mówił ambasador.
Podkreślił jednak, że Polacy stanowią największą grupę, ok. 6,3 tys.
osób spośród 21-22 tys. "Sprawiedliwych wśród narodów świata", czyli
tych, którzy z narażeniem własnego życia ratowali Żydów w czasie II
wojny światowej. Mówił, że rozmowa o tym, co stało się w Jedwabnem,
"jest ważna dla historii i porozumienia dwóch narodów".
W rozmowach z dziennikarzami ambasador Izraela podkreślał, że stosunki
polsko-żydowskie są dobre, a "dialog jest pozytywny, otwarty i szczery".
Mówił, że pamięć o wydarzeniach z Jedwabnego jest ważna "dla przyszłości";
ważne, by co roku w rocznicę przyjeżdżać do Jedwabnego. - Potrzebujemy
nauczyć młodych ludzi, co tutaj było i co - nigdy nie wolno pozwolić -
by się zdarzyło. To szkoła międzynarodowa, dla wszystkich na świecie, do
czego mogą prowadzić nienawiść, rasizm, ksenofobia - mówił ambasador.
Przyznał, że Jedwabne to także dobre miejsce do przebaczania. Ubolewał,
że nie bierze udziału w uroczystościach społeczność lokalna. - Szkoda,
że nie przychodzą - dodał.
Przyjeżdżający od lat na uroczystości do Jedwabnego katolicki ksiądz
Wojciech Lemański (obecnie z Jasienicy koło Tłuszcza) powiedział, że
kiedyś bardziej wierzył w to, że w stosunkach z lokalną społecznością
zmiany będą następowały. Teraz uważa jednak, że dzieje się to "bardzo
powoli", a bez wyraźnego znaku ze strony hierarchów Kościoła, "którzy
kształtują sumienia i pamięć historyczną", przełomu nie należy się
raczej spodziewać.
Ksiądz odmówił na cmentarzu w Jedwabnem modlitwę Jana Pawła II za naród
żydowski. Dodał, że trudno się ludziom przyznać do tego, że "brat
skrzywdził brata", nawet w kolejnych pokoleniach. Burmistrz Jedwabnego
Krzysztof Moenke powiedział dzień przed uroczystością, że samorząd nie
przewiduje ani organizacji uroczystości, ani udziału w nich. - Wszystkie
cmentarze wojenne traktuję jednakowo. Są zadbane - powiedział. Moenke
dodał, że przed tegorocznymi uroczystościami "nie miał żadnego sygnału"
od środowisk żydowskich. Przypomniał, że trzy lata temu, gdy wypadała
okrągła 65. rocznica, wówczas taki sygnał był ze strony żydowskiej, "żeby
coś zacząć wspólnie robić". Pytany o ogólne zainteresowanie Jedwabnem,
poza momentem rocznicy związanej z mordem Żydów, burmistrz powiedział,
że jest ono "sporadyczne".
Śledztwo w sprawie Jedwabnego zostało umorzone przez IPN w 2003 roku.
Instytut przyjął, że 10 lipca 1941 roku zamordowano w Jedwabnem nie
mniej niż 340 Żydów, a dokonała tego grupa miejscowej polskiej ludności
cywilnej, z inspiracji Niemców. Co najmniej 300 osób w różnym wieku
spalono żywcem w stodole w Jedwabnem. Obecnie w tym miejscu znajduje się
pomnik upamiętniający tamte wydarzenia. Przy tym pomniku odbyły się
uroczystości.
Kilka lat temu przy okazji kolejnej rocznicy mordu strona żydowska
podkreślała konieczność uzupełnienia napisu na pomniku o sprawców
zbrodni. Pomnik powstawał w czasie, gdy trwało jeszcze śledztwo IPN.
Napis na pomniku głosi w jęz. polskim, hebrajskim i jidisz): "Pamięci
Żydów z Jedwabnego i okolic, mężczyzn, kobiet, dzieci, współgospodarzy
tej ziemi, zamordowanych, żywcem spalonych w tym miejscu 10 lipca 1941
roku. Jedwabne 10 lipca 2001 roku".
Ambasador Izraela, pytany o kwestię uzupełnienia napisu powiedział, że
powinno się to stać. - Wiem, że o tym się rozmawia, trzeba zmienić -
według prawdy historycznej. Mam nadzieję, że to wcześniej czy później
się zmieni - powiedział ambasador. Po szczegóły odsyłał do rabina
Schudricha.
PAP (Mężczyzna przy pomniku pomordowanych w Jedwabnem fot. PAP / Artur
Reszko).
Czwartek, 2009-07-09
Prokuratura zna "nieznanego
świadka" porwania Polaka
Prokuratura potwierdza, że polskim śledczym nie udało się w
Pakistanie przesłuchać ważnego świadka porwania polskiego
geologa Piotra Stańczaka, zamordowanego później przez talibów.
Prok. Robert Majewski powiedział, że informacje o tym świadku -
którego "Rzeczpospolita" opisała jako "nieznanego" - nie są nowe
dla prokuratury.
Rzecznik prasowy MSZ Piotr Paszkowski poinformował, że na
miejscu uprowadzenia polskiego inżyniera był świadek, który
przeżył atak porywaczy. Nie towarzyszył on jednak Polakowi w
samochodzie, ale był na terenie, na którym dokonano uprowadzenia.
- Tak naprawdę w samochodzie towarzyszyły Polakowi trzy osoby i
wszystkie zginęły. Natomiast rzeczywiście był na miejscu
zdarzenia świadek, który został przesłuchany przez władze
pakistańskie - powiedział rzecznik MSZ. Zaznaczył przy tym, że
świadek ten nie wniósł do śledztwa istotnych informacji.
Według rzecznika, władze i służby pakistańskie nie utrudniały
stronie polskiej śledztwa w sprawie porwania.
"Rzeczpospolita" napisała, że w chwili porwania Stańczaka we
wrześniu 2008 r. jego autem jechały nie trzy osoby - jak
wcześniej podawano, ale cztery. Czwartym był Pakistańczyk, który
przeżył atak terrorystów jako jedyny - prócz porwanego Polaka.
Według dziennika polski wywiad już w październiku 2008 r. wpadł
na trop tego świadka, którego początkowo podejrzewano, że pomógł
w porwaniu Stańczaka. Później tę hipotezę wykluczono. Gazeta
twierdzi, że znał on porywaczy, ale nie miał nic wspólnego z
porwaniem.
Zdaniem "Rz" od października 2008 r. Polska prosiła Pakistan o
pomoc w przesłuchaniu tego świadka, ale "tamtejsze służby
zwlekały". Polski wywiad miał też bez skutku prosić o pomoc CIA.
Dopiero cztery miesiące po zabójstwie Stańczaka polscy
prokuratorzy dostali zgodę na przesłuchanie Pakistańczyka.
- Choć chcieliśmy go przesłuchać podczas niedawnego pobytu w
Pakistanie, nie doszło to do skutku - przyznał prok. Robert
Majewski, szef prowadzącego śledztwo ws. Stańczaka pionu ds.
przestępczości zorganizowanej w stołecznej prokuraturze
apelacyjnej.
Prokurator nie ujawnił, z jakich powodów nie udało się
przesłuchać tego świadka. - Decyzyjność leżała po stronie
pakistańskiej, która powoływała się na określone okoliczności -
powiedział jedynie. Pytany, czy przesłuchanie będzie jeszcze
możliwe, Majewski odparł, że wszystko może się zdarzyć.
Pracownik Geofizyki Kraków Piotr Stańczak został porwany przez
talibów, którzy w zamian za jego uwolnienie domagali się
zwolnienia z więzień swoich towarzyszy. Wobec niespełnienia tych
żądań przez pakistańskie władze, 7 lutego ogłosili, że Polak
został zabity. W kwietniu ciało Polaka przewieziono do kraju.
Bezpośrednio po tym przeprowadzono sekcję zwłok. Pogrzeb
Stańczaka odbył się na początku maja w Krośnie.
Talib podejrzewany o udział w porwaniu i zabójstwie Stańczaka
jest ścigany w Pakistanie listem gończym, ale nie za tę zbrodnię,
lecz za inne przestępstwo tego typu - mówił niedawno Majewski.
Według niego, na razie przedwczesne jest mówienie o polskich
listach gończych za zabójcami. Obecnie polska prokuratura
oczekuje na materiały z Pakistanu, które po dotarciu do kraju
trzeba będzie przetłumaczyć, a potem "podjąć dalsze decyzje".
PAP (Porwany w Pakistanie Polak Piotr Stańczak fot. AFP / SAMAA
TV)
Unijna komisarz bała się polskich stoczniowców
Unijna komisarz do spraw konkurencji Neelie Kroes odwiedziła
Stocznię Szczecińską. Wjechała na jej teren nie główną bramą,
ale boczną - tak zwaną kolejową. Komisarz nie chciała bowiem
spotkać się ze stoczniowcami, którzy czekali na nią z
transparentem "Witamy na stosie pogrzebowym polskich stoczni".
Liczna obstawa z Biura Ochrony Rządu miała przygotowane parasole,
w razie gdyby w stronę gościa poleciały jajka, ostatecznie
skończyło się na kilku inwektywach. Ale były też kwiaty, te
wręczyli zarządca kompensacji Roman Nojszewski i były wiceprezes,
a obecnie dyrektor stoczni Bogusław Adamski.
Solidarność - zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami -
zbojkotowała spotkanie z unijną komisarz. Przedstawiciele
Solidarności 80 przyszli na spotkanie z nadzieją, że uda im się
porozmawiać z prezesem spółki Stocznie Polskie SA. Rozmowa z
Janem Ruurd de Jonge była bardzo krótka. Prezes powtórzył, że
docelowo w Stoczni Szczecińskiej będzie zatrudnionych około
dwóch tysięcy osób, nie podał jednak ani żadnych terminów, nie
chciał też rozmawiać o ewentualnych kontraktach. Po tych słowach
związkowcy z Solidarności 80 opuścili spotkanie, jak bowiem
informowali wcześniej, z samą panią komisarz nie mają o czym
rozmawiać. Ostatecznie z Neelie Kroes spotkał się tylko
przedstawiciel Związku Zawodowego Stoczniowiec.
Neelie Kroes w Szczecinie jest persona non grata, ponieważ
zadecydowała o zamknięciu zakładów w Szczecinie i w Gdyni i
sprzedaży ich majątku w przetargach.
IAR
"Kwaśniewska to cios dla Donalda Tuska"
Jerzy Szmajdziński zapowiedział, że we wrześniu lub październiku
poznamy kandydata SLD na prezydenta. Według sondażu "Gazety
Wyborczej" szansę na prezydenturę miałaby Jolanta Kwaśniewska,
która mogłaby wygrać w drugiej turze z Donaldem Tuskiem.
Polityk SLD, który był gościem "Sygnałów Dnia, powiedział, że za
wcześnie jeszcze na nazwiska. Jak podkreślił, decyzję w tej
sprawie należy podjąć w taki sposób, aby ludzie lewicy czuli się
związani emocjonalnie z kandydatem. Zapewnił, że nawet jeśli
Jolanta Kwaśniewska nie będzie chciała kandydować, Lewica
znajdzie osobę, którą poprze zarówno była prezydentowa, jak i -
na przykład - Włodzimierz Cimoszewicz.
Jerzy Szmajdziński uważa, że dobry wynik Jolanty Kwaśniewskiej w
sondażach to cios dla Donalda Tuska i ludzi kreujących jego
wizerunek. Jego zdaniem, wysokie poparcie premiera bierze się
bardziej ze strachu wyborców przed PiS-em, niż z miłości do
szefa rządu.
IAR
|
|
INDEX
|