Jeśli masz jakieś informacje
dotyczące polskich wydarzeń i chciałbyś albo chciałabyś podzielić się nimi z
naszymi czytelnikami, to prześlij je do
nas. Mile
widziane są wywiady, felietony, zdjęcia i poezja. Proszę informować
nas o wszystkich
wydarzeniach polonijnych.
Każdy z nas może się przyczynić do promowania Polonii w
Winnipegu w bardzo prosty sposób. Mój apel jest aby dodać dwie
linie do waszej stopki (signature) aby zacząć promować Polonijne
wydarzenia w Winnipegu kiedykolwiek wysyłamy maila.
Tutaj są instrukcje jak dodać stopkę używając Outlook Express.
Kliknij Tools-->Options -->
Signatures
Zaznacz poprzez kliknięcie Checkbox
gdzie pisze
Add signature to all outgoing messages
W pole gdzie jest napisane Edit Signature proszę wpisać.
I to wszystko. Od tej pory będziemy promować polskie wydarzanie w
Winnipegu automatycznie kiedy wyślemy maila do kogoś. Wszystkie programy
mailowe mają taką opcję tzw. signature i sposób jej dodania
będzie bardzo podobny do tego co opisałem dla Outlook Express
są oficjalnie
zaręczenie i obydwoje są
użytkownikami LinkPolonia.
Joshua
mieszka w Kanadzie w Blind Bay
(Ślepa Zatoka) a Iwona
w Warszawie. Joshua jest
Kanadyjczykiem polskiego
pochodzenia.
Tutaj jest
krótka historia zapoznania, a to
co później się stało to już
historia.
Brat Joshua-y,
Jonah jest aktywnym
użytkownikiem Linkpolonia.
Kiedy Joshua zdecydował się
odwiedzić Polskę tego lata,
Jonah poprosił go aby ten wziął
kilka prezentów dla nowych
przyjaciół,
których Jonah poznał poprzez
LinkPolonia.
Joshua zrobił tak jak go brat
prosił. Jeden prezent był
przeznaczony
właśnie dla Iwony Mankowskiej.
Po przekazaniu prezentu,
obydwoje kontynuowali znajomość
i trzy
miesiące później Joshua
oświadczył się Iwonie.
Z tego co wiemy, Joshua obecnie
zabiega o przedłużenie
trzy-miesięcznej
wizy w Polsce.
Chcielibyśmy pogratulować
zaręczonej parze i życzyć
powodzenia.
Mamy nadzieję że linkpolonia
będzie zaproszony na wesele
abyśmy
mogli zrelacjonować to
wydarzenie i opublikować je na
naszych stronach.
Zapraszamy wszystkich
użytkowników do złożenia
gratulacji
dla
Joshuy i Iwony.
Jeszcze raz gratulujemy i
cieszymy się że znajomość
zawarta w Linkpolonia
doprowadziła do nawiązania tak
pozytywnych kontaktów.
Due to the fact, that the process of obtaining visa takes a long
time we encourage all applicants to apply as soon as possible.
During the academic year 2009/2010 students can apply to the
first-cycle Bachelor's degree philosophy programme delivered in
English.
By August 30th, the applicants should submit
the following documents via e-mail or via s-mail:s-mail
KUL's personal inquiry form;
a photocopy of the certificate of secondary education (High School
Diploma/General Certificate of Secondary Education) entitling to
enrol for studies in the country of one's residence;
a certificate confirming the command of English [The list of
certificates confirming the command of English];
a photocopy of the applicant's passport (foreigners) or identity
card (Polish citizens);
four color photographs (35 x 52 mm);
one addressed envelope without a stamp.
e-mail
KUL's personal inquiry form;
a scan of the certificate of secondary education (High School
Diploma/General Certificate of Secondary Education) entitling to
enrol for studies in the country of one's residence;
a scan of a certificate confirming the command of English [The list
of certificates confirming the command of English];
a scan of the applicant's passport (foreigners) or identity card
(Polish citizens);
a scan of a color photograph (*.jpg format, at least 236 x 295
pixels).
By October 1st at the very latest the
applicant should send (s-mail or in person only):
four color photographs (35 x 52 mm) (only if the photographs were
not send by s mail with other application documents)
the original certificate of secondary education (High School
Diploma/General Certificate of Secondary Education) which entitles
to enrol for studies in the country of one's residence; applicants
should make sure that their documents will be accepted abroad
through the obtainment of an Apostille or Consular Legalization;
Polish sworn translation of the original certificate of secondary
education (High School Diploma/General Certificate of Secondary
Education);
Medical Certificate confirming the applicant's ability to undertake
university studies [Medical Certificate for Candidates for Study at
The John Paul II Catholic University of Lublin];
valid Baptismal Certificate (only Christians);
Letter of Recommendation from the Church authorities (only
clergymen);
Certificate confirming Polish descent issued by Polish Consulate
(only the applicants of Polish descent).
KUL will mediate in the recognition process as long as the
certificate of secondary education (High School Diploma/General
Certificate of Secondary Education) needs to be recognized by Polish
educational authorities as an equivalent of Polish certificate of
secondary education.
By October 30th, at the very latest the
applicant has to submit:
visa or provisional residence permit or any other document entitling
to stay on the territory of the Republic of Poland;
Please contact the nearest Polish embassy for information on what
documentation you may require to enter Poland,
health and accident insurance valid during the applicant's stay in
Poland or the European Health Insurance Card or the document
confirming that the applicant registered at the National Health
Insurance Fund. The University helps to obtain those documents. The
insurance can be purchased in the student's native country or in one
of the Polish insurance companies.
Address
Please sent the required documents and photo(s) to:
via e-mail:
philosophy@kul.pl
via s-mail:
The John Paul II Catholic University of Lublin
Student Affairs Department
Al. Raclawickie 14
20-950 Lublin, Poland
Na stronie naszego Biuletynu możesz złożyć życzenia swoim
bliskim , znajomym, przyjaciołom... z różnych okazji: urodziny, ślub,
narodziny dziecka, jubileuszu, świąt... Do życzeń możesz dodać zdjęcie,
ale
nie jest to konieczne (zdjęcie dodaj pod warunkiem, że
jesteś jego autorem i zgadzasz się na umieszczenie go na naszej stronie) .
Krzysztof Lorenc syn polskich emigrantów urodzony w Kanadzie
aktywnie uczestniczy w życiu publicznym, gospodarczym, ekonomicznym i
politycznym Kanady a także w życiu Polonnii
kanadyjskiej Winnipegu.
Urodził się Pan w Kanadzie, korzenie rodowe sięgają, jednak do Polski.
Czy był ktoś w rodzinie, kogo mógłby Pan nazwać nauczycielem i
przewodnikiem po historii i tradycji Polski?
Moi rodzice pochodzą z Polski, mama z Łomży a ojciec ze Stanisławowa. Po
II wojnie światowej do Winnipegu przyjechał najpierw ojciec, który
później ściągnął mamę i pobrali się w 1951 roku. Ja urodziłem się w
Winnipegu, ale ponieważ rodzice są Polakami i wychowałem się w domu z
polskimi tradycjami czuję się też Polakiem.
Najlepszymi moimi nauczycielami przekazującymi wiedze o Polsce o
tradycjach polskich byli oczywiście moi rodzice. W domu rodzinnym
słuchałem opowieści o historii polskiej, słuchaliśmy regularnie polskich
pieśni w wykonaniu Śląska czy Mazowsza. Wyrastałem w domu, w którym była
tradycyjna polska wigilia, od małego chodziłem w Wielkanoc do kościoła
święcić pokarmy itd.
Dodatkowo byłem zuchem a później harcerzem w drużynie przy SPK, a także
byłem jeden z członków Grupy Tanecznej SPK Iskry, której założycielem
był mój ojciec Henryk Lorenc z wielką pomocą mamy Janiny Lorenc.
Ludziom urodzonym w Kanadzie nie jest łatwo mówić po polsku tak płynnie
jak Panu. Kto nauczył Pana języka polskiego? Czy odwiedzał Pan kiedyś
Polskę?
Znajomość języka polskiego zawdzięczam głównie rodzicom. W domu wszyscy
mówiliśmy wyłącznie po polsku. Chodziłem też do Sobotniej Szkoły Języka
Polskiego pod patronatem KPK. Czytanie, pisanie i mówienie po polsku nie
jest dla mnie trudnością, ale najłatwiej jest mi mówić.
W Polsce byłem kilka razy. Pierwszy raz pojechałem na wymianę kulturalną
zorganizowaną przez SPK koło nr 13 - miałem wtedy 17 lat. Potem byłem w
czasach, kiedy Polska wyzwalała się z komunizmu. Podczas spotkania
Wałęsy, który wtedy jeszcze wtedy nie był prezydentem z delegacją
zagraniczną byłem tłumaczem języka angielskiego. Kolejny raz byłem w
Polsce z premierem Manitoby panem Filmon na misji handlowej. Ostatni raz
w Polsce byłem 7 lat temu z moim synem Markiem. Chcę powiedzieć, że z
każdego z tych wyjazdów mam bardzo dobre wspomnienia i zauważam ogromne
zmiany w Polsce od pierwszego mojego wyjazdu do ostatniego, ale przecież
Kanada też się zmienia.
Jak wyglądało Pana dzieciństwo, lata nauki szkolnej i studenckiej?
Moje wykształcenie to można powiedzieć najpierw przedszkole przy
kościele Św. Ducha, później szkoła Ralph Brown, poczym St.John's. Na
Uniwersytecie Manitoba studiowałem na wydziale politycznym i
ekonomicznym i uzyskałem bakeloriat w tych kierunkach. Ukończyłem tez
studia na wydziale prawa i praktykę prawniczą rozpocząłem w 1977 roku.
Czy może nam Pan powiedzieć kilka faktów z życia codziennego? Czym Pan
się zajmuje, gdzie pracuje?
Obecnie zajmuję stanowisko prezesa w Manitoba Heavy Construction
Association, które jest zrzeszeniem przedsiębiorstw, zajmujących się
budową i utrzymaniem infrastruktury podziemnej, a także infrastruktury
naziemnej jak drogi, chodniki, mosty itd. Tu pracuję od 1991 roku. Misją
i zadaniem tej organizacji jest praca z rządami: miejskim,
prowincjonalnym i krajowym nad rozwojem ekonomii, rozwojem inwestycji w
zakresie infrastruktury, pomoc przedsiębiorstwom w utrzymaniu
bezpieczeństwa pracy oraz szkolenie pracowników zrzeszonych w Manitoba
Heavy Construction Association tak by ciągle podnosili swoje
kwalifikacje.
Wcześniej w latach 1983 - 1992 kolejno przez trzy kadencje byłem Radnym
Miasta w Winnipegu gdzie miałem przeróżne obowiązki oraz przy różnych
okazjach reprezentowałem miasto Winnipeg.
Jestem prezesem Western Canada Roadbuilders & Heavy Construction
Association, które jest organizacją podobną w swoim charakterze do
Manitoba Heavy Construction, ale zrzesza większe grono przedsiębiorców
bo są to przedsiębiorcy z całej Kanady zachodniej.
Podobna organizacja zrzesza przedsiębiorców całej Kanady i ja jestem jej
członkiem a jest to Canadian Construction Association. W tej organizacji
jestem aktywny działając w wielu komitetach np. Human Resources;
Roadbuilder Council; Gold Seal Committee; Marekting & Promotion. Miedzy
innymi zadaniem jednego z komitetów jest przyznawanie ‘Golden Seal’ tym
manadżerom w Kanadzie, którzy swoje firmy prowadzą wyróżniająco.
Na czym dokładnie polega Pana praca zawodowa w MHCA?
W Manitoba Heavy Construction Association zajmuje stanowisko prezydenta.
Jest to organizacja, która ciągle się rozwija a więc i ja mam ciągle
nowe zadania. Kiedy w 1991 roku zaczynałem pracę w MHCA to organizacja
miała około 87 członków a obecnie jest ich 330.
Zadania organizacji i
moje zadania to rozmowy z rządzącymi zarówno w mieście, prowincji jak i
w kraju w sprawach znaczenia rozwoju dobrej infrastruktury.
Rozmowy dotyczą zasad rozbudowy tej infrastruktury, utrzymania jej w
dobrym stanie, oraz źródeł finansowania. Swoją wiedzę i
doświadczenie prawnicze wykorzystuję często współpracując z innymi
instytucjami.
Przez lata dużo się zmieniło. Dzisiejsze programy zarówno w mieście jak
i te prowincjonalne a także krajowe świadczą o tym, że obecnie dostrzega
się znaczenie rozwoju budownictwa dróg, mostów i całej infrastruktury w
tym zakresie dla ogólnego rozwoju całego kraju.
Dodatkowo Manitoba Heavy Construction Association posiada programy,
które jak wspomniałem szkolą przedsiębiorców w zakresie utrzymania
bezpieczeństwa w zakładach pracy. Fundusze na programy dotyczące
bezpieczeństwa w firmach pochodzą nie z miasta, prowincji czy kraju, ale
są to środki własne MHCA.
W dziedzinie bezpieczeństwa pracy w przedsiębiorstwach byłem członkiem
dwóch komisji prowincjonalnych, które przygotowywały poprawki do
regulaminów i statutów określających przestrzegania bezpieczeństwa pracy
oraz zasad wypłacania odszkodowań tym, którzy ulęgają wypadkom w miejscu
pracy.
W roku 1998 i ponownie w 2000 przewodniczyłem komisji, która badała stan
infrastruktury w Winnipegu. Formułowaliśmy wnioski dla Rady Miejskiej,
która sporządzała na ich podstawie plany do pracy na najbliższe lata w
zakresie budownictwa rozwoju i dbałości o całą infrastrukturę podziemną
i nadziemną w naszym mieście.
W ostatnich 5 latach angażuję się w branży handlowej gdyż ekonomia
Kanady jest oparta na handlu (import, eksport) 5 razy bardziej niż np.
ekonomia USA. Kanada nie może dopuścić do utraty swojego miejsca na
świecie w handlu zagranicznym.
Prowadzę rozmowy z Prezydentem naszego miasta dotyczące roli miasta w
dziedzinie handlu i współpracy miasta w tym zakresie z prowincją i
krajem. Efekty tych rozmów to stworzenie ‘Center Port Canada’ pierwszej
inicjatywy w Kanadzie, która zmierza do rozwoju handlu wewnętrznego
Kanady nie przy porcie wodnym. Jest to pierwszy port lądowy w Kanadzie,
który zostanie zbudowany w oparciu o transport lądowy: samochodowy,
lotniczy i kolejowy a nie rzeczny czy morski.
Nancy Allen Minister of
Labour and Immigration and Minister responsible for Multiculturalism i
Krzysztof Lorenc
Czy w jakiś sposób jest Pan związany z Polonią w Winnipegu?
Dzisiaj z Polonią jestem związany mniej niż byłem w przeszłości. Wynika
to głównie z ilości zadań do wykonania w pracy zawodowej. Kiedyś byłem
członkiem zarządu SPK koło nr 13 a także pełniłem funkcje wice- prezesa
i prezesa tego Stowarzyszenia.
Byłem delegatem do Kongresu Polonii Kanadyjskiej z ramienia SPK nr 13 a
także wice- prezesem KPK. Przewodniczyłem komitetowi, którego zadaniem
było podjąć próby zbudowania w Winnipegu Polskiego Centrum.
Nadal jestem członkiem SPK koło nr 13 i jestem związany z Folkoramą
pawilonu Warszawa. Moim zdaniem młoda generacja musi odgrywać większa
rolę w organizacjach polonijnych a ta starsza, która ma ogromne
doświadczenie powinna służyć młodym pomocą w miarę potrzeby.
Moja rola jest, więc dziś inna niż kiedyś, ale wiem co się dzieje w
Polonii i kiedy są inicjatywy, które mogę wesprzeć swoja pomocą,
doświadczeniem, czy w jakikolwiek inny sposób to chętnie to robię.
Jakie według Pana są priorytety dla Polonii?
Jest ich mnóstwo, ale zwrócę uwagę na dwa istotne, które są moim zdaniem
równoważne.
Pierwszy- nie strącić okazji na budowę czy pomieszczenie się w jednym
Centrum Polonijnym, w którym Polonia może razem współpracować.
Istniejące organizacje musza przyznać, że czasy w których powstały już
minęły, ogromnie się zmieniły i organizacje muszą się dostosować
do dzisiejszej i nadchodzącej rzeczywistości. Inaczej….zginą.
Drugi - Polonia musi się bardziej zangażować w życie polityczne miasta,
prowincji i państwa. Jak o nas nie słyszą, jak o nas nic nie widzą to
nas nie ma w strukturach polityki państwa a to jest tragedia ponieważ
mamy dużo wybitnych ludzi w Polonii. Nie powinniśmy poprostu oddawać
stanowisk politycznych innym a później tylko ciągle krytykować.
Powinniśmy brać widoczny udział jako kandydaci to rady, czy posłowie
rządów prowincjonalnych czy federalnych. Powinniśmy przez taką akcję
zjednoczenia głosu odgrywać większą rolę w życiu publicznym i
politycznym Kanady.
Czy to, że ma Pan polskie korzenie ma dla Pana jakieś znaczenie?
Urodziłem się i żyję w Kanadzie, ale oczywiście moje pochodzenie jest
dla mnie ważne. W rodzinie, którą założyłem z żoną Marysią zachowywane
są wszystkie polskie tradycje, choć nie jest to już napewno taki dom jak
ten, w którym wychowałem się ja.
Moi synowie chodzili do Sobotniej Szkoły Języka Polskiego, byli
członkami (jeden jeszcze ciągle jest) Zespołu SPK Iskry i chodzili na
religię do polskiego kościoła Św. Ducha. W naszym domu są przedmioty,
które przypominają, jakie są nasze korzenie. W domu nad jeziorem w
widocznym miejscu mamy rzeczy z Polski np. rzeźbę górala, którą
przywiozła moja siostra Bożena, mamy polskiego orła, obrazy malowane
akwarelą a przedstawiające polskie krajobrazy itd.
Krzysztof Lorenc z żoną Marią i przyjaciółmi
Kanada to kraj wielo- kulturowy, co najbardziej podoba się Panu w
Polakach, a co jest ciekawego w Kanadyjczykach?
Nie wiem czy dla mnie jest jakaś wielka różnica miedzy tymi, co się
urodzili w innym domu a mną tylko z tego powodu, że ja urodziłem się w
domu polskim?
Ja uważam, że Kanada jest najlepszym państwem na świecie, bo my mamy
taką wolność, którą gdzie indziej na świecie się rzadko spotyka. Kanada
jest państwem, które zwraca uwagę na potrzeby obywateli, państwem
przyjmującym emigrantów, jest państwem przyjaznym, wrażliwym na problemy
innych. Są tu dobrzy pracowici ludzie i dzięki temu jest to państwo, z
którym inni chętnie współpracują.
Uważam też, że ci którzy przyjechali do Kanady dawniej tak jak moi
rodzice i ci którzy przyjeżdżają dziś są do siebie podobni. Przyjechali
tu by zakładać rodziny, pracować i żyć obok sąsiada, który nie ważne,
jaki ma koloru skóry, z jakiego państwa pochodzi, jaką religię wyznaje.
Pokazujemy nasze różnice kulturowe, jesteśmy z nich dumni, ale to co
teraz nas łączy to jest dom, który nazywa się Kanada a Polacy są ważną
cząstką społeczności Kanady.
Wracając do Pana codziennych zajęć, jak spędza Pan wolny czas?
Najlepiej wypoczywam nad jeziorem Winnipeg Beach gdzie mamy rodzinny dom
letniskowy już od 26 lat. Po umysłowej pracy zawodowej zajmowanie się
koszeniem trawy przed naszym domem nad jeziorem czy wykonywaniem czasem
koniecznych prac remontowych jest dla mnie najlepszym wypoczynkiem.
Latem w każdy weekend wyjeżdżamy właśnie nad jezioro i to dla mnie jest
najlepszy odpoczynek, gdyż nie muszę myśleć o pracy i obowiązkach
zawodowych. Tam przyjeżdżają nasi synowie Marek, Grzegorz i Michał.
Nasz dom nad jeziorem to jest miejsce gdzie przyjeżdżają też nasi
przyjaciele z rodzinami, koleżanki i koledzy naszych synów i wspólnie
spędzony czas jest prawdziwym relaksem.
Dodatkowo lubię czytać książki i nad jeziorem zawsze mam czas by
poczytać. Teraz czytam ciekawą książkę pod tytułem "Stalin, the Nazi and
the West". To jest książka historyczna o Stalinie za czasów drugiej
wojny światowej. Ta książka, jak jedna z niewielu, opisuje jak Polska
była zdradzona przez Anglię i Stany Zjednoczonej, jaka ohydną rolę
odegrał w tym Stalin, i jaką tragedią faktycznie była druga wojna dla
Polaków i Polski. Czytam też książki „lżejsze”.
Ogólnie biorąc to mogę powiedzieć, że wyjazdy do naszego domu nad
jezioro przy Winnipeg Beach jest to czas na odpoczynek, na rodzinę i
przyjaciół - to jest moje niebo.
Dziękuję z rozmowę
Jolanta Małek
Polishwinnpeg.com
Tym razem zapraszam Państwa
na wirtualną podróż po Parku Szczytnickim we Wrocławiu .Oddana do użytku
w dniu 4 czerwca 2009 roku Fontanna Multimedialna stała się kolejną
atrakcją dla mieszkańców miasta i turystów .
Pergola , Hala 100 lecia ,Iglica , budynki "czterech kopuł " Wytwórni
Filmów Fabularnych czy Ogród Japoński są od lat znane nie tylko
społeczności wrocławskiej .Każda inwestycja lub modernizacja
istniejących obiektów czy terenów zielonych jest przyjmowana przez
mieszkańców z ogromnym entuzjazmem .Pergola i Hala 100 lecia z Iglicą są
najczęściej odwiedzanymi miejscami we Wrocławiu.Istniejąca od 1913 roku
sztuczna niecka wodna została zamieniona na najpiękniejszą Fontannę
Multimedialną w Polsce.W Europie podobnymi fontannami może się pochwalić
Hiszpania (Fontanna Multimedialna w Barcelonie) i Czechy (Multimedialna
Fontanna w Pradze)Największą tego typu fontanną na świecie jest
niewątpliwie Multimedialna Fontanna w Dubaju .Rozpoczęte prace budowlane
przy wrocławskiej fontannie w tamtym roku były częściowo wstrzymywane ze
względu na obecność w wodnej niecce rzadkich okazów ropuch zielonych
które są pod ochroną .Problem rozwiązano i żaby zostały przesiedlone na
tereny kąpieliska do Morskiego Oka przy ulicy Chopina .
Hala 100 lecia wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Wrocławska Iglica
Pergola- ta alejka spacerowa
jest zatłoczona przez spacerowiczów . Udało się wykonać fotografię bez
ludzi .
Ta przyjemna dla ludzkiego oka fasada posiadająca dwa rzędy kolumn i
zakończona w górze drewnianą kratownicą liczy około 640 metrów długości
.
Rozpoczęcie budowy Fontanny
Multimedialnej budziło wiele kontrowersji i różnie było odbierane przez
niektórych mieszkańców Wrocławia .Jedni się cieszyli a inni krytykowali
.Jedno jest pewne: taki obiekt w tym miejscu był potrzebny .O celowości
inwestycji świadczy fakt obecności tłumów ludzi na pierwszym pokazie
możliwości tej fontanny oraz ilość materiałów zamieszczanych przez
internautów w internecie .Przetarg na wykonanie Multimedialnej Fontanny
wygrała firma Pana Gutkowskiego z Leszna , którego parę dni temu
osobiście poznałem .Podczas bardzo przyjemnej rozmowy dowiedziałem się o
realizacji tego przedsięwzięcia oraz ciekawostkach technicznych
zastosowanych w automatyce tej fontanny. Fontanna składa się z 298 dysz
, którymi jest wyrzucana woda. Pod fontanną znajduje się pomieszczenie o
długości 50mb i szerokości 5mb.Wysokość tego pomieszczenia wynosi 3mb .W
tym pomieszczeniu została zamontowana aparatura, pomp, chłodnice i
oczywiście komputery z laserami. Fontanna ma ogromne możliwości
wirtualne, które są zależne od zaprojektowanej scenografii i muzyki .
Fontanna została wzbogacona
ekranem wodnym , który jest obecnie jedynym w Polsce . Centralnym
punktem fontanny jest gejzer mający możliwości wyrzucania słupa wody na
wysokość 40 metrów. W pracy fontanny zastosowano cztery programy :
-Najprostszy tzw. "tryb sekwencyjny" podczas którego realizacji zostają
uruchomione niewielkie ilości dysz. Podczas tej pracy nie uruchamia się
oświetlenie i efekty wizualne.
-Podstawowy tryb pracy fontanny polega na tym, że o pełnych godzinach są
uruchamiane wszystkie dysze wraz z muzyką .
-Muzyczny tryb pracy fontanny polega na tym, że pracują wszystkie dysze
i są zsynchronizowane z odpowiednim utworem muzycznym. Taki tryb pracy
działa od piątku do niedzieli w godzinach wieczornych .
-Show jest najciekawszym trybem pracy podczas którego pracują wszystkie
dysze na ekranie wodnym ukazują się wizualizacje oraz zsynchronizowana
muzyka z pracami dysz. Ten tryb pracy jest swego rodzaju spektaklem
wyreżyserowanym i trwa około 30 minut.
W fontannie zastosowano dysze dynamiczne, punktowe i mgielne .Ponadto w
systemie współdziałają wytwornice dymu, lasery, projektor multimedialny
i dysza tworząca powłokę wodną projekcyjną.
Ratyfikacja polsko-kanadyjskiej umowy o wspieraniu mobilności
młodych obywateli
Ambasada RP w Ottawie uprzejmie informuje,
że zakończył się proces ratyfikacji Umowy o między rządem RP w rządem
Kanady o wspieraniu mobilności młodych obywateli, która wejdzie w życie
1 sierpnia 2009 roku.
Wszelkie szczegółowe informacje dotyczące zasad obowiązywania umowy,
zostaną podane do publicznej wiadomości w najbliższym czasie. Aplikacje
będą dostępne na stronach Ambasady od 1 sierpnia br.
Umowa została podpisana 14 lipca 2008 r. przez minister nauki i
szkolnictwa wyższego prof. Barbarę Kudrycką oraz minister obywatelstwa i
imigracji Kanady Diane Finley.
Celem umowy jest uproszczenie procedury wyjazdowej dla osób w wieku od
18 do 35 lat (w tym absolwentów szkół wyższych), które zamierzają:
- odbyć praktykę zawodową w drugim państwie;
- zrealizować tam część swojego programu studiów;
- przebywać w celach szkoleniowych i poznawczych oraz podjąć czasowe
zatrudnienie;
- przebywać w celach kulturalnych lub poznawczo-turystycznych oraz
podjąć pracę.
Na mocy umowy pobyt na terenie drugiego państwa może trwać jeden rok.
Dokumenty wymagane podczas przekraczania granicy to:
- w przypadku Kanady - list polecający, a w niektórych przypadkach
również wiza;
- w przypadku Rzeczypospolitej Polskiej - wiza.
Obywatele Rzeczypospolitej Polskiej wyjeżdżający do Kanady, którym
wydany został list polecający, a w niektórych przypadkach również wiza,
otrzymają w dniu wjazdu do Kanady, niezależnie od sytuacji na rynku
pracy, zezwolenie na pracę wydane przez Rząd Kanady ważne przez okres
ich legalnego pobytu w Kanadzie. Obywatele Kanady wyjeżdżający do
Rzeczypospolitej Polskiej na okres nieprzekraczający trzech miesięcy lub
którym wydana została wiza, są zwolnieni z obowiązku uzyskania
zezwolenia na pracę oraz mają prawo do podejmowania pracy przez okres
ich legalnego pobytu w Rzeczypospolitej Polskiej, niezależnie od
sytuacji na rynku pracy, bez konieczności uzyskiwania jakichkolwiek
dodatkowych dokumentów.
Obydwie strony podpisujące umowę zachęcają instytucje rządowe, szkoły
wyższe, jednostki naukowe, organizacje pozarządowe oraz podmioty sektora
prywatnego do wspierania mobilności młodych obywateli Kanady i
Rzeczpospolitej Polskiej.
“Klub 13”
Polish Combatants Association Branch #13
Stowarzyszenie Polskich Kombatantów Koło #13
1364 Main Street, Winnipeg, Manitoba R2W 3T8
Phone/Fax 204-589-7638
E-mail: club13@mts.net www.PCAclub13.com
Film dokumentalny "Białoruski walc" w reżyserii Andrzeja Fidyka -
wyprodukowany dla TVP1 - otrzymał nominację do prestiżowej amerykańskiej
nagrody Emmy, uważanej za telewizyjny odpowiednik Oscara.
"Białoruski walc" jest wspólną produkcją Polski i Norwegii, został
nominowany do Emmy w kategorii "produkcje poświęcone kulturze i sztuce"
- poinformowała Redakcja Oprawy i Promocji TVP1.
Dokument Andrzeja Fidyka to opowieść o współczesnej Białorusi, kraju "zawieszonym"
między Wschodem i Zachodem. - Poprzez swoje obserwacje, reżyser
przekazuje prawdę o ludziach, czasami trochę bezmyślnych i zamyślonych,
po słowiańsku szczerych, ale też i zakłamanych - informuje TVP. Głównym
bohaterem tej historii jest mężczyzna o imieniu Sasza - patriota,
manifestujący na każdym kroku swą miłość do Białorusi, jednocześnie
uważany przez sąsiadów za miejscowego dziwaka.
Muzykę do "Białoruskiego walca" skomponował Krzesimir Dębski.
Tegoroczne nagrody Emmy dla produkcji telewizyjnych z różnych krajów
zostaną wręczone w listopadzie w Nowym Jorku. Przyzna je amerykańska
Narodowa Akademia Sztuk i Nauk Telewizyjnych.
PAP
"Zapasiewiczowi należał się Oscar"
Znakomity, wspaniały, wrażliwy, wielki aktor - tak nasi Internauci
wspominają zmarłego Zbigniewa Zapasiewicza. Do księgi kondolencyjnej
wpisało się już dwa tysiące osób.
Zbigniew Zapasiewicz był jednym z najwybitniejszych polskich aktorów. W
1956 r. ukończył warszawską PWST, gdzie od roku 1987 był profesorem.
Zagrał w niemal 80 filmach, m.in. w "Ziemi obiecanej", "Barwach
ochronnych", "Szpitalu przemienienia" i "Bez znieczulenia". Grał kolejno
w teatrach: Młodej Warszawy i Klasycznym, Współczesnym, Dramatycznym i
Powszechnym.
Zmarł w Warszawie w wieku 75 lat.
"Najlepsi pozostawiają pustkę"
Jako znakomitego aktora zapamięta Zbigniewa Zapasiewicza Janek.
Internauta żałuje, ze prawdziwi aktorzy odchodzą. Jednocześnie składa
rodzinie i przyjaciołom Zmarłego wyrazy współczucia. Alina składa je
wszystkim poruszonym Jego śmiercią i wspomina wspaniałą dykcję i
wyjątkowy tembr głosu Aktora. Śmierć Zapasiewicza nazywa ogromna stratą
dla polskiej kultury, bo Aktor był jednym z tych, którzy mieli wiele do
pokazania i przekazania.
Internautka Ava żałuje, że coraz częściej odchodzą ludzie, którzy byli
dla niej wzorem patriotyzmu i głębokiej miłości do kultury, człowieka i
własnego narodu. Składa też szczere wyrazy współczucia dla rodziny i
najbliższych. "Spoczywaj w pokoju, Wielki Zbigniewie" - dodaje Janek47.
Jego zdaniem, Zapasiewicz dał nam niezapomniane przeżycia w obcowaniu z
wysoką kulturą i nazywa Zmarłego jedynym z wielkich polskiej sceny.
Ellla po prostu dziękuje Aktorowi za to, że był. Krótko swoje zdanie
wyraża też Teresa: "Żal, że odchodzą najlepsi i pozostawiają pustkę".
"Należał mu się Oscar"
Internauci wspominają filmy i sztuki, w których grał Zbigniew
Zapasiewicz. "Niezapomniany" - taki będzie dla Bożeny za rolę w "Barwach
ochronnych". Jacek twierdzi, że za tę rolę Zapasiewiczowi należał się
Oscar. Wątpliwości nie ma też greg.n - będzie oglądał ten film zawsze,
razem z "Bez znieczulenia"i "Szpitalem przemienienia". Barbara z
Warszawy szczególnie wspomina "Kwiaty polskie".
Za rolę w "Panu Cogito" dziękuje Maria. Jej zdaniem, nikt inny by tak
mądrze nie powiedział tekstów Herberta. Internautka szczególnie wspomina
moment, gdy Zbigniew Zapasiewicz i Olga Sawicka wspólnie kończyli
przedstawienie, bo, jej zdaniem, był to jeden z najwspanialszych widoków.
Ze śmiercią Zapasiewicza nie może się pogodzić Ewa B. Internautka
twierdzi, że Aktor zmarł zbyt szybko i mógł jeszcze wiele dokonać. "Dlaczego?"
- pyta.
Niektórym udało się zobaczyć Aktora w ostatniej roli. Ds. zawsze chciał
zobaczyć Zbigniewa Zapasiewicza. Jego marzenie spełniło się w zeszłym
tygodniu w Gdańsku, gdzie Zapasiewicz zagrał w sztuce "Żar". Internauta
podziwia Jego sztukę aktorską. Jednocześnie przypomina, żebyśmy
szanowali, podziwiali i oglądali w teatrze tych z wielkich aktorów,
którzy jeszcze żyją.
Na tym samym przedstawieniu była kaszuba13, gdzie widziała "wielką,
prostą, aktorską żarliwość" Zapasiewicza. Zdaniem Internautki, w Polsce
skończyła się pewna epoka. Pyta, co nam teraz pozostanie? Sama też sobie
odpowiada: "Żal, wielki żal. Po ludziach i po teatrze". Dziękuje też
Aktorowi za Jego wielkie i prawdziwe mówienie wierszem.
Opinie Internautów zebrał Andrzej Osowiecki, Wirtualna Polska
Opinie Internautów dotyczyły artykułu "Zbigniew Zapasiewicz nie żyje"
wp.pl
20. rocznica śmierci Marii Kuncewiczowej
20 lat temu, 15 lipca 1989 roku,
zmarła pisarka Maria Kuncewiczowa, współtwórczyni polskiej prozy
psychologicznej, której pozycję w świecie literackim ugruntowała powieść
"Cudzoziemka" - poruszające studium psychologiczne kobiety.
Pisarka urodziła się w Samarze (Rosja) jako Maria Szczepańska.
Studiowała filologię francuską w Nancy, filologię polską na
Uniwersytecie Jagiellońskim i Uniwersytecie Warszawskim, śpiew w
konserwatoriach warszawskim i paryskim.
Jako literatka zadebiutowała w 1918 roku w piśmie "Pro Arte et Studios"
nowelą "Bursztyny". Wśród pierwszych dzieł pisarki znalazły się zbiory
opowiadań "Przymierze z dzieckiem", "Dwa księżyce", minipowieść "Twarz
mężczyzny". Kuncewiczowa była też autorką pierwszej polskiej powieści
radiowej "Dni powszednie państwa Kowalskich" i "Kowalscy się odnaleźli".
Pozycję w świecie literackim przyniosła Kuncewiczowej powieść "Cudzoziemka"
(1935), bogata w wątki autobiograficzne. Jedną z przyczyn powstania
powieści była próba rozliczenia się przez Kuncewiczową ze wspomnieniami
o matce. W jednym z wywiadów pisarka tłumaczyła: - Matka moja, od kilku
lat już nieżyjąca, powoli zaczęła się stawać mitem. (...) Chciałam
utrwalić jakiś prawdziwy obraz tej, która zaczynała mi spiżowieć w
legendę.
"Cudzoziemka" ukazywała się najpierw - od marca do lipca 1935 roku - w
odcinkach, w "Kurierze Porannym". W tym samym roku ukazało się wydanie
książkowe powieści. Dzięki drukowi w czasopiśmie "Cudzoziemka" zyskała
sławę tak wielką, że pierwszy nakład został wykupiony natychmiast.
Książka została doceniona również przez środowisko literackie. Utwór
został zgłoszony przez Jana Parandowskiego do konkursu "Wiadomości
Literackich"; Parandowski podkreślał wtedy, że "Cudzoziemka" to "jeżeli
nie mistrzowska, to mistrzostwu bliska, próba charakterologiczna".
W 1928 r. mąż pisarki, Jerzy Kuncewicz, pisarz, filozof i działacz
społeczny, przywiózł ją do Kazimierza Dolnego. Kuncewiczowa na zawsze
związała się emocjonalnie z miasteczkiem nad Wisłą i - z przerwami - aż
do śmierci mieszkała w willi "Pod wiewiórką", znanej dziś jako "Kuncewiczówka".
Wzniesiony w 1936 roku, otoczony zielenią, zbudowany z czarnych,
drewnianych bali dom Kuncewiczów górował nad miasteczkiem. Projektował
go Karol Siciński.
- Jesienią 1939 roku, umocniona zapleczem z własnych belek, czułam się
wreszcie wrośnięta w grunt własnego kraju. Miałam trzy psy, jabłonie,
kilka dębów, dużo lip i swój własny widok na Wisłę - pisała Kuncewiczowa
w "Fantomach".
Sielskie życie pisarki przerwał wybuch II wojny światowej. 10 września
1939 roku Kuncewiczowa wraz z mężem udała się na wędrówkę. Wojnę
spędziła m.in. w Anglii, skąd przeniosła się do Stanów Zjednoczonych,
aby przez kilka lat wykładać historię literatury polskiej w Chicago. Na
emigracji powstały: "Klucze", "Zmowa nieobecnych" i "Leśnik". Do
Kazimierza Dolnego Kuncewiczowie wrócili w 1958 roku. Po powrocie do
kraju Maria cały swój czas poświęcała pisaniu. Każda kolejna jej książka
- "Gaj oliwny", "Tristan 1946", "Don Kichot i niańki", "Fantomy", "Przezrocza",
"Listy do Jerzego" - była wydarzeniem literackim.
Maria Kuncewiczowa zmarła w Lublinie. Została pochowana w Kazimierzu
Dolnym.
Po śmierci pisarki wielu krytyków literackich pisało, że wraz z jej
odejściem zamknęła się epoka kobiecej powieści psychologicznej. Do dziś
dzieła pisarki cieszą się popularnością i są wznawiane.
PAP
Były premier Kanady Jean Chretien zostanie odznaczony przez królową
Elżbietę II Orderem Zasługi (Order of Merit).
Jak żartują media kanadyjskie, były PM (Prime Minister) zostanie obecnie
OM (Order of Merit).
Ten wyjątkowy zaszczyt został przyznany dotychczas zaledwie 24 żyjącym
osobom i zaledwie garstce obcokrajowców. Wśród nich są tacy wybitni
ludzie jak Albert Schweitzer, Matka Teresa, Nelson Mandela, Dwight D.
Eisenhower, T.S. Eliot i Florence Nightingale.
W sumie wszystkich odznaczonych jest 169.
Order ten, ustanowiony w 1902 roku przez króla Edwarda VII, nazywany
jest "darem monarchy".
Przyznawany jest ludziom o szczególnych zasługach w sztuce, nauce i w
innych dziedzinach takich jak służba publiczna.
Nie podano jeszcze daty ceremonii odznaczenia Jeana Chretiena tym
niezwykle prestiżowym odznaczeniem korony brytyjskiej.
Chretien poznał królową Elżbietę II w 1967 roku, kiedy był młodszym
ministrem w rządzie liberalnym.
W roku 1970, Chretien spędził pięć dni podróżując po Północy Kanady wraz
królową na pokładzie samolotu Twin Otter. W tym czasie był ministrem ds.
Indian i rozwoju Północy. Wspomina to jako bardzo miłe doświadczenie.
Królowa rozmawiała z nim i jego żoną Aline piękną francuszczyzną,
podobnie jak jej mąż książę Filip. Pamięta też dobrze jak śmiała się,
kiedy zaklął w czasie oficjalnej ceremonii podpisywania Konstytucji w
1982 roku, kiedy nie udało mu się złożyć podpisu pod dokumentem. Zostało
to uwiecznione przez setki kamer.
Wiadomość o przyznaniu mu tak zaszczytnego honoru, Jean Chretien przyjął
z wielką radością.
Anna Głowacka Gazeta Dziennik Polonii w Kanadzie
Koleją szybciej niż samolotem
Opublikowany właśnie raport, wykonany na zlecenie rządu
prowincyjnego Alberty, jednoznacznie stwierdza że pomysł zbudowania
szybkiej kolei łączącej dwa największe miasta tej prowincji - Edmonton i
Calgary - jest bardzo słuszny i finansowo opłacalny.
Jak stwierdzają autorzy raportu, kolej taka byłaby powszechnie używana i
mogłaby przynieść dochody w granicach 33 mld dol., a także stworzyć
tysiące miejsc pracy.
Raport zostanie przeanalizowany przez komisję legislacyjną we wrześniu.
Minister komunikacji Luc Ouellette powiedział, że korytarz
Calgary-Edmonton jest jednym z niewielu miejsc w Kanadzie, gdzie szybki
pociąg byłby szybszy niż podróż samolotem.
Pociąg jechałby z prędkością między 125 a 300 km/godz. Podróż z jednego
do drugiego miasta trwałaby więc niecałą godzinę.
Koszt budowy tego kolejowego połączenia oceniany jest na między 3 a 20
mld. dol.
Jak podaje minister Ouellette, koszt poniosłyby w całości firmy prywatne.
Jedyny udział rządu Alberty polegałby na zakupie ziemi, po której
przebiegałaby linia kolejowa.
Jeżeli rząd Alberty podejmie decyzję o budowie tej linii, budowa zacznie
się nie wcześniej niż za cztery lata.
W raporcie podano dane statystyczne - okazuje się, że w 2006 roku trasę
Calgary-Edmonton pokonało 10 mln osób. 91 proc. z nich podróżowało
samochodem lub innym pojazdem, 6 proc. - samolotem i 3 proc. - autobusem.
Przewiduje się, że im szybszy byłby nowy pociąg, tym większa byłaby
liczba podróżnych.
Podobny raport sporządzono już pięć lat temu. Wówczas został
przygotowany przez Van Horne Institute, grupę z Calgary.
Może teraz przyjdzie moment, aby skorzystać z rekomendacji obu tych
dokumentów.
Anna Głowacka Gazeta Dziennik Polonii w Kanadzie
Zadłużeni Kanadyjczycy
Jak podaje Equifax Canada,
agencja zajmująca się śledzeniem notowań kredytowych Kanadyjczyków,
ponad pół miliona osób zalega ze spłatami swoich opłat kredytowych ponad
trzy miesiące.
Jest to wzrost o ok. 19 proc. w stosunku do ubiegłego roku.
Agencja Equifax, która przekazuje informacje o wypłacalności i spłatach
firmom i osobom prywatnym, uważa, że tak duży wzrost jest przerażający.
W sumie opóźnienia w spłatach ma 1,52 proc. Kanadyjczyków.
Są to głównie opóźnienia w spłatach kart kredytowych.
Ci, którzy zmagają się w wysokim długiem, zwracają się do różnego
rodzaju doradców. Stowarzyszenie skupiające firmy oferujące pomoc w
postaci porad i pośrednictwa w negocjacjach z bankami i innymi
pożyczkodawcami - Ontario Association of Credit Counselling Services -
zanotowało w ciągu ostatnich trzech miesięcy wzrost liczby klientów o
25-30 proc. Sami klienci tych firm mają na swoim koncie ponad 700 mln
długów, zaciągniętych w ciągu ostatniego roku.
Rzecznik stowarzyszenia Henrietta Ross radzi, aby każdy starał się mieć
odłożone oszczędności w wysokości 6-8 miesięcznych zarobków.
Sytuacja Kanadyjczyków w dobie kryzysu zaczyna być niepokojąca. W maju
Certified General Accountants Association of Canada wydało raport, z
którego jasno wynika, że coraz więcej osób zaczyna używać kart
kredytowych, linii kredytowych i innych form pożyczek dla finansowania
swego codziennego życia.
W chwili obecnej, jak donosi Certified General Accountants Association
of Canada, zadłużenie prywatne Kanadyjczyków wynosi 1,3 bln. dol. Jest
to najwyższy poziom zadłużenia w historii Kanady.
Anna Głowacka Gazeta Dziennik Polonii w Kanadzie
Eurodeputowana SLD Lidia Geringer de Oedenberg została wybrana przez
eurodeputowanych na jednego z pięciu kwestorów Parlamentu Europejskiego,
uzyskując w głosowaniu najwyższe poparcie spośród zgłoszonych kandydatów.
Na pięć stanowisk kwestorów, którzy będą pełnili tę funkcje przez dwa i
pół roku, było ośmiu kandydatów. Geringer uzyskała najwyższe poparcie -
398 eurodeputowanych i została wybrana na kwestora już w pierwszej turze.
Lidia Geringer de Oedenberg mówiła po wyborze, że przez najbliższe dwa i
pół roku będzie miała pod lupą finanse Parlamentu. - Wszystkie kwestie
finansowe i administracyjne dotyczące posłów, łącznie z dietami i
rozliczeniami, z listą lobbystów są w gestii kwestorów - tłumaczyła
polska deputowana.
Kwestorzy wchodzą w skład Prezydium PE i zajmują się finansowymi,
organizacyjnymi i technicznymi aspektami działalności Parlamentu
Europejskiego. Mogą przedstawiać propozycje zmian lub nowego
zredagowania tekstów dotyczących wszystkich przepisów uchwalanych przez
Prezydium.
Poza przewodniczącym PE Jerzym Buzkiem, Geringer de Oedenberg będzie
jedynym członkiem Prezydium z Polski po tym, jak we wtorkowym głosowaniu
odpadła kandydatura Michała Kamińskiego (PiS) na wiceprzewodniczącego
PE. Kamiński ostatecznie został szefem swojej frakcji Europejskich
Konserwatystów i Reformatorów. Kiedy Geringer de Oedenberg odejdzie ze
stanowiska za 2,5 roku, z ramienia frakcji socjalistycznej jednym z 14
wiceprzewodniczących PE ma zostać Bogusław Liberadzki (SLD).
Wraz z wyborem kwestorów dobiega końca obsada parlamentarnych stanowisk
na sesji inauguracyjnej w Strasburgu; obsadzone są już wszystkie
stanowiska w Prezydium, znany jest też skład Konferencji
Przewodniczących, gdzie zasiadają szefowie frakcji politycznych. W
czwartek swoich przewodniczących wybierze 12 parlamentarnych komisji;
pozostałe podejmą decyzje w przyszłym tygodniu w Brukseli.
W poprzedniej kadencji stanowisko kwestora PE piastowała Genowefa
Grabowska (SdPl).
Michał Kot IAR
Lekarz Michaela Jacksona usłyszy zarzut zabójstwa
Według policji z Los Angeles Michael Jackson został zamordowany.
Podejrzany o zabójstwo jest jego osobisty lekarz, doktor Conrad Murray -
informuje amerykański serwis TMZ.com. Choć lekarz zarzekał się
wielokrotnie, że nie ma nic wspólnego ze śmiercią Jacksona, jest już
pewne, że usłyszy zarzut zabójstwa.
Przyczyną śmierci króla popu był propofol (lek używany do silnego
usypiania pacjentów). Jego podanie może skończyć się szybkim
zatrzymaniem pracy płuc. Policja poinformowała, że posiada "szereg
silnych dowodów", które wskazują właśnie na Murraya, jako osobę, która
wstrzyknęła Jacksonowi właśnie ten lek.
Funkcjonariusze znaleźli w rezydencji Jacko fiolki z propofolem.
Świadkowie zeznali, że doktor Murray wielokrotnie podawał muzykowi
zastrzyki.
Michael Jackson zmarł nagle w Los Angeles. Miał 50 lat. Legenda muzyki
popowej, uważany za jednego z najwybitniejszych piosenkarzy tego nurtu
zmarł w wyniku przedawkowania leków.
wp.pl
Małpy w zoo jedzą lody, niedźwiedzie dostały owoce
Z powodu upałów makaki w zoo w Rzymie dostały na ochłodę lody, a
słonie, niedźwiedzie i hipopotam - zamiast tradycyjnych, bardziej
pożywnych posiłków - soczyste owoce.
Na wybiegu dla makaków największe wrażenie na zwiedzających robią
zawieszone na grubym sznurze wielkie bryły lodów jogurtowych, do których
dodano śliwki, banany i kiwi.
Niedźwiedziom do brodziku, w którym lubią się zanurzać, wrzucono owoce.
Dostały je także słonice Nelly i Sophia oraz hipopotam Mimi.
PAP
Jest nowa wystawa Centrum przeciwko Wypędzeniom
Kierowana przez Erikę Steinbach
fundacja Centrum przeciwko Wypędzeniom otworzyła w Berlinie swoją drugą
wystawę. Ekspozycja zatytułowana "Wezwani" przedstawia historię
niemieckiego osadnictwa w Europie Środkowej i Wschodniej.
- Naszym celem było pokazanie, że osadnictwo Niemców na tych obszarach
było w większości pokojowe. Nie przybywali oni z wojskiem i czołgami,
ale zabiegano o osadników, wzywano, by pomogli w budowie i rozwoju miast,
wsi oraz by ożywili niezamieszkane regiony - mówiła na konferencji
prasowej Erika Steinbach. Jak dodała, niemało ludzi w Niemczech wierzy,
że dzisiejsi wypędzeni w przeszłości "zdobywali swoje ojczyste strony
ogniem, mieczem albo czołgami Hitlera".
- Wystawa opowiada o dobrych czasach. Stanowi świadectwo tego, do jakich
dokonań zdolni są ludzie w gospodarce, kulturze i sztuce, jeśli wspólnie
żyją i pracują dla lepszej przyszłości. Przez setki lat czyniono coś
pozytywnego w imieniu Niemiec - powiedział minister kultury Bernd
Neumann podczas uroczystości otwarcia ekspozycji.
Dodał, że należy pamiętać, iż kresem tej dobrej epoki była wywołana
przez Niemcy II wojna światowa, dając początek ucieczkom ludności i
przymusowym wysiedleniom.
Wystawa w gmachu berlińskiego Kronzprinzpalais obejmuje przedział
czasowy 800 lat - od średniowiecza po 1914 rok - a także ogromny obszar
geograficzny: od Bałtyku po Morze Czarne oraz od Czech i Moraw po Kaukaz.
Uwzględnia jednak tylko te tereny, które znalazły się poza terytorium
założonej w 1871 r. Rzeszy Niemieckiej. Nie wspomina np. o osadnictwie
na Pomorzu czy w Prusach Wschodnich ani o obszarach zaboru pruskiego,
włączonych do Królestwa Prus, a potem do Rzeszy.
Na ekspozycji ukazano motywy emigracji, a przede wszystkim udział
niemieckich osadników w gospodarczym, społecznym i kulturalnym rozwoju
wybranych regionów Europy Środkowej i Wschodniej.
Otwiera ją cześć poświęcona Czechom i Morawom, gdzie osadnictwo
niemieckie rozpoczęło się już w XII wieku. Dalej prowadzi przez regiony
bałtyckie, Karpaty Zachodnie, Siedmiogród, Bałkany Zachodnie i Węgry,
Łódź, Wołyń i Litwę, Galicję i Bukowinę, a wreszcie po regiony nad
Morzem Czarnym, Besarabię i region nadwołżański.
Według autorów wystawy Łódź i środkowa Polska przyciągały niemieckich
osadników przede wszystkim w okresie rozwoju przemysłu tekstylnego w XIX
w.
"Pomiędzy 1810 i 1827 r. w Polsce kongresowej żyło około 50 tys.,
Niemców, z czego trzy czwarte w łódzkim okręgu przemysłowym" - zauważono
w przewodniku po wystawie. Przypomniano niemieckich przemysłowcach
działających w regionie Łodzi, jak Friedrich Schloesser i Carl
Schreiber. Część reprodukcji fotografii z XIX-wiecznej Łodzi udostępniło
fundacji muzeum historii tego miasta.
Prace nad przygotowaniem wystawy trwały dwa lata. Jej koszty, 700 tys.
euro, pokryto głównie z datków, a także środków federalnego ministerstwa
kultury. W rozmowie z dziennikarzami Steinbach odrzuciła sugestie, iż
wystawa Centrum jest częścią kampanii przed wyborami parlamentarnymi we
wrześniu. - Takie zarzuty to bzdura - oświadczyła. Dodała, że jeśli będą
na to środki, ekspozycja "Wezwani" - w Berlinie czynna do końca sierpnia
- zostanie pokazana także w innych miastach, tak jak pierwsza wystawa
Centrum przeciwko Wypędzeniom z 2006 r., zatytułowana "Wymuszone Drogi".
Ukazywała ona przesiedlenia ludności w XX wieku, w tym ucieczkę i
przymusowe wysiedlenia Niemców i była krytykowana w Polsce za wybiórcze
podejście do historii ubiegłego stulecia.
Anna Widzyk PAP
W cyklu Podróż dookoła Polski - ciekawe miejsca...
przybliżamy najpiękniejsze regiony w Polsce- te znane i mniej znane.
Opowiadamy historię pięknych polskich miejsc, ale ponieważ Polska to nie
porośnięty puszczą skansen, lecz rozwijający się dynamicznie, nowoczesny
kraj to pokazujemy też jak wyglądają różne zakątki Polski dziś.
PIOTRKÓW TRYBUNALSKI - to miasto na
prawach powiatu w województwie łódzkim o powierzchni 67,24 km2 położone na
Równinie Piotrkowskiej nad rzeką Strawą (dorzecze Pilicy) i jej dopływami
Strawką i Wierzejką. Piotrków liczy ok. 80 tys. mieszkańców.
Rynek Trybunalski nocą
Pod względem wielkości miasto jest
drugim na ziemi łódzkiej ośrodkiem przemysłowym, usługowym i
kulturalno-oświatowym. Rozwinięty przemysł maszynowo-precyzyjny, papierniczy,
włókienniczy i drzewny oraz usługi logistyczne stawiaja Piotrków Trybunalski na
czele krajowych rankingów inwestycyjnych.
Widok na Stare Miasto
Fontanna w parku miejskim im. J. Poniatowskiego
Piotrków to także ważny krajowy
węzeł drogowy, (bezpośrednie sąsiedztwo dróg tranzytowych: Gdańsk - Cieszyn,
Warszawa - Wrocław, Warszawa - Katowice, Poznań - Radom; wzdłuż zachodnich
granic miasta przebiega odcinek autostrady A-1) skrzyżowanie dróg o znaczeniu
europejskim (m.in. Gdańsk - Wiedeń, Praga - Moskwa, Berlin - Kijów, Gdańsk -
Rzym, Gdańsk - Aten y, Warszawa - Zurich, Warszawa - Barcelona) oraz linia
kolejowa Warszawa - Katowice - Wiedeń. W granicach miasta znajduje się także
lotnisko dla samolotów kategorii dyspozycyjnej.
Niechętni ludowej tradycji
artystycznej z satysfakcją powiedzą – folklor, niech zniknie i spokój,
trzeba iść z duchem czasu a nie oglądać się za siebie, bo jakie wartości
może nieść ze sobą folklor?
Odpowiedzi na pytanie o wartości folkloru jest wiele a między innymi
stwierdzenie faktu, że szeroko pojęta kultura, która czerpie swą treść z
przebogatego folkloru polskiego, zawsze decydowała o narodowym i
swoistym charakterze kultury polskiej.
Świadomi dziedzictwa kulturowego doskonale wiedzą, że folklor to ślad
przeszłości narodu i jest jakością historyczną. Dla wzmocnienia więzi
wspólnoty narodowej oraz podniesienia poziomu kulturalnego ludności
należy udostępnić i ułatwić szerokiemu ogółowi korzystanie z dzieł
sztuki dawnej i współczesnej. Muzyka, śpiew, taniec są bowiem jednym z
najsilniejszych i najbardziej bezpośrednich wyrazów geniuszu narodowego.
Folklor to przecież jedno z kryterium tożsamości narodowej- mazur,
kujawiak itd.
W polishwinnipeg.com o bogactwie folkloru, tańców ludowych opowiadać
będzie dobrze znana głównie wielu tancerzom zespołów ludowych w
Winnipegu Ewa Bielecka.
MAZUR
Nazwę tańca Mazur , utworzono od nazwy ziemi- Mazowsza,
gdzie najprawdopodobniej się zrodził, a w każdym razie najpowszechniej
występował jego pierwowzór- mazurek. Jan Chryzostom Pasek, obok innych
wymienia „wyrywanego"- taniec utożsamiany przez XIX-wiecznych autorów z
mazurem. Znaczyłoby to, że już za czasów Jana Kazimierza był znany wśród
szlachty. Powiadają także jakoby mazur "walczył z krakowiakiem o
pierwszeństwo co do ważności" od czasu przeniesienia stolicy z Krakowa
do Warszawy przez króla Zygmunta III .
Autorzy Łukasz Gołębiowski i Karol Czerniawski widzieli
w mazurze uzewnętrznienie narodowego charakteru Polaków, przypisywali mu
patriotyczno-rycerską ideologię. Opisując go przedstawiali swe poetyczno-
malarskie, pełne emocjonalnego ładunku, wizje tańca.
Karol Czerniawski tak pisał o mazurze: "trzeba być synem tej ziemi naszej, by pięknym tchem, piękną formę
utworzyć... Cudzoziemiec nie odda go dobrze".
Widziano w mazurze "pierwiastek wojenny" i "rodzinny" zarazem.
Porównywano tańcząca parę z "harcującym jeźdźcem", który "trzymając
niewiastę prawą ręką za jej lewą, lekko ją za sobą unosi, jakby na koniu
uprowadzał, ona zaś trochę się ociąga: nareszcie on chwyta ją wpół i
kończy kółkiem wirowym".
Wiek XIX rozbudował symbolikę mazura, podobnie jak poloneza czy
krakowiaka. Przytupy tancerza Czerniawski przyrównuje do- "bicia nogą
niecierpliwego rumaka",
hołubce - "do spinania konia ostrogą",
żywe i skoczne mazurowe kroki do "cwału, kłusa i stępa", którym jeździec
"raz zręcznie zawraca, to znów rozbieżony osadza, zatrzymując się nagle
podkówką w takt palnąwszy" (K.Czerniawski op.cit.).
Podobnie jak K. Czerniawskiemu - Romanowi Trębaczowi - rytm mazura
kojarzy się łatwo z wojskową konnicą polską w galopie i w locie biorącą
przeszkody; rozpęd, spięcie konia, odbicie i przeskok z wrażeniem impetu
masywnej, nie do powstrzymania jazdy.
Mazur - był ulubionym tańcem huzarów Księcia Józefa
Poniatowskiego.
Figurom mazura, podobnie jak figurom poloneza, także
przypisywano "symboliczne znaczenie" objaśniając, że "gromadne zaczęcie”
wielkie koło (przez koło rozumie się tu rząd par tanecznych, jednej za
drugą, wypełniających zamknięty krąg), przodkowanie jednego- to
pierwiastek towarzyski, zasada społeczeństw słowiańskich. To są także
korowody dawnych Słowian pogańskich.
K. Czerniawski pisze, że figury mazura są "wizerunkiem bądź zdarzonego w
narodzie wypadku, szyku bojowego, stoczonej walki, bądź cząstką dawnego
lub obcego tańca, przypominkiem wygasłych obrzędów lub zwyczajów”.
Wielkie koło obejmowało wszystkich. W zamkniętym kręgu pary podążały za
prowadzącymi. Dopiero potem następowały liczne urozmaicenia. Tancerz
przewodzący wraz ze swoja partnerką- gdy inne pary ustępowały im miejsca
- popisywał się przed całym gronem swoja pomysłowością i zręcznością w
tańcu. Dobierał jedna lub więcej par do współudziału w komponowanej na
gorąco figurze. Następnie wszystkie pary kolejno powtarzały to samo.
Figury w mazurze-odmienne niż w kadrylu-nie były z góry
ustalone i ułożone w obowiązującym porządku. Rozwijały się i wiązały
jedna z drugą swobodnie, według pomysłu wodzireja, który mógł
improwizować cały przebieg tańca, wespół z innymi parami komponując
żywiołowo, za każdym razem inaczej.
Krzyże, młyńce, dwa rzędy ku sobie tańczące, odbijany, zwodzony,
wybierany i wiele, wiele innych figur łączono różnie, tworząc rozmaite
układy tańca w zależności od liczby uczestniczących w nim par (K.
Mastenhauser "Mazur i jego zasady.125 figur mazurowych" Warszawa 1887).
W mazurze niewiasty tańczyły lekko, zwiewnie, bez
przytupów. Były jakby dekoracją i zarazem stroną podziwiającą popisy
mężczyzn, którym taniec ten stwarzał wielkie ku temu możliwości.
Popisywał się, więc mężczyzna kunsztem rycersko-tanecznym przed damą.
Ona podziwiała jego zręczność, ale jednocześnie "wyświadczała mu łaskę",
że tańczy z nim.
W wieku XIX trudne kroki mazurowe ćwiczono w szkołach
tańca. Wypracowano setki figur mazurowych dla różnej liczby par:
czterech, ośmiu, dwunastu, szesnastu i więcej. Karol Maestenhauser
opisał je opublikował w podręczniku do nauki mazura. Znajdują się w nim
opisy szeregu obowiązkowych figur, takich jak zwodzony (z chusteczką),
odbijany i inne, w których popisywała się solowa para, a nade wszystko
tancerze mężczyźni, kto zręczniej, kto piękniej zatańczy. Tańczono go w
salonach wyłącznie przy muzyce instrumentalnej, komponowanej do tańca.
Nie śpiewano w nim, jak w mazurku ludowym.
Wielką role w upowszechnianiu mazura w Polsce i w Europie
odegrali oficerowie legionów polskich w czasach Napoleona. Udział ich w
tym tańcu, podczas balów za granicą, budził podziw, zwiększał jego
popularność jako naszego tańca narodowego, wzmacniał w emigrantach
poczucie polskości.
Mazurki jako utwory muzyczne występowały albo jako solowe
utwory instrumentalne, albo w formie pieśni patriotycznych. Należy do
nich "Mazurek Dąbrowskiego" - nasz hymn narodowy. Pieśń do słów W. Pola
: "Grzmią pod Stoczkiem armaty", "Mazur Chłopickiego", "Mazurek 3Maja",
"Ostatni mazur (ułański)": "Jeszcze jeden mazur dzisiaj". Do tańca-
według K.Czerniwskiego-"najlepsze były mazury" skomponowane w XIX wieku
przez Nowakowskiego i Dobrzyńskiego. O.Kolberg podaje około 150 nazwisk
kompozytorów mazura do tańca, m.i.: F.Tymolskiego, A.Wrońskiego, K.
Namysłowskiego, W. Osmańskiego.Najbardziej znane w świecie są mazurki
F.Chopina
.
Spośród tańców narodowych mazur jest nie tylko najbardziej rozbudowanym
tańcem, ale jest na pewno najtrudniejszym ze względu na szybkie tempo i
różnorodnie rozmieszczone akcenty.
Z naszych
dziejów. Z ziemi włoskiej do Polski.
- Stój! kto jedzie! - dwóch żołnierzy z pochylonymi
karabinami zagrodziło drogę grupie podróżnych u pierwszych zabudowań
niewielkiego włoskiego miasteczka.
- Swoi, Polacy! General Karol Kniaziewicz z ochotnikami z kraju do
legionu włoskiego generała Dąbrowskiego!
- Hasło!
- Wolność!
- Odzew!
- Racławice!
Żołnierze unieśli karabiny. Jeden powiedział:
- Witajcie! Nasz dowódca kwateruje w rynku. Łatwo znajdziecie.
Przybysze wolno ruszyli w głąb miasta. Mijali płonące miedzy domami
ogniska, a wokół nich żołnierzy, których mundury wywołały u
przyjeżdżających fale wzruszenia.
- Toż to nasze polskie barwy i krój - zawołał ktoś.
- I czapki nasze wysokie, rogate - dodał inny.
Generał Józef Wielhorski serdecznie powitał przybyłych w
swojej kwaterze, po czym zasiadł do dłuższej rozmowy z samym tylko
Kniaziewiczem.
- Nawet sobie nie wyobrażasz, panie Józefie, ile radości
sprawił mi widok twoich żołnierzy i te przepiękne mundury. To jakby
blask dawnych pułków Rzeczpospolitej - mówił Kniaziewicz.
- Bo i jest to polskie wojsko, choć na obczyźnie - odparł
Wielhowski.
- To kadra naszej przyszłej armii narodowej, kiedy z orężem wrócimy do
kraju. Dąbrowskiego to zasługa, on jeden nie rozpaczał po klęsce.
Zabiegał, aby choć z daleka od kraju, ale w polskim mundurze walczyć z
zaborcami.
I teraz słyszałem, nowe projekty przedkładane jenerałowi
Bonapartemu -wtrącił Kniaziewicz.
General umilkl nagle. Wstał i podszedł do otwartego okna.
Od płonącego opodal ogniska, otoczonego grupa żołnierzy, doszły go słowa
pieśni:
Jeszcze Polska nie umarła,
kiedy my żyjemy,
co nam obca moc wydarła,
szablą odbijemy,
Marsz, marsz Dabrowski,
do Polski z ziemi włoskiej,
za twoim przewodem
złączym się z narodem.
Kniaziewicz odwrócił się powoli.
- Co to za pieśń, panie Józefie? Ile w niej mocy i wiary. Piękna ...
zwie się Pieśń Legionów Polskich we Włoszech i często ją śpiewamy. Słowa
napisał poseł Wybicki, kiedy bawił u nas w czerwcu, a kto melodie
dobrał, tego i nie wiem.
W izbie zalęgła cisza. Pogrążeni we własnych myślach
słuchali obaj generałowie słów żołnierskiej pieśni. Nie wiedzieli wtedy,
że po z górą stu latach stanie się ona drogim sercu każdego Polaka
hymnem narodowym.
OPOWIADANIA:
Na próby zespołu tanecznego chłopcy przychodzili coraz
częściej, czasem na każda próbę. W przerwach dokuczali koleżankom:
robili głośno złośliwe uwagi i głośno się śmiali. Ich wizyty na próbach
wkrótce stały się systematyczne. Jednak na propozycje wstąpienia do
zespołu odpowiadali żartami.
Choreograf :
- Często zastanawiałam się jak znaleźć sposób zatrzymania
tancerzy w zespole szczególnie chłopców, którzy nie bardzo chcą tańczyć
tańców ludowych.
- Znalazłam sposób - wyjazdy na występy w różne miejscowości, a przede
wszystkim wyjazd do Polski do " kraju matki mej".
- tak, wyjazd to nie wszystko. Próby i jeszcze raz próby.
Sprawa wyjazdu zespołu polonijnego z Winnipegu, bardzo szybko się
rozniosła, więc zapisywało się coraz więcej osób, a ku mej radości i
powiększyła się również liczba chłopców.
- Zrobiłam plan.
- Zapoznanie się z historią poszczególnych tańców, historią kostiumów,
historią muzyki, pieśni itd.
Marcin:
- Zajęcia zaczęły mnie coraz bardziej interesować. Oczywiście wyjazd do
Polski również bardzo mnie inspirował, ale byłem bardzo ciekawy jaka
była historia tańców ludowych i narodowych, muzyki i ogólna historia
Ojczyzny mojej mamusi, bo ja urodziłem się w Kanadzie.
Marek
- Ja i moja mama urodzeni jesteśmy w Kanadzie. Tato urodził się w Polsce
jestem synem polskich emigrantów.
- Kiedy tańczyłem Mazura lub Mazurka w przepięknych kontuszach, czy w
kostiumie księstwa warszawskiego, przypominałem sobie historię, którą
opowiadała i przedstawiała nam pani choreograf. Czułem się żołnierzem na
polu bitwy, czułem się księciem w sali balowej przepełnionej ludźmi,
ubranych w przepiękne kostiumy. Czułem się oficerem legionów polskich z
czasów Napoleona.
Moje poczucie polskości rosło przed wyjazdem do Polski na IX Festiwal
Zespołów Polonijnych w Rzeszowie.
Reżyser Krzysztof Zanussi witany na lotnisku w Winnipegu przez Zespuł "Białe
Orły"
Zespół "Białe Orły" z Winnipegu w reprezentacyjnych kontuszach
Artykuł
w TAŃCZYMY I ŚPIEWAMY
Moje
Refleksje o "Iskrach"
Jako jeden z inicjatorów i organizatorów polonijnych Festiwali
Folklorystycznych zapoczątkowanych w 1969 w Rzeszowie, zetknąłem się w
ciągu minionego ćwierćwiecza z setkami zespołów polonijnych w czasie ich
bytności w Polsce, jak i podczas moich licznych wyjazdów zagranicznych.
I po raz pierwszy zaskoczyło mnie to, że wszyscy członkowie zespołu
ładnie tańczą i śpiewają po polsku, mają piękne polskie regionalne
stroje ludowe, że są zdyscyplinowani, lecz to, że są skromni, a już
najbardziej to, że wszyscy urodzeni w Kanadzie w Winnipegu, takiego
Zespołu polonijnego na rzeszowskim festiwalu jeszcze nie było.
Miałem
szczęście znaleźć się w Kanadzie w Winniepegu bezpośrednio po festiwalu
i dopiero tu na miejscu znalazłem odpowiedź na rozwiązanie tej zagadki.
W dniu 22 sierpnia 1993 roku uczestniczyłem w Mszy Świętej w Intencji
Zespołu "Iskry" celebrowanej przez księdza Edwarda Spyrke w Kościele pod
wezwaniem Świętego Andrzeja Boboli. Była to msza dziękczynna za udaną
podróż Zespołu do dalekiej Polski na festiwal folklorystyczny, za jego
sukcesy artystyczne, za wzruszające przeżycia i szczęśliwy powrót do
domu. Zobaczyłem tę piękną młodzież w rzeszowskich strojach ludowych
śpiewającą w kościele wypełnionym po brzegi rodzicami, widziałem
uduchowiona twarz księdza błogosławiącego tę młodzież i czułem, że
uczestniczę w podniosłym misterium. Wówczas zdałem sobie sprawę, że
jeżeli nauczyciele, rodzice i kościół tak potrafią wpoić dzieciom i
młodzieży głęboką wiarę w Boga, to też nic dziwnego, że potrafią
zaszczepić miłość do języka polskiego, do umiłowania i kultywowania
polskiego przebogatego folkloru.
Stowarzyszenie Polskich Kombatantów, Nauczyciele, Rodzice i całe
polonijne środowisko Winnipegu może być dumne ze swojego młodego
pokolenia.
Niech
się Wam szczęści w tej chwalebnej pracy nad utrwalaniem i
popularyzowaniem pięknych polskich tradycji kulturalnych.
Zespół SPK Iskry z Panem Ludomirem
Radłowskim 22 sierpnia 1993 r.
Lubomir
Radłowski - Szef Biura Prasowego - IX SFPZF - Rzeszów 93
Dzisiaj kolejny fragment książki doktora
Jerzego Pawlaka
"O` Kanado!
czyli zmagania lekarza emigranta". Książkę można
nabyć w sklepie Polsat.
Zdjęć, artykułów i publikacji przybywało, a
ja zacząłem mieć wątpliwości czy
aby mi się w tej Polsce powiedzie. Byłem nawet bliski kupna sanatorium w
Ustroniu
Górskim za dość małe pieniądze, które teraz warte są fortuny. No cóż
oceniłem, że
stałego dochodu w Kanadzie nie można rzucić na szalę nowej przygody w
Polsce i tak
podpisałem samowolnie mój wyrok na dalsze lata tej kanadyjskiej
stagnacji.
A tu nic się za wiele nie zmieniało-dzień podobny do następnego, duża
ilość pacjentów
i regularny stały dochód. Tu trochę przeholowałem, bo czasami dni się
różniły od siebie.
Siedząc któregoś dnia w gabinecie usłyszałem donośny głos męski, który
oznajmiał
recepcjonistce, że kilka tygodni temu badałem jego dziecko i nie
rozpoznałem złamania
przedramienia. Jako konsekwencje tego błędu dziecko ma przejść
skomplikowaną
operację ponieważ przedramię jest bardzo zniekształcone.
Po tym oświadczeniu mężczyzna opuścił klinikę wypowiadając kilka
pogróżek pod
moim adresem głośno trzaskając drzwiami.
Znów zamarłem z przerażenia ale starając się zachować zimną krew udałem
się
do recepcji pytając sekretarkę o zajście. Ta zdążyła już przygotować
historię choroby
dziecka. Okazało się, że tym mężczyzną był młody Polak podobno marynarz
ożeniony
z Indianką.
Natychmiast sprawdziłem ostatnią wizytę, na którą dziecko przybyło wraz
z matką,
która podawała, że chłopca boli ramię, w które się uderzył. Z notatek
wynikało, że nie
zobaczyłem żadnych zsinień ramienia, a ruchy w stawie ramieniowym były w
pełni
zachowane. Nie mogłem zrozumieć o jakim złamaniu ten człowiek mówił i co
się
naprawdę wydarzyło. Zdecydowałem się natychmiast na kontakt telefoniczny.
Telefon
podniosła matka, która na moje pytania odpowiadała dość mgliście i o
dziwo upierała
się, że to było przedramię a nie ramię i oznajmiła mi, że jak tylko jej
mąż pojawi się
w domu to skontaktuje się ze mną. Następnego dnia otrzymałem przesłany
faksem
wynik zdjęcia radiologicznego prawego przedramienia chłopca. Zdjęcie
było zrobione
w dwa dni po wizycie w moim gabinecie zlecone przez innego lekarza. Opis
zdjęcia
wskazywał że złamanie nie było świeże i nastąpiło około 4 do 6 tygodni
temu.
Odetchnąłem z ulgą ale ciągle pytałem siebie o co tym ludziom chodzi.
Wątpliwości
moje wyjaśniły się po rozmowie z ojcem, który domagał się odszkodowania
pieniężnego, strasząc mnie przewodem sądowym jeśli nie zgodzę się na
jego warunki.
Oczywiście był to czysty szantaż.
"POLKI W ŚWIECIE" WYWIAD
Z JANICE SEVRE-
DUSZYŃSKĄ
Współpraca
Polishwinnipeg.com z czasopismem
„Polki
w Świecie”.
Kwartalnik „Polki w Świecie” ma
na celu promocję Polek działających na świecie, Polek mieszkających
z dala od ojczyzny. Magazyn ten kreuje nowy wizerunek
Polki-emigrantki, wyzwolonej z dotychczasowych stereotypów.
Kwartalnik „POLKI w świecie” ma także za zadanie uświadomić Polakom
mieszkającym nad Wisłą rangę osiągnięć, jakimi dzisiaj legitymują
się Polki żyjące i działające poza Polską.
Czasopismo w formie drukowanej jest dostępne w całej Polsce i USA.
Redaktor naczelna magazynu Anna Barauskas-Makowska
zainteresowała się naszym Polonijnym Biuletynem Informacyjnym w
Winnipegu, odnalazła kontakt z naszą redakcją proponując współpracę.
Nasza
współpraca polega na publikowaniu wywiadów z kwartalnika „Polki
w Świecie”
w polishwinnipeg.com a
wywiady z kobietami, które ukazały się w naszym biuletynie zostaną
opublikowane w kwartalniku ”Polki
w Świecie”.
Janice Sevre-Duszyńska
Polka wyświęcona na katolickiego księdza.
Równouprawnienie kobiet – zdawałoby się, że temat nieaktualny,
przestarzały. W większości krajów na świecie kobiety już na równi z
mężczyznami biorą udział w życiu politycznym, kształcą się i spełniają
zawodowo. Jedynie w Kościele rzymskokatolickim pozycja kobiet pozostała
bez zmian. Zasady, ustalone wieki temu przez Watykan, w tej kwestii
nadal pozostają niewzruszone. „Słabsza płeć” nie była i wciąż nie jest
dopuszczana do wyższych stanowisk w ramach struktur kościelnych. A
przecież w Biblii czytamy:
„Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz,/ na obraz Boży go stworzył:/
stworzył mężczyznę i niewiastę” (Rdz 1,27).
Okazuje się, że Bóg podczas dzieła stworzenia na jednej szali stawia
zarówno mężczyznę jak i kobietę. Ten cytat oraz wiele innych argumentów
wykorzystują kobiety w dyskusjach, domagając się równouprawnienia w
zakresie święceń kapłańskich. Temat coraz częściej poruszany jest na
arenie międzynarodowej. Kobiety pragną odgrywać ważniejszą rolę w
Kościele, ale nie chcą walczyć. Pragną na drodze dyskusji przekonać do
swoich racji biskupów z całego świata. W imieniu tych wszystkich kobiet
zabiera głos Janice Sevre-Duszyńska, której działalność stała się jednym
ze znaków rozpoznawczych Women’s Ordination Conference – feministycznej
organizacji mającej na celu zreformowanie Kościoła głównie w trzech
aspektach:
– struktury organizacyjnej Kościoła rzymskokatolickiego,
– równouprawnienia kobiet i mężczyzn w Kościele,
– włączenia kobiecego głosu do dyskusji teologicznych toczonych w ramach
Kościoła.
I choć, w sprawie ordynacji kobiet na całym świecie, Janice odgrywa tak
ważną rolę, to w Polsce słyszeli o niej nieliczni. Jest to ciekawe tym
bardziej, że Janice z pochodzenia jest Polką, uczyła się w szkole przy
polskiej parafii, a o swoich dziadkach i pradziadkach urodzonych w
Polsce mówi z ogromnym sentymentem. Pytana o to, co miało największy
wpływ na kształtowanie jej charakteru, bez wahania odpowiada: rodzina i
siostry zakonne uczące ją w szkole. Ale zacznijmy od początku.
Rodzina
Rodzinnym miastem jej pradziadków (od strony ojca) był Poznań. Wybrali
oni życie na emigracji, osiedlając się w północno-wschodniej części
Stanów Zjednoczonych w stanie Pensylwania. Z kolei dziadkowie od strony
matki, Marysia i Józef Seweryniakowie, pochodzili z Włocławka. Do
Ameryki, w roku 1910, najpierw wyemigrował dziadek wraz ze swoim bratem
i kuzynem, a dopiero później przybyły do Stanów ich żony i dzieci.
Osiedlili się w polskiej dzielnicy w Milwaukee w stanie Wisconsin.
Ciężko zarobione pieniądze inwestowali w budowę domu, w którym miały się
wychowywać kolejne pokolenia, w tym także rodzice Janice: Irena i Jeremi
Duszyńscy.
„W naszym domu ciągle się coś działo, często odwiedzały nas ciotki i
wujkowie. Byliśmy dużą, wpierającą się rodziną. Uwielbialiśmy wspólnie
spędzać czas i nieważne czy to były święta, urodziny czy rocznica –
zawsze znaleźliśmy powód, aby się spotkać” — wspomina Janice.
Jednak najciekawszą postacią z całej rodziny była dla niej babcia
Marysia. Busia (tak zwracała się do babci Janice) tak naprawdę nigdy nie
chciała wyjeżdżać z Polski i pewnie też dlatego nigdy nie nauczyła się
języka angielskiego. Janice, która po polsku potrafiła wypowiedzieć
raptem kilka słów, doskonale porozumiewała się z Busią. Wystarczyło
tylko okraszone błagalnym spojrzeniem: „Janeczka, proszę”, a Janice z
samego rana biegła na sam początek ulicy, byle tylko dogonić listonosza.
Chodziło o to, aby jak najszybciej dostarczyć zaadresowany do babci list
ze wschodniej Europy, zawierający bezcenne wiadomości od jej siostry
mieszkającej w Polsce. Otrzymany list czytała przynajmniej dwa razy.
„Busia”, równie mocno jak listy od siostry, kochała swój ogród. Była tak
uwrażliwiona na jego punkcie, że często zwracała się do aniołów z prośbą
o sprawowanie nad nim pieczy, ale też zdarzało jej się krzyczeć na
diabły, które jej zdaniem odpowiadały za wyrastanie chwastów. Tak
właśnie zapamiętała ją Janice – jako osobę niezwykle temperamentną i
mistyczną. Jak się później okazało, właśnie te cechy były
charakterystyczne dla wszystkich, rodzących się w następnych pokoleniach,
kobiet w rodzinie.
Janice i jej (nie żyjąca już) matka były ze sobą bardzo blisko. Dużo ze
sobą rozmawiały nie wyłączając również trudnych tematów dotyczących
wiary. Zresztą jej matka ze wszystkimi lubiła rozmawiać. Janice wspomina,
że czasami aby dojść do sklepu znajdującego się zaledwie kilkaset metrów
od ich domu, potrafiły iść godzinę, bo po drodze matka wdawała się w
uliczne dyskusje z zamieszkującą w pobliżu Polonią.
Polska
Dzięki barwnym opowieściom babki i zachowywaniu polskich tradycji przez
matkę, Janice, za pomocą wyobraźni, wykreowała sobie własną wizję Polski.
Do tej pory bardzo ceni sobie swoje polskie korzenie i wartości rodzinne
przekazywane z pokolenia na pokolenie. Ciągle powtarza, że czuje się
jednocześnie i Polką i Amerykanką – bez faworyzowania żadnej ze stron.
„Nasze życie kręciło się wokół parafii, szkolnych zajęć, polskich
zwyczajów i tradycji a także spotkań (ze sporą przecież) rodziną” —
podkreśla Janice. Na święta Bożego Narodzenia i w Wielkanoc na stole
koniecznie musiały się pojawić kiszone ogórki wyrabiane przez „Busię” i
domowym sposobem wędzona kiełbasa. W wigilijny wieczór cała rodzina
dzieliła się opłatkiem, śpiewała kolędy. Matka Janice zawsze pamiętała o
jednym wolnym miejscu przy stole na wypadek przyjścia niezapowiedzianego
gościa. Na święta Wielkanocne zawsze była przygotowywana święconka, w
której musiały się znaleźć: jajka, pieprz, sól, baranek z masła i
kawałek chleba. Już wtedy Janice bardzo uważnie wsłuchiwała się w słowa
matki, kiedy ta szczegółowo wyjaśniała jej symbolikę każdej rzeczy
wkładanej do wielkanocnego koszyka.
Pierwsze kroki w Kościele
Duszyńscy wysłali Janice do szkoły powstałej przy polskiej parafii pod
wezwaniem świętych Cyryla i Metodego. Szkoła była pod opieką Sióstr
Notre Damek, które jednocześnie pełniły w niej funkcję nauczycielek. W
szkole, jeszcze na pięć lat przed tym jak pojawiła się w niej Janice,
zaprzestano uczyć dzieci w języku polskim (na rzecz angielskiego).
Siostry, jednak, nie zmieniły kilku typowo polskich obyczajów. Z dziećmi
zawsze witały się w języku polskim, mówiąc „Niech będzie pochwalony
Jezus Chrystus”, albo po prostu „Dzień dobry”. Opowiadały podopiecznym o
polskich tradycjach, a przy okazji świąt Bożego Narodzenia – uczyły ich
polskich kolęd. Pewnego razu, kiedy Janice była w pierwszej klasie,
jedna z nauczycielek spytała się jej czy nie zechciałaby pomóc przy
sobotnim sprzątaniu kościelnej zakrystii. Od tego czasu Janice każdy
sobotni poranek spędzała w kościele, pomagając siostrze de Paul w
utrzymywaniu porządku w świątyni, a jej słowa „Bóg jest Twoim
przyjacielem gdziekolwiek jesteś, Bóg jest wszędzie” – głęboko zapisały
się w pamięci małej Janice. Pewnie też dlatego już wtedy z łatwością
przychodziły jej rozmowy z Bogiem, modlitwa. Bardzo lubiła oddawać się
refleksjom na łonie natury. Sporo miała rzeczy do przemyślenia, jednak
najbardziej inspirowała ją matka, która przy niedzielnym obiedzie lubiła
rozmawiać z mężem i dziećmi na temat kazania wygłoszonego w kościele.
Przy stole często dzieliła się z nimi swoimi spostrzeżeniami, jak
również przedstawiała własną interpretację tekstów ewangelicznych.
Powołanie
W dzień swoich 48 urodzin, dokładnie 17 stycznia 1998 roku, Janice
Sevre-Dauszyńska przybyła na ceremonię święceń kapłańskich prowadzoną
przez biskupa Kendricka Williamsa. Kiedy przyszedł odpowiedni moment,
kandydaci (przyszli księża) wystąpili o krok naprzód, a wraz z nimi
Janice zwracając się do biskupa: „Mam na imię Janice. Duch Święty mnie
wzywa i dlatego proszę o wyświęcenie mnie. Proszę o to dla siebie i dla
wszystkich kobiet”. Biskup jednak powiedział, aby wróciła na swoje
miejsce. Od tamtego czasu Janice zaczęła podejmować wszelkie działania,
które mogłyby uczynić głos kobiet słyszalnym w Kościele. Była obecna na
setkach ordynacji i brała udział w licznych protestach. Jej prowokacje
doskonale wpisywały się w zakres działalności Women’s Ordination
Conference i istniejącego tam Ministry of Iritation. Nazwa organizacji
jest symboliczna, a należy ją tłumaczyć poprzez analogię do procesu
powstawania perły wewnątrz małży. Tak jak małża „podrażniona” przez
ciało obce wytwarza perłę, tak kobiety z Ministry of Irytation zwracają
na siebie uwagę Kościoła, bo chcą stworzyć skarb jedyny w swoim rodzaju
– Kościół w pełni wykorzystujący potencjał kobiet i mężczyzn. W ramach
Ministry of Iritation, Janice, na każdą ceremonię święceń kapłańskich
zabierała ze sobą dwa obrazki, symbolizujące przedmiot jej starań.
Pierwszy z nich przedstawiał ołtarz, a na jego tle kobietę przepasaną
stułą, odprawiającą Eucharystię. Drugi był kopią obrazu namalowanego
przez polskiego malarza Bohdana Piaseckiego. Ukazywał on Wieczerzą
Pańska, ale nieco inną niż tę, którą znamy z płótna Leonarda da Vinci. „Ostatnia
wieczerza” Piaseckiego ukazuje Jezusa w gronie mężczyzn, kobiet oraz
dzieci, co jest dosyć śmiałą, ale jednocześnie wymowną wizją Wieczerzy
Pańskiej, na którą przecież WSZYSCY są zaproszeni (patrz: Mt 26, 26-30).
Janice swoim zaangażowaniem zwróciła oczy wielu, zaczęła budzić
zainteresowanie mediów. Lecz, niestety, jedyne osoby, które mogły zrobić
coś na rzecz ordynowania kobiet, to wysoko postawieni w hierarchii
kościelnej mężczyźni, a ci z kolei nie chcieli jej słuchać. Raz nawet
Janice Sevre-Duszyńska została aresztowana podczas uroczystości święceń
kapłańskich w Atlancie. Pod zarzutem „wykroczenia” spędziła 3 miesiące w
obozie pracy dla kobiet w Lexington. Janice jednak wciąż miała nadzieję,
że uda jej się zreformować Kościół. Organizowała coraz więcej protestów,
były nawet bilbordy: „Czekasz na znak od Boga? Oto on. Ordynacja kobiet”.
Ale nawet takie działania nie poruszyły sumienia biskupów, którzy nadal
nie chcieli słuchać o święceniach kapłańskich dla kobiet.
Dopiero w 2008 roku Janice doczekała się własnych święceń kapłańskich,
które jednak wciąż nie pozostają w zgodzie z prawem kanonicznym. Homilię
podczas uroczystości wygłosił wtedy ojciec Roy Bourgeois, a samych
święceń udzieliła „biskupka” – Dana Reynolds. Dla Janice była to tym
bardziej radosna chwila, że ceremonia odbyła się w jej rodzinnym
Lexington, w otoczeniu rodziny i przyjaciół.
Przesłanie
Pozycja kobiet w Kościele zdaje się być przesądzona, a to za sprawą
zapisu w jednym z listów apostolskich Jana Pawła II: „Aby zatem usunąć
wszelką wątpliwość w sprawie tak wielkiej wagi, która dotyczy samego
Boskiego ustanowienia Kościoła, mocą mojego urzędu utwierdzania braci (por.
Łk 22, 32) oświadczam, że Kościół nie ma żadnej władzy udzielania
święceń kapłańskich kobietom oraz że orzeczenie to powinno być przez
wszystkich wiernych Kościoła uznane za ostateczne.” Słowa te jednak nie
odbierają nadziei kobietom pragnącym uzyskać święcenia. Wiadomo przecież,
że Kościół był reformowany. Dlatego Janice nie boi się głośnego
wyrażania swoich opinii: „Mówiąc o Bogu, myślę o nim w rodzaju żeńskim,
albo nijakim. Dlaczego mamy czuć się gorsze od mężczyzn? Słowa dają
ogromną władzę, więc najwyższy czas, abyśmy nieco wyrównały swoje szanse
względem mężczyzn”. Janice, jak i wszystkie kobiety-księża, ma nadzieję,
że Kościół w końcu dostosuje się do wymagań jakie stawia przed nim XXI
wiek. „Nasz świat potrzebuje ordynowanych kobiet. Potrzebujemy żeńskiego
obrazu Boga, aby w pełni doświadczać jedności podczas świętej
eucharystii. Chrystus wzywa nas do uczniowskiej równości, dlatego
wszyscy, bez podziału na płeć, są zaproszeni na jego ucztę”. Przeciwnicy
tej teorii pytają: więc dlaczego na swoich uczniów Chrystus wybrał
dwunastu mężczyzn? Janice, przekonuje wtedy, że uczniami Chrystusa byli
wszyscy, którzy byli blisko niego, uczennicami były w takim wypadku
również Maria Magdalena i jego matka. Jezus traktował kobiety na równi z
mężczyznami, tak samo uzdrawiał je i wysyłał z posłaniami. Według
biblijnego przekazu pusty grób, jako pierwsza zobaczyła Maria Magdalena,
i to ją wybrał Jezus, aby przekazała radosną nowinę o zmartwychwstaniu
pozostałym apostołom (J 20, 1-18).
Nie chodzi tutaj o to, aby przekonywać kto ma rację. Kobiety
zaangażowane w projekt Women’s Ordination Conference nie przekonują o
swojej wyższości, jakoby miały większe predyspozycje do duszpasterstwa.
Janice zauważa, że każdy człowiek ma inny dar i powinien czerpać z niego
to, co najlepsze. Pewne różnice są jednak znaczące. Kto wie, może gdyby
wcześniej dopuszczono kobiety do pełnienia obowiązków publicznych, nie
doszłoby do okrucieństw zapisanych w historii, a będących następstwem
decyzji podejmowanych przez mężczyzn. Kobiety przecież łagodzą obyczaje,
potrafią rozwiązywać konflikty na drodze dyskusji, nie posuwając się do
rękoczynów. Nie od dzisiaj wiadomo, że z wyjątkową uwagą potrafią
słuchać swoich współrozmówców i że posiadają wysoką zdolność empatii.
One najbardziej doceniają wartość życia, bo to one przecież
najintensywniej doświadczają cudu narodzin. Ze względu na taką „uwrażliwioną”
percepcję świata, kobiety coraz częściej są słuchane z uwagą przez
mężczyzn podejmujących decyzje wagi państwowej. Dlaczego więc, Kościół
nie pozwala wykorzystywać potencjału kobiet? Przecież pragnienia kobiet
chcących pełnić posługę duszpasterską są podobne do pragnień ich męskich
poprzedników. Chcą nieść pokój i sprawiedliwość na świecie, pragną
głosić Radosną Nowinę wszystkim, których spotkają na swojej drodze –
szczególnie tym najbiedniejszym. One, tak samo jak mężczyźni, czują się
prowadzone przez Ducha Świętego i odczuwają potrzebę dzielenia się swoim
darem z innymi.
Służba drugiemu człowiekowi
Janice jest kobietą spełnioną. Swoje życie dzieli z mężem, a na co dzień
pracuje społecznie, ponieważ służbę drugiemu człowiekowi zawsze stawia
na pierwszym miejscu. W wolnym czasie poszerza swoje zainteresowania:
komponuje muzykę, zajmuje się ogrodem, pisze dramaty i poezje. Wraz z
innymi „wyświęconymi” kobietami Janice stwarza wspólnotę, otwartą dla
wszystkich pragnących poznać przesłanie Ewangelii. Zapraszają do niej
ludzi wszystkich kultur, ras i orientacji seksualnych. Na ich
zrozumienie mogą liczyć również pary, które bez kościelnego anulowania
poprzedniego ślubu, ponownie wstąpiły w związek małżeński. Mile widziani
są wszyscy, którzy mają potrzebę odnalezienia się w ramach Kościoła
rzymskokatolickiego, a którym (póki co) nie jest dana taka możliwość.
Kobiety-księża same finansują swoją działalność. Służą głównie w
przytułkach, szpitalach, domach spokojnej starości i więzieniach.
Przewodniczą Eucharystii i udzielają sakramentów w tzw. „domowych
kościołach”. Organizują spotkania z młodymi ludźmi, na których prowadzą
teologiczne dyskusje. Ich misją jest niesienie pokoju, miłości,
braterstwa i radości.
Janice, zapytana o jej duszpasterskie wzory, wymienia takich misjonarzy
jak Roy Bourgeois, Franciscans Jerry Zawada, Louis Vitale czy John Dear.
Są to księża, którzy wychodząc na ulicę, sprzeciwiali się władzom,
występowali w obronie ludzi cierpiących. Ich protesty często były
skierowane przeciwko wojnom, praktykowaniu tortur, produkcji broni
nuklearnej i niejednokrotnie oznaczały dla nich odsiadywanie wyroków w
więzieniu. Ci księża dają Janice inspirację i siłę, które to pozwalają
jej podejmować coraz to nowe wyzwania w zakresie aktywności społecznej.
Women’s Ordination Conference, za sprawą kobiet takich jak Janice
Sevre-Duszyńska, zyskuje coraz większą liczbę zwolenników, chociaż z
drugiej strony – droga do podwyższenia pozycji kobiet w Kościele jest
jeszcze daleka. Potrzebny jest dialog, w którym biskupi i kobiety
zasiądą przy jednym stole i wysłuchają wzajemnie swoich racji. A może
wtedy okaże się, że więcej ich łączy niż dzieli? Służba drugiemu
człowiekowi, głoszenie Ewangelii oraz niesienie pokoju – te cele od
wieków pozostają niezmienne. Słowa: „Nie chcę zmieniać wyznania, chcę
zmienić Kościół od środka” tylko podkreślają, jak bardzo Janice jest
konsekwentna w swoich staraniach. Chciałaby doczekać chwili, kiedy
kobiety będą miały realny wpływ na udział w tworzeniu Kościoła
rzymskokatolickiego. Marzy jej się Kościół oparty na jedności i równości,
Kościół, który pozwoli wykorzystać kobietom swój dar dany im przez Ducha
Świętego.
Witamy w Salonie Kultury i Sztuki
Polishwinnipeg promującym najciekawszych artystów, pisarzy, ludzi
kultury Polaków lub polskiego pochodzenia
działających w Kanadzie.
W tym salonie kultury i sztuki znaleźć będzie można twórczość
literacką, poetycką a także zdjęcia prac artystów, które zadowolą
różnorodne upodobania estetyczne. ZAPRASZAMY do częstego
odwiedzania tej stron.
PISARZE
Ksiądz
Krystian Sokal
urodził się i wychował w
Ząbkowicach Śląskich. Święcenia kapłańskie otrzymał
26 maja
1984 roku. Ksiądz Krystian Sokal słowo Boże głosił między
innymi na misjach w Zambii. 20 czerwca 2007 przyjechał do
Kanady i rok pracował wśród Indian w Fort Aleksander a
obecnie posługę kapłańską pełni w Carman.
Pierwsze wiersze ks. Krystian pisał już w szkole podstawowej
i średniej. Później w kapłaństwie zaczęły się głębsze
przemyślenia dotyczące życia i wiary, a także przyrody.
Halina Gartman
urodziła się w Lublinie. Po przyjeździe do Kanady w 1981
roku zaangażowała się w pracę społeczną. Między innymi
pracowała z Zuchami w Harcerstwie i prowadziła dziecięce
grupy artystyczne. Organizowała programy telewizyjne
,,Polacy Polakom" i "Telewizyjny Znak Wiary Środkowej
Kanady". Wieloletnia pracownica tygodnika "Czas". Utwory
poetyckie zaczęła pisać w szkole średniej. W 1995 roku
wydała tomik swoich wierszy zatytułowany "Wiersze do
Poduszki".
Małgorzata
Koblińska przyjechała do Kanady w 1992 roku. Ukończyła
studia na Uniwersytecie Winnipeg w zakresie biznesu
i
pracuje w Manitoba Public Insurance. Od dawna pisze poezje i
sztuki sceniczne o tematyce religijnej, które wystawia w
parafii Św. Ducha w Winnipegu. Jak twierdzi to co pisze
oddaje jej "wewnętrzne przeżycia i
jest drogą do człowieka".
Aleksander
Radkowski pochodzi z Wrocławia,
a w Kanadzie przebywa od l8-stu lat. Z zawodu jest
elektromechanikiem i turystą-rekreatorem.
Przez dłuższyczas parałsię sportem. W
Kanadzie założyłrodzinęi ma jednącórkęKasię.
Pracuje w Szpitalu. Wypowiedźpoety: "Pisanie
jest to jeden z najlepszych sposobów wyrażania
swoich myśli
i odczuć. A
także
utrwalenia tego co w danej chwili sięprzeżywa
lub kiedyśprzeżywało,
a w jakiej formie to sprawa indiwidualna. Ja wybrałem
wiersz. Ta forma pisania najbardziej mi chyba odpowiada i w
niej czujęsię
stosunkowo dobrze".
Marek
Ring w wywiadzie dla polishwinnipeg poezji mówi :"uważam,
że poezji wcale nie należy rozumieć - trzeba ja przyjąć,
przeżyć i niekoniecznie zaakceptować jako swój punkt
widzenia świata czy zjawisk. Ważne natomiast jest, żeby
poezja rozbudziła wyobraźnię i pewną osobistą uczuciowość,
która gdzieś zawsze drzemie w nas i niechętnie się ujawnia.
Często nie zdajemy sobie nawet sprawy z naszych odczuć i
poezja powinna pomoc nam je uczłowieczyć.
Maria
Kuraszkopochodzi
z okolic Chełma
Lubelskiego. Ukończyła Akademię
Rolniczą
we Wrocławiu,
gdzie pracowała
do czasu wyjazdu z Polski. W Winnipegu mieszka od 1990 roku.
Pracuje na Uniwersytecie Manitoba. Motto Marii Kuraszko: "Często
patrzę
i nie zauważam.
Często słucham
i nie zauważam.
Niekiedy tylko patrzę
i widzę,
słucham i słyszę."
Wioletta
Los przyjechała do Kanady w 1993 roku. Jej
twórczość narodziła się właściwie w Polsce, kiedy to
zdecydowała się podjąć naukę w szkole artystycznej. Tam pod
kierunkami dobrze znanych artystów- profesorów Moskwy,
Solskiego, Gurguła, Moskały zdobyła wiedzę i doświadczenie,
które było niezbędne do wykonywania prac artystycznych. O
swoim malowaniu mówi "Maluję tak jak widzę, jak czuję a
przeżywam wszystko bardzo mocno. Jestem tylko artystką a
pędzel jest środkiem wyrazu, jaki niebo włożyło w moje ręce.
Malując zwykła filiżankę herbaty pragnę uczynić, aby była
obdarzona duszą lub mówiąc bardziej precyzyjnie wydobyć z
niej istnienie."
Małgorzata Świtała
urodziła się w Kanadzie i mieszka w Winnipegu. Ukończyła
sztukę reklamy na Red River Communitty College, kształciła
się również na lekcjach malarstwa olejnego w Winnipeg Art
Galery u znanej kanadyjskiej artystki. Ponad 20 lat rozwija
swój talent artystyczny pracując jako artysta grafik i
ilustrator. Pani Małgorzata prezentuje swoje obrazy na
licznych wystawach w Kanadzie, Islandii, Rosji a także kilka
razy w Polsce. Jej prace znajdują się w wielu prywatnych
kolekcjach w Kanadzie Stanach Zjednoczonych, Brazylii a
także w Europie.
Artystka maluje nieustannie zmieniając się i poszukując
środków artystycznego wyrazu. Początkowo w jej twórczości
dominowała martwa natura, pejzaże i kwiaty. Zainteresowania
zmieniały się przechodząc od realizmu do obecnie
surrealizmu.
Jolanta
Sokalska jest artystką, która tworzy w
szkle. Ukończyła Akademię Sztuk Pięknych we Wrocławiu na
wydziale szkła. Jak mówi
zawsze, odkąd pamięta, czuła się wyjątkowo dobrze w
obecności sztuki. Na pytanie, co ją inspiruje do twórczości
odpowiada: ”Wszystko i wszyscy są dla mnie inspiracją. Z
każdej sytuacji wyciągam "dane", które odkładam w umyśle,
potem konstruuje z nich konkretny projekt, koncepcje, która
przedstawiam wizualnie.” W Winnipegu Jolanta Sokalska ma
studio artystyczne w William Cre&eEry Art Complex przy 125
Adeladie St.
Jan Kamieński urodził się
w 1923 roku, swoje lata dzieciństwa i młodości spędził w
Poznaniu. Jako nastolatek przeżywa inwazje hitlerowską i
sowiecką na Polskę. Podczas wojny był cieżko ranny, jako 17.
latak czynnie działał w podziemiu. Wojenne doświadczenia
opisał w książce Hidden in the Enemy`s Sight. Talent
malarski kształcił na Akademii Sztuk Pięknych w Dreźnie skąd
w 1949 roku emigrował do Winnipegu. Od 1958 do 1980 roku
pracował w
Winnipeg Tribune jako dziennikarz, felietonista, krytyk
sztuki, publicysta i rysownik. Obrazy Jana
Kamieńskiego można oglądać w Winnipeg Art Gallery.
Forward
this e-mail to All Your Polish Friends & American History
Buffs
KOSCIUSZKO HAS ARRIVED!
In bookstores now is The Peasant Prince: Thaddeus Kosciuszko
and the Age of Revolution, by Alex Storozynski, the first
comprehensive biography of the most legendary figure in
Polish history.
Who was Thaddeus Kosciuszko?
In the United States ...
He tried to buy Thomas Jefferson's slaves and free them.
· He designed the blueprints for West Point, which Benedict
Arnold sold to the British.
· He planned the Battle of Saratoga, the turning point of
the American Revolution.
· He stood up for the rights of Native Americans, and the
chief of the Miami Indian tribe gave him a tomahawk/peace
pipe as a sign of appreciation.
In France ...
The French Revolutionaries made him an honorary "Citizen of
France."
· He warned these same revolutionaries about Napoleon
Bonaparte.
· Three weeks later, Napoleon staged a coup d'etat and took
over France.
In Poland...
He led a Revolution to free the peasants from serfdom and
end feudalism.
· He was joined by a black man named Jean Lapierre who tried
to help him to free white slaves.
· The Jews started a Jewish "Bearded cavalry" to fight along
side of him.
· The Jewish cavalry leader called him "a messenger from
God."
Kosciuszko was a prince of tolerance who stood up for the
rights of European serfs, African Slaves, Native American
Indians, Jews, Women and all groups that were
disenfranchised. Even Thomas Jefferson called Kosciuszko,
"The purest son of liberty I have ever known."
The Peasant Prince: Thaddeus Kosciuszko and the Age of
Revolution Alex Storozynski. St. Martin's/Dunne, $27.95
(352p) ISBN 978-0-312-38802-7
Prize-winning journalist Storozynski pulls military
strategist and engineer Thaddeus Kosciuszko (1746-1817) back
from the brink of obscurity by including almost every
documented detail to create the first comprehensive look at
a man who once famously symbolized rebellion. His were the
plans sold to the British by Benedict Arnold. And
Kosciuszko's years of devotion to the American cause framed
his efforts to transform Poland into a self-governing
republic freed from the oversight of Russia's interests. He
antagonized Catherine the Great and, later, Napoleon.
Kosciuszko rallied the first Jewish military force since
biblical times to fight for Polish independence, and
consistently supported equality and education for peasants,
Jews, Muslim Tatars and American slaves-which earned him the
devotion of the masses and lectures by the upper classes.
Readers of military and American history should take note:
the minute details will enthrall devotees. Casual readers
will benefit from Storozynski's expert crafting of a
readable and fact-filled story that pulls readers into the
immediacy of the revolutionary era's partisan and financial
troubles. (May)
We are
currently looking for someone from the Polish community in
Winnipeg who really loves music and would be interested in
learning more about a series of world music house concerts
that we are organizing. Could you please forward this email
to interested members of your community and ask them to
contact me this week?
Thank you.
Sincerely,
Larry
Kiska
Wanted: People from 12
different ethnic communities in Winnipeg who LOVE music to act
as presenters (hosts) for an exciting new project that brings
concert quality performances into your home!
We are gearing
up to have our first concerts in September, but need to identify
which 12 Winnipeg ethnic groups are participating no later than
the end of April. Contact Larry Kiska at 480-3380 x 205 and
visit our website:
www.harmonicplanet.homeroutes.ca
for more details.
Harmonic Planet
is a “World Music House Concert” project created to unite
people of different cultures in a cross-cultural musical
sharing by organizing a concert series right in the living
rooms of committed community volunteer participants. The
objective of Harmonic Planet is to musically celebrate and
engender cultural solidarity between refugees, other
newcomers and long time residents of Canada by animating
this concert series in which, each culture is represented in
concert in the homes of each participant. The depth of
musical wealth that immigrant artists from everywhere have
brought to Canada is immeasurable
and Harmonic Planets is designed to provide a whole new
opportunity for these artists and for the audience.
What Is A House Concert? A house concert is
exactly what it says it is. It’s a full concert by an artist
delivered in the living room with the same gusto and skill as if
it were a concert hall or festival stage. House concerts of all
kinds exist across North America and enjoy an extraordinarily
committed audience. People pay to get in and sit quietly and
listen.
Harmonic Planet
is a project of Home Routes,
which is a nationally based not-for-profit house concert network
that operates from Alberta to Ontario. What we do is recruit
community based volunteers into circuits of 12 houses and we
offer artists 12 shows in a two-week period. We do this six
times a year in Sept, Oct, Nov, Feb, Mar and April. Home Routes
create circuits that stretch hundreds of kilometres but Harmonic
Planet is an urban based, single city, multi-ethnic series in
which each of the 12 participants is recruited from a different
cultural background and over the course of two years each
culture within the circuit host concerts by every other culture
within the circuit. House concert traditions in North America
include the host accommodating and feeding the artists for the
night so not only do you put on a show, you have a real chance
to make friends with some of the most fascinating people you’ll
ever encounter. It is the absolute best non racist inter-active
human relations exercise possible and the music will blow you
and you family and your friends and their friends, away.
Department Name:
Public Service Commission Closing Date: September 30, 2009 -
23:59, Pacific Time
Useful Information Reference Number: PSC08J-008969-000202
For
more information about FSWEP please visit: http://www.jobs-emplois.gc.ca/srp-fswep-pfete/index_e.htm
The core of the program is a computerized national
inventory of students seeking a job with the federal
public service. This inventory is managed by the Public
Service Commission (PSC) of Canada, the agency that
administers various federal government staffing
programs.
Students who would like to find a job within the federal
government must first complete the FSWEP application
form, which is available only on-line.
Below
is a list of the departmental programs for the FSWEP
Campaign.
Departmental programs differ from the FSWEP general
inventory, as the participating organizations are given
the opportunity to create separate postings to hire for
specific positions, academic levels, and/or specialized
fields of study. Information on the organization, the
job description, the requirements of the position and
the recruitment period are indicated on each posting.
When you apply for a departmental program, your
application will be housed in two locations: the FSWEP
general inventory and the departmental program
inventory. Your application will only move to the
departmental program inventory if you meet all of the
FSWEP eligibility criteria and the job requirements
listed on the advertisement. If not, your application
will still be located in the FSWEP general inventory for
other positions.
You are able to apply to as many programs as you wish
provided that you meet the requirements listed on each
posting.
Click on the program title for more information on each
program.
Reklama w Polonijnym Biuletynie
Informacyjnym w Winnipegu
Już od maja
zapraszamy do reklamowania się w naszym
Biuletynie, który odwiedza z miesiąca na miesiąc coraz
więcej internautów.
Nasza strona nabiera popularności z
miesiąca na miesiąc. Tylko w Grudniu 2008, (miesiącu o stosunkowo
małej ilości imprez polonijnych) Polishwinnipeg.com odwiedziło
niemal 7000 internautów. Już w styczniu 2009 niemalże 8000.
Wykres ilości
użytkowników
strony Polishwinnipeg.com za okres październik 2007 do stycznia 2009.
Wykres odsłon stron Polishwinnipeg.com za okres
październik 2007 do stycznia 2009
Reklama na naszych łamach to znakomita
okazja do zaprezentowania swojej działalności i usług -
oferujemy Państwu kilka podstawowych, skutecznych
reklamowych form, których cena znajduje się poniżej.
Zainteresowanych - prosimy o wysłanie do nas maila bogdan@softfornet.com
Cennik
reklam:
1. Reklama (kopia wizytówki biznesowej,
logo firmy z tekstem reklamującym o wymiarach wizytówki,
tekst reklamujący również w wymiarach wizytówki..., jest
doskonale widoczna, gwarantuje skuteczność przekazu.
Czas wyświetleń
Cena promocyjna
Cena regularna
Rok
$200
$400
Pół roku
$120
$240
Miesiąc
$90
$180
Dwa wydania
$40
$80
2. Reklama indywidualna w promocji $200
Twoja reklama trafi do internautów zapisanych na
naszej liście jako
jedyna wiadomość w mailu od nas.
3. Artykuł na zamówienie w promocji $200
Napiszemy i opublikujemy na stronie Biuletynu artykuł o
Twoim biznesie
lub serwisie.
4. Sponsorowanie działów naszego
Biuletynu,
np. Polonijny Kącik Kulinarny sponsowrwany przez
Restaurację
XXX
Czas wyświetleń
Cena promocyjna
Cena regularna
Rok
$200
$500
Pół roku
$120
$300
5. Sponsorowanie Polonijnego Biuletynu
Informacyjnego w Winnipegu $500/rok
Sponsorzy Biuletynu będą umieszczeni na
specjalnej stronie zbudowanej przez nas.Strona
będzie uaktualniana na życzenie sponsora bezpłatnie do
10 zmian na rok.
Link do strony sponsora będzie się znajdował w
każdym wydaniu biuletynu.