zapisz
Się Na Naszą listę |
Proszę
kliknąć na ten link aby dotrzeć
do formularza gdzie można zapisać się na listę dystrybucyjną i w przyszłości
otrzymywać biuletyn bezpośrednio od nas.
Aby zapisać się szybko bez wypełniania formularza, proszę wysłać E-mail bez
żadnego tekstu poprzez kliknięcie tego
linku.
| |
Przyłącz się |
Jeśli masz jakieś informacje
dotyczące polskich wydarzeń i chciałbyś albo chciałabyś podzielić się nimi z
naszymi czytelnikami, to prześlij je do
nas.
Mile widziane są wywiady, felietony, zdjęcia i poezja. Proszę informować
nas o
wszystkich wydarzeniach polonijnych. | |
Promuj
polonię |
Każdy z nas może się przyczynić do
promowania Polonii w Winnipegu w bardzo prosty sposób. Mój apel jest aby
dodać dwie linie do waszej stopki (signature) aby zacząć promować
Polonijne wydarzenia w Winnipegu kiedykolwiek wysyłamy maila.
Tutaj są instrukcje jak dodać stopkę używając
Outlook Express.
Kliknij Tools-->Options
-->
Signatures
Zaznacz poprzez kliknięcie Checkbox
gdzie pisze
Add signature to all outgoing messages
W pole gdzie jest napisane Edit Signature proszę wpisać.
albo
Po tym kliknij Apply
I to wszystko. Od tej pory będziemy promować polskie wydarzanie w
Winnipegu automatycznie kiedy wyślemy maila do kogoś. Wszystkie programy
mailowe mają taką opcję tzw. signature i sposób jej dodania
będzie bardzo podobny do tego co opisałem dla Outlook Express | |
|
Polonijny
Biuletyn Informacyjny w Winnipegu |
INDEX
WIADOMOŚCI PROSTO Z
POLSKI |
Środa, 2009-07-29
Polska żegna prof.
Kołakowskiego; "Kochał prawdę"
Ok. 300 osób - przyjaciele i rodzina Leszka Kołakowskiego, a także
prezydent Lech Kaczyński - zebrało się na warszawskich Powązkach
Wojskowych, aby pożegnać niedawno zmarłego filozofa. Kołakowski zmarł 17
lipca w Oxfordzie w wieku 82 lat. - Miłość do prawdy była dla Leszka
Kołakowskiego ważniejsza niż troska o swoją karierę - powiedział podczas
mszy bp Bronisław Dembowski.
W kościele św. Marcina na warszawskim Starym Mieście, po godz. 13 odbyło
się nabożeństwo pogrzebowe. Z woli rodziny profesora, uroczystości miały
charakter prywatny. Na cmentarz mogli jednak wejść wszyscy, którym
zależało na uczestniczeniu w ceremonii pożegnania filozofa.
Wśród zebranych byli m.in. Tadeusz Mazowiecki, Bogdan Borusewicz, Ewa
Junczyk-Ziomecka, Katarzyna Chałasińska-Macukow, Barbara Skarga, Julia
Hartwig, Władysław Bartoszewski, Lech Wałęsa, Radosław Sikorski, Andrzej
Olechowski, Henryk Wujec, Henryk Samsonowicz, Jacek Bocheński, Karol
Modzelewski, o. Jan Andrzej Kłoczowski, Agnieszka Holland, Andrzej
Friszke, Janina Ochojska, ks. Adam Boniecki.
Kołakowski został pochowany obok zmarłego w zeszłym roku Bronisława
Geremka. Nad trumną filozofa przemawiali pisarz i publicysta Jacek
Bocheński oraz historycy - Henryk Samsonowicz i Karol Modzelewski. -
Trudno przecenić wyjątkowy wpływ tego jednego człowieka na innych ludzi
i bieg procesów historycznych w Polsce i na świecie w drugiej połowie XX
wieku. A przecież nie był przywódcą ani politykiem - był tylko filozofem
i obywatelem - powiedział pisarz Jacek Bocheński.
- Nigdy nam wprost nie mówił, co mamy robić. Raz go spytałem - nic nie
odpowiedział. Mieliśmy decydować sami. Chcieliśmy go słuchać nie tylko
dlatego, że był mądrzejszy, ale autentyczny, bardziej wiarygodny.
Czuliśmy się tą wiarygodnością zobowiązani, chcieliśmy w niej
uczestniczyć - mówił Bocheński.
Henryk Samsonowicz powiedział nad grobem filozofa, że wszyscy jesteśmy
Mu winni głęboką wdzięczność, że przez ostatnie 50 lat, nie zważając na
konsekwencje, jakie go spotykały, walczył o prawdę. Samsonowicz
powiedział w imieniu pracowników Uniwersytetu Warszawskiego i PAN, że "jako
ludzie, którym nieobca jest walka o sprawiedliwość, o wolność, o prawdę,
o dobro i o radość", są oni głęboko wdzięczni zmarłemu.
Karol Modzelewski żegnając swojego przyjaciela, wspominał jego zasługi.
- Kołakowski wyróżniał się absolutem odwagi cywilnej. Chciał, żeby mówić
głośno to, co wielu z nas szeptało sobie po cichu - mówił Modzelewski. -
Błądził razem z nami, ale wychodził z błędów na krok przed innymi. To on
napisał książkę będącą rozrachunkiem z marksizmem, próbą zrozumienia
tego, co było w nim trucizną. Nazwano go wtedy politycznym chuliganem i
Kołakowski bardzo sobie to określenie cenił – dodał Modzelewski.
Biskup Dembowski zwrócił uwagę na skomplikowaną drogę życiową i naukową
profesora Kołakowskiego - "od gorliwego marksisty do człowieka, który
zauważył, że chrześcijaństwo jest czymś ważnym".
Wspomniał, że jest osobistym świadkiem drogi Kołakowskiego od czasu, gdy
był razem z nim na seminarium filozoficznym u prof. Władysława
Tatarkiewicza. Dembowski przypomniał niechlubny list otwarty atakujący
profesora Tatarkiewicza z punktu widzenia marksizmu, który Kołakowski
publicznie odczytał. Jednak biskup podkreślił, że Kołakowski dzięki
poszukiwaniu prawdy potrafił z tej drogi zawrócić. Właśnie ze względu na
miłość do prawdy Kołakowski został wyrzucony z Polski pod koniec lat 60.
Podczas mszy św. bp Dembowski odczytał psalm 23 "Pan jest moim pasterzem",
który był ulubionym fragmentem Biblii prof. Kołakowskiego.
Po mszy św. były prezydent Lech Wałęsa powiedział, że prof. Kołakowski
był wielkim myślicielem, który przyczynił się do odzyskania przez Polskę
niepodległości w 1989 r. - Kołakowski należał do mózgów, które - kiedy
się zorientowali - to walczyli o Polskę, walczyli, podnosząc ducha i
tworząc podstawy myślenia o niepodległości; przyczynił się do budowania
struktur i programów dla opozycji; przecież zasłużył się dla KOR-u -
powiedział Wałęsa.
Jak podkreślił, prof. Kołakowski "tworzył koncepcje, myślenie o tym, co
jest dobre, a co złe, co należy zmienić. On był od słowa, które stało
się ciałem". - To wielka sprawa, bo bez tego nie byłoby fizycznych
zwycięstw - dodał Wałęsa.
Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski powiedział, że prof.
Kołakowski był jednym z najbardziej znanych Polaków na Oxfordzie w
czasach, gdy on tam studiował. - Był profesorem w najbardziej
prestiżowym College All Souls i byłem w jego pokojach częstym gościem. Z
uśmiechem mogę dodać, że profesor uczestniczył w mojej imprezie na
dwudzieste pierwsze urodziny. Obtańcowywał tam dziewczyny, podpierając
się swoją słynną przezroczystą laską - mówił Sikorski.
Jak wspomniał, prof. Kołakowski uczestniczył m.in. w studenckich
debatach na Oxfordzie, które były formą protestu przeciwko stanowi
wojennemu w Polsce. - Poza tym profesor Kołakowski jako autor "Głównych
nurtów marksizmu", był tą postacią, która przekonała wielu ludzi lewicy,
co do tego, że marksizm był ślepą uliczką - powiedział Sikorski.
Z kolei Agnieszka Holland zauważyła, że dla wielu ludzi prof. Kołakowski
był postacią, która imponowała. - A szczególnie jego życiowa postawa,
która z jednej strony była pełna zaangażowania i taka namiętna, a z
drugiej strony pełna sceptycyzmu i autokrytycyzmu - mówiła. Jak
podkreśliła, Kołakowski miał zdolność do nieustannego zadawania pytań "i
tych podstawowych, i tych bardzo pragmatycznych dotyczących wyborów
codziennych".
Zdaniem ks. Adama Bonieckiego, prof. Kołakowski pozostawił po sobie
wiele ważnych dzieł, które teraz należy sobie przypomnieć. - Śmierć jest
zawsze okazją do tego, żeby sięgnąć do tego, co pisał; to jest smutne,
że jego książki są tak mało znane i czytane. Jako ksiądz, duszpasterz
radzę przeczytać książkę "Obecność mitu" - mówił Boniecki.
Jak podkreślił, "profesor Kołakowski został z nami, jego dorobek jest,
jest wydany, dostępny". - Zamiast mówić "odszedł wielki człowiek",
przecież wszyscy odejdziemy, korzystajmy z tego, że w naszych czasach
ktoś taki się zjawił i naszym językiem, zrozumiałym dla nas, mówił. To
jest w tej chwili najważniejsze moje przesłanie - dodał Boniecki.
PAP
Rosyjscy szpiedzy tropili w Polsce sekrety
Dwaj rosyjscy wojskowi wydaleni z Polski w 2008 roku byli oficerami GRU,
których rozpracowywały nasze służby - pisze "Rzeczpospolita". Gazeta
ujawnia kulisy "zatuszowanego skandalu szpiegowskiego".
Jak czytamy w "Rzeczpospolitej", od co najmniej 2007 roku polski
kontrwywiad wojskowy rozpracowywał dwóch pracowników rosyjskiej ambasady
w Warszawie.
Z danych służb wynikało, że rosyjscy dyplomaci starali się uzyskać
dostęp do tajemnic państwowych dotyczących między innymi planów
lokalizacji na terenie Polski elementów tarczy antyrakietowej i
wszystkiego co dotyczy dowództwa NATO. Interesowały ich też pikantne
szczegóły z życia dowódców polskich sił zbrojnych.
W listopadzie 2008 roku zgromadzono dowody, że Aleksiej Karasajew i
Siergiej Peresunko to szpiedzy - wyjaśnia "Rzeczpospolita".
Z powodu zabiegów dyplomatycznych mających polepszyć stosunki z Rosją
zrezygnowano jednak z rutynowego wezwania rosyjskiego ambasadora i
wydalenia dyplomatów. Zgodnie z informacjami gazety sprawę załatwiono
korzystając z kontaktów służb specjalnych obu krajów.
Według ustaleń "Rzeczpospolitej" akcja zakończyła się sukcesem -
szpiegom podsuwano jedynie nieistotne informacje.
IAR
Prezydent chce nowego święta; ma poparcie partii
Kluby parlamentarne popierają inicjatywę prezydenta Lecha Kaczyńskiego,
by ustanowić 1 sierpnia Narodowym Dniem Pamięci Powstania Warszawskiego.
Lech Kaczyński chce, by 1 sierpnia był świętem państwowym - Narodowym
Dniem Pamięci Powstania Warszawskiego; złożył już do marszałka sejmu
projekt ustawy w tej sprawie. - To moja podstawowa inicjatywa związana z
65. rocznicą wybuchu Powstania - mówił prezydent. Wyraził też nadzieję,
że ustawa zostanie szybko uchwalona.
"W hołdzie bohaterom Powstania Warszawskiego - tym, którzy w obronie
bytu państwowego, z bronią w ręku walczyli o wyzwolenie Stolicy, dążyli
do odtworzenia instytucji niepodległego Państwa Polskiego, sprzeciwili
się okupacji niemieckiej i widmu sowieckiej niewoli zagrażającej
następnym pokoleniom Polaków" - czytamy w preambule do projektu ustawy.
Kaczyński poinformował, że wprowadzenie ustawy nie pociągnie za sobą
żadnych kosztów. - Ja dzisiaj zdając sobie sprawę z niełatwej sytuacji
naszego kraju, nie wnoszę o to, żeby to był dzień wolny. Natomiast myślę,
że przyjdzie dzień, kiedy i to będzie trzeba uchwalić. Ale jeszcze nie
teraz - powiedział.
Wiceszef PO Waldy Dzikowski popiera inicjatywę prezydenta, jednak pod
warunkiem, że nie będzie to dzień wolny od pracy. - Oczywiście warto
poprzeć projekt, który jest symbolicznym oddaniem hołdu powstańcom -
powiedział Dzikowski.
Dopytywany, czy popierałby ustanowienie 1 sierpnia świętem, gdyby miał
to być dzień wolny od pracy, Dzikowski przypomniał, że w sejmie
przepadła inicjatywa w sprawie ustanowienia święta Trzech Króli dniem
wolnym od pracy (przeciwny temu był m.in. premier Donald Tusk,
argumentując to negatywnymi skutkami dla budżetu w dobie kryzysu ). -
Nie chciałbym wybierać między tymi dwoma zupełnie nieporównywalnymi
świętami - powiedział polityk PO.
Z dużym zadowoleniem inicjatywę Lecha Kaczyńskiego przyjmuje PiS.
Zdaniem rzecznika klubu Prawa i Sprawiedliwości Mariusza Błaszczaka,
inicjatywa prezydencka ma szanse na powszechne poparcie.
Błaszczak podkreślił, że 1 sierpnia jest dniem ważnym nie tylko dla
warszawiaków, ale dla wszystkich Polaków. Jak mówił, Powstanie
Warszawskie to jedno z najważniejszych wydarzeń w polskiej historii i
wokół niego powinno się budować poczucie wspólnoty narodowej.
Wiceszefowa klubu Lewicy Izabela Jaruga-Nowacka nie ma nic przeciwko "czczeniu
pamięci" ofiar Powstanie Warszawskiego. Jej zdaniem jednak przy tej
okazji należy o tych wydarzeniach mówić "w szerszym kontekście".
- Tyle fantastycznych, młodych osób, rozpoczynających swoje dorosłe
życie zginęło, że nie sposób nie chcieć czcić ich pamięci, ale muszę
powiedzieć, że czas byłby też na to, żeby wreszcie i o Powstaniu
Warszawskim mówić prawdę - powiedziała Jaruga-Nowacka.
W jej opinii, wydanie takiej bitwy, w wyniku której zginęło wiele
tysięcy ludzi, nie może być jedynie podziwianym czynem bohaterskim. -
Nieuchronna jest refleksja, że w wielu przypadkach ci fantastyczni
młodzi ludzie oddali to swoje życie niepotrzebnie. I nie sposób nie
obwiniać dowódców, że dopuścili do tego - dodała wiceszefowa klubu
Lewicy.
PAP
Wtorek, 2009-07-28
"Jan Paweł II" wyrusza po
krew Polaków
Nawet 60 litrów krwi dziennie będzie mógł zebrać "Jan Paweł II" -
nowoczesny autobus do oddawania krwi, który zaprezentowali wolontariusze
i ambasadorzy kampanii społecznej "Krewniacy". Wolontariusze
zainicjowali również ogólnopolski projekt Karty Krwi Krewniaka.
Autobus nazwany imieniem papieża Jana Pawła II jest zaopatrzony w pięć
stanowisk do pobierania krwi, gabinet lekarski oraz chłodziarkę do
przechowywania ratującego życie płynu. Pod koniec lipca wyruszy w
ogólnopolską trasę. Europejska Fundacja Honorowego Dawcy Krwi, promująca
ideę honorowego krwiodawstwa i prowadząca kampanię społeczną "Krewniacy",
planuje zdobyć 5-10 podobnych autobusów.
- To i tak kropla w morzu potrzeb - mówił twórca kampanii "Krewniacy"
Marcin Velinov. - Statystycznie w Polsce co 15 sekund trzeba komuś
zrobić transfuzję. Najgorzej jest latem, w wakacyjnych miesiącach jest
więcej wypadków, a mniej dawców, bo wszyscy jadą na urlop. Z tego powodu
często odwoływane są nawet planowane operacje w szpitalach - podkreślał.
Wciąż za mało "Krewniaków"
Inicjatorzy akcji tłumaczą, że dobrowolnych dawców krwi - potrzebnej
m.in. ofiarom wypadków drogowych i pacjentom po operacji - jest w Polsce
wciąż za mało. Przypominali, że każdy może znaleźć się w sytuacji, gdy
czyjaś krew stanie się warunkiem uratowania życia jemu lub komuś z jego
bliskich. Do apelu przyłączyli się również ambasadorowie "Krewniaków",
ludzie ze świata filmu i sportu, m.in. aktor Radosław Pazura i
sportowiec Przemysław Saleta.
Zaprezentowano także projekt Karty Krwi Krewniaka - dokumentu
zawierającego informację o grupie krwi posiadacza Karty oraz dane
kontaktowe osób mogących udzielić podstawowych informacji o jego stanie
zdrowia i przebytych chorobach. Fundacja twierdzi, że dzięki tym
informacjom czas oczekiwania ofiar wypadków na transfuzję skróci się do
ok. 30 minut. "Krewniacy" będą w najbliższych dniach informować o
projekcie placówki zdrowia i szpitale.
Według danych fundacji, w Polsce dokonuje się rocznie ok. 2 mln
transfuzji krwi, 500 tys. osób jest honorowymi dawcami krwi, a wielu z
nich w ciągu roku oddaje krew kilka razy, co daje 900 tys. pobrań krwi
rocznie. Jednorazowo można pobrać 450 ml krwi, co dwa miesiące od
mężczyzn i co trzy miesiące od kobiet. Warunkiem jest dobry stan zdrowia
i wiek od 18 do 65 lat. Dawca badany jest przez lekarza, a jego krew
testowana na obecność wirusów HIV oraz żółtaczki typów B i C.
PAP
Legenda "Solidarności" oburzona akcją blogerów
Legendarna działaczka Solidarności Anna Walentynowicz stanowczo
sprzeciwia się organizacji przez blogerów benefisu z okazji jej 80.
urodzin, które obchodzi 13 sierpnia. Inicjatorka benefisu Małgorzata
Puternicka powiedziała, że nie jest zachwycona reakcją Anny
Walentynowicz, ale ją rozumie.
"Inicjatywa ta nie otrzymała nigdy w żadnej formie mojej aprobaty. Moje
stanowisko w tej sprawie było od początku jednoznaczne i negatywne" -
napisała Walentynowicz w oświadczeniu.
Była działaczka "S" wyjaśniła, że jej oświadczenie ma związek z
ostatnimi publikacjami, że społeczny komitet blogerów reprezentowany
przez Elżbietę Schmidt i Małgorzatę Puternicką zamierza zorganizować jej
benefis z okazji 80. urodzin.
Walentynowicz podkreśliła, że Schmidt informując media o jej zgodzie na
organizację uroczystości urodzinowej "wprowadza opinię publiczną w błąd".
"Jestem głęboko oburzona faktem, że pomimo mojego wyraźnego sprzeciwu
panie Schmidt i Puternicka podejmują dalsze działania w celu
zorganizowania tego benefisu i kontaktują się z przedstawicielami władz
na szczeblu lokalnym oraz ogólnopolskim, a także, że prowadzą zbiórkę
pieniędzy wśród czytelników blogów" - dodała.
W ubiegłym tygodniu po spotkaniu z przedstawicielem blogerów Urząd
Miasta w Gdańsku zadeklarował, że sfinansuje wynajęcie sali, jej
nagłośnienie i oprawę multimedialną imprezy na cześć Walentynowicz.
"Chcę podkreślić, że moje dotychczasowe kontakty z obiema paniami nie
upoważniają ich w żaden sposób do zaliczania się do kręgu moich
przyjaciół czy nawet znajomych. Panią Schmidt, która jest aktywna na
kilku portalach internetowych m.in. pod imieniem Maryla poznałam kilka
miesięcy temu przy okazji wywiadu, który przeprowadziła ze mną dla
jednego z nich" - zaznaczyła w oświadczeniu Walentynowicz.
Dodała jednocześnie, że jest wzruszona reakcją wielu rodaków
przekazujących pieniądze na apel blogerów.
"Chcę wszystkim Państwu bardzo serdecznie podziękować z głębi serca i
jednocześnie jeszcze raz podkreślić, że z tą akcją nie mam nic wspólnego
i nie będę w jakikolwiek sposób jej beneficjentem. Zdania nie zmienię: w
uroczystościach organizowanych przez panie Schimdt i Puternicką nie
wezmę udziału" - kończy swoje oświadczenie Walentynowicz.
Stowarzyszenie Blogmedia 24.pl., które zbiera pieniądze na benefis
Walentynowicz, poinformowało na stronie internetowej, że zebrało na ten
cel blisko osiem tysięcy złotych.
W ubiegłym tygodniu "Rzeczpospolita" napisała, że blogerzy poprosili
kancelarię premiera o dotację w wysokości 30 tys. zł, aby uczcić 80.
urodziny Walentynowicz; kancelaria odmówiła dotacji.
- Oczywiście nie jestem zachwycona reakcją pani Anny Walentynowicz, ale
ją rozumiem - powiedziała inicjatorka benefisu Małgorzata Puternicka.
- Mam świadomość, że życie wielokrotnie boleśnie ją doświadczyło i że ma
niechęć do publicznych wystąpień. To był błąd ze strony komitetu
organizującego benefis, że wystąpiliśmy do urzędu premiera o wsparcie
finansowe - a to właśnie sprawiło pani Ani największą przykrość, tym
bardziej, że o tym nic nie wiedziała. Zawsze przecież podkreślała, że
niczego nie oczekuje dla siebie od państwa - dodała.
Puternicka chciałaby teraz "piękną ideę" uczczenia 80. urodzin
Walentynowicz przekazać jej znajomym z czasów opozycji, do których ma
ona na pewno większe zaufanie, np. zamieszkałemu w USA Leszkowi
Zborowskiemu.
Podkreśliła jednocześnie, że nie chce natomiast rezygnować z księgi
życzeń dla Walentynowicz, umieszczonych w internecie przez blogerów. -
Te życzenia możnaby spisać i wydać - jeden egzemplarz takiej publikacji
podarować wówczas jubilatce, a drugi na pamiątkę przekazać na wystawę
Drogi do Wolności w Gdańsku - proponuje.
Puternicka uważa, że o tym, jak wykorzystać zebrane pieniądze, powinni
zdecydować sami darczyńcy. - Część z tych pieniędzy pomogłaby na pewno
wydać księgę życzeń - zaznaczyła.
Walentynowicz to była działaczka Wolnych Związków Zawodowych i NSZZ "Solidarność".
Za niezależną działalność związkową została dyscyplinarnie zwolniona z
gdańskiej stoczni, co 14 sierpnia 1980 r. wywołało strajk, w którego
wyniku powstał NSZZ "Solidarność". Odeszła ze związku jeszcze w latach
80., krytykując ówczesne kierownictwo związku skupione wokół Lecha
Wałęsy. Istotą sporu stało się oskarżenie Wałęsy o współpracę z SB. W
2006 r. została odznaczona przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego Orderem
Orła Białego.
W lipcu 2006 gdański Instytut Pamięci Narodowej ujawnił, że Annę
Walentynowicz inwigilowało ponad 100 funkcjonariuszy i tajnych
współpracowników Służby Bezpieczeństwa w roku 1981, planując jej otrucie.
PAP
Pawlak zaprzecza: nie porozumieliśmy się z PiS
Lider PSL, wicepremier Waldemar Pawlak zapewnia, że jego partia nie
porozumiała się z PiS w celu osłabienia pozycji Platformy Obywatelskiej.
O istnieniu tajnego paktu poinformował "Wprost" na swoich stronach
internetowych. Według tygodnika porozumienie zakłada cichą współpracę w
sejmie i ma przygotować grunt pod ewentualną koalicję w przyszłości.
Akuszerem paktu miał być prezydent. Według tygodnika porozumienie
zaczęło się od rozmowy Lecha Kaczyńskiego i Waldemara Pawlaka w Pałacu
Prezydenckim miesiąc temu.
Pawlak nazwał te doniesienia "intrygowaniem". Jak zaznaczył, nie było
żadnego zdarzenia, które mogłoby uwiarygadniać hipotezę tygodnika.
Wicepremier przyznał, że spotkanie z Lechem Kaczyńskim miało miejsce,
ale dotyczyło wyłącznie spraw gospodarczych.
Szef PSL ostro skrytykował tygodnik "Wprost" za publikację. Jego zdaniem
dzisiejsze doniesienia potwierdzają charakter tego tygodnika, który -
według lidera ludowców - często posługuje się insynuacją i zmierza do
różnego rodzaju prowokacji.
Według "Wprost" na spotkaniu w Pałacu Prezydenckim Pawlak miał się żalić
Lechowi Kaczyńskiemu, że Tusk usuwa jego ludzi z administracji, nie
konsultuje z nim swoich decyzji oraz ogranicza jego wpływy w kluczowych
dziedzinach takich jak energetyka. Według tygodnika prezydent sondował
Pawlaka w sprawie przyszłej współpracy z PiS.
PAP
Poniedziałek,
2009-07-27
"Od miesięcy trwa bitwa,
o której Polacy nic nie wiedzą"
Nie będzie rozpadu koalicji PO-PSL, bo obie partie "spaja polityka
stołkowa" - uważa przewodniczący klubu PiS Przemysław Gosiewski.
Zaznacza jednak, że między politykami tych ugrupowań od wielu miesięcy
toczy się "twarda bitwa z wyłamywanymi zębami i łamanymi rękoma". -
Dotychczas nie wiedziała o niej opinia publiczna - dodał.
W wywiadzie dla "Newsweeka" wicepremier Waldemar Pawlak zarzucił
premierowi m.in., że działa pod dyktando sondaży i obwinił go za fatalną
sytuację TVP. Lider PSL ma też żal do PO, że "wycina" ludowców z
resortów. Dlatego nie wykluczył, że za rok może dojść do przyspieszonych
wyborów parlamentarnych.
Pawlak napisał na blogu, że komentatorzy podkreślają "drugorzędne
elementy" wywiadu, bo on sam chciał położyć nacisk na kwestię
prywatyzacji.
Szef klubu PiS zaznaczył, że zgadza się z Pawlakiem, iż Donald Tusk
myśli o polityce rządu tylko w kontekście swojego ewentualnego wyboru na
urząd prezydenta. Zdaniem Przemysława Gosiewskiego, wicepremier
potwierdził również, że rząd nie ma polityki gospodarcze,j i że między
PO i PSL toczy się spór m.in. o zakres wpływów obu partii w sferze
gospodarczej. - Trudno, żeby wicepremier miał wpływ na politykę, która
nie istnieje - mówił Gosiewski.
Gosiewski - mimo krytyki Pawlaka pod adresem Tuska - nie spodziewa się
jednak rozpadu rządzącej koalicji. - Polityka stołkowa bardzo mocno
spaja obie partie - ocenił.
"Iskrzy, bo PO ma zbyt dobre samopoczucie"
Szef SLD Grzegorz Napieralski również przyznaje, że od dłuższego czasu
wiadomo o "iskrzeniu" w koalicji. Jego zdaniem to efekt dobrego
samopoczucia Platformy. - PO zachwycona dobrymi wynikami wyborów do PE,
czuje, że może samodzielnie rządzić - powiedział.
Według lidera Sojuszu wywiad z Pawlakiem w "Newsweeku" daje "czytelny
sygnał, że w samym rządzeniu coś jest nie tak". Jak ocenił, to sygnał,
że "założenia rządzenia państwem przez premiera Donalda Tuska są błędne,
bo oparte na fałszywych przesłankach". Te przesłanki to - zdaniem
Napieralskiego - "tylko opieranie się na PR-owskich zabiegach
propagandowych".
Zdaniem szefa Sojuszu "iskrzenie" w koalicji odsuwa jednak ważne tematy
dotyczące m.in. budżetu państwa, prywatyzacji, czy sytuacji stoczni.
PAP
Nie żyje aktor Igor Przegrodzki
Po ciężkiej chorobie zmarł Igor Przegrodzki, jeden z najbardziej
zasłużonych wrocławskich aktorów.
Przegrodzki przez kilkadziesiąt lat pracował w Teatrze Polskim we
Wrocławiu. - Był i jest jego znakiem rozpoznawalnym, bez niego nie ma
Teatru Polskiego - podkreśla dyrektor instytucji, Krzysztof Mieszkowski.
Wspomina, że na wrocławskiej scenie Przegrodzki stworzył największe role
swojego życia.
Igor Przegrodzki znany jest także z telewizji i kina. Widzowie pamiętają
go m.in. z "Lalki", "Marcowych Migdałów" i ostatnio telewizyjnego
serialu "Plebania". Miał 83 lata.
IAR
Stasiak nowym szefem kancelarii prezydenta
Władysław Stasiak zastąpił Piotra Kownackiego na stanowisku szefa
kancelarii prezydenta. W Pałacu Prezydenckim odbyła się oficjalna
uroczystość.
Powołując Stasiaka na stanowisko szefa kancelarii, Lech Kaczyński
zaznaczył, że jest on jego wieloletnim zaufanym współpracownikiem i
przyjacielem. Odnosząc się do odwołania Piotra Kownackiego, prezydent
podkreślił, że okoliczności tej decyzji są powszechnie znane i dla niego
przykre.
Prezydent przypomniał drogę zawodową Stasiaka. Powiedział, że był on
jego wieloletnim współpracownikiem - m.in. z NIK, czy z czasów, kiedy
był prezydentem Warszawy. Przypomniał też, że Stasiak jest absolwentem
pierwszego rocznika KSAP.
- Jako szef kancelarii prezydenta postaram się wspierać Lecha
Kaczyńskiego jak najlepiej - zadeklarował Stasiak. - Bardzo mi miło, że
prezydent zechciał mi zaufać i powierzyć tę misję. Postaram się ją
wypełniać jak najlepiej. Wiem, że to misja trudna i odpowiedzialna -
podkreślił Stasiak. Jak zaznaczył, kancelaria prezydenta to instytucja,
której zadaniem jest wspieranie prezydenta w wypełnianiu jego obowiązków
jako głowy państwa.
W zeszłym tygodniu Kownacki został urlopowany. Decyzja była
prawdopodobnie związana z wywiadem w "Dzienniku", w którym skrytykował
Lecha Kaczyńskiego i jego polityczne zaplecze. Podkreślił, że w
kancelarii panuje chaos.
Władysław Stasiak w rządzie Jarosława Kaczyńskiego był szefem MSWiA,
później został szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego. W styczniu
odwołano go z tego stanowiska, jednocześnie otrzymał nominację na
stanowisko wiceszefa kancelarii prezydenta.
IAR/PAP
Niedziela, 2009-07-26
Mecenas policjantów ws.
Olewnika - okradziona
Policja bada sprawę włamania do domu mecenas Jolanty
Turczynowicz-Kieryłło, broniącej policjantów związanych ze sprawą
porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika - poinformował rzecznik Komendy
Stołecznej Policji nadkom. Marcin Szyndler.
Dodał, że do włamania doszło najprawdopodobniej w nocy z piątku na
sobotę, między godz. 1 a 8 nad ranem. Właściciele domu zeznali policji,
że przez całą noc przebywali w pokoju nad gabinetem, do którego włamali
się złodzieje.
Jak poinformowały w sobotę późnym wieczorem media, z domu
Turczynowicz-Kieryłło koło Grodziska Mazowieckiego zniknęły trzy laptopy,
aparaty cyfrowe, a także dwa segregatory z dokumentami dotyczącymi jej
pracy zawodowej. Według właścicieli złodzieje nie zabrali innych cennych
rzeczy, a dom nie został splądrowany.
- Policja jest w trakcie czynności, które mają na celu wyjaśnienie, w
jakich okolicznościach doszło do zniknięcia tych przedmiotów -
powiedział rzecznik stołecznej policji.
Według rzecznika, policja zajęła się sprawą w sobotę, natychmiast po jej
zgłoszeniu. Nie chciał ujawnić szczegółów prowadzonego postępowania. -
Przedstawianie informacji, które ustaliliśmy byłyby jawnym wskazaniem,
co ma zrobić sprawca, aby ukryć się przed organami ścigania -
przekonywał.
Zdaniem Szyndlera włamanie może mieć związek ze sprawą Olewnika. Nie
wykluczył jednak zwykłej kradzieży i motywu rabunkowego.
Pełnomocnik rodziny Olewników Ireneusz Wilk ocenił, że kradzież laptopów
z domu adwokat broniącej policjantów to kolejny dowód na to, że w tej
sprawie mają miejsce dziwne i niewyjaśnione zdarzenia. Mecenas Wilk
podkreślił, że ta sprawa powinna zostać dokładnie wyjaśniona. Zaznaczył
jednak, że jest za wcześnie, aby łączyć włamanie z zabójstwem Krzysztofa
Olewnika. Pełnomocnik rodziny Olewników nie rozumie jednak, dlaczego
ważne dokumenty były przechowywane w laptopie.
Ireneusz Wilk wyraził nadzieję, że policjanci zamieszani w sprawę
porwania Krzysztofa Olewnika złożą wyjaśnienia w prokuraturze w Gdańsku
i przed komisją śledczą. Jego zdaniem, milczenie policjantów oznacza, że
przyznają się oni do uchybień, które miały miejsce w tej sprawie.
Krzysztofa Olewnika porwano w 2001 r. Sprawcy więzili go przez wiele
miesięcy, potem postanowili zabić. Już po tym jak został zamordowany,
jego rodzina - upewniana przez bandytów, że Krzysztof żyje - zapłaciła
300 tys. euro okupu za jego uwolnienie. Rodzina ma największe pretensje
do władz o to, że na początkowym etapie sprawy prowadzono ją
niefrasobliwie, zajmowano się pobocznymi wątkami i forsowano wersję o
tym, że Olewnik - mając problemy w biznesie i życiu osobistym -
sfingował swoje porwanie.
W kwietniu 2008 r. na polecenie olsztyńskich prokuratorów, którzy
pierwsi wyjaśniali błędy w sprawie uprowadzenia i zabójstwa Olewnika,
zatrzymano trzech policjantów: Remigiusza M. szefa spec-grupy, oraz
Macieja L. i Henryka S. To oni przez trzy lata mieli nieudolnie
prowadzić poszukiwania. Prokuratorzy uznali, że przez ich zaniedbania
Olewnik zginął.
W sprawie Olewnika jest wiele niejasności - wszyscy trzej sprawcy
porwania i zabójstwa powiesili się w więzieniach. W lipcu tego roku
samobójstwo popełnił strażnik, który pilnował jednego z zabójców.
IAR/PAP
Zatrzymano zleceniodawcę zabójstwa polskiego inżyniera
Shah Abdul Aziz, były parlamentarzysta pakistański, został aresztowany
przed miesiącem z powodu podejrzeń o związek z zabójstwem polskiego
inżyniera Piotra Stańczaka - podała agencja Associated Press, powołując
się na przedstawiciela pakistańskiej policji.
Śledczy powiedział, że w tym samym czasie w związku z zabójstwem Polaka
aresztowano też talibskiego bojownika o nazwisku Attaullah Khan.
Wcześniejsze doniesienia mówiły, że Aziza aresztowano w piątek, a
Ataullaha - w połowie lipca.
Inny przedstawiciel policji poinformował, że Aziz znajduje się w
areszcie policji w Islamabadzie, która przez miesiąc wraz z innymi
służbami przesłuchiwała go. - Cały plan był przez niego wymyślony, on
też działał jako pośrednik talibów w negocjowaniu ich żądań z rządem -
powiedział przedstawiciel policji.
Aziz miał być według wcześniejszych doniesień mediów kluczową postacią
negocjacji z talibami w trakcie przetrzymywania polskiego inżyniera. Po
zabiciu Stańczaka zaproponował pomoc w odzyskaniu jego ciała; oferta
została przyjęta przez polskie MSZ.
Jak pisze pakistański dziennik "Dawn", na mocy decyzji sądu
antyterrorystycznego Aziz został w sobotę umieszczony na dwa dni w
policyjnym areszcie w Atak (prowincja Pendżab). Nastąpiło to - zaznacza
gazeta - w świetle zeznań, które złożył Attaullah Khan. Bojownik
przyznał się do tego, że wraz z trzema innymi sprawcami porwał polskiego
inżyniera i przetrzymywał "przy kierownictwie i wsparciu byłego
parlamentarzysty" - informuje "Dawn".
Według BBC Khan w sądzie wyraźnie rozpoznał Aziza jako osobę, z
polecenia której zabito Polaka, po tym, jak załamały się negocjacje.
"Dawn" pisze, że według Khana Aziz zasugerował talibskiemu komendantowi
Tarikowi Afridowi porwanie polskiego inżyniera, nie tylko dla okupu, ale
też dla wywarcia nacisku na rząd, by wypełnił żądania bojowników. BBC
wyjaśnia, że grupa Afridiego działa w ramach szerszego ugrupowania
talibów Tehrik-e-Taliban, dowodzonego przez Baitullaha Mehsuda.
Powołując się na zeznania Khana "Dawn" podaje, że Aziz w czasie, gdy
przetrzymywano Polaka, negocjował z rządem. "Abdul Aziz poprosił
komendanta Tarika na spotkaniu, by inżyniera zabito, jeśli nie powróci w
ciągu tygodnia" - cytuje gazeta oświadczenie złożone przez Khana. Dodaje
on następnie, że Polaka zabito po tygodniu, a on sam (Khan) brał w tym
udział.
Aziz zniknął w maju tego roku i - jak podaje BBC - uważano, że został
zatrzymany przez służby bezpieczeństwa. Był parlamentarzystą w latach
2002-2008.
Pracownik Geofizyki Kraków Piotr Stańczak we wrześniu zeszłego roku
został porwany przez talibów, którzy w zamian za jego uwolnienie
domagali się zwolnienia z więzień swoich towarzyszy. Wobec niespełnienia
tych żądań przez pakistańskie władze, 7 lutego ogłosili, że Polak został
zabity.
PAP
Otwarcie przeprawy promowej atrakcją turystyczną sezonu
W niedzielę w południe w Jamnie koło Koszalina otwarta zostanie
przeprawa promowa . Stanie się ona atrakcją turystyczną sezonu. Przez
jezioro będzie kursowała jednostka wybudowana w stoczni w Płocku -
statek "Koszałek".
Uruchomienie przeprawy rozpocznie się festynem na nowowybudowanym
nabrzeżu. Będą występy zespołów, poczęstunek, stoiska z rękodziełami
artystycznymi i inne niespodzianki. Festyn przygotowany został przez
miasto Koszalin przy współpracy i pomocy Jamneńskiego Stowarzyszenia
Społeczno-Kulturalnego oraz Gminy Mielno.
W południe zgodnie z morską tradycją rozpocznie się ceremonia chrztu
statku, który o godzinie 13.00 odbije od brzegu w pierwszy rejs. W
Unieściu "Koszałek" zostanie przyjęty owacyjnie przez Gminę Mielno. O
godzinie 16.00 w kościele w Jamnie odbędzie się koncert "Wypłyń na
głębię". W programie m.in. występ Chóru Kameralnego
Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, ale także znanych w kraju
i zagranica młodych muzyków. Przeprawa przez Jamno jest kolejnym
przedsięwzięciem samorządu miasta Koszalina, po uruchomieniu szynobusu
do Mielna, które ma poprawić komunikację z Mielnem i pasem nadmorskim.
Przeprawa jest również urzeczywistnieniem długoletnich planów
turystycznego rozwoju Koszalina wzdłuż tzw. osi bałtyckiej i skierowania
rozwoju miasta w kierunku Morza Bałtyckiego.
Statek "Koszałek" na pokład będzie mógł zabrać 67 osób. Jest miejsce do
przewozu wózków inwalidzkich oraz rowerów. Jednostka ma 19,5 metra
długości i 4 metry szerokości. Napędzana jest ekologicznymi,
elektrycznymi silnikami. Załoga - kapitan i bosman, są przeszkoleni.
Właścicielem statku jest Miejski Zakład Komunikacji w Koszalinie. Dziś
rejsy dla mieszkańców i turystów będą darmowe. Patronat nad imprezą
sprawują między innymi: sekretarz stanu w Ministerstwie Środowiska
Stanisław Gawłowski, wojewoda zachodniopomorski, władze samorządowe
województwa, Koszalina i powiatu Koszalińskiego, Biskup Koszalińsko-
Kołobrzeski Edward Dajczak. Patronat medialny ma Radio Koszalin.
IAR
Sobota, 2009-07-25
Koncert "Pamiętamy '44" w
hołdzie powstańcom
Utworów poety powstańczego Tadeusza Gajcego w rockowych aranżacjach m.in.
Maleo Reggae Rockers, Armii i Pogodno można było posłuchać podczas
sobotniego koncertu "Pamiętamy '44" w Parku Wolności przy stołecznym
Muzeum Powstania Warszawskiego.
Podczas koncertu, będącego częścią obchodów 65. rocznicy wybuchu
Powstania Warszawskiego, artyści wykonali utwory z płyty "Gajcy",
wydanej dla uczczenia rocznicy powstańczego zrywu oraz wybrane piosenki
ze swojego repertuaru. Przedstawiono też fragmenty wypowiedzi powstańców,
wspominających zryw oraz postać Gajcego, pochodzące z Archiwum Historii
Mówionej Muzeum Powstania Warszawskiego.
- Dla mnie udział w tym koncercie jest wydarzeniem niezwykłym, ponieważ
od najmłodszych lat tradycja powstańcza jest mi bliska, między innymi
dlatego, że w zrywie brał udział mój wujek -podkreśla Darek Malejonek
lider zespołu Maleo Reggae Rockers.
Zdaniem artysty powstanie jest nadal bardzo aktualną sprawą, ponieważ
pojęcie wolności, o którą walczyli powstańcy jest wciąż ważne. - Myślę,
że w naszych czasach wolność jest pojęciem bardzo wyświechtanym, a dla
powstańców to było coś, o co trzeba było walczyć i często zapłacić krwią,
tak jak Gajcy, który zginął w powstaniu. Dla mnie jest także szczególnie
aktualne egzystencjalne pytanie "kim jestem", zadawane w wykonywanym
przeze mnie wierszu, ponieważ myślę, że jest to podstawowe pytanie
każdego człowieka - zaznaczył.
Na płycie "Gajcy", z której pochodzą zaprezentowane podczas koncertu
utwory znalazło się 18 piosenek - "Pytanie" w wykonaniu Maleo Reggae
Rockers, "Schodząc" - Agressivy 69, "Droga tajemnic" - Fat Belly Family,
"Moja mała" - Żywiołaka, "Modlitwa za rzeczy" - Kazika, "O szewcu
zadumanym" - Pogodno, "Czarne okna" - Hetane, "Jestem tutaj" - N.O.T., "Wezwanie"
- Made in Poland, "O szukaniu" - Pustki, "Miłość bez jutra" i "1942. Noc
Wigilijna" - Karoliny Cichej, "Wczorajszemu" - Armii, "Bajka" - Kawałek
Kulki, "Bajka druga" - Karotki, "Do Potomnego" - 52UM, "Śpiew murów" -
Dezertera oraz "Święty kucharz od Hipciego" - Lecha Janerki.
- Wiersz Gajcego pt. "Wczorajszemu", który wykonujemy jest niesamowitą,
apokaliptyczną poezją, bardzo bliską temu, co my robimy na co dzień w
zespole, także nie mieliśmy problemu, żeby zaanektować ten wiersz
muzycznie. Głównym problemem poruszanym w utworze jest zderzenie
wrażliwego poety z potwornością wojny. Uważam, że ten tekst jest nadal
aktualny, ponieważ mówi prawdę o ludziach - mówi Tomasz Budzyński
wokalista zespołu Armia.
W opinii dyrektora Muzeum Powstania Warszawskiego Jana Ołdakowskiego,
organizowany już po raz piąty koncert "Pamiętamy '44", należy do takich
uroczystości związanych z rocznicą wybuchu Powstania Warszawskiego,
które najbardziej podobają się zwłaszcza młodym warszawiakom. - To
rodzaj spotkania z jednej strony z dobrą muzyką i dobrą sztuką, z
drugiej - z elementami historii i przeszłości - przyznał Ołdakowski.
- Tym razem tekściarzem 18 grup muzycznych starszego i młodszego
pokolenia został Tadeusz Gajcy. Ten nieżyjący od 65 lat poeta okazał się
absolutnie współczesnym, świetnym, chociaż bardzo trudnym autorem
tekstów. Znane grupy od weteranów rocka po debiutantów, stworzyły 18
świetnie zagranych, wzruszających piosenek, w których i tekst i muzyka
uzupełniają się i doskonale wpisują w klimat rocznicy Powstania
Warszawskiego - dodał dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego.
PAP
Znaleźli w Bałtyku wino sprzed 300 lat
Niesamowitego odkrycia dokonali nurkowie z ORP Lech. We wraku XVIII-wiecznego
żaglowca, który zatonął u wybrzeży Helu, znaleźli doskonale zachowaną
butelkę wina - informuje serwis internetowy "Głosu Pomorza" gp24.pl.
Nurkowie penetrowali na zlecenie Centralnego Muzeum Morskiego z Gdyni
badali wrak drewnianego żaglowca o długości 28 metrów i 7,5 metra
szerokości.
Oprócz szczelnie zamkniętej butelki pełnej płynu, którego barwa i
konsystencja przypomina wino, badacze wydobyli też m.in. kamionkowe
naczynie oraz próbki leżącego w kadłubie zboża.
Głos Koszaliński
Skutki burz: wiele miejsc bez prądu do końca weekendu
Nie kończą się problemy mieszkańców Dolnego Śląska po czwartkowej
nawałnicy. Najgorzej jest w regionie jeleniogórskim. Również Mazowsze
nie uporało się jeszcze ze skutkami gwałtownych burz.
Dolny Śląsk
Po gwałtownych nawałnicach wiele miejscowości na Dolnym Śląsku wciąż
jest bez prądu. Bilans burz i silnych wiatrów, które w czwartek
wieczorem nawiedziły województwo dolnośląskie, to trzy ofiary śmiertelne,
co najmniej pięćdziesięciu rannych i kilkaset zniszczonych budynków
Jak powiedział rzecznik Komendanta Wojewódzkiego Państwowej Straży
Pożarnej we Wrocławiu Krzysztof Giejsa, wśród zniszczonych budynków są
między innymi szkoła podstawowa i basen. W sumie strażacy musieli
interweniować ponad dwa tysiące razy.
Największe straty zanotowano w powiecie legnickim, gdzie zginęła 1 osoba,
a około 40 zostało rannych. Straż pożarna wciąż usuwa tam zniszczenia -
otrzymała około 400 zgłoszeń.
Na najbliższe dni w regionie zapowiadane są kolejne opady deszczu, ale
już nie tak intensywne i groźne, jak te sprzed kilku dni.
Mazowsze
Jak podaje RMF FM, prądu nie ma też w niektórych miejscowościach na
Mazowszu. Zerwanie sieci trakcyjnych sprawiło, że jeszcze około 300
gospodarstw w podwarszawskich Markach i Wołominie nie ma prądu.
Przedstawiciele dostawcy energii zapewniają, że większość gospodarstw
powinna odzyskać prąd wczesnym popołudniem. Gwarancji jednak nie ma,
bowiem wiele linii trakcyjnych znajduje się w trudno dostępnych
miejscach, a prace utrudniają powalone drzewa.
Wielkopolska
Strażacy w Wielkopolsce podczas czwartkowej nawałnicy interweniowali w
sumie ponad 1800 razy. Zginęły dwie osoby, a 31 zostało rannych. W 31
powiatach wystąpiły przerwy w dostawach prądu, powalone drzewa
zatarasowały na terenie województwa 11 dróg krajowych, nieprzejezdne
były trasy kolejowe Wrocław-Leszno oraz Jarocin-Mieszków. Wichura
zerwała dachy z 79 budynków.
Strażacy usuwali drzewa i złamane konary, pomagali w usuwaniu skutków
zerwanych linii energetycznych i dachów, gasili pożary wywołane
uderzeniami piorunów, wypompowywali wodę z 80 zalanych obiektów. W
akcjach uczestniczyło ponad 10 tysięcy strażaków - zawodowców i
ochotników, zgrupowanych w dwóch tysiącach zastępów.
8 ofiar nawałnic
W wyniku burz, które przeszły w czwartek w nocy nad centralną i
południową Polską, zginęło 8 osób, a 82 zostały ranne. Najwięcej osób
odniosło obrażeń w województwach dolnośląskim i wielkopolskim. Trzy
ofiary śmiertelne to mieszkańcy województwa dolnośląskiego, dwie -
wielkopolskiego i trzy - łódzkiego.
Informacji o pogodzie szukaj w serwisie pogoda.wp.pl
IAR/RMF FM
Piątek,
2009-07-24
Warszawski Ratusz szacuje
straty w KDT
Władze stolicy wciąż szacują straty związane z zamieszkami, do jakich
doszło we wtorek w hali Kupieckich Domów Towarowych. Rzecznik
stołecznego urzędu miasta Tomasz Andryszczyk powiedział, że spółka
obciążona zostanie kosztami egzekucji komorniczej i większością kosztów
powstałych w związku ze stratami wewnątrz hali. Miasto planuje sprzedaż
hali.
- Koszt naprawy otoczenia hali mają pokryć konkretne osoby, które
rozpoznane zostaną na zgromadzonych przez miasto materiałach filmowych -
powiedział Andryszczyk.
Reprezentujący w mediach spółkę KDT Damian Grabiński powiedział, że
spółka będzie dążyła do dokładnej kontroli kosztów powstałych podczas
działań komornika i ewentualnego ich obniżenia. W jego ocenie, do
powstania większości strat doprowadził sam komornik, m.in. zezwalając
towarzyszącej mu ochronie na siłowe wejście do obiektu.
Ratusz ujawnił treść instrukcji dla kupców, jakie znalezione zostały w
hali po jej przejęciu. Z pisemnych instrukcji wynika, że kupcy mieli
możliwie jak najbardziej przedłużać działania komornika, m.in. przez
żądanie dokładnego spisu znajdujących się na ich stoiskach przedmiotów,
czy dowodzenie, że egzekucja dotyczy spółki, a nie kupców.
Grabiński przyznał, że każdy z kupców otrzymał takie wytyczne. Dodał, że
były to tylko porady prawne, przygotowane przez prawników spółki. -
Spółka chciała w ten sposób opóźnić egzekucję komorniczą, aby
doprowadzić w tym czasie do rozmów z miastem i płynnego przejścia do
nowego obiektu przy ul. Okopowej. To dowodzi, że kupcy nie
przygotowywali się do ostrego starcia z komornikiem - powiedział.
Innego zdania jest Marcin Ochmański z wydziału prasowego urzędu miasta.
- To był tylko jeden z elementów zorganizowanego oporu. Drugim było
planowane użycie siły - policja znalazła w hali m.in. kije bejsbolowe -
powiedział.
Jego zdaniem znalezione instrukcje dowodzą także, że kupcy do końca byli
oszukiwani przez zarząd KDT, który wmawiał im, że racja leży po ich
stronie. - Zarząd wykorzystywał tych ludzi, aby wydłużyć egzystencję
spółki na Placu Defilad i przejąć działkę w centrum miasta - powiedział.
W instrukcji znajdują się dokładne cytaty, którymi kupcy mieli posłużyć
się w rozmowie z komornikiem, aby przekonywać go do wstrzymania
czynności. Mieli dowodzić m.in., że tytuł egzekucyjny nie obejmuje hali,
w której się znajdują, że numer działki, na której stoi hala, nie
istnieje w zasobach geodezyjnych miasta, a także, że poszczególni kupcy
nie podlegają egzekucji, gdyż komornik działa przeciwko KDT, a oni tylko
dzierżawią od spółki pawilon.
W instrukcji poinformowano także o konsekwencjach prawnych związanych z
odmową udzielenia komornikowi wyjaśnień lub wprowadzania go w błąd, ale
też związanych ze znieważaniem funkcjonariusza publicznego, czy z
naruszeniem nietykalności cielesnej funkcjonariuszy publicznych.
We wtorek, podczas działań komornika, który w imieniu miasta odzyskiwał
teren zajmowanej od początku roku nielegalnie przez kupców hali, doszło
do starć towarzyszącej mu ochrony, straży miejskiej i policji z kupcami
i przybyłymi w okolice hali chuliganami.
IAR
Nawałnice przeszły przez Polskę; osiem ofiar śmiertelnych
W całej Polsce w ciągu ostatnich kilkunastu godziny przeszło wiele burz
i nawałnic. Bilans strat nie jest jeszcze do końca znany. Wiadomo jednak,
że jest 8 ofiar śmiertelnych i kilkadziesiąt osób rannych. Obecnie trwa
usuwanie szkód spowodowanych przez huraganowe wiatry, ulewy i
wyładowania atmosferyczne.
Nad Dolnym Śląskiem przeszły gwałtowne burze. W Gniewkowie w powiecie
świdnickim na mężczyznę jadącego quadem przewróciło się drzewo.
Mężczyzna zginął na miejscu. Druga ofiara śmiertelna to pasażer łódki,
którego burza zastała na jeziorze pod Kunicami, niedaleko Legnicy. W
Podgórzynie k. Jeleniej Góry jedna osoba zmarła na skutek ran
odniesionych podczas nawałnicy. W woj. łódzkim zginęła w samochodzie
przygniecionym konarem ciężarna kobieta, która jechała z dwójką dzieci.
Piąta ofiara burz zginęła w Jaworze, a szósta w Rawiczu na granicy
województw dolnośląskiego i wielkopolskiego. Siódma została
przygnieciona konarem w Łęczycy w Łódzkiem. W Witowie niedaleko Łodzi
zmarł 52-latek najprawdopodobniej porażony prądem przez zerwany kabel
wysokiego napięcia. Rannych jest ok. 50 osób, najwięcej w Legnicy, gdzie
przeszła trąba powietrzna. Paweł Frątczak, rzecznik Państwowej Straży
Pożarnej poinformował o setkach powalonych drzew, dziesiątkach
pozrywanych linii średniego i wysokiego napięcia.
Pogoda w ciągu kilkunastu minut zamieniła Dolny Śląsk w pobojowisko. Jak
podaje Radio Wrocław wiatr w porywach osiągał nawet 130 km na godzinę a
lokalnie na każdy metr kwadratowy spadło nawet 50 litrów wody.
Jak wynika z informacji Radia Wrocław na drodze nr 364 w okolicach
miejscowości Czaple połamane drzewo przygniotło samochód - jedna osoba
jest ranna. W Dąbrowicy w okolicach Jeleniej Góry konar spadł na
mężczyznę, który został zabrany do szpitala. W Złotoryi jedna osoba
została ranna. Jej samochód został przygnieciony przez powalone drzewo.
Inny konar spadł na przejeżdżającą karetkę. Na szczęście tam nikomu nic
się nie stało. Dwie osoby zostały przygniecione przez złamane konary w
Jeleniej Górze.
Ranni są także w Legnicy, gdzie przeszła trąba powietrzna. W tym mieście
powalone drzewa zablokowały wyjazd z bazy karetek pogotowia. Na dwie
karetki spadły połamane drzewa i zerwana została łączność. Pięć osób
zostało przywalonych drzewami w parku miejskim.
W Spalonej koło Legnicy huragan zerwał dach z domu. W miejscowości
Sobieszów wiatr przewrócił drzewo na dom. Na szczęście nikomu nic się
nie stało. Podobnie jest w Kamiennej Górze.
Jak poinformował dyżurny z Wojewódzkiego Centrum Zarządzania Kryzysowego
we Wrocławiu, w wielu miejscowościach nie ma prądu. Linie energetyczne
zostały zerwane w powiatach wołowskim, wrocławskim i legnickim. - W
wielu miejscach nawałnica właśnie się zakończyła i informacje o szkodach
zaczynają dopiero do nas spływać - dodał.
Strażacy na terenie całego województwa dolnośląskiego interweniowali ok.
1000 razy. - Wszystkie jednostki zaangażowane są w usuwanie skutków tych
nawałnic, dodatkowi strażacy są ściągani z domów - zapewnił w TVN24
Paweł Frątczak.
br /> Synoptycy ostrzegają, że burze na Dolnym Śląsku mogą potrwać do
rana. Lokalnie może spaść nawet do 50 milimetrów wody, a wiatr może
osiągać w porywach prędkość nawet do 100 kilometrów na godzinę.
Wrocław: paraliż w mieście
Nawałnica sparaliżowała również Wrocław - podaje "Gazeta Wrocławska",
opisując, że wiatr był tak silny, iż wyrywał billboardy z ziemi. W
mieście sparaliżowany jest ruch tramwajów oraz autobusów. Część miasta
nie ma prądu: to - według "Gazety Wrocławskiej" - osiedla: Kozanów,
Sępolno i Biskupin.
Nie ma poważniejszych utrudnień spowodowanych nawałnicą na wrocławskim
otnisku. Opóźniony jest jedynie jeden lot z Warszawy, odwołano też
poranny samolot do stolicy. Część maszyn czekała wieczorem na
strachowickim lotnisku na to, aż przejdzie burza. Wielkopolska: również
było groźnie
Nawałnice i burze przeszły również nad Wielkopolską. Wiele osób trafiło
do szpitali, jedna osoba zginęła. Strażacy usuwają powalone drzewa,
które blokują krajową "drogę nr 11 z Poznania do Katowic. Zablokowana
jest także trasa nr 72 z Konina do łodzi w okolicach Tuliszkowa. Do
północy strażacy interweniowali w regionie prawie 500 razy.
Wypompowywali wodę z zalanych obiektów, usuwali z dróg powalone drzewa,
nakrywali plandekami domy pozbawione dachów.
W Rawiczu zginął 61-letni mężczyzna, przygnieciony upadającym konarem.
23 osoby zostały ranne, w tym jedno dziecko. W Krotoszynie jest 17
rannych, w tym sześć osób odniosło ciężkie obrażenia w wyniku porażenia
prądem - poinformował rzecznik prasowy wielkopolskich strażaków,
Sławomir Brandt.
Jak poinformował Brandt, miasto Krotoszyn pozbawione jest prądu i
częściowo łączności. - Wielkopolski Komendant Straży powołał specjalny
sztab, który koordynuje akcję usuwania skutków wichury i opadów - dodał
Brandt.
Z powodu zerwanych linii energetycznych nie ma prądu i częściowo
łączności w Krotoszynie. W samej południowo-wschodniej Wielkopolsce
nawałnica zerwała pięć linii wysokiego napięcia, 160 - średniego
napięcia, uszkodziła około czterech tysięcy stacji transformatorowych -
poinformował Radio Merkury Energa Operator.
W Lutogniewie drzewa spadły na kościół i kaplicę. W miejscowości Ruda (powiat
krotoszyński) linia energetyczna spadła na dach obory; zginęło 10 sztuk
bydła.
Straż odebrała co najmniej 300 zgłoszeń o połamanych drzewach i zalanych
piwnicach. W miejscowości Ruda (powiat krotoszyński) zerwana linia
energetyczna spadła na oborę; zginęło 10 sztuk bydła. Według rzecznika,
w Krotoszynie pogotowie udzieliło pomocy medycznej 10 osobom. W samym
Poznaniu było nieco spokojniej, choć też mocno lało i były dziesiątki
interwencji strażackich. Zalany został tunel pod dworcem PKP, niektóre
torowiska tramwajowe, odcinki ulic na przykład Grunwaldzkiej, Serbskiej,
Baraniaka czy Hetmańskiej , potoki zapchały studzienki kanalizacyjne.
Nawałnica zakłóciła także ruch na kolei. Były kilkugodzinne opóźnienia
pociągów dalekobieżnych z Wrocławia oraz osobowych z Ostrowa
Wielkopolskiego.
Łódzkie: tysiące osób bez prądu
Kilkanaście tysięcy mieszkańców Łodzi jest bez prądu po burzy, która
przeszła nad miastem. Największe problemy z dostawą energii są na
osiedlach Retkinia-Północ, Smulsko i na Stokach.
- Tym razem uniknęliśmy większych podtopień, jednak silny wiatr
uszkodził w wielu miejscach linie energetyczne i poprzewracał drzewa.
Skutki burzy będziemy z pewnością usuwać do rana - poinformował dyżurny
w biurze Inżyniera Miasta.
Dodał, że na ul. Wycieczkowej przewrócone drzewa uwięziły dwa autobusy
linii 51, odcinając im wyjazd z Lasu Łagiewnickiego. Połamane gałęzie
spadające na sieć trakcyjną doprowadziły do wstrzymania ruchu tramwajów
na ul. Pabianickiej. Przewrócone drzewa zablokowały również przejazd
m.in. na ulicach: Szczecińskiej, Aleksandrowskiej i Strykowskiej.
W miejscowości Chojne w woj, łódzkim na skutek przechodzącej burzy
zginęła kobieta w ciąży - poinformował dyżurny łódzkiej straży pożarnej.
Kobieta jechała samochodem, na który spadło drzewo. W samochodzie oprócz
ofiary jechało dwoje dzieci; ranne zostały odwiezione do szpitala.
Kobieta odwoziła dzieci do brata. Drzewo spadło na samochód, gdy był on
w ruchu. Kobieta zginęła. Jadące z nią dzieci: 8-letnia dziewczynka i
13-letni chłopiec nie doznały poważniejszych obrażeń, jednak
profilaktycznie zostały przewiezione do szpitala" - powiedział Paweł
Chojnowski z biura prasowego sieradzkiej policji. Dodał, że kobieta,
żona policjanta, była w ciąży.
W miejscowości Witaszewice, w powiecie łęczyckim, około 40-letni
mężczyzna zginął, prawdopodobnie uderzony przez konar drzewa. Jest też
kilka osób rannych.
Strażacy w województwie interweniowali - z powodu burzy - około 200-tu
razy. Główne szkody, to powalone drzewa, blokujące drogi, zniszczone
samochody, i zerwane trakcje energetyczne.
W samej Łodzi kilkanaście tysięcy osób jest bez prądu - dotyczy to
północnej Retkini, Smólska, Kurczaków i Stoków. Według dyspozytora
Inżyniera Miasta, usuwanie szkód potrwa do rana, nie wiadomo, kiedy uda
się przywrócić prąd.
Warszawa: połamane drzewa i lokalne podtopienia
W związku z gwałtowną burzą przechodzącą nad Warszawą straż pożarna
przyjmuje liczne zgłoszenia dotyczące połamanych gałęzi drzew i
lokalnych podtopień - poinformował oficer dyżurny stołecznej straży
pożarnej.
Ponad 80 interwencji straży pożarnej to dotychczasowy bilans gwałtownej
burzy. - Przy ul. Ratuszowej powalone drzewo na samochód zraniło jedną
osobę - poinformował Artur Laudy ze stołecznej straży pożarnej.
Na terenie miasta ponad 200 strażaków w dalszym ciągu usuwa skutki
porywistego wiatru - chodzi głównie o połamane gałęzie drzew, które
spadły na samochody, zablokowały skrzyżowania i zrywały linie
energetyczne.
Straż pożarna interweniowała przede wszystkim na Mokotowie, Pradze i w
Śródmieściu. W niektórych rejonach Warszawy doszło do przerw w dostawie
energii elektrycznej. Strażacy na bieżąco odbierają zgłoszenia dotyczące
głównie zniszczeń spowodowanych przez silny wiatr. Trwa szacowanie strat.
Burza spowodowała również utrudnienia na Okęciu. Kilka samolotów trzeba
było przekierować do portów w innych miastach Polski. Utrudnienia
jeszcze potrwają, bowiem w stolicy spodziewana jest druga fala burz.
Obsługa Okęcia zapewnia jednak, że wszystkie przekierowane samoloty
wrócą do Warszawy, kiedy tylko będzie to możliwe. Obecnie na stołecznym
lotnisku na opóźnione przyloty i odloty oczekuje wielu pasażerów.
TVN24, "Gazeta Wrocławska", Polskie Radio Wrocław, PAP, IAR
Czwartek, 2009-07-23
Blogerzy zebrali
6,5 tys. zł; Walentynowicz: dajcie biednym
Prawie 6,5 tysiąca złotych wpłacili blogerzy na zorganizowanie
benefisu z okazji 80. urodzin działaczki Wolnych Związków
Zawodowych, Anny Walentynowicz. Zbiórka prowadzona jest przez
Stowarzyszenie Blogmedia 24.pl. - Nie chcę obchodzić urodzin,
przekażcie te pieniądze biednym lub powodzianom - mówi sama
Walentynowicz.
13 sierpnia legendarna działaczka ukończy 80 lat. Przewodnicząca
Stowarzyszenia Elżbieta Szmidt powiedziała, że jest to
inicjatywa społeczności blogerów, którzy chcą w ten sposób ją
uhonorować.
Poinformowała, że społeczny komitet organizacyjny złożony z
blogerów - przyjaciół Walentynowicz - zamierza zorganizować
spotkanie pod hasłem "Zwykli Polacy dla niezwykłej Anny
Walentynowicz w 80. rocznicę Jej urodzin". Na benefis, który ma
się odbyć w połowie września w Gdańsku, ma być zaproszonych
300-350 osób. Mają to być głównie osoby, które brały udział w
tworzeniu pierwszej Solidarności.
Szmidt zapewniła, że Anna Walentynowicz "była powiadomiona o
inicjatywie i wyraziła wstępną zgodę na organizowanie
uroczystości". - Gdy zrobiło się głośno wokół tej sprawy, to
pani Ania się zdenerwowała i zniechęciła, bo nigdy nie chciała
być osobą w centrum uwagi - powiedziała Szmidt. Ma nadzieję, że
działaczkę uda się ostatecznie przekonać do udziału w swoich
urodzinach.
Nie udało się teraz skontaktować z Anną Walentynowicz. We
wcześniejszych wypowiedziach podkreślała, że "nigdy nie
obchodziła urodzin i teraz nie chce". - Zostawcie mnie w spokoju,
a zebrane pieniądze przekażcie biednym lub powodzianom - mówiła
zirytowana.
Tymczasem współfinansować uroczystości zgodził się Urząd Miasta
w Gdańsku. Rzecznik magistratu, Emilia Salach-Pezowicz
poinformowała, że miasto sfinansuje wynajęcie sali, jej
nagłośnienie i oprawę multimedialną.
Walentynowicz to była działaczka Wolnych Związków Zawodowych i
NSZZ "Solidarność". Za niezależną działalność związkową została
dyscyplinarnie zwolniona z gdańskiej stoczni, co 14 sierpnia
1980 r. wywołało strajk, w którego wyniku powstał NSZZ "Solidarność".
Odeszła ze związku jeszcze w latach 80., krytykując ówczesne
kierownictwo związku skupione wokół Lecha Wałęsy. Istotą sporu
stało się oskarżenie Wałęsy o współpracę z SB. W 2006 r. została
odznaczona przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego Orderem Orła
Białego.
W lipcu 2006 gdański Instytut Pamięci Narodowej ujawnił, że Annę
Walentynowicz inwigilowało ponad 100 funkcjonariuszy i tajnych
współpracowników Służby Bezpieczeństwa w roku 1981, planując jej
otrucie.
PAP
Rocznica Powstania Warszawskiego także w sieci
Urząd miasta stołecznego Warszawy uruchomił specjalną stronę
internetową poświęconą obchodom 65. rocznicy wybuchu Powstania
Warszawskiego. Adres witryny to powstanie44.um.warszawa.pl.
Na stronie zamieszczono szczegółowy program uroczystości
centralnych, dzielnicowych i środowiskowych. Znajduje się tam
także spis wydarzeń artystycznych towarzyszących obchodom. Wśród
nich znalazła się między innymi przygotowana specjalnie na
tegoroczną rocznicę nowa, internetowa edycja wystawy "Warszawa -
Miasto Feniksa".
Witryna zawiera także informacje praktyczne, przydatne zwłaszcza
kombatantom oraz adres i telefony do Centrum Informacyjnego
Obchodów. Na stronie znajduje się także zakładka poświęcona
exodusowi ludności cywilnej po Powstaniu i pomocy, jaka została
udzielona wypędzonym warszawiakom przez mieszkańców setek
polskich miejscowości.
O walkach na ulicach Warszawy można dowiedzieć się przeglądając
zdjęcia, informacje i plany miasta w alfabetycznym spisie Miejsc
Pamięci'44.
IAR
|
|
INDEX
|